Izabela Sowa, "Powrót"

24

description

 

Transcript of Izabela Sowa, "Powrót"

Page 1: Izabela Sowa, "Powrót"

Cena 34,90 zł

Chcesz mieć coś na całe życie – zrób sobie tatuaż, bo z miłością różnie bywa.

Dorotka rozczarowała wszystkich – zamiast skończyć ASP, zajęła się

robieniem tatuaży, zamiast realizować gotowy scenariusz, zdecydowała się

napisać swój własny – wyjechała.

Teraz wraca: do kraju, do rodziców, do siebie.

Nadal robi wszystko po swojemu, zadziwia wyglądem i pomysłami na życie.

Już wie, że wakacje spędzi na RODos – tylko w jej wypadku to nie

słoneczna wyspa, lecz Rodzinne Ogródki Działkowe otoczone siatką.

Powrót Izabeli Sowy to opowieść o młodej kobiecie, której wydaje się, że dawno

opuściła szkołę złudzeń, bo stanęła oko w oko z tym, przed czym ucieka pokolenie

trzydziestolatków – z dorosłością. Okazuje się jednak, że życie potrafi zaskoczyć

bardziej niż magia krainy Oz.

Czy Dorotka okaże się na tyle silna, by na przekór wszystkim

podążać swoją drogą?

* * *

„Izabela Sowa od jedenastu lat konsekwentnie realizuje swój program pisania: to inteligentna literatura środka”.

Patrycja Pustkowiak, „Lampa”

„Izabela Sowa zmieniła się bardzo od czasu »owocowej serii« (…) dała się poznać jako baczna obserwatorka rzeczywistości”.

Ewa Tenderenda-Ożóg, „Magazyn Literacki KSIĄŻKI”

Sowa_Powrot_okladka_druk.indd 1 2014-07-25 15:38:41

Page 2: Izabela Sowa, "Powrót"

Sowa_Powrot.indd 2Sowa_Powrot.indd 2 2014-07-24 10:44:272014-07-24 10:44:27

Page 3: Izabela Sowa, "Powrót"

Izabela Sowa

Powrót

KRAKÓW 2014

Sowa_Powrot.indd 3Sowa_Powrot.indd 3 2014-07-24 10:44:272014-07-24 10:44:27

Page 4: Izabela Sowa, "Powrót"

Książki z dobrej strony: www.znak.com.plSpołeczny Instytut Wydawniczy Znak, 30-105 Kraków, ul. Kościuszki 37

Dział sprzedaży: tel. 12 61 99 569, e-mail: [email protected] I, Kraków 2014

Druk: Drukarnia Colonel, Kraków

Copyright © by Izabela Sowa 2014

Projekt okładki

Mariusz Banachowicz

Fotografi a na pierwszej stronie okładki

Copyright © dotshock/Shutterstock.com

Opieka redakcyjna

Julita Cisowska

Bogna Rosińska

Artur Wiśniewski

Opracowanie tekstu i przygotowanie do druku

Pracownia 12A

ISBN 978-83-240-2582-4

Sowa_Powrot.indd 4Sowa_Powrot.indd 4 2014-07-24 10:44:272014-07-24 10:44:27

Page 5: Izabela Sowa, "Powrót"

11

1

– Potrafi sz zaleźć za skórę, mała.

Przecież mówiła mu, że będzie boleć jak diabli. Zawsze ich

ostrzega, kiedy wybierają tak delikatne miejsca.

– Przestać? – Nieco zwolniła tempo.

– Szyj dalej! Śmiało, maleńka! Do przodu! I jedziemy! Oh,

yes! OH, YES!!!

Rodeo, niech będzie, zgodziła się Dorotka, odgarnąwszy

z karku kowboja mokre od potu kosmyki włosów.

– Ostra jesteś! Piri piri, może nawet habanero, najostrzej-

sza papryczka świata – nawijał, mocno napinając mięśnie szyi.

Kiedyś jej to przeszkadzało w robocie. Traciła rytm i mu-

siała przerywać. Ale z czasem klienci przestali ją rozpraszać.

Czy raczej nauczyła się puszczać mimo uszu całą tę, nerwową

w gruncie rzeczy, paplaninę.

– Może jednak zwolnij – polecił kowboj. – Zwooolnij! Je-

steś tam, do cholery?

– Już dochodzę do...

Sowa_Powrot.indd 11Sowa_Powrot.indd 11 2014-07-24 10:44:282014-07-24 10:44:28

Page 6: Izabela Sowa, "Powrót"

12

– Stop, mówię! Przestań!

Przestała natychmiast. Usiadła tuż obok, czekając, aż kow-

boj odsapnie i da jej znak, by wróciła do pracy. Pięć minut,

kwadrans, za granicą Dorotka nauczyła się cierpliwości.

– Co teraz? – spytał niepewnym głosem.

– Ty decydujesz. Chcesz, działamy dalej.

– Wcale nie chcę!

W odpowiedzi odłożyła sprzęt na stolik.

– Czyli co? Zostawiasz mnie w takim stanie?

Wzruszyła ramionami i sięgnęła po folijkę zabezpieczającą.

– Jak ja teraz wyjdę do ludzi? – wybuchł. – Przecież to nie

jest skończone!!!

Podeszła do witrynki pełnej starych książek. Wyjęła album

z malarstwem Gainsborougha, powertowała chwilkę, a potem

podetknęła go kowbojowi pod nos. Naburmuszony zerknął.

