John Cornwell - Naukowcy Hitlera. Nauka, wojna i pakt z diabłem

352

Transcript of John Cornwell - Naukowcy Hitlera. Nauka, wojna i pakt z diabłem

Page 1: John Cornwell - Naukowcy Hitlera. Nauka, wojna i pakt z diabłem
Page 2: John Cornwell - Naukowcy Hitlera. Nauka, wojna i pakt z diabłem

John Cornwell

Naukowcy Hitlera

Nauka, wojna i pakt z diabłem

Page 3: John Cornwell - Naukowcy Hitlera. Nauka, wojna i pakt z diabłem

Przekład:

Stefan Baranowski, Agnieszka Kochan i Robert Palusiński

Kraków 2012

Tytuł oryginału: Hitler’s Scientists Science, War and the Devil ‘s Pact

Copyright © John Cornwell, 2003

Spis treści

Wstęp.........................................................................9

Część pierwsza

Naukowe dziedzictwo Hitlera...................................27

1.Hitler naukowiec....................................................29

2.Niemcy - mekka naukowców.................................45

3.Fritz Haber..............................................................53

4.Naukowcy i gazy bojowe........................................67

5.„Nauka” o higienie rasowej....................................77

6.Eugenika i psychiatria..............................................91

Część druga

Nowa fizyka 1918-1933...............................................97

7.Fizyka po Pierwszej Wojnie Światowej....................99

8.Niemiecka nauka trwa dalej......................................117

Część trzecia

Nazistowski entuzjazm, uległość i prześladowania 1933-1939....131

9.Zwolnienia.................................................................133

10.Inżynierowie i rakiety.............................................148

11.Medycyna za czasów Hitlera..................................158

12.Kampania antyrakowa............................................173

13.Geopolitik i Lebensraum........................................180

14.Nazistowska fizyka................................................184

15.Pseudonauka Himmlera..........................................196

16.Deutsche Mathematik.............................................202

Część czwarta

Nauka czasów zniszczenia i obrony 1933-1944...........207

17.Mania rozszczepiania...............................................209

18.Druga Wojna Światowa...........................................230

19.Wojenne machiny....................................................243

Page 4: John Cornwell - Naukowcy Hitlera. Nauka, wojna i pakt z diabłem

20.Radar...............................................................262

21.Szyfry..............................................................280

Część piąta

Nazistowska bomba atomowa 1941-1945............295

22.Kopenhaga........................................................297

23.Speer i Heisenberg............................................307

24.Haigerloch i Los Alamos..................................322

Część szósta

Nauka w piekle 1942-1945.....................................331

25.Praca niewolnicza w obozie Dora......................333

26.Pseudonaukowe podstawy eksterminacji

i eksperymenty

na

na ludziach.........................340

27.Chemicy w służbie zła........................................359

28.Wunderwaffe - cudowna broń............................369

Część siódma

W cieniu Hitlera.......................................................381

29.Farm Hall............................................................383

30.Bohaterowie, łajdacy i kolaboranci....................397

31.Naukowa grabież................................................411

Część ósma

Nauka od zimnej wojny do wojny z terroryzmem....419

32.Strategia nuklearna..............................................421

33.Typowo nazistowskie?........................................438

34.Nauka znów na wojnie........................................452

Przypisy....................................................................461

Nauka bez świadomości niszczy duszę

Rabelais

Page 5: John Cornwell - Naukowcy Hitlera. Nauka, wojna i pakt z diabłem

Wstęp

Zrozumieć Niemców

Z okresu mojego wczesnego dzieciństwa pamiętam, jak ojciec trzymał mnie w górze i

pokazywał ryczącego czarnego anioła, który miotał płomienie na tle księżycowej poświaty

londyńskiego nieba. To była VI - dalekosiężna, odrzutowa, bezpilotowa latająca bomba, którą

dzisiaj nazwalibyśmy bezzałogowym pociskiem samosterującym. Na początku lata 1944 roku

rakiety VI - nazywane przez londyńczyków latającymi bombami - zaczęły pojawiać się nad

stolicą nurkując i burząc budynki oraz roztrzaskując szyby w oknach w promieniu setek

metrów. VI charakteryzowały się obrzydliwym dźwiękiem podobnym do hałasu wydawanego

przez nierówno pracujący silnik motoroweru z urwanym tłumikiem. Kiedy silnik przestawał

pracować, ludzie zastygali w bezruchu i czekali na wybuch, który następował po około

dwunastu sekundach. Później pojawiły się jeszcze groźniejsze rakiety balistyczne V2.

Przemierzały stratosferę w ciszy, przenosząc większą głowicę bojową Już po wybuchu na

powierzchni ziemi słychać było grzmot wywołany przekroczeniem szybkości dźwięku przez

rakietę. Kiedy razem z mamą wracałem autobusem ze szkoły, oglądałem zniszczenia

spowodowane eksplozją rakiety V2, która spadła na granicy Wanstead i Woodford na

wschodnich przedmieściach Londynu. Rakieta zniszczyła kilka akrów lasu i wyryła ogromny

krater. Akurat w tym czasie spacerowała tam kobieta ze swoim dzieckiem i widziałem

dziecięcy wózeczek zwisający z gałęzi drzewa. W wyniku eksplozji zginęła matka z

dzieckiem oraz kilku pechowych przechodniów.

Dla dziecka urodzonego w maju 1940 roku, poczętego w miesiącu, w którym Wielka

Brytania wypowiedziała Niemcom wojnę, wojna wydawała się czymś, co trwało od zawsze i

to bez perspektywy końca. Dla dziecka wojna była permanentnym, wywołującym zdumienie

kryzysem, ale również przygodą: wyścigi do najbliższego schronu z blachy falistej, do

których sygnałem był początek melancholijnego zawodzenia syren alarmowych; znajdowanie

na ulicach srebrnych odłamków szrapneli po nocnych nalotach; wpatrywanie się w błyszczącą

zaporę balonów, które przesłaniały słońce jak stado wędrujących wielorybów. Dla naszych

rodziców i starszego rodzeństwa wojna była szokiem Blitzkriegu (z liczbą 43 tys. zabitych

brytyjskich cywili), wiadomościami o stratach żołnierzy na lądzie morzu i w powietrzu i

nocami spędzanymi pod ziemią. Dorastaliśmy, kojarząc te nieszczęścia z Niemcami, i

oczywiście wojna z Hitlerem była naszą wojną.

Latem 1945 roku mama zaprowadziła mnie w pobliże obozu przejściowego na

Wanstead Flats - niedaleko naszego miejsca zamieszkania, gdzie za kolczastymi drutami

przebywali internowani jeńcy niemieccy. Wylegiwali się, opalali i odpoczywali. Niektórzy

Page 6: John Cornwell - Naukowcy Hitlera. Nauka, wojna i pakt z diabłem

nosili zabawne chusty na szyjach, ciemne okulary i ciemnoszare furażerki. Jeden z nich

mrugnął do mnie i zrobił śmieszną minę. Kiedy już zobaczyło się hitlerowskich żołnierzy na

żywo, trudno było ich demonizować w taki sam sposób, jak robiliśmy to wcześniej. A jednak

nawet po zakończeniu wojny, kiedy już opuszczono flagi zwycięstwa, wciąż panowało

wrażenie, że Niemcy wyssali zło z mlekiem matki. Wrażenie to było wzmacniane i

pogłębiane przy okazji rozmów prowadzonych ze starszym pokoleniem, które walczyło w

czasie Wielkiej Wojny. U mojego dziadka stały na kominku mosiężne łuski, a on codziennie

je polerował. Opowiadał, jak przed wojną Niemcy budowali okręty wojenne, aby pobić

Królewską Flotę, i o tym, że w tamtych czasach angielskie porty były zapchane tanimi,

niemieckimi wyrobami, które zalewały Anglię. Mówił, że istnieje związek pomiędzy

niemieckimi okrętami, masą importowanych towarów takich jak zabawki, narzędzia, pióra,

przedmioty kuchenne, lampy, noże, maszyny do szycia i pisania - i stertami martwych ciał

piętrzącymi się wokół okopów. Jego zdaniem „Niemcy byli o połowę za mądrzy i tak samo

zbyt nikczemni”. To zdanie poprzedzało inny aforyzm, który w młodości często dane było mi

słyszeć: „Dobry Niemiec to martwy Niemiec”.Niemiecka nauka

Czy badając historię odkryć naukowych w Niemczech w pierwszej połowie XX w.,

możemy wyciągać uprawnione wnioski dotyczące związku pomiędzy nauką a

społeczeństwem? Czy zajmowanie się badaniami naukowymi wpływa na większy poziom

racjonalności, sceptycyzmu, internacjonalizmu, obiektywizmu? Czy oczekujemy tego, że w

systemach demokratycznych nauka będzie się lepiej rozwijać, a odkrycia naukowców będą

wykorzystywane w sposób bardziej odpowiedzialny i bardziej etyczny niż pod rządami

dyktatury?

Badanie historii społeczności niemieckich naukowców czasów międzywojnia stanowi

ważny wkład w zrozumienie natury nauki i postaw naukowców w XX wieku. Dokładna

relacja opisująca powstawanie idei oraz odkryć, badanie postaw niemieckich naukowców w

stosunku do ich dyscyplin, rządów, reżimów i bliźnich nie mogą zostać oddzielone od próby

zrozumienia wpływu, jaki nauka i technologa wywarły na ludzi po zakończeniu II Wojny

Światowej.

Ta kronika opisująca niemiecką „naukę” - słowo, którego często używam, obejmuje

nauki przyrodnicze, medycynę, technologię i szereg innych kategorii - odnosi się do

współczesnej wojny z terrorem, rozszerzenia Unii Europejskiej i wzrastającej roli Niemiec.

Obecnie Niemcy, które przeżyły blisko pięćdziesięcioletni podział, odgrywają coraz większą

rolę, zajmując obszar w centrum Europy rozciągającej się od Atlantyku do granic Rosji i od

Morza Północnego po Morze Egejskie.

Page 7: John Cornwell - Naukowcy Hitlera. Nauka, wojna i pakt z diabłem

Zrozumienie niemieckiej nauki najeżone jest pułapkami, ponieważ zwycięzcy

ostatniej wojny woleli się widzieć jako strona moralnie wyższa w stosunku do Niemiec.

Wpływ Niemiec na Europę, Amerykę Północną przed dojściem Hitlera, Goebbelsa i

Himmlera do władzy był bardzo duży, złożony i wieloznaczny. Niemieckie słowo

oznaczające naukę, Wissenschaft, zawierało w sobie całą gamę intelektualnych dziedzin, w

których osoby niemieckojęzyczne (nie zapominajmy o Austrii) brylowały i często wiodły

prym, począwszy od historii przez literaturę, pisma krytyczne, filozofię, teologię i

psychologię, wpływając w istotny sposób na myśl Zachodu. Wpływ wybitnych postaci:

Bacha, Goethego, Beethovena i Kanta oraz Hegla, Fichtego, Schellinga, Fregego miał godną

kontynuację w osobach Marksa i Nietzschego, myślicieli zawłaszczonych przez twórców

sowieckiego komunizmu i faszyzmu. Początek dwudziestego wieku był świadkiem wpływu

idei formułowanych przez Maxa Webera w dziedzinie nauk społecznych, Ludwika

Wittgensteina w filozofii, burzących spokój odkryć Freuda, Junga i Adlera oraz

przełomowych, acz złowrogich rozmyślań Martina Heideggera, który antycypował

egzystencjalizm i dekonstrukcjonizm - nurty francuskiej powojennej myśli krytycznej

reprezentowanej przez Sartre’a, Ricoeura, Derridę.

Tymczasem, niejako w cieniu filozofii i polityki, jeszcze przed rokiem 1933 pojawiały

się liczne osiągnięcia nauk przyrodniczych, stanowiąc impuls dla nowych technologii

posiadających potencjał przekształcania świata: Konrad Roentgen odkrył promienie X; Fritz

Haber opracował technologię pozyskiwania azotu z powietrza; Dawid Hilbert wkroczył w

takie obszary, że matematycy mają się czym zajmować przez kolejne stulecie; Max Planck

stworzył podwaliny teorii kwantowej; Albert Einstein zmienił ludzki pogląd na świat,

ogłaszając swoją teorię względności, a Werner Heisenberg wtórował mu, zajmując się

mechaniką kwantową. Po pięćdziesięciu latach rozwoju przemysłu chemicznego, w

pierwszych dwóch dekadach XX wieku, obywatele Niemiec zdobyli ponad połowę Nagród

Nobla w każdej z dziedzin nauk przyrodniczych i w medycynie. Jednocześnie biolodzy i

antropolodzy głosili, że zjawiska społeczne oraz historia mogą być wyjaśnione

historycznobiologiczną teorią ras, co okazało się równie złudne, co złowróżbne. Odkrycia

Darwina i Mendla zostały zawłaszczone przez Ernsta Haeckela i H. F. K. Guenthera, którzy

spłodzili idee uzasadniające antysemityzm Hitlera oraz stosowanie tak zwanej higieny

rasowej.

Odkrycie tego, co zawdzięczamy Niemcom i co z nimi dzielimy, stanowi fundament

pozwalający zrozumieć niektóre z wiodących idei, z których korzystaliśmy, by zrozumieć

Page 8: John Cornwell - Naukowcy Hitlera. Nauka, wojna i pakt z diabłem

samych siebie oraz świat XX wieku. Zasadniczy wkład Niemiec w dziedzinie nauk

przyrodniczych miał decydujące znaczenie w tym procesie.

Jednak moje pokolenie dorastające w powojennej Wielkiej Brytanii rutynowo

określało niemiecką naukę mianem nauki nazistowskiej i jeśli dodawano jakieś określenia, to

w najlepszym wypadku związane były one z brutalną skutecznością i wojskowością:

Blitzkrieg połączeniu z bombowcami nurkującymi Stukasami, czołgi ze zmotoryzowaną

piechotą rakiety VI i V2 oraz UBooty. Jeśli chodzi o najgorsze z określeń, były one związane

z monstrualnym sadyzmem - eksperymentami przeprowadzonymi na ludziach w obozach

śmierci. Jeszcze we wczesnych latach sześćdziesiątych niemiecki naukowiec był pokazywany

na ekranach kin jako doktor Strangelove w filmie S. Kubricka z udziałem Petera Sellersa.

W przeciwieństwie do tego obrazu naukowcy brytyjscy, którzy prowadzili wojnę z

Hitlerem na polu nauki do czasu przystąpienia Ameryki do wojny w 1942 r., byli pokazywani

w licznych filmach, dokumentach i popularnych opracowaniach na temat wojny jako

dowcipni jajogłowi posiadający przyrodzoną wyższość nad wrogiem, a przy tym wykazujący

się skromnością - byli to ekscentryczni cywile w wyświechtanych tweedowych marynarkach

wyczarowujący takie cuda jak radar w ogrodowych szopach z wykorzystaniem wrodzonej

inteligencji. Naszym najbardziej ofensywnym wynalazkiem były skaczące bomby, które

opracował Barnes Wallis w celu zniszczenia zapór hydroelektrowni w zagłębiu Ruhry.

Opracowywane „obszary bombardowań” zostały przedstawione jako strategiczna

konieczność. Udział Brytyjczyków w produkcji bomby atomowej raczej nie był okazją do

świętowania, oprócz przypadków, gdy trzeba było wykazać niższość niemieckiej nauki.

Oczywiście zakładaliśmy, że naziści zrzuciliby na nas bombę atomową gdyby udało im się ją

wyprodukować.

W latach pięćdziesiątych pojawiało się coraz więcej pytań związanych z polityczną i

moralną odpowiedzialnością nauki w związku ze zdetonowaniem bomb atomowych w

Japonii. Debata w tej sprawie wciąż trwa.

Z czasem moje pokolenie studentów lat pięćdziesiątych i wczesnych sześćdziesiątych

zaczęło się zastanawiać i debatować na temat szczegółów brytyjskich nocnych nalotów na

ludność cywilną w Dreźnie, Hamburgu, Lubece i innych niemieckich miastach i

miasteczkach. W tych nalotach wykorzystano technologię precyzyjnie dobranej mieszanki

bomb burzących i zapalających, aby wywołać potężne pożary, które spopieliły setki tysięcy

niewinnych mężczyzn, kobiet i dzieci w zamiarze złamania niemieckiego morale i z intencją

trafienia w obiekty przemysłowe. Eksperci od bombardowań Królewskich Sił Powietrznych

zadawali precyzyjne pytania takim specjalistom od hisłączeniu z bombowcami nurkującymi

Page 9: John Cornwell - Naukowcy Hitlera. Nauka, wojna i pakt z diabłem

Stukasami, czołgi ze zmotoryzowaną piechotą, rakiety VI i V2 oraz UBooty. Jeśli chodzi o

najgorsze z określeń, były one związane z monstrualnym sadyzmem - eksperymentami

przeprowadzonymi na ludziach w obozach śmierci. Jeszcze we wczesnych latach

sześćdziesiątych niemiecki naukowiec był pokazywany na ekranach kin jako doktor

Strangelove w filmie S. Kubricka z udziałem Petera Sellersa.

W przeciwieństwie do tego obrazu naukowcy brytyjscy, którzy prowadzili wojnę z

Hitlerem na polu nauki do czasu przystąpienia Ameryki do wojny w 1942 r., byli pokazywani

w licznych filmach, dokumentach i popularnych opracowaniach na temat wojny jako

dowcipni jajogłowi posiadający przyrodzoną wyższość nad wrogiem, a przy tym wykazujący

się skromnością - byli to ekscentryczni cywile w wyświechtanych tweedowych marynarkach

wyczarowujący takie cuda jak radar w ogrodowych szopach z wykorzystaniem wrodzonej

inteligencji. Naszym najbardziej ofensywnym wynalazkiem były skaczące bomby, które

opracował Barnes Wallis w celu zniszczenia zapór hydroelektrowni w zagłębiu Ruhry.

Opracowywane „obszary bombardowań” zostały przedstawione jako strategiczna

konieczność. Udział Brytyjczyków w produkcji bomby atomowej raczej nie był okazją do

świętowania, oprócz przypadków, gdy trzeba było wykazać niższość niemieckiej nauki.

Oczywiście zakładaliśmy, że naziści zrzuciliby na nas bombę atomową gdyby udało im się ją

wyprodukować.

W latach pięćdziesiątych pojawiało się coraz więcej pytań związanych z polityczną i

moralną odpowiedzialnością nauki w związku ze zdetonowaniem bomb atomowych w

Japonii. Debata w tej sprawie wciąż trwa.

Z czasem moje pokolenie studentów lat pięćdziesiątych i wczesnych sześćdziesiątych

zaczęło się zastanawiać i debatować na temat szczegółów brytyjskich nocnych nalotów na

ludność cywilną w Dreźnie, Hamburgu, Lubece i innych niemieckich miastach i

miasteczkach. W tych nalotach wykorzystano technologię precyzyjnie dobranej mieszanki

bomb burzących i zapalających, aby wywołać potężne pożary, które spopieliły setki tysięcy

niewinnych mężczyzn, kobiet i dzieci w zamiarze złamania niemieckiego morale i z intencją

trafienia w obiekty przemysłowe. Eksperci od bombardowań Królewskich Sił Powietrznych

zadawali precyzyjne pytania takim specjalistom od historycznych budowli jak Nikolaus

Pevsner bynajmniej nie po to, by dowiedzieć się, jak można chronić tego typu budowle, ale z

intencją uzyskania informacji o ich łatwopalności. Bombardowania Hamburga, znane jako

operacja Gomorra, zaczęły się 24 lipca 1943 roku i po czterech nocach zamieniły się w piekło

- w jaśniejącą na nocnym niebie kulę ognia osiągającą wysokość dwóch kilometrów,

zasysającą tlen i wzniecającą huraganowe wiatry zdolne wyrywać drzewa z korzeniami.

Page 10: John Cornwell - Naukowcy Hitlera. Nauka, wojna i pakt z diabłem

Cukier gotował się w piwnicach, szkło ulegało stopieniu, a ludzie byli wsysani w asfalt na

ulicach. Szacuje się, że tej jednej nocy zginęło 45 tys. Niemców - liczba porównywalna do

liczby osób zabitych w Wielkiej Brytanii podczas trwania całej wojny. Bombardowania miast

i miasteczek na terenie III Rzeszy były przyczyną śmierci 450 tys. osób cywilnych oraz ran i

obrażeń kolejnych 600 tys. Potrzeba było całego pokolenia, by Niemcy mogli głośno i

wyraźnie mówić o potwornościach, jakich doświadczyła cała ich populacja1.

Moje pokolenie było świadkiem kubańskiego kryzysu atomowego w 1962 roku.

Byliśmy także świadkami nuklearnego wyścigu zbrojeń, a także doktryny taktycznych głowic

jądrowych jako odpowiedzi w wypadku inwazji konwencjonalnych sił sowieckich na Europę

Zachodnią. Uczyliśmy się o globalnych skutkach skażenia radioaktywnego będących

wynikiem testowania broni atomowej zarówno na Wschodzie, jak i na Zachodzie. W latach

siedemdziesiątych dowiedzieliśmy się o całościowych i długofalowych skutkach stosowania

defoliantów oraz napalmu w Wietnamie. Szacuje się, że na przestrzeni dziesięciolecia Stany

Zjednoczone dokonały zniszczeń, które spowodowały zmniejszenie o 30% zbiorów żywności

w Wietnamie2.

W międzyczasie historycy nabrali dystansu i w bardziej niezależny sposób spojrzeli na

rywalizujące imperia, które sprowokowały wybuch pierwszej wojny światowej, by zakończyć

ją Traktatem Wersalskim. Sam traktat przyczynił się do upadku Republiki Weimarskiej oraz

do wzrostu znaczenia narodowego socjalizmu. Kiedy w latach osiemdziesiątych XX w.

wyekspediowano do Europy pociski cruise, a Ronald Reagan planował Gwiezdne Wojny, nie

było problemu z dostrzeżeniem zasadniczego kontrastu pomiędzy niemiecką czy sowiecką

nauką związaną z wojskowością a badaniami prowadzonymi w tej samej dziedzinie w krajach

demokratycznych. Mając na uwadze czyny nazizmu oraz jego historyczny kontekst - wszak

nie sposób o nim zapomnieć - pojawiła się możliwość przemyślenia na nowo politycznych

aspektów historii naukowców pracujących za czasów Hitlera, nie ograniczając się do

pełnionej przez nich roli na usługach niemieckiego nazizmu, ale po prostu jako naukowców.

Nauka w czasach Hitlera

Żadnego opisu osiągnięć niemieckich naukowców z czasów nazizmu nie będzie

można zrozumieć, jeśli pominiemy pierwszą opisową część tej książki traktującą o rozwoju i

sukcesach nauk przyrodniczych, medycyny, matematyki i niemieckiej technologii drugiej

połowy XIX oraz pierwszych dekad XX w. Pod koniec pierwszego dziesięciolecia XX w.

naukowcy z całego świata przybywali na niemieckie uniwersytety, uczyli się niemieckiego,

by czytać opiniotwórcze czasopisma naukowe oraz brać udział w konferencjach i

seminariach. Niemcy znajdowały się w znakomitej sytuacji, aby objąć wiodącą rolę w

Page 11: John Cornwell - Naukowcy Hitlera. Nauka, wojna i pakt z diabłem

rozwoju nowej fizyki, która miała przekształcić technologię nadchodzącego stulecia. Pojawiły

się takie wybitne postaci jak: Max Planck, Albert Einstein, Max Born, Werner Heisenberg i

Erwin Schrodinger wraz z naukowcami pochodzącymi z Danii, Holandii, Francji i Wielkiej

Brytanii. W efekcie ich badań nowa fizyka doprowadziła do powstania mechaniki kwantowej,

fizyki jądrowej, teorii budowy atomu i bomby wodorowej.

Jednak na początku Pierwszej Wojny Światowej reputacja niemieckich naukowców

została mocno nadszarpnięta w oczach ich zachodnich nieprzyjaciół. Niemcy jako pierwsi

storpedowali cywilny, pasażerski liniowiec (nawet wielki niemiecki pisarz Tomasz Mann

cieszył się zdumiewającym pokazem technologii wykorzystanej przeciwko Lusitanii). Na rok

przed wojną ogromna większość niemieckich naukowców wraz z akademikami oraz

intelektualistami zadeklarowała swoją wierność państwu i armii. Co więcej, w kwietniu 1915

r. jeden z najwyżej cenionych naukowców Fritz Haber zachęcał wojskowych do zastosowania

trującego gazu przeciw aliantom, a także dostarczył środków pozwalających zrealizować ten

plan. Naukowcy niemieccy bez trudu przekształcili cywilne instytuty badawcze, takie jak

Instytut Cesarza Wilhelma, w ośrodki badań nad gazem bojowym. Czy świadczy to o tym, że

niemieccy naukowcy zachowywali się jak typowi Niemcy? Czy raczej naukowcy w

Niemczech zachowywali się po prostu jak typowi naukowcy?

W czasach powojennych, pomimo braku funduszy, bojkotu ze strony zwycięzców,

trudności politycznych i ekonomicznych, nauka w Niemczech nadal dobrze prosperowała.

Republika Weimarska była świadkiem niezwykłego rozwoju nowej fizyki oraz współpracy

naukowców z różnych krajów. W środowisku naukowym pojawiały się także i ciemne strony:

wzrastający antagonizm w stosunku do prac naukowców pochodzenia żydowskiego, a także

powstanie i rozwój „higieny rasowej” będącej pochodną wypaczonych wersji teorii

medycznych, antropologicznych i teorii ewolucji. Jednak dyskryminacja Żydów w

środowisku naukowym miała miejsce też we Francji, Wielkiej Brytanii i w Stanach

Zjednoczonych.

Kiedy w 1933 r. do władzy doszedł Hitler, nauka, medycyna i technologia zostały siłą

wciągnięte w struktury nowego reżimu. Trzecia Rzesza nawoływała do działania w duchu

Gleichschaltung (równania kroku): wszystkie zasoby nowego reżimu miały pracować w

skoordynowany sposób. Edukacja, psychologia oraz środki masowego przekazu zostały

wciągnięte w służbę ideologii nazistowskiej, aby skanalizować i ukształtować opinię

publiczną w duchu, ewolucji” narodowosocjalistycznej. Naukowcy, z naprawdę nielicznymi

wyjątkami, szybko i bez sprzeciwu poddawali się presji. Jak ujął to historyk Joseph Haberer,

liderzy świata nauki zaangażowali się w „doraźne korzyści płynące z uległości” połączone ze

Page 12: John Cornwell - Naukowcy Hitlera. Nauka, wojna i pakt z diabłem

współudziałem w „wiktymizacji członków społeczności”3. W niektórych wypadkach jedna

część społeczności naukowej gnębiła i przymuszała inną: z punktu widzenia niektórych

wpływowych nazistowskich naukowców fizyka doświadczalna była bardziej autentyczna od

fizyki teoretycznej, którą określano mianem „żydowskiej”.

W książce „Eichmann w Jerozolimie” (1961) Hannah Arendt sformułowała tezę o

„banalności zła”, jej zdaniem zło w Trzeciej Rzeszy zrodziło się w klasie banalnych,

amoralnych biurokratów. Perspektywa Arendt została pogłębiona, a także podważona przez

nowsze interpretacje, które rzucają światło na zachowania naukowców, lekarzy oraz

inżynierów Trzeciej Rzeszy. Jedna z prezentowanych perspektyw głosi, że pomimo retoryki

mówiącej o konformizmie w Gleichschaltung wewnętrzna struktura programów

nazistowskich zachęcała do różnych form „autokoordynacji”. Okoliczności były wzmacniane

strachem, który nieustannie unosił się na obrzeżach świadomości każdej osoby, „wzmacniając

lęk przed utratą przynależności do przymusowego ruchu współobywateli”4. Jednocześnie

pojawiła się teza o wręcz przeciwnej wymowie. Jej autorem jest Michael Wildt, który pisze o

„wyalienowanym pokoleniu”, wskazując na fakt, że po dojściu Hitlera do władzy wiele osób

znakomicie funkcjonowało i zrobiło kariery, z chwilą zaś wybuchu wojny ich działalność nie

podlegała żadnym ograniczeniom5. Ten rodzaj diagnozy może lepiej od koncepcji Arendt

wyjaśniają poczynania Wernera von Brauna, który bez najmniejszych skrupułów korzystał z

niewolniczej siły roboczej.

Propaganda nazistowska stwarzała wrażenie technokratycznej nowoczesności

powiązanej z naturalizmem przejawiającym się w ćwiczeniach fizycznych, zdrowym sposobie

życia i przebywaniem na świeżym powietrzu. Stworzenie samochodu dla ludu - volkswagena

oraz wielkiej sieci autostrad (zwanych drogami Adolfa Hitlera) symbolicznie wskazywało na

nowoczesny styl życia, a propaganda tamtych czasów nazywała to małżeństwem dostępnego

dla wszystkich zmotoryzowanego transportu oraz wolności, jakie dająkrajobrazy Vaterlandu.

Odpowiedzialny za ten projekt Fritz Todt uważał, że autostrady przecinające krajobraz są

istotą nowej Deutsche Technik, która przewyższa samolubną konsumpcyjną, zorientowaną na

zysk motywację kapitalizmu. Pretensje do nowoczesności były powierzchowne, nazistowska

technologia rzadko kiedy mieszała się z ckliwością i sielanką.

Wiece, wykorzystanie reflektorów przeciwlotniczych, czyste linie nowego

berlińskiego stadionu wybudowanego z okazji Igrzysk Olimpijskich w 1936 r., neoklasyczny

nazistowski pawilon (zaprojektowany przez Alberta Speera) przyćmiewający pawilon

sowiecki na Międzynarodowej Wystawie w Paryżu w 1937 r., nacisk kładziony na ćwiczenia

fizyczne oraz programy zdrowotne, jak nazistowskie kampanie antynikotynowe czy

Page 13: John Cornwell - Naukowcy Hitlera. Nauka, wojna i pakt z diabłem

antyalkoholowe - to wszystko w oczach świata wzmacniało obraz Deutsche Technik.

Rozkwitały techniki komunikacji wraz z nowymi mediami, włącznie z pionierskim

zastosowaniem taśmy magnetycznej (w celu nagrania głosu Hitlera dla potomnych) i telewizji

(w celu rozpowszechniania informacji o berlińskich igrzyskach).

Jednak pozory modernizacji nie oznaczały rozkwitu technokratycznego państwa ani

też intelektualnych osiągnięć idealnego świata, co ujawniło się w prześladowaniach

żydowskich naukowców oraz w aktach palenia stosów książek 12 maja 1934 roku.

Fundamenty nauki zostały podkopane poprzez pozbycie się wielu wybitnych umysłów oraz

przez wewnętrzne i zewnętrzne ograniczenia ideologiczne. Nie doprowadziło to co prawda do

załamania badań i programów, ale znacznie zmniejszyło ich impet6. Jeśli chodzi o nauki

stosowane, medycynę i technologię, starania niektórych grup interesów zmierzające do

upolitycznienia nauki, tworzenie takich nurtów jak niemiecka fizyka, niemiecka biologia, a

nawet niemiecka matematyka wyznaczało erę podziału i schyłku w niektórych dziedzinach

nauk przyrodniczych, w szczególności w fizyce, ale również i w innych.

Najsilniejszą, opartą na nauce fantazją budującą nazistowski Weltanschauung było

oszukańcze zapożyczenie z obszaru anatomii wraz ze złowieszczym przeplataniem się tego,

co symboliczne, z tym, co realne. Pseudonaukowa wizja niemieckiego socjalizmu

narodowego mówiąca o rasowej higienie „ciała” przyczyniła się do szeroko zakrojonych

badań i zbierania danych, angażując rzeszę lekarzy, antropologów i eugeników. Podczas

pierwszej fali antysemickich kroków zwolniono setki naukowców: zostali oni usunięci, jakby

byli bakteriami odrzuconymi przez system immunologiczny organizmu. Całe pokolenie

badaczy musiało dokonać wyboru: albo poddać się rasistowskiemu prawodawstwu, albo

opuścić Niemcy; w większości wyrażali na to milczącą zgodę. Miało to miejsce niedługo

przed promowaniem sterylizacji i eutanazji - eliminacji „tych, którzy nie są godni życia” - w

imię ochrony czystości rasy.

W miarę jak łamano kolejne ustalenia Traktatu Wersalskiego, Niemcy zbroiły się, a

niezwykle silna tradycja wynalazczości oraz sztuki inżynierskiej dała im przewagę w

zbrojeniach. Połączenie nauki i technologii otworzyło puszkę Pandory wraz z faustowskimi

układami. W latach 30. XX w. oraz w czasie wojny inżynierowie i naukowcy niemieccy

opracowali imponującą liczbę wynalazków: zapalniki zbliżeniowe, okulary do widzenia w

podczerwieni, syntetyczną gumę, pociski rakietowe, mechaniczne kodowanie, paliwa

syntetyczne, silniki odrzutowe, radar, ogniwa wodorowe dla łodzi podwodnych. Od 1939

roku do zakończenia wojny naukowcy pracujący pod kontrolą wojska rozpoczęli badania nad

reakcją łańcuchową w nadziei uzbrojenia Hitlera w broń atomową W większości tych działań,

Page 14: John Cornwell - Naukowcy Hitlera. Nauka, wojna i pakt z diabłem

a szczególnie w wypadku badań, rozwoju i produkcji rakiet, nadmiernie kosztowne,

racjonalne metody najnowocześniejszej techniki były wykorzystywane dla irracjonalnych

celów. Ponadto od 1943 roku, gdy zawieszono niektóre uregulowania prawne, niewiele

obszarów nauki pozostało wolnych od skażenia brutalnością niewolniczą pracą torturami,

eksperymentami na ludziach bez ich zgody oraz morderstwami.

Czy nauka w czasach Trzeciej Rzeszy obciążona totalitaryzmem, tajemnicami,

niepotrzebnymi powtórzeniami, rasistowskimi wykluczeniami była skazana na porażkę? Czy

to zatrute drzewo było w stanie wydawać od czasu do czasu zdrowe owoce? W ostatnich

latach historycy zwrócili uwagę na fakt, w żaden sposób nie usprawiedliwiając bestialskich

nazistowskich eksperymentów, że niektóre obszary wiedzy rozkwitały za czasów narodowego

socjalizmu. Przykładem jest walka reżimu z rakiem będąca przykładem pionierskich badań

najwyższej jakości.

Czy istnieje jednak wyraźna linia demarkacyjna - obszar, gdzie kończy się i zaczyna

nazistowska nauka? Historycy zmieniają swoje poglądy. Istniało założenie, że z końcem II

Wojny Światowej zniknął mroczny cień padający na niemiecką naukę za czasów Trzeciej

Rzeszy, że wraz z ukaraniem winnych w procesach norymberskich i po przywróceniu

demokracji naukowcy z Niemczech Zachodnich zaczną wszystko od nowa. Jednak historycy

zajmujący się badaniem postępu naukowego zwrócili ostatnio uwagę na „podróżujących

wykładowców” - temat uważany za tabu wśród niemieckich historyków, twierdząc, że

„podróżnicy” wyrządzili więcej szkód niż legitymizowani naukowcy nazistowscy, ponieważ

nie dane im było borykać się z moralnymi wyborami i wyrzutami sumienia, co było udziałem

tych, co pozostali w Niemczech. Zgodnie z tą argumentacją większość niemieckich

naukowców niesie brzemię winy długo po zakończeniu wojny. Niektórzy z krytyków

posuwają się jeszcze dalej, mówiąc, że powojenna skaza została odziedziczona na Zachodzie i

w Związku Sowieckim z uwagi na powszechny powojenny zabór niemieckich zdobyczy

naukowych, w tym ewakuację z Peenemünde całego, korzystającego z niewolniczej pracy,

zespołu Wernera von Brauna zajmującego się pociskami rakietowymi. W podobnym duchu

dokonano rewizji historii powojennego cudu ekonomicznego Niemiec Zachodnich,

błyskawicznego odbudowania przemysłu w czasach demokracji, szczególnie takich firm jak

Mercedes Benz, które błyskawicznie przestawiły produkcję z trybów wojennych na potrzeby

cywilne. Chris Keller tak to określa w sztuce Arthura Millera My Sons”: „dostał ci się

prawdziwy łup, tylko że widać na nim krew”.

Nauka i indywidualna świadomość

Page 15: John Cornwell - Naukowcy Hitlera. Nauka, wojna i pakt z diabłem

Poza wspólnymi problemami politycznymi i moralnymi mamy do czynienia z

pouczającymi kwestiami dotyczącymi indywidualnej świadomości i zachowania.

Przypadkiem typowym jest szef niemieckiego programu badań atomowych Werner

Heisenberg. Czy.rozmyślnie hamował przebieg prac nad zbudowaniem niemieckiej bomby

atomowej? Czy też po prostu nie udało mu się z powodu niedostatecznego postępu fizyki? Po

wojnie mówił o moralnej wyższości, ponieważ nie odniósł sukcesu? Bez względu na jego

intencje, których źródłem było bohaterstwo lub hipokryzja, jest rzeczą jasną że przyczyną

niepowodzenia niemieckiego programu atomowego była przynajmniej częściowo niechęć

Heisenberga do przyjęcia odpowiedzialności za wywieranie presji na realizację wysoce

spekulatywnego przedsięwzięcia, które wymagałoby wyjątkowego zaangażowania

niemieckich zasobów. Niektórzy historycy uważają że była to decyzja o charakterze raczej

pragmatycznym niż moralnym.

Istotą historii Heisenberga jest jednak jej związek z następującym pytaniem: jak się

powinien zachować każdy naukowiec uczestniczący w programie budowy broni masowej

zagłady? Na problem ten zwrócił uwagę Robert Jungk w książce Jaśniej niż tysiąc słońc,

opublikowanej w angielskim przekładzie w 1957 roku, sugerując, że Heisenberg i jego

towarzysze mogli się zachować bardziej moralnie niż ci naukowcy (wielu z nich było

żydowskimi emigrantami), którzy pracowali nad bombami aliantów, następnie zrzuconymi na

Hiroszimę i Nagasaki. „Wydaje się rzeczą paradoksalną że niemieccy fizycy jądrowi, żyjący

w okowach dyktatury - pisze Jungk - posłuchali głosu sumienia i próbowali zapobiec budowie

bomby atomowej, podczas gdy ich koledzy po fachu w państwach demokratycznych, którzy

nie musieli się niczego obawiać, z nielicznymi wyjątkami, z całą energią poświęcili się

budowie nowej broni!”7. Pogląd ten, który wywołał konsternację i oburzenie utrzymujące się

przez następne czterdzieści lat (chociaż Jungk w końcu zmienił swoją opinię), zyskał nowy

impet w 1993 roku, dzięki książce Thomasa Powersa Wojna Heisenberga. Pod koniec 500-

stronicowej książki znajduje się następujący wniosek:

Od pierwszych do ostatnich tygodni wojny Heisenberg znajdował się w samym sercu

niemieckiego programu budowy bomby; żaden fizyk nie cieszył się większym szacunkiem

kolegów czy większym zaufaniem władz. Wszystko to razem prowadzi mnie do wniosku, że

Heisenberg świadomie uczynił wszystko, co możliwe, aby dopilnować, że w Niemczech nie

zostaną podjęte żadne próby zbudowania bomby atomowej.8

Najwyraźniej trudne do odgadnięcia prawdziwe intencje Heisenberga podsunęły

Michaelowi Fraynowi myśl, że w sztuce Copenhagen przeprowadzić paralelę między zasadą

nieoznaczoności Heisenberga a niepewnością co do jego historii i biografii. Jednakże dla

Page 16: John Cornwell - Naukowcy Hitlera. Nauka, wojna i pakt z diabłem

historyka historia Heisenberga ukazuje znaczenie dowodów w zrozumieniu postępowania

naukowców mających przed sobą wyjątkowe dylematy i dokonywanie wyboru w trakcie

wojny. Opublikowane w ostatnich latach taśmy z Farm Hall - zapisy rozmów między

zatrzymanymi niemieckimi fizykami, w tym Heisenberga, prowadzonych pod koniec wojny -

w znacznym stopniu rozwiały „niepewność”, która kiedyś przesłaniała prawdę dotyczącą

stanu umysłu Heisenberga i niemieckiego programu budowy bomby atomowej. Dowody te,

wraz z ostatnio ujawnionymi listami duńskiego fizyka Nielsa Bohra, z którym Heisenberg

spotkał się podczas wojny w Kopenhadze, stanowią końcowy rozdział niniejszej relacji.

Etyka i nauka

Jednym z najpoważniejszych zarzutów, jakie spotkały Michaela Frayna po ukazaniu

się jego sztuki, było oskarżenie, że stanowi ona przykład modnego relatywizmu moralnego.

Niektórzy krytycy uskarżali się, że przedstawiając publiczności rozmaite wersje przemyśleń i

motywacji Hisenberga, Frayn wydaje się utrzymywać, że nie można wydać ostatecznej opinii

co do zamiarów i postępowania Heisenberga. Frayn odrzuca to oskarżenie.

Na pierwszy rzut oka naukowcy nie różnią się od innych ludzi, którzy stanęli wobec

skomplikowanych dylematów moralnych. Ale jest tu pewien problem. Sami naukowcy często

mówią, że nauki podstawowe są moralnie i kulturowo neutralne. Utrzymują że na poziomie

molekuł i cząstek nie istnieje etyka, polityka czy kultura: woda wrze w tej samej temperaturze

w Pekinie co w Berlinie. Powiadają że prawdziwi naukowcy pracujący w dziedzinie nauk

podstawowych tworzą wiedzę; technika, przemysł i rządy następnie jąwykorzystują. Zgodnie

z tym poglądem badania podstawowe pod rządami Hitlera są tym samym co badania pod

rządami każdej innej władzy czy reżimu.

Na przykład w Wielkiej Brytanii były przewodniczący Komisji ds. Publicznego

Zrozumienia Nauki prof. Lewis Wolpert pisze: „Nie jest rzeczą naukowców samodzielne

podejmowanie moralnych czy etycznych decyzji: nie mają do tego prawa ani też

odpowiednich kwalifikacji w tej dziedzinie. Faktycznie pojawi się wielkie niebezpieczeństwo,

jeśli będziemy od naukowców żądać większej społecznej odpowiedzialności”9.

Jak ten pogląd sprawdza się na przykład w zastosowaniu do tych niemieckich

naukowców podczas wojny, którzy brali udział w wykorzystywaniu danych z eksperymentów

przeprowadzanych na ludziach w obozach śmierci? Jak ujął to Joseph Rotnlat: „Naukowiec

jest przede wszystkim istotą ludzką, a dopiero potem naukowcem”. Wyraźnym przykładem

wolnej od moralności wersji obiektywnej nauki wyznawanej przez Wernhera von Brauna była

uwaga, jaką wygłosił po wojnie, że nie obchodzi go, czy pracuje dla wuja Joego, czy wuja

Sama: „Wszystko, czego potrzebowałem, to wuj, który był bogaty”10.

Page 17: John Cornwell - Naukowcy Hitlera. Nauka, wojna i pakt z diabłem

W historii zachowania naukowców podczas wojny moralne osądy są nieuniknione. W

sumie w niniejszej relacji jestem skłonny zastosować podejście praktyczne, oceniając

działania naukowców na podstawie znanych albo przynajmniej prawdopodobnych

konsekwencji ich odkryć i opublikowanych prac. Jednakże skupiając się wyłącznie na

konsekwencjach można w ogóle nie dotknąć problemu złożoności wyborów, przed jakimi

nieustannie stają naukowcy. Dla naukowców uczciwość nie ogranicza się do wyborów

podejmowanych w oderwaniu od społeczeństwa i czasu, ale wpływa na przebieg całego ich

życia. Moralny tryb życia obejmuje wzorce postępowania, przekonania i zasady, które

gwarantują szacunek dla samego siebie. Innymi słowy: jakim widzi siebie naukowiec, patrząc

każdego ranka w lustro?

Ponadto jak postępują naukowcy jako członkowie grupy specjalistów? W ciągu

niniejszej relacji stale napotykamy naciski i żądania specyficzne dla dyscyplin naukowych,

tworzące kontekst, w ramach którego naukowcy walczą aby zachować uczciwość. Bycie

naukowcem oznacza niezwykłą rywalizację: finansowania, akademickiego i zawodowego

uznania, zatrudnienia, awansu, publikacji. Rywalizacja, żeby być pierwszym w dokonaniu

odkrycia i jego publikacji, jest dla naukowca rzeczą najważniejszą

Lojalność naukowców jest wielowarstwowa i często popada w konflikt: między

rodziną instytucją dyscypliną krajem. Naukowcy są niezwykle zależni w porównaniu z

artystami, pisarzami czy kompozytorami. Są zależni od przełożonych, mecenasów,

podmiotów finansujących ich prace i mocodawców wszelkiej maści.

Ponadto naukowców krępują wysokie standardy uczciwości intelektualnej, ścisłe

zasady przeprowadzania doświadczeń, opracowywania programów badań, gromadzenia

danych oraz informowania

0wynikach. Są elementami społecznej struktury, która ich zmusza do podawania,

potwierdzania, oceniania i udzielania poparcia pracy kolegów.

Za czasów Trzeciej Rzeszy presja dotycząca rywalizacji, zaufania

1zachowania wysokich standardów wzrosła i często nasiliła się do nieznośnego

stopnia, reżim był bowiem zdecydowany wykorzystać wszystkie aspekty nauki i

wykształcenia dla realizacji swoich celów. Równocześnie akademicka i zawodowa uczciwość

uległy wypaczeniu i deprawacji w wyniku potrzeby przetrwania, a w niektórych wypadkach

pragnienia osiągnięcia sukcesu w ramach zdeprawowanego reżimu, w którym liczne normy

prawne - na przykład traktowanie „życia tych, którzy nie są jego warci” - uległy zawieszeniu.

W każdej fazie tej relacji zobaczymy obecność nacisków, kuszenia i kompromisów, w

odniesieniu do małżonków, rodzin, lęku przed utratą możliwości prowadzenia pracy

Page 18: John Cornwell - Naukowcy Hitlera. Nauka, wojna i pakt z diabłem

naukowej; pragnienie uznania i zdobycia środków; rozdarcie między dyscypliną akademicką

kolegami, instytucjami, ogółem studentów i ojczyzną Ponadto wybory dokonywane przez

naukowców miały konsekwencje nie tylko w danej chwili, ale miały wpływ na ich „projekty”

jako jednostek ludzkich i na morale ich otoczenia. Są to dylematy moralne będące

nieodłączną częścią ich pracy.

A co z dylematami moralnymi pochodzącymi z zewnątrz?

> ‘

Nauka i demokracja

Istnieje dość rozpowszechniony pogląd głoszony początkowo przez zachodnich

aliantów w pierwszych etapach II Wojny Światowej, zgodnie z którym nauka wspiera

wartości zachodniej, liberalnej demokracji. Na pierwszy rzut oka symbioza nauki i

demokracji przedstawia przekonywającą alternatywę dla „nieodpowiedzialnej czystości”, w

której ugrzęzło wielu naukowców za czasów Trzeciej Rzeszy. Jednak pojawia się tutaj

niebezpieczeństwo polegające na tym, że naukowcy pracujący w mniej lub bardziej

demokratycznych społeczeństwach mają skłonność do wyrzekania się osobistej

odpowiedzialności, zakładając, że ich demokratycznie wybrani przywódcy wiedzą, co jest

najlepsze.

Założenie, że bardziej lub mniej demokratyczne rządy będą działać odpowiedzialnie w

zakresie finansowania, administrowania i zastosowania zdobyczy naukowych jest naiwne, co

wykażą ostatnie rozdziały tej książki. Wolna i dobrze zarządzana nauka działająca w

warunkach demokracji w niewielkim stopniu powróciła do ideałów wolności i różnorodności

w czasach powojennych, gdy Wschód i Zachód stanęły naprzeciw siebie otoczone atmosferą

tajemnic, podejrzeń, atomowego wyścigu zbrojeń oraz powszechnej militaryzacji badań

naukowych wspieranych przez przemysł i uniwersytety. Również współcześnie, po roku

1989, gdy zakończyła się zimna wojna, wcale nie mamy do czynienia ze złotą erą nauki.

Obecnie, wiele lat po upadku muru berlińskiego, wciąż borykamy się z alarmującymi

trendami w dziedzinie biotechnologii i genetyki, ze wzrastającym zanieczyszczeniem planety,

nowymi generacjami broni jądrowej, które nie służą już odstraszaniu, ale są przeznaczone do

ataku wyprzedzającego, bilionowymi nakładami na strategiczną „tarczę” antyrakietową oraz

wzrastającymi ograniczeniami swobód obywatelskich związanymi z globalną wojną z

terroryzmem.

Wyzwaniem dla odpowiedzialnych wobec społeczeństwa przedstawicieli nauki

działających w demokratycznym otoczeniu stają się ograniczenia w swobodnym dostępie do

informacji, rozszerzanie idei własności intelektualnej mającej na celu zysk w miejsce

Page 19: John Cornwell - Naukowcy Hitlera. Nauka, wojna i pakt z diabłem

nieograniczonego dostępu do wiedzy, agresywne patentowanie przyrody, próby przełamania

moralnie akceptowanych kryteriów postępowania z ludzkimi embrionami i z klonowaniem,

nieprzerwane wykorzystywanie środowiska naturalnego, pogłębiająca się bieda w krajach

rozwijających się, ciągłe badania nad bronią biochemiczną.

Naukowcy nie mogą być obojętni na to, pod jakim szyldem pracują i skąd otrzymują

pieniądze na badania, nie mogą się pozbyć moralnej i politycznej czujności, nawet wówczas,

gdy wierzą, że demokracja jest najlepszym ze wszystkich możliwych światów, w których

można prowadzić badania naukowe. Chociaż książka ta przedstawia wnioski płynące z

historii, to moralne i polityczne dylematy współczesnej nauki w świetle prostytuowania się

niemieckich naukowców w pierwszej połowie XX w. przypominają nie tylko o kontrastach i

podobieństwach do przeszłości, ale także o świadomości obecnej sytuacji i o zagrożeniach w

przyszłości.

1. Hitler naukowiec

23 marca 1939 roku w dniu swoich dwudziestych siódmych urodzin Wernher von

Braun, błyskotliwy niemiecki inżynier projektujący rakiety, spotkał się po raz pierwszy w

swym życiu z samym Adolfem Hitlerem. Führer przyjechał do Kummersdorf West, ośrodka

badawczego na południe od Berlina, aby zapoznać się z przebiegiem prac nad

zaawansowanym wojskowym programem budowy rakiet balistycznych.

Walter Dornberger, przełożony von Brauna, będąc naocznym świadkiem wizyty

Hitlera, opisał spotkanie fuhrera z najbardziej zaawansowanymi technologicznie

osiągnięciami XX wieku1. Był to „zimny, wilgotny dzień. Niebo było zachmurzone, a z

mokrych sosen spadały krople wody”. Wydawało się, że Hitler myślami jest gdzie indziej.

„Jego opalona cera, brzydki, zadarty nos, czarny wąsik i wyjątkowo wąskie wargi nie

zdradzały najmniejszego zainteresowania tym, co mu pokazywaliśmy”. Chcąc zrobić

wrażenie na Hitlerze, Dornberger przygotował serię prezentacji ryczących rakiet oraz

systemów naprowadzania: zademonstrował działanie silnika rakietowego o ciągu 650 funtów,

a następnie, dla porównania, pokazał silnik o ciągu 2200 funtów. Ale Hitler „bez przerwy

patrzył na mnie” - napisał Dornberger. - Nie wiem, czy w ogóle cokolwiek zrozumiał z tego,

co do niego mówiłem”.

Później młody von Braun, umięśniony młodzieniec o wyglądzie typowego Junkra,

pokazywał i wyjaśniał sposób działania rakiety A3, korzystając z modelu przedstawiającego

przekrój pocisku; początkowo wyglądało na to, że Hitler słuchał z uwagą ale później pokręcił

głową, jak gdyby nie rozumiejąc. Następnie przedstawiono kolejną statycznądemonstrację,

Page 20: John Cornwell - Naukowcy Hitlera. Nauka, wojna i pakt z diabłem

tym razem modelu A5, poprzedzającego pojawienie się znacznie większej i bardziej

zaawansowanej rakiety A4, która została wybrana przez armię jako broń dalekiego zasięgu.

W czasie obiadu Dornberger siedział po przekątnej stołu w stosunku do Hitlera.

„Hitler zajadał swoją mieszankę warzyw i popijał szklanką wody mineralnej jednocześnie

rozmawiając z Beckerem o tym, co właśnie widzieli - pisał Dornberger. - Nie umiem

powiedzieć, o czym rozmawiali, ale wyglądał na bardziej zainteresowanego niż w czasie

pokazów czy zaraz po nich”. Później Hitler rzucił lakoniczną uwagę: „Es war doch gewaltig”

(to było wspaniałe). Dornberger był zszokowany. Wizyta wydawała mu się „dziwna, a nawet

niewiarygodna”. Dorberger przywykł do gości, którzy byli „wstrząśnięci, zachwyceni i

porwani potęgą spektaklu”, jak szef Luftwaffe Herman Goering, który widząc zgromadzony

sprzęt rakietowy, aż podskakiwał, śmiejąc się i uderzając dłońmi o uda w niepowstrzymanym

ataku radości2.

Kiedy po wojnie Dornberger wspominał ten epizod, napisał, że Hitler nie zrozumiał,

jak ważna jest dla przyszłości technologia rakietowa. „Nie potrafił włączyć rakiet do swoich

planów, a co gorsza, nie wierzył, że nadszedł już czas na ich praktyczne zastosowanie. Z

pewnością nie potrafił wyczuć istoty postępu technicznego, co było podstawą naszych

dokonań”.

Ten epizod jest kwintesencją podejścia Hitlera do nowych technologii, jego tendencji

do podejmowania decyzji w odosobnieniu, poleganiu raczej na osobistej intuicji oraz

inspiracji niż na wnikliwym przestudiowaniu zagadnienia i skorzystaniu z rad

współpracowników. W tamtej chwili Hitler miał podstawy, by żywić podejrzenia co do

skuteczności rakiet balistycznych produkowanych w 1939 roku, jednak jego wyraźnie

chłodny odbiór nie był bynajmniej wyrazem niechęci, jak to odbierał Dornberger, który

pragnął uzyskać fundusze na dalsze badania. Historia decyzji podejmowanych przez Fuhrera

oraz rozwoju nazistowskiego programu rakietowego - technologii, w której Niemcy

wyprzedzały resztę świata o całą dekadę - odkrywa głębokie skazy w obrazie Hitlera jako

lidera jednego z najbardziej zaawansowanych krajów pod względem naukowym. Hitler zaczął

się interesować rakietami dopiero w chwili, gdy klęska wydawała się nieunikniona.

Rozlokowanie rakiet V2 było raczej aktem rytualnej zemsty, gestem, który pisarz Tomasz

Mann określił mianem technologicznego romantyzmu, a nie racjonalną strategią która

mogłaby pomóc wygrać wojnę.

Biopolityczna retoryka Hitlera

Hitler cechował się dość spaczonym, zdegenerowanym i głęboko rasistowskim

poglądem na naukę i technologię. W procesie norymberskim Albert Speer, architekt Hitlera

Page 21: John Cornwell - Naukowcy Hitlera. Nauka, wojna i pakt z diabłem

oraz - począwszy od lutego 1942 r. - minister ds. zbrojeń, powiedział, że „był najważniejszym

reprezentantem technokracji, która nie miała żadnych skrupułów w zastosowaniu

nowoczesnego knowhow przeciw ludzkości”. W swym oświadczeniu Speer wyjaśniał

sędziom, że w erze mechanizacji dyktatura wymagała od jednostek bezkrytycznego

wykonywania rozkazów. Informował ponadto: „Koszmar, jakiego obawia się wiele osób,

polegający na tym, że pewnego dnia kraje zostaną zdominowane przez technologię, okazał się

niemal prawdą w warunkach autorytarnego, hitlerowskiego systemu. Każde państwo na

świecie staje obecnie przed niebezpieczeństwami płynącymi z zagrożeń związanych z

technologią Jednak w wypadku nowoczesnej dyktatury wydaje się to nieuniknione. Dlatego

jeszcze ważniejsza okazuje się wolność jednostki i jej samoświadomość”3. Były nazistowski

minister jakoś nie prezentował podobnego toku rozumowania, gdy służył Trzeciej Rzeszy,

jednak znajdując się w obliczu możliwego stryczka, przyznał się do zdradzieckiego

wykorzystywania nauki i technologii w totalitarnym państwie Hitlera, wskazując tym samym

na możliwe przyszłe zagrożenia ze strony zwycięzców II Wojny Światowej.

W jego „wyznaniach”, które zasadniczo odnosiły się do techniki zbrojeniowej,

komunikacyjnej oraz do mediów, brakowało stwierdzenia, że poglądy Hitlera na naukę, które

w szczytowym okresie panowania reżimu miały decydujące znaczenie, cechowało

ukierunkowanie na patologię w powiązaniu z rasistowską „genetyką”. Ulubione retoryczne

metafory Hitlera po jego dojściu do władzy zostały opisane jako „biopolityczne”. Hitler

uważał, że państwo niemieckie jest żywym organizmem i podobnie jak ciało człowieka może

być zarówno w dobrej formie, jak i chore.

Jeżeli chodzi o dziedziczenie i genetykę Mendla, Hitler wykazywał w tym względzie

głęboką ignorancję. Jego „biologiczne” uwagi na temat rasy wskazywały niedwuznacznie, że

ich źródłem były idee Josepha Arthura de Gobineau, dziewiętnastowiecznego francuskiego

pisarza i wczesnego propagatora teorii rasistowskiej, oraz takich rasistowskich filozofów jak

Houston Steward Chamberlain, Erwin Baur, Eugen Fischer i Fritz Lenz. Hitler wierzył, że

rasa germańskoaryjska została zanieczyszczona w wyniku „procesu mieszania”4. W związku

z tym najważniejszym zadaniem stało się zachowanie i zachęcanie do utrzymywania

nieskażonej krwi aryjskiej.

W roku 1925, kiedy Hitler skończył pisać swój polityczny manifest, czyli Mein

Kampf, rasistowskie określenia o wyższości rasy germańskiej, zaczerpnięte z broszurek z

czasów trudnych lat spędzonych w Wiedniu, ustąpiły zwulgaryzowanej wersji geopolityki,

Lebensraum - poszukiwaniu przestrzeni życiowej, skojarzonej z pseudonaukową,

gwaszmedyczną metaforyką. Nieustannie mówił o wprowadzaniu do zdrowego nordyckiego

Page 22: John Cornwell - Naukowcy Hitlera. Nauka, wojna i pakt z diabłem

ciała, Volkskörper, niepożądanych dziedzicznych cech, czynników zewnętrznych, które

działają jak patogeny. „Najeźdźcami” byli Żydzi, którzy podkopywali integralność

niemieckiego organizmu jak bakcyle, rak, gangrena czy guzy. Polityczny program Hitlera

bazował na takich określeniach jak kuracja, chirurgia, oczyszczenie i antidotum. Już w 1925

roku lamentował nad tym, że państwo nie ma środków, aby „zaradzić chorobie”, która

wnikała „bez żadnych utrudnień do krwiobiegu naszego ludu”5. Te fałszywe i szkodliwe idee,

będące pokłosiem tak zwanej higieny rasowej, zawierają w sobie nieuniknione tendencje

wiodące do rozwiązań, w których postrzega się niemiecki Volk]ako pacjenta, Żydów jako

chorobę, a Hitlera jako uzdrawiającego lekarza.

Obrazy Żydów jako choroby stawały się w latach 30. XX w. czymś pospolitym, w

miarę jak ideologiczna, biopolityczna treść mieszała się z nazistowskimi naukami

medycznymi. Współtwórca Nazistowskiej Ligi Lekarzy Kurt Klare mówił o „rozkładającym

wpływie żydostwa”6. Zdaniem lekarza oraz nazistowskiego pełnomocnika dra Gerharda

Wagnera völkisch - ciało potrzebowało „oczyszczenia”. Stąd właśnie wzięły się ustawy

rasowe z roku 1935, którym wtórowały obrazy odporności i wezwania do radykalnej terapii,

jak np. „wycięcie narośli”. Już w 1940 r. uważano Hitlera za wielkiego „uzdrowiciela”.W

eseju, który wyjaśniał konieczność najazdu na Polskę, nazistowski publicysta Ernst Hiemer

informował, że właśnie z Polski „ten żydowski bakcyl przeniknął do nas, rozprzestrzeniając

żydowską zarazę na naszej ziemi. Gdyby Adolf Hitler nie dostarczył lekarstwa na czas, to

nasi ludzie mogliby umrzeć na tę chorobę”7. Wraz z postępem wojny retoryka biologiczna z

jej obrazami medycznych metafor i profilaktycznego realizmu zaowocowała nieuniknioną

konkluzją: Żydzi są nie tylko pasożytniczą inwazją toczącą niemiecki organizm, ale również

odpowiadają za epidemię na Wschodzie, co wymagało natychmiastowej izolacji i

kwarantanny - zdegenerowane eufemizmy mające zastąpić słowa getta i obozy. W

patologicznym paradoksie, który często przywołuje naukę jako formę zbawienia, sprawcy

śmierci stają się tymi, co szanują i chronią ludzkie życie. Podobnie jak lekarz, który wycina

zainfekowany wyrostek robaczkowy, tak „Żyd - zgodnie z określeniem Fritza Kleina, lekarza

z Oświęcimia - jest zgorzelinowym zapaleniem ślepej kiszki w ciele ludzkości”.

Hitler i bomba

Jednak z chwilą gdy myśli Hitlera zaczęły krążyć wokół idei podboju Europy, jego

potrzeba zrozumienia ogromu i zakresu nauk stosowanych oraz przydatnych do prowadzenia

wojny technologii stały się naglącą koniecznością. Hitler interesował się różnymi rodzajami

broni i szybko się orientował, w jaki sposób działa dane urządzenie. Często wspominano, że

trafnie i treściwie potrafił podsumować długi techniczny wywód. Speer pisał, że Hitler „w

Page 23: John Cornwell - Naukowcy Hitlera. Nauka, wojna i pakt z diabłem

swych decyzjach dotyczących uzbrojenia sprzeciwiał się nowoczesności”. Według Speera był

przeciwny korzystaniu z karabinów maszynowych, ponieważ „prowadziło to do tchórzostwa i

uniemożliwiało walkę wręcz”8. Nie akceptował silników odrzutowych, ponieważ jego

zdaniem nadmierna prędkość przeszkadzała w podniebnej walce. Nie dowierzał naukowcom

pracującym nad konstrukcją bomby atomowej, nazywając ich wysiłki, jak to opisał Speer,

„płodem żydowskiej pseudonauki”.

23 lipca 1942 roku Albert Speer omawiał z Hitlerem kwestię bomby atomowej. W

swoich wspomnieniach Speer napisał, że zdolności intelektualne Hitlera dotarły do granic

jego możliwości i „nie n33 potrafił pojąć rewolucyjnej natury fizyki jądrowej”. Speer

zauważył, że na 2200 tematów poruszanych podczas jego konferencji z Hitlerem kwestia

rozszczepienia jądra atomu była omawiana tylko raz, i to pokrótce. Wyglądało na to, że Hitler

przejął wypaczoną wersję wiedzy o atomie od swojego fotografa Heinricha Hoffmanna, który

z kolei posiadł ją od ministra sponsorującego program badań atomowych. Jednocześnie Speer

informował, że szef oficjalnego programu badań jądrowych Werner Heisenberg nie był w

stanie potwierdzić, że można kontrolować reakcję łańcuchową „z całkowitą pewnością”.

Naukowcy zakładali możliwość, że reakcja łańcuchowa, uwalniająca potężną energię w

rozszczepianej materii poprzez natychmiastowe rozbicie jej struktury atomowej, może po jej

rozpoczęciu nie wyhamować, tylko rozprzestrzenić się na całą planetę. Speer pisał, że Hitler

„w Oczywisty sposób nie był zachwycony tym, że Ziemia za jego rządów mogłaby się

zamienić w płonącą gwiazdę”. Speer dodaje, że Hitler żartował z naukowców, mówiąc: „w

ich obojętnym na sprawy świata pędzie do odkrywania wszystkich tajemnic świata mogą

któregoś dnia podpalić całą kulę ziemską”.

Pomimo tego, kiedy Hitler najechał na Polskę we wrześniu 1939 roku, istniała w

Niemczech duża grupa naukowców, którzy wiedzieli co najmniej tyle samo, o ile nie więcej,

co AngloAmerykanie i którzy prowadzili programy badawcze mające na celu wykorzystanie

energii atomowej jako broni. To właśnie Niemiec Otto Hahn w Berlinie w asyście Fritza

Strassmana i przy wybitnym udziale Lise Meitner oraz jej siostrzeńca Ottona Frischa jako

pierwsi odkryli zjawisko rozszczepienia jądra atomu w grudniu 1938 roku.

W tym samym czasie w Peenemünde, na wybrzeżu Bałtyku, około 320 km na północ

od Berlina, niemiecka armia, począwszy od 1939 roku, zgromadziła setki naukowców i

inżynierów w celu prowadzenia bezprecedensowych badań oraz prac mających na celu

masową produkcję ponaddźwiękowych rakiet pozwalających Hitlerowi atakować wrogów z

odległości setek kilometrów. W ostatnim roku wojny niemieccy naukowcy opracowali plany

rakiet mogących przenosić ładunki wybuchowe na odległość 650 km, a nawet dalej. Gdyby

Page 24: John Cornwell - Naukowcy Hitlera. Nauka, wojna i pakt z diabłem

Trzecia Rzesza zdołała jako pierwsza wyprodukować bombę atomową czy choćby „brudną

bombę” składającą się z konwencjonalnego ładunku oraz materiału radioaktywnego9, to

najprawdopodobniej do jej przeniesienia zostałyby wykorzystane dalekosiężne pociski

rakietowe i cała historia wyglądałaby zupełnie inaczej. Raczej nie należy wątpić w to, że

gdyby Hitler uzyskał dostęp do tej broni, to skorzystałby z niej. Albert Speer pamięta reakcję

Hitlera oglądającego finałowe sceny kroniki filmowej z jesieni 1939 roku. W zmontowanym

filmie samolot nurkuje nad Wyspami Brytyjskimi: „Pojawia się błysk i wyspa wybucha,

rozpadając się na drobne kawałki”. Speer napisał, że entuzjazm Hitlera był niepohamowany.

Podobna reakcja miała miejsce, gdy Walter Dornberger, szef niemieckiego programu badań

nad bronią rakietową rozmawiał z Hitlerem o potencjale rakiet balistycznych latem 1943

roku; „dziwny, fanatyczny blask pojawił się w oczach fuhrera”. Hitler oznajmił: „Chcę

anihilacji - całkowitego zniszczenia”.

Historycy nauki do dzisiaj spierają się co do możliwości wyprodukowania bomby

atomowej przez nazistów. Nie ma wątpliwości, że do końca wojny naukowcy Hitlera nie

pokonali najważniejszych problemów technologicznych. Ponadto Niemcom brakowało

surowców, personelu oraz zasobów ekonomicznych koniecznych do wyprodukowania tego

typu broni. Wreszcie wskutek rasistowskiej polityki Hitlera pozbyto się setek najważniejszych

fizyków jądrowych pochodzenia żydowskiego. Naukowa i technologiczna ignorancja Hitlera,

jak również groteskowo nieefektywna i skorumpowana „polikratyczna” natura systemu

władzy Trzeciej Rzeszy osłabiły niemiecki potencjał zdolny zwyciężyć w długotrwałej wojnie

opartej na nowoczesnej technologii i wymagającej ogromnych zasobów. Amerykański

program budowy bomby atomowej „Projekt Manhattan” składał się z dwóch oddzielnych

ścieżek: bomby uranowej i bomby plutonowej. W badania i produkcję zaangażowano około

150 tys. osób i wydano dwa miliardy ówczesnych dolarów. Ameryka bez większych trudności

mogła sobie pozwolić na takie inwestycje. Jednak zupełnie inaczej było w wypadku Niemiec,

gdzie borykano się z brakami w każdym obszarze produkcji wojennej.

Jednak upadek niemieckiej nauki i technologii dotyczył wszystkich obszarów i całego

systemu. Kiedy w roku 1939 Hitler rozpętał wojnę, w niemieckim systemie edukacji, kiedyś

budzącym powszechną zazdrość, panował chaos, który obejmował także krajową strategię

wspierania i wykorzystywania nauki i technologii. Niektórzy członkowie kierownictwa

Rzeszy mówili nawet o konieczności zamknięcia niesienia zostałyby wykorzystane

dalekosiężne pociski rakietowe i cała historia wyglądałaby zupełnie inaczej. Raczej nie należy

wątpić w to, że gdyby Hitler uzyskał dostęp do tej broni, to skorzystałby z niej. Albert Speer

pamięta reakcję Hitlera oglądającego finałowe sceny kroniki filmowej z jesieni 1939 roku. W

Page 25: John Cornwell - Naukowcy Hitlera. Nauka, wojna i pakt z diabłem

zmontowanym filmie samolot nurkuje nad Wyspami Brytyjskimi: „Pojawia się błysk i wyspa

wybucha, rozpadając się na drobne kawałki”. Speer napisał, że entuzjazm Hitlera był

niepohamowany. Podobna reakcja miała miejsce, gdy Walter Dornberger, szef niemieckiego

programu badań nad bronią rakietową, rozmawiał z Hitlerem o potencjale rakiet

balistycznych latem 1943 roku; „dziwny, fanatyczny blask pojawił się w oczach fuhrera”.

Hitler oznajmił: „Chcę anihilacji - całkowitego zniszczenia”.

Historycy nauki do dzisiaj spierają się co do możliwości wyprodukowania bomby

atomowej przez nazistów. Nie ma wątpliwości, że do końca wojny naukowcy Hitlera nie

pokonali najważniejszych problemów technologicznych. Ponadto Niemcom brakowało

surowców, personelu oraz zasobów ekonomicznych koniecznych do wyprodukowania tego

typu broni. Wreszcie wskutek rasistowskiej polityki Hitlera pozbyto się setek najważniejszych

fizyków jądrowych pochodzenia żydowskiego. Naukowa i technologiczna ignorancja Hitlera,

jak również groteskowo nieefektywna i skorumpowana „polikratyczna” natura systemu

władzy Trzeciej Rzeszy osłabiły niemiecki potencjał zdolny zwyciężyć w długotrwałej wojnie

opartej na nowoczesnej technologii i wymagającej ogromnych zasobów. Amerykański

program budowy bomby atomowej „Projekt Manhattan” składał się z dwóch oddzielnych

ścieżek: bomby uranowej i bomby plutonowej. W badania i produkcję zaangażowano około

150 tys. osób i wydano dwa miliardy ówczesnych dolarów. Ameryka bez większych trudności

mogła sobie pozwolić na takie inwestycje. Jednak zupełnie inaczej było w wypadku Niemiec,

gdzie borykano się z brakami w każdym obszarze produkcji wojennej.

Jednak upadek niemieckiej nauki i technologii dotyczył wszystkich obszarów i całego

systemu. Kiedy w roku 1939 Hitler rozpętał wojnę, w niemieckim systemie edukacji, kiedyś

budzącym powszechną zazdrość, panował chaos, który obejmował także krajową strategię

wspierania i wykorzystywania nauki i technologii. Niektórzy członkowie kierownictwa

Rzeszy mówili nawet o konieczności zamknięcia uniwersytetów do czasu zakończenia wojny.

Tysiące wysoko wykwalifikowanych inżynierów i studentów nauk ścisłych zostało

wcielonych do armii bez względu na ich poziom wykształcenia czy przydatność podczas

działań wojennych. Ażeby odwrócić ten trend, reżim potrzebował trzech lat. Wobec braku

racjonalnego scentralizowanego zarządzania nauka i technologia znalazły się na łasce

konkurujących ze sobą wodzów oraz handlowych i biurokratycznych feudałów. Jednocześnie

Hitler świadomie stwarzał pole do rywalizacji pomiędzy głównymi rodzajami sił zbrojnych a

SS, nie prowadząc przy tym polityki przyznawania priorytetów przy mobilizacji i

remilitaryzacji technologicznie zaawansowanego kraju.

Wykształcenie naukowe Hitlera

Page 26: John Cornwell - Naukowcy Hitlera. Nauka, wojna i pakt z diabłem

Hitler osiągnął dojrzałość w czasie, gdy w Niemczech i Austrii miały miejsce

niezwykłe postępy nauki i techniki na przełomie ostatniego stulecia. Niemieckie ośrodki

badawcze, przemysł, uniwersyteckie wydziały przyrodnicze, Technische Hochschulen

(uczelnie techniczne o wysokim poziomie akademickim i doskonałych możliwościach

badawczych), a później instytuty cesarza Wilhelma zaliczały się do najlepszych na świecie.

Wedle opinii historyka lana Kershawa Hitler nie był „nieinteligentny” i miał

niezwykle dobrą pamięć. Nie licząc szkoły podstawowej, nie chodził do szkoły, a z natury był

niezdecydowany i ospały. W czasie gdy doszedł do władzy, najwyraźniej miał jedynie

niewielkie i wyrywkowe rozeznanie w dziedzinie nauk przyrodniczych, inżynierii i

matematyki. Nie wykazując żalu z powodu braku wykształcenia, Hitler napisał w Mein

Kampf, że kiedy był w szkole, „sabotował” te części programu, które uważał za mało ważne i

nieciekawe. Niemniej jednak wykazując wyjątkowy stopień pewności siebie, utrzymywał, że

w Realschule w Linzu najlepsze oceny uzyskiwał z przedmiotów takich jak geografia i

historia. Ale kłamał. Przedmioty te należały u niego do najgorszych; stopnie z matematyki

były zresztą jeszcze gorsze10. Utrzymywał, że w szkole prowokował nauczycieli, ukazując

zawarte w programie sprzeczności między religią i nauką: „O 10 rano odbywa się lekcja

katechizmu, na której przedstawiają stworzenie świata według Biblii; o 11 jest lekcja

przyrody, na której uczą teorii ewolucji”. Powiedział, że ta sprzeczność sprawiła, że „walił

głową o ścianę”. Jak pisał, często skarżył się nauczycielom na swoje wyniki, „i pamiętam, że

doprowadzałem ich do rozpaczy”. Dziwnym zrządzeniem losu Hitler zetknął się z Ludwigiem

Wittgensteinem, który miał zostać wybitnym filozofem, ale podczas gdy Wittgenstein poszedł

do szkoły o rok wcześniej, Hitler poszedł o rok później, mimo że między nimi była tylko

nieznaczna różnica wieku11.

Według Speera, który był człowiekiem wykształconym, niespełnionym

matematykiem, architektem, i jak kiedyś zauważył Hugh Haffner, „czystym technikiem”,

Hitler nie wybierał bezpośrednich dróg dla uzyskania informacji na temat nauki i techniki od

odpowiedzialnych osób, „natomiast opierał się na niepewnych, niekompetentnych

informatorach, którzy dostarczali mu dane o charakterze popularnym”12. Speer dodawał, że

Hitler miał „zamiłowanie do amatorszczyzny i brakowało mu zrozumienia, na czym polegają

podstawowe badania naukowe”. Tym niemniej Hitler lubił rozprawiać na temat nauki,

techniki i medycyny, jak gdyby wyrobił sobie na ich temat opinię dzięki intuicyjnemu

talentowi. Nauka była elementem jego wielkiej, wszechogarniającej wizji i opowiadał

gościom o jej historii, o prawach natury i ich zastosowaniach.

Page 27: John Cornwell - Naukowcy Hitlera. Nauka, wojna i pakt z diabłem

W roku 1942 prawił kazania jednemu ze swych admirałów na temat związku między

kształtem ryby i konstrukcją statków. Sposób wywodu i dogmatyczne odwoływanie się do

podstawowych zdroworozsądkowych zasad były dowodem niezachwianego egotyzmu

Hitlera. „Obecne konstrukcje statków z pewnością nie są zgodne z prawami natury”,

powiedział owemu admirałowi.

Gdyby tak było, powinniśmy znaleźć ryby wyposażone w jakiś element napędowy w

tylnej części ciała, zamiast bocznych płetw, którymi są obdarzone. Natura obdarzyłaby także

ryby w opływowego kształtu głowę, zamiast kształtu, który przypomina mniej więcej kroplę

wody.13

W połowie 1944 roku, kiedy wyżsi oficerowie Luftwaffe namawiali do użycia

samolotu odrzutowego Me-262 jako myśliwca, Hitler, upierając się, że odrzutowce powinny

być tylko używane jako bombowce, zrobił im wykład na temat fizjologii lotu z dużą

prędkością:

Myśliwce odrzutowe, myśliwce odrzutowe - sprawiają, że zaczyna się kręcić w głowie

- nie chcę o tym więcej słyszeć! To żaden myśliwiec i nie będziecie w stanie nim latać.

Lekarz powiedział mi, że części mózgu zwyczajnie wyłączają się podczas walki powietrznej,

jaką będziecie musieli prowadzić.14

Ukazując obraz zdrowego i energicznego przywódcy, Hitler bywał gnuśny, oglądając

do późna w nocy banalne filmy i śpiąc do południa. Wyznawał eklektyczną mieszaninę

medycznych fanaberii, poddając się, podobnie jak w życiu politycznym, całej plejadzie

nakładających się na siebie wpływów, spośród których wybierał jakby na chybił trafił tak, aby

wykluczyć monopol konkretnej dziedziny nauki lub medycyny.15 Stosował ścisłą dietę (którą

czasami zaniedbywał) - surowe owoce, zboża i jarzyny - opierając się na’szeptanej „nauce”.

Jednocześnie pił brom i silnie toksyczny płyn do czyszczenia broni, wierząc, że to

„lekarstwo” robiło mu dobrze na żołądek, kiedy walczył w okopach Pierwszej Wojny

Światowej. Nigdy się nie zgodził na poddanie się badaniu nago, jak gdyby nie chcąc narażać

na szwank swego autorytetu. Krótko po tym, jak został kanclerzem, udał się na konsultację do

pewnej starszej kobiety, aby zasięgnąć jej rady na temat wegetariańskiej diety. Kiedy szef

Gestapo próbował omówić z nim jakąś sprawę administracyjną, Hitler warknął, że są

„znacznie ważniejsze sprawy niż polityka, na przykład zreformowanie trybu życia. To, co ta

starsza kobieta powiedziała mi tego ranka, jest znacznie ważniejsze niż cokolwiek, co będę

mógł uczynić w swym życiu”.16 Uważa się, że wegetarianizm Hitlera, który datuje się od

1931 roku, jest związany z wpływem Richarda Wagnera, który utrzymywał, że ludzie zostali

Page 28: John Cornwell - Naukowcy Hitlera. Nauka, wojna i pakt z diabłem

zatruci w wyniku mieszania się ras i spożywania mięsa. Hitler wierzył, że długość życia ludzi

uległa skróceniu wskutek sterylizacji żywności podczas gotowania, powodując

Kulturkrankheiten (choroby cywilizacyjne), w tym także raka. Był przekonany, że ludzie

zaczęli spożywać mięso, kiedy nastała epoka lodowcowa. W jego mniemaniu wspieranie

spożywania surowych owoców i jarzyn zdoła ten proces odwrócić. Bojąc się zachorowania na

raka, Hitler był przekonany, że pewne niebezpieczeństwo wiąże się z występowaniem w

urzędzie kanclerskim „ziemskich promieni”, Erdstrahlen, i polecił lekarzowi, nazwiskiem

Gustav Freiherr sprawdzenie „emanacji” za pomocą różdżki.i IL

Myśliwce odrzutowe, myśliwce odrzutowe - sprawiają, że zaczyna się kręcić w głowie

- nie chcę o tym więcej słyszeć! To żaden myśliwiec i nie będziecie w stanie nim latać.

Lekarz powiedział mi, że części mózgu zwyczajnie wyłączają się podczas walki powietrznej,

jaką będziecie musieli prowadzić.14

Ukazując obraz zdrowego i energicznego przywódcy, Hitler bywał gnuśny, oglądając

do późna w nocy banalne filmy i śpiąc do południa. Wyznawał eklektyczną mieszaninę

medycznych fanaberii, poddając się, podobnie jak w życiu politycznym, całej plejadzie

nakładających się na siebie wpływów, spośród których wybierał jakby na chybił trafił tak, aby

wykluczyć monopol konkretnej dziedziny nauki lub medycyny.15 Stosował ścisłą dietę (którą

czasami zaniedbywał) - surowe owoce, zboża i jarzyny - opierając się naszeptanej „nauce”.

Jednocześnie pił brom i silnie toksyczny płyn do czyszczenia broni, wierząc, że to

„lekarstwo” robiło mu dobrze na żołądek, kiedy walczył w okopach Pierwszej Wojny

Światowej. Nigdy się nie zgodził na poddanie się badaniu nago, jak gdyby nie chcąc narażać

na szwank swego autorytetu. Krótko po tym, jak został kanclerzem, udał się na konsultację do

pewnej starszej kobiety, aby zasięgnąć jej rady na temat wegetariańskiej diety. Kiedy szef

Gestapo próbował omówić z nim jakąś sprawę administracyjną, Hitler warknął, że są

„znacznie ważniejsze sprawy niż polityka, na przykład zreformowanie trybu życia. To, co ta

starsza kobieta powiedziała mi tego ranka, jest znacznie ważniejsze niż cokolwiek, co będę

mógł uczynić w swym życiu”.16 Uważa się, że wegetarianizm Hitlera, który datuje się od

1931 roku, jest związany z wpływem Richarda Wagnera, który utrzymywał, że ludzie zostali

zatruci w wyniku mieszania się ras i spożywania mięsa. Hitler wierzył, że długość życia ludzi

uległa skróceniu wskutek sterylizacji żywności podczas gotowania, powodując

Kulturkrankheiten (choroby cywilizacyjne), w tym także raka. Był przekonany, że ludzie

zaczęli spożywać mięso, kiedy nastała epoka lodowcowa. W jego mniemaniu wspieranie

spożywania surowych owoców i jarzyn zdoła ten proces odwrócić. Bojąc się zachorowania na

raka, Hitler był przekonany, że pewne niebezpieczeństwo wiąże się z występowaniem w

Page 29: John Cornwell - Naukowcy Hitlera. Nauka, wojna i pakt z diabłem

urzędzie kanclerskim „ziemskich promieni”, Erdstrahlen, i polecił lekarzowi, nazwiskiem

Gustav Freiherr sprawdzenie „emanacji” za pomocą różdżki.

Wśród tego bagażu przesądów i niewydarzonych idei, którym hołdował w ciągu

całego życia, była wiara w astrologię. Nawet w ostatnich dniach istnienia Rzeszy, na początku

kwietnia 1945 roku, był skłonny wierzyć w cały szereg astrologicznych nonsensów,

mówiących o sprzyjających okolicznościach zawartych w jego horoskopie, który mu wręczył

minister propagandy Goebbels. Dowiedziawszy się o śmierci Roosevelta w dniu 12 kwietnia,

Hitler nie posiadał się z radości. „Oto mamy przed sobą wielki cud, który zawsze

przepowiadałem - powiedział kolegom. - Kto teraz? Wojna nie jest przegrana. Czytajcie!

Roosevelt nie żyje”.17

W swej wizji tysiącletniej Rzeszy jako siłę napędową państwa narodowego uznał

wolę, która miała pierwszeństwo przed nauką; nauka w szkołach, oświadczył, była powodem

rozpadu i chaosu w Republice Weimarskiej. Pisząc na temat polityki edukacyjnej w Mein

Kampf™ wymieniał wykształcenie naukowe i techniczne jako przyczynę „plagi naszego

tchórzliwego braku woli”. Ale jego wiedza na temat tego, czym jest nauka i czym zajmują się

naukowcy, była ograniczona i uboga. Właściwie nie rozumiał, że twierdzenia naukowe, w

przeciwieństwie do twierdzeń metafizycznych, mają charakter tymczasowy, że badania

naukowe nie powinny być skrępowane koniecznością nauczania, jednak miał słabe pojęcie o

naturze metody eksperymentalnej i empirycznej i skłaniał się ku utożsamianiu nauki z samym

gromadzeniem faktów, nie zdając sobie sprawy z tego, w jaki sposób fakty te ustalono.

Pisał, że kiedy znajdzie się u władzy, zmieni program nauczania: „Kształcenie szkolne

w dziedzinie nauki, które dziś jest od początku do końca prowadzone przez państwo, może po

dokonaniu jedynie niewielkich zmian zostać przejęte przez państwo narodowe”.19 Państwo

narodowe, podkreślał, „będzie musiało ograniczyć ogólne wykształcenie naukowe do formy

skróconej, obejmującej podstawy”. Był przekonany, że Niemcy przeżywają „epokę

materializmu”, co oznacza, że „nasze wykształcenie naukowe zwraca się coraz bardziej w

stronę przedmiotów praktycznych, innymi słowy, matematyki, fizyki, chemii itp.”. Ostrzegał,

że takie zainteresowania są „niebezpieczne”, ponieważ pociągają za sobą zaniedbywanie

wykształcenia „ideowego” i wyrzeczenie się „sił, które są wciąż ważniejsze dla przetrwania

narodu niż wszelkie techniczne umiejętności”.20

Tak czy inaczej, chociaż podczas wojny zmienił swoje poglądy na innowacje

techniczne, w latach dwudziestych wierzył, że najlepszym źródłem obrony ojczyzny „nie jest

broń, ale jej obywatele [...] żywa ściana mężczyzn i kobiet, których wypełnia wielka miłość

[...] i fanatyczny narodowy entuzjazm”. Oto właściwa rola „wykształcenia naukowego”:

Page 30: John Cornwell - Naukowcy Hitlera. Nauka, wojna i pakt z diabłem

Nauka [...] musi być przez państwo narodowe traktowana jako instrument wspierania

dumy narodowej. Nie tylko historię świata, ale całą historię kultury należy nauczać pod tym

właśnie kątem. Wynalazca powinien być wielki nie tylko jako wynalazca, ale powinien

wydawać się jeszcze większy jako towarzysz.21

Uwagi te nie były jedynie czystym pustosłowiem, powtarzały bowiem dokładnie

słowa manifestu z Fuldy, podpisanego przez dziewięćdziesięciu trzech niemieckich

intelektualistów i naukowców, którzy na początku Pierwszej Wojny Światowej wspólnie

oświadczyli, że nauka powinna działać w służbie państwa narodowego. Sygnatariusze tego

dokumentu wyrażali ten pogląd, w czasie gdy fizycy w Anglii, Francji, Niemczech i Danii

także rozważali wiele opinii na temat swych ukochanych dyscyplin naukowych, mając

wątpliwości co do tego, czy w czasie wojny nauka rzeczywiście powinna mieć charakter

międzynarodowy. Hitler, który twierdził, że podczas Pierwszej Wojny Światowej nosił

Schopenhauera w kieszeni szynela po to, by później wyrzec się go na rzecz „geniusza

Nietzschego”22, proponował wysoce nacjonalistyczny zarys nauki, ale nie on jeden nie

dostrzegał, że nowa fizyka musi się opierać na pluralizmie i międzynarodowej współpracy.

Jednak wydaje się, że Hitler nie posunął się wiele dalej niż poza skróconą wersję

siedemnastowiecznej astronomii i zniekształconych elementów darwinizmu.

Siedząc przy herbacie i ciastkach podczas długich wieczorów spędzanych w kwaterze

głównej w czasie wojny, Hitler często zajmował się niezwykłym znaczeniem dwóch

wynalazków: mikroskopu i teleskopu. Lubił powtarzać, że jego darem dla narodu będzie

budowa obserwatoriów, umieszczonych podobnie jak biblioteki miejskie w miastach

Wielkich Niemiec. W ten sposób pokona, jak mówił, „świat zabobonów”.23 Wśród jego

zainteresowań astronomicznych szczególne miejsce zajmowała dziwaczna teoria teozoficzna,

znana jako „kosmogonia lodowa”; była to stworzona przez Hansa Hórbigera mieszanina

mitów, urojeń i pseudonaukowych bredni. Według tej teorii, entuzjastycznie popieranej przez

przywódcę SS Heinricha Himmlera, wszechświat powstał w wyniku oddziaływania lodu z

pierwotnym słońcem, które jakoby było 30 milionów razy większe od naszego dzisiejszego

słońca. Hitler zlecił architektowi prof. H. Gieselerowi zaprojektowanie planetarium i

obserwatorium w Linzu, mieście swego dzieciństwa, obejmującego galerię, w której

Hórbinger znajdzie się obok Kopernika, Galileusza, Newtona i Keplera.24 Jak na ironię

słynna „Wieża Einsteina”, spektakularne futurystyczne obserwatorium zbudowane przez

astronoma Irwina Finlaya Freundlicha i architekta Ericha Mendelsohna w Poczdamie w celu

badania konsekwencji teorii względności Einsteina, za czasów Hitlera przestało prowadzić

poważne badania w dziedzinie astrofizyki. Freundlich został usunięty ze stanowiska dyrektora

Page 31: John Cornwell - Naukowcy Hitlera. Nauka, wojna i pakt z diabłem

za odmowę nazistowskiego salutowania wewnątrz budynku. Nowy dyrektor, nazista Hans

Ludendorff, usunął nazwisko Einsteina i nadał placówce nazwę: Instytut Fizyki Słońca.

Badania oparte na Einsteinowskiej teorii względności zostały przerwane, a obserwatorium

zostało w czasie wojny ośrodkiem naukowym pracującym dla wojska: badano tam związek

turbulencji atmosfery słonecznej z zakłóceniami sygnałów radiowych.25

Decyzją podjętą wkrótce po dojściu Hitlera do władzy było zwolnienie Żydów ze

stanowisk zajmowanych w służbie cywilnej. Ponieważ większość naukowców należała w

Niemczech do służby cywilnej, oznaczało to utratę setek wybitnych fizyków, chemików,

biologów i matematyków. Wybitny fizyk Max Planck udał się do Hitlera, aby przedstawić

argumenty za pozostawieniem czołowych niemieckich fizyków pochodzenia żydowskiego

mimo ich niearyjskiego pochodzenia. Planck miał w szczególności na myśli Fritza Habera,

Żyda, patriotę, dziekana niemieckiej społeczności naukowej i dyrektora sławnego na cały

świat Instytutu Cesarza Wilhelma w Berlinie. Haber był odkrywcą procesu chemicznego

polegającego na wiązaniu azotu z powietrza, co zapewniło objętym blokadą Niemcom

podczas Pierwszej Wojny Światowej praktycznie nieograniczony dostęp do tanich nawozów

sztucznych i materiałów wybuchowych. Gdyby nie Haber, który przez wzgląd na panujące

uprzedzenia na początku lat dwudziestych u przeszedł na chrześcijaństwo, Niemcy nie

mogłyby prowadzić wojny dłużej niż rok. Hitler doskonale zdawał sobie sprawę z epokowego

znaczenia Habera dla powstania niemieckich fortun w przemyśle i wojsku, ale nie pozwolił,

aby ta świadomość wywarła jakikolwiek wpływ na jego uprzedzenia. Jego znana odpowiedź

na prośby Plancka brzmiała następująco: „Jeżeli nauka nie może się obejść bez Żydów,

będziemy musieli się przez kilka lat obchodzić bez nauki”. W rezultacie w połowie lat

trzydziestych część najlepszych naukowców na świecie wyjechała z Niemiec i Austrii do

Wielkiej Brytanii i Stanów Zjednoczonych, co miało ogromne konsekwencje dla obu stron

przyszłego konfliktu. Rasistowskie pojęcia leżące u podstaw tych decyzji miały także

konsekwencje dla wyniku wojny z Rosją. Hitler zaślepiony uprzedzeniami rasowymi był

przekonany, że Rosjanie nie będą w stanie prowadzić wojny technologicznej na miarę

dwudziestego wieku.

Uważał, że pewne rasy, takie jak Rosjanie, nie są zdolne do żadnych osiągnięć:

„Rosjanie nigdy niczego nie wynaleźli - mawiał. - Dajcie im najdoskonalsze celowniki

bombowe. Mogą je skopiować, ale nie wynaleźć”.26 W jego mniemaniu nie byli też zdolni do

systematycznego myślenia, pracy i organizacji. Wkrótce po inwazji na Związek Sowiecki,

latem 1941 roku, podczas kolacji wyraził następującą opinię: „Rosjanin nigdy nie zabierze się

do pracy, chyba że pod wpływem zewnętrznego przymusu, bo nie jest w stanie się

Page 32: John Cornwell - Naukowcy Hitlera. Nauka, wojna i pakt z diabłem

zmobilizować. -1 dodał: - Ajeśli mimo wszystko zdoła się przemóc, to stanie się tak dzięki

odrobinie aryjskiej krwi w jego żyłach”.27 Jeśli zniszczymy ich fabryki, powiedział,

„Rosjanie nie zdołają ich odbudować i uruchomić”. Z drugiej strony Japończycy są w stanie

„udoskonalić coś już istniejącego, zapożyczając skąd się da”. Wrzucając do jednego worka

Rosjan, Chińczyków i Japończyków, oznajmił: „Ci ludzie stoją od nas niżej [...] na przykład

w dziedzinie chemii udowodniono, że wszystko, co mają, pochodzi od nas”.

Kiedy Hitler znalazł się u szczytu kariery, stworzył swoistą „filozofię”, w której

zepchnął na margines naukę, prawa przyrody oraz kwestie rasowe i religijne. Podczas swych

wieczornych monologów w kwaterze głównej rozwodził się nad nauką i jej związkiem z

polityką i religią. Uważał, że „postęp nauki sprowadził liberalizm na manowce, głosząc, że

człowiek jest panem przyrody”. Popierał holistyczne, intuicyjne poznawanie „praw natury”,

ale nauka, dowodził, nie jest w stanie odpowiedzieć na pytania ostateczne: „a dlaczego

obowiązują takie, a nie inne prawa, nigdy nie będziemy wiedzieli”. A mimo to na tego typu

pytania - podsumował, ignorując logikę wywodu - religia także nie daje odpowiedzi.

Religia, wróg nauki, jest skazana na przegraną. „Najlepiej pozwolić, aby

chrześcijaństwo zmarło śmiercią naturalną” - powiedział do Himmlera jeszcze na początku

wojny.

Dogmaty chrześcijaństwa ulegają erozji w zderzeniu z postępami nauki. Religia

będzie musiała iść na coraz dalsze ustępstwa. Mity stopniowo rozpadają się w nicość.

Pozostaje dowieść, że w naturze nie istnieje granica między materią organiczną i

nieorganiczną. Kiedy zrozumiemy, jak rozszerzał się wszechświat, kiedy większość ludzi

zrozumie, że gwiazdy to nie źródła światła, lecz całe światy, być może zamieszkane jak nasz

własny, wtedy doktryna chrześcijańska zostanie uznana za absurdalną.28

Ciskając takie gromy, przedstawił słuchaczom oszołamiające panaceum. „Naukę

można porównać do drabiny - mawiał. - Z kolejnych szczebli roztacza się coraz rozleglejszy

widok. Jednak nauka nie twierdzi, że zna istotę rzeczy”.29 Uchwycił się niezdolności nauki

do odpowiedzi na pytania o charakterze metafizycznym, ale nauka dostarczała czegoś

bardziej wartościowego: możliwości spojrzenia na to, co bardzo małe, i na to, co bardzo

wielkie. „Nauka nauczyła nas - oświadczył - że otacza nas nie tylko nieskończenie wielkie,

lecz także nieskończenie małe: makrokosmos i mikrokosmos”.30

Natomiast Churchill i Roosevelt, a później Truman, choć nie posiadali naukowego

przygotowania, żywili głęboki szacunek dla ekspertów. Słuchali ich rad, uczyli się, niekiedy z

dużym wysiłkiem, zasięgali opinii komisji, w których zasiadali specjaliści. Stalin, nastawiony

przychylnie do poglądów Lamarcka na dziedziczenie cech nabytych, popierał fałszywą naukę

Page 33: John Cornwell - Naukowcy Hitlera. Nauka, wojna i pakt z diabłem

Trofima Łysenki, ale najwyraźniej wykazywał zdrowy rozsądek, wybierając solidne projekty

techniczne, którym Armia Czerwona zawdzięczała zwycięskie czołgi T4; po wojnie jego

naukowcy dotrzymywali kroku Amerykanom w pogoni za skonstruowaniem bomby

wodorowej.

Pominąwszy wyjątkowe zaćmienie na początku wojny na Pacyfiku, kiedy to

Roosevelt zamierzał wypuścić tysiące nietoperzy nad

Tokio w przekonaniu, że przerażą Japończyków (nietoperze zdechły podczas

transportu), prezydent USA był otwarty na liczne sugestie ze strony komisji zajmujących się

kwestiami naukowymi. Mieli do niego także dostęp niedawno przybyli naukowcy tacy jak

Albert Einstein i Leo Szilard, fizyk urodzony na Węgrzech. Churchill, który jako Pierwszy

Lord Admiralicji wydał ogromne sumy pieniędzy w początkowych miesiącach Drugiej

Wojny Światowej na bezużyteczne mechaniczne koparki okopów mające przecinać znaną z

czasów Pierwszej Wojny Światowej ziemię niczyją, był wszakże zafascynowany nauką i

technologią i zadawał ekspertom dociekliwe pytania. Jednym z jego najbliższych przyjaciół w

latach trzydziestych i podczas wojny był fizyk prof. Frederick Lindemann.

Jednak Hitler przedstawiał siebie jako wodza, który pojął wszystko, co należało

wiedzieć na temat znaczenia wynalazczości i technologii. Miał trudności z wypełnieniem luki

między swymi aktami woli i wykonalnością decyzji, jakie musiał podejmować. „Jest rzeczą

ważną - powiedział do grupy współbiesiadników podczas obiadu na początku 1942 roku - aby

posiadać przewagę techniczną w każdej decydującej sytuacji. Wiem to dobrze, mam fioła na

punkcie technologii. Musimy stanąć naprzeciw wroga, dysponując nowymi elementami, które

go zaskoczą, tak aby nieustannie zachować inicjatywę”.31 Jak oświadczył, wojna z aliantami

ma charakter „technologiczny”. Mówił tak, jakby nowinki techniczne pojawiały się nie

wiadomo skąd za sprawą czarów; był w stanie wykorzystać cudowne wynalazki, stosując

logikę nie do obalenia. „Dziesięć tysięcy bomb zrzuconych na chybił trafił na miasto nie ma

takiej skuteczności jak jedna bomba, która precyzyjnie trafia w elektrownię lub stację

wodociągów”. Równocześnie, jak powiedział Dornbergerowi, dyrektorowi fabryki rakiet w

Peenemünde, Niemcy muszą zbudować dziesiątki tysięcy rakiet, i to od razu, a mówił to w

chwili, gdy naukowcy mieli trudności ze skonstruowaniem choćby jednego udanego

prototypu.

Od dnia gdy Hitler został przywódcą Niemiec w styczniu 1933 roku, nic, co

powiedział czy uczynił, nie wskazywało na to, że zdawał sobie sprawę z ogromnej spuścizny

Niemiec w dziedzinie nauki i technologii, jak można je wykorzystać i jak ustalić

Page 34: John Cornwell - Naukowcy Hitlera. Nauka, wojna i pakt z diabłem

pierwszeństwo realizowanych programów badawczych. Nie ma żadnych dowodów, że

doceniał i rozumiał cokolwiek, jeśli chodzi o źródło i historię ich rozwoju.

2. Niemcy - mekka naukowców

W pierwszych trzech dekadach dwudziestego wieku, pomimo rujnującej wojny,

Niemcy były liderem w wielu dziedzinach nauk przyrodniczych, w matematyce i technologii.

W roku 1900 Niemcom nie udało się zostać gospodarzem wielkiej Wystawy

Międzynarodowej (został nim Paryż), co jednak nie powstrzymało niemieckich wystawców,

którzy rozlokowali się w piętnastu miejscach, od Tuileries do Wieży Eiffla, prześcigając inne

narody w rozmiarach oraz inwencji1. Miliony Niemców podróżowało do Paryża, żeby pławić

się w dumie bijącej z naukowych i technologicznych osiągnięć Ojczyzny. Na Quai des

Nations Niemcy zbudowali pawilon w formie szesnastowiecznego Rathausu z wieżą, która

górowała nad podobnymi budowlami rywali. Poza pawilonami narodowymi kraje

uczestniczące w wystawie były zachęcane do pokazania swoich osiągnięć technologicznych.

W tym wypadku Niemcy zamiast pokazywać osiągnięcia poszczególnych marek i

producentów podkreślali narodowe pochodzenie własnych zaawansowanych technologii.

A jak na owe czasy Niemcy przedstawili bardzo zaawansowane technologie:

skraplanie gazów, wytwarzanie energii elektrycznej, procesy elektrochemiczne2. Jedna z

wystaw pokazywała zasadniczą rolę pierwiastków ziem rzadkich w przemyśle związanym z

produkcją oświetlenia, co budziło wielkie zainteresowanie w pałacu elektryczności, gdzie

uwagę przykuwały opatentowane lampy Walthera Nernsta. Najważniejszy w wytwarzaniu

elementów oświetlenia był tor, pierwiastek otrzymywany w najczystszej formie w

Niemczech. Akcja promocyjna towarzysząca wystawie informowała, że cena za kilogram toru

spadła z 2 tys. marek do 50 w ciągu sześciu lat. Osoby odwiedzające wystawę nauki i

technologii na Polach Marsowych podziwiali największą i najsilniejszą na świecie prądnicę

wyprodukowaną przez niemiecką firmę Helios. Brytyjski magazyn naukowy „Naturę” pisał,

że bogaty wybór niemieckich urządzeń pomiarowych „sprawiał wielką przyjemność

zwiedzającym Anglikom, jednak porównanie z podobnym działem angielskiej ekspozycji

zdecydowanie psuło dobry nastrój”.3 Katalog przedstawiający niemieckie wyroby był sam w

sobie wielkim wydarzeniem. Był to 250-stronicowy dokument będący erupcją aroganckiej

dumy z osiągnięć niemieckiej nauki i technologii. Katalog został wydany w trzech językach:

niemieckim, angielskim i francuskim, był wypełniony kolorowymi ilustracjami,

zaprojektowany w stylu art nouveau i oprawiony w muślinową okładkę. Publikacja opisywała

historię, rozwój i zastosowanie prezentowanych obiektów. We wstępie opisano sytuację

demograficzną Niemiec wraz z informacjami o zatrudnieniu kobiet, rozwodach, grupach

Page 35: John Cornwell - Naukowcy Hitlera. Nauka, wojna i pakt z diabłem

etnicznych, religijnych, rasowych i emigracji. Pomiędzy rokiem 1895 a 1899 populacja

wzrosła z 52 milionów do 55 milionów osób, a w okresie pomiędzy rokiem 1816 a 1900-

podwoiła się. Niemcy były krajem młodych ludzi: 61%ludności nie miała trzydziestu lat.

Przeciętna rodzina liczyła 4,7 dzieci i tylko jedno na osiem małżeństw kończyło się

rozwodem.4

Jeśli namacalne dowody niemieckiej przewagi pokazywane na tak wielu polach nie

były dość przytłaczające, to tego samego lata można się było zapoznać w Paryżu z

niemieckim przodownictwem w dziedzinie matematyki. Organizatorzy drugiego

Międzynarodowego Kongresu Matematyków zaprosili niemieckiego matematyka Davida

Hilberta jako głównego mówcę mającego wygłosić wykład na Uniwersytecie Paryskim. W

owym czasie Hilbert był „silnym, szybko poruszającym się mężczyzną o bardzo wysokim

czole odsłaniającym łysinę z kosmykami rudawych włosów” i emanowała z niego

„uderzająca inteligencja”5. Hilbert wykorzystał wykład, aby przedstawić matematykom z

całego świata serię nierozwiązanych problemów, i nie były to wyłącznie zagadki do

rozwiązania, ale głębokie, niedokończone zagadnienia w dziedzinie matematyki. Hilbert

wyjaśniał słuchaczom, że te problemy pokazują, jak głęboka, wieloraka i szeroka jest w

dzisiejszych czasach matematyka jako nauka [...] organiczna jedność matematyki zawiera się

w samej jej naturze, ponieważ matematyka jest podstawą wszelkiej wiedzy o zjawiskach

przyrodniczych.6

Dwadzieścia lat później, pomimo strat spowodowanych straszliwą wojną, która

zniszczyła morale i bogactwo narodu, sformułowana podczas wielkiej wystawy w Paryżu

obietnica mówiąca o tym, że nadchodzące stulecie będzie należeć do Niemiec, nadal

wydawała się możliwa do zrealizowania. Do roku 1921, w ciągu dwudziestu lat od

ustanowienia Nagrody Nobla, Niemcy lub ogólniej mówiąc: osoby niemieckojęzyczne

zdobyły połowę nagród w dziedzinie nauk przyrodniczych i w medycynie. Jedną z

pierwszych osób nagrodzonych po wojnie był Albert Einstein za wyjaśnienie efektu

fotoelektrycznego. Einstein urodził się na terenie Niemiec, jednak zrezygnował z

niemieckiego obywatelstwa i był bezpaństwowcem, zanim nie otrzymał obywatelstwa

szwajcarskiego. Tym niemniej nadal wielu Niemców (oraz nieNiemców) uważało go za

jednego ze „swoich”.

Pomimo swojej powojennej reputacji pariasa pośród narodów, pomimo bojkotów i

niezapraszania na międzynarodowe konferencje i rezygnacji z subskrypcji periodyków

Niemcy nadal były uważane za mekkę nauki i technologii, a język niemiecki za niezbędny

warunek edukacji i awansu. Lista laureatów Nagrody Nobla pomiędzy rokiem 1901 a 1921

Page 36: John Cornwell - Naukowcy Hitlera. Nauka, wojna i pakt z diabłem

mówi o potędze niemieckiego geniuszu w pierwszych dwóch dekadach wieku. Wilhelm

Konrad Roentgen za odkrycie promieniowania (promieni Roentgena); Emil Adolf von

Behring za prace nad seroterapią; Adolf von Baeyer za prace nad barwnikami organicznymi;

Wilhelm Ostwald za prace badawcze z dziedziny statyki i kinetyki chemicznej oraz nad

zagadnieniami katalizy; Philipp Lenard za pracę nad promieniami katodowymi; Max von

Laue za odkrycie zjawiska dyfrakcji promieniowania rentgenowskiego na kryształach; Max

Planck za odkrycie kwantów energii; Fritz Haber za opracowanie metody syntezy amoniaku;

Walther Nernst za dokonania w dziedzinie termodynamiki. No a jeszcze był Einstein.

Co było takiego w Niemczech, w ich systemie szkolnictwa, ich cechach narodowych i

co sprawiło, że niepowtarzalne badania i odkrycia końca dziewiętnastego i początku

dwudziestego wieku były najwspanialsze, a przy tym zakrojone na tak szeroką skalę?

Historia barwników

Zdumiewające osiągnięcia niemieckiej nauki drugiej dekady dwudziestego wieku

opierały się na chemii i szczególnej zdolności Niemców pozwalającej wykorzystywać

potencjał nowych procesów chemicznych w fabrykach produkujących barwniki. Te

chemiczne technologie uwolniły Niemców z zależności od Imperium Brytyjskiego, skąd

czerpano wiele surowców i produktów. Z kolei ów nowy rodzaj wolności w połączeniu z

rozrastającym się przemysłem żelaza, stali i węgla umożliwił Niemcom przejście od stanu

gospodarki rolnej do ekonomicznej siły stanowiącej wyzwanie dla Francji, Wielkiej Brytanii i

Stanów Zjednoczonych. Wynikająca z tego rywalizacja dwóch wielkich, burżuazyjnych sił -

Niemiec i Wielkiej Brytanii - w pierwszej dekadzie dwudziestego wieku stanowiła znaczący

czynnik wzmagający napięcie, co doprowadziło do wybuchu I Wojny Światowej.

Fundamenty niemieckiej szczególnej umiejętności korzystania z procesów

chemicznych położono na początku dziewiętnastego wieku, a wiążą się one z nazwiskiem

Justusa von Liebiga, który w 1824 roku zbudował wspaniałe laboratorium w Giessen, będąc

zarazem nauczycielem wielkiej liczby chemików. Do dzisiaj jego nazwisko jest kojarzone ze

związkami azotu oraz z prawem nazwanym jego imieniem, zgodnie z którym ten czynnik,

którego jest najmniej, działa ograniczająco na rozwój danego organizmu. Wiedza o związkach

azotu będzie miała ogromne znaczenie, gdy zwiększy się liczebność ludności Niemiec.

Geniusz Liebiga poprzedzał wielkie odkrycie Fritza Habera z 1908 roku, które uwolniło

Niemcy od importu azotu.

W 1828 roku Friedrichowi Wöhlerowi powiodła się konwersja cyjanku amonu do

mocznika. Przed dokonaniem tego odkrycia uważano, że molekuły żywego organizmu mogą

być syntetyzowane wyłącznie przez żyjące organizmy. Chemicy odkryli, że znaleźli się na

Page 37: John Cornwell - Naukowcy Hitlera. Nauka, wojna i pakt z diabłem

nowej drodze wiodącej do wytwarzania substancji, które nie występująw przyrodzie. W

późniejszym czasie, w 1841 roku, studiujący w laboratorium Justusa von Liebiga August

Wilhelm von Hofmann otrzymał doktorat za obronę pracy na temat pochodnych smoły

węglowej (pozostałości po spalaniu węgla) - substancji, która okaże się niezwykle istotna w

nowym świecie przekształceń chemicznych. Hofmann odkrył, że ze smoły węglowej można

otrzymywać anilinę, którąw przeszłości uzyskiwano w procesie destylacji indygo. Zaczął się

zastanawiać nad tym, czy ze smoły węglowej nie da się uzyskać sztucznych barwników...

Cztery lata później królowa Wiktoria i książę Albrecht odwiedzili Bonn, aby uczcić

siedemdziesiątą piątą rocznicę urodzin Beethovena, i spotkali się z Hofmannem w jego

laboratorium znajdującym się w pomieszczeniach, które książę Albrecht zajmował, będąc

studentem. Królewska para była pod wielkim wrażeniem. W efekcie Hofmann został

poproszony o objęcie kierownictwa w Royal College of Chemistry w Londynie na Oxford

Street. W Londynie Hofmann zgromadził grupę niemieckich oraz angielskich chemików,

którzy pracowali nad jego projektami. Laboratorium Hofmanna było już prawie fabryką gdy

w 1856 roku siedemnastoletni William Perkin - student chemii, próbując uzyskać chininę ze

smoły węglowej, odkrył sposób wytwarzania sztucznego barwnika - koloru określanego jako

fioletoworóżowy. Ojciec Perkina dostrzegł związane z tym możliwości komercyjne i

przekonał syna do opuszczenia laboratorium pomimo próśb Hofmanna, który chciał, żeby

Perkin pozostał w jego zespole. Perkinowie osiągnęli szybki, aczkolwiek umiarkowany

sukces w stosunku do możliwości. Na ulicach i w salonach stolic europejskich zaczął

królować kolor fioletoworóżowy. Cesarzowa francuska uważała, że fioletoworóżowy pasuje

do koloru jej oczu, a królowa Wiktoria założyła na swe wesele takiegoż koloru suknię.7

W międzyczasie Hofmann opracował szereg innych sztucznych barwników, zwłaszcza

odcieni fioletu. A potem nadeszła cała tęcza wspaniałych kolorów: czerwony, niebieski,

zielony. Jednak to nie w Wielkiej Brytanii zaczęto przemysłowo wykorzystywać barwniki, ale

w Niemczech, które intensywnie inwestowały w nowe technologie wykorzystujące

osiągnięcia techniczne, przy równoczesnym zastosowaniu ścisłej polityki patentowej i

marketingowej pozwalającej na utrzymanie niemieckiego monopolu. Wielu absolwentów

chemii wyjeżdżało do Anglii, aby uzyskać praktyczne doświadczenie w przemyśle, jednak

większość z nich wracała do Niemiec, żeby stać się częścią przemysłowej potęgi

Fatherlandu.8

Sam Perkin ubolewał nad utratą tego wynalazku przez Wielką Brytanię i przez resztę

życia narzekał na brytyjską tendencję inwestowania wyłącznie w przedsięwzięcia

przynoszące szybkie zyski. Równie ważna dla Niemiec była wczesna symbioza nauki oraz

Page 38: John Cornwell - Naukowcy Hitlera. Nauka, wojna i pakt z diabłem

przemysłu. Już w 1853 roku książę Albert zauważył, że w porównaniu do Niemiec Wielka

Brytania wykazywała „arogancję i pogardę w stosunku do praktycznego zastosowania nauki”.

Niemcy mogły opierać swój rozwój na badaniach prowadzonych w instytucjach

naukowych. Pod koniec dziewiętnastego stulecia istniało dwanaście Technische Hochschulen

powiązanych z technikami znanymi jako Realschulen. W przeciwieństwie do Wielkiej

Brytanii, gdzie rozwój systemu edukacji miał opóźnienia, niemiecki system szkolnictwa

znacznie wyprzedzał rozwój przemysłowy. Na uniwersytetach w Giesen, Getyndze,

Heidelbergu i Bonn rozkwitały wydziały chemii. Na przykład w Bonn chemik pochodzenia

węgierskiego August Kekule odkrył pierścień benzenu dzięki objawieniu, które przyszło do

niego podobno podczas snu. Kekule miał wizję atomów węgla połączonych ze sobąjak wąż,

który połyka własny ogon. Spostrzeżenie to miało zasadnicze znaczenie dla zrozumienia

budowy związków chemicznych opartych na związkach węgla.

Wiele odkryć, technik i procesów rodziło się w niemieckich laboratoriach, z których

największym było laboratorium chemii organicznej firmy Bayer w Monachium. Niektóre

procesy wywodziły się bezpośrednio z technologii rozwiniętych na potrzeby produkcji

barwników. W 1860 roku F. W. Benekemu udało się zabarwić komórki roślinne i zwierzęce

barwnikiem anilinowym. W kolejnej dekadzie Paul Ehrlich z Frankfurtu zauważył, że

barwienie za pomocą smoły węglowej może uwydatniać części komórek. Na przykład zieleń

metylowa sprawia, że jądro komórki jest zielone, podczas gdy cytoplazma jest zabarwiona na

czerwono. Proces barwienia zrewolucjonizował biologię i okazał się początkiem biochemii.

Kuzyn Ehrlicha Carl Weigert wykazał, że fiolet metylowy uwidacznia pewne bakterie, nad

którymi Robert Koch prowadził badania w Berlinie, w tym pałeczki wąglika i prątki gruźlicy.

W tym samym czasie Carl Zeiss w Jenie otworzył zakład optyczny, przyspieszając odkrycia

na polu biologii komórkowej, anatomii, histologii, embriologii i patologii dzięki zastosowaniu

ulepszonej wersji mikroskopu. Typowa dla mariażu instrumentów optycznych z biochemią

była praca Hermanna von Helmholtza, fizjologa, który jako pierwszy zmierzył szybkość

przenoszenia impulsu nerwowego u żab (20 metrów na sekundę), a za pomocą

nowegooftalmoskopu odkrył nerw wzrokowy u żywego człowieka. Pod koniec

dziewiętnastego wieku przemysł optyczny Niemiec pod przewodnictwem firm Zeissa i Leitza

nie miał sobie równych w świecie. Dla studentów niemieckich było oczywiste, że mogą

dysponować mikroskopem, a zwiększająca się produkcja niemieckich przyrządów sprawiała,

że były one znacznie tańsze od produktów konkurencji.

Niemiecki system szkolnictwa wyższego wraz z Technische Hochschulen coraz

bardziej zacieśniał więzi pomiędzy przemysłem a uniwersytetami.9 W całym dziewiętnastym

Page 39: John Cornwell - Naukowcy Hitlera. Nauka, wojna i pakt z diabłem

wieku powyższe związki były wzmacniane na trzy sposoby: osobistymi relacjami pomiędzy

chemikami przemysłowymi i ich kolegami na uniwersytetach, wymianą wyników badań

opartą na kontaktach osobistych oraz przepływem wyszkolonych chemików z uczelni do

przemysłu. W pierwszej dekadzie wieku nieformalne umowy pomiędzy badaczami i

pojedynczymi firmami zostały zastąpione relacjami grupowymi pomiędzy laboratoriami w

obszarze całej grupy zawodowej. Rozkwitały wysoko opłacane centra badawcze, a studenci

kończący naukę byli zachęcani do odwiedzania wielu uniwersytetów, kursów, laboratoriów

przemysłowych i uczestniczenia w programach badawczych, podobnie jak odbywało się to od

lat.

Mechanistyczne, matematyczne i empiryczne badania niemieckie najwyraźniej

odrzucały jakiekolwiek skojarzenia pomiędzy naukami przyrodniczymi a filozofią zawężając

zakres naukowych poszukiwań. Justusa von Liebiga uważa się za twórcę redukcjonistycznego

systemu w badaniach prowadzonych w obszarze biologii, gdzie mechanistyczne podejście

polegało na pieczołowitym badaniu najmniejszych cząsteczek w celu zrozumienia działania

całości. Jego sposób badania żywych organizmów zachęcał do czystego materializmu

naukowego, odrzucającego metafizyczne kaprysy Naturphilosophie.10 Brygady studentów

wyszkolonych przez Liebiga zasilały społeczności nauczycielskie i badawcze, powodując, że

przyszłe pokolenia niemieckich studentów odrzucały witalizm i spekulacje na temat celu i

znaczenia żywych istot oraz koncentrowały się na czysto fizykochemicznych elementach

procesów biologicznych. Ducha redukcjonizmu przedstawił Tomasz Mann w swojej powieści

„Doktor Faustus”.

Niemiecka inwencja w dziedzinie nauk biomedycznych i farmaceutycznych zdawała

się nie mieć żadnych ograniczeń, dzięki czemustworzono podstawy globalnego przemysłu

farmaceutycznego: w roku 1890 w wielkiej fabryce Bayera wynaleziono aspirynę, co

zmieniło podejście do bólu i gorączki, a w Hoechst nad Menem odkryto nowokainę, dzięki

czemu najsroższe tortury dentystyczne przeszły do historii. Ehrlich zyskał międzynarodową

sławę, później Nagrodę Nobla za salversan - syntetyczny produkt farmaceutyczny stosowany

w leczeniu syfilisu. W latach 1870-1900 koszt syntetycznych barwników produkowanych w

Niemczech obniżył się z 60 marek za kilogram do 1 marki za kilogram. W latach

poprzedzających Pierwszą Wojnę Światową niemieckie produkty zalewały światowe rynki:

mydła, detergenty, farby, tusze drukarskie, szkliwa, barwniki laboratoryjne, farmaceutyki,

składniki chemiczne potrzebne do przetwarzania żelaza i stali, materiały fotograficzne,

materiały wybuchowe, a przede wszystkim nawozy. W tym samym czasie ilość

Page 40: John Cornwell - Naukowcy Hitlera. Nauka, wojna i pakt z diabłem

produkowanego żelaza i stali w Niemczech przewyższyła produkcję Wielkiej Brytanii i

ustępowała jedynie Stanom Zjednoczonym.

3. Fritz Haber

Fritz Haber, człowiek, który miał się stać jednym z największych chemików początku

dwudziestego wieku, był wytworem niemieckiego systemu, jednym z naukowców, którzy

wiek dwudziesty uczynili „Wiekiem Niemiec”.1 Historia Fritza Habera ucieleśnia w

wyjątkowo trafny sposób Janusowe oblicze naukowej potęgi władania dobrem i złem,

kierowania potencjałem nauki pozwalającym działać na rzecz pokoju, jak również na rzecz

przemocy i okropności za pomocą prostego wzoru lub zestawu równań.2 Odkrycie, z którym

wiąże się jego nazwisko oraz nazwisko Carla Boscha, było procesem, który w efekcie

przyniósł światu wielkie ilości tanich, sztucznych nawozów azotowych, dzięki czemu

światowa populacja w roku 2000 osiągnęła liczbę 6 miliardów ludzi zamiast 3,6 miliarda

osób, które mogłyby się wyżywić, gdyby nie to odkrycie. Z tego samego powodu Niemcy

mogły produkować materiały wybuchowe w warunkach blokady gospodarczej, przez co

okropna wojna w okopach z lat 1914-18 mogła trwać tak długo. Odkrycie Habera było

doniosłym przykładem tego, że nauka została oddzielona od wartości, stała się neutralna,

apolityczna: naukowcy odkrywali prawa natury i znajdowali ich zastosowanie. Wynikające z

tych zastosowań dobro i zło obciążało sumienia innych. Jednak w wypadku Habera mamy do

czynienia z sytuacją gdy naukowiec sam proponuje wykorzystanie odkrycia w celach

wojennych. Nie tylko zainicjował on technologiczne przedsięwzięcia prowadzące do

zastosowania trujących gazów jako broni, która według niektórych szacunków była przyczyną

śmierci 1,3 miliona żołnierzy, ale z entuzjazmem poprowadził pierwsze ataki na froncie.

Fritz Haber urodził się w rodzinie, która zawdzięczała swój dobrobyt sukcesom

związanym z produkcją sztucznych barwników. Jego ojciec Siegfried Haber był bogatym

żydowskim biznesmenem z Wrocławia, który zajmował się sprzedażą technologii i

produktów chemicznych. Fritz ukończył jedno z wrocławskich gimnazjów, wykorzystując

pełen zakres edukacji typowej dla tamtych czasów, włączając w to literaturę i języki

klasyczne. Choć niemiecki poziom nauczania matematyki i nauk przyrodniczych nie miał

sobie równych w świecie, to jednak twórcy programów nauczania kładli nacisk na

zrównoważoną edukację. W szkole Fritz rozwinął w sobie miłość do poezji.

Choć ojciec Fritza bardzo chciał, by jego syn objął miejsce w biznesie z odczynnikami

chemicznymi, to jednak zachęcał syna do postawienia pierwszych kroków w karierze

naukowej związanej z naukami przyrodniczymi. Haber studiował chemię na uniwersytecie w

Berlinie pod kierownictwem Augusta Wilhelma von Hoffmanna, byłego przełożonego

Page 41: John Cornwell - Naukowcy Hitlera. Nauka, wojna i pakt z diabłem

Williama Perkina w laboratoriach chemicznych na Oxford Street w Londynie. Później Haber

udał się do Heidelbergu i pracował pod kierownictwem Roberta Wilhelma Bunsena, jednego

z wielkich pionierów spektroskopii.

Po odbyciu służby wojskowej Haber spędził krótki czas, pracując u swojego ojca,

gdzie doprowadził do sporych strat w wyniku przeprowadzenia transakcji spowodowanych

wrodzoną impulsywnością. Haber krótko gościł jeszcze na uniwersytetach w Zurychu i w

Jenie, by w końcu osiąść w Technische Hohschule w Karlsruhe, gdzie spędził siedemnaście

lat, publikując około pięćdziesięciu prac

0szerokim zakresie tematycznym, obejmującym chemię organiczną

1nieorganiczną, chemię spalania, elektrochemię i mechanikę.

W 1892 roku Haber przeszedł z judaizmu na luteranizm i porzucił drugie imię Jakub,

aby uniknąć skojarzeń, które mogłyby przeszkodzić mu w dalszej karierze, i to nie tylko

naukowej, na terenie Niemiec. Jego fotografia jest swego rodzaju karykaturą. Na zdjęciu

wygląda jak Prusak - ubrany w mundur, siedzi bokiem do obiektywu: kanciasta ogolona

głowa, głęboka blizna biegnąca od wargi do szczęki (najprawdopodobniej pamiątka po

pojedynku)3, binokle, wysunięty podbródek - Übermensch, jego zwolennicy powiadali o nim

„superman”. Jednak ciemne, inteligentne oczy oraz szerokie, zmysłowe usta wskazywały na

charakter pełen pasji i marzeń. Wydaje się wcieleniem niemieckiej skuteczności, energii i

wiedzy; potrafił przy tym zawierać przyjaźnie,miał słabość do kobiet (pierwsza żona

popełniła samobójstwo, a druga się z nim rozwiodła) oraz naturę poety.

W 1901 roku poślubił Klarę Immerwahr, dziewczynę z rodzinnego Wrocławia. Klara

była chemiczką i pierwszą kobietą z doktoratem na Uniwersytecie Wrocławskim. Ona

również przeszła z judaizmu na protestantyzm, aby nie mieć trudności z rozwojem kariery

naukowej. Miała nadzieję, że będzie dzielić intelektualne życie ze swoim błyskotliwym

mężem, jednak wkrótce odkryła, że jego pracoholizm nie pozostawiał zbyt wiele czasu na

konwersacje i współpracę. W 1902 roku, rok po ślubie i wkrótce po narodzinach ich syna

Hermanna, Haber wyjechał w czteromiesięczną podróż po Stanach Zjednoczonych, aby

poznać tamtejszy system edukacji naukowej i technicznej. Po powrocie objeżdżał Niemcy z

wykładami, dzieląc się tym, co zobaczył. W 1909 Klara pisała do swojego przyjaciela

Richarda Abegga, skarżąc się na zachowanie Habera:

Zawsze uważałam, że warto żyć tylko wtedy, kiedy korzysta się ze wszystkich swoich

możliwości i próbuje wszystkiego, co życie ma do zaoferowania. To między innymi z tego

powodu zdecydowałam się wówczas wyjść za mąż [...]. Bardzo krótko mi to służyło [...]

głównym powodem był despotyczny sposób bycia Fritza każący mu grać pierwsze skrzypce

Page 42: John Cornwell - Naukowcy Hitlera. Nauka, wojna i pakt z diabłem

w naszym domu i małżeństwie, przez co mniej bezwzględna i mniej asertywna osobowość

została po prostu zniszczona.4

Zdaniem kolegów Klara została Hausmutterchen (kurą domową) i nigdy nie

zdejmowała swojego fartucha. W miarę jak Klara malała, Fritz rósł w siłę.

Niemiecki entuzjazm dla nauki i technologii pierwszej dekady dwudziestego wieku

przełożył się na kluczowe pruskie decyzje zachęcające do podejmowania projektów

naukowych nie ograniczających się do celów czysto naukowych czy obowiązków związanych

z edukacją. Niemcy kwitły dzięki zastosowaniu nauki i technologii bezpośrednio w

przemyśle: nie utraciły perspektywy czysto badawczego podejścia, nie miały jednak

niezależnego od przemysłu odpowiednika w rodzaju Instytutu Pasteura w Paryżu albo takich

amerykańskich fundacji jak Rockefeller Medical Institute czy Carnegie and Cold Spring

Harbor. Pod koniec dziewiętnastego wieku pruski minister odpowiedzialny za szkolnictwo

wyższe Friedrich AlthofT w odpowiedzi na konkurencję ze strony Ameryki doszedł do

przekonania, że Niemcy powinni wziąć pod uwagę fakt, że obowiązek nauczania może

hamować badania oraz że nie wszyscy naukowcy są dobrymi nauczycielami.

W rezultacie cesarz niemiecki objął w roku 1910 patronat nad towarzystwem

naukowym oraz związaną z nim grupą specjalistów, które wspólnie przybrały nazwę

Towarzystwa Cesarza Wilhelma wraz z podlegającymi mu instytutami (po Drugiej Wojnie

Światowej przemianowanym na Instytut Maxa Plancka). Instytuty, na które składały się biura,

laboratoria i kwatery mieszkalne, usytuowano na południowozachodnich przedmieściach

Berlina w nadziei, że któregoś dnia cała dzielnica może zostać „Niemieckim Oxfordem”. W

1908 roku zakupiono w Dahlem, zwanym czasem berlińskim Hampstead, około

pięćdziesięciu hektarów ziemi w celu wybudowania sześciu budynków instytutu. Dzielnica

położona w pobliżu jezior i lasów Wannsee i Poczdamu pewnego dnia miała się wyróżniać

imponującymi willami zbudowanymi przez znanych niemieckich architektów: Petera

Behrensa, Hermanna Muthesiusa i Waltera Gropiusa. W 1895 roku w Dahlem żyło tylko 153

mieszkańców, ale w 1914 ich liczba zwiększyła się do 5500. Najpierw powstały instytuty

chemii, chemii fizycznej i biologii5.

Duch Towarzystwa Cesarza Wilhelma i jego instytutów został wspaniale

przedstawiony w eseju z roku 1909, napisanym przez Adolfa von Harnacka i opisującym stan

niemieckiej nauki. Pomimo wyraźnego szacunku dla badań prowadzonych na terenie Niemiec

Harnack wyrażał wiele obaw co do przyszłości niemieckiej nauki6. Odnosił się do ideału

przypisywanego Wilhelmowi von Humboldtowi o jedności badań naukowych i edukacji.

Mówił także o niezależnych instytutach zakładanych nie tylko przez państwo, ale i przez

Page 43: John Cornwell - Naukowcy Hitlera. Nauka, wojna i pakt z diabłem

prywatnych filantropów. Podkreślał jednocześnie, że wielkość Niemiec opiera się na dwóch

kluczowych filarach: Wehrkraft und Wissenschaft - potędze militarnej oraz nauce rozumianej

jako wiedza w jej najszerszym ujęciu.

Poszczególne instytuty były kształtowane przez wybitnych naukowców oraz przez

poglądy przemysłowców. Jednym z najhojniejszych donatorów Towarzystwa był Leopold

Koppel, żydowski bankier, który ofiarowując 700 tys. marek, ufundował Instytut Chemii

Fizycznej im. Cesarza Wilhelma, pod warunkiem że jego kierownikiem będzie Fritz Haber.

Haber zgodził się, a wkrótce potem dołączyli do niegoMax Planck, Walther Nernst i Albert

Einstein z sąsiednich instytutów (budynki ICW w większości przetrwały wojnę i zostały

później wykorzystane przez Wolny Uniwersytet Berliński). Haber, przygotowując się w

towarzystwie swojego kolegi Richarda Willstattera do ewentualnej wizyty cesarza, ćwiczył

cofanie się połączone z pokłonem i w trakcie jednej z prób stłukł wazę swojego gospodarza.7

Jako szef instytutu Haber wykorzystał swoją stanowczość, aby znaleźć rozwiązanie

zagadnienia, które od dawna stanowiło problem w dziedzinie chemii. Pod koniec

osiemnastego wieku odkryto, że amoniak, zasadniczy składnik nawozów i materiałów

wybuchowych, składa się z jednego atomu azotu i trzech atomów wodoru. Od tego czasu

chemicy bezskutecznie starali się zsyntetyzować amoniak z tych dwóch powszechnie

występujących gazów. Problem był rzeczywiście nie byle jaki pod względem technicznym,

gdyż aby doprowadzić do syntezy, potrzeba było uzyskać ciśnienie 200 atmosfer w

temperaturze 200 stopni. Kiedy Haberowi i jego angielskiemu asystentowi Robertowi Le

Rossignolowi udało się to po raz pierwszy osiągnąć w trudnych warunkach laboratoryjnych,

cały proces po długim czasie prowadził do powstania jedynie niewielkich ilości amoniaku, co

wykluczało nadzieje na zastosowania przemysłowe. Haber doszedł do wniosku, że trzeba

znaleźć katalizator, który przyspieszyłby reakcję. Po wypróbowaniu niezliczonej liczby metali

Haber odkrył, że pożądany efekt daje tylko proszek rzadkiego metalu o nazwie osm

(światowe zasoby tego metalu wynosiły wówczas jedynie 110 kilogramów). 2 lipca 1909 roku

- w dniu, który powinien przejść do historii chemii - Haber w obecności dwóch dyrektorów

technicznych największych niemieckich koncernów chemicznych Badische Anilin - und

SodaFabrik (BASF) zademonstrował produkcję amoniaku w tempie 70 kropli na minutę.

Podczas demonstracji pękł sworzeń jednego z urządzeń ciśnieniowych, opóźniając cały pokaz

o kilka godzin. Dwadzieścia lat później jeden z uczniów Habera wspominał napięcie

związane z tym wydarzeniem: Tucke des Objeckts - „złośliwość rzeczy martwych”.8 Firma

BASF naciskała na swych dyrektorów Carla Boscha i Alywina Mittascha, żeby usprawnili i

wprowadzili ten proces w życie. Chociaż firma wykupiła całe światowe zapasy osmu, zespół

Page 44: John Cornwell - Naukowcy Hitlera. Nauka, wojna i pakt z diabłem

z determinacją poszukiwał jeszcze szybszego i wydajniejszego katalizatora. Po 4 tys. prób

odkryto, że najlepszym katalizatorem jest mieszanina żelaza, tlenków aluminium, wapnia i

potasu. Ten przepis składu katalizatora zasadniczo nie zmienił się do dzisiaj.

Powstanie gigantycznego IG Farben

*

Rozpoczęcie produkcji i wykorzystanie sztucznego amoniaku zbiegło się w czasie z

wielką transformacją niemieckiego przemysłu chemicznego. W pierwszej dekadzie

dwudziestego wieku zyski niemieckiego przemysłu sztucznych barwników znacznie się

zmniejszyły zarówno na rynku krajowym, jak i zagranicznym. Całą gałąź przemysłu

podkopywały wojny cenowe, ograniczenia patentowe i szpiegostwo przemysłowe. Wojujące

ze sobą firmy ugrzęzły we wrogiej konkurencji i jedynym rozwiązaniem wydawało się

powstanie trustu lub kartelu. Inicjatorem był dyrektor firmy Bayer, Carl Duisberg - człowiek

o poglądach pangermańskich i rzecznik zasady kierującej (Fiihrerprinzip) na długo przed tym,

nim Adolf Hitler wykorzystał do swoich celów jej radykalne, dyktatorskie implikacje.

Duisberg żył i znakomicie prosperował w czasach cesarza, Republiki Weimarskiej oraz za

rządów Hitlera. Przez cały czas zarządzał firmą i kształtował coraz ciemniejsze i zasługujące

na potępienie fortuny IG Farben. W czasach Trzeciej Rzeszy IG Farben urosło do miana

jednej z najstraszniejszych i najbardziej skorumpowanych międzynarodowych korporacji.

Inspiracją do stworzenia kartelu złożonego z największych niemieckich firm

chemicznych był dla Duisberga przykład firm amerykańskich, które miał okazję obserwować

w trakcie wizyty w Stanach Zjednoczonych w 1903 roku. Duisberg pojechał do Stanów, aby

zbudować zakład firmy Bayer w Rensselaer w stanie Nowy York w celu ominięcia

amerykańskich ochronnych taryf celnych. Przebywając w Ameryce, studiował powstawanie

trustów - współdziałanie mające na celu przezwyciężenie konkurencji - które kwitły pomimo

antytrustowych regulacji prawnych wprowadzonych przez Shermana. Duisberg przyglądał się

uważnie organizacji i korzyściom, jakie przynosił firmom trust Standard Oil, który z

powodzeniem neutralizował wiele problemów, z jakimi borykał się przemysł chemiczny w

Niemczech. W efekcie swoich poszukiwań Duisberg doprowadził do wynegocjowania

umowy skupiającej „Wielką Szóstkę” - Bayer, BASF,Agfa, Hoechst, Casella i Kalle w

ramach Interessengemeinschaft (wspólnoty interesów) - stąd nazwa „IG” Farben. Celem było

zmniejszenie konkurencji pomiędzy członkami wspólnoty i wypracowanie modelu dzielenia

się zyskami. Oprócz tego każda z firm zachowywała niezależność, każda miała swobodę w

prowadzeniu badań i rozwijaniu innych produktów poza głównym obszarem barwników. Na

Page 45: John Cornwell - Naukowcy Hitlera. Nauka, wojna i pakt z diabłem

przykład Agfa specjalizowała się w materiałach fotograficznych, a Bayer i Hoechst skupiały

się na produkcji farmaceutyków.

Do jesieni 1913 roku firma BASF, która zainwestowała bardzo duże środki w metody

wiązania azotu, produkowała 5 ton syntetycznego amoniaku dziennie. Ale już w lipcu

następnego roku, tuż przed wybuchem wojny, zdolności produkcyjne zwiększono do 40 ton

dziennie. W większości amoniak był przeznaczony do produkcji nawozów sztucznych. Ze

swoim rzędem wysokich kominów zakład produkcji amoniaku w Oppau nad Renem wkrótce

stał się jednym z cudów świata, produkcja zaś rosła i wkrótce na terenie Niemiec działało

sześć fabryk wytwarzających amoniak.

Chociaż po wypowiedzeniu wojny marynarka brytyjska zablokowała niemiecki import

chilijskiej saletry, niemieckie ministerstwo wojny potrzebowało kilku miesięcy, aby

zrozumieć, jak ważny jest proces produkcji amoniaku dla niemieckiego przemysłu

zbrojeniowego, a zwłaszcza produkcji materiałów wybuchowych. W drugim tygodniu

września 1914 roku moloch Wehrmachtu został zatrzymany przez francuski kontratak i

wówczas okazało się, że Niemcom brakuje prochu strzelniczego. Do Berlina wezwano

Boscha i podpisano kontrakt włącznie z przyznaniem dodatkowych dotacji na instalacje

pozwalające przekształcać amoniak przy udziale kwasu azotowego w materiał wybuchowy.

W maju 1915 roku Bosch oświadczył, że Oppau zostało przestawione na masową produkcję

kwasu azotowego. Niemcy uwolniły się od konieczności importu z Chile, przez co blokada

Royal Navy okazała się bezcelowa. Bosch wkrótce potem przekonał rząd niemiecki do

udzielenia dotacji umożliwiających firmie BASF potężny rozwój w zakresie produkcji

azotanów, co skutkowało uruchomieniem nowych wysokociśnieniowych zakładów w

miejscowości Leuna. W międzyczasie Instytut Cesarza Wilhelma pod kierownictwem Habera

zaczął współpracować z przemysłem, wojskiem i z rządem, wyprzedzając w czasie fenomen

kompleksu przemysłowozbrojeniowegoi „Wielkiej Nauki”. Fritz Stern określił ten mariaż

„rodzajem „Projektu Manhattan”, który pojawił się przed swoim czasem”.9 Fenomen

„Wielkiej Nauki” wiąże się z potężnymi inwestycjami i finansowaniem płynącym ze strony

przemysłu, rządu i wojska, ogromnymi zakładami przemysłowymi, wielkimi zespołami

naukowców i inżynierów, co po kilku dekadach wieku zaczęło cechować naukę. Badacze

funkcjonujący w kręgu „Wielkiej Nauki” nie mieli jako jednostki dużego znaczenia, co

wiązało się z redukcją osobistej odpowiedzialności za ich wytwory.

Haber, pisząc do władz, relacjonował w 1916 roku, że produkcja chemikaliów

potrzebnych do wytwarzania nawozów i materiałów wybuchowych osiągnęła poziom 2400

ton miesięcznie, co umożliwiało kontynuację wojny.

Page 46: John Cornwell - Naukowcy Hitlera. Nauka, wojna i pakt z diabłem

Brytyjski projekt pancernika

Czy zatem tylko Niemcy były odpowiedzialne za stworzenie kompleksu

militarnoprzemysłowego i „Wielkiej Nauki”, które zdominują zachodnią naukę i technologię

w czasie Drugiej Wojny Światowej, a później w czasach zimnej wojny? Niemcy nie były

osamotnione w swym podejściu. Kiedy w ostatniej dekadzie dziewiętnastego stulecia

Vaterland rozrastał się, osiągając status industrialnego giganta i wielkiego europejskiego

państwa, zaburzając przy tym równowagę sił na kontynencie, w Wielkiej Brytanii można było

dostrzec napięcie, gdyż imperium brytyjskie tradycyjnie niechętnie widziało perspektywę

dominacji jednego państwa w Europie. Poza Europą siła Niemiec nie miała większego

znaczenia, przy czym imperium brytyjskie obejmowało jedną trzecią ludności świata, będąc

zarazem potęgą handlową dobrze chronioną przez okręty Royal Navy. Pod koniec

dziewiętnastego wieku królowały ciężko opancerzone okręty wojenne o napędzie parowym.

Były one uzależnione od nowych technologii, co roznieciło rywalizację angielskoniemiecką,

gdy Niemcy zaczęły aspirować do miana supermocarstwa. Zagrożenie stało się namacalne w

1898 roku, w chwili gdy Niemcy ustanowiły pierwsze prawo morskie i planowały

zwodowanie floty okrętów wojennych stacjonujących na wodach Morza Północnego, co

zagrażało morskiemu prymatowiWielkiej Brytanii, i to na jej własnych wodach

terytorialnych.10 W odpowiedzi 2 października 1905 roku Royal Navy w Portsmouth

Dockyard położyła stępkę pod pancernik „Dreadnought”, ogłaszając tym samym program

produkcji okrętów o niespotykanym wcześniej wymiarze. Admirał sir John Fischer, który

został pierwszym w Wielkiej Brytanii Lordem Admiralicji, był odpowiedzialny za

rozpoczęcie wyścigu zbrojeń, który niemal całkowicie wyczerpał zasoby Wielkiej Brytanii i

całego imperium. Ponieważ dreadnoughty miały przewagę nad wcześniej konstruowanymi

okrętami, włącznie z okrętami Royal Navy, oraz z uwagi na to, że od tamtej chwili nie liczyła

się całkowita liczba okrętów, ale liczba okrętów podobnej klasy co „Dreadnought”, rywale

Wielkiej Brytanii zostali zmuszeni do produkcji statków o tym samym standardzie. Admirał

floty sir Frederick Richards przemawiał w parlamencie: „Cała brytyjska flota nadaje się na

złom i jest technicznie zacofana, i to w chwili, gdy znajduje się w szczycie swych

możliwości, mając przewagę nie nad dwiema, ale nad wszystkimi marynarkami świata

łącznie”.11 W ciągu kolejnych piętnastu lat brytyjskie stocznie miały wybudować trzydzieści

pięć nowoczesnych pancerników i trzynaście krążowników.12 Do czasów Pierwszej Wojny

Światowej pancernik brytyjskiej Royal Navy był niewątpliwie najbardziej złożonym obiektem

na Ziemi, porównywalnym do sporego satelity wysyłanego w kosmos, a przy koszcie 7

Page 47: John Cornwell - Naukowcy Hitlera. Nauka, wojna i pakt z diabłem

milionów funtów z pewnością najdroższym. Ażeby osiągnąć założony cel, admiralicja złożyła

zamówienia w Royal Dockyards, a także zaprosiła do przetargów stocznie prywatne.

