Jubileusze polskiego kwietnia · Katyń to jedynie symbol bestialstwa sowieckiego, bowiem do...

8
W numerze m.in.: Numer 24(59) 15 Kwietnia 2015 Dwutygodnik Polonii PSF stanu New Mexico Strony 1 i 8 Jubileusze polskiego kwietnia Strony 2 i 3 Coś komuś… coś za coś… Strony 3 i 4 Jak Wam nie wstyd ? Strony 4, 5 i 6 W szponach SB—Działalność SB na KUL (Część I) Strona 6 Sylwetka na czasie: Jürgen Roth Strona 8 Życzenia z Kazachstanu Jubileusze polskiego kwietnia Kwiecień to szczególny miesiąc w polskim kalendarzu. Zwykło się go słusznie nazywać miesiącem pamięci narodowej. Znaczą ją zwykle tragedie: na tym chyba polega polskość. W tym roku przypada podwójnie tragiczny jubileusz naszej, naznaczonej cierpieniem, historii narodowej ostatnich stu lat. 75 lat temu, w lesie katyńskim barbarzyński system sowiecki dopuścił się masowego mordu na polskich oficerach, na jeńcach wojennych. Ów system miał twarze zbrodniarzy: Stalina, Berii, Mierkułowa i wielu innych. Jedni podpisali wyrok, inni go wykonali z zimną krwią, strzałami w potylicę. Katyń to jedynie symbol bestialstwa sowieckiego, bowiem do dzisiaj nie zidentyfikowano wszystkich miejsc masowych morderstw. Pomimo upływu czasu, zmian politycznych w Rosji, stale niepełny dostęp do akt oraz chęć wybielenia zbrodniarzy dominuje w stosunkach polsko-rosyjskich. Rosja przeszła tzw. transformację ustrojową, uwłaszczając dawnych aparatczyków systemowych. W Polsce zreszta stało się podobnie. Stąd nadal na czołowych stanowiskach w naszym kraju władzę sprawują ludzie, którzy są swoistymi emisariuszami Moskwy w polityce Państwa Polskiego. Niby się zmieniło, ale na tyle, by... niewiele się zmieniło. Oficjalnie ukrywana i wypaczana prawda o zbrodni katyńskiej przebija się z trudem od wielu dziesiątków lat. W latach komunizmu w Polsce można było za nią płacić więzieniem czy szykanami SB. Teraz już jest inaczej, ale przecież stale nie jesteśmy w posiadaniu wszystkich akt, dotyczących nie tylko miejsc straceń, lecz i nazwisk ofiar terroru komunistycznego. Pod pojęciem zbrodni katyńskiej kryją się także masowe groby polskich oficerów, rozstrzeliwanych np. w Miednoje koło Tweru, Piatichatkach na przedmieściu Charkowa, Bykowni koło Kijowa i w przypadku ok. 6–7 tys. ofiar w innych nieznanych miejscach (prawdopodobnie m.in. w Kuropatach na Białorusi). Nazwa Katyń stała się symbolem zbrodni z tego względu, że własnie tutaj Niemcy odkryli w 1943 roku masowe groby polskich oficerów. Lasek katyński, kryjący wielkie cmentarzysko, znajduje się około 15 km od Smoleńska. W takiej samej odległości 70 lat później został zamordowany w zamachu Prezydent RP ś,p, Lech Kaczyński wraz z Małżonką oraz 94 innymi osobistościami Państwa Polskiego, podróżującymi właśnie do Katynia, by oddać cześć pomordowanym tutaj oficerom. Tak jak w 1940 roku, tak i w Dokończenie na stronie 8 Katyń 1940... ... i Smoleńsk 2010 Bronkobus w akcji

Transcript of Jubileusze polskiego kwietnia · Katyń to jedynie symbol bestialstwa sowieckiego, bowiem do...

Page 1: Jubileusze polskiego kwietnia · Katyń to jedynie symbol bestialstwa sowieckiego, bowiem do dzisiaj nie zidentyfikowano wszystkich miejsc masowych morderstw. Pomimo upływu czasu,

W nu mer ze m . in . :

Nu me r 2 4 (5 9 )

1 5 Kw i e tn ia 2 01 5

Dw uty g od ni k P o l on i i P SF s t a nu New M exi c o

Strony 1 i 8

Jubileusze polskiego kwietnia

Strony 2 i 3

Coś komuś… coś za coś…

Strony 3 i 4

Jak Wam nie wstyd ?

Strony 4, 5 i 6

W szponach SB—Działalność SB

na KUL (Część I)

Strona 6

Sylwetka na czasie: Jürgen Roth

Strona 8

Życzenia z Kazachstanu

Jubileusze polskiego kwietnia Kwiecień to szczególny miesiąc w polskim kalendarzu. Zwykło się go słusznie nazywać

miesiącem pamięci narodowej. Znaczą ją zwykle tragedie: na tym chyba polega polskość.

W tym roku przypada podwójnie tragiczny jubileusz naszej, naznaczonej cierpieniem,

historii narodowej ostatnich stu lat. 75 lat temu, w lesie katyńskim barbarzyński system

sowiecki dopuścił się masowego mordu na polskich oficerach, na jeńcach wojennych.

Ów system miał twarze zbrodniarzy: Stalina, Berii, Mierkułowa i wielu innych. Jedni

podpisali wyrok, inni go wykonali z zimną krwią, strzałami w potylicę.

Katyń to jedynie symbol bestialstwa sowieckiego, bowiem do dzisiaj nie

zidentyfikowano wszystkich miejsc masowych morderstw. Pomimo upływu czasu, zmian

politycznych w Rosji, stale niepełny dostęp do akt oraz chęć wybielenia zbrodniarzy

dominuje w stosunkach polsko-rosyjskich. Rosja przeszła tzw. transformację ustrojową,

uwłaszczając dawnych aparatczyków systemowych. W Polsce zreszta stało się podobnie.

Stąd nadal na czołowych stanowiskach w naszym kraju władzę sprawują ludzie, którzy są

swoistymi emisariuszami Moskwy w polityce Państwa Polskiego. Niby się zmieniło, ale

na tyle, by... niewiele się zmieniło.