Obraz jak obraz, widział podobny w  którejś z  londyńskich

galerii, bodajże w National. Para zblazowanych arystokratów

o zbyt ładnych buziach porcelanowych lalek i pustym, żabim

spojrzeniu. Ona, w  lazurowej sukni, usadzona niczym ma-

nekin; tylko patrzeć, aż osunie się na ziemię. On, tuż obok

wsparty o ławeczkę, w trójgraniastym kapeluszu, ze strzelbą.

I wyżeł, najbardziej żywy z całej trójki. Po lewej snopki psze-

nicy. A może to jęczmień?

– Pan i  pani Andrews. Niedawno wzięli ślub  – dodała.

Jakby to miało jakiekolwiek znaczenie.

– A już myślałem, że się gryzą nieudanym tatuażem.

W odpowiedzi Dorotka stuknęła paznokciem w puste miej-

sce na podołku damy.

Sowa_Powrot.indd 12Sowa_Powrot.indd 12 2014-07-24 10:44:282014-07-24 10:44:28

Page 7: Izabela Sowa, "Powrót"

13

– Tu miał leżeć zabity bażant. Dowód tak zwanego talentu

myśliwskiego pana Andrewsa. Malarz nie zdążył go domalo-

wać. Podobno zabrakło mu czasu.

A może nie brakło mu wrażliwości, zastanawiała się przez

chwilę. Może wolał malować żywe psy niż, jakby to ująć, mar-

twą naturę?

– Jesteś tam? – usłyszała. – Co z tym bażantem?

– Nie ma go, a jednak obraz wcale na tym nie traci. – Dla

Dorotki nawet zyskuje. I  nie chodzi tylko o ptaka. Od cza-

sów ASP Dorotka bardzo lubi białe plamy. Dają większe pole

dla wyobraźni.

– Sugerujesz – zirytował się kowboj – że za dwieście lat ja-

kieś snoby będą się jarać niedokończoną dziarą na mojej szyi?

Od razu ulga!

Ktoś musiałby ci najpierw zafundować pochówek w torfi e,

miała ochotę się odgryźć. Do zrobienia, przy twoim wrednym,

roszczeniowym... to jednak klient, zganiła samą siebie. Obo-

wiązują pewne standardy.

– Nie wszystko trzeba doprowadzać do końca – starała się,

by zabrzmiało to kojąco.

– Postaw się w  mojej sytuacji, słonko. Rezerwujesz cały

weekend, żeby poprawić swoje notowania na tym najbardziej

kapryśnym ze światów, jakim jest świat mody. A że właśnie

kręcą nim brodaci chłopcy z malunkami na szyi, fundujesz

sobie podobny: kolorowy, wypasiony i,  czego nikt ci nie po-

wiedział, cholernie bolesny.

Ostrzegałam, miała ochotę przypomnieć mu Dorotka, ale

uświadomiła sobie w porę, że to nic nie da. Goście pokroju

Sowa_Powrot.indd 13Sowa_Powrot.indd 13 2014-07-24 10:44:282014-07-24 10:44:28

Page 8: Izabela Sowa, "Powrót"

14

kowboja muszą się wygadać. Dopowiedzieć swoją kwestię do

końca, wtedy im ulży. No to dawaj, kolego, nie żałuj sobie!

– Bolesny do entej – ciągnął – więc musisz przestać w poło-

wie. Leżysz, krwawisz i wyglądasz gorzej niż w podstawówce,

kiedy toczyłeś nierówną walkę z trądzikiem. Oczami zbolałej

wyobraźni widzisz zerwane kontrakty oraz sesje, w których za-

stępuje cię najlepszy kumpel. Ostatkiem sił starasz się nie roz-

kleić, a panna w stroju Czerwonego Kapturka dobija cię cyta-

tem ściągniętym z Radio Coelho. Nie tak miało być! Nie tak!

Nigdy nie jest, pomyślała, nie przestając się uśmiechać.

– Co teraz?

– Masz trzy wyjścia  – odezwała się wreszcie głosem jak

z automatycznej sekretarki. – Wykreować trend na dopasowane

golfy, męskie apaszki albo niedokończone tatuaże. W twoim

światku nie jest to chyba takie trudne...

Czasem wystarczy nadstawić tyłkasa właściwemu fi utowi.

– Wyjście drugie  – ciągnęła, nie pozwalając sobie wejść

w słowo. – Przygotuję ci folię z brakującym fragmentem wzoru.

Zmywalny tatuaż, jak dla przedszkolaków. I przed każdą sesją

albo pokazem będziesz go sobie nalepiał. To znacznie mniej

krępujące niż przyklejanie sztucznej szczęki. Wreszcie opcja

numer trzy – zrobiła krótką przerwę, a potem huknęła – za-

ciśniesz zęby i pozwolisz, żebym doszła! Do końca!

*

– Faceci! – prychnęła Monika. – Im bardziej puszą się przed,

tym szybciej wymiękają w  trakcie. Wystarczy lekkie ugry-

zienie i od razu w bek. A ja na przykład – zsunęła miętowe

Sowa_Powrot.indd 14Sowa_Powrot.indd 14 2014-07-24 10:44:282014-07-24 10:44:28

Page 9: Izabela Sowa, "Powrót"

15

legginsy – potrzebuję bólu. Dla higieny, dla sportu, no i, przede

wszystkim, kiedy przesadzę z przyjemnościami.