Wydatki konieczne na zbudowanie floty, która przewyższałaby liczbą i siłą ognia

dwie kolejne największe marynarki wojenne świata (co nazywano wówczas „standardem

dwóch sił”), w niebotyczny sposób wydrenowały narodowe zasoby, zabierając środki

potrzebne na realizację innych potrzeb, zwłaszcza z obszaru bezpłatnej edukacji. Popularny

„głos marynarki” zawsze górował nad wszelkimi innymi, a mimo to w porównaniu z

Niemcami w brytyjskiej zdolności do wykorzystywania osiągnięć naukowych i

technologicznych tkwiła słabość, nawet w odniesieniu do tak ważnego celu.13

Genialny brytyjski inżynier Arthur Pollen pracował nad problemem właściwego

ustawienia zasięgu i odchylenia celowników artyleryjskich w stosunku do poruszającego się

obiektu. W warunkach morskich na celność ognia wpływ miały oczywiście takie czynniki jak

wiatr, szybko zmieniające się odległości pomiędzy mierzącym z dział statkiem a celem, i to w

sytuacji, gdy oba obiekty kołyszą się na boki. Pollen zastosował rodzaj analogowego

komputera, który zbierał szybko zmieniające się dane i z centralnego miejsca na okręcie

przekazywał potrzebne ustawienia dział. Wielka szafka wielkości katedralnego ołtarza była

obsługiwana przez ośmiu ludzi. Skonstruowany przez Pollena prototyp urządzenia

określającego zasięg ognia był na owe czasy urządzeniem o wielkim stopniu złożoności i

zaawansowania. Jednak brak zaufania do skomplikowanej technologii oraz większa wiara w

załogę, która posiadała doświadczenie w obsłudze dział, doprowadziło do zrezygnowania z

propozycji Pollena, co miało daleko idące konsekwencje dla bitew morskich Pierwszej Wojny

Światowej.

Niemieckie wojsko nie wykazywało podobnego braku zaufania w stosunku do

cywilnych naukowców.

Wojna, nauka i niemiecki szowinizm

W chwili wybuchu Pierwszej Wojny Światowej Fritz Haber miał czterdzieści sześć lat

- był zbyt stary, żeby brać udział w służbie czynnej, nie przyjęto go również do rezerwy,

ponieważ był Żydem. Jednak pomimo tego z entuzjazmem zaangażował się wraz ze swoim

instytutem w działania na rzecz wojska. W pierwszych tygodniach wojny zajmował się

zagadnieniem zgłoszonym przez wojsko związanym z koniecznością wynalezienia

niezamarzającej substancji, która nie zawierałaby deficytowego toluenu, który był potrzebny

do produkcji TNT (trotylu). Haber szybko znalazł alternatywę w postaci ksylenu oraz innych

pochodnych ropy naftowej. W międzyczasie z uwagi na niedostatek prochu strzelniczego

Page 48: John Cornwell - Naukowcy Hitlera. Nauka, wojna i pakt z diabłem

niemieckie wojsko zaczęło poszukiwać alternatywnych wobec konwencjonalnych metod

środków pozwalających na przełamanie frontu zachodniego.

W owym czasie łącznikiem najwyższego dowództwa z przemysłem był major Max

Bauer, który interesował się możliwością zastosowania trującego gazu jako broni. Po

zarzuconych próbach zastosowania przeciwko Rosjanom bromu produkowanego przez

zakłady Bayera Fritz Haber zaczął propagować zalety chloru, substancji, której w fabrykach

barwników było bardzo dużo. W firmie BASF chlorprzechowywano w metalowych

cylindrach, co w przeciwieństwie do tradycyjnych pojemników szklanych było przydatne na

polu walki. Ażeby przyspieszyć produkcję chloru, Haber zainicjował współpracę pomiędzy

swoim instytutem a firmami z IG, dbając o utrzymanie tego faktu w tajemnicy. Rozwój

nowych broni niósł ze sobą rozmaite niebezpieczeństwa. Jeden z młodych chemików, Otto

Sackur, przyjaciel żony Habera z czasów wrocławskich, zginął w wybuchu w laboratorium

Instytutu. Klara usłyszała wybuch, mimo że była w domu mieszczącym się na terenie

Instytutu Cesarza Wilhelma. Inny z naukowców stracił prawą rękę. Na pogrzebie Sackura

Haber i Willstaeter gorzko płakali. Klara, która zdecydowanie sprzeciwiała się

wykorzystywaniu nauki w celach wojennych, była w bardzo złym stanie psychicznym.

Haber uważał, że niemieccy naukowcy powinni się angażować w wojnę w równym

stopniu co żołnierze frontowi. W swym entuzjastycznym szowinizmie z pewnością nie był

odosobniony w gronie naukowców, przez co Niemcy już na początku Wielkiej Wojny zyskali

reputację pariasa pośród cywilizowanych narodów. Haber przyłączył się do

dziewięćdziesięciu dwóch kolegów - akademików i naukowców, podpisując”manifest Fuldy

(nazwany tak, ponieważ zredagował go Ludwig Fulda, popularny pisarz narodowości

żydowskiej) pod tytułem: „Apel dziewięćdziesięciu trzech intelektualistów” (w języku

niemieckim znany także jako „Die Kulturwelt! EinAufruf!”- Świat kultury! Odezwa!). W tym

dokumencie Niemcy wypierają się swojej odpowiedzialności za wojnę, bronią prawa do

inwazji na Belgię, zaprzeczają popełnionym zbrodniom i upierają się przy tezie, że niemiecka

kultura i militaryzm to jedno. „Gdyby nie niemiecki militaryzm - piszą w dokumencie -

niemiecką cywilizację zniszczono by już dawno temu [...]. Niemiecka armia i niemiecki naród

to jedno”.14 4 października 1914 roku manifest został opublikowany w wielu niemieckich

gazetach i był szeroko komentowany w całym świecie; jego sygnatariuszami były czołowe

postaci niemieckiej nauki i laureaci Nagrody Nobla: Max Planck, Emil Fischer, Paul Ehrlich,

Richard Willstattter, Wilhelm Ostwald, Walther Nernst. Długoletni przyjaciel Habera Albert

Einstein odmówił podpisania manifestu. Zamiast tego Einstein podpisał kontrmanifest,

opracowany jeszcze w tym samym miesiącu przez G. F. Nicolaia, berlińskiego lekarza, który

Page 49: John Cornwell - Naukowcy Hitlera. Nauka, wojna i pakt z diabłem

starał się wpłynąć na intelektualistów, promując internacjonalizm i pokój jako formę

„organicznej jedności europejskiej”.

Jednakże Niemcy nie były odosobnione ani pierwsze, jeśli chodzi

0propagowanie idei nauki i szowinizmu. Zarzutu, że w nauce panował złoty wiek

uniwersalizmu, który został przez Niemcy wypaczony

1unicestwiony w pierwszym i drugim dziesięcioleciu dwudziestego wieku, nie

potwierdzają fakty. Szowinizm szerzył się w dziewiętnastym wieku, zwłaszcza we Francji i

Niemczech.15 W 1852 roku francuski minister edukacji oświadczył:

Czyż nasz język nie jest szczególnie odpowiedni, by go używać w kulturze i nauce?

Jego jasność, jego szczerość, jego żywy, a zarazem logiczny charakter, który tak szybko się

zmienia, przechodząc od myśli do uczuć - czyż nie jest przeznaczony, aby stanowić nie tylko

najbardziej naturalny instrument [naukowców] lecz także ich najcenniejszy przewodnik?’„6

Po porażce Francji w wojnie francuskopruskiej w 1870 roku rywalizacja między

Francją i Niemcami stawała się coraz bardziej zaciekła. Ludwik Pasteur zrzekł się listownie

tytułu doktora honoris causa uniwersytetu w Bonn, a dziekan Wydziału Medycznego

odpowiedział, że w świetle „obelgi, do jakiej ośmielił się Pan posunąć wobec niemieckiego

narodu w świętej osobie naszego miłościwego cesarza”, list „z wyrazami głębokiej pogardy”

zostaje zwrócony, ażeby „chronić nasze archiwa przez zanieczyszczeniem”.17

Według Francuzów niemiecki prymat w przemyśle chemicznym był jedynie znakiem

niemieckich tendencji militarystycznych i miał służyć zagrabieniu idei innych. W odpowiedzi

Hermann Kolbe, znakomity i znany z braku opanowania niemiecki chemik, dał upust

publicznej wrogości wobec Francuzów, oświadczając: „Czuję głęboką nienawiść i pogardę

wobec Francuzów, ale nigdy nie uważałem ich za tak prymitywnych, nikczemnych i

wrednych, jak teraz widzimy”.18

Oprócz obrzucania błotem Niemców na początku Pierwszej Wojny Światowej

pojawiły się nastroje, które miały się stać do końca stulecia stereotypowymi uprzedzeniami

antyteutońskimi. Francuski fizyk Pierre Duhem, idąc głównie śladem Pascala, nadał ton,

przedstawiając karykaturę niemieckiej nauki jako typową dla bezmyślnego,stów, promując

internacjonalizm i pokój jako formę „organicznej jedności europejskiej”.

Jednakże Niemcy nie były odosobnione ani pierwsze, jeśli chodzi

0propagowanie idei nauki i szowinizmu. Zarzutu, że w nauce panował złoty wiek

uniwersalizmu, który został przez Niemcy wypaczony

Page 50: John Cornwell - Naukowcy Hitlera. Nauka, wojna i pakt z diabłem

1unicestwiony w pierwszym i drugim dziesięcioleciu dwudziestego wieku, nie

potwierdzają fakty. Szowinizm szerzył się w dziewiętnastym wieku, zwłaszcza we Francji i

Niemczech.15 W 1852 roku francuski minister edukacji oświadczył:

Czyż nasz język nie jest szczególnie odpowiedni, by go używać w kulturze i nauce?

Jego jasność, jego szczerość, jego żywy, a zarazem logiczny charakter, który tak szybko się

zmienia, przechodząc od myśli do uczuć - czyż nie jest przeznaczony, aby stanowić nie tylko

najbardziej naturalny instrument [naukowców] lecz także ich najcenniejszy przewodnik?’„6

Po porażce Francji w wojnie francuskopruskiej w 1870 roku rywalizacja między

Francją i Niemcami stawała się coraz bardziej zaciekła. Ludwik Pasteur zrzekł się listownie

tytułu doktora honoris causa uniwersytetu w Bonn, a dziekan Wydziału Medycznego

odpowiedział, że w świetle „obelgi, do jakiej ośmielił się Pan posunąć wobec niemieckiego

narodu w świętej osobie naszego miłościwego cesarza”, list „z wyrazami głębokiej pogardy”

zostaje zwrócony, ażeby „chronić nasze archiwa przez zanieczyszczeniem”.17

Według Francuzów niemiecki prymat w przemyśle chemicznym był jedynie znakiem

niemieckich tendencji militarystycznych i miał służyć zagrabieniu idei innych. W odpowiedzi

Hermann Kolbe, znakomity i znany z braku opanowania niemiecki chemik, dał upust

publicznej wrogości wobec Francuzów, oświadczając: „Czuję głęboką nienawiść i pogardę

wobec Francuzów, ale nigdy nie uważałem ich za tak prymitywnych, nikczemnych i

wrednych, jak teraz widzimy”.18

Oprócz obrzucania błotem Niemców na początku Pierwszej Wojny Światowej

pojawiły się nastroje, które miały się stać do końca stulecia stereotypowymi uprzedzeniami

antyteutońskimi. Francuski fizyk Pierre Duhem, idąc głównie śladem Pascala, nadał ton,

przedstawiając karykaturę niemieckiej nauki jako typową dla bezmyślnego,oddanego

reżimowi Volk. Lubił porównywać umysłowości Francuzów i Niemców, zestawiając

francuski esprit de finesse z niemieckim esprit géométrique. Niemiecki styl nauczania jest

autorytarny, laboratoria przypominają fabryki oddane geometrycznemu sposobowi myślenia,

a naukowcom brak zdrowego rozsądku. „Matematyczne umysły Niemców, predestynowane

do wyprowadzania wniosków z danej zasady, są wspaniale przystosowane do wykorzystania

w przemyśle wyjątkowej mocy naszych maszyn, naszej fizyki i naszej chemii w chwili, gdy

osiągną odpowiedni stopień zaawansowania dedukcyjnego i matematycznego”. Odmawiając

niemieckiej nauce przywileju wątpliwości, Duhem potępił także Einsteina, używając

argumentów, które miały się stać dobrze znane w samych Niemczech, kiedy aryjscy fizycy

potępili fizyków teoretycznych, albo jak ich określali, „fizyków żydowskich” jako

Page 51: John Cornwell - Naukowcy Hitlera. Nauka, wojna i pakt z diabłem

niewiarygodnych. Duhem pisał: „Dla zwolennika zasady względności mówienie o prędkości

większej niż prędkość światła to wymawianie słów pozbawionych sensu”.19

Kiedy toczyła się Pierwsza Wojna Światowa, potępianie Niemiec i wszystkiego, co

osiągnęły, nabrało w Anglii i Francji rozpędu. Ale trzon niemieckiego środowiska

akademickiego wystosował kolejne manifesty; jeden z nich podpisało 3 tys. niemieckich

nauczycieli akademickich, a inny rektorzy dwudziestu dwóch niemieckich uniwersytetów.

Amerykański fizyk Michael Pupin tak pisał do swego kolegi, astronoma George’a Hale’a:

„Nauka to najwyższy przejaw cywilizacji. Dlatego nauka aliantów jest całkowicie odmienna

od nauki teutońskiej”. W szeregu artykułów w Le Figaro niemiecka nauka była przedstawiana

jako służalcza w stosunku do państwa, „zredukowana do źródła zysków, użyteczności dla

Niemiec, ich wyższości, ich dominacji”. Amerykańskie czasopismo Science napisało w

numerze z 1 sierpnia 1914 roku: „Niemiecki jest bez wątpienia językiem barbarzyńskim i

dopiero ostatnio zaczyna tracić swój prymitywny gotycki charakter, a [...] nauce wyjdzie

tylko na dobre, jeśli tak go będziemy traktować”.20

W Anglii chemik sir William Ramsay z University College w Londynie, laureat

Nagrody Nobla, ostro potępił niemiecką naukę, publikując w czasopiśmie Nature interesującą

uwagę o niemieckich naukowcach żydowskiego pochodzenia: „Wiele opinii [na temat

niemieckich naukowców] pochodzi od żyjących wśród nich Hebrajczyków i możemy

bezpiecznie zaufać tej rasie, która jest wciąż pełnawitalności i aktywności intelektualnej”.21

Niemniej jednak żydowscy naukowcy z entuzjazmem służyli ojczyźnie podczas Pierwszej

Wojny Światowej.

Tymczasem program badawczy Habera poświęcony broni chemicznej został

uwieńczony pierwszym zastosowaniem broni masowego rażenia, wymierzonej we

francuskich Algierczyków 22 kwietnia 1913 roku. Piętno tego czynu miało towarzyszyć

niemieckiej armii i niemieckiej nauce przez większą część dwudziestego wieku.

4. Naukowcy i gazy bojowe

Haber był już ważną postacią kiedy pojawił się w niemieckich okopach, podczas

pierwszej próby zastosowania gazów bojowych przeciw aliantom w 1915 roku.

Umundurowany akademik w binoklach, z kieszeniami wypchanymi papierami, cygarem

wciśniętym między zęby i w towarzystwie zespołu młodych ekscentrycznie ubranych

naukowców, wśród których byli przyszli laureaci Nagród Nobla, jak młody Otto Hahn z

Nadrenii, James Franek, Gustaw Hertz, Erwin Madelung i Wilhelm Westphal. To byli nowi

niemieccy wojownicy, naukowcy, którzy obliczali liczbę rannych i zabitych za pomocą

równań i wykresów i którzy zastosowali w charakterze broni gazy trujące wyprodukowane

Page 52: John Cornwell - Naukowcy Hitlera. Nauka, wojna i pakt z diabłem

zgodnie z wymyślonymi przez nich wzorami. Niemieckożydowski pisarz Alferd Dóblin

napisze pod koniec konfliktu: „Obecnie największe ataki na ludzkość pochodząz desek

kreślarskich i laboratoriów”.1 Broń chemiczna stworzyła nowy rodzaj współpracy pomiędzy

cywilnymi naukowcami a wojskiem. Uznano ją za cudowną broń.2

22 kwietnia o godzinie piątej po południu Haber oraz jego oddział Pionierkommando

36 okopali się na czterokilometrowym odcinku frontu naprzeciw algierskiej dywizji

francuskiej armii. Naukowcy mieli ze sobą 5730 cylindrów, z których każdy ważył 100 kg i

był wypełniony ciekłym chlorem. Kiedy padł rozkaz ataku, operatorzy po założeniu masek

ochronnych otworzyli zawory i wypuścili całą zawartość cylindrów w ciągu dziesięciu minut.

Efektowny gruby na około półtora metra dywan gęstego zielonożółtego gazu popłynął wraz z

zachodnią bryzą poprzez ziemię niczyją w stronę okopów aliantów. Żołnierze, którzy się nie

podusili, wyskoczyli z okopów i porzucili pięćdziesiąt armat. Piechota niemiecka przeszła

przez ziemię niczyją i zajęła okopy aliantów.Na początku dwudziestego wieku Fritz Haber,

profesor Uniwersytetu Berlińskiego oraz dyrektor Instytutu Chemii Fizycznej im. Cesarza

Wilhelma, w okrutny sposób złamał normy dotyczące uzbrojenia. Przekonywał, podobnie jak

inni pionierzy w dziedzinie gazów bojowych, np. brytyjski fizyk J. B. S. Haldane, który

szybko podążył za przykładem Habera, że nowa technologia posiada moc ratowania życia

dzięki uzyskaniu szybkiego zwycięstwa. Haber wierzył (a przynajmniej tak mówił), że broń

chemiczna jest „wyższą formą zabijania” - że obrażenia spowodowane zastosowaniem gazu

są lepsze niż trafienie konwencjonalnym odłamkiem.

Chlor atakuje błonę śluzową nosa, ust i gardła, powodując uduszenie i ślepotę.

Kapitan J. W. Barnet z Indian Medical Service napisał w swoim pamiętniku: „Widziałem

zagazowanych ludzi w kompletnym szoku, duszących się i próbujących nabrać powietrza”.

Po czym dodaje: „Jakże nienawidzimy tych Niemców”.3 Żołnierz służący w stacjonującej w

pobliżu dywizji kanadyjskiej przekazał następujące wrażenia pochodzące z obszaru mniej

dotkniętego:

Do nas gaz nie dotarł w maksymalnym stężeniu, ale to, czego doświadczyłem, było

całkowicie wystarczające: z oczu mi się lało i naprawdę poczułem się strasznie chory, jednak

objawy dosyć szybko minęły. W tym czasie było bardzo głośno, znajdowaliśmy się pod

ostrzałem karabinowym i artyleryjskim. Następne, co zobaczyłem, to horda Tuków

(brytyjskie przezwisko nadawane Algierczykom), która pędziła do naszych okopów.

Niektórzy z nich byli uzbrojeni, a niektórzy bez broni. Biedacy - byli kompletnie

sparaliżowani strachem.4

Page 53: John Cornwell - Naukowcy Hitlera. Nauka, wojna i pakt z diabłem

Brytyjski głównodowodzący sir John French przesłał tego dnia do Londynu

informację mówiącą o tym, że setki ludzi zapadło w śpiączkę i stan bliski śmierci oraz że w

ciągu godziny opuszczono pozycje, pozostawiając pięćdziesiąt armat. Zdaniem aliantów 5 tys.

ludzi straciło życie, a 10 tys. odniosło obrażenia. Liczba ofiar tego ataku z upływem lat

okazywała się coraz mniejsza i zgodnie ze źródłami niemieckimi liczba ofiar wyniosła około

jednej trzeciej w stosunku do pierwotnych szacunków.5

Użycie gazu złamało postawienia Konwencji Haskiej z 1899 i 1907 roku (podobnie

jak zatopienie dwa tygodnie później pasażerm skiego liniowca Lusitania przez niemieckiego

UBoota). Jednak pomimo dużej liczby zabitych i rannych Haber nie był zadowolony.

Zdaniem kolegów chciał wygrać wojnę w sposób „naukowy”. Domagał się, by zamiast

eksperymentu przeprowadzić zmasowany atak z jeszcze większą ilością gazu, żeby

znokautować rywali. Mówił później, że gdyby wojskowi posłuchali jego rady i zamiast

eksperymentu pod Ypres zastosowali atak w wielkiej skali, to Niemcy wygrałyby wojnę.

12 czerwca Niemcy zastosowali gaz w Galicji przeciwko Rosjanom, wykorzystując

śmiertelną mieszankę fosgenu i chloru. Fosgen jest bardzo toksyczny, o wiele bardziej od

kwasu pruskiego: jego wynalazca zmarł po jednorazowym powąchaniu go. Żołnierze mówili,

że po wypuszczeniu gazu ptaki spadały z drzew i nawet szczury umierały w swoich

podziemnych norach. Otto Hahn, który sam prowadził niemiecką piechotę przez ziemię

niczyją, opisywał, że widząc efekt ataku, czuł tak „głęboki wstyd i zakłopotanie”, że

bezskutecznie próbował reanimować rosyjskich żołnierzy.6

Jak się można było domyślać, pierwsze zastosowanie gazów bojowych spowodowało

wściekłość i jeszcze większą gwałtowność niemieckich wrogów, skłaniając do zemsty i

pogwałcenia większości wojennych konwencji. Według brytyjskiego historyka z Imperial

War Museum:

Nie należy się dziwić, że w ciągu dni i tygodni, które nastąpiły po wprowadzeniu gazu

- nowej i przerażającej techniki wojennej - zalecenia postępowania z jeńcami zgodnie z

Konwencją Haską były przestrzegane w bardzo minimalnym (lub w żadnym) stopniu. [...]

Poza wściekłością podczas samej bitwy intensywne odczucia w trakcie ataku - zwłaszcza

śmierć towarzyszy, pragnienie wywarcia natychmiastowej zemsty - mogły także oznaczać

wyrok dla jeńców, którzy stanowili łatwy cel, oczywisty obiekt odwetu.7

23 kwietnia sir John French nalegał na „podjęcie natychmiastowych kroków w celu

dostarczenia podobnych, jak najefektywniejszych środków, które mogłyby zostać użyte przez

nasze oddziały”. Po czym dodał: „Równie ważne jest, aby nasze oddziały posiadały środki

pozwalające walczyć z efektami działania gazów wroga”.8 Do końca wojny zastosowano po

Page 54: John Cornwell - Naukowcy Hitlera. Nauka, wojna i pakt z diabłem

obu stronach dwadzieścia dwa różne związki chemiczne, których zakres działania obejmował

pogorszenie pracypłuc, poparzenia skóry i zatrucie krwi. Środkami przenoszenia były pociski

artyleryjskie, moździerzowe, granaty i bomby zrzucane z samolotów. W książce „Na

zachodzie bez zmian” Erich Maria Remarque opisał, jak sytuacja wyglądała w wypadku

zaatakowania pozycji niemieckich tą samą bronią której stosowanie zapoczątkował Haber:

Odkryliśmy wielki dół pełen ludzi. Mieli niebieskie twarze i czarne wargi. Niektórzy z

nich zdjęli maski zbyt wcześnie, bo nie wiedzieli, że gaz niżej zalega najdłużej; kiedy

zobaczyli, że ci na górze zdjęli już swoje maski, zrobili to samo i połknęli wystarczająco dużo

gazu, aby poparzyć sobie płuca. Ich stan jest beznadziejny, krztuszą się i umierają w wyniku

krwotoków i uduszenia.

Najwyraźniej niemieccy cywile nie sprzeciwiali się użyciu gazu przez niemiecką

armię. Z czasem oddziały niemieckie zrezygnowały ze stosowania gazu, ponieważ we

Flandrii wiatry wiały głównie od strony zachodniej.9 Jednak przeciwników stosowania broni

chemicznej można było znaleźć nawet w gronie generałów. Niemiecki generał Carl von

Einem, głównodowodzący trzeciej armii, w taki sposób pisze do swojej żony: „Jestem

wściekły z powodu gazu i jego użycia”. Dalej opisuje działanie gazu następująco:, jest to

także bardzo podła metoda używana tylko przez nikczemników i przestępców”.10 Dowódca

szóstej armii, następca tronu Rupprecht Bawarski napisał w swoim pamiętniku w roku 1915:

Nie ukrywam, że nowa broń gazowa, wydaje się nie tylko rzeczą obrzydliwą ale i

błędem. Można z pewnością założyć, że gdyby okazała się efektywna, to wróg posiadający

dostęp do tych samych środków przy sprzyjających wiatrach mógłby wypuszczać gaz

przeciwko nam dziesięć razy częściej niż my przeciwko niemu.”

Kilka dni po Ypres Haber wrócił do Berlina, żeby odwiedzić rodzinę. W pobliżu

instytutu 1 maja wydał przyjęcie dla przyjaciół, by uczcić swój awans na stopień kapitana, co

dla naukowca było niespotykanym zaszczytem. Tej samej nocy jego żona, sama będąca

naukowcem, jedna z nielicznych w Niemczech kobiet z tytułem doktora, zabrała jego

służbowy rewolwer, poszła do ogrodu, wystrzeliła jednąkulę w powietrze, a drugą w swoją

pierś. Dwie godziny później zmarła na rękach własnego syna (który po pewnym czasie także

popełnił samobójstwo). Uważa się, że żona Habera popełniła samobójstwo, protestując

przeciwko roli swego męża jako osoby inicjującej użycie broni chemicznej. Jest niemal

pewne, że w miesiącach poprzedzających ten fakt zdecydowanie sprzeciwiała się, gdy

przedstawiał plany związane z taktyką zastosowania chloru. Haber tego samego ranka, w

którym zginęła jego żona, opuścił dom i wyruszył na front wschodni, by zainicjować atak

gazowy na Rosjan12.

Page 55: John Cornwell - Naukowcy Hitlera. Nauka, wojna i pakt z diabłem

W czasie wojny Haber przeprowadził szereg badań i zrealizował kilka projektów

dotyczących dalszego zastosowania gazu jako broni. Jeden z rodzajów broni górował nad

innymi. Był to Buntkreutz, będący mieszanką gazu podobnego do fosgenu i czynnika

drażniącego, który mógł przenikać przez maskę gazową. Otto Hahn, młodszy kolega Habera,

eksperymentujący z tymi substancjami w Berlinie w 1916 roku informował, że „osoby

zaatakowane zostały zmuszone do ściągnięcia masek, wystawiając się tym samym na trujące

działanie gazu”13.

Hahn jeszcze długo po wojnie brał udział w pracach nad bronią chemiczną. Pół wieku

później komentował to w taki sposób:

W rezultacie ciągłych prac nad tymi wysoce toksycznymi substancjami, nasze umysły

były tak otępiałe, że nie mieliśmy już najmniejszych skrupułów w tym względzie. Nasi

przeciwnicy i tak zaadoptowali nasze metody i wraz z ich coraz większą skutecznością i

sukcesami w tej dziedzinie przestaliśmy być jedynymi agresorami, a zamiast tego sami

znaleźliśmy się w coraz większym stopniu na celowniku. Kolejnym czynnikiem był fakt, że

my, jako dalecy obserwatorzy, rzadko kiedy mieliśmy sposobność obserwowania

bezpośredniego efektu działania naszej broni.14

W wywiadzie przeprowadzonym z nim w latach sześćdziesiątych Hahn twierdził:

„Haber powiedział mi, że Francuzi zdążyli już skonstruować kule karabinowe wypełnione

gazem”.15 Po czym dodał:

Można by powiedzieć, że Haber mnie oszukał. Nadal byłem przeciw stosowaniu gazu,

ale po tym jak Geheimrat Haber wyjaśnił mi, jak wiele od tego zależy, zostałem „nawrócony”

i w pełni zaangażowałemsię w badania. Jak wam wiadomo, do dyspozycji Habera oddało się

wielu innych szanowanych naukowców.16

» ‘

Jeżeli chodzi o etykę działań wojennych, Hahn wyjaśnił: „Początkowo Anglicy byli

bardzo zaskoczeni naszym brakiem poszanowania dla Konwencji Haskiej, ale począwszy od

roku 1916, zużyli przynajmniej taką samą ilość trucizny jak Niemcy”.17

Był to niewątpliwie niespotykany wcześniej dylemat moralny i rzeczywiście byłoby

niesprawiedliwym anachronizmem w całości obciążać Hahna winą za cytowane powyżej

stwierdzenia; jednak z drugiej strony jego usprawiedliwienia to powtarzanie argumentów

osób - łamiących traktat oraz popełniających najokropniejsze przestępstwa na przestrzeni

wieków. Nawet Lise Meitner, która żałowała swojej współpracy z Hahnem, sympatyzowała z

jego argumentami tłumaczącymi konieczność pracy nad bronią chemiczną w czasie I Wojny

Światowej. „Mogę w pełni zrozumieć twoje niepokoje - pisała do Hahna - z pewnością masz

Page 56: John Cornwell - Naukowcy Hitlera. Nauka, wojna i pakt z diabłem

rację w swej postawie oportunisty. Po pierwsze nikt cię o to nie prosił (tylko rozkazał), a po

drugie gdybyś ty tego nie zrobił, z pewnością znalazłby się ktoś inny. Ponadto

usprawiedliwione jest użycie wszelkich środków, które mogły skrócić tę potworną wojnę”18.

Kiedy Niemcy przegrały wojnę, alianci chcieli oskarżyć Habera o zbrodnie wojenne.

Według relacji Hahna Haber na jakiś czas zapuścił brodę, dzięki czemu nie rozpoznano go od

razu. Później zniknął w Szwajcarii, ale w końcu pozwolono mu wrócić do Niemiec, żeby

wziął udział w odbudowie pokonanego kraju. Zachodnie środowisko naukowe było

zniesmaczone faktem przyznania mu Nagrody Nobla w 1918 za odkrycia związane z

amoniakiem. Haber był jeszcze przez dekadę dobrze prosperującym, ważnym i uznanym

liderem niemieckiej nauki. Otto Hahn zdobył swoją nagrodę w 1944 roku, a James Franek,

który asystował Hahnowi w eksperymentach z fosgenem, w 1925 za wykazanie, że atomy w

trakcie zderzenia zyskują lub tracą energię w sposób kwantowy.

Haber nadal był pochłonięty swoimi pracami nad bronią chemiczną. Nawet po wojnie

próbował namówić Koppela - donatora Instytutu - na sponsorowanie laboratorium technologii

zbrojeniowych, kiea rowane oczywiście przez Habera. Na projekt przeznaczono sześć

milionów marek, a Fritz Haber, Walther Nernst (stary rywal Habera w dziedzinie chemii i

równie entuzjastyczny zwolennik stosowania gazu) i Emil Fischer zostali członkami zarządu

w tym projekcie.

Planowany Instytut Broni Chemicznej nigdy nie powstał, ale po powrocie ze

Szwajcarii Haber nadal pracował nad koncepcją gazów bojowych pomimo ograniczeń

nałożonych na mocy Traktatu Wersalskiego. Brał udział w kilku operacjach militarnych

związanych z zastosowaniem gazów bojowych. Były to działania armii hiszpańskiej tłumiącej

bunt Abd el Krim w Maroku, tajne rokowania z Sowietami dotyczące produkcji gazu, budowa

fabryki broni chemicznej niedaleko Madrytu czy budowa wojskowych zakładów

chemicznych w pobliżu Wittenbergu. Haber zachęcał także do produkcji kwasu

cyjanowodorowego, który miał dwojakie zastosowanie: jako pestycyd oraz jako

śmiercionośny gaz, skuteczny w zamkniętych pomieszczeniach, znany później jako Cyklon B

i wykorzystywany do mordowania Żydów w obozach śmierci.

Kiedy Haber przestał być już ważną postacią w badaniach nad gazami bojowymi,

Cesarz, będący na wygnaniu w Holandii, nadal się z nim konsultował, przewidując kolejną

wojnę, która miałaby być zemstą na aliantach. W lipcu 1927 roku Kaiser napisał, że

szczególnie interesujego zagadnienie „totalnego zagazowania wielkich miast”19.

Korespondencja pomiędzy Haberem a pacyfistycznym chemikiem Hermannem

Staudingerem (młodszym o całe pokolenie od Habera) pozwala zrozumieć etyczne poglądy na

Page 57: John Cornwell - Naukowcy Hitlera. Nauka, wojna i pakt z diabłem

zagadnienie broni chemicznej. W czasie negocjowania Traktatu Wersalskiego Staudinger

opublikował we Francji artykuł i przesłał go Haberowi, pragnąc zainicjować dialog na ten

temat. Haber odpisał, oskarżając młodego chemika o „uderzanie Niemiec w plecy w chwili

ich największej potrzeby i bezradności” i dostarczanie materiału propagandowego, który

może jeszcze bardziej wzmóc tendencje do ukarania ich kraju. Zdaniem Habera patriota

powinien się skupić na zwalczaniu obcych oszczerstw, a nie na ich nasilaniu20.

Staudinger odpisał, że jego zamiary nie zostały zrozumiane. Jego głównym zamiarem

nie było obarczanie winą, ale ostrzeżenie, że nowoczesna nauka w postaci chemii wywarła zły

wpływ na działania wojenne. Haber replikował, że takie rozważania etyczne to

problemzainteresowania polityków i wojska, a nie naukowców, ale tak czy owak

zdecydowanie sprzeciwia się traktatom międzynarodowym zakazującym stosowania gazów

bojowych; moralność to sprawa jednostek. Sprowokowało to Staudingera do napisania

jeszcze jednego listu, w którym wskazywał, że jeśli sprawy potoczą się w tym kierunku,

przyszła wojna doprowadzi do totalnej destrukcji21.

Oznaką wpływów Habera była inicjatywa publikacji dokumentu 11 listopada 1920

roku, w drugą rocznicę rozejmu. Była to odpowiedź na rezolucję Ligi Narodów w sprawie

broni chemicznej z 28 października, mówiącą o tym, że użycie broni chemicznej złamało

postanowienia Konwencji Haskiej, co było naruszeniem prawa międzynarodowego. Haber

oświadczył, że broń chemiczna nie jest bardziej okrutna od broni konwencjonalnej, a

międzynarodowe potępienie tego rodzaju broni jest nielogiczne. Wskazywał ponadto na

ciągły rozwój badań nad bronią chemiczną w innych krajach już po zakończeniu wojny,

zachęcając oficerów niemieckich do zdobywania wiedzy na temat technicznych aspektów

tego typu uzbrojenia i jego potencjału22. W korespondencji ze Staudingerem zwracał uwagę

na to, że „trwałego pokoju nie można zapewnić przy pomocy środków technicznych.

Przyjazne stosunki męża i żony w ramach małżeństwa muszą wynikać z ich podstawowych

przekonań oraz samodyscypliny, a nie z niemożności sięgania po kij czy pogrzebacz.23

Chociaż Haber wraz ze swoim wpływowym głosem nie zmienił zdania na temat

korzyści płynących z posiadania i stosowania broni chemicznej, to jednak głos

internacjonalizmu, pokoju i antymilitaryzmu przetrwał w Niemczech w osobie Fritza Sterna -

„bratniej opozycji”24 Habera. Niedługo po zakończeniu Pierwszej Wojny Światowej Albert

Einstein odwiedził pola bitew na terenie Francji. Towarzyszył mu Maurice Solovine,

rumuński fizyk żydowskiego pochodzenia, oraz Paul Langevin, uznany fizyk z Francji.

Wędrowali przez zniszczone lasy i pola pełne lejów po pociskach. Stali nad grobami leżących

tuż obok siebie żołnierzy francuskich i niemieckich. „Powinniśmy w to miejsce przywozić

Page 58: John Cornwell - Naukowcy Hitlera. Nauka, wojna i pakt z diabłem

uczniów z Niemiec - zauważył Einstein - uczniów z całego świata, aby mogli zobaczyć, jak

obrzydliwa jest wojna”.25 Towarzysze Einsteina zastanawiali się, w jaki sposób zostanie

odebrana obecność „niemieckiego” naukowca przez Francuzów zamieszkujących tę okolicę.

W czasie lunchu grupa francuskich oficerów i jednakobieta rozpoznali Einsteina. Kiedy

grupka Einsteina wstała od stołu, Francuzi również się podnieśli i z szacunkiem skłonili przed

Einsteinem. Najprawdopodobniej ci właśnie obywatele pamiętali o tym, że to właśnie

Einstein był główną postacią wśród garstki naukowców sprzeciwiających się podpisaniu

manifestu z Fuldy wspierającego pogląd o tym, że nauka „niemiecka” powinna być na

usługach ojczyzny i wojska.

Haber po wojnie

Haber poznał swoją drugą żonę Charlotte Nathan w 1914 roku w Deutsche

Gesellschaft - towarzystwie powołanym dla dobra i wielkości Niemiec. Charlotte była tam

sekretarką Żydówką młodszą od Habera o dwadzieścia lat. Wyglądało na to, że zaloty Habera

wywarły na niej wrażenie i młoda kobieta uległa jego urokowi. Jesienią 1917 roku wzięli ślub

kościelny; ażeby to zrobić, Charlotte przeszła na chrześcijaństwo.

Jednak ani małżeństwo ani dwójka dzieci, które się urodziły z tego związku przed

1920 rokiem, nie zmniejszyły depresji Habera, na którą zapadł po zakończeniu wojny. Nawet

otrzymanie Nagrody Nobla nie poprawiło mu nastroju, choć jego przemówienie z tej okazji

zostało zapamiętane. Powiedział między innymi:

Możliwe, że to rozwiązanie nie jest ostateczne. Bakterie azotowe dowodzą, że Natura,

z jej wyrafinowanymi formami chemii żywych organizmów korzysta z metod, których nie

potrafimy jak dotąd naśladować.26

Jeden z jego przyjaciół zauważył, że Haber „w 75% wyglądał jak nieżywy”. W tym

stanie melancholii zaangażował się w dziwaczne poszukiwania mające na celu przynieść ulgę

ciężkiej, powojennej doli swej ojczyzny. Reparacje wojenne, jakich wymagał Traktat

Wersalski, sięgały 20 miliardów marek w złocie płatnych do maja 1921 roku oraz kolejne 132

miliardy do zapłacenia w kolejnych latach. To gargantuiczne odkupienie win było równe

dwóm trzecim światowych zasobów złota w tamtych czasach. Aby sprawę jeszcze pogorszyć,

alianci unieważnili wszystkie niemieckie patenty włącznie ze słynną technologią

HaberaBoscha, pozbawiając kraj sposobów zarabiania na reparacje wojenne. Czy nauka

mogła uratować kraj, pozwalając wybrnąć narodowi z nieuniknionego ekonomicznego i

politycznego chaosu?

Wychodząc z założenia, że tona wody morskiej zawiera kilka miligramów złota,

Haber wyliczył, że światowe oceany zawierają niezliczone miliony ton tego kruszcu. Haber

Page 59: John Cornwell - Naukowcy Hitlera. Nauka, wojna i pakt z diabłem

wraz z zespołem czternastu naukowców wypłynął w lipcu 1923 roku z Hamburga do Nowego

Jorku na liniowcu oceanicznym „Hansa”, na którym zainstalowano laboratorium pozwalające

badać zawartość złota rozpuszczonego w wodzie. W październiku popłynęli na Morze

Karaibskie i do Argentyny. W następnym roku dotarli do San Francisco, Honolulu,

Yokohamy, Morza Chińskiego, Oceanu Indyjskiego i poprzez Kanał Sueski do Morza

Śródziemnego. Haber prosił także licznych przyjaciół o przesłanie próbek wody morskiej z

różnych części świata. W wielkiej tajemnicy zbadano 5 tys. próbek wody, dochodząc do

wniosku, że pierwotne szacunki kilku miligramów na tonę wody były bardzo przesadzone.

Faktyczna zawartość złota w jednej tonie wody wyniosła 0,008 miligrama, czyli jedną

tysięczną część pierwotnych założeń, zbyt mało, aby opłacało się pozyskiwać złoto z wody

morskiej na skalę przemysłową.

W latach dwudziestych depresja Habera pogłębiła się, jednak nigdy nie zaprzestał

promowania nauki. W roku 1927 rozpadło się jego drugie małżeństwo. Pisał później do

Willstattera: „Z coraz mniejszą siłą walczę z moimi czterema wrogami: bezsennością,

finansowymi roszczeniami mojej byłej żony, niepewnością co do przyszłości oraz wrażeniem,

że popełniłem w życiu wielkie błędy”.27 Jednak największy cios miał go spotkać dopiero w

1933 roku, z chwilą dojścia Hitlera do władzy.

5. „Nauka” o higienie rasowej

Haber przez całe życie zajmował się szeroko pojmowaną chemią. Uważał się za

naukowca patriotę. Porzucił swoje żydowskie dziedzictwo na rzecz chrześcijaństwa. Urodził

się w Niemczech w czasach, gdy żyło tam wykształcone pokolenie uznające żydostwo za

przynależność religijną bądź kulturową którą można było porzucić lub wyrzec się z równą

łatwością jak ochrzcić się. Jednak w obrębie nauki, a raczej pseudonauki, istniały takie ruchy,

które sprawiały, że jego żydostwo oraz żydostwo wielu kolegów zaczynało stawać się

poważną i niebezpieczną kwestią

Wraz z rozwojem niemieckiej potęgi w dziedzinie chemii pod koniec dziewiętnastego

wieku nastąpił także znaczący postęp w biologii, antropologii oraz w badaniach nad rasami z

dalekosiężnymi, płynącymi z nich konsekwencjami dla Niemców żydowskiego pochodzenia.

Początek nowego stulecia w 1900 roku uczczono obwieszczeniem o uhonorowaniu nagrodą

kontrowersyjnego eseju w dziedzinie biologii. Organizatorzy konkursu poszukiwali takich

rozwiązań w obrębie teorii ewolucji, które pomniejszałyby znaczenie rewolucyjnego

socjalizmu i zachęcały do szerszego ujawnienia poglądów nacjonalistycznych i

konserwatywnych. Chodziło o nagrodzenie biologów, którzy promowali pogląd mówiący o

równoważności dziedzictwa społecznohistorycznego i wpływu dziedzictwa biologicznego.

Page 60: John Cornwell - Naukowcy Hitlera. Nauka, wojna i pakt z diabłem

Inicjatywa została wymyślona w tajemnicy przez ważną postać niemieckiego przemysłu,

potentata w produkcji stali i uzbrojenia Friedricha „Fritza” Kruppa, wnuka i wyłącznego

dziedzica twórcy potężnej firmy. Okoliczności związane z przyznawaniem tej nagrody

obrazują, w jak dużym zakresie manipulowano teorią ewolucji w celu wyciągnięciawniosków

politycznych i społecznych. Rola odegrana przez Kruppa pokazuje słabość i brak odporności

darwinizmu na pseudonaukowe „wnioski”. Krupp dobrze wiedział, o czym ma mówić

zwycięski esej na długo przed ogłoszeniem konkursu.

Krupp był w bliskich stosunkach z Wilhelmem II i czerpał ogromne zyski z cesarskiej

namiętnej determinacji związanej z budową floty. Krupp w 1896 roku nabył stocznię w

Kolonii, aby przekształcić ją w wyspecjalizowaną jednostkę umożliwiającą budowę

niemieckiej floty krążowników. Jego zakłady w Essen dostarczały armat, pocisków i

uzbrojenia dla krajów całego świata, włączając w to Wielką Brytanię, a nawet Chiny i Japonię

znajdujące się wówczas w stanie wojny.

Wspólnie z takimi firmami jak Zeiss i Siemens Krupp starał się wspierać partnerstwo

przemysłu i nauki. W 1898 roku ufundował instytut chemii i fizyki, który miał za zadanie

prowadzić eksperymentalne badania w dziedzinie stali i uzbrojenia. Jednak jego pasja do

biologii była w głównej mierze oznaką wpływu żony, która zainspirowała go książką „Natural

History of Creation” pióra niemieckiego biologa darwinisty Ernsta Haeckela podkreślającego

hierarchiczną ewolucję w obrębie ludzkiej populacji. Krupp zaczął się interesować

programami socjalnymi wprowadzanymi przez zarząd jego firmy. Opowiadał się za

stopniowym „postępem” w przeciwieństwie do kataklizmów rewolucji: był to oczywiście

kierunek socjopolityczny, faworyzujący własne cele przemysłowca. Te zainteresowania

splotły się z amatorskim zafascynowaniem biologią ewolucyjną.

Krupp studiował biologię morza i wyposażył dwa swoje jachty w laboratoria

pozwalające na prowadzenie badań na morzu. Mieszkając w willi na Capri, zaprzyjaźnił się z

Antonem Dohrnem, dyrektorem Stacji Zoologicznej w Neapolu, renomowanemu

laboratorium morskiemu. Krupp podarował instytutowi Dohrna 100 tys. marek, a także oddał

w użytkowanie jeden ze swoich jachtów wyposażonych w laboratorium. Ufundował również

laboratorium badania wody w Plon.

Na konkurs o nagrodę Kruppa (o łącznej wartości 30 tys. marek) zgłoszono

sześćdziesiąt sześć prac: czterdzieści cztery z Niemiec, a pozostałe z Austrii, Szwajcarii, Rosji

i Stanów Zjednoczonych. Krupp anonimowo napisał manifest, podkreślając, że szuka formuły

pozwalającej ożywić konserwatywną politykę państwa.1 Akademicy będący członkami

komisji przyznającej nagrody starali się powstrzymać wpływy Kruppa, wskazując na fakt, że

Page 61: John Cornwell - Naukowcy Hitlera. Nauka, wojna i pakt z diabłem

nauka powinna być oddzielona od historii. Jak się okazało, ponieśli porażkę, ale przynajmniej

podczas odczytywania nagród pozostawiono podział na „dziedziczenie naturalne” oraz na

„dziedziczenie tradycji”. Krupp, dobierając osoby odpowiedzialne za konkurs oraz członków

jury, zdecydował się w całości na konserwatystów, włączając w to darwinistę Haeckela.

Pieniądze przeznaczone na nagrody zostały w większości podzielone na cztery części,

przyznano też kilka mniejszych nagród. Znany aryjski rasista Ludwig Woltmann nie zdobył

pierwszej nagrody (jurorzy skrytykowali jego pracę, wskazując na wyraźne błędy w

dziedzinie biologii), tylko czwartą, w wyniku czego wycofał swoją pracę i odmówił przyjęcia

pieniędzy. Pierwszą nagrodę zdobył Friedrich Wilhelm Schallmayer, któremu przypisuje się

początki eugeniki w medycynie.

Schallmayer był psychiatrą pozostającym pod wpływem francuskiego psychologa

Theodule’a Ribota, który był przekonany o dziedziczności chorób umysłowych, jak również

zaburzeń osobowości. Historyk nauki Paul Wendling, pisząc o Ribocie zauważył, że

„wyznaczył on przejście od liberalizmu do zawodowego elitaryzmu, gdy medycy

utrzymywali, że mogą decydować o tym, kto jest degeneratem”.2 W nagrodzonym eseju oraz

w innych publikacjach Schallmayer zaleca porzucenie liberalizmu dominującego w

niemieckiej psychiatrii dziewiętnastego wieku (jak np. wypuszczanie pacjentów z zakładów

dla obłąkanych) na rzecz promocji aktywnej polityki ukierunkowanej na walkę nie tylko z

chorobami umysłowymi, ale również z dewiacjami społecznymi. Nawoływał do tworzenia

paneli składających się z lekarzy, którzy zajmowaliby się oceną stanu zdrowia psychicznego

oraz różnego rodzaju dewiantami. Ludzie mieli otrzymywać paszporty z poświadczeniem

stanu zdrowia, aby można było bez trudu odróżnić poczytalnych od niepoczytalnych. Był

przekonany, że osoby psychicznie chore nie powinny mieć możliwości powrotu do

społeczeństwa, gdzie mogłyby dochować się potomstwa. Stąd właśnie wynikała potężna

inspiracja do stosowania eugeniki w polityce nadchodzących lat. W nagrodzonej pracy

opowiadał się za silnym państwem, oparciu się na zasadach biologicznego dziedziczenia oraz

na wszechobecnej interwencji państwa. Dzięki temu Niemcy miały się cieszyć przewagą,

współzawodnicząc i walcząc o przetrwanie z innymi narodami.Fritz Krupp nie dożył czasów,

w których jego inicjatywa posłużyła roznieceniu płomienia osiągającego swą kulminację w

postaci narodowego socjalizmu. Skończył życie w sposób tragiczny. W 1902 roku gazety w

Niemczech i we Włoszech oskarżyły go o popełnienie podczas pobytu na Capri przestępstw

homoseksualnych i o pedofilię. Jego żona poprosiła o radę cesarza, który z ironią powiedział,

że Fritza powinno się oddać do zakładu dla obłąkanych. Jednak przyjaciel Kruppa admirał

Friedrich von Hollman skutecznie się temu przeciwstawił, podważając poczytalność Frau

Page 62: John Cornwell - Naukowcy Hitlera. Nauka, wojna i pakt z diabłem

Krupp. Przy współudziale czterech wybitnych psychiatrów Krupp zamknął swoją żonę w

zakładzie dla obłąkanych w Jenie. Dziwaczna sytuacja rozwiązała się sama, z chwilą gdy

Krupp niespodziewanie zmarł w 1902 roku. Na świadectwie zgonu wpisano udar, jednak

powszechnie podejrzewano samobójstwo.

Fritz Krupp zostanie zapamiętany z powodu wprowadzenia programów socjalnych,

które jak powiedział Jeróme Bonaparte, uczyniły jego przedsiębiorstwo „państwem w

państwie”, afer homoseksualnych oraz spuścizny w postaci niezwykle dochodowej firmy,

która w chwili powstania zatrudniała 21 tys. pracowników, a w dniu jego śmierci 43 tys.

Ponieważ starał się o dyskrecję, o wiele mniej wiadomo o tym, że miał zasadniczy wpływ na

powstanie i rozwój eugeniki oraz higieny rasowej w Niemczech - tendencji, która w drugiej

połowie dziewiętnastego wieku zyskiwała na sile w Europie i w Stanach Zjednoczonych

Ameryki Północnej.

Idee Karola Darwina

Na początku szesnastego wieku hiszpańscy filozofowie i teologowie gromadzili się

razem w juntach, aby debatować na temat naturalnego statusu amerykańskich Indian w

kontekście hiszpańskiej okupacji Nowego Świata i spierać się o prawo do traktowania ich jak

niewolników. Czy byli to ludzie, czy też nie? Po jednej stronie znajdowały się argumenty

tych, którzy przywoływali opartą na poglądach Arystotelesa ideę istnienia „człowieka

naturalnego” - co tłumaczyło istnienie dzikusów będących z natury niewolnikami i

kanibalami, którym brakuje pełnej duszy. Po przeciwnej stronie barykady znaj do wali się

teologowie głoszący judeochrześcijańskie przekonanie o jedności ludzkiej rasy pochodzącej

wprost od Adama i Ewy. Wedle tej doktryny ludzie bez wyjątku posiadają nieśmiertelną

duszę i mogą być ewangelizowani i zbawieni. Na przykład Francisco de Vitoria w dziele „De

Indis” (1539) wskazywał na wybrane fragmenty pism Arystotelesa, argumentując, że

amerykańscy Indianie byli „prawdziwymi ludźmi”, których zdolności racjonalne były w

większym stopniu potencjalne niż faktyczne.3 Dyskusje Hiszpanów, podobnie jak większość

sporów rasowych w Europie i Ameryce Północnej, trwały do dziewiętnastego wieku i

opierały się na założeniach filozoficznych i teologicznych, a nie biologicznych.

Najwcześniejszą próbę scharakteryzowania rasy jako zasadniczej siły wpływającej na

dynamikę ludzkich spraw przypisuje się francuskiemu literatowi Arthurowi Comte de

Gobineau, który w „Essay of the Inequality of the Human Races” z roku 1855 przekonywał,

że „rasowa witalność” wpłynęła na największe zmiany w historii człowieka włącznie z

przejściem od epoki kamiennej do epoki brązu i z upadkiem Cesarstwa Rzymskiego.

Gobineau utrzymywał, że rasy cechują się wrodzoną nierównością, a rasy białe, a zwłaszcza

Page 63: John Cornwell - Naukowcy Hitlera. Nauka, wojna i pakt z diabłem

rasa aryjska, znajdują się na szczycie hierarchicznej piramidy rasowej. Wierzył także, że

zanieczyszczenie wynika z mieszania się ras białych z innymi i że nawet rasy białe są sobie

nierówne. Alexis De Tocqueville wzgardził tezami Gobineau i zauważył, że tego typu idee

mogą znaleźć pozytywny odbiór jedynie wśród właścicieli niewolników na plantacjach

amerykańskiego Południa. Jednak najistotniejszy w eseju Gobineau jest nacisk położony na

naukę jako środek pozwalający dokonywać rozróżnień pomiędzy ludzkimi populacjami.

Od tej pory nauka stała się uniwersalnym środkiem wyjaśniającym, a także w coraz

większym stopniu narzędziem kontroli społecznej. Do typowych argumentów należały teorie

Włocha Cesarego Lombroso, który uważał, że kryminalistów można rozróżnić po kształcie

głowy. Innym przedstawicielem tego trendu był Amerykanin George Morton, którego

zdaniem niskiej inteligencji Indian, czarnoskórych oraz kobiet dowodzi kształt ich czaszek.

Historyk nauki Robert Proctor uważa, że „naukowy rasizm był programem wyjaśniającym,

ale także programem politycznym wymyślonym w celu usankcjonowania określonych

stosunków władzy jako naturalnych i nieuniknionych”.4Pojawienie się książki „O

pochodzeniu gatunków” Karola Darwina podważyło dotychczasowe biblijne rozumienie grup

ludzkich stwierdzeniem, że historia człowieka nie zaczyna się od Adama, licząc w

przybliżeniu cztery tysiące lat, ale jest efektem setek tysięcy lat ewolucji, a rasy pojawiły się

jako efekt procesu adaptacji do lokalnych siedlisk. Darwin zaproponował wizję biologicznego

pojmowania rasy i był to dla jego następców krok w stronę przywoływania zjawiska doboru

naturalnego i przetrwania najlepiej przystosowanych jako podstawy ludzkiego zachowania

oraz cech rasowych. Wcześni darwiniści w Stanach Zjednoczonych powoływali się na teorię

Darwina, aby uzasadnić wyższość białej rasy w duchu konkurencyjnego kapitalizmu. Jednak

w Niemczech darwinizm przyjął inny kierunek: apelowano

0społeczną interwencję pozwalającą na dokonywanie kontrolowanej selekcji w celu

uniknięcia degeneracji grup ludzkich.

W październiku 1866 roku Karol Darwin powitał w Down House, swoim domu w

hrabstwie Kent, człowieka, który stał się najbardziej entuzjastycznym niemieckim

propagatorem darwinizmu, zoologa Ernsta Haeckela. Spotkanie nie obyło się bez trudności,

ponieważ Haeckel był pod tak wielkim wrażeniem, że Darwin z ledwością potrafił go

zrozumieć. Niedługo później pod drzwi Darwina dostarczono „Generelle Morphologie” (w

dwóch 500-stronnicowych tomach) pióra Haeckela. W bolesnym procesie tłumaczenia słowo

w słowo z pomocą słowników Darwin zaczynał rozumieć ambitny zakres zastosowania teorii

ewolucyjnej przez niemieckiego profesora. Okazało się, że te dwa tomy były zaledwie

fragmentem teorii wszystkiego, wielce ambitnej propozycji uniwersalnego zastosowania

Page 64: John Cornwell - Naukowcy Hitlera. Nauka, wojna i pakt z diabłem

darwinizmu, począwszy od szczegółów w dziedzinie embriologii aż do wycieczek

opisujących formowanie się liberalnego państwa narodowego. W to wszystko wpleciona

została teza promująca wyższość ludu niemieckiego oraz potrzeba pokonania chrześcijaństwa,

kleru wraz z ideą bezcielesnego Boga. Haeckel nazywał swoją teorię ewolucyjną

„monizmem”, ponieważ z jego punktu widzenia była to jedyna realna objaśniająca zasada w

nauce. Według Haeckela państwo narodowe było porównywalne do ewolucyjnego organizmu

biologicznego, które walczy o postęp i jest ograniczone prawami naturalnymi. Przeżyją

1zwyciężą wyłącznie rasy najlepiej przystosowane, a rasa najlepiej przystosowana

będzie musiała się bronić przed chorobami i degeneracjąHaeckeł, wielbiciel Goethego,

stworzył dziwną mieszaninę ewolucji i niemieckiej filozofii natury, zapożyczając potężne

pojęcie teleologii czyli poczucie wrodzonego celu i kierunku dla swojej interpretacji teorii

Darwina. Zgodnie z jego poglądem ewolucja nieustannie zmierza ku górze poprzez

nieubłaganą skłonność ku złożoności oraz ku geniuszowi ludzi, którzy są zwieńczeniem

natury. Haeckelowska mieszanina filozofii natury i ewolucji przetrwała aż do dziś w gronie

niektórych zawodowo czynnych biologów.

Nawet wśród niemieckich entuzjastów teorii Darwina opinie na temat darwinizmu

były podzielone. Haeckel studiował medycynę na uniwersytecie w Wiirzburgu, będąc

uczniem Rudolfa Virchowa, który korzystał z technik barwienia, stosował technologię

barwników i stworzył podwaliny nowoczesnej patologii, formułując zasadę, zgodnie z którą

komórki mogą pochodzić wyłącznie od innych komórek {omnis cellula e cellula). Haeckel

znalazł się pod urokiem teorii ewolucji po przeczytaniu „The Voyage of the Beagle” już w

czasie studiów. Virchow nie zgadzał się z kilkoma podstawowymi zasadami teorii Darwina.

Jego zdaniem mutacje jednostek, które stanowią początek procesów ewolucyjnych, nie były

efektem przypadkowych czynników powodujących zmiany, ale komórkowymi

modyfikacjami będącymi prekursorami chorób. Z czasem Haeckel otrzymał stanowisko na

uniwersytecie w Jenie, gdzie wykładał przed licznym gronem rozentuzjazmowanych

studentów. Prowadził z Virchowem publiczną polemikę na temat politycznych implikacji

darwinizmu społecznego. Virchow utrzymywał, że siły lewicy pod wpływem darwinizmu

społecznego doprowadzą społeczeństwo do aktów przemocy oraz rozlewu krwi podobnego do

Rewolucji Francuskiej. Dyskusja spopularyzowała całe to zagadnienie i Haeckel w oczach

wielu Niemców wydawał się dysponować lepszymi argumentami. Jednocześnie poglądy

Haeckela zaczynały splatać się z ideami Gobineau, którego esej spotkał się z silnym

oddźwiękiem w Niemczech, w czasie gdy Anglik Houston Stewart Chamberlain pracował nad

problemem teutonicznej wyższości. Chamberlain, który został przyjacielem Wagnera i

Page 65: John Cornwell - Naukowcy Hitlera. Nauka, wojna i pakt z diabłem

wielbicielem idei pangermanizmu, miał wywrzeć potężny wpływ na Adolfa Hitlera.

Chamberlain urodzony w roku 1855 był synem brytyjskiego admirała i niemieckiej matki. W

swojej książce „Foundations of the 19th Century” zawarł opinię mówiącą o tym, że Niemcy

są rasą wyższą odinnych i powinni zostać uznani za podstawę dla zaawansowanych

społeczeństw, szczególnie w kontekście ich odpowiedzialności za uprzemysłowienie.

Chamberlain skupił się na darwinowskiej sugestii mówiącej o tym, że gatunek homo sapiens

jest efektem powiększenia się ludzkiego mózgu, uznając, że jest to klucz do rasy i postępu

ewolucyjnego. Elementem swojej teorii uczynił firenologię - pomysł, że rozmaite guzy na

powierzchni czaszki i jej kształt wskazują na określone cechy moralne i intelektualne

jednostek.

Stąd właśnie wywodziło się pojęcie „Rassenhygiene” (higiena rasowa). Był to termin

stworzony przez Alfreda Ploetza, medyka, który w 1936 roku, mając siedemdziesiąt sześć lat,

został wyznaczony przez Hitlera na stanowisko profesora uniwersytetu w Monachium. Wśród

głównych - opartych na mieszaninie wywiedzionej z teorii ewolucji - idei głoszonych przez

Ploetza, znalazło się pojęcie niewłaściwego doboru prowadzącego do degeneracji.

Utrzymywał on na przykład, że postępy w medycynie mogąjedynie zachęcać do przetrwania

zdegenerowanych osobników, sztucznie utrzymywanych przy życiu. Proponował wysyłanie

na front wyłącznie gorszych przedstawicieli rodzaju ludzkiego w charakterze mięsa

armatniego, zachowując najlepsze jednostki. Siłą napędową higieny rasowej Ploetza był

strach przed tym, że nieodpowiednie jednostki zaczną się rozmnażać szybciej niż osoby

przystosowane i utalentowane. Ponadto nalegał na wzmocnienie zasobów genowych oraz ich

ochronę przed szkodliwymi czynnikami takimi jak alkohol i choroby weneryczne. Dzięki

temu - w jego przekonaniu - proces naturalnej selekcji najlepiej przystosowanych mógłby

zostać osiągnięty dzięki manipulacji ludzkim materiałem genetycznym, co zastąpiłoby wojny

i walki.

Jego wyobrażenia na temat higieny rasowej skupiały się bardziej na interesie rasy niż

na jednostce. W celu wspomożenia higieny rasowej zalecał potrójne uderzenie antropologii,

socjopolityki i medycyny. W roku 1895 opublikował swoje opus magnum „The Vigour of our

Race and the Protection of the Weak”5, a w 1904 roku, Archiwa biologii rasowej i

społecznej” (Archiv fur Rassen - und Gesellschaftsbiologie). W roku 1905 założył

Towarzystwo Higieny Rasowej (Gesellschaft fur Rassenhygiene) z lokalnymi oddziałami w

Berlinie, Monachium i Freiburgu. Celem statutowym towarzystwa było badanie „zasad

optymalnych uwarunkowań pozwalających podtrzymywaći rozwijać rasę”.6 W 1909 roku

Page 66: John Cornwell - Naukowcy Hitlera. Nauka, wojna i pakt z diabłem

Towarzystwo podjęło uchwałę, zgodnie z którą ograniczyło członkostwo wyłącznie do

obywateli rasy nordyckiej. Ploetz był członkiem tajnego klubu propagującego przekonanie

0wyższości rasy nordyckiej, pomagał także przy tworzeniu klubu zwanego Nordyckim

Kręgiem, który promował cechy rasy germańskiej przy wykorzystaniu sportu i

samodyscypliny.

Na początku Ploetz nie był jeszcze radykalnym antysemitą. W rzeczywistości

sytuował Żydów tylko niewiele niżej od Aryjczyków

1cytował Jezusa, Spinozę i Marksa jako przykład żydowskiego talentu. Był jednak

przekonany, że umiejętności Żydów były efektem mieszania się z krwią aryjską. Był

przekonany, że rasa biała jest znacznie lepiej od czarnej przystosowana do zróżnicowanego

klimatu i terenu, dodając przy tym, że „każde amerykańskie dziecko wie o tym, że Czarni

uczą się znacznie wolniej od Białych”.7 Inteligencja białego w porównaniu do czarnego

wykazuje jego zdaniem taki sam kontrast jak inteligencja czarnego w porównaniu do goryla.

Higiena rasowa po Pierwszej Wojnie Światowej

Aż do połowy lat dwudziestych XX w. tendencje rasowe i eugeniczne można było

spotkać zarówno wśród ugrupowań lewicowych, jak i prawicowych. Istnieli socjaliści, którzy

w eugenice widzieli drogę wiodącą do zracjonalizowania środków produkcji, popierając

jednocześnie ideę państwowych programów eugenicznych. Inni socjaliści uważali, że

bohaterowie ich ruchu wywodzili się głównie z rasy nordyckiej. Karl Valentin Müller,

członek Niemieckiej Partii Socjaldemokratycznej (SPD) argumentował, że „cele ruchu

robotniczego dotyczą wyłącznie białych robotników: socjalizm nie może oznaczać tego

samego dla Chińczyka, Hindusa, Francuza z Alp czy nordyckiego Szweda”.8

Jednak już w latach dwudziestych związek pomiędzy nordycką supremacją, polityką

prawicową i higieną rasową stawał się coraz silniejszy, szczególnie pod wpływem publikacji

Juliusa Friedricha Lehmanna. Lehmann entuzjastycznie podążał śladami Ploetza, z sukcesem

wydając w Niemczech podręczniki medyczne oraz czasopisma, dzięki czemu zyskał znaczne

wpływy wśród pracowników służby zdrowia.

Innym wpływowym rasistąznajdującym się pod urokiem Ploetza był antropolog

samouk H. F. K. Gunther znany jako RassenGunther (Rasowy Gunther), który opublikował

we wczesnych latach dwudziestych pracę „Rassenkunde des deutschen Volkes (Higiena

rasowa ludu niemieckiego) - wykorzystaną przez Hitlera. Z poparciem nazistów, Ploetza i

Lehmanna Gunther starał się o stanowisko na wydziale antropologii uniwersytetu w Jenie,

które otrzymał pomimo gwałtownych protestów większości członków senatu tej uczelni. Sam

Hitler przybył, aby wysłuchać inauguracyjnego wykładu Gunthera.

Page 67: John Cornwell - Naukowcy Hitlera. Nauka, wojna i pakt z diabłem

Z kolei Ploetz uzyskał nominację do Nagrody Nobla za prace związane z higieną

rasową. Jednak jego antywojenna retoryka miała podłoże zdecydowanie rasistowskie. Jego

zdaniem ludzie rasy nordyckiej zostali szczególnie doświadczeni przez wojny i dlatego są

wysocy i silni, przez co wysyła się ich do pierwszych szeregów podczas bitwy; ponadto lud

nordycki był „chętniej szy do walki za swe ideały”,9 podczas gdy Żydzi „ucierpieli z powodu

wojny raczej w mniejszym stopniu, częściowo z powodu ich drobniejszej budowy, a

częściowo z powodu braku solidarności ze współziomkami i państwem”. Pod wpływem

zbliżonych idei Hitler ogłosił w niemieckim parlamencie w maju 1935, że: „Każda wojna jest

sprzeczna z doborem najlepiej przystosowanych” i dlatego narodowy socjalizm jest „głęboko

oraz filozoficznie zaangażowany na rzecz pokoju”.10

Kolejnymi dwiema postaciami mającymi wpływ na kształtowanie się wczesnej wersji

narodowego socjalizmu jako „politycznego wyrazu wiedzy biologicznej” byli Eugen Fischer i

Otmar von Verschuer. Fischer urodził się w 1874 roku, pochodził z bogatej rodziny i

początkowo studiował medycynę, jego ojciec bowiem nie zgodził się na studia z dziedziny

zoologii. Jednak jako część pracy pozwalającej uzyskać kwalifikacje medyczne Fischer

napisał pracę o słynnym orangutanie, który zmarł w stuttgarckim ZOO. Skupił się w tym

dziele na układzie moczowym i na organach rozrodczych. Wspinając się po szczeblach

kariery naukowej w zakresie zoologii i medycyny, pracował nad nowymi aspektami w

dziedzinie antropologii, prowadząc prace porównawcze nad miękkimi organami i tkankami u

różnych ras ludzkich. „Udowodnił” na przykład, że mięśnie twarzy Europejczyków są

znacznie delikatniejsze niż Papuasów, przez co Papuasi są bardzo podobni do małp.

Przeprowadził podobne badania nad kształtem nosa,pigmentem oka i mięśniami języka.” W

późniejszym czasie Fischer badał skutki mieszania się ras w niemieckich koloniach, a także

nieślubne dzieci z Nadrenii, których ojcami byli żołnierze z francuskich oddziałów

afrykańskich stacjonujących na tym obszarze w czasie okupacji po zakończeniu Pierwszej

Wojny Światowej. Konkluzją badań było stwierdzenie, że „gorsza” krew osłabia całą

populację.

Największym prorokiem, jaki wyłonił się z tej szkoły myślenia, był Erwin Liek,

doktor medycyny z Gdańska, który przekonywał, że ból to łagodna wydzielina związana z

zaburzeniem, a także zasadniczy aspekt procesu zdrowienia. Jego zdaniem tłumienie bólu

spowalnia wyzdrowienie. Wytrzymałość na ból była ponadto podstawową cechą, w którą

wyższe rasy były lepiej wyposażone. Liek wierzył, że choroby były spowodowane brakiem

moralności. Przekonanie to wpłynęło na służby medyczne, stanowiąc usprawiedliwienie w

przypadkach eliminacji chorych.

Page 68: John Cornwell - Naukowcy Hitlera. Nauka, wojna i pakt z diabłem

Chociaż uniwersyteccy biologowie nie współtworzyli pseudonauki o higienie rasowej

(związane z tym badania były prowadzone głównie przez antropologów i prawników), to

jednak było kilku biologów, którzy usiłowali tę dziedzinę nauki dostosować do nazistowskiej

polityki oraz ideologii. Ludwig von Bertalanffy propagował ideę mówiącą o zrównaniu

organizmów biologicznych z państwem.12 Ernst Lehmann, profesor botaniki z Tübingen,

cenił Hitlera za dostrzeżenie niebezpieczeństw związanych z degeneracją rasową. Uważał, że

„zadaniem biologii powinno być rozpowszechnianie tej wiedzy i tworzenie nowych broni

przydatnych w zbliżających się walkach”. Jego zdaniem jednostka powinna poddać się

wspólnocie Volku. Indywidualizm był guzem, który należało wyciąć. Lehmann założył nowy

miesięcznik „Die Biologie” oraz stowarzyszenie znane pod nazwą „Towarzystwo

Niemieckich Biologów”. Osobą, która wniosła bardzo duży wkład do „Die Biologie”, był

Austriak Konrad Lorenz, zoolog behawioralny, który pomstował z powodu „rozmycia” rasy,

co jego zdaniem było porównywalne do udomowienia zwierząt. Po jakimś czasie Lorenz

został członkiem biura do spraw polityki rasowej Partii Nazistowskiej i obstawał przy

„eliminacji” ludzi stojących „genetycznie niżej”.

Lorenz był także odpowiedzialny za próby naukowego uwiarygodnienia poglądu,

który stanowiłby bezpośredni związek z nazistowską polityką eugeniki. Obowiązkiem higieny

rasowej było eliminowanie ludzi stojących moralnie niżej. Jego zdaniem za czasów

prehistorycznych selekcja przy pomocy czynników środowiskowych faworyzowała

wytrzymałość, heroizm oraz użyteczność społeczną. Teraz ten proces muszą przejąć

organizacje, aby zapobiec zjawiskom degeneracji wiążącym się z udomowieniem. Ten pogląd

dostarczył „naukowej” podstawy uzasadniającej wykonywanie sterylizacji, która była

obowiązkowa w wypadku osób cierpiących z powodu chorób dziedzicznych takich jak

schizofrenia, ślepota oraz inne niedomagania - temat, którym zajmiemy się w następnym

rozdziale.

Lamarkianizm i Weismannizm

Przyjaciel Darwina Ernst Haeckel wraz z niemieckim zoologiem Augustem

Weismannem z Freiburga pracowali wspólnie nad promocją darwinizmu w Niemczech.

Weismann wysunął teorię plazmy zarodkowej materiału dziedzicznego zdeponowanego w

komórkach zarodkowych rodziców, które odpowiadają za każdy aspekt cechujący ich

potencjalne potomstwo: moralny, estetyczny, intelektualny i cielesny. Jego teoria starała się

rozstrzygnąć współczesne pytania dotyczące natury i wychowania, niosąc istotne społeczne i

polityczne implikacje.

Page 69: John Cornwell - Naukowcy Hitlera. Nauka, wojna i pakt z diabłem

W dziewiętnastym wieku pojęcie dziedziczenia cech nabytych wysunięte przez

francuskiego biologa JeanaBaptiste’a Lamarcka zostało powszechnie zaakceptowane, choć na

gruncie biologii wciąż czekano na wyjaśnienie sposobu przekazywania cech dziedzicznych.

Taką teorię sformułował austriacki mnich i botanik Grzegorz Mendel, który prowadził

badania w zaciszu swego klasztoru w Brünn na terenie obecnej Republiki Czech. Pracując

nad kolorem i kształtem kilku pokoleń nasion grochu wykazał, że dwie cechy, a mianowicie

żółty w zestawieniu z zielonym; okrągłe w zestawieniu z pomarszczonym - były

przekazywane niezależnie od pokoleń, zgodnie z określonymi, wymiernymi zasadami.

Przeprowadził eksperyment na 28 tys. roślin, które ręcznie nawoził, korzystając równocześnie

z licznych grup kontrolnych. Mendel w przeciwieństwie do swoich poprzedników oraz wielu

mu współczesnych oparł się na badaniach ilościowych. Jednak wyniki jego badań

opublikowane w 1865 r. nie zyskały rozgłosu aż do 1900 r., kiedy trzech naukowców Carl

Correns, Hugo de Yries orazErich von Tschermak wskrzesili jego teorię, prowadząc badania

niezależnie od siebie.

W międzyczasie Weismann próbował rozwiązać ten problem, tworząc model

pozwalający rozróżnić dwa rodzaje komórek organizmu: somatyczne (cielesne) i rozrodcze

(reproduktywne). Komórki somatyczne są zaangażowane w rozwój organizmu, ale nie

przechodzą na potomstwo. Z kolei komórki rozrodcze nie rozwijają się, za to stanowią

genetyczny materiał dziedziczenia. Dzięki temu udało mu się wyjaśnić, w jaki sposób

organizmy zachowywały stabilność pomimo różnic w pielęgnacji i odmiennych czynników

środowiskowych.

Na początku dwudziestego wieku spory na temat natury i wychowania, czynników

dziedzicznych i środowiskowych zyskały wymiar polityczny. Stronnicy higieny rasowej

odrzucali Lamarcka i wspierali poglądy Weismanna, który uważał, że komórki rozrodcze są

przekazywane przez pokolenia w niezmienionym stanie i bez wpływu ze strony komórek

somatycznych organizmu. Dla wyznawców higieny rasowej komórki rozrodcze stanowiły o

naturze człowieka. Również z tego powodu uważali oni, że wpływy społeczne nie mają

dostatecznej mocy, aby stworzyć warunki życia społecznego czy decydować

0przeznaczeniu. Różnice w argumentacji - Mendla (czy Weismanna)

1Lamarcka - były później wykorzystywane przez nazistowskich ideologów jako objaw

kontrastu pomiędzy rasą a wpływem klas i gospodarki.

W Związku Sowieckim idee Lamarcka były faworyzowane jako mechanizm

radykalnej zmiany społecznej. Z kolei teorię komórek rozrodczych uważano za

nieudowodnioną, reakcyjną, pseudonaukową propozycję wymyśloną w celu zwalczania

Page 70: John Cornwell - Naukowcy Hitlera. Nauka, wojna i pakt z diabłem

radykalnych socjalistów i komunistycznych reform. Dramatyczny przejaw śmiertelnej

mieszaniny ideologii i nauk biologicznych ujawnił się pod postacią praktyk rolniczych, które

doprowadziły do katastrofy. Po śmierci Lenina do władzy doszedł Stalin, który przyspieszył

kolektywizację wsi w latach dwudziestych XX w. Dzięki publikacji w gazecie „Prawda”

wielkie wpływy zyskał agronom Trofim Denisowicz Łysenko. Łysenko głosił przewagę

czynników środowiskowych, atakował „burżuazyjną genetykę”, a jej wersję niemiecką

nazywał nauką faszystowską. Stalin faworyzował marksistowską biologię Łysenki nawet

wówczas, gdy jego próba zwiększenia plonów zbóż poprzez „wernalizację” pszenicyozimej,

schładzania nasion, aby wcześniej jej zasiać, skończyła się katastrofą (po Drugiej Wojnie

Światowej Łysenko zdołał przekonać Stalina, że to nie jego teoria była błędna, ale że część

reakcyjnych biologów dokonała sabotażu, wskutek czego 3 tys. z nich wyrzucono z pracy).

Historyk Robert Proctor zauważył, że lekcja, jaką możemy wyciągnąć z dysputy

prowadzonej przez nazistowskich i sowieckich ideologów na temat wyższości modelu

Lamarcka nad teorią Mendla, polega na wykazaniu, że „polityczne motywacje skłaniające do

usprawiedliwienia poprawnych poglądów w nauce mogą być równie istotne jak

usprawiedliwianie fałszywych poglądów”.13 To z kolei otworzyło drogę do „biologizowania”

rasy, a wraz z położeniem nadmiernego nacisku na cechy dziedziczne utworzyło w

Niemczech podstawy dla entuzjazmu związanego z eugeniką, która w zróżnicowany sposób i

w różnym stopniu zyskała popularność w Stanach Zjednoczonych oraz w innych krajach

Europy. Jednak w Niemczech symbioza higieny rasowej i eugeniki okazała się wiodącą cechą

ideologii narodowosocjalistycznej.

6. Eugenika i psychiatria

Równolegle ze wzrostem znaczenia higieny rasowej w Niemczech nastąpił rozwój

eugeniki, nauki zachęcającej do płodzenia „dobrego” potomstwa. Eugenika jest związana z

osobą kuzyna Karola Darwina, sir Francisa Galtona, którego manią było mierzenie

wszystkiego: od inteligencji do fizycznej urody. W swej książce pt. „Hereditary Genius”

opublikowanej w 1869 roku zgłębiał problem dziedziczenia inteligencji, niewiele się

interesując czynnikami środowiskowymi, za to podkreślając zalety doboru wybitnie

inteligentnych jednostek z punktu widzenia idealnego rozrodu. Galtona urzekła potęga

krzywej rozkładu normalnego Gaussa, powszechnie znanej pod nazwą”krzywej dzwonowej”.

Ponieważ rozkład fizycznych prawidłowości i wyjątków - wysokości, wagi itd. - można łatwo

opisać w ramach danej populacji, Galton uważał, że inteligencję także można ujmować w

sposób ilościowy i że różne stopnie inteligencji człowieka da się wyjaśnić, znając inteligencję

jego rodziców. W okresie rosnącej liczby przestępstw i biedy panującej w drugiej połowie

Page 71: John Cornwell - Naukowcy Hitlera. Nauka, wojna i pakt z diabłem

dziewiętnastego wieku w wielkich miastach takich jak Londyn czy Nowy Jork Galton uważał,

że można uzyskać zdrowszą, obdarzoną większą inteligencją populację dzięki

odpowiedniemu planowaniu na poziomie rządów - tę właśnie ideę nazwał eugeniką. Jedną z

jego propozycji było zaproponowanie darmowych ceremonii ślubnych w Opactwie

Westminsterskim parom spełniającym określone kryteria „eugeniczne”.

Jednym z najbardziej gorliwych uczniów Galtona w Anglii byl Karl Pearson,

ascetyczny osobnik, kwakier i socjalista, który studiował matematykę w Cambridge, a potem

w Londynie, zanim udał się do Niemiec, aby poświęcić się tam naukom biologicznym. Był

twórcą nowoczesnej statystyki, a jego oryginalny wkład obejmował wprowadzenie testu

chikwadrat oraz pojęcia odchylenia standardowego.

Poświęciwszy się zadaniu określenia ilościowego danych biologicznych, ostatecznie

wylądował w University College w Londynie, miejscu, gdzie narodziła się filozofia

utylitarystyczna. Zdobył fundusze na „biometrykę”, wymierny aspekt biologii, co umożliwiło

założenie laboratorium biometrycznego oraz czasopisma „Biometrika”. Po śmierci Galtona w

1911 roku Pearson został profesorem w katedrze eugeniki i kierownikiem Krajowego

Laboratorium Eugeniki im. Galtona, gdzie zbierano rozmaite dane dotyczące wielu cech,

które uznawano za dziedziczne. Obejmowały one rozmaite choroby, alkoholizm oraz

inteligencję, chociaż głównąjej miarą, przed testami inteligencji, była ocena wychowawcy

klasy dziecka.

Obserwując korelacje między „inteligencją” rodziców i wielkością rodziny, Pearsons

doszedł do wniosku, że populacja Wielkiej Brytanii zmierza ku rychłej degeneracji. Pearsons

lansował ideę, że z punktu widzenia eugeniki wojna ma wartość pozytywną wskutek selekcji

będącej rezultatem walki. „Ta zależność postępu od przetrwania rasy najlepiej przystosowanej

- pisał - wyjątkowo ponura, jak wielu z was się może wydawać, sprawia, że walka o

przetrwanie stanowi ratunek; to płonący tygiel, z którego wypływa szlachetniejszy metal”.1

Entuzjazm związany z eugeniką i korzyści jakoby wynikające z wojny nie ograniczały

się do Anglii. W Stanach Zjednoczonych Roland Campbell Macfie twierdził, że wojna

prowadzi do niedoboru mężczyzn i w rezultacie do „skuteczniejszego odsiewania kobiet”.

Wojna nie oznaczała wyłącznie „żołnierskiej selekcji” mężczyzn w wyniku ich przypadkowej

eliminacji, ale „celową i rygorystyczną selekcję kobiet”. Wojna oznaczałaby więc poprawę

„zdrowia i urody walczących ras”. Jak zauważa Stefan Kühl, pogląd ten „wpisywał się w

militarystyczne, imperialistyczne myślenie tego okresu i wiązał eugenikę z ruchami

nacjonalistycznymi w różnych krajach”.2

Page 72: John Cornwell - Naukowcy Hitlera. Nauka, wojna i pakt z diabłem

Odpowiednikiem Karla Pearsonsa w Stanach Zjednoczonych w dziedzinie eugeniki

był Charles Davenport, który w podobny sposób łączył biologię i matematykę dla uzyskania

wniosków dotyczących eugeniki w odniesieniu do postępowania i inteligencji. Przekonano

go, że niektóre grupy etniczne cierpią na stereotypowe niedostatki moralne, że przestępczość i

prostytucja są dziedziczne. Założył Urząd Rejestrów Eugenicznych i opracował program

przetwarzania danych dotyczących cech populacji Stanów Zjednoczonych. Davenport

współpracował blisko z Henrym Goddardem, który wraz z psychologiem Lewisem Termanem

wprowadził w Stanach Zjednoczonych francuski test inteligencji Bineta, który stał się tam

znany jako „test StanfordaBineta”. Przekonani, że za inteligencję jest odpowiedzialny

pojedynczy gen, wprowadzili także pojęcie „ilorazu inteligencji” (IQ). Zastosowanie tego

testu w odniesieniu do imigrantów prowadziło do odrzucenia niektórych grup etnicznych.

Goddard popierał nazbyt uproszczony mendlowski pogląd na kwestię dziedziczności

inteligencji; tak więc dwaj heterozygotyczni rodzice mieli posiadać jeden gen „inteligencji” i

jeden gen „kretyna”. Zakładając, że żaden z nich nie jest genem dominującym, oczekiwany

stosunek typów ich potomstwa byłby następujący: jeden inteligent, jeden kretyn oraz dwa

typy pośrednie. Tego rodzaju poglądy zachęcały do stosowania praktyk eugenicznych, które

zakazywały związków osób obciążonych chorobami genetycznymi, kiłą, a także

charakteryzujących się zachowaniem antyspołecznym lub nawet nałogowym onanizowaniem

się. W niektórych stanach (przykładem może być Indiana) wprowadzono obowiązek

przymusowej sterylizacji w drodze kastracji i napromieniowania.

Tymczasem w Niemczech rozwój eugeniki, podobnie jak higieny rasowej, w coraz

większym stopniu kształtował pseudodarwinizm, jak również mitologia supremacji aryjskiej

rasy. Do głównych krzewicieli tych poglądów należeli Philalethes Kuhn, który od 1920 roku

kierował higieną kliniczną w Technische Hochschule w Dreźnie, Hans Reiter, który od 1919

roku nauczał higieny o zabarwieniu rasistowskim w Rostocku, oraz Fritz Lenz. Ten ostatni

kierował od 1923 roku katedrą higieny rasowej uniwersytetu w Monachium; Hitler wyraził

podziw dla jego poglądów dotyczących ras i medycyny, kiedy odwiedził więzienie w

Landsbergu w 1924 roku. Lenz odwzajemnił komplementy, stając się entuzjastycznym

członkiem partii nazistów.

Mimo wyrażanego w pierwszej dekadzie stulecia optymizmu wobec eugenicznych

zalet wojny Pierwsza Wojna Światowa radykalnie zmieniła to nastawienie. Na łamach

brytyjskiego Eugenics Review Edward Poulton i Leonard Darwin napisali, że „wojna

bezsprzecznie doprowadziła do śmierci najlepszych, była więc wysoce dysgeniczna”.

Page 73: John Cornwell - Naukowcy Hitlera. Nauka, wojna i pakt z diabłem

Z tego powodu po Pierwszej Wojnie Światowej członkowie Międzynarodowej

Organizacji Eugeniki zgodnie potępili wojnę. Ploetz przewodził niemieckim eugenikom,

opowiadając się za „eugenicznym pokojem”, a nazistowscy politycy poparli jego argumenty.

Walter Gross, kierownik Biura Polityki Rasowej partii oświadczył: „Ponieważ nazistowskie

Niemcy myślą w kategoriach rasowych, pragną pokoju”.3

O ile prawa popierające eugenikę znajdowały przychylność w oczach zwolenników w

Skandynawii i Niemczech w okresie między wojnami, podobnym środkom sprzeciwiano się

w Anglii, pomimo tego, że były wciąż popierane przez niewielką liczebnie elitę. Kiedy

profesor E. W. MacBride napisał w 1936 roku do naukowego tygodnika Nature, zalecając

wprowadzenie finansowanego przez rząd programu eugeniki, doczekał się odważnej riposty

ze strony budzącego respekt Josepha Needhama, biochemika i eksperta od spraw Chin:

„Trudno nie wyrazić konsternacji, stykając się z takimi doktrynami, tak niebezpiecznymi dla

ludzkości, które mają imprimatur tygodnika naukowego, zapewne najsławniejszego na

świecie”.4 Innym wpływowym brytyjskim naukowcem i przeciwnikiem eugeniki był w latach

trzydziestych Lionel Penrose, ojciec matematyka i fizyka Rogera Penrose’a. Penrose otrzymał

katedrę Pearsona w University College w Londynie, usuwając z jej nazwy słowo „eugenika”.

Twierdził stanowczo, że inteligencję zawdzięczamy rozmaitym czynnikom genetycznym, jak

również czynnikom środowiskowym.

Psychiatria i eutanazja

Innym dalekosiężnym skutkiem Pierwszej Wojny Światowej był ogólny upadek

popularności i reputacji psychiatrii jako cieszącej się respektem dyscypliny naukowej, czemu

towarzyszył skandal z powszechnymi zaniedbaniami i przypadkami maltretowania pacjentów

w zakładach dla umysłowo chorych. Rozziew między śmiałymi zaleceniami Friedricha

Schallmayera i rzeczywistością był wyjątkowo jaskrawy. Niedożywienie, choroby i

zaniedbania panowały w niemieckich zakładach dla obłąkanych, czego dowodem jest

ogromna liczba 30% ofiar śmiertelnych wśród ich pensjonariuszy w czasie wojny.5

Jednocześnie żołnierze cierpiący na nerwicę frontową i inne skutkiwalki w okopach byli

poddawani brutalnemu „psychiatrycznemu” leczeniu, które obejmowało stosowanie karnej

terapii elektrowstrząsowej. Sytuacja nie uległa poprawie w niemieckich szpitalach

psychiatrycznych po wojnie, gdy kryzys ekonomiczny i polityczny pozbawił zakłady dla

psychicznie chorych środków finansowych na ich podstawowe potrzeby.

Historyk Michael Burleigh zwraca uwagę, że mimo ruchu na rzecz aktywnych reform,

domagającego się poszanowania praw pacjentów oraz kontroli procedur kierowania na

przymusowe leczenie psychiatryczne, odzywały się głosy oburzenia, skarżąc się na

Page 74: John Cornwell - Naukowcy Hitlera. Nauka, wojna i pakt z diabłem

marnowanie środków na rzecz umysłowo chorych. Czołowymi zwolennikami rozwiązania

rosnącej armii „upośledzonych umysłowo” byli prawnik Karl Binding i psychiatra Alfred

Hoche, który spopularyzował zwrot lebensunwertes Leben (życie niezasługujące na życie) w

swym najważniejszym traktacie Die Freigabe der Vernichtung lebensunwerten Lebens

(Zwiększenie kontroli nad unicestwieniem życia niezasługującego na życie), opublikowanym

w Lipsku w 1920 roku. Binding zalecał, aby pozwolić lekarzom na przerywanie z własnej

inicjatywy bolesnej egzystencji pacjentów; tak samo nakłaniał, aby społeczeństwo

unicestwiało życie będące dla jego istnienia ciężarem. Podchodząc do rzeczy nader

praktycznie, Hoch wymieniał środki, które roztrwoniono na utrzymywanie przy życiu

niedorozwiniętych jednostek. Idioci nie mają prawa żyć, twierdził, ponieważ są pozbawieni

podstawowych wartości, które czynią życie świętym. Utrzymywał, że zakończenie życia

idioty nie oznacza zabójstwa w powszechnie przyjętym rozumieniu tego czynu.6 Powyższa

argumentacja, zapewne bardziej niż jakakolwiek inna, dostarczyła nazistowskiemu reżimowi

„etycznego” uzasadnienia eutanazji. Chociaż w pierwszym okresie panowania reżimu

publiczna dyskusja koncentrowała się na zapobieganiu płodzenia potomstwa obciążonego

chorobą dziedziczną, czyli stosowaniu sterylizacji, idea unicestwiania życia niezasługującego

na życie rozprzestrzeniała się, znajdując poparcie wśród krewnych osób, które zgodziły się na

takie rozwiązanie.

Tymczasem wielu czołowych psychiatrów, zatrudnionych na niemieckich

uniwersytetach, skłaniało się ku narodowemu socjalizmowi. Najbardziej prestiżowym

ośrodkiem naukowym był Instytut Psychiatrii Cesarza Wilhelma w Monachium, powstały w

1917 roku dziękiśrodkom z Fundacji Rockefellera oraz szczodrobliwości Jamesa Loeba,

amerykańskiego Żyda i filantropa. Dyrektor Instytutu profesor Emil Kraepelin zgromadził

grupę wybitnych klinicystów i naukowców, w tym neurologa Aloisa Alzheimera, który odkrył

chorobę nazwaną jego imieniem. W latach dwudziestych Ernst Riidin kierował programem

badawczym poświęconym genealogii i demografii, który stał się kamieniem węgielnym badań

w dziedzinie genetyki i schizofrenii.

Kiedy partia Hitlera podjęła próbę zdobycia władzy, Riidin stał się entuzjastycznym

propagatorem eugeniki i higieny rasowej. Jego reputacja zapewniała powszechną akceptację

nazistowskiej polityki przymusowej sterylizacji. Pod jego egidą schizofrenia i psychoza

maniakalnodepresyjna zostały uznane za jednostki objęte przymusem sterylizacji. W miarę

rozpowszechniania się tej praktyki Instytut Psychiatrii Cesarza Wilhelma stał się źródłem

specjalistycznych opinii w zakresie eugeniki i postępowania w konkretnych przypadkach.

Page 75: John Cornwell - Naukowcy Hitlera. Nauka, wojna i pakt z diabłem

W ten sposób w pierwszych latach po Pierwszej Wojnie Światowej położono

„medyczne” i „naukowe” podstawy idei eliminacji umysłowo chorych, przygotowując

Niemcy do propagandy, w której ubolewano nad kosztem utrzymywania „balastu”

psychicznie chorych i obarczonych chorobami wrodzonymi.

CZĘŚĆ DRUGA NOWA FIZYKA 1918-1933

7. Fizyka po Pierwszej Wojnie Światowej

Pierwszą Wojnę Światową nazwano „wojną chemiczną” - określenie, które

zawdzięcza pracy Fritza Habera i jego kolegów. Jednak również fizycy odegrali swoją rolę w

wojnie, w której armaty były główną bronią na lądzie i na morzu, a zasadniczy problem

polegał na celności ognia bez względu na pogodę, dym, odległość, ciemność i falowanie

morza. Do ustalenia pozycji działa wroga oraz innych celów wysyłających sygnały możliwe

do zaobserwowania żołnierze Pierwszej Wojny Światowej wykorzystywali fizykę fal

akustycznych, optykę, elektromagnetyzm i pomiary wstrząsów sejsmicznych.1 Naukowcy

zaangażowani po obu stronach w podstawowe badania poświęcili się pracom nad

technologiami wojennymi, pokazując, jak w czasie wojny nietrwały i kruchy jest podział na

naukę czystą i naukę stosowaną Max Born z Getyngi prowadził badania nad wpływem wiatru

i wysokości na rozchodzenie się dźwięku. Max Wien z Jeny pracował nad łącznością

bezprzewodową w statkach powietrznych. Arnold Sommerfeld z Monachium, szanowany

fizyk teoretyczny, pracował nad metodami podsłuchu rozmów telefonicznych wroga; jego

urządzenie podsłuchowe potrafiło wykryć sygnały z odległości ponad pół mili od linii

telefonicznej.

Naukowcy brytyjscy, którzy byli zbyt starzy, by walczyć, również angażowali się w

prace związane z wojną, podczas gdy młodsi entuzjastycznie ruszali do okopów, gdzie zbyt

wielu z nich zginęło. Od kuli snajpera w Dardanelach zginął błyskotliwy fizyk, protegowany

Rutherforda, H. J. C. Moseley.

Brytyjscy fizycy, jak na przykład Arthur Pollen, od dawna zmagali się z problemem

kontrolowania ognia artyleryjskiego w wypadkuokrętów wojennych. William Henry Bragg,

ojciec Lawrence’a i wraz z synem współtwórca krystalografii promieni X, pracował nad

urządzeniem pozwalającym za pomocą dźwięku lokalizować armaty przeciwnika. Ralph

Fowler (który został zięciem Rutherforda) prowadził w British Munitions Inventions

Department badania nad wykorzystaniem instrumentów optycznych w celu poprawy kontroli

prowadzonego ognia w działkach przeciwlotniczych. Frederick Lindemann (przyszły Lord

Cherwell, doradca naukowy Winstona Churchilla) pracował w Farnborough nad

wykorzystaniem promieniowania podczerwonego jako ewentualnego systemu wczesnego

Page 76: John Cornwell - Naukowcy Hitlera. Nauka, wojna i pakt z diabłem

ostrzegania przed zbliżającymi się samolotami wroga. Z kolei Ernest Rutherford z

Manchesteru badał możliwości lokalizacji UBootów.

Naukowcy brytyjscy już na początku Pierwszej Wojny Światowej zdawali sobie

sprawę z tego, jak ważna jest nauka i technologia w rozwoju uzbrojenia. Wydawca „Naturę”

w numerze z dnia 17 czerwca 1915 roku nakłaniał rząd do lepszego wykorzystania „setek

ludzi świata nauki w kraju, których energia i specjalistyczna wiedza nie jest efektywnie

wykorzystywana”. Podobnie jak ich niemieccy odpowiednicy niektórzy wielcy brytyjscy

ludzie nauki zaangażowali się w pracę na rzecz wojny niekoniecznie zgodną z ich talentami i

wiedzą. Rutherford znany z badań nad atomem w czasie wojny wierzył, że okręty podwodne

można wykryć tylko przy pomocy fal dźwiękowych. Wraz ze swoim zespołem skupił się na

rozwinięciu idei „hydrofonów” oraz innych urządzeń nasłuchowych włącznie z

wykorzystaniem zjawiska piezoelektrycznego w kwarcu (w kryształach kwarcu powstają

impulsy elektryczne w wyniku naprężeń mechanicznych, na przykład wywołanych

działaniem fal dźwiękowych) w celu lokalizacji dźwięku o wysokiej częstotliwości.

Technologia ta zapowiadała technikę detekcji w postaci sonaru. Pod koniec wojny Rutherford

zaczął mieć pewne obawy co do przyszłych możliwości fizyki atomowej. Istnieje anegdota,

która mówi, że kiedy mu robiono wyrzuty z powodu nieobecności na zebraniu ekspertów od

łodzi podwodnych, Rutherford znany ze swego tubalnego głosu powiedział: „Proszę mówić

ciszej. Brałem udział w eksperymentach, z których wynika, że atom może ulec sztucznemu

rozszczepieniu. Jeżeli to prawda, ma to o wiele większe znaczenie niż cała ta wojna”.2

Później oświadczył, że nigdy nie zdołamy w ten sposób uwolnić energii w dużych ilościach.

Rutherford,Bragg i J. J. Thomson (znany jako JJ, fizyk, który odkrył elektron) byli członkami

sztabu brytyjskiej marynarki wojennej, ale marynarka niechętnie rozmawiała o taktyce i

strategii z cywilami, wskutek czego wiele możliwości nie zostało zrealizowanych.

Pod koniec Pierwszej Wojny Światowej niewiele osób zarówno w rządzie, jak i w

armii potrzebowało dodatkowych argumentów, aby uwierzyć, że fizyka jest niezbędna przy

produkcji broni i w technologii obronnej oraz że potrzebne są poważne nakłady ze strony

rządu, jeśli nauka miałaby w przyszłych planach odegrać zasadniczą rolę. Pod koniec 1918

roku fizyka wojskowa zdążyła zyskać solidne podstawy, ale niewiele osób było w stanie

odgadnąć, do jakiego stopnia ta dyscyplina nauki zdominuje innowacje w zakresie broni i

systemów obronnych Drugiej Wojny Światowej, szczególnie przy wykrywaniu samolotów w

nocy. Tę trudność uchwycił pisarz Russel McCormmach w powieści „Night Thoughts of a

Classical Physicist”. Zastanawiając się nad tą kwestią w trakcie Pierwszej Wojny Światowej,

profesor Victor Jacob, bohater utworu, dochodzi do następującego wniosku: „Jeśli nie daj

Page 77: John Cornwell - Naukowcy Hitlera. Nauka, wojna i pakt z diabłem

Boże świat znowu miałby wyruszyć na wojnę, wówczas wykorzysta fizykę nowoczesną

Jednak w tej wojnie wykorzystano każdą gałąź fizyki klasycznej.

Co zatem jest fizyką „nowoczesną”?

Nowoczesna fizyka

W pierwszym roku nowego stulecia - co ujawniło się w całej okazałości podczas

Wystawy Międzynarodowej w Paryżu - świętowano triumf niemieckich osiągnięć naukowych

oraz wiarę w technologiczną przyszłość ojczyzny, która - jak powszechnie uważano -

spoczywała na bezpiecznych fundamentach. Jednak w miarę jak zwiedzający wystawę

gromadzili się w Paryżu, żeby podziwiać budzące wrażenie artefakty oraz nowe procesy

chemiczne i przemysłowe, w laboratoriach i w salach seminaryjnych Europy rodziły się idee,

które miały zmienić sposób postrzegania i rozumienia natury, torując drogę technologiom, o

jakich nikomu się jeszcze nie śniło.

Aż do przełomu wieków naukowcy uważali naturę oraz wszechświat za mniej więcej

przewidywalny, deterministyczny i mechanistyczny, gdzie materialne efekty są następstwami

materialnych przyczyn. Obiecujący młodzi fizycy byli zachęcani do zajęcia się innymi

dziedzinami, ponieważ uważano, że fizyka jako nauka zasadniczo dokonała już wszelkich

odkryć. Przeważał pogląd, że wiedza dotycząca energii, ruchu, promieniowania i

elektromagnetyzmu była mniej więcej pełna. Naukowcy pracowali, zakładając, że poznano

ogólną strukturę praw natury i że zadaniem nauki będzie teraz uzupełnianie szczegółów.

Materię i energię postrzegano w kategoriach zdroworozsądkowych modeli mechanicznych, co

odpowiadało ludzkiej intuicji. Brytyjski naukowiec William Thomson (lord Kelvin)

stwierdził, że nie zyska pełnej satysfakcji, póki nie będzie mógł stworzyć mechanicznego

modelu rzeczywistości. Jednak to wszystko miało ulec zmianie, a naukowcy niemieccy mieli

w tym procesie odegrać główną rolę.

„Są takie chwile - pisał Erie Hobsbawm w swoim dziele Age of Empire 1875-1914 -

kiedy cały sposób pojmowania i rozumienia wszechświata zmienia się w stosunkowo krótkim

czasie, a dekada poprzedzająca Pierwszą Wojnę Światową, była jednym z takich okresów”.4

Hobsbawm odnosi się do punktów zwrotnych, jakie pojawiły się w nauce pod koniec

dziewiętnastego wieku i na początku dwudziestego w psychologii, biologii, fizyce. Były to

innowacje początkowo znane i doceniane jedynie przez niewielką mniejszość stanowiącą

intelektualną i naukową elitę Stanów Zjednoczonych i Europy. Wśród tych innowacji znalazła

się publikacja „Objaśnianie marzeń sennych” Freuda, wskrzeszenie eksperymentów Mendla

w genetyce oraz prace niemieckiego naukowca Maxa Plancka, który kierował katedrą fizyki

na uniwersytecie w Berlinie.

Page 78: John Cornwell - Naukowcy Hitlera. Nauka, wojna i pakt z diabłem

Planck, który był typem niezwykle małomównym i powściągliwym (jeden z jego

uczniów opisywał go jako „skromną postać w ciemnym garniturze, w wykrochmalonej białej

koszuli i czarnej muszce [...] podobną do typowego, pruskiego urzędnika państwowego”),5

zajmował się naturą promieniowania elektromagnetycznego. W 1900 roku zaproponował

głęboko idącą zmianę w dotychczasowym rozumieniu fizyki, twierdząc, że promieniowanie

istnieje w postaci całkowitych wielokrotności maleńkich ilości energii zwanych kwantami.

Innymi słowy, jego obliczenia miały sens wyłącznie przy założeniu, że światło jest

emitowane nie w postaci fal o dowolnej energii, jak ogólnie sądzono, ale w maleńkich

„paczkach energii”. Kiedy na zebraniu Berlińskiej Akademii Nauk Planck przedstawił swój

kwantowy model, ani on, ani słuchacze nie zdawali sobie sprawy z konsekwencji zbliżającej

się właśnie kwantowej rewolucji w fizyce.

Hipoteza Plancka była zasadniczo tylko jednym krokiem z serii niezwykłych odkryć

fizyki pod koniec dziewiętnastego stulecia. Pięć lat wcześniej inny Niemiec Wilhelm

Roentgen odkrył promienie X, nowy rodzaj promieniowania, co podważyło dotychczasowe

założenia w fizyce i badaniach eksperymentalnych. Dwa lata później fizyk z Cambridge J. J.

Thomson wykazał, że promienie katodowe składają się z cząstek dwa tysiące razy lżejszych

od atomu wodoru. W międzyczasie we Francji fizyk AntoineHenri Becquerel zauważył, że

uran powoduje zmętnienie nienaświetlonych płyt fotograficznych. Francuskopolska badaczka

Maria SkłodowskaCurie jako pierwsza użyła określenia,radioaktywność”, gdy podczas

prowadzonych doświadczeń przypadkowo stwierdziła, że niektóre ciężkie pierwiastki emitują

różne rodzaje promieniowania. Z początkiem nowego stulecia badacze zaobserwowali

zjawisko promieniotwórczego rozpadu uranu. Promienie X, radioaktywność, rozpad beta i

widmo promieniowania wzbudziły wątpliwości co do niekwestionowanego prymatu fizyki

klasycznej - krzepiącego związku pomiędzy naukowym wyjaśnieniem a zdroworozsądkową

intuicją. Tak jak teoria Darwina zaproponowała ideę ewolucji gatunków i doprowadziła do

załamania praw naturalnych, tak fizyka atomowa miała dokonać zmian w myśleniu na temat

świata fizycznego.

Chociaż liczne pomiary potwierdziły prawdziwość wzoru Plancka, opisującego widmo

promieniowania w oparciu o hipotezę kwantów, w następnych miesiącach i latach zarówno

Planck, jak i jego koledzy nadal nie wiedzieli, co się za tym kryje. Jeden z naukowców

napisał, że Planck wyjaśnił niezrozumiały fakt za pomocą jeszcze bardziej niezrozumiałego

założenia, że fale świetlne występują w drgawkach.

W roku ogłoszenia epokowej szczególnej teorii względności (1905) Einstein napisał

artykuł, w którym stwierdził, że kwanty Plancka zainspirowały niemieckiego fizyka Philippa

Page 79: John Cornwell - Naukowcy Hitlera. Nauka, wojna i pakt z diabłem

Lenarda (utożsamianego później z nauką „nazistowską”) do przeprowadzenia serii

eksperymentów. Einstein wykorzystał kwantową ideę Plancka do wyjaśnienia efektu

fotoelektrycznego. Maksimum energii emitowanego elektronuzależało wyłącznie od długości

fali światła, a nie od jej natężenia, jak chciałaby fizyka klasyczna. Jak zauważył Einstein,

światło zachowywało się jak rój cząstek, czyli fotonów.

I tak oto pojawił się paradoks. Ogromnym osiągnięciem dziewiętnastowiecznej fizyki

było wykazanie przez Jamesa Clerka Maxwella, że światło zachowuje się jak fala pola

elektromagnetycznego; Maxwell podał równania matematyczne opisujące zachowanie się

światła. Ale jak światło mogło być zarówno cząstką, jak i falą? Kłócąca się z intuicją teoria

kwantów, która opierała się na prawdopodobieństwie, wielkościach nielokalnych oraz

opisywana niełatwą matematyką podważyła determinizm fizyki newtonowskiej i wniosła do

naszego rozumienia natury nieuchwytną niepewność. Do dziś owa niepewność jest

przedmiotem wielu nierozstrzygniętych dyskusji, zwłaszcza wobec faktu niemożności

pogodzenia jej z fizyką klasyczną. Pomimo zniechęcających trudności pojęciowych i

dostępności jedynie dla nielicznej elity naukowców i matematyków teoria kwantów miała

doprowadzić do powstania zdumiewającej teorii budowy świata atomowego i subatomowego,

będącej pięknym osiągnięciem intelektualnym i dowodem niezwykłej wyobraźni. Miała

wywrzeć ogromny wpływ na rozwój fizyki i chemii, a jej przewidywania wykazywały

niezwykłą zgodność z wynikami obserwacji. Miała też doprowadzić do zrozumienia i

opanowania zjawiska rozszczepienia i reakcji łańcuchowej; była źródłem nowych technologii,

które odmieniły świat, ale zarazem objawiły się w postaci grzyba bomby atomowej.

Kto zasługuje na słowa pochwały lub oskarżenia za rozwój odkryć, które wynikły z

prac Plancka i Einsteina na początku dwudziestego wieku? Jedno jest pewne: o ile niemiecki

talent miał znaczący wkład w rozwój teorii kwantów i o ile Getynga, Monachium i Berlin

były głównymi ośrodkami postępu, rozwoju i źródła inspiracji, o tyle intelektualny wigor i

geniusz miał swój początek w miejscach tak odmiennych jak Cambridge, Manchester,

Kopenhaga, Wiedeń, Moskwa, Paryż i Zurych. Fizyka kwantowa rozwijała się dzięki

swobodnemu przepływowi informacji oraz szerokiej współpracy pomiędzy naukowcami

różnych narodowości i kultur.

Kluczowym wydarzeniem ilustrującym współpracę uczonych na wczesnych etapach

badań nad teorią kwantów był Pierwszy Międzynarodowy Kongres Solvaya w dziedzinie

fizyki, który odbył się w październiku 1911 roku w Brukseli w hotelu Metropol. Ernest

Solvay był bogatym belgijskim chemikiem, który zrobił fortunę na opracowaniu procesu

przemysłowej produkcji węglanu sodu. Jego imperium przemysłowe sięgało od Stanów

Page 80: John Cornwell - Naukowcy Hitlera. Nauka, wojna i pakt z diabłem

Zjednoczonych przez Europę po Rosję. Jako myślicielowi i filantropowi zależało mu na

promowaniu socjologii i nauki w ogóle. Było to zapewne pierwsze międzynarodowe

spotkanie skupiające się na konkretnych zagadnieniach współczesnej fizyki. Pod auspicjami

Solvaya miało się jeszcze odbyć bardzo wiele podobnych konferencji. Media przeoczyły

znaczenie tego wydarzenia, chociaż ucieczka dwojga uczestników - pani Curie i Paula

Langevina - była w środowisku naukowym przedmiotem licznych plotek.

Udział Ernesta Rutheforda w pierwszej konferencji Solvaya wpłynął na pierwsze

prace w dziedzinie fizyki kwantowej młodego Duńczyka Nielsa Bohra z Kopenhagi. Henri

Poincare, francuski matematyk i fizyk, wywarł wpływ na innego uczestnika, Anglika Jamesa

Jeansa. Później Poincare wrócił do Paryża, aby dzielić się z innymi swą wiedzą za

pośrednictwem szeregu publikacji, które zwróciły uwagę jego francuskich kolegów.

Fizykochemik Walther Ernst zapewnił udział w konferencji takich naukowców jak

Planck, Einstein, Sommerfeld, KamerlinghOnnes, Rutherford, Langevin i Curie. Jednym z

młodych sekretarzy tego spotkania był 25-letni Frederick Lindemann, który dwie dekady

później został doradcą naukowym Winstona Churchilla. Lindemann zostawił osobiste zapiski

mówiące o tym spotkaniu. Dyskusje były „interesujące”, informował swojego ojca

mieszkającego w Devon, „ale w ich efekcie ugrzęźliśmy jeszcze bardziej. Wydaje się, że w

każdym punkcie pojawiają się sprzeczności”. Lubił Einsteina i zauważył, że ma on „żydowski

nos”. Wydaje się, że i Einstein polubił Lindemanna. „Niemal go zaprosiłem do nas, do

Devon. [...] Jednakże nie dba wcale o wygląd i przychodzi na kolację w surducie. Mówi, że

nie zna się za dobrze na matematyce i potrafi opracować jedynie ogólne założenia, ale

wygląda na to, że doskonale sobie z tym radzi”.6

Podczas końcowej sesji konferencji Einstein oświadczył:

Wszyscy zgadzamy się co do tego, że współczesna, tak zwana teoria kwantów,

chociaż przydatna jako narzędzie, nie jest teoriąw potocznym rozumieniu tego słowa i na

pewno nie jest teorią, którą można obecnierozwijać w spójny sposób. Z drugiej strony

wykazano, że mechaniki klasycznej [...] nie można uznać za przydatne narzędzie teoretyczne

w odniesieniu do wszystkich zjawisk fizycznych.7

Bez względu na wysuwane zastrzeżenia, kongres postawił Einsteina w centrum

społeczności związanej z nową fizyką. Einstein przez cały czas okazywał szacunek dla

przewodniczącego kongresu H. A. Lorentza, z kolei Lorentz usiłował skusić Einsteina

możliwością objęcia po nim katedry fizyki w Lejdzie. Einstein z szacunkiem poinformował

go, że żałuje, ale nie może przyjąć tej propozycji.

Względność i antyrelatywiści

Page 81: John Cornwell - Naukowcy Hitlera. Nauka, wojna i pakt z diabłem

Albert Einstein urodził się w Niemczech w mieście Ulm w 1879 roku. Jako chłopiec

uczęszczał do gimnazjum Luitpold w Monachium, militarystycznej instytucji o bardzo

surowej dyscyplinie, która nie za bardzo mu odpowiadała. Nauczyciel zachęcał go do

opuszczenia szkoły w wieku szesnastu lat, twierdząc, że indolencja Einsteina źle wpływa na

pracowitość reszty klasy i że on sam nigdy w niczym nie odniesie sukcesu. Był naturalnym

outsiderem i nie cierpiał reżimu; obecnie uważa się, że mógł być dyslektykiem. Wykazywał

miłość do muzyki i uczył się grać na skrzypcach. Kiedy zauważył w muzyce matematyczne

prawidłowości, jego zapał i zainteresowanie muzyką jeszcze wzrosło. W późniejszych latach,

pisząc o swoim braku praktycznych umiejętności i „wyobraźni”, podkreślał, że jego

spostrzeżenia były „zbyt głębokie, by je wyrazić słowami”.

Po krótkim pobycie w Mediolanie, gdzie jego ojciec próbował ratować rodzinny

biznes, Albert osiadł w Zurychu, gdzie zaczął uczęszczać na czteroletni kurs matematyki i

fizyki na politechnice. Ojcu powiedział, że postanowił zrezygnować zarówno z niemieckiego

obywatelstwa, jak i z żydowskiej wiary.8 Michael White i John Gribbin, komentując to

zdarzenie, napisali, że decyzje te „były oczywiście nieodłączną częścią jego jawnego zamiaru

trzymania się z dala od świata i zostania panem własnego losu”.9 W styczniu 1896 roku po

zapłaceniu 3 marek został oficjalnie zwolniony z niemieckiego obywatelstwa i przez pięć lat

był bezpaństwowcem, po czym otrzymałszwajcarskie obywatelstwo. Kiedy w 1911 roku

obejmował stanowisko na niemieckim uniwersytecie w Pradze, musiał przyjąć obywatelstwo

austrowęgierskie, niemniej jednak zachował swoje szwajcarskie dokumenty.10 Zurych,

miasto liczące na przełomie wieków 153 tys., mieszkańców było gościnną metropolią dla

wolnych i rewolucyjnych ludzi. Owe,Ateny nad Limmatem” - jak wówczas nazywano Zurych

- miały otwarte zarówno granice, jak i szkoły. W przepełnionych kosmopolitycznych

kawiarniach można było spotkać takich psychoanalityków jak Adler, Jung i Freud, a także

Lenina. Ponieważ Einstein nie mógł pracować jako nauczyciel, przeprowadził się do Berna,

gdzie dostał posadę w szwajcarskim biurze patentowym. W 1901 roku jego serbska kochanka

Mileva Marie urodziła nieślubną dziewczynkę. Dziecko zostało zaadoptowane i zmarło w

wieku 2 lat. W 1903 Einstein i Mileva pobrali się i przenieśli do jednopokojowego

mieszkania. Kontynuując studia, Einstein uzyskał doktorat z fizyki w 1905 roku, Mileva zaś

urodziła syna Hansa Alberta.

W tym samym roku Einstein ogłosił szczególną teorię względności, która okazała się

podstawą dla zrozumienia zjawisk atomowych i subatomowych. Teoria na wiele sposobów

sprzeciwia się powszechnej intuicji oraz naszemu rozumieniu czasu i przestrzeni. Einstein

oparł swoją teorię na obserwacji, że prędkość światła nie zależy ani od prędkości źródła

Page 82: John Cornwell - Naukowcy Hitlera. Nauka, wojna i pakt z diabłem

światła, ani od prędkości obserwatora, do którego światło dociera. Doprowadziło to do

podstawowego postulatu mówiącego, że prawa fizyki muszą być takie same we wszystkich

układach odniesienia poruszających się względem siebie ze stałą prędkością. W rezultacie

obserwatorzy w różnych układach odniesienia stwierdzą, że upływ czasu zależy od

wybranego układu odniesienia. Według Einsteina w szczególnej teorii względności nie

istnieje coś takiego jak absolutna przestrzeń i czas. Wszystkie obserwacje, takie jak czas

zdarzenia, długość struny lub ciężar danego obiektu, są względne i zależą od szybkości

poruszania się obserwatora. Einstein sformułował wzór E=mc2 wiążący masę (m) i energię

(E) (w fizyce klasycznej są to różne wielkości), przy czym stałą proporcjonalności jest

kwadrat prędkości światła. Później Einstein uogólnił to podejście, tworząc ogólną teorię

względności, opublikowaną w 1915 roku, która odnosi się do grawitacji oraz przyspieszonych

układów odniesienia, Wykazał, że obecność masy zmienia strukturę czasu i przestrzeni, jest

źródłemsiły, która powoduje przyspieszony ruch ciał w przestrzeni, co przyczyniło się do

wyjaśnienia istotnych zjawisk kosmologicznych.

Chociaż ogólna teoria względności w zarysie była znana już na wczesnym etapie,

jednak stała się głośna dopiero po Pierwszej Wojnie Światowej. Wydarzeniem, dzięki

któremu zyskała rozgłos, była ekspedycja związana z obserwacją zaćmienia Słońca. Einstein

przewidział, że światło gwiazdy, przechodząc w pobliżu Słońca, ulegnie ugięciu. Einstein

obliczył także wielkość tego ugięcia. W 1919 roku pod kierownictwem Arthura Eddingtona,

astrofizyka z Cambridge, zorganizowano ekspedycję do Brazylii oraz na wyspę Principe u

zachodnich wybrzeży Afryki. W rezultacie Einstein zyskał ogólnoświatową sławę. Londyński

„The Times” dał taki nagłówek: „Rewolucja w nauce: nowa teoria wszechświata. Idee

Newtona zdetronizowane”.11

Paul Dirac, fizyk matematyczny z Cambridge, któremu udało się powiązać teorię

kwantów ze szczególną teorią względności Einsteina, pisał, że po Pierwszej Wojnie „teoria

względności pojawiła się jako cudowna idea wiodąca do nowej dziedziny myśli. To była

ucieczka od wojny [...]. Teoria względności była tematem, w którymkażdy czuł się

kompetentny, aby o niej pisać w uogólniony, filozoficzny sposób”.12 Einstein nie zgadzał się,

by jego teorie nazywać „rewolucyjnymi”, wolał od tego słowo „ewolucyjne” i podkreślał, że

jego praca powstała na gruncie teorii stworzonych przez Isaaca Newtona i Jamesa Clerka

Maxwella, który dokonał unifikacji elektryczności i magnetyzmu, wprowadzając pojęcie pola

eletromagnetycznego.

Idea względności szybko została wprowadzona do literatury, estetyki, ekonomii i

filozofii, i to w sposób daleki od naukowej autentyczności. Na przykład José Ortega y Gasset

Page 83: John Cornwell - Naukowcy Hitlera. Nauka, wojna i pakt z diabłem

widział względność jako „cudowny dowód na harmonijną wielorakość wszystkich możliwych

punktów widzenia”.13

Naukowcy mieli różne poglądy na temat teorii Einsteina. We Francji patrzono na nią

podejrzliwie jako na teorię „niemiecką”, w Stanach Zjednoczonych uznano ją za

przeciwieństwo do zdrowego rozsądku. Pewien profesor fizyki w Princeton potępił ją,

ponieważ „podstawowe teorie fizyczne muszą być zrozumiałe dla każdego, zarówno dla

przeciętnego człowieka, jak i dla kogoś wykształconego”.14 W Wielkiej Brytanii, gdzie nadal

funkcjonowała błędna teoria eteru, naukowcy stosunkowo powoli przyjmowali teorię

Einsteina. Zgodniez falową teorią światła hipoteza „eteru” - wszechobecnego kosmicznego

medium - z grubsza tłumaczyła rozchodzenie się światła. Postawiono hipotezę, że fale muszą

się rozchodzić w jakimś medium, podobnie jak fale w wodzie. Fala rozchodząca się w próżni

wydaje się pozbawiona sensu.

Jednak w Niemczech teoria względności miała żywy oddźwięk i była przyczyną

debat. I to właśnie tutaj pojawili się antyrelatywiści, grupa fizyków, którzy byli w równym

stopniu prawicowi w dziedzinie polityki, jak i konserwatywni w nauce. Wiodącymi

postaciami wśród antyrelatywistów byli Philipp Lenard oraz Johannes Stark (laureaci

Nagrody Nobla), którzy widzieli bezpośredni związek między sprzecznościami fizyki

teoretycznej i kwantowej a antysemityzmem i fizyką aryjskią powstałą już za panowania

Hitlera. Stark i Lenard ostro krytykowali teorię Einsteina jako śmieszną, zdegenerowaną i

pozbawioną dowodów. Czterowymiarowa czasoprzestrzeń, zakrzywienie przestrzeni oraz

paradoks bliźniąt nie miały znaczenia w sensie fizycznym. Uważali, że teoria względności nie

ma nic wspólnego z nauką; teoria ta była „ideologiczna” i powiązana z polityką władzy w

nauce niemieckiej. Einstein dosyć szybko wykazał, że kampania antyrelatywistów w

rzeczywistości była aktem antysemityzmu.

Philip Lenard

Zdumiewającą cechą powstającego na początku lat dwudziestych narodowego

socjalizmu, który rósł wraz z równoległym rozwojem nowej fizyki, było przekonanie o

związku niemieckiej czystości rasowej z „autentyczną” nauką. Żydostwo natomiast było

związane z nauką „oszukańczą”. Warto zaznaczyć, że jeśli chodzi o rasowe podejście do

nauki w Niemczech w latach dwudziestych, dwaj liderzy propagujący tę postawę, czyli

Philipp Lenard i Johannes Stark, byli utalentowanymi badaczami, którzy wnieśli znaczący

wkład do nauki na długo przed tym, jak najważniejsza stała się ideologia. Jak widać,

indywidualna inteligencja oraz osobisty sukces w świecie nauki nie gwarantują posiadania

racjonalnych, niezaangażowanych emocjonalnie, uniwersalnych zasad. Wygląda na to, że

Page 84: John Cornwell - Naukowcy Hitlera. Nauka, wojna i pakt z diabłem

osobowość i emocje nie dają się oddzielić od sposobu, w jaki naukowcy promują siebie i

swoje własneosiągnięcia. Istnienie środowiska naukowego, dobrze umiejscowionego,

ugruntowanego, niezależnego, idealnego dla dokonywania przełomowych odkryć, nie jest

żadną gwarancją ukształtowania się dojrzałej, politycznej świadomości.

Phillipp Lenard miał zapadnięte oczy, krzaczaste brwi, zmierzwione włosy i cechował

się jadowitą, fanatyczną gorliwością w wyszukiwaniu wrogich celów. Przez wiele lat cierpiał

na chorobę węzłów limfatycznych, wskutek czego pochylał się, dotykając barku uchem.

Zabieg chirurgiczny ulżył jego cierpieniom. Lenard urodził się w rodzinie handlarza winem z

austrowęgierskiego miasta Poszony (późniejszej Bratysławy), przyjechał do Niemiec, gdzie

pracował pod okiem Heinricha Hertza, iw 1888 roku przeprowadził szereg eksperymentów, w

których wytwarzano fale elektromagnetyczne (od jego nazwiska jednostkę częstotliwości

nazwano hertzem). Lenard został później asystentem Hertza na uniwersytecie w Bonn, po

czym otrzymał katedrę na uniwersytecie w Heidelbergu. W 1905 roku, w wieku czterdziestu

trzech lat, Lenard otrzymał Nagrodę Nobla za prace nad promieniami katodowymi. Jednym z

jego odkryć jest „okno Lenarda”, dzięki czemu wiązka promieni wytwarzanych w lampie

katodowej może zostać skierowana na znajdującą się na zewnątrz tarczę. Lenard odkrył, że

promienie katodowe mogą przenikać przez atomy. Wyjaśnił także, że atom w zasadzie jest

pusty, a ładunki dodatnie i ujemne są rozdzielone.

Pomimo swej inteligencji i sukcesów w dziedzinie fizyki doświadczalnej szczerze

nienawidził wielu kolegów naukowców, a jego wrogość zapowiadała rasistowską wściekłość

pierwszych lat Trzeciej Rzeszy. Nienawidził Wilhelma Konrada Roentgena, odkrywcy

promieni X - odkrycia, które uważał za swoje. Lenard pomógł Roentgenowi zbudować lampę

o wysokiej czułości niezbędną do wytworzenia promieni X, jednak zdaniem Lenarda starszy

kolega nie raczył uznać jego wkładu. Nie cierpiał także swojego wcześniejszego

współpracownika J. J. Thomsona. Oskarżał go o wykorzystanie swoich badań nad efektem

fotoelektrycznym bez uznania wkładu samego Lenarda, przez co żywił głęboką pogardę do

całej brytyjskiej nauki. W przemówieniu wygłoszonym z okazji otrzymania Nagrody Nobla

potępił Thomsona za ten czyn. Miał nastawienie bardzo praktyczne, za to brakowało mu

wiedzy matematycznej i podstaw teoretycznych. Z czasem rozwinęła się w nim niechęć do

matematyki oraz do fizyki matematycznej, i to w chwili, gdy dyscypliny te stawały się coraz

ważniejsze.15 Na początku Pierwszej Wojny Światowej jego nienawiść do Anglików

osiągnęła punkt kulminacyjny, stając się źródłem przekonania, że rasa wyspiarska jest

zbiorowiskiem dwulicowych handlarzy, podczas gdy Niemcy są narodem bohaterów. Był

przekonany, że kontynent europejski powinien w stosunku do Anglii zastosować intelektualną

Page 85: John Cornwell - Naukowcy Hitlera. Nauka, wojna i pakt z diabłem

blokadę. Jego przekonanie o tym, że Anglicy popadli w intelektualną pustkę, potwierdziło się,

gdy przeczytał rasistowskie wywody Houstona Stewarta Chamberlaina, Anglika, który wkradł

się w łaski rodziny Wagnera i uznał Niemcy za swoją ojczyznę, aprobując mit teutońskiej

supremacji rasowej.

Początkowo Lenard żywił szacunek dla Einsteina i jeszcze w 1913 roku rozważał

zaproszenie go do pracy w katedrze fizyki teoretycznej w Heidelbergu. Jednak jego stosunek

do Einsteina zmienił się w czasie wojny, a Einstein zaczął kojarzyć Lenarda z

antyrelatywistyczną kampanią rozpętaną w Niemczech po wojnie. W 1920 roku odbył się

cykl wykładów atakujących teorię względności. Einstein odpowiedział na łamach „Berliner

Tageblatt”,16 pokazując, że stać go na odważną polemikę.,żebrała się grupa błaznów - napisał

Einstein - by utworzyć kompanię o pretensjonalnej nazwie: Syndykat Naukowców

Niemieckich właściwie tylko po to, by w oczach osób niemających nic wspólnego z fizyką

obrzucić błotem zarówno teorię względności, jak i mnie - jej autora”. Jedna z głównych

postaci zabierających głos, pan Weyland, „wcale nie wygląda na specjalistę (czy jest

lekarzem? inżynierem? politykiem? nie udało mi się tego odkryć) i nie przedstawił żadnych

rzeczowych argumentów. Były to po prostu obelgi i bezpodstawne oskarżenia”. W dalszym

ciągu artykułu Einstein wykazał, że przedstawione przez Lenarda obiekcje w stosunku do

teorii względności „zostały obalone na podstawie przedstawionego przeze mnie ogólnego

dowodu, który pokazuje, że w pierwszym przybliżeniu wyniki ogólnej teorii względności są

zgodne z wynikami mechaniki klasycznej”.

Ten atak wystarczył, aby wywołać dozgonny gniew Lenarda. Ale inne czynniki także

mogły podsycić ten gniew. Jego jedyny syn zmarł w 1922 roku wskutek niedożywienia

spowodowanego wojną. Ponadto Lenard był jednym z tych inwestorów, którzy wymienili

złoto naobligacje, które w latach Republiki Weimarskiej z powodu inflacji okazały się

bezwartościowe. Był przekonany, że został oszukany przez bogatych żydowskich polityków.

Z jego powodu doszło do demonstracji, która miała miejsce w Heidelbergu w czerwcu 1922

roku, kiedy nie opuścił flagi instytutu do połowy masztu dla uczczenia śmierci Walthera

Rathenaua (Rathenau był politykiem, przemysłowcem i Żydem, który zdaniem Lenarda

spowodował w Niemczech nieodwracalne szkody). Przed budynkiem zebrała się grupa

studentów, których oblano strumieniem wody, bez wątpienia na polecenie Lenarda; wtedy

studenci wdarli się do środka i siłą zaprowadzili Lenarda do audytorium, gdzie obrzucili go

wyzwiskami. Potem Lenard został ukarany przez władze uniwersytetu za to, że nie uczcił dnia

oficjalnej żałoby. Wkrótce potem Lenard wstąpił do partii nazistowskiej.

Page 86: John Cornwell - Naukowcy Hitlera. Nauka, wojna i pakt z diabłem

Od tej chwili antysemityzm Lenarda stał się charakterystyczną cechą jego poglądów

na naukę i naukowców. Lenard był pierwszym niemieckim naukowcem, który domagał się

potępienia „fizyki żydowskiej”, czyli fizyki teoretycznej, oraz powrotu fizyki „aryjskiej”,

czyli doświadczalnej. W roku 1922 oskarżył swoich kolegów o zdradę własnej rasy,

ogłaszając, że Żydzi są dobrze znani z przekręcania obiektywnych argumentów i

przekształcania ich w konflikty osobiste.17

Pierwszym znaczącym tekstem Lenarda była praca „Grosse Naturforscher” (Wielcy

badacze nauk przyrodniczych) opublikowana w 1929 roku, będąca pseudoantropologiczną

encyklopedią biograficzną sześćdziesięciu pięciu historycznych luminarzy nauki, których

cechowało aryjskogermańskie pochodzenie, począwszy od Hipparcha z Nicei żyjącego w

pierwszym wieku naszej ery do Heinricha Hertza - jego dawnego nauczyciela. Jak na ironię

Hertz był półkrwi Żydem, ale zainteresowania doświadczalne swego bohatera Lenard w

całości przypisywał jego aryjskiej matce, a niefortunne błędy w dziedzinie fizyki teoretycznej

były jego zdaniem winą ojca Hertza. Argument dodatku aryjskiej krwi był bardzo często

używany przez Lenarda dla wyjaśnienia obecności licznych uzdolnień wśród Żydów.

Kolejnym dziwactwem był zwyczaj odwrotnego przypisywania cech. Na przykład w

wypadku równania Einsteina E=mc2, dotyczącego związku między energią i masą, Lenard

twierdził, że odkrycia dokonał mało znany austriacki fizyk Hasenohrl, Aryjczyk czystej krwi,

a równanie zostało przez Einsteina wykradzione.18Historyk Alan D. Beyerchen utrzymuje, że

kariera Lenarda ma charakter typowy dla wczesnych aktywistów nazistowskich. „Dorastał na

pograniczu Niemiec, romantycznie tęsknił za wielką postacią, która mogłaby być jego

przewodnikiem, i żywił niezaspokojoną potrzebę odczuwania szczerego ludzkiego kontaktu i

przynależności - te trzy powszechne cechy charakteryzują osoby, które przyłączyły się do

hitlerowskiego ruchu”.19 Beyerchen dodaje, że jego zawiść i frustracja związane z

otrzymaniem Nagrody Nobla przez Einsteina wyjaśniają wzrost jego antysemityzmu, a

wyobcowanie ze środowiska fizyków było głównym czynnikiem zwrócenia się w stronę

ekstremizmu.

Nazistowski fizyk Johannes Stark

Johannes Stark, pochodzący z Bawarii syn właściciela ziemskiego, był partnerem

Lenarda w kampanii wspierającej aryjską fizykę. Szybko i z powodzeniem wspinał się po

szczeblach naukowej kariery, odkrywając wkrótce po trzydziestce efekt Dopplera w

„promieniowaniu kanalikowym” (postać promieniowania emitowanego przez elektrodę

dodatnią) oraz wpływ pól elektrycznych na linie widmowe, tak zwany „efekt Starka”, za co

został uhonorowany Nagrodą Nobla w 1919 roku. W tamtych latach był pod dużym

Page 87: John Cornwell - Naukowcy Hitlera. Nauka, wojna i pakt z diabłem

wrażeniem Einsteina, który poprosił go o napisanie artykułu do założonego i redagowanego

przez siebie pisma naukowego. Naukowcy korespondowali ze sobą przez blisko dwa lata.

Stark jako jeden z pierwszych zaczął wykorzystywać w swoich pracach pojęcie kwantów

światła. Napisał w późniejszych latach artykuł opisujący eksperyment potwierdzający

Einsteinowską teorię kwantów światła.

Stark jako płodny autor prac naukowych był jednocześnie, jak to określił laureat

Nagrody Nobla James Franek, utrapieniem w kwestii własności praw autorskich. Franek

przyznawał, że Stark miał dobre pomysły i wpadał na nie szybko. „Wymyślił na przykład, że

fotochemia może być procesem kwantowym. Nie było to tak wyraźne jak w wypadku

Einsteina, ale miał to coś”.20

Jednak przed Pierwszą Wojną Światową Starka rozgniewało i upokorzyło starcie z

Arnoldem Sommerfeldem związane z przyjęciem na stanowisko uniwersyteckie. Stark miał

nadzieję objąć katedrę nauniwersytecie w Getyndze, ale stanowisko to otrzymał Peter Debye,

jeden z ulubionych uczniów Sommerfelda. Sposób, w jaki Stark uzasadnił ten afront,

zapowiadał jego późniejsze uprzedzenia rasowe. Jego zdaniem doborem kadry kierował „krąg

żydowski i prosemicki” wraz ze swym „menedżerem [Sommerfeldern]”.21 Po wojnie Stark

ze swym surowym spojrzeniem i sumiastymi wąsami przypominał morsa. Otrzymał pracę w

Greifswaldzie, małym miasteczku uniwersyteckim, gdzie został aktywnym

nacjonalistycznokonserwatywnym politykiem walczącym z zagrożeniami płynącymi ze

strony rewolucji komunistycznej. Później przeniósł się na uniwersytet w Würzburgu, gdzie

zaangażował się w aktywność polityczną wciągając w nią innych fizyków. W opozycji do

liberalnego Niemieckiego Towarzystwa Fizycznego stworzył alternatywną, reakcyjną

organizację pod nazwą Związek Profesjonalnych Niemieckich Fizyków Uniwersyteckich,

mając nadzieję, że za pośrednictwem tej organizacji wywrze wpływ na obsadę stanowisk oraz

na przyznawane fundusze. Z uwagi na to, że ambitne wysiłki zmierzające do poddania

kontroli środowiska fizyków okazywały się bezskuteczne, Stark stawał się coraz bardziej

jadowity i niepohamowany. Kiedy koledzy fizycy wyśmiali pracę naukową (dotyczącą

optycznych właściwości porcelany) jego protegowanego Ludwika Glasera, Stark doszedł do

wniosku, że otaczają go miłośnicy Einsteina, i zrezygnował z katedry. Stark kandydował na

stanowisko prezesa Państwowego Instytutu Fizyki i Techniki, co miało mu zapewnić nową

prestiżową pozycję w społeczności fizyków, jednak i tutaj został pominięty, co tylko

powiększyło jego rozgoryczenie. Stark nie otrzymał stanowiska akademickiego do czasu

dojścia Hitlera do władzy w 1933 roku. Wtedy, w 1922 roku, Einstein otrzymał Nagrodę

Nobla (za rok 1921).

Page 88: John Cornwell - Naukowcy Hitlera. Nauka, wojna i pakt z diabłem

Sprawiło to, że Stark w swej książce zatytułowanej „The Contemporary Crisis of

German Physics” dosłownie ział jadem, atakując Einsteina oraz jego teorię względności. Na

krótko powstrzymał się od bezpośredniego antysemityzmu, tym niemniej podstawy teorii oraz

sposób publikacji uznał za antyniemieckie. Stark oskarżał Einsteina i jego naśladowców o

promowanie na całym świecie „rewolucyjnej” teorii, wskazując na zbieżności z socjalnąi

polityczną rewolucjąw Niemczech tamtych czasów. Zdaniem Starka Einsteinowska metoda

autoreklamy była wyrazem zdrady Niemiec oraz niemieckiej nauki.

Jednak książka Starka została negatywnie oceniona przez wybitnego fizyka Maxa von

Laue, laureata Nagrody Nobla z 1914 roku za odkrycie dyfrakcji promieni X w kryształach.

Wyznaczyło to, jak napisał historyk Mark Walker linię frontu późniejszej batalii związanej z

odkryciami Einsteina: po jednej stronie znalazło się naukowe poparcie teorii względności oraz

sprzeciw wobec rasistowskich, politycznych i ideologicznych ataków na ich twórcę, a po

drugiej nasiliły się osobiste ataki na Einsteina i jego dzieło, które miały coraz mniej

wspólnego z nauką, a coraz więcej z ruchem narodowosocjalistycznym.22

Laue zakończył swojąrecenzję stwierdzeniem: „Podsumowując, ta książka nigdy nie

powinna była zostać napisana; zarówno z punktu widzenia nauki w ogóle, jak i z punktu

widzenia nauki niemieckiej, nie mówiąc o dobrym imieniu samego autora”.23

Dwa lata później, sześć miesięcy po hitlerowskim puczu monachijskim, 8 maja 1924

roku Lenard i Stark wspólnie opublikowali artykuł pod tytułem „Duch i nauka Hitlera” w

gazecie Grossdeutsche Zeitung. Autorzy porównywali Hitlera z gigantami nauki, sławili

aryjski geniusz i potępiali wielowiekowe demoralizujące wpływy judaizmu. Wychwalając

„ducha totalnej przejrzystości, szczerości wobec zewnętrznego świata”, autorzy połączyli te

cechy z duchem i wiedzą wielkich umysłów przeszłości, Galileuszem, Keplerem, Newtonem i

Faradayem Te same cechy „podziwiamy w Hitlerze, Ludendorffie, Pohnerze i ich

towarzyszach [...] zastanówmy się, czym jest przywilej obcowania z tego rodzaju żywym

geniuszem, który przebywa wśród nas”.24 Jednak czytelnicy nie powinni się łudzić:

„aryjskoniemiecka krew, nośnik tego wyjątkowego ducha, szybko się wyczerpuje”, podczas

gdy rozkwita „obcy duch”, ten sam, który „powiódł Chrystusa na krzyż a Giordana Bruna na

stos”. Po czym przechodzą do bojowego okrzyku: „Kładziemy obecnie największy nacisk na

ochronę tego, co dziedziczymy przez krew, ponieważ nauczyliśmy się widzieć w niej

błogosławieństwo dla całej ludzkiej rasy. Jednak nie poprzestaniemy wyłącznie na ochronie

własnej tożsamości intelektualnej, najpierw pozbawmy ją naleciałości obcych duchów

głównie po to, aby znowu odnaleźć samych siebie. Potrzebujemy czystych umysłów nie

Page 89: John Cornwell - Naukowcy Hitlera. Nauka, wojna i pakt z diabłem

tylkojako naukowcy, ponieważ ludzie nie powinni być dzieleni według ich zawodów (jakże

częste semickie oszustwo!)”.

Fenomen Deutsche Physik (niemieckiej fizyki) objawił się w Niemczech w kilku

różnych, ale zbieżnych nurtach. Należeli do nich naukowcy wyznający stanowisko

intelektualnego konserwatyzmu, sprzeciwiający się teorii względności i fizyce kwantowej,

ponieważ wypływające z niej wnioski podważały ich intuicyjny, mechanistyczny model

świata. Istniała także grupa pogardzająca Einsteinem i zazdroszcząca mu, ponieważ byli oni

przekonani o tym, że kierował destrukcyjną żydowską grupą spiskowców funkcjonującą w

świecie fizyki. Ponadto byli także konserwatywni nacjonaliści, którzy nienawidzili

Einsteinowskiego internacjonalizmu, jego pacyfistycznej postawy w trakcie Pierwszej Wojny

Światowej oraz popierania demokratycznego ducha Republiki Weimarskiej.

Lenard i Stark wyrażali wszystkie powyższe przekonania już dziesięć lat przed

dojściem Hitlera do władzy, co stanowiło zapowiedź obecnego w gronie fizyków entuzjazmu

wobec narodowego socjalizmu oraz potęgi nazistowskiej nauki.

8. Niemiecka nauka trwa dalej

Rewolucj a lub - j ak wolał j ą nazywać Einstein - ewolucj a kwantowa odbywała się

na tle ostatniej porażki Niemiec, biedy, politycznych wstrząsów i podziałów. Tuż po Wielkiej

Wojnie Niemcy doświadczyły kryzysu oraz ekonomicznej zapaści. Ich sojusze i militarna

potęga legły w gruzach, a ludność stała się podatna na rewolucyjne hasła i wrzenie wojny

domowej. Niemcy zostały poniżone i doprowadzone do ruiny twardymi warunkami Traktatu

Wersalskiego, a społeczność naukowców niemieckich znalazła się w poważnych tarapatach.

W 1919 roku zwycięzcy alianci utworzyli International Research Council, ale Niemcy i

Austria nie zostały zaproszone do udziału w tej organizacji, podobnie jak kraje, które w czasie

konfliktu pozostały neutralne. Sytuacja pozostała nie zmieniona aż do czasu Traktatu w

Locarno podpisanego w 1925 roku, gdy pomiędzy byłymi przeciwnikami zapanował bardziej

liberalny duch, dzięki czemu w International Research Council zaakceptowano obecność

Niemiec. Kiedy jednak nadeszło oficjalne zaproszenie, zostało ono odrzucone zarówno przez

naukowców niemieckich, jak i austriackich.

Ponadto naukowcy niemieccy byli bojkotowani przez wiele zagranicznych grup, a ich

prośby o przyjazd wizytujących profesorów spotykały się z odmową. Podobnie było w

wypadku udziału w zagranicznych sympozjach. Pomiędzy rokiem 1919 a 1928 niemieckim

naukowcom odmawiano udziału w wielu międzynarodowych konferencjach. Na 275

międzynarodowych spotkań odbywających się na przestrzeni lat 1919-1926 w wypadku 165 z

nich przedstawiciele Niemiec byli nieobecni, włącznie z Kongresami Solvaya w latach 1921 i

Page 90: John Cornwell - Naukowcy Hitlera. Nauka, wojna i pakt z diabłem

1922, które były poświęcone atomom i elektronom oraz przewodnictwu elektrycznemu

metali. Oczywiście wskutek nieobecności Niemców spotkania w znacznym stopniu traciły na

jakości.

Einstein nie zgadzał się z takim stanem rzeczy. Kiedy na kolejny Kongres Solvaya

zaproszono wyłącznie jego w charakterze honorowego gościa nieutożsamianego z

narodowością niemiecką, zrezygnował z udziału w geście solidarności ze swoimi niemieckimi

kolegami. „Gdybym wziął udział w kongresie, to tym samym dołączyłbym do działań, które

uważam za głęboko niesprawiedliwe”.1

W tych trudnych czasach, pomimo otwartej wrogości ze strony Lenarda i Starka,

Einstein stał się znaną międzynarodową osobistością i wiele osób obawiało się, że Niemcy

mogłyby utracić taką postać. We wrześniu 1920 roku dyplomata akredytowany przy

niemieckiej ambasadzie w Londynie tak pisał do ministerstwa spraw zagranicznych w

Berlinie: „Profesor Einstein reprezentuje kulturę Niemiec na najwyższym poziomie z uwagi

na fakt, że jest znany na całym świecie. Nie powinniśmy dopuścić do opuszczenia Niemiec

przez takiego człowieka; powinniśmy go wykorzystać jako narzędzie skutecznej propagandy

kulturowej”.2

Lęk związany z Einsteinem pokazywał, na ile ważna jest nauka w kraju, gdzie upadło

większość obiektów narodowej dumy. „Istnieje jedna rzecz, której nie zabrał nam ani

zewnętrzny, ani wewnętrzny wróg - mówił Max Planck na zebraniu Pruskiej Akademii Nauk

w listopadzie 1918 roku - a jest niąpozycja nauki niemieckiej na świecie”.3 Planck

przekonywał, że nauka zasługuje na wsparcie ze strony narodu nie tylko dlatego, że prowadzi

to do uzdrowienia gospodarki, ale również dlatego, że jest to główne źródło kultury Niemiec.

