Inne Sfery nr8

12
INNE SFERY gazeta niepoprawna fantastycznie styczen/luty 2012, nr 8 Grzybofilia nie idź na grźyby Retrogralnia ...ale źostan retrogracźem Jason Morningstar w sźarych sźeregach

description

Zapadliśmy się w miękkim zimowym lenistwie, ale nie bezpowrotnie! W numerze wywiad z Jasonem Morningstarem, a także paczka stałych tematów. O tym jak zostać retrograczem napisał Borg z Retrogralni, a o potencjalnym niebezpieczeństwie związanym ze zbieraniem grzybów ostrzega sal0me. Do tego opowiadanie, o cichej anielskiej interwencji, autorstwa Marcin Drewsa. Wreszcie recenzje, newsy, komiks i krzyżówka, która mamy nadzieję zainteresuje nie tylko przysypiających na wykładach studentów… Do przeczytania!

Transcript of Inne Sfery nr8

Page 1: Inne Sfery nr8

INNE SFERY gazeta niepoprawna fantastycznie styczen /luty 2012, nr 8

Grzybofilia nie idź na grźyby

Retrogralnia ...ale źostan retrogracźem

Jason Morningstar w sźarych sźeregach

Page 2: Inne Sfery nr8

2

S Z Y B K O

OD REDAKCJI Przyznajemy się, zapadliśmy w sen zimowy. Wkopaliśmy się pod warstwę pierzyn, szykując w termoizo-lacyjnym kubku grzane wino/kawę z mleczną pianką/czekoladę (skreślić niepotrzebne). Starannie wyselekcjonowali-śmy lekturę — obowiązkowe do know-how bestsellery, polecone i w konsekwencji powypożyczane po znajomych książki, zeszłoroczne gwiazdkowe prezenty, których do tej pory nie mieliśmy nawet czasu otworzyć, lipcowe i sierp-niowe gazety. Wtedy wygrzewanie się w słońcu i robienie niczego wyparło z grafiku systematycznie kupowaną prasę. Utworzyła przy łóżku budzący respekt płaskowyż. Przygotowaliśmy także i inne rozrywki — filmowe blockbustery oraz zwycięzców konkursu festiwalu Nowe Horyzonty, zakupiliśmy growe hity w ramach świątecznych przecen. Ogarnęła nas błoga niemoc permanentnego grudniowego zmierzchu... Dobranoc. PS. A archiwum Niepoprawnika Fantastycznego znajdziecie oczywiście na wielosfer.pl. Na wypadek, gdyby zaistniała szansa, że wasza sterta kulturalnych zaległości skończy się przed marcem. [AO]

To było wielkie zwycięstwo. Jerycho podbite przez Izraelitów... Przez sześć dni czterdziestotysięczna armia oblegała miasto, aby siódmego, kierowana Wolą Bożą, obalić wielkim rykiem trąb i gardeł Ludu Wybranego mury twierdzy.

Wymordowano mieszkańców, poświecono kosztowności Bogu, to co się ostało, naznaczono klątwą. Jozue powiedział wtedy: „niech będzie przeklęty przed obliczem Pana człowiek, który podjąłby się odbudowania miasta Jerycho: za cenę życia swego pierworodne-go syna założy fundamenty, za cenę życia najmłodszego syna postawi bramy”.

Jak wiele można poświęcić dla wyższej idei? Czy każdy czyn moż-na wytłumaczyć realizacją Boskiego planu? „Jerycho to gra o trudnych decyzjach i ich konsekwencjach. Przy czym pamiętaj — to zwycięzcy piszą historię.

Stowarzyszenie Wielosfer zaprasza na LARPa w klimatach biblij-nych.

Zgłoszenia na forum.wielosfer.pl.

Gramy z pompą! Zdrowa mama, zdrowy wcześniak, zdrowe dziecko, czyli na zakup najnowocześniejszych urządzeń dla rato-wania życia wcześniaków oraz pomp insulinowych dla kobiet ciężarnych z cukrzycą.

Stowarzyszenie Wielosfer wraz z Art Hotelem przygotowało w ramach XX Finału Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy spo-tkanie z grami planszowymi. Ponieważ to właśnie to, co lubimy najbardziej, będziemy mieć salę pełną najróżniejszych gier. Nie musicie znać zasad — rewelacyjnie przygotowana osługa wytłu-maczy każdą z nich! Doradzimy, wybierzemy, wytłumaczymy, zagramy! U nas nie będziesz się nudził.

Dodatkowo co godzinę będzie odbywała się aukcja gier. Cały dochód z aukcji zostanie przekazany na konto WOŚP.

Spodziewajcie się orkiestrowych puszek, serduszek i wspaniałej zabawy!

Zapraszamy ósmego stycznia, w godzinach 10-19, do Art Hotelu przy ul. Kiełbaśniczej we Wrocławiu .

Page 3: Inne Sfery nr8

3

Wydawca: Stowarzyszenie Wielosfer Redaktor naczelna: Annika „nika” Olejarz ([email protected]) Redakcja: Ada Biela, Aleksandra „ol” Kościewicz, Zofia Urszula „Zula” Kaleta, Izabela „sal0me” Pogiernicka, Kuba „Fingrin” Tabisz Współpraca: Michał Ambrzykowski, Marcin W. Drews, Bartek „Vazon” Łoboda, Jakub „borg” Rzepecki Okładka, grafika, skład: Annika Olejarz

W dniach 14–15 stycznia 2012 roku we Wrocławiu odbędzie się pierwsza w Polsce Konferencja LARPowa. Przez dwa dni specjali-ści z całego kraju będą dyskutować, wymieniać się doświadcze-niami, snuć plany na przyszłość i dobrze się bawić. Nasza konfe-rencja jest wzorowana na skandynawskim Knudepunkcie i cze-skim Odraz. Nauczeni doświadczeniami innych chcemy, by LARPy i freeformy w Polsce kwitły, a nasza jeszcze nie tak duża społecz-ność rosła w siłę. Ciebie też nie może zabraknąć na tym wyjątko-wym wydarzeniu. W ramach konferencji stworzona zostanie publikacja dokumentująca i systematyzująca rozwój LARPów i Freeformów w Polsce.