– Nie wystarczy stary, poczciwy kac?

– Na przykład w zeszły weekend – Monika puściła mimo

uszu uwagę Dorotki.  – Tak zaszalałam, że teraz muszę, po

prostu muszę się ukarać. Dlatego tu jestem.

Większość klientek fundowała sobie tatuaż w nagrodę, na

przykład za odstawienie fajek, słodyczy lub toksycznego part-

nera. W tym ostatnim wypadku dziara była też rodzajem pie-

częci na zamkniętych z hukiem drzwiach starego życia i  za-

razem symbolem otwarcia na nowe. Dużo lepsze. Co mogło

oznaczać gotowość do prawdziwego związku. Na przykład

z księciem. Ale tatuaż jako forma kary cielesnej... ciekawe po-

dejście, przyznała Dorotka.

– Nagrzeszyłam tak...

Monika odczekała chwilę, licząc na szczyptę zwykłej, ludz-

kiej ciekawości. Bez skutku! Trener Paweł, westchnęła, ten po-

trafi się znaleźć. W każdy poniedziałkowy wieczór przepytywał

Monikę szczegółowo ze wszystkich weekendowych potknięć.

Groźnie marszczył przy tym brwi, chrząkając z dezaprobatą, po-

tem wyznaczał surową karę, wręczał rozpiskę na nowy tydzień

i wreszcie, już na koniec, udzielał rozgrzeszenia w swoim kan-

torku za szatniami. Monika miała wtedy trzy orgazmy z rzędu!

Z Dorotką to nie przejdzie, uświadomiła sobie zaraz.

Dziewczyna jest zimna niczym... Monika przygryzła wargi,

szukając odpowiednio dosadnego porównania. Poddała się

i wróciła do przerwanego wątku.

– Tak przesadziłam, że brak słów! W piątek sauna na pod-

czerwień i kąpiel w gongach tybetańskich. Poczułam się tak

Sowa_Powrot.indd 15Sowa_Powrot.indd 15 2014-07-24 10:44:282014-07-24 10:44:28

Page 10: Izabela Sowa, "Powrót"

16

wewnętrznie oczyszczona, że dałam sobie dyspensę na po-

dwójne tiramisu. Więc w sobotę znowu sauna, potem masaż

gorącymi stemplami. Pachniały czekoladą, dlatego musiałam

zjeść pół tabliczki gorzkiej z  orzechami. I  dopchać wielką

paczką bekonowych czipsów. Na bogatości! W niedzielę lomi

lomi. I gorąca czekolada. A w poniedziałek Lilka przyniosła

wypaśną szarlotkę. Czuję się tak przesycona, że nie mogę na-

wet używać waniliowego błyszczyka. – Wzdrygnęła się. – Ale

odstawienie błyszczyka to stanowczo za mało. Potrzebuję cze-

goś, co zrównoważy całą tę słodycz... czegoś bardziej zdecy-

dowanego w smaku niż czipsy. Bólu!

– A kwas z ogórków? – podsunęła Dorotka, przykładając

do wewnętrznej strony uda Moniki odbity na kalce szablon.

– I pomyśleć, że umówił się właśnie z tobą. – Monika od-

biła piłeczkę.

– Po wszystkim tak reagują. Kiedy kończę, są zaskoczeni,

że to już... nagle ulga... i czasem im się wymsknie... dziwna

propozycja.

Na ogół Dorotka odmawia, tłumacząc, że ma pilną robotę,

zazdrosnego faceta z Kirgistanu albo nawracające kurzajki. Je-

śli to nie działa, ustala odległy termin, by rozochocony miał

czas ochłonąć i się nie stawić (mało który zadaje sobie trud, by

odwołać randkę). Więc czemu zgodziła się na spacer z takim

narcyzem? Bo wiosna?

– Już drugi raz cię zaprasza  – wypomniała koleżanka.  –

Sam, z własnej nieprzymuszonej woli. Nie musisz zabiegać ani

nic. Zupełnie jak Śpiąca Królewna.

W dwudziestym pierwszym wieku to prawie nie do pomy-

ślenia! Ona, Monika już nie pamięta, kiedy spotkał ją podobny

Sowa_Powrot.indd 16Sowa_Powrot.indd 16 2014-07-24 10:44:282014-07-24 10:44:28

Page 11: Izabela Sowa, "Powrót"

17

zaszczyt. Na praktykach studenckich? Zmrużyła oczy, zasta-

nawiając się, czy to wydarzenie nie podpada pod całkiem inną

kategorię. Ale nawet gdyby ponaginała wspomnienia, nazy-

wając nagie fakty wakacyjnym romansem, to, na Boga, od

tamtych cholernych praktyk minęło siedem długaśnych lat!

Ponad osiemdziesiąt miesięcy upokarzających zabaw w  pod-

chody. I gonitw za facetem, które mają wyglądać tak, jakby to

ona, Monika, była nagrodą, nie zwyciężczynią. Nawet z Pa-

włem musiała się mocno nagimnastykować, żeby zaprosił ją

wreszcie do swojego kantorka. I ciągle płaci za indywidualne

treningi. A przecież niczego jej nie brak. Ani urody, ani gu-

stu, ani intelektu, wszystkie zaś zalety wyeksponowano tak, by

nie zagrażały kruchej samoocenie współczesnego samca alfy.

Więc o co tu kaman?

– Czasem zabiegam – wyjawiła Dorotka.

