Hello! Modlin 01 2014

74
Magazyn Mazowieckiego Portu Lotniczego Warszawa-Modlin Masovia Warszawa-Modlin Airport Magazine STYCZEŃ 01/2014(04) Celine DION

description

 

Transcript of Hello! Modlin 01 2014

Magazyn Mazowieckiego Portu Lotniczego Warszawa-Modlin

Masovia Warszawa-Modlin Airport Magazine

MARCIN MELLERSTYCZEŃ

01/2014(04)

Celine

DION

HELLOhello

Drodzy Państwo, przygotowałem na początek niniejszego tekstu okrutny banał: idzie nowe.Mógłbym w zasadzie spalić się teraz ze wstydu, że czymś takim chciałem zachęcić Was do przeczytania reszty tego tekstu, ale skoro dotarliście już tutaj, to od razu uzupełnię: idzie nowe, ale chyba złą drogą.

Oglądaliście kiedyś jakiś talent show? Mnie się zda-rzyło ostatni raz bardzo dawno, nie przepadam za tego typu programami. W dużej mierze nie wychodzi z  tego nic dobrego. Początki gatunku były całkiem obiecujące: kilka pierwszych programów tego typu wypromowało ciekawych wykonawców, którzy szybko machnęli ręką na telewizyjne występy i poszli swoją drogą. I wyszli na tym dobrze. Niektórym zajęło to więcej czasu, innym mniej, ale większość wyszła na ludzi. Ale wiecie co? To nie jest dobra droga. To jest droga, na którą młodych wepchnęli starzy żeby móc ich prowadzić za rękę utartymi ścieżka-mi do sukcesu. Utarte ścieżki nie pozwalają na przygodę, nuda nie jest kreatywna. I to jest właśnie zła droga.

Są też inne sposoby. Najbardziej podoba mi się sposób Tomasza „Titusa” Pukackiego z heavy metalowego zespo-łu Acid Drinkers. Wiecie co zrobił Titus? Przed dwoma laty założył zespół Anti Tank Nun. Nie byłoby w tym nic dziwnego gdyby nie fakt, że gitarzystą w kwartecie został 14-letni wówczas Igor „Iggy” Gwadera. Nie wiem, skąd Titus znał Iggy’ego, przecież nie służyli razem w  woj-sku, ale kiedy stary rock’n’rollowy wyga wyciąga na sce-nę 14-latka, to musi być 14-latek specjalny. Igor Gwadera nie spękał. Anti Tank Nun nagrało do tej pory dwie pły-ty, zagrało mnóstwo koncertów na przeróżnych scenach w całym kraju, a Gwadera zawsze gra w zespole pierwsze skrzypce.

Ale to nie koniec historii. Iggy na naszych oczach bo-wiem rozwija swój talent pod okiem najlepszych z najlep-szych. Nie bierze udziału w durnych głosowaniach, nie jest zdany na łaskę smsujących widzów wieczornego pasma TV. Nie musi prosić o  lajki na fejsbuku, grać z plejbeku w  telewizji śniadaniowej. Czy właśnie nie tak powinna wyglądać ścieżka kariery artysty?

Odpowiedź na to pytanie zostawię Tobie, Czytelni-ku, ale nie zostawię Cię z  tą łamigłówką samego. Dam Ci pewną podpowiedź: w tym roku ukazać ma się album, na którym Iggy Gwadera gra razem z Vinnym Appicem (niegdyś m.in. Black Sabbath), Doogiem Whitem (m.in. Rainbow) oraz Marco Mendozą (m.in. Thin Lizzy).

Na koniec jeszcze jedno pytanie, w którym tym razem nie pomogę: czy nie mielibyśmy takich nastoletnich Ig-gych Gwaderów w każdej dziedzinie kultury i sztuki, gdy-byśmy nie pchali wszystkich utalentowanych dzieciaków na pożarcie magnatom wielkich mediów?

Sylwester Ciszek

Jakub Milszewski, redaktor naczelny Hello Modlin

2

HELLOhello

Ladies and gentlemen, let me begin with a well-worn cliché: the wind of change is blowing.I could in fact die of shame now that I attempted at enco-uraging you to read the rest of the text in such a way, but since you have already got as far as here, I will quickly add: the wind of change is blowing, yet in the wrong way.

Have you ever seen any talent show? I  happened to see one a long time ago. I’m not very keen on such pro-grammes. In large measure no good can come out of them. The beginnings of this kind were promising: first several programmes promoted interesting artists, who quickly forgot about television performances and chose their own path. And it was a good choice. Some of them needed more time, some less, but most of them did well. But you know what? This is not the right way. This is the way the young ones were pushed at by the elders who wanted to lead them by hand along the beaten tracks to success. But the beaten tracks mean no adventure, and boredom is certainly not creative. And this is why this way is wrong.

There are other possibilities. My favourite one is the way chosen by Tomasz “Titus” Pukacki from the Polish trash metal band Acid Drinkers. You know what he did? Two years ago he formed a band, Anti Tank Nun. And it would have been quite ordinary if it hadn’t been for the fact that a fourteen-year-old, Igor “Iggy” Gwadera, became the guitarist in this quartet. I have no idea whe-re Titus knew Iggy from, after all they hadn’t served in the army together, but when an old rock’n’roll smart guy drags a  fourteen-year-old to the stage, this fourteen--year-old has to be special. Igor Gwadera didn’t chicken out. So far Anti Tank Nun has recorded two albums and given lots of concerts on various stages in the whole co-untry, and Gwadera always plays first fiddle in the band.

But that’s not the end of the story. Iggy’s developing his talent under the tutelage of the greatest in front of our very eyes. He doesn’t take part in stupid voting; he’s not left at the mercy of people watching evening TV programmes and texting who should win. He doesn’t have to beg for likes on Facebook nor lip-sync in mor-ning TV shows. Isn’t it the way an artist’s career path should look like?

I  leave this question unanswered for you, Dear Re-ader, but let me just add a hint. This year is going to see an album where Iggy Gwadera plays with Vinny Appice (once in e.g. Black Sabbath), Doogie White (e.g. Rain-bow) and Marco Mendoza (e.g. Thin Lizzy).

One more question to finish off, though this time wi-thout any hint: wouldn’t we have more such teenage Ig-gies in every field of art and culture if we weren’t feeding all those talented children to the baronial media lions?

Sylwester Ciszek

Jakub Milszewski, editor-in-chief of Hello Modlin

3

>>> IN ENGLISH

TOWARZYSZ PODRÓŻYfellow traveller

Powrót do życia

CELINE DION

4

Celine Dion przedstawiać nikomu nie trzeba. Artystka nieustannie pracuje, nagrywa i koncertuje, choć w zasadzie

tylko w Las Vegas. Porozmawialiśmy z nią przy okazji premiery nowego albumu zatytułowanego

„Loved Me Back to Life”.

Dlaczego nazwałaś swój album tytułem piosenki „Loved Me Back to Life”?Muszę przyznać, że każdy piosenkarz, któremu Sia wysłałaby tę piosenkę, z pewnością by ją przyjął. Jest świetna. Bardzo się cieszę, że wysłała ją właśnie mnie. Chciałam nagrać nowy album, ale nie wiedziałam, jaki będzie miał klimat, jakie będzie moje nowe podej-ście. Nie mogę być jednocześnie nową i starą Celine. Co przyniosę fanom? Musiało to być coś świeżego. Sia to miała. Ta piosenka jest niezwykła. Zasługiwała na to, by jej tytułem nazwać całą płytę. Na albumie są oczywiście efektowne piosenki, ale to ta nadała mu jego wyjątkowy styl.

Jaki jest sens „Loved Me Back To Life?”W  dzisiejszych czasach wiele osób jest w  stanie swego rodzaju katatonii. Ludzie są odcięci od społeczeństwa, koncentrują się na telefonach, technologii. W ten sposób oddzielają się od świata. To znaczy, że jest coraz mniej dotyku, czucia, kontaktu wzrokowego. Nie mówię, że nie ma ich wcale, ale jest ich z każdą chwilą mniej. Taka jest nasza dzisiejsza rzeczywistość. Ta piosenka jest niesamo-wicie porywająca. Największe znaczenie miały dla mnie te słowa (śpiewa) „Nie czułam nic. Chciałam zniknąć”. Oczyma wyobraźni widzę dziewczynę, która walczy o życie. Miała poważny wypadek samochodowy i w tym momencie jest w stanie przejściowym. Dusza odrywa się od ciała, umiera, przechodzi do innego wymiaru. Ale walczy o życie. Tkwi więc na krawędzi, nie będąc do końca pewna, czy pójść w tę, czy w drugą stronę. Zostanę w swoim ciele, czy je opuszczę? Pójdę do nieba? Co się dzieje? W końcu wraca. Wróciła. Wokół niej zgromadziła się cała rodzina, a chłopak trzyma ją za rękę i nie pozwala odejść. To sprowadziło ją z powrotem. Czy twój głos jest na tej płycie nieco inny?Myślę, że tak. Tak przejrzysty, suchy i pozbawiony echa głos, jak na tej płycie, zdecydowanie trafia do słuchaczy. Jest tak przejrzysty, że usłyszeć można każdy najmniejszy trzask. Nie jest to inna Celine, ale słuchacze mogą usłyszeć jej więcej, w nowej odsłonie. Czasem, kiedy oprócz samego głosu dodajemy pogłos, gitary, pianino, struny i wszystkie inne elementy, głos się rozmywa. Na tej płycie nie jest rozmyty ani trochę. Słychać go bardzo wyraźnie.

Podoba ci się ten nowy dźwięk?Teraz tak. Lubię ten nowoczesny dźwięk, który – jak sądzę – w du-żej mierze wprowadziła do muzyki Adele. To wspaniałe podejście, pełne intymności. Adele gra tutaj pierwsze skrzypce. My również zdecydowaliśmy się spróbować i przypadło mi to bardzo do gustu. Nie byłaś onieśmielona, śpiewając utwór „At Seventeen”, wykonywany już przez tak wielu artystów przed tobą?W moim wieku? Jestem już matką. Miałabym się martwić piosen-ką? Nie. Piosenki mnie nie martwią. Ale pozwól, że opowiem ci, jak było z tą piosenką. Pewien amerykański producent, Ken Ehrlich, transmituje ceremonie wręczenia Nagród Grammy. To ogromne,

amerykańskie telewizyjne show. Około pięć, sześć lat temu wyra-zili swe uznanie dla Janis Ian. Zadzwonił do mnie wtedy i powie-dział: „Chcemy złożyć hołd Jani Ian. Dołączysz do nas i zaśpiewasz „At Seventeen?’”. Zgodziłam się i powiedziałam, że zapoznam się z utworem. Przeczytałam tekst i byłam zdumiona. Kiedy miałam dziesięć, jedenaście lat, nie czułam się dobrze w swoim ciele. W cza-sach szkolnych też było ciężko. Wiesz, jak to jest z dzieciakami, cza-sem bywa bardzo trudno. A ten utwór naprawdę znaczył dla mnie wiele. Tamtej nocy spróbowałam go zaśpiewać. Wypełnił i uleczył wszystkie te trudne chwile z mojego dzieciństwa z  czasów szkol-nych. Nie te związane z moim domem i rodziną, ale te dotyczące kolegów i koleżanek ze szkoły. Dla mnie ta piosenka jest niemalże terapią. Zdecydowałam więc, że utrzymam ją na scenie. Śpiewam ją co noc. Uznaliśmy, że trzeba umieścić ją także na mojej płycie.

We współpracy z Audrą Mae śpiewasz „Somebody Loves Somebody” głosem pomiędzy falsetem a twoim pełnym głosem. Jak się czułaś, nagrywając i wykonując ten utwór?Z  falsetem i  resztą to rzeczywiście prawda. Było to dla mnie coś nowego, coś bardzo trudnego. Audra Mae w ten sposób prezento-wała na rynku swój głos, a ja jestem wielką fanką jej stylu śpiewania. Kocham ją za to, że nadała mi ton i naprawdę pomogła zrealizować moje koncerty. Była moją inspiracją. Chciałam i  próbowałam to uszanować. A ona pomogła mi przez to przejść.

Dlaczego nagranie kolejnej płyty po angielsku zajęło ci sześć lat?Nie przerwałam pracy. To prawda, trwało to sześć lat, ale nie skoń-czyłam pracować. Urodziłam bliźnięta i przygotowałam nowe show, które prezentowałam na scenie. Siedemdziesiąt show w ciągu roku, wykonywanych w Las Vegas. Od tego czasu minęło około dwa i pół roku. Bliźniaki ukończą niedługo trzy lata. Byłam więc bardzo za-jęta. W tym samym czasie musiałam przygotować nowy album, od-bierać propozycje piosenek i wybierać spomiędzy tych propozycji. A czas mijał. Trudno sobie wyobrazić, że to już rzeczywiście sześć lat, ale ponieważ trwało to tak długo, cudownie było powrócić. Głos jest dla ciebie instrumentem. Słyszeliśmy, że sekret tkwi w tym, jak się kicha.Mój lekarz i nauczyciel śpiewu powiedział mi dawno, dawno temu, że gdy dużo się śpiewa, trzeba znaleźć sposób, by odprężyć swój głos. Niektórzy moi znajomi mówią, że ich głos odpoczywa, kie-dy (niskim głosem) mówią w ten sposób. Myślą, że to przynosi ich

Sony Music Polska (źrodło)

TOWARZYSZ PODRÓŻYfellow traveller

5

W moim wieku? Jestem już matką. Miałabym się martwić piosenką? Nie. Piosenki mnie nie martwią.

6

TOWARZYSZ PODRÓŻYfellow traveller

6

strunom głosowym odprę-żenie, a tak naprawdę jest to najgorsza rzecz, jaką można zrobić. Nie można mruczeć, bo w  końcu głos powinien dotrzeć do końca sal. Co więc robić? Mówić ciszej, ale z większym natężeniem? To naprawdę złe rozwiąza-nie. Powiedział mi wtedy o  kichaniu. Dopytywałam się, o  co dokładnie chodzi. Doradził, żeby wypuszczać powietrze w ten sposób (lek-ko kicha) „A  psik”. W  ten sposób nie wydajesz żadne-go dźwięku. Zamiast (mocno kicha) „A, a, a, proszę wyba-czyć, APSIK!”. Nie obejmuj-my kichaniem trzech oktaw. Nigdy nie będzie to jedna, ale warto nauczyć się kichać, wypuszczając z  siebie tylko powietrze. To takie drob-ne, ale niesamowicie ważne wskazówki.

Które z występów w twojej karierze najbardziej zapa-dły ci w pamięci?Przyznam, że pierwszy z za-pamiętanych przeze mnie występów odbył się, kiedy miałam pięć lat. To było na ślubie mojego brata, Miche-la. Mama uszyła dla mnie sukienkę, a  ja śpiewałam na jego ślubie. To był mój pierwszy koncert. Zaśpie-wałam pięć albo sześć pio-senek. Nigdy tego nie za-pomnę. Śpiewałam też dla siostrzenicy, która zmarła w  moich ramionach. Zma-gała się z  mukowiscydozą, chorobą nieuleczalną. Zo-stałam rzecznikiem kana-dyjskiej fundacji działającej na rzecz chorych na mukowiscydozę. Oczywiście, kiedy była już blisko śmierci, zebraliśmy się wokół niej, cała rodzina, a ja spałam w łóżku obok i śpiewałam jej cichutko do ucha, aż odeszła. Dzię-ki niej miałam przez chwilę kontakt z niebem. Był to więc bardzo wyjątkowy moment. Nie zrozum mnie źle, takich wyjątkowych występów było oczywiście więcej. Kolejny, który przychodzi mi na myśl, miał miejsce, kiedy mój syn Réne-Charles miał około czterech lat. W styczniu będzie obchodził trzynaste urodziny. Wtedy po raz pierwszy przyszedł zobaczyć mój koncert na żywo. Wcześniej nie

chciał. Zapewne nie był na to emocjonalnie gotowy. Nie chciał, a ja nigdy nie zmusza-łam do tego dzieci. Chciała-bym uchronić swą rodzinę od show biznesu i nie mam za-miaru jej do tego biznesu na-mawiać. Jeśli nie chcą w nim uczestniczyć, w  porządku. Synek podszedł więc do mnie i  powiedział: „Mamo, chciałbym pójść i  zobaczyć występ”. Zapytałam kiedy. „Dziś wieczorem”. Zgodzi-łam się. Nigdy nie zapomnę tego koncertu. Pod koniec każdego występu dawałam różę jednej z osób siedzących w pierwszym rzędzie, a tego wieczoru wiedziałam, że RC tam będzie. Nigdy w  życiu nie byłam tak zdenerwo-wana. Mój syn był tam ze mną, kiedy miał cztery lata. To wydarzenie odmieniło moje życie. Podeszłam, by przekazać mu różę. Siedział w  mniej więcej piętnastym rzędzie. Wzięłam go w  ra-miona i  wyszłam do domu. To była pamiętna chwila.

Nie masz aktualnie w planach żadnej światowej trasy koncertowej. Dlaczego?Chciałabym odbyć trasę koncertową, kocham to. Chciałabym podróżować po świecie, zwiedzać, nabywać doświadczeń, uczyć się. Po-dróże naprawdę kształcą. Ale to bardzo męczące. Trzeba stawić czoło zmieniającym się porom roku, alergiom, różnym stylom życia, zmę-czeniu po podróży samolo-tem. To wszystko jest bardzo

trudne. Trzeba więc znaleźć czas w  trakcie podróży na odrobinę przyjemności. Ostatni raz odbywałam trasę mniej więcej w 2008 roku. Minęło więc już trochę czasu. Ale zobowiązałam się do sie-demdziesięciu występów w Koloseum w Las Vegas rocznie. W tej sytuacji nie miałabym czasu nawet na krótką trasę koncertową. Póki co nie mam więc w planach światowych tras, ale kto wie? Kto wie...? Może w pewnym momencie zrobię sobie przerwę. Nie mam pojęcia. Postaram się, by moi ludzie, ci od myślenia i planowania, zadzwonili do ciebie, jeśli kiedykolwiek wrócę na trasę.

”Chciałabym uchronić swą rodzinę od show

biznesu i nie mam zamiaru jej do tego biznesu namawiać. Jeśli nie chcą w nim

uczestniczyć, w porządku. Synek podszedł więc do mnie i powiedział: „Mamo, chciałbym

pójść i zobaczyć występ”. Zapytałam kiedy. „Dziś wieczorem”. Zgodziłam się.

TOWARZYSZ PODRÓŻYfellow traveller

7

TOWARZYSZ PODRÓŻYfellow traveller

>>> IN ENGLISH

Back to lifeCeline Dion needs no introduction. The artist keeps working, recording and giving concerts all the time, though in fact mainly in Las Ve-

gas. We talked to her on the occasion of the premiere of her new album entitled “Loved

Me Back to Life”.

Why Make “Loved Me Back To Life” the title of your album?I have to say that if Sia would have sent this to any singer in the world they would have taken that song. It’s that great. And

I am so glad she didn’t send it to anybody else then me. I wanted to record a new album, but what is going to be the flavor? What is going to be my new approach? I can’t be a new me and at the same time I can’t be the

old one of me. Like what am I going to bring? Something just fresh. Sia had it. The song is extraordinary and it deserved

the title of this album. I mean I have spectacular songs on the album but that gave the flare, you know?