Jeżeli chcesz wziąć udział w konferencji, napisać artykuł lub drę-czy ciebie jakiekolwiek pytanie, napisz na maila:

[email protected].

K R Ó T K O

Czy chciałbyś, żeby wszyscy byli równi? Czy chciałbyś, żeby wszy-scy byli piękni? Czy chciałbyś, żeby wszyscy byli wiecznie młodzi? Wejdź do Utopii numer 5! To nie jest rzeczywistość, to nie jest fikcja, to nie jest gra.

Utopia powstanie w kwietniu. W kilkadziesiąt godzin zbudujemy świat idealny —perfekcyjną rzeczywistość , do której nie będą miały wstępu dyskryminacja, brzydota i choroby. Świat sprawie-dliwości, równego podziału obowiązków i dostępu do dóbr. Nie udało się czterem grupom poprzedników. W żadnym stopniu nie determinuje to jednak naszej porażki... prawda?

Zapraszamy na LARPa — symulację doskonałego społeczeństwa... albo konfrontację z celem niemożliwym.

Informacje dotyczące zgłoszeń i zasad gry będą pojawiać się sukcesywnie na naszej stronie internetowej — wielosfer.pl.

Page 4: Inne Sfery nr8

4

Stworzyłeś grę fabularną o polskich „Szarych Szere-gach”. Dlaczego wybrałeś ten temat?

Szare Szeregi powstały w 2006 roku w ramach konkur-su polegającego na zaprojektowaniu gry, sponsorowa-nego przez Mid Atlantic Convention Expo (MACE). Kaz dy z uczestniko w musiał w swoim projekcie uz yc takich elemento w, jak „zrujnowane miasto” i „romans”. Na zrealizowanie projektu było dziesięc dni. Wtedy akurat czytałem duz o o Powstaniu Warszawskim i Szarych Szeregach. W sieci moz na znalez c bardzo duz o zdjęc młodych ludzi walczących w powstaniu. Temat bardzo pasował do warunko w konkursu i osta-tecznie wygrałem.

Rozumiem, że kiedy zwyciężyłeś, organizatorzy opublikowali twoją grę.

O ile dobrze pamiętam, wygrałem po prostu kilka gier planszowych. Pierwsza wersja gry napisana w przecią-gu tygodnia, nie była doskonała, ale motyw przewodni był bardzo mocny. Dlatego tez kontynuowałem pracę nad projektem w ramach mojego wydawnictwa Bully Pulpit Games. Dzięki temu miałem mno stwo czasu na dogłębne zbadanie historii i realio w Powstania War-szawskiego. Gra przeszła ro wniez szereg testo w i po-prawek.

Co było najtrudniejsze w konstruowaniu gry o pol-skim powstaniu?

Najlepsze z ro dła o tym wydarzeniu są, niestety, dostęp-ne tylko w języku polskim. Czytałem Jana Nowaka Je-zioran skiego i Normana Daviesa. Starałem się byc jak najwierniejszy w stosunku do fakto w historycznych. Najtrudniejsze było jednak stworzenie gry, kto ra nie jest ani zbyt powaz na, co czyniłoby ją niegrywalną, ani zbyt trywialna, co mogłoby urazic pamięc o bohaterach powstania.

Niezbyt często mamy okazję zagrać w grę fabularną o prawdziwym i bardzo dramatycznym wydarze-niu. Jak odebrano grę w Stanach Zjednoczonych?

Dla anglojęzycznego s wiata Powstanie Warszawskie jest mało znanym epizodem. Musiałem w jakis sposo b edukowac grających w „Szare Szeregi”. Krytycy docenili mo j wysiłek. Gra otrzymała dwie prestiz owe nagrody — Indie RPG Awards, (Game of the Year oraz Most Innovative Game) i Diana Jones Award . Większos ci gra

się podobała, ale czasami okazywała się zbyt intensyw-nym przez yciem. Niekto rzy czuli się tak mocno uraz eni przewodnim tematem, z e jakakolwiek dyskusja z nimi była bezcelowa.

Dlaczego tak się czuli?

Musiałbys zapytac ich osobis cie. Wydaje mi się, z e uwa-z ali, iz wykorzystuję ludzką tragedię, by zarabiac pie-niądze. Ukuli nawet specjalny termin na okres lenie takiego podejs cia — misery tourism (ang. turystyka nędzy).

Mocno obraźliwe stwierdzenie.

Nie zaprzeczam, z e niekto rzy ludzie mogą wykorzysty-wac gry w taki sposo b. „Szare Szeregi” nie były tak jednak zaprojektowane, a ja nigdy nie popierałem ta-kiego podejs cia do gier.