Oficjalnie ukrywana i wypaczana prawda o zbrodni katyńskiej przebija się z trudem od

wielu dziesiątków lat. W latach komunizmu w Polsce można było za nią płacić

więzieniem czy szykanami SB. Teraz już jest inaczej, ale przecież stale nie jesteśmy w

posiadaniu wszystkich akt, dotyczących nie tylko miejsc straceń, lecz i nazwisk ofiar

terroru komunistycznego. Pod pojęciem zbrodni katyńskiej kryją się także masowe groby

polskich oficerów, rozstrzeliwanych np. w Miednoje koło Tweru, Piatichatkach na

przedmieściu Charkowa, Bykowni koło Kijowa i w przypadku ok. 6–7 tys. ofiar w

innych nieznanych miejscach (prawdopodobnie m.in. w Kuropatach na Białorusi).

Nazwa Katyń stała się symbolem zbrodni z tego względu, że własnie tutaj Niemcy

odkryli w 1943 roku masowe groby polskich oficerów. Lasek katyński, kryjący wielkie

cmentarzysko, znajduje się około 15 km od Smoleńska. W takiej samej odległości 70 lat

później został zamordowany w zamachu Prezydent RP ś,p, Lech Kaczyński wraz z

Małżonką oraz 94 innymi osobistościami Państwa Polskiego, podróżującymi właśnie do

Katynia, by oddać cześć pomordowanym tutaj oficerom. Tak jak w 1940 roku, tak i w

Dokończenie na stronie 8

Katyń 1940... ... i Smoleńsk 2010

Bronkobus w akcji

Page 2: Jubileusze polskiego kwietnia · Katyń to jedynie symbol bestialstwa sowieckiego, bowiem do dzisiaj nie zidentyfikowano wszystkich miejsc masowych morderstw. Pomimo upływu czasu,

S t r o n a 2

inaczej pomyśleć nie może. Bo

zastanówmy się: gość zawalił drogi i

koleje, ale poradzić sobie ma z ową ślepą

Temidą, a wiemy, jak schorzała jest u nas

ta dama. Zatem chyba jednak nie o jej

zdrowie chodzi, ale coś się komuś

należało, a za co? Kolejarze

powiedzieliby – nawet jeden tak bąknął

ostatnio – że ten gość niczego po sobie nie

pozostawił. O, nieprawda! Pozostawił to,

czego dziś na własnej skórze podróżując

doświadczamy – bałagan, dziesiątki lat

zacofania.

To tylko przykład, a trzeba by każdego

ministra, czyli pełniącego służbę, pod tym

kątem zweryfikować A szefową na

samym początku, bo sama wsławiła się

także pogłębieniem choroby instytucji

mającej za zadanie, zdaje się, walkę z

chorobą. Tymczasem jest to raczej walka

z chorymi. Zaskarbiła sobie więc obecna

pani premier ogromną, u wielu, niestety,

dozgonną wdzięczność chorych,

zwłaszcza tych najuboższych. Gdyby tak

zebrała się na odwagę i poszła incognito

do byle jakiej przychodni i usiadła w

kolejce! Oj, nasłuchałaby się ona. Ale

nie zrobi tego. Hitler ponoć nie widział

gruzów Berlina, gdyż zawsze, kiedy

przejeżdżał musiały być zaciągnięte

zasłony na oknach pojazdu. To taka

maniera władzę trzymających. Nie lubią

konfrontacji z rzeczywistością przez

siebie sprokurowaną. Ma jednak ta pani

jak w banku, że następca jej na urzędzie

chroniącym nasze zdrowie (przynajmniej

teoretycznie) nie zdystansuje jej

„sukcesów”. Dlatego pozostał na

urzędzie. Może spać spokojnie, ona też,

oczywiście do czasu. O jej

oświadczeniach mających rzekomo

certyfikat prawdy – bo czy minister może

okłamywać świadomie tych, którym

jakoby służy – także nie zapomniano! A

przecież powtarzała brednie, które jej

Putin zafundował. Podobno, jak

zapewniła, przekopała miejsce tragedii

pod Smoleńskiem na jakąś tam

głębokość. Człowiek nie jest pamiętliwy,

ale czyż nie ma go prawa nachodzić myśl,

że pani premier może i w innych sprawach

koloryzować. Dodajmy, w sprawach nas

przecież żywotnie obchodzących?

Ciekawe, ale o tych jej „sukcesach” zdają

się pamiętać nawet co uczciwsi jej

towarzysze partyjni.

A w ogóle, to nasuwa się w

związku z ostatnimi, i nie tylko,

wydarzeniami na podwórku rządowym

pewne, może nie nazbyt odkrywcze, ale

zawsze, spostrzeżenie. Otóż nie jest

ważne, co kto umie, ale to, na jakim

miejscu partia go widzi. Za PRL z

ministerstwa kultury gładko przechodziło

się do ministerstwa górnictwa. Mówiono

wtedy: właściwy człowiek na właściwym

miejscu. Teraz zaczyna się dziać podobnie.

Dobre to czy złe?

Oglądałem komentarze telewizyjne po

ogłoszeniu nowego rządu. Nawet

dziennikarze unikający jak ognia krytyki

oficjeli mieli miny komiczne, a choć

powstrzymywali się od zbyt jawnej

krytyki, to jednak zgłaszali niejedną

wątpliwość, kręcili nosem, jeden nawet

pozwolił sobie rozważać ewentualność, że

jedna z pań ministerek (jak je nazywać?)

może sobie nie poradzić!? Musi to być

jakiś lekkoduch, ale w sumie, to już jest

coś, może signum czegoś bardziej

wyrazistego, aniżeli niniejsze rozważania.

W końcu tylko politycznego laika, choć z

kolei także pacjenta przychodni.

W ogóle, to dziwne rzeczy się dzieją.