What is the meaning behind “Loved Me Back To Life?”Well you do have a  lot of people right now like a  catatonia type of thing. Especially people now on the phones and the technology, people are very detached from society. They are detached from the world. I mean there is no, I don’t want to say none, but their is less and less and less touch and feel and eye contact. So very robotic, detached, in a zone, you know? And it is the reality of today. But that song is so spectacular, so spectacular. What it meant for me in that song [Starts to sing], ‘I couldn’t feel. I wish I could disappear.’ Because for me the visual I had is a girl who is fighting for her life. She has had a bad, bad car accident and right now she is in a tran-sitional from detaching from her body to die and go on to another

life. But it’s like fighting for your life. So she’s still there on the sidewalk and she is not quite sure if she is going to turn this way

or this way. Am I remaining in my body or am I leaving my body? Am I going in heaven? What’s happening? And finally at the end she is back. She has her family around her and her boyfriend is holding her hand and he’s not letting go. And it brought her back.

Is your voice different on this album?For me yes because for me to have my voice as dry as it is on this album, so present, so dry, not in reverb. It’s really in your face. It’s very dry so you hear every little crack and everything. It’s not a  different me, it’s revealing and you hear even more of Celine. Because sometimes when you put the voice into the reverb and you put it with the guitar and the piano and the strings and all that, it diffuses the voice a little bit. And now it’s like not diffused at all. It’s really forward and you hear it all.

TOWARZYSZ PODRÓŻYfellow traveller

9

Do you like this new sound?I do now. I think I like this modern voice and I think if I may say that Adele has brought this a lot now. This new way and I think it is a wonderful approach of that intimacy and that’s wonderful. And I think it is the first time and that she is the leader of that. So we decided to give it a try and I’m loving it.

Were you intimidated singing “At Seventeen” a song that so many have covered before?At my age, I’m a mother, me worry? No. Not for songs, I don’t worry for songs. But let me tell you about the story of this song actually. There is an American producer called Ken Ehrlich. And Ken Ehr-lich is producing the Grammy Awards; it’s a big, big American tel-evision show. And they were paying a tribute to Janis Ian about five, six years ago, around these times. He called and he said, ‘We’re pay-ing a tribute to Janis Ian, would you come and sing At Seventeen?’ And I said, ‘Oh sure. Let me hear the song.’ And when I read the lyrics I was amazed because you know when I was about ten years old and eleven years old, I didn’t really feel comfortable in my body. And the school years. It was tough. You know with the friends. Kids with kids, you know sometimes it’s tough. And it really meant a lot that song. I sang it that night and it fulfilled a lot of emotional mo-ments that are cured when I was around ten, eleven years old about school years. Not at my house with my family, but with my class-mates and all that. For me it’s like almost a  therapeutic song. So I decided to keep it on stage, I am singing it every night. And they said we should put it on the album so we did.

In your collaboration with Audra Mae on “Somebody Loves Somebody” we hear your voice in between your falsetto and your full voice. How did you feel recording and performing that?It is true to falsetto and all that. For me it was difficult, for me it’s something new. And Audra Mae kind of presented her voice on the market this way, and I am such a fan of her voice. I love her so so much that she set the tone and she really helped me to deliver that performance because she kind of gave that. And I really wanted to respect that and I tried. And she helped me through it.

Why has it taken you 6 years for you to record another English album?I didn’t stop. It is true it’s been six years. But I didn’t stop. Well I had twins and I prepared a new show that I have been performing on stage. Seventy shows a year in Las Vegas. And it’s been like two and a half years already from that. And the twins will be three years old. So I’ve been quite busy. And by the time to prepare the album and to receive the songs and to choose, I guess time flies. I mean it’s hard to imagine that its been six years, but it’s been that long so I had a great time going back.

You treat your voice as an instrument. We hear there’s a secret to how you sneeze?My vocal coach and my vocal doctor said to me a long, long time ago that when you sing a lot you have to find a way to rest your voice. Some people that I know when they rest their voice what they do is, [in a low voice] ‘They just talk like that. And they think they are resting their voice.’ This is the worst thing you can do. To hum this

is bad because you want the sound to cross the room. So what do you do? You talk less loud, or you push more. So that is really bad. It’s a bad thing. And he said about sneezing, I am like, ‘What about sneezing?,’ he said to let the air go out like [small sneeze] ‘Ah chew,’ more of that. That doesn’t produce any sound. Instead of [big sneeze] ‘Ah, ah, ah, ah excuse me ah chew.’ You know like okay, hello. So lets not try to make three octaves range when you sneeze. You know it’s not going to be a single, ever. So learning how to sneeze with just air coming out. Just little tips like that you know.

What have been your most memorable performances of your career so far?Well I have to say that my first performance I remember I was five years old. It was at my brother’s wedding, Michel. My mother did a dress for me and I was singing at his wedding. That was my first concert. I did about five, six songs. I’ll never forget. That was my first concert. I did sing for my niece who passed away in my arms. She was fighting cystic fibrosis, it’s an incurable disease. I’m the spokesperson in Canada for the Cystic Fibrosis Foundation. And when she was in terminal phase of course we gathered, all the fam-ily, and I slept in her bed next to her and I sang to her in her ears and then she let go. She put me in contact with heaven so that was a very, very special moment. There is many, I hope you don’t get me wrong. There is many, many. But one that is popping into my head right now, my son was about four years old, my oldest, RC who is going to be thirteen years old in January. When he was four years old he came to see my sing for the first time. Before he didn’t want to, I don’t think he was ready emotionally. He didn’t want to and I never pushed my children for that. I protect my family from show business. I don’t encourage them in the business. If they don’t want to come that’s fine. And my child said, ‘Mama, I would like to go and see the show.’ And I said, ‘Yes, when?’ He said, ‘Tonight.’ And I said, ‘Okay, come on in.’ I will never forget that concert because at the end of every concert I was giving a rose to one person in the front row and that night I knew that he was there. I have never been that nervous in my whole life. My son was there, he was four years old, and it changed my life. And I went to give him the rose. He was in like the fifteenth row and I took him in my arms and I walk out home. It was memorable for me.

There is no world tour currently in the works. Why is that?I wish I could tour because I love to tour. I love for my kids to go around the world and visit and experience and learn so much. You learn so much through traveling. It is very tiring and you hit differ-ent seasons and it’s different allergies and different ways of living. The jet lag. It’s hard. So you have to take the time when you travel to be able to enjoy it a little bit. The last time I did it, it was like in 2008. So that’s been a while. But I am committed to perform at the Colosseum in Vegas for seventy shows a year, and for me to squish in a little world tour around that, I won’t have time. So there is no plan right now for me to go on a world tour, but who knows? Who knows? Maybe we’ll take a little break somewhere. I have no idea. But I’ll try to get my people, the brain people, to give you a call if ever I go back.

10

WŁAŚCIWY KURSright path

Wydawałoby się, że suszonej rybie daleko dziś do jakichkolwiek salonów. I rzeczywiście tak jest, oczywiście z wyjątkiem potwierdzającym regułę. Wyjątek ów żmudnie pracuje na swoją markę przez parę wiosennych miesięcy na

dalekiej północy. Nie przeszkadza mu to później w podbijaniu kulinarnego świata. Drodzy państwo, oto sztokfisz.

Suchy luksus

Sondrekv, David Nilsen / wikimedia commonsMateusz Kołos

WŁAŚCIWY KURSright path

Pomarzyć o  prawdziwym skandynawskim tørrfisk może każdy, ale nie każdy może go przyrządzić. Przeszkodą stojącą na drodze jest dosłownie wszyst-ko – od faktu, że potrzebna nam świeżo złowiona ryba (najlepiej dorsz), aż po wyśrubowane warunki klimatyczne. Na-jbardziej przy sztokfiszu pr-zydaje się cierpliwość. Trzy miesiące to minimum, żeby uzyskać pożądany efekt. Dlat-ego tak ważny przy produkcji tego rarytasu jest czas. Akcja „tørrfisk” rusza pełną parą późną zimą, gdy wędrowna odmiana dorsza atlantyckiego ciągnie olbrzymimi ławicami z  północnego Atlantyku i  Morza Barentsa w kierunku płytszych zatok i cieśnin, położonych wokół norweskiego archipelagu Lofotów. Świeżo złowione ryby od razu pozbawia się głowy i  wnętrzności i  wywiesza na ogromnych za-daszonych żerdziach na świeżym powietrzu. Lofocki sztokfisz należy do najbardziej cenionych właśnie ze względu na warunki, w jakich powstaje. Przetwór jest tak mocno kojarzony z regionem, że doczekał się nawet swojego własnego muzeum w miejscowości Å. Produkt jest bardzo wymagający: z  jednej strony potrzebuje niskich temperatur, z  drugiej – na zbyt dużym mrozie może po prostu skruszeć. Tego drugiego dane mi było doświadczyć sam-emu, gdy nieobeznany próbowałem przyrządzić tørrfisk na szybko wykorzystując do tego jesienne spadki temperatur. Tymczasem najlepszy czas na uzdatnianie sztokfisza to okres od lutego do maja – temperatura utrzymuje się wówczas lekko powyżej zera. W połączeniu z niewielkim deszczem tworzą się idealne warunki do spokojnego „dojrzewania” tørrfisk. 400 000 metrów kwadratowych powierzchni wysp zajmują wówczas tradycyjne hjell lub zaopatrzone w dodatkowy dach fiskehesje.

PRAWIE JAK ROPAWydawać by się mogło, że suszona tradycyjnie ryba to w dzisiejszym świecie kulinarny anachronizm. Nic bardziej mylnego. Pomimo tych samych metod produkcji, tørrfisk pozostaje jednym z głównych towarów eksportowych Skandynawii. Już islandzka „Saga o Egilu” podaje, że w 875 roku Torolv Kveldulvsson pływał z dorszem z Lo-fotów do Anglii. A sagi, jak wiadomo, nie kłamią. Zabrzmi to śmiesznie, ale dzięki suszonej rybie turyści mogą dziś podziwiać unikatową średniowieczną zabudowę starówki w Bergen. To właśnie transport sztokfisza uczynił miasto jednym z ważniejszych portów na norweskim wybrzeżu. Dziś to Norwe-gia dzierży monopol na suszoną rybę. W samym 2005 roku tørrfisk przyniósł północnemu królestwu 646 milionów koron przychodu (około 323 milionów złotych). Bardziej dochodowe są w Norwegii tylko ropa i handel morski. Co ciekawe, ponad połowa eksportowanego towaru trafiła do Włoch. Południowe nacje nie od dzisiaj są rozkochane w północnej

rybie. Sami tylko Portugalc-zycy i Włosi rocznie importują kilkanaście milionów kilo-gramów sztokfisza. Import jest jedyną rzeczą, jaka im pozo-staje – dorsza nie poławia się u  wybrzeży obu krajów. Para-doksem jest więc, że w  kuchni portugalskiej istnieje 365 prz-episów na „bacalhau”. Wśród nich najbardziej popularny jest zdecydowanie bacalhau a braz – rodzaj chipsów ziemniaczanych, smażonych z  kawałkami namoczonego dorsza oraz roztrzepanym jajkiem. Włosi z  kolei gustują w  sztokfiszu pieczonym z  dodatkiem mleka

oraz masy z cebuli, sardeli, czosnku, pietruszki i parmezanu – tzw. Baccalà Vicentina. Północna ryba jest popularna nawet w  tak eg-zotycznych krajach jak Nigeria czy Kamerun. Używa się ich tu w potrawach na bazie zbóż, takich jak fufu czy garri. Co ciekawe, w  samej Skandynawii tradycyjnie spożywa się tørrfisk tylko raz w roku – na święta Bożego Narodzenia. Wielbiciele suszonej ryby mogą jednak spróbować potraw przyrządzonych na jej bazie w res-tauracjach całym kraju. Najlepsze, jak Børsen Spiseri w Svolvær czy Fiskekrogen w Henningsvær znajdują się oczywiście na Lofotach.

ZDROWIE ZNA SWOJĄ CENĘDobrze przygotowany do suszenia sztokfisz nie jest może najbardziej wymyślnym kulinarnym rarytasem, ale mało który produkt zawi-era więcej dobra niż kawałek suchej ryby. Podczas suszenia traci ona co prawda 80 procent wody, ale zachowuje wszystkie wartości odżywcze świeżej ryby. Tørrfisk to prawdziwa białkowa bomba – najlepiej wysuszone okazy mają nawet 80 gramów czystego białka w 100 gramach produktu. Do tego witaminy, żelazo i wapń – nic, tylko zajadać i żyć długo. I tu zaczynają się schody, bo sztokfisza nie sposób zjeść w postaci „prosto z suszarni”. Przede wszystkim, musi on zostać przywrócony przynajmniej po części do postaci bardziej nawodnionej. Płaty ryby po ubiciu młotkiem do mięsa powinno się kilka dni moczyć w  zmienianej codziennie wodzie, najlepiej w  temperaturze mniejszej niż 5 sto-pni. To może zniechęcić znaczną większość niedzielnych kucharzy. Jeszcze bardziej zniechęca cena. Za 500 gramów nierozbitego tør-rfisk w wysyłkowym sklepie tørrfiskpiraten.com zapłacimy 375 ko-ron, czyli około 187 złotych. A trzeba jeszcze wiedzieć, co z kupioną rybą zrobić. Tak jak dania krajów południowych zadowolą podnie-bienia wielu, tak skandynawskie przysmaki ze sztokfisza przyciągną tylko zaprawionych łowców smaku. Wśród nich bezapelacyjnie najbardziej wymagającym jest lutefisk. Już sam sposób jego przyrządzania może obrzydzić potrawy z ryb – tørrfisk zalewa się na parę dni ługiem sodowym, czyli najsilniejszą możliwą zasadą, która dosłownie zamienia rybę w kawałek pozbawionej białka żelki o pH wynoszącym 11-12. Oznacza to ni mniej, ni więcej, że próbując zjeść potrawę pozbawimy się układu pokarmowego – lutefisk po

11

12

prostu nam go wyżre. Na całe szczęście nie jest to jego ostateczna postać. Załugowaną rybę moczy się kolejne kilka dni w wymieni-anej wodzie a następnie bardzo ostrożnie gotuje. Potrawę cechuje dziwaczna konsystencja i niezwykle mocny, gryzący zapach. Mimo wszystko polecam.

>>> IN ENGLISH

A dry extravaganceIt could seem that a dried fish is far from any kind of salons. And it really is so, of course, there is an exception that proves the rule. This exception works laboriously on its brand during a couple of spring months on the far North. It is no obstacle for the exception to win the world of cooking. Ladies and gentlemen, this is stockfish.

Everyone can dream about a real Scandinavian tørrfisk, but not eve-ryone can make it. The obstacle can be almost anything – starting from the fact that we need already caught fish (cod would be best) to unique weather conditions. The most useful thing when making stockfish is patience. At least three months are needed to achieve the required result. That is why the time is so important during the process of making this delicacy. Tørrfisk Operation starts at full steam in winter when the Atlantic cod comes in great shoals from the north Atlantic Ocean and Bar-ents Sea toward shallower bays and straits located around Lofoten archipelago, Norway. The fish is prepared immediately after capture; it is gutted and then hung on huge racks placed under the roof out-side. Stockfish from Norway is considered to be the best and highly valued due to the condition which it is prepared in. The product is associated with the region to such extent that there is a special mu-seum dedicated to it in Å i Lofoten. The product is very demanding: on the one hand, it needs low temperature, on the other; too much frost can spoil the fish. I had experienced it by myself when I tried to prepare tørrfisk quickly during autumn temperature drops, but I knew nothing about it. Meanwhile, the best time for manufactur-ing stockfish is a period between February and May – the tempera-ture is just above zero degrees Celsius. With little rain, the condi-tions for preparing tørrfisk are perfect. The islands of 400 000 square kilometres are covered with traditional hjell or equipped with an additional roof, fiskehesje.

ALMOST LIKE OILIt might seem that traditionally dried fish is an anachronism in to-day’s culinary world. We couldn’t be more wrong. Despite the same manufacturing methods, tørrfisk remains one of the export products of Scandinavia. Already an Icelandic Egils Saga states that Torolv Kvedulsson was sailing with Lofoten cod to England in 875. And as everyone knows, sagas do not lie.

It might sound funny, but thanks to dried fish, the tourists can ad-mire the unique medieval buildings of the Old Town in Bergen. It was for the stockfish transport that made the city one of the impor-tant ports on the coast of Norway. Today, Norway holds a monopoly for dried fish. Tørrfisk yielded the income of 646 million crowns (about 323 million zlotys) only in 2005. Only oil and maritime trade brings in more profit in Norway. What is interesting, over a half of the exported products goes to Ita-ly. The south nations have been potty about north fish for ages. Only Portuguese and Italians import a dozen or so millions of stockfish in a year. The importation is the only thing left, since cod is not caught near the coasts of both countries. The paradox is that there are 365 recipes for bacalhau in Portugal cuisine. The most popular among them is definitely bacalhau a braz – a kind of potato crisps fried with bits of soaked cod and a mixed egg. Italians have a liking to stockfish baked with milk and a mixture of onion, anchovy, garlic, parcel and parmesan, a  so called Baccalà Vicentina. North fish is popular in such exotic counties like Nigeria and Cameroon. It is used in dishes based on grains, such as fufu and garri. What is interesting, tørrfisk is traditionally served only once in a  year in Scandinavia, during Christmas. The lovers of dried fish can try dishes made with it in restaurants all over the country. The best ones, like Børsen Spiseri in Svolvær or Fiskekrogen in Henningsvær are located of course in Lofoten.

HEALTH KNOWS ITS PRICE A  well-prepared stockfish for the process of drying is maybe not the most sophisticated delicacy, but not many products contain more good things in it that a bit of dried fish. It loses about 80 percent of water during drying, but it retains all nutritional values of fresh fish. Tørrfisk is a real protein bomb – the best dried ones contain even 80 gram of pure proteins in 100 gram of product. Moreover, there are vitamins, iron and calcium – there is nothing else left like eating and living long. Now the hard part begins, because stockfish cannot be eaten in the form straight from the shed for drying. Firstly, it must get back partly to the shape of more soaked fish. The fillets of fish should be tenderised with a meat mallet and soaked for five days in water changed daily, best in temperature of 5 degrees Celsius. It can discourage a great deal of Sunday cooks. The price is even more discouraging. 500 grams of not-tenderised tørrfisk in male-order shop, tørrfiskpiraten.com costs 375 crowns, which is about 187 zlotys. And you still need to know what you can do with dried fish. As dishes served in south countries can satisfy the palates of many, Scandinavian delicacies made form stockfish can attract only experienced taste hunters. Among them, the most demanding one without a question is lutefisk. Already the process of prepara-tion can put you off fish dishes – tørrfisk is soaked for five days with water and lye, the strongest base which can turn fish into a bit of jelly deprived of protein with a pH value of 11-12. This means more or less that when eating the dish at this point we can deprive ourselves of the digestive system – lutefisk burns it. Fortunately, it is not its final form. A fish saturated with lye should be soaked again in water for a couple of days and then it is cooked carefully. The dish has char-acteristic consistence and extremely strong, acrid smell. But I still recommend it. .

WŁAŚCIWY KURSright path

FELIETONcolumn

Kiedyś troll wychodził ze swej śmierdzącej resztkami jedzenia i od-chodów jamy, szedł w teren z maczugą w łapie, tłukł ludzi, a potem ich jadł. A ludzie zbierali się w drużyny i za pomocą swej wyższej inteligencji zastawiali pułapkę na takiego trolla i  go ubijali. Lub, jak w pewnym filmie uczynił hobbit, krasnoludy i ich kumpel cza-rodziej, za pomocą fortelu wystawiali trolla na światło słoneczne i w ten sposób zamieniali w kamień.

Dziś troll nie wyściubia nosa ze swej jamy. Tworzy sobie inco-gnito i za pomocą klawiatury komputera wysyła cyfrowe maczugi w stronę swych ofiar – osób publicznych.