Na ogół wtedy, kiedy za bardzo jej zależy. I kiedy już za

późno, by cokolwiek naprawić.

– Znasz zasadę: kto pierwszy, ten lepszy? – Mrugnęła do

koleżanki.

– Pierwszy lepszy też by mnie urządzał. Byle naprawdę

pierwszy – podkreśliła Monika – wyszedł z inicjatywą. Choć

trochę się postarał. I nie bał się użyć własnej karty kredytowej.

Dorotka nie odparła. Czy warto prostować? Tłumaczyć, że

ten, kto robi pierwszy krok, na ogół już jest wygrany? Bo jest,

niemal na starcie. No i pod koniec szybciej staje na nogi, pod-

czas gdy Śpiąca Królewna ciągle nie może się wybudzić ze snu.

– Niektórzy mają szczęście, a  inni, choć starają się zasłu-

żyć... – Monika zacisnęła wypełnione kwasem hialuronowym

wargi.

Sowa_Powrot.indd 17Sowa_Powrot.indd 17 2014-07-24 10:44:282014-07-24 10:44:28

Page 12: Izabela Sowa, "Powrót"

18

W jej głosie nie było pretensji, raczej żal, że nie znalazła się

w grupie królewien. Ale nawet gdyby okazała zazdrość, Do-

rotka sporo wybacza ludziom, którzy przed laty podarowali

jej kawałek siebie, by mogła ćwiczyć sztukę dziarania. Ma do

nich podobny sentyment jak do swoich pierwszych, topor-

nych nieco tatuaży. I choć pojawia się pokusa, by coś w nich

zmienić, Dorotka zawsze ją powstrzymuje. Z szacunku, także

do przeszłości.

– Może nie warto tak się starać. Trochę odpuścić...

– Już to przerabiałam – przerwała jej Monika zirytowana,

próbując odgonić od siebie ponury obraz szkolnych imprez.

Zawsze ten sam: sala gimnastyczna oświetlona kolorowymi

refl ektorami i  pełna tańczących par. A  pod ścianą z  drabin-

kami do ćwiczeń  – Monika, wypindrzona niczym choinka

ciotki, z wyższością obserwuje ścisk na parkiecie. Ziewa przy

tym ostentacyjnie, by pokazać, jak bardzo się nudzi. Z braku

lepszych rozrywek zajrzała tu na chwilę i  już żałuje. Bo ta

cała impreza to dziecinada jakaś i obciach. Kiedy koleżanki

próbują namówić Monikę na wspólny taniec w kole, zawsze

odmawia, tłumacząc, że i tak zaraz stąd pójdzie. Raz, na stu-

dniówce, podszedł do niej Misiek z czwartej ce, przypomniała

sobie zawstydzona. Jeszcze nie poprosił jej do tańca, a  już

kręciła głową. Niezrażony zapytał dlaczego, więc odkrzyk-

nęła, że przy takich kawałkach bawi się tylko superwiocha.

Nazajutrz nie mogła odżałować, że go spławiła. Godzinami

katowała się wspomnieniem tej jednej krótkiej chwili, kiedy

Misiek podchodzi, uśmiecha się, ona odmawia, a on nie od-

puszcza. Może chciał się umówić, fantazjowała coraz bardziej

wściekła na samą siebie, może nawet by się zakochał, gdyby...

Sowa_Powrot.indd 18Sowa_Powrot.indd 18 2014-07-24 10:44:282014-07-24 10:44:28

Page 13: Izabela Sowa, "Powrót"

19

Co za skucha! Po maturze nie wytrzymała i zadzwoniła, żeby

przeprosić Miśka za tamten wieczór. Nawet nie pamiętał, że

byli na tej samej studniówce! I, co okropniejsze, nie poznał

jej po głosie.

– Faceci – mruknęła znowu, zrezygnowana.

– Nogi szerzej – poprosiła Dorotka, przykładając szablon. –

Tu może być?

Monika przesunęła sobie szablon bliżej pachwiny.

– Dokąd tym razem cię wyciąga? – spytała. – Krzemionki?

Bagry?

– Wspomniał o  Ludwinowie. Nic wielkiego.  – Dorotka

wzięła do ręki maszynkę. – Zwykły spacer.

*

– Będziecie tylko gadać? – nie dowierzał Grzesiek. – Jak

poprzednio?

– No a co innego mogą robić? – przypomniała mu Gaja.

I niby gdzie, na parkowej ławce? – żachnęła się Dorotka.

Przecież mówiła im, że to tylko spacer. A facet tak ją chwi-

lami irytuje, że brak słów. Przegląda się w  sklepowych szy-

bach, każe podziwiać swoje nowiutkie vansy, potem marudzi,

że się zabrudziły od zielska. Jakby to była sprawka Dorotki!

Ostatnio narzekał przez całe Krzemionki, choć sam wybrał

trasę. Kiedy doszli do Parkowej, miała ochotę zostawić go tuż

za bramą parku. Odwrócić się na pięcie i odmaszerować bez

słowa pożegnania. Całą drogę do Korony milczała naburmu-

szona, ale kiedy kowboj zapytał: „W czwartek o tej samej po-

rze? Ludwinów?”, szybko skinęła głową. Niemal wbrew sobie,

Sowa_Powrot.indd 19Sowa_Powrot.indd 19 2014-07-24 10:44:282014-07-24 10:44:28

Page 14: Izabela Sowa, "Powrót"

20

dotarło do niej. Jakby chciała na siłę wypełnić czymś wiosenny

wieczór. Ale to wciąż tylko spacer, nic więcej.