Przyznać muszę, że zawsze zdumiewało

mnie uwielbienie dużej części Polaków dla

obecnego prezydenta. Już w końcu

września powiedział jeden z dziennikarzy,

że jego reelekcja jest pewna. Może i tak,

bo społeczeństwo przecież nie jest

dojrzalsze, niż kilka lat temu. Ale mimo,

że trudno się chwalić panem prezydentem,

to jednak usłyszawszy, kto się wybiera,

żeby z nim konkurować w przyszłych

Coś komuś… coś za coś…

Dokończenie na stronie 3

Śledząc spektakle na scenie życia

publicznego na najwyższej półce –

rządowej, zastanawiałem się, jak w

największym skrócie je zrecenzować? I te

słowa zawarte w tytule uparcie mnie

prześladują. Są banalne, to każdy wie, bo

wyrażają zasadę usadzania ludzi na

stołkach nie barowych, ale, powiedzmy

najogólniej, władzy. Każdej, od sołtysa do

prezydenta. Oczywiście im wyżej, tym

gra bardziej niebezpieczna, nie dla

obdarowanych, a dla ogółu. Zasada

windowania na stołki, to zresztą nie

wymysł naszych czasów. Kiedyś okropną

zmorą była w Kościele symonia. Ściśle

mówiąc było to kupowanie za jakieś

korzyści urzędów związanych z

święceniami. Gdyby to pojęcie przenieść

na obecnie stosowaną inwestyturę, już nie

kościelną, ale każdą, zdumielibyśmy się,

jak proceder ten kwitnie i owocuje

fortunami właśnie w naszych czasach.

Dziś mówi się o braniu „korzyści

materialnych” za coś. A z kolei z drugiej

strony wygląda to tak, że ktoś komuś

wyświadczy uprzejmość, a tamten z kolei

okaże wdzięczność i tak w kółko Macieju.

Tylko ułamek procenta takich spraw i to

nie tych najgrubszych, trafia na wokandę.

A z tego nie wiadomo, ile się rozmywa.

Nikt za to nie siedzi. Co innego, jeśli

zabierze ze sklepu, nie zapłaciwszy, serek

waniliowy! O, wtedy karząca ręka

sprawiedliwości złodzieja dosięgnie.

Porządek musi być. Temida jest ślepa,

zwłaszcza jeśli oślepi ją blask bijący od

powszechnie szanowanej osobistości, ba,

może nawet autorytetu moralnego. A co

tam takie indywiduum, łaknące głupiego

serka. Takiego dostrzeże i przykładnie

ukaże!?

Tak to jest mniej więcej także z

niemiłościwie nam od niedawna

panującym rządem. Nie chodzi o

korupcję, nawet tego nie podejrzewamy,

ale o coś zgoła innego, a konia z rzędem

kto zgadnie w czym rzecz i komu

przyjdzie na myśl to, o czym tu piszemy.

A właściwie ktoś myślący logicznie

Page 3: Jubileusze polskiego kwietnia · Katyń to jedynie symbol bestialstwa sowieckiego, bowiem do dzisiaj nie zidentyfikowano wszystkich miejsc masowych morderstw. Pomimo upływu czasu,

S t r o n a 3

wyborach, stałem się może nie gorącym

ale w pełni przekonanym zwolennikiem

tejże reelekcji. Niech już pozostanie jak

jest. Nie daj Boże, żeby któryś z

pokazanych kandydatów – głównie byli

to ludzie z tzw. lewicy – miał

reprezentować Najjaśniejszą

Rzeczpospolitą. Upadek musi też mieć

jakieś dno. Choć z drugiej strony

złośliwość podpowiada inną opcję: a

niech ta, może temu narodowi tego

właśnie trzeba. Może w końcu zacznie

szanować siebie i tę Rzeczpospolitą,

która w końcu jest czegoś warta.

Słychać też głosy pokładających

nadzieję w prezydencie, iż w razie

awarii rządowej, przejmie ręczne

sterowanie. Wprawdzie nasz

„kanclerski” system rządzenia nie daje

mu wiele uprawnień, ale nawet gdyby,

to wystarczy zauważyć jakimi otacza

się doradcami, by nadzieje takie

porzucić.

A w ogóle przyszłości RP zagraża

diabelska wręcz kombinacja, bo może

się przecież zdarzyć, że ta damska

orkiestra, która dzisiaj przygrywa w tym

naszym kabareciku politycznym

zwycięży także w wyborach

parlamentarnych? Mowa oczywiście o

zwycięstwie PO. To się może zdarzyć,

gdyż wielu Polonusów zdaje się

wierzyć, że Tusk i ta pani (zawsze

nazwisko jej mi wylatuje) osiedli w Brukseli

ze względu na swe niebotyczne zasługi i

wyjątkowy geniusz. Już o tym coś się pisało,

więc urywam temat. Wprawdzie

społeczeństwa zachodnie nie są politycznie

mądrzejsze od Polaków, a także ich status

moralny i ideologiczny jest porównywalny.

Jednak tamte społeczeństwa są, jak by nie

było, bogatsze i taki pan francuski prezydent

– rozpoznany za późno – nie może nalać

biedakom tyle wody do butów, co polski rząd

i polski prezydent. Tworzą oni,

powiedziałbym coś w rodzaju chińskiego

systemu, tzn. lewica + kapitalizm z

domieszką liberalizmu kontrolowanego.

Piękne to jest. Kto by pomyślał, a kiedyś, za

PRL krążył kawał, że Polska będzie miała

wspólną granicę z Chinami. Z takiej

gadaniny zawsze coś tam pozostaje. W końcu

mamy już także sporo chińskiego handlu.

Trudno poważnie brać to, czego jesteśmy

dziś w tym kraju świadkami, Ale czy tylko

świadkami? A może często także ofiarami

nieudolności, sobiepaństwa, bezkarności tych

co na górze? W końcu ktoś ich wybrał i na

stołku usadowił. Niech jednak nie dziwi, jeśli

mimo wszystko życzymy każdemu rządowi,

by działał z korzyścią dla ogółu. Cóż z tego,

że za każdym razem spotyka nas zawód.

Ostatecznym odniesieniem jest Opatrzność

Boża – ona prostuje niejedną ścieżkę, którą

człowiek kieruje na manowce.

Zygmunt Zieliński

Wtargnęli do tramwaju chłopcy ciut

zawiani,

Ze śpiewem nazbyt głośnym (jak to

dzicz na bani).