R P G

Jason Morningstar

Jest amerykańskim twórcą bardzo oryginalnych gier fabular-nych. Jego najsłynniejszą grą jest „Fiasco” — gra o osiąganiu jak najbardziej spektakularnej klęski. Do bardziej znanych tytułów należą także „Szare Szeregi”, które opowiadają smut-ną historię Powstania Warszawskiego z perspektywy grupy nastolatków. Obie gry zostaną wydane w języku polskim nakładem Wydawnictwa Gramel. Jeżeli jednak chcecie za-grać już teraz, wpiszcie „Wielosfer” w internetowej lub face-bookowej wyszukiwarce. Tam znajdziecie ludzi, którzy zapre-zentują wam gry i nauczą was ich zasad.

Nie za głupio, nie za nudno

wywiad z Jasonem Morningstarem

rozmawiał kuba tabisz

Page 5: Inne Sfery nr8

5

Nie było ci ciężko stawać się celem takich ataków?

To, z e ludzie krytykowali mnie w internecie, było jak najbardziej w porządku. Z tymi bardziej racjonalnymi nawiązywałem dialog i dyskutowałem o wszystkich problemach.

Zmieńmy temat. Słyszałem, że zrobiłeś grę o kara-luchach?

Ha ha! Zrobiłem. Musisz wiedziec , z e panicznie boję się karalucho w. To był kolejny konkurs, gdzie kluczowymi słowami były „oskarz yciel”, „towarzysz”, „wino” i „entomolog”. Pracuję na uniwersytecie i zauwaz yłem, jak dziwaczne są akademickie stosunki oraz polityka. W tym samym czasie czytałem takz e o staroz ytnym Sumerze, więc postanowiłem połączyc te dwie rzeczy w małą, dziwaczną grę.

O czym jest?

Gra nazywa się „The Shab Al-Hiri Roach”; jest czarną komedią konwenanso w oraz bezwstydną parodią wąt-ko w akademickich. Gracze muszą odpowiedziec sobie na bardzo trudne pytanie — czy chcesz połknąc poz e-rającego duszę insekta, kto ry planuje zniszczyc ludzką cywilizację? Nie? Nawet wtedy, gdy otrzymasz za to tytuł naukowy?

To ponoć najlepsza gra o mitach Cthulhu.

Najlepszą grą o mitach Cthulhu jest „Cthulhu Dark” Grahama Walmsley'a. Natomiast „Shab Al-Hiri Roach” ma na pewno bardzo mroczny i paranoiczny, lovecra-ftowski ton.

Dlaczego zdecydowałeś się tworzyć gry fabularne tego typu, zamiast produkować wielkie klasyczne RPGi pokroju „Świata Mroku” lub „Dungeons & Dragons”?

Lubię gry z prostymi, ale eleganckimi zasadami, kto re wspierają taki rodzaj fikcji, jaki mnie interesuje. Mys lę, z e konstrukcja gry, czyli zasady, wspo łczynniki itp. powinny słuz yc temu, o czym dana gra jest.

Czy ten typ jest bardziej przystępny dla ludzi, któ-rzy zwykle nie mają wiele wspólnego z grami?

Jak najbardziej. Mam duz o dos wiadczen tego rodzaju. Dla przykładu — wiele razy grałem w „Fiasco” z ludz mi, kto rzy nigdy nie mieli do czynienia z RPG. Jako z e wszystko jest bardzo czytelne i łatwo się w tym poła-pac , nie mieli z adnych problemo w z wejs ciem w ten s wiat.

W jaki sposób zaprezentować gry RPG „zwykłym” ludziom?

Po prostu podchodzę do tego tak, jak gdyby była to gra imprezowa, i nie robię z adnych niepotrzebnych zało-

z en . Najwaz niejsze jest włoz enie w scenariusz czegos naprawdę interesującego, co ma bezpos redni wpływ na postaci nowych graczy.

Podobno robisz projekt o Roosveltach? O czym będzie?

Pracuję nad grą „Nine Roosvelts Against the Impossi-ble” (ang. „Dziewięciu Roosvelto w przeciwko Niemoz li-wemu”), kto ra jest bardzo, bardzo zwariowana. Kaz dy gra inną wersją Theodora Roosvelta, wyciętą ze stru-mienia czasu do walki z zagroz eniem dla całego s wiata. W ten sposo b mamy do dyspozycji Roosvelta mys liwe-go, Roosvelta prezydenta, Roosvelta pułkownika itd.

Coś jak specjalna moc.

W pewnym sensie. Gra wyjdzie w 2012 roku.

Czy chciałbyś zrobić jeszcze jeden projekt o pol-skiej historii?

Z rados cią. Wy, Polacy, stoicie na skrzyz owaniu pomię-dzy dramatem a tragedią. Moz e cos na temat bitwy pod Grunwaldem? Moz na powiedziec , z e juz nad czyms pracuję.

Czy zamierzasz zrobić jakąkolwiek grę planszową?

Pracuję nad grą o straz akach, wzorując się na oficjal-nych strategiach nowojorskiego departamentu poz ar-nictwa. To bardzo fajny projekt, ale wciąz nie mam pewnos ci, czy ujrzy s wiatło dzienne.

bullypulpitgames.com/fairplay/ — blog Jasona Mor-ningstara, gdzie można dowiedzieć się wszelkich nowości na temat jego gier i inspiracji. bullypulpitgames.com — oficjalna strona wydawnictwa, a na niej darmowe gry, próbki, karty postaci i wiele cie-kawych gadżetów.

R P G

Page 6: Inne Sfery nr8

6

Marcin Drews

P ewnej grudniowej nocy przyszedł do mnie anioł. Obudził mnie dz więk oboju. Rzewna melodia, płynąca sennie na granicy progu słyszalnos ci,

przywiodła mi na mys l ten szczego lny wieczo r, gdy pod starą latarnią w parku, w błyskach pierwszych tamtej zimy płatko w srebrzystego s niegu, pocałowałem Ją po raz pierwszy. A potem została moją z oną, lecz nie z yli-s my długo i szczęs liwie. Dzis bowiem nasza sypialnia była zimna, a ona tuliła gdzies w s rodku miasta innego męz czyznę.