Jako osoba zajmująca się już długo jakoś tam pojętą sztuką i roz-rywką, od lat mam możliwość czytania w  internecie komentarzy na temat swój lub na temat jakiegoś tworu, który współtworzyłem. Uważam, że taka platforma komunikowania się artystów z widzem mogłaby być całkiem fajnym narzędziem służącym do wymiany poglądów, zbierania pomysłów i  krytycznych uwag. I  do pewne-go stopnia funkcja ta jest spełniona, ale trzeba się przedrzeć przez mnóstwo komentarzy trollów. Ludzi, którzy piszą nie atramentem, a  jadem. Którzy są obraźliwi, agresywni, mało rzeczowi i czasem tchnący głupotą, aż szczypie w  oczy. Ludzi pełnych komplek-sów i mających w sobie wielką i ślepą zawiść. Właściwie nie ludzi z imienia i nazwiska, a trolli. Więc im nie współczuję.

Trollyzm to syf. I to nie taki, z którego można zrezygnować, nie czytając go, tak jak można zrezygnować z oglądania tłukących się ludzi, jeśli się tego nie lubi, nie idąc na galę walk do areny. Tutaj are-na przychodzi do ciebie – w internecie wszystko jest blisko – i puka do twojej psychiki i ciekawskiej natury. Poza tym puka do wszyst-kich twoich znajomych, rodziny, ewentualnych pracodawców, itd. „Tatusiu, naprawdę jesteś kutasem, który zdradza mamusię i zaniża poziom intelektualny zespołu, z  którym współpracujesz? Czy ty naprawdę defekujesz na Boga i za to pójdziesz do piekła? A co się wtedy stanie ze mną?”…

Tak więc troll poszedł w internety. Ale i hobbit z kumplami kra-snoludami odnaleźli się w sytuacji. Nie czuj się więc, trollu, bez-karnie w  swoim incognito. Jeśli przegniesz, sprawny informatyk znajdzie adres IP twojego komputera i sprzeda go zainteresowanym ofiarom twojej cyfrowej maczugi, a  ci będą mogli cię pozwać do sądu. Jak idiotycznie musi wyglądać troll w swej ludzkiej, realnej postaci, kiedy stoi w sądzie i w obliczu dorosłych ludzi słucha, jak prokurator na głos odczytuje jego ohydne komentarze. A kilka ta-kich spraw miało już miejsce w naszym kraju.

Informatycy mający dużo wolnego czasu – apeluję o akcję spo-łeczną! Wykrywajcie IP agresywnych i tępych trolli. I wysyłajcie do ich rodziców lub pracodawców! Niech się wstydzą za to, jakimi są burakami. Niechaj ze wstydu pragną zamienić się w kamień, jak za dawnych dobrych czasów.

Z wykształcenia polonista, z zamiłowania i wykonywania aktor (Kabaret Limo, teatr improwizacji W Gorącej Wodzie Kompani).

14

Woj

ciec

h Tr

emis

zew

ski

Troll z kompleksami

Once a troll came out of his stinky with food remains and droppings hole, went around with a mere in his hand, smashed people and then ate them. And people gathered in some kind of teams and with the help of their intelligence set a trap for the troll and killed him. Or, how one hobbit, dwarves and their fellow wizard did in one movie, thanks to the stratagem they exposed him to the daylight and thus he changed into a stone.

Today a troll does not poke his nose out of his hole. He remains incognito and sends with the computer keyboard digital meres to-wards his victims – public figures.

As a person dealing with some kind of art and entertainment for a long time, since many years I have had a chance to read on the internet the comments on me or on something that I co-created. I think that this kind of communication platform between an artists and the audience could be quite a nice tool aiming at exchanging the opinions, collecting the ideas and critical comments. And to some extent this function is fulfilled, but you need to force your way through a great number of comments made by trolls – people who do not write in ink, but in venom. Some of them are insult-ing, aggressive, nonsense and sometimes emanating stupidity that is making your eyes sting. They are people full of complexes having great and blind envy. Actually, they are not people with first and last names, but trolls. So I do not sympathize with them.

Trolling is a crap. And it’s not the one you could give up without reading it, just like you can give up watching battering people by not going to the arena for the boxing night, if you don’t like it. Here, the arena comes to you – everything is close on the internet – and knocks to your psyche and curious nature. Besides, it knocks to all your friends, relatives, potential employers and so on. “Daddy, are you really a dick who cheats on my mummy and lowers the intellectual level of the band you work with? Do you really defecate on God and you will go to hell for it? And what would happen to me then?”…

This is how the troll went on the internets. But a hobbit with his dwarf buddies pulled themselves together in the situation. Don’t feel like you could get away with it being incognito, troll. If you go over the top with trolling, a skillful IT specialist would find your IP address and sell it to the interested victims of your digital mere who could sue you. What idiotic must the troll look like in his real human form, when he appears in court and listens to the prosecutor reading aloud his nasty comments in the presence of adult people. And already a couple of cases came to court in Poland.

IT specialists having a lot of free time, I call for a publicity cam-paign! Identify the IPs of aggressive and dull trolls. And send them to their parents or employers. Let them be ashamed of what kind of bumpkins they are. Let them crave for becoming a rock as it hap-pened in the old times.

Woj

ciec

h Tr

emis

zew

ski

FELIETONcolumn

A polonist by education, keen and active actor (Limo Cabaret, W Gorącej Wodzie Kompani ad-lib theater).

15

Troll with complexes

>>> IN ENGLISH

GUSTtaste

PIOTR METZ poleca

BEYONCE Beyonce

Po problemach z poprzednią płytą najjaśniejsza gwiazda R&B odgry-zła się krytykom i z zaskoczenia (co

w dzisiejszych czasach wydaje się prawie niemożliwe) wydała zdumie-

wającą kolekcję 14 premierowych nagrań i 17 (!) teledysków tworzące niezwykle oryginalny i współczesny

wideoalbum. Dodajmy, że muzycznie i produkcyjnie z najwyższej światowej półki. Beyonce stać na współpracow-ników takich jak Pharrell Williams, Timbaland, Drake czy Frank Ocean. Nie wspominając o małżonku – duet z Jay-Z to klasowe nawiązanie do ich megaprzeboju „Crazy in Love”. Ale najważniejsze, że ma wciąż jeszcze coś do udowodnienia. I udowadnia

w sposób znakomity. wyd. Sony

THE VELVET UNDERGROUND White Light / White Heat:

45th anniversary”

Pewnie najważniejsza pozycja w dys-kografii zespołu i jedna z najważniej-

szych w historii rocka.W kompletnej opozycji do tego, co działo się w muzyce wokół podczas słynnego „lata miłości” w 1967 roku i przez to początkowa praktycznie niezauważona – to płyta, bez której nie mielibyśmy Sonic Youth, Pixies

i wielu innych. Dodatkowe materiały (np. pierwsze publiczne wykonanie „Sister Ray”) pozwala prześledzić proces powstawania albumu ikony.

Los zrządził, że to kolejne pośmiertne przypomnienie wielkości Lou Reeda.

wyd. Universal

RÓŻNI ARTYŚCIAnd I’ ll Scratch Yours

Część druga unikatowego projektu. W pierwszej Peter Gabriel zapre-

zentował własne wersje ulubionych utworów różnych wykonawców. Teraz

większość z nich zrewanżowała się autorskimi interpretacjami klasyki z katalogu mistrza. Wyróżniają się wśród nich zdecydowanie mocno

inspirujący się jego twórczością Bon Iver i Arcade Fire. Ale prawdziwie porywający jest dopiero finał albu-

mu – w którym w jednym z ostatnich swoich nagrań Lou Reed re-interpre-tuje w zupełnej opozycji do oryginału

słynną piosenkę „Solsbury Hill”. Wspaniałe swoiste epitafium.

Teraz czekamy na nową, prawdziwie autorską płytę Gabriela.

wyd. Sony

16

Człowiek-instytucja, którego przedstawiać raczej nie trzeba. Dziennikarz radiowy, prasowy, w telewizji też o niego nietrudno. Ale przede wszystkim dziennikarz muzyczny, chodząca encyklopedia współczesnej muzyki. Jeśli poleca jakąś płytę to znaczy, że nie można obok niej przejść obojętnie.

Piot

r Met

z

Woj

ciec

h D

usz

enko

PIOTR METZ recommends

BEYONCE Beyonce

After the problems with her previous album, the brightest star of R&B

stroke back at critics and surprisingly (which today seems almost impossible) released an amazing collection of 14 premiere songs and 17 (!) video clips,

all of which form an extremely unique and contemporary video album. Let me add that it is of top quality as far as both music itself and production are concerned. Beyonce can afford

such partners as Pharrell Williams, Timbaland, Drake or Frank Ocean. Not to mention her husband. Her

duet with Jay-Z is a classic reference to their greatest hit “Crazy in Love”.

But what is the most important is that she has still a lot to prove. And does it

in an excellent manner.ed. Sony

THE VELVET UNDERGROUND White Light / White Heat:

45th anniversary”

This is probably the most important album in the whole discography of the band and one of the most important

albums in the history of rock.It stands in strong opposition to what happened in music during the famous Summer of Love in 1967. And this is probably the reason why in the begin-ning it was left unnoticed. We would-n’t have Sonic Youth, Pixies and many more without this album. The content added to this record (for example the

first public performance of “Sister Ray”) gives us a chance to follow the album’s production process. Fate de-creed that this is another posthumous

tribute paid to great Lou Reed. ed. Universal

VARIOUS ARTISTS And I’ ll Scratch Yours

The album is the second part of a uni-que project. On the first one, Peter

Gabriel presented his own versions of his favourite songs written by different

musicians. This time, most of them returned his favour and recorded their

interpretations of Gabriel’s classics. The most characteristic songs include those

performed by Bon Iver and Arcade Fire, who are strongly inspired by the

master’s works. But it is the final of the album that is certainly the most rousing.

In one of his latest songs Lou Reed reinterprets the famous “Solsbury Hill” in clear opposition to the original. It is a wonderful and characteristic epitaph.Now we are waiting for a new album

by Gabriel which would be entirely his own.

ed. Sony

A one-man institution, who needs no introduction, especially in Poland. A radio reporter and a journalist, often seen on TV, as well. But most of all Piotr Metz is a music journalist, a real encyclopedia of contemporary music. When he recommends an album, you simply cannot ignore it.

Piot

r Met

z

Woj

ciec

h D

usz

enko

GUSTtaste

17

>>> IN ENGLISH

GUSTtaste

Zabierz mnie do domu / Take me home

ZDJĘCIA / PHOTO Koty 2 photostorytellers

MODELKA / MODEL Pamela @Millenium Models

FRYZURY I MAKE-UP / HAIR & MAKE-UP Joanna Śliwińska

STYLISTA / STYLIST Klaudia Wcisło

ASYSTENT / ASSISTANT Różena Grey

MIEJSCE / PLACE Crystal Suites, Kraków

Wszystkie ubrania i dodatki są autorstwa projektantki Klaudii Wcisło

Clothes and accesories by Klaudia Wcisło

GUSTtaste

Zabierz mnie do domu

GUSTtaste

20

GUSTtaste

GUSTtaste

KIBILI(Tunezja)

Chyba najprzyjemniejsze miejsce na liście. Choć temperatura sięga 55 °C to Kibili jest oazą zamienioną w ceniony kurort. Kiedyś z kolei miasteczko było

jednym z najważniejszych punktów sprzedaży niewolników. Teraz podob-

no życie się nieźle – bajer polega na odpowiednim przechowywaniu wody.

4

miejsc, gdzie jest zdecydowanie cieplej niż tu(ale niekoniecznie dostaniesz tam drinka z palemką)

24

GUSTtaste

TIRAT CVI(Izrael)

Niewielki kibuc położony na żyznych ziemiach, ale również gorący. W 1942 roku zanotowano tu temperaturę 53,9 °C. Co ciekawe, kibuc założyli pod koniec lat 30-tych emigranci z Pol-

ski, Rumunii i Niemiec. Dziś żyje tu ponad 600 osób. Większość z nich

zajmuje się rolnictwem, produkuje się tutaj również cenione wędliny.

AL AZIZIJA(Libia)

Al Azizija to miasteczko na północy Libii, w którym mieszka kilka tysięcy osób. Nie mają łatwego życia z wielu powodów, a temperatury to tylko je-

den z nich. Ponoć w 1922 roku pewien badacz zanotował tu temperaturę 57,8 °C. Potem mówiono, że pomylił się o 7

°C, ale i bez nich jest tam za gorąco.

PUSTYNIA LUT(Iran)

Niewielki kibuc położony na żyznych ziemiach, ale również gorący. W 1942 roku zanotowano tu temperaturę 53,9 °C. Co ciekawe, kibuc założyli pod koniec lat 30-tych emigranci z Pol-

ski, Rumunii i Niemiec. Dziś żyje tu ponad 600 osób. Większość z nich

zajmuje się rolnictwem, produkuje się tutaj również cenione wędliny.

DOLINA ŚMIERCI(USA)

Chyba najbardziej znane miejsce ze wszystkich na tej liście, co nie znaczy, że jakieś bardzo miłe. Nie bez kozery

nazywa się Doliną Śmierci. Co prawda płynie tu kilka okresowych rzek, jest nawet jeziorko (ale nazywa się „Zła

woda” – Badwater). W 1913 roku ter-mometry wskazywały tu 56,7 °C.

5

2 1

3

Bet

ta2

7 /

wik

imed

ia c

omm

ons,

Vic

tor

Kor

niy

enko

/ w

ikim

edia

com

mon

s, F

amar

tin

/ w

ikim

edia

com

mon

s, M

adh

if /

wik

imed

ia c

omm

ons

KEBILI(Tunisia)

It is probably the most pleasant place from the list. Although the temperatu-re is 55 °C, Kebili is an oasis transfor-med to a valued resort. Once, a city

was one of the most significant points connected with slave trade. Now the

life there is quite good – the thing is to know how to keep water properly.

4

Five places where it is definitely warmer than here(but you will not necessarily get a drink with an umbrella)

TIRAT ZVI(Israel)

A small kibbutz located on fertile lands, but at the same time – hot. In 1942, the

temperature of 53.9°C was recorded. What is interesting, the kibbutz was

founded in the late 1930s by emigrants from Poland, Romania and Germany.

Today, over 600 people live there. Most of them are farmers as well as valued

cooked meat is produced there.

‘AZIZIYA(Libya)

‘Aziziya is the city located on the North of Libya which is populated by several thousand people. They do not have an easy life for many reasons, and tempe-ratures are one of them. Reportedly,

a researcher recorded a temperature of 57.8 °C in 1922. Then it was said that

he made a mistake concerning 7 degre-es. It was really hot there anyway.

LUT DESERT (Iran)

Except for the fact that Iran is not the top nice country in the world, the very

Lut Desert is a nightmare. NASA satellite recorded a temperature of

70.7°C, although the measurement are supposedly not considered to be offi-

cial. It obviously means that it is one of the driest places on Earth. We do not

recommend sunbathing there.

DEATH VALLEY(USA)

It is probably the most famous place of all put on the list, but it still does

not mean it is a very nice place. Not wi-thout reason, it is called Death Valley. Admittedly, there are several periodic

rivers, there is even a small lake (but its name is Badwater). In 1913, the ther-mometers over there showed 56.7°C.

25

GUSTtaste

5

2 1

3

>>> IN ENGLISH

Wojtek

FELIETONcolumn

Mam kolegę. Mój kolega ma na imię Wojtek i uważa się za dobrego kierowcę. Nie jest to jakoś specjalnie dziwne, bo większość ludzi, których znam, uważa się za dobrych kierowców. Otóż mój kolega Wojtek w  czasach swojej świetności kupił sobie używane BMW E38. Niektórzy uważają, że to była ostatnia porządna „siódemka”. Prawda jest taka, że wtedy, jeżeli BMW decydowało się na wy-puszczenie nowej wersji swojego flagowego modelu, to był to samo-chód rewolucyjny. Są marki, którym do dziś nie udało się osiągnąć tego, co bawarscy inżynierowie wypuścili na rynek dokładnie 20 lat temu. Nie będę się rozpisywał, bo nie miejsce i czas na to. W każ-dym razie E38 miało bardzo rozbudowany komputerowy system monitorowania stanu pojazdu. Jeżeli wpisze się odpowiedni serwi-sowy kod, można uzyskać informacje, mnóstwo informacji: tempe-ratura w różnych miejscach silnika, ciśnienie, prąd ładowania itd.

Mój kolega Wojtek, jadąc (zwłaszcza autostradą) przez cały czas te informacje sprawdza. I to jest trudne, kiedy się jest jego pasażerem.

No więc jedziemy z  rozsądną prędkością 150 km/godz. Oczy-wiście lewym pasem. Wojtek sprawdza temperaturę oleju w misce. Coś go niepokoi, więc kontroluje temperaturę płynu w  głowicy. W międzyczasie jadący prawym pasem samochód, po kilkusekun-dowym sygnalizowaniu zamiaru zmiany pasa zaczyna wyprzedzać TiR-a. Wojtek zauważa to w ostatniej chwili (sprawdzał tempera-turę płynu w chłodnicy), zaczyna awaryjnie hamować (zasadniczo wystarczyłoby, gdyby wyłączył tempomat) i wydzierać się, że ludzie w tym kraju nie potrafią jeździć i że wszyscy go chcą zabić.

Kiedy znudzi się monitorowaniem pracy silnika, zaczyna gmerać przy nawigacji. Samochód ma już swoje lata, a Wojtek nie ma aktu-alnych map, autostrady nie widać. Wtedy dogania wyprzedające się TiR-y, znowu niepotrzebnie ostro hamuje i znowu pomstuje – tym razem na kierowców ciężarówek, że co to za pomysł, żeby tak ruch tamowali i jakie to niebezpieczne.

Dlaczego o tym piszę? Systemy samochodowe robią się coraz bar-dziej skomplikowane. Coraz częściej wygrywają z drogą rywaliza-cję o uwagę kierowcy. Co robić, żeby ludzie nie powodowali wypad-ków podczas wpisywania adresu w nawigację? Można wyposażyć samochód w system, który za kierowcę będzie hamował i pilnował, by ten nie zjechał z pasa ruchu. Można też użyć „analogowego in-terfejsu”: mamy przycisk po wciśnięciu którego odzywa się żywy człowiek. Ten żywy człowiek może za nas odnaleźć adres i wysłać go prosto do naszej nawigacji. Proste? Proste.

Ciekawe tylko, czy by pomogło na ADHD mojego kolegi Wojt-ka. Może by pomogło. Ale małe szanse. Musiałby do tego kupić sobie nowe BMW z systemem Consierge, a on E38 tak kocha.

Zawsze podkreśla, że na samochodach się jakoś specjalnie nie zna. Nie przeszkadza mu to w pisaniu o nich, bo przez dwadzieścia lat poniewierki po różnych mediach się nauczył, że do pisania wiedza nie jest przydatna. Ba, wskazana. Zresztą, czy tylko w mediach?

Mar

cin

Kędr

yna

26

zdję

cie

Mar

cin

a K

ędry

ny:

Jac

ek P

iąte

k

fot. mat. prasowe BMW

Wojtek

FELIETONcolumn

I’ve got a friend. My friend’s name is Wojtek, and he considers him-self a good driver. Which is not that strange. After all, most of the people I  know consider themselves good drivers. So the thing is that my friend Wojtek in his heyday bought himself a second-hand BMW E38. Some claim that this was the last decent seven series. Truth to tell, when BMW decided to introduce a new version of their flagship model in those times, it was a revolutionary car. The-re are makes which even today haven’t achieved what the Bavarian engineers put on the market exactly 20 years ago. I won’t write at length, there’s no time and place for that. Anyway, the E38 had a  very developed computer vehicle condition monitoring system. With a special service key, one could get lots of information: tempe-rature at various places of the engine, pressure, charging current etc.

While driving (especially along the highway), my friend Wojtek constantly looks at these data. Which is difficult for his passengers.