Większość współpasażerów troszkę

się ich bała;

Jedni wzrok odwracali... Reszta –

wysiadała...

Na kolejnym przystanku wsiadła

starsza pani,

Stanęła zadziwiona wśród lumpów

pijanych

I krzyknęła donośnie (odważna

kobita):

„Jak wam nie wstyd, panowie? Jak

wam nie wstyd – pytam?!”

Zapadła cisza głucha, jak w grobowej

krypcie;

Lumpy zaniemówiły na to proste

dictum

I – cokolwiek zmieszane – wysiadły

naprędce...

Babcia zebrała brawa, że aż puchły

ręce!

I wszyscy teraz murem za nią by

stanęli

Dokończenie na stronie 4

Coś komuś… coś za coś… (dokończenie)

JAK WAM NIE WSTYD ?

Wierszyk pochodzi z

przygotowywanego do druku

tomiku "JA TU ZOSTAJĘ"...

Przyłącz się

do budowy

Łuku

Triumfalnego

Bitwy

Warszawskiej

1920 roku Cegiełki o nominałach: 50, 100, 500 i 1000 złotych

możesz nabyć: www.towarzystwopatriotyczne.org

Page 4: Jubileusze polskiego kwietnia · Katyń to jedynie symbol bestialstwa sowieckiego, bowiem do dzisiaj nie zidentyfikowano wszystkich miejsc masowych morderstw. Pomimo upływu czasu,

S t r o n a 4

Pracownicy naukowi i studenci KUL

funkcjonowali w dychotomii. Byli pod

wielkim ciśnieniem władzy

komunistycznej, która nie przebierała w

środkach, by od wewnątrz rozbić katolicką

uczelnię.

W związku z tym, że walka pod dywanem

rozgrywała się na Wydziale Filozofii

Chrześcijańskiej, a konkretnie między

sekcjami filozofii praktycznej (prof.

Strzeszewski) i filozofii teoretycznej (o.

prof. Krąpiec) główne działania

werbunkowe podejmowane były właśnie

wobec pracowników naukowych tego

wydziału. Dotyczyło to zarówno osób z

ustaloną już pozycją naukową, jak i

młodszych, mających w perspektywie

awans naukowy wspomagany często przez

SB. Praktycznie od pozytywnej opinii SB

zależał awans naukowy, przyspieszenie lub

opóźnienie druku, blokada przez cenzurę

niektórych publikacji albo daleko posunięte

ingerencje, które mogły wypaczać treść

publikacji i w rezultacie wycofanie książki

lub artykułu przez autora. Były zbiorcze

opinie wobec całej grupy habilitantów i

doktorantów KUL-u albo indywidualne.

Wykorzystywany był w tym względzie

także Urząd do Spraw Wyznań, który był

de facto pasem transmisyjnym wszelkiego

rodzaju opinii SB na temat KUL-u jako

całości, jego agend czy poszczególnych

pracowników. Bardzo często opinia

sporządzona przez funkcjonariusza SB była

w dosłownym brzmieniu wysyłana przez

lubelski Wydział do Spraw Wyznań do

MSzW, ale podpisana przez kierownika

wydziału.

"Józef" "Docent" i inni

Nie będę opisywał szczegółowo każdego

przypadku, ale jeżeli chodzi o rektorów

KUL SB nawiązała kontakt operacyjny z

o. Krąpcem (TW „Józef”) co najmniej od

1957 r. i to nie na szczeblu lokalnym, ale

na poziomie Departamentu III, a potem

IV. Oficerem prowadzącym przez cały

czas był kpt., a ostatecznie gen. Konrad

Straszewski, w latach 80. ub. wieku

dyrektor Departamentu IV, a następnie

podsekretarz stanu MSW. W początkach

lat 60. ub. wieku SB zwerbowała na

Wydziale także ks. Stanisława

Kamińskiego (TW „Roman”), bliskiego

współpracownika o. Krapca oraz ks.

Stanisława Mazierskiego (TW „Docent”).

Z młodszych pracowników naukowych

zwerbowany został także mgr Auskelis

Skeris (TW „Andrzej”). Ten ostatni

werbunek był o tyle ważny, że dotyczył

osoby pracującej na filozofii praktycznej,

którą kierował prof. Strzeszewski. W

końcówce lat 60. udało się zwerbować

SB na filozofii jeszcze cztery osoby,

które w przyszłości uzyskały bądź ważną

pozycję w środowisku KUL (dr Adam

Stanowski TW „Romuald”, ks. dr Witold

Michałowski TW „Eros”/„Zenon”), bądź

ważne funkcje: rektora (ks. mgr Stanisław

Wielgus TW „Adam”) i prorektora (dr

Jan Czerkawski TW „August”/„Michał”).

Nie wszyscy z wymienionych

kontynuowali współpracę, np. księża

profesorowie Kamiński i Mazierski

zakończyli formalną współpracę w

(Ktoś musiał hasło rzucić, by innych

ośmielić).

Dzisiaj, gdy widzę szwindle naszych

polityków,

Bezkarność ich zachowań, prostactwo

wybryków,

Psucie kraju i ludzi, zaprzaństwo

zdradzieckie

(Wszak demoralizacji nie szczędzą i

dziecku!),

Gdy w przedszkolach i szkołach –

wbrew rodziców woli,

Szerzy się dziś dewiacje i wszelkie

swawole,

Przychodzi mi do głowy babcine

pytanie:

„Jak wam nie wstyd, panowie? Jak

wam nie wstyd, panie?”

Lumpy by posłuchały... Każden ma

swój honor;

Politycy (niestety!) – ze wstydu nie

płoną...

Słowem ich nie powstrzymasz; już nie

działa na nich...

Cóż to może odmienić? Wybory,

kochani!