— To obój, nie anielska trąba — rzekłem. — Nie przy-szedłeś mi wieścić końca świata.

Anioł us miechnął się. — Bóg jest miłością — powiedział i znikł, rozwiewając się niczym resztki sennego marze-nia o pierwszym brzasku.

Nie mogłem juz tej nocy zasnąc . Stałem w oknie, czeka-jąc obietnicy, jaką dały mi dz więki oboju. Nad ranem spadł biały puch, otulając całunem umęczone ulice, skrywając brud i zło. W tym mies cie jednak nawet s nieg nie pozostawał długo czysty.

Wyjąłem z szafy czarny, długi płaszcz, kto ry od lat to-warzyszył moim zimowym spacerom. Zadzwonił tele-fon. To była ona. Zapytała, czy będę w domu, bo zapo-mniała kluczy. W Jej głosie słyszałem echo upojnej nocy. Gdzies w tle niski męski głos zachęcał Ją, by wro -ciła do ło z ka. Powiedziałem, z e idę na spacer, i odłoz y-łem słuchawkę.

Uciekłem do parku. Gęste sosny skrywały mały, skuty dzis lodem staw, kto ry drwił sobie z industrialnego chaosu, w jakim tonęło miasto. Nad brzegiem stała przedwojenna willa, cicha i spokojna, strzez ona przez trzy dumne, niebotyczne s wierki. Nigdy nie spotkałem z adnego z jej mieszkan co w, choc wiedziałem, z e w milczeniu przypatrują się zza grubych pluszowych zasłon mojej samotnos ci za kaz dym razem, gdy poja-wiałem się nad stawem.

Na drugim brzegu stała ławka skryta w gałęziach kła-niającej się wodzie wierzby płaczącej — tak starej, jak willa. Nikt nigdy nie dowiedział się, kto zasadził to drzewo i zbudował dom. Po ki jednak stały, przypatru-jąc się sobie nad taflą milczącego stawu, miałem swoje miejsce — ostatnie w tym złym mies cie.

Ukryłem twarz w dłoniach, mys ląc o aniele, kto ry tej nocy pomylic musiał adres. To nie w moim domu kro lo-wała miłos c , nie w moim domu gos cił Bo g. Juz nie...

Znad stawu nadciągnął tuman mgły wiedziony lekkim, lecz mroz nym tchnieniem wiatru. Pasemka eterycznej bieli zaplątały się w konarach wierzby, kto ra oddała im swe ostatnie, poz o łkłe lis cie. Wiatr spłynął z korony drzewa wprost na ławkę, przybierając postac kobiety.

Us miechnąłem się gorzko, choc miła mi była obecnos c les nej nimfy. — Cóż driada robi zimą na parkowej ław-ce? — zapytałem, nie odwracając głowy.

— Cóż ty robisz sam pod moim drzewem? — szum wia-tru odpowiedział pytaniem. — Czy moje gałęzie nie skrywały cię pięć lat temu, gdy pośród mrozu złożyłeś u Jej stóp wydobytą spod lodu wodną lilię? Gdzie twoja żona, Piotrze?

— Zawsze czytasz w moich myślach, driado. Znasz więc odpowiedź. Miłość jest dobra dla poetów, bo to oni ko-chają zamartwiać się jej brakiem — obro ciłem się ku niej, spoglądając na utkaną z mgły i lis ci postac kobiety. — Miłość odeszła, tak jak i ty odejdziesz z kolejnym po-dmuchem wiatru. Została papierowa rzeczywistość — wniosek o rozwód, który czeka w długiej kolejce na roz-patrzenie. Jak widzisz, przynajmniej moje dwuwymiaro-we, drukowane odbicie nie może się czuć w kancelarii sądu samotne...

— I dlatego przestałeś wierzyć w miłość? Bóg jest miło-ścią — powiedziała i zaraz potem rozwiała się w mroz -nym, grudniowym powietrzu. Pozostał po niej tylko jeden suchy lis c wierzby, kto ry schowałem do kieszeni płaszcza.

Roztarłem zmarznięte dłonie, postawiłem kołnierz i ruszyłem w stronę wschodniej bramy parku. Tuz za nią czekało mnie miasto — zimne, betonowe, szare. Kiedy szedłem z wirową alejką, między cokołami furtki stanęło poranne słon ce, kto re przebiło się nagle przez zwartą masę s niegowych chmur. Złoty promien musnął moją twarz ciepłem, lecz przez moment os lepił. Moz e dlatego nie dostrzegłem siedzącej na ławce kobiety, zaciskającej zmarznięte ręce na uchwycie dziecięcego wo zka. Ubrana była w jasny, kro tki płaszcz z futrzanym kołnierzem, a szyję otulał jej wielki, wełniany szalik

Spotkanie

O P O W I A D A N I E

Page 7: Inne Sfery nr8

7

koloru trawy, kto ry pięknie korespondował z zielenią oczu i miedzią rozwianych na wietrze włoso w.

— Poranny spacer romantyka? — zapytała, a ja zatrzy-małem się zdziwiony. — Nie spodziewałam się, że kiedy-kolwiek spotkam tu błądzącego z głową w chmurach mężczyznę. Nie powinien pan być teraz w mieście, ucie-kając przed ciszą i spokojem?