So we are driving at a reasonable rate of 150 km an hour. Of course along the fast lane. Wojtek checks the pan oil temperature. Some-thing worries him so he controls the cylinder head temperature. In the meantime, a car driving along the right lane, having signalled its intention to change the lane, starts overtaking a truck. Wojtek notices that at the last moment (he was checking the radiator liquid tempe-rature), slams on the brakes (generally he could have simply switched off the cruise control, this would be enough) and starts shouting that people in Poland can’t drive and that everyone wants to kill him.

When he gets bored with monitoring the engine operation, he starts to mess about the navigation system. The car is no spring chic-ken, and Wojtek doesn’t have up-to-date maps. He can’t see any hi-ghway. Then he catches up with two trucks, one overtaking another, and once again brakes hard without any particular reason. And aga-in fulminates, although this time against truck drivers, saying that it’s such an absurd and dangerous idea to block the whole traffic.

Why am I writing all that? Car systems are becoming increasin-gly complicated. More and more often they successfully compete with the road for drivers’ attention. What should we do to stop accidents caused by people entering addresses into the navigation system while driving? We could equip our cars with a system which would brake for us and check whether we stay on the same lane. We could use “analogue interface”: after pressing a button, we would hear a real man speaking to us. This real man could find our desired address and send it directly to our navigation. Simple? Simple.

I wonder if it would help my friend Wojtek to treat his ADHD. Perhaps it would. But there’s little chance of that. He would have to buy himself a new BMW with the Concierge Service. The thing is, he loves his E38.

He always stresses that he doesn’t necessarily know a lot about cars. Which does not prevent him from writing about them, because for twenty years of wandering round different media he has learnt that knowledge is not useful. It is not even recommended. Besides, is it only the case with the media?

Mar

cin

Kędr

yna

27

>>> IN ENGLISH

28

GUSTtaste

mat

eria

ły p

raso

weRAZ

WKLĘSŁY RAZ

PŁASKI

Kiedyś ekrany telewizorów były prawie kwadratowe i do tego wypukłe, jak – nie przymierzając – żarówka. Ekrany kinowe wtedy były większe (to oczywiste), płaskie, i  – w proporcjach – dużo szersze. Z czasem ekrany telewiz-orów zrobiły się najpierw mniej wypukłe, później zupełnie płaskie. I zaczęły w proporcjach przypominać te kinowe.

W  odpowiedzi na to ekrany kinowe zrobiły się jeszc-ze szersze i  wklęsłe – dzięki temu zwiększyły wrażenie panoramy. Zaprezentowane na styczniowych targach CES w  Las Vegas telewizory Samsung Curved UHD proporcje mają zupełnie jak ekrany kinowe (ale to aku-rat nic nowego), są też wklęsłe i  oferują niesamowitą jakość obrazu. Mają jeszcze jedną cechę – pilotem można doprowadzić do tego, że się zrobią płaskie. Raz płaskie, raz wklęsłe w zależności od tego, co nam bardziej się podoba. I co wy na to ekrany kinowe? Łyso wam?

GUSTtaste

29

SZEF KUCHNI POLECA

mat

eria

ły p

raso

we

Jak zrobić świetny produkt z  rodziny prozaicznie nazy-wanej „artykuły gospodarstwa domowego”?

Najpierw inżynierowie coś tam wymyślają. To na ogół trwa. Kiedy już wymyślą, można zacząć produkować. Można też wynająć dizajnera, żeby to, co wymyślą inżynierowie ubrał w  ładną obudowę, tak, by nabywca z  radością patrzył co rano w  kuchni na swoją lodówkę, piekarnik, zmywarkę, czy, co tam kupi.

Większość firm na tym poprzestaje. Samsung poszedł dalej. Poprosił ludzi, którzy w kuchni spędzają naprawdę dużo czasu i wszystkie kwestie związane z tym miejscem traktują bardziej niż poważnie – Szefów kuchni nazy-wanych z francuska les chefs.

Dzięki tej współpracy powstała najnowsza linia sprzętu kuchennego Samsung Chef Collection.

czyli jak zostałam prezentem świątecznym

FELIETONcolumn

Iwon

a Za

suw

a Food designer (blog: Smakoterapia.pl), zafascynowana leczeniem za pomocą naturalnego żywienia, autorka warsztatów kulinarnych dotyczących zdrowego odżywiania, mama małego alergika, muzyk i pedagog. Na co dzień pracuje na scenie, od 17 lat u boku Kayah. Posiada niezwykłą łatwość wymyślania ciekawych przepisów mimo ograniczeń dietetycznych, jakie musiała zastosować w swojej kuchni. Przez Czytelników nazywana Królową Kaszy Jaglanej. Pracuje nad pierwszą częścią książki.

Intryga nie była zawiła, aczkolwiek wymagała nieco umysłowej i organizacyjnej gimnastyki. Jest On, jest Ona. On ją ko-cha i  chce spełnić marzenie pod choinkę. Sprezentować jej warsztaty z  Matką Smakoterapią. Ale Matka Smakoterapia nie dorobiła się warsztatowych bonów/talonów/zaproszeń/voucherów, jakkolwiek to się nazywa w związku z okolicznościami spec-jalnymi, więc… klops? Ależ skądże:„Otóż wymyśliłem, że mógłbym w  owej kartce napisać żonie zamiast życzeń i obiet-nic... wyłącznie numer telefonu, z adnotacją, że trzeba pod niego zadzwonić już po Świętach. Żadnych informacji więcej :) Żonę będzie zżerać ciekawość, a  27-go zadzwoniłaby pod ów numer i dowiedziała bezpośrednio od Ciebie, jaki dostała prezent…”Czy można odmówić udziału w  takiej cu-downej małżeńskiej miłosnej intrydze? Nie można! Święta pożegnałam więc delikat-nym dreszczykiem, że oto nadchodzi ten 27 grudnia i  czas sprostać prezentowemu wyzwaniu. Małżonka dzwoni.Ja odbieram. TAAAADAAAAAAAM! CO, GDZIE, JAK, KIEDY I  W  OGÓLE O  CO CHODZI? TAAADAAAAAM! Dzień dobry! Hellou! Hoł hoł hoł! Dzyń dzyń! Omg! Jestem bombką na choince! Bardzo uśmiechniętą! Co prawda istniała subtelna niepewność z  tyłu głowy Matki Smakoterapii, iż małżonka nie uzna całej tej zabawy za szczególnie atrakcyjną, jednak okazała się zupełnie bezpodstawna. Zatem Kasiu, życzę raz jeszcze dobrego roku, udanych warsz-tatów z  Matką Smakoterapią i  gratuluję męża! Wszystkiego dobrego dla wszystkich Czytelników „Live&Travel”!

smakoterapia.plwww.facebook.com/smakoterapia

MATKA SMAKOTERAPIA

Mag

dal

ena

Paw

lak

30

or how I became a Christmas gift

FELIETONcolumn

Iwon

a Za

suw

a Food designer (blog: Smakoterapia.pl), fascinated with curing with natural food, the author of cooking workshops focusing on the healthy eating, a mum of small allergy sufferer, a musician and a pedagogue. She works on the stage on the daily basis, for 17 years at Kayah’s. She has an unusual skill of making up creative recipes despite of diet limitations she had to use in her cooking. Called by her Readers a Queen of Millet Groats. She works on the first volume of her book.

The intrigue was not that complicated, al-though it demanded a bit of mental and or-ganizational gymnastics. There is a He, and there is a She. He loves her and wants to make her dreams come true for Christmas. To present her with a workshop with Taste-therapy Mother. But Taste-therapy Mother does not offer workshop vouchers/coupons/invitations, however it’s called during spe-cial occasions, so... bummer? Not at all!“Well, I thought that instead of writing my wife wishes and promises, I could put in the card... only a phone number plus a note that she is to call there after Christmas. Noth-ing else :) My wife will be dying of curiosity and finally call the number on the 27th of December to get to know what her present is directly from you...”Could anyone refuse to take part in such a  wonderful marital love intrigue? Defi-nitely not! So I said goodbye to Christmas with a prickle of excitement that this 27th of December was coming and I was about to meet the challenge.The wife is calling.I answer the phone.WHAT?! WHEN AND WHERE?! AND HOW’S THAT EVEN POS-SIBLE?! Good morning! Hello! Ho, ho, ho! Jingle, jingle! Omg! I’m a  Christmas bauble!A smiling one!Admittedly there was a subtle uncertainty somewhere in the back of Taste-therapy Mother’s head that the wife would not consider the whole fun attractive at all, but it turned out to be completely groundless. So once again, Kasia, I congratulate you on your husband and wish you a happy New Year and a successful workshop with Taste-therapy Mother! All the best for the Read-ers of Live&Travel!

smakoterapia.plwww.facebook.com/smakoterapia

TASTE-THERAPY MOTHER

Mag

dal

ena

Paw

lak

31

>>> IN ENGLISH

PIENIĄDZEmoney

32

Spotkanie rodaka w czasie zagranicznych wakacji nie jest już czymś niezwykłym. Czasem można mieć wręcz wrażenie, że dotarliśmy w jakiś bardzo egzotyczny

zakątek naszego kraju. Niby palmy, ale wszędzie polszczyzna, nie tylko na ulicach, ale i w menu czy informatorach. Nic dziwnego, bo Polacy dołączają do grona

najbardziej podróżniczych narodów, wydając zresztą na to coraz więcej pieniędzy.

Łukasz Tamkun haveseen / fotolia.com

Ile dokładnie? Z  danych portalu wakacje.pl, za pośrednictwem którego Polacy rezerwują wycieczki u  touroperatorów, wynika, że niestraszny nam nie tylko kryzys, ale i zawirowania polityczne czy walki na ulicach. Wielka trójka naszych celów wyjazdowych to bo-wiem niezmiennie Egipt, Grecja i Turcja. W 2013 roku te trzy kra-je obejmowały ponad 60% rezerwacji (odpowiednio 23,4%, 21,2%,

17,2%). Polaków nie odstraszyły więc ani trwający w Egipcie pore-wolucyjny chaos, ani zamieszki w Grecji czy niepokoje w Turcji. Co więcej, jesteśmy gotowi zapłacić za te wakacje coraz więcej. Niemal połowa rezerwacji opiewa na kwotę 5000 zł i więcej. Średnio jed-na osoba wydała na wycieczkę 2372 złote, a więc o 10% więcej niż w 2012 roku.

EGIPTwzięty szturmem

PIENIĄDZEmoney

33

W 2013 liczba wakacji sprzedanych za pośrednictwem wakacje.pl wzrosła aż o 7%. Rok 2014 może być jednak przełomowy, a to-uroperatorzy już zacierają ręce. Itaka rozpoczęła cenową ofensywę, dzięki której przedsprzedaż letnich wakacji na 2014 rok podwoiła się w stosunku do analogicznego okresu roku poprzedniego. Narzekać nie może też Rainbow Tours – tutaj wzrost wyniósł 54,2 procent. Dużo większe zainteresowanie wycieczkami notuje również Nec-kermann. Jest to efekt pokaźnych zniżek i wcześniejszej sprzedaży, ale trend jest wyraźny – Polacy tłumnie wyjadą na podbój głównie śródziemnomorskich kurortów.

Gdzie możemy spodziewać się ich najwięcej? Wszystko wskazuje na to, że tym razem w Grecji, do której wycieczki biją rekordy sprze-daży. Najprawdopodobniej znajdzie się więc na pierwszym miejscu, detronizując Egipt, który już w zeszłym roku notował duże spadki. Dość powiedzieć, że w pierwszej dziesiątce najpopularniejszych de-stynacji z ofert Itaki aż sześć należy do Grecji, trzy do Turcji a jedna do Maroko. Nieco mniej popularne są Egipt, Czarnogóra, Chor-wacja, Cypr czy Hiszpania. Jedno jest jednak niezmienne – jak na wakacje to nad Morze Śródziemne. Z danych wakacje.pl wynika, że z dziesięciu najpopularniejszych krajów aż osiem leży właśnie tam. Dwa pozostałe – Bułgaria i Kenia – odkroiły mniej niż 6% tortu. Oczywiście nie oznacza to, że Polacy całymi dniami wylegują się na plażach, choć niewątpliwie wielu spędza tak właśnie czas. Będąc w Egipcie trzeba zahaczyć o Gizę, a centralnym punktem każdej wycieczki do Włoch jest Rzym. W Maroko wielu turystów wybie-ra się nad otwarty Atlantyk, a w Turcji – nad Morze Czarne. Nie zmienia to jednak faktu, że Morze Śródziemne było, jest i będzie ulubionym celem podróży Polaków.

Rodzi się jednak nowy trend, którego symbolem jest umieszcze-nie Kenii na liście najpopularniejszych celów turystycznych. Oka-zuje się, że Polacy zakosztowali w naprawdę egzotycznych krajach, a ich apetyt rośnie. Choć ich udział w ogólnej liczbie wycieczek jest nadal niewielki, głównie ze względu na dużo wyższe ceny w sto-sunku do Morza Śródziemnego, tendencja jest bardzo wyraźna. W niektórych przypadkach wzrosty są nawet stuprocentowe, szcze-gólnie w sezonie zimowym. Zgodnie z danymi Polskiego Związku Organizatorów Turystyki, kiedy w Polsce robi się zimno uciekamy jak najdalej. W pierwszej dziesiątce naszych celów jest – poza Ke-nią – również Dominikana i Wyspy Zielonego Przylądka. Coraz większą popularnością cieszą się też Indie, Kuba, Chiny, Mauritius czy Gambia.

Naprzeciw temu trendowi wychodzą touroperatorzy. Kiedyś były to wycieczki głównie luksusowe, tak dziś udaje się znaleźć dużo ofert w  przystępniejszych cenach. Okazuje się, że niekoniecznie trzeba mieszkać na Mauritiusie w pięciogwiazdkowym hotelu żeby docenić jego piękno. Do Kenii, Tajlandii czy Indii możemy się wy-brać już za 4000 zł, do Chin za 3200 zł, a Gambii nawet za 2700. Choć wyprawy w mniej egzotyczne rejony świata są dalej wyraź-nie tańsze, przepaść ta się systematycznie zmniejsza. Polacy stają się przy tym coraz zamożniejsi, nic więc dziwnego, że wycieczki do dalekich krajów stają się coraz popularniejsze. Ich udział w ogóle rezerwacji może przez następne lata wyraźnie się zwiększyć a wiele z nich będzie prawdziwymi hitami sprzedażowymi.

Oczywiście powyższe dane dotyczą jedynie wycieczek organi-zowanych przez biura podróży czy rezerwowanych przez portale. Jak szacuje Ministerstwo Sportu i Turystyki, jest to tylko (i aż) 25%

NAJCZĘŚCIEJ WYBIERANE PAŃSTWA W OKRESIE

01.01.2013 DO 31.12.2013 Źródło: centrum prasowe wakacje.pl

NAJCZĘŚCIEJ WYBIERANE PAŃSTWA EGZOTYCZNE

W OKRESIE 01.01.2013 DO 31.12.2013Źródło: centrum prasowe wakacje.pl

EGIPT 23,4%

KENIA 22,8%

GRECJA 21,14%

TAJLANDIA 16,28%

TURCJA 17,17%

CHINY 11,88%

HISZPANIA 13,87%

DOMINIKANA 9,96%

TUNEZJA 7,7%

WYSPY ZIELONEGO PRZYLĄDKA

9,77%

wszystkich wyjazdów zagranicznych Polaków. Tylko, bo w Niem-czech jest to np. około 50% i  aż, jeśli weźmie się pod uwagę, że na pozostałe trzy czwarte składają się głównie odwiedziny u rodzi-ny i znajomych za granicą. Polacy jednak coraz chętniej korzystają

z ofert biur podróży i są w stanie coraz więcej zainwestować w swoje wakacje. Podbili już wybrzeże Morza Śródziemnego, teraz przyszła kolej na bardziej egzotyczne części świata.

PIENIĄDZEmoney

>>> IN ENGLISH

Taking Egypt by stormNowadays it is not that unusual to meet your countrymen during foreign travels. Sometimes you can even have the impression that you have reached some exotic corner of your country. Yes, there are palms, but you come across the Polish language not only in the streets but also in menus or guides. And no wonder, Poles are becoming increasingly interested in travelling and spend more and more money on their journeys.

How much? Data gathered by the website wakacje.pl, where Poles book trips from various tour operators, show that we are afraid of neither the crisis nor political turbulence and street fights. We have been choosing Egypt, Greece and Turkey as our main destinations for a long time now. In 2013, these countries constituted more than 60% of all bookings (23.4%, 21.2% and 17.2% respectively), which means that Poles were not discouraged by the post-revolution cha-os in Egypt, disturbances in Greece or unrest in Turkey. What is more, we are willing to pay more and more money for such holidays. Nearly a half of our bookings amount to 5000 zlotys and more. One person spent approximately 2372 zlotys on a trip, which is 10% more than in 2012.

In 2013, the number of holidays sold via wakacje.pl increased by as much as 7%. But the real breakthrough will probably come in 2014. Tour operators are already rubbing their hands. Itaka travel agency has begun its price offensive and, as a result, advance bookings for 2014 summer holidays have doubled in comparison with the paral-lel period in the last year. Rainbow Tours can’t complain either. Its increase amounted to 54.2%. Neckermann is another travel agency that observed increased interest in travels. It is a result of a consider-able drop in prices and advance selling, but the trend is visible – Poles in crowds set out to conquer mainly Mediterranean resorts.

Where exactly are most of them going? Everything points to Greece; trips to this country break sales records. It will probably take the first place, superseding Egypt, which noted huge drops already in the last year. Suffice it to say that the first ten most popular desti-nations in the offer of Itaka include as many as six places in Greece, three in Turkey and one in Morocco. Less famous countries include

Egypt, Montenegro, Croatia, Cyprus and Spain. One thing is for sure – if holidays, then the Mediterranean Sea. Data gathered on wakacje.pl reveal that as many as eight out of the ten most popular countries are located by this sea. The two remaining ones, Bulgaria and Kenya, cut less than 6% of this cake. Obviously, it does not mean that Poles spend whole days lying on the beaches, though undoubt-edly many enjoy this type of relaxation. When in Egypt, one just has to see Giza, and as far as trips to Italy are concerned, Rome is simply a must. In Morocco, many tourists choose to go to resorts located by the open Atlantic, and in Turkey they head for the Black Sea. But still it is the Mediterranean Sea that has been and will remain Poles’ favourite destination.

Yet, there is a new trend coming. Kenya is more and more often included on the list of the most popular tourist destinations. It ap-pears that Poles have got the taste of truly exotic countries, and their appetite comes with eating. The tendency is quite clear, although the share of such countries in the overall number of trips is still rather insignificant, mainly due to much higher prices than in the case of trips to the Mediterranean Sea. In some cases, there is a growth by one hundred per cent, especially in the winter season. According to data presented by the Polish Tour Operators Association, when Po-land is hit by winter, we go as far as we can. The top ten destinations include, apart from Kenya, also the Dominican Republic and the Cape Verde Islands. Other countries gaining in popularity are for example India, Cuba, China, Mauritius or Gambia.

Tour operators try to meet their customers’ expectations, and al-though such trips used to be luxurious and quite expensive in the past, nowadays we can find many offers at much more affordable prices. It turns out that you do not necessarily have to live in a five-star hotel in Mauritius to appreciate its beauty. We need only at least 4000 zlotys to go to Kenya, Thailand or India, about 3200 zlotys to see China and only 2700 zlotys to visit Gambia. Of course, travelling to less exotic places is still distinctly cheaper, but this gap is system-atically widening. At the same time, Poles are becoming wealthier so no wonder that trips to distant countries enjoy increasing popularity. Their share in the overall number of bookings may clearly increase in the next few years, and some of them will certainly become true sales hits.