Lech Makowiecki

JAK WAM

NIE WSTYD ? (dokończenie)

W szponach SB—Działalność SB na KUL (Część I)

Od redakcji: Poniżej przedstawiamy opracowanie historyka lubelskiego Instytutu

Pamięci Narodowej, pana Macieja Sobieraja. Powstało ono w oparciu o

zachowane materiały archiwalne lubelskiej Śłużby Bezpieczeństwa, dotyczące

działalności SB na Katolickim Uniwersytecie Lubelskim w czasach PRL. Ze

względu na objętość samego opracowania, dzielimy go na dwie części. Dzisiaj

prezentujemy część pierwszą, a w następnym numerze naszego dwutygodnika

zamieścimy jego dokończenie. Materiał poniższy przedstawiamy dokładnie tak,

jak go otrzymaliśmy. Zmodyfikowaliśmy jedynie tytuł artykułu, dodając gwoli

sprecyzowania: „Działalność SB na KUL”. Ocenę materiału pozostawiamy naszym

Czytelnikom.

Ciąg dalszy na stronie 5

Page 5: Jubileusze polskiego kwietnia · Katyń to jedynie symbol bestialstwa sowieckiego, bowiem do dzisiaj nie zidentyfikowano wszystkich miejsc masowych morderstw. Pomimo upływu czasu,

S t r o n a 5

początkach lat 70., natomiast dr

Czerkawski został zdjęty z ewidencji w

1974 r., ale w 1976 r. ponownie został

zarejestrowany. W przypadku dr.

Stanowskiego to w początkach 1982 r.

formalnie został zdjęty z ewidencji, a jego

sprawę przekwalifikowano na operacyjne

rozpracowanie krypt. „Działacz”. Inaczej

wyglądała sytuacja z ks. dr.

Michałowskim, który wyjechał w 1977 r.

na kilka lat do Francji i tam został podjęty

przez Departament I, czyli wywiad. Został

zarejestrowany jako kontakt operacyjny,

ale okazał się mało przydatny, ponieważ

praktycznie zupełnie nie kontaktował się z

Polską Misją Katolicką w Paryżu oraz ze

środowiskami polskimi, a na tym

najbardziej zależało peerelowskiemu

wywiadowi. Był rezydentem w jednej z

francuskich podparyskich parafii i

praktycznie funkcjonował w tym kręgu,

zajmując się głównie pracą naukową

(habilitacja). W zaistniałej sytuacji i z

powodu jego niechęci do kontynuowania

związków z wywiadem PRL zamknięto

sprawę w 1984 r. i materiały odesłano do

archiwum. Funkcjonariuszom SB udało

się zwerbować także ks. dr. Romualda

Waszkinela (TW „Roman”), ale nie był

specjalne udany werbunek, w

przeciwieństwie do ks. dr. Stanisława

Kowalczyka (TW „Witold”), który okazał

się dużo cenniejszym nabytkiem, ale po

śmierci ks. Popiełuszki zerwał

współpracę. Już w latach 70. ub. wieku

zarejestrowano jako TW ks. dr. Franciszka

Mazurka (ps. „Posłuszny”/ „Janusz” 1972-

1973; 1976-1989), ks. dr. Władysława

Prężynę (ps. „Jakub” 1976-1989), ks. dr.

Józefa Bazylaka (ps.

„Wojciech”/„Docent” 1967-1974; 1977-

1989). Ten był zarejestrowany w

pierwszym okresie do wykonywania

zadań na terenie kurii i WSD, gdzie

pracował, ale także na KUL, gdzie był

doktorantem na psychologii. Nie są to

wszystkie osoby zarejestrowane przez SB

na Wydziale Filozofii Chrześcijańskiej,

ponieważ pominąłem studentów i być

może innych, których nie można było

zidentyfikować.

Humanistyka się broniła

Na Wydziale Nauk Humanistycznych nie

udało się esbecji pozyskać pracujących w

dłuższym wymiarze czasu osób.

Kompletnie nieudana była próba

werbunku dr. Jerzego Kłoczowskiego (TW

„Historyk”), który został wprawdzie

zarejestrowany, ale nie podjął współpracy,

co skonstatował sam szef kulowskiej

grupy SB kpt. Wiejak, i został

wyrejestrowany po kilku miesiącach, a

następnie poddany stałej inwigilacji aż do

1990 r. Doc. Tadeusz Brajerski (TW

„Etnograf”) też okazał się kiepskim

delatorem i został po kilku latach zdjęty z

rejestrów. Nieco owocniejsza była

współpraca z doc. Ireneuszem Opackim

(TW „Irek”), ale na poziomie

kandydackim, ponieważ kiedy został w

1972 r. zarejestrowany, wkrótce potem

przeniósł się na Uniwersytet Śląski i tam

współpraca z SB nie ułożyła się dobrze.

Nieudane de facto, choć formalna

rejestracja miała miejsce, były próby

werbunku podejmowane wobec mgr.

Czesława Blocha (TW „Pedagog” 1962-

1963), dr. Stanisława Litaka (TW „Adam”

1963-1964) czy dr. Henryka Podbielskiego

(TW „Antoni”). Wydaje się, że także

werbunek doc. Eugeniusza Wiśniowskiego

(TW „Jankowski” 1979-1990) okazał się

nieudany, ponieważ rejestracja nastąpiła

wprawdzie w 1979 r. zapewne na

poziomie kandydata na TW, a jej

zmaterializowanie miało nastąpić w 1984

r. „jako szczególnie wartościowe”, jednak

nie jest on wymieniony w rozpisaniu na

wartościową agenturę w kontrolowanych

przez SB środowiskach związanych z

Kościołem lubelskim. Rokująca duże

nadzieje tajna współpraca asystenta prof.

Kłoczowskiego mgr. Adama Penkalli (TW

„Konrad”) po kilku latach została

przerwana, ponieważ Penkalla odszedł z

KUL-u do Kielc, gdzie SB załatwiła mu

pracę, a następnie przez kilka lat był

przygotowywany przez wywiad do pracy

w Belgii (na Katolickim Uniwersytecie w

Leuven) ewentualnie w Niemczech

(znaleźli nawet dla niego niemiecką żonę),

ale nic z tej akcji nie wyszło i Penkalla po

przeniesieniu się do Radomia do miejsca

zamieszkania jego polskiej żony,

kontynuował tajną współpracę na rzecz

miejscowej „czwórki” w środowisku

związanym z PAX-em. Niestety brak

teczek (poza „wywiadowczą” teczką

Penkalli) skazuje nas jedynie na pośrednie

dane z materiałów o charakterze

ewidencyjnym bądź na pewne ślady

materializacji takiej współpracy w innych

źródłach. Cennym nabytkiem, zwłaszcza

dla rozpoznania sytuacji na filologii

klasycznej, gdzie pracowała

rozpracowywana intensywnie od dawna

doc. Małunowiczówna był ks. Henryk

Wójtowicz (TW „Kuracjusz” 1972-1990).

