Jeść po prostu trzeba…

8
Sponsor nagród dla laureatów rankingu „Moto - Turysta Roku 2013” Sponsor nagrody dla autora „Relacji Roku 2013” Sezon 2013 01.04.2013 - 31.03.2014 Tytuł: Jeść po prostu trzeba… Autor: Brodaty Miś / Moto-Turysta 005 >>> Ranga M-T: Przewodnik >>> Numer relacji: 06/2013/Turystyczne wojaże Relacja objęta rankingami "Moto -Turysta Roku 2013" & "Wyprawa Roku 2013" Data wyprawy Data nadesłania relacji Data publikacji relacji 15.06.2013 20.06.2013 29.06.2013 Jedni jedzą, aby żyć – inni żyją, aby jeść, tak czy siak… …jeść po prostu trzeba… 1 z 8 Z moich obserwacji, ale także coraz bardziej licznych Waszych podszeptów wynika, że <ono> kosi nadal. No cóż, w stosunku do <onego> nie udało się prośbą wpłynąć na obiektywizm ocen. Może -w myśl powiedzenia - przez żołądek trafię do Waszych serc - mając jednocześnie nadzieję, że ani <ono>, ani Wy nie jesteście wegetarianami - i spowoduję tą drogą większą przychylność wszystkich ocen wymierzonych w moje tekstyAle drodzy moi czytelnicy, ślubuję, że nie będę w swoich relacjach (reportażach, czy felietonach - jakby ich nie nazywać i nie klasyfikować) prowadził dialogu, z kimś, z kim jest mi nie po drodze. Nie będę też kopał się z koniem. Relacje piszę dla Was wszystkich, z nadzieją, że to, o czym piszę, podoba się Wam, a co ważniejsze jest przydatne w waszym, mototurystycznym świecie. Tak na marginesie dobrze pamiętam jeden z przeszłych sezonów, kiedy to Kolega - Aktywny kupił se lekki off-roadowy motocykl i zaczął nim jeździć po dziczy. I pisał niemal co tydzień relację, z autentycznych wypadów w teren. Z relacji na relację oceny, jakie dostawał były słabsze i było ich mniej, pomimo, że wartość owych (moim zdaniem), nie miała tendencji spadkowej. Taka już chyba nasza natura, że niedosyt nas wkurza, a nadmiar razi. Zdając sobie sprawę z tych zagrożeń oraz z tego, że stąpam po cienkim lodzie, a Wasza wyrozumiałość ma swoje granice, popełniam niniejszym kolejny ważny tekst w drodze do nieśmiertelności. Dziś piszę Wam rozprawę też o tym wszystkim, co powoduje, że już na samo wyobrażenie, na samą myśl o tym, bardziej czujemy smaki, zapachy i włącza nam się ssanie w żołądku, pomimo tego, że nie jesteśmy w restauracji, kuchni, czy stołówce. Pisze to wszystko z wiarą, że jest to jeden z ważniejszych elementów dużych wypraw, ale także małych, jednodniowych wyjazdów… Bo dziś rzecz będzie o kuchni…

description

Autor: Paweł - Brodaty Miś (Moto-Turysta 005)

Transcript of Jeść po prostu trzeba…

Page 1: Jeść po prostu trzeba…

S p o n s o r n a g r ó d d l a l a u r e a t ó w r a n k i n g u „ M o t o - T u r y s t a R o k u 2 0 1 3 ” S p o n s o r n a g r o d y d l a a u t o r a „ R e l a c j i R o k u 2 0 1 3 ”

Sezon 2013 01.04.2013 - 31.03.2014

Tytuł: Jeść po prostu trzeba…

Autor: Brodaty Miś / Moto-Turysta 005 >>>

Ranga M-T: Przewodnik >>>

Numer relacji: 06/2013/Turystyczne wojaże

Relac ja ob ję ta rank ingami "Moto -Turys ta Roku 2013" & "Wyprawa Roku 2013"