— Pięć lat tu przychodzę i nigdy pani nie spotkałem... A pani? Czy w grudniowy poranek nie byłoby lepiej pozo-stać w ciepłej sypialni? Ludzie w tym mieście nienawidzą śniegu.

— Moja córka lubi, gdy ją tu przy-prowadzam. Ma na imię Jagoda. To driada dała jej tak na imię. Ja je-stem Joanna — s miało wyciągnęła ku mnie zmarzniętą rękę. S ciągną-łem rękawiczkę i us cisnąłem jej dłon .

— A ja Piotr. Zna pani driadę? — usiadłem na ławce, przypatrując się uwaz nie mojej rozmo wczyni. — Moja żona nigdy w nią nie uwierzyła. Ona woli miasto.

— Znam driadę, znam w tym parku wszystkie drzewa. Zawsze tu uciekam, kiedy miasto sprawia, że moja córka zanosi od płaczu. Ma dopiero dwa lata, ale to właśnie ona odkryła tu przede mną obecność wszystkich miesz-kańców parku. Jagoda nie patrzy „na”, lecz „przez”. Widzi więc znacznie więcej, niż my, dorośli.

Senny obłoczek mgły nadpływał ku nam alejką. Nagle zerwał się wiatr, rozciągając biały opar w fantazyjny kształt, kto ry ruszył z wawo, klucząc między drzewami. Po chwili zatan czył nad naszymi głowami, zawirował z cichym szelestem i znikł, pozostawiając dwa suche lis cie wierzby. Jeden na kolanach Joanny, drugi — w wo zku Jagody. S piąca dotychczas dziewczynka obu-dziła się i spojrzała na mnie z zaciekawieniem. Chwyci-ła spoczywający na pierzynie lis c i, machając nim, us miechnęła się.

— Bardzo ją kocham. Jest dla mnie wszystkim — powie-działa Joanna, czule sięgając rękoma ku dziewczynce. Wyciągnęła ją z wo zka i mocno przytuliła, a drzewa zaszumiały w cho ralnym powitaniu.

— Podobno Bóg jest miłością — powiedziałem, nieco bardziej gorzko niz zamierzałem, wspominając w mys li nocną wizytę anioła w mojej pustej, zimnej sypialni. — Przynajmniej tak mi ktoś powiedział, a driada to powtó-rzyła. I może dlatego czasem wątpię w Jego istnienie.

Joanna spojrzała na mnie zaciekawiona — A zatem i pan usłyszał dziś te słowa? Anioły ponoć nie umieją kłamać.

* * *

Joanna była męz atką, choc ten związek był ro wnie martwy, jak mo j. Jej męz a pochłonęło miasto. Zintegro-wany z komputerem, z ył na złączach, wszelkie emocje przez ywając jedynie w wirtualnej przestrzeni. Nie po-trafił juz kochac , jes li miłos ci nie dało się zapisac w formacie cyfrowym.

Spotykalis my się potajemnie w parku, rozmawiając z driadą, patrząc, jak drzewa błogosławią małej Jago-dzie, kto ra rosła w oczach. Park był naszą enklawą, prawdziwym domem, twierdzą, kto ra zielonym murem broniła nas przed atakami miasta. Tu nie docierał

smog, szmer twardych dysko w, szum maszyn i metaliczny dz więk tysięcy telewizoro w pokazujących przykutym do ekranu mieszkan -com losy bohatero w niezliczonych telenowel, będących swoistym simulacrum — tworem sztucznym i kłamliwym, lecz w swej pozornej doskonałos ci zdającym się byc

lepszym i bardziej esencjonalnym, niz sama rzeczywi-stos c .

Dostałem rozwo d po szes ciu miesiącach. To os mieliło Joannę, by złoz yc w sądzie podobny wniosek. Rok po naszym pierwszym spotkaniu zdecydowała się do mnie wprowadzic .

Sąsiedzi nie przyjęli nas dobrze, bowiem nie pasowali-s my do miasta, swoją rados cią rzucając wyzwanie zim-nym murom tłoczących się w centrum wiez owco w. Kiedy Joanna pojawiła się po raz pierwszy w moich drzwiach z Jagodą u swego boku, stara kobieta miesz-kająca naprzeciw, wychodząc na niedzielną mszę, ob-rzuciła nas nienawistnym spojrzeniem.

— Łóżko ci jeszcze nie ostygło, a już sprowadzasz nową, bluźnierco? — krzyknęła, a beton klatki schodowej odpowiedział potęz nym echem. — I jeszcze wciągasz w to dziecko!

— Jeśli miłość jest bluźnierstwem, to największym bluź-niercą jest Bóg, z którym idzie pani właśnie na spotkanie — rzekłem, obejmując Joannę. Jagoda przytuliła się do mojego boku, a ja połoz yłem dłon na jedwabistych włosach dziecka.

Na zewnątrz zerwał się wiatr, kto ry z hukiem otworzył okno na klatce. Wraz z mroz nym powiewem do s rodka wpadły trzy lis cie wierzby.

* * *

Tej nocy do naszej sypialni przyszedł anioł. Obudził nas dz więk oboju. Melodia przypomniała nam dzien , kiedy spotkalis my się po raz pierwszy. Anioł us miechnął się.

O P O W I A D A N I E

Uśmiechnąłem się gorzko, choć miła mi była obecność leśnej nimfy. — Cóż driada robi zimą na parkowej ławce? — zapyta-łem, nie odwracając głowy.