Było to o tyle ważne, że praktycznie nie

zmaterializowała się współpraca z dr.

Podbielskim.

Mimo nienajlepszej sytuacji na Wydziale

Nauk Humanistycznych, jeżeli chodzi o

jakąś wartościową agenturę, lubelski

Wydział IV miał w latach 1962-1972

doskonałe rozpoznanie Wydziału,

ponieważ zwerbował do współpracy dr.

Zbigniewa Góralskiego (TW „Doktor”

1961-1973), kustosza w Bibliotece

Uniwersyteckiej KUL, który jako

absolwent historii był bliskim kolegą kilku

pracowników naukowych z Sekcji

Historii, a znał dobrze wielu innych,

pozostawał też w dobrych relacjach z ks.

prof. Żywczyńskim. Świetnie

zorientowany w tym, co się działo nie

tylko na historii, ale także na całym

Wydziale oraz naturalnie w Bibliotece był

nieocenionym źródłem dla SB. Podczas

stypendiów zagranicznych był

wykorzystywany także przez Departament

I. Pozostawił po sobie trzy obszerne teczki

pisanych własnoręcznie donosów

(pozostałe dwie dotyczą jego pracy na

W szponach SB—Działalność SB na KUL (Część I) (ciąg dalszy ze strony 4)

Dokończenie na stronie 6

Page 6: Jubileusze polskiego kwietnia · Katyń to jedynie symbol bestialstwa sowieckiego, bowiem do dzisiaj nie zidentyfikowano wszystkich miejsc masowych morderstw. Pomimo upływu czasu,

S t r o n a 6

WSP w Kielcach), które są dobrym

źródłem, aczkolwiek subiektywnym, do

poznania stosunków panujących wśród

kadry naukowej katolickiej uczelni. Warto

też dodać, że Góralski nagrywał wykłady

dla duchowieństwa na dorocznych

wakacyjnych sympozjach organizowanych

przez KUL dla księży, w których

uczestniczyli najważniejsi polscy

hierarchowie z prymasem Wyszyńskim na

czele.

Na Wydziale Teologii...

...zarejestrowanymi przez SB od końca lat

60. do lat 80. ub. wieku byli: biblista ks.

prof. Feliks Gryglewicz (TW

„Feliks”/„Spokojny) i historyk Kościoła

ks. dr Marek Zahajkiewicz (TW

„Tomasz”). Pierwszy z nich figuruje w

dokumentach rejestracyjnych w latach

1968-1982, natomiast drugi miał dłuższy

staż także od 1968, ale aż do 1989 r.

Teczki ich pracy nie zachowały się,

aczkolwiek w przypadku ks. Gryglewicza

dysponujemy arkuszem rejestracyjnym i

charakterystyką, w której czytamy, że w

ciągu kilku miesięcy współpracy przekazał

informacje o „działaniach niektórych osób

z kierownictwa KUL, które miały

wyraźnie antypaństwowy charakter”. Nie

da się ustalić charakteru współpracy ks.

Zahajkiewicza, ale został wyrejestrowany

dopiero w 1990 r. Jej długotrwały

charakter może świadczyć, że była

użyteczna, aczkolwiek w sprawozdaniu

Głównej Inspekcji Ministerstwa Spraw

Wewnętrznych z 1984 r. nie został

wykazany jako szczególnie wartościowy

delator. Trudno coś powiedzieć o stopniu

współpracy ks. dr. Ryszarda

Rubinkiewicza (TW „Ryszard”), ponieważ

trwała stosunkowo krótko (1969-1975),

podobnie jak ks. dr. Jerzego Misiurka (TW

„Jacek”), którego zarejestrowano w 1972

r., Alu już w 1976 r. zdjęto z sieci „z

powodu niechęci do współpracy”.

Trudno jednoznacznie zakwalifikować

jako tajnego współpracownika (ps.

„Teolog”) mającego wykłady na KUL-u

ks. dr. Bolesława Pylaka (TW „Teolog”

1959-65; 1971-1990), ponieważ był

wprawdzie pracownikiem naukowym

Wydziału Teologii, ale z zachowanej

dokumentacji wynika, że SB interesowała

z nim współpraca odnośnie

funkcjonowania Wyższego Seminarium

Duchownego w Lublinie, którego w

momencie pierwszej rejestracji w 1959 r.

był prorektorem, a następnie kiedy został

ordynariuszem diecezji lubelskiej w 1975

r. i członkiem Rady Głównej Episkopatu

to właśnie ta dziedzina jego aktywności

biskupiej była bardziej interesująca,

zwłaszcza że jego prowadzeniem

zajmował się Wydział I Departamentu IV

MSW. Hipotetycznie można założyć, że

jako wielki kanclerz KUL mógł być

indagowany także w zakresie swojej

wiedzy odnośnie lubelskiej uczelni.

Dwukrotnie był rejestrowany ks. dr

Marian Rusecki (TW „Tadeusz”).

Pierwsza rejestracja nastąpiła w 1973 r.

przez Inspektorat Kierownictwa SB KW

MO w Lublinie zapewne w związku z jego

staraniami o wyjazd za granicę.

Przerejestrowanie na inny numer nastąpiło

w 1977 r. i wyrejestrowanie dopiero w

1990 r. Opracowywaniem do

ewentualnego werbunku poddano w 1976

r. ks. dr. Józefa Kopcia, ale rejestracja jako

TW „Jerzego” nastąpiła dopiero po

czterech latach w 1980 r. i trwała do 1990

r. Blisko 7 lat był zarejestrowany ks. dr.