– Zasnęłaś? – szturchnęła ją Gaja.

Dorotka wzruszyła ramionami.

– Nie musimy ciągle gadać – odezwała się wreszcie, dopi-

jając ciepławego już obołonia. – Można iść i... milczeć.

– Nic cię nie kręci? – drążył Grzesiek. – Nawet dziewczyny

z wielkimi...

– Chłopaki z wielkimi też nie.

– A  próbowałaś fetyszów? Na przykład mokre podko-

szulki.  – Ożywiony poprawił się na krześle.  – Owłosione

nogi... albo lepiej: pachy. Taki bujny, niewydepilowany...

Urwał, stropiony wzrokiem żony. Upił parę łyków piwa, dla

kurażu. Od razu poczuł się lepiej. Szyszki chmielu, cudowna

roślina. Powtarzali to z Gają tak długo (tłumacząc swoją mi-

łość do piwa), aż zarobili na przydomek. Szyszki.

– Może wybierasz, Duśka, złe miejsca – Grzesiek wrócił

do tematu. Jak wańka-wstańka. – Nie każdy dochodzi w ró-

żowej sypialni. Przy świecach. Niektórzy wolą takie sytuacje:

stare, podniszczone auto, na przykład volvo 740. Pozornie

bezpłciowe.

Mało powiedziane, zaśmiała się Dorotka, wizualizując so-

bie pierwszy samochód Gai.

– Bez polotu, z wytartą kierownicą, ale nadal na chodzie –

ciągnął Grzesiek podekscytowany. – Tapicerka mocno zużyta,

ale fotele...

– Słuchaj ze zrozumieniem! – huknęła Gaja. – Seks jej nie

interesuje!

– Przerąbane.

Sowa_Powrot.indd 20Sowa_Powrot.indd 20 2014-07-24 10:44:282014-07-24 10:44:28

Page 15: Izabela Sowa, "Powrót"

21

No właśnie nie, pomyślała Dorotka.

– Też mi dramat! – ujęła się za koleżanką Gaja. – Gdyby

Dusia nie umiała pichcić, to co innego. Bo w kuchni nie ma

ściemy. Żadnego udawania.

– Ja raczej nie umiem – przyznała się Dorotka. – No, może

poza kwaśnymi zupami. Cała reszta, na przykład pralinki, na-

wet nie wychodzi mi z formy.

Za to trzeba przyznać, że Dorotka wykazuje się w kuchni

pewną, jakby to ująć, kreatywnością. Na przykład kostki lodu

do drinków wykonuje z pokrojonego arbuza, a zamiast żaro-

odpornej łapki używa swojego starego berecika.

– Żartujesz! – wykrzyknęli oboje. Jednym głosem, co zda-

rzało się naprawdę rzadko.

Jak to możliwe, zastanawiali się przez chwilę, przecież Do-

rotka wygląda niczym wycięta ze starych reklam makaronu.

Brakuje jej tylko kraciastego fartuszka z falbankami oraz ce-

dzaka retro w  odcieniu poziomek. Ów fartuszek, zdaniem

Grześka, mógłby zastąpić całą resztę garderoby. Dorotka nic

a nic by na tym nie straciła.

– W zasadzie udaje mi się tylko szczawiówka. I  dziad.  –

O ile Dorotka trafi na dobrze ukiszoną kapustę.

– Straszne!

– Dlaczego?

Szyszki wbiły wzrok w Dorotkę, jakby była kosmitką.

– Starsza cię nie uczyła, że jedyna słuszna droga do serca

faceta wiedzie przez żołądek? – odezwała się wreszcie Gaja.

– Naprawdę? – zdziwił się Grzesiek.

No cóż, w kuchni państwa Paciorków rządził od zawsze

Tatek. Trafi ał na ogół tylko do dwóch spracowanych serc:

Sowa_Powrot.indd 21Sowa_Powrot.indd 21 2014-07-24 10:44:282014-07-24 10:44:28

Page 16: Izabela Sowa, "Powrót"

22

własnego i  Alfreda, ukochanego dachowca. Obaj byli wiel-

bicielami tłustych zasmażek, śmietany osiemnastki oraz tar-

tego sera. Ohyda, wzdrygnęła się Dorotka. Dlatego zupy jej

autorstwa są przejrzyste niczym wody Zakrzówka, jeśli wie-

rzyć opinii Ren zaprawionej w nurkowaniu. I ponoć równie

smaczne. Co zaś się tyczy rad w kwestii facetów, matka rzu-

ciła w złości tylko jedną: „żadnych fl irtów w pracy ani w koś-

ciele”. Tam właśnie poznali się z Tatkiem przed trzydziestu

laty. Matka asystowała właśnie przy renowacji fresków. Tatek

wpadł do kościoła, kryjąc się przed rozjuszoną milicją. Zde-

rzyli się przed ołtarzem i tak im zostało.

– Mama uważa, że prawdziwa miłość karmi się czym in-

nym – odparła Dorotka. – A żołądek...

– Przecież żartowałam! Kto by się przejmował gotowaniem

w czasach pizzy na telefon.

– To gdzie tkwi problem?

– W  tobie, w  nikim innym.  – Gaja wycelowała oskarży-

cielsko palec. – Zobacz, jak ty wyglądasz!