Page 8: Inne Sfery nr8

8

R E C E N Z J E

Andrzej Pilipiuk podpiął się pod trend, pisząc zbio r luz no ze sobą powiązanych opowiadan o wampirach. Czy idzie on z falą, czy raczej przeciw niej, jest kwestią otwartą. Teksty są jednak zdecydowanym pastiszem, groteskową odpowiedzią na wampiro-manię.

Parodii sprzyja czas akcji — po z ne lata 80’, a wraz z nimi — relaksy, kolejki

i Pewexy. Nie zabraknie tez moherowych bereto w, weterano w z AK i problemo w z pozyskaniem defi-cytowego czosnku. Będą one doskwierac bohate-rom w nie mniejszym stopniu niz partia i słuz by bezpieczen stwa — s wiadome istnienia „byto w nekrotycznych” i pro bujące je wyrugowac ze zdro-wej tkanki socjalistycznego społeczen stwa.

Pilipiuk bawi się wampirzą konwencją, obficie nawiązuje do „Zmierzchu”, cytuje „Jakuba Wędro-wycza”. Umieszczenie nies miertelnych i dumnych pijawek w PRLu daje mu natomiast okazję do drwin z epoki. Te odwołania nie są niczym innym, jak puszczaniem oka do czytelnika, niestety często zostają wprowadzone z subtelnos cią ro wną okła-daniu czytelnika „Zmierzchem” po twarzy (zwaz cie na objętos c !). Podobna zwiewnos c cechuje fabułę. Kolejne rozdziały/opowiadania to historie z z ycia (niez ycia?) wampiro w oparte na pojedynczym motywie w stylu „szukamy płaszcza”, „szukamy Necronomiconu”, „ratujemy mumię”. W „Felix, Net i Nika” takie rozwiązania przyjmujemy bez szem-rania, jednak od literatury skierowanej do dorosłe-go czytelnika mamy prawo oczekiwac czegos wię-cej. Tak samo, jak ciekawych bohatero w. Ro z no-rodnos c postaci jest pozorna, cechy szczego lne widac tylko w przejaskrawionych sytuacjach. Język narracji jest prosty i bardzo bezpos redni. W efek-cie powies c , kto ra miała byc z załoz enia lekka i humorystyczna wchodzi rzeczywis cie lekko. Nie angaz uje jednak i raczej zdarza się jej byc zabaw-ną, niz taką byc

Miłos nicy Pilipiuka, kto rzy lubią jego rodzaj humo-ru, pewnie przyjmą tę ksiąz kę bez większych opo-ro w, cała reszta moz e się natomiast do tej two r-czos ci zrazic . Pozycja tylko dla fano w.

Wampir z M3 Annika Olejarz

Grupa stracen co w musi odna-lez c złoty klucz i uniknąc prze-raz ającego golema, by uciec z mrocznych czelus ci labiryntu. Władca kro lestwa „nad” zwro ci wolnos c temu, kto najszybciej opus ci podziemia. Szkoda tylko, z e nie zamontował z ad-nych magicznych kamer i mikrofono w dla swoich pod-danych, mieliby mno stwo dobrej zabawy. My na szczę-

s cie mamy do dyspozycji grę planszową „Labirynth: Paths of Destiny”. Pod tym nieco patetycznym tytułem kryje się kupa dobrej zabawy rodem z telewizyjnego show.

W tej grze planszowej nie ma planszy. Układamy ją w trakcie rozgrywki z duz ych kartonowych hekso w. Na wielkich polach wiją się korytarze dwupoziomowego lo-chu. Kaz dy heks da się dopasowac do innych częs ci labi-ryntu. Czasami powstają tak s lepe zaułki i ciągnące się kilometrami mosty. Po ułoz onych polach poruszamy się jednym z losowo wybranych bohatero w. Kaz dy z nich ma trzy unikatowe zdolnos ci, kto rych moz emy uz ywac do woli. Dla przykładu — mistrz miecza potrafi przebijac się przez s ciany, jest ro wniez niezro wnanym szermierzem i z łatwos cią pokona innych s miałko w w walce. Z kolei Pani Golemo w potrafi kontrolowac pilnującego wyjs cia, strasznego straz nika podziemi.

Celem gry jest dojs cie do s rodka labiryntu. Po drodze jed-nak nalez y zdobyc złoty klucz, odkrywając go na planszy lub tez kradnąc go innemu graczowi. W opuszczeniu pod-ziemi przeszkadzają nam z le ułoz one korytarze, dziesiątki pułapek i krąz ący po lochach golem. Tak włas nie kaz dy z graczy moz e uprzykrzac z ycie swoim przeciwnikom — zamiast ruszac się swoją postacią. Pułapek moz na unikac , wyrzucając odpowiednią ilos ci oczek na dwo ch kostkach szes ciennych. Jez eli jednak straci się wszystkie punkty z ywotnos ci, wraca się do punktu startu. Trzeba przyznac , z e pułapki są naprawdę pomysłowe — od wilczych doło w, z kto rych trzeba się potem wydostac , po wirujące ostrza rzucające biednymi bohaterami po lochu.

Pomimo wielu elemento w losowych gra ma w sobie duz o opcji taktycznych. Odpowiednie ułoz enie labiryntu i roz-mieszczenie pułapek to klucze do czyjegos sukcesu lub poraz ki. Postacie są bardzo dobrze wywaz one, a umiejęt-nos ci kaz dej z nich wnoszą do gry powiew s wiez os ci. Cza-sami jednak jeden rzut kostką moz e pokrzyz owac nawet najbardziej misterny plan. Jedna rozgrywka trwa od 30 minut do 1,5 godziny i jest to fajnie spędzony czas.