Pomimo niedostatków i wstrząsów charakteryzujących lata dwudzieste XX w.

powszechne uznanie dla nauki wzmocniło się poprzez taki impuls jak budowa nowego

planetarium sfinansowana przez producenta soczewek Zeissa z Jeny.4 Entuzjazm dla

astronomii był rozniecany przez media rozpisujące się o nowej teorii powstania wszechświata

wywodzącego się z pierwotnego wybuchu. Taki wniosek wynikał z prac Einsteina (choć on

sam odnosił się sceptycznie do tego pomysłu) oraz z zaobserwowanego przez

amerykańskiego astronoma Edwina Hubble’a zjawiska ucieczki galaktyk. Pomimo kryzysu

ekonomicznego planetaria prosperowały całkiem dobrze dzięki publicznemu wsparciu i

sponsoringowi ze strony gazet. Projekt nowoczesnego planetarium firmy Zeiss narodził się w

1919 roku jako koncepcja Walthera Bauersfelda, który zrezygnował z wcześniejszych modeli

składających się głównie z dużej, obrotowej, wydrążonej kuli i zdecydował się na zespół

projektorów rzucających jasne obrazy gwiazd na nieruchomą półkulistą kopułę, która służyła

Page 91: John Cornwell - Naukowcy Hitlera. Nauka, wojna i pakt z diabłem

za ekran. Projektory były sterowane silnikami elektrycznymi, tworząc obraz ilustrujący ruch

ciał niebieskich zgodnie z naturą ale rzecz jasna znacznie przyspieszony. Pierwsze

planetarium zostało zbudowane na terenie fabryki Zeissa przez zespół naukowców,

inżynierów i mechaników; oddano je do użytku w marcu 1923 roku. W październiku

przeniesiono je do Deutsche Museum w Monachium, gdzie odwiedziło je tysiące ludzi.

Później, w maju 1925 roku, zastąpiono je większym planetarium drugiej generacji (które

przetrwało wojnę). Projekty pierwszych planetariów dawały obraz widziany z jednej

szerokości geograficznej. Modele były sukcesywnie rozwijane i w latach dwudziestych XX

w. astronom Walter Villiger zaprojektował instrument, który był w stanie zademonstrować

ruchy nieboskłonu dla każdej szerokości geograficznej. W latach 1923-1930 w największych

miastach Niemiec takich jak Monachium, Jena, Düsseldorf, Berlin, Mannheim i Norymberga

zbudowano co najmniej siedemnaście najnowocześniejszych planetariów (z których siedem

uległo zniszczeniu w czasie wojny). Ciekawe, że pomimo okazywanego przez Hitlera

entuzjazmu dla astronomii w czasach Trzeciej Rzeszy nie wybudowano ani jednego

planetarium, chociaż w tym samym czasie korporacja Zeissa przyjmowała zamówienia na

planetaria z innych krajów, w tym pięć ze Stanów Zjednoczonych.

Fizyka i Republika Weimarska

W połowie lat dwudziestych niemieccy fizycy ponownie rozpoczęli współpracę ze

swoimi kolegami zza granicy. Finansowanie nauki, które było trudne do uzyskania przed

rokiem 1923, zaczęło funkcjonować dzięki nowemu systemowi, który przydzielał

ograniczone zasoby, łącząc je z dodatkowymi kwotami wyasygnowanymi przez przemysł, jak

również ze znaczących źródeł zagranicznych. W Republice Weimarskiej powstała nowa

instytucja: Notgemeinschaft der Deutschen Wissenschaft (Towarzystwo Ratowania

Niemieckiej Nauki).Notgemeinschaft reprezentowało Towarzystwo Cesarza Wilhelma wraz z

jego instytucjami, uniwersytetami, politechnikami i akademiami nauk. Udzielało funduszy nie

tylko instytucjom, ale finansowało także programy badawcze oraz pojedynczych naukowców.

Fundusze pochodziły z rządowych środków Rzeszy (z Berlina), ale także z takich źródeł jak

General Electric i Fundacja Rockefellera z Ameryki. Niemiecki przemysł wspierał

konkurencyjne Towarzystwo Helmholtza oraz projekty związane z nauką stosowaną.

W pełnym napięcia powojennym okresie środowisko niemieckich fizyków było

podzielone politycznie oraz intelektualnie, wszystkich jednak łączył wstręt do Republiki

Weimarskiej. Skrajną prawicę oraz poglądy faszystowskie reprezentowali Lenard i Stark,

którzy jak już widzieliśmy, byli nastawieni antagonistycznie w stosunku do fizyki

teoretycznej. Jednak w nurcie prawicowym byli także błyskotliwi myśliciele, tacy jak Pascual

Page 92: John Cornwell - Naukowcy Hitlera. Nauka, wojna i pakt z diabłem

Jordan, który również miał zostać nazistą i który wniósł duży wkład w rozwój teorii kwantów.

Poza tym była spora liczba fizyków o nastawieniu konserwatywnym, którzy traktując

poważnie swoją misję służby cywilnej, znajdowali się w opozycji do rządu weimarskiego,

który pomniejszył ich prestiż oraz obciął zarobki. Nawet liberalni fizycy tacy jak Planck i

Sommerfeld byli raczej niechętnie nastawieni do Republiki Weimarskiej oraz do

rozdrobnienia, jakie reprezentowała Republika. Wśród konserwatystów rozpowszechniony

był antysemityzm, choć w ich postawie nie można było dostrzec większej różnicy od

powszechnych postaw obecnych w środowiskach naukowych innych krajów ze Stanami

Zjednoczonymi włącznie.

Znakiem antysemityzmu panującego na wielu uniwersytetach oraz w instytucjach

naukowych w latach dwudziestych XX w. może być historia Richarda Willstattera, Żyda,

chemika i laureata Nagrody Nobla (otrzymał nagrodę w roku 1920 za badania nad

barwnikami roślinnymi, zwłaszcza chlorofilem). W czasie wojny Willstatter wynalazł

trójwarstwową maskę gazową za którą dostał krzyż żelazny. Jako bliski przyjaciel Habera z

czasów przedwojennych i wojennych otrzymał katedrę w Monachium w 1916 roku. W

swoich pamiętnikach wspomina, że kiedy król Bawarii Ludwig II miał podpisać jego

nominację na profesora, jego wysokość wymruczał do ministra: „Po raz ostatni podpisuję ci

nominację dla Żyda”.5 Willstatter stwierdził, że Monachium jest tak bardzo antysemickie, że

w 1924 roku zrezygnowałze stanowiska. Uskarżał się przede wszystkim na dyskryminację

polegającą na tym, że podczas obsadzania stanowisk lub awansu nie brano pod uwagę Żydów,

chyba że byli nadzwyczaj uzdolnieni.6 Ale istniały także inne zagrożenia. Willstatter pisał, że

Monachium po próbie hitlerowskiego puczu nigdy się już nie uspokoiło i że wielka liczba

patriotycznej młodzieży została doprowadzona do rozpaczy z powodu inflacji i

niesprawiedliwości Traktatu Wersalskiego oraz francuskiej nienawiści w stosunku do

Niemiec. Na ulicach miasta pojawiały się plakaty z takim na przykład sloganami: „Żadne

niemieckie dziecko nie będzie w przyszłości uczone przez Żyda”, szeroko

rozpowszechnionymi po całym mieście.7

Mechanika kwantowa

Jeden z najmłodszych naukowców zajmujących się fizyką kwantową we wczesnym

okresie jej powstawania w okresie przed Pierwszą Wojną Światową Niels Bohr był

odpowiedzialny za pchnięcie do przodu teorii kwantów poza pierwotne idee Plancka i

Einsteina. Jego zamiłowanie do współpracy naukowej oraz nadzieja stworzenia

międzynarodowej społeczności fizyków funkcjonującej jako idealne społeczeństwo stanowiła

kontrast wobec wrogości i konfliktów, które królowały w środowisku zdominowanym przez

Page 93: John Cornwell - Naukowcy Hitlera. Nauka, wojna i pakt z diabłem

Starka i Lenarda. Jego stosunki z Wernerem Heisenbergiem pozwoliły doprowadzić do

historycznego Spotkania w środku wojny w okupowanej Danii.

Bohr, barczysty mężczyzna o wysokim czole, opisywany był przez znające go osoby

jako postać ekscentryczna zarówno w tym, co mówił, jak i w sposobie bycia. Jedno z

typowych wspomnień opisujących jego postać zostało odnotowane przez fizyka Jamesa

Francka: „siedział tam prawie jak idiota [...] z twarzą bez wyrazu i bezładnie zwisającymi

kończynami”. A potem zupełnie niespodziewanie „coś w nim rozbłysło”, po czym stwierdził:

„Teraz wiem”.8 Abraham Pais, biograf Nielsa Bohra, próbował wyjaśnić jego zachowanie

„głębokim zamyśleniem w chwili, gdy mówił”. Pamiętał, jak pewnego dnia Bohr, kończąc

część jakiegoś rozumowania, powiedział: „I...”, po czym na jakiś czas zamilkł, następnie

dodał: „Ale...” i znowu kontynuował wywód. Pais tłumaczy, że „kolejny pomysł przyszedł

mu do głowy[...] a on po prostu zapomniał powiedzieć to na głos, przechodząc do następnych

etapów swojego rozumowania”.9

Bohr urodził się w 1885 roku w Kopenhadze w rodzinie profesora fizjologii. W

pierwszej dekadzie stulecia pracował nad modelem atomu zaproponowanym przez Ernesta

Rutherforda. Rutherford pracujący w laboratorium w Manchesterze uważał, że atomy są o

wiele mniejsze niż wcześniej sądzono. Twierdził, że atom składa się w głównej mierze z

jądra, które stanowi 99,9% jego ciężaru, podczas gdy reszta jest obszarem, w którym

poruszają się elektrony, podobnie jak planety krążące wokół Słońca. Jednak w modelu

Rutherforda pojawił się problem polegający na tym, że nie zapewniał on stabilności atomu, co

jest jedną z najważniejszych cech. Niels Bohr zastosował kwantową hipotezę Plancka do

atomu wodoru, najlżejszego ze wszystkich atomów, posiadającego tylko jeden elektron.

Zgodnie z tym modelem elektrony pozostają na swoich orbitach, ponieważ ich moment pędu

przyjmuje dyskretne wartości, innymi słowy wartości te są”skwantowane”. Za prace nad

atomem Bohr otrzymał w 1922 roku Nagrodę Nobla w dziedzinie fizyki.

Jednak model ten rodził kolejne pytania. Otto Fritsch, który jako młody niemiecki

fizyk uczestniczył w rewolucji kwantowej lat dwudziestych, ujął to w następujący sposób:

Dlaczego elektron miałby być ograniczony do określonej, kołowej orbity z jądrem w

środku, jak twierdzi Bohr? Czyżby jądro wodoru otaczał zbiór koncentrycznych torów, po

których elektrony mają podróżować? I w jaki sposób elektron, przeskakując z wyższego toru

na niższy, wyrzuca nadwyżkę energii w postaci kwantu światła? Dla tradycyjnej fizyki było

to całkowicie obce.10

Pytanie to stawało się jeszcze bardziej kłopotliwe w sytuacji, gdy trzeba było

przewidywać struktury bardziej skomplikowane. Czy dwa elektrony helu krążą jeden za

Page 94: John Cornwell - Naukowcy Hitlera. Nauka, wojna i pakt z diabłem

drugim po tym samym torze? Może poruszają się po torach współśrodkowych? A może ich

tory przecinają się i w jakiś sposób unikają kolizji? Jakie prawa tym rządzą? Odpowiedzi na

niektóre z tych pytań podali na początku lat dwudziestych Arnold Sommerfeld z Monachium i

Wolfgang Pauli z Wiednia. Sommerfeld opisał możliwe orbity elektronów, w tym orbity

eliptyczne,podczas gdy Pauli sformułował w 1924 roku „zasadę wykluczania”, która mówi,

że w takim samym stanie kwantowym może się znajdować tylko jeden elektron. Pauli

otrzymał za to odkrycie Nagrodę Nobla.

W obliczu problemów z bezpośrednimi obserwacjami na poziomie subatomowym

mechanika kwantowa w coraz większym stopniu zajmowała się tym, co dzieje się, gdy atomy

zostają poddane określonym oddziaływaniom takim jak światło, ciepło czy pola magnetyczne

i elektryczne. Nową fizykę posuwały naprzód zarówno eksperymenty, jak i skomplikowane

modele matematyczne - przedmiot teoretycznych badań Wernera Heisenberga, przyszłego

kierownika nazistowskiego programu atomowego.

Heisenberg dołączył do grona fizyków kwantowych, gdy w roku 1922 towarzyszył

Sommerfeldowi podczas „Festiwalu Bohra” w Getyndze, gdzie słynny duński fizyk wygłosił

serię wykładów z dziedziny mechaniki kwantowej. Heisenberg stwierdził, że „Getynga w

letnich miesiącach jest olśniewająca, pełna kwiatów i ogrodów i [...] podniecenia studentów,

którzy stanowią większość słuchaczy”. Cieszył się z tego doświadczenia, pomimo że „często

byłem o pustym żołądku, co w tamtych czasach stanowiło normę dla studenta czwartego

semestru”.

W gronie kosmopolitycznych kolegów Heisenberg wyróżniał się typowym,

niemieckim wyglądem: niebieskooki blondyn, jednocześnie członek organizacji „Tropiciele”,

która w 1919 roku wyłoniła się z Niemieckiego Ruchu Młodzieży (Jugendbewegung),

organizacji promującej patriotyzm i skauting, założonej w 1913 roku. „Tropiciele” lubili

wędrować po wzgórzach i górach oraz przesiadywać przy ogniskach. Starali się żyć w

„wewnętrznej prawdzie” i składali przysięgę następującej treści: „Chcemy być gotowi do

pomocy i obecności wszędzie, gdzie tylko pojawia się okazja niesienia pomocy. Pragniemy

podążać za naszymi przywódcami”.”

Heisenberg był wielbicielem muzyki, podobnie jak wielu jego kolegów, choć

mówiono, że jego gra, choć technicznie poprawna, była pozbawiona uczucia. Heisenberg był

synem profesora greki, studiował w Getyndze, jednym z największych ośrodków

matematycznych na świecie, a jego nauczycielem był Max Born, twórca terminu „mechanika

kwantowa” (Quantenmechanik, 1924). w 1921 roku Born został dyrektorem Instytutu Fizyki

Teoretycznej w Getyndze. Rok później, po wizycie Nielsa Bohra, Born apelował o większą

Page 95: John Cornwell - Naukowcy Hitlera. Nauka, wojna i pakt z diabłem

dyscyplinę intelektualną:Prawdopodobnie minął już czas, gdy niczym nieskrępowana

wyobraźnia badacza pozwalała swobodnie tworzyć modele budowy atomu. Jesteśmy teraz w

miejscu, gdzie powinniśmy konstruować modele o większym stopniu pewności, korzystając z

zasad kwantowych.12

W kolejnym roku Born zaangażował Heisenberga w charakterze asystenta i wtedy

zaczęły się odkrycia w trójkącie kwantowych poszukiwań.

Wspominając początki współpracy, Werner Heisenberg wymienia trzy intelektualne

nurty nowej dyscypliny: „Szkoła Sommerfelda z Monachium stawiająca na podejście

fenomenologiczne, matematyczne centrum w Getyndze oraz grupa z Kopenhagi, z jej

tendencjami filozoficznymi. Oczywiście wszelkie granice były płynne”.13

Poczucie niepewności, podniecenie oraz nowe pomysły po każdym pełnym objawień

seminarium bądź sympozjum pozornie mogły wyglądać jak zwariowana herbatka rodem z,

Alicji w krainie czarów”. Arnold Sommerfeld miał zwyczaj mówić swoim studentom w

Monachium, że zanim wejdą do gmachu fizyki, powinni przeczytać ostrzegawczy napis

wiszący przy wejściu: „Uwaga! Niebezpieczna konstrukcja! Chwilowo zamknięte z powodu

przebudowy”.14

Latem 1925 roku Heisenberg przebywający na wyspie Heligoland, gdzie dochodził do

siebie po ataku astmy, opracował „mechanikę macierzową” odnoszącą się do różnych stanów

kwantowych elektronów. Jednak dopiero pod egidą Bohra w Kopenhadze Heisenberg

sformułował „zasadę nieoznaczoności”. Jej istota polega na tym, że prędkości i położenia

cząstki nie można jednocześnie dokładnie określić. Zasada nieoznaczoności została

opublikowana w artykule Heisenberga zatytułowanym: „O intuicyjnej treści kinematyki i

mechaniki kwantowej” w 1927 roku.

W tym samym czasie, Erwin Schrödinger urodzony w Austrii matematyk i fizyk o

filozoficznym zacięciu zaprezentował matematycznie równoważne równanie, które nazwał

„mechaniką falową”. Implikacje równań Heisenberga i Schrödingera potwierdzały to, o czym

mówił Born, a co teraz zostało ustalone, że cząstek o rozmiarach mniejszych niż jedna

milionowa centymetra nie da się zaobserwować oraz że pomiar ich właściwości przekracza

granice intuicji i postrzegania. Otto Frisch,rozprawiając się z zastrzeżeniami fizyków i

korzystając z wizualizacji Borna, wyjaśniał: „Oto powstał nowy model atomu, niezbyt łatwy

do wyobrażenia. Elektron przypomina w nim raczej pulsującą chmurę, a nie orbitującą

planetę. Jest to najlepszy obraz, jaki możemy zaprezentować ludziom, którzy chcą

dysponować jakimś modelem atomu”.

Page 96: John Cornwell - Naukowcy Hitlera. Nauka, wojna i pakt z diabłem

W 1927 roku fizyk matematyczny z Cambridge Paul Dirac powiązał równanie

Schródingera z mechaniką macierzową Heisenberga, po czym sformułował teorię kwantów

zgodną ze szczególną teorią względności, która opisywała zachowanie elektronu. Młody

Dirac, którego opisywano jako „nieśmiałego jak gazela i skromnego jak wiktoriańska

dziewica”, był główną gwiazdą na Piątej Konferencji Solvaya w Brukseli (1927) poświęconej

nowej fizyce. Jego wykład zrobił tak wielkie wrażenie na szacownej publiczności, że

Schródinger powiedział do Bohra: „On nie ma pojęcia, jak trudno będzie zrozumieć

przeciętnemu człowiekowi jego idee”. Ten komentarz wskazuje na to, że nowa fizyka

stwarzała trudności nawet jej przedstawicielom.

Pod koniec lat dwudziestych XX w. fizyka kwantowa całkiem dobrze radziła sobie z

opisem wolno poruszających się elektronów, ale już znacznie gorzej było w sytuacji, gdy

cząstki pędziły z prędkością zbliżoną da prędkości światła lub gdy światło odbijało się od

obiektu. Aby rozwiązać związane z tym problemy, Dirac posłużył się szczególną teorią

względności Einsteina. Następnie przeszedł do eleganckiego i głębokiego opisu zachowania

poruszających się elektronów, znanego później jako „równanie Diraca”. W międzyczasie Max

Born doszedł do wniosku, że „fale” w mechanice kwantowej są w istocie falami amplitud

prawdopodobieństwa. Elektron krążący wokół jądra wodoru posiada „pewne

prawdopodobieństwo”, jak to wyjaśnia John Polkinghorne - fizyk i popularyzator mechaniki

kwantowej - „znalezienia się tutaj oraz pewne prawdopodobieństwo znalezienia się tam”}5

Niemiecka fizyka przed burzą

Pod koniec lat dwudziestych pomimo problemów ekonomicznych oraz ogólnego

niezadowolenia z Republiki Weimarskiej niemieccy fizycy znów odgrywali główną rolę na

świecie. Krótko przed atakiem nazizmu nastał okres niepewnego pokoju. Można było odnieść

wrażenie, że seminaria nie mają końca, gorączkowe spory były kontynuowane podczas

długich spacerów, a wszędzie słychać było muzykę: koncerty i muzykowanie po domach.

Na przykład Max Born „trzymał się nieco z dala od studentów i do fizyki miał

podejście raczej formalne”. Victor Weisskopf skarżył się, że Born, który wcześniej doznał

udaru i był przy tym samotnikiem, miał tendencję do wyrażania wszystkiego w

skomplikowanych terminach matematycznych. Zdaniem wielu osób jego osobowość

wywierała wielkie wrażenie. Pewnego razu Weisskopf poszedł zobaczyć się z Bornem, aby

mu powiedzieć, że życie sprawami nauki odsunie go od problemów ludzkości. Born na to

odparł: „Zostanę przy fizyce. Przekonasz się, jak bardzo nowa fizyka jest powiązana z

problemami ludzi”.16 Oczywiście w owym czasie Born nie mógł przewidzieć powstania

bomby atomowej.

Page 97: John Cornwell - Naukowcy Hitlera. Nauka, wojna i pakt z diabłem

Liderem w dziedzinie fizyki doświadczalnej był profesor James Franek, który w

czasie wojny pracował z Haberem i Hahnem przy produkcji gazów bojowych. Franek otaczał

się studentami i pełnymi wigoru asystentami. Posiadał intuicyjne rozumienie nauki i udawało

mu się z wielką dokładnością przewidywać wyniki eksperymentów lub obliczeń nawet

wówczas, gdy nie był biegły w danej dziedzinie matematyki. Jego studenci mawiali, że „miał

bezpośrednią łączność z Bogiem”.17 Czołowym matematykiem był Richard Courant, który

wprowadził do Getyngi „praktyki matematyczne”, w ramach których studenci w małych

grupkach po dwie lub trzy osoby wspólnie pracowali nad przydzielonym problemem. Według

relacji Weisskopfa Courant zapraszał studentów do swojego domu, aby wspólnie grać i

słuchać muzyki.

Również w Getyndze przebywał David Hilbert, legenda matematyki. Hilbert był

człowiekiem bardzo logicznym, ale czasem zachowywał się osobliwie. Jeden z jego

studentów popełnił samobójstwo, ponieważ nie udało mu się rozwiązać pewnego problemu

matematycznego. Hilbert został poproszony o wygłoszenie przemówienia na jego pogrzebie.

Przed włożeniem trumny do grobu i w obecności krewnych zmarłego Hilbert powiedział, że

problem matematyczny, który przerósł studenta i doprowadził do jego śmierci był w istocie

całkiem łatwy do rozwiązania. Wyjaśnił, że student podchodził do problemu z niewłaściwymi

przesłankami. Podczas wykładów zamiast profesora na tablicy pisał asystent Hilberta.

Zdenerwowany uwagami z sali miał zwyczaj mruczeć pod nosem: „Obłęd, obłęd, obłęd”.W

tym samym czasie w Berlinie mieszkała i pracowała Lise Meitner, jedna z czołowych

niemieckich fizyczek. Miała stać się znaczącą postacią w odkryciu rozszczepienia atomu w

Niemczech. Urodzona w roku 1878 w Wiedniu w rodzinie żydowskich prawników Meitner z

wielkim trudem zdobywała wykształcenie naukowe, korzystając z prywatnego nauczania,

ponieważ w owym czasie w Austrii dziewczęta kończyły naukę w wieku lat 14. Jej mentorem

na Uniwersytecie Wiedeńskim został Ludwig Boltzmann, który pracował nad zagadnieniem

entropii oraz sformułował statystyczny opis stanów energetycznych.

Pod kierownictwem Boltzmanna Meitner zaczęła badać promienie alfa, będące

jednym z typów promieniowania (wraz z promieniami beta i gamma) emitowanych przez rad.

Wiadomo było wówczas, że promienie alfa są wyrzucane przez atom radu z szybkością 14

483 km/s (co stanowi ok. 5% prędkości światła). Po śmierci Boltzmanna przeniosła się do

Berlina, gdzie spotkała Otto Hahna i nawiązała z nim współpracę ukierunkowaną na rozwój

badań nad radioaktywnością w Instytucie Chemii Cesarza Wilhelma. Meitner i Hahn

znakomicie się uzupełniali: on był chemikiem, a ona fizyczką. Jak na tamte czasy

zachowywali się bardzo przyzwoicie: nigdzie razem nie wychodzili ani nie jedli wspólnie

Page 98: John Cornwell - Naukowcy Hitlera. Nauka, wojna i pakt z diabłem

posiłków. Potrzebowali aż szesnastu lat, by porzucić formalny sposób zwracania się do siebie

per Fraulein i Herr.

Okoliczności, w jakich prowadziła swoje badania, świadczyły wyraźnie o

trudnościach, z jakimi w tamtych czasach musiały się borykać kobiety, które postanowiły

poświęcić się nauce na terenie Niemiec. Hahn i Meitner złożyli wniosek o stanowisko dla

Meitner u szefa Instytutu Emila Fischera, ale ten nawet nie chciał słyszeć o kobiecie, która

miałaby pracować w jego laboratorium. W końcu zgodził się, by prowadziła swoje

eksperymenty w pomieszczeniach piwnicznych budynku, pod warunkiem że nikt jej tam nie

zobaczy. Musiała korzystać z toalety w pobliskiej kawiarni.

Berlin

Otto Frisch, który był kuzynem Meitner, opisuje w swoich wspomnieniach

osobowości i środowisko Berlina lat dwudziestych XX w.: dramaty związane z odkryciami,

rutyna codziennych badań, łatwośćnawiązywania współpracy pomiędzy naukowcami, z

których wielu było Żydami niejednokrotnie słynnymi już w tamtych czasach lub mającymi

zyskać sławę w niedalekiej przyszłości.18 Frisch miał zaledwie dwadzieścia lat, gdy przybył

do Berlina zaangażowany w charakterze pracownika prowadzącego badania na rzecz

wydziału optycznego PTR (PhysikalischTechnische Reischsanstalt), analogicznego do

National Physical Laboratory w Wielkiej Brytanii. Meitner pomogła Frischowi wynająć pokój

w Dahlem - blisko jej instytutu, ale dosyć daleko od miejsca pracy Frischa. Wkrótce poznała

swojego kuzyna z Ottonem Hahnem, który zdaniem Frischa lubił się drażnić z ludźmi,

gwiżdżąc jazzową wersję koncertu skrzypcowego Beethovena i na koniec zadając pytanie:

„Czy nie fałszuję?”.

Frisch pracował nad nową jednostką pomiaru natężenia światła, która miała zastąpić

używaną do tej pory jednostkę światłości. PTR zajmował się także w owym czasie pracami

nad spektroskopią atomową. „Przebywałem w pracy po godzinach - pisał Frisch -

sprawdzając swoje hipotezy. [...] Wiele spośród nich nie sprawdziło się, lecz właśnie tak się

zdobywa wiedzę”. Naukowcy spotykali się w laboratoryjnej stołówce, ale Frisch żałował, że

kilkanaście kobiet określanych mianem „rozgorączkowanych dziewcząt” nigdy nie

przychodziło spożywać posiłków. Ich praca polegała na kalibracji tysięcy termometrów

klinicznych. Najwyraźniej młody Frisch, podobnie jak Otto Hahn, miał zwyczaj gwizdać.

Maszerując korytarzem w sąsiedztwie laboratorium Walthera Bothego (kolejnego przyszłego

laureata Nagrody Nobla), lubił „przedstawiać” własne interpretacje Koncertów

Branderburskich Bacha. Bothemu to nieustannie przeszkadzało w jego obliczeniach

zmierzających do ustalenia liczby cząsteczek alfa (nie było wówczas jeszcze kalkulatorów),

Page 99: John Cornwell - Naukowcy Hitlera. Nauka, wojna i pakt z diabłem

więc wywiesił komunikat, w którym nakazywał, aby młody muzyk zaprzestał pogwizdywania

raz na zawsze.

Matka Frischa była pianistką i uczyła syna gry na pianinie od piątego roku jego życia.

Frisch wyznał w swych wspomnieniach, że kiedy popisywał się w Berlinie scherzami

Chopina, to „rozmach wykonania przekraczał umiejętności”. Lise Meitner grała z nim w

duecie, zwłaszcza skróconą wersję septetu Beethovena. Razem chodzili na koncerty i w

towarzystwie swojej ciotki po raz pierwszy usłyszał symfonie Brahmsa i wiele utworów

klasycznej muzyki kameralnej.W każdym tygodniu na uniwersytecie odbywało się

seminarium. Pierwsza ławka była zajęta głównie przez laureatów Nagrody Nobla. Prawie

zawsze obecny był Max Planck, podobnie jak Haber, Einstein i Walther Nernst. Frisch opisał,

jak Nernst, niski mężczyzna w wieku lat siedemdziesięciu, częstokroć wstawał w czasie

czyjegoś wykładu, machał ręką i wykrzykiwał: „Ależ właśnie o tym mówiłem czterdzieści lat

temu!”.

Rutynę codziennych badań w Instytucie Chemii Cesarza Wilhelma przerywały czasem

wygłupy i ponure żarty. Frisch opowiada, jak Gustaw Hertz przyszedł kiedyś z wizytą do

laboratorium jego ciotki. Hertz zrezygnował z proponowanej mu herbatki i poprosił o coś

mocniejszego, każąc jednemu ze studentów, żeby sięgnął do laboratoryjnej szafki po butelkę

czystego alkoholu. Przerażona Meitner protestowała, ale Hertz nalegał. Wypił całą szklankę

płynu bez żadnego widocznego efektu. Później okazało się, że przed wizytą poprosił studenta

0napełnienie butelki wodą.

Jednak najważniejsza była praca. Frisch pisze, jak wyglądał typowy dzień jego pracy.

Zazwyczaj przychodziłem do domu około siódmej, zjadałem kolację, potem ucinałem

sobie piętnastominutową drzemkę, później z przyjemnością siadałem przy nocnej lampce nad

kartką papieru i pracowałem prawie do pierwszej w nocy - dopóki nie zacząłem mieć

halucynacji. [...] Zdawało mi się, że po drugiej stronie pokoju widzę dziwaczne zwierzęta i

wówczas myślałem: „Hm, może jednak pójdę już spać”.

Frisch pisze, że dla niego było to idealne życie: „Nigdy później nie miałem tak

satysfakcjonującego okresu życia - chodzi mi o tę intensywną aktywność, trwającą przez pięć

godzin każdej nocy”.19

Pewnego dnia Meitner przedstawiła Frischa Einsteinowi, gdy szli przez hall

uniwersytetu. „Z pośpiechem przełożyłem plik książek z prawej ręki do lewej i ściągnąłem

rękawiczkę, aby podać dłoń na powitanie, podczas gdy Einstein cierpliwie czekał z

wyciągniętą ręką

Page 100: John Cornwell - Naukowcy Hitlera. Nauka, wojna i pakt z diabłem

1wyglądał na całkowicie zrelaksowanego”. Frisch komentuje to zdarzenie, wskazując,

że pomimo stosunkowo spokojnego okresu można było odczuć niebezpieczne i niewidoczne

prądy niosące zagrożeniedla spokojnej społeczności naukowców. „Wielbiony przez miliony

osób nierozumiejących jego teorii znalazł się pod wściekłym ostrzałem niektórych kolegów

dokładnie z tego samego powodu i z coraz większą dozą antysemityzmu”.20

CZĘŚĆ TRZECIA

NAZISTOWSKI ENTUZJAZM, ULEGŁOŚĆ I PRZEŚLADOWANIA 1933-1939

9. Zwolnienia

Kiedy żydowscy naukowcy byli masowo usuwani z zajmowanych stanowisk na

wiosnę 1933 roku, zaraz pod dojściu Hitlera do władzy, zwolnione miejsca zajmowali ich

młodsi nieżydowscy koledzy. Zjawisko to tak oburzyło brytyjskiego naukowca George’a

Bargera, profesora chemii na uniwersytecie w Edynburgu, że postanowił napisać list w tej

sprawie do Karla Freudenberga, znanego nieżydowskiego profesora chemii nieorganicznej z

Heidelbergu. W liście pytał, jak to możliwe, że niemieccy naukowcy wspierają czystki,

zajmując opuszczone miejsca pracy. Freudenberg odpowiedział następująco:

Są takie rozkazy, które po prostu należy wykonać. W moim najgłębszym przekonaniu

uzdrowienie organizmu niemieckiego narodu było konieczne i niewielu ludzi może temu

zaprzeczyć. Sposób, w jaki się to odbyło, nie może być tematem dalszych rozważań w tym

kraju z uwagi na to, że są to rozkazy i punkt widzenia jednostki nie ma najmniejszego

znaczenia.1

Zwolnienia żydowskich naukowców i nauczycieli z ich stanowisk były pierwszym

etapem stosowania polityki higieny rasowej w hitlerowskich Niemczech, której celem było

oczyszczenie nauki i technologii z niebezpiecznego wirusa. Stosunki panujące w społeczności

naukowców były nacechowane wzajemnym szacunkiem, a więc zaakceptowanie tego rodzaju

czystek bez żadnego protestu oraz gotowość do wykorzystania opuszczonych stanowisk

wskazywały na głęboki upadek moralny niemieckiego grona naukowców.Hitler został

zaprzysiężony na kanclerza 30 stycznia 1933 roku razem z Goeringiem, który objął dwa

stanowiska: ministra lotnictwa oraz pruskiego ministra spraw wewnętrznych. W ten sposób

Goering zyskał kontrolę nad policją w Prusach i wszedł w posiadanie skutecznych środków

nacisku pozwalających na pozbycie się opozycji. Nowym ministrem obrony został generał

Werner von Blomberg, sympatyk nazistów, którego urzekła charyzma Hitlera. Alfred

Hugenberg, przywódca skrajnie konserwatywnej Narodowej Niemieckiej Partii Ludowej,

objął tekę ministra rolnictwa i ministra gospodarki.

Page 101: John Cornwell - Naukowcy Hitlera. Nauka, wojna i pakt z diabłem

Jednak Hitler nie był skłonny do dzielenia się władzą. Bardzo szybko, bo już na 5

marca, ogłosił nowe wybory i już z pozycji kanclerza przejął kontrolę nad wszystkim

mediami, prześladując opozycję oraz rozpętując kampanię antyżydowską i antysocjalistyczną.

Ale w marcowych wyborach Hitlerowi nie udało się uzyskać absolutnej większości dla

Narodowych Socjalistów. Jednak razem z chwilowymi koalicjantami takimi jak prawicowi

nacjonaliści Hugenberga udało mu się zebrać parlamentarną większość 52%, czyli 340 na 647

miejsc w Reichstagu. Przy frekwencji 88,7% naziści otrzymali 17 milionów głosów.

Socjaliści dostali 18,3% głosów, a Partia Centrum (chadecja), która przeprowadziła odważną

kampanię wyborczą, pozostała na niezmienionym poziomie 13,9%. Pierwsze posiedzenie

Reichstagu odbyło się w starym kościele garnizonowym w Poczdamie, miejscu pochówku

Fryderyka Wielkiego, w obecności Hitlera i Hindenburga. Kiedy Hitler przemawiał w dosyć

umiarkowanym tonie, jego brązowe Koszule otaczały „wrogów” reżimu i transportowały ich

do obozów koncentracyjnych w Dachau i Oranienburgu. Już po dwóch dniach, z chwilą gdy

Hitler uzyskał większość, w budynku opery Kroll (ponieważ Reichstag był zrujnowany z

powodu podpalenia prawdopodobnie dokonanego przez nazistów) skończyła się demokracja

parlamentarna na mocy ustawy o nadzwyczajnych pełnomocnictwach, która dawała mu

władzę dyktatora pod płaszczykiem pozornej legalności.

W ostatnim tygodniu marca trzydzieści brunatnych koszul włamało się do żydowskich

domów w miasteczku w południowozachodnich Niemczech, mieszkańców spędzono na rynek

miasta, gdzie ich pobito. Atak powtórzono w sąsiednim miasteczku, powodując przy tym

śmierć dwóch osób. Tydzień później, w dniu 1 kwietnia, naziści ogłosili Judenboykott -

bojkot żydowskich firm na terenie całego kraju.Pierwszą oznaką zmian w życiu akademickim,

intelektualnym i naukowym Niemiec było zamknięcie wydawnictw oraz ustanowienie Izby

Kulturalnej Rzeszy w celu realizacji Gleichschaltung. W lutym 1933 roku na pruskiego

ministra kultury powołano pięćdziesięciopięcioletniego Bernharda Rusta, który miał być

również odpowiedzialny za naukę i edukację. Oto deklaracja jego celów:

Każdy musi być świadom tego, że nie doświadczamy zmiany kierunku, ale

zasadniczego faktu świadczącego o tym, że oto budzi się naród niemiecki. Ten ruch jest

niepohamowany i będzie trwać aż do dnia, w którym wszyscy Niemcy zostaną przekonani i

sami zaczną tworzyć własne organizacje polityczne, ekonomiczne i kulturalne [...]. Nasz

Gleichschaltung oznacza, że nowa niemiecka ideologia jest jedyną, która się liczy i która

zajmuje najwyższe miejsce, górując nad wszystkimi innymi.2

Od 1930 roku Rust był bezrobotnym kierownikiem prowincjonalnej szkoły,

zwolnionym ze swoich obowiązków przez władze w Hanowerze z powodu podejrzeń co do

Page 102: John Cornwell - Naukowcy Hitlera. Nauka, wojna i pakt z diabłem

jego poczytalności. Oskarżano go o ńadużycia wobec jednej z uczennic. Podczas Pierwszej

Wojny Światowej został ranny w głowę (a także otrzymał Krzyż Żelazny), co zdaniem

niektórych osób było przyczyną jego niepoczytalnego zachowania. Jednak oskarżenie to nie

zaszkodziło jego karierze politycznej. Rok później został wybrany do Reichstagu i szybko

awansował w strukturach SA aż do stanowiska Obergruppenfiihrera. Chwalił się, że

„zlikwidował szkoły, które były instytucjami intelektualnej akrobatyki”.3 W następnym roku

otrzymał stanowisko ministra nauki, edukacji i kultury masowej.

W swoim dzienniku pod datą 3 kwietnia 1933 roku Tomasz Mann, który w tym czasie

wyemigrował już z Niemiec, pisał, że to, co „dotychczas nie było nacechowane złem,

przekształciło się w najciemniejsze barbarzyństwo”.4 Kolejną postacią, która nie była gotowa,

aby „trzymać krok”, był Albert Einstein, który przed opuszczeniem kraju 10 marca stwierdził,

że „wolność cywilna, tolerancja i równość wszystkich obywateli wobec prawa” znikła w

Niemczech, a sprawiedliwość znalazła się teraz w rękach „nazistowskiej milicji”.5 28 marca

Einstein zrezygnował z członkostwa w Pruskiej Akademii Nauk, uprzedzając decyzję

Bernharda Rusta o jego usunięciu. Członkowie Akademiiwłącznie z Maxem von Lauem i

Maxem Planckiem nie uczynili nic, aby zaprotestować przeciwko wydaleniu Einsteina.

Einstein wyraził to jasno: „Zachowanie niemieckich intelektualistów jako grupy nie było

lepsze od zwykłego motłochu”.6

Pod koniec pierwszego tygodnia kwietnia 1933 roku nowy reżim wprowadził ustawę o

przywróceniu stanu urzędniczego (niem. Gesetz zur Wiederherstellung des

Berufsbeamtentums), usuwając na jej mocy socjalistów oraz nieAryjczyków ze służby

cywilnej. NieAryjczyk był zdefiniowany jako osoba, której jeden z rodziców lub dziadków

nie był Aryjczykiem, włącznie z tymi, którzy mieli „ćwierć” krwi żydowskiej. Ponieważ

nauczyciele akademiccy oraz członkowie instytutów Cesarza Wilhelma byli pracownikami

służby cywilnej, zwolniono około tysiąca nauczycieli uniwersyteckich, z których wielu było

naukowcami, a 313 profesorami. Hitler nie przejął się ewidentną szkodą dla niemieckiej

nauki. Był niewzruszony.

Początkowo istniała możliwość wyjątkowego traktowania Żydów, którzy zostali

zatrudnieni przed Pierwszą Wojną Światowąlub którzy walczyli na wojnie albo stracili na

wojnie ojca bądź syna. Każdy przypadek był traktowany indywidualnie, a zainteresowany

musiał składać wniosek w tej sprawie. Laureat Nagrody Nobla James Franek, weteran

wojenny (jeden z pionierów należących do grupy Habera w dziedzinie broni chemicznej),

który kierował Drugim Instytutem Fizyki w Getyndze, stwierdził, że składanie wniosku o

pozostanie na stanowisku byłoby wspieraniem reżimu: „My, Niemcy pochodzenia

Page 103: John Cornwell - Naukowcy Hitlera. Nauka, wojna i pakt z diabłem

żydowskiego - pisał w swoim wypowiedzeniu - jesteśmy traktowani jak obcy i jak wrogowie

ojczyzny. [...] Osoby biorące udział w wojnie mająotrzymać pozwolenie na pracę dla kraju.

Odmawiam skorzystania z tego przywileju”.7 Około czterdziestu dwóch kolegów oskarżyło

go o wzniecanie w ten sposób antyniemieckiej propagandy.

Również Max Born, dyrektor Instytutu Fizyki Teoretycznej w Getyndze, odmówił

skorzystania z możliwości pozostania w pracy. Einstein napisał do niego w maju: „Wiesz,

chyba nigdy nie miałem szczególnie dobrej opinii o Niemcach (w sensie moralnym i

politycznym). Ale muszę wyznać, że stopień ich brutalności i tchórzostwa naprawdę mnie

zaskoczył”.8

Młody biochemik Hans Krebs (który w 1952 roku otrzymał Nagrodę Nobla w

dziedzinie fizjologii lub medycyny za odkrycie obiegukwasu cytrynowego) pracował w

owym czasie w laboratoriach szpitala we Fryburgu. Opisał wrażenie, jakie zrobiła na nim

kampania antysemicka: „Po kilku dniach od objęcia władzy przez Hitlera wszędzie było

widać nazistowskie mundury. Koledzy ze szpitala, którzy jedynie wspominali o sympatii dla

Hitlera, nagle przywdziewali mundury nazistowskiej organizacji”.9 Krebs pisze, że cztery

tygodnie wcześniej dziekan, profesor chirurgii E. Rehn podpisał pismo, w którym gorąco

poleca go na stanowisko nauczyciela na Wydziale Medycyny. 12 kwietnia otrzymuje pismo

od tegoż Rehna, w którym oficjalnie informuje go, że na prośbę ministra Edukacji powinien

rozważyć skorzystanie z natychmiastowego urlopu: „Z polecenia Biura Rektora niniejszym

informuję pana, że w nawiązaniu do Polecenia Ministerialnego nr 7642, został panu udzielony

urlop do chwili podjęcia dalszych decyzji”. Krebs zauważa, że różnica pomiędzy tymi dwoma

dokumentami „wykazuje rozpad więzi społecznych pod wpływem bezwzględnego nacisku

politycznego polegającego na groźbie pozbawienia środków do życia, zdyskredytowania

poprzez publiczne zniesławienie, wtrącenie do więzienia czy osadzenie w obozie

koncentracyjnym lub śmierci”.10

W międzyczasie niemieckie szkoły również zostały poddane wpływom narodowego

socjalizmu i stały się obiektem dyskryminacji rasowej. 25 kwietnia 1933 roku rząd

nazistowski wprowadził z wielkim rozgłosem ustawę o przeciwdziałaniu nadmiernemu

zagęszczeniu w szkołach, której celem było zredukowanie liczby miejsc dostępnych dla

studentów pochodzenia żydowskiego. Ten akt prawny określał dokładną liczbę (1,5% osób

przyjętych do szkół i uczelni), co wydawało się odpowiadać ogólnej wielkości niearyjskiej

lub żydowskiej populacji.

Przeredagowywano podręczniki i wprowadzano nowe programy, do których włączano

ideologię narodowego socjalizmu z naciskiem na doktryny rasistowskie. Nauczyciele byli

Page 104: John Cornwell - Naukowcy Hitlera. Nauka, wojna i pakt z diabłem

nakłaniani do zapisywania się do NarodowoSocjalistycznej Ligi Nauczycieli, a jako

członkowie służby cywilnej podlegali wprowadzonym regulacjom antysemickim

wynikającym z ustawy o przywróceniu stanu urzędniczego. Zwalniani byli nauczyciele

wyrażający krytyczne opinie o partii; ci, którzy zostali, musieli się uczyć zasad narodowego

socjalizmu. Czy w ogóle istniała możliwość zachowania poczucia niezależności i pracy w

opozycji do systemu? Czy w ogóle można było zostać w takim systemie? W owych czasach

istnieli zarówno nauczyciele, jak i naukowcy, którzy ogromnie cierpieli z powodu znalezienia

się w tak trudnym położeniu.

Pewien nauczyciel geografii, komentując warunki wykonywania zawodu, nie różnił

się wiele od innych nauczycieli, włącznie z tak wybitnymi naukowcami jak Werner

Heisenberg. W 1938 roku pisał w taki oto sposób:

Usiłuję przy pomocą nauczania geografii zrobić wszystko, co w mojej mocy, aby

zaszczepić w chłopcach wiedzę, a mam nadzieję w przyszłości, właściwe poglądy, tak aby

kiedy dorosną, kiedy już zgaśnie nazistowska gorączka, byli głosem sprzeciwu. Czy byłoby

uczciwe, gdybym wyjechał do Ameryki, jak czynią to inni, czy też jedyni uczciwi ludzie to ci,

co siedzą już w więzieniach?”

Przed dojściem Hitlera do władzy szkołami zarządzały Länder (landy - kraje

związkowe będące prowincjami). Jednak za czasów Hitlera szkoły zostały podporządkowane

ministerstwu Bernharda Rusta. Jego urząd był także odpowiedzialny za obsadzanie rektorów i

dziekanów na uniwersytetach, co wcześniej było w gestii władz lokalnych. Rust mianował

nawet przewodniczących organizacji studenckich, którzy na uczelniach pełnili rolę stróżów

nazistowskiej politycznej poprawności.

Palenie książek

10 maja nocne niebo nad Berlinem rozjaśniło się, gdy studenci i nauczyciele palili

książki na skwerze przed operą. Lista książek zakazanych obejmowała ponad 10 tys. tytułów,

włącznie z Kafką, Marksem, Heinem, braćmi Mannami i oczywiście Einsteinem. Akcja ta

została zorganizowana przez Deutscher Studentenbund (Niemiecki Związek Studentów) z

pełnym poparciem Goebbelsa i Rosenberga. Gromadzące się tłumy wiwatowały tym głośniej,

im wyżej sięgały płomienie. W tym miesiącu podobne palenie książek miało miejsce w

całych Niemczech, w innych miastach uniwersyteckich. Jeśli chodzi o quasireligijne paralele,

nazistowski komentator następująco opisywał przyszłe zadania w obszarze kultury:Działać w

obszarze zawodów związanych z kulturą, oddzielając ziarno od plew i decydując, kto pasuje,

a kto nie [...] oddzielając niemiecką krew i ducha od obcych [...]. W nowych strukturach

powstanie potężna grupa przywódców złożona ze wszystkich tych, którzy w jakikolwiek

Page 105: John Cornwell - Naukowcy Hitlera. Nauka, wojna i pakt z diabłem

sposób uczestniczą w procesie formowania woli narodu, od największych geniuszy ducha do

niepozornego pomocnika, od człowieka zaangażowanego w pracę twórczą do tego, który

handluje na ulicach i na dworcach książkami i gazetami.12

Pod koniec miesiąca Martin Heidegger, filozof i świeżo mianowany rektor

uniwersytetu we Fryburgu, wygłosił do studentów i pracowników uniwersytetu przemówienie

inauguracyjne pod tytułem: „Asertywność niemieckiego uniwersytetu”. Mówił, że nowy duch

obecny w Niemczech oznacza wskrzeszenie prawdziwie filozoficznego podejścia w

pierwotnym, przedsokratejskim duchu. Z tego punktu widzenia nazizm zawiera w sobie spory

element ryzyka, oznacza podróż umysłu i ducha w nieznane. Kładąc na szali swoją reputację

uznanego filozofa, Heidegger w ten sposób legitymizował reżim. Niektórzy komentatorzy

uczepili się faktu, że nie wspomniał imienia Hitlera czy nawet partii nazistowskiej, pragnąc

zmniejszyć stopień swojej współpracy z nazizmem; w 1934 roku zrezygnował z piastowanego

stanowiska.

Jednak znane jest także stanowisko przeciwne mówiące o tym, że Heidegger czerpał

korzyści ze wspierania reżimu i nie krytykował go (w kwietniu zapisał się do partii), pozornie

zachowując dystans, dzięki czemu miał znaczący wpływ na niezdecydowanych, zwłaszcza

młodych ludzi. Błędem Heideggera było to, że uwierzył, że nowy reżim stworzy możliwość

samostanowienia uniwersytetu. Wkrótce jednak odkrył, że narodowy socjalizm zamierza

poddać uniwersytety takim samym ograniczeniom jak całe szkolnictwo. Przeciwieństwem był

tutaj rektor uniwersytetu we Frankfurcie Ernst Krieck, który nie miał podobnych złudzeń,

oświadczając, że jako „fuhrer uniwersytetu” będzie współpracować z narodowymi

socjalistami i że „z zasady uniwersytet w przyszłości będzie organem i elementem państwa,

które pod autorytatywnym przewodnictwem będzie musiało zapewnić edukację w ramach

zasad i celów uwzględniających wymogi rasowe”.13

Jeżeli w ogóle może być mowa o nowym duchu, to został on najdobitniej wyrażony

przez ideologa Alfreda Rosenberga, który w swoich pismach i przemówieniach nawoływał do

„nowej wiary”, mistycznego „poszukiwania prawdy”, „pełnej realizacji siebie” i

„doświadczenia Mythus duszy nordyckiej rasy”. W przekonaniu Rosenberga ów Mythus

pozostawał w skrajnej opozycji do „scholastycznologicznomechanicznej” drogi zdobywania

wiedzy.14 Odrzucał „matematyczny schematyzm” oraz „mechaniczny atomizm” Hobbesa,

zastępując je podejściem „organicznym”, które „łączy w sobie jednostkę i ogół, stanowiąc

indywidualność”.15 Nie był to Weltanschauung, który prowadził do ducha nauk

przyrodniczych i matematyki ani też do ducha zaawansowanego technologicznie państwa

narodowego.

Page 106: John Cornwell - Naukowcy Hitlera. Nauka, wojna i pakt z diabłem

W międzyczasie miały miejsce nieprzerwane, kolejne zwolnienia bez protestów ze

strony większości studentów i kolegów, co pokazywało, w jakim stopniu uniwersytety oraz

instytuty były opanowane przez osoby o poglądach prawicowych i antysemickich, od

profesorów do studentów najmłodszych roczników. Żydzi, którzy składali wnioski o

specjalne traktowanie, szybko pozbyli się złudzeń co do możliwości przetrwania w roli

pracowników naukowych. Na wykładach byli nękani kłopotliwymi pytaniami, a ze strony

kolegów spotykała ich zazdrość i inne różnego rodzaju szykany.

Nawet ci, którzy znaleźli się w wyjątkowej sytuacji, nie byli wolni od skutków

zmowy. Heisenberg, błagając Maxa Borna, by ten ubiegał się o wyjątkowe traktowanie, pisał

w taki sposób:

Was dotyczy to w najmniejszym stopniu - a już na pewno nie ciebie, Francka czy

Couranta - rewolucja polityczna może mieć miejsce bez wyrządzania szkód fizykom z

Getyngi. [...] Zbiegiem czasu to, co dobre, na pewno zostanie oddzielone od tego, co

nienawistne.16

Zwolnienia Żydów spotykały się z samozadowoleniem z jednej strony i z

przychylnością z drugiej. Gotowość do zajmowania zwolnionych miejsc wskazywała także na

obecność wyraźnego elementu oportunizmu, jak również szowinizmu. Historyk i biolog Ute

Deichmann cytuje przypadek młodego chemika fizycznego nazwiskiem Paul Harteck, który

korespondował z KarlemFriedrichem Bonhoefferem, młodym profesorem chemii fizycznej

(starszym bratem teologa Dietricha Bonhoeffera), na temat zwolnień oraz związanych z tym

nowych możliwości. Harteck, który w 1932 roku studiował w Cambridge, w kwietniu 1933

roku w swym liście przestrzegał, aby Bonhoeffer nie przejmował się skargami zwolnionych

Żydów. W maju napisał: „W Londynie zgromadziło się trzy czwarte Żydów z Niemiec. Jeśli

ci ludzie kiedykolwiek darzyli Niemcy sympatią, to z pewnością było to uczucie udawane,

ponieważ obecnie niczego podobnego nie można zauważyć”.17 W czerwcu Bonhoeffer mógł

już napisać do Hartecka o tym, że „pojawiło się równocześnie wiele możliwości przyjęcia do

pracy” oraz że „powinieneś z tego skorzystać”.18 Harteck, który pojawi się jeszcze na łamach

tej opowieści jako jeden z członków zespołu pracującego nad nazistowską bombą atomową,

w 1934 roku otrzymał stanowisko na uniwersytecie w Hamburgu opuszczone przez

żydowskiego chemika fizycznego Ottona Sterna.

Praktycznie nie było demonstracji solidarności ze zwalnianymi Żydami. Jednak na

uniwersytecie w Dusseldorfie miał miejsce rzadki przykład odmowy zajęcia miejsca po

zwolnionym Żydzie. Biolog Otto Krayer odmówił przyjęcia oferty wolnego stanowiska po

swoim żydowskim koledze. Sam Krayer również został zwolniony, po czym wyjechał do

Page 107: John Cornwell - Naukowcy Hitlera. Nauka, wojna i pakt z diabłem

Stanów Zjednoczonych.19 Inny przypadek dotyczył Kurta Kosswiga, genetyka wTechnische

Hohschule w Brunszwiku. Kosswig sprzeciwił się stosowaniu rasistowskich doktryn reżimu i

potępił sposób traktowania Żydów. Udało mu się uciec z kraju, zanim go zaaresztowano.20

Naukowcy, którym nie podobały się zwolnienia, ale którzy nie zabierali głosu w tej

sprawie - jak na przykład Planck, Laue i Heisenberg - liczyli na to, że niemiecka nauka

przetrwa i czekali na lepsze czasy. Laue, którego chwalono za opór, poszedł nawet tak daleko,

że ganił Einsteina za rezygnację z członkostwa w Pruskiej Akademii Nauk jeszcze przed

wprowadzeniem ustawy o przywróceniu stanu urzędniczego. Einstein był nieprzejednany w

swoich poglądach, mówiąc, że naukowcy nie powinni wspierać Trzeciej Rzeszy. „Patrząc na

sytuację w Niemczech, można zobaczyć, dokąd prowadzi taka powściągliwość. Oznacza ona

oddanie przywództwa w ręce nieodpowiedzialnego ślepca. Czyż za tym nie stoi brak poczucia

odpowiedzialności?”.21

Niektórzy aryjscy naukowcy wykazywali nieśmiałą aktywność polegającą na

zbieraniu podpisów osób przeciwnych zwolnieniom. Jednak wedle relacji Ottona Hahna

Planck powiedział: „Jeżeli dzisiajtrzydziestu profesorów powstanie i zaprotestuje przeciwko

rządowi, to jutro znajdzie się stu pięćdziesięciu, którzy ogłoszą solidarność z Hitlerem

wyłącznie z powodu obaw o swoje miejsca pracy”.22

Służba cywilna i nazistowskie pozdrowienie

Stosunkowo niewielki, ale znaczący incydent miał miejsce, kiedy rok po dojściu

Hitlera do władzy Max Planck otwierał nowy Instytut Metali im. Cesarza Wilhelma w

Stuttgarcie. Kiedy Planck podchodził do mównicy, aby wygłosić przemówienie, słuchacze

zamarli, oczekując od mówcy, że zacznie od formalnego pozdrowienia „Heil Hitler”. Planck

„podniósł rękę do połowy, po czym ją opuścił. Zrobił tak jeszcze raz. W końcu jego ramię

uniosło się wraz z wypowiedzianymi słowami Heil Hitler”. Opisujący to zdarzenie fizyk P. P.

Ewald skomentował: „Patrząc wstecz, była to jedyna rzecz, jaką można było zrobić, by nie

pogrążyć całego Kaiser Wilhelm Gesellschaft”.23 Krążąca do dzisiaj anegdota mówi o tym,

że Laue miał zwyczaj nosić ze sobą w obu rękach po paczce, dzięki czemu unikał

konieczności podnoszenia ramienia, gdy był zaczepiany przez nazistów.

Planck otwierał kolejne spotkania Towarzystwa Cesarza Wilhelma, używając

nazistowskiego pozdrowienia, najwyraźniej z wielkimi wyrzutami sumienia. Zachęcał

kolegów do pozostania w Niemczech w oczekiwaniu na lepsze czasy, a jego przemówienia

wskazywały na pragnienie pozostania w dobrych stosunkach z reżimem.24

Aby zrozumieć hitlerowskie pozdrowienie Plancka, a także uległość tych naukowców,

którzy zajęli miejsca zwolnionych nieAryjczyków, trzeba zwrócić uwagę nie tylko na poglądy

Page 108: John Cornwell - Naukowcy Hitlera. Nauka, wojna i pakt z diabłem

wyrażane przez cytowanego już nauczyciela geografii, ale warto również docenić rolę służby

cywilnej w nowoczesnych Niemczech. Naukowcy uczący zarówno na uniwersytetach, jak i w

Instytucie Cesarza Wilhelma byli członkami służb pracujących dla państwa podobnie jak

nauczyciele szkół, pracownicy poczty i dziesiątki tysięcy innych osób opłacanych z budżetu

państwa. Tradycją pracownika służby cywilnej było przyjęcie postawy apolitycznego

nacjonalizmu. Przez dziesięciolecia najwyżsi rangą pracownicy naukowi cieszyli się z

możliwości swobodnej pracy naukowej i nauczania, a także z uprzywilejowanej rangi

gwatrzydziestu profesorów powstanie i zaprotestuje przeciwko rządowi, to jutro znajdzie się

stu pięćdziesięciu, którzy ogłoszą solidarność z Hitlerem wyłącznie z powodu obaw o swoje

miejsca pracy”.22

Służba cywilna i nazistowskie pozdrowienie

Stosunkowo niewielki, ale znaczący incydent miał miejsce, kiedy rok po dojściu

Hitlera do władzy Max Planck otwierał nowy Instytut Metali im. Cesarza Wilhelma w

Stuttgarcie. Kiedy Planck podchodził do mównicy, aby wygłosić przemówienie, słuchacze

zamarli, oczekując od mówcy, że zacznie od formalnego pozdrowienia „Heil Hitler”. Planck

„podniósł rękę do połowy, po czym ją opuścił. Zrobił tak jeszcze raz. W końcu jego ramię

uniosło się wraz z wypowiedzianymi słowami Heil Hitler”. Opisujący to zdarzenie fizyk P. P.

Ewald skomentował: „Patrząc wstecz, była to jedyna rzecz, jaką można było zrobić, by nie

pogrążyć całego Kaiser Wilhelm Gesellschaft”.23 Krążąca do dzisiaj anegdota mówi o tym,

że Laue miał zwyczaj nosić ze sobą w obu rękach po paczce, dzięki czemu unikał

konieczności podnoszenia ramienia, gdy był zaczepiany przez nazistów.

Planck otwierał kolejne spotkania Towarzystwa Cesarza Wilhelma, używając

nazistowskiego pozdrowienia, najwyraźniej z wielkimi wyrzutami sumienia. Zachęcał

kolegów do pozostania w Niemczech w oczekiwaniu na lepsze czasy, a jego przemówienia

wskazywały na pragnienie pozostania w dobrych stosunkach z reżimem.24

Aby zrozumieć hitlerowskie pozdrowienie Plancka, a także uległość tych naukowców,

którzy zajęli miejsca zwolnionych nieAryjczyków, trzeba zwrócić uwagę nie tylko na poglądy

wyrażane przez cytowanego już nauczyciela geografii, ale warto również docenić rolę służby

cywilnej w nowoczesnych Niemczech. Naukowcy uczący zarówno na uniwersytetach, jak i w

Instytucie Cesarza Wilhelma byli członkami służb pracujących dla państwa podobnie jak

nauczyciele szkół, pracownicy poczty i dziesiątki tysięcy innych osób opłacanych z budżetu

państwa. Tradycją pracownika służby cywilnej było przyjęcie postawy apolitycznego

nacjonalizmu. Przez dziesięciolecia najwyżsi rangą pracownicy naukowi cieszyli się z

możliwości swobodnej pracy naukowej i nauczania, a także z uprzywilejowanej rangi

Page 109: John Cornwell - Naukowcy Hitlera. Nauka, wojna i pakt z diabłem

gwarantowanej przez ich apolityczność oraz lojalność wobec państwa.25 W związku z

inflacją i spadkiem zarobków w czasach Republiki Weimarskiej, zwłaszcza za czasów

„Głodowego Kanclerza” Bruninga, wykształceni urzędnicy służby cywilnej nie żałowali

upadłej Republiki Weimarskiej. Niemniej jednak lojalność wobec państwa oraz wyższych

struktur administracji była tradycyjnym zobowiązaniem na całe życie, które znacznie

przekraczało kwestię płacy. Obiecany przez Hitlera powrót do patriotyzmu oraz

„klarowności” znalazł wyraźny oddźwięk wśród zniechęconych urzędników. Ponadto

nazistowska propaganda obiecywała wyrównania za utracone wynagrodzenia.

Kiedy Max Planck jako prezes Towarzystwa Cesarza Wilhelma odwiedził Hitlera, aby

wstawić się za Fritzem Haberem, który zrezygnował ze stanowiska prezesa towarzystwa

działu chemii fizycznej, najwyraźniej usiłował mu wytłumaczyć, że niektórzy naukowcy

żydowscy są warci ochrony ze względu na korzyści, jakie mogą przynieść krajowi. W zapisie

tego spotkania sporządzonym przez Plancka możemy przeczytać, co mówił do Hitlera: „Są

różne rodzaje Żydów, niektórzy są wartościowi, a inni nie przedstawiają żadnej wartości dla

ludzkości. Wśród tych wartościowych znajdują się liczne rodziny o typowo niemieckiej

kulturze i w takich właśnie przypadkach należałoby dokonać rozróżnienia”.26 Hitler

odpowiedział: „To nieprawda. Żyd to Żyd, a wszyscy Żydzi trzymają się razem jak rzepy.

Jeśli gdzieś pojawi się Żyd, zaraz zbiegają się inni Żydzi wszelkiej maści”.27

Planck odpowiedział, że praca żydowskich naukowców jest na tyle ważna, że

zmuszanie Żydów do emigracji jest równoznaczne z samookaleczeniem się Niemiec, na czym

dodatkowo zyskają obce kraje. Planck napisał, że Hitler nic na to nie odpowiedział, a zamiast

tego ciskał gromy, mówiąc coraz szybciej i szybciej. Uderzając dłonią w kolano, zakończył:

„Ludzie mówią że czasami puszczająmi nerwy. To oszczerstwo. Mam nerwy ze stali”. Hitler

był tak wściekły, że Planck zamilkł i wyszedł.

Koniec Habera

Haberowi w niczym nie pomogła pełna entuzjazmu praca dla kraju, zachęcanie innych

naukowców do poświęcenia się niemieckiejmachinie wojennej, publiczne wyparcie się religii

i przyjęcie chrześcijaństwa. Z punktu widzenia hitlerowskiego reżimu był Żydem i wrogiem.

W celu wyeliminowania najmniejszych oznak uznania dla wieloletniego oddania Habera

niemieckiej nauce usunięto drzewo posadzone na terenie instytutu z okazji jego

sześćdziesiątych urodzin.

Opuszczając Instytut Cesarza Wilhelma, Haber napisał wypowiedzenie z

oświadczeniem, że zawsze czuł się dobrym Niemcem pomimo żydowskiego pochodzenia

oraz że ojczyzna zawsze była dla niego najważniejsza. Ponieważ nie mógł jej dalej służyć,

Page 110: John Cornwell - Naukowcy Hitlera. Nauka, wojna i pakt z diabłem

został zmuszony do opuszczenia kraju. W liście do Willstättera Haber pisze: „Jestem

zniesmaczony jak nigdy wcześniej. Byłem Niemcem do tego stopnia, że jedynie tutaj czułem

się spełniony. Myślę, że nie będę mógł z pełnym zaufaniem piastować nowego stanowiska w

obcym kraju”.28

Einstein napisał do niego ze Stanów Zjednoczonych: „Potrafię sobie wyobrazić twoje

wewnętrzne konflikty. To trochę tak, jakby ktoś musiał porzucić teorię, nad którą pracował

przez całe życie. Ze mną tak nie jest, ponieważ nigdy nie miałem takiej wiary”.29.

Haber, który cierpiał na chorobę serca, poświęcił się poszukiwaniom pracy za granicą

dla swoich żydowskich współpracowników. W końcu wylądował w Cambridge w Anglii,

gdzie został serdecznie przyjęty przez profesora chemii Williama Pope’a, jeszcze jednego

eksperta od broni chemicznej, jednak - co zrozumiałe - nie został zbyt ciepło przyjęty przez

ekipę techników laboratoryjnych, którzy mieli za sobą walkę w okopach Pierwszej Wojny

Światowej. Zaproszono go do nowo otwartego Instytutu Daniela Sieffa (dzisiaj to Instytut

Weizmanna) w ówczesnej Palestynie, co Haber zaakceptował. Einstein napisał do Habera,

ostrzegając przed współpracą z Uniwersytetem Hebrajskim, jednak jedyne, co w

rzeczywistości mógł zrobić Einstein, to: „być zadowolonym, że [...] twoja miniona miłość do

blond bestii ochłodziła się”.30 Haber nigdy nie pracował na Bliskim Wschodzie. Umarł w

styczniu 1934 roku, gdy odwiedzał swoją rodzinę mieszkającą w Bazylei, w wieku

sześćdziesięciu pięciu lat. Rok później, w atmosferze nazistowskich protestów, Planck

zorganizował spotkanie poświęcone wspomnieniom i pamięci Habera. Spotkanie doszło do

skutku pomimo otwartego sprzeciwu nazistów. Max Planck i Otto Hahn wygłosili krótkie

przemówienia. Kiedy 28 czerwca 1934 roku w Preussische Akademie der Wissenschaften

profesor Max Bodensteinodczytał przemówienie poświęcone pamięci Habera, uznano to za

akt wielkiej odwagi. Profesor powiedział:

Znaczenie Habera dla nauki i dla jej trwania nie ogranicza się jedynie do jego

własnych prac naukowych i jego myśli. Był nie tylko człowiekiem nauki i technologii, był

także człowiekiem znającym się na sprawach organizacyjnych i na zarządzaniu finansami.

[...] Haber był Żydem, podobnie jak przeważająca większość jego kolegów. To zaś sprawiło,

że konflikt z narodowymi socjalistami stał się nieunikniony.31

Instytut Chemii Fizycznej w Berlinie nosi obecnie imię Habera, co do dzisiaj

wywołuje kontrowersje. Jak to ładnie ujął Fritz Stern w eseju o Haberze i Einsteinie: „Pamięć

jest wciąż żywa, aczkolwiek słabnie w zniekształcających kontrowersjach”.32

Exodus

Page 111: John Cornwell - Naukowcy Hitlera. Nauka, wojna i pakt z diabłem

Exodus naukowców żydowskich miał wyniszczające konsekwencje dla Niemiec.33

Utracono około 25% fizyków tworzących społeczność naukową przed 1933 rokiem, włącznie

z Einsteinem, Franckiem, Gustawem Hertzem, Schródingerem, Hessem i Debyemwszyscy oni

byli laureatami Nagrody Nobla. Inni laureaci, którzy opuścili Niemcy, to Stern, Bloch, Born,

Wigner, Bethe, Gabor, Hebesy i Herzberg, a także matematycy Richard Courant, Hermann

Weyl oraz Emmy Noether. Większość fizyków należała do naukowców o niezwykle

oryginalnych umysłach, posiadających wyjątkowe doświadczenie; byli niezastąpieni. Odeszła

prawie połowa niemieckich fizyków teoretycznych, w tym wielu najwyższej klasy

fachowców z dziedziny mechaniki kwantowej i fizyki jądrowej.

Straty Niemiec okazały się ogromnym zyskiem dla Wielkiej Brytanii oraz dla Stanów

Zjednoczonych. W Wielkiej Brytanii William Beveridge (który później został dyrektorem

London School of Economics i zainspirował powstające państwo dobrobytu), A. V. Hill oraz

biochemik i laureat Nagrody Nobla Frederick Gowland Hopkins utworzyli Academic

Assistance Council, który zajmował się poszukiwaniem pracy dla wysiedlonyvh

pracowników naukowych. Osoby pracujące% dla Wielkiej Brytanii wywarły głęboki i

długotrwały wpływ na kulturę kraju w różnych dziedzinach. Leo Szilard, niestrudzony fizyk i

erudyta w wielu dziedzinach pracował razem z Beveridge’em, znajdując posady dla

naukowców wypędzonych z Niemiec, a w 1938 roku wyjechał do Stanów Zjednoczonych,

gdzie brał aktywny udział w pracach nad rozszczepieniem jądra atomu, a także optował za

stworzeniem bomby atomowej.

Ogólna liczba fizyków w Niemczech nie zmniejszyła się dzięki większej liczbie

studentów przyjętych na uniwersytety, jednak obniżyła się jakość reprezentowana przez

naukowców, a badania podstawowe utknęły w miejscu. Na wszystkich niemieckich

uniwersytetach z wyjątkiem Berlina i Getyngi - światowych ośrodków fizyki matematycznej -

straty były bardzo poważne. Utracono twórców mechaniki kwantowej: Maxa Borna, Jamesa

Francka, Waltera Heitlera, Heinricha Kuhna, Lothara Nordheima, Eugenego Rabinowicha

oraz Herthę Sponer.

Nauka niemiecka nie tylko utraciła wielu wybitnych naukowców, ale także znalazła

się w izolacji, ponieważ zagraniczni naukowcy unikali podróży do Niemiec i odmawiali

współpracy oraz udziału w programach badawczych, w których uczestniczyli Niemcy, a także

wycofywali się ze wszystkich niemieckich stowarzyszeń naukowych, rezygnując przy tym z

prenumeraty niemieckich czasopism naukowych. Jednocześnie reżim ograniczał

pracownikom naukowym możliwości podróżowania i nie zezwalał na wyjazd członkom

organizacji uznanych za wrogie wobec narodowego socjalizmu.

Page 112: John Cornwell - Naukowcy Hitlera. Nauka, wojna i pakt z diabłem

W gorącej atmosferze narodowosocjalistycznej „rewolucji” badania naukowe zaczęto

otaczać tajemnicą a poza tym znikły możliwości koleżeńskiej współpracy międzynarodowej.

Niemcy mieli co prawda dokonać znacznych postępów w wielu dziedzinach fizyki

stosowanej, szczególnie w zakresie procesów oraz technologii wykorzystywanych w

zbrojeniach, jednak poziom reprezentowany przez wyższe uczelnie zaczął się obniżać.

Dyrektor działu badawczego AEG, jednej z największych firm niemieckich, zauważył, że

liczba amerykańskich cytowań (w ważniejszych niemieckich czasopismach z dziedziny

fizyki) wzrosła z 3 do 15% w okresie między rokiem 1913 a 1938, podczas gdy w tym samym

czasie liczba cytowań niemieckich w czasopismach międzynarodowych spadła z 30 do

16%.15 kwietnia 1937 roku, w akcie, który odsłaniał głębię nienawiści rasowej, Rust wydał

polecenie, aby „Żydom narodowości niemieckiej nie nadawano stopnia doktora. Ponadto

wstrzymuje się możliwość odnowienia dyplomów doktoranckich przez tę grupę”.34 W

następnym tygodniu, jakby na ironię losu i czasów, otwarto nowy Instytut Fizyki Cesarza

Wilhelma w Dahlem, w pobliżu innych instytutów. Instytut Fizyki został utworzony pod

koniec Pierwszej Wojny Światowej jako rodzaj funduszu wspierającego naukę. Budynek

mieszczący laboratoria oraz biura został ukończony w 1937 roku ze środków Fundacji

Rockefellera oraz Rzeszy. Jak widać, już po kilku latach rządów Hitlera wielkie instytucje

mieszczące się w Stanach Zjednoczonych bezwstydnie wspierały reżim, który prześladował

naukowców na tle rasowym.

10. Inżynierowie i rakiety

Po Pierwszej Wojnie Światowej Niemcy będące jednym z wielkich producentów

broni, wypełniając warunki Traktatu Wersalskiego, zaprzestały produkcji armat, opancerzenia

i uzbrojenia. Niemiecka pomysłowość w technologii aeronautycznej i morskiej zrodzona ze

ścisłej synergii nauki i przemysłu została radykalnie i w upokarzający sposób ograniczona.

Zgodnie z warunkami traktatu Niemcy nie mogły produkować samolotów wojskowych, a

niemiecka marynarka, kiedyś trzecia co do wielkości na świecie, została sromotnie

ograniczona do łącznej wyporności równej wyporności statków brytyjskiej straży

przybrzeżnej. Niemcy mogli się teraz poszczycić jedynie flotyllą statków ochrony wybrzeża o

wyporności do 10 tys. ton. Jednocześnie Reichswehra - resztki armii niemieckiej - nie mogła

liczyć więcej niż 100 tys. żołnierzy, zabronione było posiadanie czołgów i armat o kalibrze

większym niż 105 mm. Zadanie armii miało polegać na kontroli granic oraz pilnowaniu

porządku wewnętrznego. Zgodnie z postanowieniami traktatu zamknięto niemiecką

Militartechnische Akademie w Poczdamie.

Page 113: John Cornwell - Naukowcy Hitlera. Nauka, wojna i pakt z diabłem

Jednak za czasów Republiki Weimarskiej zarówno rząd, jak i niemieccy

przemysłowcy w ukryciu kontynuowali prace nad rozwojem broni poprzez wspieranie

technologii, które mogły mieć dwojakie zastosowanie, przez prowadzenie tajnych badań

naukowych w dziedzinie wojskowości oraz przez umieszczanie programów badawczych poza

granicami kraju.

Artykuł 191 Traktatu Wersalskiego zabraniał wprost konstruowania łodzi

podwodnych przez Niemcy. Tym niemniej marynarka niemiecka utworzyła dwa tajne

fundusze, z których opłacano badaniaprowadzone w trzydziestu różnych firmach, także

zagranicznych, jak np. fabryka torped w Kadyksie. Niektóre z nich były tajne, jak jedna z

berlińskich firm. W międzyczasie trzy niemieckie firmy: Krupp, A. G., Weser i Vulkenwerft

utworzyły wspólne przedsięwzięcie w Holandii, budując osiem łodzi podwodnych dla

japońskiej stoczni Kawasaki w Kobe, z wykorzystaniem niemieckiej technologii. Zbudowano

tam także okręty podwodne dla Finlandii, Hiszpanii, Szwecji i Turcji.1 Ponadto w 1925 roku

firmy AEG, Krupp, SiemensSchuckert i Thyssen otrzymały ogromną kwotę 195 min dolarów

amerykańskich przyznanej Niemcom w ramach planu Dawesa. Fundusze wykorzystano na

utworzenie specjalnego urzędu do spraw „związanych z bronią do zwalczania łodzi

podwodnych”, w rzeczywistości był to tajny projekt badań nad konstrukcjąUBootów. Pod

kierownictwem emerytowanego specjalisty od łodzi podwodnych admirała Arnona Spindlera

marynarka wojenna zaangażowała się w złożony, tajny program rozwojowy. W ramach tego

programu pracowano nad łodziami podwodnymi R i D, czym zajmowały się firmy niemieckie

zlokalizowane za granicą szpiegostwo przemysłowe skoncentrowało się z kolei na zbieraniu

informacji na temat podobnych konstrukcji za granicą natomiast działania propagandowe

ukierunkowane były na uwypuklanie niesprawiedliwości Traktatu Wersalskiego w związku z

całkowitym zakazem rozwoju niemieckiej technologii w dziedzinie budowy łodzi

podwodnych.2

Ograniczenia wersalskie narzucone na dalszy rozwój niemieckich sił powietrznych w

czasach Republiki Weimarskiej wywołały gniew oraz były źródłem zranionej dumy. Niemcy

wykazywali ogromny entuzjazm dla latania, szybownictwo zaś stało się narodową

namiętnością z wydźwiękiem militarnym. W Wasserkuppe, gdzie pomnik poświęcony

lotnikom górował nad okolicą tysiące obserwatorów gromadziło się, aby oglądać

szybowników unoszących się w przestworzach. W napisie wyrytym na kamieniu możemy

przeczytać:

My, polegli lotnicy Pozostaniemy zwycięzcami Dzięki naszym wysiłkom Volk poleci

znowu I ty zostaniesz zwycięzcą Dzięki własnemu wysiłkowi3Niemieckie badania w

Page 114: John Cornwell - Naukowcy Hitlera. Nauka, wojna i pakt z diabłem

dziedzinie aeronautyki rozwijały się pomimo ograniczeń narzuconych przez Traktat

Wersalski. Na przykład na poziomie badań podstawowych Ludwig Prandtl oraz zespół

zajmujący się płatami skrzydeł w Getyndze dostarczyli Niemcom projekty konieczne do

lotów statków powietrznych. Dzięki umieszczeniu działów R i D poza granicami kraju - na

przykład w Szwecji i Hiszpanii - Niemcom udało się uniknąć alianckiej kontroli eliminującej

projekty samolotów, które mogłyby znaleźć zastosowanie bojowe. W tym samym czasie takie

plany jak budowa szybkich transportowców Heinkela oraz latających łodzi Dorniera i

pasażerskich liniowców Junkersa z silnikami Diesla pozwalały na poszerzanie wiedzy w

zakresie technologii aeronautycznej.4

Nazistowscy inżynierowie

Wraz z dojściem do władzy Hitler zastał niemieckie środowiska inżynierów w stanie

szeroko rozpowszechnionej demoralizacji i rozproszenia. Nazistowscy ideologowie wysyłali

sprzeczne informacje na temat stanu technologii w Trzeciej Rzeszy. Narodowy socjalizm w

swych wczesnych przejawach zakładał utworzenie hybrydy technokracji i powrotu do natury.

Niektórzy z wyższych rangą nazistów byli nastawieni wręcz wrogo do technologii. Na

przykład Wilhelm Stapel, wydawca Deutsches Volkstum, stwierdził, że „słowa inżynier i

organizator powinny być powszechnie traktowane w kategorii nadużyć”. Alfred Rosenberg,

wściekły antysemita i redaktor naczelny nazistowskiej gazety Volkischer Beobachter, w

swojej pracy „Mit dwudziestego wieku” starał się uspokoić kontrowersje, twierdząc, że ci,

którzy potępiają technologię, „zapominają, że opiera się ona na odwiecznym niemieckim

popędzie, który uległby zanikowi wraz z upadkiem technologii”.5 Pomimo uzależnienia od

niejasnych, mistycznych określeń takich jak Mythus krwi, odrzucanych przez klasyczną

naukę, Rosenberg twierdził, że utrata przez Niemcy technologicznego przywództwa

doprowadzi do upadku „do poziomu barbarzyńców i stworzy sytuację, w jakiej znalazły się

kiedyś cywilizacje basenu Morza Śródziemnego”. Jego zdaniem to nie technologia zabija to,

co żywe, ale „raczej ludzie, którzy się degenerują”.Tymczasem dyktatura Hitlera

doprowadziła do gwałtownej ekspansji wojskowych technologii i była źródłem

niewyobrażalnych wcześniej perspektyw.6 Hitler otworzył nowe możliwości samorealizacji

po latach bezradności i beznadziei w okresie, w którym około 5 tys. sfrustrowanych

inżynierów i techników podjęło pracę w Związku Sowieckim.7

Jako członkowie służby cywilnej większość niemieckich inżynierów wykazywała

apolityczność i jako grupa zawodowa nie wykazywała chęci wstąpienia do partii

nazistowskiej po zdobyciu władzy przez Hitlera. Jednak od początku lata 1933 roku dzięki

propagandzie nazistowskiej, która na wszelkie sposoby starała się podnieść swój status w

Page 115: John Cornwell - Naukowcy Hitlera. Nauka, wojna i pakt z diabłem

nowych Niemczech, największe stowarzyszenia inżynierów przyłączyły się do

kontrolowanego przez nazistów Reichsgemeinschaft technischwissaenschaftlicher Arbeit.

Czołowy inżynierski periodyk Deutsche Technik wychwalał techników i inżynierów,

nazywając ich „najistotniejszą siłą” wiodącą do realizacji celów państwa narodowego,

jednocześnie potępiając nową fizykę i przypominając czytelnikom o wybitnych technicznych

talentach niemieckiej rasy.

Początkowo główne starania o zdobycie umysłów i serc zaangażowanych inżynierów -

z punktu widzenia nazistowskich ideologów - polegały na wyrwaniu ich ze szponów

kapitalizmu oraz włączenie do społeczności narodowej. To jednak zależało od tego, czy

inżynierowie zaakceptują Fiihrerprinzip, łącząc zdolności techniczne z ideologicznym

zaangażowaniem. Fritz Todt, nazistowski minister uzbrojenia oraz budowniczy autostrad, w

1936 roku opisał to następująco w Deutsche Technik.

Jest to tak oczywiste, że nawet nie warto wspominać o tym, iż same techniczne

umiejętności są niewystarczające dla inżyniera Trzeciej Rzeszy; również sama pełna ambicji

silna chęć przywództwa (Fiihrerwille) nie stworzy polityka. Jednostronność w tym drugim

wypadku może prowadzić do powstania wartościowego mówcy lub politycznego

administratora, ale nie narodowosocjalistycznego inżyniera.8

Inżynierowie rakietowi

Tymczasem w wielkiej tajemnicy zaczął się rozwijać i nabierać kształtu niezwykły

projekt rakietowy, w ramach którego pod nadzoremft armii przeprowadzano tajne testy w

pobliżu Berlina oraz na wybrzeżu Bałtyku. Pewnego dnia przed zakończeniem wojny z

odludnych lasów północnych Niemiec wśród ogłuszającego hałasu i w strumieniach ognia

owoc pracy i geniuszu inżynierów wzniesie się w niebo.

Podobnie jak w wypadku innych wojskowych programów realizowanych wbrew

regułom Traktatu Wersalskiego niemiecka artyleria była dosyć aktywna za czasów Republiki

Weimarskiej. Szef działu balistyki i amunicji pułkownik Karl Emil Becker zgromadził wokół

siebie zespół wykwalifikowanych inżynierów, w tym Waltera Dornbergera i Leona Zanssena.

Jedną z technologii, które nie były zakazane na mocy Traktatu Wersalskiego, były rakiety, na

które Becker zwracał szczególną uwagę już od lat dwudziestych. W wyniku swoich

zainteresowań i poszukiwań spotkał się z młodym inżynierem, entuzjastycznie nastawionym

do rakiet, nazwiskiem Wernher von Braun, którego imię będzie już nierozłącznie związane z

hitlerowskimi rakietami VI i V2, które spadały na Londyn w dalszej części wojny.

Podczas Pierwszej Wojny Światowej Niemcy wykorzystywali rakiety do różnych

celów. Przy pomocy rakiet przerzucali haki, którymi ściągali zasieki, z kolei Francuzi

Page 116: John Cornwell - Naukowcy Hitlera. Nauka, wojna i pakt z diabłem

wystrzeliwali rakiety przeciwko obserwacyjnym sterowcom i balonom. Jednak warunki

bojowe obnażyły słabość technologii rakietowej tamtych czasów. Proch strzelniczy

wykorzystywany jako paliwo okazał się niezwykle higroskopijny, stawał się wilgotny i często

nierówno się spalał.

Ważnym aspektem badań i rozwoju dla entuzjastów lat powojennych był kształt

aerodynamiczny. Peter Wegener, nazistowski inżynier w dziedzinie produkcji rakiet, ujął to

następująco: „Rakieta musi mieć mały opór powietrza, musi być stabilna i musi się poruszać

kontrolowanym, określonym kursem [...] stabilność lotu w gęstszych warstwach atmosfery

zapewniają zewnętrzne powierzchnie podobne do skrzydeł oraz ruchome stery”.9 Kolejny

krok to paliwo. Powinno być stałe czy ciekłe? Za ideą wykorzystania paliwa ciekłego, w

przeciwieństwie do bardziej konwencjonalnego paliwa stałego, opowiadało się trzech

ważnych entuzjastów. Amerykanin Robert Goddard Clark z Massachusetts University oraz

Rosjanin Konstanty Ciołkowski zalecali paliwo płynne jako sposób na osiągnięcie większego

ciągu. Jednak to Hermann Oberth, niemieckojęzyczny mieszkaniec Transylwanii (Rumunia),

osiągnął to, co historyk Michael J. Neufeld określił armii przeprowadzano tajne testy w

pobliżu Berlina oraz na wybrzeżu Bałtyku. Pewnego dnia przed zakończeniem wojny z

odludnych lasów północnych Niemiec wśród ogłuszającego hałasu i w strumieniach ognia

owoc pracy i geniuszu inżynierów wzniesie się w niebo.

Podobnie jak w wypadku innych wojskowych programów realizowanych wbrew

regułom Traktatu Wersalskiego niemiecka artyleria była dosyć aktywna za czasów Republiki

Weimarskiej. Szef działu balistyki i amunicji pułkownik Karl Emil Becker zgromadził wokół

siebie zespół wykwalifikowanych inżynierów, w tym Waltera Dornbergera i Leona Zanssena.

Jedną z technologii, które nie były zakazane na mocy Traktatu Wersalskiego, były rakiety, na

które Becker zwracał szczególną uwagę już od lat dwudziestych. W wyniku swoich

zainteresowań i poszukiwań spotkał się z młodym inżynierem, entuzjastycznie nastawionym

do rakiet, nazwiskiem Wernher von Braun, którego imię będzie już nierozłącznie związane z

hitlerowskimi rakietami VI i V2, które spadały na Londyn w dalszej części wojny.

Podczas Pierwszej Wojny Światowej Niemcy wykorzystywali rakiety do różnych

celów. Przy pomocy rakiet przerzucali haki, którymi ściągali zasieki, z kolei Francuzi

wystrzeliwali rakiety przeciwko obserwacyjnym sterowcom i balonom. Jednak warunki

bojowe obnażyły słabość technologii rakietowej tamtych czasów. Proch strzelniczy

wykorzystywany jako paliwo okazał się niezwykle higroskopijny, stawał się wilgotny i często

nierówno się spalał.

Page 117: John Cornwell - Naukowcy Hitlera. Nauka, wojna i pakt z diabłem

Ważnym aspektem badań i rozwoju dla entuzjastów lat powojennych był kształt

aerodynamiczny. Peter Wegener, nazistowski inżynier w dziedzinie produkcji rakiet, ujął to

następująco: „Rakieta musi mieć mały opór powietrza, musi być stabilna i musi się poruszać

kontrolowanym, określonym kursem [...] stabilność lotu w gęstszych warstwach atmosfery

zapewniają zewnętrzne powierzchnie podobne do skrzydeł oraz ruchome stery”.9 Kolejny

krok to paliwo. Powinno być stałe czy ciekłe? Za ideą wykorzystania paliwa ciekłego, w

przeciwieństwie do bardziej konwencjonalnego paliwa stałego, opowiadało się trzech

ważnych entuzjastów. Amerykanin Robert Goddard Clark z Massachusetts University oraz

Rosjanin Konstanty Ciołkowski zalecali paliwo płynne jako sposób na osiągnięcie większego

ciągu. Jednak to Hermann Oberth, niemieckojęzyczny mieszkaniec Transylwanii (Rumunia),

osiągnął to, co historyk Michael J. Neufeld określiłjako „przełomowe” osiągnięcie w

przemyśle rakietowym. W swojej książce Die Rakete zu den Planetanraumen („Rakiety w

przestrzeni międzyplanetarnej”) opublikowanej w Niemczech w 1923 r. opisuje, w jaki

sposób rozwiązać problem lotu w przestrzeni kosmicznej, korzystając z płynnej mieszaniny

alkoholu i płynnego tlenu oraz płynnego wodoru i płynnego tlenu przy zastosowaniu rakiet

wielostopniowych. Jego książka była wstępem do tworzenia fantastycznych scenariuszy

rakietowych pojawiających się w Niemczech po Pierwszej Wojnie Światowej.

Spadkobierca zakładów motoryzacyjnych Fritz von Opel, zachęcony dziełami pisarza

Maxa Valiera, zorganizował szereg wyczynów kaskaderskich z udziałem samochodów

napędzanych silnikami rakietowymi, co wywołało szał spektakli rakietowych, w których

brały udział wszelkiego typu pojazdy włącznie z wagonami kolejowymi. W październiku

1929 roku odbyła się premiera niemego filmu Fritza Langa pt. Frau im Mond („Kobieta na

Księżycu”), w którym przedstawiono wrażenie kosmicznego lotu, budząc ogromne

zainteresowanie podróżami międzyplanetarnymi. W ramach promocji filmu Oberth

zaproponował inżynierowi samoukowi Rudolfowi Nebelowi zbudowanie rakiety na paliwo

płynne. Plan się nie powiódł. Jednak już w tym samym roku Johanes Winkler, pierwszy

prezes Verein fur Raumschiffahrt (VfR - Stowarzyszenie Podróży Kosmicznych), grupy

entuzjastów rakiet, podjął wspólne badania z firmą lotniczą Junkers w Dessau nad paliwem

rakietowym nadającym się do napędu statków powietrznych. Mniej pomyślne były „badania”

pisarza Maxa Valiera oraz jego dwóch asystentów: Waltera Riedela i Arthura Rudolpha,

którzy próbowali zbudować samochód napędzany silnikiem rakietowym zasilanym parafiną.

17 maja w wyniku eksplozji w laboratorium Valier poniósł śmierć. W wyniku tego wypadku

oraz drugiego podobnego, gdzie ofiarą był nastolatek, w Reichstagu pojawiła się inicjatywa

ustawowego zakazu podobnych eksperymentów. Jednak inicjatywa nie zyskała poparcia w

Page 118: John Cornwell - Naukowcy Hitlera. Nauka, wojna i pakt z diabłem

głównej mierze dlatego, że jeszcze przed głosowaniem Oberthowi udało się osiągnąć płynną,

trwającą 90 sekund pracę silnika rakietowego w ChemischTechnische Reichsanstalt.

W międzyczasie, we wrześniu 1930 roku, Rudolph Nebel (który na farmie w Saksonii

kontynuował samodzielne badania nad małą rakietą o nazwie MIRAK [Minimum Rakete])

utworzył zespół badawczy z ramienia VfR z siedzibą w byłych zakładach zbrojeniowych na

północ od Berlina. Miejsce to nazwano Raketenflugplatz (Port rakietowy). Wśród tych

miłośników rakiet znalazł się Wernher von Braun, osiemnastoletni student budowy maszyn w

Technische Hochschule w Berlinie. Von Braun urodził się w Wirtsitz w Niemczech w 1912

roku w rodzinie pruskich Junkrów. Jego ojciec był ministrem rolnictwa, a on sam posiadał

tytuł barona, do czego nie przywiązywał zresztą wielkiej wagi. W wieku dwudziestu lat

ukończył Instytut Technologii w Berlinie - uczelnię, w której kładziono nacisk na praktyczną

wiedzę przyszłych inżynierów. Von Braun miał okazję pracować w fabryce Borsig Works w

odlewni oraz na linii montażowej.

Wśród tych entuzjastów znalazł się także historyk zajmujący się tematyką rakiet Willy

Ley, autor książki Rockets, Missiles and Space Travel. Był niepoprawnym romantykiem,

który w taki oto osób opisywał lot rakiety w bagnistych okolicach niedaleko Berlina 10 maja

1931 roku:

Nasz poligon rakietowy był pokryty młodymi zielonymi pędami sosen i świeżymi

liśćmi brzóz. W dolinie pomiędzy dwoma wzgórzami było gęsto od młodych wierzb. W

wysokiej trawie ćwierkały świerszcze, a gdzieś w oddali kumkały żaby. [...] I nagle ta bestia

ruszyła! Powoli uniosła się w górę niczym winda, osiągając wysokość dwudziestu metrów.

Potem spadła i złamała nogę.10

Von Braun idzie do wojska

Pomimo młodego wieku von Braun został powołany do wojskowego tajnego

programu badawczego zajmującego się bronią rakietową kierowanego przez Beckera i

Dornbergera. Jednocześnie przyjęto go na studia doktoranckie na wydziale fizyki stosowanej

Uniwersytetu Berlińskiego. Tematem jego pracy, która zdaniem armii powinna być utajniona,

miał być opis rozwoju programu rakietowego prowadzonego pod jego kierunkiem w

wojskowym ośrodku w Kummersdorf.

Kiedy w 1933 roku Hitler doszedł do władzy, dane pochodzące z VfT zostały przejęte

przez państwo. Jeden z członków VfT pewnego razu usłyszał, jak szef kompanii w Siemens

oficjalnie informowałministrów Hitlera: „W swoich rękach skupiłem już wszystkich ludzi

związanych z projektem rakietowym i mogę pilnować, co robią”.11

Page 119: John Cornwell - Naukowcy Hitlera. Nauka, wojna i pakt z diabłem

Od tej pory cała praca von Brauna znalazła się pod kontrolą jego zwierzchników, czyli

wojska. W późniejszych latach von Braun starał się stworzyć wrażenie, że to on

wykorzystywał armię, a nie na odwrót:

Nasze uczucia związane z armią przypominały uczucia pionierów lotnictwa, którzy w

większości krajów starali się wydoić wojsko, aby zrealizować własne cele i którzy nie

odczuwali większych skrupułów w związku z potencjalną przyszłością ich „dziecka”.

Jedynym problemem w tych dyskusjach było pytanie: jak najskuteczniej wydoić złotą

krowę.12

Te uwagi ilustrują zależność występującą w wielu dziedzinach nauki i technologii,

potrzebę zdobywania funduszy, wyposażenia, miejsc na laboratoria - codzienną rzeczywistość

badaczy. Przebijająca z komentarzy von Brauna mieszanina alibi i zrozumiałego nacisku,

któremu trzeba było się poddać, i tłumacząca związki z reżimem będzie powtarzana przez

całe pokolenie niemieckich naukowców, którzy poświęcili swój talent i wiedzę wojennym

celom Hitlera.

W grudniu 1934 roku, dwa lata po włączeniu do wojskowego programu badawczego,

w których to latach trzy źle skonstruowane prototypy rakiety Al wybuchły w czasie startu na

poligonie Kummersdorf, do Wernhera von Brauna i ekipy jego techników dotarł transport

składający się z dwóch rakiet, które miały zostać odpalone na samotnej, miotanej wichrami

wysepce Borkum znajdującej się na Morzu Północnym. Rakiety noszące imiona Max i Moritz

w nawiązaniu do niemieckiej wersji komicznych postaci z „Katzenjammer Kids” nosiły

oficjalną nazwę A2. Nadeszła chwila prawdy dla najnowszego modelu tajnego niemieckiego

programu rakietowego.

Rakieta A2 miała rewolucyjny kształt, będąc prekursorem pocisków kierowanych

mających pojawić się w przyszłości. Posiadała oddzielne zbiorniki na paliwo i ciekły tlen, co

zapobiegało eksplozji spowodowanej wyciekiem. Pomiędzy zbiornikami w pobliżu środka

ciężkości umieszczono żyroskop, co pozwalało na utrzymanie kontroli w pierwszych fazach

lotu. Komora spalania została wydłużona, aby paliwo mogło się dłużej spalać.19 grudnia

wystartował Max. Lot przebiegł bez zarzutu. Rakieta osiągnęła wysokość 2200 metrów, po

czym opadła na spadochronie 800 metrów od wyrzutni. Z równie dobrym skutkiem przebiegła

próba z Moritzem następnego dnia.

Obecni przy próbie oficerowie pytali von Brauna, czyjego zdaniem rakiety można

wykorzystać do celów militarnych. Odpowiedź był niejednoznaczna. Tak, można je

wykorzystać w charakterze broni, tylko po co? Zasięg tych rakiet był mniejszy od zasięgu

konwencjonalnej artylerii. Również nośność była nie większa od nośności armatnich

Page 120: John Cornwell - Naukowcy Hitlera. Nauka, wojna i pakt z diabłem

pocisków. Reakcja von Brauna pokazuje, że we wczesnych etapach młody inżynier potrafił

oddzielić swoje zainteresowania technologią rakietową od ewentualnych celów militarnych,

jednak na dłuższą metę okazało się to jedynie romantyczną mrzonką.

Trzy miesiące później Hitler wypowiedział postanowienia Traktatu Wersalskiego,

dając zielone światło dla intensywnego programu zbrojeń. Dzięki temu projekt badawczy w

Kummersdorf zyskał nazwę „Stacja Doświadczalna Zachód” (Versuchstelle Kummersdorf

West), kwalifikując się do otrzymania znacznych środków pozwalających na jego rozwój.

Kontrwywiad Gestapo zakazał wszelkiej współpracy międzynarodowej oraz przekazywania

informacji. Chociaż ostateczny kształt programu nie został określony, celem zespołu miało

być utrzymanie czołowej pozycji Niemiec w zakresie technologii pocisków rakietowych.

Najważniejszym aspektem pracy „Stacji” miał być, jak to określił Leo Zanssen, czynnik

zaskoczenia.13

Program rakietowy miał być w pełni autonomiczny, jednak w niektórych przypadkach

zlecano zadania podmiotom zewnętrznym, co było obwarowane szczegółowymi

zastrzeżeniami. Technologiami warunkującymi powodzenie - włącznie z systemami

żyroskopów - zajmowała się Kreiselgerate GmbH, która była tajną firmą marynarki wojennej

rozwijającą nowoczesne technologie. Inną sprawą była współpraca pomiędzy resortami. Od

1935 roku Luftwaffe pod dowództwem Goeringa dążyło do współpracy przy programie

rakietowym, wnosząc bardzo znaczne środki finansowe oraz technologie opracowane w

ramach projektów takich jak dopalacze rakietowe stosowane przy startach samolotów.

Biorąc pod uwagę błyskawiczną ekspansję oraz rosnące ambicje wojskowych

inżynierów, konieczne okazało się zbudowanie stałejbazy na wybrzeżu Bałtyku. Wybrano

Peenemünde, bezpieczny, długi odcinek odludnego wybrzeża z miejscem na poligon, zakłady

produkcyjne i laboratoria. W tym samym czasie Becker został awansowany do stopnia

generała, obejmując kierownictwo działu badawczego i dążąc do uzyskania takich samych

środków, jakie otrzymywała Luftwaffe. W kwietniu 1937 roku większość zespołu została

przeniesiona z Kummersdorf na nowe miejsce.

Niemiecki projekt budowy pocisków rakietowych stał się jednym z pierwszych

przykładów zmobilizowania przez państwo zasobów ludzkich w postaci inżynierów i

naukowców w celu realizacji nowej technologii wojskowej. W czasie wojny projekt ten był

porównywalny do przewyższającego jego zakres „Projektu Manhattan”, którego celem było

zbudowanie przez Stany Zjednoczone bomby atomowej.

11. Medycyna za czasów Hitlera

Page 121: John Cornwell - Naukowcy Hitlera. Nauka, wojna i pakt z diabłem

Chirurg i pisarz dr Curt Emmrich donosił, że z chwilą uzyskania przez Hitlera

nieograniczonej władzy w 1933 roku jego koledzy zaczęli „początkowo z pewnym

zakłopotaniem” przychodzić do pracy ubrani w brązowe lub czarne mundury. Inny lekarz

zauważył, że tego samego roku, podczas zjazdu lekarzy marynarki wojennej, jedynie

mniejszość nie należała do Partii NarodowoSocjalistycznej.

Lekarze jako grupa zawodowa przewyższali inne grupy w swej chęci przynależności

do partii nazistowskiej. W Krajowej Izbie Lekarzy członkowie partii nazistowskiej stanowili

44,8%. Drugą w tym zestawieniu grupą zawodową byli prawnicy, wśród których odsetek

członków NSDAP nie przekraczał 25%.’ Lekarze, którzy otrzymali licencję zezwalającą na

uprawianie zawodu w latach 1925-1932 wykazywali największy entuzjazm we wstępowaniu

do partii - grupa ta liczyła 53,1%. Natomiast spośród lekarzy zarejestrowanych w latach 1878-

1918, do partii należało 39,1%. Historyk Michael Kater wyciąga z tych danych wniosek, że

najbardziej entuzjastycznie podchodzili do nazizmu ci lekarze, którzy ucierpieli w czasach

Wielkiego Kryzysu. Według Kratera lekarze „do roku 1933 włącznie przyłączali się do obozu

nazistowskiego z powodu urazy do przeszłych i obecnych warunków oraz w nadziei na lepszą

przyszłość proponowaną przez nowych liderów”.2 Till Bastian, historyk zajmujący się

historią medycyny w czasach Trzeciej Rzeszy, wskazuje na fakt, że członkowie tej grupy

zawodowej wykazywali konserwatyzm i szowinizm od wybuchu Pierwszej Wojny

Światowej.

Po dojściu Hitlera do władzy na początku 1933 roku większość niemieckich lekarzy

powitała z zadowoleniem nowy reżim, mającnadzieję na zrobienie porządku z patologiami

występującymi w opiece zdrowotnej, administracji, warunkach pracy i płacy cechujących

Republikę Weimarską Młodzi lekarze napotykali trudności z rozpoczęciem praktyki,

ponieważ w ramach istniejącego systemu na 600 osób mógł przypadać tylko jeden lekarz. W

latach dwudziestych wynagrodzenie lekarzy znacznie przekraczało płace w porównywalnych

zawodach, wliczając w to prawników. Jednak niedługo przed dojściem Hitlera do władzy

płace lekarzy spadły do najniższego poziomu. Posunięcia oszczędnościowe administracji

kanclerza Heinricha Bruninga oraz ogromne bezrobocie zniechęcało pacjentów do leczenia.

Wraz z wychodzeniem z kryzysu i zmniejszaniem się liczby lekarzy, co było spowodowane

zniknięciem medyków żydowskiego pochodzenia, płaca lekarza w roku 1934 wzrosła w

stosunku do najniższego poziomu z 1932 roku. W 1937 roku płace w służbie zdrowia były

porównywalne do poziomu z roku 1928.

Od wczesnych lat trzydziestych w tym zawodzie zarówno rasizm, jak i antysemityzm

były szeroko rozpowszechnione. W latach dwudziestych wydawca Julius Friedrich Lehmann

Page 122: John Cornwell - Naukowcy Hitlera. Nauka, wojna i pakt z diabłem

był głównym propagatorem rasistowskich ideologii Ploetza i Gunthera: wykorzystywał

zarówno siłę mediów, jak i własne zasoby finansowe do szerzenia nazistowskich idei wśród

studentów medycyny oraz praktykujących lekarzy. Jego bogato ilustrowane podręczniki

akademickie były bestsellerami, ponadto był właścicielem medycznego tygodnika

wydawanego w Monachium. Wykorzystując popularność tych tytułów, publikował liczne

rasistowskie rozprawy. Jedna z jego inicjatyw polegała na subsydiowaniu przekładu książki

The Physician and his Mission („Lekarz i jego misja”) rasisty Arthura Comte de Gobineau

wydanej w 1926 roku w przekładzie gdańskiego chirurga Erwina Lieka. W ciągu kilku lat

sprzedano 30 tys. egzemplarzy tej pozycji. Wobec faktu, że był uznanym wydawcą w branży

medycznej, jego poparcie dla rasizmu w znacznym stopniu przyczyniło się do szerokiej

akceptacji nazistowskiej ideologii wśród lekarzy. Lehmann zmarł w wieku siedemdziesięciu

lat, rok po dojściu Hitlera do władzy. Jednak zdążył wydać książki takich prominentnych

postaci z grona nazistowskich ideologów jak Richard Walther Darre czy Alfred Rosenberg.

Hitler docenił działalność Lehmanna za walkę z przeciwnikami narodowego socjalizmu,

mówiąc, że dopieroprzyszłe pokolenia zrozumieją, jak wiele Lehmann uczynił dla dobra

Niemiec.3

Lehmannowska propaganda w dziedzinie medycyny zniechęcała do specjalizacji i

działała na rzecz medycyny ogólnej, co było związane z partyjnym, holistycznym poglądem

na medycynę i zdrowie. Kater pisze o tym następująco:

Holistyczny punkt widzenia w zasadzie nie pozwalał się skupiać na szczegółowym

badaniu pojedynczego organu, jednak z uwagi na podejście biologiczne pewne pozytywne

odchylenie związane było z reprodukcją, a negatywne z badaniem mózgu. Ta zależność

pozostawała w doskonałej harmonii ze stałym, nazistowskim podkreślaniem znaczenia ciała

przy jednoczesnym podejściu antyintelektualnym.4

W tym samym czasie, pod wpływem obecnych w tej grupie zawodowej poglądów

narodowosocjalistycznych, lekarze zaczęli podkreślać znaczenie zdrowia całego narodu w

odróżnieniu od zdrowia jednostki.5 Nazistowscy lekarze krytykowali medycynę wykładaną

na uniwersytetach oraz kliniki uniwersyteckie za ich „negatywne cechy” określane jako

„liberalizm, indywidualizm, myślenie mechanistycznomaterialistyczne,

żydowskokomunistyczna ideologia człowieka, brak szacunku dla krwi, zaprzeczenie rasy i

dziedziczenia, podkreślanie znaczenia pojedynczych organów oraz niedocenianie duszy i

organizmu”.6

Żydowscy lekarze

Page 123: John Cornwell - Naukowcy Hitlera. Nauka, wojna i pakt z diabłem

Tydzień po dojściu Hitlera do władzy w styczniu 1933 roku współtwórca Ligi

Nazistowskich Lekarzy dr Kurt Klarę napisał do kolegów, że „Żydzi i filosemici powinni

wiedzieć, że Niemcy są znowu panami we własnym domu i będą kontrolować własne

przeznaczenie”.7 Zwolnienia lekarzy pochodzenia żydowskiego, którzy stanowili 16% tej

grupy zawodowej,8 zaczęły się w marcu wraz z usuwaniem żydowskich urzędników z

krajowych stowarzyszeń zawodowych i grup lokalnych. Do tego dołączył ogłoszony 1

kwietnia przez Goebbelsa bojkot żydowskiego handlu, przemysłu i usług, któremu

towarzyszyły ataki na warsztaty, sklepy i kliniki. W Norymberdze ogłoszono, żenie będzie się

uznawać talonów ubezpieczeniowych podpisanych przez lekarzy żydowskich, a kilku z nich

zaciągnięto do parku niedaleko Lehrter Bahnhof i postrzeleno w nogi. Żydowski lekarz z

Monachium został aresztowany pod zarzutem dokonania nielegalnej aborcji i przez tydzień

przetrzymywano go w areszcie. Innego lekarza z Berlina uwięziono na dziewięć miesięcy.

Żydowscy lekarze byli przygotowani na wprowadzenie antyżydowskich przepisów, zrywano

z nimi kontrakty, nie mogli pracować w zastępstwie nieżydowskich kolegów, wstrzymywano

im wypłaty wynagrodzeń, a w Bawarii nie wolno im było pracować w szkołach. W Badenii

procentowy udział żydowskich lekarzy w oficjalnych zespołach został ograniczony do udziału

ludności żydowskiej w całej populacji, czyli do 1,5%.9

Na podstawie przeprowadzonych ankiet od kwietnia 1933 roku rząd postanowił

zakazać pracy wszystkim lekarzom, którzy rozpoczęli praktykę po 1 sierpnia 1914, albo tym,

którzy nie brali udziału w wojnie albo też stracili na wojnie ojca lub syna. Lekarze, którzy

mieścili się w tych kryteriach, musieli sami występować o zezwolenie na prowadzenie

praktyki. Na początku 1939 roku zwolniono kolejnych 2600 lekarzy, a ich miejsca zostały

zajęte przez Aryjczyków. Co pewien czas powtarzały się przypadki napadów, zastraszania,

tortur i morderstw dokonywanych na żydowskich lekarzach. Oskarżano ich o niewłaściwe

leczenie, seksualne molestowanie pacjentek, nielegalne aborcje i malwersacje. Wśród lekarzy

pochodzenia żydowskiego bardzo częste były przypadki samobójstw.10 Pomimo tego

żydowscy lekarze nadal prowadzili praktyki, częściowo na podstawie zezwoleń wydawanych

na zasadzie wyjątku, częściowo dlatego, że pacjenci wysoko cenili ich usługi. Nazistowscy

aktywiści wściekali się na tych pacjentów, oskarżając ich o zdradę.

✓?

Historia pewnej żydowskiej lekarki

Poruszające świadectwo codziennych kłopotów, z jakimi musieli borykać się

żydowscy lekarze w hitlerowskich Niemczech, przynosi pamiętnik doktor Herthy Nathorff,

ginekolożki dorastającej w szanowanej rodzinie w Niemczech”. Nathroff, która przed

Page 124: John Cornwell - Naukowcy Hitlera. Nauka, wojna i pakt z diabłem

wyjściem za mąż nosiła nazwisko Einstein (była daleką krewną znanego

naukowca),studiowała medycynę w Heidelbergu w czasie Pierwszej Wojny Światowej.

Później pracowała w Czerwonym Krzyżu, gdzie została naczelną lekarką na oddziale

położniczym. W wieku trzydziestu ośmiu lat miała w Berlinie własną klinikę ginekologiczną

na 150 łóżek. Jej syn miał wówczas osiem lat, a od 1923 roku była zamężna z żydowskim

lelarzem.

W styczniu 1933 roku Nathorff pragnęłą uwierzyć w Hitlera, który właśnie wygrał

wybory, ale w następnym miesiącu zauważyła znaczący wzrost antysemickich uwag

wyrażanych przez jej pacjentki. W swoim dzienniku zapisała, że dwa tygodnie po

antysemickim bojkocie z kwietnia 1933 roku z sal operacyjnych wyrzucono żydowskich

chirurgów, a żydowskim lekarzom nie pozwolono przychodzić do ich szpitali. Jej męża

wyrzucono z pracy, a on sam rozpoczął prywatną praktykę. Żydowskich lekarzy pakowano na

otwarte ciężarówki i ku uciesze przechodniów wożono ulicami.

Podczas jednej z konsultacji w maju pacjentka załamała się i zaczęła płakać,

wyznając, że chce się otruć gazem, ponieważ nabrała przekonania, że z powodu seksualnych

kontaktów z Żydem nie będzie mogła począć czystego rasowo Aryjczyka. Tydzień później

znajomy żydowski lekarz popełnił samobójstwo, nie mogąc sobie poradzić z nowymi

warunkami życia. Nathorff odwiedziła w szpitalu psychiatrycznym żydowską lekarkę, która

wpadła w obłęd po zwolnieniu z pracy i po tym, jak opuścił ją aryjski partner.

Jedna z jej pacjentek, nie wiedząc o tym, że Nathorff jest Żydówką, powiedziała jej:

„Wszystko byłoby dobrze, gdyby tylko ci brudni Żydzi zostali wyrzuceni z Niemiec”. Wtedy

Nathorff wyznała, że sama jest Żydówką. Pacjentka przysłała jej kwiaty oraz kartkę z

przeprosinami.

Nathorff nie mogła zajmować się dłużej pacjentkami objętymi systemem ubezpieczeń

społecznych, podczas ostatniej wizyty wiele pacjentek przynosiło jej kwiaty; czuła się, jakby

była na własnym pogrzebie. Profesor ginekologii, któremu regularnie przysyłała pacjentki,

poinformował Nathorff, że wstąpił do partii, aby od środka kontrolować jej ekscesy.

Rozgniewana odpowiedziała mu, że gdy pragnie zapobiec szaleństwu, wybiera walkę z nim, a

nie kolaborację.

W następnym roku prześladowania nie zmniejszyły się. Pewnego ranka do jej domu

wpadła koleżanka lekarka: jej dom był przeszukiwany w nocy przez Gestapo, które polowało

na nielegalną literaturę. Położna, która asystowała jej od wielu lat, poinformowała, że

doradzono jej przyłączenie się do Państwowego Związku Położnych. Członkinie tego

związku nie mogły pracować dla Żydów. Jedna z pacjentek powiedziała, że musi przestać się

Page 125: John Cornwell - Naukowcy Hitlera. Nauka, wojna i pakt z diabłem

leczyć u Nathorff, ponieważ jej nastoletni syn zagroził donosem. Spotykane na ulicy pacjentki

całkowicie ją ignorowały, włącznie z jej byłą sekretarką, której Nathorff pomagała w czasach

kryzysu. Jeszcze inna pacjentka poprosiła o truciznę, aby ze sobą skończyć: odkryła, że miała

żydowską babkę, straciła pracę i chłopaka.

Zamieszczona w pamiętniku lista opisywanych prześladowań ciągnęła się do końca lat

trzydziestych. Kulminacją była Kristallnacht („Noc kryształowa”) z 9 na 10 listopada 1938

roku. Zgodnie z zapisami w pamiętniku jej mąż oraz inni żydowscy koledzy spędzili całą noc

na opatrywaniu rannych i chorych; wielu Żydów miało atak serca. Hertha została w domu,

odbierała telefony i koordynowała wizyty swojego męża. Następnego ranka do domu

przyjechała policja zaaresztować męża. Przystawiając jej oraz jej synowi pistolet do głowy,

grozili zastrzeleniem, jeśli nie powie, gdzie przebywa. Wyczerpany małżonek wrócił nad

ranem z całonocnej pracy i natychmiast został aresztowany.

12 listopada stała w kolejce do amerykańskiego konsulatu z nadzieją na otrzymanie

wizy, jednak dowiedziała się tylko, że ma przyjść nazajutrz. Dwa dni później dowiedziała się,

że jej mąż został zatrzymany pod zarzutem „splugawienia rasy”. Odwiedził ją mężczyzna,

który zażądał pieniędzy w zamian za wycofanie zarzutów. Kiedy zaczął jej grozić pistoletem,

wręczyła mu dużą kwotę, po czym zasłabła. Niedługo potem jej mąż został zwolniony z

aresztu.

Następnej wiosny udało im się wysłać syna do Anglii; zamierzali dołączyć do niego w

drodze do rodziny w Nowym Jorku. Po otrzymaniu zezwolenia na wyjazd zostali zmuszeni do

oddania srebrnej zastawy i biżuterii. Pozwolono im zabrać jedynie najniezbędniejsze rzeczy

oraz niewielką ilość gotówki.

W końcu rodzina Nathorffów osiedliła się w Nowym Jorku, gdzie zaczęła nowe życie.

Zaczęło im się powodzić dopiero po kilku trudnych latach, podczas których Hertha

pracowała jako sprzątaczka, a jej mąż uczył się angielskiego, żeby móc zacząć praktykę jako

lekarz. Zmarł w 1954roku. W 1987 roku Nathorff opublikowała pamiętnik po niemiecku, ale

nigdy nie wróciła do Niemiec.

Losy psychoanalizy

Zygmunt Freud oraz Albert Einstein, dwaj najpopularniejsi żyjący Żydzi - a wielu

uważało ich za największych żyjących naukowców - nie znali się zbyt dobrze. W 1912 roku

obaj podpisali się pod dokumentem powołującym nowe stowarzyszenie naukowe „neutralne

w stosunku do metafizycznych spekulacji i tak zwanej krytycznej doktryny transcedentalnej”.

W latach dwudziestych spotkali się na krótko w Berlinie, wyrażając wzajemny głęboki

szacunek pomimo wielkiego rozziewu płynącego z obopólnej niewiedzy w zakresie

Page 126: John Cornwell - Naukowcy Hitlera. Nauka, wojna i pakt z diabłem

uprawianych przez siebie dyscyplin naukowych. W owym czasie Einstein nie był skłonny

wierzyć w teorię wyparcia (choć później uznał jej wartość, w 1936 roku, z okazji

osiemdziesiątych urodzin psychoanalityka), Freud zaś miał się wypowiedzieć o Einsteinie w

następujący sposób: „on rozumie z psychologii tyle samo co ja z fizyki”, tym niemniej - jak

zauważył Freud - nie przeszkadzało to w przyjemnej pogawędce.

Kiedy latem 1932 roku partia nazistowska zyskiwała na znaczeniu, Freud zgodził się

na publiczną wymianę poglądów z Einsteinem, co miało zwiększyć znaczenie International

Institute of Intelectual Cooperation (instytut założony przez Ligę Narodów w 1926 roku).

Einstein zadał retoryczne pytanie: „Czy istnieje jakikolwiek sposób uratowania ludzkości

przed grożącą wojną?”. Einstein był nastawiony optymistycznie. Opowiadał się za

międzynarodowymi siłami utrzymującymi pokój, zgadzając się jednocześnie z tym, że ludzie

są pełni „żądzy nienawiści i zniszczenia”. Właśnie tu pojawiała się rola - zgodnie z

propozycją Einsteina - dla psychoanalizy zarówno w życiu jednostki, jak i w życiu całych

narodów dążących do pokoju.

Jednak Freud nie był skłonny do optymizmu, jeżeli chodzi o skuteczność

psychoanalizy w leczeniu agresji cechującej człowieka. We wrześniu 1932 roku tak pisał do

Einsteina:

Nie ma takiej możliwości, by stłumić agresywne tendencje ludzkie.

W niektórych szczęśliwych zakątkach świata, tam gdzie natura hojniedostarcza

wszystkiego, czego człowiek zapragnie, rozkwitają rasy żyjące w sposób łagodny bez agresji i

ograniczeń. [...] Bolszewicy również aspirują do życia pozbawionego agresji, starając się

zabezpieczyć ludzkie potrzeby i wymuszając równość pomiędzy ludźmi. [...] Jednocześnie w

pocie czoła zbroją się, a ich nienawiść do sąsiadów to nie najmniejszy spośród czynników

wskazujący na brak spójności.12

Rok później, kiedy Hitler doszedł do władzy, wspólnie napisany przez nich tekst pt.:

„Dlaczego wojna?” znalazł się na liście pozycji zakazanych w Trzeciej Rzeszy. W maju

książki Freuda płonęły na stosach wraz z dziełami Einsteina. Freud zauważył później, że

przynajmniej palił się „w doborowym towarzystwie”, komentarz przepełniony bolesną ironią,

ponieważ przed zakończeniem Drugiej Wojny Światowej cztery z jego pięciu sióstr miały

zginąć w hitlerowskich obozach śmierci.

Freud wydawał się dostrzegać niebezpieczeństwo rozlewającego się po Wiedniu

hitleryzmu, ale traktował to jako coś nieuniknionego. „Jeżeli mnie zabiją - to dobrze, w końcu

to taki sam rodzaj śmierci jak każda inna”.13 Jednak w 1934 roku przyznał, że opuści Austrię,

Page 127: John Cornwell - Naukowcy Hitlera. Nauka, wojna i pakt z diabłem

jeśli jakaś marionetka Hitlera zacznie kierować krajem. „Świat zamienia się w ogromne

więzienie - zauważył - a Niemcy są najgorszą z cel”.14

Niemieckie Towarzystwo Psychoanalityczne cierpiało z powodu zwolnień w takim

samym stopniu jak lekarze. Max Eitingon, przewodniczący towarzystwa, był rosyjskim

Żydem i uciekł do Palestyny. Zastąpił go numer 2, Felix Boehm. Jednak niemiecka

psychoanaliza szybko znalazła się pod ścisłą kontrolą profesora M. H. Goeringa, kuzyna

Hermanna, ministra lotnictwa. Profesor Goering oświadczył, że „Mein Kampf’ Hitlera ma

zostać podstawowym podręcznikiem psychoanalizy w Trzeciej Rzeszy. W 1936 roku

zlikwidowano bibliotekę instytutu wraz z nakładami drukowanymi przez Inernationaler

Psychoanalityscher Verlag - wydawnictwo Towarzystwa mieszczące się w Lipsku.

W tym samym czasie zreorganizowano Niemieckie Towarzystwo Psychoterapii -

siostrzaną organizację towarzystwa psychoanalitycznego - oddając je pod ścisłą kontrolę

nazistów. Ówczesny prezes Ernst Kretschmer podał się do dymisji, a jego miejsce zajął

kolega i rywalCarl Gustav Jung, który został również wydawcą psychoterapeutycznego

periodyku Zenbtralblatt fiir Psychoterapie. Jung bronił się przed zarzutem kolaboracji,

twierdząc, że dzięki temu mógł interweniować w obronie zwalnianych bądź prześladowanych

psychoterapeutów, z których wielu było Żydami. Jednak Freud obwiniał Junga, utrzymując,

że ten już od 1912 roku był antysemitą. Ponieważ Jung uznał, że wpływy Freuda są szkodliwe

dla psychoanalizy, z tego powodu w 1934 roku odszedł z ruchu psychoanalitycznego, Freud

starał się odpierać zarzuty Junga. Z pewnością Jung uczynił Freuda głównym celem swojej

krytyki psychoanalizy jako tworu żydowskiego. Jung argumentował, że sprzeciwiał się

jedynie „bezdusznemu materializmowi” Freuda i oskarżał go o popieranie antysemityzmu

wskutek tego, że ten był gotów „wszędzie węszyć antysemityzm”. W charakterystycznej

rozprawie zamieszczonej na łamach własnego periodyku Jung w 1934 roku pisał:

Wielkim błędem dawnej psychologii medycznej było stosowanie żydowskich

kategorii, które nie pasują nawet do wszystkich Żydów czy też chrześcijan, Niemców lub

Słowian. Czyniąc tak, psychologia medyczna utrzymywała, że najcenniejsza tajemnica

Niemców - kreatywna głębia duszy - jest banalnym, dziecięcym grzęzawiskiem, a mój

ostrzegawczy głos przez dziesięciolecia był traktowany jak antysemityzm. Źródłem tych

podejrzeń jest Freud. Ani on, ani jego naśladowcy nie poznali niemieckiej duszy. [...] Czy

fakt pojawienia się potężnego narodowego socjalizmu, na który cały świat patrzy ze

zdumieniem, czegoś ich w ogóle nauczył?15

Takie wychwalanie „głębi duszy” Niemców w rok po dojściu do władzy

hitlerowskiego reżimu raczej nie skłaniało psychoterapeutów, z których wielu było Żydami,

Page 128: John Cornwell - Naukowcy Hitlera. Nauka, wojna i pakt z diabłem

do przyjęcia poglądu, że psychoanaliza i psychoterapia znalazły się w dobrych rękach. Nic

więc dziwnego, że Wilhelm Stekel, jeden z najdawniejszych i najbardziej lojalnych

popleczników Freuda, napisał do Chaima Weizmanna list, w którym stwierdza, że ośrodkiem

niemieckiej „zakazanej gałęzi psychoanalizy” powinien zostać uniwersytet w Jerozolimie.

Analitycy pracowali w ukryciu, znajdując zatrudnienie w klinikach zajmujących się

zaburzeniami nerwowymi, gdzie analiza byładosłownie przemycana. Jeżeli chodzi o sesje

prywatne, to ich kres przyszedł w 1938 roku, kiedy policja hitlerowska uznała je za zbyt

niebezpieczne. Freudowska terminologia analizy została zastąpiona alternatywną frazeologią.

Na przykład słowo „analiza” zostało zastąpione „długofalowym leczeniem głęboko

psychologicznym”.16

Chociaż na terenie Niemiec psychoanaliza nie wymarła całkowicie, jej centrum

przeniosło się na teren Stanów Zjednoczonych, gdzie wielu praktykujących psychoanalityków

szkoliło się jeszcze w Niemczech.

Migracja psychoanalityków - z których wielu stało się mentorami amerykańskiej

społeczności terapeutów - do Stanów Zjednoczonych zbiegła się w czasie z najgorszymi

latami Wielkiego Kryzysu. Psychoanalityk i biograf Freuda Ernest Jones tak pisał w kwietniu

1933 roku:

Około siedemdziesięciu tysięcy Żydów uciekło z Niemiec, gdy nastąpiło uderzenie.

Większość członków niemieckiego Stowarzyszenia Psychoanalityków zdołała wyjechać;

wiadomo mi tylko o czterech może pięciu członkach Stowarzyszenia, którzy zostali w

Berlinie. Prześladowania były znacznie gorsze, niż można sobie wyobrazić, i wyglądały tak,

jakby się żyło w średniowieczu.17

Jones był bardzo zajęty zbieraniem funduszy potrzebnych na pomoc nowo przybyłym

psychoanalitykom.

Amerykańska społeczność terapeutów nie była jednorodna, jeśli chodzi o nastawienie

wobec niemieckich imigrantów. Ich przybycie zaostrzyło istniejące rozłamy w środowisku

amerykańskich psychoanalityków, które Ives Hendrick, w owym czasie młody radykał,

określił jako konflikt „pomiędzy Żydami a gojami, Amerykanami a Europejczykami, między

starszym a młodszym pokoleniem, miastem a miastem, osobistą rywalizacją pomiędzy

narcystycznymi ludźmi”.18 Niemniej jednak - jak to skomentował zmarły antropolog

społeczny Ernst Gellner - psychoanaliza wraz z jej licznymi odmianami nie mogłaby

prosperować w warunkach autorytarnego reżimu takiego jak nazistowskie Niemcy. W

Ameryce mogła się zająć stosunkami między ludźmi, źródłem największych lęków we

współczesnym świecie oraz tragiczną perspektywą ludzkości w epoce panującej przemocy.

Page 129: John Cornwell - Naukowcy Hitlera. Nauka, wojna i pakt z diabłem

Ponadto po wojnie psychoanaliza stała się ważnym elementem na rynku samodoskonalenia

się.Cierpiący na raka Freud pozostał w Wiedniu aż do Anschlussu, kiedy wobec austriackich

obywateli zastosowano prawa rasowe. Po długotrwałych negocjacjach w Wielkiej Brytanii,

Berlinie i Wiedniu Freudowi pozwolono w końcu opuścić Austrię i wyjechać do Londynu.

Zanim ostatecznie zezwolono mu udać się na stację, przyjechało do niego Gestapo i wręczyło

do podpisania oświadczenie mówiące o tym, że był dobrze traktowany. Freud złożył swój

podpis, dodając: „Z całego serca mogę każdemu polecić Gestapo”.19

Ograniczenia psychologii

Los szkół i uczelni, w których wykładano psychologię, przebiegał podobnie jak w

wypadku większości społeczności naukowych w Niemczech. Po oczyszczeniu z Żydów i

naukowców o poglądach lewicowych (sześciu z piętnastu profesorów wykładających

psychologię straciło swoje posady) psychologia przetrwała, ulegając jednak zarówno

wewnętrznym, jak i zewnętrznym naciskom.

Niemieckie Towarzystwo Psychologiczne zostało oczyszczone z żydowskich

członków w kwietniu 1933 roku. W przemówieniach wygłaszanych na zjeździe Towarzystwa

w 1933 wychwalano Hitlera, określając go jako „wielkiego psychologa” oraz „śmiałego,

głęboko uczuciowego kanclerza”. Głównymi tematami kolejnych zjazdów i konferencji były

zagadnienia rasowe oraz nazistowski komunitarianizm. Różne nurty psychologiczne były

wypaczane tak, aby pasowały do ideologii nazistowskiej. Psychologii postaci nadano na

uniwersytecie w Jenie nowe określenie: „germańskia dusza”, a inne szkoły starały się

wyeksponować rasistowskie podłoże typów psychologicznych. Erich Rudolph Jaensch z

uniwersytetu w Marburgu oraz Felix Krueger z Lipska atakowali szkołę Gestaltu Wolfganga

Kohlera z Uniwersytetu Berlińskiego jako przesadnie materialistyczną. Köhler utrzymywał,

że między umysłem człowieka a światem zewnętrznym istnieje związek strukturalny, podczas

gdy perspektywa nazistowska popierała holizm nawołujący do powrotu do uczuć, męstwa i

heroizmu. Krueger ochoczo wykorzystywał swoje ogólnikowe założenia psychologicznego

holizmu, głosząc tezę, mówiącą że Niemcy powinni zatracić swą indywidualność w

świadomości zbiorowej, a nawet wspierać geopolityczny ekspansjonizm i rasizm.

Los Instytutu Psychologii w Berlinie ilustruje próby nielicznych pracowników

naukowych usiłujących podporządkować się reżimowi dla ocalenia wartościowej placówki

badawczej w obliczu oddolnych nacisków zmuszających do konformizmu, jak również

nacisków ze strony mściwych nazistowskich naukowców z sąsiednich wydziałów. Instytut

Psychologii był kierowany przez Kohlera, nieŻyda. W uprawianym przez niego nurcie

psychologii (który nie miał związku z terapią Gestalt w Ameryce w latach pięćdziesiątych ani

Page 130: John Cornwell - Naukowcy Hitlera. Nauka, wojna i pakt z diabłem

z teorią Gestalt znajdującą się w opozycji do behawioryzmu) ważne było poszukiwanie teorii

subiektywnego odbioru formy oraz jej związku z obiektywnymi zjawiskami fizycznymi,

szczególnie z procesami widzenia i słyszenia. Oprócz krytyki Jaenscha nazistowscy

naukowcy szybko wskazali na fakt, że jeden z wybitnych współtwórców psychologii Gestalt

Max Wertheimer był Żydem.

Reakcja Kohlera na pierwsze zwolnienia wydawała się ambiwalentna. Z jednej strony

starał się zatrzymać swego utytułowanego żydowskiego kolegę Kurta Lewina, a z drugiej

angażował się w publiczne dyskusje dotyczące polityki zwolnień. Jednak biorąc pod uwagę

niebezpieczeńśtwa i niepewność tamtych czasów, Köhler najwyraźniej zaangażował się w

dyplomatyczną taktykę mającą na celu przetrwanie. W wywiadzie dla dziennika New York

Times z 7 lipca 1933 roku zatytułowanym „Köhler przewiduje liberalizację Niemiec”

powiedział, że rząd narodowosocjalistyczny należy pochwalić za przydzielanie głównych

stanowisk w uniwersytetach i administracji państwowej według przynależności religijnej.

„Będzie to miało - powiedział - nader uspokajający wpływ na świat zewnętrzny i przekona do

naszego nowego rządu wielu niemieckich obywateli, w tym także najbardziej

wartościowych”. Powyższa uwaga jest podobna do uwagi Maxa Plancka, który jak

pamiętamy, powiedział do Hitlera, że istnieją rozmaite rodzaje Żydów: wartościowi i

bezwartościowi i należy ich rozróżniać. Biorąc pod uwagę zagrożenia i niepewną sytuację w

tamtych czasach, Köhler wyraźnie przyjął dyplomatyczną taktykę przetrwania. Współtwórca

psychologii postaci Kurt Koffka pisał o tamtych czasach: „Köhler to bardzo odważny

człowiek, znacznie odważniej szy, niż można sobie wyobrazić”.20 Jednak podobnie jak wielu

naukowcówKöhler próbował przetrwać, oddzielając swoją publiczną rolę naukowca i

pracownika służby cywilnej od prywatnego statusu „wolnej” jednostki.

W pierwszy dzień nowego roku akademickiego Köhler, zwracając się do studentów i

współpracowników, niezdarnie wykonał nazistowskie pozdrowienie, oświadczając

jednocześnie, że nie podziela punktu widzenia nazistowskiego reżimu, ale stosuje się do

wymagań administracji uniwersytetu. Tego samego miesiąca w studenckim piśmie

wydawanym na wydziale filozofii (którego dziekanem był Ludwig Bieberbach, świeżo

upieczony nazista i uznany matematyk) ukazał się artykuł, w którym postawiono pytanie, czy

Instytut Psychologii podporządkowuje się zaleceniom Gleichschaltung. Autorem artykułu był

Hans Preuss, student i przewodniczący uniwersyteckiego Biura Naukowego. Preuss pisał, że

Instytut Psychologii jest ostoją komunistów i Żydów, a studenci niemieccy czują się tam

odizolowani. Studenci Kohlera bronili swojego profesora publicznie, oświadczając, że nie

Page 131: John Cornwell - Naukowcy Hitlera. Nauka, wojna i pakt z diabłem

można zaprzeczyć, iż zostali wybrani, jednak podczas selekcji kierowano się wyłącznie

kryteriami zdolności naukowych.

W następnym miesiącu do biura Kohlera włamali się członkowie Ligi Nazistowskiej

w poszukiwaniu dowodów zdrady. Jednak nie znaleziono niczego podejrzanego. Drugie

włamanie miało miejsce w kwietniu kolejnego roku - 1934, a jego bezpośrednim inicjatorem

był Ludwig Bieberbach. Wyniki były takie same. Wczesnym latem studenci instytutu

zorganizowali procesję z pochodniami w obronie Kohlera. Jeden ze studentów wspominał

później: „Byliśmy naiwni, wierząc, że istnieje możliwość zbudowania muru wokół nas,

tworząc przestrzeń, gdzie będzie można prowadzić badania, podczas gdy naziści zajmą się

sobą i swoim VoHć\2i Studenci stracili możliwość organizowania manifestacji, natomiast

Köhler musiał przegrać bitwę o uzyskanie takiej pozycji, w której wprawdzie ugnie się przed

nazistami, ale jednocześnie pozostanie niezależny jako człowiek i naukowiec.

W czerwcu 1934 roku studenci Instytutu Psychologii byli przesłuchiwani przez

członków Ligi Studentów Niemieckich pod kierownictwem ich przywódcy Richtera.

Studentom zadawano na przykład pytania, jak mogą popierać profesora, który współpracował

z Żydem Wertheimerem. Najwyraźniej niektórzy ze studentów podawali niecozmienione

wypowiedzi Kohlera. Jeden z nich odpowiedział: „Wiadomo mi, że profesor Köhler

absolutnie nie zaprzecza, że żydowski problem istnieje”.22

W tej sytuacji Köhler zgłosił rezygnację z zajmowanego stanowiska, ale jednocześnie

stanął do walki z nazistowskimi studentami, aranżując spotkanie w pruskim ministerstwie

nauki i edukacji. Oprócz niego wzięła w nim udział reprezentująca Instytut studentka

psychologii i asystentka Kohlera Hedwig von Restorff. Argumentowali, że należyte

wprowadzenie Führerprinzip jest zagrożone wskutek bezprawnego postępowania studentów,

którzy powodują zamieszanie. W efekcie tego spotkania ministerstwo wyraziło zaufanie do

profesora i wydało rozporządzenie nakazujące większą dyscyplinę w szeregach studentów

nazistowskich. Rok później Liga Studentów Niemieckich została zlikwidowana.

Jednak nie był to koniec kłopotów Kohlera. W czerwcu 1935 roku Gestapo kazało

uniwersytetowi zwolnić dwóch asystentów profesora: Karla Dunckera i Ottona von

Lauensteina za działalność antynazistowską. Pozycja Kohlera stała się w tej sytuacji nie do

utrzymania. Ponownie podał się do dymisji, która została przyjęta 6 września. Następnie

Köhler wyjechał do Stanów Zjednoczonych, gdzie otrzymał stanowisko profesora

wizytującego w Swarthmore College subsydiowanym przez Fundację Rockefellera.

Matematyk Bieberbach oraz filozof i psycholog Johann Baptist Rieffert postanowili

przejąć kierownictwo wydziału psychologii na uniwersytecie. Obaj byli entuzjastycznymi

Page 132: John Cornwell - Naukowcy Hitlera. Nauka, wojna i pakt z diabłem

nazistami i ich pierwszym działaniem było zadenuncjowanie asystentów Kohlera, co

stanowiło preludium do pozbycia się profesora. Rieffert pracował jako psycholog wojskowy i

rozpoczął karierę na Uniwersytecie Berlińskim w 1931 roku. W marcu 1933 roku wstąpił do

partii nazistowskiej, a w lipcu do SA. W lipcu 1935 roku Bieberbach wystąpił o obsadzenie

Riefferta na stanowisku dyrektora Instytutu Psychologii w wypadku ustąpienia Kohlera. We

wrześniu ponowił swój wniosek, wyjaśniając jednocześnie, że Rieffert powinien prowadzić w

Instytucie zajęcia z „psychologii rasowej”. W końcu Rieffert objął stanowisko pełniącego

obowiązki dyrektora, jednak jego panowanie nie trwało długo. W następnym roku odkryto, że

był członkiem Partii Socjaldemokratycznej. Wyrzucono go z uniwersytetu, a także usunięto z

partii nazistowskiej.Pod koniec lat trzydziestych kursy psychologii prowadzone na

Uniwersytecie Berlińskim były mieszaniną psychologii eksperymentalnej, rozwojowej oraz

„psychologii rasowej” stworzonej przez Wydział Filozoficzny pod kierownictwem Hansa

Giinthera. Amerykanka Barbara Burks, która odwiedziła uniwersytet w tamtych czasach,

informowała o „kompletnej jałowości” intelektualnego klimatu w miejsce tego, które kiedyś

było siłą szkoły Gestalt.23

12. Kampania antyrakowa

O ile niektóre dyscypliny naukowe pod wpływem nazistowskiej ideologii i

prześladowań ulegały degeneracji, inne, jak na przykład biologia, nie rozwijały się, o tyle

jeszcze inne najwyraźniej rozkwitały1. Historyk Joseph Needham skomentował to, mówiąc,

że drzewo złego reżimu nie wydało dobrych owoców nauki. Ale naukowcy zrewidowali

pogląd o owocach złego drzewa i przyjrzeli się temu, co wyglądało na bardzo postępową

kampanię antyrakową czasów nazizmu. „Ilu z nas wiedziało?” - pytał historyk Robert Proctor,

o tym, że działacze ochrony zdrowia za czasów Hitlera uruchomili największą na świecie

kampanię antynikotynową? Ilu z nas wie o tym, że nazistowska walka z rakiem była

najbardziej agresywna w świecie, włącznie z restrykcjami dotyczącymi azbestu, zakazami

związanymi z tytoniem oraz zakazem stosowania rakotwórczych pestycydów i barwników

żywności?2

Jest to zjawisko godne zainteresowania, ponieważ stawia pytania o samą istotę nauki i

o to, jak łatwo dała się ona dostosować do nazistowskiej polityki. Nawet najbardziej naukowa

i postępowa z punktu widzenia zdrowia publicznego kampania antyrakowa w Niemczech

hitlerowskich była nierozerwalnie związana z rasizmem i antysemityzmem.

Jako światowi liderzy w produkcji barwników i chemii przemysłowej Niemcy jako

pierwsi w ostatnich dekadach dziewiętnastego wieku odkryli związek między pochodnymi

smoły węglowej, barwnikami anilinowymi, chromianami i różnymi formami raka.

Page 133: John Cornwell - Naukowcy Hitlera. Nauka, wojna i pakt z diabłem

Niemieccynaukowcy jako pierwsi w 1902 roku odkryli związek między rakiem, zwłaszcza

białaczką a promieniami X. Pierwsza wspierana przez państwowe fundusze agencja, której

celem była walka z rakiem, powstała w Niemczech w 1900 roku, ponieważ zwrócono uwagę

na wzrastającą liczbę zachorowań na raka.

Od samego początku agencja postanowiła zajmować się prewencją co wskazywało na

przekonanie o środowiskowych czynnikach powodujących raka. W latach dwudziestych, za

czasów Republiki Weimarskiej, przeprowadzono ogólnonarodowe kampanie, w tym badania

ukierunkowane na wczesne wykrywanie choroby, profilaktykę zdrowotną oraz pomiary

zagrożenia w zakładach pracy. Pod rządami nazistów inicjatywy te znacznie nasiliły się.

Po dojściu Hitlera do władzy w prasie i w radiu uruchomiano kampanie informujące o

konieczności regularnych badań. Rozwieszane na ulicach plakaty doradzały mężczyznom

równie częste badania okrężnicy, jak sprawdzanie stanu technicznego ich samochodów, a

palaczy nakłaniano do rzucenia palenia. W szkołach, wojsku, fabrykach i biurach

przeprowadzano masowe badania z użyciem prześwietleń. Ponieważ nazistowska wojna z

rakiem była prowadzona bardziej na poziomie prewencji niż lecznictwa, nacisk przesunięto z

badań biomedycznych na publiczne kampanie zdrowotne, zbieranie i analizę danych

statystycznych, epidemiologię oraz nadzór ukierunkowany na wczesne wykrywanie.3

Walka z azbestozą była znamiennym przykładem światłej kampanii skierowanej

przeciwko chorobom zawodowym. W początkach funkcjonowania reżimu kampania

antypyłowa była wymierzona przeciwko włóknom azbestu stanowiącym poważne zagrożenie

i przyczyniła się do wprowadzenia obowiązkowych zasad związanych z działaniem

wentylacji oraz środkami zmniejszającymi zarażenie. W 1938 roku badacze niemieccy i

austriaccy odkryli przekonujące dowody wskazujące na związek dwunastu rodzajów raka z

azbestem. Ich odkrycia stały się podstawą szeroko zakrojonych badań, obejmujących

eksperymenty dowodzące rozrostu guzów nowotworowych w płucach myszy wystawionych

na działanie azbestu. Niemiecki przegląd z 1942 roku dowodzący, że azbest jest

niebezpieczny dla zdrowia, kontrastował wyraźnie z poglądami amerykańskimi i brytyjskimi,

zgodnie z którymi praca z tą substancją jest nieszkodliwa. Rok później rządnazistowski

przyjął zasadę, zgodnie z którą pracownicy dotknięci azbestozą powinni otrzymywać

rekompensaty.4

Antysemityzm kampanii antyrakowej ujawnił się w metaforycznym wykorzystywaniu

raka w nazistowskiej ideologii. Richard Doli, wybitny epidemiolog zajmujący się

nowotworami w Wielkiej Brytanii po Drugiej Wojnie Światowej, wspomina, że studiując w

Niemczech, widział przeźrocza, na których Żydzi byli opisywani jako komórki rakowe,

Page 134: John Cornwell - Naukowcy Hitlera. Nauka, wojna i pakt z diabłem

podczas gdy uzdrawiające promienie X wymierzone w te komórki porównywane były do

nazistowskich grup szturmowych.5

Pomimo tendencji do postrzegania licznych rodzajów zachowania oraz chorób za

cechy dziedziczne, właśnie w czasach nazizmu rozpowszechniło się przekonanie, że

nowotwory były spowodowane czynnikami środowiskowymi, zawodem, stylem życia i

kulturą lub „cywilizacją”, choć sugerowano jednocześnie, że ludzie o słabym dziedzictwie

genetycznym byli bardziej niż inni podatni na zachorowanie. Główny berliński radiolog i

chirurg Arthur Hintze wierzył, że istnieje związek pomiędzy rakiem a dietą; był również

zdania, że istotne mogą być także praktyki religijne. Otmar von Verschuer, uczestniczący

później w pracach Josefa Mengelego, uważał, że dziedziczność przyczynia się do raka jedynie

w jednym procencie. Jednakże zdaniem niektórych „ekspertów” Żydzi byli nosicielami raka.