The above-mentioned statistics refer of course to trips organized by travel agencies or booked via the Internet only. As assessed by the Polish Ministry of Sport and Tourism, they constitute only (and as much as) 25% of the whole number of Poles’ foreign trips. Only 25% because in Germany it is about 50%, and as much as 25% because the remaining three quarters include mostly visits to our families or friends living abroad. But Poles are nowadays more willing to accept travel agencies’ offers and invest more in their holidays. They have already conquered the Mediterranean Sea coast. Now it’s time for more exotic parts of the world.

34

LUXURY APARTMENTS for rent in Sopot & Gdansk

tel . +48 535 585 055

e-mai l : sopot@imperia l-apartments .com

www.imperia l-apartments .com

Agata Braun

W PODRÓŻYon the road

W PODRÓŻYon the road

Lot smakosza

PORADNIK PODRÓŻNEGO

W czasach, gdy latanie samolotami uznawane było za swego rodzaju luksus, a w przestworzach królował szyk PanAm, pasażerowie mogli liczyć na iście królewskie poczęstunki podczas podróży. Ze względu na liczne ataki, wypadki, a być może przede wszystkim na oszczędności, przepisy lotnicze uległy zaostrzeniu. Dziś na luksusy kulinarne podczas lotu liczyć mogą już tylko pasażerowie klasy biznes.

2. Jeśli czeka nas dłuższy lot, możemy liczyć na podanie posiłku wliczonego w  cenę przelotu. Podczas podróży transkontynental-nych ilość posiłków zwiększa się w zależności od godzin lotu, pory itd., serwuje się wtedy „specjały” kraju docelowego. Pozbywając się złudzeń: dania serwowane podczas lotów ekono-micznych są... ekonomiczne. Na trasie najczęściej dostaje się kanap-ki, coś z kurczaka lub owoce. Wszystko sterylnie podane na styro-pianowej tacce z plastikowym sztućcami w pakiecie.3. USA, Kanada i Australia to kraje do których, ze względu na prze-pisy celne, nie można wwozić absolutnie niczego. Amerykanie cza-sem przymykają oko na naszą „kielbasa”, ale Australijczycy są w tej kwestii bezwzględni. Wybierając się na Antypody lepiej nie brać domowego prowiantu.4. Latając z dziećmi musimy pamiętać o ich tendencji do brudzenia się. Czekolada, lepkie serki lub rozpuszczające się masła nie są zbyt mile widziane w samolotach, tym bardziej, że najmłodsi mają ten-dencję do wycierania rąk w cokolwiek, ze współpasażerem włącznie.

Niektóre linie lotnicze proszą pasażerów o wypełnianie specjalnych ankiet, które mają im ułatwić przygotowanie posiłków jarskich, ko-szernych, bezglutenowych. Linie mniej renomowane każą za posiłki płacić dodatkowo, a tanie linie oferują hermetycznie pakowane ka-napki za kilka euro.

Poniżej przedstawiamy gastronomiczny czteropak samolotowy:

1. W tanich liniach lotniczych o posiłek musimy martwić się sami. Na pokład wnosić można jedynie jedzenie zakupione w strefie wol-nocłowej lub takie, które pomyślnie przeszło kontrolę. Nie należy, w bagażu podręcznym, wnosić domowych zapraw, napoczętych na-pojów przekraczających pojemnością 100 ml, czy też podejrzanych pakunków. Można natomiast wejść z zakupionym po odprawie sło-dyczami. Ostrzegamy przed jedzeniem zbyt aromatycznych potraw, wentylacja w samolocie nie poradzi sobie z wonią cebularza.

Agata Braun

36

>>> IN ENGLISH

The flight of a gourmetIn the time when flying by plane was considered to be a kind of extravagance, and PanAm reigned supreme in the sky, the passengers could count on a right royal snack during the travel. On the ground of numerous attacks, crashes and maybe mostly economy, the air regulations became more restricted. Today, only business class passengers can be served some luxury snacks during the flight.

number of meals increases depending on the duration of the flight, time of the day and so on, and then, the specialties of the destination place are usually served. Riding ourselves of all illusions: the meals served during the flights in the economic class are … economic. We can usually get sandwiches, something made of chicken or fruit. Every-thing is served immaculately on the polystyrene trays with disposable cutlery in the package. 1. The USA, Canada and Australia are the countries where you cannot take anything to due to the customs regulations. The Americans sometimes turn a  blind eye to our Polish kiełbasa, but the Australians are ruthless in this matter. When going to the other side of the globe, it’s better not to take the home-made food. 2. When flying with children, we should remember that they tend to get dirty. Chocolate, sticky cheeses or melting butter are not very welcomed onboard, especially due to the fact that children like wiping their hands with anything including the person sitting next to them. Some of the airlines ask their passengers to fill in special surveys which are supposed to facilitate the preparation of vegetarian, kosher and gluten-free meals. Less prestigious airlines make us pay extra money for the meals and the low-cost airlines offer hermetically closed sandwiches costing several euros.

We present the culinary plane four-pack below:1. In low-cost airlines, we need to take care of the meal on our own. We can take onboard only food purchased in the duty-free zone or the one that underwent the control positively. We must not take in our hand luggage home-made seasonings, opened bottles of drinks which volume is bigger than 100 ml as well as suspicious packag-ing. While, we can take the sweets bought after the check-in. We warn you that you should be careful with too aromatic food, since the aircraft air-conditioning may not deal with the smell of onion properly. 2. If we have a  longer flight, we can count on a  meal served as a part of our flight ticket. In case of transcontinental travels, the

36

75

INWESTORinvestor

Inwestycje i Finanse

W nowym roku zapomnijcie o złocie▶▶Zarobić pozwolą akcje, niekoniecznie polskie – zgodnie prognozują analitycy.

▶▶Ale taka jednomyślność na rynkach finansowych jest zwykle niepokojąca.

W 2014 roku warto zainteresować się rynkami europejskimi, a w dłuższym

okresie – azjatyckimi, twierdzą eksperci.

ZDJĘ

CIA:

123

RF

Półmetek hossy mamy już za sobą. Ale daleko do euforii oznaczającej schyłek rynku byka.

Co radzili doradcy w 2007 roku, tuż przed jednym z największych w historii krachów na giełdach? Kupować akcje. Co praw-da między wierszami wspominali o ryzyku, ale wówczas nikt nie zwracał na to uwagi. Zdrowy rozsądek ustąpił miejsca żądzy zy-sku. – Nic złego się nie wydarzy: gospodarka rośnie w tempie ponad 6 proc., a Polska zo-stała organizatorem Euro 2012 – przekony-wali samych siebie inwestorzy. Na rynkach akcji panowała euforia, akcje były drogie. Tak modelowo wygląda koniec hossy. Jaką sytuację mamy teraz?

– Półmetek hossy mamy już za sobą. Ku-powanie akcji nie jest już tak bardzo atrak-cyjne jak jeszcze kilka miesięcy temu, ale jest dosyć daleko do euforii na rynkach, któ-ra zazwyczaj oznacza schyłek rynku byka – mówi Marcin Mierzwa, zastępca dyrektora Biura Maklerskiego Alior Banku.

Analitycy zgodnie twierdzą, że 2014 rok wciąż będzie jeszcze dobry dla akcji, po-nieważ inwestycjom w spółki sprzyja-ją niskie stopy pro-centowe i ożywienie w gospodarce. Jed-nak odmienne zda-nia mają odnośnie do tego, które rynki odnotują największe zwyżki. Niektórzy eks-perci są do warszawskiego parkietu nasta-wieni sceptycznie. Bo po pierwsze – jest na nim za drogo, a po drugie – obawiają się, że OFE będą sprzedawać akcje, by przygoto-wać portfele do czekającego je częściowego demontażu.

Inni jednak nie przekreślają szans na za-robek w Polsce. – W 2014 rok polska gospo-darka będzie wchodzić pod znakiem przy-spieszającego tempa wzrostu gospodarczego i ciągle niskiego tempa inflacji. To w typowej sytuacji środowisko sprzyjające zwyżkom cen akcji – przekonuje Wojciech Białek, główny analityk CDM Pekao. – Na począt-ku roku czynnikiem zaburzającym może stać się wypadający pod koniec stycznia moment, w którym OFE zmuszone będą do wyzna-czenia wartości oszczędności emerytalnych, które zgodnie z przeforsowaną przez rząd ustawą będą musiały przekazać ZUS – dodaje główny analityk CDM Pekao.

Wydaje mu się, że do tego czasu ceny ak-cji mogą pozostać na relatywnie niskich po-ziomach (WIG niewiele powyżej 50 tys. pkt). Późniejsze odreagowanie w górę, trwające mniej więcej do końca pierwszego półrocza, powinno wynieść WIG do nowych cyklicz-nych maksimów, być może w okolice szczytu hossy z 2007 roku (67,5 tys. pkt).

– Portfel na 2014 rok powinien się skła-dać w I półroczu z polskich akcji, a w II z niezabezpieczonych obligacji skarbowych USA – uważa Wojciech Białek. Wg nie-go można oczekiwać, że w drugiej połowie roku kombinacja zaostrzenia polityki fiskal-nej w Japonii i monetarnej w USA prze-łoży się na uruchomienie (tak jak w 1997 roku) silniej fali odpływu kapitału z rynków wschodzących (szczególnie azjatyckich) oraz ucieczki kapitału w obligacje skarbowe kra-jów rozwiniętych i zdecydowanego umoc-nienia dolara.

Z kolei analitycy Union Investment TFI pogorszenia koniunktury na warszaw-skiej giełdzie spodziewają się w I półroczu. Generalnie jednak uważają, że rok 2014 bę-dzie sprzyjał inwestycjom w akcje. – Nie-wykluczone, że w I i II kwartale może dojść do weryfikacji aktualnych wycen spółek, aby odpowiadały osiąganym przez nie wynikom – mówi Piotr Minkina, ekspert z Union In-vestment TFI.

W ciągu roku dobrze powinny sobie radzić małe i średnie spółki wrażliwe na zmiany koniunktury w gospodarce, uważa Tomasz Regulski z zespołu analiz ekono-micznych Raiffeisen Polbanku. – Nie nale-ży jednak spodziewać się aż tak dużej skali wzrostu ich wycen jak w 2013 roku – dodaje.

Część analityków radzi inwestować głównie za granicą. – Polacy w długim ter-minie większą uwagę powinni zwracać na zagraniczne rynki akcji, ponieważ na naszej giełdzie będziemy mieć do czynienia z po-dażą ze strony OFE, które będą wyprzeda-wały akcje, a nie będą ich systematycznie kupowały (jak dotychczas) – mówi Marcin Mierzwa. Jego zdaniem w 2014 roku war-to zainteresować się rynkami europejskimi, a w dłuższym okresie – wybranymi rynkami azjatyckimi. – Banki ograniczą skup akty-wów, jeśli w światowej gospodarce nastą-pi wyraźna poprawa. A kiedy tak się stanie, to kapitał będzie odważniej płynął na rynki wschodzące, gdzie akcje są tanie. W krajach rozwiniętych trudno już znaleźć atrakcyjnie wyceniane firmy – mówi Marcin Mierzwa.

Podobnego zdania jest Tomasz Regul-ski. – Z rynków wschodzących w najbliż-szych kwartałach prawdopodobnie dobrze będą sobie radzić parkiety z naszego regio-

nu, ale później do łask powinny wrócić akcje z największych gospodarek wschodzących, które obecnie zmagają się z wewnętrznymi problemami – uważa Regulski. I dodaje, że w krajach europejskich dość dużą przestrzeń do pozytywnego zaskoczenia mają podno-szące się z kryzysu niektóre państwa połu-dnia kontynentu, np. Hiszpania.

Przy inwestycjach zagranicznych warto brać pod uwagę ryzyko walutowe, choć ist-nieje możliwość nabycia produktów, w któ-rych ryzyko to jest zabezpieczone. – Spodziewane w 2014 roku lekkie umoc-nienie złotego może mieć negatywny wpływ na stopy zwrotu z inwestycji zagranicznych, jednak nie na tyle istotny, by z nich rezygno-wać – dodaje Regulski.

Tyle WIG20 stracił od początku

stycznia do 30 grudnia.

7,05%

Giełdy na fali, a nawet pod nią

10 tys.

8 tys.

6 tys.2.01.2013 23.12.2013

Niemiecki indeks giełdowy DAX (w pkt)

zmiana w proc.22

100 tys.

80 tys.

60 tys.2.01.2013 23.12.2013

Turecki indeks giełdowy XU100 (pkt)

zmiana w proc.–15

4.01.2013 20.12.2013

Japoński indeks giełdowy NIKKEI (w pkt)

zmiana w proc.48,5 20 tys.

15 tys.

10 tys.

10 tys.

8 tys.

6 tys.2.01.2013 23.12.2013

Hiszpański indeks giełdowy IBEX (w pkt)

zmiana w proc.15,5

ŹRÓDŁO: STOOQ.PL

Inwestycje i Finanse

Z kolei Piotr Szulec, dy-rektor ds. komunikacji inwesty-cyjnej Pioneer Pekao Invest-ment Management, proponuje korzystać z potencjału rynków wschodzących, ale poprzez za-kup udziałów w firmach euro-pejskich. – Zwracamy uwa-gę przede wszystkim na spółki europejskie o dobrej kondycji finansowej i relatywnie dużej ekspozycji na rynki wschodzące – mówi Szulec.

Jednak nie wszystkie rynki rozwijające się będą inwesty-cyjną gratką. Prawdopodobnie nadal trudno będzie zarobić w krajach, któ-rych gospodarki oparte są na surowcach, czyli w Brazylii czy Rosji. – Pojawiają się nowe technologie, które umożliwiają wydobycie surowców z dotychczas nie-dostępnych źródeł, dzięki którym rośnie ich podaż – mówi Mierzwa. Przykład to re-wolucja łupkowa w USA.

– Z punktu widzenia inwestora ostatnia dekada należała do krajów surowcowych. Mowa tu przede wszystkim o wydobyciu metali, a także produkcji stali. Jednocześnie niedoszacowane zostały wartości niemate-rialne. Tendencja ta zaczyna się odwracać – mówi Dominik Bekkewold, senior sales manager w Fidelity World-wide Investment. Wg niego największy wzrost odnotować mogą spółki posiadające własność intelek-tualną w sektorach technologii, opieki zdro-wotnej i usług finansowych. To one stanowić będą motor napędowy rynków akcji.

Zbliżającego się przełomu na rynkach surowcowych nie widzi również Grzegorz Pułkotycki, zastępca dyrektora departamen-tu doradztwa inwestycyjnego Domu Ma-

klerskiego BZ WBK. – Wciąż utrzymuje się relatywnie słaba koniunktura w sektorze metali i żywności, podczas gdy stabi-lizuje się sytuacja ropy i gazu. To jeden z powodów, dlaczego tak słabo w porównaniu z glo-balnym benchmarkiem MSCI World (indeks akcji) zachowu-ją się rynki wschodzące, a także polski WIG20 (indeks najwięk-szych spółek), w którym zna-czący udział mają firmy surow-cowe – wyjaśnia Pułkotycki.

Złoto, chociaż często wska-zywane jest przez inwestorów

jako stały element portfela inwestycyjne-go, w tym roku raczej nie przyniesie zy-

sków. Co więcej, cena kruszcu jeszcze przez pewien czas może znajdować się w trendzie spadkowym. – Sytuacja

na rynku złota przypomina tę z lat 80., kiedy jego cena przez dwie dekady spada-ła. Dlatego myślę, że czeka nas tu kilkuletni okres stagnacji – mówi Marcin Mierzwa.

Instrumentami, które w nowym roku będą raczej słabo się zachowywać, są polskie obligacje. A to ze względu na utrzymują-cą się niską inflację, perspektywę podwyżki stóp procentowych dopiero pod koniec 2014 oraz możliwe ograniczenie skali tzw. luzo-wania ilościowego przez Rezerwę Federal-ną USA.

Jednak nie należy całkiem rezygnować z instrumentów dłużnych, mimo że obecnie grozi im przecena. – Jej skala prawdopodob-nie nie będzie duża, ponieważ władze mo-netarne nie będą chciały dopuścić do nad-miernego wzrostu długoterminowych stóp procentowych – uważa Tomasz Regulski. Podkreśla, że choć zasadne jest niedoważa-

„Sytuacja na rynku złota przypomina tę z lat 80., kiedy jego cena przez dwie dekady spadała. Dlatego myślę, że czeka nas tu kilkuletni okres stagnacji”

– Marcin Mierzwa, zastępca dyrektora Biura Maklerskiego Alior Banku

Złoto i surowce pod kreską

2 tys.

1,5 tys.

1 tys.

2.01.2013 23.12.2013

Notowania złota (w dol. za uncję)

zmiana w proc.–29 350

300

2502.01.2013� 23.12.2013

Notowania indeksu surowcowego CRB (w pkt)�

zmiana w proc.–5,2

ŹRÓDŁO: STOOQ.PL

nie obligacji, to te instrumenty powinny po-zostać składnikiem portfela zwiększającym stopień jego dywersyfikacji (zróżnicowania).

– Największy potencjał z bezpiecznych inwestycji będą miały fundusze pieniężne i gotówkowe, lokujące środki również w do-brze oceniony pod kątem ryzyka dług kor-poracyjny – uważa Minkina.

Wśród uczestników rynku panuje dość duża zgodność co do tego, co może wyda-rzyć się w 2014 roku. – Często tego typu zbieżność oczekiwań jest zwiastunem nie-oczekiwanych wydarzeń, które istotnie wpływają na światowe rynki – ostrzega To-masz Regulski. – Z tego względu nie należy zapominać o odpowiednim zdywersyfikowa-niu portfela, które przynajmniej częściowo powinno uchronić przed negatywnym wpły-wem tego typu niespodzianek.

—— Kinga ŻelazekJednym słowem: W tym roku warto jeszcze trzymać akcje, ale kiedy na rynki powróci euforia, najlepiej będzie je sprzedać.

ZDJĘ

CIA:

MAT

ERIA

ŁY P

RASO

WE,

RKK

W

Handel Internet zdobywa kolejne przyczółkiJuż nie tylko komputery i programy, ale też książki, płyty, mały sprzęt RTV i chemię Polacy kupują w internecie – wynika z badań przeprowadzonych dla Polskiej Rady Centrów Handlowych. Przymierzyć ciuchy i nabyć żywność wolą w realu. —Piotr Mazurkiewicz

0

20

40

60

80

100Gdzie i co kupują Polacy (w proc.)

żyw

ność

gaze

ty, m

agaz

yny

meb

le, a

kces

oria

odzi

eż w

izyt

owa

biel

izna

obuw

ie

kosm

etyk

i

akce

soria

sam

ocho

dow

e

odzi

eż c

odzi

enna

perf

umy

arty

kuły

dla

dzi

eci

mał

e AG

D

narz

ędzi

a, m

ajst

erko

wan

ie

sprz

ęt s

port

owy

duże

AG

D

duże

RTV

chem

ia g

ospo

darc

za

tele

fony

ksią

żki,

płyt

y

mał

e RT

V

sprz

ęt k

ompu

tero

wy

opro

gram

owan

ie

■ klasyczny sklep ■ internet 500

30Tyle mld zł wyniosły w 2013 roku wydatki Polaków w e–sklepach i serwisach aukcyjnych. Tempo wzrostu jest od wielu lat dwucyfrowe.

13 Tyle tys. sklepów internetowych działa już w Polsce. Co roku uruchamianych jest co najmniej 1 tys. kolejnych.

Na pewno dostanę zepsute pomidory – takiego argumentu, dotyczącego też innych warzyw i owoców używa większość sceptycznie nastawionych do zakupów żywności w sieci. To jedna z najszybciej rosnących części e–handlu – już warta tyle mln zł

Jak często Polacy kupują w sieci (w proc.)

Za pomocą jakiego urządzenia (w proc.)