Dlaczego użytkownicy chińskich dżinsów i kurtek szytych

z cieląt nie tłumaczą się ze swojego kiepskiego smaku? – obu-

rzyła się Dorotka, nerwowo kręcąc wisienką zdobiącą jej old-

skulową torebkę. Bo stanowią większość? A większość oznacza

normalność?

– Tak lubię – burknęła wreszcie.

– I  super! Mogłabyś zagrać w  serialu Mad Men  – orzekł

Grzesiek.

– W pierwszej i drugiej serii – Gaja przejęła głos. – Bo po-

tem spódnice są mniej obfi te, a fryzury bardziej...

– W każdym razie masz warunki, żeby zrobić furorę.

Sowa_Powrot.indd 22Sowa_Powrot.indd 22 2014-07-24 10:44:282014-07-24 10:44:28

Page 17: Izabela Sowa, "Powrót"

23

– Nie tylko wśród fanów dziewczyn z powojennych rozkła-

dówek – dokończyła Gaja.

Ona sama woli wprawdzie szaleństwo lat osiemdziesiątych

(zwłaszcza amarantowe kokardy we włosach, efektowny kol-

czyk w jednym uchu i dżinsowe wytarte pumpy z siateczkami

na kieszeniach, które pamięta jedynie ze starych fotografi i),

ale umie docenić inne stylizacje retro. Docenić do tego stop-

nia, że w jej gardle pojawia się gula. Podobno, jak usłyszała

na trzydziestej sesji, zazdrość ma związek z poronieniem jej

babci. Owa nienarodzona i nieopłakana siostra nadal zajmuje

ogromną przestrzeń w  sercu matki, ze stratą dla Gai. Stąd

gula, orzekł terapeuta, proponując symboliczny rytuał grzeba-

nia przeszłości z  jednoczesnym przywróceniem ciotce należ-

nego jej miejsca na imponującym drzewie rodziny Kalinow-

skich. Przez pięć następnych sesji Gaja dokonywała rytuału

podwójnego grzebania: przeszłości i  zarazem w  przeszłości.

Nazwała własną ciotkę imieniem, którego nigdy jej nie nadano,

obdarzyła dosyć złożoną osobowością, a potem usiłowała po-

chować w  rodzinnym grobowcu i we własnej głowie. Przez

całą wiosnę przynosiła na cmentarz swoje ulubione czerwone

goździki, które ciotka Kora też mogłaby polubić, gdyby nie

fatalne poronienie w czwartym miesiącu. Kiedy Gaja już do-

pełniła rytuału, poczuła się wolna jak nigdy wcześniej. Dwa

dni później Grzesiek przyznał się, że wyjeżdża na festiwal

Woodstock. Sam. I choć Gaja nie znosi takich spędów, gula

wróciła, dwa razy większa.

– Wystarczyłoby prowadzić kulinarnego bloga vintage.

To teraz takie modne! – ekscytowała się Gaja. – Połowa na-

szych znajomych zamieszcza słit focie własnych wypieków albo...

Sowa_Powrot.indd 23Sowa_Powrot.indd 23 2014-07-24 10:44:282014-07-24 10:44:28

Page 18: Izabela Sowa, "Powrót"

24

– ... bloga lajfstajlowego! – wszedł jej w słowo Grzesiek.

– To nawet lepsze – wyjątkowo zgodziła się z mężem. – Pi-

sałabyś o życiu, o tym, jak się ubrałaś na spacer. Albo do kina.

– I w jakiej modnej knajpie czytałaś najnowszy kryminał

Larssona.

Najnowszy? – Dorotka uniosła lekko brwi. Przecież autor

od kilku lat nie żyje! No chyba że zatrudniono ghostwritera,

co w tym kontekście nabiera metafi zycznego smaczku.

– Co zjadłaś przed premierą Allena.

– Co zjadłaś i  przede wszystkim co upiekłaś  – przypo-

mniała wszystkim Gaja.

– Muffi nki w stylu retro! – wykrzyknęli jednocześnie.

Choć Gai marzyłyby się raczej kryzysowe ciasteczka utrzy-

mane w klimatach PRL-u. Na przykład pierniczki podobne

do kaset Stilon podane na tekturowych tackach z niewyraźną

pieczątką: „Opakowanie zastępcze”. Ale takie wspaniałości

wymagają całkiem innego outfi tu, orzekła zaraz Gaja, wpa-

trzona w malinowy sweterek Dorotki z guziczkami w kształ-

cie wisienek. Do takich wisienek pasuje tylko muffi nka z dużą

ilością waniliowego kremu.

– Żeby nie było zbyt słodko – zaznaczyła zaraz – robiła-

byś od święta torciki w kształcie wiktoriańskich nagrobków.

– Albo kupy? – zaryzykował Grzesiek.

– Idę po piwo. Zamówić wam?

Szyszki nie odpowiedziały, może nawet nie zauważyły, jak

odchodzi, zbyt zajęte wymyślaniem kolejnych wersji jej osza-

łamiającej kariery. Blog lajfstajlowy, westchnęła Dorotka. Zimą

przejrzała ich trochę, poszukując motywów do nowych ta-

tuaży. Najbardziej utkwiły jej w pamięci fotorelacje z Korei

Sowa_Powrot.indd 24Sowa_Powrot.indd 24 2014-07-24 10:44:282014-07-24 10:44:28

Page 19: Izabela Sowa, "Powrót"

25

Południowej. Autorka i zarazem główna bohaterka bloga, prze-

brana za Alicję, zapraszała wszystkich anglojęzycznych pod-

glądaczy do swojej Krainy Czarów. A  że Dorotka lubi baj-

kowe klimaty, dała się skusić na mini wycieczkę. Zaczęły od

niedzielnego śniadania, które seulska Alicja zjadła na tarasie

swojego przytulnego apartamenciku. „Dziś dla odmiany wy-

piłam magiczny koktajl ze świeżego mango”  – pochwaliła

się, opatrując wyznanie stosowną fotką. „Potem poćwiczy-

łam”  – tu zdjęcie roześmianej Alicji, machającej zgrabnymi

nogami nad brzegiem baseniku wyłożonego różową terakotą.