Sprowadzili do Niemiec tytoń i handlowali nim na skalę światową, a z powodu ich

genetycznej słabości byli bardziej podatni na zachorowanie na raka.

Entuzjastyczne stosowanie promieni X w celach diagnostycznych miało szkodliwe

konsekwencje dla polityki sterylizacji. Szeroko rozpowszechnione stosowanie promieni X

jako narzędzia diagnostycznego spowodowało wzrost zachorowań na raka wśród personelu

wykonującego prześwietlenia. Ludzie, którzy chorowali, stając się ofiarami aparatury

rentgenowskiej, byli nazywani „męczennikami nauki” czczonymi na równi z innymi

bohaterami. I chociaż jeden dział medycyny stosował możliwie jak najsurowsze procedury

ochronne przy stosowaniu promieni X dla celów diagnostycznych, inny dział planował

wykorzystanie tej samej technologii w celu sterylizacji „elementów niepożądanych”.

Zdaniem nazistów walka z licznymi szkodliwymi czynnikami występująymi na

stanowiskach pracy stawiała ich na pierwszym miejscu na świecie w walce o zdrowie i

bezpieczeństwo, chociaż podczaswojny stało się to już bardziej postulatem niż

rzeczywistością. Firmy takie jak IG Farben, uznając szeroko zakrojone procedury ochrony

zdrowia oraz bezpieczeństwa pracy, trzymały się w czasie wojny ścisłego limitu 5%

robotników hospitalizowanych z powodu chorób zawodowych. W tym samym czasie

wszechobecne było pojęcie eutanazji jako uniwersalnej odpowiedzi na schorzenia: reżim

chciał zapobiegać chorobom wśród „rasy panów”, a jednocześnie wierzył w politykę

polegającą na pozbywaniu się chorych!

W walce o zapobieganie nowotworom nazistowscy dietetycy uznali dietę jako

największy czynnik dodatkowy. Niemców ostrzegano przed nadmiernym spożyciem

puszkowanego i wędzonego mięsa, tłuszczów oraz cukru, a zachęcano do spożywania zbóż,

Page 135: John Cornwell - Naukowcy Hitlera. Nauka, wojna i pakt z diabłem

świeżych owoców i warzyw. W dużej mierze wpływ na podobne propozycje miał przykład

Hitlera, wegetarianina, niepalącego i abstynenta.

Związek między rakiem i dietą był prawdopodobnie konsekwencją analizy

szwajcarskich i niemieckich statystyk prowadzonych od połowy dziewiętnastego wieku, które

pokazywały, że rak żołądka stanowił ponad jedną trzecią przypadków tej choroby. Stopniowe

zmniejszanie się częstotliwości zachorowań na raka żołądka od wysokiego poziomu w

czasach Pierwszej Wojny Światowej było najprawdopodobniej spowodowane wzrostem

spożycia świeżej żywności i spadkiem konsumpcji żywności konserwowanej dzięki

przyspieszeniu transportu. Ponadto wiele produktów spożywczych poddawano działaniu

dodatków i barwników mających poprawić ich wygląd.

Jednak propozycja lepszego sposobu odżywiania się jednostki z pewnością zachęcała

w znacznie mniejszym stopniu niż promocja dobra całego Volku. Pewien hitlerowski dietetyk

zajmujący się zdrowiem młodzieży stwierdził: „Odżywianie się nie jest prywatną sprawą!”.6

Propagandowy plakat ujmował to dosadniej: „Dein Körper gehört dem Führer!” (Twoje ciało

należy do Führera). Ideologowie nazistowscy zestawiali nazistowskie rozumienie zdrowia

jako wspólnego obowiązku, w przeciwieństwie do socjalistycznego przekonania mówiącego o

tym, że jednostki mogą robić ze swoimi ciałem, co zechcą. Kolejnym aspektem diety było

niemieckie przywiązanie do tradycyjnego naturalizmu: naturalna żywność taka jak chleb

pełnoziarnisty stawiane były wyżej od chleba z białej mąki, która była potępiana jako

„rewolucyjny wynalazek Francuzów”. Jednak stały za tymrównież przesłanki ekonomiczne.

W swoim planie czteroletnim Hermann Goering ostro krytykował praktykę tuczenia zwierząt

zbożem, które powinno być wykorzystane do produkcji płatków zbożowych i chleba.

Ekonomiści wykazali, że trzeba zużyć 90 tys. kalorii zawartych w zbożach, aby

wyprodukować 9 tys. kalorii wieprzowiny.

W Niemczech lat trzydziestych podejrzewanie alkoholu o związek z rakiem było dość

dobrze ugruntowane, przy czym szeroko informowano o szkodliwym wpływie alkoholu na

ludzki genotyp. Zarówno Hitler, jak i Himmler byli abstynentami, a kampania

antyalkoholowa miała u nich najwyższy priorytet. Himmler uważał, że alkohol jest

zdradziecką trucizną, Hitler zaś twierdził, że więcej ludzi straciło życie z powodu alkoholu

niż z powodu wojny. Pomimo dużej popularności piwa w Niemczech w ramach kampanii

antyalkoholowej korzystano z przesyłek pocztowych oraz racjonowania, a wprowadzone w

1933 roku prawo o sterylizacji pozwalało na dokonywanie wazektomii alkoholików

osadzonych w obozach koncentracyjnych.7

Page 136: John Cornwell - Naukowcy Hitlera. Nauka, wojna i pakt z diabłem

Wysiłki włożone w wykazanie związku między tytoniem a rakiem oraz w

informowanie społeczeństwa niemieckiego o niebezpieczeństwach związanych z paleniem

znacznie wyprzedzały resztę świata. Proctor komentuje: „Zaskakującą prawdą jest fakt, że to

właśnie nazistowskie Niemcy dokonały odkrycia tego związku. Niemiecka epidemiologia

tytoniowa była w owym czasie najbardziej zaawansowana na świecie”.8 Walka z paleniem

obejmowała szereg środków, które dopiero stosunkowo niedawno wprowadzono w Stanach

Zjednoczonych i w Wielkiej Brytanii, ale sytuacja większości krajów Europy wciąż pozostaje

w tyle. Naziści zabraniali palenia w miejscach publicznych włącznie z biurami i

poczekalniami. Nie wolno było reklamować papierosów, szczególnie gdy palący wyglądał na

mężnego, wysportowanego lub seksualnie atrakcyjnego człowieka. Stosowano wszechobecne

informacje o szkodliwości palenia dla zdrowia adresowane szczególnie do młodzieży. W

pociągach wprowadzono wagony dla niepalących z ustawowymi karami dla palaczy. Rektor

uniwersytetu w Jenie Karl Astel, dyrektor instytutu badań nad szkodliwością palenia tytoniu,

zakazał palenia na terenie kampusu i znany był z tego, że wyrywał studentom papierosy z ust.

Były nawet przypadki aresztowania kierowcy za spowodowanie wypadku, gdy ten palił

papierosa w trakcie jazdy. Według propagandy tytoń uszczuplał energię potrzebnądo pracy,

był przyczyną impotencji, był „epidemią”, „plagą”, formą masturbacji przy pomocy płuc.

To niemiecki lekarz Fritz Lickint zebrał i opublikował jako pierwszy statystyczne

dowody łączące raka płuc z papierosami, wykazując na szeregu przypadków, że pacjenci

chorzy na raka płuc zazwyczaj byli palaczami. Dziesięć lat później opublikował Tabak und

Organismus („Tytoń i organizm”) - tysiącstronicowe kompendium omawiające takie choroby

jak nowotwory płuc, wargi, ust, szczęki, przełyku i gardła związane z różnymi formami

używania tytoniu, począwszy od palenia poprzez żucie czy wąchanie. W międzyczasie

prowadzono dwa kolejne, niezwykle wartościowe badania, opublikowane w latach 1939 i

1943. Pierwsze Franza Hermanna Müllera z Koloni, które o siedem lat wyprzedzało

brytyjskie i amerykańskie studia epidemiologiczne nad paleniem i rakiem płuc.9 W badaniach

tych porównano zachowania związane z paleniem osób chorych na raka płuc ze „zdrową”

grupą kontrolną osób w podobnym wieku. Następnie wyniki badań przesłano krewnym osób

zmarłych na raka z dalszymi zapytaniami dotyczącymi nałogu oraz środowiska chorych.

Badania wykazały, że ofiary raka płuc sześciokrotnie częściej były osobami intensywnie

palącymi (dziesięć do piętnastu cygar lub ponad trzydzieści pięć papierosów dziennie) niż

palacze mniej zaangażowani w nałóg. Ponadto w zdrowej grupie proporcja niepalących w

stosunku do palących była znacznie wyższa. Müller, który w chwili opublikowania badań nie

miał jeszcze trzydziestu lat, wysnuł wniosek, że sam tytoń nie był bezpośrednią przyczyną

Page 137: John Cornwell - Naukowcy Hitlera. Nauka, wojna i pakt z diabłem

raka płuc, ale „niezwykły wzrost spożycia tytoniu”, oraz że była to „najważniejsza przyczyna

wzrostu zachorowań na raka płuc w ostatnich dziesięcioleciach”.10 Same badania nie nosiły

wyraźnie nazistowskich czy rasistowskich cech, a w treści wspomniano nawet o trzech

żydowskich naukowcach. Müller zniknął pod koniec wojny i uznano go za zaginionego w

akcji.

Następnie w Naukowym Instytucie Badań nad Zagrożeniami Nikotynowymi

(Wissenschaftliches Institut zur Erforschung der Tabakgefahren) na uniwersytecie w Jenie

dwóch badaczy - anatomopatolog Eberhard Schairer oraz jego młodszy kolega Erich

Schöniger - opublikowali w 1943 roku badania, które przewyższały studium Müllera,

zestawiając ze sobą przypadki raka płuc wśród mężczyzn i kobiet, a także wśród

mieszkańców miast i wsi. Wynikiem ich badań byłostwierdzenie, że palenie z dużym

prawdopodobieństwem powoduje raka płuc, a z mniejszym prawdopodobieństwem

przyczynia się do innych form raka.

Jednak stosowanie kampanii antynikotynowych to jedno, a faktyczne porzucenie

palenia to drugie. Przez pierwsze sześć, siedem lat po dojściu Hitlera do władzy konsumpcja

tytoniu rosła, podwajając się w okresie między rokiem 1933 a 1940. Spadek konsumpcji o

jedną trzecią nastąpił w 1943 roku, prawdopodobnie wskutek racjonowania. Czyżby ten

potężny wzrost konsumpcji tytoniu był formą „oporu” - sprzeciwem wobec nazistowskich

zasad? Czy może wskazuje na poziom stresu, jakiemu podlega naród postawiony przed

perspektywą kolejnej wojny? Pozostaje faktem, że Niemcy prowadzili w dziedzinie

epidemiologii, a reżim pomimo największego wysiłku nie miał dość siły, aby zniechęcić ludzi

do palenia.

Ogólnie można stwierdzić, że nazistowska wojna z rakiem wykazała, że - jak to ujął

Robert Proctor - „dobra” nauka może „skutecznie funkcjonować w imię

antydemokratycznych ideałów. Inicjatywy związane ze zdrowiem publicznym mogą się

rozwijać nie tylko pomimo istnienia faszyzmu, ale także jako konsekwencja faszyzmu”.11 ł ‘

13. Ceopolitik i Lebensraum

Podobnie jak w medycynie, gdzie nazizm miał zagorzałych zwolenników i był

propagowany przez lekarzy, geografia również wzniosła wkład do ideologii

narodowosocjalistycznej. To z niemieckiej geografii pochodzi idea powiększania przestrzeni

życiowej, Lebensraum, legitymizująca planowane podboje Hitlera.

„Nauka” geopolityki była wytworem Rudolfa Kjellena, szwedzkiego politologa, który

ukuł ten termin w 1905 roku. Z kolei na Kjellena duży wpływ wywarł brytyjski geograf sir

Halford Mackinder. W pierwszej dekadzie dwudziestego wieku Mackinder kierował London

Page 138: John Cornwell - Naukowcy Hitlera. Nauka, wojna i pakt z diabłem

School of Economies. Wprowadził pojęcie „«heartland» oraz koncepcję państwa narodowego,

organicznego z natury i zachowującego się jak jeden organizm”. Uważał, że w razie potrzeby

dane państwo może poszerzać swe granice.

Mackinder uważał, że różne typy ras przystosowały się w wyniku darwinowskiej

naturalnej selekcji do swego środowiska geograficznego. Z tego punktu widzenia

umiarkowany klimat wysp brytyjskich wytworzył typ „Johna Bulla”1, ze zdolnością do

zachowania wolności i wartości cywilizacyjnych, podczas gdy typ słowiański, który powstał

na stepach Rosji, był w większym stopniu przystosowany do reguł despotyzmu. Zdaniem

Mackindera aż do czasu całkowitego przystosowania się do klimatu i geografii ludzie na całej

planecie powinni się zdać na przewodnictwo typu anglosaskiego, a w wypadku zignorowania

tego faktu należałoby narzucić Pax Britannica dla dobra całego świata.2

Jednak to Ratzel w swoim eseju pod tytułem Der Lebensraum, opublikowanym w

1901 roku, ukuł termin Lebensraum dla opisania”obszaru geograficznego, w obrębie którego

rozwija się żywy organizm”. Zasadniczym zadaniem jego pracy były badania nad geografią

roślin i zwierząt, jednak Ratzel zastosował swoje socjobiologiczne podejście Lebensraum

także do wojen między narodami.3

Idee Ratzela zostały wykorzystane przez Karla Haushofera, byłego generała

bawarskiej armii, i zastosowane do procesu pozbywania się niechcianych mniejszości w

interesie rozrastającego się państwa narodowego, co było wczesną wersją czystek etnicznych.

W 1924 roku Haushofer kilkakrotnie odwiedził Hitlera w więzieniu w Landsbergu, gdzie

nazistowski lider został osadzony po nieudanym puczu monachijskim.

Pojęcie Lebensraum wiąże się ze strachem o przetrwanie Volku i o tym właśnie zaczął

rozmyślać Hitler. „Nasz niemiecki naród” - czytamy w jego politycznym manifeście, czyli

książce „Mein Kampf’, napisanej w więzieniu - musi znaleźć odwagę do zebrania naszych

ludzi oraz ich sił, aby podążać drogą, która poprowadzi lud z ich obecnej, ograniczonej

przestrzeni ku nowej ziemi i glebie, a przez to uwolni go od niebezpieczeństwa zniknięcia z

powierzchni ziemi lub służenia innym jako naród niewolników.4

Ale czy ta wersja geopolityki była w jakimkolwiek sensie nauką? Jako dyscyplina

była to raczej specyficzna wersja historii kulturowej i politycznej niż geografia. Ratzen i

Kjellen wierzyli, że gruntowna znajomość geografii kraju była zasadniczym elementem

kształtowania polityki narodowej na wielką skalę. Haushofer uważał, że trudne położenie, w

jakim znalazły się Niemcy po Pierwszej Wojnie Światowej, wymagało specjalistów od

geopolityki zdolnych rozwiązać problem kryzysu, bankructw i utraty terytorium. Tak jak

wedle Maxa Plancka najlepszą opcją dla ojczyzny czasów powojennych był rozwój nauki, tak

Page 139: John Cornwell - Naukowcy Hitlera. Nauka, wojna i pakt z diabłem

dla wielu innych najlepszym rozwiązaniem było zastosowanie „naukowej” geopolityki jako

podstawowej dyscypliny pomocnej w odbudowie Niemiec.

Aby rozpropagować nową dyscyplinę, Haushofer założył w 1924 roku czasopismo

Zeitschrift für Geopolitik, które było pełne wygórowanych roszczeń i z trudem się mieściło w

ramach obiektywizmu,i - racjonalności oraz metod empirycznych kojarzonych z

poszczególnymi dyscyplinami nauki. Haushofer opisywał geopolitykę jako naukę o

związkach między procesami politycznymi [...] opartą na ogólnych podstawach geografii, a

zwłaszcza geografii politycznej, która jest nauką o politycznych organizmach w przestrzeni i

ich strukturze. [...] Geopolityka dostarcza narzędzi do działań politycznych oraz wskazuje

kierunki życia politycznego jako całości. Geopolityka staje się zatem sztuką, a dokładniej,

sztuką kierowania polityką w praktyce. Geopolityka jest geograficznym sumieniem państwa.5

Haushofer był autorem tezy głoszącej, że porażka Niemiec w Pierwszej Wojnie

Światowej wynikła z „ignorowania geopolitycznej rzeczywistości” przez część niemieckich

przywódców.6 Nauka geopolityki wyrosła z „elementarnego pragnienia lepszej naukowej

ochrony politycznej jednostki”.7 Razem z Oswaldem Spenglerem Haushofer podzielał

pogląd, że Zachód chyli się ku upadkowi; argumentowali oni na łamach swojego periodyku,

że przeznaczeniem Niemiec jest doprowadzenie Europy do roli przewodnika w obronie

cywilizacyjnych wartości w skali świata. Niemcy były sercem Europy, a Europa sercem

cywilizowanego świata.

Wraz z pojawieniem się surowych obciążeń, wynikających z Traktatu Wersalskiego,

które wpędziły Niemcy w permanentny dług, podzieliły ludzi i pozbawiły ojczyznę wielu

prawowitych terytoriów, Haushofer nalegał, aby geografowie nie byli obojętni politycznie.

Nie wszyscy naukowcy zgadzali się z nim, co wywołało napięcie pomiędzy klasycznymi

geografami opowiadającymi się za apolitycznością a rosnącą geopolityczną grupą

Haushofera.

W czasach Republiki Weimarskiej, mimo że Hitler dostosował główne idee

Haushofera do ideologii nazistowskiej, geopolityka zaczęła się pojawiać w nauczaniu.

Wpływy prawicowej polityki w dziedzinie geografii w coraz większym stopniu przybierały

biologiczne, rasistowskie tony. Dwie kluczowe koncepcje związane z Lebensraum były

propagowane przez geografów zachęcających do niemieckiego imperializmu: Drang nach

Osten (napór na wschód) oraz Volks und Kulturboden (podłoże dla ludzi i kultury). Ta druga

koncepcja łączyła ze sobą trzy interpretacje terytorium czy też stanu posiadania: Reichlub

granice państwa, społeczności etniczne poza tymi granicami oraz szerzej pojmowane

kulturowe związki z niemieckością8

Page 140: John Cornwell - Naukowcy Hitlera. Nauka, wojna i pakt z diabłem

Pod rządami nazistów, począwszy od 1933 roku, geopolityka stała się przedmiotem

obowiązkowym w szkołach oraz na uniwersytetach, a świeżo zredagowane podręczniki z

licznymi cytatami z prac Haushofera i Ratzela wspierały bojową retorykę Lebensraumu

Hitlera. Dzieci w wieku szkolnym uczono, że Niemcy staną się światowym imperium -

Germanische Weltreich - co będzie naturalnym wynikiem słusznego poszukiwania

Lebensraumu przez ojczyznę.

Studenci dowiadywali się, że „żelazna wola przywódców narodowego socjalizmu

stanowi zabezpieczenie naszej Lebensraum oraz rozsądnej organizacji przestrzeni. [...]

Stworzenie przestrzennej organizacji odpowiedniej dla Niemiec oznacza naprawienie szkód

spowodowanych przez niepełnowartościową populację.9

Za czasów Hitlera Haushofer odgrywał główną rolę jako twórca niemieckiej

geopolityki, a w latach trzydziestych wychwalał politykę zagraniczną nazistów jako wyraz

własnych teorii, mimo że jego geocentryczne idee nie oznaczały ideologii rasistowskiej.

Doczekał jednak chwili, w której potępił dokonaną przez Hitlera inwazję Związku

Sowieckiego,”która stanowiła zaprzeczenie jego przekonania, że Niemcy, Japonia i Rosja

powinny połączyć się dla wspólnej sprawy.

Status geopolityki zyskał na znaczeniu wraz z szybkimi podbojami terytorialnymi

Hitlera na wschodzie po inwazji na Polskę i Rosję. W wyniku ekspansji na wschód,

ustanowienia niemieckiego osadnictwa na terenie Polski, zagłady Żydów i transportów z

przymusowymi robotnikami zdążającymi na zachód, geografowie otrzymali zadanie

opracowania odpowiedniej demografii, oceny „germańskości” populacji oraz optymalnej

gęstości zaludnienia w Rosji i na Ukrainie. Kalkulacje niemieckiej geopolityki straciły na

znaczeniu po obronie Stalingradu, gdy niszczycielska Armia Czerwona parła w kierunku

Berlina.

14. Nazistowska fizyka

W przeciwieństwie do medycyny, antropologii i geografii, które wspierały reżim,

dostarczając przydatne idee, które mogły sprawiać wrażenie, że narodowy socjalizm jest

naukowo uprawniony, fizyka była w mniejszym stopniu podatna na wpływy nazistowskiej

ideologii. To jednak nie powstrzymało nazistowskich fizyków Philippa Lenarda i Johannesa

Starka od prób zdominowania społeczności fizyków. Historia nazistowskiej fizyki lat

trzydziestych pokazuje, do jakiego stopnia wywierano nacisk na nienazistowskich fizyków i

na ile byli oni w stanie oprzeć się tym naciskom. Byli mniej przygotowani na kompromis w

ramach własnej dyscypliny niż w wypadku sił zewnętrznych.

Page 141: John Cornwell - Naukowcy Hitlera. Nauka, wojna i pakt z diabłem

Kiedy w 1933 roku Hitler doszedł do władzy, Lenard miał siedemdziesiąt jeden lat, a

Stark pięćdziesiąt dziewięć. Stark był bardziej aktywny z tej dwójki. Lenard spotkał się z

Hitlerem i poinformował go, że nauka na uniwersytetach jest w żałosnym stanie i wymaga

reform. Zaoferował swoje usługi dla zapewnienia odpowiednich stanowisk właściwym

niemieckim fizykom. Nie wiemy, jak na to zareagował Hitler.

Tymczasem Lenard rozpoczął serię wykładów, które stały się podstawą

czterotomowego dzieła „Deutsche Physik” („Niemiecka fizyka”) częściowo opublikowanego

w połowie lat trzydziestych. Pierwsze zdania tego dzieła niedwuznacznie dowodziły

rasistowskiego wydźwięku całego zamierzenia: „Niemiecka fizyka? - zapytacie. Równie

dobrze mógłbym powiedzieć fizyka aryjska lub fizyka osób o nordyckiej naturze lub fizyka

ludzi poszukujących prawdy. Fizyka tych, którzy stworzyli badania przyrodnicze”.1O ile

Lenard miał nadzieję wywrzeć wpływ ideowy, o tyle Stark zaangażował się w kontrolowanie,

a przynajmniej wpływanie na obsadę kluczowych dla niemieckiej nauki stanowisk. Stark

domagał się prezesury Towarzystwa Cesarza Wilhelma dla Lenarda, a dla siebie wybrał

Fundację ds. Nadzwyczajnych wraz z kontrolą jej finansów i programów badawczych.

Pragnął także objąć kierownictwo PhysikalischTechnische Reichsanstalt (PTR), co udało mu

się w maju 1933 roku. Z okazji jego nominacji Lenard napisał artykuł w „Volkischer

Beobachter”2: „Oznacza to rezygnację z pozornie nieuniknionej przewagi tego, co w skrócie

można by nazwać myśleniem einsteinowskim w fizyce; jest to zarazem ruch w kierunku

ustanowienia starych prerogatyw naukowców: niezależnego myślenia, którym kieruje

wyłącznie natura”.3 Dodawał, że teorie Einsteina są połączeniem rzetelnej wiedzy i „pewnych

arbitralnych dodatków, które zostały matematycznie powiązane ze sobą”. Teorie te Już się

rozsypują, co jest losem wszystkich nienaturalnych wytworów”.

Początkowo Stark zamierzał wprowadzić faszystowską „zasadę wodzostwa” (niem.

Führerprinzip) - która zakłada ścisłe autorytarne zasady oraz zwolnienie „Żydów, a także

przywódców poprzedniego reżimu” z komitetu doradczego instytutu - ciała, które i tak

zniknęło.4 Liczył na rozrost PTR, tak aby liczyło pięćdziesiąt dużych instytutów, 300

laboratoriów i tysiąc osób personelu. Działając w bliskiej współpracy z Luftwaffe, udało mu

się uruchomić liczne programy o profilu militarnym.

W następnym roku został prezesem Niemieckiej Fundacji Badań i mógł powiedzieć

Lenardowi, że wspólnie objęli kontrolą uniwersytety oraz programy badawcze zgodne z

„niemiecką” linią, co dosłownie oznaczało preferencję prac doświadczalnych (w stosunku do

teoretycznych). Jednak po nominacji Bernharda Rusta na stanowisko ministra

Page 142: John Cornwell - Naukowcy Hitlera. Nauka, wojna i pakt z diabłem

odpowiedzialnego za edukację, naukę i kulturę Stark znalazł się w konflikcie z potężnymi

przedstawicielami nazistowskich karteli.

Historia, która ilustruje rozdrobnienie reżimu w zakresie polityki związanej z nauką i

przydzielaniem funduszy na badania wraz z ostatecznym upadkiem „Deutsche Physik”, wiąże

się z postacią Wernera Heisenberga i dotyczy całej dekady poprzedzającej wybuch Drugiej

Wojny Światowej.Katedra Heisenberga

W sierpniu 1934 roku, kilka dni po śmierci prezydenta Niemiec feldmarszałka

Hindenburga, Hitler wyraził zamiar połączenia urzędów prezydenta i kanclerza, aspirując w

ten sposób do roli niekwestionowanego dyktatora. Na 19 sierpnia wyznaczono datę

referendum i równolegle wystartowała intensywna kampania propagandowa. Johannes Stark

starał się zyskać poparcie niemieckich noblistów, usilnie namawiając ich, by podpisali się pod

manifestem, w którym przyrzekaliby lojalność Hitlerowi. Heisenberg, Laue, Planck i Nernst

odmówili, twierdząc, że nauka nie ma najmniejszego związku z polityką.5 Stark odparł, że

wspieranie Hitlera nie jest aktem politycznym, ale - jak twierdził - „oświadczeniem wierności

dla swego Fiihrera”. W dalszej części pisał, że chwalenie Einsteina przy jednoczesnej

odmowie poparcia dla Fiihrera jest polityką. W tym samym miesiącu wszyscy pracownicy

służby cywilnej włącznie z zatrudnionymi na uniwersytetach naukowcami, a także

pracującymi w jednostkach budżetowych takich jak instytuty Cesarza Wilhelma musieli

złożyć przysięgę wierności wobec Fiihrera. Heisenberg odwlekał złożenia przyrzeczenia aż

do następnego roku, pogarszając swoją sytuację udziałem w konferencji zorganizowanej w

Hanowerze we wrześniu 1934, gdzie z entuzjazmem propagowano osiągnięcia fizyki

teoretycznej, włącznie z teoriami Einsteina. Heisenberg podobnie jak wielu innych

dokonywał istnej ekwilibrystyki, próbując oddzielić naukę od polityki.

Później Heisenberg pisał do swojej matki, wyjaśniając, w jaki sposób postrzega swoje

zadanie naukowca pozostającego w Niemczech i pracującego dla dobra nauki, a nie reżimu.

„Muszę się zadowolić małym poletkiem nauki i wartościami, które muszą być ważne dla

przyszłości. We wszechobecnym chaosie, jest to jedyna rzecz, która mi pozostała do

zrobienia. Zewnętrzny świat jest naprawdę szpetny, ale praca jest piękna”.6 Jednak

wydarzenia i szpetota „zewnętrznego” świata nie pozostawiły go w spokoju.

W styczniu 1935 roku naziści wydali rozporządzenie zmuszające do przejścia na

emeryturę wszystkich profesorów w wieku powyżej sześćdziesięciu pięciu lat.

Sześćdziesięciosześcioletni wybitny profesor Arnold Sommerfeld przygotowywał się więc do

opuszczenia swojego stanowiska na uniwersytecie w Monachium. Sommerfeld pracował tam

od blisko trzydziestu lat. Objął stanowisko w 1906 roku po Ludwigu Boltzmannie -

Page 143: John Cornwell - Naukowcy Hitlera. Nauka, wojna i pakt z diabłem

pierwszym fizyku, który zastosował rachunek prawdopodobieństwa do badania związków

energetycznych. Uniwersytet oraz sam Sommerfeld byli zdecydowani zatrudnić Wernera

Heisenberga, który w owym czasie na uniwersytecie w Lipsku kierował katedrą oraz

Instytutem Fizyki Teoretycznej. Heisenberg, w wieku trzydziestu siedmiu lat, choć

stosunkowo młody, był główną postacią w dziedzinie fizyki teoretycznej w Niemczech, a

katedra Sommerfelda z uwagi na jego wybitny wkład w tę dziedzinę była przeznaczona dla

teoretyka.

Ale pojawił się gwałtowny sprzeciw ze strony Lenarda i Starka, którzy pracowicie

wykluczali fizyków przejawiających,żydowskiego” ducha - czyli przedkładali teorię nad

eksperyment. W grudniu 1935 roku Johannes Stark wygłosił płomienne przemówienie w

Heidelbergu, ostro krytykując Einsteina i oskarżając go o to, że chociaż „zniknął z Niemiec

[...] to na nieszczęście jego niemieccy koledzy i poplecznicy nadal działają w jego duchu”.7

Stark po nazwisku wymienił filary naukowego establishmentu - Plancka i Lauego - dodając,

że teoretyczny formalista Heisenberg miał właśnie otrzymać katedrę. Po tym ataku ukazały

się obraźliwe artykuły w nazistowskiej gazecie Volkischer Beobachter oraz w ideologicznym

miesięczniku Nationalsozialistische Monathefte (Miesięcznik Narodowo Socjalistyczny).

Heisenberg odpowiedział polemiką na łamach Beobachtera w lutym 1936, broniąc

Einsteinowskiej teorii względności, jednak Stark napisał replikę, w której potępiał prace

Heisenberga jako „aberracje żydowskiego umysłu”.8 Ataki i riposty trwały przez ponad rok,

aż do artykułu opublikowanego 15 lipca 1937 roku w gazecie SS Das Schwarze Korps

(Czarny Korpus), w którym Stark scharakteryzował Heisenberga jako „białego Żyda”.

Publikacja ta miała z pewnością aprobatę Heinricha Himmlera, który rok wcześniej otrzymał

tytuł Reichsfiihrera SS i był odpowiedzialny za zbieranie informacji oraz kontrolowanie

społecznych i kulturowych aktywności w obrębie państwa. Wspomniany artykuł otwiera taka

oto tyrada:

Zwycięstwa rasowego antysemityzmu nie należy uważać za całkowite

[...] bo nie chodzi tylko o samego rasowego Żyda, który nam zagraża, ale raczej o

ducha, którego rozsiewa. A jeśli nosicielem tego ducha niejest Żyd, ale Niemiec, to należy go

zwalczać z dwukrotnie większą siłą niż rasowego Żyda, który nie może ukryć swego

pochodzenia. Dla określenia takich nosicieli infekcji w potocznym języku pojawiło się słowo

„biały Żyd”.9

W artykule tym Einstein, Haber, Sommerfeld i Planck zostali oskarżeni o

niedopuszczanie prawdziwych Niemców do stanowisk w dziedzinie fizyki, Heisenberg zaś

został scharakteryzowany jako „biały Żyd” i „przedstawiciel ducha Einsteina w Niemczech”.

Page 144: John Cornwell - Naukowcy Hitlera. Nauka, wojna i pakt z diabłem

Podtekst tego ataku przypomina polowanie na czarownice z lat pięćdziesiątych, czyli

w czasach makkartyzmu; jak zauważył historyk David Cassidy, „wykorzystując dominującą

wówczas ideologię nienawiści, zniesławienie bardzo ważnego człowieka można użyć do

uzyskania pożądanego wpływu”.10 Heisenberga oskarżono o przemycenie artykułu

broniącego teorii względności do nazistowskiej gazety, próbę zarażenia Ministerstwa

Edukacji zdradzieckimi ideami, odmowę udzielenia poparcia prezydenturze Hitlera,

uzyskanie katedry w Lipsku dzięki faworyzowaniu establishmentu „białych Żydów” i

ukrywanie Żydów we własnym dziale. Nie było już mowy o tym, czy Heisenberg obejmie w

Monachium stanowisko po Sommerfeldzie; ten atak źle wróżył bezpieczeństwu fizyka. W

artykule nazywano go Ossietzkim fizyki, co stanowiło aluzję do Carla von Ossietzkiego,

laureata Nagrody Nobla z 1936 roku, który w tym czasie gnił w Dachau, gdzie w następnym

roku miał umrzeć w wyniku tortur i zagłodzenia. Redaktorzy gazety skomentowali to

słowami, że „biali Żydzi” powinni zniknąć.

W tej sytuacji Heisenberg nie miał najmniejszych złudzeń, że może pogrążyć się w

„pięknie pracy” i że nie zostanie splugawiony przez „zewnętrzną” szpetotę. Postanowił bronić

się, pozostawiając na później decyzję o całkowitej rezygnacji.

W Niemczech nie był całkowicie sam. Planck i wielu jego kolegów wysyłało listy ze

skargami do dziekana uniwersytetu oraz do lokalnych i państwowych wydziałów edukacji.

Heisenberg otrzymywał także wsparcie od swoich kolegów, wybierano go bowiem do

różnych ciał, na przykład do Akademii Saksońskiej czy do Akademii Nauk w Getyndze.

Stopień osobistych oraz publicznych rozterek Heisenberga znalazł wyraz w liście do

Sommerfelda:Nie widzę innej możliwości niż podanie się do dymisji, jeśli nie będę mógł

dalej bronić mojego honoru. Jednak chciałbym cię prosić o radę. Wiesz, jak bolesne byłoby

dla mnie opuszczenie Niemiec, i nie chcę tego, dopóki nie stanie się to absolutnie konieczne.

Jednakże nie mam także zamiaru żyć tutaj jako obywatel drugiej klasy.”

Artykuł w Schwarze Korps został opublikowany wkrótce po tym, jak Heisenberg

przybył do Monachium ze swoją młodą żoną Elisabeth, która była w ciąży z ich pierwszym

dzieckiem12. Byli w drodze na wakacje, które mieli spędzić w Alpach. Początkowo

Heisenberg zastanawiał się, czy nie odeprzeć oskarżeń Starka oraz przekazu płynącego z

artykułu, pisząc list ze skargą do Ministra Edukacji i informując, że będzie zmuszony złożyć

rezygnację, jeżeli ministerstwo nie powstrzyma tych ataków. Jeśli zaś ministerstwo

potępiłoby te zarzuty, zapewniłoby to mu wsparcie i ochronę państwa taką, jaką otrzymuje

każdy „porucznik Wehrmachtu” w podobnym wypadku. Heisenberg podjął grę, napisawszy w

Page 145: John Cornwell - Naukowcy Hitlera. Nauka, wojna i pakt z diabłem

tej sprawie list do Reichsftihrera SS Heinricha Himmlera, z którym rodzina Heisenberga

miała luźny kontakt.

Dziadek Heisenberga, były dyrektor liceum, należał do tego samego klubu turystyki

pieszej co ojciec Himmlera, Joseph Gerhard Himmler, dyrektor gimnazjum w Landshut. Z

tego powodu matka Heisenberga znała matkę Himmlera. W lipcu lub sierpniu 1937 roku pani

Heisenberg złożyła wizytę pani Himmler w Monachium, gdzie mieszkały obie kobiety.

Według Heisenberga pani Himmler początkowo nie chciała angażować się w sprawy swojego

syna, ale pani Heisenberg przełamała lody, mówiąc: „Wie pani, my matki niewiele wiemy o

polityce, ale wiemy, że musimy się troszczyć o naszych synów. Dlatego przyszłam do

pani”.13 Pani Himmler złagodniała i wzięła list, obiecując przekazać go Himmlerowi.

Himmler zajął się sprawą dopiero w listopadzie i napisał do Heisenberga, prosząc go

odpowiedź na postawione zarzuty. Heisenberg bronił się, odpowiadając punkt po punkcie na

zarzuty, i Himmler postanowił bliżej przyjrzeć się sprawie, wszczynając śledztwo, które

trwało osiem miesięcy. W międzyczasie Lenard i Stark nadal zjadliwie atakowali

„żydowskich fizyków”, mając poparcie nazistowskiej Ligi Nauczycieli oraz Rudolfa Hessa,

zastępcy Hitlera, który chciał mieć wpływ na kształt nauki. Na spotkaniu rektorów

uniwersytetów w grudniu 1937 roku podkreślano, że przy obsadzaniu stanowisk na

uniwersytetach powinno się brać pod uwagę „polityczną wiarygodność”.

W śledztwo SS w sprawie Heisenberga zaangażowano szpiegów obecnych na jego

wykładach, a w domu zamontowano podsłuch. Ponadto bardzo dokładnie prześledzono

przeszłość Heisenberga w poszukiwaniu dowodów jego homoseksualizmu - przestępstwa, za

które można było wylądować w obozie koncentracyjnym. Istniały sugestie, że pospiesznie

ożenił się, aby to ukryć. Śledztwo nie dostarczyło żadnych dowodów.14 W listopadzie 1937

roku pisał do matki: „Te kłopoty zatruwają myślenie, a nienawiść do tych chorych jednostek

dręczy człowieka i wżera się w duszę”.15 Zimą 1937/38 Heisenberg był przesłuchiwany w

podziemiach kwatery głównej SS w Berlinie przez śledczych, którzy posiadali wykształcenie

w dziedzinie fizyki i matematyki.

Najprawdopodobniej decyzję o oczyszczeniu jego imienia podjęto mniej więcej

wiosną 1938 roku, ponieważ otrzymał pozwolenie na wyjazd z wykładami do Anglii w marcu

tegoż roku. Jednak Himmler wysłał oficjalny list do Heisenberga dopiero 21 lipca 1938 roku,

potwierdzając, że on, ReichsfuhrerSS, nie aprobuje ataków zamieszczonych na łamach Das

Schwarze Korps oraz że zakazał wszelkiej podobnej w treści krytyki. Himmler zaprosił

Heisenberga do siebie do Berlina, by mogli razem porozmawiać o tym wszystkim, jak

mężczyzna z mężczyzną”, lecz jednocześnie doradził fizykowi, żeby oddzielać sprawy

Page 146: John Cornwell - Naukowcy Hitlera. Nauka, wojna i pakt z diabłem

osobiste i polityczne od badań naukowych; oczywiście sugestia ta odnosiła się do prac

Alberta Einsteina. Tego samego dnia napisał do Reinharda Heydricha, szefa tajnej policji,

prosząc, aby pozwolono Heisenbergowi pracować w spokoju. „Jestem przekonany, że

Heisenberg jest przyzwoitym człowiekiem, a my nie możemy sobie pozwolić na uciszenie

bądź utratę tego człowieka, który jest stosunkowo młody i może wykształcić nowe

pokolenie”16 - dodał.

Efekty śledztwa Himmlera znalazły się także w memorandum przesłanym w 1939

roku do ministerstwa edukacji: Heisenberg jest nieszkodliwym, apolitycznym naukowcem,

dla którego „fizyka teoretyczna jest wyłącznie hipotezą roboczą która wymaga potwierdzenia

odpowiednimi eksperymentami”. Jest porządnym człowiekiem, który w coraz większym

stopniu popiera narodowy socjalizm i ma do niego pozytywny stosunek. David Cassidy,

biograf Heisenberga, komentujeto w taki sposób: „Bez względu na to, czy było to w pełni

słuszne stanowisko, powyższa opinia pozostała oficjalną oceną Heisenberga aż do końca”.17

Tak więc pakt zawarty przez Heisenberga z reżimem niósł w sobie zgodę na

oddzielenie nauki od naukowców - fizyki teoretycznej od Einsteinowskiego żydostwa. Był to

wstydliwy pakt zawarty pod przymusem w czasach, gdy Himmler i Heydrich, który był jego

prawą ręką, brali czynny udział w kampanii terroru, przymusowych wysiedleń i aresztowania

Żydów.

W listopadzie 1938 roku haniebna Kristallnacht, Noc Kryształowa, pokazała furię i

przemoc obecną w nazistowskim ataku na Żydów. Co kazało pozostać Heisenbergowi w

Niemczech pomimo tak wysokiej ceny moralnej? Jego trudne położenie wskazuje na

współistnienie intensywnych nacisków, być może wyjątkowych dla światowej klasy

naukowca mieszkającego w owych czasach w Niemczech. Heisenberg najwyraźniej usiłował

wtedy znaleźć jakąś drogę pośrednią między jego osobistym przetrwaniem a przetrwaniem

fizyki w jego ojczyźnie. W późniejszych czasach taki kompromis nie miałby już tak

łagodnego charakteru.

Heisenberg nie został wybrany na następcę Sommerfelda w Monachium, pomimo

wsparcia ze strony Himmlera. Pracę otrzymał najmniej uzdolniony z kandydatów: Wilhelm

Müller, autor podręcznika inżynierii, znany z publikacji artykułów wspierających fizykę

aryjską. Wakującej katedry fizyki w Wiedniu także nie przyznano Heisenbergowi; jego

kandydatura została zablokowana przez wpływowych popleczników nazistowskiej nauki.

Podczas gdy prześladowania Żydów, „elementów niepożądanych” i „wrogów” kraju nasilały

się, Heisenberg był bezpieczny, ale jego rehabilitacja była zwycięstwem pyrrusowym, a próba

obrony niemieckiej fizyki teoretycznej usprawiedliwieniem niezbyt przekonywającym.

Page 147: John Cornwell - Naukowcy Hitlera. Nauka, wojna i pakt z diabłem

Przypadek Pascuala Jordana

Nie wszyscy fizycy teoretyczni byli apolityczni we wczesnych latach hitleryzmu i nie

wszyscy nazistowscy fizycy podążali szlakiem wyznaczonym przez Lenarda i Starka. W

gronie fizyków teoretycznychzupełnie niespodziewanie pojawił się człowiek będący w

każdym calu nazistą. Pascual Jordan reprezentował całkowicie odmienne stanowisko wobec

fizyki aryjskiej, głosząc równoważność narodowego socjalizmu i przedmiotu zainteresowania

fizyki teoretycznej, która była zwalczana przez Lenarda i Starka jako „fizyka żydowska”.

Jego historia ukazuje pułapki pojawiające się w sytuacji, gdy próbuje się znaleźć

podobieństwa pomiędzy ideologią i nauką. Był pierwszym, ale bynajmniej nie ostatnim, który

wymyślił „teorię kwantową” społeczeństwa.

Pascual Jordan, żarliwy entuzjasta Hitlera, miłośnik Freudowskiej teorii

podświadomości i błyskotliwy naukowiec, był przez pewien czas przedmiotem podobnych

oszczerstw, jakie dotknęły Heisenberga (choć Jordan bronił się z większą pasją i wigorem).

Jeden z jego najzagorzalszych nazistowskich krytyków oskarżał go o próbę sabotowania

„logicznej czystości” i wielkiej aryjskiej tradycji rygorystycznej nauki za pomocą

„niesprawdzonych, pseudoreligijnych fantazji”.18

Mamy rzadką okazję poznać jego monomaniakalne zwyczaje i osobowość, zaglądając

do zakładów rakietowych w Pćenemunde, dokąd został wysłany, aby zająć się

matematycznymi problemami związanymi ze zjawiskiem turbulencji. Jego młody kolega

Peter Wegener, z którym dzielił gabinet, pamięta, jak Jordan zaniedbywał powierzone mu

zadanie, spędzając czas na pisaniu podręcznika algebry bez zaglądania do jakichkolwiek

notatek. Jordan cierpiał na wyraźną wadę wymowy, wskutek czego nie był w stanie

formułować poprawnych zdań. „Wkrótce odkryłem, że kiedy siedzi na krześle, z nogami na

biurku, z dłonią spoczywającą na czole i ściskając palcami nos, trzeba się do niego odwrócić

tyłem. W takich chwilach potrafił mówić dość sprawnie”.19

Jordan był w latach dwudziestych członkiem młodego zespołu fizyków kwantowych

pracujących wraz z Wolfgangiem Paulim i Friedrichem Hundem pod kierownictwem Maxa

Borna w Getyndze. Korzystając z niektórych pomysłów Heisenberga, pokazali oni, jak można

zbudować systematyczną teorię zachowania się atomów. Od czasu do czasu Jordan był

zapraszany do współpracy z Nielsem Bohrem w Kopenhadze.

Jordan widział związek między ideologią narodowego socjalizmu a dziwną, sprzeczną

z intuicją dynamiką fizyki kwantowej. Tak jaknowa fizyka stanowiła epokowe odkrycie

dotyczące prawdziwych sił natury, tak - w jego mniemaniu - narodowy socjalizm nie był

wyłącznie ideologią, platformą polityczną lub ulotną manifestacją poglądów pewnej grupy,

Page 148: John Cornwell - Naukowcy Hitlera. Nauka, wojna i pakt z diabłem

ale prawdziwą siłą natury. Z jego punktu widzenia nazizm był prawdziwy w takim sensie, w

jakim prawdziwe było drugie prawo termodynamiki.

Ponadto Jordan widział rewolucję w fizyce jako „zwierciadlane odbicie

rewolucyjnych przekształceń świata”.20 Opisując pojawienie się pierwszych idei

kwantowych, Jordan tak przedstawiał towarzyszące im intelektualne podniecenie:

Wszyscy byli pełni takiego napięcia, że niemal zapierało dech. Lody puściły [...].

Stawało się coraz jaśniejsze, że oto niespodziewanie natknęliśmy się na głęboko ukryte

tajemnice Natury. Było oczywiste, że w celu rozwikłania sprzeczności potrzebny będzie

całkowicie nowy rodzaj myślenia, przekraczający dotychczasowe ramy fizyki.21

Narodowy socjalizm posiadał moc likwidowania intelektualnych wrogów, tak jak broń

narodowych socjalistów oparta na nowych technologiach rozwiniętych przez

narodowosocjalistycznych naukowców posiadała moc niszczenia wrogich czołgów,

samolotów i armii. Na początku 1935 roku przewidywano, że w niedalekiej przyszłości

możliwe będzie dysponowanie źródłami energii, przy których elektrownia naNiagarze będzie

drobnostką. Pojawią się też materiały wybuchowe, przy których wszelkie współczesne

materiały wydadzą się nieszkodliwymi zabawkami.22

Zdaniem Jordana fizyka kwantowa odkryła wszechogarniający obraz rzeczywistości,

w którym konwencjonalny związek przyczynowoskutkowy zostaje obalony, a stare podziały

między przedmiotem a podmiotem, jednostką a społeczeństwem zostają wyeliminowane.

Nazizm rozumiany w kategoriach nowej fizyki miał zadać śmiertelny cios moralnie jałowym

wpływom Oświecenia, z jego naciskiem na jednostkę oraz tendencją do obiektywizowania

natury w kategoriach mechanistycznego determinizmu. W fizyce kwantowej widział

bezpośredni związek oraz wzór zachowań cząsteczek i cząstek subatomowych,

odpowiadający Fiihrerpńnzip narodowego socjalizmu.Wiemy, że w organizmie bakterii,

pośród ogromnej liczby cząsteczek tworzących to [...] żyjątko, bardzo mała grupa

szczególnych cząsteczek obdarzonych dyktatorską władzą nad całym organizmem tworzy

centrum dowodzenia żywej komórki.23

W świetle mechaniki kwantowej możliwe stało się wyjaśnienie wszystkiego: biologii,

psychologii, świadomości, jasnowidzenia, duchowości. Ponadto polityczną rewolucję, w

ramach której możliwe były zmiany granic oraz dążenie ku zjednoczonym kontynentom,

można było postrzegać w kategoriach nowej fizyki. „Transformacja polityczna nastąpiła już

w wielu państwach europejskich, przybierając formę zastępowania parlamentarnych form

rządzenia metodami autorytarnymi i dyktatorskimi - pisał - co nie oznacza jedynie technicznej

modernizacji aparatu rządzenia, ale raczej erupcję rewolucyjnej rekonstrukcji całości naszego

Page 149: John Cornwell - Naukowcy Hitlera. Nauka, wojna i pakt z diabłem

myślenia, wartości i działania, stopniowo obejmując wszystkie obszary życia i kultury”.24

Pojęcia dotyczące podświadomości w psychologii czy holizm przestaną obejmować różne

obszary myślenia, jak to było w epoce Oświecenia, mechanika kwantowa bowiem dostarcza

ścisłych naukowych podstaw tych jak dotąd „mętnych” sposobów myślenia. Jordan

przyznawał, że jego idee będą trudne do przyjęcia dla zwykłych ludzi; dostrzegał wielki

rozziew między umysłem i „rzadkim, niedoścignionym badaczem”, mózgiem „prawdziwego

myśliciela” i umysłami zwykłych ludzi. Ale nie rozpaczał z tego powodu, ponieważ jego idee

będą dostępne dla elitarnej grupy ludzi.

Jordan był atakowany nie tylko przez Lenarda i Starka, ale także przez innych

intelektualistów nazistowskich, takich jak idealistyczny eugenik i filozof Kurt Hildebrandt, za

wspieranie abstrakcyjnych i relatywistycznych idei, które i tak już demoralizowały niemiecki

naród. Jordan wystąpił z kontroskarżeniem, utrzymując, że Hildebrandt zaprzecza

internacjonalistycznej nauce, od której Rzesza musi być uzależniona z uwagi na

technologiczną zdolność do obrony i ekspansji; dla skuteczności karabinu maszynowego -

zauważał - nie ma znaczenia wiedza o rasowych czy narodowych granicach. Jednak

internacjonalistyczne argumenty w najmniejszym stopniu nie pomniejszały jego

antysemityzmu. W opublikowanej w 1941 roku pracy pt. „Fizyka i tajemnice życia

organicznego” odrzucał osobisty związek Einsteinaz teorią względności, argumentując, że i

tak odkryłby ją ktoś inny. Dodawał, że zasadniczą treść szczególnej teorii względności

przewidział francuski fizyk Henri Poincare.

Wraz z niemieckim zaborem kolejnych krajów sąsiednich Jordan ogłosił triumf

technologii nie jako środka pozostającego na usługach kapitalizmu, ale jako narzędzia

służącego życiu i społeczeństwu. „Nie chcemy - pisał - widzieć żadnych nadużyć nauki i sił

zbrojnych po tym, jak potęga zbrojna udowodniła swą zniewalającą siłę aujbauende w

budowie nowej Europy”.25

Idee Jordana nie wywarły większego wpływu na Trzecią Rzeszę. Przypadek ten jest o

tyle ciekawy, że wskazuje na możliwość niezwykłego przystosowania się nauki, nawet w

rękach utalentowanego naukowca, który pragnie utworzyć dziwaczną hybrydę politycznych i

naukowych mitów. Znajomość nowej fizyki z całym jej wyrafinowaniem została przez

Jordana wykorzystana do utworzenia faszystowskiego obrazu świata, co pokazuje, jak łatwo

naukę można oddać w służbę totalitaryzmu oraz że wielki talent nie stanowi wystarczającej

gwarancji uczciwości moralnej i politycznej.

15. Pseudonauka Himmlera

Page 150: John Cornwell - Naukowcy Hitlera. Nauka, wojna i pakt z diabłem

Jesienią 1935 roku Heinrich Himmler, osławiony ReichsfuhrerSS, wystosował do dra

ErnstaRoberta Grawitza, lekarza SS i policji, list następującej treści:

W nawiązaniu do naszej krótkiej rozmowy w Gmund na temat badań nad

zagadnieniem leworęczności w dawnych czasach przelewam teraz moje przemyślenia na

papier i proponuję, żeby złożył pan profesorowi Janssenowi propozycję dysertacji doktorskiej

na ten temat. Wiele wskazuje na to, że w początkach ludzkości nasz gatunek był leworęczny.

Może o tym świadczyć bardzo wiele znalezisk. Ludzkość prawdopodobnie przeszła na

praworęczność wraz z wprowadzeniem tarczy, która osłaniała lewą część ciała, gdzie znajduje

się serce, nie zapominając jednak o znaczeniu lewej ręki.’

W śmiercionośnej mieszaninie władzy, strachu, okrucieństwa i dyletantyzmu w

Niemczech hitlerowskich zaczęła królować pseudonauka pod auspicjami SS. Himmler,

któremu brakowało trzeźwego osądu czy nawet podstawowej wiedzy naukowej, już w

początkach rządów reżimu znalazł czas na to, by angażować się w różne oszukańcze projekty

badawcze związane z poszukiwaniem źródeł aryjskości, co w rezultacie doprowadziło do

morderczych „badań medycznych” prowadzonych w obozach śmierci. Choć tego typu

działania stanowiły margines wobec ogromu technologicznych i naukowych przedsięwzięć

Trzeciej Rzeszy, kierunek sponsorowanych przez SS „badań” był źródłem cierpień i śmierci

ofiar oraz degradacji wszystkich ludzi związanych z ich prowadzeniem.Himmler urodził się w

1900 roku i dorastał w rodzinie katolickiej. W młodości interesował się uprawą roślin i

hodowlą zwierząt. Będąc chłopcem, założył ogródek z ziołami - preludium do jego obsesji

związanej z medycyną alternatywną i homeopatią które uważał za formę doskonalszą niż

medycyna oparta na standardowych produktach farmaceutycznych (w kolejnych latach kazał

zakładać ogródki ziołowe w obozach koncentracyjnych). Był wegetarianinem i abstynentem.

W wieku dwudziestu dwu lat ukończył studia rolnicze w Monachium i niedługo potem

wyrzekł się katolicyzmu, aby stać się zaprzysięgłym zwolennikiem Adolfa Hitlera

wyznającym fanatyczne przekonanie

0wyższości Niemców i o potrzebie Lebensraum.

W ciągu dwóch lat po dojściu Hitlera do władzy Himmler odegrał kluczową rolę w

powstaniu Ahnenerbe (dziedzictwo przodków2) - towarzystwa naukowego, które

podejmowało wiele pseudonaukowych inicjatyw. Himmler został kuratorem, a potem

prezesem tego Towarzystwa. Ahnenerbe miało się zajmować przede wszystkim

historycznymi oraz etnograficznymi badaniami ukierunkowanymi na odkrycie źródeł

aryjskiej wyższości. W liście do Goeringa Himmler określił swoje przedsięwzięcie jako

„realizację fundamentalnych i najwartościowszych badań, które tak w części, jak i w całości

Page 151: John Cornwell - Naukowcy Hitlera. Nauka, wojna i pakt z diabłem

były niedostrzegane czy nawet prześladowane przez oficjalną naukę”.3 Anhenerbe

przedstawiało siebie jako instytucję przełamującą podziały pomiędzy naukami

przyrodniczymi a sztuką wspierając „holizm”, który miał otworzyć naukę na nazistowski

Weltanschaung. Ogólnie biorąc, była to mieszanina genetyki, geopolityki, filologii,

antropologii, historii

1archeologii, połączonych z astrologią, mitologią i okultyzmem. Na przykład przez

całą dekadę starano się uzyskać od Włoch wczesny traktat Tacyta pt. „Germania”, w co

zaangażował się sam Himmler, bezskutecznie prosząc o pomoc Mussoliniego. Oddziały SS

szukały traktatu jeszcze w 1943 roku.4 Tacyt opisuje niemiecką krainę jako beznadziejną

dzicz, ogromne dziewicze terytorium pokryte lasami i górami, które wzbudzało dreszcz wśród

miłośników Ahnenerbe, nie wyłączając Richarda Walthera Darrego - człowieka

odpowiedzialnego za określenie Blut und Boden (krew i ziemia), a także entuzjastycznego

propagatora nazistowskiej polityki Naturschutz (ochrony przyrody). Inni widzieli w traktacie

Tacyta odniesienia do czystości rasowej w tych fragmentach, gdzie Tacyt opisuje germańskie

hymny wychwałające boga Tuistona, który wyrósł z germańskiej ziemi: Tuiston zrodził

pierwszego człowieka i spłodził trzech synów, którzy stali się przodkami Germanów. Tak

więc krew i ziemia były nierozerwalnie związane. Jak pisał Tacyt, germański lud „był

nieskażony związkami z innymi ludami, wyjątkowy, zdrowy, a budowa ciała jego członków,

mimo ogromnej liczebności, pozostawała taka sama: dzikie niebieskie oczy, płomienne włosy

i wielki wzrost”. Była to doprawdy słodka muzyka dla wyznawców higieny rasowej.

Himmler był także przekonany, że przodkami liderów Trzeciej Rzeszy byli

Wikingowie, i dla udowodnienia tej tezy planował wyprawę na Islandię. Jak zobaczymy,

wierzył również w to, że pochodzenie rasy aryjskiej można przypisać zarodkom

zakonserwowanym w lodowych bryłach krążących w przestrzeni kosmicznej.5

Pod kierunkiem Ahnenerbe, i w zasadzie z rozkazu Himmlera, zoolog Ernst Schäfer

poprowadził w 1938 roku ekspedycję do Tybetu. Jego cele były w większym stopniu

ideologiczne niż naukowe. Był przekonany, że jako esesmani mogliśmy więcej osiągnąć i

więcej dokonać, pokazując, kim jesteśmy, niż gdybyśmy podróżowali w przebraniu, jako

neutralne stowarzyszenie naukowe; tak czy owak mamy czyste sumienie.6

Celem ekspedycji, w której wziął także udział antropolog Bruno Beger oraz

entomolog Karl Wienert, było zebranie materiałów dotyczących proporcji, pochodzenia,

znaczenia i rozwoju rasy nordyckiej w badanym obszarze. Ten sam Schäfer zostanie dwa lata

później szefem działu Badań i Ekspedycji Centralnej Azji w Ahnenerbe, mając nadzieję na

przekształcenie działu w duży instytut „odbudowujący niemiecką naukę”.

Page 152: John Cornwell - Naukowcy Hitlera. Nauka, wojna i pakt z diabłem

Osią wczesnej filozofii Ahnenerbe była dziwaczna teoria teozoficzna znana jako

Welteislehre, teoria lodowa, która była echem nordyckiej „heroicznej” mitologii

opowiadającej o apokaliptycznych zmaganiach ognia z lodem. Ta fantastyczna wizja pojawiła

się w śnie ekscentrycznego austriackiego inżyniera Hansa Hörbigera, który w 1913 roku

opublikował „Lodową kosmogonię Hörbigera” (Hörbigger Glacial Kosmogonię). Na stronie

tytułowej dzieła czytamy:nowa historia rozwoju wszechświata i układu słonecznego oparta na

opozycji kosmicznego neptunizmu wobec równie uniwersalnego plutonizmu, uzupełniona o

najnowsze wyniki badań, przejrzane i uzupełnione własną wiedzą oraz zredagowane przez Ph.

Fautha; opatrzona 212 wykresami.7

Wszystkie planety włącznie z Księżycem są pokryte lodem. Nasza Droga Mleczna

składa się z kryształów lodu. Fragmenty kosmicznego lodu wskutek przyciągania przez pole

grawitacyjne Słońca eksplodowały i wyparowywały. Słoneczne protuberancje to wielkie

gejzery, których erupcje powodują wyrzucanie w przestrzeń pary wodnej tworzącej meteory

zbudowane z kryształów lodu. Opadające na planety kryształy lodu tworzą skorupę, a w

wypadku Ziemi mają postać deszczu. Wybuchające w atmosferze meteory wywołują burze

gradowe. Innymi słowy nasza pogoda znajduje się pod wpływem kosmosu i Himmler pragnął

wykorzystać tę teorię do sporządzania długoterminowych prognoz pogody.

Hórbiger dalej opisuje działanie świecącego eteru, popularnego elementu fizyki

dziewiętnastego stulecia. Eter spowalnia szybkość poruszania się obiektów w kosmosie,

zanim znajdą się na orbitach wokół planet, jednak przyszły los wszystkich księżyców to

nieunikniony upadek na planetę, wokół której krążą. Ziemia miała kiedyś drugi księżyc, który

spadł do oceanu, wywołując potop Noego i powodując zatopienie Atlantydy. Epoka

lodowcowa, zniknięcie dinozaurów, powstawanie węgla i zatonięcie Atlantydy wiązały się z

upadkiem drugiego ziemskiego księżyca.

Welteislehre była teorią wszystkiego, zawierała pełne kompendium wyjaśnień

włącznie z powstaniem wszechświata i jego nieuchronną zagładą. Kiedy dopełni się czas,

Ziemia spadnie na Słońce i ulegnie zniszczeniu w ostatecznej eksplozji. Teoria zakładała inne

niż fizyka klasyczna oddziaływanie sił w kosmosie. Odwoływała się do zunifikowanego i

wspaniałego obrazu świata, do naukowych podstaw prawdziwie nordyckiego Weltschauung,

będąc odpowiedzią na „przerażającą i pełną błędów teorię” Einsteina oraz „fale duchowej

destrukcji”.8

Himmler chętnie przyciągnąłby prawdziwych naukowców do swojego instytutu, żeby

zajęli się pracą nad Welteislehre. Aby zademonstrować słuszność teorii, w „Instytucie

Meteorologii” (Pflegestätte für Wetterkunde) zebrał astronomów, geologów i meteorologów.

Page 153: John Cornwell - Naukowcy Hitlera. Nauka, wojna i pakt z diabłem

Ale jedynym osiągnięciem Ahnenerbe była druzgocąca krytyka, szczególnie ze strony

nazistowskiego fizyka i laureata Nagrody Nobla Philippa Lenarda, który ostro skrytykował

wydawcę Illustrierter Beobachter, czasopisma prowadzonego przez narodowych socjalistów,

kiedy jego wydawca zapowiedział długą serię artykułów poświęconych Welteislehre.

Artykuły wycofano, a dalsze badania nad teorią lodową prowadzono bardziej dyskretnie.

Pomimo krytyki Himmler nie przestawał żarliwie bronić tej teorii. W lipcu 1937 roku

pisze do dra Ottona Wackera z Ministerstwa Nauki i Edukacji, dziękując za przesłanie

memorandum Paula Guthnika z obserwatorium w Neubabelsbergu. Naukowiec ten

oświadczył, że kosmogonia lodowa jest nonsensem. Himmler tak pisał do ministra:

Oświadczam wyraźnie i stanowczo: jestem obrońcą swobodnych badań w każdej

postaci, a to oznacza również swobodne badania nad kosmogonią lodową. Ponadto

zamierzam udzielić tym badaniom gorącego wsparcia, a znajduję się w znakomitym

towarzystwie takich osób jak Führer i Kanclerz Rzeszy Niemieckiej Adolf Hitler, który przez

wiele lat był zwolennikiem tej teorii, którą pośledni naukowcy traktują z lekceważeniem.9

Miesiąc później Himmler wytropił człowieka odpowiedzialnego za puszczenie w

obieg memorandum o kosmogonii lodowej, zwolnił go z pracy, a także wyrzucił z partii.

Pisząc do Reinhardta Heydricha, dodał jeszcze, że człowiek ten „nieustannie atakował

kosmogonię lodową” oraz że „wykazywał całkowicie nienaukową postawę”, jeżeli chodzi o

to zjawisko.10

Himmler utworzył także program badawczy w ramach SD (Sicherheitsdienst - służba

bezpieczeństwa SS), aby zbadać dzieje prześladowań czarownic na terenie Niemiec w

siedemnastym wieku. Korzystając z akt i dokumentów, Himmler zamierzał wykazać, że

prześladowania czarownic były w rzeczywistości połączonym atakiem Żydów i Kościoła

katolickiego na zdrową niemieckość. Badania polegały na porównaniu 33 tys. dokumentów

wydobytych z 260 archiwów i bibliotek.11Podobnie jak Hitler Himmler bardzo troszczył się o

swoje zdrowie. Fanatycznie starał się wykluczyć wszelkie sztuczne dodatki do żywności,

oskarżając przy tym przemysł spożywczy o niszczenie naturalnej diety niemieckiego narodu.

Mieszczanie odżywiający się zimą w dużej mierze jedzeniem z puszek znaleźli się na

ich łasce, teraz jednak przedmiotem ataku stali się również mieszkańcy wsi karmieni

rafinowanym cukrem i mąką oraz białym chlebem. Wojna przerwała ten proceder; po wojnie

podejmiemy energiczne kroki zmierzające do ochrony naszych ludzi przed zrujnowaniem ich

zdrowia przez przemysł spożywczy.12

Nawet w trakcie wojny wśród licznych inicjatyw związanych z higieną rasową oraz

aspektami archaicznej genetyki znalazł się rozkaz zbadania pochodzenia oficerów SS aż do

Page 154: John Cornwell - Naukowcy Hitlera. Nauka, wojna i pakt z diabłem

czasów Wojny Trzydziestoletniej i jeśli po tej dacie w drzewie genealogicznym rodu pojawił

się Żyd, oficer musiał opuścić SS. W późniejszym okresie Himmler tak pisał do urzędników

SS:

W „Historiach Norweskiego Króla” Felixa Niednera zauważyłem, że w jednym z

opowiadań pewien mężczyzna ofiarowuje w prezencie swojemu królowi dwa czerwone konie

z białymi grzywami. Ostatnio widziałem czerwonobrązowego konia z białą grzywą [...]

niniejszym rozkazuję SSStandartenfuhrerowi Fegeleinowi zbadać genealogię tego konia.13

Zadanie Ahnenerbe, przy wszystkich absurdach, polegało na połączeniu teorii

rasistowskich z „eksperymentami” rasistowskimi. Jednocześnie, wraz z postępem wojny

Himmler podążał za mitem „cudownej” broni, zmuszając instytuty naukowe do prowadzenia

badań nad niedorzecznymi pomysłami.

Fenomen Himmlerowskiej pseudonauki ukazuje powszechną w badaniach i

technologii sponsorowanych przez SS amatorszczyznę, dyletantyzm, a z czasem sadyzm i

masowe mordy. Himmler usiłował stworzyć naukę odpowiadającą narodowemu

socjalizmowi, ukierunkowaną na rasowe pochodzenie i ludobójstwo, pokazując, jak mogłaby

wyglądać nauka, gdyby Himmler zastąpił Hitlera w roli Fuhrera.

16. Deutsche Mathematik

Polityka zwolnień spowodowała wyjazd wielu uznanych matematyków do Wielkiej

Brytanii i Stanów Zjednoczonych. W 1934 roku Minister Edukacji Bernhard Rust zapytał

wybitnego matematyka Davida Hilberta, jak bardzo Getynga, niegdyś przodujące na świecie

centrum matematyki, ucierpiała po usunięciu matematyków pochodzenia żydowskiego.

Hilbert odparł: „Ucierpiała? Nie ucierpiała, panie ministrze. Po prostu już nie istnieje!”.1

O ile niektóre dyscypliny, jak geografia, medycyna i antropologia, z łatwością uległy

nazyfikacji, a nawet ochoczo wniosły swój wkład do ideologii narodowosocjalistycznej, o tyle

matematyka nie przedstawiała większych perspektyw, jeżeli chodzi o jej wykorzystanie. Tym

niemniej znany niemiecki matematyk Ludwig Bieberbach podjął starania, by zbliżyć

matematykę do ideologii narodowego socjalizmu. Spotkaliśmy się już z Bieberbachem, gdy

jako dziekan wydziału filozoficznego uniwersytetu w Berlinie zachęcał studentów do działań

wymierzonych przeciwko Instytutowi Psychologicznemu Kohlera, usiłując narzucić

pracownikom i studentom tego instytutu nazistowską ideologię. Jego postępowanie pokazuje,

do jakiego stopnia poważny i niezależny myśliciel może próbować przystosować się do

panującej ideologii.

Bieberbach był wybitnym matematykiem i autorem trudnej zagadki, znanej jako

hipoteza Bieberbacha. Hipoteza została sformułowana w 1916 roku (i nieudowodniona aż do

Page 155: John Cornwell - Naukowcy Hitlera. Nauka, wojna i pakt z diabłem

1985 roku, kiedy to rozwiązanie podał Louis de Branges) i może znaleźć zastosowanie do

badania, jak kąty w jednej przestrzeni są powiązane z kątami w innych przestrzeniach, co

znajduje zastosowanie na przykład w astronomii.Bieberbach, urodzony w 1886 roku, wniósł

duży wkład w teorię funkcji, zyskał także opinię charyzmatycznego, choć roztargnionego

nauczyciela.

Zupełnie niespodziewanie Bieberbach został miłośnikiem nazizmu wiosną 1933 roku

z chwilą dojścia Hitlera do władzy i rozpowszechnienia antysemityzmu na uniwersytetach.

Bieberbach nie miał szczególnych powodów, żeby zostać nazistą (Max Born twierdzi, że

„chciał zabłysnąć”). Wydaje się, że jego wysiłki wtłoczenia matematyki w ramy nazizmu

mogły być spowodowane naciskami w sferze osobistej. Tak to przynajmniej postrzegał

brytyjski matematyk G. H. Hardy. Pisząc o Bieberbachu w Nature w 1934 roku, Hardy

umieszcza komentarz, w którym docenia siłę nacisku wywieranego na naukowców i

matematyków obecną w czasach kryzysu, choć Bieberbacha raczej nie usprawiedliwia:

Wielu z nas, Anglików i Niemców, mówiło tak straszne rzeczy w czasie wojny, że

wolelibyśmy teraz o nich nie pamiętać. Strach przed utratą stanowiska, lęk przed dostaniem

się w ręce rozszalałego tłumu, determinacja zdają się rzeczą naturalną. Pozycja profesora

Bieberbacha wyklucza podobne wyjaśnienia jego wypowiedzi i osobiście skłaniam się do

bardziej niemiłego wniosku, że naprawdę w to wierzył.2

Bieberbach wstąpił do SA w kwietniu 1933 roku i w tym samym czasie otrzymał

stanowisko dziekana wydziału filozofii na uniwersytecie w Berlinie. Wydział ten obejmował

nauki przyrodnicze i matematykę. W listopadzie zauważono, że uczony przechadzał się w

pobliżu uniwersytetu w nazistowskim mundurze. W następnym roku po zwolnieniu Edmunda

Landaua, żydowskiego matematyka z Getyngi, Bieberbach napisał, że jego wyjazd wyraża

ważną lekcję, mówiącą, że przedstawiciele różnych ras nie powinni się mieszać. Bez

wątpienia to pod jego wpływem przewodniczący koła Bieberbacha na uniwersytecie w

Berlinie zadeklarował: „Lepiej nie uczyć teorii liczb przez jeden semestr, niż gdyby miał ją

wykładać Żyd”.3

Opinie Bieberbacha na temat niemieckich matematyków opierały się na teorii

zaproponowanej przez antropologa Ericha Rudolfa Jaenscha, który wskazywał na trudno

dostrzegalne związki między rasami a psychologią. Bieberbach uważał, że matematycy

żydowscyi francuscy skłaniali się ku abstrakcji, a nie ku twardej, empirycznej rzeczywistości

oraz nordyckiej intuicji. Nazistowscy matematycy odwoływali się do „namacalnych”

wymiarów, które można wyraźnie przedstawić, nawet jeśli dotyczą czystej matematyki. W

Page 156: John Cornwell - Naukowcy Hitlera. Nauka, wojna i pakt z diabłem

napisanym w 1936 roku eseju „Rzeczywistość niemieckiej matematyki” nazistowski

matematyk profesor Erhard Tornier napisał:

Każda teoria w czystej matematyce jest usprawiedliwiona o tyle, o ile pozwala

odpowiedzieć na konkretne pytania dotyczące realnych obiektów. [...] W przeciwnym

wypadku takie teorie są [...] dokumentem świadczącym o żydowskoliberalistycznym

zamroczeniu powstałym w umysłach pozbawionych korzeni artystów, którzy żonglują

nieuchwytnymi definicjami, udając matematyczną kreatywność obliczoną na wywołanie

podziwu bezmyślnej publiczności.4

Chociaż Bieberbach bezustannie mówił o rasistowskim wyrazie matematyki,

najwyraźniej nie potrafił dokładnie wytłumaczyć, na czym ma on polegać, nie wspominając

już o jakiejś sensownej podstawie podobnego założenia. „Matematyka - mówił Bieberbach na

zebraniu Pruskiej Akademii Nauk w 1934 roku - składa się z prawd ponadczasowych, ale

sposoby jej przedstawiania, przetwarzania i wnioskowania wywodzą się z cech człowieka”.

Podczas tego samego spotkania stwierdził: „Badania matematyczne są potężnym środkiem

wyrazu cech grupowych”.5

Wpływ nazistowskiej matematyki

Nazistowska matematyka usiłowała wywierać wpływ na edukację szkolną. W eseju

dotyczącym matematyki zatytułowanym „Człowiek nordycki” pedagog Claus Heinrich

Tietjen pisał:

Wykładana nauka pozwala uczniom na bliski kontakt z dwoma zasadniczymi realiami

życia narodu: wojną światową i pracą. Są to te realia, które zrodziły ruch

narodowosocjalistyczny i o które ten ruch musi walczyć. Tym podstawowym zagadnieniom

poświęca się niewiele miejsca w podręcznikach matematyki dla Volkschule, nie są także

dostatecznie reprezentowane w podręcznikach dla szkół średnich.6Orędownicy Deutsche

Mathematik chętnie widzieliby swoją dziedzinę razem z innymi naukami

narodowosocjalistycznymi, takimi jak Deutsche Physik i higiena rasowa: obawiali się, że

matematyka mogłaby pozostać w tyle z uwagi na to, że miała opinię dyscypliny

międzynarodowej i neutralnej światopoglądowo. Nazistowska ideologia kładła nacisk, by

prawo istnienia miały tylko te dyscypliny, które bezpośrednio służą polityce narodowej.

Philipp Lenard lekceważył matematykę, twierdząc, że jest to jedynie „nauka liczenia”.

Nazistowscy matematycy, którzy pragnęli być częścią narodowosocjalistycznej rewolucji,

pisali eseje wskazujące na związek matematyki z narodowym socjalizmem, podkreślając w

nich oddanie się sprawie, potrzebę służby, wagę antymaterializmu, porządek i wyparcie się

chaosu.

Page 157: John Cornwell - Naukowcy Hitlera. Nauka, wojna i pakt z diabłem

Prześladowania matematyków żydowskich i dysydentów

Los matematyków żydowskich oraz matematycznych dysydentów po 1933 roku był

podobny do losu naukowców w innych dziedzinach. Ludwiga Berwalda Gestapo deportowało

do Łodzi, gdzie zginął, podobnie jak Walter Froehlich. Otto Blumenthal został wysłany do

Terezina, „modelowego” obozu stworzonego na potrzeby nazistowskiej propagandy, gdzie

zmarł w 1944 roku. Paul Epstein z uniwersytetu we Frankfurcie popełnił samobójstwo po

zatrzymaniu przez Gestapo w sierpniu 1939 roku. Feliks HausdorfFz Bonn popełnił

samobójstwo w 1942 roku, gdy nie był już w stanie dalej unikać wysłania do obozu

koncentracyjnego. Robert Remak został aresztowany podczas Nocy Kryształowej (9-10

listopada 1938 roku) i na pewien czas osadzony w obozie koncentracyjnym Sachsenhausen.

W 1942 został ponownie aresztowany w Holandii i wysłany do Oświęcimia, gdzie zginął.

Stanisław Saks i Juliusz Paweł Chauder zostali zabici przez Gestapo w 1942 i 1943 roku.

John von Neumann zdołał wyjechać do Stanów Zjednoczonych w 1930 roku i osiadł w

Princeton; również Richard Courant udał się za Atlantyk, a Max Born przeniósł się do

Edynburga. Kolejną stratą dla grupy matematyków Hilberta z Getyngi była Emmy Noether,

prawdopodobnie najwybitniejsza w Niemczech przedstawicielka czystej matematyki. Wraz z

B. L. van der Waerdenem i innymizałożyła szkołę nowoczesnej algebry. W 1933 roku

opuściła Niemcy i objęła stanowisko w Bryn Mawr w Stanach Zjednoczonych. Zmarła

tragicznie podczas operacji wiosną 1935 roku. W związku z jej śmiercią The New York

Times opublikował jedynie krótki nekrolog; poruszony tym Einstein napisał pełen emocji list

do gazety, w którym oświadczył: „Zdaniem najbardziej kompetentnych żyjących

matematyków Fräulein Noether była najbardziej znaczącym, twórczym geniuszem

matematycznym [płci żeńskiej], jaki dotychczas się pojawił”.7

W 1940 roku matematycy Max Dehn i Kurt Gödel zostali bohaterami dwóch

niezwykłych ucieczek zorganizowanych na początku wojny trasą kolei transsyberyjskiej.

Urodzony w 1878 roku w Hamburgu Dehn był uczniem Hilberta; objął on stanowisko

zajmowane wcześniej przez Ludwiga Bieberbacha we Frankfurcie. Został zwolniony w 1935

roku, dwa lata później niż wielu żydowskich naukowców, z powodu zasług z czasów wojny.

Aresztowany przez hitlerowców podczas Nocy Kryształowej został wypuszczony dzień

później z powodu przepełnienia w areszcie. Następnie uciekł do Danii, a stamtąd do

Norwegii. Kiedy naziści zajęli Norwegię w marcu 1940 roku, Dehn zorientował się, że musi

uciec na wschód, ponieważ wszystkie drogi na zachód były odcięte.

Kurt Gödel urodził się w Brunn na Morawach i kształcił się na uniwersytecie w

Wiedniu, gdzie otrzymał obywatelstwo austriackie. W 1930 roku na konferencji

Page 158: John Cornwell - Naukowcy Hitlera. Nauka, wojna i pakt z diabłem

matematycznej w Królewcu przedstawił pierwsze elementy pracy związanej z jego słynnym

twierdzeniem, w którym wykazał, że dowolny system formalny musi obejmować twierdzenia,

których w ramach tego systemu nie można ani udowodnić, ani obalić, w przeciwieństwie do

dawnych poglądów Hilberta. Gödel spędził jakiś czas w nowo powstałym Institute of

Advanced Study w Princeton w latach 1933-1934, ale wrócił do Austrii następnego roku i

zapadł na depresję. Ostatecznie wraz z żonąw połowie stycznia 1940 roku opuścił Austrię i

ponownie wyruszył do Ameryki przez Rosję koleją transsyberyjską. Dehn i jego żona odbyli

tę samą podróż pod koniec października poprzedniego roku. Gödel potrzebował dwóch

miesięcy, aby dotrzeć do San Francisco przez Jokohamę; rodzina Dehna przybyła do San

Francisco przez Władywostok i Japonię, zużywając tyle samo czasu.8

CZĘŚĆ CZWARTA

NAUKA CZASÓW ZNISZCZENIA I OBRONY 1933-1944

17. Mania rozszczepiania

Badania naukowe, które doprowadziły do skonstruowania pierwszej broni jądrowej,

zaczęły się od ekscytujących, pełnych rozgorączkowania badań podstawowych. Niektórzy

uczestnicy tych poszukiwań zdawali się zupełnie nieświadomi płynących z ich pracy

implikacji. Inni, w kontekście reżimu Hitlera, zdawali się od samego początku boleśnie

świadomi niebezpieczeństw.

Dzieje odkrycia rozszczepienia jądra atomowego i bezpośrednich konsekwencji tego

odkrycia obejmująnajważniejsze wydarzenie w historii udanego stworzenia pierwszego

narzędzia masowego rażenia w ramach współpracy angloamerykańskiej oraz niemieckiego

niepowodzenia na drodze do osiągnięcia tego samego celu. Główne elementy tej historii

ukazują, jak istotnym czynnikiem były naciski wywierane na naukowców „od wewnątrz”:

pycha i współzawodnictwo, dążenie do zdobycia pierwszego miejsca, niechęć do uznania

cudzych zasług, unikanie odpowiedzialności.

Wiosną 1933 roku, gdy z niemieckich uniwersytetów oraz instytutów badawczych

zwalniano setki naukowców, Otto Hahn, współpracownik Lise Meitner z Instytutu Chemii

Cesarza Wilhelma, prowadził serię wykładów w Cornell w Stanach Zjednoczonych,

spotykając się z kolegami ze swojej dyscypliny. W pierwszych miesiącach rządów Hitlera na

stanowisku kanclerza Meitner pełniła obowiązki dyrektora Instytutu, mając pod sobą ponad

dwudziestu pięciu naukowców, jednocześnie widząc coraz więcej brązowych koszul na

korytarzach. Po wyborach 5 marca pisała do Hahna: „Dzisiaj księgowość zleciła nam

oszacowanie kosztu zakupu flag narodowych, ponieważ mają być zastąpione

czarnobiałoczerwonymi, za co ma zapłacićJ

Page 159: John Cornwell - Naukowcy Hitlera. Nauka, wojna i pakt z diabłem

KWG”.1 Dwa tygodnie później znowu napisała: „Wszystko i wszyscy są pod

wpływem politycznego wrzenia. W zeszłym tygodniu KWG powiadomiło nas, że razem z

czarnobiałoczerwoną flagą mamy również wywiesić swastykę. [...] Wywieszanie swastyki

musi być trudne dla Habera”.2

Pomimo nieprzespanych nocy Meitner funkcjonowała dzięki kawie i papierosom.

Wśród opuszczających Niemcy był także jej kuzyn i dawny partner od fortepianu Otto Frisch,

którego usunięto z programów badawczych na uniwersytecie w Hamburgu. Udał się do pracy

w instytucie Bohra, a potem przeniósł się na uniwersytet w Birmingham w Wielkiej Brytanii.

Inny młody kolega pochodzenia żydowskowęgierskiego 35-letni Leo Szilard, sam

postanowił wyemigrować, choć nie wywierano na niego bezpośredniej presji. Odwołał

wykłady, które miał prowadzić razem z Meitner, wepchnął wszystkie oszczędności do butów

i wyjechał do Austrii, stamtąd do Anglii, a w końcu do Stanów Zjednoczonych. Pisał później:

Wyjechałem z Niemiec kilka dni po pożarze Reichstagu. [...] Wsiadłem do pociągu

BerlinWiedeń przed pierwszym kwietnia. Pociąg był pusty. Kilka dni później ten sam pociąg

był już przepełniony i zatrzymano go na granicy. Ludzie musieli wysiadać i wszyscy zostali

przesłuchani przez nazistów.3

Przypominając sobie to zdarzenie, pisał: „Oto dowód, że jeśli chcesz odnieść sukces,

to wcale nie musisz być znacznie mądrzejszy, tylko potrzebujesz zrobić coś o jeden dzień

wcześniej niż inni”.4

Szilard - prawdziwy geniusz, a przy tym człowiek o wielkiej politycznej

przenikliwości, przez kilka lat żył na walizkach. Razem z Brytyjczykiem Williamem

Beveridge’em pracowali nad stworzeniem w Londynie instytucji pomagającej żydowskim

emigrantom (Academic Assistance Council, później Society for the Protection of Science and

Learning). Jesienią 1933 roku, stojąc na skrzyżowaniu niedaleko British Museum, przeżył coś

w rodzaju objawienia, dzięki któremu zrozumiał potęgę energii uwalnianej z atomu. Była to

zapowiedź technologii, która po wojnie miała zmienić świat na zawsze i obdarzyć ludzkość

możliwością samozniszczenia.Nowozelandczyk Ernest Rutheford, który przeprowadził się do

Cambridge (mieszkając „po drodze” w Manchesterze i w Montrealu), zaproponował model

atomu, w którym wokół zwartego jądra krążą elektrony. W miarę jak jego model był

doskonalony przez naukowców z Europy i Stanów Zjednoczonych, Rutherford upierał się

przy tym, że naukowcy nie będą w stanie wykorzystać energii zawartej we wnętrzu atomu.

Jednak to on właśnie jako pierwszy zaczął przemieniać pierwiastki, bombardując azot

cząstkami alfa (promieniowaniem alfa) z radu, który „pożyczył” od austriackich przyjaciół z

Wiednia i trzymał w czasie Pierwszej Wojny Światowej. Rutherford odkrył, że atomy

Page 160: John Cornwell - Naukowcy Hitlera. Nauka, wojna i pakt z diabłem

bombardowanego azotu zamieniają się w cięższe atomy tlenu i lżejsze atomy wodoru.

Naładowane dodatnio cząstki alfa mogą przenikać przez materię i przekształcać lekkie atomy,

jednak w wypadku cięższych pierwiastków posiadających jądra o większym ładunku

dodatnim, jak na przykład uran, cząstki alfa są odpychane.

Na rok przed dojściem Hitlera do władzy angielski fizyk James Chadwick z

Cambridge Laboratory (laboratorium Rutherforda) wniósł istotny wkład w fizykę atomową.

W 1932 roku Chadwick odkrył neutron, cząstkę, która dzięki temu, że jest elektrycznie

obojętna, może pokonać elektryczne bariery ochronne jądra atomu. W tym samym roku Fritz

Houtermans, opierając się na odkryciu Chadwicka, w przemówieniu wygłoszonym w

Akademii Technicznej w Berlinie stwierdził, że w przyszłości neutron wyzwoli gigantyczne

siły ukryte w materii. Jednak już w następnym roku Rutherford stwierdził, że to „bezsens”.

Naukowcem, który potraktował oświadczenie Rutherforda jako wyzwanie, był Leo Szilard.

12 września 1933 roku spędzał noc w hotelu Imperial niedaleko British Museum.

Przypomniał sobie wydaną w 1914 roku książkę H. G. Wellsa pt. „The World Set Free”, w

której autor przewiduje powstanie bomby atomowej. „Kiedy szedłem ulicą Londynu,

rozmyślałem nad czymś podobnym - pisał Szilard. - Pamiętam, że stanąłem na czerwonym

świetle na skrzyżowaniu z Southampton Row [...] i zastanawiałem się, czy Lord Rutherford

nie może się mylić”. W tej właśnie chwili Szilard dostrzegł możliwość „reakcji łańcuchowej”,

w wyniku której mogłaby zostać uwolniona energia zawarta w atomach.Szilard ujął to

następująco:

Nagle zrozumiałem, że jeśli udałoby się znaleźć pierwiastek, który podczas

rozszczepienia emitowałby dwa neutrony, pochłaniając jeden neutron, to taki pierwiastek przy

odpowiednio dużej masie mógłby podtrzymać reakcję łańcuchową.5

Pod pojęciem „reakcji łańcuchowej” Szilard rozumiał sytuację, w której jeśli atom

ulegający rozszczepieniu rozpadałby się na dwie części, można było przypuszczać, że

powstałe dwa fragmenty będą trwałe, a podczas całego procesu zostaną wyemitowane dwa

neutrony wtórne lub więcej. Dwa neutrony wtórne mogą następnie rozszczepić kolejne dwa

atomy, które uwolnią cztery neutrony, a te spowodują rozszczepienie czterech dodatkowych

atomów, emitując osiem neutronów wtórnych, i tak dalej - cały ten proces rozwijałby się

wykładniczo w ciągu ułamka sekundy, obejmując miliardy atomów materiału

rozszczepialnego i prowadząc do wybuchu o niespotykanej sile.

Szilard rozmawiał o tym z brytyjskimi fizykami, ale nikt go nie słuchał. W końcu

złożył odpowiedni wniosek patentowy i 12 marca 1934 roku otrzymał brytyjski patent. Biorąc

Page 161: John Cornwell - Naukowcy Hitlera. Nauka, wojna i pakt z diabłem

pod uwagę możliwość wytworzenia broni masowego rażenia, Szilard przekazał patent

admiralicji pod warunkiem utrzymania go w tajemnicy.

Jednak Szilard nie był jedynym, który rozważał możliwość skonstruowania bomby

atomowej. Dwa lata później francuski fizyk Frédéric JoliotCurie w trakcie uroczystości

wręczenia Nagrody Nobla w Sztokholmie ostrzegał przed możliwościami fizyki atomowej

zdolnej do skonstruowania broni masowego rażenia: „Mamy podstawy sądzić, że naukowcy,

którzy potrafią tworzyć i niszczyć pierwiastki, są w stanie zrealizować transformacje jądrowe

o charakterze wybuchowym”.6 Jak zobaczymy, sześć lat później JoliotCurie opublikował

swoje badania, które zostały wykorzystane w hitlerowskich planach budowy broni atomowej.

Jednak gdzie indziej również trwały prace ukierunkowane na eksperymentalne

przeprowadzenie kontrolowanej reakcji łańcuchowej. W latach trzydziestych w Rzymie

włoski fizyk Enrico Fermi systematycznie badał właściwości neutronów. Kiedy Hitler doszedł

do władzy, Fermi miał zaledwie trzydzieści dwa lata i już był sławny dzięki opracowaniu

statystycznej metody analizowania cząstek subatomowych. Dzięki temu zyskał miano papieża

fizyki, a jego laboratorium znalazło się w centrum zainteresowania fizyków z całego świata.

Młody Hans Bethe powiedział swojemu mentorowi Arnoldowi Sommerfeldowi, że jeśli

chodzi o Wieczne Miasto, to laboratorium Fermiego jest ważniejsze od Koloseum.

Używając szklanej probówki ze sproszkowanym berylem i radonem emitującym

neutrony, Fermi poddawał promieniowaniu kolejne pierwiastki z tablicy Mendelejewa,

przekształcając je w radioaktywne izotopy. Fermi przeprowadzał także eksperymenty poza

laboratorium - w akwarium, dzięki czemu odkrył, że radioaktywność metalu

bombardowanego neutronami wzrasta wielokrotnie, jeśli neutrony zostaną spowolnione przez

wodę lub parafinę. Odkrył również, że bombardując uran - najcięższy z pierwiastków -

powstaje mieszanina nowych, radioaktywnych pierwiastków, które nazwał transuranowcami.

W rzeczywistości, nawet o tym nie wiedząc, dokonał rozszczepienia atomu uranu.

Lise Meitner zostaje

Meitner nie wyjechała z Niemiec tak jak Szilard. Jako obywatelka Austrii nie czuła

podobnej presji zmuszającej ją do opuszczenia Berlina. Nie czuła się także zobowiązana do

rezygnacji ze stanowiska w proteście przeciw prześladowaniom żydowskich kolegów. Po

wojnie żałowała swojej decyzji: „Wiem, że nie wyjeżdżając postąpiłam nie tylko głupio, ale i

bardzo niewłaściwie”, miała napisać w 1946 roku.7

Od wyjazdu Szilarda Meitner była bardzo zaangażowana w szereg eksperymentów.

Pochodzące od Fermiego informacje o transuranowcach podziałały na nią stymuluj ąco.

Razem z Ottonem Hahnem oraz ich asystentem Fritzem Strassmannem starali się powtórzyć

Page 162: John Cornwell - Naukowcy Hitlera. Nauka, wojna i pakt z diabłem

jego wyniki (Strassmann, ryzykując własnym życiem, podejmie się później ukrywania

uciekinierów). W tym samym czasie dwoje fizyków, małżeństwo Ida i Walter Noddakowie z

Fryburga, doszło do zaskakujących wniosków. W artykule napisanym dla niemieckiego pisma

naukowego „Zeitschrift fur Angewandte Chemie” Ida Noddak zasugerowała, że kiedy

bombarduje się neutronami ciężkie jądra, mogą one rozpaść się na wiele dużych fragmentów.

Innymi słowy zakładała, że neutron o energii poniżej jednego elektronowolta może

spowodować rozszczepienie jądra atomowego, które opiera się bombardowaniu cząstkami o

energii milionów elektronowoltów. Fermi uznał tę sugestię za nonsens, a Otto Hahn i Lisa

Meitner przychylali się do jego zdania. Ich sceptycyzm wynikał z powszechnie przyjętego

poglądu, mówiącego, że do rozbicia jądra atomowego potrzeba specjalnych urządzeń takich

jak cyklotron. Cyklotron był urządzeniem przyspieszającym cząstki naładowane w polu

magnetycznemu o dużym natężeniu. Generatory van de Graffa i cyklotrony przyspieszały

cząstki do energii 9 milionów elektronowoltów, ale ładunek elektryczny jądra i tak

powodował odpychanie tego zmasowanego bombardowania. Było to jak sugestia, że

strzelaniem z pestek można zniszczyć fortyfikacje zdolne oprzeć się ogniu armat. Frau

Noddack pisała kilka lat później, że próbowała przekonać Ottona Hahna, aby w swoich

wykładach i publikacjach wspomniał przynajmniej ojej krytycyzmie wobec eksperymentów

Fermiego oraz jej własnych przypuszczeniach. Hahn najwyraźniej odpowiedział, że nie

chciałby jej ośmieszyć.8

Cierpliwe i systematyczne badania „pierwiastków transuranowych”, które Hahn,

Meitner i Strassmann prowadzili w Berlinie, doprowadziły do odkrycia wielu dziwnych

produktów rozpadu uranu. Przez kolejne trzy lata pisali o efektach badań na łamach

czasopism naukowych. Na przykład wiosną 1935 roku opisywali substancje o trzech różnych

okresach połowicznego rozpadu, mając trudności z sensownym wyjaśnieniem tego zjawiska.

Błądzili w ciemnościach.

Meitner wiedziała, że przez cały czas Żydzi byli obiektem coraz większego

prześladowania. Jednak na swój oderwany sposób myślała bardziej o karierze naukowej w

Berlinie niż o wstydzie i degradacji, jakiej nauka podlegała na skutek oddziaływania reżimu.

Była przeświadczona, że dzięki protekcji Maxa Plancka nic się jej nie stanie. Najwyraźniej

była całkowicie pochłonięta swoją pracą.

W 1936 roku Planck przedstawił Hahna do Nagrody Nobla w dziedzinie chemii.

Później Planck bez powodzenia zaproponował także kandydaturę Meitner. Wydaje się, że

Heisenberg, Planck i Laue sądzili, że Nagroda Nobla wraz z jej austriacką narodowością

będzie ją dodatkowo chronić. Był to ostatni gest wsparcia ze strony Plancka.W 1937 roku w

Page 163: John Cornwell - Naukowcy Hitlera. Nauka, wojna i pakt z diabłem

wieku siedemdziesięciu dziewięciu lat Planck zrezygnował ze stanowiska prezesa

Towarzystwa Cesarza Wilhelma, a jego miejsce zajął Carl Bosch, dawny współpracownik

Fritza Habera.

Meitner ucieka

12 marca 1938 roku Niemcy dokonały aneksji (Anschluss) Austrii, przez co wszyscy

Austriacy stali się obywatelami Trzeciej Rzeszy i zaczęli podlegać niemieckim ustawom

rasowym. Austriacki paszport już nie gwarantował bezpieczeństwa. Historia wyjazdu z

Niemiec Lise Meitner jest ilustracją złowrogiego klimatu, jaki panował w nazistowskim

państwie policyjnym.

Meitner otrzymała propozycje pracy za granicą od wielu kolegów; jednak zwlekała z

decyzją wyjazdu i nadal była mocno skupiona na swojej pracy w instytucie pomimo

rosnącego zagrożenia. Jednak teraz jej austriacki paszport stracił ważność, ona zaś nie mogła

dostać niemieckiego, ponieważ osobom z wykształceniem technicznym nie wolno było

opuszczać Niemiec. Nawet Hahn zaczął się obawiać stawania w jej obrohie9 i poinformował

Meitner, że nie może być nadal członkiem instytutu, jednak może kontynuować pracę

„nieoficjalnie”. Meitner nigdy mu nie wybaczyła tej małoduszności.

W końcu z pomocą przyszedł Carl Bosch, występując o pozwolenie na wyjazd

zagranicę. Nadeszły zaproszenia z Holandii, z Instytutu Bohra w Kopenhadze, z Liverpoolu

oraz z Cambridge. W piśmie z 22 maja Bosch napisał: „Pani Meitner jest nieAryjką, jednakże

pozwolono jej zachować stanowisko, ponieważ bierze udział w ważnych badaniach

naukowych”.10 Wniosek o pozwolenie na wyjazd został odrzucony. Meitner skopiowała tekst

odmowy, który brzmiał jak tekst z książek Kafki. Zapisała go na papeterii hotelu Adlon, gdzie

przeprowadziła się w poszukiwaniu bezpieczniejszego miejsca.

Istnieją polityczne przeciwwskazania co do wydania paszportu profesor Meitner.

Uważa się za niepożądane, aby sławni Żydzi wyjeżdżali z Niemiec, ponieważ za granicą

mogą działać na szkodę Niemiec zgodnie z ich wewnętrznymi przekonaniami jako

przedstawiciele niemieckiej nauki lub jako osoby cieszące się reputacją i

doświadczeniem.11Nie wolno jej było pracować w Niemczech i jednocześnie nie mogła

opuścić kraju, ponieważ była naukowcem.

13 lipca, gdy nie można było zdobyć dostatecznych środków gwarantujących Meitner

długoterminowy pobyt w Holandii, holenderski fizyk Dirk Coster z uniwersytetu w

Groningen „uratował” ją obiecując roczny kontrakt na uniwersytecie. Ażeby nie wzbudzać

podejrzeń, Meitner pracowała normalnie aż do dnia wyjazdu. Spakowała dwie walizeczki z

najniezbędniejszymi rzeczami i spędziła bezsenną noc w domu Ottona Hahna.

Page 164: John Cornwell - Naukowcy Hitlera. Nauka, wojna i pakt z diabłem

Wyjeżdżającym za granicę Niemcom nie wolno było zabrać ze sobą więcej niż dziesięć

marek, dlatego na wszelki wypadek Hahn dał jej pierścień brylantowy odziedziczony po

matce.

Chociaż Coster czekał na stacji w Berlinie, nie mógł skontaktować się z Meitner, aby

nie wzbudzać podejrzeń czujnych agentów Gestapo. Do granicy pociąg dojechał po siedmiu

godzinach. Kilka dni wcześniej Coster na przejściu granicznym rozmawiał z oficerami

migracyjnymi, pokazując im zezwolenie na wjazd i prosząc o wywieranie przyjacielskiej

perswazji na niemieckich strażników. Dzięki temu Meitner udało się bezpiecznie przekroczyć

granicę. Kiedy pociąg dotarł do Groningen, Meitner i Coster spotkali się i wsiedli do

samochodu. Zgodnie z wcześniejszymi ustaleniami Coster wysłał telegram do Hahna,

potwierdzając, że „dziecko” przybyło.

Jednak Coster nie potrafił znaleźć dla niej odpowiedniego stanowiska, więc Meitner

pojechała do Sztokholmu, gdzie dostała pracę w nowym laboratorium Mannę Siegbahn i

gdzie mogła pracować niedaleko Nielsa Bohra z sąsiedniej Danii. Wyjazd z Holandii

prawdopodobnie uratował jej życie, ponieważ w 1942 roku holenderscy Żydzi zostali w

większości zesłani do obozów zagłady.

Odkrycie rozszczepienia

Przed wyjazdem Meitner z Berlina ona sama, Hahn i Strassmann zastanawiali się nad

tajemniczym, nowym radioaktywnym pierwiastkiem, który powstał poprzez bombardowanie

uranu neutronami w ramach doświadczeń prowadzonych w paryskim laboratorium Irene

Curie (córki Marii) i Pavía Savitcha. Kilka tygodni później Curie i Savitch opublikowali

artykuł, w którym utrzymywali, że otrzymanypierwiastek zachowuje się, jakby był

radioaktywnym izotopem lantanu, dwukrotnie lżejszym od uranu, co sugerowało, że

napromieniowane jądra uranu uległy rozszczepieniu.

Kiedy Meitner przybyła do Szwecji, Hahn i Strassmann próbowali powtórzyć

eksperymenty Curie i Savitcha. Napromieniowali oni próbkę uranu neutronami i badali ślady

radioaktywności, które najwyraźniej pochodziły od pierwiastków chemicznie podobnych do

radu, ale ich aktywność spadła do połowy po upływie kilku godzin. Następnie rozpuścili

napromieniowany uran w kwasie, dodając sól baru, niepromieniotwórczego pierwiastka

lżejszego od radu, i zauważyli, że bar stał się radioaktywny, natomiast uran pozostał w

roztworze. Istotny był fakt, że atom uranu uległ rozszczepieniu i że jednym z produktów

rozszczepienia był radioaktywny izotop baru. Hahn i Strassmann nie mogli uwierzyć w efekt

eksperymentu, w związku z czym powtarzali go na różne sposoby.

Page 165: John Cornwell - Naukowcy Hitlera. Nauka, wojna i pakt z diabłem

W liście do Meitner z 19 grudnia rozpoczynającym się od słów „poniedziałek rano w

laboratorium” Hahn poinformował ją o osiągnięciu dziwnych rezultatów „Dzieje się coś tak

niezwykłego z izotopami radu, że na razie mówimy o tym tylko tobie”.12 Chciał jej

zaproponować napisanie artykułu. W ten sposób pragnął uznać jej wkład w odkrycie, które

praktycznie już się dokonało, jednocześnie wyjaśniając, że opublikowanie wspólnego

artykułu z żydowskim naukowcem nie wchodziło w grę.

Dwa dni później znowu napisał do Meitner, prosząc o wyjaśnienie, „ponieważ nie

jesteśmy w stanie zmienić rezultatów, nawet gdy wydają się fizycznie absurdalne”.13 Tego

samego dnia Meitner, nie mogąc uwierzyć w rozpad jądra uranu, napisała do Hahna: „Jednak

w fizyce jądrowej doświadczamy tak wielu niespodzianek, że nie da się bezwarunkowo

stwierdzić, że coś jest niemożliwe”.14

Hahn napisał artykuł o tych eksperymentach dla czasopisma Die Naturwissenschaft,

wyjaśniając:

Z punktu widzenia chemika opisane eksperymenty zmuszają nas do stwierdzenia, że

(ciężkie) pierwiastki znane jako rad, aktyn, tor zostały zastąpione (znacznie lżejszymi)

pierwiastkami barem, lantanem, cerem, ale jako „chemicy atomowi” bliscy fizyce nie

jesteśmy jeszcze w stanie wyjaśnić czegoś, co przeczy wszelkim doświadczeniom fizyki

jądrowej.15Po otrzymaniu listu od Hahna Meitner pojechała dołączyć do swojego kuzyna

Ottona Frischa i jego przyjaciół i spotkać się z okazji Bożego Narodzenia w Kungalv nad

brzegiem Bałtyku. Jadąc ze Sztokholmu, przez cały czas myślała tylko o tym, że teoria

transuranowców Fermiego oraz cztery lata intensywnych badań jej zespołu nie zdały się na

nic.

Frisch wspomina, że kiedy wyszedł z hotelu, zobaczył, jak ciotka czyta list od Hahna.

Frisch chciał się z nią podzielić informacjami na temat własnych badań, ale nie chciała go

słuchać. Upierała się, żeby Frisch przeczytał list. „Treść listu była tak zaskakująca, że

początkowo byłem pełen sceptycyzmu” - pisał Frisch w swoich wspomnieniach.

Wspomnienia te mówią o jednej z najbardziej doniosłych chwil w nauce dwudziestego wieku.

Czy to był błąd? Nie - odpowiedziała Lise - Hahn był na to zbyt dobrym chemikiem.

Ale w jaki sposób z uranu mógł powstać bar? Nigdy od jądra nie oderwano większej cząstki

niż proton czy jądro helu (cząstka alfa). Ażeby oderwać coś większego potrzeba było

znacznie więcej energii. Nie zdarzyło się także, żeby jądro uranu zostało rozszczepione czy

rozbite. Jądro atomu nie jest kruchym ciałem stałym, które można rozszczepić bądź rozbić;

George Gamow wysunął kiedyś sugestię popartą dobrymi argumentami przez Bohra,

mówiącą o tym, że jądra są bardziej podobne do kropli płynu. Istnieje prawdopodobieństwo,

Page 166: John Cornwell - Naukowcy Hitlera. Nauka, wojna i pakt z diabłem

że taka kropla może podzielić się na dwie mniejsze krople, ulegając wydłużeniu, potem

pojawia się przewężenie, a w końcu następuje rozerwanie na dwie części. Wiedzieliśmy, że

istnieją potężne siły przeciwstawiające się temu procesowi, tak jak napięcie powierzchniowe

zwykłej kropli przeciwstawia się jej podziałowi na dwie mniejsze. Jednak jądra różniły się od

zwykłych kropli w istotny sposób: posiadały ładunek elektryczny, który mógł przeciwdziałać

napięciu powierzchniowemu.16

Meitner upierała się, żeby rozmawiać o konsekwencjach wynikających z listu Hahna

podczas spaceru w ośnieżonym lesie. Frisch chciał pobiegać na nartach, więc wyruszyli

razem na przechadzkę - Frisch poruszał się na drewnianych nartach, a Meitner pospiesznie

szła obok. W pewnej chwili usiedli razem na ośnieżonej kłodzie i Meitner wyciągnęła

kawałek papieru. Zaczęła liczyć. Frisch wspominał:Stwierdziliśmy, że ładunek jądra uranu

był w istocie wystarczająco duży, aby niemal w całości pokonać efekt napięcia

powierzchniowego; zatem jądro uranu mogło rzeczywiście stanowić bardzo niestabilną kroplę

gotową do podziału przy najmniejszym impulsie - na przykład w wyniku uderzenia neutronu.

Tu jednak pojawiał się problem. Po podziale dwie krople zostałyby rozdzielone wskutek siły

wzajemnego odpychania elektrycznego, zyskując dużą prędkość, a przez to bardzo dużą

energię - w sumie około 200 milionów elektronowoltów. Skąd mogła pochodzić ta energia?17

Meitner pojęła, o co w tym chodzi. Przypomniawszy sobie wzór na obliczanie mas

jąder, doszła do wniosku, że dwa jądra powstałe w wyniku podziału jądra uranu będą lżejsze

od wyjściowego jądra uranu o jedną piątą masy protonu. Kiedy znika masa, pojawia się

energia, a jedna piąta masy protonu była dokładnie równoważna odpowiedniej ilości energii.

„A więc tutaj - pisał Frisch - znajdowało się źródło energii”. Aby obliczyć energię

równoważną utracie przez atom uranu jednej piątej masy protonu, Meitner zastosowała słynne

równanie Einsteina E=mc2 i była zdumiona otrzymanym wynikiem -200 milionów

elektronowoltów! Wynikało stąd, że rozszczepienie 1 grama uranu wyzwoliłoby energię

odpowiadającą 2,5 tony węgla. Dlaczego nie zauważono tego podczas eksperymentów

przeprowadzanych przez Fermiego, Hahna i Strassmanna oraz przez paryski zespół Curie i

Savitch? Ponieważ w ich eksperymentach rozpadowi uległa tylko niewielka liczba atomów

pochodzących z minimalnej ilości uranu, przez co uwolniona energia pozostała

niezauważona.

Po powrocie do Kopenhagi Frisch przeprowadził eksperyment pozwalający zmierzyć

energię fragmentów otrzymanych z naświetlania uranu neutronami, dzięki czemu możliwe

było wykazanie, że odpowiadało to obliczeniom Meitner. Max Perutz, komentując

Page 167: John Cornwell - Naukowcy Hitlera. Nauka, wojna i pakt z diabłem

eksperyment Frischa, zasugerował, że potwierdza on poglądy Karla Popppera dotyczące

metody naukowej. „Gwałtowność reakcji - pisał Perutz w eseju o rozszczepieniu jądra

atomowego - pozostała niezauważona, ponieważ nie było hipotezy, która by ją przewidywała,

a Frisch wykrył ją dzięki eksperymentowi mającemu tę hipotezę obalić”.18

Meitner i Frisch napisali dwa listy do czasopisma „Naturę”. Pierwszy z nich

podpisany nazwiskami ich obojga proponował teoretyczną interpretację wyników

eksperymentu Hahna i Strassmanna.19 Drugi list, autorstwa Frischa, opublikowany tydzień

później, opisywał jego eksperyment.20 W listach wykazali, że opisane przez Fermiego, a

potem przez Hahna, Meitner i Strassmanna „transuranowce” były produktami rozszczepienia

uranu. Nie było tam także sugestii mówiącej o tym, jak ujarzmić tę, właśnie odkrytą, ogromną

energię, nie pisali też o potencjalnym jej wykorzystaniu do produkcji broni.

Bohr udaje się do Ameryki

3 stycznia 1939 roku Otto Frisch spotkał się z Bohrem w Sztokholmie i przedstawił

mu najnowsze wiadomości dotyczące rozszczepienia uranu. Rozmowa trwała tylko pięć

minut i Bohr wyraził zdumienie, że wcześniej nie wziął tej możliwości pod uwagę. Zgodził

się z tym, że rozpad ciężkiego jądra na dwa duże fragmenty był niemal klasycznym procesem,

który w ogóle nie mógł nastąpić poniżej pewnej energii, ale z łatwością pojawiał się po jej

przekroczeniu. 7 stycznia Bohr razem z Leonem Rosenfeldem, 33-letnim profesorem fizyki z

uniwersytetu w Liege, odpłynęli do Nowego Jorku, udając się na pięciomiesięczny pobyt w

Institute for Advanced Study w Princeton. W swojej kajucie Bohr zainstalował tablicę, chcąc

spędzić podróż na badaniu konsekwencji propozycji Frischa i Meitner zawartych w liście

zamieszczonym w „Naturę”. Rosenfeld wspomina:

Przez całą drogę mieliśmy złą pogodę i Bohr czuł się niedobrze, walcząc z chorobą

morską. Pomimo tego pracowaliśmy przez dziewięć dni i zanim dotarliśmy do wybrzeży

Ameryki, Bohr już w pełni rozumiał ten nowy proces wraz z jego konsekwencjami.21

Bohr i Rosenfeld okazali się głównymi osobami niosącymi wiedzę o odkryciu

rozszczepienia. Historia ich działań oraz płynące z niej konsekwencje tworzą interesującą i

pouczającą opowieść o tym, jak zachowują się naukowcy: jak ze sobą konkurują i jakim

podlegają naciskom, które w wielu wypadkach stoją w konflikcie z wyższymi ideałami,

szczególnie w czasach międzynarodowego kryzysu.Ku niezadowoleniu Bohra Rosenfeld

zaczął dyskutować o odkryciu Hahna natychmiast po przybyciu, podczas spotkania klubu w

Princeton Physics Department. A ponieważ odkrycie zostało już omówione na publicznym

forum, 26 stycznia Bohr i Fermi (który w tym czasie pracował w Columbii w stanie Nowy

Jork) postanowili poruszyć ten temat podczas piątej waszyngtońskiej Konferencji Fizyki

Page 168: John Cornwell - Naukowcy Hitlera. Nauka, wojna i pakt z diabłem

Teoretycznej. Poinformowali obecnych o tym, że Hahn i Strassman uzyskali na drodze

radiochemicznej potwierdzenie, że bar był wytwarzany podczas bombardowania uranu

neutronami oraz że Frisch i Meitner stwierdzili, iż wyniki te wskazują na „rozszczepienie

jądra”, które uwalnia ogromną ilość energii. Wśród około pięćdziesięciu uczestników

spotkania byli obecni Gamow, Teller i Bethe. Zanim Rosenfeld skończył prezentację, fizycy

zaczęli wychodzić z sali: niektórzy biegli zatelefonować do swoich kolegów, inni popędzili,

aby powtórzyć eksperyment w swoich laboratoriach.

Krótko po tym wydarzeniu Fermi opowiedział o zjawisku rozszczepienia w audycji

radiowej, nie wspominając o Frischu. Bohr był wściekły. Rosenfeld pisał: „Był to jedyny raz,

kiedy zobaczyłem Bohra naprawdę zdenerwowanego, a właściwie całkowicie

rozzłoszczonego”. Bohr, w towarzystwie Rosenfelda, poszedł zobaczyć się z Fermim, aby o

tym porozmawiać. „Nie byłem świadkiem tego spotkaniawspomina Rosenfeld. - widziałem

jedynie ich twarze, kiedy wyszli z pokoju, w którym przebywali dość długo. Obaj byli bladzi i

wyczerpani”.22 Bohr, człowiek legendarnej prawości, po prostu żądał odpowiedniego

uznania zasług na gruncie etyki, co w naukowym protokole było kwestią o fundamentalnym

znaczeniu.

Co najmniej jeden z naukowców dostrzegł militarne, a przez to polityczne implikacje

odkrycia, co wstrząsnęło nim do głębi. Kilka dni później, odwiedzając w Princeton fizyka

Eugena Wignera, o eksperymencie, w którym zaobserwowano rozszczepienie, dowiedział się

Leo Szilard. To właśnie o uranie myślał, gdy zastanawiał się nad tym, co sześć lat wcześniej

w Londynie zatrzymało go na czerwonym świetle. „Kiedy o tym usłyszałem” - napisał

później - natychmiast zrozumiałem, że te fragmenty rozpadu, skoro są cięższe niż

odpowiadający im ładunek, muszą emitować neutrony, a jeśli w procesie rozszczepienia

zostanie wyemitowana wystarczająca liczba neutronów, wówczas będą one mogły

podtrzymać reakcję łańcuchową. Nagle wszystko, co przewidywał H. G. Wells, wydało mi się

całkowicie realne.23

Był przekonany, że wszystkie związane z tym wyniki badań powinny zostać utajnione,

ponieważ świat znalazł się właśnie na skraju wojny. Przed świętami Bożego Narodzenia

napisał do admiralicji, wycofu jąc swój wniosek żądający opublikowania jego patentu

dotyczącego bomby opartej na reakcji łańcuchowej. Następnie 25 stycznia napisał do Lewisa

L. Straussa, biznesmena z Wall Street, list, w którym przepowiadał, że rozszczepienie

zwiastuje energię atomową i znacznie poważniejsze „potencjalne możliwości” prowadzące do

„bomb atomowych”.

Page 169: John Cornwell - Naukowcy Hitlera. Nauka, wojna i pakt z diabłem

W następnym tygodniu Bohr pojechał do Princeton, gdzie zamieszkał na jakiś czas w

gabinecie Einsteina. 5 lutego, rozmawiając przy śniadaniu, Bohr zauważył, że obserwowane

rozszczepienie uranu związane jest głównie z rzadkim izotopem U-235, który znajduje się w

uranie w proporcji jednej części na 139 części U-238. Dwa dni później, 7 lutego, Bohr wysłał

list do Physical Review, wskazując na ten fakt. Zarówno w tym artykule, jak i w późniejszym,

opublikowanym w sierpniu wspólnie z Johnem Wheelerem, Bohr - sugerował, że

wykorzystanie U-238 jako źródła energii jest nierealne, jednak z U-235, który z łatwością

ulega rozszczepieniu w wyniku bombardowania neutronami powolnymi, jest zupełnie inaczej

(to spostrzeżenie skłoniło fizyków do początkowego skupienia się na neutronach powolnych,

nie zaś na szybkich, co nastąpiło później). W tym samym miesiącu Bohr wziął udział w

dyskusji w Princeton, mówiąc o trudnościach w oddzieleniu U-235 od uranu naturalnego.

„Aby wyprodukować bombę - mówił - potrzeba będzie wysiłku całego kraju”.24

Sensacyjne wiadomości o rozszczepieniu jądra atomowego wywarły wielkie wrażenie

na wielu ludziach, którzy wnieśli wkład do fizyki kwantowej oraz brali udział we wczesnych

etapach rozwoju fizyki atomowej. W tydzień po odkryciu i pojawieniu się publikacji na ten

temat J. Robert Oppenheimer, nowojorczyk i człowiek o wszechstronnych zainteresowaniach,

który studiował pod kierunkiem Maxa Borna (on i Paul Dirac dzielili wynajęty pokój w

Getyndze), na tablicy w swoim gabinecie - według relacji amerykańskiego fizyka Philipa

Morrisona - „nabazgrał bardzo niewyraźny, prowizoryczny rysunek bomby”. Tymczasem

George Uhlenbeck usłyszał, jak Enrico Fermi, patrząc na Manhattan, mówi: „Niewielka

bomba tych rozmiarów - tu złączył dłonie - i to wszystko znika”.

Tajemnica, publikacje i fundusze

Szilard rozumiał, że kolejnym krytycznym krokiem w badaniach będzie potwierdzenie

liczby neutronów emitowanych w reakcji rozszczepienia prowadzących do możliwości

wystąpienia reakcji łańcuchowej, a dalej do broni masowego rażenia. Wiedział, że nad tym

problemem pracowały dwie grupy fizyków eksperymentalnych: on z Enrico Fermim na

Columbia University oraz francuska grupa, którą kierował Frédéric JoliotCurie, w Paryżu.

Biorąc pod uwagę niespójny, często nieprzewidywalny rozwój fizyki atomowej oraz

uwzględniając fakt, że świat znajdował się na krawędzi wojny, którą miał rozpętać bezlitosny

niemiecki dyktator, Szilard był przekonany, że przy każdym nowym odkryciu w dziedzinie

fizyki atomowej powinno się też brać pod uwagę kwestie bezpieczeństwa w przyszłości. Jeśli

odkrycie związane z uwolnieniem neutronów wtórnych miało zasadnicze znaczenie dla

skonstruowania bomby atomowej, to należało bezwzględnie utrzymać to odkrycie w

tajemnicy. Niemieccy naukowcy mieli takie same możliwości czytania brytyjskich czy

Page 170: John Cornwell - Naukowcy Hitlera. Nauka, wojna i pakt z diabłem

amerykańskich czasopism naukowych. Nie mając możliwości sprawdzenia, czy niemieccy

naukowcy pracowali już nad neutronami wtórnymi albo nad reakcją łańcuchową, Szilard

uznał, że naukowcy z krajów demokratycznych nie powinni publikować niczego, co mogłoby

pomóc w nuklearnych próbach Hitlera.

Poniższe przypadki ilustrują konflikt pomiędzy dążeniem naukowców do

publikowania a naukowym imperatywem pozbawiającym tyrana intelektualnych środków

pozwalających szantażować nieprzyjaciół. Do jakiego stopnia naukowiec jest odpowiedzialny

za niewłaściwe wykorzystanie jego zdobyczy przez innych ludzi? Ci, którzy wątpią, czy

nauka podstawowa jest bezstronna, neutralna zarówno moralnie, jak i politycznie, mogą

osądzić, czy obawy Szilarda dotyczące publikowania wyników badań były uzasadnione i czy

uczestniczący w nich naukowcy postępowali uczciwie, czy też nie.Leo Szilard błagał

Fermiego osobiście, a JoliotCurie listownie, aby nie publikowali wyników badań, jeśli uda im

się odkryć poszukiwane neutrony wtórne. „To oczywiste, że jeśli zostanie uwolniony więcej

niż jeden neutron, to pojawi się możliwość reakcji łańcuchowej - pisał w liście do JoliotCurie.

- W pewnych okolicznościach może to prowadzić do skonstruowania bomb, które byłyby

niezwykle niebezpieczne, szczególnie w rękach niektórych rządów”. Zakończył swój list

następująco: „Mam nadzieję, że uran nie wyemituje wystarczającej liczby neutronów”.

Jednak to zdanie usunął.25 Fermi, który pracował z Szilardem, zgodził się nie publikować

wyników badań. Ale JoliotCurie i członkowie jego zespołu unikali jednoznacznej

odpowiedzi.

W połowie marca 1939 roku Fermi, Szilard i Walter Zinn oraz w tym samym czasie

JoliotCurie z zespołem zaobserwowali dodatkowe neutrony, które potwierdzały teorię reakcji

łańcuchowej Szilarda. Ich wyniki wykazały, że oprócz wyprodukowania ciężkich izotopów w

reakcji rozczepienia emitowane są średnio ponad dwa neutrony (2,42 dla U-235) na każdy

pochłonięty neutron. Zatem reakcja łańcuchowa okazała się możliwa i chociaż pozostawało

do rozwiązania wiele problemów, bomba atomowa nie była już wyłącznie kwestią

wyobrażeń. Jednak pomimo próśb Szilarda JoliotCurie opublikował wyniki swoich badań 18

marca w czasopiśmie Naturę (po latach JoliotCurie tłumaczył, że czekał na dalsze

wiadomości od Szilarda, jednak cytowany powyżej pierwszy list wydaje się wystarczająco

jednoznaczny).

W Niemczech przez cały okres wojny nie odkryto konsekwencji, jakie wynikały z

artykułu JoliotaCurie, tym niemniej przebieg wydarzeń usprawiedliwiał zasadę, do której

odwoływał się Szilard: są takie okresy czasu, w których rywalizację naukową należy

powściągnąć z uwagi na ważniejsze od nauki względy polityczne.26

Page 171: John Cornwell - Naukowcy Hitlera. Nauka, wojna i pakt z diabłem

Na uniwersytecie w Hamburgu, w Niemczech pracował 37-letni chemik fizyczny Paul

Harteck. Harteck zajmował się badaniem neutronów, jednak dla realizacji jego programu

zaczynało brakować funduszy. W 1932 roku spędził rok w Cambridge, pracując z Ernestem

Rutherfordem i Marcusem Oliphantem, którzy zajmowali się fuzją jądrową (łączeniem

lekkich jąder). Po opublikowaniu artykułu JoliotCurie 18 marca w Naturę Harteck

natychmiast dostrzegł niezwykłą szansę dla siebie oraz dla swoich badań. Postanowił

poinformować niemiecką armię o możliwości stworzenia broni masowego

rażeniawykorzystującej rozszczepienie uranu i dzięki temu zgromadzić fundusze na swoje

badania.

24 kwietnia Harteck razem ze swoim asystentem Wilhelmem Grothem napisali do

Ericha Schumanna, szefa działu badawczego departamentu uzbrojenia:

Chcielibyśmy zwrócić pańską uwagę na najnowsze odkrycia w dziedzinie fizyki

atomowej, które naszym zdaniem mogą prawdopodobnie stworzyć możliwość

wyprodukowania materiału wybuchowego o mocy znacznie większej od środków

konwencjonalnych. [...] Kraj, który jako pierwszy je wykorzysta, uzyska niezrównaną

przewagę nad innymi.27

Co takiego skłoniło naukowca austriackiego pochodzenia, który nie był członkiem

partii nazistowskiej i uważał się za człowieka apolitycznego, niezbyt zainteresowanego bronią

do zarażenia hitlerowskich twórców broni ideą wyprodukowania bomby atomowej? Hartek

tłumaczył po wojnie, że jedynym motywem było czysto oportunistyczne poszukiwanie

środków finansowych. Zwrócił się do armii bynajmniej nie z patriotyzmu czy chęci

wspierania nazizmu, ale dlatego, że armia dysponowała ogromnymi środkami finansowymi.

„W tamtych czasach w Niemczech czysta nauka nie miała żadnego wsparcia. [...] Dlatego

musieliśmy się zwrócić tam, gdzie można było otrzymać pieniądze. W takich sprawach

zawsze byłem realistą. Wojsko miało środki, więc tam się udaliśmy”.28

Departament uzbrojenia nie spieszył się z odpowiedzią co jednak nie zmienia faktu, że

czasami kwestie związane z losem całych narodów zależą od postępowania naukowców.

Pomiędzy opublikowanym w Nature artykułem JoliotaCurie a determinacją Hartecka do

pozyskania pieniędzy z każdego możliwego źródła, i to za wszelką cenę, istniał bezpośredni

związek. To, że ten związek nie zaowocował skonstruowaniem bomby przez Hitlera

wcześniej od Amerykanów, nie pomniejszało wagi argumentów Szilarda.

Szilard, Einstein i Roosevelt

Chociaż amerykańskie badania nad sposobem uzyskania reakcji łańcuchowej z

wykorzystaniem uranu posuwały się do przodu, Leo*

Page 172: John Cornwell - Naukowcy Hitlera. Nauka, wojna i pakt z diabłem

Szilard nie mógł się uspokoić. W utworzonym po ataku na Pearl Harbor obozie

aliantów jako jedyny naukowiec dostrzegał, jak wielkim niebezpieczeństwem byłoby

zdobycie broni atomowej przez Hitlera. Ponieważ nie był w stanie kontrolować ani języków,

ani piór naukowców, wcale nie był zdziwiony, gdy amerykańskie media zaczęły rozgłaszać

najnowsze informacje o rozszczepieniu, neutronach i reakcji łańcuchowej. 30 kwietnia 1939

roku New York Times opisał bez żadnych skrupułów, jak ważny jest rozwój badań

atomowych, informując jednocześnie o rozbieżnościach istniejących między naukowcami:

Atmosfera wśród członków American Physical Society zrobiła się gorąca, kiedy

zamykano wiosenne spotkanie informacjami na temat prawdopodobieństwa, że niektórzy

naukowcy są w stanie wysadzić w powietrze sporą część ziemi, korzystając z maleńkiego

kawałka uranu, pierwiastka, który wytwarza rad.

Dr Niels Bohr z Kopenhagi, kolega dra Alberta Einsteina z Institute for Advanced

Study w Princeton, stwierdził, że bombardowanie niewielkiej ilości czystego izotopu U-235

powolnymi neutronami może zapoczątkować „reakcję łańcuchową” lub inaczej mówiąc,

eksplozję atomową o sile wystarczającej do wysadzenia laboratorium wraz z otoczeniem w

promieniu wielu mil.

Wielu fizyków uważa jednak, że odseparowanie izotopu U-235 z występującego

powszechnie izotopu U-238 będzie trudne, o ile nie niemożliwe. Izotop U-235 stanowi

zaledwie 1% pierwiastka uranu. Jednak dr L. Onsager z uniwersytetu w Yale opisał nową

aparaturę, która zgodnie z jego obliczeniami będzie mogła rozdzielać izotopy pierwiastków w

formie gazowej w rurach, które z jednej strony będą chłodzone, a z drugiej ogrzewane.

Inni naukowcy twierdzą, że taki proces będzie wyjątkowo kosztowny, a ilość

otrzymanego izotopu U-235 niezwykle mała. Przyznają jednak, że jeśli proces Onsagera

spełni zadanie, to wywołanie eksplozji jądrowej, która mogłaby zniszczyć cały Nowy Jork,

będzie stosunkowo łatwe. Pojedynczy neutron uderzający w jądro atomu uranu może ich

zdaniem wystarczyć, aby spowodować reakcję łańcuchową obejmującą miliony innych

atomów.

Ponieważ niektórzy czołowi fizycy włącznie z Heisenbergiem, Weizsackerem i

Ottonem Hahnem przebywali w Niemczech, a informacje o ostatnich odkryciach przeciekały

do publicznej wiadomości, co można było uczynić, aby zabezpieczyć demokratyczny świat

przed przyszłą katastrofą?

Podczas gdy Szilard zaczął intensywnie zbierać fundusze potrzebne do

przeprowadzenia eksperymentów prowadzących do reakcji łańcuchowej, jednocześnie był

zdecydowany podjąć konkretne działania w sferze politycznej oraz na arenie

Page 173: John Cornwell - Naukowcy Hitlera. Nauka, wojna i pakt z diabłem

międzynarodowej. Obawiając się, że Hitler może skonfiskować belgijskie rezerwy uranu

(wydobywanego w Kongo Belgijskim), wymyślił, że Einstein może ostrzec przed tym

belgijską królową Elżbietę. Ale zdarzenia biegły niezwykle wolno. Szilard opisał Einsteinowi

swoje ostatnie eksperymenty na Columbii oraz przedstawił obliczania związane z uranem i

grafitem. Według Szilarda Einstein wyraził zaskoczenie tym, że wcześniej ani nie usłyszał,

ani nie pomyślał o możliwości reakcji łańcuchowej. Powiedział: „Daran habe ich gar nicht

gedacht!” (Nigdy o tym nie pomyślałem!).29 Jednak szybko zrozumiał implikacje i był gotów

uczestniczyć w upowszechnianiu ostrzeżeń, nawet gdyby możliwości broni masowego

rażenia okazały się fałszywym alarmem. Trzej naukowcy napisali list, który postanowili

skierować do belgijskiego ambasadora w Waszyngtonie, a kopię wysłać do Departamentu

Stanu.

Po trzech dniach, jeszcze przed wysłaniem listu, Szilard poprosił o radę Alexandra

Sachsa, biologa, ekonomistę i biznesmena. Sachs uważał, że były to „sprawy, które przede

wszystkim dotyczą Białego Domu, i że najlepiej, także z praktycznego punktu widzenia,

byłoby poinformować Roosevelta”. Słynny list Einsteina do Roosevelta na temat bomby

atomowej jest datowany 2 sierpnia 1939 roku, a jego początek brzmi następująco: Szanowny

Panie, niektóre z ostatnich prac E. Fermiego i L. Szilarda, o których dowiedziałem się z

korespondencji, pozwalają przypuszczać, że pierwiastek uran może w najbliższej przyszłości

zostać wykorzystany jako nowe i ważne źródło energii. Niektóre aspekty tej sytuacji

wymagają czujności i - w razie konieczności - szybkiego działania ze strony administracji.

Dlatego uważam, że jest moim obowiązkiem zwrócić pańską uwagę na poniższe fakty i

zalecenia.■’m

Usilna prośba Einsteina została przedstawiona Rooseveltowi dopiero 11 października

1939 roku, prawie sześć tygodni po inwazji Hitlera na Polskę i po tym, jak Anglia i Francja

wypowiedziały wojnę Niemcom, co miało miejsce 3 września. Na spotkaniu był obecny

generał Edwin M. Watson noszący pseudonim Pa, doradca Roosevelta, jego sekretarz oraz

doradca wojskowy. Roosevelt powitał Sachsa słowami: „Alex, co cię sprowadza?”.

Sachs zaczął od historii pewnego młodego amerykańskiego wynalazcy Roberta

Fultona, który napisał list do Napoleona, proponując stworzenie floty bez żagli, która byłaby

w stanie zaatakować Anglię bez względu na pogodę. Napoleon żachnął się na tę propozycję,

mówiąc: „Zabierzcie tego wizjonera!”. Lord Acton, dziewiętnastowieczny historyk angielski,

cytował ten epizod, aby zilustrować francuską krótkowzroczność, która obróciła się na

korzyść Wielkiej Brytanii. Gdyby Napoleon okazał więcej zrozumienia dla tej wizji, losy

Europy mogłyby się potoczyć zupełnie inaczej.

Page 174: John Cornwell - Naukowcy Hitlera. Nauka, wojna i pakt z diabłem

Słysząc to, Roosevelt kazał przynieść butelkę napoleona, po czym nalał szklaneczkę

sobie i swojemu gościowi. Sachs przedstawił list Einsteina oraz memorandum Szilarda.

Następnie sam wygłosił prezentację, podkreślając przyszłość energii jądrowej, wykorzystania

materiałów radioaktywnych w medycynie i na koniec „bomb o dotychczas niespotykanej

mocy i możliwościach”. Zakończył wystąpienie, mówiąc, że prezydent powinien podjąć kroki

zabezpieczające belgijskie rezerwy uranu i wspierające badania finansowane przez przemysł

oraz prywatne fundacje. Powinno się stworzyć zespół składający się z naukowców i

przedstawicieli administracji. Zakończył cytatem z wykładu „Czterdzieści lat teorii

atomowej” Francisa Astona wygłoszonego w 1936 roku:

Osobiście uważam, że nie ma wątpliwości co do tego, że energia subatomowa jest

powszechnie dostępna i że pewnego dnia człowiek ją uwolni i będzie kontrolować jej niemal

nieskończoną moc. Nie możemy go przed tym powstrzymać i jedyna nadzieja w tym, że nie

użyje jej wyłącznie po to, by wysadzić w powietrze swojego sąsiada.30

- Alex - odezwał się Roosevelt - chodzi ci o to, żeby nas nie wysadzili naziści.-

Właśnie - przyznał Sachs.

Wówczas prezydent zwrócił się do Watsona.

- To wymaga działania - stwierdził lakonicznie.31

Potrzeba było jeszcze trzech lat, aby słowa te wprowadzić czyn.

18. Druga Wojna Światowa

Początek drogi, która doprowadziła do wybuchu Drugiej Wojny Światowej, przypada

na 1935 rok, kiedy Hitler rozpoczął zbrojenia wbrew postanowieniom Traktatu Wersalskiego,

a następnie niepowstrzymywany przez nikogo wkroczył do „zdemilitaryzowanej Nedrenii”.

W 1938 roku wymusił połączenie Niemiec z Austrią, co również było zakazane na mocy

Traktatu Wersalskiego, a jesienią zajął część Czechosłowacji pod pretekstem przyłączenia

utraconego terytorium oraz powrotu Niemców do ojczyzny. Wielka Brytania zgodziła się na

podział Czechosłowacji w nadziei, że to udobrucha Hitlera. Ale jego żądania jedynie

wzrastały. W marcu 1939 zajął pozostałą część Czechosłowacji, a w lecie podpisał pakt z

Sowietami o podziale Polski. Hitler zaatakował Polskę 1 września 1939 roku w brutalny

sposób, powodując wielkie straty wśród ludności cywilnej. Francja i Wielka Brytania

wypowiedziały wojnę Niemcom, ale nie podjęły działań aż do wiosny następnego roku, kiedy

Niemcy zaatakowały Norwegię i Danię w odpowiedzi na morską blokadę Skandynawii

przeprowadzoną przez Royal Navy. Brytyjskim wojskom nie udało się odeprzeć niemieckiej

inwazji. Miesiąc później niemieckie oddziały zmechanizowane okrążyły francuskie linie

obronne i przeprowadziły potężny, dobrze skoordynowany atak przez terytorium Belgii,

Page 175: John Cornwell - Naukowcy Hitlera. Nauka, wojna i pakt z diabłem

Holandii i Luksemburga. Uciekający Brytyjczycy ledwo uniknęli całkowitego rozbicia,

ewakuując się w ostatniej chwili z Dunkierki. 22 czerwca 1940 roku podpisano rozejm

pomiędzy Francją a Niemcami. Od tego momentu Hitler stał się panem Europy, od Pirenejów

do Przylądka Północnego. Wielka Brytania znalazła się w niebezpieczeństwie, a wkrótce

miało się okazać, że jej los zależeć będzie w większym stopniu od technologii niż od siły

uzbrojenia i liczby żołnierzy.Jednak w Niemczech początek wojny wcale nie wiązał się z

zatrudnieniem naukowców do celów stricte wojennych. Studenci, absolwenci i eksperci

techniczni otrzymywali powołania do niemieckiej armii i musieli stawić się na linii frontu, nie

dbając o możliwe skutki dla wojny, która stawała się coraz bardziej wymagająca pod

względem technologicznym. Istniały jednak pewne wyjątki, jak na przykład przypadek

Heisenberga, który spędził lato w Stanach Zjednoczonych. Heisenberg był potrzebny jako

członek kompletowanego wiosną 1939 roku zespołu zajmującego się badaniami nad uranem.

Mobilizacja Heisenberga

W tygodniach poprzedzających wybuch wojny Heisenberg podróżował po Ameryce z

serią odczytów i było wyraźnie widać, że pomimo hitlerowskiego reżimu zamierza pozostać

w Niemczech. Tego roku brał udział w licznych spotkaniach i debatach naukowych z grupami

kolegów fizyków w Nowym Jorku, Chicago, Ann Arbor oraz Indianapolis. Jak na ironię

dwóch przyszłych kierowników pierwszych programów budowy bomby atomowej

Heisenberg i J. Robert Oppenheimer starło się w debacie na uniwersytecie w Chicago,

spierając się o jakiś techniczny szczegół dotyczący elektronów.

Heisenberg różnie tłumaczył odmowę przyjmowania zaproszeń do pozostania na

emigracji. Zdaniem fizyka 1.1. Rabiego Heisenberg nie przedstawiał powodów zbyt

szlachetnych. Mówił, że w wypadku wyemigrowania do Stanów Zjednoczonych utraci

swojąpozycję wśród niemieckich naukowców.1 Przy innych okazjach tłumaczył, że Niemcy

będą go potrzebować, kiedy skończą się rządy Hitlera. W Ann Arbor powiedział Enricowi

Fermiemu, że zgromadził w Niemczech grupę młodych fizyków.

Jeśli ich teraz opuszczę, będę się czuł jak zdrajca. [...] Myślę, że nie mam za bardzo

wyboru. Szczerze wierzę w to, że człowiek powinien być konsekwentny [...]. Ludzie muszą

się uczyć zapobiegać katastrofom, a nie uciekać przed nimi. Może powinniśmy nawet nalegać

na to, aby każdy stawiał czoło burzom we własnym kraju.2Wygląda na to, że latem 1939 roku

Heisenberg rozmawiał także

0możliwości wyprodukowania bomby atomowej oraz o roli, jaką odgrywają

naukowcy podczas wojny. W swoich powojennych wspomnieniach Heisenberg pisze, że

podczas wojny rządy oczekują od naukowców poświęcenia całej energii tworzeniu nowych

Page 176: John Cornwell - Naukowcy Hitlera. Nauka, wojna i pakt z diabłem

broni. Jednak w 1939 roku był przekonany, że wojna skończy się na długo przed

skonstruowaniem pierwszej bomby atomowej. To w pełni odzwierciedlało jego wiedzę na

temat technicznych trudności w tamtym czasie. Niektórzy ze starych przyjaciół zauważyli, że

w wypadku wybuchu wojny zwycięstwo Niemiec było przesądzone.3 W ostatnim tygodniu

lipca Heisenberg opuścił gorący i wilgotny Nowy Jork i odpłynął statkiem do Niemiec.

Miesiąc później Rzesza Niemiecka znajdowała się już w stanie wojny.

Latem 1939 roku, kiedy gromadziły się chmury nadciągającej wojny, niemieccy

naukowcy związani ze zbrojeniami śledzili odkrycia związane z rozszczepieniem jądra

atomowego, a także związane z tym podniecenie obecne w amerykańskich mediach. 30

kwietnia 1939 roku New York Times donosił, że bombardowanie „niewielkiej ilości izotopu

U-235 neutronami powolnymi spowoduje eksplozję wystarczającą do całkowitego

zniszczenia obszaru o powierzchni wielu mil kwadratowych”.

Dzień wcześniej w Berlinie urzędnik oraz fizyk Abraham Esau z Ministerstwa

Edukacji Bernhardta Rusta zwołał spotkanie w celu stworzenia „klubu uranowego”

(Uranverein). Esau został zmuszony do działania przez fizyków z uniwersytetu w Getyndze,

którzy dostrzegali możliwości energii jądrowej drzemiącej w uranie. Jednak ministerstwo nie

było jedynym organem zainteresowanym możliwościami wynikającymi z rozszczepienia

uranu.4 Jak już zauważyliśmy, 24 kwietnia Paul Harteck napisał list adresowany do

departamentu uzbrojenia, związany z poszukiwaniem funduszy potrzebnych do prowadzenia

swoich badań. Armia również wykazała aktywność, zwłaszcza że Nikolaus Riehl, szef działu

badań w firmie Auer, był kolejną osobą informującą o możliwości wykorzystania uranu w

charakterze materiału wybuchowego.5 (Firma Auer współpracowała z firmą Degussa z

Frankfurtu przy dostawach uranu; ta ostatnia istnieje do dziś

1do niedawna wykonywała identyczne usługi dla Iraku).6 W rezultacie to armia zajęła

się rozszczepieniem w pierwszej fazie pracy nad tymzagadnieniem, pomijając klub uranowy

zaproponowany przez Esaua. Wskazywało to - jak ujął to Mark Walker - na „hierarchię

polityki naukowej w narodowosocjalistycznych Niemczech”.7

Dla armii pracowało w charakterze ekspertów dwóch fizyków atomowych: Kurt

Diebner oraz Erich Bagge, którzy zwołali pierwsze zebranie klubu uranowego 16 września

1939 roku. Dziesięć dni później miało miejsce drugie, znacznie ważniejsze zebranie w biurze

Departamentu Uzbrojenia przy Hardenberg Strasse w Berlinie, na które przybyli Heisenberg,

Otto Hahn, Hans Geiger, Carl Friedrich von Weizsäcker (protegowany Heisenberga), Paul

Harteck oraz grupa fizyków jądrowych, wojskowych i urzędników. Heisenberg był w wieku,

Page 177: John Cornwell - Naukowcy Hitlera. Nauka, wojna i pakt z diabłem

w którym można go było powołać do wojska, został więc wezwany do Berlina na mocy

dekretu o mobilizacji.

Naukowcy omawiali wykorzystanie uranu zarówno jako źródła energii, jak i

potencjalnej broni i doszli do wniosku, że potrzebne są dalsze badania teoretyczne i

eksperymentalne, zanim będzie można określić cele oraz niezbędne środki. W międzyczasie

Departament Uzbrojenia poinformował generalnego sekretarza Towarzystwa Cesarza

Wilhelma, że Instytut Fizyki w Berlinie będzie zajmował się badaniami związanymi z wojną

(dotychczasowy dyrektor Instytutu, Holender z pochodzenia, został zmuszony do rezygnacji

ze stanowiska). Personel Instytutu miał się skupić na badaniach jądrowych w ramach Grupy

Badawczej Fizyki Jądrowej. Jak widać, niezależność Instytutu od samego początku wojny

została poświęcona wojennym celom państwa nazistowskiego (proces, który mogliśmy

obserwować w czasie Pierwszej Wojny Światowej w wypadku Instytutu Chemii Fizycznej

Fritza Habera). Mark Walker zauważa, że nowy duch czasów i nowe wymagania sprawiły, że

Towarzystwo Cesarza Wilhelma nawiązało także kontakty z przemysłem, tworząc w

mikroskali klasyczny przykład kompleksu przemysłowomilitarnego. Carl Bosch (ze słynnej

pary HaberBosch) z zarządu IG Farben zajął miejsce Plancka na stanowisku prezesa

Towarzystwa Cesarza Wilhelma, a wkrótce potem został zastąpiony przez Alberta Vöglera,

szefa największej firmy stalowniczej w Niemczech.8 Jednak klub uranowy był podzielony,

nie miał wyraźnego przywódcy, a jego cele nie zostały wyraźnie zdefiniowane. Diebner nie

miał dobrej opinii wśród cywilnych naukowców i podczas całej wojny liczebność klubu

uranowego nie przekroczyła stu osób. Wydaje się, że tylko Paul Harteck jako jedyny wśród

naukowców dostrzegał, jak wielkie są wymagania przemysłowe konieczne do pomyślnej

realizacji projektu.9

Diebner został administracyjnym szefem Instytutu Fizyki odpowiedzialnym za cały

projekt. Niektórzy z naukowców włącznie z Weizsackerem pracowali w instytucie w Berlinie

oraz w wojskowym laboratorium w Gottow. Inni pracowali nad projektem w swoich

siedzibach położonych w ośmiu miejscach na terenie Niemiec: Paul Harteck w Hamburgu,

Walther Bothe w Heidelbergu, a Heisenberg w Lipsku, gdzie nadal był zatrudniony na

uniwersytecie. Podróże Heisenberga do Berlina zajmowały mu dwie godziny w jedną stronę.