„W styczniu odnotowujemy coraz większe obroty. Jest to zdecydowanie najmocniejszy miesiąc w roku – mówi Christian Wolf, właściciel i dyrektor firmy KupimyTo, zajmującej się także w Polsce internetowym skupem telefonów, innych elektronicznych gadżetów jak laptopy. Fala sprzedaży trwa do lutego, następnie stopniowo opada. Biznes wygląda podobnie w czasie Wielkanocy lub krótko po premierze nowych modeli znanych firm, takich jak Apple iPhone czy Samsung Galaxy”.

62 PC

80laptop

26telefon

11tablet

46przynajmniej raz w miesiącu

28przynajmniej raz na kwartał

16przynajmniej raz na pół roku

10co tydzień

ŹRÓDŁO: KORPORACJA BADAWCZA PRETENDENT, POLSKA RADA CENTRÓW HANDLOWYCH

ŹRÓDŁO: KORPORACJA BADAWCZA PRETENDENT, POLSKA RADA CENTRÓW HANDLOWYCH

Zalety zakupów w tradycyjnych sklepach (w proc. odpowiedzi)80

70

60

50

40

30

20

10

0 moż

liwoś

ć ob

ejrz

enia

tow

aru

moż

liwoś

ć pr

zym

ierz

enia

, spr

awdz

enia

naty

chm

iast

owy

odbi

ór z

akup

ów

moż

liwa

ocen

a w

ykon

ania

, jak

ości

różn

e pr

omoc

je

bezp

iecz

eńst

wo

Przewagi e–handlu (w proc. odpowiedzi)

80

70

60

50

40

30

20

10

0 zaku

py o

 każ

dej p

orze

niżs

ze c

eny

moż

liwoś

ć po

rów

nani

a ce

n w

ielu

spr

zeda

wcó

w

oszc

zędn

ość

czas

u

dost

awa

do d

omu

wyg

oda

„Wśród respondentów silnie jest zakorzeniony obraz zakupów w internecie jako tańszych w stosunku do zakupów tradycyjnych. Jednak sieci handlowe nie stosują zróżnicowanego pozycjonowania cenowego pomiędzy przestrzenią offline a online. Ponieważ kupujący w centrach handlowych dokonują także częstszych zakupów w internecie, sklepy offline i online mniej konkurują o liczbę klientów, a bardziej o zasób ich portfeli”.

— Radosław Knap, Polska Rada Centrów Handlowych

15 Tyle tys. osób może znaleźć pracę w centrach dystrybucyjnych Amazona w Polsce. Internetowy gigant pierwsze uruchomi już w 2014 roku.

Technologie

Kotlety można już hodować in vitro, drukować w 3D lub robić ich roślinne repliki.

▶▶ „Ze wszystkich jarskich dań najbardziej lubię schabowego”. Niejeden się pod tym podpisze.

▶▶Ale żart traci sens. Idą technologie produkcji doskonałych, bezkrwawych imitacji mięsa.

Wygląda to trochę jak produkcja makaronu. Do maszyny o wielkości dwóch stołów ping-pongowych – tzw. ekstrudera – trafia najpierw teksturowane białko soi, grochu albo łubinu, które zalewa się wodą i słusznie skrapia oliwą. Do tego trochę skrobi, spoiwa, nieco barwnika – i tak dobrane składniki przybierają po chwili formę kleistej masy za sprawą zazębiających się stalowych świdrów. Masę ugniata się, a następ-nie odpowiednio podgrzewa i schładza, co na-daje jej włókniste, mięsne właściwości. Jeszcze tylko formowanie w dowolne kształty i maszy-na, w tempie pół tony na dzień, wyrzuca z sie-bie gotowe przysmaki: sznycle, rolady, gulasze, klopsy. Ich skład to w przybliżeniu 70 proc. wody, 5 proc. tłuszczu, a 15 – białka. Prawie jak chudy schab. Wygląd, zapach i smak: nie do odróżnienia od schabu. Sposób przechowy-wania: też jak schabu, wyłącznie w lodówce.

– Nasz cel to roślinny zamiennik mięsa, który jest soczysty i włóknisty, nie droższy od oryginału, odpowiedni dla wegetarian i alergi-ków, ma długi okres przydatności do spożycia i przyjemny, mięsny smak – wylicza dr Florian

Wild z monachijskiego Towarzystwa Fraun-hofera, największej w Europie organizacji zaj-mującej się badaniami na potrzeby przemysłu, który kierował zakończonym w ubiegłym roku unijnym projektem LikeMeat. Za blisko sześć miesięcy ma on zaowocować wprowadzeniem na rynek alternatywy klasy premium dla mięsa – takiej, która będzie je jak najwierniej odwzo-rowywać pod względem wrażeń zmysłowych, choć powstanie na bazie roślin strączkowych i zbóż. W projekt zaangażowanych jest siedem krajów, trzy ośrodki akademickie i kilkanaście małych i średnich firm przetwórstwa żywno-ści ze „starej” UE. Ale to tylko początek. Wild: – Zainteresowanie przejawiają firmy spożyw-cze prawie z każdego kraju Europy. Szczegóły? Tajemnica.

Naukowiec wskazuje, że w typowym pro-cesie ekstruzji, zachodzącym w warunkach niskiej wilgotności, podgrzana masa pęcznie-je pod wpływem gwałtownej różnicy tempe-ratur i uwalniania się pary, co zdaje egzamin przy wytwarzaniu chrupek, ale nie wiernych kopii mięsa. W procesie udoskonalonym, na którym opiera się LikeMeat, sojowy czy łubi-nowy kotlet nie wychodzi z ekstrudera gąbcza-sty i suchy, bo wilgotność w tym ostatnim jest wysoka, a temperatura – obniżana stopniowo. Umożliwia to molekułom białek formowanie łańcuchów. Te z kolei dają początek mięśnio-podobnym włóknom o takiej samej teksturze jak udziec czy gicz.

Takie inicjatywy mają być panaceum na nie-wydajną, drożejącą i nieprzyjazną dla środo-wiska produkcję tradycyjnego mięsa. Już dziś hodowli trzody przypisuje się większy udział w całościowej emisji gazów cieplarnianych niż transportowi (patrz ramka). A jednocześnie, jak się prognozuje, zapotrzebowanie na mięso sko-czy w górę o dwie trzecie do roku 2050, w związ-ku z przybywaniem ludzi na świecie.

Mięso

jak żywe

Ekst

ruzj

a to

prz

etw

arza

nie

term

iczn

o–ci

śnie

niow

e pr

oduk

tów

spo

żyw

czyc

h.

ZDJĘ

CIA:

123

RF, E

AST

NEW

S, B

LOO

MBE

RG

„Są trzy opcje. Pierwsza – wszyscy prze-chodzimy na wegetarianizm, mało prawdopodobna. Druga – przymy-kamy oczy kosztem dalszej degrada-cji środowiska. Trzecia – robimy coś nowego” – przekonuje współzałoży-ciel Google’a Sergey Brin w krót-kim filmie na YouTube promującym projekt holenderskich naukowców z Uniwersytetu w Maastricht pod kierownictwem prof. Marka Posta: masową produkcję mięsa in vitro. Prace nad nim Brin wsparł finansowo.

Takie mięso od A do Z powstaje w labo-ratoriach, bez potrzeby hodowli i uboju – przy czym kotlet z probówki i z rzeźni to w zało-żeniu ten sam kotlet. Przepis na ten pierwszy wygląda tak: wybrać dowolne żywe i zdrowe zwierzę i zrobić mu biopsję mięśnia, pobiera-jąc komórki macierzyste. Umieścić je w ciepłej „zupie” – odżywczym roztworze zawierającym aminokwasy i witaminy oraz płodową suro-wicę bydlęcą (inaczej: krew nienarodzonych cieląt) – co zapewni komórkom prawidłowy wzrost i rozwój, tak jak wewnątrz żywego or-ganizmu. Zamontować je na czymś w rodzaju rusztowania, by pomóc w uformowaniu włó-kien mięśniowych. A tym ostatnim zorgani-zować „gimnastykę” przez stymulację prądem (mięśnie trzeba ćwiczyć, żeby kotlet był sprę-żysty, a nie wymiękły). Zlepić włókna ze sobą, formować (jak mielone) i smażyć. Często prze-wracając.

Latem zeszłego roku z inicjatywy naukow-ców z Maastricht odbyła się publiczna kon-sumpcja pierwszego na świecie „mielonego” in vitro. Przyrządzał go profesjonalny szef kuch-ni, a jedną z dwóch osób, które zaproszono do skosztowania, był Josh Schonwald, dzienni-karz i autor książki „The Taste of Tomorrow” (2012). – Smak to coś pomiędzy „niezły”, „OK” i „w miarę” – wspomina Schonwald. – Bardzo suchy, jałowy, trochę jakby jeść białkowy od-powiednik makaronu albo ryżu bez dodatków. Ale tekstura jak w prawdziwym mięsie.

Idealnie być nie mogło, bo to, co jadł Schonwald, oprócz jajek w proszku, bułki tar-tej oraz soku buraczanego i szafranu (dla uzy-skania czerwonego koloru) składało się tylko

z czystego białka. Prace nad rekonstrukcją tłuszczu i krwi trwają. – Jeśli mięso z laborato-rium będzie smakować jak tradycyjne, wybiorę to pierwsze – deklaruje degustator.

Z danych Uniwersytetu Przyrodnicze-go w Wiedniu wynika, że większość badań nad mięsem in vitro prowadzi się dziś właśnie w Holandii, w mniejszym zakresie w Norwe-gii i USA. Za oceanem wizję produkcji takie-go mięsa mają Gabor i Andras Forgacsowie, ojciec i syn kierujący firmą biotechnologiczną Modern Meadow, za którą stoi doświadcze-nie Forgacsa seniora, biofizyka z Uniwersytetu Missouri.

Wizja ta opiera się na technologii druku 3D. W Modern Meadow pobrane od zwie-rząt i namnożone komórki wprowadza się do wkładu drukującego w formie bioatramentu. Po tym, jak komórki te przybiorą określony kształt w procesie wydruku, naturalnie łączą się ze sobą, budując żywą tkankę. Zjadliwe? – Podsmażyłem parę kawałków na oliwie, nie-które zjadłem z solą i pieprzem, inne bez. Nie jest źle, ale to jeszcze nie to samo co mięso – przyznaje Andras Forgacs. Udoskonalaniu smaku ma służyć współpraca Forgacsów z Ho-maru Canto, mistrzem kuchni molekularnej i właścicielem chicagowskiej restauracji Moto. A wspomnianą surowicę bydlęcą firma planuje zastąpić algami.

Forgacs: – Nasz produkt ma tę zaletę nad roślinnymi replikami, że, zapewniając wszystkie korzyści ży-wieniowe mięsa, eliminuje niepożą-dane składniki. Możemy optyma-lizować typ, jakość i ilość tłuszczu, dodawać witaminy.

Osiąga się to poprzez bezpo-średnie dodanie określonych składników do pożywki (wspomnianej „zupy”), w której wzra-stają komórki, lub technikami inżynierii gene-tycznej. Taki hamburger nie tylko nie powo-dowałby chorób układu krążenia, ale wręcz im przeciwdziałał. Co więcej, mięso in vitro ozna-cza możliwość kosztowania dań z najróżniej-szych gatunków zwierząt, także dzikich – wy-starczy, że oddadzą trochę DNA. – Pojedyncza komórka z limitem Hayflicka (maksymalna liczba podziałów komórkowych – red.) o war-tości 75 może zaspokoić globalne zapotrzebo-wanie na mięso przez rok. A dorosłe komór-ki macierzyste pobrane od dorosłych zwierząt dają dziś ok. 20 podziałów – obrazuje Isha Da-tar, dyrektor organizacji New Harvest wspiera-jącej alternatywy dla konwencjonalnego mięsa.

Kotlety z próbówki nie są jednak rozwią-zaniem idealnym. Gdyby ich produkcja ru-szyła na masową skalę (nie wcześniej niż za 10–20 lat), elektrostymulacja szerokich połaci tkanki mięśniowej pochłaniałaby dużo prą-du – szczególnie w przypadku laboratoryjnej hodowli całych wielkich sztuk mięsa wy-

Zwierzęta są nieekologiczne

Mięso wyhodowali w laboratorium

naukowcy z Maastricht pod kierownictwem

prof. Marka Posta.

Tyle mld sztuk żywca ubija się co roku w skali globalnej (wg FAO). To 10 razy więcej niż światowa populacja ludności.

Hamburger (ok. 140 g wołowiny) oznacza zużycie 2,5 tys. l wody. Czyli tyle, ile mieści się w 16 typowych wannach.

Kg wołowiny (wg ostatnich badań Uniwersytetu Wiedeńskiego) może oznaczać wydzielenie do atmosfery nawet 335 kg CO2. To z grubsza odpowiada pokonaniu 1,6 tys. km autem.

7011

Mięso in vitro to możliwość jedzenia najróżniejszych gatunków, także dzikich – bo te nie muszą już ginąć, wystarczy, że oddadzą trochę DNA. Żółw galapagoski, biały delfin, tygrys? Smacznego.

Publiczna konsumpcja

pierwszego na świecie

„mielonego” z in vitro odbyła się

latem zeszłego roku.

„Mięso z laboratorium jest równie naturalne jak chleb, ser czy jogurt. Albo piwo. One też powstają z hodowli komórkowych”.

Technologie

ZDJĘ

CIA:

AFP

, YO

UTU

BE, V

EGET

ERIA

N B

UTC

HER

u Vegetarische Slager” – czytamy na stronie… zakładów mięsnych Thijs van den Kieboom z Rotterdamu.

Vegetarische Slager (hol. wegetariański rzeźnik) to sieć sklepów „mięsnych” z kro-kietami (4,55 euro/dwie sztuki), klopsami (3,80 euro/150 g) czy kiełbaskami (3,5 euro/dwie sztuki). Wszystkie na bazie łubinu, wy-glądają i smakują jak prawdziwe. Firma, co znamienne, współpracuje z kilkoma dużymi przetwórcami prawdziwego mięsa. – Ambi-cją rzeźników nie jest ubój, tylko dostarcza-nie smacznego jedzenia. Jeśli mogą osiągnąć ten cel bez zabijania zwierząt, są szczęśliwi. To jak zastąpienie konia z krwi i kości koniem mechanicznym – wskazuje senator Koffeman,

współzałożyciel firmy. Koncern Stegeman, naj-

większy holenderski przetwór-ca mięsa, aktywnie włączył się w badania prof. Marka Posta, po-magając w ich finansowaniu. Pe-ter Verstrate, który uczestniczył z ramienia firmy w tym projekcie, podkreśla jego potencjał komer-cyjny („wielu ludzi uświadamia sobie, że dzisiejszy sposób pro-dukcji mięsa zacznie być proble-mem”). Firma badawcza Mintel przewiduje, że dobry rynek zbytu mogłaby zapewnić grupa „wege-

tarian z musu” – osób z zaleceniem lekar-skim dotyczącym ograniczania cholesterolu, które nie musiałyby rezygnować ze swoich ulubionych przepisów. Isha Datar wiąże duże nadzieje ze zwolennikami fitnessu. Pomysł –

zrównoważone, bezpieczne, czyste białko jako alternatywa dla suple-mentów białkowych na bazie soi czy kazeiny. – Ta grupa stosuje naj-bardziej wymyślne diety – mówi – i jest w stanie zmienić stosunek ca-łego społeczeństwa do żywności.

Verstrate dopuszcza, że w wy-niku coraz ściślejszych regulacji środowisko-wych ceny prawdziwej wołowiny mogą z cza-sem wzrosnąć do takiego pułapu, że ta z in vitro będzie o połowę tańsza. Podobny wniosek wyciąga Josh Schonwald. W prologu do swojej książki rysuje taki scenariusz: rok 2035, restau-racja, klient ma ochotę na hamburgera. Musi wybrać – wersja z bioreaktora za 10 dol. czy z wolnego wybiegu – za 60? Schonwald: – Duzi przetwórcy mięsa będą musieli się zdecy-dować. Albo koalicja z in vitro, albo opozycja.

—— Piotr ŚlusarskiJednym słowem: Technologia produkcji zamienników mięsa rozwija się dwutorowo – imitacje roślinne oraz hodowla in vitro.

magającej niełatwej rekonstrukcji naczyń krwionośnych. Jak argumentuje na blogu Christina Agapakis, biolog z Uniwersytetu Kalifornijskiego, ta-kie sztuki mięsa wymagałyby budo-wy specjalnych aparatów kurczących i rozkurczających je, umieszczonych w przepastnych „siłowniach”. Zuży-cie energii może przekreślić jedną z głównych środowiskowych ko-rzyści.

Przeszkodą jest też cena. Dziś za niespełna 150 g wołowiny z probówki trzeba zapłacić… 250 tys. euro. Wprawdzie zgodnie z ekspertyzą In Vitro Meat Consortium przy Norweskim Uniwersytecie Przyrodniczym przy efekcie skali średni koszt mięsnych syn-tetyków można by zbić do ok. 3,3 tys. euro za tonę (czyli do poziomu tylko dwukrotnie wyż-szego niż przy klasycznej produkcji drobiu), ale dochodzi jeszcze nieprzychylne nastawie-nie wielu konsumentów do samej idei kotletów z próbek.

W badaniu Eurobarometru (2005 rok) py-tanie „Czy zaakceptowałbyś hodowlę mięsa z kultur komórkowych jako alternatywę dla uboju trzody” zebrało przewagę odpowiedzi negatywnych w większości krajów UE. Sprze-ciw najsilniejszy był na Malcie (88 proc.), a naj-słabszy w Bułgarii (23 proc.). W Polsce „nigdy” odpowiedziało 58 proc. ankietowanych.

Akceptację Polaków dla udoskonalania żywności odzwierzęcej badali też anality-cy z warszawskiej SGGW. „Badani odnieśli się dość sceptycznie do możliwości wprowa-dzania innowacji do żywności pochodzenia zwierzęcego, a zwłaszcza mięsa. (…) Zdecy-dowanie odrzucane są takie aspekty innowa-cyjności, które wiążą się z daleko idącą inge-rencją w naturalność żywności, zwłaszcza w odniesieniu do pozyskiwania surowca oraz jego przetwarzania” – to niektóre wnio-ski. Badanie prowadzono w 2010 roku, ale trudno sądzić, by wiele się zmieniło. Wg re-spondentów przyszłość steka czy rolady tkwi raczej w technologiach dnia wczorajszego (wolny wybieg, tradycyjne peklowanie) niż jutrzejszego (laboratorium).

Z drugiej strony… Isha Datar z New Harvest przekonuje, że mięso z laboratorium

jest równie naturalne jak chleb, ser czy jogurt. Albo piwo: – One też powstają z hodowli komórkowych. Wyobraź sobie browar z ogromnymi zbiornika-mi ze stali nierdzewnej. Tak samo będzie wyglądać

Historia firmy Vegetarische

Slager – producenta

imitacji najróżniejszych

mięs – zaczyna się w 2010 roku od jednego sklepu

w Hadze.

zakład wytwarzający nowe mięso, karnewar – mówi. To od łacińskiego słowa carne – mięso.

Poza tym już od kilku lat na niektórych ryn-kach konsumpcja mięsa tradycyjnego maleje. We Francji spożycie czerwo-nych mięs wśród dorosłych spadło o 15 proc. w latach 2003–2010, do 46 g dziennie. W Polsce raczymy się nim średnio w ilości ok. 180 g dziennie (więcej niż zalecają dietetycy), choć spożycie wieprzowiny w zeszłym roku należało do najniższych od ćwierć wieku. W Holandii (to pierwszy kraj na świecie mający przedstawiciela praw zwierząt w parlamencie) niewiele domowych jadłospisów przewiduje da-nia mięsne dzień w dzień. – Tylko 10 proc. Ho-lendrów je mięso na co dzień – mówi Niko Kof-feman, senator Partii na rzecz Zwierząt (PvdD). Wpisuje się to w rekomendowany przez FAO fleksitarianizm, czyli elastyczny wegetarianizm: ograniczanie apetytu na kotlety do najwyżej 0,5 kg tygodniowo.