Data wyprawy Data nadesłania relacji Data publikacji relacji

15.06.2013 20.06.2013 29.06.2013

Jedni jedzą, aby żyć – inni żyją, aby jeść, tak czy siak…

…jeść po prostu trzeba…

1 z 8

Z moich obserwacji, ale także coraz bardziej licznych Waszych podszeptów wynika, że <ono> kosi nadal. No cóż, w stosunku do <onego>

nie udało się prośbą wpłynąć na obiektywizm ocen. Może - w myśl powiedzenia - przez żołądek trafię do Waszych serc - mając jednocześnie

nadzieję, że ani <ono>, ani Wy nie jesteście wegetarianami - i spowoduję tą drogą większą przychylność wszystkich ocen wymierzonych w moje

teksty… Ale drodzy moi czytelnicy, ślubuję, że nie będę w swoich relacjach (reportażach, czy felietonach - jakby ich nie nazywać

i nie klasyfikować) prowadził dialogu, z kimś, z kim jest mi nie po drodze. Nie będę też kopał się z koniem. Relacje piszę dla Was wszystkich,

z nadzieją, że to, o czym piszę, podoba się Wam, a co ważniejsze jest przydatne w waszym, mototurystycznym świecie.

Tak na marginesie dobrze pamiętam jeden z przeszłych sezonów, kiedy to Kolega - Aktywny kupił se lekki off-roadowy motocykl i zaczął nim

jeździć po dziczy. I pisał niemal co tydzień relację, z autentycznych wypadów w teren. Z relacji na relację oceny, jakie dostawał były słabsze

i było ich mniej, pomimo, że wartość owych (moim zdaniem), nie miała tendencji spadkowej. Taka już chyba nasza natura, że niedosyt

nas wkurza, a nadmiar razi. Zdając sobie sprawę z tych zagrożeń oraz z tego, że stąpam po cienkim lodzie, a Wasza wyrozumiałość ma swoje

granice, popełniam niniejszym kolejny ważny tekst w drodze do nieśmiertelności.

Dziś piszę Wam rozprawę też o tym wszystkim,

co powoduje, że już na samo wyobrażenie, na samą myśl

o tym, bardziej czujemy smaki, zapachy i włącza nam się

ssanie w żołądku, pomimo tego, że nie jesteśmy

w restauracji, kuchni, czy stołówce. Pisze to wszystko

z wiarą, że jest to jeden z ważniejszych elementów dużych

wypraw, ale także małych, jednodniowych wyjazdów…

Bo dziś rzecz będzie o kuchni…

Page 2: Jeść po prostu trzeba…

2 z 8

Przed kilku laty mistrz kucharski

Pan Stefan Birek skontaktował się

ze mną, jak to się mówi, z życzliwością

wielu ludzi dobrej woli po drodze

i w efekcie tego kontaktu motocykle

z klubu Hondy GoldWing, stały się

jedną z atrakcji konkursu kulinarnego.

Czym rzesz byłyby motocykle bez ich kierowców i pasażerów? Mniej lub bardziej

atrakcyjnym parkingiem. Wespół z załogami, tworzyły już silny i nadający się

do wielu czynności team. Ale odłóżmy ich na chwile na bok.

Konkurs miał w nazwie <Ogólnopolski> i nie było to jedynie

megalomaoskie określenie, a rzeczywistośd. Do tego jeszcze prestiż,

jaki dawał uczestniczącym w nim drużynom, a także - daj Boże

- zwycięstwo, było wtedy dla mnie nieogarniętym wymiarem

chwały, jaki ze sobą niósł.

Konkurencje w gotowaniu (to w tym miejscu naprawdę

kolokwializm), podzielone były na dwie kategorie:

1) Dla zawodowców - czyli kucharzy hotelowych i restauracyjnych

z najwyższej półki

2) Dla uczniów szkół gastronomicznych - czyli tych młodych ludzi, którzy już niebawem, będą dla

nas gotowad, jeśli tylko zaszczycimy swoją obecnością, któryś z lokali gastronomicznych…

A co z motocyklistami?

Page 3: Jeść po prostu trzeba…

3 z 8

Podniesiemy ich teraz, bo należy wspomnied, że dla grup amatorów, organizatorzy przygotowali równie

poważny konkurs polegający na grillowaniu – aby było łatwiej i prościej jak mi się wtedy wydawało,

osiągnąd kulinarną nirwanę. Nic bardziej mylnego.