„O  14.00 lunch z  moim szalonym Kapelusznikiem...  – Ali-

cja nachyla się nad talerzem z krewetkami, robiąc dzióbek do

obiektywu. – Wszystko było prze-pysz-ne”. „Wieczorem prze-

brałam się znowu” – zdradziła na wszelki wypadek, gdyby ktoś

nie zauważył, że zamiast żółtych szortów lolity ma na sobie

sukienkę z bufkami, ozdobioną wzorem w talię kart. „A te-

raz kolacja” – tu zbliżenie na kwadratowy talerz z egzotyczną

sałatką. „To był wspaniały dzień, no i nie przekroczyłam ty-

siąca trzystu kalorii”  – podsumowała, pozując wśród atłaso-

wych poduszek równie błękitnych jak jej piżamka.

W niedzielę każdy ma prawo do lenia, wytłumaczyła blo-

gerkę Dorotka, zerkając na relacje z następnych dni tygodnia.

Poniedziałek: „Obudziłam się przed dziesiątą, wyspana jak

zawsze – przeczytała nie bez zazdrości. – A słońce świeciło

tak, że już wiedziałam, czułam: to będzie wspaniały, beztroski

dzień”. Wtorek: „Dziś dla odmiany wypiłam aromatyczny sok

z zielonej papai”. Środa: „Potem poćwiczyłam jogę, dla rów-

nowagi” – Dorotka zerknęła na fotkę Alicji w pozycji półksię-

życa i poczuła, że kręci się jej w głowie. Czwartek: „O 14.00

Sowa_Powrot.indd 25Sowa_Powrot.indd 25 2014-07-24 10:44:282014-07-24 10:44:28

Page 20: Izabela Sowa, "Powrót"

26

zjadłam lekką przekąskę z moimi cudownymi koleżankami” –

zbliżenie trzech identycznych dzióbków. Piątek: „Po zakupach

w nowo otwartym centrum przebrałam się znowu” – szepnęła

Dorotka, przechodząc do kolacji. Na widok zawartości tale-

rza zrobiło jej się niedobrze. Wzięła głęboki oddech i cofnęła

się jeszcze o tydzień. Te same komentarze pełne pozytywnej

energii. Te same zdjęcia uśmiechniętej Alicji oraz jej równie

nieskazitelnych koleżanek/partnerów/zabawek/ubrań. I  tale-

rza z frykasami. A w tle bezchmurne niebo. Gdyby podobny

dzienniczek prowadziła ulubiona kura Dorotki, Regina, miałby

on sporo uroku. Ale w wykonaniu człowieka... piekło, podsu-

mowała Dorotka, wstrząśnięta.

Zamówiła dwa pszeniczne obołonie. Od zawieruchy na

Wschodzie pijali tylko ukraińskie piwa, na znak solidarności.

Drobne gesty, które pewnie niczego nie zmienią. Ale człowiek

czuje się troszkę mniej bezsilny, pomyślała Dorotka, stawia-

jąc kufl e. Jeden przed sobą, drugi dokładnie pośrodku między

Szyszkami. Kto pierwszy, ten lepszy.

– Na czym stanęło? – spytała.

– Że mogłabyś zostać facebookową królową muffi nek.

– No, no.

– Ale niestety nie umiesz upiec nawet zwykłej szarlotki –

zmartwił ją zaraz Grzesiek.

– Mogłabym robić atrapy z  modeliny  – podsunęła Do-

rotka. – Kiedyś lepiłam kolczyki w kształcie lukrowanych opo-

nek. Schodziły na pniu, jak...

Urwała, bo nagle do niej dotarło, że znowu daje się wkręcać

w cudze scenariusze. A przecież Dorotka wcale nie chce zdo-

bywać świata, pokazując internautom, jak go zjada. Bo nawet

Sowa_Powrot.indd 26Sowa_Powrot.indd 26 2014-07-24 10:44:282014-07-24 10:44:28

Page 21: Izabela Sowa, "Powrót"

27

jeśli robiłaby to ze smakiem i w stylowym odcieniu retro, na-

dal chodzi o zwykłą konsumpcję.

– Chyba wolę swoje tatuaże – bąknęła.

Szyszki zerknęły na nią z nieufnością. Wiadomo przecież,

że każdy nowoczesny człowiek lubi się pławić w świetle refl ek-

torów. Na przykład Grzesiek; lepiej się bawi na koncercie, kiedy

ktoś go fi lmuje, choćby przypadkowo. A i sam występ od razu

ocenia o trzy oczka wyżej, gdy pojawiają się media. Widząc

skierowane w siebie oko telewizyjnej kamery, czuje na skórze

tuż za uszami przyjemne łaskotanie. Zupełnie jak na komer-

sie, kiedy Janeczkowa od wuefu wyznała mu podczas tańca,

że właśnie on, Grzesiek ma najładniej wyrzeźbione mięśnie

płaszczkowate, a  także gluteus maximus, dodała ciszej, pole-

cając mu nosić dopasowane szorty. Przez cały taniec czuł się

taki wybrany. I pomyśleć, że na Dorotkę to zupełnie nie działa.