Oprócz rozproszenia personelu i wielu godzin spędzonych w podróżach istnieją dowody

wskazujące na to, że członkowie różnych grup nie żywili dla siebie zbyt wielkiego uznania.10

Na terenie Instytutu Biologii (również imienia Cesarza Wilhelma) niedaleko Instytutu

Fizyki zbudowano osobny budynek, aby pomieścić w nim cylindryczny model reaktora:

budowlę nazwano „Dom wirusów” w nadziei, że zagrożenie zdrowia, jakie niesie ten

Page 178: John Cornwell - Naukowcy Hitlera. Nauka, wojna i pakt z diabłem

niewielki napis, skutecznie zniechęci ciekawskich. Jednocześnie przygotowywano drugi

model reaktora w lipskim instytucie Heisenberga.

Niewątpliwie od czasów odkrycia rozszczepienia przez Hahna i Strassmanna

niemieccy naukowcy posiadali wszystkie potrzebne dane oraz teorię, która pojawiła się po

obu stronach Atlantyku. Co więcej, Trzecia Rzesza cieszyła się także posiadaniem

największych rezerw uranu zlokalizowanych w zasobach kopalni Joahimsthal w okupowanej

Czechosłowacji. Państwo nazistowskie jako pierwsze na świecie stworzyło program badań

jądrowych bezpośrednio pod nadzorem wojskowym, z Heisenbergiem jako czołową postacią

projektu. Ich podstawowe cele miały jednak poważny brak. Program badawczy koncentrował

się na dwóch obszarach: rozdzielania izotopów oraz budowie reaktora. Jednocześnie Walther

Bothe, czołowy fizyk eksperymentalny w Niemczech, nalegał, aby badać właściwości reakcji

jądrowych, co wymagało zastosowania cyklotronu. Kiedy zainteresował się cyklotronami,

stwierdził, że było ich dziewięć w Stanach Zjednoczonych i budowano kolejnych dwadzieścia

siedem, natomiast w Niemczech nie było żadnego. Bothe nie miał do swojej dyspozycji

cyklotronu aż od 1944 roku.Opinia

Heisenberg z entuzjazmem przystąpił do pisania opinii na temat stanu teorii i

zastosowania zjawiska rozszczepienia jądra atomowego. Trzy miesiące po berlińskim

spotkaniu napisał pierwszy z dwóch ściśle tajnych raportów. Tytuł raportu brzmiał:

„Możliwości technicznego pozyskania energii z rozszczepienia uranu” i nosił datę 6 grudnia

1939 roku. Potwierdzał w nim wykonalność reaktora, w którym zachodziłaby kontrolowana

reakcja rozszczepienia uranu. W dalszej części raportu pisał, że jeśli uda się uzyskać jeden z

izotopów uranu w formie dostatecznie wzbogaconej, to możliwe będzie skonstruowanie

bomby o dotychczas niespotykanej sile wybuchu.11 Podsumował aktualny stan wiedzy.

Wskazywał na fakt, że uran w stanie naturalnym składa się z dwóch izotopów o różnej masie

atomowej: uranu 238 (U-238), który przeważa w przyrodzie, oraz ze znacznie rzadszego U-

235 (którego jest mniej niż 1% w uranie naturalnym). Jednak to U-235 jest bardziej podatny

na rozszczepienie, co oznacza, że jego jądra łatwiej ulegają rozbiciu pod wpływem

bombardowania neutronami niż jądra U-238. Zatem wstępem do rozszczepienia jądrowego

oraz do udanej reakcji łańcuchowej prowadzącej do spektakularnego uwolnienia energii

byłoby „wzbogacenie” uranu poprzez oddzielenie U-235 od powszechnie występującego U-

238.

Zasadniczym aspektem tego procesu byłoby zastosowanie „moderatora”, który

powodowałby zmniejszenie szybkości neutronów, obniżając tym samym szansę ich

zaabsorbowania przez U-238, dzięki czemu wzrosłaby możliwość rozszczepienia jąder U-

Page 179: John Cornwell - Naukowcy Hitlera. Nauka, wojna i pakt z diabłem

235. Heisenberg proponował na podstawie teorii dwa rodzaje moderatorów: węgiel i ciężką

wodę. W pierwszym projekcie widział zastosowanie dla obu moderatorów w cylindrycznym

stosie. Jednocześnie spekulował na temat możliwości zastosowania wzbogaconego U-235 w

niewielkich reaktorach polowych zamontowanych w czołgach i łodziach podwodnych, a także

w bombach „o sile wybuchu przekraczającej dziesiątki razy najpotężniejsze z dostępnych

materiałów wybuchowych”.12

Drugi raport Heisenberga dostarczony do Departamentu Uzbrojenia w lutym 1940

roku był ostrożniej szy. Nie wspominał w nim o bombie i kładł nacisk na trudności

techniczne, z jakimi trzeba się zmierzyć przy budowie reaktora dla celów energetycznych.Na

początku 1940 roku rozdzielenie izotopów uranu w ilościach wystarczających dla

zgłaszanych potrzeb wydawało się zbyt trudne nie tylko dla Niemców. Najlepszą drogą

rozdzielania wydawała się metoda dyfuzji gazów, opracowana przez Gustawa Hertza, który

miał żydowskie pochodzenie, wskutek czego został zwolniony z kierowniczego stanowiska w

berlińskiej Szkole Technicznej znajdującej się naprzeciwko siedziby Departamentu

Uzbrojenia. Wraz z jego dymisją zaprzestano prac nad rozdzielaniem izotopów. Ale właśnie

ta metoda zostanie zastosowana w „Projekcie Manhattan”.

W pierwszej fazie niemieckich badań Heisenberg domagał się od Diebnera

odpowiedniej ilości tlenku uranu, mówiąc, że pilnie potrzebuje tony tego pierwiastka w celu

przeprowadzenia badań. Proponował również zbudowanie zakładu produkującego ciężką

wodę, a także podkreślał potrzebę posiadania cyklotronu. W międzyczasie grupa badawcza

Heisenberga eksperymentowała ze zwykłą wodą oraz z parafiną w charakterze potencjalnych

moderatorów.

Pluton

Błyskawiczna wojna Hitlera sprawiła, że dzięki niemieckim podbojom udało się

zaspokoić niektóre z pilnych potrzeb Heisenberga. Podczas inwazji na Norwegię Niemcy

zdobyli Vermork. Była to siedziba jedynego na świecie zakładu produkującego ciężką wodę.

W lipcu, po upadku Paryża, Bothe i Diebner wyruszyli w drogę do College de France, gdzie

JoliotCurie właśnie kończył budowę cyklotronu.

Kolejny rok Heisenberg spędził na nieudanych eksperymentach z reaktorami w Lipsku

i w Berlinie, a równoczesne próby wyprodukowania znaczącej ilości U-235 okazały się

nieudane. Jednakże w lipcu 1940 roku von Weizsäcker, wraz z kolegami pracując nad teorią

„maszyny uranowej” (czyli reaktora), opublikował raport dla Departamentu Uzbrojenia pod

tytułem „Możliwości wyprodukowania energii z U-238”. Przypuszczano, że następny za

uranem pierwiastek, będący produktem rozpadu promieniotwórczego w reaktorze

Page 180: John Cornwell - Naukowcy Hitlera. Nauka, wojna i pakt z diabłem

wykorzystującym U-238, może posiadać cechy pozwalające na uzyskanie wybuchu

atomowego (nazwali ten prawdopodobny pierwiastek ekarenem lub neptunem). Otwierało to

możliwość wyprodukowania bomby atomowej bez konieczności oddzielenia U-235. Jednakże

na drodze do sukcesu nadal stały problemy techniczne (nie rozumiano, jak ważne jest

wykorzystanie szybkich neutronów).13 Heisenberg otrzymał kopię sporządzonego przez nich

dokumentu.

Następnego lata, w sierpniu 1941 roku, Fritz Houtermans, błyskotliwy fizyk z Berlina,

potwierdził teoretyczną możliwość wywołania reakcji łańcuchowej w przypadku plutonu -

produktu ubocznego powstającego w reaktorze pracującym na naturalnym uranie. Pojawienie

się Fritza Houtermansa na niemieckiej scenie atomowej wymaga kilku słów wyjaśnienia. Był

to wykształcony w Getyndze fizyk o poglądach lewicowych, który w 1940 roku przybył do

Berlina ze Związku Sowieckiego. Wbrew licznym ostrzeżeniom w roku 1935 przyjął posadę

w ukraińskim instytucie fizyki w Charkowie w czasach stalinowskich czystek. W grudniu

1937 roku został aresztowany w Moskwie, ponieważ w trakcie przyjęcia pozwolił sobie na

krytyczną uwagę pod adresem Stalina. Torturami wymuszono na nim przyznanie się do

szpiegostwa na rzecz Niemiec. Po dwóch i pół roku spędzonych w sowieckich więzieniach

powrócił do Niemiec latem 1940 roku w chwili krótkiego zbliżenia między Niemcami i

Rosją. Naziści uwięzili go, ponieważ był podejrzewany o prosowieckie sympatie, jednak

dzięki interwencji Lauego został zwolniony i podjął pracę badawczą w laboratorium innej

niezwykłej postaci, Manfreda von Ardennego.

Von Ardenne zajmował się najbardziej niezwykłym z tajnych projektów, które z

pozycji monopolisty finansowała armia. Von Ardenne był naukowcem i wynalazcą

zainteresowanym zastosowaniem najnowocześniejszych technologii. Po tym, kiedy

wynaleziono mikroskop elektronowy, sam zbudował dla siebie podobny instrument w 1938

roku. Wcześniej eksperymentował z telewizją, czym zwrócił uwagę Führera oraz poczty,

zajmującej się w tamtych czasach komunikacją i przesyłaniem informacji. Kiedy von

Ardenne wyraził zainteresowanie energią atomową poczta dała mu środki na badania nad

reakcją rozszczepienia oraz na prace mające rozwiązać problem oddzielenia izotopu U-235.

Von Ardenne skierował Houtermansa do pracy nad badaniem reakcji łańcuchowej. W

sierpniu, opierając się na artykule BohraWheelera z września 1939 roku oraz raporcie

JoliotaCurie z kwietnia 1939 roku ogłoszonego w Naturę, doszedł do wniosku, na razie czysto

teoretycznego, że dziewięćdziesiąty czwarty pierwiastek - pluton może zostać wytworzony w

reaktorze. Czy Houtermans wiedział o możliwości zastosowania plutonu do budowy bomby

atomowej? Wydaje się, że tak. Jednak wydaje się mało prawdopodobne, aby wiedział coś

Page 181: John Cornwell - Naukowcy Hitlera. Nauka, wojna i pakt z diabłem

więcej niż Amerykanie w początkowym etapie prac, gdy mnożyły się technologiczne

trudności związane z produkcją bomby plutonowej.

Odkrycie problemów związanych z zastosowaniem plutonu w bombie nigdy nie stało

się udziałem Niemców, ponieważ nie udało im się skonstruować działającego reaktora. Tym

niemniej Houtermans dostrzegał możliwości zastosowania plutonu. Jako osoba

prześladowana zarówno przez nazistów, jak i przez Sowietów Houtermans rozumiał naturę

totalitaryzmu i postępował odpowiednio. Nie znając zaawansowania angloamerykańskich

badań w dziedzinie atomistyki, przesłał wiadomość przez jednego z uchodźców, który

wyjechał do Stanów Zjednoczonych. Wiadomość adresowana do fizyków w Ameryce

brzmiała: powinniście się spieszyć. Ponadto informował, że Heisenberg, obawiając się

zbudowania bomby, starał się opóźniać niemieckie badania.

Ta ostatnia informacja, która wskazuje na rys heroiczny w charakterze Heisenberga,

pogłębia tajemniczość tej postaci oraz utrudnia wyjaśnienie roli odegranej przez niego w

niemieckim programie atomowym.

Brytyjski przełom

Podczas gdy po obu stronach nazistowskodemokratycznego podziału naukowcy

kontynuowali eksperymenty i dociekania w dziedzinie energii atomowej, poważną

przeszkodą na drodze do wyprodukowania bomby atomowej była ilość uranu potrzebnego do

zainicjowania reakcji łańcuchowej prowadzącej do wybuchu.

9 czerwca 1939 roku kolega Heisenberga fizyk Siegfried Flügge z Instytutu Fizyki im.

Cesarza Wilhelma w Berlinie opublikował artykuł w czołowym niemieckim periodyku

naukowym „Naturwissenschaften”,14 w którym obliczył, że jeden metr sześcienny tlenku

uranu zawiera wystarczającą ilość energii, aby unieść kilometr sześcienny wody na wysokość

27 kilometrów. W latach 1939-1940 naukowcypochodzący ze wszystkich wysoko

rozwiniętych krajów świata, włącznie ze Stanami Zjednoczonymi, Wielką Brytanią i

Niemcami, uważali, że masa uranu U-235 potrzebna do wyprodukowania „bomby uranowej”

jest tak olbrzymia, że stworzenie bomby atomowej wydaje się niemożliwe. Edward Teller,

węgierski naukowiec, który wyemigrował do Stanów Zjednoczonych, w 1940 roku mówił o

30 tonach, natomiast Brytyjczyk James Chadwick oraz francuski teoretyk Francis Perrin

oszacowali tę masę na 40 ton.15 Włoski fizyk Fermi uważał, że potrzeba równowartości masy

małej gwiazdy! Jak można by dostarczyć taką bombę? Z pewnością nie za pomocą samolotu.

Dobrym środkiem transportu był statek, ale czy taka wyprawa nie byłaby narażona na zbyt

wysokie ryzyko?

Page 182: John Cornwell - Naukowcy Hitlera. Nauka, wojna i pakt z diabłem

Przełomem w kwestii „masy krytycznej” ponownie okazało się odkrycie Ottona

Frischa, kuzyna Lise Meitner. Latem 1939 roku Frish opuścił Danię, udając się do

Birmingham University. Otrzymał tam stanowisko „wykładowcy pomocniczego” na wydziale

fizyki kierowanym przez Australijczyka Marcusa Oliphanta, który w wielkiej tajemnicy

pracował na technologią radaru. Jednak Frisch kontynuował swoje prace teoretyczne nad

rozszczepieniem. W czasie swojej pierwszej brytyjskiej zimy napisał artykuł o postępach w

eksperymentalnej fizyce atomowej dla British Chemical Society. „Udało mi się napisać ten

artykuł w łóżku w ciągu dnia, gdy w ogrzewanym gazem mieszkaniu temperatura wzrastała

do 6 stopni Celsjusza, podczas gdy nocą zamarzała woda w szklance stojącej przy łóżku”.

Ukończył artykuł w płaszczu i z maszyną do pisania na kolanach.16 Artykuł mówił o

wybuchu w wyniku reakcji łańcuchowej. Podobnie jak inni Frisch uważał, że skonstruowanie

bomby jest niemożliwe z uwagi na olbrzymią ilość uranu potrzebnego do jej produkcji.

Napisał, że była to pocieszająca konkluzja. Później wspominał: „Ludzie często pytali

mnie, czy był to świadomy kamuflaż. Zapewniam, że nie. Byłem szczerze przekonany o tym,

co napisałem: nie było możliwości wyprodukowania bomby atomowej”.17

W Birmingham Frisch zawarł przyjaźń z innym niemieckim naukowcem - uchodźcą,

fizykiem matematycznym Rudolphem Peierlsem, który pracował w Anglii, głównie w

Cambridge, przebywając od 1933 roku na stypendium Rockefellera. Ich współpraca naukowa

okazała się czymś wyjątkowym. Otto Frisch napisał w swoich wspomnieniach”What Little I

Remember”, że dzięki wykorzystaniu wzoru Francisa Perrina udoskonalonego przez Peierlsa

odkrył, że masa U-235 niezbędna do reakcji łańcuchowej była „znacznie mniejsza, niż

przypuszczałem; nie była to kwestia ton, ale od pół kilograma do jednego”.18 Frish napisał,

że razem z Peierlsem długo patrzyli na siebie „i zdali sobie sprawę z faktu, że stworzenie

bomby atomowej mimo wszystko jest możliwe”. Jednak masa U-235 musiała osiągnąć

„wielkość krytyczną” lub „masę krytyczną”, wystarczającą do tego, aby neutrony z jednej

reakcji rozszczepienia mogły trafić w kolejne jądro, zanim opuszczą materiał rozszczepialny.

Oszacowali, że 5 kg U-235 powinno prowadzić do eksplozji równoważnej „kilku tysiącom

ton dynamitu”. Wielkość ta była niezwykle bliska parametrom bomby, która później została

zrzucona na Japonię.

Świeżość tego podejścia polegała na tym, że na nowo przyjrzano się problemowi

oddzielenia U-235 od U-238 w uranie naturalnym. Trudności związane z oddzieleniem U-235

czy też wzbogaceniem były tak duże, że nikt nie zajmował się obliczeniami „masykrytycznej”

potrzebnej do wywołania eksplozji z użyciem U-235. Podsumowując, istnieje minimalna ilość

pierwiastka potrzebnego do podtrzymania reakcji łańcuchowej; materiał w ilości mniejszej od

Page 183: John Cornwell - Naukowcy Hitlera. Nauka, wojna i pakt z diabłem

owej „wielkości krytycznej” jest trwały (w tym sensie, że neutrony uciekają na zewnątrz) i nie

dochodzi do reakcji łańcuchowej.

Frisch podszedł do problemu separacji (lub wzbogacenia) z założeniem zastosowania

techniki opracowanej przez niemieckiego chemika fizycznego Klausa Clusiusa. Sprzęt

potrzebny do eksperymentu był bardzo prosty. Rura z elementem grzewczym znajdującym się

w jej wnętrzu była wypełniona materiałem, który ma zostać poddany separacji

doprowadzonym do postaci gazowej. Ściany tuby były chłodzone wodą. Wzbogacony, lżejszy

izotop unosi się ku górze, a cięższy opada w dół. Frisch doszedł do wniosku, że

„wykorzystując sposób separacji Clusiusa, przy zastosowaniu stu tysięcy takich rur można

uzyskać jakiś funt stosunkowo czystego uranu 235 w sensownym czasie rzędu kilku tygodni”.

Często zwracano uwagę na fakt, że naukowcy emigranci, tacy jak Frisch i Peierls,

wiedli prym w badaniach atomowych, ponieważ miejscowi fizycy byli zajęci badaniami nad

radarem i wojną elektroniczną. Frisch pisał, że w późniejszych latach, gdy już wiedzianoo

potwornej naturze tych bomb, często pytano go, dlaczego od razu nie zarzucił projektu,

nikomu nie mówiąc o swoim odkryciu. „Odpowiedź - napisał - jest bardzo prosta. Mieliśmy

wojnę, a sama idea była dość oczywista: było wielce prawdopodobne, że jacyś niemieccy

naukowcy doszli w swych pracach do takich samych wniosków”. Razem z Peierlsem opisali

wyniki swoich badań i wysłali do Henry’ego Tizarda, doradcy naukowego brytyjskiego rządu

do spraw uzbrojenia. „Memorandum Frischa i Peierlsa” było pierwszym udokumentowanym

studium mówiącym o tym, że wyprodukowanie bomby atomowej było możliwe. Dokument

ten przyczynił się do powstania Komitetu MAUD, brytyjskiego ciała zajmującego się

badaniami nad bronią atomową. Z kolei brytyjskie prace zmierzające do rozdzielenia

izotopów uranu odbywały się teraz w ramach wydziału „Tube Alloys” w Departamencie

Nauki i Badań Przemysłowych.

Komitet MAUD miał stać się częścią ściśle tajnej współpracy naukowej Brytyjczyków

i Amerykanów, która już się zaczęła w ramach pracy nad rozwojem radaru. Następnego lata

komitet sporządził szczegółowy raport na temat bomby U-235 stwierdzający: „Obecnie

doszliśmy do wniosku, że istnieje możliwość stworzenia skutecznej bomby uranowej [...]

która może wpłynąć na losy wojny”.19

To właśnie ten dokument skłonił Vannevara Busha, twórcę National Research

Committee w Stanach Zjednoczonych, do rozpoczęcia programu budowy amerykańskiej

bomby. Mając ostateczną wersję raportu MAUD, Bush spotkał się z prezydentem

Rooseveltem w październiku 1941, aby poinformować o jego treści.

Page 184: John Cornwell - Naukowcy Hitlera. Nauka, wojna i pakt z diabłem

Uprzedzając rozwój badań nad aliancką bombą atomową, Roosevelt od razu

zorientował się, jak ważna jest ta sprawa, i zaakceptował fakt, że „potrzeba będzie ogromnych

pieniędzy”. Powiedział Vannevarowi Bushowi, żeby „działał na wszelkie sposoby”.20 Jednak

dopiero w sierpniu następnego, 1942 roku Amerykanie podjęli zdecydowane praktyczne

decyzje. Kontrola nad badaniami atomowymi została przekazana Military Police Committee,

w którym zasiadał sam Vannevar Bush oraz James Conant. Pierwsza, wojskowa kwatera

główna amerykańskiej armii ds. tego projektu powstała w Nowym Jorku, stąd jej kryptonim:

„Manhattan Project”. Brytyjskie inicjatywy związane z bombą atomową zostały przekazane

do „Projektu Manhattan”. We wrześniu pułkownik Leslie Groves (awansowany później na

generała)o pseudonimie Greasy, opisywany przez kolegów jako „największy z napotkanych

skurczybyków”, został dowódcą programu bomby. Mając czterdzieści sześć lat w chwili

przydzielenia mu tego zadania, wyróżnił się jako budowniczy koszar; był także

odpowiedzialny za budowę Pentagonu, głównej kwatery armii zlokalizowanej na obrzeżach

Waszyngtonu. Jego doświadczenie budowniczego okazało się przydatne, ponieważ musiał

bardzo szybko zbudować coś w rodzaju trzech małych miast.✓

19. Wojenne machiny

Podczas gdy klub uranowy i laboratorium von Ardenne’a pracowały nad

możliwościami energii jądrowej jako broni, rozwój i produkcja uzbrojenia zaczęły

szwankować w wyniku osobliwego chaosu, jaki ogarnął Trzecią Rzeszę. Na początku wojny

Franz Neumann przywołał uderzający obraz związku między strukturami władzy Trzeciej

Rzeszy oraz perspektywami nauki i techniki.1 Neumann postrzegał nazistowskie Niemcy

niejako reżim pod surowymi rządami dyktatora, Fiihrera, ale jako kartel grup władzy -

moloch, potężną koalicję armii, wielkiego biznesu, administracji państwowej i partii.

Członkowie tego kartelu czasami ze sobą współpracowali, ale na ogół znajdowali się

w konflikcie. Ostatecznie grupy te sprawowały władzę ze względu na chwilową przychylność

Hitlera.2 Spoczywał na nich obowiązek czytania w myślach Hitlera i oczekiwania jego

aprobaty. W przeciwieństwie do mitu o faszystowskim przywództwie oznaczało to, że Hitler

od czasu do czasu ingerował w ich poczynania, ale w istocie sprawował tylko niewielką

kontrolę nad kierunkami badań, rozwojem i produkcją przemysłową w Trzeciej Rzeszy. Na

rozbudowanej liście członków kartelu historycy odnaleźli marynarkę, lotnictwo, SS,

Hitlerjugend, Plan Czteroletni, organizacje robotnicze Todta oraz Ministerstwo Uzbrojenia i

Produkcji Wojennej. Wszystkie te instytucje konkurowały ze sobą jednocześnie strzegąc

zazdrośnie swych tajemnic.

Page 185: John Cornwell - Naukowcy Hitlera. Nauka, wojna i pakt z diabłem

Zbieżność interesów, jak również sporadyczną współpracę można dostrzec w roli, jaką

odgrywały jednostki, które piastowały liczne kierownicze stanowiska w rozmaitych grupach

kartelu. Przykładem tego może być przypadek generała SS, profesora Rudolfa Mentzela,który

był członkiem założycielem partii i honorowym członkiem SS, nie tracąc wpływowych

stanowisk w innych gremiach odpowiedzialnych za finansowanie badań naukowych.

Równocześnie w rozmaitych grupach ludzie wzniecali konflikty, na przykład kolejne fale

antysemityzmu, antykomunizmu i nacjonalizmu oraz entuzjazmu dla technokracji. Kiedy

potentaci reżimu prężyli muskuły i reagowali na to, co wydawało im się wizją Fiihrera albo

kręgów zbliżonych do ośrodków władzy, pobudzane były niektóre aspekty nauki i techniki,

inne były tłumione, a jeszcze inne kwitły, nie mając żadnego poparcia. Tak więc przyszłość

niemieckiej technologii wojennej była uzależniona od reżimu, cierpiącego na brak

scentralizowanego ośrodka, który mógłby decydować o wyborze dotyczącym siły roboczej i

materiałów. Goering był nominalnie władcą krajowej gospodarki i zazdrośnie strzegł swej roli

kierownika tak zwanego Planu Czteroletniego od roku 1936, ale mnogość innych jego zadań,

które obejmowały dowództwo Luftwaffe, uniemożliwiały mu kierowanie gospodarką w

czasie wojny. Tymczasem Walter Funk, minister gospodarki odpowiedzialny za sytuację w

kraju, był zwykłym aparatczykiem na pasku Goeringa, natomiast produkcję wojskową

kontrolował generał Georg Thomas, który określił chaotyczne zarządzanie zasobami jako

„wojnę wszystkich ze wszystkimi”.3

W czasie Drugiej Wojny Światowej nastapił znaczny postęp technologiczny w takich

dziedzinach jak technika radarowa, kryptologia oraz broń atomowa, która miała zakończyć

wojnę w Japonii. Niemiecki program rakietowy znacznie wyprzedzający rywali aż do

ostatnich dni wojny wciąż znajdował się w fazie rozwoju i badań, systemy naprowadzania

oraz ciężar użyteczny pozostawały w tyle za systemami napędowymi. Jednak pomimo

wszystkich innowacji większość walk na terenie objętym działaniami wojennymi prowadzono

przy wykorzystaniu konwencjonalnej technologii rozwiniętej w latach trzydziestych i

doprowadzonej w szybkim tempie do optymalnego poziomu skuteczności.

Taktycy niemieccy rozwinęli w latach przedwojennych sposób połączonego

wykorzystania samolotów, czołgów, artylerii i oddziałów zmotoryzowanych, w postaci

Blitzkriegu, skoncentrowanego uderzenia mającego na celu dokonanie wyłomu w liniach

obrony nieprzyjaciela i przeprowadzenie szybkiego manewru okrążającego. Dla

zrealizowania Blitzkriegu kluczowe było wykorzystanie komunikacji radiowej pomiędzy

ziemią a siłami powietrznymi.4 Broń automatyczna zyskała większą skuteczność, zwłaszcza

konstrukcje zamków i magazynków poprawiających szybkostrzelność; niemniej jednak

Page 186: John Cornwell - Naukowcy Hitlera. Nauka, wojna i pakt z diabłem

historyk Gerhard Weinberg zauważył: „żaden z weteranów Pierwszej Wojny Światowej nie

miałby trudności z rozpoznaniem ciężkiego uzbrojenia piechoty w 1945 roku”. W jednym

aspekcie niemieccy inżynierowie nie ustrzegli się gigantomanii: skonstruowali 31-calowe

(800 mm) działo o nazwie Dora, poruszające się na szynach, które wymagało obsługi przez 4

400 ludzi. Działo Dora wystrzeliło tylko czterdzieści osiem razy podczas oblężenia

Sewastopola w czerwcu 1942 roku, po czym odeszło w zapomnienie. Inne niemieckie działo

długie na prawie sto metrów, znane jako V3, działało na zasadzie odpalania serii ładunków w

lufie i zostało zbudowane na wybrzeżu kanału La Manche w celu ostrzeliwania Londynu.

Jednakże zostało wykorzystane jedynie przeciwko Luksemburgowi.

Znaczącym krokiem w technologii budowy pocisków było wykorzystanie przez obie

strony, choć skuteczniej przez aliantów, zapalnika zbliżeniowego, który został

zaprojektowany, aby wybuchać nie od razu, ale w bezpośredniej bliskości od celu. Zasada

działania polegała na emisji sygnału radiowego, który odbity od celu powodował detonację

materiału wybuchowego z chwilą, gdy sygnał ten osiągał właściwe natężenie.

Obie strony europejskiego konfliktu rozwinęły w latach trzydziestych technologie

produkcji czołgów, rozstając się z ociężałymi modelami z okresu Pierwszej Wojny

Światowej. Niemcy skoncentrowali się na modelu Mark II i Mark IV, choć to raczej ich

rozmieszczenie w formie dywizji pancernych zadecydowało o skuteczności w Polsce i Francji

oraz w początkach inwazji na Rosję, kiedy czołgi te działały na otwartych, stosunkowo

płaskich terenach północnej Europy oraz na stepach Rosji. Lepsza niemiecka taktyka

pozwoliła Wehrmachtowi niemal pokonać Armię Czerwoną w pierwszych etapach najazdu na

Rosję. Trzy i pół tysiąca niemieckich czołgów złamało opór około 15 tys. sowieckich

pojazdów. Niezwykłe początkowe sukcesy niemieckiej nawałnicy przesłoniły fakt, że Hitler

posiadał stosunkowo słabo zmechanizowaną armię wspieraną przez dziewiętnastowieczne

środki transportu - 700 tys. koni oraz pociągi.Zniszczenie sowieckich dywizji pancernych

zmusiło Rosjan do zaprojektowania czołgów nowej generacji oraz do zastosowania taktyki,

która naśladowała czy nawet przewyższała taktykę formacji niemieckich. Zbudowano szybki

czołg T34, a KV-1 (później zastąpione „Stalinami”) zostały zaprojektowane pod kątem siły

ognia. Solidny, niezawodny i stosunkowo prosty projekt oraz wysoka standaryzacja

pozwalały na szybką, masową produkcję. Sowieckie armie pancerne miały ponadto wsparcie

ze strony dobrze wyszkolonego i dobrze wyposażonego zmotoryzowanego personelu

technicznego. W odpowiedzi na T-34 Niemcy zbudowali Panterę, która dorównywała

rosyjskiemu czołgowi, a następnie Tygrysa, który przewyższał T-34. Nowe czołgi,

pospiesznie wprowadzone do służby w drugiej połowie 1942 roku, były niedopracowane,

Page 187: John Cornwell - Naukowcy Hitlera. Nauka, wojna i pakt z diabłem

skomplikowane technicznie, trudne we wdrożeniu do masowej produkcji i w naprawach.

Jednocześnie w celu szybkiego zebrania armii Hitler zarekwirował ogromną liczbę pojazdów

z całej okupowanej Europy. Według historyka Richarda Overy’ego w czasie ataku na Rosję

korzystano z 2 tys. modeli pojazdów: „Tylko grupa Armii Środek wiozła ze sobą milion

części zamiennych. Jedna dywizja pancerna ruszała do boju na 96 typach pojazdów

przewożących żołnierzy, 111 typach ciężarówek i 37 różnych rodzajach motocykli”.5 Biorąc

pod uwagę olbrzymie odległości, uzależnienie od syntetycznego paliwa i gumy, słabe drogi,

jesienne deszcze, które zamieniły teren w morze błota, i w końcu okrutną rosyjską zimę, to

zbiorowisko różnorakich maszyn i pojazdów było bardzo podatne na awarie.

Po przejściu chrztu bojowego w bitwach pod Kurskiem i Stalingradem T34 szybko

udowodniły, że mogą się równać z niemieckimi czołgami. W pierwszych etapach operacji

Barbarossa sowieckie siły pancerne traciły sześć lub siedem pojazdów na jeden zniszczony

pojazd niemiecki; jesienią 1944 stosunek ten zmniejszył się, osiągając wartość jeden do

jednego6. Biorąc pod uwagę przewagę produkcyjną, która w 1943 roku trzykrotnie

przewyższała produkcję niemiecką oznaczało to klęskę armii hitlerowskich. Zarówno

Amerykanie, jak i Brytyjczycy w 1944 roku opierali się na czołgach Sherman, które nieco

ustępowały Panterom i Tygrysom; jednak alianci mieli wielką przewagę liczebną.

Podobnie jak z innymi zmechanizowanymi formami broni badania oraz rozwój

techniki samolotowej szybko osiągnęły szczyt istniejącej konwencjonalnej technologii we

wszystkich zaangażowanych w wojnę krajach produkujących wielką liczbę samolotów.

Omawiany później napęd odrzutowy był rozwijany przez Brytyjczyków i Niemców, ale

podobnie jak w wypadku badań nad rakietami determinacja, żeby wprowadzić nową

technologię, która wymagała stopniowej ewolucji, specjalnych materiałów oraz współpracy

badawczej, wyczerpała źródła pozwalające na produkcję wielkiej liczby konwencjonalnych

myśliwców i bombowców.

Technologicznym wyzwaniem w grupie samolotów konwencjonalnych było przede

wszystkim wyprodukowanie jednosilnikowego, jednopłatowego myśliwca, który mógłby

latać szybciej i dalej od samolotu wroga, posiadając zarazem większą nośność i większą siłę

ognia. Drugie wyzwanie polegało na wyprodukowaniu bombowców o większym zasięgu,

które mogły przenosić cięższe ładunki. Jednocześnie rozwój wymagał synchronizacji z

radarem pozwalającym na wykrywanie innych obiektów poruszających się w powietrzu,

nawigacją oraz precyzyjnym celowaniem, a także komunikacji radiowej pomiędzy bazą i

innymi samolotami.

Page 188: John Cornwell - Naukowcy Hitlera. Nauka, wojna i pakt z diabłem

Początkowo Niemcy prowadzili w tym wyścigu, ale Brytyjczycy szybko ich dogonili

dzięki silnikowi RollsRoyce Merlin, który lotnictwo otrzymało w 1938 roku. Pierwsze silniki

Merlin uważano za niepewne, ale producent wprowadził system kontroli jakości polegający

na wyrywkowym sprawdzaniu silników schodzących z taśmy produkcyjnej i utrzymywaniu

ich na pełnych obrotach, dopóki nie odmówiły posłuszeństwa. Dzięki temu inżynierowie

odkrywali, które części zawodziły. W 1940 roku silnik Merlin stał się wyjątkowo

niezawodnym urządzeniem. Ostatecznie silnik ten pracował na 100-oktanowym paliwie

opracowanym w Stanach Zjednoczonych, co zapewniało dużą szybkość samolotu dodatkowo

zwiększaną przez skuteczny system doładowania.

Luftwaffe nie mogła konkurować z paliwem wysokooktanowym, przez co musiała

poprzestać na produkcji większych silników. W rezultacie niemieckie samoloty miały gorszy

stosunek mocy do ciężaru. W wypadku samolotów Luftwaffe częściową przewagę zapewniał

im system wtrysku paliwa. Jednak Niemcom nigdy nie udało się wyprodukować skutecznego

bombowca, ani ciężkiego, ani lekkiego, ani dalekiego, ani średniego zasięgu.Poza

uzależnieniem od paliwa syntetycznego wpływ na przegraną w wyścigu zbrojeń w wypadku

Niemiec nie wywarł brak technologicznej wiedzy, ale w dużej mierze wynikał z chaosu

systemowego. W krytycznych pierwszych etapach wojny, techniczne kierownictwo

Lufitwaffe dostało się w niekompetentne ręce osoby bliskiej Hermannowi Goeringowi. W

1939 roku miejsce byłego dyrektora Lufthansy Erharda Milcha odpowiedzialnego za badania,

rozwój i produkcję lotniczą zajął pułkownik Ernst Udet. Dawniej Udet był kaskaderem. Miał

słaby charakter i niewielkie umiejętności menedżerskie. Nie miał kwalifikacji na to

stanowisko i nigdy nie chciał być kimś innym niż tylko pilotem oblatywaczem. Uwielbiał żyć

na wysokim poziomie, otaczać się kobietami i jeździć na polowania. Szaleńczo przywiązany

do filozofii Blitzkriegu wykorzystania bombowców nurkujących zlecił budowę

dwusilnikowego bombowca mającego zastąpić starzejącego się jednosilnikowego bombowca

nurkującego (JU-87) trapionego problemami technicznymi. Następnie polecił skonstruowanie

bombowca czterosilnikowego, co jednak wiązało się z niemożliwymi do pokonania

trudnościami technicznymi. Wiele testowych samolotów zapalało się podczas startu lub w

powietrzu i rzadko który był w stanie bombardować z lotu nurkującego.

Pancerniki

Jednym z zaskakujących zjawisk na początku Drugiej Wojny Światowej było

zniszczenie najdroższych i wywierających największe wrażenie symboli wojskowej potęgi:

pancerników i krążowników. Pierwszym sygnałem mówiącym o niezwykłej wrażliwości

pancerników było zatonięcie brytyjskiego pancernika „Royal Oak” zaatakowanego przez

Page 189: John Cornwell - Naukowcy Hitlera. Nauka, wojna i pakt z diabłem

samotnego UBoota w nocy 13 października 1939 roku w zatoce Scapa Flow - w

„bezpiecznym” porcie brytyjskiej floty. Wraz ze statkiem utonęło około 800 marynarzy.

Wielka Brytania była w szoku; jednak już dwa miesiące później Royal Navy zemściła się, gdy

brytyjskie krążowniki Ajax i Achilles zapędziły w pułapkę w porcie Montevideo mały

niemiecki pancernik Graf Spee. 17 grudnia 1939 roku dowódca „Grafa Spee” wydał rozkaz

zatopienia okrętu, co obserwowało 250 tys. zgromadzonych na brzegu Urugwajczyków.W

latach 1940-1941 niemieckie pancerniki Scheer, Scharnhorst i Gneisenau atakowały z

powodzeniem brytyjską flotę na Atlantyku i na Oceanie Indyjskim. Jednak na początku wojny

największą dumą Rzeszy były bliźniacze pancerniki Bismarck i Tirpitz, największe i

najbardziej technologicznie zaawansowane okręty tego typu na świecie. Były wyposażone w

trzy wielkie dieslowskie turbiny napędzające trzy śruby, które mogły zwiększyć szybkość

okrętu do 29 węzłów, były uzbrojone w 8 armat kalibru 380 mm, a sam okręt chroniło

opancerzenie o grubości 340 mm. Na pokładzie znajdował się hangar z czterema

hydroplanami Arado 196. Dwa inne stały bezpośrednio na pokładzie gotowe do startu, w

czym pomagała katapulta na sprężone powietrze. Specjalne dźwigi i bomy pozwalały

wyławiać samoloty z morza; w tym sensie okręty pełniły także rolę lotniskowców.7 Bismarck

miał 41 700 ton wyporności, zbudowano go w stoczni Blohm i Voss w Hamburgu, a wodował

go sam Hitler 14 lutego 1939 roku. Jeśli Hitler miał jakiekolwiek wątpliwości co do

skuteczności pancerników, nie dał tego po sobie poznać, przemawiając przed zgromadzonym

tłumem na temat duchowego światopoglądu narodowego socjalizmu oraz jego

organizacyjnych i technologicznych środków pozwalających „raz na zawsze pokonać wrogów

Rzeszy”.8 W rzeczywistości projektowano już następną generację monstrualnych

pancerników o wyporności przekraczającej 100 tys. ton - czyli dwukrotnie większych od

najcięższych z dotychczas istniejących.

19 maja 1941 roku Bismarck w eskorcie krążownika Prinz Eugen wyruszył z misją

zaatakowania i zniszczenia brytyjskich konwojów handlowych na Atlantyku. O godzinie

szóstej 24 maja HMS Hood, duma Royal Navy, największy z pływających krążowników,

choć nieco przestarzały (zbudowano go w 1920 roku), starł się z dwoma niemieckimi

jednostkami. Zaledwie po ośmiu minutach wymiany ognia piąta salwa Bismarcka trafiła w

Hooda, powodując eksplozję w składzie amunicji. W ciągu trzech minut wielki brytyjski

okręt zniknął pod powierzchnią morza. Towarzyszący Hoodowi krążownik Prince of Wales

również został trafiony i wycofał się z pola walki. Wielka Brytania była w szoku. Churchil

wydał rozkaz: „Za wszelką cenę dopaść Bismarcka”.

Page 190: John Cornwell - Naukowcy Hitlera. Nauka, wojna i pakt z diabłem

Przez dwa dni brytyjskie okręty razem z dwoma lotniskowcami przeczesywały

Atlantyk w poszukiwaniu niemieckiego pancernika.Uprzedzając przedstawioną w kolejnym

rozdziale dyskusję o radarze, warto podkreślić, że Bismarcka namierzył brytyjski krążownik

HMS Suffolk, korzystając z radaru kontrolującego artylerię okrętową a coup de grace zadał

mu samolot, również korzystając z radaru, gdy niemiecki okręt zmierzał do portu Brest.9

Wieczorem 26 maja samolot typu Swordfish (dwupłatowiec z otwartym kokpitem o

maksymalnej prędkości 224 km/h) wystrzelił torpedę, która unieruchomiła oba stery,

uszkadzając statek na tyle, że mógł pływać jedynie po okręgu. Samoloty umieszczone na

pokładzie Bismarcka nigdy nie wystartowały, ponieważ zawiódł mechanizm katapultowania.

Następnego dnia przypłynęły cztery okręty Royal Navy i dokończyły dzieła. Z załogi liczącej

2200 osób przeżyło jedynie 115 marynarzy. W rezultacie Hitler nakazał powrót głównych

okrętów do bazy.

Tego samego roku, po ataku na Pearl Harbor i włączeniu się do wojny Stanów

Zjednoczonych, Royal Navy straciła kolejne dwa wielkie krążowniki: Prince of Wales oraz

Repulse. Wysłano je na północne wybrzeże Malajów, gdzie zauważono ruch japońskich

oddziałów. Brytyjskie okręty zostały zaatakowane przez dużą formację japońskich

bombowców. Obydwa okręty poszły na dno, a życie straciło 840 marynarzy. Nadszedł czas,

kiedy na morzach zaczęły dominować samoloty, a dni pancerników były policzone.

Samolot odrzutowy

We wczesnych godzinach rannych 27 sierpnia 1939 roku, na cztery dni przed

hitlerowską inwazją na Polskę, Erich Warsitz, pilot oblatywacz profesora Ernsta Heinkela,

założyciela firmy o tej samej nazwie, wszedł na lotnisko Heinkela w Marienehe niedaleko

niemieckiego portu Rostock i wsiadł do niewielkiego, pozbawionego śmigieł samolotu

zaprojektowanego przez pioniera napędu turboodrzutowego HansaJoachima Pabsta von

Ohaina. Grupa inżynierów włącznie z Ernstem Heinkelem patrzyła z niepokojem na start

Warsitza. Pilot sporządził następującą notatkę z tego historycznego, dziewiczego lotu:

Wszystkie urządzenia kontrolne działały bez zarzutu, dźwięk pracującej turbiny

przypominał głośną monotonną pieśń. W takich warunkachcudownie było latać: nie było

najmniejszego wiatru, a słońce znajdowało się wciąż nisko nad horyzontem. Trzeba było

jeszcze tylko dobrze wylądować i pierwszy lot z napędem turboodrzutowym okaże się

sukcesem.10

Kilka tygodni później Hitler sam oglądał jeden z pierwszych lotów odrzutowca, ale

nie zrobiło to na nim wrażenia. Zapytał, jakie korzyści daje latanie z prędkością większą od

prędkości dźwięku. W ciągu kolejnych sześciu lat na deskach kreślarskich niemieckich

Page 191: John Cornwell - Naukowcy Hitlera. Nauka, wojna i pakt z diabłem

projektantów lotniczych powstało wiele projektów. Jednak niemieccy pionierzy napędu

odrzutowego, choć pełni wyobraźni i uzdolnieni, pracowali w niesprzyjających warunkach i

nie tylko podlegali ciągłym naciskom w celu jak najszybszego dostarczenia nowych

technologii, ale brakowało im wysokiej jakości metali, surowców i wykwalifikowanej siły

roboczej.

Słowo „turbina” pochodzi od łacińskiego słowa turbo oznaczającego wirujący obiekt i

odnosi się do pierwotnego sposobu wykorzystania strumienia wody do obracania koła.

Pierwsze turbiny parowe pojawiły się w Stanach Zjednoczonych, a ich technologia rozwijała

się przez kolejne stulecie w Ameryce Północnej i w Europie. W Wielkiej Brytanii „turbina

gazowa” pojawiła się w 1790 roku: powietrze oraz paliwo były poddawane kompresji i

kierowane przez dysze na koło turbiny. Pierwsze modele nie były zbyt wydajne, ale generalna

zasada zapowiadała sposób działania nowoczesnych turbin gazowych dwudziestego wieku. W

1872 roku F. Stolze z Niemiec opatentował maszynę znanąjako „turbinę ogniową”; w 1880

roku angielski inżynier Charles Parsons zaprojektował turbinę pozwalającą napędzać statki,

model francuski zaś powstał na przełomie wieków. Turbina, która łączyła pierwsze modele

oraz silniki turboodrzutowe produkowane w dwudziestym wieku, była dziełem innego

Niemca, nazwiskiem Hans Holzwarth, który w 1905 roku zaczął program badań nad

turbinami gazowymi i kontynuował go przez kolejne trzydzieści lat. W latach trzydziestych

zasada działania turbiny oczekiwała na projektanta, który stworzy silnik na tyle lekki i mocny,

że będzie on zdolny napędzać samolot. Zgodnie z tą zasadą powietrze byłoby zasysane do

silnika, gdzie ulegałoby sprężeniu oraz zmieszaniu z odpowiednim paliwem w komorze

spalania, a następnie ulegałoby rozprężeniu w turbinie,4 dostarczając dostatecznej mocy do

napędu sprężarki, zanim zostałoby wypchnięte przez potężne dysze odrzutowe.

Idee związane z silnikami turboodrzutowymi były badane w latach dwudziestych i

trzydziestych dwudziestego wieku we Francji przez Charles’a Guillaume’a, który opatentował

pierwszy prototyp w 1921 roku, a w Wielkiej Brytanii przez A. A. Griffithsa. Jednak aby

stworzyć sprawny silnik, w Wielkiej Brytanii potrzeba było geniuszu i determinacji Franka

Whittle’a, byłego kadeta z koledżu RAFu. Whittle uparcie pracował w latach trzydziestych z

niewielkim wsparciem finansowym i bez zachęty ze strony wojska. Razem z przyjaciółmi

stworzył prywatną firmę Power Jets o początkowym funduszu 20 tys. funtów szterlingów.

Jego silnik ujrzał światło dzienne w warsztacie mieszczącym się w nieużywanej szopie w

Rugby. W czerwcu 1939 roku udało mu się stworzyć model, który działał przez dwadzieścia

minut. Kiedy na horyzoncie zamajaczyła wojna z Niemcami, testami zainteresował się

dyrektor Działu Badań Naukowych brytyjskiego Ministerstwa Lotnictwa. W rezultacie

Page 192: John Cornwell - Naukowcy Hitlera. Nauka, wojna i pakt z diabłem

Ministerstwo Lotnictwa podpisało z Whittle’em kontrakt na wyprodukowanie silnika

dostosowanego do korpusu zaprojektowanego przez Gloster Aircraft Company. Realizacja

inicjatywy Whittle’a była jednak spóźniona w stosunku do działań prowadzonych przez

Niemców.

Niemieckie pierwszeństwo, którego potwierdzeniem był pierwszy lot, jest w dużej

mierze zasługą młodego studenta fizyki Hansa Joachima Pabsta von Ohaina, który prowadził

w Berlinie firmę zajmującą się dystrybucją żarówek, jednocześnie starając się w połowie lat

trzydziestych zbudować z pomocą mechanika Maxa Hahna prototyp silnika

turboodrzutowego. Szczęście uśmiechnęło się do Ohaina, gdy w wieku dwudziestu pięciu lat

przedstawiono go producentowi samolotów Ernstowi Heinkelowi, inżynierowi, który miał

obsesję na punkcie szybkości lotu. 17 marca 1936 roku Ohain zademonstrował swój prototyp

Heinkelowi oraz jego grupie inżynierów. 15 kwietnia 1936 roku Heinkel podpisał kontrakt z

Ohainem oraz z jego mechanikiem, zapewniając im fundusze oraz zespół inżynierów. Heinkel

zbudował dla nich budynek i odgrodził płotem od reszty fabryki w Warnemünde. Jesienią

1937 roku Ohain testował silnik napędzany wodorem i planował zbudowanie samolotu

specjalnie zaprojektowanego do lotu odrzutowego. Był to He-178, w którym Warsitz wykonał

swój dziewiczy lot w sierpniu 1939 roku, na dwa lata przed prototypem Whittle’a (Gloster

Whittle E28/39). Jednak na tym etapie model Heinkela miał godnego rywala.

Pod koniec lat trzydziestych Luftwaffe dostrzegła zalety napędu odrzutowego. Helmut

Schlep, inżynier lotniczy, wraz z niemieckim Instytutem Badań Aeronautycznych otrzymali z

niemieckiego Ministerstwa Lotnictwa zadanie opracowania technologii turboodrzutowej dla

celów Luftwaffe, co doprowadziło do kontraktu na projekt i produkcję dwusilnikowego

samolotu odrzutowego z firmą Messerschmitt, która miała wykonać zarówno kadłub, jak i

silniki. Program Messerschmitta zaowocował słynnym Me-262, który wykonał swój

dziewiczy lot w lipcu 1942 roku. Pierwszy na świecie myśliwiec odrzutowy został

wyprodukowany w liczbie blisko 2 tys. sztuk, ale i tak była to zbyt mała liczba, by wpłynąć

na wynik wojny. Amerykańskie i brytyjskie myśliwce atakowały Me-262, w czasie gdy te

leciały wolno, czyli przy starcie i lądowaniu. Odkryto także, że niemiecki odrzutowiec nie

może wchodzić w ciasne zakręty tak jak samolot z napędem śmigłowym. Z powodu braku

wyraźnej polityki w tej kwestii oraz interwencji Hitlera, który nie widział w odrzutowcu

myśliwca, upierając się przy jego wersji bombowej, odrzutowce Rzeszy dołączyły do

rosnącego grona bezużytecznych „cudownych” broni, które wiele obiecywały, ale niewiele

dawały, wyczerpując źródła nękanego coraz większymi kłopotami reżimu. Po wojnie

Page 193: John Cornwell - Naukowcy Hitlera. Nauka, wojna i pakt z diabłem

zarówno Amerykanie, jak i Rosjanie korzystali z osiągnięć niemieckiej technologii

odrzutowej.

Łodzie podwodne

Podczas gdy w Wielkiej Brytanii brakowało skutecznych środków pozwalających na

wykrywanie hitlerowskich flotylli UBootów, niemiecka marynarka dysponowała ogromną

przewagą nad brytyjskimi statkami handlowymi pływającymi po Atlantyku. Niemcy starali

się maksymalnie udoskonalić technologię związaną z budową łodzi podwodnych jeszcze

przed rozwojem alianckich radarów i przed złamaniem szyfrów, ponieważ pływanie po

atlantyckich szlakach morskich stało się dla załóg UBootów zadaniem samobójczym.

Przez kilka lat przed wojną spodziewano się znaczącego postępu w wyniku odkryć

błyskotliwego niemieckiego inżyniera morskiegoHelmuta Waltera, który w latach

trzydziestych zaprojektował system uwalniający tlen z nadtlenku wodoru, umożliwiając

dzięki temu pracę silników diesla w zanurzeniu. Paliwo dieslowskie było wtryskiwane do

komory reakcyjnej, spalając się w obecności tlenu i uwalniając parę wodną oraz inne gazy

rozgrzane do wysokiej temperatury, które napędzały silnik turbinowy. Gazy spalinowe i para

były usuwane na zewnątrz. W swoich wczesnych eksperymentach Walter interesował się

bardziej szybkością niż długością czasu zanurzenia. Jeden z pierwszych prototypów z 1940

roku osiągnął prędkość 28 węzłów w zanurzeniu, w czasie gdy najszybsze łodzie

konwencjonalne osiągały niecałe 10 węzłów. Hitler już na początku wojny zaakceptował

konstrukcję dwóch prototypów Waltera, ale projekt spotykały liczne, trudne do rozwiązania

trudności, nie mówiąc o tym, że konwencjonalne UBooty (serii VII i IX) odnosiły wielkie

sukcesy. Ponadto występowały poważne trudności z zaopatrzeniem, w tym z niedoborem

nadtlenku wodoru, który był stosowany także w programie rakiety A4. Flo.ta nowych

UBootów Waltera wymagałaby zbudowania kilku fabryk, co raczej nie znajdowało się na

liście priorytetów. Na dodatek pierwsza badawcza łódź U-791 została zniszczona podczas

bombardowania Kolonii w marcu 1942 roku.” Ponadto pojawił się trudny do rozwiązania

problem techniczny. Nadtlenek wodoru był paliwem nieodnawialnym (w przeciwieństwie do

akumulatorów, które można ponownie ładować). Clay Blair, historyk zajmujący się łodziami

podwodnymi, tak pisze:

Ponieważ w łodzi Waltera nie było dosyć miejsca na akumulatory oraz na zbiorniki z

nadtlenkiem wodoru, które oczywiście miały ograniczone rozmiary, pływanie w zanurzeniu

musiało być ograniczone [...] dopóki nie zostałyby opracowane jakieś sposoby pozwalające

na uzupełnienie tego egzotycznego paliwa na środku morza.12

Page 194: John Cornwell - Naukowcy Hitlera. Nauka, wojna i pakt z diabłem

W tym samym czasie, korzystając z eksperymentów w tunelu aerodynamicznym oraz

z matematyki stosowanej, Walter opracował nowy model opływowego kadłuba, który

zwiększał szybkość statku. Jednak wtedy czas zaczął już działać na niekorzyść Niemiec i

rozkaz Dónitza, aby rozpocząć budowę 700 UBootów, które miały być znane jako

„elektrostatki”, nie mógł być wypełniony na tyle szybko, aby zmienić wynik

wojny.Tymczasem doświadczenie inżynierskie Waltera zastosowano do unowocześnienia

istniejących łodzi podwodnych, wprowadzając udoskonalone „chrapy”, szeroko znane w

środowisku żeglarzy. Urządzenie to składało się z dwóch rurek, które można było podnosić

jak peryskop, kiedy statek był w zanurzeniu. Jedną rurką zasysano powietrze do zasilania

silników diesela, drugą odprowadzano spaliny. Pomysł był nienowy: inżynierowie

eksperymentowali z tym urządzeniem od początku stulecia. Wersja niemiecka (oparta na

projekcie holenderskim z lat trzydziestych) była obarczona poważnymi błędami. W czasie

zanurzenia chrapy zasysały powietrze z wnętrza statku, a spaliny były wypuszczane

wewnątrz. Ponadto pierwsze chrapy zużywały podwójną ilość paliwa i czyniły wiele hałasu,

wskutek czego statek był narażony na wykrycie przez sonar.

Walter zastosował układ zaworów i pływaków, aby zapobiec problemom ze

spalinami, ale wyniki nie były zadowalające. Clay Blair pisze: „Wychwalane przez niektórych

historyków i inżynierów jako kolejne osiągnięcie techniczne chrapy wcale nim nie były.

Stanowiły raczej nędzne, tymczasowe urządzenie, które załogi UBootów szczerze

nienawidziły”. We wspomnieniach poświęconych życiu na pokładzie UBoota,

zatytułowanych Iron Coffins, Herbert Werner opisuje skutki rozrzedzonego powietrza

wewnątrz UBoota, kiedy chrapy ulegały zapchaniu:

Ludzie z trudem łapali powietrze, oczy wychodziły im z orbit. Komendant zwiększył

zanurzenie, tak aby chrapy znalazły się pod powierzchnią wody, próbując uwolnić pływak.

Bez skutku. Oddychanie stało się jeszcze trudniejsze; wydawało się, że za chwilę wszyscy się

podusimy. Komendant dziko gestykulował, próbując nakazać ludziom, aby się położyli, co

pozwoliłoby odblokować pływak [...] który wreszcie odskoczył i powietrze głośno wtargnęło

do łodzi. Nagła zmiana ciśnienia sprawiła, że niektórym popękały bębenki. Ludzie zakrywali

twarze z bólu i padali na deski pokładu.13

Rakiety

Ośrodek rozwojowy zajmujący się budową rakiet mieścił się w Peenemünde. Na cały

kompleks składały się laboratoria, warsztaty, platformy startowe, biura administracji oraz

fabryki. Ośrodek zaczął działać na początku 1936 roku. Został zaprojektowany i wzniesiony

przez ekipy budowlane Luftwaffe w ulubionym przez nazistów stylu neoklasycznym. W

Page 195: John Cornwell - Naukowcy Hitlera. Nauka, wojna i pakt z diabłem

pełnym pychy współzawodnictwie dwóch służb Luftwaffe i Wehrmacht walczyły ze sobą o

fundusze na programy badawcze i rozwojowe. Hermann Goering przedstawił plany samolotu

napędzanego silnikami rakietowymi; ponadto badano możliwość skonstruowania samolotów

bezzałogowych znanych później pod nazwą VI oraz rakiet ziemiapowietrze, które nazwano

Wasserfall. Z kolei plany armii związane były z dużą ponaddźwiękową rakietą A4 znaną jako

V2.

Przed wybuchem wojny Dornberger planował zbudowanie rakiety, która mogłaby

przenieść jednotonowy ładunek materiału wybuchowego na odległość 260 kilometrów, a więc

na odległość dwa razy większą niż pociski wielkiego działa paryskiego z czasów Pierwszej

Wojny Światowej. Cel poszukiwań nie był nowy, ale potrzebna technologia musiała być

zdecydowanie innowacyjna. Projektowany pocisk rakietowy miał poruszać się z prędkością

pięciokrotnie większą od prędkości dźwięku, i to w czasie gdy żadna z rakiet będących na

wyposażeniu armii nie pokonała bariery dźwięku.

Wernher von Braun miał na początku wojny tylko dwadzieścia siedem lat, ale już

wówczas był dynamicznym przywódcą zespołu inżynierów. Jeśli ktoś skarżył się na niego, to

z powodu jego niepohamowanego entuzjazmu oraz tendencji do zbaczania z głównego

tematu. Główne zadanie von Brauna polegało na wystrzeleniu rakiety A3, która ważyła ponad

800 kilogramów, mierzyła 6,5 metra wysokości i była wyposażona w silniki o sile ciągu 1600

kg. Rozwój i badania nad A3 były już mocno zaawansowane, w chwili gdy cały zespół

przeniósł się do Peenemünde, jednak von Braun był również zaangażowany we wspólny

projekt samolotu rakietowego armii i Luftwaffe. Nie planowano pilotowania samolotu

napędzanego paliwem płynnym, ale von Braun sam chciał nim polecieć i zapisał się do szkoły

pilotażu. Z obawy o jego bezpieczeństwo zobowiązano jego przełożonych do sprzeciwienia

się jego planom pilotowania wersji prototypowej.

Rakieta A3 została przetestowana 4 grudnia 1937 roku na wyspie Greifswalder, kilka

kilometrów od wybrzeży Peenemünde, w obecności 120 osób personelu oraz widzów

reprezentujących najwyższe władze. Panowała fatalna pogoda. Pierwsza rakieta o nazwie

Deutschland przedwcześnie, bo już po około trzech sekundach, otworzyła spadochron i spadła

na wyspę, wybuchając przy zderzeniu z ziemią Z drugą było tak samo. Trzecia osiągnęła

wysokość 1000 metrów, po czym spadła niekontrolowana, i podobnie było z czwartą. Von

Braun stwierdził, że winny był system kierowania lotem.14

Mówiąc o von Braunie, trzeba stwierdzić, że niepowodzenia z rakietą A3 były dla

niego przełomową lekcją Nie obawiał się perspektywy przejścia do większego wyzwania,

jakim była rakieta A4, tylko czy był w stanie uzyskać dostęp do wyrafinowanej technologii

Page 196: John Cornwell - Naukowcy Hitlera. Nauka, wojna i pakt z diabłem

potrzebnej do stworzenia takiej rakiety? Von Braun już od jakiegoś czasu odgrywał kluczową

rolę w zdobywaniu naukowej wiedzy i technologii do swojego projektu.

Nauka a niemiecka rakieta

Współpraca między programem rakietowym armii a naukowcami zaczęła się w

połowie lat trzydziestych od udziału dra Rudolfa Hermanna, asystenta w Technische

Hochschule w Aachen, gdzie pracował nad modelami rakiet w tunelu aerodynamicznym

uniwersytetu. Hermann był nazistą, który przeniósł się do Peenemünde z zamiarem

skonstruowania największego i najpotężniejszego na świecie tunelu aerodynamicznego. Jego

budowę zakończono jesienią 1939 roku, z chwilą gdy Niemcy rozpoczęły wojnę. W tym

czasie również inne Technische Hohschulen, zwłaszcza te w Dreźnie i Darmstadt, zaczęły

pracę nad skomplikowaną technologią naprowadzania.

Tunel aerodynamiczny odegrał znaczną rolę w czasie pionierskich badań w

Peenemünde. Współgrało to z polityką dyrekcji ośrodka, która pragnęła zgromadzić

wszystkie aspekty badań pod jednym dachem. Dornberger przyznał później, że przestraszył

go budżet tunelu aerodynamicznego planowany na 300 tys. marek. Z czasem budżet

powiększał się. W końcu w Peenemünde zbudowano dwa duże tunele ponaddźwiękowe i

trzeci mniejszy. Zatrudnienie w tych obiektach znalazło sześćdziesiąt osób na początku wojny

w 1939 roku, a wzrosło do dwustu w roku 1943.

Zadaniem tych urządzeń było badanie oporu powietrza, stabilności i sterowania

proporcjonalnie zmniejszonymi modelami samolotów i rakiet, które były wystawione na

działanie wiatru o dużej szybkości, naśladującego rzeczywiste zjawiska występujące w

warunkach lotu naddźwiękowego. Tunele wymagały skonstruowania sprężarek wielkiej

mocy, które nieprzerwanie tłoczyłyby powietrze z prędkością przekraczającą prędkość

dźwięku do kołowego tunelu badawczego.

Rezultatem prac Hermanna było dopracowanie kształtu kadłuba i lotek dzięki czemu

stworzono pierwszy, ponaddźwiękowy, stabilizowany lotkami rakietowy pocisk balistyczny.

Dr Walter Thiel zwiększył moc stosowanego w A3 silnika na alkohol i płynny tlen do ciągu

równego 25 ton potrzebnego w wypadku rakiety A4.

Peenemünde przed wybuchem wojny ze swoimi zaawansowanymi technologiami

otrzymało najwyższy priorytet równoważny produkcji UBootów i samolotów, zwiększając

stan zatrudnienia od początkowych 5 tys. do 9 tys. ludzi. W międzyczasie projekt samolotu o

napędzie rakietowym został odłożony na półkę i chwalona współpraca armii i Luftwaffe

ograniczała się do prac nad systemami naprowadzania oraz planowanego systemu

rakietowego wspomagania startu bombowców.

Page 197: John Cornwell - Naukowcy Hitlera. Nauka, wojna i pakt z diabłem

Priorytetem było dopracowanie założeń technicznych A4 i zbudowanie fabryki tak,

aby rozpocząć produkcję dwa lata przed pierwotnie planowanym terminem. Wymagało to

większych dostaw stali, w czasie gdy pojawiły się poważne braki w zapasach amunicji z

powodu inwazji na Polskę. Jesienią 1939 roku interweniował sam Hitler, aby zażegnać

„kryzys amunicyjny”, i nakazał powrócić do pierwotnego planu, który wymagał dostaw stali

na poziomie 2 tys. ton zamiast proponowanych 4 tys. Niemniej jednak Dornberger i tak dążył

do tego, by rozpocząć produkcję A4 w 1941 roku zamiast w 1943, zaczynając od 18 rakiet

miesięcznie, aby w lipcu 1942 roku osiągnąć poziom dziewięćdziesięciu rakiet miesięcznie.

Z początkiem 1940 roku, gdy było już wiadomo, że wojna obejmie znaczne obszary,

Dornberger walczył o utrzymanie statusu swojego projektu, korzystając z wszelkich

dostępnych argumentów włącznie z ostrzeganiem, że Francuzi, Brytyjczycy oraz Amerykanie

będą próbowali dogonić Niemców w badaniach nad rakietami. Z drugiej strony zagrożone

były zadania konstrukcyjne z uwagi na brak materiałów, ciężką zimę, braki w dostawach

prądu oraz trudności w zakwaterowaniu pracowników.Późniejszych cięć uniknięto dzięki

osobistemu zaangażowaniu Alberta Speera, architekta Hitlera, z którym konsultowano rozwój

obiektu. W swojej autobiografii Speer napisał, że odwiedził Peenemünde w styczniu 1940

roku, gdzie praca inżynierów „wprawiła mnie w dziwną fascynację. To było jak planowanie

cudu. Byłem pod wrażeniem [...] tych techników z ich fantastycznymi wizjami, tych

matematycznych romantyków. Za każdym razem, gdy odwiedzałem Peenemünde, czułem z

nimi spontaniczną bliskość”.15 Jesienią 1940 roku Speer objął kontrolę nad konstrukcją

zakładów produkcyjnych w Peenemünde, włączając swoje zdolności organizacyjne, w

czasach gdy - jak to ujął Speer - królowała ekonomiczna „niekompetencja, arogancja i

egotyzm”.

Minister Todt

Na początku 1940 roku na scenie pojawił się Fritz Todt, nowy minister uzbrojenia i

amunicji, który potrafił wpłynąć na program rakietowy, a także na całą produkcję broni. Todt

podobnie jak Speer pochodził z dobrze prosperującej rodziny wywodzącej się klasy średniej.

Był inżynierem, a w czasach Pierwszej Wojny Światowej dosłużył się stopnia oficerskiego.

Był wysoki i pewny siebie. Zdobył sławę w latach trzydziestych, budując niemieckie

autostrady oraz zakładając organizację Todta, która budowała Ścianę Zachodnią (zwaną także

Linią Zygfryda) - linię obronną o długości 480 kilometrów biegnącą od Bazylei do Kleje,

naprzeciw francuskiej Linii Maginota. Do tych prac organizacja Todta zaangażowała około

pół miliona osób, zużywając jedną trzecią rocznej produkcji cementu w Niemczech. Kiedy

wybuchła wojna, armia robotników urosła do miliona.

Page 198: John Cornwell - Naukowcy Hitlera. Nauka, wojna i pakt z diabłem

Todt postanowił udrożnić wąskie gardła produkcji wojennej, jednak nawet z chwilą

przystąpienia przez Niemcy do wojny nie udało mu się w pełni kontrolować marynarki i

Luftwaffe ze względu na spory kompetencyjne z Goeringiem, Roederem i Dónitzem. Todt

natychmiast wydał rozkaz przerwania wszystkich projektów, które nie rokowały szybkich

wyników.

Oznaką dezorganizacji i chaosu w obszarze produkcji militarnej w roku 1940 było

niespodziewane samobójstwo szefa uzbrojenia armii Karla Beckera, który przez lata był

bliskim sprzymierzeńcem projektu rakietowego. Skonsternowany nominacją Todta Becker

przekonał Hitlera do utworzenia jeszcze jednego urzędu ds. uzbrojenia, który nadzorowałby

produkcję amunicji i był kierowany przez wojskowych, nie zaś przez ministerstwo Todta. Ale

dyrektor zakładów Kruppa namówił Hitlera do zmiany zdania jeszcze tego samego dnia,

napomykając o jakichś skandalach w rodzinie Beckera. Przybity nieustannymi zarzutami

wobec Departamentu Uzbrojenia i jadowitymi plotkami, które godziły w jego reputację,

Becker się zastrzelił.

Todt przejął obowiązki Beckera i już następnego dnia po jego samobójstwie

Dornberger i von Braun złożyli wizytę Todtowi, zyskując jego entuzjastyczne poparcie dla

programu rakietowego. Projekt Peenemünde otrzymał kolejne oznaki wsparcia ze strony

generała Emila Leeba, który został później następcą Beckera.

To właśnie Leeb po upadku Francji dostrzegł w A4 możliwości zastraszania Wielkiej

Brytanii w takim stopniu, aby zmusić ją do zawarcia rozejmu. Nadał Peenemünde najwyższy

priorytet, jednak jego decyzję zawieszono, gdyż przełożeni nie byli pewni, czy uda im się

zdobyć akceptację Hitlera. Gdy w 1940 roku Hitler świętował zwycięstwo na zachodzie,

priorytety - dla marynarki, Luftwaffe oraz armii - nadal się pokrywały, co prowadziło do

zamieszania i utraty rozmachu. Również awans Goeringa na stopień marszałka Rzeszy nie był

okolicznością sprzyjającą - postawiło go to ponad innymi marszałkami polnymi - gdyż

Goering wymyślił nieefektywny schemat, racjonując stal stosownie do dwóch poziomów

priorytetu.

Jednak również losy wojny miały wpłynąć na stanowisko Goeringa i rzucić nowe

światło na program rakietowy. Wraz z coraz większymi niemieckimi stratami w czasie Bitwy

o Anglię w latach 1940-1941 Dornberger napisał memorandum do marszałka polnego von

Brauchitscha, informował w nim, że rakiety A4 nazwane później V2 można uznać za

„znacznąpomoc, zmniejszając zaangażowanie lotnictwa w operacjach przeciwko Anglii,

zwłaszcza w wypadku Londynu i miast portowych”.16 Podkreślał, że przewaga rakiet polega

Page 199: John Cornwell - Naukowcy Hitlera. Nauka, wojna i pakt z diabłem

na ich zdolności przełamywania obrony, dokładności oraz możliwości lądowania o dowolnej

porze dnia i nocy bez względu na warunki atmosferyczne. Mówiąc krótko, byłby to istotny

wkład pozwalający „pokonać Anglię”. Memorandum zawierało ukrytą informację mówiącą o

tym, że A4 będzie bronią zastraszania, która osłabi wolę Brytyjczyków do kontynuowania

wojny.

Znaczącym czynnikiem tej strategii był nadzwyczajny sukces brytyjskiego radaru,

technologii, którą brytyjscy naukowcy rozwinęli w latach trzydziestych dwudziestego wieku

jako element systemu obronnego chroniącego przed nalotami bombowców. Również i w

Niemczech skonstruowano radar w tym samym czasie, jednak jego skuteczność była mniejsza

głównie z uwagi na ofensywny a nie defensywny kierunek myślenia.

20. Radar

Radar, będący akronimem określenia „radio detection and ranging”, został wymyślony

przez amerykańskiego oficera marynarki (w Anglii był na początku znany jako RDF - radio

detection finding), jest powszechnie uważany przez historyków za jedno z najważniejszych

osiągnięć technicznych dwudziestego wieku.1 Jego rozwój i zastosowanie obronne na

początku wojny pozwoliły Wielkiej Brytanii pozbawić Luftwaffe dominacji w powietrzu i

przetrwać do chwili, gdy Amerykanie przyłączyli się do wojny w grudniu 1941 roku, po ataku

na Pearl Harbour. W ten sposób radar przyczynił się do zwycięstwa w Europie.

Na początku Niemcy dotrzymywali kroku, o ile nie prowadzili w tym wyścigu

technologicznym. 26 września 1935 roku grupa niemieckich oficerów marynarki, w tym

admirał Raeder, dowódca niemieciciej floty, i kilku urzędników rządowych zebrali się na

wysokiej na ponad 10 metrów wieży w Pelzerhaken koło Neustadt.2 Przybyli, aby przyjrzeć

się działaniu urządzeń radarowych znanych pod nazwą Funkmessgerat. Cały ten sprzęt

obejmujący obrotnice, nadajniki, odbiorniki, ekrany i generatory był przeznaczony do

wykrycia obecności dwóch statków znajdujących się w odległości prawie 10 kilometrów.

Nadajnik wysyłał impuls radiowy, który odbijał się od statków i powracał do odbiornika,

który z kolei wysyłał sygnał na monitor ekranowy, tworząc obraz dowodzący obecności

statków. Próba ta, po drobnej korekcie ustawienia anten, powiodła się i zrobiła niemałe

wrażenie na obserwatorach.

Ten pokaz nie był pierwszym zastosowaniem nadajnika i odbiornika fal radiowych w

celu namierzenia odległych obiektów. RobertMorris Page zbudował prowizoryczny układ w

grudniu 1934 roku w pobliżu Waszyngtonu, demonstrując możliwości radaru przed

eksperymentem WatsonaWatta przeprowadzonym w lutym 1935 roku. Page wyprzedził także

Niemców, którzy przeprowadzili pierwsze próby z radarem w marcu 1935 roku, kiedy

Page 200: John Cornwell - Naukowcy Hitlera. Nauka, wojna i pakt z diabłem

prymitywny sprzęt umieszczony na balkonie wykrył niemiecki okręt wojenny znajdujący się

w odległości blisko kilometra. Inne prymitywne eksperymenty z radarem prowadzono w roku

1935 we Włoszech, Francji, Rosji i Japonii.

Stosunkowo zaawansowana demonstracja możliwości radaru, która odbyła się w

Pelzerhaken 26 września 1935 roku, była związana z badaniami fizyka Rudolfa Kiihnolda,

który pracował w Instytucie Badawczym Marynarki w Kiel, oraz dwóch inżynierów z firmy

GEMA,3 specjalizującej się w budowie nadajników i odbiorników radiowych. Firma ta była

blisko związana z badaniami marynarki, ale teoretycznie pozostawała niezależna od wojska i

w okresie wojny zatrudniała 6 tys. pracowników. Urzędnicy obecni na tym pokazie

natychmiast dostrzegli możliwości urządzenia w czasie prowadzenia działań wojennych na

morzu, ale nie mieli zamiaru dzielić się swymi spostrzeżeniami z Luftwaffe. Inne prywatne

niemieckie firmy takie jak Siemens, Lorenz i Telefunken z czasem miały także rozpocząć

własne badania w tej dziedzinie.

Historia pierwszych badań ukazuje interesujące kontrasty między podejściem

Anglików i Niemców do nowej, ważnej technologii, zanim Ameryka przystąpiła do wojny. W

wypadku Anglii ważny okazał się charakter i geniusz pojedynczego inżyniera.

Brytyjski fizyk WatsonWatt, który był potomkiem Jamesa Watta, wynalazcy maszyny

parowej, miał pięćdziesiąt dwa lata i był szefem radiowej grupy badawczej w brytyjskim

National Physical Laboratory, gdy w 1934 roku Ministerstwo Lotnictwa zleciło mu

zainteresowanie się możliwością wysyłania „promieniowania zakłócającego” w odpowiedzi

na atak. W rezultacie WatsonWatt zaproponował strategię wykorzystania sygnałów

radiowych w celu wczesnego wykrywania nieprzyjacielskich samolotów i otrzymał fundusze

dla skonstruowania prototypu urządzenia, które będzie realizowało ten cel. 26 lutego 1935

roku, siedem miesięcy przed Niemcami, wraz z A. P. Rowem zorganizował pierwszą próbę z

urządzeniem radarowym w radiostacji BBC w Daventry. Wykorzystując fale radiowe o

długośi 50 m, zastosował odbiornik, który już był używany do detekcji sygnałów radiowych.

Sygnały radiowe są wytwarzane przez prąd zmienny o wysokiej częstotliwości. Fale

radiowe to promieniowanie elektromagnetyczne, podobnie jak fale świetlne, tylko o znacznie

większej długości fali (długość fali to odległość między dwoma kolejnymi grzbietami lub

dolinami). Kiedy wykorzystujemy sygnały radiowe do wykrywania odległych obiektów,

część emitowanej wiązki fal zostaje rozproszona na danym obiekcie i powraca w postaci

echa, które może wychwycić odbiornik umieszczony w miejscu, skąd wiązka została wysłana.

Chociaż długość fal radiowych jest stosunkowo duża, a fale stosowane do wykrywania

odległych obiektów mają długość kilku metrów, aby móc wyróżnić szczegóły jakiegoś

Page 201: John Cornwell - Naukowcy Hitlera. Nauka, wojna i pakt z diabłem

obiektu, trzeba użyć fal o stosunkowo małej długości. Problem, przed którym stali pierwsi

eksperymentatorzy, polegał na tym, że przesyłanie na duże odległości fal o długości mniejszej

od dziesięciu centymetrów - mikrofal - wymaga wielkiej energii (ponieważ aparatura ma

rozmiary porównywalne z długością fali, przyrząd do wykrywania mikrofal byłby bardzo

mały, a więc można by go zainstalować w samolocie.

W wypadku pierwszego eksperymentu WatsonaWatta bombowiec przeleciał nad

antenami radiowymi BBC w Daventry i podczas drugiego przelotu obserwatorzy widzieli

obraz na ekranie przez dwie minuty, a podczas trzeciego przelotu przez cztery minuty. Tor

bombowca śledzono mniej więcej osiem mil.4

Podczas pierwszych prób z radarem zarówno Niemcy, jak i Anglicy popełniali błędy,

zapewne największe po stronie Niemiec, gdy technicy postanowili nie używać magnetronu,

który ich naukowcy zarzucili w połowie lat trzydziestych. Pogląd brytyjskich historyków, że

to Anglicy odegrali kluczową rolę, prowadzi do interesujących pytań o sytuację nauki i

techniki w kraju nazistowskim i w kraju demokratycznym.

Na pierwszej konferencji poświęconej radarowi, która odbyła się we Frankfurcie w

1953 roku, WatsonWatt mówił:

Uważam, że nasz sukces w tej dziedzinie zawdzięczamy przede wszystkim swobodzie

badań naukowych, jaką przyznano mnie i moim kolegom, oraz wzajemnemu zaufaniu

naukowców i techników. Jeśli sięwydaję nieskromny, wynika to stąd, że jestem zdania, iż

najważniejszą lekcją wyniesioną z badań nad radarem jest intelektualne i organizacyjne

środowisko, jakie udało nam się stworzyć.5

Stanowisko Niemców w tej kwestii całkowicie pokrywa się z opinią WatsonaWatta.

„Aspektem badań niemieckich, który wydaje się odmienny od aliantów - pisze niemiecki

historyk Harry von Kroge - był stopień rywalizacji, która miała wpływ na bieg wydarzeń.

Liczne porozumienia, które trzeba było zawrzeć, dotyczące licencji i praw, aby ułatwić proces

produkcji, z pewnością wydają się niezwykłe amerykańskim i angielskim czytelnikom”. I

dalej pisze: „Zdumiewającym aspektem niemieckich badań nad radarem były opóźnienia

spowodowane utrzymywaniem tajemnicy w kontaktach z wieloma uniwersytetami i

politechnikami aż do ostatnich dni wojny, podczas gdy Ameryka i Anglia od samego

początku w pełni wykorzystywały te możliwości”6.

Utrzymuje się, że technologia Amerykanów i Anglików powstała głównie, choć nie

wyłącznie, pod auspicjami wojska czy rządu, przy czym do badań mieli dostęp naukowcy i

inżynierowie. Pierwszy niemiecki wynalazek narodził się w prywatnej firmie przy poparciu

Page 202: John Cornwell - Naukowcy Hitlera. Nauka, wojna i pakt z diabłem

instytucji badawczej związanej z marynarką Wymaganie utrzymania tych badań w tajemnicy

nakładało istotne ograniczenia na możliwość współpracy z kadrą naukowców.

Kontrasty między niemiecką i brytyjską organizacją badań i przyznawaniem

priorytetów omówimy dalej w niniejszym rozdziale, ale spostrzeżeń WatsonaWatta i Krogego

raczej nie powinno się uogólniać na wszystkie rodzaje technologii w nazistowskich

Niemczech. Na przykład inżynierowie zajmujący się techniką rakietową korzystali swobodnie

już na początku z systemów naprowadzania i tuneli aerodynamicznych na terenie

uniwersytetów. Ponadto naukowcy tacy jak Norbert Wiener, który pracował nad systemami

naprowadzającymi w Stanach Zjednoczonych w czasie wojny, uskarżali się w 1947 roku, że

środki podejmowane podczas wojny przez nasze komórki wojskowe, dotyczące ograniczenia

swobodnych kontaktów między naukowcami na temat podobnych programów czy nawet tego

samego programu posunęły się tak daleko, że gdyby stosowano je w czasie pokoju, doM

prowadziłoby to do całkowitego braku odpowiedzialności naukowców i ostatecznie do końca

nauki.7

Jednakże prawdą jest, że brytyjskie i amerykańskie próby rozwiązania konkretnych

problemów, zwłaszcza dotyczących urządzeń radarowych pracujących w zakresie

mikrofalowym, były wynikiem (podobnie jak w wypadku wzbogacania uranu)

pluralistycznego i różnorodnego środowiska badawczego, pomimo istniejących ograniczeń

spowodowanych wojną. Te wspólne wysiłki pozwalające na obieranie różnych dróg do celu

oraz metoda prób i błędów, działanie w oparciu o instytucje badawcze, naukowe,

przemysłowe i wojskowe w końcu doprowadziły do celu - mimo licznych trudności - czyli do

scentralizowanych badań, a następnie produkcji. W Niemczech mimo rywalizacji kilku

monopoli nie było prawdziwego pluralizmu, co znacznie utrudniało badania. Dodatkowym

problemem był fakt utajniania informacji do tego stopnia, iż nie dało się skonsolidować

wysiłków różnych sił zbrojnych i firm. Nie istniała także bezpośrednia droga do najwyższego

dowództwa, które podejmowało decyzje po dokonaniu analizy i zasięgnięciu opinii

odpowiednich komisji.

Kolejny kluczowy element nazistowskiej technologii radarowej, przedstawiony przez

historyka Roberta Buderiego, dotyczy niemieckiego „sposobu myślenia”. Hitler i jego

generałowie „myśleli w kategoriach błyskawicznej ofensywy i dlatego nie naciskali na rozwój

w zasadzie nastawionego na defensywę radaru. Takie jednowymiarowe myślenie,

podkreślone przez brak cywilnych naukowców pokroju Vannevara Busha i Fredericka

Lindemanna miało druzgocący wpływ na niemieckie działania wojenne.8 Na koniec istniała

niechęć ze strony samych niemieckich sił zbrojnych wobec radaru. Generał Ernst Udet,

Page 203: John Cornwell - Naukowcy Hitlera. Nauka, wojna i pakt z diabłem

nieudolny szef Luftwaffe, sprzeciwiał się badaniom nad radarem, gdyż jego zdaniem - gdyby

działał, „latanie nie byłoby już taką zabawą”.

Jednak historyk nauki prof. David Zimmerman zwraca uwagę na jeszcze jeden

element technologicznego sukcesu czy niepowodzenia o charakterze bardziej osobistym.

„Znaczna część pierwszych szybkich postępów [w Anglii] - pisze - była bezpośrednim

wynikiem zapału, energii i kierownictwa WatsonaWatta”. I dodaje ostrzegawczą uwagę:

„Paradoksalnie to nieobliczalne, niemal szaleńcze postępowanie Watmm sonaWatta i brak

zdolności administracyjnych mogły się stać istotnym czynnikiem niepowodzenia w

zorganizowaniu na czas skutecznej obrony przed nocnymi atakami”.9 Problemem było także

utrzymanie w sekrecie pierwszych osiągnięć, a sam Winston Churchill zagroził, że ujawni w

parlamencie brytyjskie informacje na temat radaru, próbując w ten sposób bić na alarm w

związku z remilitaryzacją Niemiec.

Promienie śmierci i Raport z Oslo

Radar i łamanie szyfrów stanowiły dziedziny, w których Wielka Brytania przodowała

w Drugiej Wojnie Światowej, jednak te sukcesy osiągnięto nieomal cudem, wbrew wszelkim

wynikającym z ignorancji polityków przeciwnościom. Można zatem powiedzieć, że

Brytyjczycy mieli również szczęście. Jak na ironię ludzie, którzy uratowali kraj od klęski,

konstruując radar i łamiąc szyfiy, niewiele wiedzieli o niemieckiej technice wojennej w

czasach przed wybuchem wojny. Nieumiejętność odkrycia niemieckich planów, zwłaszcza w

zakresie wczesnego ostrzegania przed obiektami w powietrzu i na morzu, wynikała w dużej

mierze z arogancji - samozadowolenia zwycięzców poprzedniej wojny, a także z braku

umiejętności oceny sytuacji. Dwa przypadki ilustrują sposób myślenia brytyjskiego wywiadu

na początku wojny.

19 września 1939 roku, niecałe trzy tygodnie po inwazji Wehrmachtu na Polskę oraz

po wypowiedzeniu wojny Niemcom przez Francję i Anglię, Hitler wygłosił przemówienie w

„wyzwolonym” Gdańsku, w którym według tłumaczenia brytyjskiego Ministerstwa Spraw

Zagranicznych groził „tajną bronią”, przed którą nie będzie możliwa żadna obrona. Istnienie

„promieni śmierci” było przed laty przedmiotem dyskusji doradców naukowych brytyjskiego

rządu.

Informacje mówiące o tym, że nieprzyjaciel może być w posiadaniu broni

wykorzystującej nieznany rodzaj naukowych sztuczek, obiegły brytyjski gabinet, jeszcze

zanim zostały na dobre upowszechnione. Premier Neville Chamberlain w trybie pilnym

zażądał informacji od brytyjskiego wywiadu, dzięki czemu dwudziestoośmioletni fizyk

Reginald Vistor (R. V.) Jones został mianowany pierwszym naukowym oficerem wywiadu,

Page 204: John Cornwell - Naukowcy Hitlera. Nauka, wojna i pakt z diabłem

który miał za zadanie przeglądać raporty szpiegówi weryfikować je pod kątem naukowym.

Jones dotarł do przemówienia Hitlera i odkrył, że ministerstwo spraw zagranicznych błędnie

zinterpretowało jedno ze zdań. Führer nie odnosił się do cudownej broni, chodziło mu o

Luftwaffe.

Niedługo później brytyjski wywiad otrzymał nadaną w Oslo przesyłkę zawierającą

prototyp zapalnika zbliżeniowego, który pozwalał automatycznie zdetonować pocisk w

pobliżu celu. W tamtym czasie była to technologia nieznana w Wielkiej Brytanii. Przesyłce

towarzyszył dokument znany jako „Raport z Oslo”. Siedem stron niemieckojęzycznego

maszynopisu opisywało listę najtajniejszych niemieckich innowacji w dziedzinie uzbrojenia.

Były tam informacje o badaniach nad rakietami prowadzonymi w Peenemünde, o nowych

rodzajach torped (jedna kontrolowana przy pomocy radia, a druga wykorzystująca zapalnik

magnetyczny), o radiowym dalmierzu naprowadzającym bombowce na cele oraz o dwóch

systemach zaawansowanego ostrzegania przed samolotami, czyli o radarze. Do dziś nie ma

pewności, kto wysłał ten materiał, choć najprawdopodobniej był to Paul Rosbaud (pseudonim

Griffin), antynazistowski wydawca literatury naukowej z Berlina.10 Zatem informacje te nie

pochodziły od brytyjskiego wywiadu, lecz od odważnego niemieckiego antynazisty.

Oficerowie wywiadu brytyjskiego powątpiewali w dostarczone informacje i obniżali ich

wartość, uznając to za niemiecki podstęp. Byli przekonani, że tego typu technologie z

wyjątkiem radaru przekraczają możliwości Brytyjczyków, a więc także leżą poza zasięgiem

Niemiec.

Tylko R. V. Jones dał wiarę dokumentom. Szczególnie zainteresowała go informacja,

że atak RAFu na Wilhelmshaven na początku września został odkryty z odległości 120

kilometrów przy pomocy łańcucha stacji emitujących impulsy radiowe.

W rzeczywistości niemiecki ofensywny system radarowy używany w 1939 roku do

kierowania samolotów na cele, znany jako YGerät lub aparat Y, był rozwijany już od sześciu

lat. Pierwotnie był to system opracowany przez dra Hansa Plendla złożony z przecinających

się wiązek wysyłanych z kontynentu - z Kleve na granicy niemieckoholenderskiej i w

Szlezwiku Holsztynie, niedaleko granicy z Danią - pozwalający z dużą precyzją na

kierowanie niemieckich bombowców na cele położone na Wyspach Brytyjskich.Churchill i

technologia

Ponieważ przed przystąpieniem do wojny Ameryki z jej ogromnymi zasobami

przemysłowymi i ekonomicznymi Wielka Brytania była osamotniona w walce z Niemcami,

Winston Churchill szybko zorientował się, że jego kraj zaangażował się w konflikt, w którym

nauka i technologia miały decydujące znaczenie dla przeżycia, nie mówiąc o późniejszym

Page 205: John Cornwell - Naukowcy Hitlera. Nauka, wojna i pakt z diabłem

zwycięstwie. Struktura organizacyjna, która pozwoliła Churchillowi dokonywać selekcji i

decydować o priorytetach badawczych i rozwojowych, stała się kluczowym czynnikiem

brytyjskiej obrony i przetrwania. Sukces brytyjskiego zarządzania technologią nie był

bynajmniej czymś przesądzonym, niemniej jednak był silnie związany ze zdolnością

Churchilla do przystosowywania się oraz do uczenia się na własnych błędach.

Churchill nie był zbyt dobrze zorientowany w sprawach nauki i wierzył w siłę Royal

Navy. Jego podejście do przyszłej wojny w Europie było ukształtowane przez okropności i

lęki Pierwszej Wojny Światowej. Jednak szczęśliwym trafem miał niezwykłego przyjaciela i

naukowego doradcę, Fredericka Lindemanna (lorda Cherwella). W napisanej przez siebie

historii Drugiej Wojny Światowej wspominał o tym, że w Chartwell, w swoim rodzinnym

domu, gdy nie brał aktywnego udziału w polityce w latach 1931-1934, bardzo często widywał

się z Lindemannemn (którego ostatnio spotkaliśmy w roli sekretarza podczas pierwszej

konferencji Solvaya), z wykształcenia fizykiem, człowiekiem niezwykle wszechstronnym,

który świetnie radził sobie także ze statystyką.

Jeszcze na początku wojny, przed objęciem stanowiska premiera, Churchil nadal

myślał o wojnie na lądzie głównie w kontekście wojny pozycyjnej w okopach. Był entuzjastą

projektu o nazwie „Cultivator No. 6”, opisując go jako metodę „wyposażenia naszej armii w

środek przenikania przez linie wroga bez nadmiernych strat własnych”. Była to maszyna

kopiąca okopy z szybkością do 3 mil na godzinę, która potrafiła wyżłobić kanał

wystarczająco głęboki i szeroki, aby pozwolić piechocie i czołgom przejść przez ziemię

niczyją i dostać się do okopów wroga. W lutym 1940 roku gabinet premiera i skarb państwa

zatwierdziły budowę 200 maszyn kopiących węższe rowy i 40 maszyn kopiących rowy

szerokie. W ostatecznej postaci większe maszynyważyły ponad 100 ton, miały ponad 23

metry długości i 2,5 metra wysokości. Mogły kopać w glinianym gruncie okop o głębokości

1,5 metra i 2,3 metra szerokości z szybkością pół mili na godzinę, usuwając w tym czasie 8

tys. ton ziemi. W produkcji części i montażu całości uczestniczyło trzysta pięćdziesiąt firm.

Była to, jak ujmował to Churchill, „część wielkiego, ofensywnego planu bitewnego”. Jednak

po niemieckim Blitzkriegu, dzięki któremu Hitler pokonał Francję, Churchill musiał

przyznać, że „pojawiły się rozmaite rodzaje broni, spadając na nas jak lawina i zmiatając

wszystkie wcześniej istniejące”. W typowo churchillowskim stylu, odnosząc się do

zmarnowanego czasu, pieniędzy i energii wydatkowanych na „kultywatory”, oświadczył po

wojnie: „Jestem za to odpowiedzialny, ale nie mam wyrzutów sumienia”.11

W przeciwieństwie do zorganizowanego chaosu Rzeszy z jej watażkami

konkurującymi o względy i uwagę Fuhrera Churchill po objęciu urzędu premiera zdecydował

Page 206: John Cornwell - Naukowcy Hitlera. Nauka, wojna i pakt z diabłem

o bezpośrednim i szeroko zakrojonym nadzorze nad technologią wojenną obejmując także

stanowisko ministra obrony. Trzema innymi ministrami kierującymi resortami związanymi z

obronnością zostali „moi przyjaciele, których wybrałem do tej służby” napisał Churchill.

Organizowali oni i administrowali coraz większymi siłami, i robili to w łatwym,

praktycznym angielskim stylu. Będąc członkami komitetu obrony, mieli dostęp do wszystkich

informacji i stały kontakt ze mną. [...] maszyneria działała niemal automatycznie i mogła bez

trudu przekładać idee na skutecznie działanie.12

Przypominając sobie czasy, gdy latem 1940 roku groziła Wielkiej Brytanii niemiecka

inwazja, Churchill wspomina po wojnie o potrzebie wprowadzenia naukowych i technicznych

innowacji jako środków zaradczych. „Nie było czasu, by podążać normalnymi kanałami w

ramach doraźnych działań”. Aby zapewnić szybkie działania, wolne od ministerialnych

procedur opiniujących „każdy dobry pomysł czy gadżet”, utrzymywał bliski kontakt z

„eksperymentalną placówką” stworzoną przez majora Jefferisa w Whitchurch, człowieka

„opętanego” zdaniem Churchilla „duchem inwencji i geniuszu”. Churchill mianował także

Fredericka Lindemanna swoim „osobistym asystentem” i byłz nim w stałym kontakcie.

Lindemann dostarczał Churchillowi danych statystycznych dotyczących różnych działów

zajmujących się wojną i przedstawiał mu opinie na temat ogromnej liczby naukowych

zagadnień. Podczas wojny Lindemann napisał około 2 tys. artykułów.

Wśród wielu długofalowych projektów rozwojowych z dziedziny zaawansowanych

technologii, dzięki którym Wielka Brytania miała odnieść sukces, zdarzały się także pomysły

kompletnie amatorskie. W obliczu inwazji Hitlera Churchill pisał:

Bomba, którą można było zrzucić na czołg, być może z okna, i która przywarłaby do

pancerza [...]. Wyobraziliśmy sobie, jak żołnierze lub cywile podbiegają do czołgu i nawet

udaje im się rzucić bombę, jednak to kosztuje ich życie.13

Churchill brał także pod uwagę zastosowanie gazu bojowego przeciwko Niemcom

atakującym brytyjskie plaże.

W czerwcu 1940 roku Winston Churchill poprosił o dane dotyczące zapasów gazu

musztardowego lub innych gazów bojowych, które mogłyby zostać użyte w pociskach lub

byłyby zrzucane z powietrza.14 Pomysł polegał na zbombardowaniu Niemców lądujących na

plażach. Według brytyjskiego inspektora broni chemicznej:

Ataki polegające na spryskiwaniu gazem z niedużej wysokości wrogów zbliżających

się w otwartych łodziach lub zaraz po wylądowaniu, jeśli byłyby regularnie powtarzane,

prowadziłyby do 100-procentowej śmiertelności ludzi wystawionych na działanie gazu. Jeśli

wrogowie nie osłoniliby oczu, pokaźna liczba żołnierzy oślepłaby. Jednak nie jest możliwe

Page 207: John Cornwell - Naukowcy Hitlera. Nauka, wojna i pakt z diabłem

jednoczesne osłanianie się przed bronią chemiczną i korzystanie z tej samej broni. Rozpylanie

z małej wysokości zmniejszyłoby ryzyko ponoszone przez inne nisko lecące samoloty

bombowe ostrzeliwujące wroga z broni maszynowej.15

Nie trzeba dodawać, że zarówno wojsko, jak i rząd miały poważne skrupuły, jeżeli

chodzi o pierwsze zastosowanie broni chemicznej, zwłaszcza że sądzono, iż niemieckie

zapasy gazu były pięć razy większe od brytyjskich; niemniej jednak Churchill nalegał, by

utrzymywać w gotowości opcję zastosowania tej broni.Jesienią 1940 roku Churchill docenił

naukowe i techniczne elementy wojny z Hitlerem. W memorandum zatytułowanym „Kwestia

amunicji” przygotowanym dla gabinetu we wrześniu oznajmił, że wojna nie jest: wojną

wielkiej liczby ludzi wystrzeliwujących tony pocisków w swoim kierunku. Dzięki

opracowaniu nowych broni, a przede wszystkim dzięki przodownictwo w wyścigu

naukowym, będziemy mogli najlepiej poradzić sobie z większymi siłami wroga. Jeśli na

przykład seria wynalazków - nad którymi pracujemy - pozwalających zlokalizować i trafić

wrogi samolot zarówno z powietrza, jak i z ziemi bez względu na jego widoczność spełni

pokładane w nich nadzieje, zmieni się nie tylko sytuacja strategiczna, ale wpłynie to także na

zapasy amunicji. [...] Musimy zatem uznać całą sferę związaną z RDF (radarem) z jej

nieograniczonymi możliwościami za kwestię priorytetową dla sił powietrznych. Zwiększenie

liczebności wysokiej klasy personelu naukowego, jak również szkolenie osób posługujących

się nowym rodzajem broni oraz związane z nią prace naukowe powinny stać się osią naszego

myślenia i wysiłków.16

Wojna promieni

Idąc za informacjami dostarczonymi w „Raporcie z Oslo”, R. V. Jones zaczął zbierać

informacje pozwalające zrozumieć działanie niemieckich wiązek kierunkowych. Składały się

na to szczegółowe badania rozbitych niemieckich bombowców, wiadomości przechwycone

przez specjalistów od łamania szyfrów w kwaterze głównej w Bletchley Park oraz raporty z

przesłuchań niemieckich jeńców. W połowie czerwca Jones miał w swoich rękach dokumenty

mówiące o istnieniu sygnałów radiowych wysokiej częstotliwości, emitowanych z kontynentu

i przesyłanych poprzez Wyspy Brytyjskie. W tym momencie zwołał dramatyczne i

historyczne spotkanie na Downing Street. Kiedy Jones wszedł do sali narad, zobaczył

czekającego Churchilla, Lindemana oraz lorda Beaverbroka - ministra ds. produkcji

samolotów. Poza tym obecni byli Tizard, WatsonWatt oraz Charles Portal. Co ciekawe, ludzie

ci zażarcie dyskutowali na temat niemieckich promieni i ich potencjalnego celu. Po

półgodzinie R. V. Jones, który nie miał jeszcze skończonej trzydziestki, przerwał politycznym

i wojskowym figurom w ten oto sposób: „Czy nie byłoby pomocne, gdybym przedstawił tę

Page 208: John Cornwell - Naukowcy Hitlera. Nauka, wojna i pakt z diabłem

historię od samego początku?”. Po pełnej zdumienia chwili odezwał się Churchill: „No cóż,

chyba tak”.

Jones potrzebował tylko dwudziestu minut, aby przekonać Churchilla o realności

istnienia niemieckiego radaru kierunkowego oraz o tym, że można skonstruować środki

neutralizujące jego działanie. Churchill był uradowany. Uderzając w stół, zawołał: „Z

ministerstwa dostaję tylko papiery, papiery i papiery!”. Jednak inni zgromadzeni, z

Lindemannem włącznie, nadal powątpiewali, czy fale radiowe mogą bez przeszkód

pokonywać krzywiznę Ziemi między Niemcami i Wyspami Brytyjskimi.

Jednak jesienią tego roku Jones odkrył, że Niemcy korzystają z trzech, a nie z dwóch

sieci radionawigacji, pomagając w kierowaniu niemieckich samolotów. Dwie wiązki

kierowały pilota na cel, a trzecia dokładnie określała miejsce zrzucenia bomb. Inżynierowie z

brytyjskiej Telecommunications Research Establishment (TRE) doradzali wysyłanie

sygnałów zagłuszających, które zaburzałyby częstotliwości wiązek kierunkowych. W miarę

jak technicy stawali się coraz sprawniejsi w stosowaniu środków zaradczych, byli w stanie

zaburzać wiązki w takim stopniu, że niemieckie bombowce zbaczały z trasy. Nieczynny w

trakcie wojny nadajnik telewizyjny BBC umieszczony w Alexandra Palace był

wykorzystywany do wysyłania sygnałów zakłócających sygnał określający miejsce zrzutu

bomb.

Niemieckie radarowe systemy wczesnego ostrzegania

Przekonanie, że Niemcy nie posiadali radaru jako technologii wczesnego ostrzegania,

brało się po części z braku jakichkolwiek instalacji przypominających wysokie wieże radiowe

tak rzucające się w oczy na brytyjskim wybrzeżu. Sam WatsonWatt spędził letnie wakacje

1937 roku, poszukując wysokich wież w Niemczech, i żadnej nie znalazł. To doprowadziło

go do wniosku, że Niemcy nie posiedli tajemnicy radaru. Po przestudiowaniu Raportu z Oslo,

w którym wspomina się o falach krótkich wykluczających stosowanie dużychanten, R. V.

Jones doszedł do innego wniosku. Jego podejrzenia potwierdziły się latem 1940 roku, gdy

otrzymano informacje, że brytyjski samolot został przechwycony dzięki użyciu niemieckiego

systemu „FreyaMeldungFreya”. Jones przypomniał sobie, że Freya była nordycką boginią,

której naszyjnika przez całą dobę pilnował strażnik będący w stanie widzieć na duże

odległości i we wszystkich kierunkach.

W międzyczasie jesienią 1940 roku radarowy ekspert korzystający z TRE wykrył na

kanale La Manche sygnały radiowe o długości 80 centymetrów, które pojawiły się, gdy

ostrzeliwano brytyjskie okręty. W ten sposób natknął się na kolejną ściśle tajną niemiecką

Page 209: John Cornwell - Naukowcy Hitlera. Nauka, wojna i pakt z diabłem

technologię radarową znaną jako Seetakt, która stanowiła zaawansowany system

zintegrowany z kontrolą ognia artyleryjskiego.

Jones zauważył, że ten radar przeznaczony do kontroli ostrzału artyleryjskiego nie był

tym samym co system wczesnego ostrzegania Freya, który wydawał się zupełnie innym

rodzajem technologii. Przełom nastąpił w lutym 1941 roku, kiedy pokazano Jonesowi pewne

zarejestrowane na fotografii podczas lotu rozpoznawczego’„osobliwości” nad półwyspem

Hague: dwa okrągłe talerze o średnicy 6 metrów na skraju pola. Dzięki dalszym obserwacjom

odkryto, że talerze obracały się. Była to stacja Freya. Zaczęto pracować nad ich

zlokalizowaniem na kontynencie oraz nad zlokalizowaniem częstotliwości, na jakich działały,

co pozwoliłoby je zagłuszać. W międzyczasie Jones zaczął koncentrować się na wyposażeniu

systemu Freya opisanym w Raporcie z Oslo i wspominanym od czasu do czasu w

zaszyfrowanych informacjach, które mówiły o Wurzburgu.

Zgodnie z tymi informacjami systemy zostały przetransportowane do Rumuni i

Bułgarii, gdzie po jakimś czasie brytyjskie stacje nasłuchowe wyśledziły transmisję fal o

długości 53 centymetrów (Raport z Oslo mówił o 50 centymetrach). Loty zwiadowcze nie

odkryły obecności radarów aż do listopada 1941 roku, kiedy to na fotografii zauważono mały

obiekt, który zidentyfikowano jako stację Freya na przylądku d’Antifer. Kolejne fotografie

ujawniły usytuowane w pobliżu paraboliczne zwierciadło o średnicy 3 metrów. Jones zaczął

się domyślać, na czym polega złożony system niemieckiego wczesnego ostrzegania

składający się z długodystansowych detektorów Freya oraz dwóch typów Wurzburgów -

mniejszych systemów,które kontrolowały operacje poszukiwawcze. Ponadto istniały jeszcze

większe systemy, Wiirzburg Riesen, które naprowadzały niemieckie nocne myśliwce

atakujące bombowce RAFu. Jones nie spoczął, dopóki nie zdobył działającego egzemplarza

Wurzburga. Wpadł on w ręce Brytyjczyków w wyniku przeprowadzonego desantu 119

spadochroniarzy, którzy zrzuceni na przylądek d’Antifer na początku 1942 roku dostarczyli

do Wielkiej Brytanii większość instalacji, korzystając z niewielkich jednostek morskich.

Brytyjski wywiad miał w ręku wszystkie ważne składniki systemu Wiirzburg i bez trudu mógł

obliczyć długość fali potrzebnej do zagłuszenia niemieckich urządzeń.

W okresie gdy marszałek Rzeszy Goering planował zniszczenie sił powietrznych

Wielkiej Brytanii za pomocą dziennych nalotów jako wstęp do inwazji, niemiecki wywiad nie

wykazał się przezornością, wytrwałością i przebiegłością. Kiedy w lipcu 1940 roku

rozgorzała Bitwa o Anglię, brytyjski radarowy system wczesnego ostrzegania składał się z

dwudziestu jeden stacji Chain Home (niektóre miały wysokość 106 metrów) oraz z kolejnych

trzydziestu jednostek Chain Home Low, które wysyłały ostrzeżenia o zbliżających się

Page 210: John Cornwell - Naukowcy Hitlera. Nauka, wojna i pakt z diabłem

najeźdźcach przekraczających kanał La Manche oraz Morze Północne. Jednostki

Królewskiego Korpusu Obserwacyjnego działały na lądzie jako wsparcie, chociaż ich

obserwacje zależały od pory dnia i stopnia zachmurzenia.

Wywiad niemiecki nie zorientował się, do czego służą brytyjskie doskonale widoczne

wieże radarowe, choć o ich istnieniu wiedziano na dwa lata przed wybuchem wojny.

Nieuzbrojone niemieckie samoloty latały nad Wielką Brytanią pod pretekstem prowadzania

obserwacji meteorologicznych na potrzeby Lufthansy. W 1939 roku sterowiec Zeppelin LZ

130 przeleciał nad siecią brytyjskich radarów, usiłując przechwycić sygnały radiowe, ale

niczego nie zarejestrowano.17 Między lipcem a wrześniem nie udało się Luftwaffe pokonać

Królewskich Sił Powietrznych w dużej mierze dzięki zdolności brytyjskiej obrony radarowej

do dostatecznie wczesnego wykrywania nadlatujących samolotów i szybkiej reakcji

myśliwców. Chociaż po pewnym czasie Goering zorientował się, do czego służą wieże

radarowe, nigdy nie zrozumiał, jak ważna była ich funkcja, i nie próbował ich wyeliminować.

Po przypadkowym nalocie i zbombardowaniu Londynu nocą24 sierpnia 1940 roku Churchill

rozkazał zbombardować Berlin, na co Hitler odpowiedział nocnymi nalotami na Londyn

trwającymi przez cały tydzień. Choć atak na Londyn przyniósł wielkie zniszczenia, RAF oraz

lotniska mogły odpocząć. Kiedy Goering powrócił do swojej pierwotnej strategii, dywizjony

myśliwskie były gotowe do decydującego starcia. Przełomowym dniem Bitwy o Anglię był

15 września, gdy Niemcy stracili siedemdziesiąt dziewięć maszyn, a straty RAFu wyniosły

trzydzieści sześć myśliwców. Potem Goering wrócił do wcześniejszej taktyki nocnych

nalotów na Londyn oraz na ośrodki przemysłowe, a Hitler zawiesił na czas nieokreślony

inwazję na Wielką Brytanię.

Jednocześnie Brytyjczycy wzmogli nocne naloty na cele w Niemczech i w

okupowanej Europie, a niemieccy inżynierowie pracowali nad poprawą obrony radarowej.

Generałmajor Josef Kammhuber dowodzący z kwatery głównej w Zeist w Holandii podzielił

kraj na prostokąty o bokach 43 kilometry na 34 kilometry, umieszczając w nich system

wczesnego ostrzegania Freya oraz dwa Wurzburgi - jeden do wykrywania pojedynczych

samolotów wroga, a drugi do naprowadzania myśliwców Luftwaffe. Pod koniec 1941 roku

system potrafił wykrywać nadlatujące obiekty z odległości 320 kilometrów oraz określać

pułap samolotów z odległości 240 kilometrów.

Magnetron

Jednak największą przewagę w technologii radarowej Wielka Brytania wraz ze

Stanami Zjednoczonymi uzyskała dzięki skonstruowaniu na rok przed przystąpieniem do

wojny niewielkiego urządzenia wielkości talerza o nazwie magnetron. Jego budowa jest

Page 211: John Cornwell - Naukowcy Hitlera. Nauka, wojna i pakt z diabłem

przykładem na to, jak nauka i technologia przyczyniły się do zdobycia nieporównywalnej

przewagi aliantów i do porażki Niemiec.

Wyzwaniem była konstrukcja takiej postaci radaru, która pozwoliłaby maksymalnie

zmniejszyć rozmiary urządzeń dostarczających dokładnych informacji. Potrzebny był radar,

który mógłby zostać zamontowany w myśliwcu, pracujący na falach o długości 10

centymetrów, dzięki czemu możliwe byłoby wykrywanie nocnych myśliwców przy

jednoczesnej dostatecznej mocy pozwalającej na daleki zasięg.Głównym zadaniem było

osiągnięcie wąskiej wiązki promieniowania, która dokładnie wskazywałaby cel. To z kolei

zależy od szerokości anteny w stosunku do długości fali. Im krótsza długość fali tym mniejsza

antena dla tej samej szerokości wiązki.

Niemiecki historyk Kroge uważa, że latem 1935 roku niemieccy inżynierowie z

prywatnej firmy GEMA pracowali nad podstawową formą magnetronu wymyślonego przez

Alberta W. Hulla z amerykańskiej firmy General Electric około roku 1920. Magnetron składa

się z rury próżniowej umieszczonej w polu magnetycznym tak, aby elektrony poruszały się w

rurze po torach krzywoliniowych. Niemieccy badacze stwierdzili, że magnetron pracuje

niestabilnie i nie pozwala na zasięg większy niż 20 kilometrów, a ponadto „tylko ciągłe

strojenie odbiornika umożliwia jakiekolwiek obserwacje na dalsze odległości”.18 W

rezultacie wynalazek nie znalazł zastosowania.

Brytyjska droga wiodąca do wykorzystania magnetronu miała początek na

Uniwersytecie Birmingham w 1939 roku wraz z eksperymentami mającymi na celu

wytworzenie mikrofal, które doprowadziły do skonstruowania „magnetronu wnękowego”

będącego zasadniczą modyfikacją urządzenia Hulla. Historyk radaru Robert Buderi zauważył,

że odkrycie pojawiło się „przypadkowo”. Dwóch fizyków John Randall i Henry Boot,

prowadząc eksperymenty pod kierownictwem Marcusa Oliphanta z Uniwersytetu

Birmingham, połączyli zalety dwóch urządzeń: tradycyjnego magnetronu oraz klistronu,

amerykańskiego wynalazku (od greckiego słowa kluzo oznaczającego załamywanie się fal),

który zbudowano w trakcie prac nad źródłem mikrofal pozwalających na lądowanie na ślepo.

Buderi ujął to następująco: „Zadanie polegało na przystosowaniu kształtu wnęk

klistronu do kształtu katody i węzłowej struktury magnetronu, co zależało od jego symetrii

cylindrycznej”.19 Amerykański fizyk 1.1. Rabi opisywał to rok później jako rodzaj gwizdka

działającego pod wpływem pola elektrycznego i magnetycznego. Buderi wyjaśnia:

✓ i

Podobnie jak powietrze płynące we wnętrzu gwizdka natrafia na otwór i wywołuje

dźwięk - którego częstotliwość zależy od wielkości i kształtu instrumentu - elektrony drgały z

Page 212: John Cornwell - Naukowcy Hitlera. Nauka, wojna i pakt z diabłem

określoną częstotliwością zależną od wielkości wnęki.20Pierwszy test urządzenia został

przeprowadzony 21 lutego 1940 roku, a w trzy dni później naukowcy mogli potwierdzić, że

powstają fale

0długości 9,5 cm i mocy 400 watów. W maju moc zwiększono do imponującej

wielkości 12-15 kilowatów. To był początek radaru mikrofalowego, ale znajdująca się pod

presją w jednym z najgroźniejszych momentów wojny Wielka Brytania rozpaczliwie

potrzebowała poważnego partnera do dalszych badań rozwojowych oraz masowej produkcji.

Angloamerykańska współpraca technologiczna

Na początku sierpnia 1940 roku Churchill poprosił jednego ze swoich doradców do

spraw nowoczesnych technologii Henry Tizarda, aby ten udał się do Stanów Zjednoczonych z

kilkoma ściśle tajnymi wynalazkami. Wśród nich był także magnetron wnękowy. W swej

końcowej postaci urządzenie wyglądało jak rzutek i mogło zmieścić się w dłoni dorosłej

osoby. 19 września Tizard wraz z zespołem zademonstrowali działanie magnetronu w

Waszyngtonie oniemiałej widowni składającej się z członków Komisji Badań Amerykańskiej

Obrony Narodowej. Podczas prezentacji okazało się, że malutkie urządzenie potrafiło

generować tysiąc razy silniejsze promieniowanie niż najbardziej zaawansowane urządzenia

amerykańskie pracujące na długości fali mniejszej niż 10 centymetrów. Wciągu miesiąca

podjęto decyzję o powołaniu Laboratorium Radarowego na MIT w Cambridge, znanego

później jako Rad Lab.

W 1943 roku radar centymetrowy wykorzystujący magnetron wnękowy był używany

przez aliantów nie tylko do przechwytywania nocnego, ale także do lokalizowania celów

ataku w warunkach braku widoczności. Tylko kwestią czasu było odkrycie przez Niemców

alianckiej tajemnicy we wraku jakiegoś zestrzelonego samolotu. 2 lutego samolot należący do

Pathfinder Force (PFF), jednostki wyszukującej

1oświetlającej flarami cele dla formacji bombowców, został zestrzelony niedaleko

Rotterdamu, a uszkodzony magnetron wydobyto z wraku. Niemieccy inżynierowie, którzy

nazwali urządzenie Rotterdamgerat, szybko potwierdzili, że było to urządzenie

centymetrowego radaru wspomagające nocne myśliwce oraz naprowadzające bombowce na

cel. Herman Goering na wieść o tym powiedział:Musimy szczerze przyznać, że w tej

dziedzinie Brytyjczycy oraz Amerykanie znacznie nas wyprzedzili. Przypuszczałem, że są

bardziej zaawansowani, ale nie domyślałem się, jak bardzo.21

Profesor Leo Brandt z firmy Telefunken dostał rozkaz rekonstrukcji urządzenia w celu

wykorzystania go przez Niemców. Jednak 1 marca urządzenie to zostało zniszczone w czasie

Page 213: John Cornwell - Naukowcy Hitlera. Nauka, wojna i pakt z diabłem

bombardowania. Już tej samej nocy znaleziono kolejny magnetron w bombowcu

zestrzelonym nad Holandią i Brandt mógł podjąć pracę.

Niemieccy naukowcy śpieszyli się, aby jak najszybciej zastosować magnetrony

wnękowe w swych systemach naprowadzania, wykrywania wrogich samolotów i artylerii, ale

gdy już byli gotowi wykorzystać urządzenia w walce, wojna miała się ku końcowi. W

międzyczasie niemieccy naukowcy wynaleźli sposoby przeciwdziałania korzyściom

wynikającym ze stosowania magnetronu wnękowego. Były to w szczególności detektor

Naxos oraz inne urządzenie o nazwie Korfu zaprojektowane do wykrywania fal o długości 10

centymetrów. Naxos był szczególnie przydatny dla UBootów, ponieważ umożliwiał

wykrywanie samolotów poszukiwawczych wykorzystujących obszar mikrofalowy do

wykrywania obecności peryskopów. Jednak z chwilą gdy niemieccy inżynierowie opracowali

środki obrony, alianci wprowadzili radar wykorzystujący fale o długości 3 centymetrów.

Choć radar był niezwykle pomocny w obronie przed atakami na Wyspy Brytyjskie,

nie był jedynym urządzeniem dostarczającym informacji pozwalających odwrócić bieg

wojny. Równie wielkim osiągnięciem był niezwykły sukces Brytyjczyków w dziedzinie

łamania niemieckich, ściśle tajnych kodów.

21. Szyfry

Sztuka potajemnego porozumiewania się i szpiegostwo w czasie wojny zawsze miały

duży wpływ na przebieg i wynik konfliktu. Ważną cechą charakteryzującą niemiecką

kryptografię podczas Drugiej Wojny Światowej, która posługiwała się wyrafinowaną sztuką

mechanicznego kodowania, była wiara, że ich szyfiy nie mogą.zostać złamane, co dowodziło

całkowitego braku uznania dla technologicznych osiągnięć przeciwników. Z drugiej strony

niemiecki wywiad dokonywał znacznych wysiłków zmierzających do rozszyfrowania

komunikatów przesyłanych przez wrogów oraz potencjalnych nieprzyjaciół.

Historia niemieckich prób związanych z szyfrowaniem w okresie Drugiej Wojny

Światowej sięga roku 1923, kiedy Winston Churchill opublikował historię Wielkiej Wojny

„The World Crisis”, opisując, jak we wrześniu 1914 roku Brytyjczycy weszli w posiadanie

tajnych kodów marynarki niemieckiej. Opublikowanie historii, którą mógł przeczytać cały

świat, nie mówiąc o Niemcach, nie było rozsądne, ponieważ Niemcy jeszcze pięć lat po

wojnie nie wiedzieli, jak do tego doszło. Z pewnością wpłynęło to na decyzje związane z

szyfrowaniem w latach dwudziestych i trzydziestych dwudziestego wieku.

We wrześniu 1914 roku niemiecki lekki krążownik Magdeburg został zatopiony na

Bałtyku. Kilka godzin później Rosjanie wyłowili ciało niemieckiego marynarza, który

trzymał książkę szyfrów i sygnałów niemieckiej marynarki w zesztywniałej z powodu

Page 214: John Cornwell - Naukowcy Hitlera. Nauka, wojna i pakt z diabłem

stężenia pośmiertnego, przyciśniętej do piersi ręce. 6 września rosyjski attache marynarki

przybył do Winstona Churchilla, pełniącego wówczas funkcję Pierwszego Lorda Admiralicji.

Attache otrzymał informację z Piotrogrodu o całym wydarzeniu oraz o tym, że rosyjskie

dowództwo zapomocą książki szyfrów i sygnałów może odszyfrować część niemieckich

kodów morskich. Rosjanie przeczuwali, że największa na świecie brytyjska flota chciałaby

wejść w posiadanie tych książek. Gdyby Brytyjczycy wysłali statek do Aleksandrowa,

rosyjski oficer mógłby przywieźć je do Wielkiej Brytanii. Książki zostały ostatecznie

dostarczone brytyjskim deszyfrantom, którzy pracowali nad rozszyfrowywaniem tajnych

niemieckich komunikatów. Kiedy Niemcy zaczęli opisywać działania wojenne z czasów

Pierwszej Wojny Światowej, zauważyli, że: „dowództwo niemieckiej floty, której przekazy

radiowe były przechwytywane i odszyfrowywane przez Anglików, grali - można powiedzieć -

otwartymi kartami przeciwko dowództwu brytyjskiemu”.1

W rezultacie Niemcy w okresie międzywojennym udoskonalili swoje systemy

szyfrowania, inwestując w złożony układ mechaniczny, który po pewnym czasie przekroczył

amerykańskie i brytyjskie możliwości łamania kodów. Aby złamać najtrudniejsze niemieckie

kody, Brytyjczycy zbudowali Colossus - pierwszy komputer na świecie, i zatrudnili 12 tys.

pracowników, w tym śmietankę krajowych matematyków. Po wojnie Churchill już nie

popełnił błędu z 1923 roku. Plany Colossusa zostały zniszczone, a brytyjskich deszyfrantów

zobowiązano do zachowania tajemnicy aż do roku 1975. Specjalny algorytm zastosowany w

Colossusie pozostał ściśle tajny do dzisiaj.

Po ujawnieniu tajemnicy przez Churchilla w 1923 roku niemiecka armia

zainteresowała się wynalazkiem będącym „wirnikową maszynę szyfrującą”, rodzajem

maszyny do pisania, która działała na zasadzie mechanicznego „podstawiania”. Standardowe

urządzenie, które wyglądało jak maszyna do pisania o rozmiarach 30 na 15 centymetrów i

ważyło niecałe piętnaście kilogramów, zostało zbudowane przez niemieckiego inżyniera

elektryka Arthura Scherbiusa i było przeznaczone do stosowania w handlu, dyplomacji, a w

końcu w wojsku. Scherbius nazwał swój wynalazek Enigma, co pochodziło od greckiego

słowa oznaczającego zagadkę. Kiedy Scherbius mający wówczas trzydzieści trzy lata i

mieszkający w Berlinie opisywał maszynę Niemieckiej Cesarskiej Marynarce w 1918 roku,

chwalił się, że „maszyna uniknie powtarzania sekwencji liter, nawet gdy ta sama litera

zostanie użyta miliony razy. [...] Również nie będzie możliwe wysłanie telegramu, w sytuacji

gdyby maszyna wpadła w niepowołane ręce, gdyż jej użycie wymaga zastosowania

wstępnego klucza.2Szyfrowanie za pomocą maszyny wirnikowej typu Enigma polega na

naciskaniu klawiszy odpowiadających literom przekazywanej wiadomości, czyli „zwykłego

Page 215: John Cornwell - Naukowcy Hitlera. Nauka, wojna i pakt z diabłem

tekstu”, zwracając uwagę na „tekst cyfrowy” sukcesywnie pojawiających się liter na

szklanym ekranie. Historyk kryptografii David Kahn wyjaśnia:

Z chwilą gdy zaszyfrowany elektryczny impuls przechodzi przez płytkę

odpowiadającą danej literze, dociera do wirnika, który styka się z następnym wirnikiem, a ten

z kolejnym, wskutek czego na końcu prąd dociera do innej litery, zapalając lampkę

podświetlającą zaszyfrowaną literę.3

Aby odebrać tekst zaszyfrowanej wiadomości, odbiorca musiał ustawić maszynę za

pomocą tego samego klucza.

Niemieckie siły zbrojne były wyposażone w Enigmy o pięciu wirnikach, z których

trzy miały za zadanie ustawienie maszyny na dany czas (zazwyczaj porę dnia), pozwalając na

sześćdziesiąt możliwych ustawień wirników. Każdy z nich posiadał pierścień z dwudziestoma

sześcioma literami alfabetu, co umożliwiało dwadzieścia sześć do potęgi trzeciej (czyli 17

576) różnych ustawień pierścieni, dzięki czemu Jednostka szyfrująca” znajdująca się

wewnątrz maszyny dysponowała ponad milionem różnych kombinacji. Ale maszyna

posiadała ponadto tablicę połączeń, która pozwalała na zamianę liter, jeszcze zanim prąd

dotarł do wnętrza maszyny szyfrującej, oraz taką samą zamianę po opuszczeniu wnętrza

maszyny, a przed zapaleniem się zakodowanej litery. Ponieważ podstawianie liter miało

charakter symetryczny i było stosowane zarówno na wejściu, jak i na wyjściu, zapewniało to

zachowanie zasadniczej cechy Enigmy: żadna z liter nie mogła zostać zakodowana jako ta

sama na wyjściu, przy czym cały proces był odwracalny: jeśli A zostało zakodowane jako P,

to P było kodowane jako AQ. Zastosowanie dziesięciu par wtyczek wprowadziło dodatkowy

czynnik 150 bilionów kombinacji, a całkowita liczba różnych ustawień maszyny wynosiła

około 159 trylionów. Ustawienia wybierane na każdy dzień były rozsyłane do wszystkich

użytkowników określonej sieci zazwyczaj w odstępach miesięcznych.

Dodatkowo pozycja startowa każdej wiadomości musiała być wybierana przez

nadawcę i przesyłana do odbiorcy bez ujawniania jejwrogowi. Ta informacja była

przekazywana na liczne sposoby przez odmiennych użytkowników i w różnych fazach wojny.

Przez większą część wojny armia i siły powietrzne korzystały z prostej metody szyfrowania.

Szyfrowano pozycję startową (powiedzmy DQX) na maszynie przy pozycji początkowej

(powiedzmy RTG), która również była wybierana przez operatora. Jeśli DQX zakodowano

jako KLB, wysyłano trój znaki RTG KLB jako część wstępną wiadomości. Odbiorca musiał

tylko ustawić swoje urządzenie w pozycji RTG, wpisać na klawiaturze KLB, aby odczytać na

maszynie pozycję startową DQX. Gdyby więc nieprzyjaciel wiedział, jakie są ustawienia

Page 216: John Cornwell - Naukowcy Hitlera. Nauka, wojna i pakt z diabłem

maszyny w danym czasie, mógłby odszyfrować dowolną przesyłaną z tej maszyny

wiadomość.

Scherbius, mając ambicje, żeby sprzedawać swoją maszynę, wykupił w 1927 roku

konkurencyjny system opracowany przez Holendra Hugona Alexandra Kocha. W 1929 roku,

w roku swojej śmierci (zabił go galopujący koń), Scherbius sprzedał swój wynalazek

niemieckiej armii i marynarce, która korzystała z innej wersji urządzenia. Po dojściu do

władzy przez Hitlera w 1933 roku oraz po złamaniu przez niego Traktatu Wersalskiego

zakazującego Niemcom zbrojeń zapotrzebowanie na maszyny szyfrujące znacznie wzrosło.

W końcu także Luftwaffe, SS, Abwehra (niemiecki wywiad i kontrwywiad) oraz koleje

państwowe, Reichsbahn, korzystały z Enigmy, a armia i marynarka dla większego

bezpieczeństwa skoordynowały swoje systemy Enigmy.

Naczelne dowództwo dołączyło jako dodatkowe zabezpieczenie systemu Stichwort,

czyli słowo kluczowe. Nawet gdyby Enigma dostała się w ręce wroga i nawet gdyby

przechwycono tajną listę słów kluczowych, to po otrzymaniu komunikatu radiowego operator

na UBoocie mógł otworzyć zalakowaną kopertę, w której znajdowała się kartka papieru ze

słowem kluczowym. Operatorzy musieli potem wykonać skomplikowaną procedurę, dodając

litery słowa kluczowego do ustawień danego klucza dziennego.

Polscy kryptolodzy

Niemcy zaczęli używać Enigmy w 1926 roku, zaskakując brytyjskich, francuskich i

amerykańskich deszyfrantów, którzy stwierdzili, że złamanie kodu Enigmy nie jest możliwe.

Jedynym krajem, który sprzeciwił się tej opinii, była Polska. Schwytana w kleszcze między

rosyjskim gigantem a Niemcami, którzy czuli się okradzeni z terenów, które powróciły do

Polski po Pierwszej Wojnie Światowej, Polska nie mogła sobie pozwolić na to, aby

zignorować niemieckie tajne plany.

Kapitan Maksymilian Ciężki był szefem polskiego biura szyfrów. Ciężki znał

komercyjną wersję Enigmy, co było pomocne, ale maszyna używana prze niemiecką armię

różniła się sposobem szyfrowania. Tym niemniej biuro miało szczęście, ponieważ dzięki

wysiłkom szpiega Hansa Thila Schmidta zdobyto kopię książek kodów i ustawień. Wywiad

francuski przekazał te materiały Polakom.4 Zdrada Schmidta pozwoliła Polakom

skonstruować maszynę, ale kryptoanalitycy musieli złamać kody ustawień. Praktyczna

niemożliwość wykonania tego zadania doprowadziła do ważnych decyzji związanych z

rekrutacją.

Kryptoanalitycy tradycyjnie wywodzili się z filologów klasycznych i lingwistów.

Wobec mechanicznej złożoności Enigmy polskie biuro szyfrów postanowiło zwrócić się do

Page 217: John Cornwell - Naukowcy Hitlera. Nauka, wojna i pakt z diabłem

matematyków a wśród zwerbowanych w 1929 roku osób znalazł się dwudziestoczteroletni

Marian Rejewski. Mówiący po niemiecku Rejewski ukończył matematykę w Getyndze, a

potem przeniósł się na Uniwersytet Poznański, gdzie studiował statystykę i kryptologię. Jego

prawdziwym powołaniem okazała się praca nad złamaniem Enigmy; skupił się na wzorach

„klucza” dwukrotnie powtarzanego na początku każdej wiadomości. W żmudnym procesie

sprawdzania każdego z 105 456 ustawień, co zajęło mu rok pracy, Rejewski zaczął

rozsupływać zagadkę szyfru Enigmy. Jak to ujął historyk kryptologii Simon Singh, „atak

Rejewskiego na Enigmę jest jednym z naprawdę wielkich osiągnięć analizy kryptologicznej”.

Autor dodaje, że polski sukces złamania szyfru można przypisać trzem czynnikom:

„strachowi, matematyce i szpiegostwu”.5 W latach trzydziestych dwudziestego wieku Polacy

potrafili odszyfrowywać niemieckie wiadomości, poprawiając skuteczność we właściwym

ustawieniu Enigmy przy pomocy sześciu połączonych równolegle urządzeń zwanych

„bombami”.

Kiedy jednak Niemcy zaczęli przygotowywać się do wojny, ich kryptografowie

zwiększyli bezpieczeństwo systemu Enigma, powiększając liczbę kabli w tablicy połączeń z

sześciu do dziesięciu i zwiększając liczbę możliwych kombinacji kluczy - jak już widzieliśmy

- do159 trylionów. Nagły wzrost zabezpieczeń był poważnym ciosem dla Polaków, ponieważ

Blietzkrieg Hitlera zależał od łączności między lotnictwem, artylerią i piechotą. Jednak na

kilka tygodni przed wybuchem wojny francuskie tajne służby zaaranżowały spotkanie

Rejewskigo i jego zespołu z brytyjskimi kryptoanalitykami w polskim biurze szyfrów.

Jeszcze przed wybuchem wojny 1 września 1939 roku Brytyjczycy otrzymali replikę Enigmy

oraz plany bomb, które skutecznie łamały kody przez większą część dziesięciolecia.

Historia złamania szyfrów Enigmy w czasie Drugiej Wojny Światowej oraz 12 tys.

kryptoanalityków pracujących w Bletchley Park była w ostatnich latach wielokrotnie

opisywana. Znacznie mniej wiadomo na temat prac Niemców próbujących rozszyfrować kody

aliantów.

Niemieccy kryptolodzy

Hitlerowska polityka wojny błyskawicznej oraz rywalizujące ze sobą liczne ośrodki

władzy w Rzeszy były przyczyną wielu zaniedbań w dziedzinie obronności, włącznie z

wywiadem nastawionym na przechwytywanie informacji. W przeciwieństwie do

nadzwyczajnej centralizacji pfacy kryptoanalityków zgrupowanych pod czujnym okiem

Churchilla w Bletchley Park w Wielkiej Brytanii w Rzeszy Hitlera było co najmniej siedem

organizacji zajmujących się łamaniem szyfrów. Podlegały one Ministerstwu Spraw

Page 218: John Cornwell - Naukowcy Hitlera. Nauka, wojna i pakt z diabłem

Zagranicznych, marynarce, armii, Luftwaffe oraz licznym służbom bezpieczeństwa. Łącznie

w tych organizacjach pracowało około 6 tys. osób. Kryptolodzy często nie wiedzieli, czym się

zajmują „rywale”, i nie mieli pojęcia, że ich prace nakładają się na siebie lub dublują.6 W

1942 roku zasugerowano Hitlerowi, że kryptoanalitycy powinni działać w jednej organizacji

kontrolowanej przez węgierskiego specjalistę majora Biba, jednak Hitler odmówił poparcia

tej idei.7 Najskuteczniejszą z tych organizacji był BDienst (BeobachtungsDienst), czyli

Służba Obserwacyjna - jednostka kryptoanalityczna podlegająca marynarce wojennej i

kontrolowana przez admirała Dónitza. W rzeczywistości BDienst był podzielony na trzy

różne części: nasłuch, operacje deszyfrujące oraz wydział oceny.8 Jeszcze przed wojną

BDienst złamał stosunkowo prosty szyfr administracyjny Royal Navy, wykorzystywany przez

marynarzy. Ułatwiło to złamanie szyfru marynarki, wykorzystywanego przez oficerów do

ściśle tajnej łączności. Oba szyfry były oparte na księdze kodów, które Niemcy

zrekonstruowali bez wielkich trudności. W drugiej połowie 1940 roku BDienst

rozszyfrowywał połowę komunikatów Royal Navy.9

Jednak Brytyjczycy i Amerykanie wprowadzili szyfrowanie mechaniczne oparte na

systemie Enigmy. Maszyna brytyjska nazywała się Typex albo TypeX, a amerykańska nosiła

nazwę Sigaba. Obydwa urządzenia były złożonymi systemami mechanicznego zastępowania i

dodawania, korzystającymi z układu pięciu wirników. Istnienie tych maszyn nie było

tajemnicą Kryptolog US Army Abraham Sinkov nawiązywał do nich w eseju opublikowanym

w „Mathematical Recreations and Essays” Rouse’a Balia. Sinkov zauważył, że „współczesne

metody kryptoanalityczne praktycznie nie są w stanie odszyfrować kodowania tych

maszyn”.10 Simon Singh pisze, że Niemcy nie próbowali rozszyfrować brytyjskich i

amerykańskich układów mechanicznych, ponieważ uważali je za nie do złamania.” Ponadto w

przeciwieństwie do Enigmy alianckie urządzenia oraz ich brytyjskoamerykański system

znany jako Combined Cipher Machine były bardzo rzadko stosowane, głównie do

przekazywania informacji najwyższego dowództwa. Jednak niemieccy deszyfranci

korzystający z opatentowanych przez IBM urządzeń Hollerith chwalili się po zakończeniu

wojny, że osiągnęli duży sukces (do 50% według niektórych źródeł) w łamaniu szyfrów

aliantów.

Maszyna Holleritha została wynaleziona przez Hermana Holleritha, syna niemieckich

emigrantów, który założył w Ameryce firmę IBM. Po uzyskaniu stopnia inżyniera w 1879

roku, Hollerith został asystentem w United States Census Bureau w Waszyngtonie. Hollerith

zaprojektował maszynę pozwalającątabularyzować dane poprzez wybijanie w kartach

dziurek, które były „odczytywane” przez regulowany mechanizm sprężynowy oraz

Page 219: John Cornwell - Naukowcy Hitlera. Nauka, wojna i pakt z diabłem

elektryczne pędzelki, które były w stanie „wyczuć” dziurki w kartach przesuwanych przez

podajnik. Maszyna Holleritha mogła sortować miliony danych przy dużej prędkości. Edwin

Black, autor książki „IBM i Holocaust”, zauważył, że „był to dziewiętnastowieczny kod

kreskowy dla ludzi”. Hollerith szybko zorientował się, że jego system może być

wykorzystany do analizowania danych tysiące razy szybciej od rachmistrzów. Jego

maszynazaoszczędziła rządowi amerykańskiemu 5 milionów dolarów. Maszyna Holleritha

produkowana na licencji IBM była powszechnie stosowana w Niemczech nie tylko w celach

wojennych, ale także do gromadzenia informacji o Żydach i ludziach innych narodowości

kierowanych do obozów śmierci.

W 1941 roku, po przystąpieniu Stanów Zjednoczonych do wojny, alianci wprowadzili

nowy kod marynarki: Naval Cypher no. 3, który miał chronić konwoje na Atlantyku. Ale już

w marcu 1942 Niemcy złamali ten kod, odczytując 80% wiadomości. Część służb

kryptoanalitycznych była tak biegła w korzystaniu z metod IBM, że jeden z operatorów,

porucznik R. HansJoachim Frowein z BDienst, odkrył sposób złamania szyfru Enigmy przy

użyciu 70 tys. kart IBM.

Pod koniec wojny Luftwaffe zaczęła korzystać z systemu szyfrującego znanego jako

„Enigma Uhr” (Uhr po niemiecku oznacza zegar). Urządzenie podłączone do Enigmy

automatycznie generowało wielką liczbę dodatkowych permutacji, jednak zostało szybko

rozszyfrowane.12

Enigma, Typex oraz technologia IBM były czymś pośrednim między starą technologią

a prawdziwą binarną technologią komputerową. Systemy binarne zostały wykorzystane i

szybko rozwinięte podczas wojny przez kryptoanalityków z Bletchley Park oraz przez

inżynierów z działu badawczego brytyjskiej Post Office na Dollis Hill w Londynie.

Niemieckie komputery

Początek niemieckich komputerów binarnych jest związany z pracami niemieckiego

inżyniera Konrada Zusego, ale jego wynalazki nigdy nie zostały zastosowane przez

kryptoanalityków. Kiedy Zuse był jeszcze studentem, udoskonalił słynną maszynę liczącą

Babbage’a. W roku 1932, w wieku dwudziestu dwóch lat, pracując samodzielnie, zastosował

binarny, zerojedynkowy kod, korzystając z dziurkowanego papieru.13 Ku niezadowoleniu

swoich rodziców zrezygnował z pracy inżyniera w przemyśle lotniczym, ponieważ nie

odpowiadała mu „zatrważająca liczba monotonnych obliczeń koniecznych przy

projektowaniu struktur statycznych i aerodynamicznych”. Projektował i konstruował maszyny

liczące przystosowane do automatycznego rozwiązywania podobnych problemów. W tamtych

czasach nikt „nie rozumiał różnicy pomiędzy hardwarem a softwarem”.14

Page 220: John Cornwell - Naukowcy Hitlera. Nauka, wojna i pakt z diabłem

W 1933 roku producent maszyn liczących powiedział mu przez telefon, że technologia

„komputerowa” doszła do granic możliwości i już nic nowego nie można wynaleźć. Tym

niemniej producent przyszedł do warsztatu Zusego, gdzie młody człowiek przekonał go,

demonstrując zasady cyfrowych, binarnych obliczeń.

Następnie Zuse zbudował swoje Z1 i Z2, które były próbnymi modelami

elektronicznej maszyny przekaźnikowej. W 1939 roku Zuse został powołany do wojska, co

sprawiło, że producent maszyn napisał list, w którym informował - przełożonego Zusego - że

młody wynalazca powinien otrzymać urlop, aby dokończyć prace, które są przydatne w

przemyśle lotniczym. Oficer dowodzący jednostką Zusego przeczytał list i powiedział:”Nie

rozumiem tego. Niemieckie samoloty są najlepsze na świecie. Nie widzę potrzeby dalszych

obliczeń”.

Sześć miesięcy później Zuse został zwolniony ze służby wojskowej, aby pracować w

charakterze inżyniera w przemyśle lotniczym. Nadal jednak poświęcał czas na projektowanie

swojego komputera iw 1941 roku stworzył Z3, który miał pamięć elektromechaniczną

składającą się z przekaźników, a także elektromechaniczną jednostkę arytmetyczną. Z3 jest

także opisywany jako pierwsza maszyna licząca sterowana za pomocą programu. Niemieccy

producenci samolotów wykorzystywali tę maszynę do równoczesnego rozwiązywania równań

związanych z naprężeniami w metalu. Zuse zaproponował budowę komputera na lampach

elektronowych, jednak projekt odrzucono, ponieważ Niemcy byli przekonani o bliskim końcu

wojny. Zuse zaczął prace nad komputerem o nazwie Z4, który przetrwał wojnę dzięki temu,

że przenoszono go z miejsca na miejsce, aby uniknąć bombardowań aliantów. Zuse może

szczycić się tym, że zbudował pierwszy model komputera sterowany za pomocą programu,

jednak nie został on wykorzystany jako urządzenie mające istotny wpływ na technologię

wojenną.15

Colossus przeciwko maszynie Lorenza

Historyczny dowód arogancji wywiadu Rzeszy w stosunku do oceny możliwości

osiągnięć brytyjskich kryptoanalityków można zobaczyć w Bletchley Park niedaleko Milton

Keynes na północ od Londynu. W szopie pamiętającej czasy wojny zamienionej obecnie na

muzeum stoi buczące, wydające trzaski urządzenie. Maszyna wydziela drażniący zapach

rozgrzanego bakelitu oraz lamp próżniowych i wydaje się złożona z gigantycznych klocków

w połączeniu z przeróżnymi odpadami powstającymi przy produkcji telefonów lat

trzydziestych dwudziestego wieku. Składa się z dwóch szafek zawierających panele,

przełączniki i girlandy kolorowych przewodów; cała maszyna ma dwa i pół metra wysokości,

metr szerokości i pięć metrów długości. Stalowe rusztowanie podtrzymuje błyszczące szpule,

Page 221: John Cornwell - Naukowcy Hitlera. Nauka, wojna i pakt z diabłem

po których biegnie taśma telegraficzna przesuwająca się nad fotoelektrycznym „okiem”, które

odczytuje informacje w tempie 5 tys. znaków na sekundę. Wewnątrz maszyny znajduje się

1500 lamp elektronowych i tysiące wtyczek oraz obwodów; wszystko to migocze i popiskuje,

przetwarzając informacje z taśm.

Colossus, dziwaczny elektroniczny potwór, chociaż już nieistniejący w swej

pierwotnej formie, został zrekonstruowany, stanowiąc dowód największego, ściśle tajnego

naukowego i technologicznego osiągnięcia Wielkiej Brytanii w czasie Drugiej Wojny

Światowej. Jego celem było łamanie najbardziej złożonych tajnych kodów niemieckich

podczas wojny, która miała zdecydować o przetrwaniu narodu. Colossus to jakby ilustracja

istotnego kontrastu w stosunku do niemieckiego podejścia do nauki i technologii za czasów

Hitlera.

Colossus był przeznaczony do obliczeń boole’owskich, czyli przetwarzania

logicznego przy użyciu symboli; innymi słowy wyrażania takich pojęć jak prawda, fałsz albo

i, lub w czysto binarnej postaci. Stworzenie tej maszyny zainspirował genialny matematyk z

Cambridge, Alan Turing, który „wynalazł” ideę komputera podczas przeprowadzania

„eksperymentu myślowego”, dzięki któremu można by rozwiązywać problemy matematyczne

przy użyciu urządzeń mechanicznych. Colossus technicznie odpowiadający „dużemu,

programowalnemu kalkulatorowi logicznemu opartemu na lampach elektronowych” został

zbudowany w celu dekodowania informacji szyfrowanych maszyną Lorenza, następczynią

Enigmy. Kodowała ona wiadomości przesyłane między członkami najwyższego dowództwa,

włącznie z rozkazami samego Hitlera. Zdaniem niemieckich historyków dane zebrane przez

Colossusa skróciły wojnę co najmniej o dwalata. Niemiecki autor zajmujący się tematyką

wojskowości Hans Meckel uważa, że Colossus zapobiegł zrzuceniu na Niemcy bomby

atomowej w celu doprowadzenia do kapitulacji, co miało miejsce w wypadku Japonii.