Labirynt Kuba Tabisz

Page 9: Inne Sfery nr8

9

I gnoranci, grzybobio-rąc, od razu s cinają grzyby, wykręcają je,

przydeptują glanami lub kopią. Jednakz e słuchaj-cie mnie, bracia i siostry, większos c tych dro g jest błędna. Postronny obser-

wator, okraszony w poniz szym teks cie zgrabnym skro -tem PO, mo głby wskazac trzy przyczyny takowej opinii: dostałam dobrze płatną posadę w grinpisie i chronię florę i faunę, znalazłam o w cytat w Biblii i dzielę się z czytelnikiem, przekazując mu dobrą nowinę, albo robię reklamę filmowi „Fungicide” Wascavage'a. Nic z tych rzeczy. Mimo fabuły opartej na krwioz erczych grzybach i zachęcającym has le „you don't pick them, they pick you!” oraz jednej z recenzji, według kto rej rez y-ser „nie dysponował ani budz etem, ani umiejętnos ciami, ani tez czymkol-wiek innym” — nie robię mu z adnej reklamy. Grinpisowcy nie mają nato-miast pieniędzy nawet na łan cuchy, kto rymi przykuwają się do wielory-bo w, więc z pewnos cią nie byliby w stanie zapewnic mi nawet połowy wysokiej płacy, na kto rą bez dwo ch zdan zasługuję moją cięz ką pracą. Cięz szą na pewno niz stanie pod placem grunwaldzkim z puszką i dzielenie się wspomnianymi juz dwoma zdaniami: „lubi pan zwierzęta? Daj pan kasę” — ponie-waz moja praca jest, za przeproszeniem, intelektualna. Niemniej pytanie nurtujące PO pozostaje wciąz takie samo — dlaczego więc nie kopnąc , nie zerwac , nie wy-kręcic , nie depnąc , nie zabic czy nie zniszczyc grzyba, jes li nie jest to obawa przed zemstą zmutowanych podgrzybko w i aktywisto w grinpisu?

Poniewaz , jak zachęca „Superexpress”, propagując na łamach swojej jakz e ekskluzywnej gazety alternatywną formę ruchu, nim przejdziesz do eksterminacji, „rados c ze znalezienia borowika okazuj szerokim wymachem no g”. Na mięs nie brzucha najlepsze jest natomiast zbie-ranie mas lako w i wykonywane w związku z tym skło-ny. Warto tez wiedziec , czym inspirował się two rca Mortal Kombat, tworząc postac Johnniego Cage'a: „korzen podgrzybka najlepiej s cinac w szpagacie”.

Pani Natalia G. c wiczy, jak twierdzi, podczas kaz dego grzybobrania. A kiedy tak grzybobierze, biez ąc po s cio ł-ce, odziana w kro tkie dz insy i go rę od bikini, nie baczy na czyhające w lesie stwory — nie są jej straszne ni kleszcze, ni inne les ne diabły. Jako PUO (nie jest to bynajmniej Polska Unia Onkologii, a jedynie Postronny, Uwaz ny Obserwator) dostrzegam tu jedynie nie cał-kiem udany chwyt marketingowy. Znad dz inso w Natalii G. wystaje fałda tłuszczu! Czyz by jadła za duz o grzyb-ko w w s mietanie? A moz e chodziła grzybobrac w czasie nieodpowiedniej fazy księz yca? Jedna z forumowiczek vitalia.pl podpowiada bowiem: „podobno gdy księz yc maleje, to łatwiej się schudnie, a gdy księz yc ros nie, to łatwiej nam przybrac na wadze”. Moja dziennikarska ciekawos c kaz e mi sprawdzic fakty: artykuł

o grzybofitnessie wyszedł dokładnie 5 paz dziernika — wtedy to włas nie księz yc ro sł, dąz ąc do pełni. Nic więc dziw-nego, z e Natalii G. trochę się przytyło. Jes li lubi paradowac po łnago po jesiennym lesie, chyba kilkanas cie dni chłodu więcej nie zrobiłoby jej ro z nicy — a wystarczyło poczekac dwa tygodnie, by księz yc na kolejny miesiąc wypalił tłuszcz z bo-ko w Natalii G. Czyz by

„Superexpress” był nadgorliwy, kaz ąc Natalii G. grzybo-brac , kiedy nie była gotowa? Czy grzybowziąwszy, miała Natalia G. wyrzuty sumienia?

Niedługo po z niej w „Forum” pojawił się artykuł o szko-łach fitness, jednakz e kto chciałby cisnąc się w eksklu-zywnej, nowej sali aerobowej pod okiem dos wiadczo-nego, seksownego trenera? Odarte jest to wszak ze słodkiego smaku ryzyka, jakiego musi dos wiadczac Natalia G. I nie, nie mam na mys li kleszczy, a Pana Jago-dę, znaną w okolicach Legnicy postac mroczną i nie-sławną. On to, gdy dobrowolnie wybiera się na mękę grzybobrania i ludzkiego niezrozumienia, ze swoim fioletowym od denaturatu nosem, prowadząc rower, chciałby zaprawdę powiadac : „pozwo lcie dzieciom przychodzic do mnie”. I zastanawia się, dlaczego policja tego nie akceptuje, a rodzice nie wypuszczają swoich dzieci do lasu. Natalia G. puszcza się dos c często, cieka-we tylko, ile razy złapała grzyba.

Po grzyba grzyb? Iza Pogiernicka

F E L I E T O N

Pani Natalia G. ćwiczy, jak twierdzi, podczas każdego grzybobrania. A kiedy tak grzy-bobierze, bieżąc po ściółce, odziana w krótkie dżinsy i górę od bikini, nie baczy na czyhają-ce w lesie stwory — nie są jej straszne ni kleszcze, ni inne leśne diabły.