Franciszkiem Greniukiem (TW „Józef”

1972-1979) w związku z wyjazdem za

granicę, gdzie miał wykonywać jakieś

zadania na rzecz Departamentu I, ale po

powrocie przejęła go lubelska czwórka i

był na stanie sekcji kurialnej SB chociaż

był także pracownikiem naukowym na

teologii. Prowadził go mjr Wituch, który

był zastępcą naczelnika Wydziału IV

odpowiedzialnym m.in. za KUL, co mogło

świadczyć o randze tej rejestracji,

zwłaszcza że wspomniany funkcjonariusz

prowadził innych ważnych TW. Ks.

Greniuk podczas konferencji prasowej w

2007 r. z udziałem śp. abp. Życińskiego

zaprzeczył jakoby taka współpraca miała

miejsce, a wszelkie kontakty miały

charakter oficjalny w związku z

pełnieniem przez niego funkcji rektora

WSD (1975-1982). Trudno jednak

przypuszczać, żeby tak długo

utrzymywano rejestrację jego osoby bez

jej materializowania, ponieważ byłoby to

czynione wbrew obowiązującej

pragmatyce.

(ciąg dalszy w następnym numerze

naszego dwutygodnika))

W szponach SB—Działalność SB na KUL (Część I) (dokończenie)

Urodził się w 1945 we Frankfurcie nad

Menem. Uzyskał małą maturę, a jego

wyuczony zawód to spedytor. Od 1968

wraz późniejszą żoną przez rok przebywał

w Turcji.

Od 1971 r. publikuje książki i kręci filmy

dokumentalne. Uznawany za jednego z

najbardziej znanych dziennikarzy

śledczych działających w niemieckim

obszarze językowym.

W swoich publikacjach opisuje

zagadnienia dotyczące przede wszystkim

państwa niemieckiego, ale także innych

krajów, jak Turcja i Rosja. Do głównych

tematów jego książek należy

przestępczość zorganizowana, a ponadto

np. powiązania świata polityki i

gospodarki (w jednej z nich poruszył

sprawę Gazpromu i powiązań z nim

niemieckich polityków, m. in. Gerharda

Schrödera), handel bronią.

Został członkiem niezależnej organizacji

Business Crime Control.

8 kwietnia 2015 r. Ukazała się jego

książka pt. Verschlussakte S., dotyczącej

katastrofy polskiego Tu-154 w Smoleńsku

w dniu 10 kwietnia 2010 r. Na początku

maja ukaże się polskie tłumaczenie.

Sylwetka na czasie:

Jürgen Roth

Page 7: Jubileusze polskiego kwietnia · Katyń to jedynie symbol bestialstwa sowieckiego, bowiem do dzisiaj nie zidentyfikowano wszystkich miejsc masowych morderstw. Pomimo upływu czasu,

S t r o n a 7

- Synu, czy ty masz problemy z

narkotykami?

- No co ty, mamo?! Żadnych, dzwonię i

zaraz mam towar!

***

Najnowsze badania dowodzą, że kobieta,

która ma kilka kilogramów nadwagi żyje

dłużej niż mężczyzna, który o tym

wspomni...

***

Lekarz do bardzo puszystego pacjenta...

Jeśli każdego dnia zrobi pan sobie marsz

na 10 km to za rok wróci pan do

właściwej wagi i kondycji.

Po roku pacjent dzwoni do lekarza i

mówi...

- Wróciłem do swojej właściwej wagi,

tylko mam problem!

- Jaki ?

- Jestem teraz 3650 km od domu!

***

- Dlaczego w Wąchocku do dzisiaj chodzi

pochód pierwszomajowy?

- Na rondo trafili...

***

Facet wchodzi do urzędu i pyta się

sekretarki:

- Naczelnik przyjmuje?

- Nie odmawia...

***

- Pani mąż jest całkowicie zdrowy,

potwierdzają to wszelkie analizy i zdjęcia

rentgenowskie

- Doktorze a nie dałoby się, żebym była

zupełnie spokojna, zrobić sekcji?

***

Pilot: Dzień dobry Bratysławo.

Wieza: Dzień dobry. Dla informacji -

mówi Wiedeń.

Pilot: Wiedeń?

Wieza: Tak.

Pilot: Ale dlaczego, my chcieliśmy do

Bratysławy.

Wieza: OK w takim razie przerwijcie

lądowanie i skręćcie w lewo...

***

DC-1 miał bardzo daleka drogę

hamowania po wylądowaniu z powodu

nieco za dużej prędkości przy podejściu.

Wieża San Jose: "American 751 skręć w

prawo na końcu pasa, jeśli się uda. Jeśli

nie, znajdź wyjazd "Guadalupe" na

autostradę nr 101 i skręć na światłach w

prawo, żeby zawrócić na lotnisko.

***

Dusza trafia przed oblicze św. Piotra.

- Zawód?

- Lekarz.

- To wchodź wejściem dla dostawców.

***

Okulista po zbadaniu kolejnego pacjenta:

- Panie, jak pan tu w ogóle trafił?!

***

Amerykanie nie obawiają się wojny z

Chinami. Ich pociski przeciwpancerne

przebijają dowolny chiński czołg.

Chińczycy nie obawiają się wojny z USA.

Ich czołgi są dwukrotnie tańsze od

amerykańskich pocisków

przeciwpancernych.

***

Małpy również zaprzeczają, jakoby

minister edukacji pochodziła od nich...

***

Giertychów ominęła ewolucja, to teraz się

mszczą…

***

Treść jednej z ulotek rozrzucanych nad

Bagdadem:

"McDonald's wkrótce w Bagdadzie. Zbierz

cztery takie same ulotki. Po zakończeniu

naszych bombardowań dostaniesz

bezpłatnie Coca-Colę".

***

Wykoleił się pociąg wiozący polskich

posłów. Na miejsce pędzą ekipy

ratownicze, karetki i śmigłowce. Gdy

przybyli okazało się, że nie ma

żadnych ciał. Szef ratowników pyta

okolicznych mieszkańców:

- Gdzie się podziali wszyscy z tego

pociągu?

- Pochowalim.

- Wszyscy zginęli, co do jednego?

- No niektórzy mówili, że jeszcze żyją, ale

kto by tam, panie, politykom wierzył...

***

Mistrz w pchnięciu kulą do trenera:

- Dziś muszę pokazać klasę... na trybunie

siedzi moja teściowa!