Opiekun konkursu grillowania - Piotr Szczypiorki

(Szczypior), szybko nas - wyznaczonych

do konkursu - oświecił, że nie będziemy

obracad na ruszcie kiełbasek i karkówek.

W ramach „Magicznego koszyka”

(tak nazywała się ta częśd konkursu), podobnie

jak zawodowcy, będziemy musieli

z załączonych w koszyku produktów, w ciągu

godziny, wykonad danie obiadowe z grilla,

które zostanie ocenione przez ten sam skład

jurorów, który ocenia zmagania obecnych i przyszłych kucharzy. Jedyną, mającą ułatwid nam życie

różnicą regulaminową, w stosunku do grup zawodowych, było to, że nie zostało nam wskazane, co mamy

upichcid. Niestety jeszcze jeden element grillowego szaleostwa wzbudził mój autentyczny strach.

Sam grill, a w zasadzie to coś, co było szaloną wariacją na temat grilla, czyli zbliżoną bodową

do parowozu pieco-grillo-wędzarnią. Urządzenie przypominające parowóz, ale nieprzypominające tego,

czym co jakiś czas zabawiam się w ogródku. I w ten oto sposób wstąpiliśmy do konkursowego

klubu grillowego.

Od tamtej pory minęły cztery lata. Konkurs bardzo się

rozrósł, przybrał na wadze, randze i prestiżu. Liczba

sponsorów i firm współpracujących potroiła się co najmniej.

Patronat nad całością od drugiej edycji sprawuje

Minister Rolnictwa i wierzcie mi - nie ma się czego obawiad,

jeśli chodzi o dobrze zainwestowane wsparcie. Jak co roku

zmagania odbywają się na podegrodziu Pułtuskiego zamku

- nad samiutką Narwią. Obszar ten idealnie nadaje się do tego, by ustawid tam

niezbędne sprzęty do rozegrania konkursowych dyscyplin, a także pomieścid pokaźnych rozmiarów scenę,

namioty sponsorów i liczne atrakcje dla odwiedzających imprezę - szczególnie dzieci, oraz tłumnie

przyjeżdżające motocykle.

Page 4: Jeść po prostu trzeba…

4 z 8

Do Pułtuska udaliśmy się w sobotę rano.

Trasa nie za długa, bo to nie całe 150 km,

przebiegła nam nieco ospale, bo po pierwsze

wybrałem sobie mniej uczęszczane, a co za tym

idzie węższe i trochę gorszej nawierzchni drogi.

Po drugie mniej więcej w połowie natrafiliśmy

na blokadę. Nie był to na szczęście żaden strajk

czy inna manifestacja, a po strażacku, czyli profesjonalnie, przygotowane zabezpieczenie jakiegoś

lokalnego biegu ulicznego. Wskazano nam objazd, który idealnie przeprowadził nas przez obszar,

na którym rozgrywano ów bieg. Dotarliśmy na miejsce.

Do zamku jedzie się przez rynek, a ten chlubi się tym, że jest najdłuższym brukowanym w Europie

- 380 m. Potem skierowaliśmy się w kierunku zamku, ale nie wjeżdżamy na jego dziedziniec, a udaliśmy

się na podzamcze, nad sam brzeg Narwi. Duży plac z ustawioną już infrastrukturą konkursową, wielkim

telebimem, zapełniony był tez około pięddziesiątka motocykli - głównie GoldWigów. Duża częśd z naszych

znajomych biesiadowała tam już od piątku, ale nas interesowała główna częśd spotkania - konkurs

w grillowaniu.

Uprosiliśmy wcześniej <kierownika> naszej

grupy, że zgłaszamy się (Marzenka i ja),

do współzawodnictwa i poprosiliśmy,

aby „trzymał” nam to miejsce. Wszystko

udało się znakomicie. Jako, że dotarliśmy

na czas, mieliśmy go trochę, aby się posilić

smacznymi przekąskami wykonanymi rękami

współpracujących w konkursem licznych

restauracji. Niemal w trakcie tego delektowania się smakami,

zostaliśmywezwani <do kuchni>.