Wg firmy badawczej RTS Resource świa-towy rynek roślinnych substytutów mięsa w ciągu następnych pięciu lat urośnie o prawie 4,5 proc., osiągając wartość 3,5 mld euro. To szansa dla wy-twórców tzw. analogów, ale – paradoksalnie – zyskać może również sama branża mięsna. „Zauważyliśmy coraz większe zapotrzebowa-nie na produkty wegetariańskie (…). Posta-nowiliśmy znaleźć te, które cechuje wysoka jakość, trwałość i dobry smak. Znaleźliśmy je

Isha Datar, dyrektor

organizacji New Harvest

Dziś firma ma ich kilkaset w całej

Holandii oraz oddziały

zagraniczne w Belgii, Finlandii,

Niemczech i Portugalii. Plany

ekspansji obejmują 10

kolejnych krajów, od Brazylii po

Czechy. Polski na razie nie.

Karnewar – tak nazywa się zakład wytwarzający sztuczne mięso. To od łacińskiego słowa carne.

Ka r n a w a ł p i ę k n a 2014In s p i r o w a n y m o d ą

YOUR PARTNER

IN BEAUTY

MUŚNIĘTE SZRONEM

YOUR PARTNER IN BE AUT Y

Aby efekt był jak najbardziej zbliżony do makijażu

Diora, brwi podkreśl bardzo delikatnie. Wzmocnij

je miękką kredką Clarins Eyebrow Pencil nr 03 Soft

Blonde, kładąc nacisk przede wszystkim na dolną

linię brwi.

Jak stworzyć charakterystyczne srebrne

kreski? Połącz płyn do aplikacji cieni

Inglot Duraline z cieniem w proszku Inglot

Pure Pigment Eye Shadow 23 (niczym

farbę) na dłoni i dopiero po bardzo dokład-

nym wymieszaniu zdecydowanym ruchem

namaluj pędzelkiem 25P trzy kreski na oku.

Osoby, które mają mniej wprawy, powinny

oprzeć rękę na łokciu. Dzięki temu ręka jest

zdecydowanie bardziej stabilna,

co znacząco ułatwia rysowanie kresek.

Kończąc makijaż oka, najpierw wytuszuj

mascarą Rouge Bunny Rouge rzęsy

dolne. Dopiero gdy wyschną, pomaluj

rzęsy górne.

Makijaż warto wykonać techniką odwró-

coną. Polega ona na tym, że jako pierwsze

jest malowane oko, a potem brwi.

Na górną powiekę (na jej nieruchomą

jak i ruchomą część) starannie nałóż

najpierw dość cienką warstwę korek-

tora Giorgio Armani Cosmetics, High

Precision Retouch 01, a dopiero na nią

delikatnie połóż cielisty cień SENSAI.

1 SENSAI

Loose Powder Translucent, Lekki puder o neutralnym odcieniu. W połączeniu z podkładem gwarantuje jedwabisty, nieskazitelny i naturalny wygląd, 20 g, nr 388361, 199 zł 2 Rouge Bunny Rouge

Znacząco Podkreślający Tusz do Rzęs Wszech- obecność, 5,5 ml, nr 761887, 119 zł 3 Clarins

Eyebrow Pencil, 03 Soft Blonde, kredka do brwi, 1,3 g, nr 423656, 55 zł 4 Inglot

Pure Pigment Eye Shadow nr 23, intensywne pigmenty do powiek, dostępne w wielu kolorach, nr 587165

Rysu

nek:

Paw

eł W

acho

wsk

i

Z APRASZ AMY DO PERFUMERII DOUGL AS NA KONSULTACJĘ Z MAKIJAŻYSTAMI. DOWIESZ SIĘ, JAK W YKONAĆ TEN MAKIJAŻ!

Zdję

cia:

Grz

egor

z Nel

ec/N

elec

Stu

dio

Phot

ogra

phy,

mak

ijaż:

M

agda

lena

Prz

ygod

a, st

yliz

acja

: Aga

Bau

man

n/Ne

lec S

tudi

o

Phot

ogra

phy,

mod

elka

: Kar

olin

a Mic

hało

wsk

a, to

p

Hect

or&K

arge

r, zd

jęci

a: D

ougl

as, C

larin

s, In

glot

, SEN

SAI,

Roug

e Bu

nny R

ouge

, Shu

tters

tock

.com

4

Srebrne graficzne kreski na powiekach to hit. Powieki wyglądające na subtelnie muśnięte szronem zachwyciły obserwatorów pokazów Christiana Diora. Wzbudziły zainteresowanie nie mniejsze niż same kreacje mistrza. Pozorny minimalizm wywołał maksymalny efekt. Zgodnie z tezą, że mniej znaczy więcej. Jak stworzyć tak spektakularny makijaż?

GŁÓWNA MAKIJAŻYSTKA

W SIECI PERFUMERII

DOUGLAS. AUTORKA

MAKIJAŻU DLA

STEWARDES LOT-U.

2

3

1

Obrysuj usta białą

kredką NYX eyeliner 906 i pomaluj je pomadką Giorgio Armani Cosmetics, Lip Maestro 504.

Na oczyszczoną skórę nanieś podkład

Mleczna Akwarela Rouge Bunny Rouge,

omijając okolice oczu.

Następnie nałóż korektor Giorgio Armani

Cosmetics, High Precision Retouch 01 pod

okiem. Omieć twarz pudrem transparent-

nym SENSAI Loose Powder Translucent,

omijając okolice oczu.

MUŚNIĘTE SZRONEM

YOUR PARTNER IN BE AUT Y

Aby efekt był jak najbardziej zbliżony do makijażu

Diora, brwi podkreśl bardzo delikatnie. Wzmocnij

je miękką kredką Clarins Eyebrow Pencil nr 03 Soft

Blonde, kładąc nacisk przede wszystkim na dolną

linię brwi.

Jak stworzyć charakterystyczne srebrne

kreski? Połącz płyn do aplikacji cieni

Inglot Duraline z cieniem w proszku Inglot

Pure Pigment Eye Shadow 23 (niczym

farbę) na dłoni i dopiero po bardzo dokład-

nym wymieszaniu zdecydowanym ruchem

namaluj pędzelkiem 25P trzy kreski na oku.

Osoby, które mają mniej wprawy, powinny

oprzeć rękę na łokciu. Dzięki temu ręka jest

zdecydowanie bardziej stabilna,

co znacząco ułatwia rysowanie kresek.

Kończąc makijaż oka, najpierw wytuszuj

mascarą Rouge Bunny Rouge rzęsy

dolne. Dopiero gdy wyschną, pomaluj

rzęsy górne.

Makijaż warto wykonać techniką odwró-

coną. Polega ona na tym, że jako pierwsze

jest malowane oko, a potem brwi.

Na górną powiekę (na jej nieruchomą

jak i ruchomą część) starannie nałóż

najpierw dość cienką warstwę korek-

tora Giorgio Armani Cosmetics, High

Precision Retouch 01, a dopiero na nią

delikatnie połóż cielisty cień SENSAI.

1 SENSAI

Loose Powder Translucent, Lekki puder o neutralnym odcieniu. W połączeniu z podkładem gwarantuje jedwabisty, nieskazitelny i naturalny wygląd, 20 g, nr 388361, 199 zł 2 Rouge Bunny Rouge

Znacząco Podkreślający Tusz do Rzęs Wszech- obecność, 5,5 ml, nr 761887, 119 zł 3 Clarins

Eyebrow Pencil, 03 Soft Blonde, kredka do brwi, 1,3 g, nr 423656, 55 zł 4 Inglot

Pure Pigment Eye Shadow nr 23, intensywne pigmenty do powiek, dostępne w wielu kolorach, nr 587165

Rysu

nek:

Paw

eł W

acho

wsk

i

Z APRASZ AMY DO PERFUMERII DOUGL AS NA KONSULTACJĘ Z MAKIJAŻYSTAMI. DOWIESZ SIĘ, JAK W YKONAĆ TEN MAKIJAŻ!

Zdję

cia:

Grz

egor

z Nel

ec/N

elec

Stu

dio

Phot

ogra

phy,

mak

ijaż:

M

agda

lena

Prz

ygod

a, st

yliz

acja

: Aga

Bau

man

n/Ne

lec S

tudi

o

Phot

ogra

phy,

mod

elka

: Kar

olin

a Mic

hało

wsk

a, to

p

Hect

or&K

arge

r, zd

jęci

a: D

ougl

as, C

larin

s, In

glot

, SEN

SAI,

Roug

e Bu

nny R

ouge

, Shu

tters

tock

.com

4

Srebrne graficzne kreski na powiekach to hit. Powieki wyglądające na subtelnie muśnięte szronem zachwyciły obserwatorów pokazów Christiana Diora. Wzbudziły zainteresowanie nie mniejsze niż same kreacje mistrza. Pozorny minimalizm wywołał maksymalny efekt. Zgodnie z tezą, że mniej znaczy więcej. Jak stworzyć tak spektakularny makijaż?

GŁÓWNA MAKIJAŻYSTKA

W SIECI PERFUMERII

DOUGLAS. AUTORKA

MAKIJAŻU DLA

STEWARDES LOT-U.

2

3

1

Obrysuj usta białą

kredką NYX eyeliner 906 i pomaluj je pomadką Giorgio Armani Cosmetics, Lip Maestro 504.

Na oczyszczoną skórę nanieś podkład

Mleczna Akwarela Rouge Bunny Rouge,

omijając okolice oczu.

Następnie nałóż korektor Giorgio Armani

Cosmetics, High Precision Retouch 01 pod

okiem. Omieć twarz pudrem transparent-

nym SENSAI Loose Powder Translucent,

omijając okolice oczu.

1

2

3

6

10

11

1 Barbara Hofmann Pędzel do różu 4S, nr 720225, 54,90 zł 2 Barbara Hofmann

Pędzel do korektora18P, nr 720229, 12,90 zł 3 Barbara Hofmann

Pędzel do podkładu 16P, nr 720223, 32,90 zł 4 Clarins

Ombre Minérale, mineralny trwały cień do powiek, 2 g, Nude nr 02, nr 700627, 89 zł 5 Inglot

Duraline, płyn umożliwiający aplikację cieni do powiek, nr 587461, 20 zł 6 Rouge Bunny Rouge

Mleczna Akwarela, podkład minimalizujący niedoskonałości cery, 29 ml, nr 328788, 229 zł 7 SENSAI

Silky Highlighting Powder, lekki puder rozświetlający, 5 g, nr 388369, 189 zł 8 Giorgio Armani

Cosmetics Lip Maestro nr 504, pigment do ust, 6,5 ml, nr 717863, 145 zł 9 Giorgio Armani

Cosmetics High Precision Retouch, korektor, który tuszuje niedoskonałości i cienie pod oczami, 4,4 ml, nr 657309, 189 zł 10 Bobbi Brown Shimmer Blush Pink Coral nr 03, róż, 4 g, nr 397671, 115 zł 11 NYX Slim Eye Pencil nr 906, miękka kredka do podkreślania konturów oczu i ust, 2 g, nr 404808, 19,90 zł

4

7

8

9Zd

jęci

a: D

ougl

as, B

arba

ra H

ofm

ann,

SEN

SAI,

Clar

ins,

Gior

gio

Arm

ani C

osm

etic

s, In

glot

, Rou

ge B

unny

Rou

ge, N

YX, B

obbi

Bro

wn,

Shu

tters

tock

.com

5

NOWY MAGAZYN „DOUGLAS” W WERSJI NA TABLET I IPHONEJUŻ DO POBRANIA

Douglas Magazyn PL

DOTKNIJ NOWEGO W YMIARU

MAGAZYNU „DOUGL AS”SPRAWDŹ INTERAKTYWNE MATERIAŁY NIEDOSTĘPNE W WERSJI DRUKOWANEJ!

NOWY MAGAZYN „DOUGLAS” W WERSJI NA TABLET I IPHONEJUŻ DO POBRANIA

Douglas Magazyn PL

DOTKNIJ NOWEGO W YMIARU

MAGAZYNU „DOUGL AS”SPRAWDŹ INTERAKTYWNE MATERIAŁY NIEDOSTĘPNE W WERSJI DRUKOWANEJ!

MIEDŹ AWANSUJE

EKSPERT: MAKIJAŻYSTKA

DOUGLAS

Pozornie nieszlachetna miedź zdobywa salony. Z koloru towarzyszącego awansuje

na dominujący. Metaliczna odmiana miedzianego smoky eyes uwodzi luksusem

i ekskluzywnym połyskiem. Kusi miłośniczki niezobowiązującego, ale dobrze

pojętego blichtru. Wielkomiejski szyk i rozmach. Wydaje się wręcz stworzony

na wyjątkowej klasy raut.

Następnie wzdłuż linii rzęs kredką

Collistar Matita 01 namaluj cienką czarną

kreskę na dolnej i górnej powiece.

W dolną powiekę wetrzyj miedziany

odcień dla zabezpieczenia kreski przed

rozmazywaniem.

Wytuszuj rzęsy mascarą IsaDora

Build-Up Extra Volume Mascara.

Pod oko nanieś korektor SENSAI. Na

policzki i strefę T połóż podkład Giorgio

Armani Cosmetics Maestro nr 3. Całość

utrwal pudrem transparentnym Rouge

Bunny Rouge. Kości policzkowe delikatnie

muśnij różem Bobbi Brown Coral nr 3.

Na całą powiekę ruchomą pędzlem

nr 18P nałóż bazę pod cienie SENSAI.

Następnie od nasady rzęs aż po łuk

brwiowy pędzlem nr 11P nanieś matowy

beżowy cień Rouge Bunny Rouge.

Dla zintensyfikowania koloru na ruchomą

powiekę nałóż odrobinę korektora pod oko

i jeszcze w mokry produkt wgnieć miedzia-

ny kolor, omijając wewnętrzny kącik oka.

Aby spojrzenie miało więcej blasku,

w wewnętrzny kącik nanieś cień Bobbi

Brown w kolorze różu. Beżowym cieniem

omieć łuk brwiowy.

Dla podkreślenia ust obrysuj jedynie

ich kontur naturalnym kolorem i dodaj

im delikatnego naturalnego blasku

za pomocą nawilżającego błyszczyku.

Brwi podkreśl cieniami

z palety cieni Bobbi Brown.

1 Bobbi Brown Shimmer Wash Eye Shadow nr 8, cienie do powiek, 2,5 g, nr 767578, 115 zł 2 Rouge Bunny Rouge

Długotrwałe cienie do powiek Kiedy Ptaki Śpiewają, Cygańska Jemiołuszka, 2 g, nr 729019, 105 zł 3 Collistar

Kredka do oczu Collistar Matita 01,1,2 ml, nr 128778, 55 zł 4 SENSAI

Concealer, korektor maskujący cienie wokół oczu, 2,6 ml, nr 388049, 159 zł 5 SENSAI

Eyelid Base, nawilżająca i utrwalająca baza pod cienie do oczu, 6,5 ml, nr 424414, 129 zł 6 Giorgio Armani

Cosmetics Eyes to Kill Intense Eyeshadow nr 5, cień do powiek, nr 558762, 155 zł

YOUR PARTNER IN BEAUT Y

Rysu

nek:

Paw

eł W

acho

wsk

i; Zd

jęci

a: D

ougl

as, G

rzeg

orz N

elec

/Nel

ec S

tudi

o Ph

otog

raph

y, m

akija

ż: K

atar

zyna

Bar

on, s

tyliz

acja

: Aga

Ba

uman

n/Ne

lec S

tudi

o Ph

otog

raph

y, m

odel

ka: K

arol

ina M

icha

łow

ska,

suki

enka

i kol

czyk

i Biz

uu, B

obbi

Bro

wn,

Col

lista

r, Gi

orgi

o Ar

man

i Co

smet

ics,

Roug

e Bu

nny R

ouge

, SEN

SAI,

Shut

ters

tock

.com

ZOBACZ FILMY Z UDZIAŁEM MAKIJAŻYSTÓW.

POZNASZ NAJNOWSZE TRENDY W MAKIJAŻACH. douglas magazyn pl

1

2

3

4

5

6

MIEDŹ AWANSUJE

EKSPERT: MAKIJAŻYSTKA

DOUGLAS

Pozornie nieszlachetna miedź zdobywa salony. Z koloru towarzyszącego awansuje

na dominujący. Metaliczna odmiana miedzianego smoky eyes uwodzi luksusem

i ekskluzywnym połyskiem. Kusi miłośniczki niezobowiązującego, ale dobrze

pojętego blichtru. Wielkomiejski szyk i rozmach. Wydaje się wręcz stworzony

na wyjątkowej klasy raut.

Następnie wzdłuż linii rzęs kredką

Collistar Matita 01 namaluj cienką czarną

kreskę na dolnej i górnej powiece.

W dolną powiekę wetrzyj miedziany

odcień dla zabezpieczenia kreski przed

rozmazywaniem.

Wytuszuj rzęsy mascarą IsaDora

Build-Up Extra Volume Mascara.

Pod oko nanieś korektor SENSAI. Na

policzki i strefę T połóż podkład Giorgio

Armani Cosmetics Maestro nr 3. Całość

utrwal pudrem transparentnym Rouge

Bunny Rouge. Kości policzkowe delikatnie

muśnij różem Bobbi Brown Coral nr 3.

Na całą powiekę ruchomą pędzlem

nr 18P nałóż bazę pod cienie SENSAI.

Następnie od nasady rzęs aż po łuk

brwiowy pędzlem nr 11P nanieś matowy

beżowy cień Rouge Bunny Rouge.

Dla zintensyfikowania koloru na ruchomą

powiekę nałóż odrobinę korektora pod oko

i jeszcze w mokry produkt wgnieć miedzia-

ny kolor, omijając wewnętrzny kącik oka.

Aby spojrzenie miało więcej blasku,

w wewnętrzny kącik nanieś cień Bobbi

Brown w kolorze różu. Beżowym cieniem

omieć łuk brwiowy.

Dla podkreślenia ust obrysuj jedynie

ich kontur naturalnym kolorem i dodaj

im delikatnego naturalnego blasku

za pomocą nawilżającego błyszczyku.

Brwi podkreśl cieniami

z palety cieni Bobbi Brown.

1 Bobbi Brown Shimmer Wash Eye Shadow nr 8, cienie do powiek, 2,5 g, nr 767578, 115 zł 2 Rouge Bunny Rouge

Długotrwałe cienie do powiek Kiedy Ptaki Śpiewają, Cygańska Jemiołuszka, 2 g, nr 729019, 105 zł 3 Collistar

Kredka do oczu Collistar Matita 01,1,2 ml, nr 128778, 55 zł 4 SENSAI

Concealer, korektor maskujący cienie wokół oczu, 2,6 ml, nr 388049, 159 zł 5 SENSAI

Eyelid Base, nawilżająca i utrwalająca baza pod cienie do oczu, 6,5 ml, nr 424414, 129 zł 6 Giorgio Armani

Cosmetics Eyes to Kill Intense Eyeshadow nr 5, cień do powiek, nr 558762, 155 zł

YOUR PARTNER IN BEAUT Y

Rysu

nek:

Paw

eł W

acho

wsk

i; Zd

jęci

a: D

ougl

as, G

rzeg

orz N

elec

/Nel

ec S

tudi

o Ph

otog

raph

y, m

akija

ż: K

atar

zyna

Bar

on, s

tyliz

acja

: Aga

Ba

uman

n/Ne

lec S

tudi

o Ph

otog

raph

y, m

odel

ka: K

arol

ina M

icha

łow

ska,

suki

enka

i kol

czyk

i Biz

uu, B

obbi

Bro

wn,

Col

lista

r, Gi

orgi

o Ar

man

i Co

smet

ics,

Roug

e Bu

nny R

ouge

, SEN

SAI,

Shut

ters

tock

.com

ZOBACZ FILMY Z UDZIAŁEM MAKIJAŻYSTÓW.