Historia niemieckiego Lorenza i brytyjskiego Colossusa pokazuje, jak niezwykle ważne są

tajne kody podczas wojny oraz jak Niemcy nie potrafili dostrzec słabych punktów w swoich

własnych systemach pomimo ich złożoności.

Jedyna istniejąca do dziś maszyna Lorenza również znajduje się w Bletchley Park. Jest

to bardzo precyzyjny instrument z dwunastoma błyszczącymi, stalowymi wirnikami

umieszczonymi w stalowej skrzyni. Skrzynia jest ciężka i delikatna, a do jej podniesienia

potrzeba kilku osób. Maszyna, która nazywa się tak samo jak produkująca ją firma, do

przesyłania wiadomości korzysta z dalekopisu linii stacjonarnej (chociaż może również

używać fal radiowych), wykorzystując międzynarodowy system pięciobitowych sygnałów

cyfrowych składający się z kropek i przerw reprezentujących poszczególne litery alfabetu.

Page 222: John Cornwell - Naukowcy Hitlera. Nauka, wojna i pakt z diabłem

Kod opracowany dla maszyny Lorenza miał ponadto dwa dodatki. Każda litera na wejściu

była zmieniana przez dodanie dwóch innych wygenerowanych przez maszynę. Dzięki temu

Niemcy mogli zakodować każdą wiadomość, korzystając z 1019 możliwości. Ustawianie

kółek szyfrujących polegało na przesuwaniu malutkich „łapek” (w sumie było ich 501)

według określonego i regularnie zmienianego wzorca. Niemcy byli przekonani, że kodu

maszyny Lorenza nie da się złamać. Dowodem ich ślepej wiary było nie tylko bezpośrednie

nadawanie przemówień Hitlera do jego generałów, lecz także fakt, że w dwóch przypadkach

wykorzystano samą maszynę Lorenza, żeby podać ustawienia szyfrowania na następny

miesiąc.

Ażeby odkodować komunikat przesłany za pomocą maszyny Lorenza, niemiecki

odbiorca musiał przepuścić otrzymaną zaszyfrowaną podziurkowaną taśmę przez identyczną

maszynę, która miała ustawione kółka w takiej samej „pozycji startowej” dla danego dnia. Te

pozycje startowe określały konfiguracje kółek, które zatrzymywały się równie przypadkowo

jak dwunastokołowy jednoręki bandyta. Pozycje startowe były początkowo zmieniane co

miesiąc, ale w miarę trwania wojny Niemcy zaczęli je zmieniać co tydzień, a potem

codziennie.

Colossus był przeznaczony do znajdowania pozycji startowych, z jakich codziennie

korzystały maszyny Lorenza. Ale brytyjscy kryptoanalitycy w celu rozszyfrowania

wiadomości odtworzyli maszynę mającą identyczne funkcje co maszyna Lorenza. Brytyjska

wersja maszyny Lorenza nazywała się „Tunny” (czyli tuńczyk) i została zaprojektowana

przez inżynierów badających zasady systemu szyfrowania maszyny Lorenza bez możliwości

zobaczenia niemieckiego oryginału takiej maszyny. Skonstruowanie pierwszego na świecie

komputera oraz towarzyszącej mu maszyny „Tunny” przez Brytyjczyków stanowi wynik

szczególnego połączenia matematycznego oraz inżynierskiego geniuszu i w dużej mierze

przypadku.

Przesyłanie danych naziemnymi liniami dalekopisowymi było praktycznie nie do

przechwycenia na terytoriach okupowanych przez nazistów, jednak od czasu do czasu te same

sygnały przesyłano drogą powietrzną w postaci wysokiego sygnału dla kreski i niskiego dla

kropki, uzyskując w ten sposób kod binarny. Pod koniec wojny Brytyjczycy, Amerykanie i

ruch oporu specjalnie niszczyli naziemne linie dalekopisowe oraz stacje nadawcze, aby

wymusić większy ruch na falach radiowych, gdzie istniała możliwość przechwycenia

nadawanych wiadomości.

Pierwszy przełom w zrozumieniu natury szyfru maszyny Lorenza pojawił się 30

sierpnia 1941 roku, kiedy niemiecki operator miał wysłać drogą radiową wiadomość o

Page 223: John Cornwell - Naukowcy Hitlera. Nauka, wojna i pakt z diabłem

długości 3900 znaków. Prawidłowo ustawił maszynę Lorenza i napisał wiadomość. Następnie

odbiorca odpowiedział, że wiadomość do niego nie dotarła i poprosił ojej powtórzenie. W tym

momencie popełniono fatalny błąd. Obaj operatorzy ustawili maszyny Lorenza, korzystając z

tego samego układu pozycji kół startowych, i nadawca wbrew wszelkim regułom oraz

zdrowemu rozsądkowi wysłał jeszcze raz tę samą wiadomość. W czasie transmisji operator

kilkakrotnie nacisnął klawisz inaczej niż za pierwszym razem, wstawiając gdzieś dodatkową

przerwę lub linię albo skracając słowo. Kiedy porównano te dwie wersje, zauważono, że dwa

zestawy przesyłanych znaków nie były zsynchronizowane.

Taka powtórzona wiadomość była niczym dar niebios dla deszyfrantów. Stacja

nasłuchowa w Knockholt w Kent przechwyciła obydwa strumienie i przesłała je do

Bletcheley Park, gdzie badający je deszyfrant od razu zdał sobie sprawę z ich znaczenia.

Pracując wraz z zespołem nad obydwiema wersjami przez ponad dwa miesiące, wydobył

„strumień klucza”, czyli wzorzec szyfrowania generowany przez maszynę Lorenza.

Osiągnięcie to zawdzięczali skomplikowanemu procesowi dopasowywania możliwych

układów ustawienia łapek na wirnikach maszyny. Była to pierwsza wskazówka pozwalająca

domyślać się, na jakich zasadach maszyna Lorenza generowała kod. Ażeby opracować

strukturę maszyny Lorenza, potrzebne były umiejętności drugiego deszyfranta, młodego

chemika z Cambridge Billa Tutte’a, który przekwalifikował się na matematyka.

Na początku 1942 roku deszyfranci zrozumieli działanie maszyny Lorenza na tyle, że

byli w stanie ją odtworzyć. Pozostał problem odkrycia ustawienia kół w pozycji startowej

przy każdej wiadomości wysyłanej przez kolejnych niemieckich operatorów. Aby odkodować

pozycje startowe kół dla jednej wiadomości o długości tysiąca słów, potrzeba było zespołu

ponad pięćdziesięciu deszyfrantów pracujących przez dwa do trzech miesięcy. W takiej

sytuacji starszy deszyfrant z Bletchley Max Newman wpadł na pomysł zmechanizowania tej

części procesu odszyfrowywania.

Poproszono o pomoc fizyków z zespołu centrum badawczego Post Office na Dollis

Hill i już po kilku miesiącach fizycy opracowali szereg prymitywnych maszyn zwanych

„Heath Robinsons”, które do przetwarzania informacji korzystały z podwójnej taśmy

dalekopisowej. Urządzenia te stanowiły wczesną wersję Collosusa. Pojawiał się jednak stale

problem z synchronizacją taśm, przez co nie udawało się pracować szybko i skutecznie.

Starszy inżynier z Post Office, Tommy Flowers, wbrew powszechnie panującym w tamtych

czasach opiniom wierzył, że elektroniczne urządzenie korzystające z setek lamp

elektronowych może przez długi czas pracować bez usterek. Rozwiązał problem, konstruując

urządzenie będące w zasadzie komputerem we współczesnym rozumieniu tego słowa.

Page 224: John Cornwell - Naukowcy Hitlera. Nauka, wojna i pakt z diabłem

Zastosowano w nim 1500 lamp, jak również wiele innych elektronicznych urządzeń

pozwalających odtwarzać stany binarne, czyli zerojedynkowe. Rozwiązywało to problem

podwójnej taśmy. Flowers wraz z zespołem zbudowali pierwszego Colossusa zaledwie w

jedenaście miesięcy. Łatwość współpracy dwóch organizacji Post Office oraz wielkiego

zespołu kryptoanalityków z Bletchley Park ukazywała wyraźny kontrast w stosunku do pełnej

marnotrawstwa rywalizacji panującej w Rzeszy.

Dowódcy z Bletchley nie byli przygotowani na pokrycie kosztów, jednak dyrektor

biura badań Post Office wierzył we Flowersa i jegozespół i w to, że prace nad Colossusem

zmieszczą się w jego budżecie. Pierwszy działający elektroniczny komputer został

zastosowany do naprawdę ważnych zadań, zwłaszcza w zestawieniu z milionami

komputerów, z których korzystano wiele lat później.

Colossus generował strumienie klucza, czyli sekwencję symboli na kółkach

niemieckiej maszyny Lorenza, wewnątrz własnych obwodów elektrycznych. Odczytywał

przechwycone wiadomości z szybkością 5 tys. znaków na sekundę, porównując taśmę

przechwyconego zakodowanego tekstu z owymi wewnętrznymi strumieniami klucza.

Następnie wykorzystując skomplikowane korelacje krzyżowe, odnajdywał pozycje startowe

kółek dla konkretnej zaszyfrowanej wiadomości.

Informacje uzyskane dzięki Colossusowi upewniły aliantów o tym, że Hitler połknął

przynętę z podstępnie przygotowanym planem oszustwa w miesiącach poprzedzających

lądowanie aliantów w Normandii (DDay). W ramach tego planu na południowym wybrzeżu

Anglii zbudowano dekorację z kartonowych czołgów i innych sił inwazyjnych w celu

przekonania Niemców, że alianci zamierzają lądować na plażach pod Pas de Calais. W

rezultacie Niemcy nie przygotowali się na desant na plażach Normandii.

Colossus rozszyfrował także wiadomości wysyłane przez marszałka polnego Karla

von Rundsteta, który po DDay wydał rozkaz zatrzymania dywizji pancernych w rezerwie w

Belgii zamiast pozwolić im wziąć udział w natarciu na aliantów w kierunku południowym.

Dało to aliantom większą pewność, jeśli chodzi o przebieg inwazji bez rozpraszania sił w celu

przeciwdziałania atakowi dużej liczby czołgów.

22. Kopenhaga

W niedzielę 15 września 1941 roku Werner Heisenberg podróżował z Berlina do

okupowanej Danii. Oficjalnym celem jego podróży było uczestnictwo w serii wykładów

poświęconych astrofizyce w niemieckim instytucie propagandowym w Kopenhadze; jednak

prawdziwym celem było spotkanie ze swym starszym mentorem i kolegą Nielsem Bohrem.

Page 225: John Cornwell - Naukowcy Hitlera. Nauka, wojna i pakt z diabłem

W tym czasie Niemcy odnosili na wojnie znaczne sukcesy. Upadła Polska, Francja i

Niderlandy, a Wehrmacht przedzierał się przez rosyjskie terytoria, pokonując rosyjskie armie.

Wyglądało na to, że niemiecka hegemonia w Europie stanowi fait accompli. Armie Hitlera

wydawały się nie do zatrzymania, a Stany Zjednoczone najwyraźniej postanowiły trzymać się

z dala od wojny.

We wrześniu 1941 roku Heisenberg mógł spokojnie zakładać, że wojna już długo nie

potrwa, że Niemcy zwyciężą i że niemiecka fizyka znacznie wyprzedzi rozwój badań w

Wielkiej Brytanii i w Stanach Zjednoczonych. Biorąc pod uwagę wiele nierozwiązanych

trudności, całkiem prawdopodobne, że Heisenberg nie uważał za możliwe wykorzystanie

energii atomowej do celów pokojowych czy wojennych przed zakończeniem wojny. W 1941

roku w Niemczech nie stosowano jeszcze żadnej metody oddzielania U-235 od naturalnego

uranu, ale nawet gdyby Niemcy potrafili to uczynić w bliżej nieokreślonej przyszłości,

przekraczałoby to możliwości przemysłu. W 1939 roku sam Niels Bohr mówił, że trzeba by

zamienić całe Stany Zjednoczone w jedną wielką fabrykę, żeby otrzymać potrzebną ilość

„wzbogaconego uranu”.

Ponieważ Heisenberg nie miał dokładnych informacji o masie krytycznej (naukowcy

wciąż jeszcze myśleli w kategoriach ton), zatemkwestia zaangażowania odpowiednich sił i

czasu potrzebnego do otrzymania takiej ilości U-235, żeby można było wyprodukować

bombę, była w tamtym czasie sprawą bliżej nieokreślonej przyszłości. Wiedział jednakże, że

bomba może zostać wykonana z plutonu wyprodukowanego w rektorze, ale i tu pojawiało się

wiele trudnych do pokonania problemów. Nie zbudowano jeszcze takiego reaktora, a poza

tym nawet mając dostęp do plutonu, niemieccy naukowcy atomowi nie mieli precyzyjnego

pomysłu, jak zbudować bombę.

Dla dalszych rozważań, zrozumienia i opisu rozmowy, jaka odbyła się między

Bohrem a Heisenbergiem, ważny jest ówczesny stan wiedzy Heisenberga na temat fizyki

bomby atomowej. Z czasem ich odrębne wersje tych rozmów będą mieć zasadnicze znaczenie

dla sumienia przynajmniej jednego z nich: Nielsa Bohra.

Istnieją różne wersje na temat tego, gdzie owe rozmowy dotyczące fizyki atomowej

miały miejsce. Jednak jeden dotychczas niepublikowany list napisany przez Heisenberga

zdaje się rzucać na to więcej światła.1

Heisenberg napisał list do żony we wrześniu, podczas trzeciego tygodnia swego

pobytu w Kopenhadze. List powstawał w trzech etapach: we wtorek, w czwartek wieczór i w

sobotę przed odjazdem. Pisał, że po przyjeździe do Kopenhagi w poniedziałek musiał ze stacji

pędzić przez całe miasto pod bezchmurnym i gwiaździstym niebem do domu Nielsa Bohra.2

Page 226: John Cornwell - Naukowcy Hitlera. Nauka, wojna i pakt z diabłem

Pisał, że rozmowa szybko zeszła na tematy związane z ludźmi i nieszczęściami tamtych

czasów; później napisał, że przesiedział długi czas z Bohrem. Już po północy Bohr

odprowadził go do tramwaju.

Dwa dni później, we środę, ponownie odwiedził Bohra w jego domu. Relacjonował

żonie, że podczas rozmowy była obecna młoda Angielka, ale taktownie wycofała się podczas

dyskusji politycznej, gdy czuł się zobowiązany do obrony „naszego systemu”.

Najprawdopodobniej inna rozmowa, ta sławna, co do której mieli się później różnić, miała

miejsce właśnie tego wieczora, gdy wyszli z domu, aby znowu złapać tramwaj dla

Heisenberga wracającego do hotelu. Później, oprócz innych spotkań, które odbyły się w

instytucie Nielsa Bohra, nastąpiło trzecie spotkanie o charakterze towarzyskim (o którym w

ogóle nie było wiadomo, dopóki nie ujawniono tego listu), podczas którego nie było między

nimi żadnych spięć. Przy tej okazji Bohrczytał na głos, Heisenberg zaś grał na pianinie sonatę

Adur Mozarta, która kończy się słynnym Alla Turca. Później powrócimy jeszcze do tego

najwyraźniej serdecznego spotkania.

Heisenberg w towarzystwie swojego młodszego kolegi Weizsäkkera odwiedził

Kopenhagę w związku z sukcesem (wedle propagandzistów nazistowskich) wcześniejszej

wizyty Weizsäckera w marcu 1941 roku. Przy tej okazji Weizsäcker wygłosił przemówienie

w Duńskim Towarzystwie Fizycznym i Astronomicznym na temat bardzo odległy od wojny

Hitlera: „Czy świat jest nieskończony w czasie i przestrzeni?”. Niewątpliwie celem było

zdobycie serc i umysłów duńskich intelektualistów oraz naukowców, a szczególnie tych ze

słynnego Instytutu Nielsa Bohra. W marcu Weizsäcker przyjął także zaproszenie do

wygłoszenia odczytu pt. „Związek fizyki kwantowej z filozofią Kanta”. Po kłótni z

Ministerstwem Edukacji Rzeszy kancelaria partii udzieliła również Heisenbergowi

zezwolenia na podróż do Kopenhagi, pod warunkiem że będzie trzymał się w cieniu.3

Duńscy naukowcy przyjęli Heisenberga dość chłodno. Kiedy w piątek wygłaszał swój

pierwszy wykład na temat promieniowania kosmicznego, obecnych było zaledwie kilka osób

z niemieckiej kolonii w Kopenhadze. Naukowcy z Instytutu Bohra zbojkotowali wystąpienie.

Jednak podczas tej wizyty Weizsäcker towarzyszył dyrektorowi Niemieckiego Instytutu

Kultury, który odwiedził Instytut Bohra. Przy tej okazji Weizsäckerjak opisują Duńczycy,

wymusił spotkanie między dyrektorem Niemieckiego Instytutu Kultury a niezbyt skorym do

spotkania Bohrem.4 Bohr nie chciał, aby ktoś zauważył, że przyjaźni się z Niemcami.

Według asystenta Bohra Stefana Rozentala Heisenberg w czasie swojego pobytu

kilkakrotnie przychodził na lunch do Instytutu Bohra, obraził gospodarzy, sugerując, że dla

Niemców ważne jest wygranie tej wojny. Podczas jednego z nich pozwalając sobie na

Page 227: John Cornwell - Naukowcy Hitlera. Nauka, wojna i pakt z diabłem

obraźliwe uwagi i mówiąc, że wojna jest „biologiczną koniecznością”. W późniejszych latach

Bohr wspominał, że Heisenberg twierdził, że zwycięstwo Hitlera jest nieuniknione i że

niemądrze byłoby w to wątpić.5 Bohr najwyraźniej był zły na Heisenberga za te uwagi, ale

jak już zauważyliśmy, miał niejedną okazję do wspólnych spotkań: mogli się na przykład obaj

wybrać na spacer, gdzie mogli rozmawiać bez przeszkód. Żadna z ich rozmów nie została

przelana na papier, ale istnieje anegdota o tym, jak Heisenberg naszkicował na kartce papieru

rysunek reaktora jądrowego - a może bomby atomowej - i przekazał go Bohrowi.

Później Heisenberg upierał się, że ich najważniejsza rozmowa miała miejsce w trakcie

spaceru,6 podczas gdy Bohr utrzymywał, że rozmawiali w jego gabinecie.7 Jakkolwiek było,

rozmowa zaczęła się od wymiany zdań na temat zniszczeń w Polsce. Bohr uznał inwazję za

coś niewybaczalnego, podczas gdy Heisenberg uważał, że Niemcy pokazali, na ile są łaskawi,

traktując Francję o wiele łagodniej. Heisenberg posunął się dalej, mówiąc, że jego zdaniem

nieuchronne zwycięstwo nad Rosjąjest czymś godnym pochwały. Później jednak zmienił

taktykę, namawiając Bohra na nawiązanie kontaktów z niemieckimi urzędnikami w Danii,

aby zabezpieczył się na wypadek, gdyby okupacja Skandynawii przybrała ostrzejsze formy.

Bohr był częściowo żydowskiego pochodzenia.

W tym momencie Heisenberg według jego własnej relacji zmienił temat, pytając, czy

Bohr uważa za właściwe badania nad uranem w czasie wojny. Na co Bohr odpowiedział:

„Naprawdę sądzisz, że rozszczepienie uranu może zostać wykorzystane do skonstruowania

broni?”.8

Heisenberg podawał po wojnie różne odpowiedzi na to pytanie. Był konsekwentny w

tym sensie, że powiedział Bohrowi, co wie na temat związku między rozszczepieniem uranu a

bombą co nie było czymś szczególnie nowym, ponieważ spekulacje na ten temat były

publikowane już dwa lata wcześniej i można było o tym przeczytać w „New York Times”.

Później wspominał, że brał udział w badaniach nad bronią jądrową, ale pisząc w 1957 roku do

Roberta Jungka, autora książki „Jaśniej niż tysiąc słońc”, wyjaśniał, że powiedział do Bohra:

„Wiem, że istnieje taka możliwość, ale trzeba by ogromnego wysiłku technicznego, który -

miejmy nadzieję - nie będzie możliwy w czasie wojny”.9 W swoich wspomnieniach „Physics

and Beyond” pisze, że Bohr był tak przerażony, że nie zapamiętał najważniejszej rzeczy, czyli

tego, że trzeba by ogromnego wysiłku technicznego. Heisenberg pisał, że starał się o tym

powiedzieć, ponieważ „dawało to fizykom możliwość decydowania o tym, czy w ogóle

rozpoczynać produkcję bomby atomowej”. Naukowcy mogli to uczynić. Heisenberg

wspomina, jak mówił Bohrowi, żeby powiadomił swoje rządy, „że bomba atomowa pojawi

się zbyt późno, aby zastosować ją w tej wojnie, i dlatego praca nad jej budową odrywa ich od

Page 228: John Cornwell - Naukowcy Hitlera. Nauka, wojna i pakt z diabłem

pracy”. W końcu Heisenberg wyłożył karty na stół w swoim liście do Roberta Jungka:

„Później jeszcze raz poprosiłem Bohra, czy ze względu na oczywiste kwestie moralne nie

byłoby możliwe, aby fizycy uzgodnili między sobą że nie powinno się próbować budować

bomb atomowych, których koszt byłby niewyobrażalnie wielki”.10

Zdaniem Heisenberga Bohr najeżył się, słysząc tę sugestię. Prawie ćwierć wieku

później Heisenberg tłumaczył reakcję Bohra w wywiadzie udzielonym Davidovi Irvingowi,

kontrowersyjnemu historykowi oraz autorowi pozycji „The German Atom Bomb”.

Heisenberg powiedział Irvingowi, że pomysł fizyków, aby nie brać udziału w budowie bomb

atomowych, wydał się Bohrowi „szalenie nierozsądny” i równoznaczny z „prohitlerowskimi

[...] sympatiami z mojej strony”. Heisenberg powiedział jednak Irvingowi, że, jeśli

wyprodukowalibyśmy bomby atomowe, doprowadzilibyśmy do strasznych zmian na świecie.

Nie wiadomo, co by z tego wynikło. Bałem się wszystkiego, również i takiej możliwości”.11

Niepublikowane listy Bohra

Margarethe, żona Bohra, w sztuce Michaela Frayna Copenhagen pyta na samym

początku: „Po co przyjechał do Kopenhagi?”. Historyk Paul Lawrence Rose, najsurowszy z

krytyków Heisenberga, uważa, że Heisenberg pojechał do Kopenhagi, żeby nakłonić swego

mentora do udziału w prowadzonych przez nazistów badaniach atomowych. Jak mówiliśmy,

w 1941 roku wyglądało na to, że Hitler podbił całą Europę i Wschód. Dlatego tym, co

niepokoiło Bohra zdaniem Rose’a, nie był lęk, że Niemcy wkrótce zbudują bombę atomową

„ale raczej uczucie niesmaku, że Heisenberg zamierza prowadzić badania atomowe w

nadchodzącym Pax Nazica”.12 Z drugiej strony Thomas Powers, autor książki Heisenbergs

War, utrzymuje, że Heisenberg przekazał aliantom wyraźną informację: „Niemcy byli

zainteresowani bombą”. Zdaniem Powersa Heisenberg zdradził najważniejszy fakt dotyczący

niemieckiego planu budowy bomby - mianowicie fakt, że taki plan istnieje. Heisenberg za

pośrednictwem Bohra ujawnił aliantom kierunek niemieckich badań, tak więc jawi się jako

niezwykły bohater.Nowe dowody pochodzące z archiwum Nielsa Bohra w Kopenhadze zdają

się jednak wskazywać, że jeśli chodzi o samego Bohra, coś zaszło między nimi, coś, co

dręczyło go w następnych latach.

W czasie wojny i po jej zakończeniu niektórzy z czołowych fizyków atomowych po

stronie aliantów byli zaniepokojeni tym, co robią, i czuli potrzebę jakiegoś usprawiedliwienia

swoich badań. Widzieliśmy, jak na przykład Otto Frisch pisał, że kłóci się z jego sumieniem

refleksja, iż Niemcy prawdopodobnie dążą do tego, aby zbudować bombę jako pierwsi.

Widzieliśmy, jak Einstein, człowiek o pokojowych przekonaniach, zachęcał prezydenta

Roosevelta, aby ten podjął działania w oparciu o fakt, że niemieccy fizycy poświęcają się

Page 229: John Cornwell - Naukowcy Hitlera. Nauka, wojna i pakt z diabłem

badaniom atomowym. W dalszym ciągu niniejszej relacji zobaczymy, jak fizyk Joseph

Rotblat zrezygnował ze stanowiska w amerykańskim laboratoriom w Los Alamos, jak tylko

zdał sobie sprawę, że Niemcomdaleko do posiadania broni atomowej. Innymi słowy

usprawiedliwienie badań nad bombą w oczach wybitnych naukowców od Leona Szilarda do

Josepha Rotblata opierało się na przekonaniu, że Niemcy mogą ich wyprzedzać. Poradzili

sobie z moralnymi skrupułami, rozważając przerażający pomysł, że Hitler może być pierwszy

i zmusi świat do kapitulacji.

Jak to wszystko wpłynęło na Bohra? Bohr, kulturalny człowiek o międzynarodowej

renomie, wyjątkowo uwrażliwiony na kwestie polityczne i moralne, był najwyraźniej głęboko

poruszony. Ale trzeba było przestudiować szereg dokumentów z jego archiwum w

Kopenhadze, żeby dokładnie ocenić rozmiary i naturę jego zaniepokojenia.

W trwającej od dawna dyskusji na temat spotkania w Kopenhadze często się mówi o

szkicu nigdy niewysłanego listu Bohra do Heisenberga, który mógłby rzucić światło na opinie

Bohra. Ujawnione dokumenty obejmują jedenaście niewysłanych listów. Najbardziej

interesujący z nich dotyczy gwałtownego sprzeciwu Bohra wobec listu, jaki Heisenberg w

roku 1957 wysłał do Roberta Jungka, autora książki Jaśniej niż tysiąc słońc. Wielce

interesujący jest fakt, że Bohr powtarza i podkreśla oraz wykreśla liczne fragmenty, co

dowodzi jego zatroskania wrażeniami, jakie pozostawiły jego rozmowy z Heisenbergiem i

reperkusjami tych wrażeń.

Zgodnie z listem Heisenberga do Jungka, tak powiedział do Bohra:Gdyby [bombę

atomową] można było łatwo zbudować, fizycy nie byliby w stanie się temu przeciwstawić.

Taka sytuacja zapewniała w owym czasie fizykom decydujący wpływ na dalsze badania,

ponieważ mogli przekonywać rządy, że w czasie trwania wojny bomby prawdopodobnie nie

będą dostępne.

Heisenberg powiedział Jungkowi, że zbudowanie bomby atomowej jest „w zasadzie

możliwe, ale wymagałoby ogromnego zaangażowania technicznego, którego miejmy

nadzieję, nie uda się zrealizować podczas tej wojny”.13

Ale w wielu szkicach niewysłanych listów Bohr wyraża przekonanie, że Heisenberg w

żadnym razie nie dał mu do zrozumienia, że niemiecki program broni atomowej ma

opóźnienia, lecz że pełną parą posuwa się naprzód.

Jednak w jednym z pierwszych szkiców Bohr przyznaje, że Heisenberg mówił na ten

temat „w sposób niejasny”. Odnośny tekst brzmi następująco:

Pamiętam także wyraźnie [...] jak mówiłeś w niejasny sposób, co mogło tylko

wywołać wrażenie, że w Niemczech robią wszystko, co możliwe, aby opracować broń

Page 230: John Cornwell - Naukowcy Hitlera. Nauka, wojna i pakt z diabłem

atomową, i nie ma potrzeby mówić o szczegółach, ponieważ znasz je doskonale, jako że

ostatnie dwa lata spędziłeś, pracując nad tymi przygotowaniami.14

Jednak w kolejnym szkicu Bohr już nie wspomina o niejasnościach i wyraża pewność,

nie pozostawiając miejsca na wątpliwości czy nieporozumienia:

Pamiętam dobrze przebieg tych rozmów [...] kiedy bez wstępów poinformowałeś

mnie, że według twojego przekonania wojna, gdyby trwała dostatecznie długo, zostałaby

rozstrzygnięta przy pomocy broni atomowej, a ja nie wyczułem choćby najmniejszej aluzji, że

ty sam i twoi przyjaciele zmierzacie w innym kierunku.15

W następnym szkicu zatytułowanym „uwagi do Heisenberga” wspomina o

konsekwencjach tych silnych wrażeń. Pisząc o ucieczce do Szwecji, a stamtąd do Anglii

jesienią 1943 roku, oznajmia:Pytanie, jak daleko zaszły Niemcy, było oczywiście ogromnie

ważne zarówno dla fizyków, jak i dla rządów. Miałem okazję przedyskutować tę kwestię

zarówno z angielskim wywiadem, jak i z członkami brytyjskiego rządu i oczywiście

przekazałem wszystkie nasze doświadczenia, a zwłaszcza wrażenie, jakie odniosłem podczas

twojej wizyty w Kopenhadze.16

Wspomina także, że w 1943 roku dowiedział się „po raz pierwszy o już wtedy

zaawansowanym amerykańskoangielskim programie atomowym”.

W jeszcze jednym szkicu, podkreślając „bardzo silne wrażenie”, Bohr pisze:

Dodałeś, może dlatego, że miałem wątpliwości [na temat postępów niemieckiego

programu bomby atomowej], że muszę zrozumieć, iż w ostatnich latach zajmowałeś się

niemal wyłącznie tym problemem i nie miałeś wątpliwości, że można to zrobić”.17

Jednak w późniejszym szkicu pisze po raz pierwszy:

Mimo wszystko rozmowy z aliantami na temat niemieckich postępów w dziedzinie

fizyki atomowej tak czy owak nie miały decydującego wpływu, ponieważ już wtedy było

zupełnie jasne, że nie istniała możliwość realizacji tak wielkiego przedsięwzięcia w

Niemczech przed zakończeniem wojny.18

W tym miejscu podkreśla, że jego raport - i silne wrażenie, jakie wywarły na nim

niemieckie postępy - mógł nie mieć żadnych konsekwencji dla planów aliantów, ponieważ

zdaniem Bohra wiedzieli oni, że Niemcy pozostają w tyle.

Moim zdaniem znaczenie tych szkiców polega na tym, że pokazuje niepokój Bohra, iż

jego raporty z 1943 roku dla Anglików i Amerykanów na temat postępów niemieckiego

programu atomowego mogły spowodować nieuzasadnione naukowe i polityczne

przyspieszenie realizacji alianckiego programu atomowego. Czytając między wierszami, Bohr

wydaje się dręczyć sugestią (wyraźnie sformułowaną w liście Heisenberga do Jungka), że źle

Page 231: John Cornwell - Naukowcy Hitlera. Nauka, wojna i pakt z diabłem

zrozumiał Heisenberga i że fakt ten mógł pobudzić aliantów do działania.Najbardziej

wątpliwym elementem jego szkiców jest twierdzenie, że jesienią 1943 roku aliancki wywiad

wiedział, że Niemcy nie osiągnęli żadnych postępów w badaniach nad bombą atomową i z

pewnością nie byli zdolni do jej skonstruowania przed zakończeniem wojny. Alianci nie

dysponowali wiedzą na temat niepowodzenia niemieckiego programu aż do grudnia 1944

roku, gdy grupa wywiadowcza o nazwie Alsos przybyła do Strasburga. Jesienią 1943 roku

nikt także nie wiedział, jak długo jeszcze potrwa wojna.

Według mnie szkice Bohra dowodzą, że fizyk ten odniósł wrażenie, iż Heisenberg dał

w zawoalowanej formie do zrozumienia, że Niemcy pracują nad bombą atomową. Jak

widzieliśmy, wiadomość ta w 1941 roku nie zaniepokoiła go tak bardzo, żeby nie spędzić

całego sobotniego popołudnia w towarzystwie Heisenberga, czytając na głos i słuchając

muzyki. I dopiero z perspektywy czasu, już po wojnie, zaczął się zastanawiać nad etyką i

polityką dotyczącą bomby atomowej, po zbombardowaniu Hiroszimy i Nagasaki, tym

bardziej że stało się jasne, że niemiecka bomba okazała się niewypałem. Powtarzające się w

tych szkicach usprawiedliwienia dowodzą niepokoju sumienia. Czy to możliwe, wydaje się

myśleć, że jego raporty dotyczące wrażeń wyniesionych z rozmów z Heisenbergiem,

przekazane aliantom w 1943 roku, mogły mieć wpływ na determinację, z jaką ci ostatni

prowadzili badania nad bombą?

Wycieczka Heisenberga do Kopenhagi i jego rozmowy z Bohrem były źródłem

kontrowersyjnych, długotrwałych dyskusji na temat tego, czy hitlerowscy naukowcy byli w

stanie i zamierzali zbudować bombę atomową. Jak pisze historyk Mark Walker: pytania typu

«co by było» nie mają definitywnych odpowiedzi i może właśnie z tego powodu mitowi

niemieckiej bomby atomowej przypisano wyjątkowe, choć nieprzekonujące znaczenie:

mitycznej rozmowie Wernera Heisenberga z jego duńskim kolegą, przyjacielem i mentorem

Nielsem Bohrem, która miała miejsce w okupowanej Kopenhadze jesienią 1941 roku.19

Wydaje mi się, że Walker ma zupełną rację, ponieważ dyskusja w znacznej mierze

dotyczy intencji i stanu wewnętrznego sumień dwojga ludzi. Ale mimo to dyskusja ta dotyczy

także faktu, jak alianccy i niemieccy naukowcy powinni byli się zachować i jak rzeczywiście

się zachowali. Wydaje mi się, że w świetle listów Bohra zainteresowanie tą sprawą pozwala

na skupienie się nie tylko na sumieniu Heisenberga, lecz także na pełnych zaniepokojenia

wnioskach Bohra, jednego z najuczciwszych naukowców na świecie, który w przeciwieństwie

do Heisenberga pozostawił dowody swoich wewnętrznych rozterek (choć sytuacja ta może

ulec zmianie, gdy rodzina Heisenberga ujawni niepublikowane listy Heisenberga).

Page 232: John Cornwell - Naukowcy Hitlera. Nauka, wojna i pakt z diabłem

Nieustanne poprawki, jakby wywołane rozdrażnieniem, wskazują, że Bohr nie był w

stanie zaakceptować faktu, że mógł był źle zrozumieć Heisenberga i w rezultacie dał aliantom

bodziec do stworzenia bomby atomowej.

Jednakże do tej pory nie mamy ostatecznej opinii w stosunku do Heisenberga. Dania

nie jest jedynym krajem, jaki odwiedził Heisenberg w okupowanej Europie po roku 1941;

odwiedził także Holandię i Polskę, gdzie jego działania zrodziły wiele pytań dotyczących

motywów jego postępowania.

Pod koniec wojny Heisenberg i najwybitniejsi fizycy niemieccy zamieszani w

realizację nazistowskiego programu atomowego byli trzymani w jednym z domów w

okolicach Cambridge. W pokojach założono podsłuch i ich rozmowy można było śledzić. W

świetle późniejszych wydarzeń powrócimy do pytania o Heisenberga i jego działania: czy był

bohaterem, łajdakiem, czy po prostu kolaborantem.

23. Speer i Heisenberg

W grudniu 1941 roku, trzy miesiące po powrocie Heisenberga z Kopenhagi, szef

programu badawczego armii Erich Schumann powiedział niemieckim naukowcom

zajmującym się uranem, że ich badania otrzymają wsparcie, zakładając, że istnieje realna

szansa „ich zastosowania w możliwej do przewidzenia przyszłości”.1 Naukowcy mieli

napisać raport o swoich postępach i na luty 1942 roku wyznaczono termin spotkania

poświęconego tej sprawie. W raporcie stwierdzono, że:

W obecnej sytuacji powinno się poczynić przygotowania do technicznego rozwoju i

wykorzystania energii atomowej. Ogromne znaczenie, jakie to ma dla całej gospodarki, a

szczególnie dla Wehrmachtu, uzasadnia wstępne badania, tym bardziej że nad tym

zagadnieniem intensywnie pracują wrogowie, a zwłaszcza Ameryka.2

Według raportu zbudowanie niemieckiej bomby atomowej zależało od techniki

rozdzielania izotopów lub od uzyskania plutonu z pracującego reaktora, co z kolei zależało od

zaopatrzenia w niezbędne materiały.

W tym miejscu nastąpiło dramatyczne rozejście się dróg, jakimi podążały programy

aliantów i Niemców. Przełom dokonany przez Frischa i Peierlsa w Wielkiej Brytanii z

technicznego punktu widzenia polegał na powiązaniu szybkich neutronów z szybkością

reakcji w U-235. To właśnie inicjatywa FrischaPeierlsa popchnęła do przodu amerykański

program budowy bomby atomowej, choć do jego realizacji potrzeba było jeszcze 500

milionów funtów lub dwóch miliardówdolarów. Jednak w Niemczech nie wzięto pod uwagę

odkrycia Frischa i Peierlsa.

Page 233: John Cornwell - Naukowcy Hitlera. Nauka, wojna i pakt z diabłem

Na armii raport fizyków nie zrobił większego wrażenia: obcięto fundusze, a badania

przekazano z powrotem do Instytutu Fizyki Cesarza Wilhelma. W kwietniu 1942 roku

Abraham Esau, szef działu fizyki agencji badawczej w Ministerstwie Edukacji, objął nadzór

nad projektem uranowym. W międzyczasie w Berlinie między 26 a 28 lutego 1942 roku

odbyły się dwa spotkania dotyczące badań jądrowych. Na jednym z nich Heisenberg

przedstawił artykuł pt. „Teoretyczne podstawy produkcji energii z rozszczepienia uranu”. Na

spotkaniu obecny był szef edukacji i nauki Bernhard Rust.

Heisenberg przedstawił w miarę przystępną i optymistyczną prezentację zagadnienia

rozszczepienia jądra atomowego oraz możliwości obronnych. Powiedział na tym spotkaniu:

Jeżeli można by zgromadzić ilość uranu 235 na tyle dużą aby ucieczka neutronów z

jego powierzchni była mała w porównaniu z wewnętrznym mnożeniem neutronów, wówczas

w bardzo krótkim czasie liczba neutronów znacznie się zwiększy i cała energia rozszczepienia

uranu - około 15 bilionów kalorii na tonę - zostanie uwolniona w ułamku sekundy. Czysty

uran 235 należy zatem uważać za materiał wybuchowy o niewyobrażalnej sile.3

Wspomniał także o bombie plutonowej. Mówiąc o reaktorze, zauważył: „W wyniku

przemiany uranu wewnątrz reaktora tworzy się nowy pierwiastek (o liczbie atomowej 94),

który najprawdopodobniej jest równie wybuchowy jak uran 235 i odznacza się równie

kolosalną mocą”.4

Biorąc pod uwagę, że wciąż było wiele niewiadomych, włącznie z prawidłową

wartością masy krytycznej, wystąpienie wydawało się obliczone na wywołanie

zainteresowania oraz wielkich oczekiwań. Czy Heisenberg starał się o uzyskanie

odpowiednich funduszy potrzebnych na zbudowanie bomby? Kiedy w czerwcu tego samego

roku Albert Speer zaproponował praktycznie nieograniczone środki, Heisenberg odrzucił jego

propozycję. Speere możliwe, że był po prostu zainteresowany jedynie zdobyciem

przychylności w celu utrzymania ważnej pozycji w fizyce atomowej, ale jednocześnie

dostrzegał fakt, że niemieckie armie nie odnosiły już takich sukcesów w Rosji, a do wojny

przystąpili Amerykanie ze swoją potęgą przemysłową.

W miarę jak Heisenberg przejmował coraz większą odpowiedzialność za program

fizyki atomowej, brał również na siebie coraz większą liczbę dodatkowych obowiązków. Z

trudem udawało mu się skupić na zadaniu, które powinno pochłaniać całąjego energię.

W grudniu 1941 roku skończył czterdzieści lat i w roku 1942 najwyraźniej w

większym stopniu pochłaniały go filozoficzne spekulacje niż fizyka eksperymentalna. W

tymże roku znalazł czas na wygłaszanie wykładów oraz pisanie esejów o bezradności

jednostki w obliczu międzynarodowych konfliktów i zmagań. „Jednostka nie może do tego

Page 234: John Cornwell - Naukowcy Hitlera. Nauka, wojna i pakt z diabłem

wnieść nic - pisał - poza wewnętrznym przygotowaniem się na zmiany, które nastąpią bez jej

udziału”.5 Doradzał pomaganie innym, zauważając przy tym, że niewiele można zrobić poza

akceptacją własnego losu. Jednostka jest zwolniona od odpowiedzialności za wydarzenia

zewnętrzne:

Nam nie zostaje nic poza najprostszymi sprawami: powinniśmy sumiennie wypełniać

nasze obowiązki i realizować zadania, nie pytając zbyt wiele po co i dlaczego. Powinniśmy

przekazać następnemu pokoleniu to, co wydaje się nam piękne, odbudować to, co zostało

zniszczone, i mieć wiarę w innych ludzi.6

Speer kieruje produkcją broni

7 lutego 1942 roku, trzy tygodnie przed wygłoszeniem przez Heisenberga wykładu na

temat możliwości broni atomowej, Albert Speer przebywał w Wilczym Szańcu - kwaterze

głównej Hitlera, skąd Fiihrer jako głównodowodzący osobiście kierował wojną na rosyjskim

froncie.

Kiedy przybył Speer, Fritz Todt, minister uzbrojenia i amunicji, przebywał już w

schronie. Z pomieszczenia dochodziły krzyki i kiedy wyłonił się z niego minister, zdaniem

Speera wyglądał na „spiętego i zmęczonego po długiej dyskusji”.7 Napięcie między Todtem a

Hitlerem utrzymywało się już od miesięcy. Todt uważał, że biorąc poduwagę gospodarkę,

dostawy amunicji, zasoby ludzkie i materialne, wojny nie da się wygrać. Jedynym wyjściem

dla Niemiec było zawarcie porozumień politycznych. Jednak Hitler nadal wierzył, że

zwycięstwo nie jest kwestią uzbrojenia ale siły woli.8

Speer przez chwilę rozmawiał z Todtem. Minister zaproponował architektowi miejsce

w samolocie, którym miał nazajutrz rano lecieć do Berlina. Speer przyjął zaproszenie. Hitler

wezwał Speera dopiero

0pierwszej w nocy. Zdaniem Speera Hitler wyglądał na zmęczonego. Był

przygnębiony aż do chwili, gdy rozmowa zeszła na tematy związane z planami

architektonicznymi. Wówczas Führer się rozpromienił

1obaj mężczyźni rozmawiali o planowanych projektach do trzeciej nad ranem.

Z powodu później pory Speer zmienił zdanie, postanowił dłużej pospać i nie lecieć z

Todtem. Todt był jedynym pasażerem samolotu i zginął, kiedy samolot eksplodował podczas

startu. Podjęto dochodzenie i wyeliminowano możliwość sabotażu, jednak w autobiografii

Speer pisze, że istniały przesłanki wskazujące na możliwość zabójstwa.9

Tego samego popołudnia Hitler wezwał Speera i przekazał mu liczne obowiązki

Todta. „Sądziłem, że wyraził się niedokładnie, dlatego odpowiedziałem, iż dołożę starań, aby

zastąpić dr. Todta w jego przedsięwzięciach budowlanych”. - pisał Speer. „Nie - sprostował

Page 235: John Cornwell - Naukowcy Hitlera. Nauka, wojna i pakt z diabłem

Hitler - we wszystkich jego funkcjach, również jako ministra do spraw uzbrojenia”.10 Tak

więc Speer w wieku trzydziestu siedmiu lat znalazł się w sytuacji wymagającej najwyższej

odpowiedzialności za naukę i technologię Trzeciej Rzeszy. Jednak już po zaakceptowaniu

rozkazu Führera Goering wybuchł w obecności Hitlera (Speer pisze, że marszałek Rzeszy nie

tracił czasu, pędząc do Kwatery Głównej ze swojej leśniczówki oddalonej o 100 km od

Wilczego Szańca), twierdząc, że to on powinien przejąć obowiązki Todta „w ramach planu

czteroletniego”. Napięcie, jakie istniało między Goeringiem a Todtem wskazywało raz

jeszcze na bezproduktywną rywalizację, do której zachęcał Hitler w ramach swojej dyktatury.

Speer komentował: „Jako minister uzbrojenia dr Todt mógł realizować zadania postawione

przez Hitlera jedynie poprzez bezpośrednie rozkazy przekazywane dalej do przemysłu. Z

kolei Goering jako komisarz planu czteroletniego czuł się odpowiedzialny za całość

gospodarki wojennej”.11Speer zajął się reorganizacją chaotycznej i podlegającej silnym

naciskom produkcji uzbrojenia w sytuacji, gdy losy wojny zdawały się odwracać. Chociaż

Speer nie posiadał doświadczenia Todta, dysponował jednak licznymi zdolnościami i miał

technokratyczne podejście do problemów. Ojciec Speera był architektem, a jego syn Albert

cieszył się przywilejami, na które między innymi składały się lekcje prywatnej guwernantki.

Speer już w szkole lubił statystykę, a będąc dzieckiem, przejawiał pasję do samochodów,

sterowców oraz wykazywał „techniczne zamiłowania w świecie, który wówczas nie był zbyt

stechnicyzowany”.12 Był najlepszym matematykiem w szkole i miał zamiar studiować

matematykę na uniwersytecie, ale jego ojciec „przedstawił przekonujące argumenty

przeciwko tej opcji - pisał Speer - i musiałbym nie być matematykiem dobrze obeznanym z

prawami logiki, gdybym nie dał się przekonać tym argumentom”. Studiował w Instytucie

Technologii w Karlsruhe, Monachium i Berlinie. W Berlinie, jeszcze będąc studentem,

usłyszał przemawiającego Hitlera i przekonała go mieszanina „rozsądnej skromności” i

„hipnotycznej argumentacji”. Speer został członkiem NSDAP w 1931 roku. A pociągała go

nie tyle nazistowska polityka, ile osobowość Hitlera oraz siła, z jaką potrafił wcielać w życie

swoje ambitne wizje architektoniczne.

Jako minister do spraw uzbrojenia i amunicji Speer w sytuacji gdy w 1942 roku

Ameryka przyłączyła się do wojny, a na rosyjskim froncie sytuacja stale się pogarszała,

potrafił wprowadzić innowacje, uruchamiając niewykorzystane zasoby i ograniczając

produkcję na rynek wewnętrzny,a jednocześnie zwiększając zatrudnienie kobiet i ściągając

inżynierów z frontu do kraju. W swoich wspomnieniach pisze, że „nacisk i wymogi” w

czasach reżimu „zniszczyły wszelką spontaniczność”.13 Pragnął zachęcić do gospodarki

wolnorynkowej, która nagradzałaby inicjatywę. Było to odwróceniem zasady Fuhrerprinzip,

Page 236: John Cornwell - Naukowcy Hitlera. Nauka, wojna i pakt z diabłem

na której zbudowana była Trzecia Rzesza. „Byłem krytykowany z różnych stron, ale

najtrudniej było pogodzić się z krytyką oddolną”.14

Po wojnie Speer pisał, że jego sukces zależał od entuzjazmu tysięcy techników

stymulowanych nowym zakresem odpowiedzialności, do jakiej zachęcał w czasach

gospodarki wojennej. „Zasadniczo - pisał - wykorzystałem częste w zawodach technicznych

zjawisko ślepego poświęcenia się zadaniu”.15 Mogło to się także odnosić do Heisenberga. To

o czym Speer nie pisał, to morderczy wyzysk robotnikówprzymusowych w niemieckim

przemyśle, który miał początek za czasów Todta i stale rozkwitał, osiągając rozmiary setek

tysięcy niewolników za kadencji Speera.

Speer spotyka Heisenberga

»* s

Speer pisał w swojej autobiografii o regularnych roboczych obiadach z generałem

Friedriechem Frommem w prywatnej sali restauracji Horcher w Berlinie. Pod koniec kwietnia

1942 roku Fromm stwierdził, że najlepszą szansą Niemiec na wygranie wojny byłoby

opracowanie nowych broni. Wspomniał o grupie naukowców pracujących nad bombą która

mogłaby niszczyć całe miasta, wyłączając z wojny nawet Wielką Brytanię. Speer miał już

kontakt z drem Albertem Vöglerem, szefem niemieckiego stalowego giganta oraz prezesem

Towarzystwa Cesarza Wilhelma, który narzekał na zbyt małe środki przyznane przez

Ministerstwo Edukacji i Nauki.

Latem 1942 roku Speer zorganizował konferencję w Harnack House, berlińskiej

centrali Towarzystwa Cesarza Wilhelma, na której spotkał się z naukowcami zajmującymi się

fizykąjądrową wśród nich z Heisenbergiem. Heisenberg był w tym czasie główną osobą

odpowiedzialną za program fizyki atomowej, a od października pełnił funkcję dyrektora

„przy” Instytucie Fizyki Cesarza Wilhelma. Otrzymał także katedrę na uniwersytecie w

Berlinie.

Heisenberg mówił na temat „rozbijania atomów i opracowania maszyny uranowej

oraz cyklotronu”. Według Speera Heisenberg gorzko narzekał na brak funduszy i materiałów

oraz na brak techników i naukowców, którzy zostali powołani do wojska. Przeciwstawiał

temu ogromny wysiłek, jaki jego zdaniem stał się udziałem Stanów Zjednoczonych.

Heisenberg powiedział Speerowi, że chociaż kilka lat wcześniej Niemcy były na czele

wyścigu w badaniach jądrowych, to obecnie Amerykanie prawdopodobnie ich znacznie

wyprzedzili. Dodał, że „z punktu widzenia rewolucyjnych możliwości rozszczepienia

jądrowego, dominacja na tym polu będzie niezwykle brzemienna w skutki”.16

Page 237: John Cornwell - Naukowcy Hitlera. Nauka, wojna i pakt z diabłem

Według własnego opisu tego spotkania Speer zapytał, w jaki sposób fizykę jądrową

można wykorzystać do produkcji bomb atomowych. Jego odpowiedź była zdaniem Speera

„zachęcająca”. Heisenberg najwyraźniejpowiedział, że znaleziono naukowe rozwiązanie i

teoretycznie nie było przeszkód w wyprodukowaniu takiej bomby. Jednak niezbędne warunki

techniczne zawsze wymagające najwięcej wsparcia przy takich projektach były zniechęcające

i wymagały co najmniej dwóch lat inwestowania.

Marszałek polny Milch zapytał, jakiej ilości jądrowego materiału wybuchowego

potrzeba do zniszczenia miasta. Heisenberg odpowiedział, że tutaj są dwie szkoły: jedna

mówi o masie „wielkości ananasa”, a druga o masie „wielkości piłki futbolowej”.17 Zostało

to uznane zarówno przez Heisenberga, jak i innych za prawidłowe oszacowanie masy

krytycznej U-235 - kilogramów, a nie ton - co stanowiło dowód, że Heisenberg wiedział, jak

skonstruować bombę atomową.

Kiedy Speer zapytał go, czego potrzebuje, Heisenberg najwyraźniej wspomniał o

braku cyklotronu: jeden cyklotron znajdował się w Paryżu, ale z uwagi na konieczność

zachowania badań w tajemnicy nie można było z niego w pełni korzystać. Kiedy jednak Speer

zapytał, czy ministerstwo uzbrojenia powinno zamówić równie wielki lub nawet większy

cyklotron od używanego w Stanach Zjednoczonych, Heisenberg sprzeciwił się, mówiąc, że z

uwagi na brak doświadczenia w Niemczech warto zacząć od mniejszego modelu. Pod koniec

spotkania Speer poprosił Heisenberga, aby ten przedstawił mu listę wszystkiego, czego

potrzebuje, by pchnąć do przodu badania jądrowe. Po kilku tygodniach naukowcy wystąpili o

kilkaset tysięcy marek, niewielkie ilości stali, niklu i innych deficytowych materiałów.

Chcieli mieć do dyspozycji bunkier, baraki i obietnicę, że ich eksperymenty zyskają

najwyższy priorytet. Speer napisał w swojej autobiografii, że sugerował kwotę miliona, 2

milionów marek oraz odpowiednio większe ilości materiałów, ale oferta nie została przyjęta

ponieważ „nie można by jej spożytkować”. Z perspektywy czasu taki stan rzeczy potwierdzał

zapewnienia Heisenberga o tym, że świadomie sabotował własny jądrowy program

badawczy. Speer pisał: „Dano mi do zrozumienia, że bomba atomowa nie będzie miała

wpływu na przebieg wojny.18

Speer porzuca ideę bomby atomowej

23 czerwca 1942 roku Speer rozmawiał z Hitlerem o jądrowym programie

badawczym. Minister postanowił przedstawić rzecz jaknajkrócej, ponieważ „dobrze znał

tendencję Hitlera do popierania fantastycznych projektów oraz stawiania związanych z tym

bezsensownych wymagań”.19 Jednak Hitler, który miał tendencję do chwytania się różnych

amatorskich pomysłów i plotek, był pod wpływem zniekształconej wizji perspektyw

Page 238: John Cornwell - Naukowcy Hitlera. Nauka, wojna i pakt z diabłem

jądrowych, wymyślonych przez jego fotografa Heinricha Hoffmanna. Hoffmann był

zaprzyjaźniony z ministrem poczty Ohnesorgem, który wspierał badania jądrowe Manfreda

von Ardennego, dla którego pracował Houtermans. Speer twierdził, że Hitler był pod

wrażeniem wizji naukowców przemieniających Ziemię w płonącą gwiazdę. W krótkiej

refleksji na temat niekontrolowanej reakcji łańcuchowej Speer zauważa: „Właściwie profesor

Heisenberg nie dał żadnej wiążącej odpowiedzi wyjaśniającej, czy dysponujemy absolutną

pewnością że rozszczepienie jądrowe można utrzymać pod kontrolą, czy też nastąpi

nieprzerwana reakcja łańcuchowa”.20

Kwestia niekontrolowanej reakcji łańcuchowej była również podnoszona w 1942 roku

przez Edwarda Tellera, który z dwoma kolegami napisał na ten temat artykuł. Dzień przed

pierwszym próbnym wybuchem amerykańskiej bomby atomowej - testem Trinity - wojskowy

szef projektu generał Groves był poirytowany tym, że włoski fizyk Enrico Fermi „nagle

zaczął proponować zakłady swoim kolegom naukowcom, proponując obstawianie możliwości

zapłonu atmosfery, a jeśli tak by się stało, to czy zjawisko zniszczy wyłącznie Nowy Meksyk,

czy cały świat”.21

W swojej autobiografii Speer napisał, że „zgodnie z sugestiami fizyków jądrowych”

projekt bomby atomowej został zamknięty jesienią 1942 roku, po tym jak na pytanie o termin

realizacji odpowiedziano, że nie można niczego oczekiwać w ciągu trzech lub czterech lat.

Latem 1943 roku Speer wyraził zgodę na wykorzystanie uranowych rdzeni w

amunicji. Wiele lat po wojnie napisał: „Pozbycie się zapasów około tysiąca dwustu ton uranu

świadczyło o tym, że już przestaliśmy myśleć o produkcji bomb atomowych”.

Zastanawiając się nad możliwością posiadania bomby atomowej przez Niemców,

Speer spekulował w swojej autobiografii - znając już koszt „Projektu Manhattan” - że

niemiecka bomba mogłaby być gotowa w 1945 roku, jednak musiałoby to oznaczać

likwidację wszystkich innych projektów. Speer był skłonny winić program rakietowy, „nasz

największy i najmniej trafiony projekt”, a także ideologicznąnieobliczalność Philippa

Lenarda, który odrzucał fizykę jądrową oraz teorię względności. W podsumowaniu Speer

stwierdzał, że nawet w najlepszej sytuacji Niemcy nigdy nie dorównałyby „wyższej zdolności

produkcyjnej, która pozwoliła Stanom Zjednoczonym podjąć się tego gigantycznego

projektu”.22 Według Speera Niemcy mogły wyprodukować bombę najwcześniej w 1947

roku, ale nawet w takim wypadku zużycie ostatnich rezerw rud chromu nie pozwoliłoby

Niemcom kontynuować wojny po 1 stycznia 1946 roku.

Dwa lata po wojnie Heisenberg napisał w czasopiśmie „Naturę”, że niemieckim

fizykom oszczędzono decyzji, czy mają uczestniczyć w budowie bomb atomowych.

Page 239: John Cornwell - Naukowcy Hitlera. Nauka, wojna i pakt z diabłem

Okoliczności kształtujące politykę krytycznego roku 1942 sprawiły, że zajęli się problemem

wykorzystania energii jądrowej jako źródła napędu.23

Chociaż Speer przeznaczył spore środki na program rakietowy Wernhera von Brauna,

jako największej nadziei na cudowną broń, alianci nadal obawiali się możliwości, że Niemcy

jako pierwsi wejdą w posiadanie bomby atomowej.

Reaktor Heisenberga

23 czerwca 1942 roku, kiedy Speer relacjonował Hitlerowi stan niemieckich badań

nad bronią atomową w laboratorium Heisenberga w Lipsku miała miejsce eksplozja, która

skaziła radioaktywnym pyłem uranu technika pracującego w laboratorium. Heisenberg na

chwilę zajrzał do laboratorium, po czym wrócił, aby prowadzić seminarium, jednak wezwano

go ponownie, kiedy rozpadły się na kawałki dwie półkule jego modelu reaktora. Tydzień

później Heisenberg opuścił Lipsk, aby skoncentrować się na swoich badaniach w berlińskim

Instytucie Fizyki Cesarza Wilhelma.

Eksperymenty prowadzone w „maszynie uranowej” Heisenberga ukierunkowane na

podtrzymanie reakcji łańcuchowej nie udawały się głównie z powodu trudności technicznych.

Trudności zwiększone przez bombardowania nie minęły w 1943 roku i nie pozwoliły na

dalsze eksperymenty aż do ostatnich miesięcy tamtego roku. Paul Harteck, typowy

eksperymentator, w przeprowadzonym po wojnie wywiadzie wyraził swoją frustrację,

wspominając projekt kierowany przez Heisenberga:Jak można być szefem takiego

technologicznego przedsięwzięcia, jeśli przez całe życie nie przeprowadziło się ani jednego

eksperymentu? To śmieszne! Nie ma na to usprawiedliwienia! Choć Heisenberg jest jednym z

najlepszych teoretyków naszej ery, a Weizsäcker jest oprócz tego doskonałym teoretykiem i

filozofem, który potrafi w znakomity sposób przedstawić swój punkt widzenia, żaden z nich

nigdy wcześniej nie brał udziału w większym przedsięwzięciu eksperymentalnym. Jak mogli

sądzić, że potrafią pokierować rozwojem nowej technologii?24

Heisenberg nadal dojeżdżał do pracy przez pierwszy rok na swym stanowisku w

Berlinie. Po ciężkich nalotach wiosną 1943 roku jego rodzina przeprowadziła się do małego

domu w Urfeld w południowych Niemczech, gdzie praktycznie była oddzielona od

Heisenberga aż do czasów powojennych.

Jeżeli chodzi o reaktor, a pośrednio także o bombę, Heisenberg rozpraszał swoją

energię licznymi zainteresowaniami: pracował jako profesor w Berlinie, prowadził seminaria,

wykłady, podróżował jako gość różnych imprez naukowych w całej okupowanej Europie.

Interesujące byłoby porównanie jego trybu życia ze zdecydowanie pracoholicznym oddaniem

Page 240: John Cornwell - Naukowcy Hitlera. Nauka, wojna i pakt z diabłem

jego odpowiednika w alianckim programie budowy bomby atomowej - J. Roberta

Oppenheimera, który „tylko raz w ciągu trzech lat znalazł czas na dwudniową wycieczkę”.25

Pomimo licznych funkcji pełnionych na Uniwersytecie i w Instytucie Fizyki Cesarza

Wilhelma Heisenberg zdawał się nienasycony w odbieraniu dowodów szacunku i uznania za

swoje naukowe osiągnięcia. „Było to tak” - pisze David Cassidy - jak gdyby uznanie i

szacunek, którego zawsze oczekiwał, były tak długo nieobecne, że kiedy w końcu się

pojawiły, były na tyle słabe, że żadne wyrazy uznania nie mogły upewnić go w tym, że jego

status nagle znów nie ulegnie pogorszeniu.26

W 1943 roku Heisenberg otrzymał prestiżową nagrodę Kopernika na Uniwersytecie

Rzeszy w Królewcu. W marcu tego samego roku został poproszony przez nazistowską gazetę

„Volkischer Beobachter” o napisanie artykułu z okazji osiemdziesiątych piątych urodzin

Maxa Plancka. W październiku został przedstawiony przez Goeringa do orderu

KrzyżaPierwszej Klasy za Służbę dla Obronności Kraju. W ciągu roku Goebbels umieszczał

Heisenberga na pierwszych stronach swojego czasopisma propagandowego „Das Reich”. I

chociaż częste podróżowanie było dla niego jako fizyka całkiem normalne, jego podróże

miały głównie wymiar propagandowy. Podczas gdy w latach trzydziestych i pierwszych

dwóch latach wojny podróżował głównie z własnej inicjatywy, teraz otrzymał specjalne

„zaproszenia” ze strony ministerstwa edukacji lub dziekana Uniwersytetu Berlińskiego,

nazistowskiego matematyka Ludwiga Bieberbacha. Zdaniem Cassidy’ego jego wizyty były

wykorzystywane do „wzniecania podupadającego wsparcia dla Rzeszy”, jednak Heisenberg

wydawał się całkiem chętnie brać udział w tych podróżach.

Heisenberg w Holandii

Pomiędzy rokiem 1942 a 1944 Heisenberg odbył szereg podróży po okupowanej

Europie, w tym także odwiedził Holandię w 1943 r. Okupacja Holandii wywołała silny opór

holenderskiego społeczeństwa, przejawiający się między innymi strajkami i aktami

nieposłuszeństwa, co spowodowało brutalne represje oraz deportacje Żydów. Działania

Niemców wzmacniały opór szczególnie wśród nauczycieli i studentów holenderskich

uniwersytetów. Według historyka Wernera Warmbrunna, cytowanego przez Cassidy’ego, co

najmniej jedna trzecia ludzi, na których dokonano egzekucji, to studenci. Ruch oporu był

najsilniejszy na uniwersytecie w Lejdzie, gdzie studenci strajkowali, a nauczyciele

rezygnowali z pracy w proteście przeciwko zwolnieniom pracowników pochodzenia

żydowskiego w 1940 roku. Kiedy w październiku 1943 roku Heisenberg odwiedził Holandię,

mówiono o jego dwuznacznej postawie. Cassidy pisze: „Holenderskie zainteresowania

związane z naukową współpracą dzięki tej wizycie uległy wzmocnieniu - zatem osiągnięto

Page 241: John Cornwell - Naukowcy Hitlera. Nauka, wojna i pakt z diabłem

wynik oczekiwany przez niemiecki rząd. Zarazem współpraca naukowa była dobrym

argumentem pozwalającym zachować holenderskie laboratoria i programy badań”.27

Po wizycie Heisenberga naukowcy holenderscy mieli mieszane uczucia. Hendrik

Casimir powiedział członkowi alianckiego wywiadu naukowego, że Heisenberg przyznał, iż

wie o istnieniu obozów koncentracyjnych i o rabowaniu okupowanych terenów. Pomimo

tegoprywatnie mówił, że chciałby, aby Niemcy wygrały wojnę. Według informacji

pochodzących od przedstawiciela wywiadu Heisenberg powiedział: „Demokracja nie jest w

stanie wykrzesać dostatecznej energii, aby rządzić Europą. Pozostają dwie możliwości:

Niemcy i Rosja. W takim wypadku Europa pod przywództwem Niemiec będzie być może

mniejszym złem”.28

W swojej autobiografii Casimir napisał, że Heisenberg spacerował z nim i opowiadał

o Niemczech jak o obrońcy cywilizacji zachodniej przed hordami atakującymi ze wschodu.

Ani Francja, ani Anglia nie miały - zdaniem Heisenberga - dostatecznej determinacji i sił, aby

odegrać kluczową rolę w tych zmaganiach. Casimir pisze:

Oczywiście oponowałem, wskazując, że liczne nikczemności nazistowskiego reżimu,

a w szczególności obłąkańczy i okrutny antysemityzm, nie pozwalają zaakceptować takiej

opcji. Heisenberg nie próbował ani zaprzeczyć, ani bronić swego stanowiska, powiedział

tylko, że należy oczekiwać, że po zakończeniu wojny sytuacja się poprawi.29

Rozmowa ta potwierdza, że Heisenberg rozumował w kategoriach dwóch wojen.

Niemcy zaangażowały się w dwie wojny: jedną z zachodnimi demokracjami i drugą z Rosją -

siedzibą sowieckiego komunizmu oraz wschodnich hord. Pierwszej wojny należało żałować,

podczas gdy druga była konieczna dla uratowania Europy Zachodniej.

Innym naukowcem spotkanym przez Heisenberga podczas pobytu w Holandii był

Kramers, który potrafił oddzielić osiągnięcia w dziedzinie fizyki, od ewidentnie

proniemieckich poglądów politycznych i nacjonalistycznych Heisenberga. Krämers, który

kiedyś już pracował z Heisenbergiem w Kopenhadze, chętnie się z nim spotkał, licząc na

pomoc w zmniejszeniu trudności, z jakimi borykała się nauka pod niemiecką okupacją.

Wydaje się, że Heisenberg pomógł w ułatwieniu podróżowania holenderskim naukowcom

oraz przyczynił się do ponownego otwarcia laboratorium w Lejdzie. Ta przyjaźń pomimo

zaangażowania Heisenberga w pracę dla reżimu jest kolejnym elementem składającym się na

skomplikowany przypadek Heisenberga, ponieważ Krämers był człowiekiem uczciwym i

odważnym. Krämers i Heisenberg rozmawiali o fizyce, a nawet rozważali współpracę

poświęconą problemom podstawowym. W tym samym roku Krämersnapisał list do

Heisenberga: „aby powiedzieć raz jeszcze, jak uszczęśliwiła mnie twoja wizyta,

Page 242: John Cornwell - Naukowcy Hitlera. Nauka, wojna i pakt z diabłem

przypominając stare ideały”. Jednak ostatecznie przekreślił możliwość jakiejkolwiek

współpracy naukowej, ponieważ „nie jest to czas na wspólne publikacje”.30

Polska i Hans Frank

O ile podróż Heisenberga do Holandii obfituje w dwuznaczności, o tyle inna wyprawa

nie pozostawia wielu wątpliwości co do tego, że Heisenberg był znieczulony na potworności

reżimu, któremu poświęcił swój geniusz. Chodzi tutaj o „kulturalną” wycieczkę do Polski w

grudniu 1943 roku, osiem miesięcy po zbrodniczym stłumieniu powstania w warszawskim

getcie.31

Generalnym gubernatorem okupowanej Polski był Hans Frank, który znał

Heisenberga i jego starszego brata Erwina: wszyscy trzej swego czasu uczęszczali do tej

samej szkoły, MaxGymnasium w Monachium. Heisenberg i Frank byli także członkami

Pfadfinder, niemieckiego ruchu skautowskiego oraz członkami Neupfadfinder-”nowych

tropicieli”, ruchu sławiącego teutoński mistycyzm i zajęcia na świeżym powietrzu. Frank

ukończył prawo i błyskawicznie się piął w strukturach NSDAP, dołączając do szturmowców,

i pracował jako prawnik, broniąc w sądach różnych instancji członków partii pozywanych w

latach dwudziestych.

Po inwazji na Polskę Hitler zamierzał przekształcić kraj w niemiecką kolonię,

zniszczyć kulturę i zdegradować mieszkańców do roli niewolników. Około 150

wykładowców akademickich z uniwersytetu w Krakowie zostało zesłanych do obozów

koncentracyjnych, gdzie około jedną trzecią z nich, głównie Żydów, zamordowano.

Uniwersytet pozostał zamknięty do końca wojny.

Za czasów administracji Franka warszawscy Żydzi zostali zgromadzeni w getcie.

Frank w grudniu 1941 powiedział do swoich urzędników: „Jeżeli chodzi o Żydów, to chcę

wam szczerze powiedzieć, że trzeba się ich pozbyć w ten czy inny sposób”.32 W tym samym

czasie wydał rozkaz aresztowania i transportu Polaków jako robotników przymusowych; do

sierpnia 1942 roku około 800 tys. Polaków zesłano do Niemiec na roboty przymusowe.

Jednocześnie w lipcu rozpoczęto wywóz Żydów do Treblinki. Do października deportowano

300 tys. osób.

Wśród Żydów, którzy pozostali w Warszawie, zaczął się tworzyć ruch, którego celem

była obrona przed nieuniknioną likwidacją getta. W kwietniu 1943 roku około 3 tys.

Niemców przypuściło atak na Getto, zabijając 14 tys. Żydów. Pozostałe 7 tys. wywieziono do

Treblinki.

W grudniu tego samego roku Heisenberg odbył podróż do Polski w celu wygłoszenia

serii wykładów na zaproszenie generalnego gubernatora Hansa Franka. Co wiedział

Page 243: John Cornwell - Naukowcy Hitlera. Nauka, wojna i pakt z diabłem

Heisenberg o zbrodniach Franka dokonanych w Polsce? We wspomnieniach żony

Heisenberga opublikowanych po śmierci fizyka pod tytułem „Inner Exile” możemy

przeczytać, że oboje wiedzieli o eksterminacji Żydów w Polsce przed podróżą Heisenberga.

Ta kwestia pojawia się w jej książce, kiedy opisuje spotkanie ze swoim ojcem:

Przypominam sobie twarz mego ojca stojącego naprzeciw. Był to człowiek o bardzo

czcigodnych i praworządnych poglądach, który dosłownie wściekł się, kiedy Heisenberg

pokazał mu raport otrzymany od jednego z kolegów z instytutu, który był świadkiem

pierwszych, cynicznych masowych egzekucji dokonanych na Żydach w Polsce. Mój ojciec

stracił panowanie nad sobą i zaczął na nas krzyczeć: „A więc do tego już doszło, zaczynacie

wierzyć w coś podobnego! To wszystko przez ciągłe słuchanie zagranicznych stacji

radiowych. Niemcy czegoś takiego by nie zrobili - to niemożliwe!”. On nie był nazistą i

odszedł ze swego stanowiska na wcześniejszą emeryturę z chwilą przejęcia władzy przez

narodowych socjalistów.33

Po raz pierwszy Heisenberg został zaproszony do Krakowa przez Wilhelma Coblitza,

dyrektora Instytutu Niemieckich Prac na Wschodzie, powołanego do życia decyzją

gubernatora Hansa Franka wiosną 1940 roku. Heisenberg był skłonny przyjechać, ale nie

dostał zezwolenia od władz. Coblitz w imieniu Franka ponownie zaprosił Heisenberga w

maju 1943 roku, zapewniając go, że Frank weźmie udział w odczycie. Pod koniec września

przyszło potwierdzenie mówiące o tym, że „Herr Generaldirektor Dr Frank” zaprasza go wraz

z małżonką jako swoich gości. W pierwszych dniach grudnia Heisenbergpojechał do

Krakowa. Zatrzymał się w jednej z rezydencji Franka umeblowanej zrabowanymi przez

Niemców dziełami sztuki. Według profesora Bernsteina, który rozmawiał z Polakami, którzy

przeżyli ten okres, kilku Polaków chciało dostać się na odczyt, ale zawrócono ich od drzwi.

Wpuszczano wyłącznie Niemców. W niemieckojęzycznej gazecie „Krakauer Zeitung” 18

grudnia ukazał się artykuł mówiący o tym, że wykładu wysłuchało liczne grono fizyków

kwantowych. Tytuł wykładu brzmiał „Najmniejsze cegiełki materii”.

Wiedząc, co się działo w Polsce w tamtych czasach, i biorąc pod uwagę obowiązki,

jakie na nim ciążyły, wydaje się, że chęć podróży do Krakowa wskazywała, że po prostu

zamierzał przymknąć oczy na to, co się tam działo. Jeżeli chodzi o Franka, to uznano go

winnym zbrodni przeciwko ludzkości w procesie w Norymberdze i skazano na karę śmierci.

Został powieszony 16 października 1946 roku.

W styczniu 1944 roku Heisenberg wyruszył w jeszcze jedną podróż, tym razem do

Kopenhagi, aby rozstrzygnąć kwestię losu Instytutu Fizyki Bohra. Bohr wraz z innymi

Żydami z Danii uciekł za granicę. Heisenberg chciał zwrócić Instytut duńskim naukowcom

Page 244: John Cornwell - Naukowcy Hitlera. Nauka, wojna i pakt z diabłem

wraz z jego cennym cyklotronem. Okupacyjne władze niemieckie zgodziły się na to

warunkowo, ale wydaje się, że Weizsäcker wykorzystał wpływy swojego ojca w

ministerstwie spraw zagranicznych. Dwa miesiące później Heisenberg powrócił do

Kopenhagi, aby wygłosić wykład w Niemieckim Instytucie Kultury. Oficjalny duński

werdykt oceniający Heisenberga po wojnie brzmiał następująco: „Heisenberg nie jest nazistą,

ale zdecydowanym nacjonalistą o charakterystycznym poczuciu szacunku dla władz

rządzących krajem”.34

24. Haigerloch i Los Alamos

1 marca 1943 roku Heisenberg wraz z kolegami brał udział w wykładzie na temat

skutków wybuchu bomby na ciało człowieka. Wykład miał miejsce w ministerstwie lotnictwa

i w tym samym czasie RAF oraz amerykańska Ósma Armia Powietrzna dokonały

zmasowanego nalotu bombowego na stolicę. Słuchacze udali się do schronu, a znajdujący się

nad nimi budynek ministerstwa został zrównany z ziemią.

Kiedy samoloty wroga odleciały, Heisenberg wyszedł ze schronu, aby udać się pieszo

na przedmieścia Fichteburga - zajęło mu to około 90 minut - do domu teściów, u których

mieszkał, pracując w instytucie w Dahlem. Wszędzie leżały gruzy, w ciemności dogasały

kałuże płonącego fosforu. Bał się wracać do dzieci - bliźniaków Wolfganga i Marii, które

były w odwiedzinach u dziadków.

Doświadczenie tej nocy utkwiło w pamięci Heisenberga z powodu rozmowy z

Adolfem Butenandtem, który mu towarzyszył.1 Kiedy szli przez zdewastowane miasto,

Butenandt mówił o załamaniu się niemieckiej nauki, zniszczeniu laboratoriów, braku

studentów i o zabitych naukowcach. Heisenberg opowiadał, że jego uwaga skupiona była na

tym, by uchronić buty od płonącego fosforu. Opisywana scena widziana z powojennej

perspektywy pokazuje, jak niewiele mogą uczynić nieszczęśni naukowcy poza ratowaniem

własnych butów - choć i to jest dość trudne.

W ciągu kilku tygodni po nalocie podjęto decyzję o przeniesieniu badań atomowych z

instytutu w Dahlem do bardziej oddalonego i bezpiecznego miejsca na południe od Berlina.

Potrzeba przeprowadzenia się na południe była jeszcze bardziej paląca po zbombardowaniu

Lipska oraz części Instytutu Fizyki Heisenberga wraz z jego wszystkimi dokumentami i

domem.Kolega Heisenberga Karl Wirtz zaczął przygotowywać eksperyment w reaktorze, w

nowym pomieszczeniu w piwnicy, ale z powodu częstych bombardowań warunki do pracy

dalekie były od ideału. Jednocześnie trwała długa przeprowadzka instytutu do Hechingen -

miasteczka w pobliżu Jury Szwabskiej. Przeprowadzką kierował Walter Gerlach, monachijski

profesor fizyki, znany patriota, choć nieprzejawiający sympatii do reżimu.

Page 245: John Cornwell - Naukowcy Hitlera. Nauka, wojna i pakt z diabłem

W budynku kotłowni byłego browaru w Hechingen zainstalowano elektrownię, a biura

i warsztaty znalazły się w zakładzie włókienniczym. Jednak Gerlach szukał bezpiecznego

schronienia dla nowego reaktora i w końcu znalazł je w miejscu znanym mu sprzed wojny, w

odosobnionej wiosce Haigerloch. Haigerloch wznosi się na dwóch skałach nad rzeką Eyach.

Właściciel miejscowej gospody wynajął Gerlachowi magazyn znajdujący się w podziemnej

jaskini bezpośrednio pod zamkiem Haigerloch. Kontrast między amerykańskim rozmachem

związanym z budową bomby, fabrykami, miastami wzniesionymi na pustyni oraz wieloma

dziesiątkami zatrudnionych tam osób nie mógłby być większy w zestawieniu z marnym

niemieckim programem badań. Haigerloch miał więcej wspólnego z filmami o księciu

Draculi niż z miejscem, gdzie działała najnowocześniejsza elektrownia. To tutaj w ciągu

miesięcy naukowcy nadzorowali transporty uranu, ciężkiej wody i grafitu.

Każdego ranka naukowcy dojeżdżali z Hechingen dziesięć mil na rowerach. Jednak

były też takie godziny w długim okresie przygotowań, kiedy Heisenberg grał fugi Bacha na

organach w kaplicy dobudowanej do zamku na górze.

Jeden z asystentów Heisenberga wspomina: „To był absolutnie fantastyczny okres

mojego życia. Przebywając w tym ekstrawagancko romantycznym miejscu, czułem się jak

nigdy dotąd zmuszony do częstego rozmyślania o Fauście Gounoda i Wolnym strzelcu

Webera”.2 Jednak uruchomienie reaktora opóźniało się z powodu braku uranu i innych

materiałów.

Niedoszły zabójca Heisenberga

W trakcie bajkowego pobytu w Haigerloch przed świętami Bożego Narodzenia 1944

roku, gdy Brytyjczycy i Amerykanie torowalisobie drogę przez Francję, a Armia Czerwona

parła ze wschodu, Heisenberg stał się celem dziwacznego działania: usiłowania zabójstwa z

inicjatywy szefa „Projektu Manhattan” generała Grovesa. Pomysł polegał na tym, żeby agent

Morris (Moe) Berg wyruszył do Zurychu, gdzie Heisenberg miał wygłosić wykład 18 grudnia

w obecności specjalistów. Berg miał udawać fizyka (w rzeczywistości niewiele wiedział o

fizyce) i miał być uzbrojony w pistolet. Gdyby podczas wykładu Heisenberg zdradził, że

pracuje nad bombą, Berg, ryzykując własnym życiem, miał go zastrzelić na miejscu w sali

wykładowej.3 Paul Scherer, który był miejscowym kontaktem amerykańskiego wywiadu,

poinformował wywiad amerykański o podróży Heisenberga, wiedział też o przyjeździe Berga.

Informował także o tym, gdzie przebywa Heisenberg oraz z kim i o czym rozmawia; nie ma

informacji, czy wiedział o planach zastrzelenia Heisenberga przez Berga. Scherer dowiedział

się między innymi, że Heisenberg nigdy nie zamierzał przejmować instytutu fizyki Bohra w

Page 246: John Cornwell - Naukowcy Hitlera. Nauka, wojna i pakt z diabłem

Kopenhadze oraz że faktycznie uratował ten instytut. Heisenberg powiedział mu także, że

Walter Gerlach, dyrektor wydziału fizyki jądrowej, przechodził załamanie nerwowe.

Seminarium odbyło się na uniwersytecie w Zurychu przy ulicy Ramistrasse o 16.15.

W bardzo zimnym pomieszczeniu było nie więcej niż 20 osób. Berg, trzymając w kieszeni

pistolet, usiadł razem z Leonem Martinuzzim - jeszcze jednym agentem OSS - z pistoletem w

kieszeni.

Wykład dotyczył macierzy S - czysto teoretycznego tematu z dziedziny mechaniki

kwantowej niezwiązanego z bombą atomową - Heisenberg mówił, przechodząc od jednego

końca tablicy do drugiego, od czasu do czasu zaglądając do notatek spisanych na maszynie.

Kiedy skończył, zaczęła się ożywiona techniczna dyskusja trwająca do około 18.40.

Po skończonym spotkaniu Berg rozmawiał z Schererem. Scherer powiedział mu, że

Heisenberg pracował nad zjawiskiem promieniowania kosmicznego, a nie nad bombą

atomową, oraz że projekt budowy broni tego typu zajmie Niemcom od dwóch do dziesięciu

lat. Ich rozmowa dotyczyła także planu porwania lub „przesiedlenia Heisenberga z rodziną do

Stanów Zjednoczonych”.4

W tym samym tygodniu, przed wyjazdem Heisenberga ze Szwajcarii, Scherer zaprosił

grupę osób na obiad, włączając w to Heisenberga i Berga. Podczas obiadu rozmawiano o

wojnie, o czym opowiadali później zaproszeni goście. Jednym z nich był duński fizyk Piet

Gugelot, który w ostatnich latach korespondował z pisarzem i ekspertem wywiadu Thomasem

Powersem na temat tego wydarzenia,5 mówiąc, że padły „bardzo poważne argumenty”, które

stanowiły wyzwanie dla Heisenberga, gdyż mówiły o nazistowskich zbrodniach w Holandii i

we Francji. Heisenberg powiedział, że nic nie wie o tych okropnościach, ale bronił się,

odwołując się do niemieckiej izolacji po Pierwszej Wojnie Światowej i mówiąc, że „kiedy

zamkniesz ludzi w czterech ścianach bez okien, to zaczynają wariować”. Gdy zarzucono mu,

że wspiera rząd Hitlera, Heisenberg oświadczył, że nie jest nazistą, lecz Niemcem. Następnie

przeszedł do wyjaśnień, które w latach powojennych okazały się logiczne, czyli do idei

dwóch wojen. Według Gugelota Heisenberg powiedział, że prawdziwym problemem jest

Rosja i że tylko Niemcy mogą stanowić zaporę, oddzielając Rosję od cywilizacji europejskiej.

Było to z pewnością skierowane do obecnych w tym gronie Szwajcarów. W tym momencie

Gugelot wyszedł zniesmaczony, przez co stracił inną, ważną wymianę zdań, w której fizyk

Gregor Wentzel powiedział: „Teraz musisz przyznać, że wojna jest przegrana”. Na co

Heisenberg odparł: „Tak, ale byłoby dobrze, gdybyśmy wygrali”.6

W oczach powojennych krytyków uwaga ta dowodziła, że sympatyzował z nazistami.

Jak na ironię Berg również to odnotował, a jego przełożeni wysnuli z tego wniosek, że

Page 247: John Cornwell - Naukowcy Hitlera. Nauka, wojna i pakt z diabłem

Niemcy nie mają bomby atomowej, ponieważ Heisenberg otwarcie przyznał, że Niemcy

przegrały wojnę.

Pod koniec tego wieczoru Berg, potencjalny zabójca, towarzyszył Heisenbergowi w

spacerze po opustoszałych ulicach Zurychu w drodze do hotelu fizyka. Nie rozmawiali o

fizyce, jednak Heisenberg zapamiętał, że młody człowiek zadawał wnikliwe pytania

dotyczące jego poglądów na temat nazistowskiego reżimu.

Heisenberg opuścił Zurych i pojechał do miejsca tymczasowego zamieszkania jego

rodziny w Urfeld, w bawarskich górach, i dotarł tam akurat w wigilię Bożego Narodzenia.

Jego syn Martin, który był wówczas dzieckiem, pamięta te ostatnie święta Bożego

Narodzenia w samotnej „górskiej chacie”. Jego matka przygotowała bożonarodzeniową

muzykę oraz przedstawienie, w którym brały udział dzieci. Niewiele było do jedzenia, ale

udało się jej zachować trochę składników do upieczenia ciasteczek. Ojciec po powrocie zabrał

dzieci „naspacer, śnieg w niektórych miejscach był tak głęboki, że zasłaniał mi widok”.

Wieczorami, pisze Martin Heisenberg, ojciec grał na pianinie, a mama śpiewała. Mieli też

„choinkę z prawdziwymi świecami”, a Heisenberg, który zawsze obawiał się ognia, „postawił

w kącie salonu wiadro pełne wody”.7

Amerykańska bomba

Jak się przekonaliśmy, Amerykanie nie mieli żadnych praktycznych planów

związanych z bombą atomową aż do sierpnia 1942 roku. Ale dopiero w lipcu następnego roku

J. Robert Oppenheimer został dyrektorem laboratorium w Los Alamos, gdzie mieszkały i

pracowały setki naukowców. Oppenheimer, syn niepraktykujących Żydów z Nowego Jorku,

dużo podróżował po Europie. W 1927 roku był studentem Maxa Borna w Getyndze i brał

udział we wczesnym, ekscytującym okresie rozwoju mechaniki kwantowej, po czym

przebywał w Lejdzie i Zurychu, a kiedy wrócił do Stanów Zjednoczonych, wykładał w

Berkeley i California Institute of Technology w Pasadenie. Był wybitnym i charyzmatycznym

nauczycielem, studenci naśladowali jego sposób mówienia, a nawet sposób, w jaki zapalał

papierosy.

W książce „Oppenheimer: The Story of a Friendship” Haakon Chevalier, którego

Oppenheimer zadenuncjował służbom specjalnym jako potencjalnego szpiega, w 1937 roku

przedstawił taki oto opis naukowca:

Wysoki, nerwowy, zdecydowany [...] poruszał się dziwnym chodem, czymś w rodzaju

truchtu, machając kończynami na wszystkie strony. Głowę miał zawsze przechyloną na jedną

stronę, jedno z ramion wyżej od drugiego [...]. Wyglądał jak młody Einstein, a jednocześnie

Page 248: John Cornwell - Naukowcy Hitlera. Nauka, wojna i pakt z diabłem

jak wyrośnięty ministrant. Z jego twarzy biło coś subtelnie mądrego i ogromnie niewinnego

zarazem.8

Pierwszym praktycznym krokiem wiodącym do powstania bomby było

skonstruowanie małego, prymitywnego reaktora na opuszczonym korcie do squasha w

Chicago. Twórcą był Enrico Fermi we współpracy z fizykami Arthurem Comptonem i

Leonem Szilardem. Reaktor zostałnazwany Chicagowskim Reaktorem nr 1 - urządzenie, jak

ujął to Richard Rhodes, było potencjalnie „małym Czarnobylem w środku zatłoczonego

miasta”. Reaktor był zbudowany z bloków grafitowych rozdzielonych szczelnymi

pojemnikami ze sproszkowanym tlenkiem uranu oraz kostkami naturalnego uranu. Musiał

posiadać rozmiary krytyczne, aby zapobiec ucieczce zbyt wielkiej liczby neutronów, zanim

nie zostaną zaabsorbowane przez jądra uranu. Reaktor osiągnął stan „krytyczny” 2 grudnia

1942 roku, dowodząc, że może być źródłem energii oraz plutonu.

Stworzenie bomby było jednak czymś całkiem innym. W „Projekt Manhattan”

powołanym w celu wyprodukowania pierwszej na świecie bomby atomowej było

zaangażowanych ponad trzydzieści różnych fabryk w Stanach Zjednoczonych z głównym

ośrodkiem badawczym w Los Alamos (znanym pod kryptonimem „Miejsce Y”) na terenie

szkoły dla chłopców na pustyni niedaleko Santa Fe w Nowym Meksyku. Tutaj właśnie

pracowała większość naukowców pod kierunkiem Oppenheimera. Generał Groves

początkowo próbował zachować tajność poprzez oddzielenie naukowców od siebie. Jednak

Oppenheimer był przekonany, że sukces zależy od swobodnego komunikowania się. W Oak

Ridge, w Tennessee, zaplanowano budowę wielkiej fabryki z najdłuższym na świecie

budynkiem, przeznaczonym do oddzielania U-235 od U-238 za pomocą dyfuzji gazów. Trzeci

zakład, którego zadaniem było wytwarzanie plutonu, powstał w Hanford nad rzeką Columbia.

Osobna, anglofiancuskokanadyjska fabryka produkująca ciężką wodę została zbudowana pod

okiem brytyjskiego naukowca J. D. Cockrofta w Chalk River.

Wszystkie te zakłady, w których zatrudniano 150 tys. ludzi, były ściśle tajne.

Niemiecki wywiad oraz niemieccy naukowcy aż do wybuchu pierwszej bomby atomowej nie

mieli najmniejszego pojęcia, co planowali Amerykanie. Los zrządził, że najważniejsi fizycy

niemieccy byli zgromadzeni w jednym pomieszczeniu w Anglii, w chwili gdy 6 sierpnia 1945

roku dotarła do nich wiadomość o pierwszym zastosowaniu broni atomowej podczas ataku na

Hiroshimę.

Alsos

Alianci wiedzieli, że istnieje nazistowski program produkcji bomby, ale ich wywiad

nie znał szczegółów. Generał Groves napisał w swoich wspomnieniach, że przed lądowaniem

Page 249: John Cornwell - Naukowcy Hitlera. Nauka, wojna i pakt z diabłem

w Normandii „dopuszczaliśmy możliwość, że Niemcy opracowali nieznaną nam obronę

radioaktywną skierowaną przeciwko naszym oddziałom”.9 Brytyjczycy byli co pewien czas

informowani o niemieckim programie atomowym przez austriackiego wydawcę dzieł

naukowych Paula Rosbauda, dzięki czemu mieli podstawy sądzić, że niemieckie badania są

daleko w tyle za amerykańskimi. Jednak Amerykanie coraz bardziej obawiali się, że Niemcy

poczynili znacznie większe postępy, niż dowodziły dane wywiadu.

Przygotowując się do inwazji na Europę oraz do ostatecznego pokonania Niemiec,

Brytyjczycy i Amerykanie zorganizowali specjalną misję mającą na celu zgromadzenie

informacji o naukowym knowhow, personelu i wyposażeniu. Szefem tej misji był holenderski

naukowiec Samuel Goudsmit, fizyk znający wiele języków, który wyemigrował do Stanów

Zjednoczonych w 1927 roku i który osobiście znał Heisenberga. Grupa Goudsmita została

nazwany,Alsos”, co po grecku oznacza zagajnik. Goudsmit niewiele wiedział o szczegółach

budowy amerykańskiej bomby, dzięki czemu był idealnym kandydatem na szefa jednostki.

„Gdybym wpadł w ręce Niemców - napisał we wspomnieniach - nie mogliby mieć wielkiej

nadziei na uzyskanie istotnych informacji dotyczących tajemnic związanych z bombą”.10

Zaraz po inwazji w Normandii pierwszym celem Goudsmita było laboratorium

JoliotCurie w College de France w Paryżu. W grudniu 1944 roku oddział wkroczył do

Strasbourga, gdzie Weizsäcker kierował wydziałem fizyki na tamtejszym uniwersytecie. Sam

Weizsäcker zdążył uciec, ale zespół Goudsmita znalazł duże ilości dokumentów, dzięki

którym dowiedziano się, że Niemcy byli znacznie w tyle za alianckimi osiągnięciami w

dziedzinie badań nad bronią atomową. Goudsmit odkrył, że Niemcom nie udało się nawet

skonstruować reaktora atomowego. Jednak Groves nadal obawiał się, że ważne informacje na

temat broni atomowej lub zajmujący się tą sprawą naukowcy mogą wpaść w ręce Rosjan.

Kiedy dowiedział się, że firma Auer znajdująca się na terenie Niemiec Wschodnich, w

obszarze, który na pewno zajmą Rosjanie, produkuje metaliczny uran, rozkazał fabrykę

zniszczyć zmasowanymi nalotami bombowymi.

W międzyczasie Goudsmit wrócił do swojego rodzinnego domu w Hadze i odkrył, że

dom stoi pusty. Jego wspomnienia są wzruszającym świadectwem smutku. Nie miał

wiadomości od swojej rodziny od listu z marca 1943 roku, który nosił adres nazistowskiego

obozu koncentracyjnego.

Kiedy wszedłem do mojego pokoiku, w którym spędziłem tak wiele godzin mego

życia, zobaczyłem porozrzucane papiery, a wśród nich moje świadectwa semestralne ze

studiów, które rodzice tak pieczołowicie przez te wszystkie lata przechowywali. [...] Kiedy

stałem tam, pośród ruin tego, co kiedyś było moim domem, owładnęły mną emocje, które

Page 250: John Cornwell - Naukowcy Hitlera. Nauka, wojna i pakt z diabłem

były udziałem wszystkich, którzy stracili rodziny i przyjaciół pomordowanych przez

nazistów. Miałem okropne poczucie winy spowodowane tym, że nie udało mi się ich

uratować.”

Goudsmit, zastanawiając się nad niemieckimi zdolnościami systematycznej

organizacji, pisze:

To dlatego prowadzili szczegółowe zapiski wszystkich swoich niegodziwości, które

później odnajdywaliśmy w ich aktach znajdujących się na terenie Niemiec. To dlatego znam

dokładnie datę śmierci mojego ojca i mojej niewidomej matki, którzy zginęli w komorze

gazowej. Było to w dniu siedemdziesiątych urodzin mojego ojca.12

W styczniu 1945 roku niemieccy fizycy Walter Gerlach, Kurt Diebner i Karl Wirtz

porzucili berlińskie laboratoria, zabierając ze sobą duże ilości uranu i ciężkiej wody.

Kierowali się na południe Niemiec w okolice Hechingen, niedaleko reaktora budowanego

przez Heisenberga w Haigerloch. (Najwyraźniej Gerlachowi nie udało się przetransportować

całego zapasu tlenku uranu, gdyż zdaniem historyka Antony Beevora NKWD nadciągające

wraz z Armią Czerwoną 24 kwietnia 1945 roku znalazło w Instytucie Cesarza Wilhelma „250

kilogramów metalicznego uranu, trzy tony tlenku uranu i dwadzieścia litrów ciężkiej wody”.

Z pewnością była to nagroda, na którą Stalin i Beria od dawna czekali).13

Kiedy grupa Alsos dotarła do Hechingen i Haigerloch, Heisenberg zdążył już

wyjechać, podobnie jak Weizsäcker. Niemcom udało się ukryć dokumentację związaną z

badaniami, jednak odnaleziono ją w zapieczętowanym cylindrze utopionym w szambie.W

Hechingen oraz w jego okolicy Alsos zatrzymał Lauego i Ottona Hahna. Nie byli oni

związani z badaniami atomowymi, jednak Gouldsmit uważał, że mogą być bardzo przydatni

przy odbudowie niemieckiej nauki w erze powojennej. W tej samej okolicy zespół Alsos

pojmał również Wirtza, Baggego i Horsta Korschinga. Gerlacha złapano w Monachium na

początku maja, a Diebnera dzień później.

Heisenberg uciekł do swojego domu w Urfeld, podróżując przez zniszczone Niemcy

na rowerze i pokonując w ten sposób dystans 160 kilometrów z Hechingen. Grupa Alsos

zatrzymała go 3 maja i przewiozła, podobnie jak innych naukowców, do głównej kwatery

aliantów w Rheims. Kiedy Gouldsmit rozmawiał z nim po raz pierwszy, Heisenberg

oświadczył: „Jeśli amerykańscy koledzy chcą nauczyć się czegoś związanego z zagadnieniem

uranu, to chętnie pokażę im wyniki naszych badań, jeśli przyjadą do mojego laboratorium”.14

Goudsmit uznał tę wypowiedź za żałosną.

25. Praca niewolnicza w obozie Dora

Page 251: John Cornwell - Naukowcy Hitlera. Nauka, wojna i pakt z diabłem

Wybuch wojny we wrześniu 1939 roku spowodował niedobór siły roboczej na wsi

oraz w przemyśle Niemiec, szczególnie w kopalniach, gdzie w samym Zagłębiu Ruhry

brakowało 30 tys. robotników. Szybkim i praktycznym remedium było zatrudnienie

robotników zza granicy - co było nieuniknioną konsekwencją wojny i okupacji. Polscy

robotnicy ściągani do pracy na wsi byli początkowo opisywani jako „Retter in der Not”

(zbawcy w czasach potrzeby). Od 1940 roku byli także zatrudniani w przemyśle

zbrojeniowym, włącznie z fabryką rakiet w Peenemünde. Od wiosny 1941 roku około 600

polskich robotników dołączyło do 1000 robotników włoskich i 100 francuskich. W

pierwszych latach wojny liczba pracowników cudzoziemskich była ograniczana z uwagi na

wymogi bezpieczeństwa.

W latach od 1942 do 1943, kiedy skierowano do produkcji projekt rakiety A4 zarówno

w Peenemünde, jak i w kooperujących zakładach Zeppelina we Friedrichshafen oraz

RaxWerke w Austrii - zapotrzebowanie na niewykwalifikowaną siłę roboczą stało się bardzo

znaczne. Kluczową postacią był tutaj główny inżynier z Peenemünde Arthur Rudolph, który

jako pierwszy przygotowywał się na przyjęcie rosyjskich jeńców z frontu wschodniego

(pierwsi rosyjscy jeńcy byli zazwyczaj pozostawiani sami sobie i umierali z głodu i chorób).

Jednak w kwietniu 1943 roku szef programu rakietowego zaproponował nowe rozwiązanie w

formie obozów koncentracyjnych SS dla więźniów - robotników przymusowych.

Początkowo obozy miały na celu izolację podejrzanych o faktyczną bądź fikcyjną

działalność opozycyjną wobec reżimu, ale już wówczas SS starała się czerpać zyski z

przyobozowych zakładówpracy. Jednak w 1942 roku głównym celem obozów zakładanych na

terenie Polski była zagłada Żydów. Zmiana w podejściu do więźniów zbiegła się z decyzją

Himmlera ukierunkowaną na czerpanie większych korzyści z niewolniczej pracy. Obozy

nadzorowane przez SS dostarczały pracowników do firm prywatnych i państwowych w

ramach rozliczeń „ekonomicznych”. Główny Urząd GospodarczoAdministracyjny SS

standardowo liczył cztery marki za dzień pracy robotnika niewykwalifikowanego i sześć

marek za dzień pracy robotnika wykwalifikowanego. SS zapewniała dach nad głową

wyżywienie na minimalnym poziomie i bezpieczeństwo. Przepełnienie, ciężkie warunki

życia, zwłaszcza zimą brak higieny, głodowe racje żywnościowe, brutalność oraz obciążenie

pracą prowadziły do nieuniknionej śmierci.

Arthur Rudolph poprzedził zawarcie układu z SS wizytą w fabryce Heinkela w

Oranienburgs na północ od Berlina, w kwietniu 1943 roku. Pracowało tam 4 tys. robotników

przymusowych, głównie Rosjan, Polaków i Francuzów - mieszkających w wielkim tłoku i

uwięzionych za elektrycznymi płotami i kolczastymi drutami. Rudolph ńapisał pismo,

Page 252: John Cornwell - Naukowcy Hitlera. Nauka, wojna i pakt z diabłem

podkreślając, że korzystanie z więźniów jest korzystniejsze, szczególnie ze względu na

„skuteczniejszą ochronę tajemnicy”.1

Historyk Michael Neufeld zwrócił uwagę, że pismo to dowodzi poparcia głównego

inżyniera (oczywiście znane Dornbergerowi i von Braunowi), a także kierownictwa obozu

„na kilka miesięcy przed utworzeniem niesławnego podziemnego kompleksu Mittelwerke” w

górach Harzu, dla wcielenia w życie idei pracy niewolniczej więźniów.2

11 czerwca 1943 roku Hitler podniósł priorytet programu rakietowego „ponad

wszystkie inne rodzaje uzbrojenia”, a sam Dornberger został mianowany generałem brygady

już następnego dnia. Rudolph poprosił o dostarczenie kolejnych 1400 więźniów z obozu

koncentracyjnego dla Peenemünde. Pierwsze transporty wraz z sześćdziesięcioma strażnikami

SS przybyły dwa tygodnie później z Buchenwaldu leżącego niedaleko Weimaru. Według

jednej z relacji (Willy’ego Steimela, skazanego za przestępstwa kryminalne i zatrudnionego w

administracji w Buchenwaldzie) praca trwała jedenaście godzin dziennie przez sześć dni w

tygodniu. Po czterech miesiącach trzech więźniów zmarło z powodu chorób, a dwóch w

wyniku odniesionych obrażeń. Jeden został zastrzelony podczas próby ucieczki, a czterech

innych popełniło samobójstwo, wypijając paliwo do rakiet.7 lipca Hitler zaprosił Dornberega

i von Brauna do Wilczego Szańca, aby podkreślić, jak wielką wagę przywiązuje do tego

rodzaju broni. Ponownie wyświetlono Hitlerowi film pokazujący rakietę A4 w locie podczas

udanej próby, która miała miejsce 3 października poprzedniego roku. Hitler zażądał, aby

rakieta była w stanie przenieść głowicę bojową o wadze dziesięciu ton oraz aby co miesiąc

fabryki opuszczało 2 tys. rakiet. Kiedy Dornberger wyjaśnił, że takie liczby nie wchodzą w

grę, Hitler omal nie wpadł w jeden ze swoich napadów wściekłości. To właśnie wówczas

wypowiedział słynne „Chcę zniszczenia - całkowitego zniszczenia!”.3 Pod koniec spotkania

Hitler przyznał von Braunowi tytuł profesora i na miejscu podpisał niezbędne dokumenty.

Podczas spotkania Hitler nalegał, żeby ze względów bezpieczeństwa nie zatrudniać

przy projekcie obcokrajowców. Jednak jego rozkazy nie zostały wypełnione. Na początku

sierpnia Dornberger rozkazał, aby przy „pracach podstawowych” zatrudnić więźniów. Do

Peenemünde przysłano z obozów koncentracyjnych 2500 więźniów, a do pozostałych

zakładów 1500. Jednak w trzecim tygodniu sierpnia starannie opracowane plany na najbliższe

osiem lat pokrzyżowały nieprzewidziane podniebne odwiedziny.

Nalot na Peenemünde

Brytyjski wywiad przez cały rok 1943 zbierał informacje oraz wykonywał

szpiegowskie fotografie lotnicze dokumentuąjce położenie Peenemünde oraz innych tajnych

zakładów zbrojeniowych. Fotografie zgromadzone podczas szpiegowskich misji stały się

Page 253: John Cornwell - Naukowcy Hitlera. Nauka, wojna i pakt z diabłem

istotnym czynnikiem mającym wpływ na akty sabotażu oraz zmasowany nalot bombowców

noszący kryptonim „Crossbow”.

Latem 1943 roku w Peenemünde zaostrzono wszystkie środki bezpieczeństwa,

wzmocniono baterie artylerii przeciwlotniczej, a strażnikom z SS kazano wzmóc czujność.

Nalot na Peenemünde w nocy z 17 na 18 sierpnia nie był całkowicie niespodziewany. O

pierwszej w nocy nadleciało 600 ciężkich bombowców i zrzuciło na zakłady 1,5 min kg

materiałów wybuchowych.

Nalot zniszczył większość domów mieszkalnych we wschodniej części Peenemünde,

włącznie z mieszkaniami inżynierów oraz barakami, gdzie mieszkało około 3 tys.

cudzoziemskich robotników. Podczas nalotu w schronie przeciwlotniczym zginął główny

projektant silnika Walter Thiel wraz z rodziną. Zniszczono w dużym stopniu budynki, w

których zajmowano się pracami badawczymi, oraz pomieszczenia biurowe: widziano, jak von

Braun krążył wśród gruzów, starając się odnaleźć resztki planów i dokumentacji.

W tym czasie w Peenemünde mieszkało 12 tys. robotników, spośród tej liczby zginęło

ponad 700, w tym 500 obcokrajowców. Budynki fabryki, gdzie montowano rakiety, pozostały

praktycznie nietknięte. Obraz zniszczeń przedstawiał znacznie gorszy widok, niż było w

rzeczywistości; większość budynków pozostawiono w ruinach, aby zniechęcić RAF do

dalszych nalotów. Historycy zajmujący się tym wydarzeniem - zarówno brytyjscy, jak i

niemieccy - stwierdzili, że nalot zwolnił o dwa miesiące tempo prowadzonych prac, co

oznaczało zmniejszenie produkcji rakiet o 740 sztuk. Śmierć Thiela była istotną stratą i prace

nad rakietą przeciwlotniczą Wasserfall straciły impet, podobnie jak prace badawcze nad

dwustopniowym pociskiem rakietowym, który mógł dotrzeć dalej nad terytorium Wielkiej

Brytanii. Martin Middlebrook, którego książka „The Peenemünde Raid” obszernie opisuje to

wydarzenie, uzupełnia to uwagą o ogromnym destrukcyjnym wpływie na morale Niemców:

Wiele osób doznało szoku, począwszy od młodej kobiety, która uciekała z

Peenemünde w futrze narzuconym na koszulę nocną krzycząc, że chce wracać do domu, a

skończywszy na generale Luftwaffe, dla którego nalot na Peenemünde „był ciosem tak

potężnym, że popełnił samobójstwo”.4

Peenemünde uważano za „śpiącą królewnę”, która obudziła się, aby podjąć fatalną

decyzję. Himmler osobiście zaangażował się w przyszłość programu rakietowego, teraz gdy

przeniesienie i rozproszenie działań stało się nieuniknione. Tydzień po nalocie na

Peenemünde Himmler przybył do Wilczego Szańca i namówił Führera, aby ten zgodził się na

przeniesienie produkcji do podziemnej fabryki i zatrudnienie więźniów obozów

koncentracyjnych. Część zarządzania projektem A4 przekazano SS. Testy rakiet miały być

Page 254: John Cornwell - Naukowcy Hitlera. Nauka, wojna i pakt z diabłem

przeprowadzane na terytorium Polski. Najwyraźniej ReichsfiihrerSS przekonał Hitlera,że

nalot był skutkiem działalności szpiegowskiej. Ukrycie zakładów produkcyjnych pod ziemią

miało zapewnić większe bezpieczeństwo, a także ochronę przed kolejnymi nalotami.

Budowę nowych zakładów powierzono Brigadefuhrerowi SS Hansowi Kammlerowi,

człowiekowi wyjątkowo bezwzględnemu. Himmler zdecydowanie wkroczył do walki o

władzę, która wiązała się z projektem A4. A Albert Speer, mający opinię człowieka

czyniącego cuda, nadał był odpowiedzialny za rozwój tej broni.

26 sierpnia, zaledwie tydzień po rozmowie Himmlera z Hitlerem, wybrano miejsce na

podziemną fabrykę. Tunele wyryte w górze Kohnstein z myślą o przechowywaniu ropy i

broni chemicznej stały się siedzibą Mittelwerke, położoną niedaleko miasta Nordhausen w

górach Harzu. Kiedy podjęto decyzję, były tam dwa tunele, każdy o długości około 1,5

kilometra. Każdy mieścił dwa równoległe tory kolejowe, a jeden z nich przechodził przez

górę na wylot. 28 sierpnia więźniowie obozów koncentracyjnych rozpoczęli pracę nad

przedłużeniem drugiego tunelu oraz wyżłobieniem dwudziestu poprzecznych tuneli łączących

dwa główne.

Obiekty badawcze zostały rozrzucone na terenie całego Peenemünde i na terenie

Niemiec, włącznie z Alpami Bawarskimi, gdzie w Kochel zmontowano tunele

aerodynamiczne. Pomimo trudności komunikacyjnych między różnymi miejscami prace nad

A4 wznowiono już po dwóch miesiącach, przy czym zaangażowanie robotników

przymusowych oraz brutalne traktowanie tych ludzi urosło do bezprecedensowego poziomu.

W tunelach Mittelwerke pracowało 4 tys. więźniów, głównie Rosjan, Polaków i Francuzów.

Żydzi zostali dopuszczeni do pracy dopiero latem 1944 roku. W listopadzie liczba

zatrudnionych więźniów wzrosła do 8 tys. Kammler powiedział do swoich podwładnych:

„Nie zwracajcie uwagi na straty w ludziach. Praca musi iść naprzód i to jak najszybciej”. I SS

stworzyła tam piekło na ziemi.

Jeden z przywódców francuskiego ruchu oporu, Jean Michel, tak pisał o swoich

przeżyciach w Mittelwerke z połowy października 1943:

Kapo i SS poganiali nas z piekielną szybkością, krzycząc, bijąc i grożąc egzekucją.

Demony! Hałas wwiercał się w mózg i szarpał nerwy. Obłąkańczy rytm trwał przez piętnaście

godzin. Po przybyciu do pomieszczenia, w którym spaliśmy [...] nawet nie próbowaliśmy

dojść do prycz. Pijani z wyczerpania padaliśmy na ziemię. Za nami napierali kapo. Wkrótce

tysiąc zdesperowanych mężczyzn znajdujących się na krawędzi śmierci i umierających z

pragnienia leżało, chcąc zasnąć, co się jednak nie udawało. Przeszkadzały okrzyki strażników,

hałas maszyn, wybuchy i dzwonienie lokomotyw, które docierało nawet tam.

Page 255: John Cornwell - Naukowcy Hitlera. Nauka, wojna i pakt z diabłem

Pracowano dzień i noc, skały rozsadzano dynamitem, a wybuchy napełniały powietrze

duszącym pyłem. Nie było toalet ani łaźni, ludzie przecinali na pół beczki po oleju, żeby

zrobić z nich latryny. Michel pisze: „Niektórzy więźniowie byli zbyt słabi i chorowali na

dyzenterię. Robili pod siebie. Nie mieli dość siły, aby siadać na beczkach, nie mogli nawet do

nich dojść”.6 W pierwszych siedmiu miesiącach zmarło 6 tys. więźniów (wliczając osoby

odesłane z powrotem do obozów zagłady).

W grudniu 1943 roku do Mittelwerke przyjechał Albert Speer, po czym napisał do

Kammlera list, chwaląc go za osiągnięcia „przekraczające znacznie wszystko, co do tej pory

wykonano w Europie, a nawet w Ameryce”.7 Po wojnie przypisywał sobie zasługi za

poprawę warunków w barakach zwanych Dora, które zbudowano dla więźniów na zewnątrz.

Podobnie jak i w innych przypadkach jego powojenne uwagi nie były wiarygodne.8

Speer wziął na siebie odpowiedzialność za horror Mittelwereke i podzielił ją z

Himmlerem oraz Kammlerem. Są dowody mówiące o tym, że zarówno Dornberger, jak i von

Braun doradzali wykorzystanie niewolniczej siły roboczej, traktując ją jako element obliczeń

wydajności.9 Jednak von Braun miał wkrótce przeżyć niemiły kontakt z SS, co oddaliło go od

Himmlera oraz samego SS, zapewniając zarazem alibi chroniące go przed oskarżeniami

związanymi z wyzyskiem przymusowych robotników w obozach pracy.

Zgodnie z napisanym po wojnie przez von Brauna artykułem w lutym 1944 roku

odebrał telefon wzywający go do głównej kwatery Himmlera w Prusach Wschodnich.

Wspominał, że czuł strach, kiedy pojawił się w gabinecie Reichsfiihrera. Himmler, który

przypominał mu bardziej szkolnego nauczyciela niż skąpanego we krwi potwora, grzecznie

przywitał się z młodym naukowcem. Według von Brauna Himmler miał powiedzieć: „Może

pan do nas przejdzie?”.Było to otwarte zaproszenie do porzucenia służby wojskowej na rzecz

wstąpienia w szeregi SS. Von Braun odpowiedział, że generał Dornberger jest najlepszym

przełożonym, jakiego jest sobie w stanie wyobrazić. To wydawało się kończyć sprawę.

Jednak w następnym miesiącu von Braun został aresztowany wraz z bliskimi

współpracownikami Klausem Riedelem i Helmutem Gröttrupem. Zarzucono im, że głównym

celem ich badań było „stworzenie statku kosmicznego”. Ponadto mieli być winni powiązań z

komórkami komunistycznymi.

Jedynie dzięki zdecydowanym działaniom Dornbergera oraz najprawdopodobniej

bezpośredniej interwencji Speera u Hitlera von Braun został zwolniony po dwóch tygodniach.

Pozostałą dwójkę zwolniono niedługo później. Chociaż von Braun mógł być w

niebezpieczeństwie, ponieważ za postawione zarzuty groziła śmierć, to jego aresztowanie

można uznać za łut szczęścia niezwykle pomocny w jego dalszej, powojennej karierze szefa

Page 256: John Cornwell - Naukowcy Hitlera. Nauka, wojna i pakt z diabłem

badań kosmicznych w Stanach Zjednoczonych. Dzięki temu aresztowaniu von Braun

zachował wizerunek naukowca, który pożostawał apolityczny i który był za to prześladowany

przez SS. Prawda była taka, że Himmler sfabrykował te zarzuty, aby przejąć kontrolę nad

projektem A4.

26. Pseudonaukowe podstawy eksterminacji i eksperymenty na ludziach

Rozprzestrzenianie się ideologii i praktyki dotyczącej’pseudonaukowej „higieny

rasowej” w Niemczech w latach dwudziestych poprzedzało, jak się przekonaliśmy, stopniowe

propagowanie i akceptację przymusowych sterylizacji, co doprowadziło do polityki

przymusowej „eutanazji”, która zaczęła się na dobre już po wybuchu wojny. Stąd był już

tylko krok do eksterminacji Żydów i pozostałych ofiar nienawiści rasowej.

Wskazania do sterylizacji, według specjalnej ustawy z czerwca 1933 roku,

obejmowały szereg wrodzonych defektów umysłowych i fizycznych, jak również dziedziczną

ślepotę, głuchotę i alkoholizm. Opłakany w następstwie Pierwszej Wojny Światowej stan

psychiatrii i szpitali psychiatrycznych doprowadził do tego, że uwagę poświęcano wyłącznie

pacjentom kwalifikującym się do leczenia, w zaledwie minimalnym stopniu sprawując opiekę

nad pozostałymi i poddając sterylizacji tych, którzy pozostawali poza murami zakładów dla

obłąkanych.

Grupy hitlerowców rutynowo zabierano do szpitali psychiatrycznych, aby pokazać im

bezcelowość leczenia znajdujących się tam pacjentów. Uczniowie byli pośrednio

zaznajamiani z kwestią „eutanazji”, gdy w klasach stawiano im pytania o koszty utrzymania

bezużytecznych istot ludzkich. W ówczesnej propagandzie perspektywa narodowego kryzysu,

takiego jak wojna o przetrwanie narodu, kiedy apelowano do ludzi zdrowych o ogromne

poświęcenia, usprawiedliwiała jednocześnie pozbawianie życia tych, którzy nie byli Jedynie

bezwartościowi, ale których życie miało wartość ujemną”.1Tymczasem reformatorzy przez

swoje własne inicjatywy - popierające terapię zajęciową i badanie „anormalności” w

szerszym kontekście społecznym - skłaniali się, według słów Michaela Burleigha, nie do

„pytania o środowisko społecznoekonomiczne”, ale do wzmacniania „funkcji kontrolnej

rejestrowania rozpowszechnionych dewiacji w prymitywnych bankach danych”.2 Szeroko

rozpowszechniona praktyka terapii zajęciowej właściwie przyczyniała się do „tworzenia

zdefiniowanych psychiatrycznie podklas wewnątrz grupy ludzi już uznanych za margines

społeczny”.

Zakres sterylizacji, zorganizowanej i zarządzanej przez służby medyczne, poszerzał

się z biegiem lat, obejmując skazanych, prostytutki i nawet te dzieci z sierocińców, które

uznano za „niechętne do współpracy”. W niedługim czasie nawet problemy społeczne, jak na

Page 257: John Cornwell - Naukowcy Hitlera. Nauka, wojna i pakt z diabłem

przykład ubóstwo, zostały przypisane dziedziczeniu. Od 1941 roku politykę sterylizacji

rozciągnięto na Romów i Żydów. Często w wyniku zabiegów pojawiały się komplikacje i

notowano wypadki śmiertelne. Szacuje się, że między rokiem 1934 a 1944 w III Rzeszy

zostało przymusowo wysterylizowanych od 300 tys. do 400 tys. ludzi.3

W następnej kolejności zalegalizowano zabijanie dzieci z deformacjami umysłowymi i

fizycznymi. Proces ten rozpoczął się pod koniec 1938 roku, kiedy Hitler nakazał Karlowi

Brandtowi, jednemu ze swoich osobistych lekarzy, pojechać do Lipska i zbadać prośbę

rodziców o „miłosierną śmierć” dla ich dziecka. Od tej pory Brandt uzyskał uprawnienia, aby

zainicjować program obejmujący mordowanie upośledzonych dzieci w szpitalach przy

pomocy śmiercionośnego zastrzyku. Ta inicjatywa zapoczątkowała ekspansję „eutanazji”,

która objęła ogromną liczbę umysłowo chorych dorosłych. Podstawą prawną tych działań był

dekret Ftihrera z października 1939 roku antydatowany 1 września, czyli w dzień wybuchu

wojny, co było celowym zabiegiem mającym podkreślić wagę zagadnienia wobec

narodowego kryzysu. Ostateczny dekret Hitlera zezwalający na proces „eutanazji” obarczał

Philippa Bouhlera i Karla Brandta „odpowiedzialnością za rozszerzenie kompetencji lekarzy,

którzy zostaną wymienieni z nazwiska, tak aby osobom według wszelkiego

prawdopodobieństwa nieuleczalnie chorym, w wyniku krytycznej oceny stanu ich zdrowia,

można było zapewnić miłosierną śmierć”. Biurokratyczna machina morderstw została tym

samym powołana do życia. Znana była jako Urząd Eutanazji albo Aktion T4. W ramach jego

działalności pacjenci byli oceniani przez współpracujących lekarzy i przewożeni do komór

gazowych. Proces ten stał się zapowiedzią Ostatecznego Rozwiązania Kwestii Żydowskiej,

które nabrało tempa od roku 1942.

Typowa dla współdziałania między Urzędem Eutanazji a światem nauki akademickiej

była działalność Instytutu im. Cesarza Wilhelma w Berlinie, który otrzymywał duże stypendia

od Fundacji Rockefellera. Gdy w 1939 roku weszła w życie Operacja T4, profesor Julius

Hallervorden z tego ośrodka dostrzegł w niej okazję do powiększenia zbiorów materiałów

neuropatologicznych Instytutu Badania Mózgu. Głównym źródłem pozyskiwania okazów

było centrum eutanazji w Brandenburgu. Ofiary, głównie z miejscowego szpitala

psychiatrycznego w Górden, gromadzono w pokoju przypominającym łaźnię i zabijano za

pomocą trującego gazu. Hallervorden był obecny przy niektórych morderstwach, aby szybko

wykonać sekcję zwłok, pobrać mózgi i spreparować je w laboratorium szpitalnym, a

następnie zabrać do Instytutu im. Cesarza Wilhelma. Preparaty, o których mowa, pozostały w

tym samym miejscu, przemianowanym na Instytut Maxa Plancka, aż do 1990 roku.

Page 258: John Cornwell - Naukowcy Hitlera. Nauka, wojna i pakt z diabłem

Projekt T4, nazwany tak ze względu na adres siedziby głównej przy ulicy Tiergarten

4, czyli Zarządu Sanatoriów i Domów Opieki III Rzeszy w Berlinie, obejmował specjalne

zakłady służące zabijaniu, rozmieszone na całym terytorium Niemiec. Były one nadzorowane

przez wykwalifikowanych lekarzy, którzy wyznaczali ofiary do eksterminacji w komorach

gazowych, urządzonych tak, że przypominały łaźnie z prysznicami, co wykorzystano później

w obozach zagłady. Preludium do mordowania Żydów i innych „istot niewartych życia”

stanowił program 14fl3 (znany też jako „Operacja Inwalida” albo „eutanazja więźniów”).

Kod „14fl3” zapisywano w aktach dokumentujących biurokratyczne przygotowania do

zabijania „nadmiaru” więźniów w obozach koncentracyjnych. Według Roberta J. Liftona

program „14fl3” obejmował dwa filary, jeden ideologiczny, a drugi instytucjonalny, za

pomocą których wcześniejsza koncepcja higieny rasowej osiągnęła stadium Ostatecznego

Rozwiązania. Hitlerowscy lekarze w ten sposób nadzorowali mordowanie milionów ofiar

obozów śmierci, wybierając na rampach tych, którzy powinni zostać zabici, i tych, których

można było oszczędzić i przeznaczyć do pracy, a także kontrolując ciągłość działania komór

gazowych. W ten sposób lekarz stałsię ucieleśnieniem niemoralnej nazistowskiej wizji

masowej zagłady jako formy szatańskiej terapii rasowej.

W dniu 20 stycznia 1942 roku w willi przy ulicy Grossen Wannsee 58, z której okien

rozciągał się widok na podberlińskie jezioro Grosser Wannsee, odbyło się pewne spotkanie.4

Uczestniczyło w nim piętnastu ważnych urzędników, którym przewodził Reinhard Heydrich.

Heydrich poprosił wszystkich zgromadzonych o współdziałanie przy wprowadzaniu w życie

„rozwiązania”. Czytając szkic przygotowany przez Eichmanna, Heydrich zarządził, że Żydzi

powinni zostać pod odpowiednim nadzorem przetransportowani na wschód do obozów pracy

przymusowej. Po rozdzieleniu ze względu na płeć Żydzi, którzy mogli pracować, byli

zmuszani do służby. Spodziewano się, że spora ich liczba „odpadnie wskutek naturalnej

selekcji”. Według statystyk przygotowanych przez Adolfa Eichmanna zginęło kilka milionów

Żydów. Deportacje zaczęły się w marcu 1942 roku i były kontynuowane aż do 1944 roku.

Obozy śmierci zbudowano na odległych obszarach dawnej Polski: w OświęcimiuBrzezince,

Treblince, Bełżcu, Sobiborze, Chełmnie i Majdanku. Transporty więźniów stały się sprawą

priorytetową. Wymagało to zaangażowania biurokratycznej machiny do przygotowywania

rozkładów jazdy, wynajmowania pociągów, organizacji połączeń i wyposażenia strażników.

Wysłannicy Eichmanna podróżowali w tym celu do Francji, Belgii, Holandii, Luksemburga,

Norwegii, Rumunii, Grecji, Bułgarii, Węgier, Polski i Czechosłowacji.

Technologia eksterminacji i usuwania ciał

Page 259: John Cornwell - Naukowcy Hitlera. Nauka, wojna i pakt z diabłem

W ostatnich latach wyszły na jaw informacje na temat tego, jak „zwyczajna”

technologia wykorzystywana do kremacji ludzkich zwłok od 1942 roku przeszła

transformację w kierunku uzyskania bezprecedensowej wydajności w wyniku dążenia do

masowego mordowania w ramach „ostatecznego rozwiązania kwestii żydowskiej”. Zakres i

wydajność inżynierii spopielania bez wątpienia przyczyniły się do rozwoju tej polityki.

Czynniki takie jak techniczna pomysłowość i perfekcja, staranne planowanie i organizacja, a

także pogoń za finansową gratyfikacją, zarówno indywidualną, jak i zbiorową połączyły się,

by umożliwić osiągnięcie wysokiej skuteczności zabijania.Wcześniejsze relacje dotyczące

krematoriów w Oświęcimiu opierały się na archiwach z Niemiec, Polski i Izraela. Do

materiałów tych dołączono źródła z Moskwy, które stały się dostępne dopiero od początku lat

90, w wyniku upadku muru berlińskiego. Historycy JeanClaude Pressac i RobertJan van Pelt

połączyli swoją wiedzę i doświadczenie, publikując w 1994 roku doniosłą pracę pt.

„Mechanizm masowej zagłady w Oświęcimiu”, przedstawiającą kronikę budowy

krematorium w OświęcimiuBrzezince jako przykład przerażającego technologicznego

„postępu” w III Rzeszy.5

Najnowocześniejsza technologia kremacji ludzkich zwłok we wczesnych latach

trzydziestych w Niemczech wymagała palnika, skomplikowanego urządzenia

wykorzystującego żar spalin, oraz tygla - najważniejszej części pieca, w który wkładano

trumnę. Problem związany z tą metodą polegał na wysokich kosztach oraz dużych

gabarytach, gdyż układ palnika zajmował aż dwie trzecie całej objętości pieca. Niemieccy

inżynierowie zaprojektowali nowy system kremacji polegający na wykorzystaniu sprężonego

zimnego powietrza, co zdecydowanie zmniejszyło zużycie paliwa i przyspieszyło proces

spopielania. Projekt został opatentowany w 1928 roku. W roku 1935 technologia sprężonego

powietrza została udoskonalona przez Kurta Priifera, inżyniera w renomowanej fabryce

pieców „Topf i Synowie” w Erfiircie.

W maju 1937 roku SS ogłosiło przetarg na krematorium dla obozu koncentracyjnego

w Dachau, ponieważ liczba zgonów przerosła znacznie moc przerobową miejscowych

krematoriów. Zresztą obecność zwłok pochodzących z obozu w tych krematoriach mogła

wzniecić niepożądany rozgłos. Ofertę w przetargu SS zgłosiła firma „Walter Müller” z

Allach. Jej projekt zawierał kompresor zimnego powietrza, ale miał tylko jeden tygiel i był

wykonany z marmuru w neoklasycystycznym stylu. SS postanowiło nie realizować tego

projektu.

Page 260: John Cornwell - Naukowcy Hitlera. Nauka, wojna i pakt z diabłem

W 1939 roku wraz pojawieniem się potrzeby wybudowania krematoriów obozowych

centralne biuro finansowe SS w Berlinie ogłosiło przetarg raz jeszcze. Tym razem Prüfer z

„Topf i Synowie” zaproponował solidny, opalany ropą naftową przenośny model z

podwójnym tyglem, również wykorzystujący technologię sprężonego powietrza. Jego „moc

przerobowa” wynosiła dwa ciała na godzinę, zamiast jak dotąd jednego, a koszt w

przeliczeniu na dzisiejszą wartość pieniądza sięgał 23 tys. funtów, zamiast 25 tys. jak w

wypadku zgłoszonego przezMüllera modelu z pojedynczym tyglem. SS zamówiło jeden z

projektów Priifera do Dachau i drugi do Buchenwaldu, położonego blisko fabryki pieców w

Erfurcie. Na początku następnego roku SS zamówiło kolejne dwa egzemplarze, jeden do

Oświęcimia, postawiony w miejscu dawnych koszar, gdzie 10 tys. polskich więźniów miało

zostać „poddanych kwarantannie”, a drugi do obozu koncentracyjnego w Flossenburgu.

Okolice Oświęcimia, miasta liczącego około 12 tys. mieszkańców, pierwotnie zostały

wybrane przez Rzeszę na miejsce modelowej kolonii. Miała tam powstać osada o dziwacznej

średniowiecznej architekturze, uwzględniającej specjalne udogodnienia rekreacyjne, które

umożliwiały uprawianie muzyki, tańca i szeroko rozumianego życia artystycznego w

sielankowej scenerii. Robotnicy mieli żyć w tym świecie fantazji inspirowanym komunami

rzemieślników i artystów. Ten plan, mający swe źródło w nazistowskiej ideologii Blut und

Boden, został w ciągu kilku miesięcy sprowadzony do postaci karykaturalnej: ogrodzonego

drutem kolczastym piekła na ziemi, w którym panował głód, choroby, przeprowadzane pod

pozorem eksperymentów medycznych tortury oraz ludobójstwo. Wśród zaprojektowanych

elementów obozu były latryny; jedna przypadała na 150 mieszkańców, z których wielu

cierpiało na dyzenterię.

Prüfer był zachwycony zamówieniami, ponieważ otrzymywał 2-procentową prowizję

z dochodów, które przynosił każdy piec. Miał też jednak świadomość, że „Kori”,

konkurencyjne przedsiębiorstwo mające powiązania z SS, zaprojektowało podobne tanie i

przenośne krematorium opalane koksem, co miało znaczenie w związku z tym, że ropa była

racjonowana. Zainspirowany przez rywala Prüfer zmienił konstrukcję nowego krematorium

dla Oświęcimia, tak aby można w nim było używać koks, i poprawił jego wydajność,

wyposażając je w elektryczny wentylator, który był w stanie usunąć 4 tys. metrów

sześciennych dymu na godzinę oraz elektryczną dmuchawę wtłaczającą zimne powietrze do

tygla. Szacował, że urządzenie takie mogłoby spopielić trzydzieści do trzydziestu sześciu ciał

w ciągu dziesięciu godzin albo siedemdziesiąt ciał, gdyby pracowało w cyklu

dwudziestogodzinnym. Określił też, że urządzenie wymaga tylko trzech godzin konserwacji

dziennie. Stało się powszechnie znane jako krematorium I w KL Auschwitz i funkcjonowało

Page 261: John Cornwell - Naukowcy Hitlera. Nauka, wojna i pakt z diabłem

bez zarzutu. W rezultacie Prüferotrzymał zlecenie zbudowania podobnego krematorium dla

obozu w Mauthausen, który dotąd był klientem „Kori”.

W dniu 1 marca 1941 roku dowódca SS Heinrich Himmler odwiedził Oświęcim i na

miejscu podjął decyzję o natychmiastowej rozbudowie obozu, tak aby mógł pomieścić 30 tys.

więźniów, oraz o utworzeniu w pobliskiej Brzezince kolejnego obozu Birkenau dla 100 tys.

więźniów. Więźniowie mieli stanowić źródło siły roboczej dla fabryki IG Farben, która

potrzebowała 10 tys. przymusowych robotników do budowania obiektów, w których

prowadzono produkcję syntetycznego paliwa i gumy. Karl Bischoff, były chorąży Luftwaffe,

wcześniej odpowiedzialny za przygotowywanie lotnisk w Francji, miał nadzorować prace

budowlane w Oświęcimiu. Bischoff obliczył wymaganą w tych warunkach ogromną

przepustowość krematorium i wezwał Priifera. Razem zaprojektowali krematorium, które

mogło się pochwalić pięcioma piecami o trzech tyglach każdy, co dawało łącznie piętnaście

tygli zdolnych do spalenia sześćdziesięciu ciał na godzinę,.czyli 1440 ciał na dobę. Pod

koniec 1941 roku Priifer zapewnił SS, że możliwa będzie również konstrukcja pieca z

czterema tyglami, co pozwalałoby, uwzględniając konfigurację pięciu pieców, na spalanie

dwudziestu zwłok równocześnie i w ten sposób spopielanie 1920 ciał na dobę.

W międzyczasie środek owadobójczy pod nazwą Cyklon B, czyli kwas pruski albo

cyjanowodorowy, został wypróbowany po raz pierwszy nie na wszach czy owadach, dla

których był przeznaczony, ale w celu zamordowania 250 „nieuleczalnie chorych”

mieszkańców obozu i 600 jeńców wojennych. Przedsięwzięcie nie było całkowicie udane.

Niektóre ofiary według raportów żyły jeszcze dwa dni.6 Ale w owych pierwszych miesiącach

funkcjonowania obozu w Oświęcimiu wielu więźniów i tak zmarło wskutek wybuchu

epidemii tyfusu brzusznego w wyniku zanieczyszczenia wody. W maju 1942 roku, cztery

miesiące po konferencji w Wannsee, podjęto decyzję o budowie w AuschwitzBirkenau

nowego krematorium wyposażonego w piętnaście tygli.

Biurokracja rozrastała się, ponieważ Ostateczne Rozwiązanie weszło w fazę

intensywnej realizacji, a obóz w OswięcimiuBrzezince wybrano w czerwcu 1942 na główny

ośrodek ludobójstwa. Liczba zamawianych krematoriów, do których przylegały komory

gazowe zaprojektowane jak łaźnie, wzrosła w kolejnych latach początkowo z dwóch do

trzech, potem do czterech, a wreszcie do pięciu obiektów.Zamówienie na czwarte i piąte

krematorium było według dzisiejszego kursu warte 230 tys. funtów. Ale korespondencja

między Topf a SS wskazuje, że klient nie płacił rachunków i musiano mu wysyłać nieustanne

ponaglenia.

Page 262: John Cornwell - Naukowcy Hitlera. Nauka, wojna i pakt z diabłem

Ocalała dokumentacja i plany inżynierów opowiadają również historię walki z czasem

i presją na maksymalne zwiększenie wydajności. Ujawniają też informacje o utarczkach o

materiały, elementy projektów, normy technologiczne, opóźnienia w dostawach, kosztorysy i

marże. Można odnieść wrażenie, że pracowano w atmosferze ciągłego kryzysu i gwałtownych

kłótni o pękające kominy, nieskuteczną wentylację, systemy izolacyjne i wentylacyjne, jakby

nieustannie rosnące zapotrzebowanie na spalanie zwłok przerosło możliwości inżynierów.

Wzrost mocy przerobowych pociągał za sobą zyskiwanie fachowego doświadczenia. Co

najmniej jedenastu podwykonawców zostało włączonych w dostarczanie elementów i

specjalistyczne prace konstrukcyjne przy budowie krematoriów III, IV i V, a współpracowało

z nimi wielu inżynierów zajmujących się funkcjonowaniem pieców i wentylacji. Cywilni

podwykonawcy uczestniczyli też w rozwiązywaniu problemów dotyczących zabezpieczeń,

osuszania, pokrycia dachowego, odporności na zawilgocenia, wind i wykrywaczy kwasu

pruskiego. W wypadku krematorium III SS poprosiło o przeprowadzenie badań, czy piec

krematoryjny może zostać wykorzystany do ogrzewania 100. pryszniców.

Szacuje się, że w samym AuschwitzBirkenau zagazowano i spopielono milion ofiar,

wliczając w to masakrę węgierskich Żydów przeprowadzoną w maju i czerwcu 1944 roku w

krematoriach II, III i V. Według akt krematorium V szybko przestało nadążać z pracą ze

względu na ogromną liczbę ciał i zwłoki palono w dołach wykopanych obok komór

gazowych. Kiedy pod koniec lata zabrakło cyklonu B, ofiary były wrzucane do dołów i

palone żywcem.

Kiedy przeprowadzano eksterminację węgierskich Żydów, Topf załatwiał swoje

rozliczenia z SS, przedstawiając długą i pełną narzekań korespondencję dotyczącą takich

drobiazgów jak zużycie cylindra tlenowego i kradzież kilku litrów oleju silnikowego.

W październiku 1944 roku, gdy nadciągała już Armia Czerwona, krematorium V

zostało podpalone przez pracujące w nim Sonderkommando. Budynek zburzono podczas

brutalnie stłumionego przez SSbuntu więźniów. Przed końcem listopada Himmler zarządził

zakończenie eksterminacji za pomocą cyklonu B jeńców, a krematoria II oraz III rozebrano.

Obóz ewakuowano 18 stycznia, a w dwa dni później SS wysadziło w powietrze jego

pozostałości. Krematorium V wysadzono 22 stycznia o pierwszej w nocy, a następnego dnia

do obozu dotarła Armia Czerwona i nie znalazła nic oprócz pokrytego śniegiem gruzu.

Prüfer został zatrzymany przez Amerykanów po kapitulacji Niemiec 8 maja 1945

roku. Jego przełożony, Ludwig Topf, popełnił samobójstwo pod koniec miesiąca. Prüfern

wkrótce wypuszczono, ale zanim opuścił więzienie, zdołał podpisać kontrakt na piec dla

Page 263: John Cornwell - Naukowcy Hitlera. Nauka, wojna i pakt z diabłem

amerykańskiego wojska. Nigdy już o nim nie usłyszano; prawdopodobnie został ponownie

aresztowany przez Sowietów i dokonał żywota w Gułagu.

Eksperymenty na ludziach

J. B. S. Haldane, wybitny fizjolog i genetyk, jeden z największych brytyjskich

entuzjastów stosowania gazów trujących, w jednym z wywiadów opowiedział, jak w wieku

dziewięciu lat został przez swojego ojca, fizjologa z Oksfordu, Johna Scotta Haldane’a,

wysłany do kopalni węgla, aby zbadać stan powietrza. Przy innej okazji ojciec zamknął go w

dusznej trumnie, zostawiając tylko jego głowę na zewnątrz. Jego celem było przetestowanie

na chłopcu działania pewnej mieszaniny gazów. W wieku lat dwunastu został ubrany przez

ojca w przeciekający kombinezon do nurkowania i wciągnięty na głębokość 40 stóp pod

powierzchnię zamarzniętego jeziora, gdzie trzymano go przez pół godziny, tak że omal nie

utonął. Jak powiedział Haldane: „to nie było miłe doświadczenie i zanim mnie wyciągnięto,

byłem cały przemoczony i zmarznięty na kość”.7

Przypadek Haldane’ow dzieli od eksperymentów w hitlerowskich obozach śmierci

przepaść, ale jest on ważnym dowodem na to, że pokusa eksperymentowania na żywym

człowieku (w tym wypadku nawet na własnym synu) jest niezmiernie silna i

rozpowszechniona w naukach medycznych. Nauka hitlerowska, jak dowiemy się z kart tej

książki, nie była pod tym względem wyjątkiem. Ta pokusa jest ponadczasowa, istotne jest to,

gdzie nakreśli się granice i jak silne są normy prawne, które regulują zasady takiego

eksperymentowania.W medycynie zdarza się traktowanie ludzi jak królików

doświadczalnych. Bez testów na ludziach, czy to podczas eksperymentów naukowców na

samych sobie, czy to w badaniach klinicznych nietestowanych leków na ochotnikach (często

kolegach po fachu albo odważnych i jednocześnie ubogich studentach medycyny), nie byłoby

postępu w medycynie. Oczywiście J. B. S. Haldane, już jako dorosły, stał się jednym z

najsławniejszych eksperymentatorów na sobie samym w historii brytyjskiej medycyny. Ale

nauka i naukowcy, jak w tej książce wielokrotnie podkreślano, nie działają w społecznej i

moralnej próżni. Kluczowe warunki dla jakiejkolwiek formy badań czy eksperymentów na

ludziach, według procedur opracowanych w wyniku powojennych procesów norymberskich

lekarzy niemieckich, to odpowiednio wyrażona zgoda (nieletni syn nie wydaje się

odpowiednim kandydatem, nawet jeśli wyrazi taką zgodę), brak zastraszania, godne warunki,

unikanie niepotrzebnego bólu i autentycznie naukowy cel badań.

Hitlerowscy naukowcy, którzy wykorzystywali więźniów obozów koncentracyjnych

jako króliki doświadczalne, byli winni nie tylko rażącego lekceważenia etycznych norm

medycznych eksperymentów na ludziach, ale sadystycznie zadawali cierpienie bez

Page 264: John Cornwell - Naukowcy Hitlera. Nauka, wojna i pakt z diabłem

jakiegokolwiek naukowego celu. Ta działalność, rozpoczęta w 1939 roku i kontynuowana do

końca wojny w 1945 roku, także wiązała się z nazistowskim ruchem higieny rasowej,

operacją „Eutanazja”, polityką pracy niewolniczej oraz „ostatecznym rozwiązaniem kwestii

żydowskiej”. Trzeba je rozumieć, podkreślmy to jeszcze raz, jako element światopoglądu,

który uznawał pewne etniczne i pseudomedyczne grupy za bezwartościowe istoty ludzkie, a

do których zaliczano Żydów, Cyganów, Untermenschen, opóźnionych w rozwoju,

homoseksualistów i nieuleczalnie chorych.

Takich ludzi wykorzystywano w imię czystości narodu albo dla zdrowia i

bezpieczeństwa niemieckich oddziałów w czynnej służbie. Uważano, że przedstawiciele

hitlerowskiego świata medycznego, wspomagani i podżegani przez Himmlera i jego SS,

powinni poddawać obozowych więźniów wszelkim formom pseudomedycznych badań, bez

ich zgody i bez żadnego poszanowania dla ich cierpienia i narażania ich życia. Nie była to

nauka, lecz jej mroczne i niemoralne przeciwieństwo.Grupy sprawców nie ograniczały się do

zdemoralizowanych pseudonaukowców działających w ukryciu i izolacji w obozach śmierci.

Około 350 wykwalifikowanych lekarzy, czyli 1 na 300 członków niemieckiej społeczności

medycznej (w tym profesorowie i wykładowcy uniwersyteccy) było zamieszanych w

eksperymenty w obozach koncentracyjnych.8 Profesor Kurt Gutzeit, gastroenterolog na

uniwersytecie we Wrocławiu, przeprowadzał eksperymenty dotyczące zapalenia wątroby na

żydowskich dzieciach w Oświęcimiu. Profesor Heinrich Berning z uniwersytetu w Hamburgu

przeprowadzał eksperymenty z głodzeniem na radzieckich jeńcach wojennych, starannie

notując objawy, podczas gdy oni sami konali zagłodzeni na śmierć. Profesor Julius

Hallervorden w Berlinie zamówił, jak już wiemy, setki mózgów ofiar eutanazji dla badaczy

swojego oddziału neuropatologii.9 Profesor Otmar von Veschuer z Instytutu Antropologii im.

Cesarza Wilhelma w Berlinie wszechstronnie zaangażował się we współpracę z Josefem

Mengele z Oświęcimia.10 Chociaż lekarze obozowi starali się po wojnie uchylić od

odpowiedzialności, twierdząc, że działali pod przymusem, ci pseudonaukowcy z własnej woli

odegrali aktywną i wiodącą rolę w organizacji i realizacji tego typu programów

„badawczych”. W tym kontekście sprawcy nie zawsze działali pod naciskiem zewnętrznym,

czy to ze strony samego reżimu, czy to ze strony kierowanej przez Himmlera Ahnenerbe, ale

byli entuzjastycznymi wykonawcami programów, które sami zainicjowali.11 Wiedząc, że

normy prawa cywilnego i karnego zostały na terenie Niemiec zawieszone, lekarze chcący się

zaangażować w taką działalność mogli być pewni swojej bezkarności.

Fakty dotyczące tych działań zostały potwierdzone i opisane w szeregu kluczowych

prac opublikowanych w ciągu ostatnich czterech dekad.12 Niektóre programy miały na celu

Page 265: John Cornwell - Naukowcy Hitlera. Nauka, wojna i pakt z diabłem

poprawę szans przeżycia żołnierzy niemieckich walczących na froncie. Jeńcy wojenni byli

zanurzani w zamarzającej wodzie, co miało służyć oszacowaniu, jak długo pilot lub marynarz

będzie w stanie przeżyć ujemne temperatury po rozbiciu się samolotu lub statku na morzu

podczas zimy. Zmuszano więźniów do picia wody morskiej, aby przetestować zdolność

fizjologiczną człowieka do jej konsumpcji. Umieszczano ich w specjalnych komorach o

niskim ciśnieniu powietrza, żeby sprawdzić wytrzymałość organizmu w warunkach

zbliżonych do panujących nadużych wysokościach. Innych poddano działaniu fosgenu i gazu

musztardowego albo zakażeniu chorobami, którymi mogliby się zarazić niemieccy żołnierze

w Afryce. W eksperymentach związanych z planami zasiedlenia Europy Wschodniej

dokonywano na zdrowych mężczyznach i kobietach kastrację i sterylizację.