W strefie kibica zjawili się wszyscy obecni motocykliści, którzy równo podzielili się pomiędzy trzy nasze

duety kucharskie. Wiedząc już, jak będzie przebiegała nasza rozgrywka, z niecierpliwością czekaliśmy

na dany znak, aby zajrzed, co w tym roku przygotował nam organizator. Wcześniej jednak wręczono

nam przepaski (tak zawodowcy mówią na kucharskie fartuchy), które wdzialiśmy ochoczo oraz rozpalono

w piecach przypominających parowe lokomotywy. W tym roku były one trochę innego typu,

jakby mniejsze, ale wcale nie oznaczało to, że były mniej straszne.

Page 5: Jeść po prostu trzeba…

Po otwarciu koszyka (pudła) oczom naszym

ukazała się zawartośd, która przeraziła nas jeszcze

bardziej niż grill. Otóż wewnątrz był słuszny

kawałek schabu, grapefruit, cebula, pieczarki,

ziemniaki, papryka, pomidor, seler naciowy,

cztery gatunki sera Lazur, ogórek, cukinia,

kilka doniczek żywych przypraw, kilka

paczuszek suchych, wspólna dla wszystkich

drużyn oliwa i dekoracyjne dodatki.

Obok na stanowisku były dwie deski, do krojenia, dwa noże

i sporo innego niezbędnego w każdej kuchni sprzętu, w postaci garnka, rondla, patelni i kilku większych

rozmiarów sztudców.

Wszystko nam pasowało, za wyjątkiem tego schabu, który był podstawą dania, jakie mieliśmy za chwile

wykonad. Z tym, że schab, to chyba dośd rzadkie w grillowych przepisach mięso. Nam wcale nie kojarzyło

się z grillowa potrawą. Nieumiejętnie potraktowane jest suche i pozbawione smaku. Cóż nam począd?

Cóż? Nie ma wyjścia. Trzeba wymyślid naprędce taki przepis, który spowoduje, iż ani nasi kibice, ani tym

bardziej sędziowie, nie zostaną rozczarowani, czy wręcz otruci…

Po szybkiej naradzie, postanowiłem, że zrobimy roladki

schabowe. Potem, jak już twórcza wena kulinarna

rozprostowała skrzydła, doszło nam jeszcze: z farszem serowo

warzywnym, do tego ziemniak w polewie z oliwy i ziół,

zapieczony w mundurku, a dla kontrastu smakowego

i wizualnego, coś wymyślimy z ogórka, cukini, pomidora

i papryki. Czas start i nie wiedzied kiedy, zaczęliśmy odliczad

minuty do oddania udekorowanych talerzy z naszym

zmaterializowanym pomysłem na podium.

Aby ochłonąd z emocji poszedłem najpierw pooglądad

sztukę w niesamowitej odsłonie. A potem popatrzed jakie

też cudeoka kulinarne tworzy narybek kucharskiej kasty.

Zarówno carvingowcy, jak i młodzież kucharska zaskoczyli

mnie bardzo. Po kolei…

5 z 8

Page 6: Jeść po prostu trzeba…

Co roku jednymi z ważniejszych uczestników

konkursu, są carvingowi twórcy. To utalentowani

rzeźbiarze w… warzywach i owocach.

Ich najpopularniejszym tworzywem są

dyniowate, czyli arbuzy i melony. Ale nie krzywią

się na rzodkiew czy kalarepę. Precyzja, z jaką

wycinają małe kawałki materii owocu,

a przy tym wyobraźnia, która z ogromnym

wyprzedzeniem kieruje ruchem specjalnego nożyka / skalpela,

nie maja sobie chyba równych w innych dyscyplinach sztuki.

Mała pomyłka i cała robota może się nie udad. Niepewny, nieprzemyślany ruch i nie można niczego

dokleid, dospawad, cofnąd się w czasie. Tworzone przez nich rzeźby, miały jeszcze jedno zadanie.

Podczas uroczystej kolacji, w czasie której podawane są wyniki konkursu i wręczane nagrody, odbywa się

aukcja tych dzieł. Zebrane środki są przeznaczane na specjalne pompy dla dzieci żywionych inaczej

(łamiąc nieco zasadę chronologii, wtrącę, że w tym roku zebrano ponad osiem i pół tysiąca złotych).