Page 10: Inne Sfery nr8

10

R Ó Ż N O Ś C I

PIONOWO: 2A — Z niego Pinhead 4A — Animowana księz niczka dosiadają-ca wilka 6A — Street Fighter, legenda Chun 6D — Kupiec, opiekun Targary-eno w 8A — Obcy z Battlestara 9E — Niebieski film w 3D 11A — Syntetycz-na krew dla wampiro w 13A — Opo-wies c o bo stwach i wierzeniach 13E — Krwioz ercza ros lina na planecie s lepco w

POZIOMO: A4 — Ich dzien obchodzi-my z Portalem 5 wrzes nia A11 — Burton C1 — Siostra Celiny z gry o zabo jcy potworo w C10 — Imię Von-neguta E1 — Pod suknią steampunko-wej damy F9 — Bo g u Tolkiena G2 — Moz na krzesac je mieczem G8 — Samica wywerny z wiedz min skiego bestiariusza H9 —Włas ciciel zajdlo-wego cylindra I5 — Imię aktorki gra-jącej narnijską Białą Czarownicę J1 —Bo lu, od Dukaja

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13

A 2

B

C 6

D

E 1 3

F

G

H 5

I 4

J

Stajnia Augiasza Michał Ambrzykowski, Bartek Łoboda

Fantastyczna krzyżówka Zofia Urszula Kaleta

Page 11: Inne Sfery nr8

11

H A R D R E T R O

Zostań retrograczem

J uz jakis czas na łamach tego kącika częstujemy was informacjami na temat retro-gier i rozgrywki, jakiej mogą wam dostarczyc . Do tej pory jednak nie poin-

formowalis my was, co moz ecie zrobic , by sami zanu-rzyc się w s wiat starych komputero w i konsoli. W tym wydaniu naprawimy to niedopatrzenie.

Drogi do dobrej zabawy są dwie — sprzętowa i pro-gramowa. Pierwsza wymaga zdobycia oryginalnych(choc nie zawsze) konsol z lat osiemdziesiątych i dziewięc dziesiątych, druga posiadania jedynie zwy-kłego wspo łczesnego komputera.

Jes li jestes my fanami sprzętu czy tez chcemy zabawic się w typowych kolekcjonero w (a o tym, ile frajdy jest w samym zbieraniu ciekawych egzemplarzy, nie trze-ba przekonywac — niejeden z nas ma na po łce sporo podręczniko w/figurek/pudełek z kartami), zapewne wybierzemy tę pierwszą opcję.

Pierwszym krokiem powinno byc wo wczas sięgnięcie do pamięci, czy tez czasami w piwnicy naszego wła-snego domu nie znajduje się trochę retro-platform. Jes li nie mamy takiego szczęs cia, musimy zajrzec na portale aukcyjne. Tam za stosunkowo niewielkie pieniądze moz emy nabyc naszą pierwszą konsolę lub komputer. Na początek warto zainwestowac w sprzęt najbardziej popularny — moz e to byc np. Sega Mega Drive, czy Commodore 64 z magnetofonem. Obie moz -liwos ci to koszt, kto ry powinien zamknąc się w 100 zł.

Kupując cos , musimy jednak zwro cic uwagę na to, czy

otrzymamy wszystkie elementy umoz liwiające nam grę. Pro cz samej konsoli musimy miec w zestawie takz e kontrolery (pady lub joysticki), okablowanie video lub antenowe, zasilacz, w przypadku komputera C64 — magnetofon i kartridz turbo, a takz e — a moz e przede wszystkim — gry. Z dos wiadczenia dodam, z e nalez y wystrzegac się aukcji podpisanych komenta-rzami w stylu „sprzedaję to, co na zdjęciu” czy tez „nie wiem czy działa”. Jes li zabawa w retro spodoba się nam, moz emy zacząc zdobywac kolejne, rzadsze za-bawki.

Gdy jednak nie tęsknimy za widokiem starego sprzę-tu, a samą zabawą jaką przynosiły nam stare gry, spo-kojnie moz emy zainteresowac się emulatorami. Uru-chomione na naszym zwykłym pececie, mogą zamienic go dosłownie w kaz dą inną maszynę z drugiej połowy dwudziestego wieku. Na sieci znajdziemy duz o serwi-so w pos więconych temu tematowi (np. Try2E-mu.net.pl) oraz zbiory gier i oprogramowania. Na początek polecam zainteresowac się emulatorami konsol i komputero w 8-bitowych gdyz te wymagają najmniejszej ilos ci konfiguracji. Warto tez zainwesto-wac w pad czy retro-joystick (oczywis cie nowy, lecz udający te klasyczne) — wo wczas sama zabawa nie będzie się ro z nic od tej, kto rą zapewniłby nam orygi-nalny sprzęt. Co więcej, nie poniesiemy koszto w zwią-zanych z jego zakupem, a takz e zakupem gier — o kto re jest coraz trudniej.

Rzecz jasna oba sposoby zabawy w retro moz na łączyc i zazwyczaj tak włas nie się robi — choc , jak to zwykle bywa w takich przypadkach, w sieci znalez c moz na przykłady długich dyskusji na temat wyz szos ci jedne-go nad drugim. Nie nalez y się jednak nimi przejmowac — tylko dobrze się bawic .

Jakub Rzepecki

Serdecznie zapraszamy do Retrogralni, która przygoto-wuje dla was kolejne odcinki Hard Retro!

retrogralnia.pl

Page 12: Inne Sfery nr8

12