Homoseksualistów, uznanych za zagrożenie dla zdrowia narodu niemieckiego, zmuszano do

przyjmowania zastrzyków hormonalnych. W ramach procedury, która stała się symbolem

nazistowskiego pseudomedycznego okrucieństwa, wstrzykiwano barwniki w oczy

mężczyznom, kobietom i dzieciom. W laboratorium doktora Josefa Mengele w obozie w

Birkenau wybierano bliźnięta spośród więźniów obozu i przeprowadzano na nich

eksperymenty „genetyczne” i „zakaźne”.

W jednym z eksperymentów w Buchenwaldzie strzelano do więźniów zatrutymi

kulami, żeby się przekonać, jak szybko zadziała trucizna. Wyraźna intencja zabicia i

okaleczenia przewija się w szczegółach akt dowodowych procesu w Norymberdze nawet w

przypadkach, gdy eksperyment miał rzeczywiście służyć badaniu szans przetrwania. Szukając

słów, którymi można by scharakteryzować „naukowość” takiego zabijania dla samego

zabijania, Taylor Telford, prokurator na procesie lekarzy w Norymberdze, rozpoczętym 9

grudnia 1946 roku, określił ją mianem tanatologii, nauki o śmierci.13

Kolejne podrozdziały dadzą wyobrażenie o zasięgu eksperymentów jedynie w pięciu

obozach i o związkach między obozowymi eksperymentatorami a nauką akademicką

uprawianą na uniwersytetach, w szpitalach i w naukowych instytucjach w Niemczech.

Dachau14

Eksperymenty dotyczące wpływu wysokości i niskiego ciśnienia na organizm ludzki

przeprowadzano w obozie koncentracyjnym w Dachau w 1942 roku pod kierownictwem

doktora Sigmunda Raschera, kapitana Służby Medycznej Luftwaffe i oficera SS. W czasie

procesu norymberskiego Rascher był nieobecny i uznany za zmarłego. W liście do Himmlera

z maja 1941 roku Rascher sugerował wykorzystanie więźniów dla celów eksperymentu,

wyrażając żal z powodu niedostatku danych opartych na „materiale ludzkim”. Prosił, aby

dano mu dodyspozycji taki materiał, ostrzegając, że te ludzkie króliki doświadczalne mogą

Page 266: John Cornwell - Naukowcy Hitlera. Nauka, wojna i pakt z diabłem

umrzeć. Oficer administracyjny Himmlera, Rudolf Brandt, w odpowiedzi potwierdził, że

można do tego celu wykorzystać więźniów. Testy przeprowadzono wiosną i latem 1942 roku

z użyciem przenośnej komory ciśnieniowej. W warunkach eksperymentu odtworzono efekt

spadania z ogromnych wysokości bez spadochronu i tlenu. W jednym ze sprawozdań,

zacytowanym na procesie lekarzy w Norymberdze, Rascher opisywał trzy kolejne badania na

„trzydziestosiedmioletnim Żydzie”, którego „zrzucano” z wysokości 12 kilometrów. Po

trzecim takim „upadku” ofiara zmarła. W dalszej części raport Raschera zawierał wyniki

autopsji opisujące poważne urazy osierdzia, mózgu, serca i wątroby15.

Kolejnymi ofiarami następnych eksperymentów byli Polacy, Rosjanie i Żydzi

oskarżeni o Rassenschande (zhańbienie rasy), co wskazuje, że byli winni małżeństwa albo

kontaktów seksualnych z Aryjczykami. Sprawozdania żywo opisywały fizyczną i

psychologiczną agonię ofiar w komorze ciśnień.

Dachau było także miejscem eksperymentów z zamrażaniem, które nastąpiły po

testach wysokościowych i były kontynuowane do wiosny 1941 roku. Ofiary zostały zmuszone

do stania lub leżenia nago pod gołym niebem w środku zimy przez dziewięć do czternastu

godzin. Niektórych przemocą zanurzono w zbiorniku zamarzającej wody na co najmniej trzy

godziny, a niekiedy na dłużej. Organy ofiar, które zmarły, były usuwane i przesyłane do

Instytutu Patologii w Monachium. Z drugiej strony stosowano rozmaite metody rozgrzewania

po wychłodzeniu. Jedna z nich, szczególnie zalecana przez Himmlera, opierała się na

niepotwierdzonych opowieściach popularnych w kręgach rybaków, a polegała na zmuszaniu

ofiar do współżycia z kobietami więzionymi w obozie, głównie z Cygankami.

W tych eksperymentach, zatwierdzonych przez Kurta Blomego, Naczelnego Lekarza

III Rzeszy, zginęło około osiemdziesięciu z trzystu uczestniczących w nich więźniów.16

Pielęgniarz obozowy, również więzień, Walter Neff był naocznym świadkiem następującego

zdarzenia:

Dwaj rosyjscy oficerowie zostali przyprowadzeni z baraków obozowych. Przybyli

około czwartej po południu. Rascher kazał im się rozebrać i musieli nago wejść do

kadzi.Mijała godzina za godziną i chociaż zazwyczaj najpóźniej po sześćdziesięciu minutach

w takiej sytuacji ludzie tracili przytomność, ci dwaj mężczyźni nadal normalnie reagowali po

upływie dwóch i pół godziny. Wszystkie kierowane do Raschera prośby, aby ich uśpić

zastrzykiem, były bezowocne. Około trzeciej godziny jeden z Rosjan powiedzianych do

drugiego: „Towarzyszu, proszę, powiedz oficerowi, żeby nas zastrzelił”. Tamten odparł, że

nie należy się spodziewać litości od faszystowskiego psa. Uścisnęli dobie dłonie i wyszeptali

„żegnaj, towarzyszu”... Eksperyment trwał co najmniej pięć godzin, zanim nastąpiła śmierć.

Page 267: John Cornwell - Naukowcy Hitlera. Nauka, wojna i pakt z diabłem

Oba ciała zabrano do Szpitala Schwabing w Monachium w celu przeprowadzenia sekcji

zwłok.17

Dane na temat eksperymentów z zamrażaniem przedostały się poza krąg medycyny

nazistowskiej. W końcu października 1942 roku w hotelu Deutscher Hof w Norymberdze

odbyła się konferencja na temat metod utrzymywania przy życiu pilotów. Brało w niej udział

dziewięćdziesięciu pięciu uczestników, w tym najwyżsi rangą oficerowie Luftwaffe. Jeden z

mówców wygłosił prezentację na temat: „Zapobieganie i leczenie odmrożeń”, a inny omówił

„Rozgrzewanie po zamarznięciu w stadium krytycznym”. Szczegóły opisanych

eksperymentów nie pozostawiały żadnych wątpliwości co do tego, że ofiary zmarły. Jednak

nie zanotowano żadnych sprzeciwów ze strony słuchaczy.18

Również w Dachau około 1200 więźniów zostało zakażonych malarią poprzez

wystawienie ich na ukąszenia komarów albo przez zastrzyki z wydzielin komarzych

gruczołów. Ofiary miały przytwierdzone do rąk małe pudełka zawierające komary, tak aby

mogły je kąsać. Po zarażeniu ofiar poddawano je działaniu rozmaitych silnych leków, między

innymi chininy, neosalvarsanu, pyramidonu, antypiryny i połączenia tych medykamentów.

Wielu zmarło w wyniku przedawkowania lekarstw. Według dowodów przedstawionych

sędziom na procesie norymberskim malaria była bezpośrednią przyczyną trzydziestu zgonów,

a 300 do 400 osób zmarło w wyniku późniejszych komplikacji.

Eksperymenty te przeprowadzano pod kierunkiem doktora Klausa Schillinga,

honorowego profesora parazytologii na Wydziale Medycyny Uniwersytetu Berlińskiego,

dyrektora Komisji Malarii działającej przy Lidze Narodów oraz beneficjenta stypendiów

Fundacji Rockefellera w Nowym Jorku i Fundacji Kahna w Paryżu. Schilling miał już 73

lata,a jego działalność badawcza ugrzęzła na mieliźnie, kiedy zawarł umowę z Himmlerem,

który wysłał go do Dachau w celu zbadania możliwości uodpornienia na malarię, stanowiącą

duży problem dla żołnierzy stacjonujących w Afiyce. Według akt z Dachau Schilling był

bezpośrednio odpowiedzialny za śmierć dziesięciu więźniów.19

Dachau było też terenem badań nad uzdatnianiem do picia wody morskiej.

Przedstawiciele Lufwaffe, marynarki wojennej i IG Farben spotkali się w maju 1944 roku i

zdecydowali o przeprowadzeniu eksperymentów na ludziach, którzy mieli zostać zmuszeni do

picia wody morskiej. Inspektor medyczny Luftwaffe zwrócił się do Himmlera z prośbą o

czterdzieści odpowiednich obiektów doświadczalnych. Reichsfuhrer zdecydował, że

udostępni w tym celu Cyganów.20

Ofiary tego eksperymentu, który został zorganizowany i przeprowadzony przez

Wilhelma Beiglboecka, Głównego Lekarza Luftwaffe, zostały podzielone na cztery grupy.

Page 268: John Cornwell - Naukowcy Hitlera. Nauka, wojna i pakt z diabłem

Pierwsza nie otrzymała żadnej wody, drugą pojono zwykłą wodą morską trzeciej podawano

wodę morską przetworzoną metodą „Berka”, niwelującą posmak soli, ale jej nie usuwającą.

Osoby z czwartej grupy piły wodę morską odsalaną za pomocą substancji zwanej „Wofatit”.

Testy przeprowadzono jesienią 1944 roku, a ich ofiary zmarły w straszliwych

męczarniach. Według pielęgniarza, naocznego świadka:

Zdarzało się często, że ci pacjenci pili pomyje z wiader albo, gdy ich nie

obserwowano, wypijali wodę z wiader przygotowanych w salach na wypadek nalotu.

Niektórzy zlizywali z podłogi wodę użytą do jej umycia. Musiałem codziennie ważyć ludzi

biorących udział w badaniu i zauważyłem, że za każdym razem tracili około kilograma.21

Sachsenhausen i Natzweiler

Profesor Karl Brandt, osobisty lekarz Adolfa Hitlera, Komisarz Rzeszy do spraw

Zdrowia i Warunków Sanitarnych, w 1943 roku zarządził serię eksperymentów dotyczących

żółtaczki w obozach koncentracyjnych w Sachsenhausen i Natzweiler. Zapalenie wątroby

stało się problemem dla walczących na froncie, szczególnie w południowej Rosji. W

niektórych oddziałach zachorowało 60% żołnierzy.Więźniowie z Oświęcimia (ośmiu Żydów

z polskiego ruchu oporu) zostali przymusowo przeniesieni do obozów w Sachsenhausen i

Natzweiler w celu poddania ich eksperymentowi, który zakończył się torturami i śmiercią.

W tych samych obozach ofiary były celowo kaleczone, a ich rany zakażano gazem

musztardowym, powszechnie stosowanym jako trujący gaz bojowy podczas Pierwszej Wojny

Światowej. Innych zmuszano do wdychania trucizny lub przyjmowania jej w formie płynnej.

Niektórym robiono z niej zastrzyki. Celem tych badań miało być odkrycie antidotum.

Himmler udostępnił swoje laboratorium organizacji Ahnenerbe w Natzweiler głównemu

eksperymentatorowi, profesorowi Augustowi Hirtowi z wydziału medycznego uniwersytetu w

Strasburgu. Były więzień tak zeznawał na temat skutków polania rąk więźniów gazem w

postaci ciekłej:

Po około dziesięciu godzinach [...] na całym ciele zaczęły pojawiać się oparzenia.

Oparzenia były wszędzie tam, gdzie dotarły opary tego gazu. Kilku ludzi straciło wzrok. Ich

cierpienia były tak straszliwe, że prawie nie można było przebywać blisko tych pacjentów.22

Więźniowie w Natzweiler zostali zakażeni durem plamistym, żółtą febrą ospą durem

rzekomym typu A i B, cholerą i dyfterytem. Umierały ich całe setki. Badania były

prowadzone przez doktora Eugena Haagena, również profesora uniwersytetu w Strasburgu. W

wypadku eksperymentów nad leczeniem duru plamistego wybrano grupę „zdrowych”

więźniów i zaszczepiono ich, aby zapewnić im pewną odporność. Następnie wszystkie osoby

w grupie zostały zakażone durem plamistym. Równocześnie inni więźniowie, określeni jako

Page 269: John Cornwell - Naukowcy Hitlera. Nauka, wojna i pakt z diabłem

„grupa kontrolna”, zostali zakażeni bez żadnych uprzednich szczepień. W tym samym czasie

jeszcze inną grupę umyślnie zakażono tylko w tym celu, aby utrzymać wirusa duru

plamistego przy życiu do dalszych badań.23 ✓ i

Ravensbruck

W obozie w Ravensbrtick kobiety zostały poddane eksperymentalnym przeszczepom

kości, organów wewnętrznych i nerwów. W jednym wypadku łopatka więźnia została

usunięta i wszczepiona pacjentowi szpitala w Hohenlychen. Zadawano rany i umyślnie

wywoływano gangrenę i inne infekcje. Odtwarzano rany postrzałowe i również je

infekowano. Inicjatorem badań z użyciem sulfonamidu był doktor Kerl Gebhardt, konsultant

chirurgii przy WaffenSS i osobisty lekarz Himmlera. Gebhardt zostały obarczony winą za

niewystarczające zastosowanie terapii sulfonamidowej, co przyczyniło się do śmierci

Reinharda Heydricha, zastępcy Himmlera, po tym jak został zaatakowany 27 maja w Pradze.

Czterech czeskich patriotów obrzuciło granatami jego samochód, w wyniku czego fragmenty

końskiego włosia, skóry i sprężyn utkwiły w jego śledzionie. Doprowadziło to do zapalenia

otrzewnej i śmierci (w wyniku infekcji 4 czerwca). Profesor Karl Grawitz zainicjował

intensywny program badawczy, a Gebhardt zajął się przeprowadzeniem eksperymentów na

ludziach z użyciem sulfonamidu w Ravensbriick.24 Około 75 więźniom zadano głębokie

rany, zakażono je bakteriami i wypełniono drzazgami. Następnie niektórych rannych poddano

kuracji sulfonamidem, a innych nie. W rezultacie zmarła nieznana liczba pacjentów.

Eksperymentalne sterylizacje przeprowadzano przy użyciu promieni X, co

spowodowało rozległe uszkodzenia ważnych organów ofiar. W liście administratora SS

Viktora Braka do Himmlera w czerwcu 1942 roku znajdujemy oczywisty dowód na

wprowadzenie praktyki masowej sterylizacji:

Wśród 10 milionów Żydów w Europie można znaleźć, jak przypuszczam, co najmniej

2 do 3 milionów mężczyzn i kobiet wystarczająco zdatnych do pracy. Jestem zdania, że [...]

powinni oni zostać wyselekcjonowani i ocaleni. Jednakże można to zrobić tylko pod

warunkiem, że uczyni się ich niezdolnymi do rozmnażania się.25

Oświęcim i Mengele

W książce „Mordercza nauka. Eliminacja w drodze naukowej selekcji Żydów,

Cyganów i innych w Niemczech w latach 1933-1945” niemiecki genetyk profesor Benno

MiillerHill zwięźle opisuje eksterminację i pseudonaukowe eksperymenty w Oświęcimiu pod

nadzoremJosefa Mengelego i innych, opierając się na obszernym materiale archiwalnym.

Oświęcim, zaplanowany jako obóz pracy niewolniczej dla IG Farben stał się jak

wiadomo obozem śmierci w 1943 roku. Aż 10 tys. więźniów przywoziły tam pociągi każdego

Page 270: John Cornwell - Naukowcy Hitlera. Nauka, wojna i pakt z diabłem

dnia. Ofiary były zabijane w zamykanych komorach gazowych za pomocą Cyklonu B,

trującego cyjanowodoru produkowanego przez firmę Degesch, której współwłaścicielem była

firma IG Farben. Ciała palono w krematoriach, które w końcowej fazie mogły unicestwić

około 5 tys. zwłok dziennie.

Istnienie Oświęcimia z jego ogromną liczbą „istnień niewartych życia” stanowiło

okazję do eksperymentów dla profesora Otmara von Verschuera, od 1942 roku pełniącego

funkcję dyrektora Instytutu Antropologii, Genetyki i Eugeniki im. Cesarza Wilhelma.

Zarówno Verschuer, jak i jego poprzednik Eugen Fischer byli entuzjastami higieny rasowej.

Szczególne zainteresowanie Verschuera budziła analiza genetyczna patologicznych i

normalnych rysów ludzkich, zwłaszcza w wypadku bliźniąt. Ponieważ trwała wojna,

Verschuer nie był w stanie podróżować po Niemczech i badać chorujących na rzadkie

dziedziczne schorzenia bliźniaków, którzy byli przeznaczeni do „eutanazji”.

Josef Mengele urodził się w 1911 roku jako drugi syn w dobrze sytuowanej i głęboko

katolickiej rodzinie. Po wstąpieniu do SA w 1934 roku był studentem medycyny, antropologii

i genetyki w Monachium, Bonn, Wiedniu i wreszcie we Frankfurcie, gdzie pracował pod

kierunkiem Verschuera w Instytucie Biologii Dziedziczenia. Został głównym lekarzem

wojskowym Oświęcimia po odbyciu służby wojskowej na froncie wschodnim. Na wieść o

jego przybyciu Verschuer zorganizował specjalnie dla niego fundusze, aby mógł prowadzić

badania nad dziedzicznością.

Mengele i inni lekarze oraz antropolodzy mogli do woli wybierać więźniów na rampie

kolejowej, gdzie przywoziły ich transporty. Tutaj Żydzi, którzy przybyli do Oświęcimia, byli

dzieleni na dwie główne grupy: matki, dzieci i starcy byli kierowani na lewo, do Birkenau,

gdzie ginęli w komorach gazowych. Natomiast zdolnych do pracy kierowano na prawo, do

Monowitz, gdzie mieli pracować w fabryce IG Farben. Mengele wybrał około stu par

bliźniaków oraz około stu rodzin karłów i więźniów ze zniekształceniami fizycznymi.

Przebadano ich i poddano testom psychologicznym. Ci, którzy nie zmarli na choroby

zakaźne, byli na ogół zabijani przez Mengeleza pomocą śmiertelnego zastrzyku, po czym

wycinano im organy i wysyłano je do odpowiednich laboratoriów w Instytucie Antropologii

im. Cesarza Wilhelma.

Mengele prowadził rozmaite projekty badawcze dotyczące bliźniaków w Oświęcimiu,

współpracując z Verschuerem i innymi. Część tych badań można zrekonstruować na

podstawie sprawozdania sporządzonego przez jego przymusowego asystenta, węgierskiego

Żyda doktora Miklosa Nyiszliego, jak również na podstawie zeznań więźniów. Wcześniejsze

badania na Cyganach ujawniły dwie rodziny dziedzicznie obciążone anomaliami oka (czyli

Page 271: John Cornwell - Naukowcy Hitlera. Nauka, wojna i pakt z diabłem

różnokolorowymi bądź częściowo odbarwionymi tęczówkami). Mengele rozwinął te badania,

eksperymentując na bliźniętach wybranych spośród więźniów. Nyiszli opisuje, jak preparował

oczy czterech par bliźniaków, których Mengele zabił zastrzykami dosercowymi. Oczy zostały

wysłane do Instytutu Antropologii im. Cesarza Wilhelma, gdzie zbadał je niejaki doktor

Magnussen, który pisał pracę naukową na ten temat.

W 1944 roku Mengele rozpoczął projekt dotyczący bliźniąt, który szczególnie

interesował Verschuera. Czy da się znaleźć powtarzające się, zdeterminowane rasowo różnice

w surowicy poddanej działaniu chorób zakaźnych? Mengele zakażał jedno - i dwujajowe

bliźnięta żydowskie i cygańskie bakteriami duru brzusznego, pobierał krew do analizy

chemicznej, którą przeprowadzano w Berlinie i obserwował rozwój choroby aż do

śmiertelnego końca.

27. Chemicy w służbie zła

W Polsce na początku roku 1944 wstawał właśnie mroźny świt. Primo Levi, chemik,

pisarz i więzień Oświęcimia został zabrany z miejsca morderczej pracy fizycznej i poddany

egzaminowi ustnemu, który miał wykazać, czy nadaje się do pracy jako technik w jednym z

laboratoriów fabryki produkującej syntetyczną gumę. Fabryka ta nosiła nazwę „Buna” i

należała do konsorcjum przemysłu chemicznego IG Farben. Egzaminatorem był dr Pannwitz,

„wysoki, szczupły blondyn”, który siedział „wyniośle za potężnym biurkiem”. Już po wojnie

Levi napisał:

Od tamtego dnia rozmyślałem o doktorze Pannwitzu wiele razy i na wiele sposobów.

Zastanawiałem się, jak naprawdę funkcjonował jako człowiek. Czym wypełniał czas poza

kwestiami polimeryzacji i rozterkami indogermańskiego sumienia? A przede wszystkim [...]

chciałem go znowu spotkać [...] choćby ze względu na zainteresowanie ludzką duszą’

Egzamin poszedł dobrze. Pannwitz spytał Leviego, jaki był temat jego pracy

dyplomowej. Levi musiał zrobić gwałtowny wysiłek, aby przywołać sekwencję wspomnień

pogrzebanych tak głęboko, jak gdyby miał przypomnieć sobie to, co spotkało go w

poprzednim wcieleniu. Na szczęście Pannwitz zainteresował się jednym z tematów Leviego,

pomiarami stałej dielektrycznej. Zdał test. W przedmowie do swej książki „Czy to jest

człowiek” Primo Levi napisał:

Miałem szczęście, że zostałem deportowany do Oświęcimia dopiero w 1944 roku,

czyli już po tym, jak niemiecki rząd zadecydował, żez powodu rosnącego niedoboru rąk do

pracy trzeba wydłużyć przeciętną długość życia więźniów przeznaczonych do eksterminacji.

Przyniosło to widoczną poprawę obozowego życia i chwilowo powstrzymało mordowanie

jeńców pod wpływem czyjegoś kaprysu.2

Page 272: John Cornwell - Naukowcy Hitlera. Nauka, wojna i pakt z diabłem

Przez kolejne dziewięć miesięcy Levi był zmuszany do pracy fizycznej, polegającej na

podnoszeniu i transportowaniu worków wypełnionych chemikaliami. „Substancje

[chemiczne] wciskały się pod nasze ubrania i przyczepiały do przepoconych kończyn,

znacząc nas na podobieństwo trądu. Poparzona skóra schodziła nam z twarzy ogromnymi

płatami”.3

Chociaż Monowitz, obóz Leviego, był jednym z położonych najbliżej fabryki Buna,

droga do pracy wymagała marszu przez 4 mile, po czym rozpoczynał się ośmio - lub

dwunastogodzinny dzień pracy. W południe każdy przymusowy robotnik otrzymywał litr

zupy, zawierający kilka strzępów kapusty lub rzepy rozgotowanej w gorącej wodzie.

Wieczorem również litr z kawałkiem zepsutego ziemniaka, brukwi lub ciecierzycy. Chleb,

350-gramowe porcje rozdawane co rano, był wzbogacany o dodatki takie jak trociny. Więzień

w Monowitz otrzymywał niewiele ponad 1000 kalorii dziennie, a w jego diecie brakowało

protein i tłuszczów.

Pewien szczegół dowodzi umiejętności zachowania niezwykłej w tych warunkach

sprawności umysłowej udręczonych więźniów obozu: towarzysz Leviego Jean Samuel należał

do grupy wielbicieli matematyki, której przewodził znakomity francuski matematyk Jacques

Feldbau. Omawiali zagadnienia matematyczne w tracie długich marszów do miejsca pracy i z

powrotem, a także wymieniali bezcenny chleb na kupowane przez strażników książki

dotyczące równań logarytmicznych.

Wciąż trwała zima, gdy Levi został zaproszony do laboratorium chemicznego, gdzie

skierowano go do pracy w doskonałych, sterylnych warunkach. Ale niewiele było tam do

roboty, a dni fabryki Buna były policzone: „Zniszczona Buna leży pod pierwszym śniegiem,

cicha i sztywna niczym ogromny trup. Każdego dnia wyją syreny przeciwlotnicze. Rosjanie

sąjuż pięćdziesiąt mil stąd. Elektrownia stanęła, nie ma już stanowisk rektyfikacji metanolu,

trzy z czterech gazometrów acetylenowych wysadzono w powietrze”.4Jednak wreszcie Levi

uzyskał dostęp do tych laboratoriów z ich „ulotnym zapachem chemii organicznej”. Ten

zapach podziałał na niego Jak uderzenie bicza”. Poczuł się, jakby przeniesiono go z powrotem

do czasów jego młodości w Turynie, do „dużego, zaciemnionego pomieszczenia na

uniwersytecie”.

Ale nawet w tych warunkach Levi nie miał wiele do roboty poza rozstawianiem

probówek i instrumentów doświadczalnych, a potem chowaniem ich, kiedy wzrosło

zagrożenie nalotami, ponownym rozkładaniem i zbieraniem w oczekiwaniu na nadejście

Rosjan.

IG Farben w Oświęcimiu

Page 273: John Cornwell - Naukowcy Hitlera. Nauka, wojna i pakt z diabłem

Przemysł chemiczny Niemiec był pogrążony w bezdennej otchłani bestialstwa wśród

zamarzniętego błota i ruin fabryki syntetyków Buna w Oświęcimiu. IG Farben, które niegdyś

przodowało w świecie w wytwarzaniu substancji syntetycznych, teraz wykorzystywało pracę

niewolniczą w swoich laboratoriach chemicznych. Jak to się stało, że to wielkie

przedsiębiorstwo przemysłowe, największe w Europie (czwarte co do wielkości na świecie po

General Motors, US Steel i Standard Oil) upadło tak nisko? Co robiło to konsorcjum,

światowy lider w technologii przetwarzania substancji chemicznych, w sercu obozu w

Oświęcimiu, wykorzystując niewolniczą pracę ludzi takich jak Primo Levi? Historia wzrostu i

upadku IG Farben prowadzi nas przez meandry historii Niemiec, pozwalając poznać wybitne

postacie nauki niemieckiej, które w uznaniu swoich innowacyjnych zasług otrzymały

Nagrodę Nobla.

Gdy Niemcy w XIX wieku rozwijały się przemysłowo i militarnie, mogły cieszyć się

nieograniczonymi zapasami węgla, który służył jako źródło energii dla urządzeń parowych i

ogrzewania domów, a także jako surowiec do produkcji syntetyków. W pierwszej dekadzie

XX wieku, w epoce benzyny i silników diesla, Niemcy stały się ekonomicznie i strategicznie

uzależnione od rezerw benzyny. W tej sytuacji raz jeszcze talent i doświadczenie niemieckich

chemików przyszły w sukurs krajowi. Jak niegdyś brak azotu i konieczność polegania na

życzliwości Imperium Brytyjskiego oraz jego marynarki wojennej doprowadziły do rozwoju

badań nad syntetycznym amoniakiem, takteraz naukowcy i inżynierowie niemieccy podjęli

prace nad uzyskaniem syntetycznej ropy naftowej z węgla i jego pochodnych.5 Jedną z metod

było uwodornianie, dzięki któremu różne odmiany węgla reagowały z wodorem pod wysokim

ciśnieniem i w wysokiej temperaturze. Proces ten, znany jako metoda Bergiusa, polegał na

rozbijaniu złożonych cząsteczek węgla i łączenia ich z wodorem pod ogromnym ciśnieniem,

w wyniku czego otrzymywano cząsteczki płynnej ropy. Prekursor tej metody, Friedrich

Bergius, nauczył się tej techniki od Fritza Habera z Karlsruhe i Walthera Nernsta z Berlina

przed założeniem fabryki w Hanowerze, gdzie rozpoczął swoje pierwsze eksperymenty z

syntetycznym paliwem przy użyciu sztucznego węgla otrzymanego z celulozy.

W 1913 roku Bergius opatentował syntetyczną ropę naftową otrzymywaną w wyniku

uwodornienia węgla brunatnego i węgla kamiennego, co pozwalało na efektywne

wykorzystanie 85% surowca. W 1915 roku założył nową fabrykę w Rheinau w pobliżu

Mannheim. Niemcy potrzebowały ogromnych ilości ropy naftowej podczas Pierwszej Wojny

Światowej, za czym nie nadążała technologia Bergiusa i dopiero zdobycie rumuńskich pól

naftowych pozwoliło ten deficyt chwilowo zażegnać.

Page 274: John Cornwell - Naukowcy Hitlera. Nauka, wojna i pakt z diabłem

Tymczasem, w 1914 roku, dwóch chemików, Franz Fischer i Hans Tropsch, z

Wydziału Badania Węgla Instytutu im. Cesarza Wilhelma w Mulheim w Zagłębiu Ruhry

odkryło inną metodę, nazwaną później syntezą FT lub w skrócie FTS, opartą na oryginalnym

pomyśle rozwiniętym przez giganta chemicznego Badische Anilin - und SodaFabrik (BASF).

Metoda polegała na przepuszczaniu gazu wodnego (mieszaniny tlenku węgla i wodoru,

otrzymywanej w wyniku traktowania koksu parą wodną) nad gorącym katalizatorem, co

prowadziło do powstania mieszaniny węglowodorów. Nazwano ją Kogasin i używano jako

paliwa. Rok przed wybuchem Drugiej Wojny Światowej BASF opatentował uwodornienie

tlenku węgla jako metodę produkcji węglowodorów. W następnym roku Fischer i Tropsch

opracowali odmienną od metody BASF mieszaninę wodoru i tlenku węgla w stosunku 2:1,

którą nazwali benzyną syntetyczną. Stała się ona podstawą do dalszych badań nad

stworzeniem syntetycznego paliwa.

Ostateczny sukces przemysłu paliw syntetycznych w Niemczech był wynikiem

odkrycia skutecznych katalizatorów w IG Farben w latach dwudziestych. Technologia

polegała na rozbijaniu węgla i smoły na mniejsze cząsteczki w postaci płynnej i na

zastosowaniu alternatywnych katalizatorów, które pozwalały na uwodornienie mniejszych

cząsteczek w fazie lotnej. Następnie mieszaninę paliw można było za pomocą destylacji

rozdzielić na różne frakcje.

Większość syntetycznego paliwa w Niemczech była wytwarzana w procesie

uwodornienia Bergiusa, który wymagał ogromnych kompresorów wytwarzających ciśnienie

sięgające 10 tys. funtów na cal kwadratowy. Metodą Bergiusa otrzymywano

wysokooktanowe paliwo dla lotnictwa i benzynę wysokiej jakości, podczas gdy syntezę FT

stosowano raczej do otrzymywania paliwa do silników Diesla, smarów i wosków.

Rozwój paliwa syntetycznego w Niemczech, dziesięciokrotnie droższy niż normalna

rafinacja ropy, został sztucznie pobudzony i był podtrzymywany przez nazistowski reżim.

Poparcie rządowe oparte na ogromnych zamówieniach i subwencjach finansowych

umożliwiło jego dalszy rozwój po ogłoszeniu w 1936 roku przez Hitlera Planu

Czteroletniego, za którego wykonanie odpowiadał Hermann Goering. Gdy zbliżała się wojna,

w umocnionych bunkrach w całych Niemczech zaczęto składować ogromne ilości paliwa

odpowiedniego dla czołgów, ciężarówek i samolotów.

Tymczasem IG Farben podjęło decyzję, aby produkować gumę syntetyczną przy

użyciu metody, która wymagała użycia cząsteczek butadienu i sodu (Na), stąd nazwa „buna”.

Pierwsza guma buna została wyprodukowana w nowej fabryce w Schkopau w 1937 roku i

zdobyła złoty medal na Wystawie Międzynarodowej w Paryżu. Ale wysoki koszt produkcji i

Page 275: John Cornwell - Naukowcy Hitlera. Nauka, wojna i pakt z diabłem

ograniczona dostępność naturalnej gumy sprawiły, że technologia ta nie była rozwijana.

Wybuch wojny we wrześniu 1939 roku zmienił wszystko. Hitler wyruszył na wojnę z

niewielkim, tylko dwumiesięcznym zapasem gumy na składzie. Umowy z Wielką Brytanią

przestały obowiązywać i Niemcy stanęły przed groźbą niedoboru gumy. Wyprodukowanie

syntetycznej gumy stało się teraz priorytetem i IG Farben musiało wybrać miejsce na nowe

fabryki. Niemcy spoglądały na Wschód, a IG Farben już brało pod uwagę ogromny potencjał

nowych rynków w Azji.

Niezwykły zbieg okoliczności sprawił, że kiedy Himmler rozważał zalety Oświęcimia

jako modelowej kolonii wschodniej, dr OttoAmbros, odpowiedzialny za produkcję gumy i

tworzyw sztucznych w IG Farben, niezależnie od niego spoglądał na tę samą część mapy.

Miał przede wszystkim na uwadze potrzebę zbudowania fabryki, która wymagałaby

dostarczania ponad 525 tys. metrów sześciennych wody na godzinę i byłaby położona w

obszarze posiadającym dobre połączenia kolejowe. Analiza terenów okupowanej Polski u

schyłku roku 1940 doprowadziła go do skupienia się nad obszarem połączenia trzech rzek:

Soły, górnej Wisły i Przemszy. Najbliżej położonym miastem był Oświęcim. Ambros zwrócił

się do burmistrza tego miasta z pytaniami o dane dotyczące regionu i wsi leżących na jego

terenie, o liczbę szkół i mieszkańców. Burmistrz w styczniu 1941 roku przesłał szczegółową i

obszerną odpowiedź. Zbiegła się ona w czasie z dwoma ważnymi wydarzeniami. Himmler

(który był szkolnym kolegą Ambrosa) planował zbudować kolonię wschodnią w której chciał

wykorzystywać dostępną niewolniczą siłę roboczą. Szefowie IG Farben natomiast mieli

wątpliwości, czy miasto Oświęcim zapewni odpowiednie warunki ich niemieckim

pracownikom. „Oświęcim i otaczające go wsie sprawiają wrażenie brudnych i obskurnych” -

skarżył się w raporcie wysłannik przedsiębiorstwa.6 Jednak w ciągu kilku tygodni problem

został rozwiązany i odtąd miała zapanować symbioza między SS dostarczającym

przymusowych pracowników a IG Farben zapewniającym fundusze i materiały budowlane.

Z powodu dotkliwego braku robotników główne przedsiębiorstwa w Niemczech

przyjęły z entuzjazmem zasadę zatrudniania zarówno robotników przymusowych, jak i

więźniów obozów koncentracyjnych. Tymczasem SS pod rządami Himmlera postrzegało

przemysł i przymusowych robotników jako środki służące budowaniu swojego królestwa na

okupowanych ziemiach.

Wzajemne zainteresowanie prowadzące do współpracy między IG Farben i SS

doprowadziło do symbiozy pełnej okrucieństwa i przemocy. Aby szybko zbudować fabrykę

Buna, robotnicy spoza obszaru Niemiec zostali zmuszeni do pracy pod groźbą śmierci. Jeden

z nich, Rudolf Vrba, przywieziony do Oświęcimia w czerwcu 1942 roku opisuje taką scenę:

Page 276: John Cornwell - Naukowcy Hitlera. Nauka, wojna i pakt z diabłem

Ludzie biegali i upadali, kopano ich i rozstrzeliwano. Rozwścieczeni kapo znaczyli

krwią ślad, po którym szli między szeregami więźniów,a esesmani strzelali do nich z biodra.

[...] Spokojni ludzie w czystych cywilnych ubraniach przechodzili przez stosy trupów,

których nie chcieli dostrzec, mierząc deski jaskrawożółtą taśmą mierniczą, sporządzając

skrupulatne notatki w oprawionych w czarną skórę notesach, nie zwracając uwagi na rzeź.7

Sierżant Charles J. Conrad, członek grupy robotników złożonej z 1200 brytyjskich

jeńców wojennych, zeznawał na temat czynnego udziału pracowników IG Farben w tych

brutalnych działaniach:

Widziałem, jak kilku cywilnych pracowników firmy Farben biło sześciu więźniów

pracujących w fabryce, a trzech lub czterech cywilów przyglądało się. Bili ich kawałkami

żelaza i drewna za niewłaściwe wykonanie pracy.8

Upadek i rozwój Farben

Wykorzystywanie pracy niewolniczej przez IG Farben w fabrykach syntetycznego

paliwa i gumy w Niemczech wzrosło od 9% w 1941 roku do 30% do końca wojny.9 W

pobliżu Oświęcimia było około 50 podobozów. Największym z nich był Auschwitz III,

służący ogromnej fabryce Buna przeznaczonej głównie do produkcji syntetycznej gumy.

Primo Levi opisał tę fabrykę jako „wielką jak miasto”. Obejmowała obszar o powierzchni 12

mil kwadratowych.10 Około 300 tys. więźniów obozu koncentracyjnego zostało włączonych

do programu pracy niewolniczej do roku 1944, a około 30 tys. z nich zmarło, chociaż w

trakcie procesu wytwarzania gumy fabryki nie opuściła ani jedna kropla substancji

syntetycznej oprócz alkoholu metylowego.

Ogromne wysiłki Niemiec włożone w produkcję syntetycznego paliwa, włókien,

gumy i innych surowców wymagały utworzenia skupisk powiązanych ze sobą fabryk, które w

końcu stały się celem bombardowań, gdy Luftwaffe utraciło kontrolę nad przestrzenią

powietrzną. Azot, alkohol metylowy (który piło ze śmiertelnym skutkiem wielu więźniów),

amoniak i karbid miały znaczenie strategiczne dla przebiegu wojny, podobnie jak wiele

innych produktów. Kwas azotowy, uzyskiwany z amoniaku, był podstawowym surowcem do

wytwarzania materiałów wybuchowych i paliw. Karbid (wypalany w piecach elektrycznych z

wapna i koksu) był surowcem do produkcji acetylenu, którego używano do uzyskania

butadienu służącego do wytwarzania syntetycznej gumy. Metoda ta wymagała użycia

niewielkich ilości naturalnej gumy, przywożonej do Niemiec przez okręty podwodne z

Japonii.

Produkcja tych materiałów zależała od dostępności różnych rodzajów węgla, koksu,

smoły, energii elektrycznej i transportu. Istniało sześć głównych kompleksów (poza fabryką

Page 277: John Cornwell - Naukowcy Hitlera. Nauka, wojna i pakt z diabłem

w Oświęcimiu), z których dwa, Leuna i Ludwigshafen, wytwarzały ogromne ilości ważnych

substancji chemicznych poza syntetycznym paliwem i gumą. Leuna, poza produkcją około

46% syntetycznej gumy, produkowała ciężką wodę dla nazistowskiego programu atomowego.

Po wojnie, 3 maja 1947 roku, z inicjatywy Stanów Zjednoczonych postawiono przed

sądem dwudziestu czterech członków rady nadzorczej IG Farben. Był też wśród nich Otto

Ambros. Oskarżenie obejmowało współudział w działaniach wojennych, plądrowanie i

grabież, ale decydujący był zarzut „niewolnictwa i ludobójstwa”. Dokładne oskarżenie

brzmiało następująco:

IG Farben, ignorując całkowicie wszelkie zasady przyzwoitości i względy

humanitarne, wyzyskiwało robotników przymusowych przez poddawanie ich, między innymi,

nadmiernie długiej, uciążliwej i wyczerpującej pracy, zupełnie lekceważąc ich zdrowie i

kondycję fizyczną. Jedynym kryterium prawa do życia była wydajność produkcyjna tych

więźniów.”

Proces, który rozpoczął się 27 sierpnia 1947 roku w Pałacu Sprawiedliwości w

Norymberdze, miał początkowo charakter procesu antytrustowego, wiążącego się z

wielogodzinną pracą organizacyjną. Dopiero po postawieniu oskarżeń o niewolnictwo i

ludobójstwo sąd zaczął przesłuchiwać naocznych świadków i byłych więźniów. Typowe pod

tym względem było zeznanie Rudolfa Vitka, lekarza i więźnia: „Więźniowie byli w nieludzki

sposób zmuszani do pracy przez kapo, kierowników i nadzorców z IG. Nie okazywano im

żadnej litości. Bito ich, maltretowano w najgorszy sposób, a nawet zabijano.12 Kolejni

świadkowie mówili o udziale IG Farben w selekcjach, oznaczających śmierć dla tych, których

nie wybrano, o pracownikach przedsiębiorstwa obecnych przy wieszaniu więźniów, o

ludziach z Farben zdających sobie sprawę z mordowania ludzi w komorach gazowych i

kremacji więźniów w innej części obozu.

Co najmniej jeden z sędziów, Paul M. Herbert, chciał wskazać na zależność łączącą

dążenie IG Farben do produkcji gumy buna i śmierć licznych robotników, będącą

bezpośrednim skutkiem morderczego tempa pracy. Herbert stwierdził:

To nacisk Farben na szybkie wybudowanie Auschwitz doprowadził pośrednio do

eksterminacji tysięcy więźniów wskutek selekcji dokonywanej przez SS. Dowody wskazują

że strach przed śmiercią był używany jako środek do zmuszania więźniów do zwiększenia

wysiłku i podejmowania przez nich pracy ponad siły.13

Większość sędziów trybunału w Norymberdze uważała, że odpowiedzialnością za

okrucieństwo i nieludzkie warunki w fabryce w Buna nie można obciążać władz IG Farben,

lecz reżim III Rzeszy, który wprowadził przepisy prowadzące do tych zbrodni.

Page 278: John Cornwell - Naukowcy Hitlera. Nauka, wojna i pakt z diabłem

Wyroki wydane przez sąd na dwunastu członków kierownictwa IG Farben

obejmowały kary od ośmiu lat więzienia (dla Ottona Ambrosa) do półtora roku. Tylko pięciu

z dwunastu uznano za winnych wykorzystywania pracy niewolniczej i ludobójstwa (wszyscy

oni otrzymali wyroki w granicach od sześciu do ośmiu lat). Główny prokurator Josiah Du

Bois zauważył, że wyroki były „wystarczająco niskie, aby odpowiednio ukarać złodzieja

kurczaków”. Zapowiedział, że napisze książkę, aby opowiedzieć światu o dowodach, które

zostały przedstawione w sądzie. Po czterech latach spełnił swoją obietnicę i opublikował

ponury opis niemieckiego przemysłu w III Rzeszy, zatytułowany „Chemicy w służbie zła”.

Sędzia Herbert tak skomentował proces: „Liczy się nie tylko wydanie wyroku

odnośnie winy bądź niewinności oskarżonych, ale także przedstawienie dokładnego zapisu

podstawowych faktów udokumentowanych przez dowody”.14

Primo Levi, dla którego przedstawianie „podstawowych faktów” stało się celem życia,

napisał po wojnie: „Trzeba chcieć przeżyć, żeby o wszystkim opowiedzieć, stać się

świadkiem [...] aby przeżyć musijących śmierć dla tych, których nie wybrano, o

pracownikach przedsiębiorstwa obecnych przy wieszaniu więźniów, o ludziach z Farben

zdających sobie sprawę z mordowania ludzi w komorach gazowych i kremacji więźniów w

innej części obozu.

Co najmniej jeden z sędziów, Paul M. Herbert, chciał wskazać na zależność łączącą

dążenie IG Farben do produkcji gumy buna i śmierć licznych robotników, będącą

bezpośrednim skutkiem morderczego tempa pracy. Herbert stwierdził:

To nacisk Farben na szybkie wybudowanie Auschwitz doprowadził pośrednio do

eksterminacji tysięcy więźniów wskutek selekcji dokonywanej przez SS. Dowody wskazują,

że strach przed śmiercią był używany jako środek do zmuszania więźniów do zwiększenia

wysiłku i podejmowania przez nich pracy ponad siły.13

Większość sędziów trybunału w Norymberdze uważała, że odpowiedzialnością za

okrucieństwo i nieludzkie warunki w fabryce w Buna nie można obciążać władz IG Farben,

lecz reżim III Rzeszy, który wprowadził przepisy prowadzące do tych zbrodni.

Wyroki wydane przez sąd na dwunastu członków kierownictwa IG Farben

obejmowały kary od ośmiu lat więzienia (dla Ottona Ambrosa) do półtora roku. Tylko pięciu

z dwunastu uznano za winnych wykorzystywania pracy niewolniczej i ludobójstwa (wszyscy

oni otrzymali wyroki w granicach od sześciu do ośmiu lat). Główny prokurator Josiah Du

Bois zauważył, że wyroki były „wystarczająco niskie, aby odpowiednio ukarać złodzieja

kurczaków”. Zapowiedział, że napisze książkę, aby opowiedzieć światu o dowodach, które

Page 279: John Cornwell - Naukowcy Hitlera. Nauka, wojna i pakt z diabłem

zostały przedstawione w sądzie. Po czterech latach spełnił swoją obietnicę i opublikował

ponury opis niemieckiego przemysłu w III Rzeszy, zatytułowany „Chemicy w służbie zła”.

Sędzia Herbert tak skomentował proces: „Liczy się nie tylko wydanie wyroku

odnośnie winy bądź niewinności oskarżonych, ale także przedstawienie dokładnego zapisu

podstawowych faktów udokumentowanych przez dowody”.14

Primo Levi, dla którego przedstawianie „podstawowych faktów” stało się celem życia,

napisał po wojnie: „Trzeba chcieć przeżyć, żeby o wszystkim opowiedzieć, stać się

świadkiem [...] aby przeżyć musimy zmusić się do uratowania przynajmniej szkieletu,

rusztowania zewnętrznej formy cywilizacji”.15

Generał Eisenhower po wojnie wytrwale dążył do zlikwidowania IG Farben, co uznał

za,jeden ze środków zapewniających pokój na świecie”. Sojusznicza Rada Kontroli Niemiec

zdecydowała, że cały majątek Farben powinien zostać przejęty, a prawny tytuł do niego

należy powierzyć Radzie. Ostatecznym celem było pozbawienie przedsiębiorstwa jego

wojennego charakteru i rozbicie go na oddzielne firmy. W tej sprawie jednak nie uczyniono

nic aż do chwili, gdy Sojusznicza Rada Kontroli Niemiec została zastąpiona przez Wysoką

Komisję Aliantów w czerwcu 1949 roku. Wtedy udaremniono plan rozbicia konsorcjum na 47

jednostek. Zamiast tego połączono je w trzy przedsiębiorstwa, które niegdyś tworzyły IG

Farben: Bayer, BASF i Hoechst. W 1955 roku następcy wielkiego IG Farben odbyli swoje

pierwsze spotkanie udziałowców, na którym przegłosowano, że właściciele akcji firmy Bayer

pozostaną anonimowi. Pozostałe dwie firmy też wkrótce podążyły tą drogą. We wrześniu

1955 roku Freidrich Jaehne, skazany na półtora roku więzienia w Norymberdze, został

wybrany prezesem Hoechst. Rok później Fritz ter Meer, skazany za grabież i

wykorzystywanie pracy niewolniczej, został przewodniczącym rady nadzorczej firmy

Bayer.16

Fabryka Buna w Oświęcimiu przetrwała wojnę i działa po dziś dzień. Sam Primo Levi

z gorzką ironią zauważył w 1984 roku, że jej niesławna wieża Karbidu nadal góruje nad

fabryką, a dawna Buna stała się największym producentem syntetycznej gumy w Polsce.

28. Wunderwaffe - cudowna broń

W roku 1942 wobec przystąpienia Ameryki do wojny i rosnących niepowodzeń w

Rosji Hitler zarządził powszechną mobilizację świata nauki do wojennego wysiłku.1 W

odpowiedzi konstruktorzy broni rozpoczęli szereg nieskoordynowanych i rywalizujących ze

sobą poszukiwań w desperackiej próbie wynalezienia broni służącej odzyskaniu inicjatywy na

froncie.

Page 280: John Cornwell - Naukowcy Hitlera. Nauka, wojna i pakt z diabłem

Pojawił się pewien rodzaj popularnych książek i filmów, które ukazują najbardziej

niezwykłe z tych broni jako dowód wyższości nazistowskiej technologii, która mogła się

przyczynić do wygrania wojny. Pamiętam dobrze książkę, która przedstawia na okładce

artystyczną wizję kolorowego sześciosilnikowego odrzutowca o trójkątnych skrzydłach z

nazistowskimi emblematami, przelatującego nad Nowym Jorkiem. A pod spodem podpis:

Tak właśnie mogło być. Odrzutowiec Arado E555/1 został zaprojektowany jako

bombowiec dalekiego zasięgu poruszający się na wysokości powyżej 40 tys. stóp. Gdyby

wojna trwała do 1950 roku, ten scenariusz ścigania dwóch samolotów przez P-80 Shooting

Star nad dachami Manhattanu mógłby stać się rzeczywistością.2

Ale nawet ta „rekonstrukcja” to nic nadzwyczajnego w porównaniu z próbami

przekonania opinii publicznej, że na początku lat 40 Niemcy dysponowały wysoko rozwiniętą

technologią, która jest do tej pory tajemnicą pilnie strzeżoną przez CIA. Na przykład pewien

rodzaj samolotu był opisywany jako „latający talerz”. Rzekomi świadkowie i eksperci

widzieli podczas wojny w Niemczech niezidentyfikowanyobiekt latający prawdopodobnie

utrzymujący się w powietrzu „wskutek wypuszczania i natychmiastowego odpalania błękitnej

plazmy”. Był to, według jednego z obserwatorów, „świecący dysk wirujący wokół swej

własnej osi”, który wyglądał w nocy „jak płonący balon”.3 Pojawiały się też wzmianki o

„maszynie antygrawitacyjnej” i urządzeniu, które niszczyło elektronikę samolotów (o czym

będzie mowa później).

Niemcy osiągnęły wysoki poziom zaawansowania technologicznego w badaniach nad

napędem rakietowym i odrzutowym, którego mogli im pozazdrościć alianci, ale te fantazje na

temat futurystycznych technologii i nauki III Rzeszy, które nie mogły się przyczynić do

ostatecznego zwycięstwa tylko wskutek błędnych decyzji Hitlera i braku wystarczającej ilości

czasu, dały początek popularnemu gatunkowi historii alternatywnej. Poza rozwojem badań

nad rakietami i na szczęście ślamazarnymi próbami stworzenia bomby atomowej i

prawdopodobnie także „brudnej” bomby, istotnie podejmowano wiele nerwowych

poszukiwań trwających aż do ostatnich tygodni wojny. Jednak tematem większości z nich

były czasochłonne i niewykonalne taktyki dywersyjne mające na celu odsunięcie w czasie

tego, co i tak było nieuniknione. Niektóre opracowywano wyłącznie po to, aby budziły strach

i podziw, nie zaś po to, aby ich użyć w celach strategicznych. Kwestią dyskusyjną jest to, czy

można je uznać za nazistowskie, pomijając wykorzystywanie pracy niewolniczej. Zdradzały

jednak bez wątpienia desperację pogrążającego się w chaosie reżimu oddalającego się coraz

bardziej od rzeczywistości i racjonalności.

Page 281: John Cornwell - Naukowcy Hitlera. Nauka, wojna i pakt z diabłem

Pracowano na przykład nad prototypem superczołgu bojowego Porsche ważącego 185

ton, uzbrojonego w działo o niesamowitym kalibrze 150 mm, jaki stosowano na okręcie

wojennym „Bismarck”. W ostatnich dniach istnienia Rzeszy pracowano także nad

tysiąctonowym czołgiem nazywanym „myszą”.

Z innowacji lotniczych należy wymienić prototypy samolotów, które potrafiły

lądować i startować w pionie. Powstały na deskach kreślarskich projektantów firmy Henkel;

nazwano je „osa” i „skowronek”. Istniały także dość egzotyczne plany, opracowane w

fabrykach Daimler Benz i Mercedes, dotyczące szybkich bombowców

międzykontynentalnych, które przez część trasy byłyby transportowane przez lotniskowce, a

potem rozpoczynałyby samodzielny lot do celu. Pomysłten zakładał zrzucenie załogi na

spadochronach (prawdopodobnie u wybrzeży Stanów Zjednoczonych), a następnie zabranie

jej przez oczekującą tam łódź podwodną. W tym samym czasie BMW przedstawiło projekt

samolotu odrzutowego, w którym pilot miał leżeć twarzą w dół, co pozwoliłoby mu znosić

przeciążenia do 14 g, podczas gdy piloci w pozycji siedzącej mogli wytrzymać tylko 9 g, po

czym tracili przytomność.

W miarę wyczerpywania się zasobów naturalnych rozkwitały eksperymenty nad

wykorzystywaniem nowych materiałów lub stosowaniem tradycyjnych do nowych celów.

Hermann Goering na przykład chciał uruchomić produkcję lokomotyw wykonanych z

cementu.

Jednym z ulubionych projektów Himmlera była „nowa” substancja nazwana durofol,

która miała być rodzajem cudownego, niepalnego materiału, zastępującego żelazo i inne

metale. W istocie była to zaledwie odmiana sprasowanego drewna. Himmler nakazał

wykonanie prototypu silnika samochodowego z durofolu i zbadanie możliwości jego

zastosowania w innych pojazdach i budynkach. Okazał się on jednak zbyt miękki i

kompletnie bezużyteczny poza dźwignią zmiany biegów, zderzakami i ramami okien.

Po zwolnieniu z więzienia w Spandau Albert Speer opracował w swej książce

„Państwo niewolników” katalog „cudownych broni” i innych programów dotyczących

zaawansowanych technologii, zainicjowanych bądź wspieranych przede wszystkim przez

Himmlera. Dalekosiężne plany Himmlera pokazują chaos kompetencyjny i wszechobecną

konkurencję, często popieraną przez Hitlera, jako efekt dyletanckich fantazji prominentnych

nazistów.

Wśród inicjatyw Himmlera znajdował się program produkcji tak zwanych turbin

tlenowych dla UBootów, nadzorowany przez zupełnego laika w kwestiach inżynierii

podwodnej. Himmler założył też Agencję Rzeszy ds. Badań nad Wysokimi

Page 282: John Cornwell - Naukowcy Hitlera. Nauka, wojna i pakt z diabłem

Częstotliwościami, działającą przy obozie koncentracyjnym w Dachau i wykorzystującą

pracujących tam „naukowców”, której celem było wynalezienie metody „elektronicznego”

zestrzelenia samolotu wroga. Wspierał prace nad cudownym pistoletem bojowym, który

nigdy nie wystrzelił, nad szybką łodzią motorową, którą nie była zainteresowana marynarka

wojenna i która nigdy nie została zwodowana, a także nad latającą łodzią „Zisch”, która nigdy

nie wzbiła się w powietrze.Po zamachu na Hitlera 20 lipca 1944 roku wpływy Himmlera i

napływ planów oraz zamówień na nowe badania nie miały już żadnych granic.

SSReichsfUhrer był już nie tylko szefem Gestapo i policji, ale podporządkował sobie także

Wehrmacht jako dowódca rezerw armii, oraz dowódca oddziałów stacjonujących w Nadrenii i

nad Wisłą.

Gdy wojna zmierzała już do nieuniknionego końca, od ekscentrycznych wynalazców

nie przestawał płynąć strumień projektów „cudownej broni”. Himmler kierowany

dyletanckim entuzjazmem rzadko pozostawiał któryś pomysł bez rozpatrzenia i zbadania.

Jeden z projektów dotyczył zdalnie sterowanej maszyny, która miała wyłączać urządzenia

elektryczne, wykorzystując „materiał izolacyjny atmosfery”.4 Ten hipotetyczny materiał, jak

przypuszczano, mógł być „podstawą izolacji wszelkiej technologii elektrycznej” i poprzez

zniesienie jego izolujących właściwości można było uniemożliwić działanie „każdego

urządzenia elektrycznego znanej konstrukcji i sposobie działania”. Ta dziwaczna koncepcja,

przedstawiona przez amatora, została potraktowana poważnie przez Himmlera, a w

konsekwencji przez jego podwładnych, którzy wiedzieli, że za udaremnienie jego „programu

badawczego” mogliby zapłacić własnym życiem.

Pod koniec stycznia 1945 roku, gdy Rzesza drżała w posadach, Himmler tracił czas i

energię na badania nad wykorzystaniem korzeni modrzewia jako źródła benzyny i innych

paliw. Nie był to tylko skutek paniki towarzyszącej oszalałym ze strachu przywódcom w tych

ostatnich dniach. Dokładnie tak samo było z wcześniejszym przekonaniem Himmlera, że

można w jakiś sposób otrzymać alkohol z dymu z kominów w piekarniach. W maju 1943

roku wydał rozkaz swojemu podwładnemu Oswaldowi Pohlowi: „Piekarnie takie jak nasza

piekarnia w Dachau mogłyby codziennie dostarczyć 100 do 120 litrów alkoholu tego rodzaju.

Proszę, zajmij się tą sprawą i zorientuj się, czy można tak samo zrobić ze wszystkimi naszymi

piekarniami”.5

Kiedy jeden z jego oficerów naukowych, niejaki Haupsturmfuhrer SS Niemann,

odrzucił ten pomysł, Himmler natychmiast wysłał do Pohla kolejny rozkaz: „Zatrudnij innego

dowódcę SS do tych eksperymentów [...]. Niemann jest nastawiony zupełnie negatywnie do

tego problemu. Nie podoba mi się też ton jego raportu. Jestem zdania, że w czasie wojny

Page 283: John Cornwell - Naukowcy Hitlera. Nauka, wojna i pakt z diabłem

produkcja nawet niewielkich ilości alkoholu jest ważna”.6Sześć miesięcy później Himmler

zajmował się niedorzecznym pomysłem, że cenne paliwo, które mogłoby posłużyć

nazistowskiej machinie wojennej, można otrzymać z kwiatów geranium. Zarządził obsadzenie

pól geranium i przetestowanie możliwości tego pomysłu, napominając, że przebieg tych

testów powinien być systematycznie nadzorowany.

Myśliwiec ludowy

Pod koniec wojny nowe inicjatywy zbrojne mające na celu opóźnienie nieuniknionej

klęski były raczej prymitywne niż zaawansowane technologicznie i zakładały zarówno brak

wyszkolenia, jak i gotowość żołnierzy do samobójczej śmierci. Teutońska duma wkroczyła w

erę byle jakiej technologii i lekceważenia życia niemieckich pilotów. Gdy wzrosła liczba

nalotów alianckich, wiodące niemieckie fabryki przemysłu lotniczego zaproszono we

wrześniu 1944 roku do opracowania i produkcji dziesiątek tysięcy egzemplarzy

jednosilnikowego odrzutowca, taniego w eksploatacji i łatwego do pilotowania. Dano

producentom zaledwie dwanaście dni na przygotowanie projektu. Pomysł od samego

początku zakładał wykorzystanie zrzeszonych w FliegerHitlerjugend chłopców, zaledwie

szesnastoletnich, o minimalnym wyszkoleniu, do pilotowania tych miniodrzutowców w

ostatniej fazie obrony III Rzeszy. Marszałek Rzeszy Goering był podobno

rozentuzjazmowany perspektywą tysięcy myśliwców ludowych z odważnymi młodymi

pilotami startującymi z autostrad przeciw alianckim formacjom lotniczym.7

Jedną z oznak kompletnego oderwania od rzeczywistości w tym szale bojowym była

sytuacja związana ze zdobyciem przez koncern Heinkel zamówienia na masową produkcję

myśliwców ludowych w ciągu tygodnia od złożenia wniosku. Prototyp samolotu, Salamandra

He-62, wzbiła się w powietrze 6 grudnia 1944 roku. Kolejny próbny lot z 10 grudnia okazał

się śmiertelny dla pilota, gdy drewniane skrzydło odpadło na skutek zastosowania wadliwego

kleju. Kadłub samolotu, w którym umocowano silnik, wykonano z metalu, natomiast lotki ze

sklejki. Plany obejmowały zbudowanie 1000 samolotów, których produkcja miała się

rozpocząć 1 stycznia 1945 roku, podczas gdySześć miesięcy później Himmler zajmował się

niedorzecznym pomysłem, że cenne paliwo, które mogłoby posłużyć nazistowskiej machinie

wojennej, można otrzymać z kwiatów geranium. Zarządził obsadzenie pól geranium i

przetestowanie możliwości tego pomysłu, napominając, że przebieg tych testów powinien być

systematycznie nadzorowany.

Myśliwiec ludowy

Pod koniec wojny nowe inicjatywy zbrojne mające na celu opóźnienie nieuniknionej

klęski były raczej prymitywne niż zaawansowane technologicznie i zakładały zarówno brak

Page 284: John Cornwell - Naukowcy Hitlera. Nauka, wojna i pakt z diabłem

wyszkolenia, jak i gotowość żołnierzy do samobójczej śmierci. Teutońska duma wkroczyła w

erę byle jakiej technologii i lekceważenia życia niemieckich pilotów. Gdy wzrosła liczba

nalotów alianckich, wiodące niemieckie fabryki przemysłu lotniczego zaproszono we

wrześniu 1944 roku do opracowania i produkcji dziesiątek tysięcy egzemplarzy

jednosilnikowego odrzutowca, taniego w eksploatacji i łatwego do pilotowania. Dano

producentom zaledwie dwanaście dni na przygotowanie projektu. Pomysł od samego

początku zakładał wykorzystanie zrzeszonych w FliegerHitlerjugend chłopców, zaledwie

szesnastoletnich, o minimalnym wyszkoleniu, do pilotowania tych miniodrzutowców w

ostatniej fazie obrony III Rzeszy. Marszałek Rzeszy Goering był podobno

rozentuzjazmowany perspektywą tysięcy myśliwców ludowych z odważnymi młodymi

pilotami startującymi z autostrad przeciw alianckim formacjom lotniczym.7

Jedną z oznak kompletnego oderwania od rzeczywistości w tym szale bojowym była

sytuacja związana ze zdobyciem przez koncern Heinkel zamówienia na masową produkcję

myśliwców ludowych w ciągu tygodnia od złożenia wniosku. Prototyp samolotu, Salamandra

He-62, wzbiła się w powietrze 6 grudnia 1944 roku. Kolejny próbny lot z 10 grudnia okazał

się śmiertelny dla pilota, gdy drewniane skrzydło odpadło na skutek zastosowania wadliwego

kleju. Kadłub samolotu, w którym umocowano silnik, wykonano z metalu, natomiast lotki ze

sklejki. Plany obejmowały zbudowanie 1000 samolotów, których produkcja miała się

rozpocząć 1 stycznia 1945 roku, podczas gdyJunkers miał rozpocząć produkcję kolejnego

tysiąca w podziemnych laboratoriach, zaś podziemna fabryka Mittelwerke, pracująca już nad

rakietami VI i V2, miałaby montować kolejne 2 tys. jednostek. Przewidywano, że fabryki

będą produkować taką liczbę co miesiąc. Produkcję części składowych powierzono

rozmaitym rozproszonym zakładom, z których wiele mieściło się pod ziemią. Części były

transportowane na miejsce za pomocą ciężarówek, ale niektóre z nich posłańcy przynosili w

plecakach. Zaniechano normalnego testowania i kontroli jakości, aby nie spowalniać prac.

Kontrakt na samolot zawierał zastrzeżenie, że „seryjna produkcja będzie oparta na pierwszych

szkicach i że należy zaakceptować ryzyko potencjalnego niepowodzenia”.8 Zespoły

projektowe miały otrzymać nagrodę w postaci 10 tys. sztuk papierosów i 500 butelek

wermutu, jeśli będą się trzymać tych absurdalnych wytycznych.

Krytykując założenia techniczne myśliwca, historyk Ulrich Albrecht stwierdza:

Rzeczywiste doświadczenie wykazało, że myśliwiec ludowy w żadnym stopniu nie

był zdatny do walki. Kiedy strzelano ze znajdującego się na jego pokładzie karabinu

maszynowego, siła odrzutu powodowała odrywanie fragmentów powłoki aluminiowej.

Podwozie było bardzo liche. Żebrowanie krawędzi natarcia skrzydeł miało nieodpowiednie

Page 285: John Cornwell - Naukowcy Hitlera. Nauka, wojna i pakt z diabłem

wymiary. Stateczność boczna była słaba. Ulepszenia wymagały urządzenia służące do

kontroli wysokości.9

Wielu pilotów zginęło, próbując tym samolotem wylądować. Zazwyczaj ster ulegał

uszkodzeniu w wyniku działania siły odrzutu gazów wylotowych, co prowadziło do

pikowania i rozbicia myśliwca. Projekt okazał się porażką, jeszcze zanim warunki pozwoliły

na wprowadzenie go w życie.

Misje samobójcze

Rozpaczliwą bronią ostateczną w powietrzu miał być projekt samolotu, który zakładał

śmierć pilota w misji samobójczej (Selbstopferung). Pomysł ten pierwotnie powstał z

inicjatywy ochotników wyrażających gotowość rozbicia samolotów na lotniskowcach

alianckiej floty wojennej zbliżającej się do brzegów okupowanej Europy. Jedną z

najzagorzalszych orędowniczek tego pomysłu była Hanna Reitsch, pilot oblatywacz, która

apelowała do Hitlera o jego zatwierdzenie. Führer zgodził się na dalsze prace, ale nie dał im

swego błogosławieństwa. Reitsch słynęła ze swych śmiałych wyczynów, do których zaliczało

się latanie i lądowanie awaryjne przy użyciu jednej z wersji latającej bomby wyposażonej w

pulsacyjny silnik odrzutowy, czyli bezzałogowej rakiety VI przeznaczonej do nowej wojny

błyskawicznej o Wielką Brytanię. W początkowej fazie wojny Wernher von Braun także

zaangażował się w to przedsięwzięcie, projektując samolot rakietowy przeznaczony do misji

samobójczych. Inna koncepcja wiązała się z badaniami nad samolotem, który mógłby

startować zaraz po dostrzeżeniu nadlatującego samolotu alianckiego. Samolot ten był znany

jako Natter (ang. Adder, czyli Żmija) i zaprojektowano go tak, by mógł przenosić rakiety.

Niestety po ich zrzuceniu tracił stateczność i nie można już było nim kierować. Zakładano, że

pilot wyskoczy ze spadochronem. W czasie dziewiczego lotu pilot oblatywacz skręcił kark,

gdy samolot wystartował. Próby prowadzono aż do końca wojny.

Kiedy w ostatnich miesiącach i tygodniach wojny Niemcy cierpiały na niedobór

paliwa, reżim zaprojektował typ opancerzonego szybowca, który miał staranować atakujący

bombowiec albo zestrzelić go z bliskiej odległości. Tak czy inaczej ryzyko śmierci pilota było

bardzo wysokie. Głównym zadaniem taktycznym pilota było dotarcie z ciężkim ładunkiem

wybuchowym w pobliże bombowca nieprzyjacielskiej formacji, zdetonowanie go i

wyskoczenie ze spadochronem. „Ponieważ użycie spadochronu podczas zbliżania się do

wroga było teoretycznie możliwe, ale praktycznie wykluczone, można to było nazwać

„bombą samobójczą”.10 Inny prototypowy szybowiec wykonany z drewna i zaprojektowany

przez Messerschmitta to samolot, który miał się wznieść ponad formację bombowców

nieprzyjacielskich i zaatakować je stamtąd lotem ślizgowym. Miał jednak bardzo słabą

Page 286: John Cornwell - Naukowcy Hitlera. Nauka, wojna i pakt z diabłem

sterowność i nigdy nie został wprowadzony do walki. Jeszcze jeden pomysł misji

samobójczej zakładał użycie obsługiwanego przez człowieka działka przeciwpancernego.

Szybowiec miał przewozić dwie rakiety pozbawione urządzeń celowniczych, które zostałyby

wystrzelone bezpośrednio w bombowiec, zanim pilot zdążyłby umknąć.Brudne bomby

Boris Rajewsky, dyrektor Instytutu Podstaw Fizycznych Medycyny, pracujący nad

standardami zdrowia i bezpieczeństwa w niemieckich kopalniach w lutym 1943 roku szukał

funduszy, aby zbadać możliwości „biologicznych skutków promieniowania korpuskularnego,

w tym neutronów, w związku z możliwością użycia ich jako broni, ale przede wszystkim jako

biologicznej metody ochrony przed promieniowaniem”.11 Wydaje się, że badania ostatecznie

nie zostały sfinansowane, ale sam wniosek potwierdza, że nazistowscy konstruktorzy broni

opracowywali technologię „brudnej bomby” wymierzonej w ludność cywilną Wielkiej

Brytanii, a w końcu i Stanów Zjednoczonych.

Niektórzy historycy sugerowali, że bomba radioaktywna mogłaby zostać użyta jako

głowica bojowa olbrzymiej rakiety (A9/10), której plany już prawdopodobnie powstawały na

deskach kreślarskich w Peenemünde. Kiedy jednak zorientowano się, że plany te zbytnio

wybiegają w przyszłość i nie da się ich na czas zrealizować, inżynierowie zaczęli rozważać

możliwość przenoszenia tych bomb przez mniejsze rakiety wystrzeliwane z okrętów

podwodnych.

Dowody na istnienie planów wykonania i zrzucenia bomb radioaktywnych są nikłe i

mają głównie charakter poszlak, ale biorąc pod uwagę szeroki zasięg projektów dotyczących

działań niszczycielskich poza granicami Rzeszy, jest to wysoce prawdopodobne.12 W

końcowej fazie wojny pojawiały się wzmianki o Uraniumbombe, bombie uranowej, na

przykład w notatkach stenografa Hitlera, dra Henry’ego Pickera, który pisał o „prototypie

niemieckiej bomby uranowej”, trzymanym „w najgłębszej tajemnicy”.13 Według Juliusa

Schauba, osobistego adiutanta Hitlera, który dowiedział się o takiej bombie od oficerów SS

pracujących w Mittelwerke, była ona „wielkości małej dyni i składała się z kilku małych

bomb uranowych połączonych z konwencjonalnymi ładunkami wybuchowymi”.14

Jeżeli jest ziarno prawdy w domysłach, że Hitler posiadał taką broń, miałaby ona takie

samo znaczenie jak broń biologiczna i gazy bojowe używane podczas wojny po obu stronach

frontu. Ponadto jej ewentualne użycie przez Hitlera byłoby ograniczone ze względu na

ostrożność, związaną z zastosowaniem po raz pierwszy innej broni chemicznej, obawą że

odwet byłby szybki i potężny. Prawdopodobniejedynymi ludźmi, którzy ucierpieliby wskutek

działania takiej bomby, byliby więźniowie obozów koncentracyjnych, zmuszeni do

niewolniczej pracy nad jej budową.

Page 287: John Cornwell - Naukowcy Hitlera. Nauka, wojna i pakt z diabłem

Gaz trujący Hitlera

Historia rozwoju i składowania gazu trującego przez nazistowskie Niemcy zaczęła się

w grudniu 1936 roku, kiedy dr Gerhard Schrader, chemik z IG Farben pracujący nad

środkami owadobójczymi, odkrył wysoce śmiertelną substancję atakującą ludzki system

nerwowy. Wkrótce stała się znana jako „tabun”, jeden z organicznych związków fosforu.15

Tabun uszkadza pewien neuroprzekaźnik, naturalny enzym w ludzkim ciele, znany jako

esteraza cholinowa, który reaguje z innym neuroprzekaźnikiem: acetylocholiną co umożliwia

normalny ruch mięśni. Kiedy acetylocholina odkłada się bez przeszkód w centralnym

układzie nerwowym, prowadzi to do silnych skurczów i zesztywnienia, szczególnie w obrębie

układu oddechowego. Ofiara dosłownie dławi się na śmierć.

Schrader został skierowany do kwatery głównej armii w Berlinie, gdzie

zademonstrował działanie nowej substancji na psach i małpach, które padły w ciągu

dwudziestu minut po wystawieniu na jej działanie. Tabun został ściśle tajną bronią.

Odpowiedzialny za taktykę wykorzystania gazów trujących pułkownik Rudriger nakazał

Schraderowi dalsze prowadzenie badań nad jego odkryciem w fabryce w Elberfeld w

Zagłębiu Ruhry i kazał opracować plany zbudowania specjalnej fabryki gazu trującego w

Spandau.

Jednakże rok później Schrader dokonał kolejnego odkrycia. Był nim

fluorometylofosfonian izopropylu, który okazał się po przeprowadzeniu testów na

zwierzętach jeszcze bardziej śmiertelny niż tabun. Znany jest pod nazwą sarin. We wrześniu

1939 roku IG Farben podjęło decyzję zbudowania zakładów produkujących tabun i sarin na

Śląsku, w miejscowości o nazwie Dyherfurth. Inwestycję tę finansowała armia, ale

nadzorował ją Otto Ambros z IG Farben. Dyherfurth rozrosło się do rozmiarów ogromnej

fabryki o długości półtorej mili i szerokości pół mili, z podziemnymi laboratoriami,

zatrudniającej 3 tys. pracowników w warunkach najwyższej tajności. Praca w fabryce była

uciążliwa psychologicznie z powodu odosobnienia, a także ze względu na ekstremalne

niebezpieczeństwo związane z użyciem toksycznych substancji. Pracownicy mieszkali w

specjalnie zbudowanych koszarach. Mimo stosowania odzieży ochronnej operatorzy maszyn

regularnie ulegali zatruciom i przynajmniej dziesięciu z nich wskutek tego zmarło.

Tymczasem w innych fabrykach w całych Niemczech trwały prace nad innymi gazami

bojowymi, stosowanymi już podczas Pierwszej Wojny Światowej. Należały do nich między

innymi fosgen, chlor i gaz musztardowy. Prowadzono szeroko zakrojone eksperymenty na

zwierzętach oraz, jak już wiemy, na ludziach w obozach koncentracyjnych. Baron Georg von

Page 288: John Cornwell - Naukowcy Hitlera. Nauka, wojna i pakt z diabłem

Schnitzler, dyrektor IG Farben, zeznał po wojnie, że Ambros wiedział o eksperymentach na

ludziach.16

Poza dziesiątkami tysięcy ton zmagazynowanego gazu musztardowego, chloru i

fosgenu pod koniec wojny odkryto, jak się szacuje, około 12 tys. ton tabunu. Opracowano

także wiele rodzajów broni z użyciem gazów trujących, między innymi były to miny

przeciwpiechotne, granaty ręczne, rozpylacze i specjalne naboje wystrzeliwane z broni

maszynowej.

Broń odwetowa: VI i V2

Rozwijanie zaawansowanej technologii zbrojeniowej w Peenemünde i w podziemnych

zakładach pracy przymusowej w Mittelwerke służyło irracjonalnej i nieekonomicznej strategii

zemsty czy odwetu. W języku niemieckim powstało określenie Vergeltungswaffen (broń

odwetowa). Pierwsza z nich, VI (czyli Vergeltungswaffe 1), którą zastosowano na

południowym wschodzie Anglii, była powszechnie zwana przez Anglików „latającą bombą”.

Był to w zasadzie bezzałogowy jednopłatowiec wykonany z cienkiej prasowanej stali i

sklejki. Wyrzucany ze specjalnej katapulty albo wystrzeliwany przez samolot pocisk osiągał

prędkość około 300 mil na godzinę i poruszał się na wysokości maksymalnej 4 tys. stóp i

minimalnej nieprzekraczającej wysokości drzew. Pulsacyjny silnik odrzutowy zużywał 150

galonów benzyny, a skompresowane powietrze służyło jako utleniacz. System naprowadzania

był kontrolowany automatycznie przez urządzenieżyroskopowe i nastawiony wcześniej

kompas kierunkowy. Gdy pocisk osiągał zamierzoną odległość, śmigło zatrzymywało się,

dając w ten sposób urządzeniom utrzymującym wysokość sygnał do obniżenia lotu i

uderzenia pocisku wraz z ładunkiem w ziemię.

Pierwsza rakieta VI została zrzucona na Londyn 13 czerwca 1944 roku. Do końca

miesiąca wystrzelono ich 2452. Jedna trzecia uległa zniszczeniu, jeszcze zanim dotarła do

angielskiego wybrzeża, kolejna jedna trzecia wymknęła się spod kontroli i rozbiła na

otwartym terenie, ale pozostałe 800 spadło w rejonie Londynu lub w pobliżu Southampton.

Najstraszniejsza była niedziela 18 czerwca, kiedy latająca bomba eksplodowała w kaplicy

Koszar Wellington w centrum Londynu, zabijając podczas nabożeństwa 121 ludzi, w tym 63

żołnierzy.

Jesienią 1944 roku wiele rakiet VI zrzucono na Antwerpię, aby zniszczyć zapasy

przed nadciągającymi wojskami aliantów. W sumie przeciw Wielkiej Brytanii użyto około 10

tys. pocisków VI. Około 2500 spadło na Londyn. W rezultacie zginęło ponad 6 tys. ludzi, a 18

tys. zostało rannych.17

Page 289: John Cornwell - Naukowcy Hitlera. Nauka, wojna i pakt z diabłem

Jak już wiemy, produkcja rakiet V2 rozpoczęła się w maju 1944 roku w podziemnej

fabryce Mittelwerke w górach Harzu, wykorzystującej niewolniczą pracę robotników

przymusowych. Ten ponaddźwiękowy pocisk, przeciw któremu nie było żadnych

skutecznych środków obrony, był gotowy do wystrzelenia we wrześniu 1944 roku, kiedy to

nastąpiła przerwa w nalotach. Pierwsze dwa, wystrzelone z okolic Hagi w Holandii,

wylądowały 8 września wieczorem, prawie równocześnie w Chiswick w zachodnim Londynie

i w lesie Parndon, niedaleko Epping, na wschód od Londynu. Każdy pocisk zawierał

jednotonowy ładunek wybuchowy. Trzech ludzi zostało zabitych, a siedemnastu rannych w

miejscu eksplozji w Chiswick. Od tego dnia do 27 marca 1945 roku spadło około 1054 rakiet

(czyli około pięciu dziennie), zabijając 2700 londyńczyków. Ponad 900 pocisków

wystrzelono w ostatnim kwartale 1944 roku z Antwerpii.

Jeżeli Hitler miał zamiar rzucić Wielką Brytanię na kolana za pomocą tych siejących

przerażenie bomb, to jego nadzieje okazały się płonne. Z punktu widzenia Niemiec ogrom

wysiłku i pomysłowości włożony w konstrukcję rakiet V2 był irracjonalny. Przesłuchiwany

po wojnie feldmarszałek Erhard Milch, z ramienia Goeringa zwierzchnik Luftwaffe,

powiedział:Najważniejszym powodem, dla którego tak ogromne siły zaangażowano w

produkcję broni V, było po prostu to, że ludziom złożono daleko idące obietnice o cudownej

broni, i chciano je w jakiś sposób spełnić.18

To uzasadnienie zostało potwierdzone w zeznaniach dra Karla Frydaga, szefa

produkcji lotniczej:

[V2] był energicznie rozwijany ze względów propagandowych, i było to nierozsądne.

Speer, minister uzbrojenia, stwierdził, że celem broni V było odpowiedzieć na brytyjskie

naloty czymś podobnym, co nie wymagałoby użycia drogich bombowców i praktycznie nie

przynosiło strat. Zatem głównym powodem były aspekty psychologiczne ze względu na

wpływ, jaki użycie tej broni miało na morale narodu niemieckiego.”

Kampania, która przynosząc niewielkie skutki, pochłonęła wszystkie zasoby

przeznaczone na produkcję lotniczą, w końcowej fazie wojny miała prawdopodobnie większy

wpływ na morale Hitlera niż jego narodu.

29. Farm Hall

W dniu 30 kwietnia 1945 roku Hitler wraz z Evą Braun popełnił samobójstwo w

berlińskim bunkrze. Miał wówczas pięćdziesiąt sześć lat, od dwunastu lat i trzech miesięcy

był u władzy. III Rzesza oficjalnie skapitulowała tydzień później i w Europie oficjalnie

skończyła się wojna. Niemcy były zrujnowane, ich transport rozbity, miliony ludzi

pozbawionych dachu nad głową i głodnych przemierzało kraj jako uchodźcy.

Page 290: John Cornwell - Naukowcy Hitlera. Nauka, wojna i pakt z diabłem

Dwa miesiące później, 3 lipca 1945 roku, gdy tysiące bomb zapalających spadało

nieprzerwanie na miasta Japonii, która kontynuowała walkę, dziesięciu czołowych

niemieckich fizyków, z których większość brała podczas wojny udział w nazistowskim

programie badawczym nad energią jądrową przybyło do rezydencji w pobliżu rzeki Ouse,

dziesięć mil na zachód od Cambridge w Anglii. Jeden z nich, chemik fizyczny Paul Harteck,

rozpoznał katedrę w Ely, gdy ich Dakota podchodziła do lądowania w wojskowej bazie

nieopodal Huntingdon.

Farm Hall, dom z czerwonej cegły z epoki króla Jerzego, znajdujący się na obrzeżach

wioski Godmanchester, był otoczony własnym parkiem i wysokim murem. W tym samym

stanie zachował się po dziś dzień, choć obecnie znajduje się bardzo blisko ruchliwej

autostrady A14 łączącej Anglię Środkową i Wschodnią W latach czterdziestych należał do

Ministerstwa Spraw Zagranicznych Wielkiej Brytanii i był używany przez MI6 jako

bezpieczne miejsce dla członków ruchu oporu czekających na zrzut.

Pokoje w tym domu zostały w trakcie przygotowań na przyjęcie naukowców

wyposażone w ukryte mikrofony podłączone do urządzeńnagrywających, nad którymi

czuwali wojskowi tłumacze. Zapisy nagrań miały zostać wysłane do Londynu, a stamtąd do

generała Grovesa, szefa „Projektu Manhattan”. Operacja ta jest znana jako „Operacja

Epsilon”.

Groves interesował się tymi naukowcami nie po to, by odkryć, jak bardzo byli

zaawansowani w badaniach nad bronią atomową, gdyż wiedział już o tym z innych źródeł, ale

przede wszystkim chciał się zorientować, jakie jest ich nastawienie wobec Rosjan. Czy w

razie zaistnienia odpowiednich okoliczności przeszliby na ich stronę i pracowali nad

radziecką bombą atomową? Transkrypcje nagrań, które pozostały tajne przez pięćdziesiąt lat,

stanowią niezwykły zapis historyczny. Najlepsi fizycy niemieccy, pozostający w zawieszeniu

pomiędzy końcem jednej ery a początkiem następnej, dyskutowali między sobą, nieświadomi

tego, że ich rozmowy są nagrywane. Zastanawiali się nad tym, jak postrzegają swoje cele,

osiągnięcia i porażki.1

Dwiema czołowymi postaciami byli weterani: Otto Hahn, wybitny radiochemik, który

odkrył rozszczepienie jądrowe i łagodny Max Von Laue, laureat Nagrody Nobla za pracę nad

promieniami X, który trzymał się z daleka od nazistowskiego od reżimu. Żaden z nich nie

odegrał decydującej roli w badaniach nad energią jądrową podczas wojny, ale Goudsmit, jak

wiemy, chciał, aby ci starzy, wybitni naukowcy pozostali w rękach Amerykanów i

Brytyjczyków, ponieważ jego zdaniem powinni odegrać ważną rolę w odbudowie Niemiec po

wojnie.

Page 291: John Cornwell - Naukowcy Hitlera. Nauka, wojna i pakt z diabłem

Noszący okulary Erich Bagge, trzydziestotrzylatek, był najmłodszy z tej grupy.

Prowadził badania nad rozdzielaniem izotopów (w czasie sentymentalnej wizyty w Farm Hall

w latach osiemdziesiątych chwalił się ówczesnym właścicielom, że czasami przekradał się

przez mur na spotkania z miejscowymi dziewczynami).2 Pozostałymi członkami tej grupy

byli Kurt Diebner z Wydziału Uzbrojenia, opisywany przez tych, którzy go schwytali, jako

„nieprzyjemna postać”; Walter Gerlach, siwowłosy, o wojskowej sylwetce, kluczowa postać

w niemieckim atomowym programie badawczym, mający powiązania z Gestapo; Paul

Harteck, który napisał pierwszy list do Wydziału Uzbrojenia na temat artykułu JoliotaCurie

dotyczącego neutronów i opublikowanego w czasopiśmie „Naturę”; Karl Wirtz, ekspert od

ciężkiej wody; Horst Korsching, brunet o filmowej urodzie, opisywany przez agentów jako

„kompletna zagadka”. W tym gronie znaleźli się także Carl Friedrich von Weizsäcker i

Werner Heisenberg.

Przez sześć miesięcy naukowcy mieszkali ukryci przed światem. Największą

niedogodnością był brak kontaktu z rodzinami pozostawionymi w Niemczech. Ich codzienne

życie płynęło w rytm nauki i ćwiczeń. Dostarczano im gazety i w ramach wieczornego

relaksu mogli słuchać radia lub uczestniczyć w recitalach fortepianowych Heisenberga, a

potem grać w karty do północy. Niemieccy jeńcy wojenni byli ich ordynansami i służącymi.

W pierwszym tygodniu niewoli Diebner powiedział do Heisenberga: „Zastanawiam

się, czy są tu zainstalowane mikrofony”. Heisenberg zaśmiał się: „Mikrofony? O nie, oni nie

są do tego zdolni. Wątpię, żeby znali prawdziwe metody Gestapo, są pod tym względem

trochę staromodni”.3

Taśmy z Farm Hall, cytowane poniżej na podstawie zapisów profesora Jeremy’ego

Bernsteina, ujawniają, że ludzie ci nie okazywali żadnych wyrzutów sumienia i chętnie

odżegnywali się od jakichkolwiek oficjalnych powiązań z reżimem. Nie myśleli o sobie jako

0nazistowskich naukowcach. Erich Bagge i Kurt Diebner byli pełnoprawnymi

członkami NSDAP, podczas gdy Otto Hahn, Max Von Laue

1Werner Heisenberg byli jedynymi osobami wśród internowanych, które nie były

członkami jakiegokolwiek nazistowskiego stowarzyszenia. Diebner utrzymywał, że był

prześladowany przez hitlerowców i że wstąpił do partii tylko po to, żeby zapewnić sobie

możliwość przyzwoitej pracy po wojnie. Twierdził, że wykorzystywał swoje członkostwo w

NSDAP, aby zapobiec aresztowaniu norweskiego kolegi. Erich Bagge przekonywał, że został

członkiem partii przez pomyłkę: matka podała jego nazwisko, gdyż myślała, że będzie to dla

niego dobre. Heisenberg, rozmawiając z brytyjskim naukowcem profesorem Patrickiem

Blackettem, zauważył, że Bagge to w pewnym sensie „typ proletariusza” i że to właśnie,

Page 292: John Cornwell - Naukowcy Hitlera. Nauka, wojna i pakt z diabłem

jeden z powodów, dla których wstąpił do partii, ale nigdy nie był kimś, kogo można by

nazwać fanatycznym nazistą”.4

Niemniej jednak Gerlach stwierdził, że nikogo nie zmuszano do wstępowania do

partii. Bagge odpowiedział, że Gerlach był pod ochroną jako osobisty znajomy Goeringa i

brat członka SS. Dodał też, że nazistowskie okrucieństwa, do których zaliczał obozy

koncentracyjne, były konsekwencją nacisków związanych z wojną.Hiroszima

Codzienny spokój ustronnego wiejskiego domu zakłóciła wiadomość, która 6 sierpnia

1945 roku dotarła do dziesięciu niemieckich fizyków. Od tej chwili ustały wszelkie dyskusje

na temat przynależności do NSDAP. Tego wieczora, tuż przed obiadem, brytyjski oficer

przekazał Ottonowi Hahnowi informację, że w wiadomościach podano, iż Amerykanie i

Anglicy zrzucili bombę atomową na Japonię. Oficer poparł tę informację konkretnymi

szczegółami: sto tysięcy ludzi zginęło, wiele tysięcy ludzi pracowało przy budowie bomby,

kosztowała 500 milionów funtów, a siła wybuchu była równa 20 tys. ton trotylu.

Hahn, według relacji brytyjskiego oficera, był „do głębi wstrząśnięty tymi

wiadomościami”, ponieważ uważał, że to jego własne odkrycie przyczyniło się do

skonstruowania tej bomby. Powiedział, że początkowo rozważał samobójstwo, kiedy

zrozumiał „przerażające możliwości, jakie otworzyło przed ludzkością to odkrycie” i teraz,

kiedy te możliwości zaczęto realizować, poczuł ciężar swojej winy. Brytyjscy szpiedzy

przekazali zwierzchnikom, że Hahn uspokoił się „dzięki znacznym ilościom alkoholu”.

Kiedy Hahn przekazał tę wiadomość pozostałym naukowcom zebranym na kolacji, ich

reakcje były rozmaite: od zaskoczenia do niewiary. Wtedy Hahn trafnie zauważył:

- Jeżeli Amerykanie mają bombę uranową, to wszyscy jesteście przegrani. Biedny

stary Heisenberg.

Laue zareagował kpiną:

- Niewiniątko!

- Czy użyli słowa „uran” w odniesieniu do tej bomby atomowej? - zapytał

Heisenberg.3

- Nie! - odpowiedzieli zgodnie jego towarzysze.

- W takim razie nie ma ona nic wspólnego z atomami - kontynuował Heisenberg. -

Chociaż siła wybuchu równa 20 tys. tonom materiału wybuchowego jest przerażająca.

Kiedy Gerlach zasugerował, że alianci mogli uzyskać ten rezultat przy użyciu bomby

plutonowej, wykorzystując produkt powstający w reaktorze zwany przez Niemców

„silnikiem” (izotop o liczbie atomowej 93, jak wiemy, rozpada się na izotop o liczbie

atomowej 94, czyli pluton), Heisenberg wyraził swoje niedowierzanie:-Mogę jedynie

Page 293: John Cornwell - Naukowcy Hitlera. Nauka, wojna i pakt z diabłem

przypuszczać, że jakiś dyletant w Ameryce, który wie bardzo niewiele na ten temat, zmylił

ich mówiąc: „Jeśli to zrzucicie, siła wybuchu będzie równoważna 20 tys. ton TNT”, i że

naprawdę wcale tak nie było.

Kiedy naukowcy kontynuowali swoje rozważania nad tym, jak można było

skonstruować taką bombę, pojawiła się kwestia odpowiedzialności naukowców.

- Cieszę się, że nie mieliśmy czegoś takiego - powiedział Wirtz.

- To zupełnie inna sprawa - odparował Heisenberg.

Kilka chwil później Weizsäcker powiedział:

- Myślę, że Amerykanie zrobili rzecz straszną. To szaleństwo z ich strony.

- Nie wolno tak mówić - upierał się Heisenberg. - Równie dobrze można by

powiedzieć, że to najszybszy sposób zakończenia wojny.

Ta uwaga rzecz jasna pokrywała się dokładnie z próbą racjonalizacji, która w ciągu

kolejnych dziesięcioleci była podstawą angielskoamerykańskiej linii obrony w kwestii

zrzucenia bomby atomowej na Japonię.

- To mnie pociesza - stwierdził Hahn.

Następnie zastanawiano się nad tym, ile czystego izotopu uranu-235 było potrzebne

do skonstruowania bomby i w jaki sposób można było tę ilość uzyskać. W którymś momencie

Hahn zwrócił się do Heisenberga:

- Wyjaśnij mi tylko, dlaczego kiedyś powiedziałeś, że potrzeba 50 kilogramów

izotopu 235, żeby cokolwiek zrobić. Teraz mówisz, że potrzeba dwóch ton.

Heisenberg odparł, że w tym momencie nie może powiedzieć niczego wiążącego, ale

pytanie Hahna było ważne, ponieważ dowodziło, że Niemcy dyskutowali o konstrukcji

bomby, czemu później publicznie zaprzeczali.

Potem rozmowa znów zaczęła krążyć wokół kwestii etycznych.

- Kiedyś chciałem zaproponować, aby cały uran został zatopiony na dnie oceanu -

powiedział Hahn. - Zawsze uważałem, że można stworzyć bombę takiej wielkości, która jest

w stanie wysadzić w powietrze całą prowincję.

Pojawiały się kolejne argumenty. Czy Amerykanie osiągnęli przełom dzięki

wynalazkowi czy też odkryciu? I dlaczego im, Niemcom, się nie udało? Otaczała ich

atmosfera zwątpienia i samokrytyki.

O godzinie dziewiątej goście zebrali się wokół radia, aby posłuchać głównego

wydania wiadomości BBC, które zawierało następujące doniesienie:

- Oto wiadomości. Najważniejsza dotyczy olbrzymiego osiągnięcia naukowców

alianckich, którzy skonstruowali bombę atomową. Jedną taką bombę już zrzucono na

Page 294: John Cornwell - Naukowcy Hitlera. Nauka, wojna i pakt z diabłem

japońską bazę wojskową. Jej siła wybuchu wynosiła tyle, co dwa tysiące naszych wielkich

dziesięciotonowców.

Po omówieniu kolejnych wydarzeń dnia, w tym wystąpień prezydenta Trumana,

Winstona Churchilla i generała Eisenhowera, prezenter dodał, przeskakując na całkiem

przyziemne tematy:

- W kraju mieliśmy święto, pogoda była słoneczna z paroma burzami. Rekordowa

liczba widzów u Lorda była świadkiem zwycięstwa Australii w krykieta 273 do 5.6

Prezenter zajął się następnie szczegółami tego wydarzenia. Około 125 tys. robotników

zbudowało fabryki, w których nad bombą pracowało 65 tys. ludzi. Wszystko było

utrzymywane w największej tajemnicy: „widać było ogromne ilości materiałów wwożonych

do środka, ale nie zauważono, żeby opuszczały fabrykę, gdyż ładunki wybuchowe są bardzo

małe”. Do produkcji bomby użyto uranu i naukowcy sąprzekonani, że jej konstrukcję „można

jeszcze udoskonalić”. Fakt, że energię atomową można uwolnić na ogromną skalę, oznacza,

że „ostatecznie będzie ona stosowana w przemyśle w czasie pokoju”.

Transmisja zakończyła się odczytaniem przygotowanego wcześniej oświadczenia

Winstona Churchilla, który po zakończeniu wojny przegrał w wyborach powszechnych i

musiał oddać władzę Partii Pracy. Oświadczenie opisywało długą drogę prowadzącą do

skonstruowania bomby i przełom, który osiągnięto w wyniku współpracy

brytyjskoamerykańskiej. Bombę zbudowano w Stanach Zjednoczonych, żeby uniknąć ryzyka

zniszczenia zakładów wskutek niemieckich nalotów na Wielką Brytanię. Następnie Churchill

dał wyraz brytyjskiej i amerykańskiej dumie, porównując ją z naukową porażką Niemiec:

- Dzięki Bogu brytyjscy i amerykańscy naukowcy wyprzedzili Niemców w tym

wyścigu. Konkurenci również podejmowali wysiłki, ale znaleźli się daleko w tyle. Posiadanie

tej broni przez Niemców mogło w każdej chwili odmienić losy wojny, co budziło głęboki

niepokój wszystkich, którzy o tym wiedzieli.Zakończył uroczystą refleksją:

- Trzeba naprawdę modlić się, aby dzięki tym straszliwym środkom udało się

zaprowadzić pokój między narodami i aby zamiast straszliwego spustoszenia całego globu

mogły one stać się nieprzemijającym źródłem pomyślności całego świata.

Po zakończeniu transmisji goście zebrali się raz jeszcze. Harteck spekulował, że

Amerykanie posłużyli się „spektrografami masowymi na dużą skalę albo osiągnęli sukces

dzięki wykorzystaniu procesów fotochemicznych”. Taki proces był możliwy, jak stwierdził

Heisenberg, „biorąc pod uwagę, że pracowało nad tym 180 tys. ludzi”.

- Co oznacza 100 razy więcej niż u nas.

Page 295: John Cornwell - Naukowcy Hitlera. Nauka, wojna i pakt z diabłem

- Amerykanie są zdolni do prawdziwej współpracy na ogromną skalę - powiedział

Korsching. - W Niemczech byłoby to niemożliwe. Nikt tam z nikim się nie liczy.

- Ilu ludzi - spytał Weizsäcker - pracowało nad VI i V2?

- Tysiące - odparł Diebner.

Wtedy Heisenberg zauważył:

- Nie mielibyśmy moralnej odwagi, by na wiosnę 1942 roku powiedzieć rządowi, że

powinien przeznaczyć 120 tys. osób do prac tylko nad ią bronią

Miał najwyraźniej na myśli fakt, że obawiałby się składać rządowi obietnice, których

nie byłby w stanie dotrzymać.

Wtedy pojawiła się propozycja, która miała stać się podstawą „mitu” niemieckiego

projektu broni jądrowej. Polegał on na nagłośnieniu deklaracji oczyszczenia z zarzutów,

połączonego z samokrytyką złożoną przez niemieckich badaczy jądrowych, obecną w takich

dziełach jak „Jaśniej niż tysiąc słońc” Roberta Jungka, „Wojna Heisenberga” Toma Powersa

czy częściowo nawet „Kopenhaga” Michaela Frayna. Mit ten podsumował Jeremy Bernstein

słowami: „Mogliśmy to zrobić, wiedzieliśmy, jak to zrobić, ale w imię zasad nie zrobiliśmy

tego”.

Po raz pierwszy mit ten znalazł najbardziej dramatyczny wyraz w książce Jungka,

który napisał:

To paradoks, że niemieccy fizycy jądrowi żyjący w warunkach dyktatury wojskowej,

posłuchali głosu sumienia i usiłowali zapobiec powstaniu bomby atomowej, podczas gdy ich

koledzy po fachu w krajachdemokratycznych, wolni od obaw, z niewielkimi tylko wyjątkami

skoncentrowali całą swoją energię na produkcji nowej broni.7

Trzy lata po opublikowaniu książki Jungka, w korespondencji z Paulem Rosbaudem,

Laue napisał, że to Weizsäcker usiłował stworzyć ten mit. Laue nazwał go Lesart, czyli

wersja. Jak pisał: „Liderem we wszystkich tych dyskusjach był Weizsäcker. Nie usłyszałem

ani słowa na temat względów etycznych. Heisenberg głównie milczał”.8

W wieczór po wysłuchaniu wiadomości w Farm Hall Weizsäcker powiedział:

- Uważam, że nie zrobiliśmy tego, ponieważ wszyscy jako naukowcy mamy pewne

zasady. Gdybyśmy tylko chcieli, aby Niemcy wygrały wojnę, udałoby nam się to.

Hahn, wybitny naukowiec, który wiele już wycierpiał, poczuwając się do

odpowiedzialności za powstanie bomby, powiedział beznamiętnie:

- Nie wierzę w to, ale jestem zadowolony, że nam się nie udało.

Znaczący był fakt, że nikt mu nie zaprzeczył, przynajmniej nie tym razem.

Page 296: John Cornwell - Naukowcy Hitlera. Nauka, wojna i pakt z diabłem

Dyskusja powróciła teraz do kwestii, czy naukowcy zamierzali skonstruować bombę,

czy też nie.

- To prawda - stwierdził Weizsäcker - że byliśmy całkowicie przekonani, że nie uda

się skończyć prac w czasie wojny.

- To niezupełnie prawda - sprzeciwił się Heisenberg. - Powiedziałbym, że byłem

całkowicie przekonany, iż stworzenie „silnika uranowego” leży w zasięgu naszych

możliwości, ale nigdy nie myślałem, że zbudujemy bombę, i muszę przyznać, że w głębi

serca byłem naprawdę zadowolony, że ma to być tylko reaktor, a nie bomba.

Podczas tej wymiany zdań Hahn opuścił pokój. Weizsäcker kontynuował swoje

jednostronne samousprawiedliwienie.

- Nie sądzę, żebyśmy się teraz powinni tłumaczyć z porażki, ale musimy przyznać, że

nie dążyliśmy do sukcesu. Gdybyśmy włożyli w to tyle samo energii co Amerykanie i chcieli

tego tak samo mocno jak oni, to i tak zapewne by nam się nie udało, bo przecież zniszczono

by nasze fabryki.

W końcu Heisenberg powiedział:-Myślę, że powinniśmy unikać wewnętrznych

sporów o przegraną sprawę. Poza tym nie powinniśmy jeszcze utrudniać tego wszystkiego

Hahnowi.

Wtedy Wirtz przedstawił bulwersujące porównanie między niemiecką

innowacyjnością a amerykańskim pośpiechem:

- Moim zdaniem to charakterystyczne, że Niemcy dokonali odkrycia i nie

wykorzystali go, a Amerykanie nie mieli takich oporów. Muszę powiedzieć, że nie sądziłem,

iż Amerykanie się na to odważą.

Gdy Hahn i Laue prowadzili dalsze dyskusje, określając całe wydarzenie jako

ogromne, bezprecedensowe osiągnięcie w historii świata, Gerlach, który jak wiemy, był

odpowiedzialny za program jądrowy z rozkazu Speera, pozostawał w swoim pokoju, skąd do

uszu agentów, a także jego kolegów, dobiegały odgłosy gwałtownego płaczu. Harteck i Laue

w końcu poszli go pocieszyć.

- Nigdy ani przez chwilę nie myślałem o bombie - wyznał Gerlach - ale powiedziałem

sobie, że jeżeli Hahn dokonał tego odkrycia, to my powinniśmy przynajmniej wykorzystać je

jako pierwsi na świecie. Kiedy wrócimy do Niemiec, nastaną dla nas straszne czasy. Będą nas

uważać za tych, którzy sabotowali prace. Nie pozostawią nas długo przy życiu.

Potem także i Hahn poszedł do Gerlacha i spytał go:

Page 297: John Cornwell - Naukowcy Hitlera. Nauka, wojna i pakt z diabłem

- Martwisz się tym, że nie stworzyliśmy bomby uranowej? Ja dziękuję Bogu na

klęczkach, że nam się to nie udało. A może jesteś zły, że Amerykanie zrobili to lepiej, niż my

kiedykolwiek bylibyśmy w stanie?

- Tak - odparł Gerlach.

- Z pewnością - rzekł Hahn - nie jesteś entuzjastą tak nieludzkiej broni jak bomba

uranowa?

- Nie - odrzekł Gerlach. - Nigdy nie pracowaliśmy nad bombą. Nie wierzyłem, że to

pójdzie tak szybko. Ale myślałem, że powinniśmy zrobić wszystko, by odkryć nowe źródła

energii i wykorzystać te możliwości na przyszłość.

Czy Gerlach mówił naprawdę szczerze? Nie było do końca prawdą jakoby Niemcy nie

zastanawiali się nad bombą na poszczególnych etapach badań atomowych prowadzonych

podczas wojny. Ale Hahn stwierdził:

- Jestem wdzięczny, że to nie my byliśmy tymi, którzy jako pierwsi zrzucili bombę

uranową.Dyskusja toczyła się dalej, poruszano sprawę konfliktów wewnętrznych i

niepowodzeń, w tym szczególną predylekcję Heisenberga do stawiania teorii ponad

doświadczenie, i raz po raz wracano do szczegółów technicznych.

Wieczorem raz jeszcze Hahn i Heisenberg rozmawiali ze sobą. Mówili o cierpieniu

Gerlacha, które Heisenberg przypisywał rozczarowaniu spowodowanemu klęską Niemiec,

pomimo dezaprobaty wobec nazistowskich zbrodni. Hahn powiedział, że chociaż kocha

Niemcy, z tego właśnie powodu miał nadzieję, że w wojnie poniosą one klęskę. Obaj

naukowcy, według notatek agentów, utrzymywali, że „nigdy nie chcieli pracować nad bombą

i byli zadowoleni, gdy zdecydowano o skoncentrowaniu całej uwagi na reaktorze”.

W notatkach uzupełniających codzienny raport agent nadzorujący podsłuch napisał:

Chociaż mieszkańcy położyli się do łóżek około 1:30, większość z nich

prawdopodobnie miała ciężką noc, sadząc po głębokich westchnieniach, a niekiedy

sporadycznych krzykach dobiegających nocą z pokojów. Na korytarzach także panował

ruch.9

Wcześniej tego wieczora brytyjski dowódca wezwał Lauego i poprosił, aby naukowcy

dopilnowali, żeby Hahn nie wyrządził sobie jakiejś krzywdy. Laue odpowiedział, że bardziej

martwi się Gerlachem, który jak się wydawało, przeżywał „prawdziwe załamanie nerwowe,

zalewając się łzami”.

Wyższość moralna

Nazajutrz znów podkreślano w rozmowach wyższość moralną Niemiec.

Page 298: John Cornwell - Naukowcy Hitlera. Nauka, wojna i pakt z diabłem

- Jeśli Niels Bohr przyłożył do tego rękę - zauważył Hahn - to muszę powiedzieć, że

wiele stracił w moich oczach.

Wtedy Weizsäcker wystąpił z bardzo rozbudowaną tezą o moralnej wyższości.

- Historia zapisze - powiedział - że Amerykanie i Anglicy skonstruowali bombę i że w

tym samym czasie Niemcy, pod rządami Hitlera, stworzyli działający reaktor. Innymi słowy

w hitlerowskich Niemczech prowadzono pokojowe prace nad reaktorem uranowym, podczas

gdy Amerykanie i Anglicy skonstruowali straszliwą broń.10 Wiele lat później Laue

skomentował to następująco:

Podczas rozmowy przy stole wypracowano wersję (Lesart), że niemieccy fizycy

jądrowi naprawdę nie dążyli do stworzenia bomby atomowej czy to dlatego, że było to

niemożliwe do osiągnięcia w określonym czasie przed zakończeniem wojny, czy też po prostu

dlatego, że wcale tego nie chcieli.”

Tego dnia internowani zgodzili się, niektórzy niechętnie, przygotować memorandum

precyzujące naturę ich programu badań jądrowych. Jego szkic został sporządzony przez

Heisenberga i Gerlacha w wojskowym notesie i podpisany przez wszystkich obecnych.

Memorandum, opatrzone datą 8 sierpnia, rozpoczyna się opisem odkrycia rozszczepienia

jądra atomu uranu, dokonanego przez Hahna i Strassmanna w Berlinie w 1938 roku, a kończy

na roku 1945, w którym planowano „zbudowanie urządzeń wytwarzających energię jądrową”

w Haigerloch. Naukowcy zwrócili uwagę, że rozszczepienie jądra atomu było „efektem

czysto naukowych badań, nie mających związku z jakimkolwiek praktycznym ich

zastosowaniem”. Memorandum stwierdza, że „niemal równocześnie w różnych krajach”

zdano sobie sprawę z tego, że reakcja łańcuchowa jest możliwa i w rezultacie może być

wykorzystywana jako źródło energii.

W dalszej części dokument stwierdza, że „na początku wojny utworzono grupę

badaczy i poinstruowano ich, aby zbadali praktyczne zastosowanie tych sił”. Ich prace

dowiodły w roku 1941, że istnieje „możliwość wykorzystania energii jądrowej do

wytwarzania ciepła i tym samym do wprawiania w ruch maszyn”. Nie wydawało się wówczas

wykonalne „wyprodukowanie bomby ze względu na uwarunkowania techniczne Niemiec”.

Badania wymagały dostępu nie tylko do uranu, ale także do ciężkiej wody, a produkcja tej

ostatniej została wstrzymana w wyniku ataków aliantów na fabrykę Norsk Hydro. Do końca

wojny, jak napisano w memorandum, prowadzono eksperymenty nad wyeliminowaniem

konieczności użycia ciężkiej wody w drodze wzbogacenia uranu w izotop U-235.Poza

całkowitym pominięciem roli Lise Meitner w odkryciu rozszczepienia jądra atomu

memorandum to jest pierwszą próbą samousprawiedliwienia się niemieckich fizyków

Page 299: John Cornwell - Naukowcy Hitlera. Nauka, wojna i pakt z diabłem

przeznaczoną dla opinii publicznej. Ostatecznie dokument nie został opublikowany, ale

dobrze współbrzmi z duchem kampanii prowadzonej w kolejnych latach. Ironia losu polega

na tym, że sam fakt internowania dał im okazję to zawarcia porozumienia i uzgodnienia takiej

wersji historii, którą mogli przekazać rodakom i całemu światu. Ponadto dokument pomija

fakt, że Paul Harteck zwrócił się do Bernharda Rusta z prośbą o sfinansowanie badań nad

wykorzystaniem uranu do stworzenia broni masowej zagłady. Pomija też raport Weizsäckera

z 1940 roku dotyczący wykorzystania neptunu w celach militarnych, jak również spekulacje

Houtermansa na temat plutonu. Nie wspomina także o teoretycznych badaniach nad użyciem

grafitu jako moderatora.

Wykład Heisenberga

Między 8 i 22 sierpnia dyskusje wśród internowanych zaczęły krążyć wokół tego, czy

są przygotowani do współpracy z aliantami. Była to rzecz ogromnej wagi dla inicjatorów ich

zatrzymania. Istotnym problemem była kwestia tego, jak naukowcy postrzegali związek

między swoją przyszłą działalnością naukową a tymi auspicjami.

Zgadzali się co do tego, że Anglicy i Amerykanie, których często nazywali

Anglosasami, uczynią wszystko, aby trzymać ich z daleka od Rosjan. Weizsäcker nieustannie

podkreślał swoją dezaprobatę wobec decyzji o skonstruowaniu bomby. Przyznawał, że ma

„wiele wspólnego z Anglosasami”, jednak pogardza ich rządem.

- Każdy z nas - powiedział Heisenberg - musi dopilnować tego, żeby zająć

odpowiednie stanowisko.

- Jeśli znajdziesz się w Niemczech - odpowiedział mu Weizsäcker - to na tobie będzie

spoczywała odpowiedzialność za dalszy rozwój fizyki niemieckiej.

Ta uwaga zdradza przywiązanie do pozostałości XIXwiecznego sposobu myślenia

naukowców, kiedy to wielki profesor był odpowiedzialny za całą dyscyplinę naukową.

System ten nie mógł przetrwać.Po kilku dniach dyskusji na temat technicznych aspektów

budowy bomby atomowej Heisenberga poproszono o wykład na ten temat. Miał on miejsce

14 sierpnia.12 Jednak mimo trwającego tydzień zapoznawania się z doniesieniami prasowymi

i radiowymi oraz analizowania tego problemu było jasne, że Heisenberg nie zrozumiał

podstawowej różnicy między reaktorem a bombą. „Prawie wszystko, co powiedział

Heisenberg w trakcie wykładu, pomija kluczowe zagadnienia, a komentarze jego kolegów

zdradzają jeszcze głębszy brak orientacji w temacie” - napisał Jeremy Bernstein, który jest

historykiem specjalizującym się w Drugiej Wojnie Światowej, a kiedyś był czynnie

uprawiającym zawód fizykiem jądrowym.13

Page 300: John Cornwell - Naukowcy Hitlera. Nauka, wojna i pakt z diabłem

Ocena Bernsteina w świetle nagrań z Farm Hall jest ważna, gdyż pojawiały się

stwierdzenia zupełnie przeciwstawne, przedstawiane przez samych Niemców, przez Jungka w

„Jaśniej niż tysiąc słońc”, a zwłaszcza przez Thomasa Powersa w jego książce „Wojna

Heisenberga”. Powers pisze w swojej biografii Heisenberga: „Ogólna dyskusja wywołana

przez wykład Heisenberga [...] wyjaśniła, że tylko niektórzy z naukowców naprawdę

rozumieli fizyczny mechanizm działania bomby - Heisenberg, Harteck, von Weizsäcker i

Wirtz - podczas gdy dla pozostałych była to ewidentnie nowość”.14 Bernstein odrzuca

implikacje tego stwierdzenia - mianowicie to, że Heisenberg wiedział, jak zbudować bombę,

ale nie udostępnił Hitlerowi tej wiedzy - w sposób gwałtowny i charakterystyczny dla drugiej

strony tego ciągnącego się przez wiele lat sporu, która zaprzeczała poglądowi, jakoby

Heisenberg potrafił skonstruować bombę, lecz udaremnił jej wykonanie.15

Znaczenie publikacji wykładu z Farm Hall polega na tym, że powinna nam ona

uświadomić, jak blisko Heisenberg był zrozumienia zasad i praktycznych zagadnień

związanych z bombą atomową. Nie chodzi w tej sprawie o osąd historyczny, ale - według

Bernsteina - o zrozumienie fizyki. Fizyk Bernstein wojowniczo formułuje swój wyrok co do

tego, czy Heisenberg w momencie wygłaszania wykładu znał się na fizyce w stopniu

wystarczającym, aby zbudować bombę atomową:

Opinia, że ten wykład pokazał, iż czterej wspomniani naukowcy naprawdę rozumieli

fizyczny mechanizm działania bomby atomowej, jest tak śmieszna, że można się zastanawiać,

czy Powers w ogóle cokolwiekrozumie z zagadnień poruszonych w tym wykładzie i w

poczynionych w jego trakcie komentarzach. Ponadto fantazjowanie, że Heisenberg cały czas

wiedział, co zrobić, ale zachował ten sekret dla siebie, jest równie absurdalne. Ten wykład

został wygłoszony, aby pokazać profesorów jako tych, którzy byliby w stanie zrozumieć, na

czym polegała konstrukcja bomby. Reprezentował najwyższy dostępny im poziom tego

zrozumienia.16

O ile z najwyższym podziwem odnoszę się do wnikliwych badań i talentu

narracyjnego Thomasa Powersa, o tyle jestem skłonny zgodzić się z wyrokiem Bernsteina,

który przedstawia dokładniejszą interpretację.

30. Bohaterowie, łajdacy i kolaboranci

Zapis nagrań z Farm Hall są niczym dziwna naukowa psychodrama rozgrywająca się

u schyłku wojny. Mamy ni wygodne więzienie, subtelną presję psychologiczną napięcia

interpersonalne i rosnące antagonizmy, przypominające sztukę Sartre’a „Huis Cios”.

Niedobrane z punktu widzenia pochodzenia i osobowości osoby internowane połączył fakt, że

wszyscy byli naukowcami obdarzonymi różnorodnymi zdolnościami, którzy pracowali dla

Page 301: John Cornwell - Naukowcy Hitlera. Nauka, wojna i pakt z diabłem

reżimu Hitlera. W sposób wyjątkowy łączyła ich też niezdolność do wzięcia moralnej

odpowiedzialności za ich zmowę z nazistowskimi władzami. Oprócz Hahna i Lauego nikt nie

wykazywał cienia wyrzutów sumienia. Niemieccy naukowcy zajmowali się tylko

samousprawiedliwieniem i rozważaniami nad tym, jak będą żyć i prosperować w

powojennych Niemczech. Rzadkim dowodem zrozumienia zła nazizmu była uwaga Wirtza:

- Robiliśmy rzeczy, które nie zdarzyły się na świecie...

Niektórzy z zatrzymanych w Farm Hall doznali szoku na wieść o zbombardowaniu

Hiroszimy, ale jedynie Laue uznał, że to strach przed Hitlerem i odraza do jego reżimu

doprowadziły do stworzenia bomby: „Silna nienawiść emigrantów wobec Hitlera wprawiła to

wszystko w ruch”, zauważył w liście do swego syna.1 Jak widzieliśmy, nawet Bagge, jeden z

dwóch członków NSDAP, zdołał uchylić się od odpowiedzialności za swoje członkostwo i

obwiniał o to własną matkę.

Jeśli spojrzymy w przyszłość, na naukowe losy tych ludzi w czasach powojennych,

zauważymy, że skłaniali się oni do uznania swoistej równowagi moralnej między demokracją

angloamerykańską a Związkiem Sowieckim. Decydujące było nie to, który z dwóch bloków

reprezentuje wolne i dobre społeczeństwo, gdzie ich działalnośćnaukowa mogłaby rozkwitać

niezagrożona, ale to, który z nich zapewni im wysoki status i sfinansuje ich programy

badawcze.

- Gdybyśmy się zorientowali, że jesteśmy w stanie ocalić swoje życie pod władzą

Anglosasów, podczas gdy Rosjanie zaoferowaliby nam pracę za powiedzmy 50 tys. rubli, co

wtedy? - pytał retorycznie Weizsäcker.

- Czy oni spodziewają się - odpowiedział mu kiedyś Heisenberg - że odpowiemy:

„Nie, odrzucimy te 50 tys. rubli, ponieważ jesteśmy wdzięczni i szczęśliwi, że możemy zostać

po angielskiej stronie”?2

Później Heisenberg powiedział do Hahna:

- Nie chcę zajmować się jakąś nieważną fizyką [...]. Jeżeli końcowa decyzja będzie

taka, że nie mogę poważnie pracować naukowo i wrócić do Niemiec, to muszą sobie zdawać

sprawę, że wtedy zastanowię się nad pracą dla Rosjan.

Heisenberg, ostateczny wyrok

Cóż więc w końcu zrobimy z Wernerem Heisenbergiem? Czy był on wspaniałym

bohaterem, który pozbawił Hitlera bomby atomowej? A może niekompetentnym fizykiem,

który skonstruowałby bombę, gdyby wiedział jak? A może na zawsze pozostanie zagadką z

„Kopenhagi” Michaela Frayna? Warto podsumować, co wiemy o nim na pewno.

Page 302: John Cornwell - Naukowcy Hitlera. Nauka, wojna i pakt z diabłem

Nie był nazistą, wzgardził członkostwem w NSDAP nawet wtedy, kiedy zanosiło się,

że Niemcy wygrają wojnę. Miał wiele powodów, by pogardzać nazistami, z których nie

najmniejszymi było to, że był prześladowany przez Starka i Lenarda, jego życie zaś było

przedmiotem śledztwa prowadzonego przez SS. Wielokrotnie wyrażał tę pogardę wobec

nazistów i ich reżimu podczas rozmów z żoną. Niemniej jednak był patriotą, nacjonalistą,

wielkim miłośnikiem niemieckiej kultury, krajobrazu, muzyki. Jego przywiązanie do Niemiec

nie było ani sielankowe, ani oparte na teutońskiej mitologii. Kochał swoją dyscyplinę

naukową, fizykę, i jego pragnienie, aby ochronić przedmiot swoich badań i wychować nowe

pokolenie fizyków dla Niemiec, a nie dla nazistowskiej Rzeszy, wydaje się prawdziwe.

Nie ma żadnego dowodu na to, że był antysemitą. Studiował u Maxa Borna w

Getyndze i wszystko wskazuje, że go uwielbiał. Kiedy zdobył Nagrodę Nobla z fizyki w 1932

roku, którą jego zdaniem powinien dzielić z Bornem, pojechał do Szwajcarii i wysłał do niego

list, w którym wyraził smutek, że nie zostali wyróżnieni razem. Wśród swoich bliskich

kolegów i przyjaciół wymieniał Einsteina, Wolfganga Pauliego, Rudolpha Peierlsa, a przede

wszystkim Nielsa Bohra. Wszyscy oni mieli żydowskich przodków.

Był wielkim fizykiem, jednym z największych fizyków teoretycznych dwudziestego

wieku. Jeżeli jego nauka miała jakąkolwiek skazę, to był nią, jak się przekonaliśmy, brak

zdolności eksperymentatora i pewnej skrupulatności w obliczeniach matematycznych. Z

pewnością nie był odpowiednią osobą do kierowania nazistowskim programem badań nad

bombą atomową a jego niezdecydowane, chwiejne i roztargnione przywództwo było prawie

na pewno głównym powodem braku postępów. Ale nie ma żadnego dowodu, jakoby dążył do

tego przywództwa, aby pozbawić Hitlera bomby atomowej. Jak wielu innych był przekonany,

że wojna nie potrwa długo, i był na tyle śmiały, by powiedzieć to samemu Albertowi

Speerowi.

Jedno, czego możemy być pewni, to fakt, że popierał wojenne cele Hitlera. Jako

pewną okoliczność łagodzącą można uznać fakt, że opowiadał się jedynie za wojną z Rosją w

przeciwieństwie do wojny z Zachodem - Nie zastanawiał się nad bezprawiem i bestialstwem

wojny w ogóle. Jak widzieliśmy, nie miał też najmniejszych skrupułów co do nazistowskiego

podboju takich krajów jak Dania, Holandia i Polska, choć na pewno był świadom okrucieństw

tam popełnianych.

W końcu w Farm Hall najwyraźniej wziął stronę Weizsackera i przyjął Lesart, wersję,

która miała na celu przedstawienie ich sposobu uprawiania fizyki pod rządami Hitlera nie

tylko jako apolitycznego, ale wręcz szlachetnego. Nie usiłował kreować się na bohatera, ale

nigdy nie wyraził otwarcie żalu, że pracował dla Hitlera i dla nazizmu.

Page 303: John Cornwell - Naukowcy Hitlera. Nauka, wojna i pakt z diabłem

Według mnie najgorsze, co można Heisenbergowi zarzucić, to to, że brakowało mu

moralnej i politycznej inteligencji. Wrósł w tradycję akademicką w której wielki profesor

funkcjonuje na obrzeżach „nieodpowiedzialnej czystości”, miał „niewybaczalny zwyczaj

kombinowania”, jak ujął to Tomasz Mann w „Doktorze Faustusie”. Najbardziej szkodliwy

aspekt tego sympatyzowania z Hitlerem polegał na tym, że legitymizował jego reżim i czynił

go wiarygodnym w oczach przyglądających się z daleka i niezdecydowanych, zwłaszcza

młodychludzi. Nie ma żadnego dowodu, że Heisenberg kiedykolwiek żałował roli, jaką

odegrał podczas wojny, a jest wiele świadectw, że zafałszował swoją pamięć o niej.

Zafałszowywanie pamięci w czasach powojennych skłoniło historyków, zwłaszcza w

Ameryce Północnej, do kontynuowania badań nad znaczeniem nauki pod rządami Hitlera. Jak

ujął to Mark Walker, naukowa społeczność Niemiec i większość jej członków zawarła

„faustowski pakt z narodowym socjalizmem, w zamian za finansowe i materialne wsparcie,

oficjalne uznanie i iluzję zawodowej niezależności, płacąc świadomym lub nieświadomym

poparciem polityki nazizmu, prowadzącej do wojny, gwałtu zadanego Europie i

ludobójstwa”.3 Ponadto należy dodać, że niewiele dziedzin nauki w III Rzeszy było wolnych

od hańby wykorzystywania pracy niewolniczej.

Punkt widzenia Walkera opiera się na rozróżnieniu, którego powinno się dokonać

między naukowcami, którzy powitali nazizm z entuzjazmem, jak Lenard i Stark, a tymi,

którzy po prostu pozostali w Niemczech, pracując na polu naukowym, zachowując, jak można

sądzić, moralną i polityczną powściągliwość wobec narodowego socjalizmu i utrzymując, że

nauka jest dziedziną apolityczną.i neutralną. To rozróżnienie jest podtrzymywane przez

historyków i dziennikarzy, co było do zaakceptowania w czasach, gdy głównym zadaniem

było zidentyfikowanie nikczemników i oczywistych bohaterów, traktując pozostałych, czyli

sympatyków, jako pewnego rodzaju tabu. Istniała ponadto łatwa pokusa, aby określać ludzi

podobnych do Heisenberga i Hahna nie jako neutralnych, ale wręcz jako bohaterów. Skoro

Heisenberg i Hahn nie byli łajdakami jak Lenard i Stark, pojawił się uporczywy i szkodliwy

mit, że oparli się oni Hitlerowi, sabotując program budowy bomby atomowej. Geneza tego

mitu została najpełniej ujawniona na taśmach z Farm Hall, a dokładne wsłuchanie się w te

rozmowy pokazuje stopień ich gotowości przyjęcia nie tylko fałszywego

samousprawiedliwienia, ale i twierdzenia o moralnej wyższości nad fizykami jądrowymi ze

Stanów Zjednoczonych, z których wielu było zresztą wygnańcami z Niemiec.

Status naukowców - sympatyków nazizmu w hitlerowskich Niemczech okazuje się

wyjątkowy w kontekście brzmiących znajomo nawoływań o bezstronność nauki. Zgodnie z

tym punktem widzenia jest rzeczą możliwą, aby uprawiać rzetelną naukę pod

Page 304: John Cornwell - Naukowcy Hitlera. Nauka, wojna i pakt z diabłem

jakimkolwiekludzi. Nie ma żadnego dowodu, że Heisenberg kiedykolwiek żałował roli, jaką

odegrał podczas wojny, a jest wiele świadectw, że zafałszował swoją pamięć o niej.

Zafałszowywanie pamięci w czasach powojennych skłoniło historyków, zwłaszcza w

Ameryce Północnej, do kontynuowania badań nad znaczeniem nauki pod rządami Hitlera. Jak

ujął to Mark Walker, naukowa społeczność Niemiec i większość jej członków zawarła

„faustowski pakt z narodowym socjalizmem, w zamian za finansowe i materialne wsparcie,

oficjalne uznanie i iluzję zawodowej niezależności, płacąc świadomym lub nieświadomym

poparciem polityki nazizmu, prowadzącej do wojny, gwałtu zadanego Europie i

ludobójstwa”.3 Ponadto należy dodać, że niewiele dziedzin nauki w III Rzeszy było wolnych

od hańby wykorzystywania pracy niewolniczej.

Punkt widzenia Walkera opiera się na rozróżnieniu, którego powinno się dokonać

między naukowcami, którzy powitali nazizm z entuzjazmem, jak Lenard i Stark, a tymi,

którzy po prostu pozostali w Niemczech, pracując na polu naukowym, zachowując, jak można

sądzić, moralną i polityczną powściągliwość wobec narodowego socjalizmu i utrzymując, że

nauka jest dziedziną apolityczną.i neutralną. To rozróżnienie jest podtrzymywane przez

historyków i dziennikarzy, co było do zaakceptowania w czasach, gdy głównym zadaniem

było zidentyfikowanie nikczemników i oczywistych bohaterów, traktując pozostałych, czyli

sympatyków, jako pewnego rodzaju tabu. Istniała ponadto łatwa pokusa, aby określać ludzi

podobnych do Heisenberga i Hahna nie jako neutralnych, ale wręcz jako bohaterów. Skoro

Heisenberg i Hahn nie byli łajdakami jak Lenard i Stark, pojawił się uporczywy i szkodliwy

mit, że oparli się oni Hitlerowi, sabotując program budowy bomby atomowej. Geneza tego

mitu została najpełniej ujawniona na taśmach z Farm Hall, a dokładne wsłuchanie się w te

rozmowy pokazuje stopień ich gotowości przyjęcia nie tylko fałszywego

samousprawiedliwienia, ale i twierdzenia o moralnej wyższości nad fizykami jądrowymi ze

Stanów Zjednoczonych, z których wielu było zresztą wygnańcami z Niemiec.

Status naukowców - sympatyków nazizmu w hitlerowskich Niemczech okazuje się

wyjątkowy w kontekście brzmiących znajomo nawoływań o bezstronność nauki. Zgodnie z

tym punktem widzenia jest rzeczą możliwą aby uprawiać rzetelną naukę pod

jakimkolwiekzwierzchnictwem. A jednak właśnie w tym apolitycznym, nie poddawanym

ocenom moralnym, nietykalnym statusie, którego żądali sympatycy, tkwi zdaniem profesora

Walkera „często znacznie większe niebezpieczeństwo niż w wypadku sytuacji prawdziwych

zwolenników Hitlera czy też jego zaciekłych przeciwników”.

Page 305: John Cornwell - Naukowcy Hitlera. Nauka, wojna i pakt z diabłem

Na palcach jednej ręki można policzyć tych, którzy wyróżniali się prawdziwą odwagą

i prawością. Należał do nich Hermann Weyl, matematyk, który porzucił Getyngę i wyjechał

do Stanów Zjednoczonych. Napisał on:

Nie mógłbym żyć pod rządami tego demona, który zhańbił imię Niemiec i chociaż ból

był ogromny, a cierpienie duchowe tak dotkliwe, że przeżyłem poważne załamanie,

otrząsnąłem kurz Ojczyzny z moich stóp.4

Ale czy można było pozostać w Niemczech, pracować tam jako naukowiec, zachować

swoją uczciwość w opozycji wobec władzy i nie zostać aresztowanym? Doskonałym tego

przykładem jest Max von Laue, który rozpoczął swój bierny opór od przemówienia w

Würzburgu w roku 1933, kiedy pod pretekstem omawiania losów Galileusza odniósł się do

prześladowania Einsteina. Opisując, jak zmieniło się jego życie w 1933 roku, wyznał:

Często tuż po przebudzeniu, kiedy rozpamiętywałem straszne wydarzenia

poprzedniego dnia, pytałem sam siebie, czy to wszystko nie było snem. Niestety była to

rzeczywistość [...]. Gdy tylko mogłem, pomagałem zagrożonym, na przykład starając się

ostrzec ich na czas [...]. Pewnego razu przewiozłem człowieka przekonanego, że jest

śledzony, swoim własnym samochodem na terytorium Czech. Wszystko to musiało się

odbywać w najściślejszej tajemnicy. Jednak przekonania swoje deklarowałem publicznie.5

Gerda Freise napisała ponadto o poruszającym przykładzie profesora Heinricha

Wielanda, którego odwaga jest prawdopodobnie mniej znana. Wieland zdobył Nagrodę Nobla

w 1928 roku za pracę z dziedziny chemii organicznej i objął katedrę chemii w Monachium po

Liebigu, Baeyerze i Willstätterze.6 Wieland tak zreorganizował wydziały, aby zapewnić

wielu studentom pochodzenia żydowskiego zatrudnienie w charakterze asystentów i

umożliwić im nieoficjalnie ukończenie studiów wtedy, kiedy odebrano im prawo do

stypendiów i stanowisk. Jego laboratorium nazywano „gettem”.

Odmówił używania pozdrowienia „Heil Hitler” i udzielił nagany nazistowskim

studentom, którzy grozili kolegom denuncjacją za bratanie się z pochodzącym z żydowskiej

rodziny studentem Hansem Konradem Liepeltem. W 1943 roku Liepelt został zatrzymany

razem z innymi kolegami za zbiórkę pieniędzy dla żydowskich studentów znajdujących się w

trudnej sytuacji materialnej i za posiadanie nieprawomyślnych ulotek oraz nielegalnego radia.

Wieland usiłował pomóc zatrzymanym studentom, odwiedzając ich rodziny i zapewniając

pomoc prawników. Jesienią 1944 roku w czasie procesu Liepelta Wieland był świadkiem

obrony. Mimo to Liepelt został uznany za winnego i stracony 29 stycznia 1945 roku.

Freise, która była studentką Wielanda, przyznaje, że naukowcy nie będący

zwolennikami nazizmu zdołali wypracować podwójną metodę „autonomii” i „adaptacji”,

Page 306: John Cornwell - Naukowcy Hitlera. Nauka, wojna i pakt z diabłem

dzięki czemu mogli w granicach narzuconego im prawa skupić się na czystości i

obiektywności swoich badań, które uważali za dobro wyższe. W konsekwencji wyrazili zgodę

na swoisty polityczny dryf.7 Jej zdaniem Wieland był jednym z tych, którzy nie zgodzili się

uznać nauki za zjawisko pozostające poza i ponad okolicznościami politycznymi,

wpływającymi na warunki pracy i życia. Jego sposób pojmowania autonomii obejmował

społeczny kontekst pracy, zaś lojalność wobec instytucji akademickich nie była absolutna.

Wieland był działaczem ruchu oporu, ale miał to szczęście, że mógł bezkarnie odżegnać się

od współpracy z władzami. Nagroda Nobla prawdopodobnie mu w tym pomogła, ale mimo to

stawiał się w ryzykownym położeniu, a fakt, że uniknął represji, jest czymś wyjątkowym.

List Lise Meitner

Innego rodzaju wyjątkiem byli naukowcy, którzy służyli reżimowi Hitlera, a później

zmienili swoje poglądy, mieli wyrzuty sumienia i wyrazili skruchę. Najwięcej energii na

krytykę naukowcówsympatyków III Rzeszy poświęciła Lise Meitner, której argumenty są

tymbardziej wymowne, że sama siebie zalicza do grona zasługujących na najwyższe

potępienie za pracę pod rządami Hitlera.

W czerwcu 1945 roku, kiedy to w Wielkiej Brytanii wyszła na jaw prawda o obozach

koncentracyjnych, przedstawiana w prasie i w radio, Meitner w liście do Hahna, dawnego

współpracownika, podzieliła się płynącymi z głębi serca przemyśleniami. List do niego nie

dotarł, ale echa poruszonych w nim tematów powtarzały się w dalszej korespondencji. Pod

koniec tego długiego i przekonywającego listu napisała, że to, co usłyszała na temat

„niezmierzonej grozy obozów koncentracyjnych, przewyższa wszelkie możliwe obawy”.8

Gdy wysłuchała w BBC opartego na faktach sprawozdania Anglików i Amerykanów

dotyczącego Belsen i Buchenwaldu, „szlochała głośno i przez całą noc nie mogła zasnąć”.

Przywołując wspomnienia o tym, w jak żałosnym stanie byli więźniowie przybywający z

obozów, napisała, że „Heisenberga i miliony innych powinno się zmusić do obejrzenia tych

obozów i umęczonych ludzi. Jego pojawienie się w Danii w 1941 roku jest niewybaczalne”.

Niektóre fragmenty listu zasługują na zacytowanie ze wszystkimi przejmującymi

szczegółami jako jedno z najważniejszych wystąpień przeciwko naukowcom kolaborujących

z Hitlerem, napisane przez osobę wywodzącą się z ich kręgu:

Wszyscy pracowaliście dla nazistowskich Niemiec. I próbowaliście jedynie biernego

oporu. Z pewnością aby oszukać własne sumienie, od czasu do czasu pomogliście jakiemuś

prześladowanemu, ale miliony niewinnych ludzi zostało zamordowanych bez jednego słowa

protestu z waszej strony.

Page 307: John Cornwell - Naukowcy Hitlera. Nauka, wojna i pakt z diabłem

Muszę to napisać, ponieważ zarówno dla Niemiec, jak i dla Ciebie samego tak wiele

zależy od przyznania się do tego, na co przyzwoliliście [...]. Ja i wielu innych sądzimy, że

właściwym wyjściem byłoby opublikowanie wyraźnej deklaracji, że jesteś świadom, iż przez

swoją bierność ponosisz odpowiedzialność za to, co się wydarzyło. [...] Ale wielu uważa, że

jest na to za późno. Twierdzą że najpierw zdradziliście swoich przyjaciół, potem mężczyzn i

dzieci, którym pozwoliliście narażać życie w zbrodniczej wojnie, a wreszcie zdradziliście

same Niemcy, ponieważ kiedy wojna była już całkowicie przegrana, nie uczyniliście nic, aby

zapobiec bezsensownemu zniszczeniu Niemiec. Słowa temogą brzmieć okrutnie, ale uwierz

mi, piszę o tym do Ciebie kierowana najczystszą przyjaźnią.

Kończy przyznaniem się do własnej winy, konsekwencji zwlekania aż do 1938 roku z

opuszczeniem Niemiec, wymuszonym raczej przez okoliczności niż spowodowanym

względami moralnymi. Napisała:

Może sobie przypominasz, że kiedy byłam jeszcze w Niemczech (a dzisiaj wiem, że to

było nie tylko głupie, ale wysoce niewłaściwe, że nie wyjechałam natychmiast), często

mówiłam do Ciebie: „Dopóki my, a nie Ty, mamy bezsenne noce, nic w Niemczech nie

zmieni się na lepsze”. Ale Ty nie cierpiałeś na bezsenność, nie chciałeś przejrzeć na oczy,

byłoby to dla Ciebie zbyt niewygodne. Mogę przedstawić Ci wiele przykładów, wielkich i

małych. Błagam cię, uwierz mi, że wszystko, co tutaj piszę, jest próbą wyciągnięcia do was

wszystkich pomocnej dłoni.9

Trzy lata później Meitner wróciła do kwestii własnej winy polegającej na pozostaniu

w Niemczech: „Dzisiaj jest dla mnie zupełnie jasne, jak poważnym moralnym błędem było

pozostanie w Niemczech w 1933 roku, ponieważ tym samym udzieliłam poparcia

hitleryzmowi”.10 Wyznanie to ostro kontrastuje z samousprawiedliwianiem się i

przekonaniem o moralnej wyższości dziesięciu naukowców internowanych w Farm Hall.

Powojenne losy naukowców Hitlera

Wbrew zdecydowanej krytyce Lise Meitner naukowcy Hitlera nie okazywali

wyrzutów sumienia, ponieważ świat nauki w Niemczech Zachodnich przystosował się do

nowej sytuacji podzielonego narodu.

Profesor Mark Walker twierdzi, że kierownictwo Towarzystwa im. Cesarza Wilhelma

i jego następcy, Towarzystwa im. Maxa Plancka „od zakończenia wojny systematycznie

ignorowało, pomniejszało albo fałszywie przedstawiało swoją współpracę z nazizmem”.11

Towarzystwo i jego instytuty stały się polem gry między zwycięzcami. Sowieci próbowali je

przenieść do Niemiec Wschodnich i postawić naich czele komunistę. Francuzi starali się

zabrać ich wartościowe elementy do Francji. Amerykanie uznali Towarzystwo jako całość za

Page 308: John Cornwell - Naukowcy Hitlera. Nauka, wojna i pakt z diabłem

zbyteczne, ale chcieli przekształcić niektóre jego instytuty w nieżelazne byty. Jednakże

Anglicy wzmocnili Towarzystwo, umieściwszy jego centralę w swojej strefie okupacyjnej.

Nalegali jednak na zmianę nazwy. W 1948 roku Towarzystwo im. Cesarza Wilhelma zostało

przemianowane na Towarzystwo im. Maxa Plancka. Hahn, który miał zostać pierwszym

powojennym prezesem Towarzystwa, ostro walczył

0zachowanie dawnej nazwy. Groził ustąpieniem i przekazaniem misji reorganizacji

Towarzystwa Związkowi Sowieckiemu. W końcu jednak skapitulował.

W wysiłkach, aby zaprezentować się jako zrehabilitowane i odcinające się od

nazistów, Towarzystwo przecięło więzi z niemieckim przemysłem i zadeklarowało

poświęcenie się wyłącznie badaniom podstawowym. Nowy rząd federalny całkowicie

finansował Towarzystwo. Trwało to jednak krótko i raz jeszcze wkroczyła do akcji stara

Nadzwyczajna Fundacja Nauki Niemieckiej, założona po Pierwszej Wojnie Światowej.

Zdaniem Marka Walkera krok ten był „próbą cofnięcia czasu do okresu Republiki

Weimarskiej i potraktowania III Rzeszy jako chwilowej aberracji. Takie nastawienie było

rozpowszechnione w Niemczech po Drugiej Wojnie Światowej”.12 Hahn usiłował stworzyć

scentralizowaną instytucję do celów badawczych

1w celu finansowania badań, zwaną „Niemiecką Radą Badawczą”, ale uznano to za

odwołanie się do metod typowych dla faszyzmu i zdecydowano o wprowadzeniu systemu

zdecentralizowanego.

W roku 1946, kiedy Hahn objął kierownictwo Towarzystwa im. Cesarza Wilhelma, co

było najwyższym stanowiskiem, jakie mógł zająć naukowiec w Niemczech, odebrał w

Sztokholmie Nagrodę Nobla za odkrycie rozszczepienia jądra atomowego. Meitner, która tak

wiele uczyniła, aby opracować i wyjaśnić teoretycznie wyniki prac Hahna i Strassmanna, nie

została wzięta pod uwagę przez Komitet Noblowski.

W latach pięćdziesiątych Hahn stał się głównym niemieckim głosicielem etyki i

polityki naukowej. Na przykład na początku roku 1954 napisał pracę na temat wykorzystania

energii jądrowej, która była szeroko rozpowszechniana w Niemczech i na całym świecie.

Trzy lata później stał się przyczyną międzynarodowej kontrowersji, kiedywraz z

siedemnastoma kolegami, członkami tak zwanej „Grupy Fizyków Jądrowych” zaatakował

rząd kanclerza Adenauera za współpracę z NATO w sprawie planowanego składowania broni

jądrowej na terenie Niemiec Zachodnich. Grupa wskazywała na niebezpieczeństwa związane

z taktyczną bronią jądrową podkreślając, że w razie jej użycia przeciwko państwom Układu

Warszawskiego, Niemcy najdotkliwiej odczułyby efekt opadu radioaktywnego. Wśród

sygnatariuszy tego oskarżycielskiego manifestu, opublikowanego w trzech największych

Page 309: John Cornwell - Naukowcy Hitlera. Nauka, wojna i pakt z diabłem

niemieckich gazetach, znaleźli się Max Born, Walther Gerlach, Werner Heisenberg, Max von

Laue, Josef Mattach, Fritz Strassmann, Carl Friedrich von Weizsäcker i Karl Wirtz. Kilku z

nich to dawni internowani z Farm Hall. Jak się okazało, inicjatywa tego zespołu starzejących

się naukowców nie odniosła sukcesu, ale stanowiła dowód, jak dawni naukowcy III Rzeszy

ustawili się w jednym szeregu z tak szlachetnym człowiekiem jak Max Born i jak on sam był

gotów stać się jednym z nich.13

Przewrotnym zrządzeniem przeznaczenia Adenauer wybrał Pascuala Jordana, fizyka,

który porównywał fizykę kwantową z nazizmem, aby bronił stanowiska Chrześcijańskich

Demokratów w sprawie poparcia rosnącej ilości broni jądrowej NATO w Europie. Jordan

wskrzesił katalog swoich starych argumentów odnoszących się do „woli rządzenia”.

Twierdził, że Hahn i jego grupa fizyków nie są w stanie tak dobrze rozstrzygnąć

podstawowych kwestii politycznych jak „przeciętny obywatel państwa demokratycznego”.

Ten incydent spowodował ostry atak ze strony Maxa Borna, który oskarżył Jordana o

przeszłość, cuchnącą kompromisem i samooszukiwaniem się. Born nie ustawał w publicznym

potępianiu Jordana, a zwłaszcza jego umiejętności manipulowania ludźmi i ich ideami, aby

usprawiedliwić prymat władzy. Gniew Borna nie powinien być zaskoczeniem. Jordan był na

tyle bezwstydny, aby w roku 1948 zwrócić się do niego z prośbą o referencje, załączając

usprawiedliwienie swego postępowania pod rządami Hitlera. Przechwalał się w tym

dokumencie, że uczynił wszystko, co było w jego mocy, aby obronić fizykę kwantową przed

atakami Lenarda i Starka oraz gratulował sobie, że nie pracował nad bombą atomową ani nad

rakietami, co zresztą było kłamstwem, jak mógł zaświadczyć Peter Wegener. Born po prostu

odesłał mu listę swoich przyjaciół i członków rodziny, którzy zostali zabici pod rządami

nazistów. Z drugiej jednak strony Heisenberg był skłonny zaakceptować linię obrony Jordana.