Natomiast wracając, chod

na moment, do rywalizacji

uczniów szkół gastronomicznych,

muszę przyznad szczerze

- a oglądałem ich w akcji po raz

czwarty - że możemy w spokoju

czekad jak porobią matury

i lizną praktyki.

Nasza polska kuchnia ma się dobrze i chod nie wolno z tego powodu osiąśd na laurach, to młodzież

garnie się do tej dziedziny zarówno gospodarki jak i sztuki. Ku mej radości, po raz pierwszy w składach

dwuosobowych drużyn były dziewczyny. To rozsadza serce.

Zaraz potem nastała dwugodzinna przerwa do kolacji, więc skorzystaliśmy z możliwości

„zwiedzenia” Narwi i wraz z kilkoma załogami motocyklowymi udaliśmy się na mały rejs po tej

wspaniałej rzece. W związku z tym, że byli wśród nas wodniacy, dostaliśmy pozwolenie na wypłyniecie

bez obsługi <gondoli> i we własnym motocyklowym sosie popłynęliśmy w górę rzeki.

6 z 8

Page 7: Jeść po prostu trzeba…

Mieszkający w Pułtusku Waldek

opowiadał nam o najnowszej

i nieco starszej historii miasta.

Dowiedzieliśmy się, że chyba

nie było większej potyczki

zbrojnej w historycznych czasach,

aby nie otarła się o to miasto i ziemie leżące

na obu brzegach Narwi. Ponieważ wysokie stany wód zagościły

w tym czasie chyba we wszystkich rzekach Polski, siłą rzeczy

pokazywał nam miejsca, gdzie w ostatnich kilkunastu latach woda bardzo dała się

we znaki mieszkaocom miasta i okolic. Szczęściem dla nas stan był na tyle wysoki (chod nie zalewowy),

że nie osiedliśmy na mieliźnie i bezpiecznie dotarliśmy do portu.

Po powrocie troszkę poprawiliśmy swój piknikowy wygląd i zasiedliśmy w dużej sali, na uroczystej

kolacji. Program oficjalny przewidywał podziękowania dla wszystkich sponsorów, potem wręczenie

nagród we wszystkich rozgrywanych konkurencjach kulinarnych. Później miało byd już mniej oficjalnie,

sztuczne ognie, licytacja i zabawa do ostatniego gościa, a wszystko przy obficie zastawionych stołach.

Ogólnopolski Konkurs Kulinarny „Kuchnia Polska Wczoraj i Dziś” był dla nas bardzo łaskawy.

Podczas pierwszego, przed czterema laty, padał deszcz, było zimno i niewielkie zainteresowanie

mieszkaoców. Od kilku lat dopisuje pogoda, a rozgłos i medialne wsparcie przyciągają licznych

odwiedzających.

7 z 8

Page 8: Jeść po prostu trzeba…

Marzenie i mnie udało się po raz trzeci brad udział

we współzawodnictwie motocyklistów w grillowaniu i po raz trzeci

zdobyliśmy pierwsze miejsce. To wywołało radośd nie tylko naszych

motocyklowych przyjaciół, ale również wspierających nasze

zmagania kucharzy zawodowych i adeptów tej najsmaczniejszej

ze sztuk.

A wracając do grilla, przypominającego parowóz

i wywołującego we mnie lęki, to napiszę, że pomimo tylu z nim

kontaktów i trzech zwycięstw, nadal mnie emocjonalnie straszy

i chyba zupełnie nie przez przypadek nazwałem go przed laty żelaznym piekłem. Idealnie pasuje ta moja

nazwa do zdania mistrza słowa – Jamesa Joyce’a, bo Jego zdaniem to:

„Pan Bóg stworzył jedzenie, a diabeł kucharzy”

W pisaniu tej relacji wspierali mnie głownie:-Oskar Peterson- Charlie Parker- Erroll Garnerczyli lekkostrawni jazzmani.Ich muzyka z przed lat wielu, znacznie lepiej pasuje do konsumpcji niż pichcenia.Palce lizać…

Pozdrawiamy,

Brodaty Miś & Marzena(Moto-Turysta 005)

Przepis na zwycięskie danie >>>

8 z 8