– Wszystko przez blokadę – postawił wreszcie diagnozę. –

Nie myślałaś o masażu erotycznym? Czasami działa cuda. Po-

dobno – dodał szybko, widząc minę żony.

Czy Dorotka powinna im zdradzać, że ten etap ma już za

sobą? Wyliczyć, co i  jak dała sobie wymasować? Ale kiedy

napo myka o berlińskich eksperymentach, znajomi uważają, że

znowu się przechwala.

– Próbowałam... – zaczęła ostrożnie.

– Żaden erotyczny, tylko tajski! – orzekła Gaja. – Pamię-

tasz Pragę?

Praga! Był ciepły majowy wieczór, a one krążyły bez celu

wąskimi uliczkami Žižkova. Zatrzymały się dopiero przed wy-

stawą jednego z orientalnych salonów wellness. Bo i było na co

patrzeć. Za szklaną szybą wierciły się trzy pary kobiecych nóg

Sowa_Powrot.indd 27Sowa_Powrot.indd 27 2014-07-24 10:44:282014-07-24 10:44:28

Page 22: Izabela Sowa, "Powrót"

odsłoniętych aż po kolana. Nóg, można by rzec znoszonych,

i niemal surrealistycznych w swojej bezwstydnej naturalności,

uznała Dorotka. Nie bez zakłopotania prześlizgnęła się wzro-

kiem po krzepkich łydkach obciągniętych bladą, łuszczącą się

skórą, przesuwając go niżej, wzdłuż piszczeli aż do pokrytych

sinawymi żyłami stóp, które moczyły się właśnie w  trzech

niewielkich akwariach. Dookoła ruchliwych palców, impo-

nujących halluksów i  żółtawych pięt uwijały się małe rybki,

próbując uszczknąć dla siebie strzęp naskórka. „Fish SPA, kos-

metyczny hit na wiosnę  – poinformowała dziewczyny Gaja,

z całej ich czwórki najlepiej zorientowana w obowiązujących

trendach. Choć nadal wierna chudym latom osiemdziesiątym. –

Zaliczyłam trzy sesje, łaskocze jak diabli. Ale wytrzymam,

bo po dziesięciu stopy są gładsze niż lakierowana ława mojej

babci”. Ciekawe, jak często wymieniają rybki na nowe, zasta-

nawiała się Dorotka, i co robią ze starymi. Czy zlewa się je

wraz z brudną wodą do sedesu? Nieśmiało zerknęła do wnę-

trza lokalu. Po lewej, niemal naprzeciwko drzwi, na dziwnym

klęczniku spoczywał zwalisty germański blondyn, energicznie

masowany przez drobną Tajkę. Dziewczyna odwróciła nagle

głowę, jakby poczuła na karku wzrok Dorotki. Wbiła w nią

zobojętniałe spojrzenie zwierzęcia sprowadzonego do roli ma-

szyny. Trwały tak przez kilka sekund wpatrzone w siebie, bez

uśmiechu, aż wreszcie któraś z koleżanek szarpnęła Dorotkę

za rękaw.

– Tajski? – powtórzyła za koleżanką, czując tamten wstyd

i tamtą bezsilność. – Mnie niestety nie zrelaksował.

Sowa_Powrot.indd 28Sowa_Powrot.indd 28 2014-07-24 10:44:282014-07-24 10:44:28

Page 23: Izabela Sowa, "Powrót"
Page 24: Izabela Sowa, "Powrót"

Cena 34,90 zł

Chcesz mieć coś na całe życie – zrób sobie tatuaż, bo z miłością różnie bywa.

Dorotka rozczarowała wszystkich – zamiast skończyć ASP, zajęła się

robieniem tatuaży, zamiast realizować gotowy scenariusz, zdecydowała się

napisać swój własny – wyjechała.

Teraz wraca: do kraju, do rodziców, do siebie.

Nadal robi wszystko po swojemu, zadziwia wyglądem i pomysłami na życie.

Już wie, że wakacje spędzi na RODos – tylko w jej wypadku to nie

słoneczna wyspa, lecz Rodzinne Ogródki Działkowe otoczone siatką.

Powrót Izabeli Sowy to opowieść o młodej kobiecie, której wydaje się, że dawno

opuściła szkołę złudzeń, bo stanęła oko w oko z tym, przed czym ucieka pokolenie

trzydziestolatków – z dorosłością. Okazuje się jednak, że życie potrafi zaskoczyć

bardziej niż magia krainy Oz.

Czy Dorotka okaże się na tyle silna, by na przekór wszystkim

podążać swoją drogą?

* * *

„Izabela Sowa od jedenastu lat konsekwentnie realizuje swój program pisania: to inteligentna literatura środka”.

Patrycja Pustkowiak, „Lampa”

„Izabela Sowa zmieniła się bardzo od czasu »owocowej serii« (…) dała się poznać jako baczna obserwatorka rzeczywistości”.

Ewa Tenderenda-Ożóg, „Magazyn Literacki KSIĄŻKI”

Sowa_Powrot_okladka_druk.indd 1 2014-07-25 15:38:41