- E! nie dorzucisz...

***

- Pani Kowalska, żeby rozwód był z winy

męża musimy na niego coś mieć. Czy maż

pije?

- Nie, skąd, jakby tylko spróbował to ja

bym mu....!

- Czy nie daje pieniędzy?

- Nie, absolutnie, oddaje wszystko co do

grosza...już by mi tylko schował złotówkę

to ja bym mu...

- A może bije Panią?

- Niechby tylko by rękę podniósł, to ja

bym go przez okno pogoniła...

- A co z wiernością?

- O! Tu go mamy! Drugie dziecko nie jest

jego!

***

Żona proponuje mężowi:

- Kochanie, sprawmy sobie wspaniały

weekend!

- Cudowny pomysł moja droga, do

zobaczenia w poniedziałek.

Uśmiechnij się...

Page 8: Jubileusze polskiego kwietnia · Katyń to jedynie symbol bestialstwa sowieckiego, bowiem do dzisiaj nie zidentyfikowano wszystkich miejsc masowych morderstw. Pomimo upływu czasu,

S t r o n a 8

Wszelkie listy prosimy kierować na adres

redakcji: [email protected] Printed and Copyrighted by Polonia Semper Fidelis

roku 2010, było to w kwietniu. Zamach z

10 kwietnia jest zatem przedłużeniem

zbrodni katyńskiej i—podobnie jak ona—

od samego początku napotkał na wielkie

trudności z ustaleniem prawdy. Podobnie

jak zbrodnia z 1940 roku, do tej pory jest

przykrywany zwałami kłamstw przez

służalcze wobec Moskwy, media tzw.

głównego nurtu. Potomkowie

komunistycznych zbrodniarzy zarówno w

Moskwie jak i ich warszawscy agenci drżą

na samą myśl o ujawnieniu okoliczności

zamachu. Bo okoliczności zamachu od

razu wskazują na zbrodniarzy, a ci są u

władzy, której stracić nie chcą.

W dodatku, tak jak przez długie dziesiątki

lat, państwa szeroko rozumianego

Zachodu, zwane „sojusznikami”, starają

się—w myśl egoistycznie pojętego

własnego interesu, jeśli już nie utrudniać,

to przynajmniej obezwładniać polskie

prawo do prawdy. Przecież to nie

przypadek, że aż do lat 90-tych akta

sprawy zbrodni katyńskiej były w

brytyjskich czy amerykańskich archiwach

objęte klauzulą tajności. Ukrywanie

zbrodni czyni zawsze z ukrywającego jej

współwinnego w świetle każdego

cywilizowanego prawa.

W sprawie zamachu smoleńskiego tzw.

„sojusznicy” postępują bardzo podobnie.

Istnieją przecież materiały satelitarne

wywiadu amerykańskiego czy wręcz

raporty niemieckiego wywiadu BND,

które niedawno ujawnił na stronach swojej

książki znany dziennikarz śledczy, Jurgen

Roth. Tak jak w przypadku Katynia,

prawda jednak zwycięży, zaś

technologiczny skok przepływu informacji

stwarza szansę, że nastąpi to o wiele

szybciej, niż w stosunku do tragedii z

1940 roku. W obu przypadkach kluczową

Z okazji Świąt Wielkiej Nocy pragnę życzyć tego, by każdy z nas z każdym dniem

coraz bardziej stawał się prawdziwym i autentycznym świadkiem Jezusa

Zmartwychwstałego i byśmy nie tracili wiary i nadziei, nawet wtedy, kiedy cierpienie

staje się naszym udziałem.

Dziękuję także tym wszystkim, którzy podtrzymywali mnie i nadal wspierają swoją

modlitwą, obecnością i ofiarą w moim doświadczeniu cierpienia i choroby. Jest to dla

mnie nieocenione wsparcie, za które składam serdeczne podziękowanie.

Zdrowie ciągle nie jest takie jak być powinno, ale nie tracę nadziei i ufności, że to ma

sens i że Dobry Bóg prowadzi. Nadal jest dużo niespodzianek, które przychodzą -

myśląc po ludzku - w najmniej odpowiednim momencie, ale wierzę w to, że Bóg wie

co dopuszcza i że to - właśnie w tym momencie - jest dla mnie najlepsze.

Nie było by takiego przekonania bez Waszej modlitwy, która dodaje siły by nieść ten

krzyż. Stąd ośmielam się nadal prosić o modlitwę, szczególnie w dniu 15 kwietnia,

ponieważ tego dnia o godzinie 14.00 mam mieć operację, w tym około 3,5-4 godzin

narkozy. Znowu dużo bólu i cierpienia oraz niewiadomej co do reakcji organizmu na

narkozę...

Jeszcze raz z góry serdecznie dziękuję za każdy wyraz pamięci i wsparcia.

o. Alexey Mitsinskiy MIC

Ekonom Rezydencji Tajynsza

Kazachstan

rolę odgrywa agentura wpływu (a

prawdopodobnie również—w przypadku

Smoleńska roku 2010—sprawcza) w

samej Polsce. Do 1989 roku misję tę

pełnili komuniści, obecnie—rządzący

Polską, wspierani przez polskojęzyczne,

Ofiary zamachu smoleńskiego 2010 roku

Jubileusze polskiego

kwietnia

(dokończenie)

antypolskie media tzw. głównego nurtu.

Stąd zaprzeczające zdrowej logice pseudo-

wyjaśnienia, powielające bzdury raportu

gen. Anodiny i jej komisji zwanej MAK.

Wystarczy przypomnieć, że identycznemu

celowi służyła tzw. komisja Burdenki w

styczniu 1944 roku, która obciążyła

Niemców odpowiedzialnością za masakrę

w Katyniu. Analogia działania obu

„komisji” jest zadziwiająca.

Polskie jubileusze kwietniowe oparte są

na dwóch wielkich tragediach. Są i będą

one obchodzone obok siebie w latach

jubileuszowych, co ma szczególną

wymowę. Prawdy jednak nie da się

„zamieść pod dywan” i w tym upatruję

nadziei na jej wyświetlenie.

Stanisław Matejczuk