Przez resztę życia Hahn był dziekanem. Meitner w końcu potwierdziła wolę

pogodzenia się z nim, kiedy symbolicznie połączyła swoje nazwisko z jego nazwiskiem w

roku 1959, gdy został otwarty Instytut Badań Atomowych im. HahnaMeitner. Hahn zmarł

otoczony powszechnym szacunkiem w lipcu 1968 roku w Getyndze.

Werner Heisenberg, który był rad, że może dopomóc w rehabilitacji Pascuala Jordana,

szybko został doceniony w Niemczech Zachodnich. Rok po opuszczeniu Farm Hall został

powołany na stanowisko dyrektora Instytutu Fizyki i Astrofizyki w Getyndze. W kolejnym

ćwierćwieczu swego życia (zmarł w 1975 roku mając siedemdziesiąt lat) odzyskał pozycję

cenionego członka establishmentu naukowego zarówno w kraju, jak i za granicą. Został

członkiem Towarzystwa Królewskiego w Londynie i zdobył wiele nagród, dyplomów i

Page 310: John Cornwell - Naukowcy Hitlera. Nauka, wojna i pakt z diabłem

doktoratów honoris causa. Przemierzył świat, biorąc udział w konferencjach naukowych,

gdzie na ogół bardzo dobrze go przyjmowano.

Niels Bohr i Heisenberg, którzy niegdyś stanowili przykład jednej z najsławniejszych

przyjaźni w świecie fizyki, nigdy naprawdę się nie pogodzili. Bohr stanowczo odmawiał

rozmowy na temat tego, co zaszło między nimi podczas wojny. Spotykali się i zachowywali

się wobec siebie w sposób cywilizowany, ale dawna przyjaźń nigdy nie powróciła.

Heisenberg spędził resztę życia w samotności. Fizyk John Wheeler opowiadał historię, jak to

pewnego razu jadł z żoną obiad w Kopenhadze w restauracji niedaleko portu. Nagle wszedł

jakiś mężczyzna i usiadł sam do posiłku. Wheeler odwrócił się do żony i powiedział: „To

Heisenberg”.14

Napięcie między Bohrem i Heisenbergiem znacznie wzrosło, kiedy w roku 1956 (w

1957 w języku angielskim) ukazała się książka Roberta Jungka „Jaśniej niż tysiąc słońc”,

która pokazywała Heisenberga jako człowieka o nieskazitelnej moralności. Bohr

prawdopodobnie uważał, że to sam Heisenberg przekonał Jungka do takiego przedstawienia

sprawy. Bohr, jak wiemy, napisał szereg szkiców listów do Heisenberga, ale nigdy żadnego

nie wysłał. Zmarł w 1963 roku bez podjęcia jakiejkolwiek próby wyjaśnienia z

Heisenbergiem szczegółów owego sławnego spotkania w okupowanej Danii. Mimo upływu

lat nadal byli tacy, którzy go ignorowali i nie podawali mu ręki. Heisenbergreprezentował

Niemcy jako delegat na konferencję UNESCO poświęconą sprawie europejskiego centrum

badań nad energią atomową, a w 1955 roku został zaproszony, aby wygłosić prestiżowe

Wykłady Gifforda na temat filozofii i nauki na Uniwersytecie St. Andrews w Szkocji.

Kolega Heisenberga, Carl Friedrich von Weizsäcker, autor Lesart, wersji, która głosiła

moralną wyższość nazistowskich fizyków atomowych, w 1946 roku został kierownikiem

sekcji teoretycznej Instytutu im. Cesarza Wilhelma w Getyndze. W 1957 roku został

mianowany profesorem filozofii na uniwersytecie w Hamburgu. W roku 1970, w wieku 58

lat, został szefem Instytutu Badania Warunków Życia w Świecie Techniki i Nauki im. Maxa

Plancka w Starnbergu. Nieustannie udzielał wywiadów i publikował artykuły, w których

przedstawiał zracjonalizowaną wersję nazistowskich badań nad bombą atomową.

Konsekwentnie zaprzeczał, jakoby hitlerowscy naukowcy kiedykolwiek zamierzali zbudować

bombę. W wywiadzie przeprowadzonym w Niemczech w marcu 1996 roku powiedział, że

Amerykanie wydali tysiąc razy więcej na swoją bombę atomową niż Niemcy. Stwierdził, że

Niemcy nie przeznaczyliby tak ogromnych zasobów na coś, co przedstawiałoby równie

niepewną wartość.15

Page 311: John Cornwell - Naukowcy Hitlera. Nauka, wojna i pakt z diabłem

W odróżnieniu od osób przedstawionych powyżej przedstawiciele Deutsche Physik

dokonali żywota w hańbie. Johannes Stark po wojnie stanął przed sądem jako nazista, a

Heisenberg zeznawał przeciwko niemu. W lipcu 1947 roku uznano go za winnego, określając

jako „głównego winowajcę”, i skazano na cztery lata ciężkich robót, choć wyrok został

później zawieszony. Zmarł w 1957 roku w swojej posiadłości w Bawarii. Z drugiej strony

Philipp Lenard pod koniec wojny miał blisko osiemdziesiąt trzy lata i od dawna nie

uczestniczył w działalności nazistów. Władze starały się wytoczyć mu proces o współudział

w zbrodniach hitlerowskich, ale uchroniło go odwołanie ówczesnego rektora uniwersytetu w

Heidelbergu. Zmarł w 1947 roku.

Erich Bagge, najmłodszy z internowanych w Farm Hall, dołączył do Heisenberga w

Getyndze przed objęciem katedry fizyki w Hamburgu. W latach pięćdziesiątych działał jako

kierownik grupy badawczej zajmującej się propagowaniem energii jądrowej w konstrukcjach

morskich w HamburgGeestacht i pomagał w pracach nad pierwszym niemieckim statkiem

napędzanym energią atomową, nazwanym Otto Hahn. Zmarł w 1996 roku.Waither Gerlach,

ten, który po wysłuchaniu w Farm Hall wiadomości na temat zbombardowania Hiroszimy

popadł w depresję, wrócił do Niemiec i objął katedrę fizyki w Bonn. W roku 1948 przeniósł

się na Uniwersytet Ludwiga Maximiiiana w Monachium, gdzie wcześniej był dziekanem

wydziału fizyki, a teraz objął funkcję rektora. Zmarł w 1979 roku. Paul Harteck, chemik,

którzy poinformował Wydział Uzbrojenia Wehrmachtu o możliwości stworzenia broni

jądrowej po przeczytaniu artykułu JoliotCurie w czasopiśmie „Naturę”, po wojnie osiadł w

Hamburgu i zajął się biofizyką. W 1951 roku wyemigrował do Stanów Zjednoczonych, gdzie

został profesorem w Instytucie Politechnicznym w Troy w stanie Nowy Jork i pracował aż do

przejścia na emeryturę w 1974 roku. Zmarł w 1985 roku.

Max von Laue pomagał przy przywróceniu Niemieckiego Towarzystwa Fizycznego i

podczas swej długiej emerytury (zginął w wypadku drogowym w 1960 roku) odgrywał ważną

rolę w procesie normalizacji niemieckiej kultury, stanowiąc ważne ogniwo łączące ją z

wcześniejszym okresem, kiedy Niemcy były szanowaną naukową mekką dla całego świata.

Koniec wojny zastał wielkiego Maxa Plancka u kresu sił. Nic w tym dziwnego, jeśli

się weźmie pod uwagę tragedie, jakich doświadczył: jego starszy syn zginął w okopach w

1916 roku, córki bliźniaczki zmarły tuż po narodzeniu, a młodszy syn Erwin został

zamordowany przez nazistów w 1945 roku z powodu domniemanego udziału w spisku

przeciwko Hitlerowi. Pod koniec wojny przeżył naloty na Kassel i przez długie godziny był

przysypany gruzami w schronie. Co więcej, jego dom i biblioteka zostały zniszczone w

alianckim ataku bombowym na Berlin. Uciekł przed Rosjanami, ukrywając się w lasach,

Page 312: John Cornwell - Naukowcy Hitlera. Nauka, wojna i pakt z diabłem

dopóki nie uratowali go Amerykanie. Dwa pozostałe mu jeszcze lata życia spędził z cioteczną

wnuczką w Getyndze, gdzie zmarł w 1947 roku. Miejsce jego pochówku oznacza prosty

prostokątny nagrobek z równaniem definiującym stałą matematyczną, która nosi jego imię.

Spośród innych naukowców uprawiających dyscypliny pokrewne fizyce tylko Konrad

Lorenz nie odczuł żadnych reperkusji za pracę podczas wojny. Został schwytany przez Rosjan

i uprawiał medycynę przez cztery lata internowania. Wrócił do Austrii w 1949 roku i założył

Instytut Porównawczych Studiów Behawioralnych w Altenbergu. W roku 1961 został

mianowany dyrektorem Instytutu Fizjologiiim. Maxa Plancka w Seewiesen niedaleko

Starnberga, a w 1973 roku zdobył Nagrodę Nobla w dziedzinie fizjologii i medycyny za prace

na temat zachowań ludzi i zwierząt. W roku 1982, kiedy miał już 79 lat, został dyrektorem

Sekcji Etologii przyszłego Instytutu im. Konrada Lorenza Austriackiej Akademii Nauk.

Wśród opublikowanych przez niego prac znalazły się takie pozycje jak „Tak zwane zło”,

książka traktująca o deterministycznej naturze przemocy, oraz „Osiem grzechów śmiertelnych

cywilizowanej ludzkości”, wystąpienie przeciw nieograniczonemu wzrostowi populacji i

zanieczyszczeniu środowiska. Zmarł w 1989 roku w wieku 85 lat.

Otmar von Verschuer, który korzystał z eksperymentów przeprowadzanych w

obozach koncentracyjnych, został zrehabilitowany i poddany procedurze denazyfikacyjnej. W

roku 1951 został profesorem i dyrektorem Instytutu Genetyki Człowieka na uniwersytecie w

Münster. Dziesięć lat później był gościem honorowym na II Międzynarodowej Konferencji

Genetyki Człowieka w Rzymie. Zginął w wypadku samochodowym w 1969 roku.

Josef Mengele został po wojnie zamknięty w więzieniu Monachium, ale władze nie

znały jego tożsamości ani też nie wiedziały, za co był odpowiedzialny. Po wypuszczeniu na

wolność w 1949 roku zbiegł przez Rzym do Buenos Aires, a potem podróżował od kraju do

kraju w Ameryce Południowej. W roku 1959 został obywatelem Paragwaju i tam żył

anonimowo aż do śmierci. Zmarł na atak serca podczas kąpieli w 1979 roku.

31.

Naukowa grabież

Brytyjski inżynier aeronautyki, później wybitny naukowiec z Cambridge, profesor

Austyn Mair opowiadał historię z czasów, gdy jako młody oficer RAFu leciał do Niemiec na

początku lata 1945 roku, aby zapoznać się z technologią tunelu aerodynamicznego

opracowanego przez III Rzeszę. Gdy siedział z niemieckim inżynierem rakietowym na brzegu

rzeki w południowej Bawarii, rozmowa zeszła na temat pocisku A4. Niemiecki inżynier

spytał, jak wyglądała eksplozja V2 w takim mieście jak Londyn. Mair wspominał, że jego

rozmówca wydawał się promieniować dumą gdy zadał to pytanie. Napisał: „Patrzyłem cały

Page 313: John Cornwell - Naukowcy Hitlera. Nauka, wojna i pakt z diabłem

czas na niego i nie odezwałem się ani słowem. Byłem wstrząśnięty jego bezdusznością”.

Wydarzenie to uzmysłowiło młodemu brytyjskiemu oficerowi różnicę między niemieckimi i

alianckimi naukowcami i inżynierami.1

W laboratoriach, fabrykach, odlewniach i miejscach testowania hitlerowskich rakiet

wojska alianckie zetknęły się z budzącymi grozę śladami niewolnictwa i sadyzmu.

Przekonały się także o istnieniu dyscypliny, zaawansowanej technologii, organizacji i

przemysłu. Produkty, wynalazki i odkrycia nazistowskiej nauki i techniki były owocem

pełnych rozmachu planów, badań, programów rozwoju i zakładów produkcyjnych. Wiele

projektów porzucono bądź zniszczono, aby nie wpadły w niepowołane ręce. Fabryki i

surowce wysadzono powietrze, opuszczono lub ukryto. Personel próbował uciekać albo

ukrywał się. Amerykańscy i angielscy szpiedzy przemysłowi niejednokrotnie byli pod

ogromnym wrażeniem tego, co znaleźli, zwłaszcza jeśli chodzi o technologię produkcji

samolotów. Niekiedy natomiast, jak w wypadku nazistowskiego programu atomowego, brak

osiągnięć budziłich pogardę. W każdym razie o ile alianccy naukowcy przyswoili sobie idee

objaśniające w ich krajach relacje między demokracją i nauką - że tylko zdrowe

społeczeństwo może powołać do życia zdrową naukę - o tyle nie mogli mieć żadnych

wątpliwości co do przewagi aliantów w dziedzinie nauki i techniki.

Na początku lat czterdziestych po upadku Polski, Niderlandów i Francji dwóch

wybitnych pisarzy, biochemik i historyk nauki Joseph Needham z Wielkiej Brytanii i socjolog

Robert Merton ze Stanów Zjednoczonych wystąpiło z tezą że istnieje mariaż między zdrową

naukąi technikąa cnotami demokracji liberalnej. Uważali, że naukowa wyobraźnia rozkwita w

środowisku, które jest racjonalne, wolne, obiektywne, sceptyczne wobec systemów

politycznych i uniwersalistyczne. Ta teza w świetle ówczesnych wydarzeń była całkowicie

zrozumiała. Była reakcją na napaść Hitlera skierowaną przeciwko cywilizacji europejskiej.

Wyżej wspomniani autorzy twierdzili ponadto, że wytwory nauki i techniki powstałe w

warunkach demokratycznych są z definicji stosowane w sposób akceptowalny etycznie. To z

kolei było oczywistą reakcją na Faustowski pakt naukowców z nazistami, pakt z

uosabiającym diabła Hitlerem, przynoszący obfite plony imponującej początkowo

technologii, która jednak była z gruntu zła i służyła irracjonalnym celom, była więc złą nauką

którą spotkał równie zły koniec.

Nadmierne uproszczenie charakterystyczne dla mitu NeedhamaMertona wkrótce

spłycono jednak jeszcze bardziej, a to dzięki planowi znanemu jako „Operacja Spinacz”,

którego celem było pozyskanie przez wywiad naukowy Wielkiej Brytanii i Stanów

Zjednoczonych (Francuzi i Rosjanie także opracowali podobne programy) każdego projektu

Page 314: John Cornwell - Naukowcy Hitlera. Nauka, wojna i pakt z diabłem

technologicznego i produktu, każdego przydatnego inżyniera i naukowca, znalezionego na

gruzach III Rzeszy, niezależnie od tego, pod jak bardzo niemoralnymi auspicjami działali.

Pierwotny cel tego wyścigu po naukowe łupy wojenne został sformułowany w

Wielkiej Brytanii krótko przed lądowaniem w Normandii, 5 czerwca 1944 roku, kiedy generał

sir Ronald Weeks, głównodowodzący sztabu Imperium Brytyjskiego, stwierdził, że:

„niemieckie wyposażenie jest równie dobre albo lepsze niż nasze”. Był przekonany, że

przejęcie wyników niemieckich badań, projektów i programów rozwoju to Jeden z

najistotniejszych celów naszej polityki powojennej. [...] Może się tak stać, że będzie to jedyna

formazadośćuczynienia, jaką uda się uzyskać od Niemiec. Trzeba teraz dokładnie zaplanować

wszystkie działania, które nam to zapewnią”.2 W 1945 roku amerykański sekretarz handlu

Henry A. Wallace podał niezależnie od niego racjonalne uzasadnienie technologicznej

grabieży hitlerowskiej machiny wojennej: „Przeniesienie wybitnych niemieckich naukowców

do kraju w celu stymulowania postępu naszej nauki i przemysłu - powiedział prezydentowi

Trumanowi - wydaje się mądre i logiczne. Doskonale wiadomo, że w chwili obecnej pod

kontrolą Stanów Zjednoczonych znajdują się znakomici naukowcy, których osiągnięcia

połączone z naszymi mogą poszerzyć granice nauki dla dobra całego narodu”.3 Rosjanie i w

mniejszym stopniu Francuzi, także rywalizowali z Amerykanami i Anglikami, uzasadniając

swoją determinację uzyskania od Niemiec reparacji wojennych w formie technologii poprzez

wysyłanie zespołów wywiadowców do swoich stref wpływów. Czasami te zespoły wchodziły

sobie wzajemnie w drogę, zachowując się niekiedy jak gangsterzy, uciekając się nawet do

gróźb, szantażu i porwań, żeby tylko uzyskać cokolwiek, co przedstawiało jakąkolwiek

wartość.

Rosjanie rozebrali całe fabryki i przetransportowali je wraz z pracownikami do Rosji.

Wspomagani przez Anglików Amerykanie, na czele z pułkownikiem Holgerem Toftoyem

(szefem Artylerii Rakietowej Stanów Zjednoczonych), wysłali do USA rakiety VI i V2 i

wszelkie części, jakie dostały się w ich ręce. Amerykanie przejęli też cały naddźwiękowy

tunel aerodynamiczny z Bawarii, okręt podwodny z zaawansowanym układem napędowym i

wiele różnych typów samolotów, w tym prototypy odrzutowca i rakiety. Wśród łupów

przetransportowanych do Centrum Badania Dokumentów Lotniczych w Wright Pole w

Stanach Zjednoczonych znalazły się całe tony dokumentacji projektowej.

Amerykanie nie przejęli się zbytnio nazistowskim pochodzeniem tego materiału, a

jeszcze mniej wątpliwości okazali podczas zawierania umów z niemieckimi naukowcami

winnymi korzystania z pracy niewolniczej i innych zbrodni. W ciągu kilku tygodni, podczas

spotkań, które odbywały się głównie w Bawarii, około 120 specjalistów wybranych osobiście

Page 315: John Cornwell - Naukowcy Hitlera. Nauka, wojna i pakt z diabłem

przez von Brauna zostało przewiezionych do Fort Bliss w pobliżu El Paso w Teksasie, gdzie

rozpoczęto prace nad zdalnie sterowanymi pociskami odrzutowymi.Początkowo Niemcy byli

zakwaterowani w koszarach. Dostawali obfite posiłki, otrzymywali wynagrodzenie, mieli

pewne przywileje i ograniczone uprawnienia takie jak cotygodniowa wyprawa do kina w

wynajętym autobusie. Wśród zwykłego personelu USAF przybycie Niemców wywołało

zrozumiałe oburzenie. Pewien inżynier zajmujący się aeronautyką, Hans Amtmann, który

początkowo został zakwaterowany wraz z rodziną w Wright Pole, opowiadał, jak on i grupa

rodaków naprawiali kort tenisowy, wkładając w to dużo pracy fizycznej i pomysłowości.

Kiedy zaczęli na nim grać, zostali wyrzuceni przez amerykańskich oficerów, których

najwyraźniej obrażał widok dobrze bawiących się Niemców. Ale w 1948 roku, nadal pracując

dla Ameryki w przemyśle lotniczym, Amtmann był już szczęśliwym właścicielem samochodu

Studebaker Champion i kupił dom w okolicy Dayton, gdzie ulokował żonę i dzieci.

W końcu główny zespół Niemców von Brauna został przeniesiony do Redstone

Arsenal w Huntsville w Alabamie, gdzie rozpoczęto na dobre prace nad pociskiem Redstone,

który stanowił zaawansowaną wersję pocisków A4, podobnie jak Jupiter i Pershing. W 1960

roku wciąż aktywni członkowie tej pierwotnej grupy niemieckich naukowców zostali raz

jeszcze przeniesieni, tym razem do NASA, do Centrum Lotów Kosmicznych imienia

George’a C. Marshalla, gdzie pracowano nad programem Saturn.

Michael J. Neufeld zwrócił uwagę, że rekonstrukcja całego systemu technologicznego

przeniesionego z pokonanego kraju do kraju zwycięzców to prawdopodobnie rzecz zupełnie

wyjątkowa. Pomimo amerykańskich wątpliwości co do własności państwowej, system

opracowywania i produkcji broni był w Stanach Zjednoczonych elementem długiej tradycji.

W Redstone von Braun nadzorował wprowadzanie w życie swojej zasady łączenia pod

jednym dachem prac badawczych i technicznych nad pociskami, przy czym na zewnątrz

zlecano jedynie wykonanie podzespołów i produkcję na skalę masową. Brakowało tylko

ogniwa, jakie stanowiły obozy koncentracyjne.

W marcu 1946 roku Projekt Paperclip zastąpił pierwotny Projekt Overcast,

zapewniając mocniejszą podstawę prawną długotrwałemu wykorzystywaniu naukowców i

inżynierów będących niegdyś wrogami. Pozwoliło to także nagiąć zasady prezydenta

Trumana dotyczące hitlerowskich zbrodniarzy wojennych, zwłaszcza tę, która

głosiła,zdecydowanie nie powinni oni być wpuszczani na terytorium Stanów Zjednoczonych

jako cywilni imigranci.4 Kiedy amerykańscy oficerowie śledczy zajmujący się zbrodniami

wojennymi rozpoczęli śledztwo dotyczące dowodów i świadków okrucieństw popełnianych w

MittelbauDora (w podziemnej fabryce, w której produkowano pociski A4), Toftoy chronił

Page 316: John Cornwell - Naukowcy Hitlera. Nauka, wojna i pakt z diabłem

swój zespół Niemców przed przesłuchaniami. Naukowcy z Peenemünde w Stanach

Zjednoczonych zrzucili z siebie wszelką winę za bestialskie traktowanie robotników

przymusowych w Dora, obarczając nią w całości SS. Ich amerykańscy zwierzchnicy z ulgą to

zaakceptowali. W miarę jak rozwijała się zimna wojna, powody tej amnezji dotyczącej

przeszłości wymagały coraz mniej uzasadnienia. Peenemünde odrodziło się w Huntsville,

najważniejszym miejscu dla armii Stanów Zjednoczonych, tam bowiem prowadzono prace

badawcze nad pociskami przeciwlotniczymi i międzykontynentalnymi pociskami

balistycznymi (ICBM). Niektórzy Niemcy (liczba byłych nazistowskich inżynierów w końcu

wzrosła do 500) żartem określali Huntsville jako Peenemünde South. Rzecz jasna nie miałoby

sensu rezygnowanie z wykorzystania wiedzy technicznej w interesie obrony Zachodu, jednak

ważne było i jest to, abyśmy my, którzy tak wiele wysiłku włożyliśmy w udokumentowanie

zbrodni nazistowskiej nauki, zdawali sobie sprawę, ile jest krwi przymusowych robotników i

więźniów obozów koncentracyjnych na pociskach, które bronią Zachodu. O tym, że tego nie

zapomniano, świadczy drobne wydarzenie, które miało miejsce w przededniu misji Apollo na

Księżyc. Kiedy von Braun wystąpił na konferencji prasowej, jeden z dziennikarzy spytał go,

czy jest w stanie zagwarantować, że rakieta nie wyląduje w Londynie.

Grabież radziecka

Związek Sowiecki zachował się nie lepiej, a pod wieloma względami nawet gorzej.

„Transfer technologii”, przymusowy i dobrowolny, do Związku Sowieckiego w następstwie

wojny nadal jest okryty tajemnicą. Oszacowanie liczby niemieckich naukowców, techników i

inżynierów, którzy zostali przetransportowani do Związku Sowieckiego, waha się od 6 tys. do

100 tys. Wśród zmuszonych do tego między majem i sierpniem 1945 roku znaleźli się

naukowcy zajmujący się rakietami i bronią jądrową. Wielu specjalistów z wszystkich

dziedzin uzbrojenia zostało wyrwanych wprost z własnych łóżek nocą z 1 na 2 października

1946 roku.5

Helmut Gröttrup, kluczowa postać w Peenemünde, przeszedł na stronę Rosjan

prawdopodobnie dlatego, że inny pracownik oskarżył go o zdradzenie miejsca

przechowywania dokumentacji hitlerowskich rakiet. Rosjanie uczynili go szefem instytutu

badań rakietowych w pobliżu Mittelwerke, w końcu zaś wysłali do Moskwy. Następnie

Rosjanie zmusili wielu niemieckich specjalistów do przejścia na swoją stronę. Gröttrup

otrzymał dość wygodne mieszkanie, ale wielu jego rodaków zostało uwięzionych.

Zeznania Wernera Albringa, jednego z przodujących niemieckich ekspertów w

dziedzinie aerodynamiki w III Rzeszy, pokazująjak „rekrutowano” hitlerowskich naukowców

dla Rosji pod koniec wojny oraz jak ich potraktowano.6 Ważnym czynnikiem w jego decyzji

Page 317: John Cornwell - Naukowcy Hitlera. Nauka, wojna i pakt z diabłem

przejścia na stronę Rosjan była obietnica, że jego rodzina nie zostanie rozdzielona (do

naukowców, którzy znaleźli się w Ameryce, też w końcu dołączyły ich żony i dzieci). Ci,

którzy przeszli na stronę Rosjan, usłyszeli, że będą mogli pozostać w Niemczech, ale było to

kłamstwo.

Po krótkim pobycie w Niemczech Wschodnich Albring został przeniesiony na wyspę

Gorodomlia na jeziorze Seliger, leżącym w połowie drogi między Moskwą a Leningradem.

Był jednym ze 150 naukowców niemieckich, którzy wraz ze swoimi rodzinami tworzyli grupę

około 500 osób. Bliski niemieckiemu model radzieckich obozów przeznaczonych dla

naukowców pracujących pod ścisłym nadzorem wymagał, aby mieszkali w drewnianych

chatach otoczonych lasami. Była tam szkoła, mała restauracja i przychodnia lekarska. Całą

wyspę otoczono drutem kolczastym. Uwięzienie Albringa trwało sześć lat. Naukowcy musieli

pracować czterdzieści osiem godzin tygodniowo. W razie spóźnienia byli karani grzywną. Dla

relaksu grali w piłkę ręczną i tenisa, niektórzy zajmowali się ogrodnictwem lub malarstwem.

Dziewczęta utworzyły chór, powstał też zespół muzyki kameralnej. Usiłowano stworzyć klub

dyskusyjny, ale natychmiast tego zakazano.

Pisząc swą książkę w roku 1957 (pracował nad nią aż do roku 1987), Albring był

przekonany, że niemieccy naukowcy w Rosji odegrali o wiele mniej znaczącą rolę w rozwoju

badań nad rakietami niż ci w Stanach Zjednoczonych. Był pewien, że nacisk w sprawie

zaangażowania Niemców płynął raczej z góry i nie miał związku z realnymi potrzebami,

najważniejsze zaś było uniemożliwienie im ucieczki na Zachód. Praca i warunki badawcze

były bardzo prymitywne. Nie dostawali nic poza ołówkami i papierem. Grupa z wyspy

stanowiła część osiemdziesiątego ósmego Moskiewskiego Instytutu Naukowego,

kierowanego przez sowieckiego generała. Gróttrup, który mieszkał w Moskwie wraz z innymi

niemieckimi naukowcami, domagał się więcej wolności dla swoich rodaków, ale nic się nie

zmieniło. Niemcy pozostali odizolowani od swoich rosyjskich kolegów i nigdy nie ujrzeli

owoców swoich prac, ani podczas testów ani w ich praktycznym zastosowaniu. Pracowali

daleko od instytutów naukowych zajmujących się aerodynamiką i termodynamiką, daleko od

tuneli aerodynamicznych i miejsc, w których przeprowadzano eksperymenty, pozbawieni

dostępu do literatury fachowej. Byli nieustannie oceniani przez nadzorców w

konfrontacyjnych sesjach. Mimo to Albring był przekonany, że Rosjanie sami mogliby zrobić

to, czym zajmowali się Niemcy, bo sami byli utalentowanymi naukowcami.7 Twierdził, że

Niemcy nie mieli nic wspólnego z sukcesem Sputnika, ale uważał, że on i jego koledzy

przyczynili się do powstania rakiet przeciwlotniczych, które poruszały się po wyznaczonym

torze z dużymi prędkościami. Pozwolono mu w końcu wrócić do Niemiec w 1952 roku, ale

Page 318: John Cornwell - Naukowcy Hitlera. Nauka, wojna i pakt z diabłem

zakazano udziału w pracach nad rozwojem technologii zbrojeniowej w Niemieckiej

Republice Demokratycznej.

-

, »

CZĘŚĆ ÓSMA

NAUKA OD ZIMNE] WOJNY DO WOJNY Z TERRORYZMEM

32. Strategia nuklearna

W ostatnim dniu sympozjum naukowego, które odbyło się w listopadzie 2002 roku w

Cambridge i było poświęcone dyskusji nad sztuką „Kopenhaga” Michaela Frayna, grupa

uczestników sympozjum wyjechała w niedzielę rano do Farm Hall, dawnego miejsca

internowania niemieckich fizyków. Ku naszemu zaskoczeniu odkryliśmy, że front domu

wychodzi na ruchliwą drogę, która prowadzi od wsi Godmanchester do miast St Ives i

Huntingdon. Opublikowane fotografie domu pokazywały najczęściej jego tyły, sprawiając

wrażenie, że znajduje się na odludziu. Rzeczywiste położenie domu było dla mnie

równoznaczne z odarciem go z nimbu tajemniczości, otaczającej jego historię i

przeniesieniem Farm Hall, położonego niedaleko dwóch dużych amerykańskich baz

powietrznych, do teraźniejszości.

Wśród nas znajdowały się takie osoby jak Mark Walker, historyk nauki, Paul Rose,

autor biografii Heisenberga, Jeremy Bernstein, fizyk jądrowy i pisarz, Walter Gratzer,

biochemik i autor „Undergrowth of Science”, dramaturg Michael Frayn i jego żona oraz

pisarka Claire Tomalin. Obecni właściciele domu także dołączyli do nas. Byli to profesor

sztuki i architektury na Uniwersytecie Cambridge Marcial Echenique i jego żona.

Siedząc w obitym boazerią pokoju i patrząc przez okna w stylu z epoki króla Jerzego,

gdzie 6 sierpnia 1945 roku fizycy słuchali wiadomości o zbombardowaniu Hiroszimy,

tworzyliśmy dziewięcioosobową grupę, a więc było nas tylko o jedną osobę mniej niż wtedy.

Wówczas, w 1945 roku, grupa naukowców mogła czuć się osaczona i skrępowana. W

przeciwieństwie do pokojów gościnnych na piętrze, salon na parterze miał niski sufit, a okna

wychodziły na północ. Widokna rzekę Ouse i rozległe błonia Anglii, swobodną przestrzeń

otwartą dla ludzi, był zachęcający i pełen słońca, sam pokój jednak był pogrążony w cieniu.

Wspominanie naukowców przebywających w tym miejscu w 1945 roku budziło mieszane

uczucia.

Sympozjum z poprzedniego dnia było źródłem wielu sporów, przerywanych

wybuchami emocji. Profesor Rose został zakrzyczany za pokazanie fotografii Wernera

Page 319: John Cornwell - Naukowcy Hitlera. Nauka, wojna i pakt z diabłem

Heisenberga na rzutniku i sugestię, że wyglądał „prymitywnie”. Michael Frayn na oskarżenia

o współczucie wobec hitlerowców odpowiadał chłodno z typową dla Anglików zimną krwią, i

jak zauważył jeden z dyskutantów, był przy tym „delikatny jak brzytwa”.

Kiedy podzieliliśmy się wrażeniami dotyczącymi domu i wiedzą na temat

okoliczności internowania, między profesorami znów pojawiło się napięcie. Przywołując

chwilę, gdy podano wiadomość o zrzuceniu pierwszej bomby atomowej na Japonię, trudno

było uniknąć tych samych wyrzutów sumienia, które odzywały się przez dziesięciolecia.

Kwestia opowiedzenia historii nazistowskich naukowców i ich winy nie dawała się oddzielić

od rozważań dotyczących etyki i polityki brytyjskich i amerykańskich naukowców zarówno

podczas wojny, jak i w latach późniejszych. Ten podskórny temat konferencji i spowodowane

nim wybuchy gniewu rzuciły raz jeszcze chłodne światło na sprawę zbudowania przez

Anglików i Amerykanów pierwszej broni masowej zagłady i użycia jej przeciw

Japończykom.

Najbardziej znany argument tych, którzy usprawiedliwiają pierwsze użycie broni

atomowej w Hiroszimie i Nagasaki, jest taki, że decyzja ta skróciła wojnę i uratowała życie

niezliczonym Amerykanom. Inny ważny argument, podnoszony na przykład przez historyka

wojny Johna Keegana, dotyczy faktu, że bomba atomowa stanowiła dla dyktatorów

ostrzeżenie, iż teraz, inaczej niż w przeszłości, nie mogą swoich rządów opierać na przemocy.

Co więcej, są tacy obrońcy tej decyzji, którzy odwołują się do porównania liczb zabitych: 300

tys. Japończyków zginęło od bomby atomowej, natomiast podczas Drugiej Wojny Światowej

około 50 min ludzi straciło życie w wyniku zastosowania broni konwencjonalnej, nędzy,

obozów pracy i wysiedleń.

Ale równie dobrze znane są argumenty zaprzeczające słuszności pierwszego użycia

bomby: że Japonia była na krawędzi kapitulacji, że Amerykanie postrzegali Japończyków

jako podludzi i że Truman zdecydował się na bombardowanie, aby zrobić wrażenie na

Stalinie. Niektórzy prominentni przywódcy wojskowi po stronie amerykańskiej sprzeciwiali

się użyciu bomby. Generał Eisenhower i generał MacArthur, generałowie sił powietrznych

Arnold i Le May, admirałowie Leahy i Kingwszyscy oni opowiadali się przeciwko

bombardowaniu.1 Ponadto z perspektywy pięćdziesięciu lat John Rawls, autor „Teorii

sprawiedliwości”, twierdził w roku 1995, że Truman nie był w stanie zakończyć wojny bez

broni jądrowej tylko dlatego, że brakowało mu cech, które powinien posiadać mąż stanu.2

Jednakże najmocniejszy argument przeciw bombie opiera się na stwierdzeniu, że

użycie broni jądrowej było przekroczeniem granic, co może w przyszłości doprowadzić do

użycia broni o tysiąckrotnie większej sile. Leo Szilard w petycji do prezydenta Trumana

Page 320: John Cornwell - Naukowcy Hitlera. Nauka, wojna i pakt z diabłem

wystosowanej zaledwie na trzy tygodnie przed zrzuceniem bomby na Hiroszimę pisał

dokładnie o tym ważkim aspekcie:

Rozwój energii atomowej dostarczy narodom nowych środków niszczenia. Bomby

atomowe znajdujące się w naszej dyspozycji stanowią tylko pierwszy krok w tym kierunku i

nie ma prawie żadnego ograniczenia niszczącej potęgi, która stanie się osiągalna w trakcie ich

przyszłego rozwoju. W ten sposób naród, który ustanawia precedens zastosowania tych

niedawno uwolnionych sił natury w niszczycielskim celu może stanąć przed koniecznością

poniesienia odpowiedzialności za otwarcie wrót do ery zniszczenia na skalę jak dotąd

niemożliwą do wyobrażenia.3

Lęki Szilarda dotyczące nieograniczonej niszczycielskiej potęgi broni jądrowej i jej

rozpowszechnienia nie były nieuzasadnione.

Bomba wodorowa

Fizyk Freeman Dyson opowiada, że kiedy zaczął pracować na Cornell University pod

kierownictwem Hansa Bethego w 1947 roku, w czasie pierwszego lunchu wprowadził

wszystkich w zakłopotanie, stwierdzając z całą nieświadomością: „Całe szczęście, że

Eddington udowodnił, iż nie da się stworzyć bomby wodorowej”4. Dyson wspomina, że

zapadła niezręczna cisza i szybko zmieniono temat. Później kolega wziął go na bok i

poinformował, że prace nad bombą wodorową są bardzo zaawansowane i że nigdy już nie

powinien wspomnieć ani słowem na ten temat.

Dyson opisuje, że w tym czasie, zaledwie dwa lata po Hiroszimie i Nagasaki, weterani

z Los Alamos zaangażowali się politycznie w ruch na rzecz poddania badań nad energią

jądrową kontroli międzynarodowej. Bethe, który „był zaniepokojony tymi kwestiami”, często

dyskutował z Dysonem na temat moralnych aspektów broni jądrowej. W październiku 1949

roku Bethe był namawiany przez Edwarda Tellera do przyłączenia się do grupy, której celem

było skonstruowanie bomby wodorowej, ale na tym etapie nie był w stanie podjąć decyzji.

Teller wspomina, jak Bethe po jednym ze spotkań zwrócił się do niego i powiedział: „Możesz

się czuć usatysfakcjonowany. Przyjadę do Los Alamos”. Jednak w niecały tydzień później,

kiedy Teller znów z nim rozmawiał, Bethe powiedział, że się rozmyślił. „Nie podał żadnego

wytłumaczenia” - wspomina Teller.5 To nie był zresztą ostatni raz, gdy Bethe zmienił zdanie.

Rok wcześniej J. Robert Oppenheimer, który miał wyrzuty sumienia z powodu

Hiroszimy i Nagasaki, opublikował swoje sławne wyznanie w lutowym numerze magazynu

„Time”: „Jakimś pierwotnym zmysłem, którego nie zdołały zatrzeć ani prostactwo, ani

humor, ani przesada, fizycy poznali grzech i tej wiedzy nie mogą zaprzepaścić”.

Page 321: John Cornwell - Naukowcy Hitlera. Nauka, wojna i pakt z diabłem

Wielu naukowców z Los Alamos twierdziło, że ich główną motywacją było

niedopuszczenie do sytuacji, w której Hitler dysponowałby jako pierwszy bronią jądrową.

Kiedy jednak w grudniu 1944 roku odkryto, że Hitler nie miał bomby, zaledwie jeden z nich,

Joseph Rotblat, zrezygnował z uczestnictwa w projekcie, przekonany, że jedyną moralnie

uzasadnioną podstawą w oparciu o którą taką broń można by zbudować, byłoby użycie jej

jako czynnika odstraszającego i że w konsekwencji powinno się teraz odstąpić w zupełności

od tego projektu. Władze zobowiązały go do ukrycia przed kolegami powodów rezygnacji.

Rotblat wyróżnia się jako człowiek wyjątkowo odważny i wierny zasadom,

przygotowany, aby oprzeć się naciskowi opinii publicznej. Później został współzałożycielem

„Pugwash”, ciała zajmującego się pokojem na świecie i wyeliminowaniem wszelkiej broni

jądrowej, coprzyniosło mu pokojową Nagrodę Nobla. Po zrzuceniu przez Amerykę bomb na

Japonię tacy naukowcy jak Rotblat, Leo Szilard i Niels Bohr wyrazili opinię, że należy się

wiedzą z tej dziedziny podzielić ze Związkiem Sowieckim. Tego poglądu nie był jednak

skłonny podzielać ani Truman, ani Churchill (ani też Clement Attlee, powojenny

laburzystowski premier Wielkiej Brytanii). Lęk przed Hitlerem został zastąpiony przez strach

przed Stalinem i w konfrontacji wywołanej przez zimną wojnę rozpoczął się nowy, jeszcze

bardziej śmiertelny wyścig zbrojeń. Według Rotblata, który dowiedział się o tym dopiero po

pewnym czasie, generał Leslie Groves, szef „Projektu Manhattan”, powiedział prywatnie:

„Zdajecie sobie oczywiście sprawę z tego, że głównym celem projektu jest pokonanie

Rosjan”.6

W roku 1946, a więc jakieś sześć lat wcześniej, niż spodziewali się Amerykanie,

Rosjanie przeprowadzili pierwszą próbę z własną bombą atomową. Stany Zjednoczone, jak

odkrył Dyson w roku 1947, już wówczas prowadziły prace nad bombą wodorową pod

naukowym kierownictwem Edwarda Tellera i 1 listopada 1952 roku przeprowadziły pierwszą

próbę, w wyniku której wysepka Elugelab znajdująca się na Oceanie Spokojnym dosłownie

wyparowała. Dokonano tego przy użyciu bomby o mocy 12 megaton, 1000 razy potężniejszej

niż bomba atomowa, która zniszczyła Hiroszimę. Rosjanie pozostali w tyle tylko przez 9

miesięcy i własną próbę przeprowadzili w sierpniu 1953 roku. Wtedy też okazało się, że

wyprodukowali urządzenie lżejsze niż bomba amerykańska; urządzenie, które mogłoby być

przenoszone przez międzykontynentalny pocisk balistyczny. To jeszcze bardziej

przyspieszyło wyścig zbrojeń. Według innych doniesień, amerykańskie analizy

radioaktywności przeprowadzone po tej próbie wskazywały, że eksplozja była wynikiem

raczej reakcji jądrowej niż termojądrowej.7 Obie strony pracowały intensywnie dalej, a

Page 322: John Cornwell - Naukowcy Hitlera. Nauka, wojna i pakt z diabłem

Rosjanie, pod przywództwem Chruszczowa, zamierzali doprowadzić do skonstruowania 100-

megatonowej bomby wodorowej, wbrew zagrożeniom dla środowiska.

Biorąc pod uwagę bezwzględną politykę zimnej wojny i silne u obu stron przekonanie

co do agresywnych zamiarów przeciwnika, pojedynczy naukowcy niewiele mogli zrobić, aby

powstrzymać determinację swoich przywódców. Technologia bomby wodorowej została

opracowana teoretycznie we wczesnej fazie i w razie sprzeciwu naprzyniosło mu pokojową

Nagrodę Nobla. Po zrzuceniu przez Amerykę bomb na Japonię tacy naukowcy jak Rotblat,

Leo Szilard i Niels Bohr wyrazili opinię, że należy się wiedzą z tej dziedziny podzielić ze

Związkiem Sowieckim. Tego poglądu nie był jednak skłonny podzielać ani Truman, ani

Churchill (ani też Clement Attlee, powojenny laburzystowski premier Wielkiej Brytanii). Lęk

przed Hitlerem został zastąpiony przez strach przed Stalinem i w konfrontacji wywołanej

przez zimną wojnę rozpoczął się nowy, jeszcze bardziej śmiertelny wyścig zbrojeń. Według

Rotblata, który dowiedział się o tym dopiero po pewnym czasie, generał Leslie Groves, szef

„Projektu Manhattan”, powiedział prywatnie: „Zdajecie sobie oczywiście sprawę z tego, że

głównym celem projektu jest pokonanie Rosjan”.6

W roku 1946, a więc jakieś sześć lat wcześniej, niż spodziewali się Amerykanie,

Rosjanie przeprowadzili pierwszą próbę z własną bombą atomową. Stany Zjednoczone, jak

odkrył Dyson w roku 1947, już wówczas prowadziły prace nad bombą wodorową pod

naukowym kierownictwem Edwarda Tellera i 1 listopada 1952 roku przeprowadziły pierwszą

próbę, w wyniku której wysepka Elugelab znajdująca się na Oceanie Spokojnym dosłownie

wyparowała. Dokonano tego przy użyciu bomby o mocy 12 megaton, 1000 razy potężniejszej

niż bomba atomowa, która zniszczyła Hiroszimę. Rosjanie pozostali w tyle tylko przez 9

miesięcy i własną próbę przeprowadzili w sierpniu 1953 roku. Wtedy też okazało się, że

wyprodukowali urządzenie lżejsze niż bomba amerykańska; urządzenie, które mogłoby być

przenoszone przez międzykontynentalny pocisk balistyczny. To jeszcze bardziej

przyspieszyło wyścig zbrojeń. Według innych doniesień, amerykańskie analizy

radioaktywności przeprowadzone po tej próbie wskazywały, że eksplozja była wynikiem

raczej reakcji jądrowej niż termojądrowej.7 Obie strony pracowały intensywnie dalej, a

Rosjanie, pod przywództwem Chruszczowa, zamierzali doprowadzić do skonstruowania 100-

megatonowej bomby wodorowej, wbrew zagrożeniom dla środowiska.

Biorąc pod uwagę bezwzględną politykę zimnej wojny i silne u obu stron przekonanie

co do agresywnych zamiarów przeciwnika, pojedynczy naukowcy niewiele mogli zrobić, aby

powstrzymać determinację swoich przywódców. Technologia bomby wodorowej została

opracowana teoretycznie we wczesnej fazie i w razie sprzeciwu naukowców czekali już

Page 323: John Cornwell - Naukowcy Hitlera. Nauka, wojna i pakt z diabłem

kolejni, którzy spokojnie mogli zająć ich miejsce. Mimo wszystko, wbrew twierdzeniom

niektórych etyków, nie oznaczało to, że naukowcom pracującym nad bombą wodorową obca

była jakakolwiek moralna i polityczna świadomość.

Zakres wpływu naukowców na rozwój badań nad bombą wodorową dobrze ilustrują

kontrastujące ze sobą kariery Edwarda Tellera w Stanach Zjednoczonych i Andrieja

Sacharowa w Związku Sowieckim, uznawanych za ojców bomby wodorowej.8

Sacharow, mający pod koniec Drugiej Wojny Światowej dwadzieścia cztery lata, był

błyskotliwym fizykiem teoretycznym, który interesował się zagadnieniami czysto

badawczymi po przepracowaniu większości lat wojny w fabryce amunicji. Odmówił

wstąpienia do partii komunistycznej i dwukrotnie odrzucił zaproszenia do włączenia się w

prace badawcze nad bronią jądrową. Jednakże w roku 1949 z rozkazu Berii, szefa tajnej

policji, stanął na czele rosyjskiego odpowiednika Los Alamos. Nazwano go „Instalacją”.

Zbudowany przez robotników przymusowych, znajdował się w ściśle tajnym miejscu na

Uralu. Odmowa oznaczałaby narażenie się na surową karę. Jednak w swoich pamiętnikach

Sacharow stwierdza, że mimo przerażającej natury tej broni masowej zagłady i brutalności

rządów, pod którymi przyszło mu żyć i pracować, uznał swoje uczestnictwo w tym projekcie

za konieczne dla zachowania równowagi sił między Stanami Zjednoczonymi a Związkiem

Sowieckim oraz dla utrzymania pokoju. Został wybrany do Akademii Nauk i otrzymał

zaszczytny tytuł Bohatera Pracy Socjalistycznej, ale wkrótce pomiędzy nim a władzami

pojawił się rozdźwięk.

Sacharow niepokoił się sprawą opadu radioaktywnego po próbach w atmosferze i

sprzeczał się z Chruszczowem, który chciał zwiększenia liczby prób tak, aby dorównać pod

tym względem Stanom Zjednoczonym. W czasie publicznego bankietu Chruszczow prostacko

upominał naukowca, każąc mu trzymać się z dala od polityki: „Sacharow, nie próbujcie nam

mówić, co mamy robić ani jak się zachowywać”.9 Ale Sacharow zdecydował się tak właśnie

postąpić:

Sam moment eksplozji, fala uderzeniowa, która przesuwa się wzdłuż ziemi i która

miażdży trawę, wtłaczając ją w ziemię [...]. To wszystko wywołuje irracjonalny, a jednak

bardzo silny efekt emocjonalny. Jakże nie zacząć w tym momencie myśleć o

odpowiedzialności?10Sacharow nieustannie ostrzegał o niebezpieczeństwach związanych z

opadem radioaktywnym. Występował w imieniu zwolnionych kolegów, których zesłano do

Gułagu. Wstawiał się za więźniami politycznymi i inicjował kampanie w obronie praw

człowieka. Jego inicjatywy były tym bardziej wyjątkowe, że nieustannie narażał na szwank

osobiste bezpieczeństwo. Obawiając się wtrącić go do więzienia, władze mściwie obniżyły

Page 324: John Cornwell - Naukowcy Hitlera. Nauka, wojna i pakt z diabłem

mu pensję, pozbawiły przywilejów, przecinały opony w samochodzie i poddawały go ciągłej

inwigilacji. Kiedy w 1975 roku zdobył pokojową Nagrodę Nobla, nie pozwolono mu

wyjechać do Norwegii. Nagrodę odebrała jego druga żona, Elena Bonner, i w jego imieniu

odczytała tekst napisanego przezeń z tej okazji wykładu. Niemniej jednak Nagroda Nobla

przydała mu znaczenia i umożliwiła rozszerzenie zasięgu jego starań w obronie praw

człowieka, co zirytowało i wzburzyło Kreml. Kiedy głośno sprzeciwiał się inwazji na

Afganistan w 1979 roku, został na siedem lat zesłany do miasta Gorki, zamkniętego dla

cudzoziemców. Pozbawiony telefonu kontynuował walkę z władzami prowadząc strajk

głodowy. Pilnująca go straż kilkakrotnie uciekała się do przymusowego dokarmiania. W

wyniku pierestrojki Michaiła Gorbaczowa w 1985 roku Sacharow został wypuszczony z

Gorkiego i wrócił do Moskwy, gdzie wybrano go do parlamentu i gdzie niestrudzenie

pracował na rzecz społeczeństwa pluralistycznego i praw człowieka aż do śmierci w wieku lat

sześćdziesięciu dziewięciu.

Edward Teller, Węgier żydowskiego pochodzenia, zaczął pracować ze Stanisławem

Ulamem nad bombą wodorową znaną pod nazwą „Superbomby”, w początkowym okresie

działania „Projektu Manhattan”. Ułam, błyskotliwy matematyk, przeprowadził większość

obliczeń w oparciu o pomysły Tellera. Początkowo Ułam uznał przedstawiony przez Tellera

projekt bomby za niewykonalny z matematycznego punktu widzenia, ale Teller nie ustępował

i rozwijał swój pomysł aż do końca 1950 roku, kiedy to prezydent Truman nakazał

niezwłoczne rozpoczęcie realizacji programu bomby wodorowej.

Według Richarda Rhodesa to właśnie Stanisław Ułam w rezultacie opracował projekt,

który wreszcie wydawał się wykonalny.” Teller zaakceptował go, uzupełniwszy własnymi

poprawkami. We wspomnieniach Tellera, które spisał w wieku 92 lat, odrzuca on twierdzenia

Rhodesa, zaprzeczając roli Ulama i przyznając sobie wyłącznośćSacharow nieustannie

ostrzegał o niebezpieczeństwach związanych z opadem radioaktywnym. Występował w

imieniu zwolnionych kolegów, których zesłano do Gułagu. Wstawiał się za więźniami

politycznymi i inicjował kampanie w obronie praw człowieka. Jego inicjatywy były tym

bardziej wyjątkowe, że nieustannie narażał na szwank osobiste bezpieczeństwo. Obawiając

się wtrącić go do więzienia, władze mściwie obniżyły mu pensję, pozbawiły przywilejów,

przecinały opony w samochodzie i poddawały go ciągłej inwigilacji. Kiedy w 1975 roku

zdobył pokojową Nagrodę Nobla, nie pozwolono mu wyjechać do Norwegii. Nagrodę

odebrała jego druga żona, Elena Bonner, i w jego imieniu odczytała tekst napisanego przezeń

z tej okazji wykładu. Niemniej jednak Nagroda Nobla przydała mu znaczenia i umożliwiła

rozszerzenie zasięgu jego starań w obronie praw człowieka, co zirytowało i wzburzyło Kreml.

Page 325: John Cornwell - Naukowcy Hitlera. Nauka, wojna i pakt z diabłem

Kiedy głośno sprzeciwiał się inwazji na Afganistan w 1979 roku, został na siedem lat zesłany

do miasta Gorki, zamkniętego dla cudzoziemców. Pozbawiony telefonu kontynuował walkę z

władzami prowadząc strajk głodowy. Pilnująca go straż kilkakrotnie uciekała się do

przymusowego dokarmiania. W wyniku pierestrojki Michaiła Gorbaczowa w 1985 roku

Sacharow został wypuszczony z Gorkiego i wrócił do Moskwy, gdzie wybrano go do

parlamentu i gdzie niestrudzenie pracował na rzecz społeczeństwa pluralistycznego i praw

człowieka aż do śmierci w wieku lat sześćdziesięciu dziewięciu.

Edward Teller, Węgier żydowskiego pochodzenia, zaczął pracować ze Stanisławem

Ulamem nad bombą wodorową, znaną pod nazwą „Superbomby”, w początkowym okresie

działania „Projektu Manhattan”. Ułam, błyskotliwy matematyk, przeprowadził większość

obliczeń w oparciu o pomysły Tellera. Początkowo Ułam uznał przedstawiony przez Tellera

projekt bomby za niewykonalny z matematycznego punktu widzenia, ale Teller nie ustępował

i rozwijał swój pomysł aż do końca 1950 roku, kiedy to prezydent Truman nakazał

niezwłoczne rozpoczęcie realizacji programu bomby wodorowej.

Według Richarda Rhodesa to właśnie Stanisław Ułam w rezultacie opracował projekt,

który wreszcie wydawał się wykonalny.” Teller zaakceptował go, uzupełniwszy własnymi

poprawkami. We wspomnieniach Tellera, które spisał w wieku 92 lat, odrzuca on twierdzenia

Rhodesa, zaprzeczając roli Ulama i przyznając sobie wyłącznośćw kwestii skonstruowania

bomby wodorowej. Niechęć Tellera wobec Ulama potwierdza fakt, że w społeczności

naukowców istniały napięcia, osobista rywalizacja i konflikty, nawet w kwestii tak

wątpliwego zaszczytu, jakim było stworzenie największej broni masowej zagłady. W

przypisie do swoich wspomnień Teller pisze z przekąsem:

Stan [Ułam] wcale nie fanatykiem pracy, co było jego cechą tak charakterystyczną że

często stanowiło temat żartów [...]. Chętnie dowiedziałbym się, jak wygląda Stan przy pracy,

jednak nikt nigdy nie przyłapał go na gorącym uczynku.12

Entuzjazm Tellera wobec bomby wodorowej kontrastuje z niechęcią J. Roberta

Oppenheimera z lat czterdziestych i późniejszych. Sam Teller uważał ją za dowód

nielojalności wobec Stanów Zjednoczonych. Wspomina, jak Oppenheimer powiedział

podczas wojny: „Mamy do wykonania prawdziwa pracę. Nieważne, czego żąda teraz Groves,

musimy współpracować. Ale nadchodzi czas, kiedy będziemy musieli postąpić inaczej i

sprzeciwić się wojskowym”.13 Uwaga Oppenheimera była pod każdym względem naturalna

w ustach naukowca oczekującego z utęsknieniem dnia, w którym jako badacz będzie znów

niezależny od wszelkich wojskowych nacisków i rozkazów. Jednakże Teller przyznał, że był

tym „wstrząśnięty”. W swoich wspomnieniach stwierdza: „Pomysł sprzeciwiania się naszym

Page 326: John Cornwell - Naukowcy Hitlera. Nauka, wojna i pakt z diabłem

władzom wojskowym był według mnie czymś niewłaściwym”. Później Teller oskarżał

Oppenheimera o próbę intrygowania w celu porzucenia projektu bomby wodorowej.

Chociaż prawdą jest, że Oppenheimer ze względów moralnych sprzeciwiał się

projektowi, nie ma to nic wspólnego ze zdradą ani działalnością wywrotową. Zeznając na

przesłuchaniu w Waszyngtonie wiosną 1954 roku, Teller instrumentalnie potraktował kwestię

ewentualnego pozbawienia Oppenheimera dostępu do ściśle tajnych informacji. Krytykował

swego dawnego przełożonego za narzekanie na „przesadną tajność w związku z bomba

atomową” i zeznawał, że Oppenheimer twierdził, iż gdyby od niego zależał dalszy rozwój

badań nad energią termojądrową „odbywałby się on w sposób bardziej otwarty”.14

W czasie przesłuchania rządowego zapytano Tellera: „Czy uważa pan, że doktor

Oppenheimer stanowi zagrożenie dla bezpieczeństwa?”. Teller odpowiedział niezwykle

wymijająco w sposób, który ostatecznie zniszczył reputację Oppenheimera jako patrioty i

człowieka godnego zaufania. Oto, co powiedział:

W wielu sytuacjach widziałem, jak doktor Oppenheimer działał w sposób, który był

dla mnie wyjątkowo trudny do zrozumienia. Całkowicie nie zgadzałem się z nim w wielu

kwestiach i szczerze mówiąc jego działania wydawały mi się skomplikowane i

wprowadzające zamieszanie. Do tego stopnia, że wolałbym wiedzieć, iż zagadnienia

kluczowe dla istnienia tego kraju zostały złożone w ręce kogoś innego, kogo rozumiałbym

lepiej i przez to darzył większym zaufaniem.15

Po tym stwierdzeniu wielu kolegów zdecydowało, że lepiej będzie nie mieć więcej do

czynienia z Oppenheimerem. Reputacja Tellera i jego odpowiedzialność znacząco wzrosły.

Został doradcą prezydentów. Zachęcał do dalszych badań nad bronią jądrową i był

orędownikiem SDI, Inicjatywy Obrony Strategicznej, znanej powszechnie jako program

Gwiezdnych Wojen.

W roku 1988 doszło do spotkania Tellera i Sacharowa w Centrum Etyki i Polityki

Publicznej w Waszyngtonie. Sacharow wykorzystał sposobność, aby dwukrotnie ostro

skrytykować Tellera w sprawie programu Gwiezdnych Wojen, który jego zdaniem

podkopywał równowagę sił i przez to stanowił ogromne zagrożenie dla pokoju i

bezpieczeństwa. Teller niezłomnie bronił swego entuzjazmu co do rozwoju bomby

wodorowej i co do Inicjatywy Obrony Strategicznej, twierdząc, że jej zaniechanie

prowadziłoby do narzucenia nauce poważnych ograniczeń.

Joseph Rotblat tak skomentował to uzasadnienie: „Nie da się utrzymać poglądu, że

rozwój wiedzy jest ważniejszy niż wszystko inne. Josef Mengele uzasadniał swoje

eksperymenty w Oświęcimiu, odwołując się do tego, że miały dostarczać nowej wiedzy”.16

Page 327: John Cornwell - Naukowcy Hitlera. Nauka, wojna i pakt z diabłem

Rotblat pisze dalej: „Są inne zasady, które są ważniejsze, zasady humanitaryzmu. Naukowcy

muszą zawsze pamiętać, że przede wszystkim są istotami ludzkimi, a dopiero potem

naukowcami. A stosowanie się do zasad etycznych może czasem wymagać zahamowania

pędu ku wiedzy”.

Sacharow gwałtownie sprzeciwiał się próbom jądrowym w atmosferze ziemskiej,

opierając się na wiedzy dotyczącej ich wpływu na wiele tysięcy ludzi. W odróżnieniu od

niego Teller optował za takimi próbami, gdyż miały one pogłębiać wiedzę i sprzyjać

bezpieczeństwu Stanów Zjednoczonych. Teller uzasadniał swoje stanowisko, utrzymując, że

niewielkie dawki promieniowania nie są szkodliwe. Według Josepha Rotblata „stwierdzenie

to jest sprzeczne z ogólnie akceptowanymi normami dotyczącymi napromieniowania”.17

Teller został surowo osądzony przez innych naukowców po obu stronach żelaznej

kurtyny do tego stopnia, że nazwano go naukowcem, który przejdzie do historii jako

„prawdziwy doktor Strangelove”.

Freeman Dyson w swojej autobiografii przywołuje wspomnienie, jak pewnego dnia

wrócił do domu i usłyszał, że ktoś gra na pianinie Preludium nr 8 esmoll Bacha. „Ktokolwiek

grał, wkładał w to całe serce i duszę. Dźwięk płynął do nas niczym chór zawodzący w

otchłani, jak gdyby duchy podziemnego świata tańczyły powolną pawanę. Przy pianinie

siedział Edward Teller”.

Dyson stwierdził: „Postanowiłem, że niezależnie od tego jaki będzie wyrok historii

wobec tego człowieka, nie mam żadnego powodu uważać go za swojego wroga”.18 Dla całej

cywilizacji Zachodu Edward Teller, w swym usilnym dążeniu do tworzenia coraz to

większych bomb termojądrowych i balistycznych systemów obrony, stanowi apoteozę

ciemnych sił, które zmusiły Niemców do rozwijania prac nad programem rakietowym i

nagłych podejrzeń, które skłoniły Amerykanów do skonstruowania bomby atomowej.

Dziedzictwo Peenemünde, zbudowanego wysiłkiem robotników przymusowych w tunelach

gór Harzu, to arsenał pocisków balistycznych, które mimo upadku muru berlińskiego wciąż

zagrażają istnieniu planety. Spuścizna „Projektu Manhattan” to atomowe i termojądrowe

głowice bojowe, stanowiące ładunki tych pocisków.

Taktyczna broń jądrowa

Gdy tylko doktryna broni masowego rażenia o coraz większym zasięgu jako czynnika

odstraszającego zdominowała myślenie po obu stronach, na Wschodzie i na Zachodzie,

amerykańscy naukowcy u schyłku lat czterdziestych byli nakłaniani przez wojsko, by szukać

nowych kierunków rozwoju. Przeanalizowali i rozpracowali problem wielkości do takiego

stopnia, że byli w stanie zaoferować jądrowe głowice bojowe tak małe, że można je było

Page 328: John Cornwell - Naukowcy Hitlera. Nauka, wojna i pakt z diabłem

wykorzystać jako ładunek pocisków artyleryjskich. Kiedy w 1955 roku stało się oczywiste, że

NATO nie osiągnie swojego celu, którym było przeciwstawienie siłom sowieckim 100

dywizji, pojawiła się koncepcja stworzenia taktycznej broni jądrowej, która miała odegrać

rolę czynnika odstraszającego.

Koncepcja ta została entuzjastycznie przyjęta przez generałów NATO, zwłaszcza że

uważano, iż amerykańscy naukowcy zyskali przewagę nad Sowietami. Ta przewaga nie

trwała jednak długo. Do końca dekady Związek Sowiecki również porozmieszczał swe

pociski taktyczne. Odpowiedzią NATO było zwiększenie ilości taktycznej broni jądrowej, co

jednak tylko skłoniło Związek Sowiecki do wyścigu zbrojeń, przez co koncepcja czynnika

odstraszającego stała się wątpliwa. Amerykanie w dalszym ciągu pracowali nad bronią coraz

to mniejszego kalibru, nadającą się do dwojakiego wykorzystania, jako broń konwencjonalna

i jądrowa. Ale Sowieci nie poddawali się.

To samo dotyczyło pocisków. Następca A4 skonstruowanego w Peenemünde był

rozwijany zarówno przez Związek Sowiecki jak i Stany Zjednoczone jako taktyczny pocisk

jądrowy średniego zasięgu. Armia Stańów Zjednoczonych zbudowała dokładne kopie A4 i

nazwała je „Hermes”. Kolejny pocisk to Redstone, wykorzystany w 1958 roku, który mógł

przenieść głowicę bojowąo mocy 1 megatony lub 2 megaton. Jego następcą był powstały w

1962 roku Pershing, będący w stanie przenosić 60-, 200- i 400-kilotonowe głowice bojowe na

odległość 740 kilometrów. Sowiecką wersją A4 był SS1A i jego następca SS12, który mógł

przenieść 500-kilotonową jądrową głowicę bojową.19

Amerykańska doktryna strategiczna dotycząca wojny przeciw Paktowi

Warszawskiemu w Europie była oparta na gotowości zastąpienia sił konwencjonalnych bronią

jądrową. To oczywiście sprawiło, że NATO przyjęło tę samą strategię. Kiedy prezydent

Kennedy doszedł do władzy, Pentagon wprowadził doktrynę „elastycznej reakcji”, co

oznaczało mniej więcej, że NATO miało trzymać Związek Sowiecki w niepewności. Kennedy

zdecydował również, że Zachód podejmie w przyszłości próbę przeciwstawienia się

Związkowi Sowieckiemu stosownymi siłami konwencjonalnymi. Gdyby broń taktyczna

została użyta w walce przez obie strony, kontynent uległby całkowitemu zniszczeniu.W 1974

roku Związek Sowiecki powiększył swój arsenał broni jądrowej średniego zasięgu SS20, w

oczywisty sposób starając się uzyskać przewagę nad USA. System SS20 był bardzo mobilny,

a ładunek bojowy stanowiły trzy głowice MIR V. NATO odpowiedziało na ten ruch

posunięciem, które wzbudziło powszechne demonstracje, a które polegało na zastąpieniu

Pershingów systemem rakiet samonaprowadzających ziemiaziemia, rozmieszczonych w całej

Europie. Nowy wyścig zbrojeń przybierał na sile, powstawały nowe generacje broni, a

Page 329: John Cornwell - Naukowcy Hitlera. Nauka, wojna i pakt z diabłem

zakończyło się to dopiero wtedy, gdy Michaił Gorbaczow doszedł do władzy i zapoczątkował

ograniczenie wydatków, co doprowadziło do upadku całego systemu sowieckiego.

<

Doktryna Wzajemnego Unicestwienia

Naukowcy wraz z historykami, politykami i strategami dołączyli do chóru głoszącego,

że tylko doktryna wzajemnego zniszczenia umożliwi uniknięcie kolejnej wojny światowej.

Nawet Niels Bohr, człowiek o niezwykle wrażliwym sumieniu, spytał tuż po przybyciu do

Stanów Zjednoczonych, czy bomba atomowa będzie wystarczająco wielka, aby zakończyć

wojnę. Richard Rhodes tak pisał na ten temat:, Jeśli bomba wydaje się czymś brutalnym, a

naukowcy stają się zbrodniarzami przez samo tylko asystowanie przy jej narodzinach, to

trzeba zastanowić się, czy coś mniej ostatecznego byłoby wystarczająco przekonujące dla

instytucji zdolnych do dopuszczenia do czegoś takiego jak Pierwsza i Druga Wojna

Światowa, do zniszczenia przy pomocy ciężkiego sprzętu i w wyniku bezdusznego wyzysku

100 milionów istnień ludzkich i skłoniłoby je do odstąpienia od tych planów i zaniechania

wysiłków?”.20 Istota argumentu Rhodesa opiera się na fakcie, że świat rzeczywiście uniknął

Trzeciej Wojny Światowej. Była to jednak być może tylko kwestia zbiegu okoliczności.

Kryzys kubański, analizowany raz jeszcze przez historyków i środki masowego przekazu w

czterdziestą rocznicę, która wypadła w październiku roku 2002, pozostawił w wielu umysłach

przekonanie, że zadecydowało raczej szczęście niż doktryna wzajemnego unicestwienia i

dlatego właśnie udało się uniknąć atomowego holokaustu. Jak zwięźle ujął to John Lewis

Gaddis w swojej książce „Teraz wiemy”: „Na szczęście poW 1974 roku Związek Sowiecki

powiększył swój arsenał broni jądrowej średniego zasięgu SS20, w oczywisty sposób starając

się uzyskać przewagę nad USA. System SS20 był bardzo mobilny, a ładunek bojowy

stanowiły trzy głowice MIR V. NATO odpowiedziało na ten ruch posunięciem, które

wzbudziło powszechne demonstracje, a które polegało na zastąpieniu Pershingów systemem

rakiet samonaprowadzających ziemiaziemia, rozmieszczonych w całej Europie. Nowy wyścig

zbrojeń przybierał na sile, powstawały nowe generacje broni, a zakończyło się to dopiero

wtedy, gdy Michaił Gorbaczow doszedł do władzy i zapoczątkował ograniczenie wydatków,

co doprowadziło do upadku całego systemu sowieckiego. i ✓

Doktryna Wzajemnego Unicestwienia

Naukowcy wraz z historykami, politykami i strategami dołączyli do chóru głoszącego,

że tylko doktryna wzajemnego zniszczenia umożliwi uniknięcie kolejnej wojny światowej.

Nawet Niels Bohr, człowiek o niezwykle wrażliwym sumieniu, spytał tuż po przybyciu do

Stanów Zjednoczonych, czy bomba atomowa będzie wystarczająco wielka, aby zakończyć

Page 330: John Cornwell - Naukowcy Hitlera. Nauka, wojna i pakt z diabłem

wojnę. Richard Rhodes tak pisał na ten temat: „Jeśli bomba wydaje się czymś brutalnym, a

naukowcy stają się zbrodniarzami przez samo tylko asystowanie przy jej narodzinach, to

trzeba zastanowić się, czy coś mniej ostatecznego byłoby wystarczająco przekonujące dla

instytucji zdolnych do dopuszczenia do czegoś takiego jak Pierwsza i Druga Wojna

Światowa, do zniszczenia przy pomocy ciężkiego sprzętu i w wyniku bezdusznego wyzysku

100 milionów istnień ludzkich i skłoniłoby je do odstąpienia od tych planów i zaniechania

wysiłków?”.20 Istota argumentu Rhodesa opiera się na fakcie, że świat rzeczywiście uniknął

Trzeciej Wojny Światowej. Była to jednak być może tylko kwestia zbiegu okoliczności.

Kryzys kubański, analizowany raz jeszcze przez historyków i środki masowego przekazu w

czterdziestą rocznicę, która wypadła w październiku roku 2002, pozostawił w wielu umysłach

przekonanie, że zadecydowało raczej szczęście niż doktryna wzajemnego unicestwienia i

dlatego właśnie udało się uniknąć atomowego holokaustu. Jak zwięźle ujął to John Lewis

Gaddis w swojej książce „Teraz wiemy”: „Na szczęście podrugiej stronie nie czaiła się żadna

czarna dziura, choć nowe dowody potwierdzają, że niewiele do tego brakowało”.21 Nowe

dowody to aluzja do tego, że dowódcy sowieccy na Kubie mieli prawo do użycia przeciw

siłom amerykańskim taktycznych pocisków jądrowych bez pozwolenia z Moskwy. Dowódcy

sowieckich statków podwodnych na Atlantyku mieli podobne uprawnienia i mogli z własnej

inicjatywy użyć broni atomowej w razie utraty łączności z dowództwem.

Jeszcze bardziej niebezpieczna sytuacja miała miejsce pod koniec 1983 roku, kiedy to

po naruszeniu sowieckiej przestrzeni powietrznej zestrzelony został odrzutowiec koreańskich

linii lotniczych, wskutek czego zginęło 269 pasażerów. W listopadzie sowieckie misje w

krajach NATO doniosły, że amerykańskie bazy wojskowe postawiono w stan gotowości, co

okazało się nieporozumieniem związanym z przeprowadzanymi przez NATO manewrami o

kryptonimie „Able Archer”. W kolejnych tygodniach łączny efekt projektu gwiezdnych

wojen, załamania się rozmów na temat kontroli nad armią i generalnie pełnej podejrzeń

Reaganowskiej retoryki „imperium zła” doprowadził do tego, że Związek Sowiecki

spodziewał się ataku z zaskoczenia i był gotów go udaremnić. Ryzyko przypadkowego

wywołania wojny atomowej wzmogło się w czasie, gdy obecny rosyjski czynnik

odstraszający - wciąż obejmujący 6 tys. jądrowych głowic bojowych - tracił na znaczeniu w

warunkach ciągłego braku środków i wadliwego zarządzania. Co więcej, w tym samym czasie

powstawały kolejne generacje takiej broni.

W dniu 1 czerwca 1997 roku „Washington Post” przedstawił raport, z którego

wynikało, że rząd Stanów Zjednoczonych stworzył nowy rodzaj uniwersalnej bomby jądrowej

przeznaczonej do użycia pod ziemią i zniszczenia znajdujących się tam obiektów. Według

Page 331: John Cornwell - Naukowcy Hitlera. Nauka, wojna i pakt z diabłem

gazety były to pierwsze nowe elementy w arsenale Stanów Zjednoczonych od roku 1989 i

zakończenia zimnej wojny. Opisano je jako „długie na 12 stóp bomby grawitacyjne, o nazwie

Ból model 11”. Prace nad ich konstrukcją prowadzono bez żadnych debat na ten temat czy

konsultacji społecznych i wbrew oficjalnymi zapewnieniom, że nie prowadzi się prac nad

nową bronią jądrową. Rząd, według „Washington Post”, utrzymywał, że B61-11 to „zaledwie

modyfikacja bomby Ból-7”.

Według Grega Mella, szefa Los Alamos Study Group, lobby z Nowego Meksyku

opowiadające się za kontrolą zbrojeń, niebezpieczeństwo związane z nową bombą polegało

na tym, że niewielki zasięg wywołanego przez nią opadu radioaktywnego mógł sprawić, iż jej

użycie zostanie uznane za uzasadnione. Rząd Stanów Zjednoczonych widocznie groził Libii

takim bombardowaniem w związku z podejrzeniami o istnienie na jej terenie podziemnej

fabryki broni chemicznej. Jednakże największe niebezpieczeństwo wiązało się z tym, że nowa

broń naruszała ducha „zrodzonego w bólach międzynarodowego zakazu przeprowadzania

prób jądrowych”, kwestionując tym samym zaangażowanie Stanów Zjednoczonych w misję

rozbrojenia, której ucieleśnieniem był „Układ o nierozprzestrzenianiu broni jądrowej”.

Po upływie sześciu lat od tego ostrzeżenia łan Hofman, człowiek informujący opinię

publiczną o broni jądrowej, również związany z Los Alamos Study Group, przedstawił dwie

związane z tym zagadnieniem informacje w lutym 2003 roku.22 Według tej organizacji

podjęto decyzję o wznowieniu prób nowej klasy miniaturowych bomb jądrowych. Według

protokołów spotkania federalnych zwierzchników obrony i naukowców pracujących dla

wojska, które miało miejsce w Pentagonie 10 stycznia 2003 roku, zawarto wstępne

porozumienia, będące podstawą uaktualnienia technologii broni jądrowej.

Hofman pisze, że zwolennicy nowej generacji broni jądrowej bliskiego zasięgu

przekonywali, iż obecny arsenał Stanów Zjednoczonych zawiera broń o zbyt wielkiej mocy,

przeznaczonej do użycia podczas zimnej wojny i nie nadającej się do zwalczania zagrożeń

terrorystycznych o znacznie mniejszej skali działania. Cytuje fizyków pracujących nad bronią

jądrową w laboratoriach w Lawrence Livermore i w Los Alamos i podkreśla, że są dumni z

prac nad tą bronią, którą nieoficjalnie określają jako „broń określonego zasięgu”, co oznacza,

że można kontrolować zasięg jej promieniowania.

Czy w obliczu tych osiągnięć naukowcy godzą się na to, aby być tylko pozbawionymi

głosu obserwatorami? Przeciwstawia się temu przynajmniej jeden fizyk światowej klasy,

Steven Weinberg. Pisząc 18 lipca 2002 roku w „New York Review of Books”, Weinberg

stwierdza, że:

Page 332: John Cornwell - Naukowcy Hitlera. Nauka, wojna i pakt z diabłem

Jako światowy lider w dziedzinie broni konwencjonalnej jesteśmy żywotnie

zainteresowani utrzymaniem niepisanego zakazu użycia broni jądrowej, który przetrwał od

roku 1945. [...] Trudno stwierdzić, które kraje zostaną nakłonione do podjęcia decyzji o

rozwoju broni jądrowejwskutek nowych amerykańskich programów zbrojeniowych i

wznowienia prób z bronią atomową.

Następnie Weinberg odwołuje się do ponurej części historii, czyli do decyzji Wielkiej

Brytanii z 1905 roku o budowie okrętu wojennego nowej generacji, który zostawił daleko w

tyle pozostałą część brytyjskiej floty, ale ten krok sprawił, że wrogowie szybko poszli jej

śladem. Jak pisze Weinberg: „Inne kraje mogły teraz rywalizować z Wielką Brytanią, budując

pancerniki i tak rozpoczął się morski wyścig zbrojeń między Wielką Brytanią a Niemcami”.

Weinberg dochodzi do wniosku, że „podobnie jak wówczas pancerniki, tak teraz broń

jądrowa może wyrównać siły między silnymi państwami, takimi jak Stany Zjednoczone,

będące potęgą gospodarczą i militarną, a krajami słabszymi czy nawet organizacjami

terrorystycznymi. Dla każdego powinno być jasne, że konstruowanie jak najlepszej broni

wcale nie musi służyć bezpieczeństwu narodowemu”.

Rozprzestrzenianiu się broni jądrowej towarzyszy rozwój technologii wykorzystującej

energię atomową w celach pokojowych, co potwierdza argumenty Weinberga.

Atom w służbie pokoju

Decydenci i naukowcy, którzy wykorzystywali energię atomową w celach

pokojowych, sądzili, że uzyskają dzięki niej dostęp do taniej, czystej, nieograniczonej energii.

Związek Sowiecki zbudował pierwszą elektrownię atomową w Obnińsku w pobliżu Moskwy

w 1954 roku. Dwa lata później powstała pierwsza brytyjska elektrownia w Windscale w

hrabstwie Cumberland. W końcu 1957 roku rozpoczęto budowę reaktora w Shippingport w

Pensylwanii. Energia atomowa jest nierozerwalnie związana z produkcją plutonu w celach

wojskowych. Co więcej, na terenie elektrowni w Shippingport przeprowadzano testy

napędzanego energią jądrową okrętu podwodnego. Rozwój energii jądrowej był i nadal jest

operacją finansowaną przez rząd, gdyż koszty są ogromne, a zyski niepewne.

W połowie lat siedemdziesiątych było już na świecie 514 elektrowni atomowych, czy

to działających, czy to dopiero powstających,ale wkrótce ich rozwój stracił impet. Ruchy

ekologiczne lat siedemdziesiątych zrodziły szereg wątpliwości co do bezpieczeństwa

elektrowni atomowych jak również co do kwestii odpadów radioaktywnych. We wczesnej

fazie rozwoju energii atomowej zdarzyły się dwa wypadki. We wrześniu 1957 roku doszło do

eksplozji na terenie składowiska odpadów atomowych w Kysztymiu w Związku Sowieckim,

kiedy to nastąpiła eksplozja 70 ton materiału radioaktywnego, zanieczyszczając 400 mil

Page 333: John Cornwell - Naukowcy Hitlera. Nauka, wojna i pakt z diabłem

kwadratowych ziemi uprawnej na całe lata. Pożar w Windscale w miesiąc później

spowodował emisję dużych ilości gazów radioaktywnych i elektrownia została zamknięta.

Wszelkie utrzymujące się wątpliwości co do potencjalnych zagrożeń związanych z

energią pochodzącą z elektrowni atomowych stały się rzeczywistością w wyniku wycieku,

który miał miejsce 28 marca 1979 roku w elektrowni jądrowej na wyspie Three Miles blisko

Harrisburga w stanie Pensylwania. O wiele gorsza była eksplozja w elektrowni w Czernobylu

na Ukrainie, która miała miejsce 26 kwietnia 1986 roku. Skażenie rozprzestrzeniło się na

terytorium Ukrainy, Białorusi, Polski i Skandynawii. Została dotknięta ogromna część

ludności Europy Wschodniej wskutek wchłonięcia materiału radioaktywnego drogą

pokarmową. Może minąć kolejne dziesięciolecie, zanim poznamy pełny zakres szkód

spowodowanych tą katastrofą. Szacuje się, że do końca 1988 roku wypadek ten kosztował

Związek Sowiecki około 12,5 miliarda funtów. Uważa się, że oprócz błędu człowieka główną

przyczyną katastrofy było lekceważenie wymogów bezpieczeństwa.

Wypadek w Czernobylu przypomniał światu, że energia atomowa to także opady

radioaktywne i produkty uboczne w postaci plutonu, który może być wykorzystany do

produkcji broni. W 1974 roku Indie przeprowadziły pierwszą próbę eksplozji jądrowej,

używając plutonu wytworzonego w reaktorze zbudowanym przy pomocy Kanady i Stanów

Zjednoczonych.

Tymczasem w kolejce czekają inne kraje, pragnące dołączyć do klubu energii

atomowej. Dzięki rozpowszechnieniu energii atomowej, w roku 1980 około czterdziestu

państw dysponowało wystarczającym potencjałem, aby zbudować broń atomową. Wśród nich

znalazły się „kraje ryzyka”, nazwane tak, gdyż nie podpisały traktatu o nierozpowszechnianiu

broni jądrowej, czyli Brazylia, Indie, Pakistan, Izrael i Irak. Szczególnego zainteresowania

wymaga przypadek Izraela i Iraku. Wydaje się, że Izrael posiadał wiedzę specjalistyczną

dotyczącą broni atomowej już na początku lat siedemdziesiątych, ale ogłosił, że nie

wykorzysta posiadanych elementów, o ile do zmiany zdania nie skłoni go jakieś inne państwo

na Bliskim Wschodzie. To Francuzi, powodowani raczej względami handlowymi niż

politycznymi, umożliwili Saddamowi Husseinowi uruchomienie programu atomowego, co

sprawiło, że Izrael przeprowadził prewencyjny atak na iracki reaktor w Tammuzie w czerwcu

1981 roku. Pierwszy północnokoreański reaktor jądrowy w Yongbyou został dostarczony

przez Związek Sowiecki. W tym samym miejscu zbudowano w roku 1987 zakłady separacji

plutonu.

Było wiele powodów, które skłoniły fizyków jądrowych z całego świata do

ostrożnego rozważenia długofalowych konsekwencji zapewnienia ich rządom dostępu do

Page 334: John Cornwell - Naukowcy Hitlera. Nauka, wojna i pakt z diabłem

broni atomowej. Tylko ktoś ograniczony mógłby mieć wątpliwości co do tego, czy w takich

okolicznościach naukowcy ponoszą odpowiedzialność za rezultaty swojej pracy. i Irak.

Szczególnego zainteresowania wymaga przypadek Izraela i Iraku. Wydaje się, że Izrael

posiadał wiedzę specjalistyczną dotyczącą broni atomowej już na początku lat

siedemdziesiątych, ale ogłosił, że nie wykorzysta posiadanych elementów, o ile do zmiany

zdania nie skłoni go jakieś inne państwo na Bliskim Wschodzie. To Francuzi, powodowani

raczej względami handlowymi niż politycznymi, umożliwili Saddamowi Husseinowi

uruchomienie programu atomowego, co sprawiło, że Izrael przeprowadził prewencyjny atak

na iracki reaktor w Tammuzie w czerwcu 1981 roku. Pierwszy północnokoreański reaktor

jądrowy w Yongbyou został dostarczony przez Związek Sowiecki. W tym samym miejscu

zbudowano w roku 1987 zakłady separacji plutonu.

Było wiele powodów, które skłoniły fizyków jądrowych z całego świata do

ostrożnego rozważenia długofalowych konsekwencji zapewnienia ich rządom dostępu do

broni atomowej. Tylko ktoś ograniczony mógłby mieć wątpliwości co do tego, czy w takich

okolicznościach naukowcy ponoszą odpowiedzialność za rezultaty swojej pracy.

33. Typowo nazistowskie?

Czy funkcjonowanie nauki i naukowców poprawiło się od czasu upadku III Rzeszy?

Historycy nadal zastanawiają się, czym szczególnym wyróżniała się nauka, medycyna i

technika w państwie Hitlera. Szukają granic wyznaczających początek i koniec nauki

hitlerowskiej.

Unikatowym i typowym dla nauki nazistowskiej aspektem była próba opracowania

naukowych podstaw zbrodniczej „higieny rasowej”. Nigdy nie znaleziono prawdziwych

naukowych dowodów twierdzeń o wyższości rasowej Aryjczyków, ale reżim stworzył i

rozpropagował pseudonaukową rasistowską biologię, która doprowadziła do powstania

obozów śmierci.

Eksperymenty na ludziach przeprowadzane bez ich zgody w hitlerowskich Niemczech

sięgnęły przerażającej otchłani deprawacji i okrucieństwa, ale takie eksperymenty miały też

miejsce przed, w trakcie i po upadku nazistowskich rządów. Podczas wojny Japończycy

zorganizowali na terenach okupowanych przez siebie krajów Dalekiego Wschodu sieć

obozów, w których zespoły badaczy (szczególnie głośna Jednostka 731) przeprowadzały

eksperymenty dotyczące śmiertelnych patogenów i trujących substancji chemicznych na

tysiącach ludzkich królików doświadczalnych.

Praca niewolnicza była cechą nazistowskiej techniki i przemysłu, wykorzystywały ją

podczas wojny nawet wydziały niemieckich uniwersytetów.1 Ale mordercza praca

Page 335: John Cornwell - Naukowcy Hitlera. Nauka, wojna i pakt z diabłem

niewolnicza istniała też w Związku Sowieckim przed, w trakcie i po Drugiej Wojnie

Światowej. Budowa Kanału Białomorskiego pochłonęła aż 150 tysięcy istnień ludzkich.

Jeszcze długo po zakończeniu wojny praca niewolnicza miała istotneznaczenie dla

niemieckiego przemysłu. Niemieccy producenci tacy jak DaimlerBenz, wykorzystujący pracę

przymusową za czasów narodowego socjalizmu, zaczęli budowanie samochodów na rynek

cywilny w ciągu kilku tygodni po zakończeniu wojny, używając tych samych obrabiarek

znajdujących się w warsztatach. Przejście do przynoszącej zyski produkcji pokojowej

opierało się pierwotnie na cichej zmowie z rasistowskim barbarzyństwem III Rzeszy i

oznaczało współudział w okrutnych praktykach wobec jej ofiar, co obala mit o niemieckim

cudzie ekonomicznym, który jakoby rozpoczął się w posthitlerowskiej „godzinie zero”.2

Nawet nazistowska taktyka misji samobójczych propagowana u schyłku wojny nie

była wyłącznym wynalazkiem hitlerowców. A pozycja twarzą w dół, której wymagano od

pilotów wysyłanych w prototypach niemieckich samolotów bojowych, uznana przez

niektórych historyków za charakterystyczną dla hitlerowskiej armii, została skopiowana przez

Amerykanów i zastosowana w zmodyfikowanych Lockheedach F-80E już po wojnie.3

Michael J. Neufeld, szukając cech „wyłącznie nazistowskich”, innych niż

wykorzystanie pracy niewolniczej w hitlerowskim programie rakietowym, sugeruje, że na

pierwszy rzut oka nie ma ich zbyt wiele.4 Stworzenie kompleksu wojskowoprzemysłowego

ma wiele wspólnych cech z „Projektem Manhattan”, mianowicie tajność, hojne finansowanie

ze strony państwa, przejście od skromnych początków to rozległych fabryk i wytwórni. Co

jednak jego zdaniem jest powszechnie pomijane, to unikalny kontekst historyczny III Rzeszy.

Gdyby nie kłopotliwe położenie, w jakim postawiła hitlerowskie Niemcy rywalizacja

ośrodków władzy oraz dyletantyzm i amatorszczyzna Hitlera i Goeringa, to żadne wysiłki von

Brauna i jego współpracowników nie mogłyby doprowadzić do rozwinięcia na taką skalę

projektu Peenemünde bez odpowiedniej bazy przemysłowej. Neufeld pisze:

W rezultacie program rakietowy przyczynił się do powstania instytucji i broni, która

nie miała wiele sensu, biorąc pod uwagę ograniczone możliwości badawcze III Rzeszy i

zdolność produkcyjną przemysłu. Stało się to doskonałym symbolem irracjonalnego pościgu

nazistowskiego reżimu za nieosiągalnymi celami przy pomocy ograniczonych,

technokratycznych środków.5Nacisk na wyjątkowy historyczny kontekst, który przyczynił się

do demoralizacji nauki za czasów Hitlera, powinien uczulić nas na szybko zmieniające się

społeczne, ekonomiczne i polityczne uwarunkowania, w których nauka funkcjonuje od roku

1945.

Nauka w czasach zimnej wojny

Page 336: John Cornwell - Naukowcy Hitlera. Nauka, wojna i pakt z diabłem

Poszukiwanie cech charakterystycznych nauki hitlerowskiej w czasach III Rzeszy ma

na celu zbadanie aspektu etycznego i politycznego nauki nie tylko niemieckiej. Pozwala

zastanowić się, jak naukowcy w demokracjach zachodnich i w Związku Sowieckim

podchodzili do uprawianych przez siebie dyscyplin, do swoich społeczeństw i do nauki jako

takiej podczas zimnej wojny.

Druga Wojna Światowa wywołała zmiany w traktowaniu nauki i technologii, które na

trwałe wpisały się w powojenną rzeczywistość. Wiele norm dotyczących wolności naukowej i

wymiany informacji uległo zawieszeniu przez państwa walczące po obu stronach.

Sprowadzenie naukowców do roli bezimiennych członków zespołu było także skutkiem

konsekwentnego rozwoju nauki, wpieranego od roku 1940 przez państwa, przemysł i władze

wojskowe.

Najbardziej dramatyczna zmiana nastąpiła na Zachodzie. Biuro Badań Naukowych i

Rozwoju pod rządami Vannevara Busha zleciło realizację ponad 2 tys. programów

badawczych w trakcie Drugiej Wojny Światowej. Projekty wymagały zaangażowania

zespołów prowadzących badania przemysłowe i naukowe, zatrudniających dziesiątki tysięcy

naukowców i techników w przedsiębiorstwach takich jak Du Pont i General Electric, a także

w najważniejszych laboratoriach uniwersytetów takich jak Massachussets Institute of

Technology i Caltech. Jednakże Bush zmierzał do tego, by w erze powojennej państwo

finansowało naukę na ogromną skalę, pozostawiając naukowcom możliwość samodzielnego

decydowania o kierunkach prowadzonych przez nich badań.

Pod koniec 1944 roku Vannevar Bush otrzymał od prezydenta Franklina D.

Roosevelta zlecenie, aby przygotować propozycję przedstawiającą przyszłe kierunki rozwoju

nauki i technologii. Roosevelt zmarł, zanim Bush ukończył dokument, więc swój wizjonerski

traktatzatytułowany „Science, the Endless Frontier” przedstawił prezydentowi Trumanowi w

lipcu 1945 roku. Zawierał on propozycję ustanowienia wyjątkowego, nowego związku

między rządem i finansowaniem nauki, który miało nadzorować ciało noszące nazwę

National Research Foundation (Narodowa Fundacja Badawcza). NRF działałoby przede

wszystkim na rzecz amerykańskiego wojska, ale miałoby także służyć amerykańskiej

prosperity oraz przyczynić się do intelektualnego i kulturalnego rozkwitu całego narodu. Jego

propozycja rozgraniczenia między rządowym i wojskowym finansowaniem a cywilną

kontrolą nad kierunkiem głównych badań pozostała jednakże próżną nadzieją.

Wszelkie samozadowolenie płynące z wolności nauki na Zachodzie w czasach

powojennych należy jednak właściwie oceniać w świetle ogromnej władzy przemysłu i

wojska w Stanach Zjednoczonych, które sprawowały niepodzielną i niekwestionowaną

Page 337: John Cornwell - Naukowcy Hitlera. Nauka, wojna i pakt z diabłem

hegemonię nad nauką w latach pięćdziesiątych. Rozwój nauki był też wyraźny w mniejszych

krajach rozwiniętych, takich jak Wielka Brytania i Francja. Rządowe fundusze przeznaczone

na badania i rozwój wzrosły się w Wielkiej Brytanii od 44% całkowitych wydatków na prace

badawczorozwojowe w latach trzydziestych do 57% w latach sześćdziesiątych.6

W tym okresie trudna sytuacja nauki w Stanach Zjednoczonych przypominała warunki

panujące pod rządami reżimów autorytarnych. Nauka została poddana ścisłemu nadzorowi,

zwłaszcza w okresie antykomunistycznego polowania na czarownice za czasów

McCarthy’ego, kiedy wiele wybitnych postaci nauki pozbawiono środków finansowych i

skazano na wygnanie.

W 1961 roku ustępujący prezydent Dwight D. Eisenhower wystąpił w swoim słynnym

przemówieniu o koncernach wojskowoprzemysłowych i ostrzegał: „To połączenie

establishmentu wojskowego i wielkiego przemysłu jest czymś nowym w amerykańskiej

rzeczywistości. Jego wpływ ekonomiczny, polityczny, a nawet duchowy jest odczuwalny w

każdym mieście, każdym budynku administracji państwowej, każdym biurze rządu

federalnego [...]. Nie wolno nam lekceważyć jego poważnych konsekwencji”.

Inni krytycy uwzględniali w postrzeganiu tego zagadnienia oprócz wojska i przemysłu

jeszcze znaczącą rolę uniwersytetów.

Skutki charakterystycznej dla okresu wojny synergii armii i świata nauki na pewno nie

w każdym wypadku były szkodliwe. Fizyka cząstek elementarnych, astrofizyka, astronomia i

badania przestrzeni kosmicznej skorzystały na badaniach przeprowadzanych w Los Alamos,

podobnie jak technologia rakietowa, która przejęła spuściznę Peenemünde. Jednakże wielu

ludzi może odnieść wrażenie, że ogromne sumy pieniędzy wydane na programy badania

przestrzeni kosmicznej i rozwój nauk fizycznych można było spożytkować o wiele lepiej.

Prace w dziedzinie biologii molekularnej w Stanach Zjednoczonych i Wielkiej

Brytanii korzystały z osiągnięć biofizyki i rozkwitły w wyniku rozwoju nauki i doświadczeń

zdobytych w czasie wojny. Badania nad radioaktywnością, radiem, radarem, mikroskopem

elektronowym, technologią naddźwiękową i próżniową, elektroniką i chemioterapią

przyczyniły się do rozwoju nauk medycznych.

Mimo to nie każde przedsięwzięcie w dziedzinie biologii i medycyny okazało się do

przyjęcia, o czym mogą świadczyć zdecydowane reakcje zachodnich demokracji na

medyczne zbrodnie nazistów. Kilka głośnych przypadków w Stanach Zjednoczonych

pokazuje, do jakiego stopnia normy, do których się odwoływano w czasie procesu

norymberskiego lekarzy, zostały pogwałcone przez tych, którzy sami je określali. Badania

Tuskegee nad kiłą przeprowadzone w latach 1932-1972 wiązały się z decyzją o zaniechaniu

Page 338: John Cornwell - Naukowcy Hitlera. Nauka, wojna i pakt z diabłem

leczenia ponad 400 Afroamerykanów cierpiących na kiłę, co miało umożliwić zbadanie

przebiegu choroby.7 Wiatach 1950-1969 rząd Stanów Zjednoczonych przeprowadził szereg

badań z wykorzystaniem substancji chemicznych i biologicznych, materiałów

radioaktywnych oraz leków na niepodejrzewających niczego cywilach bądź osobach o

ograniczonym wpływie politycznym: żołnierzach, więźniach, pacjentach zakładów

psychiatrycznych.8 Wśród innych skandali znalazło się poddawanie ludzi działaniu

promieniowania.9 W latach sześćdziesiątych naukowcy z Hanford Nuclear Reservation w

stanie Waszyngton skazili dzielnicę o powierzchni około 8 tys. mil kwadratowych przez

wypuszczanie do atmosfery pewnej ilości substancji radioaktywnych, aby pomóc wojsku w

oszacowaniu stopnia zanieczyszczenia spowodowanego przez sowieckie fabryki plutonu.10

W serii prób jądrowych przeprowadzonych przez Wielką Brytanię w latach pięćdziesiątych na

australijskich wyspach i w samej Australii personel wojskowy celowo został wystawiony na

działanie eksplozji, co miało umożliwić obserwację skutków promieniowania. W Związku

Sowieckim niemieccy, włoscy i hiszpańscy jeńcy wojenni oraz oficerowie armii Własowa,

uwięzieni na Wyspie Wrangla, byli jeszcze w roku 1962 poddawani eksperymentom, które

miały określić wpływ promieniowania na ludzkie ciało. Inne eksperymenty dotyczyły

„efektów przedłużonego przebywania na dużych głębokościach”.” W 1975 roku Amnesty

International ogłosiła, że „tortury” stanowią element leczenia więźniów politycznych

przetrzymywanych w sowieckich szpitalach psychiatrycznych przez czas nieokreślony.12

Równolegle z kwestią niezgody na niebezpieczne eksperymenty na ludziach

demokratyczny Zachód borykał się z problemem informowania opinii publicznej,

pracowników i konsumentów o niebezpieczeństwie skażeń związanych ze składowaniem

toksycznych odpadów i produktów. Rachel Carson ujawniła zagrożenia płynące ze

stosowania pestycydów w swojej książce „Cicha wiosna”(1962), a Ralph Nader podkreślił

pierwszeństwo zysków przed kwestiami bezpieczeństwa w przemyśle motoryzacyjnym.

Autorzy Gerald Markowitz i David Rosner opisali w swojej pracy „Oszustwo i zaprzeczenie.

Śmiertelna polityka zanieczyszczenia w przemyśle” (2002), jak przemysł przetwórczy ołowiu

i winylu nie tylko ograniczał dostęp do informacji, ale wręcz starał się wprowadzić w błąd

społeczeństwo uspokajającą propagandą opartą na zmanipulowanych badaniach naukowych,

dowodzących rzekomo całkowitej nieszkodliwości niebezpiecznych produktów.

Niecały rok po zjednoczeniu Niemiec Wschodnich i Zachodnich ujawniono, że

wschodnioniemieccy naukowcy i lekarze wykorzystywali ludzi, kobiety i dzieci jako ludzkie

króliki doświadczalne w dotowanym przez państwo programie badawczym udoskonalania

leków hormonalnych, co miało na celu wyprodukowanie substancji, które sprzyjałyby

Page 339: John Cornwell - Naukowcy Hitlera. Nauka, wojna i pakt z diabłem

poprawie wyników osiąganych przez sportowców z Niemiec Wschodnich.13 Okazało się, że

badania były prowadzone na dzieciach bez ich zgody (i bez zgody ich rodziców) i że w ten

sposób sportowcom nieodwracalnie zrujnowano zdrowie.

Rewolucja informatyczna

Tymczasem koło nauki i technologii wciąż się obracało, sprzyjając rozwojowi nowych

form etycznego i politycznego nacisku nanaukowców. Innowacje w telekomunikacji i

technologii komputerowej zapoczątkowane w latach sześćdziesiątych miały nieunikniony i

dalekosiężny wpływ zarówno na samych wynalazców, jak i na użytkowników.

Zniesienie kontroli nad środkami masowego przekazu i telefonią, któremu

towarzyszył rozwój technologii satelitarnej i światłowodowej przyczyniły się do nieustannego

kwestionowania roli państwowych nadawców ze strony komercyjnych przedsiębiorstw

medialnych. Wojsko prowadziło badania nad techniką satelitarną, ale zastosowania cywilne

nie pozostawały w tyle. Nowa technologia komunikacyjna doprowadziła do tego, że świat

skurczył się do rozmiarów globalnej wioski. Jednocześnie tania i wciąż udoskonalana

łączność zaspokajała potrzebę przekazu informacji, wspieranego przez moc, pojemność i

szybkość nowoczesnych komputerów.

Rozprzestrzenianie się technologii mikroprocesorów sprawiło, że dominujące

dotychczas w tej dziedzinie wojsko musiało ustąpić pola entuzjazmowi wolnego rynku, na

którym decydującą rolę odgrywali zwykli konsumenci.

Pojawienie się masowego konsumpcjonizmu skłoniło IBM do wejścia na rynek.

Program IBM przewidywał zlecenie przygotowania systemu operacyjnego Microsoftowi,

małemu przedsiębiorstwu założonemu przez Billa Gatesa i Paula Allena w Seattle. W 1978

roku dochód ze sprzedaży komputerów osiągnął poziom 10 miliardów dolarów. W 1984 roku

były to już 22 miliardy, z czego ponad połowa w sektorze drobnych przedsiębiorstw i tynku

wewnętrznego.14

Nadeszła rewolucja informatyczna. Jej kolejnym etapem była interakcja, która

narodziła się z pomysłu połączenia w sieć komputerów wykorzystywanych w pracach

Agencji Zaawansowanych Projektów Badawczych Pentagonu (Advanced Research Projects

Agency, czyli ARPA) w całej Ameryce Północnej. Lawrence G. Roberts opracował system

„pakietowego transferu danych w sieci”, który dzielił poszczególne wiadomości na części,

które można było przesyłać osobno, a następnie łączyć na drugim końcu w całość. System

sieci łączącej pojedyncze komputery rozpowszechnił się w instytucjach rządowych,

uniwersytetach i firmach, a w roku 1983 ARPA opracowała system umożliwiający taką samą

pakietową transmisję danych pomiędzy poszczególnymi sieciami. Rozwojowi rynku

Page 340: John Cornwell - Naukowcy Hitlera. Nauka, wojna i pakt z diabłem

komputerów osobistych towarzyszył rozwój Internetu, w miarę jak zaczęto doceniać

komunikację interaktywną. Sieć to przede wszystkim email (poczta elektroniczna), która

umożliwiła niezliczonym osobom prywatnym, gospodarstwom domowym i firmom

komunikowanie się między sobą Sieć stała się wkrótce także stale rozwijającym się źródłem

informacji wszelkiego rodzaju, niekontrolowanym, niepoddawanym żadnym ocenom i

przeważnie wolnym. Dla uporządkowania tej ogromnej masy informacji powstała Word Wide

Web, która rozwinęła się z pierwotnego systemu stworzonego przez Tima BernersaLee dla

potrzeb CERNu, międzynarodowego laboratorium fizycznego w Genewie.

Pojawienie się komputerów od pierwszych dni umożliwiło naukowcom i inżynierom z

każdej dziedziny tworzenie skomplikowanych modeli, przeprowadzanie zawiłych obliczeń i

analiz z nieosiągalną dotychczas szybkością. Od modelowania funkcji receptorów w

komórkach, poprzez budowanie architektury sztucznej inteligencji po określanie zachowania

czarnych dziur i całych wszechświatów - pojawienie się małych, potężnych i stosunkowo

tanich komputerów przyspieszyło ogromnie tempo rozwoju wiedzy i dokonywania odkryć. Z

nadejściem emaila naukowcy mogli tworzyć grupy badawcze bez względu na granice

ideologiczne, narodowe czy geograficzne.

Technologia informacyjna, działalność wydawnicza i biotechnologia

W epoce, w której technologia komputerowa sprzyjała współpracy i wymianie

informacji między naukowcami, rozwój gospodarczy i polityczny na Zachodzie narzucił

środowisku akademickiemu kryteria rynkowe. Nauki przyrodnicze wraz z innymi

dyscyplinami uniwersyteckimi zostały zmuszone do przystosowania się do systemu oceny

wyników finansowych i produktywności zwłaszcza w odniesieniu do publikacji naukowych.

Wzrost liczby prac i artykułów niekoniecznie przyczyniał się do wzrostu ich jakości, za to z

całą pewnością prowadził do szumu informacyjnego. Równocześnie wydawcy prac

naukowych, którzy wcześniej działali dzięki subwencjom, musieli odnaleźć się w nowej

sytuacji wobec nacisków związanych z opłacalnościąalbo przerwać działalność wydawniczą.

Wiele wielkich wydawnictw naukowych w Stanach Zjednoczonych, Wielkiej Brytanii,

Francji i Niemczech zaprzestało wydawania akademickich monografii z dziedziny nauk

przyrodniczych, wybierając pozycje ekonomiczne, które mogły przynieść zwrot kosztów.

Jednocześnie wydawcy wielu czasopism naukowych stali się bardziej nastawieni na rynek,

odchodząc od drukowania i przestawiając się na udostępnianie materiałów online bibliotekom

uniwersyteckim. W rezultacie doprowadziło to do kryzysu wydawniczej działalności

prasowej, co odbiło się na naukowcach, którzy musieli publikować coraz więcej, żeby

uzasadnić otrzymywanie funduszy, stałe zatrudnienie i możliwość awansu.

Page 341: John Cornwell - Naukowcy Hitlera. Nauka, wojna i pakt z diabłem

Globalizacja będąca wynikiem rozwoju Internetu i technologii informacyjnej w latach

dziewięćdziesiątych miała swoich orędowników i krytyków, przy czym jedni i drudzy

używali równie przekonywających argumentów. Gospodarka pozbawiona granic, w której bez

ograniczeń krążą pieniądze, technologia, przemysł i towary, obiecuje przyszłość, w której

każdy dom, wedle słów Alvina Tofflerą, stanie się „elektroniczną chatą”. Ale globalizacja ma

też swoich przegranych, nędzarzy, których można uspokoić prymitywną cyfrową rozrywką

albo karmić nienawiścią co łatwo może doprowadzić do wybuchu przemocy.

Złowieszcze konsekwencje rewolucji informatycznej dla świata akademickiego, a

zwłaszcza nauki, to zjawisko przepowiedziane nieomylnie przez filozofa JeanaFranęois

Lyotarda w jego eseju „Kondycja postnowoczesna” (1979), opatrzonym podtytułem: „Raport

o stanie wiedzy”. Lyotard dostrzegł, że zakres dominacji i obecności technologii

informatycznej prowadzi do globalizacji informacji, przy czym jedyny rodzaj wiedzy, która

ma szanse przetrwać, to wiedza nadająca się do przetłumaczenia (chodzi tu zarówno o

przekładalność kulturową jak i rozpatrywaną w kategoriach technologii informacyjnej). Wizję

Lyotarda najlepiej wyjaśnić, wyobrażając sobie świat wydawnictw naukowych i

edukacyjnych na podobieństwo czasopisma Reader’s Digest. Artykuły wybrane do publikacji

to te, które nadają się do przetłumaczenia, zredagowania i umieszczenia we wszystkich

edycjach narodowych w każdym z obsługiwanych języków. W rezultacie powstaje swoisty,

bardzo nijaki produkt, który będzie się najlepiej sprzedawał.Przenikliwość Lyotarda co do

reperkusji technologii informacyjnej częściowo znajduje odbicie w jego teorii upadku

wielkich nowoczesnych ideałów: francuskiej wolności, równości i braterstwa oraz

niemieckiego oświecenia rozumianego jako powszechny dostęp do wiedzy. Technologia

informacyjna zdaniem Lyotarda jest teraz nieodłącznie związana z kapitalizmem, a badania

naukowe uzależnione są od inwestycji związanych ze wzrostem wydajności, który sam zależy

od postępu technicznego. W rezultacie nauka przestaje sławić poszukiwanie prawdy i

rozpowszechnianie wiedzy, zaczyna za to traktować wiedzę jako towar sprzedawany dla

zysku. Mroczna wizja przyszłości nauki Lyotarda staje się powoli złowieszczą

rzeczywistością

Okres oddzielenia od wojskowych priorytetów, który zaczął się w 1989 roku po

upadku muru berlińskiego i przyniósł obietnicę nakładów na cele pokojowe związane z

medycyną, rolnictwem i ochroną środowiska, nie był równoznaczny z brakiem nacisków

politycznych i etycznych na naukowców. Wręcz przeciwnie, presja ta jeszcze wzrosła.

Wydatki na cele naukowobadawcze w dziedzinie nauk medycznych w Stanach

Zjednoczonych, w tym na biologię molekularną, genetykę, neurologię i biochemię, są

Page 342: John Cornwell - Naukowcy Hitlera. Nauka, wojna i pakt z diabłem

kontrolowane przez Narodowy Instytut Zdrowia (National Health Institute, czyli NIH) w

Bethesdzie w stanie Waszyngton, którego roczny budżet w 2000 roku osiągnął kolosalny

poziom 18 miliardów dolarów. Jego celem jest przede wszystkim rozwój prac nad metodami

leczenia i opieki paliatywnej w ścisłej współpracy z amerykańskim przemysłem

farmaceutycznym i jego rynkami zbytu. To współdziałanie nasuwa wiele pytań o relacje

między naukami medycznymi a biznesem.

Projekt poznania ludzkiego genomu, który kosztował 3 miliardy dolarów, miał na celu

rozpracowanie do końca minionego tysiąclecia sekwencji genów tworzących ludzki genom.

Ich liczba, pierwotnie szacowana na 100 tys., obecnie oceniana jest na 35 tys. Porównując

rozmach tej pracy z dokonaniami nauki w latach sześćdziesiątych, jej ogromnym budżetem i

aspiracjami sięgającymi w kosmos, niektórzy nazywają ją „biologicznym odpowiednikiem

programu Apollo”. Stworzenie mapy ludzkiego genomu miało nam przynieść nie tylko

rewolucję w rozumieniu biologicznych podstaw ludzkiego istnienia, ale mamiło perspektywą

dokonania zmiany, na lepsze lub gorsze, tego, czym człowiek stanie się w przyszłości.

Widziano tu możliwość znalezienia lekarstwa na około 4 tys. chorób, w tym na chorobę

Alzheimera, stwardnienie rozsiane, wielu form nowotworów i torbieli. Ale na zwycięzców

tego wyścigu czekały też znaczne gratyfikacje, przeznaczone dla tych, którzy potrafiliby

wykorzystać nową wiedzę do celów handlowych.

Architekci tego projektu rozumieli potrzebę kontroli. Laureat Nagrody Nobla James

Watson, nalegał na budżet w wysokości 90 milionów dolarów, który miał być przeznaczony

na bioetyczny aspekt badań. Jeszcze w 1992 roku, zaledwie na rok przed rozpoczęciem

realizacji tego projektu, zaczęły pojawiać się zwiastuny przyszłych problemów natury

etycznej i politycznej. Watson sprzeciwił się decyzji NIH, aby ubiegać się o opatentowanie

sekwencji genów mózgu, opracowanej w ramach projektu. Czuł się na tyle silny, że ustąpił.

W kwietniu 1992 roku Bernadine Healey, dyrektor Narodowego Instytutu Zdrowia

Stanów Zjednoczonych, zgłosiła do opatentowania prawie 3 tys. fragmentów genów, znanych

jako cDNA (komplementarne DNA), stanowiących genetyczną informację uzyskaną w

wyniku zastosowania rewolucyjnej metody przesiewu mechanicznego. Proces ten umożliwia

badaczom szybkie odizolowanie dużych ilości potencjalnie przydatnych fragmentów genów,

jeszcze zanim zostanie określona ich dokładna funkcja. Metoda ta została opracowana przez

doktora Craiga Ventera, pracującego wówczas dla laboratorium genetycznego finansowanego

przez rząd federalny. Badania Ventera zyskały uznanie wielu naukowców, ponieważ dawały

szansę na szybkie odkrycie metod leczenia poważnych chorób. Watson skarżył się, że

Page 343: John Cornwell - Naukowcy Hitlera. Nauka, wojna i pakt z diabłem

Bernadine Healey działała zbyt pośpiesznie, broniąc tej metody. Co więcej, opisał jej

usiłowania opatentowania fragmentów genu jako „szaleństwo”.15

Problem patentów stanowi istotę napięć między tymi, którzy postrzegają naukę jako

wolną, obiektywną i uniwersalistyczną, a tymi, którzy twierdzą, że może ona rozkwitnąć pod

ochroną prawa patentowego i autorskiego, co pozwoli na zainwestowanie w nią uzyskanych

w ten sposób funduszy. Bernadine Healey broniła pomysłu opatentowania cDNAjako

decydującego wyboru między nauką „konkurencyjną”, jak to ujęła, a „antykonkurencyjną”.16

Sama rzecz jasna opowiadała się za „konkurencyjnością”.17

Watson ze swej strony był niezadowolony z tego, co NIH zrobiło z sekwencją genów

ludzkiego mózgu. Nie chodziło tylko o niechęć do patentowania dzieł natury, ale o jego

przekonanie, że w takich kwestiach powinien się również liczyć punkt widzenia naukowców,

a nie tylko polityków, biurokratów i biznesmenów. Naukowcy, którzy twierdzą, że nauka jest

apolityczna, niepodatna na wartościowanie i moralnie obojętna, mogą się z nim nie zgadzać.

W świecie badań naukowych, w którym wiedza jest coraz częściej postrzegana w

kategoriach „prawa własności intelektualnej”, zorganizowana i rozpowszechniana tylko pod

warunkiem, że przynosi wymierne efekty lub korzyści finansowe, szybko postępuje

dewaluacja swobody naukowej. W dniu 4 październiku 2001 roku tygodnik naukowy Naturę

doniósł o mających miejsce w Europie wystąpieniach przeciwko opatentowaniu genu

odpowiedzialnego za raka piersi przez amerykańskie przedsiębiorstwo Myriad Genetics. W

sytuacji uznanej przez wielu znawców za bezprecedensową Miriad usiłował narzucić wycenę

usługi diagnostycznej w odniesieniu do genu oraz ustalić prawo własności do uzyskanej w ten

sposób informacji genetycznej. Myriad zwrócił się z prośbą o to, aby wszystkie preparaty

testowe były wysyłane do jego laboratoriów w Salt Lake City. Jednakże liczni genetycy i

wiele laboratoriów diagnostycznych przeprowadzało samodzielnie swoje własne testy genu

BRCA1.18

Etyka klonowania

Projekt zbadania ludzkiego genomu budzi nieustające kontrowersje związane z

prawem patentowym i ochroną własności intelektualnej. Jednocześnie jest tematem polemik

dotyczących związków między genetyką, diagnostyką i problemem klonowania.

Czy mamy prawo wywoływać narodziny zwierząt albo ludzi, co do których możemy z

dużą pewnością spodziewać się, że w wyniku techniki reprodukcyjnej przyjdą na świat z

poważnymi uszkodzeniami? James Watson w Niemczech pod koniec lat dziewięćdziesiątych

wpadł w poważne tarapaty z powodu publicznego propagowania wczesnego rozpoznawania

schorzeń genetycznych takich jak zespół łamliwego chromosomu X i choroba TayaSachsa po

Page 344: John Cornwell - Naukowcy Hitlera. Nauka, wojna i pakt z diabłem

to, aby dać matce możliwość przerwania ciąży. Został oskarżony o to, że postępuje jak

hitlerowscy naukowcy, popierający „eutanazję istnień niewartych życia”. Niemcy,wrażliwi na

fakt, że choroba TayaSachsa występuje bardzo często wśród ludności pochodzenia

żydowskiego, zwracali uwagę na to, że nikt nie ma prawa oceniać, czyje życie jest mniej

warte. Jednakże klonowanie to druga strona tego samego medalu.

Eksperymenty klonowania przeprowadzone przez lana Wilmuta i innych, których

wyniki opublikowano na początku roku 1997,19 wykazały, że jajeczka owcy (oocyty) są w

stanie odtworzyć łańcuch zróżnicowanych komórek, umożliwiając im rozwinięcie się w

tkankę dowolnego rodzaju. Implikacje tego faktu dla medycyny wydają się nadzwyczaj

doniosłe. Jest wśród nich możliwość wyeliminowania na zawsze niektórych chorób

dziedzicznych i dalszego rozwoju badań nad komórkami macierzystymi przy wykorzystaniu

ludzkich embrionów. Jeśli chodzi o klonowanie całych ludzi, w odróżnieniu od klonowania

poszczególnych tkanek w celach leczniczych, etycy stawiają fundamentalne pytania o

możliwą utratę tożsamości takich istot ludzkich.

Według biologów problemem nie jest wcale możliwość reprodukowania

„identycznych osobowości”. Mózg i centralny układ nerwowy rozwijają się w znacznym

stopniu epigenetycznie, czyli nie tylko na podstawie posiadanych genów i dlatego właśnie

wyraźnie widać odmienność zarówno sklonowanych zwierząt, jak i bliźniąt jednojajowych.

Prawdziwy problem, podnoszony przez wielu specjalistów, którzy doradzają daleko posuniętą

ostrożność, to ryzyko wprowadzenia uszkodzonych chromosomów. Richard Lewontin

wyjaśnia:

[W procesie klonowania] jądro zawierające chromosomy komórki jajowej zostaje

usunięte i komórka jajowa łączy się z komórką zawierającą jądro dawcy, która już zawiera

pełny podwójny komplet chromosomów. Chromosomy te niekoniecznie są uśpione, mogą

więc dzielić się tak, jak komórki embrionalne. Efektem tego są dodatkowe i brakujące

chromosomy, tak że powstały embrion będzie posiadał zestaw daleko odbiegający od normy i

prawdopodobnie, choć niekoniecznie, obumrze.20

Dlatego właśnie Wilmut i jego koledzy po 277 próbach stworzyli tylko jedną udaną

Dolly. Inaczej mówiąc, proces klonowania nie jest bezpieczny. Co to oznacza dla

sklonowanego embriona? Telomery, odpowiedzialne za kontrolowanie procesu starzenia się

w DNA dawcy mogą ulec uszkodzeniu, prowadząc do wczesnych anomalii. Co gorsza,

istnieje możliwość przeniesienia tego sposobu działania komórek na potomstwo

sklonowanego zwierzęcia albo człowieka. Innymi słowy, naturze opracowanie procesu

reprodukcji zajęło całe eony, a my jak dotąd nie jesteśmy nawet pewni, jakie mogą być

Page 345: John Cornwell - Naukowcy Hitlera. Nauka, wojna i pakt z diabłem

konsekwencje ingerowania w komórki zarodkowe. Jeśli nawet można osiągnąć lepsze efekty

niż Wilmut ze swojąowcą to jaki odsetek nieuniknionych uszkodzeń uznalibyśmy za możliwy

do przyjęcia?

Nieustanny rozwój biotechnologii pozwolił w wyjątkowym stopniu zrozumieć

związek między ewolucją istotą komórki jako podstawy życia i perspektywami dla nauk

medycznych. Postępy w tej dziedzinie są źródłem nowych dylematów dla naukowców i grożą

odrzuceniem wszelkich etycznych norm i tradycji. Ale istotne znaczenie mają także

okoliczności historyczne, podobnie jak to było w wypadku hitlerowskich Niemiec, i to one

postawią naukowców przed nowymi i niemożliwym do przewidzenia problemami.

34. Nauka znów na wojnie

11 września 2001 roku Stany Zjednoczone przeżyły wstrząs, w wyniku aktu masowej

zbrodni, popełnionej przez grupę terrorystów. Potęga nauki i techniki obróciła się przeciwko

niewinnym ludziom, zmieniając na zawsze ich codzienne życie. W ciągu kilku godzin świat

zachodni stał się miejscem znacznie bardziej wrażliwym, kruchym i niebezpiecznym.

Właściwie każda dziedzina nauki z punktu widzenia amerykańskiego rządu mogła się stać

potencjalną bronią w walce z terroryzmem.

Ataki, za którymi nastąpiły akty terrorystyczne polegające na rozprzestrzenianiu

wąglika, obawa przed bronią biologiczną i „brudnymi bombami”, które mogły być

zdetonowane w akcjach samobójczych, miały ogromny wpływ na rządową politykę

zarządzania nauką i technologią w Stanach Zjednoczonych i w innych krajach Zachodu.

Naukowcy jeszcze przez dziesięciolecia mogą doświadczać skutków tego ataku.

11 września to koniec subwencjonowania nauki w celach pokojowych, co miało być

na efektem upadku muru berlińskiego. Prezydent George W. Bush ogłosił zmianę

priorytetów. Na pierwszy plan wysunął się znów wywiad, systemy obrony i niedawno

powstała doktryna uderzenia prewencyjnego, także za pomocą nowej generacji taktycznej

broni jądrowej bliskiego zasięgu. Relacje między amerykańską administracją a światem

nauki, już osłabione przez forsowany przez prezydenta i kosztujący bilion dolarów program

tarczy antyrakietowej oraz odmowę podpisania międzynarodowego Protokołu z Kyoto

dotyczącego ochrony środowiska, stały się jeszcze bardziej napięte. Narodowy Instytut

Zdrowia w Bethesda w stanie Waszyngton, niegdyś miejsceotwarte dla wszystkich, stał się

ściśle strzeżoną fortecą. Narodowa Fundacja Nauki, odpowiedzialna za wspieranie czystej

nauki, została zmuszona do ponownego przeanalizowania zasadności swoich planów

finansowych. W ciągu miesiąca po ataku przyznano nagrody projektom, które badały „ludzkie

i społeczne reakcje” na akty terroryzmu. Nawet tak cenione poprzednio plany finansowego

Page 346: John Cornwell - Naukowcy Hitlera. Nauka, wojna i pakt z diabłem

wspierania rozwoju nauk matematycznych musiały ulec rewizji, aby uzyskać fundusze, które

można by przeznaczyć na cele wywiadu.1

Obecnie zbadano cały szereg czynników chorobotwórczych pod dwoma względami:

dla korzyści medycznych i pod kątem ich przydatności w akcjach terrorystycznych. Rząd

wezwał biologów, aby uświadomili sobie, że ich praca może zostać wykorzystana do

stworzenia broni masowej zagłady. Ostrzegano, że broń biologiczna przedstawia poważne i

wciąż rosnące zagrożenie, zbliżone do konsekwencji ataku jądrowego. Biuro Oceny

Technologii Kongresu Stanów Zjednoczonych przeprowadziło obliczenia, z których

wynikało, że 100 kilogramów wąglika rozpylonego i niesionego wiatrem w kierunku stanu

Waszyngton mogłoby w sprzyjających warunkach zabić 3 miliony osób. George Poste,

przewodniczący zespołu roboczego Ministerstwa Obrony Narodowej Wielkiej Brytanii ds.

Bioterroryzmu, powiedział podczas konferencji przemysłu farmaceutycznego w Londynie 6

listopada 2002 roku, że biologia musi „utracić swoją niewinność” i stawić czoła możliwym

niebezpieczeństwom związanym z wykorzystaniem niektórych danych nawet w całkowicie

legalnych projektach oraz zaakceptować konieczność wzmożonej kontroli przepływu

informacji. Poste miał na myśli rozwiązanie polegające na stworzeniu tak zwanych

„ukrytych” wirusów, które atakują układ odpornościowy. Miesiąc później Stany Zjednoczone

zdecydowały się zablokować konieczność weryfikowania zgodności prac z Konwencją o

broni biologicznej, uchwalonej w 1972 roku. W grudniu 2001 roku międzynarodowa

konferencja, której celem było zawarcie porozumienia w tej sprawie, zakończyła się bez

ustalenia wspólnego stanowiska.

Od tego czasu mogliśmy obserwować, jak prezydent Bush wspiera prace nad nową

generacją broni atomowej, co jasno wskazywało, że tego rodzaju środki nie będąjuż jedynie

czynnikiem odstraszającym, ale mogą zostać wykorzystane prewencyjnie przeciw państwom

dysponującym bronią jądrową i konwencjonalną. Wkroczyliśmy w erę, otwarte dla

wszystkich, stał się ściśle strzeżoną fortecą Narodowa Fundacja Nauki, odpowiedzialna za

wspieranie czystej nauki, została zmuszona do ponownego przeanalizowania zasadności

swoich planów finansowych. W ciągu miesiąca po ataku przyznano nagrody projektom, które

badały „ludzkie i społeczne reakcje” na akty terroryzmu. Nawet tak cenione poprzednio plany

finansowego wspierania rozwoju nauk matematycznych musiały ulec rewizji, aby uzyskać

fundusze, które można by przeznaczyć na cele wywiadu.1

Obecnie zbadano cały szereg czynników chorobotwórczych pod dwoma względami:

dla korzyści medycznych i pod kątem ich przydatności w akcjach terrorystycznych. Rząd

wezwał biologów, aby uświadomili sobie, że ich praca może zostać wykorzystana do

Page 347: John Cornwell - Naukowcy Hitlera. Nauka, wojna i pakt z diabłem

stworzenia broni masowej zagłady. Ostrzegano, że broń biologiczna przedstawia poważne i

wciąż rosnące zagrożenie, zbliżone do konsekwencji ataku jądrowego. Biuro Oceny

Technologii Kongresu Stanów Zjednoczonych przeprowadziło obliczenia, z których

wynikało, że 100 kilogramów wąglika rozpylonego i niesionego wiatrem w kierunku stanu

Waszyngton mogłoby w sprzyjających warunkach zabić 3 miliony osób. George Poste,

przewodniczący zespołu roboczego Ministerstwa Obrony Narodowej Wielkiej Brytanii ds.

Bioterroryzmu, powiedział podczas konferencji przemysłu farmaceutycznego w Londynie 6

listopada 2002 roku, że biologia musi „utracić swoją niewinność” i stawić czoła możliwym

niebezpieczeństwom związanym z wykorzystaniem niektórych danych nawet w całkowicie

legalnych projektach oraz zaakceptować konieczność wzmożonej kontroli przepływu

informacji. Poste miał na myśli rozwiązanie polegające na stworzeniu tak zwanych

„ukrytych” wirusów, które atakują układ odpornościowy. Miesiąc później Stany Zjednoczone

zdecydowały się zablokować konieczność weryfikowania zgodności prac z Konwencją o

broni biologicznej, uchwalonej w 1972 roku. W grudniu 2001 roku międzynarodowa

konferencja, której celem było zawarcie porozumienia w tej sprawie, zakończyła się bez

ustalenia wspólnego stanowiska.

Od tego czasu mogliśmy obserwować, jak prezydent Bush wspiera prace nad nową

generacją broni atomowej, co jasno wskazywało, że tego rodzaju środki nie będąjuż jedynie

czynnikiem odstraszającym, ale mogą zostać wykorzystane prewencyjnie przeciw państwom

dysponującym bronią jądrową i konwencjonalną Wkroczyliśmy w erę, w której Stany

Zjednoczone, jedyne supermocarstwo, przyjęło rolę światowego policjanta. Taka była niegdyś

wizja Leona Szilarda, widzącego w tej roli Amerykę lub Rosję, w zależności od tego, które

państwo okazałoby się zwycięzcą Trzeciej Wojny Światowej.

Waszyngton jest przekonany, że przebieg przyszłych konfliktów będzie uzależniony

od wyższości amerykańskiej nauki i technologii, zwłaszcza w dziedzinie nadzoru, informacji,

bomb i elektroniki. Wojna będzie prowadzona z wykorzystaniem obrazów generowanych

komputerowo, co pozwoli na jej nadzorowanie z bezpiecznej odległości. Będzie to wojna

wirtualna z aż zbyt realnymi konsekwencjami na polu walki. Amerykańskie interwencje w

Afganistanie i Iraku zdawały się potwierdzać pogląd, że Pentagon może wygrać wojnę bez

znaczących strat wśród własnych żołnierzy. To sprawiło, iż Ameryka uwierzyła, że może i

musi uporać się z każdym dostrzeżonym w porę zagrożeniem, gdy tylko się ono pojawi.

Gdzie takie zagrożenia zaczynają się i kończą? Czy cała nauka, technika i medycyna będzie

teraz postrzegana jako sprzymierzeniec albo wróg Ameryki w wojnie z terroryzmem? Jak

naukowcy w tych okolicznościach zdołają zachować swoją niezależność?

Page 348: John Cornwell - Naukowcy Hitlera. Nauka, wojna i pakt z diabłem

Uprawianie uczciwej pod względem etycznym nauki w jakimkolwiek czasie i w

jakimkolwiek kraju w stuleciu opisanym na kartach tej książki przywołuje bliskie, uświęcone

tradycją zasady moralne. Badacze, którzy fałszują dane, naginają statystyki, przywłaszczają

sobie odkrycia lub pomysły innych, nie są „dobrymi naukowcami” ani w sensie etycznym, ani

profesjonalnym. Rzecz jasna efekty ich działalności także nie mogą być źródłem

jakiegokolwiek dobra.

Wydarzenia Drugiej Wojny Światowej, szeroko rozpowszechniona militaryzacja i

industrializacja nauki i techniki, ekspansja nauki, zatamowanie swobodnego przepływu

informacji, klauzula tajności i rozwój broni masowej zagłady na zawsze zmieniły sposób

pojmowania nauki jako dzieła indywidualnych talentów nie interesujących się dalekosiężnymi

konsekwencjami swoich badań i niezależnych od jakichkolwiek uwarunkowań społecznych i

politycznych. Infiltracja nauki w czasach zimnej wojny przez przemysł, biznes, armię,

planowanie rządowe, prawo własności intelektualnej i walkę o fundusze zatarła różnice

pomiędzy nauką czystą i stosowaną, ograniczając indywidualność naukowców i stawiając ich

przed koniecznością dokonywania wyborów o charakterze etycznym i politycznym. Wśród

naukowców pojawiła się tendencja, aby ignorować związane z nimi skrupuły, i tak właśnie

postępowali naukowcy Hitlera, otaczając się kokonem „nieodpowiedzialnej czystości”. W

erze, która nastąpiła po 11 września, skrupuły te jeszcze wzrosły, podobnie jak pokusa

moralnego i politycznego wycofania się.

Uprawianie uczciwej nauki wymaga dzisiaj wyczulenia na jej konsekwencje,

świadomości wpływu odkryć naukowych na społeczeństwo, środowisko, naturę. Uczciwy

naukowiec nie powinien przekazywać niebezpiecznej wiedzy czy technologii w niegodne

zaufania ręce. Uczciwy naukowiec usiłuje za wszelką cenę uświadomić opinii publicznej

przewidywane społeczne i ekologiczne konsekwencje potencjalnie niebezpiecznej wiedzy.

Uczciwy naukowiec odrzuca ponadto instrumentalne traktowanie ludzi jako środka do

osiągnięcia celu. Zasada ta staje się coraz bardziej złożona w miarę rozwoju biotechnologii i

genetyki, w których rozprzestrzenianie się wiedzy i techniki zmusza do dokonywania

trudnych etycznie wyborów. W czasach szybko rozwijającej się technologii reprodukcyjnej,

w obliczu perspektyw inżynierii genetycznej pojawia się imperatyw wzywający do

dokonywania coraz subtelniejszego rozróżnienia między człowiekiem a przedmiotem

eksperymentów.

Rozwiązywanie dylematów moralnych to jednak nie tylko dokonywanie pojedynczych

wyborów, ale także cały wzór zachowań, długotrwały opór wobec kompromisów prowadzący

do wzrostu szacunku do samego siebie, jednym słowem uczciwość.2

Page 349: John Cornwell - Naukowcy Hitlera. Nauka, wojna i pakt z diabłem

Największa presja na uczciwość naukowców pojawia się na styku profesjonalnej

działalności naukowej i żądań finansujących ją mecenasów. W każdej części tej opowieści, od

decyzji Fritza Habera w sprawie produkcji gazów trujących do decyzji Maxa Plancka o

uniesieniu ręki w hitlerowskim pozdrowieniu, do zaakceptowania przez Paula Hartecka

wakującego miejsca pozostawionego przez zwolnionego Żyda, do decyzji Heisenberga, aby

korzystać w Krakowie z gościnności Hansa Franka, do wykorzystywania przez Wernhera von

Brauna niewolniczej pracy więźniów, mogliśmy dostrzec przejawy tragicznej pychy,

lojalności, współzawodnictwa i zależności, które w rezultacie doprowadziły pójścia na

kompromis. W końcowym rozrachunku pokusa ta okazała się preludium do zawarcia paktu z

diabłem tylko po to, aby móc dalej prowadzić działalność naukową.

Faustowskie pokusy czyhają w rutynowych podaniach o stypendium, w dążeniu do

publikowania, aby zwiększyć budżet i zdobyć posadę, w traktowaniu wiedzy i odkryć

naukowych jako towaru, który można posiadać, kupować i sprzedawać. Radzenie sobie z tymi

pokusami to nieodłączna część trudnego zadania bycia w dzisiejszych czasach uczciwym

naukowcem.

Czy pokusy te oddala działanie pod auspicjami mniej lub bardziej demokratycznego

rządu i łagodnej konstytucji? Jak się przekonaliśmy, na początku lat czterdziestych brytyjski

biochemik i historyk Joseph Needham oraz Robert Merton szeroko propagowali pogląd, że

nauka potwierdza takie wartości zachodniej demokracji liberalnej jak racjonalizm,

obiektywizm, wolność, internacjonalizm, sceptycyzm. Te właśnie wartości były wówczas

zagrożone wskutek działania europejskich reżimów totalitarnych. W tej kwestii pojawiają się

interesujące rozbieżności. J. D. Beraal, który zasadniczo zgadzał się z powyższymi tezami,

jednocześnie łagodnie oceniał Stalina, jak gdyby niektórzy dyktatorzy mniej zasługiwali na

krytykę niż inni. A podczas gdy fizyk Samuel Goudsmit twierdził, że demokracja sprzyja

uczciwej nauce, Merton dodawał jeszcze, że to właściwie uczciwa nauka sprzyja demokracji.

Na pierwszy rzut oka symbioza między nauką i demokracją to potężna alternatywa dla

„nieodpowiedzialnej czystości” obecnej nie tylko wśród niemieckich naukowców lat

dwudziestych i z czasów III Rzeszy, ale szeroko rozpowszechnionej po Drugiej Wojnie

Światowej. Istnieje jednak niebezpieczeństwo, że naukowcy pracujący w społeczeństwach w

zasadzie demokratycznych ulegną pokusie zrzeczenia się odpowiedzialności ze względu na

założenie, że ich demokratycznie wybrane rządy zawsze wiedzą co dobre. Założenie to jest

skrajnie naiwne. Podobnie jak ma się sprawa z prawdą w mediach, pierwszą ofiarą wojny lub

zagrożenia nią - czy to zimnej wojny, czy jak obecnie wojny z terroryzmem - jest wolność

informacji i swobodny dostęp do wiedzy. Czy naukowiec w społeczeństwie demokratycznym

Page 350: John Cornwell - Naukowcy Hitlera. Nauka, wojna i pakt z diabłem

rzeczywiście na rozkaz powinien zachowywać tajemnicę i na rozkaz dzielić się swoją wiedzą

mając tylko nadzieję, że rząd wie, co dobre?

Naukowcy, jak miała wykazać ta opowieść, może nie posiadają władzy politycznej,

ale nie działają przecież w etycznej, społecznej ani politycznej próżni. Naukowcy mają

władzę, jaką daje wiedza i doświadczenie, i mogą ją wedle uznania użyć, rozpowszechniać

alboporzucić. Nie są zobowiązani do pracy ani do oddawania swojej wiedzy dla władzy,

której nie ufają lub którą uznają za złą

Norbert Wiener stanowi przekonujący przykład. W 1947 roku zwróciła się do niego

amerykańska korporacja lotnicza z żądaniem przekazania jej opisu technicznego

prowadzonych przez niego badań. Odmawiając podania tych informacji, Wiener powołał się

na podstawowe zasady określające odpowiedzialność naukowca w procesie tworzenia broni.

Zaczął tak: „Polityka samego rządu podczas wojny i już po jej zakończeniu, chociażby w

kwestii zbombardowania Hiroszimy i Nagasaki, jasno udowodniła, że przekazywanie

informacji naukowej nie musi być niewinnym działaniem i może prowadzić do jak

najpoważniejszych konsekwencji”.3 W tych okolicznościach, kontynuował Wiener, tradycja

swobodnej wymiany informacji wymaga drobiazgowej analizy, „kiedy naukowiec staje się

panem życia i śmierci”. Następnie Wiener pisze:

Doświadczenie naukowców, którzy pracowali nad bombą atomową wskazuje, że w

każdym tego rodzaju procesie naukowiec na koniec przekazuje nieograniczoną władzę w ręce

ludzi, którym w najmniejszym stopniu nie można zaufać co do tego, czy użyjąjej we

właściwy sposób. Jest również oczywiste, że rozpowszechnianie wiedzy o broni w obecnym

stanie naszej cywilizacji praktycznie zawsze doprowadzi do tego, iż broń ta zostanie

wykorzystana. Z tego względu zdalnie sterowany pocisk wciąż stanowi niedoskonałe

uzupełnienie bomby atomowej i broni bakteriologicznej.

Kontynuując te refleksje, tak samo przerażająco aktualne teraz, jak i pół wieku temu,

gdy zostały spisane, Wiener stwierdza:

Jedyne praktyczne zastosowanie dla zdalnie sterowanych pocisków to bezmyślne

zabijanie ludności cywilnej pozbawionej jakiejkolwiek możliwości obrony. Nie potrafię

wyobrazić sobie sytuacji, w której taka broń przyniosłaby jakiś inny skutek niż zmuszanie do

samobójczej walki całych narodów.

Naukowcy posiadają specjalistyczną wiedzę na temat „praw natury” i znają

odpowiednią technologię oraz rozumieją jej konsekwencje. Naukowcy mogą oddziaływać na

społeczne i polityczne decyzje poprzez odmowę podzielenia się ta wiedzą lub zaprzestanie jej

zgłębiania albo też, z drugiej strony, przez wymuszenie jej rozpowszechnienia. Pojawiają się

Page 351: John Cornwell - Naukowcy Hitlera. Nauka, wojna i pakt z diabłem

świadkowie, jak na przykład doktor Jeffrey Wigand, przedsiębiorca tytoniowy, który mimo

ogromnych kosztów, jakie sam musiał ponieść, zdecydował się upublicznić wysiłki, które

podejmował przemysł tytoniowy, aby zbagatelizować wiedzę na temat zagrożeń, jakie palenie

stanowi dla zdrowia. Wigand powiedział: „Miałem poczucie, że przemysł jako całość oszukał

amerykańskich obywateli. I były to sprawy, o których moim zdaniem należało im

powiedzieć”.4

Historia Wiganda zadaje kłam przekonaniu, że naukowcy nie mają prawa głosu, gdyż

są zwykłymi trybikami w ogromnej machinie korporacyjnej. Rewolucja w dziedzinie

łączności miała ogromne znaczenie. Gest samotnego bohatera, jak Rotblata w roku 1945,

kiedy opuścił „Projekt Manhattan”, nie miał znaczenia. Pod groźbą uwięzienia zabroniono mu

wyjaśnienia powodów decyzji opuszczenia Los Alamos kolegom, nie mówiąc już o mediach.

Dzisiaj naukowcy mają możliwość współpracy z podobnie myślącymi, odpowiedzialnymi

ludźmi, wykorzystując w pełni możliwości, jakie daje nowa technologia informacyjna oraz

środki masowego przekazu.

Czy naukowcy ponoszą większą polityczną i etyczną odpowiedzialność wobec

przytłaczającej władzy tych, którzy posiadają i kontrolują większość nauki i technologii?

Obecnie nauka jest już poddana wpływom grup obywateli działających niezależnie od

oficjalnych organizacji rządowych i komercyjnych.5 Ruch ten może się rozwinąć i pogłębić,

wpływając na opinię publiczną w kwestii podejmowania decyzji dotyczących spraw

społecznych: zdrowia, nędzy, edukacji, wymiaru sprawiedliwości, praw człowieka,

środowiska, odżywiania.

Zacieranie granic między rynkiem a przemysłem, światem akademickim a

instytucjami rządowymi, jak również większy dostęp do mediów przez Internet stwarza nowe

możliwości dla interdyscyplinarnych, niezhierarchizowanych grup, które w ten sposób mogą

głosić własne poglądy. Obecnie naukowcy i nienaukowcy mogą wspólnie przedyskutować

kwestię konsekwencji związanych z rozwojem nauki, medycyny i techniki, od żywności

modyfikowanej genetycznie do selektywnych inhibitorów zwrotnego wychwytu serotoniny,

od badań nad komórkami macierzystymi do prób klonowania ludzi, od użyciafosforanów

organicznych w gospodarstwach rolnych do patentów, które hamują zamiast sprzyjać

rozwojowi nauk medycznych. Najważniejszym zagadnieniem pozostaje jednak kwestia

nowych generacji broni masowej zagłady.

Niemal sześćdziesiąt lat po marzeniu Vannevara Busha o nadzorowanej przez

cywilów agencji rozdzielającej środki finansowe, nauka nadal jest kształtowana i zarządzana

przede wszystkim przez rząd i armię Stanów Zjednoczonych, jedynego supermocarstwa.

Page 352: John Cornwell - Naukowcy Hitlera. Nauka, wojna i pakt z diabłem

Narodowa Fundacja Nauki zarządza środkami w wysokości około 4 miliardów dolarów (z

czego, jak się szacuje, tylko 2,5 miliarda przeznacza się na badania podstawowe) z

federalnego budżetu na prace badawczorozwojowe, wynoszącego rocznie około 75 miliardów

dolarów. Połowa tej sumy pozostaje do dyspozycji Pentagonu.6 Mimo to badania

finansowane przez Narodową Fundację Nauki są również dostępne dla Pentagonu.

Koncentracja tak ogromnej i pozbawionej nadzoru władzy nad nauką i techniką jest

niezmiernie niebezpieczna. Sami naukowcy powinni w tej sytuacji wyrazić sprzeciw wobec

kierunku, konsekwencji i podstaw prac nad nowymi rodzajami broni.

Czy naukowcy dzisiaj, w świecie pogrążającym się w coraz głębszym kryzysie, w

którym są bardziej niż kiedykolwiek zależni od sponsorów, zaczną postępować jak sympatycy

Hitlera: Heisenbergowie, Weizsäckerowie i von Braunowie, czerpiąc korzyści od rządu i

wojska, a jednocześnie głosząc, że jako wybitne indywidualności trzymają się z daleka od

społeczeństwa i polityki? Czy będą przekonywać, że nie są w żadnym stopniu odpowiedzialni

za sposób, w jaki wykorzystano ich wiedzę i odkrycia? A może wezmą udział w

likwidowaniu barier, które uniemożliwiają poddanie prac o charakterze obronnym kontroli ze

strony opinii publicznej?

Dziś pilnie potrzebujemy naukowców, którzy są nie tylko znakomitymi specjalistami

w swojej dziedzinie, ale także takich, którzy posiadają wysoko rozwinięty zmysł polityczny i

etyczny, którzy są gotowi kwestionować, sprawdzać i krytykować kierunek rozwoju nauki

zdominowanej przez założenia militarne. Za czasów Hitlera niezależny naukowiec ryzykował

życiem, ale przynajmniej na początku jego rządów miał możliwość wyemigrowania w nadziei

na uprawianie nauki pod życzliwszym patronatem politycznym. Dzisiaj dysydent nie ryzykuje

więzieniem ani śmiercią, ale w epoce globalizacji nauki i techniki nie znajdzie żadnej oazy,

do której mógłby się wycofać. Najlepsza obrona przed prostytuowaniem się i nadużywaniem

nauki to połączenie się naukowców w mniejsze lub większe nieoficjalne grupy, tworzące

wspólnoty naukowców, którzy zgodnie ze słowami Josepha Rotblata są „najpierw ludźmi, a

dopiero potem naukowcami”. Takie wspólnoty mogłyby zapewnić pluralistyczną równowagę

sił, która uświadomiłaby opinii publicznej konsekwencje nieodpowiedzialnego

wykorzystywania nauki, będące zagrożeniem nie tylko dla Ameryki, ale dla społeczeństw i

ludzi na całym świecie: dla środowiska, pokoju, praw człowieka i dla samej natury.