POZNASZ NAJNOWSZE TRENDY W MAKIJAŻACH. douglas magazyn pl

1

2

3

4

5

6

1 Bobbi Brown Shimmer Blush Pink Coral nr 03, róż, 4 g, nr 397671, 115 zł 2 Clarins

Natural Lip Perfector, błyszczyk do ust, Reflet Corail nr 02, nr 287931, 67 zł 3 Clarins

Konturówka do ust, Nude nr 03, 1,3 g, nr 423734, 55 zł 4 Bobbi Brown

Brow Kit, cienie do brwi nr 02, 3 g, nr 672877, 219 zł 5 Giorgio Armani

Cosmetics Maestro Fusion Foundation, podkład korygujący niedoskonałości skóry, nr 704458, 315 zł 6 Rouge Bunny Rouge

Nieskazitelny puder Drogocenny Aksamit, Piano Forte, 12 g, nr 279298, 175 zł 7 IsaDora

Build-Up Extra Volume Mascara, tusz do rzęs ekstra wydłużający i pogrubiający, 12 ml, nr 366264, 59,90 zł

6

5

4

3

1

7

2

Zdję

cia:

Dou

glas

, Bob

bi B

row

n, C

larin

s, Gi

orgi

o Ar

man

i Cos

met

ics,

IsaD

ora,

Rou

ge B

unny

Rou

ge

EQUIP YOUR SKIN.

EQUIP YOUR SKIN.

MALE HERO

Pozwolić sobie na chwilę wyciszenia w dzisiejszym świecie pełnym bodźców, dzwięków, niepotrzebnych informacji. Wibrujących telefonów.

Atakujących maili. Mieć moment dla siebie – prawie niemożliwe. Wyłączyć się z takiego życia. I być. Po prostu. Takim momentem jest podróż. Lot samolotem. Ucieczka. Wyłączona komórka to jedyna dziś

opcja na spokój. Jak inspirująco dopełnić ten czas? Ja wiem.Świetni bohaterowie opisani wprost, po męsku, genialna fotografia,

prostota i klasa, to coś, za co czytelnicy „Malemena” pokochali ten prawdziwie polski magazyn. Teraz wybrane fragmenty towarzyszyć

Wam będą w podróży. Z pewnością będzie udana.

Olivier Janiak

W CHMURACH

zdjęcie Michał Szlaga

MALE HERO

KOMANJacek

POZA ŚWIATEM

tekst Grzegorz Kaplazdjęcia Monika Kmita

Pierwsze wspomnienie? Ma cztery lata. Siedzi w teatrze pośród setek innych dzieci. Przerażonych, bo nad sceną, na miotle

zawieszonej na stalowej linie przelatuje czarownica. Boi się, bo to naprawdę straszna czarownica. Jednak zarazem

wcale się nie boi. Bo wie, że to przecież mama.

Aty, Jacusiu, pewnie też będziesz aktorem? – przy-jaciele mamy i taty zadawali mu to pytanie przy każdej okazji. Jeśli oboje rodziców masz w teatral-nej branży, to okazji nie brakuje.

– Nie, nie będę – Jacek budował w sobie przekonanie, że trzeba być innym. Nie wiedział kim, ale jak to mówiła mama, w sprawie aktorstwa zdecydowanie „był w poprzek”. Teatr znał od kołyski. Od dnia, kiedy mama popchnęła wro-ta zabytkowego budynku w samym centrum starego Bielska i wniosła go do środka. Teatr wzorowany na gmachu opery wiedeńskiej był jak zamek pełen tajemnic. Ojciec pracował z bielską trupą od 1950 roku. Mama przyjechała dwa lata później. Kiedy miał pięć lat, Jacek był już starym bywalcem. „Pana Twardowskiego” widział ze 30 razy. Tata grał w tym przedstawieniu Diabła. Pod koniec pierwszego aktu zostawał sam na scenie i dzieci rzucały mu na scenę cukierki. Jeszcze

zanim zapaliły się światła, Jacek pędził za kulisy, bo wiedział, że tata Diabeł zjawi się tam z kieszeniami pełnymi słodyczy. – Jeszcze jedno wspomnienie zostało mi z Bielska. Koń. Grał pewnie w czymś w rodzaju „Konika Garbuska” i kie-dy był na scenie w odpowiednim świetle, byłem pewien, że to żywy koń. Ale kiedyś spotkałem go za kulisami. Patrzę: papier mâché, z którego łuszczy się farba, a ja stoję i wiem, że dziś wieczorem na scenie ten koń znowu będzie żywy. – To było życie w bogatym, bujnym świecie.– Nie wiem, czy bogatszym niż inne.– Znajomość z Konikiem Garbuskiem i Diabłem, który przynosi cukierki, trudno zestawić z życiem tych, którzy mieli przed oczami tylko szarość komuny.– Przecież jeśli masz cztery czy pięć lat i wyobraźnię, to szpulka nitki może stać się w twoich rękach magiczną stud-nią bez dna.

3

KOMAN

Bluza Nenukko, spodnie COS

MALE HERO

Miał sześć lat, kiedy ruszyli w podróż. Wylądowali w Ko-szalinie. Może nie było to najpiękniejsze miasto świata, ale przynajmniej zamieszkali w przedwojennej kamienicy, jedy-nej z całej pierzei, jakiej udało się przetrwać wojnę. Ściany pokryte były liszajem wyprysków po odłamkach. Wydłu-bywali z bratem te odłamki i bawili się w strzelanego. Nie-długo. Jakiś rok, bo reżyser Jan Maciejowski ściągnął Ko-manów do Szczecina. – Dziś aktorzy pracują w wielu teatrach naraz, bo w jednym mieście dogrywają jeszcze sztukę sprzed dwóch sezonów, w drugim grają na bieżąco, a w jeszcze innym mają próby do kolejnego przedstawienia. I jeszcze coś robią „gościnnie” w czwartym. W czasach moich rodziców było inaczej, bo cała trupa jechała za swoim dyrektorem. I tak Szczecin stał się najważniejszym miastem w życiu Jacka. W tym sensie, że to miasto, w którym przezywasz wiele pierwszych rzeczy. Było otwarte, piękne, egzotycz-ne. Siadywał na Wałach Chrobrego pod budynkiem Teatru Dramatycznego i słuchał, jak mewy zwołują się na zachód słońca. I było prawie jak nad morzem. To tam odważył się na to, żeby eksplorować samemu nieznane miejsca. I mieć na Starówce swoją bandę, która będzie się tłukła z bandą z Niebuszewa. – Byłem za mały, żeby być łobuzem, ale moi koledzy to cza-sem… cóż… obrabiali Szwedów. Wpadał do teatru między podwieczorkiem i kolacją, żeby zobaczyć, jak tego wieczora idzie znajomym mamy, a oni w podzięce pytali go potem, czy się namyślił i jednak zo-stanie aktorem. – Ja jednak trwałem w uporze, bo ojcowie, wujkowie, starsi bracia moich kolegów ze szkoły byli marynarzami i tylko moi rodzice grali w teatrze. I właśnie w tamtym czasie wte-dy po raz pierwszy pomyślałem o Australii. Nie, żeby tam mieszkać, ale żeby ten ląd zobaczyć. Wszystko przez lekcje esperanto. Żeby praktycznie wykorzy-stać naukę tego języka, nawiązywało się korespondencyjne

kontakty z całym światem. Jacek dostawał listy z Australii. Latem przyszła nawet paczka zza oceanu. Rozwinął. I nie mógł uwierzyć. Kto wie, może to właśnie on był pierwszym polskim dzieckiem, które miało prawdziwy bumerang? Po-biegł na stadion. Rzucił. – Wracał?– Wracał. A niedawno kupiłem synowi bumerang i ten ja-koś nie wraca. Najwyraźniej w tym z paczki był zaklęty aborygeński duch. Duch ciągnął go raczej w morze niż na deski teatru. Wyższa Szkoła Morska stoi tuż obok teatru. No i szkoły. 33. Liceum. Z okien widok na port. Na fizyce patrzył w okno, a tam ma-rynarze z workami na grzbiecie szli w kierunku nabrzeży.Pojechał w inną stronę. Rodzice spakowali cały dobytek i przenieśli się do Łodzi. Siedem teatrów, szkoła filmowa, niesamowita, twórcza aura. Zupełnie go to nie przekonywa-ło. Po wielkim, kosmopolitycznym Szczecinie miasto Łódź wydawało się Jackowi prowincjonalną dziurą pełną tekstyl-nych sklepów. W 1974 roku Andrzej Wajda zrobił „Ziemię obiecaną”, Łódź odnalazła własną tożsamość, a Jacek Ko-man zdecydował się na studia w szkole filmowej. – To dzięki Wajdzie? – Nie. Zobaczyłem na świadectwie stopnie z matematyki i z fizyki. Nie dawały szans na miejsce na technicznej uczel-ni. Także na WSM.– A więc miałeś zupełnie inne motywacje niż te, które – zdaje się – dominują obecnie.– Tak? A jakie dominują?– No, żeby być sławnym. Wygrać „Taniec z gwiazdami”, „X Factor” albo zdobyć miejsce w jakimś serialu…– A niektórym nie chce się nawet męczyć kilku lat w szkole i od razu idą na castingi…Jacek, zanim zagrał w „Lekarzach”, zaśpiewał w oscaro-wym „Moulin Rogue”, zagrał z Nicole Kidman w „Austra-lii”, z Nicolasem Cage’em w „Ghost Riderze”, z Danielem Craigiem w „Oporze”, z Clive Owen’em w „Ludzkich dzie-ciach”, a Evan McGregor wpada na koncerty VulgarGrad – rockowego bandu, z którym Koman śpiewa songi rosyjskich łobuzów. Zadebiutował jednak, na długo zanim pomyślał o aktorstwie. Jakoś na przełomie 1971 i 1972 roku Teatr Te-lewizji realizował w Łodzi „Wesele Figara” de Beaumarcha-isa. Rodzice Jacka dostali tam role, ale reżyser wciąż szukał chłopaka, który by zagrał Cherubina. – Szukają kogoś takiego jak ty – mama zadzwoniła do Jac-ka z próby w telewizji.– Za ile? – odburknął, bo wtedy chciał być przecież mary-narzem i do aktorstwa miał stosunek pragmatyczny. Mama się obraziła, ale suma była konkretna, więc zagrał. Na planie spotkali się z Hanką Mikuć. Cztery lata później byli na aktorstwie na jednym roku. – No i w szkole się okazało, że to zawód, który budzi pragnienia.– Czyli?– No, żeby grać, żeby szukać, żeby próbować nowych rzeczy.Po szkole pojechał do Bielska-Białej, do teatru, który znał z dzieciństwa. Konika Garbuska nie było już za kulisami, ale polubił od nowa miasto, które pozwalało mu w pół

– Nie, nie myślałem, co by było, gdybym zagrał w „Vabanku” czy „Seksmisji”… Cenzurowałem sobie myślenie, bo po drugiej stronie globu było mi naprawdę ciężko

MALE HERO

godziny rzucić wszystko i jeździć na nartach w Szczyr-ku. Albo latem wędrować z całą trupą od schroniska do schroniska, żeby usiąść przy drewnianym stole i próbować nowe teksty. A potem przyszedł czas na film. „Bezpośrednie połącze-nie”, filmowy debiut Juliusza Machulskiego. Wkrótce po-tem Machulski wziął się za „Vabank” i został najbardziej ukochanym reżyserem po tej stronie żelaznej kurtyny, ale Jacek już tam nie zgrał. Już był po drugiej stronie świata. – Nie, nie myślałem, co by było, gdybym zagrał w „Vaban-ku” czy w „Seksmisji”… Cenzurowałem sobie myślenie, bo w tym czasie po drugiej stronie globu było mi naprawdę ciężko. Nie było pracy, jakiejkolwiek pracy, bo ludzie zabi-jali się o byle jakie miejsce w fabryce. I rodzina w kryzysie. Nie mogłem wtedy sobie pozwolić na myśli, że gdybym zo-stał, grałbym u Machulskiego. To nie dałoby mi żyć. Więc nie myślałem. Myślałem, jak sobie poradzić z każdym ko-lejnym dniem. Do Austrii wyjechali z bratem i przyjaciółmi. Planowali to od miesięcy w całkowitym sekrecie. Odkąd zrozumieli, że festiwal „Solidarności” nie będzie trwał wiecznie i że jeśli kurtyna się zatrzaśnie, to na wieki wieków amen. – Wyjeżdżałem do przyjaciół do Holandii, byliśmy z ro-dzicami w Jugosławii i zrozumiałem, że nie mógłbym żyć w niewoli, w kraju, z którego nie ma żadnej drogi. To mnie przyprawiało o zawał. I chyba to był główny motyw, oba-wa, że skończę w klatce, z której nie będę mógł nawet łapy wysunąć. A przecież miałem ogromną tęsknotę za egzotyką, za tym, żeby poznać, jak żyją inni ludzie. W lutym 1981 roku pożegnali się z rodzicami na dworcu w Koluszkach. Płakali, a śnieg padał gęsty i mokry. Wiedeń przyjął ich zimny. Ośrodki dla uchodźców były pełne, musieli sobie poradzić sami – na emigracyjną falę już się nie załapali. Zamieszkali na budowie. Rozwijali śpiwory, kiedy ekipa bu-dowlana kończyła pracę, zwijali je przed pierwszym mura-rzem. Starania o przesiedlenie do Australii trwały dziesięć miesięcy. Dostali bilet w jedną stronę i gwarancje socjalu. Do dziś ma paszport z australijską wizą dla uchodźców. Po-kazuje ją czasem dzieciom i bardzo im się ta wiza podoba. Wylądowali w Perth, a dziesięć dni późnej generał ogłosił stan wojenny. – Klatka się zatrzasnęła. Wiedzieliśmy, że na długo. Ten obraz naszych staruszków na mrozie w Koluszkach mu-siał pozostać za wszystko. Myśleliśmy, że rozstaliśmy się na zawsze.Wrócił, kiedy tylko było można. W 1991 roku. Był biedny jak mysz kościelna, ale napisał projekt warsztatów teatral-nych w Polsce i Wielkiej Brytanii oraz zrobił tłumaczenia kilku polskich dramatów. Projekt dostał akcept rządu au-stralijskiego, a Jacek zdobył budżet na bilet do Polski. Po przyjeździe, choć mówił po angielsku lepiej niż połowa Polaków, nie bardzo sobie radził z akcentem z antypodów. Więc czytał. Czytał wszystko, co wpadło mu w ręce. A po-tem zapisał się na studia. – To był efekt kompletnej desperacji, bo fizyka zabloko-wała mi kiedyś drogę na Wyższą Szkołę Morską, a posze-dłem na takie studia! Kupiłem sobie kilka podręczników dla

pierwszego roku. Zoologia, biologia człowieka, chemia, fizy-ka. Przez wstęp do fizyki przebrnąłem w dwie godziny ob-łożony słownikami. Wstęp nie był długi. Ot, jedna strona. Było ciężko, ale trwał.– Żeby półtora roku walki nie poszło na marne?– Nie, to nie była walka. Nie było lekko, był pot, sporo potu, ale walka nie. To była ta sama droga, którą musiał przejść każdy na emigracji. – Tu bym się nie zgodził – postanowiłem postawić na swo-im. – Przecież gdyby miała ci wystarczyć praca na budowie, to nie zakładałbyś teatru. Nie chodzi o to, żeby być za gra-nicą, ale żeby za granica być sobą. – Sobą można być, pracując na budowie. – Ale ty posmakowałeś przecież teatru przed wyjazdem. – Tak… to prawda. Było nas troje aktorów. Jedno praco-wało w nieruchomościach, drugie tylko dorywczo, ja mia-łem pracę w barze i na dodatek układałem kafelki. Trawiło nas, żeby grać, nakręcaliśmy się nawzajem. I kiedy dołączył czwarty, Australijczyk, zgadaliśmy się, że zakładamy teatr. Zart Theatre. Właściwie Teatr Żart. Ale ten Zart po an-gielsku też brzmiał świetnie. Z – art. Jak skończona sztuka. Spotykali się jak na tajnych kompletach, szukając przestrze-ni pomiędzy zajęciami i obowiązkami, bo przecież wszy-scy mieli dzieci. Spotykali się po domach, a bywało że i na przystankach. Napisali wniosek o dotację. I pracowali nad Mrożkiem. – Dotację z ministerstwa kultury dostaliśmy niespodziewa-nie dla samych siebie. Mieliśmy pieniądze, żeby wynająć ja-kieś pomieszczenie na próby i nawet trochę dla siebie, żeby w czasie prób nie układać glazury, tylko grać…W 1987 roku wynajęli salę na cztery tygodnie i wystawili trzy jednoaktówki Mrożka, grając po osiem spektakli ty-godniowo. Jacek Koman i Krzysztof Kaczmarek wrócili do zawodu. Pierwszego dnia mieli obawy, czy w ogóle ktoś przyjdzie poza kolegami z pracy. Ale przyszło sporo ludzi. Australij-czycy wiedzieli, kim był Mrożek. – Wrażenie zrobiła scenografia, bo akcja jednej z tych histo-rii toczy się na tratwie, scenograf, mój brat Tomek, wymy-ślił, żeby tratwę zawiesić na amortyzatorach od ciężarówki. Więc tratwa stale się kołysała. My po próbach byliśmy przy-zwyczajeni, ale widzom robiło się od tego niedobrze. W ten sposób Jacek został w Australii marynarzem. Po zakończeniu sezonu szkoła teatralna w Perth zaprosiła ich z tym spektaklem do siebie. Odnieśli sukces. Jacek poszedł za ciosem. Ruszył w tour-née po zachodniej Australii z innymi teatrami. Miał pensję i noclegi w hotelach. – Byłem aktorem, choć nie porzuciłem układania glazury jeszcze przez jakiś czas. Dopiero po trzech latach powie-działem sobie „koniec”. Jestem aktorem i nie robię niczego innego, choćbym miał paść z głodu. Przeniósł się do Melbourne i zaczął pracować z Janem Pier-re’em Mignonem z Australian Nouveau Theatre. Grupa ak-torów z różnych miejsc świata po bardzo różnych szkołach. Dało mu to ogromnie dużo doświadczenia. Coraz więcej pracował w teatrze. Pojawiał się w filmie. Czasami nawet śpiewał.

MALE HERO

Stylizacja Kaja BurakiewiczMakijaż Aleksandra „Foka” Przyłuska

MALE HERO

– Nauczyłem się w szkole filmowej, bo to było w programie. Zdarzało mi się czasami zaśpiewać coś w teatrze, na przy-kład Azdaka w „Kaukaskim kole kredowym” Brechta czy w „Operze za trzy grosze”. Ale to nie było moje śpiewanie, przecież śpiewały postacie, które grałem. Musiało minąć jeszcze sporo czasu, zanim zacząłem śpiewać ja. Śpiewać to, co lubię swoim głosem, a nie głosem swojej postaci. Sław-nego reżysera Baza Luhrmanna poznał przy okazji sesji do plakatu teatralnego Australian Nouveau. Baz ją produko-wał. Cztery lata później zaprosił Jacka wraz z grupą innych aktorów, żeby pogadać o scenariuszu, nad którym pracował. Chciał kręcić musical. Wielką historię miłosną, która przy-pomni światu o tym gatunku kina. Miał nosić tytuł „Mo-ulin Rouge”. Plan był taki, że zaśpiewa tam José Feliciano, ale Jacek od pierwszego czytania scenariusza miał pewność, że to najbardziej naładowany emocjami moment w całej hi-storii. Do tego świetna piosenka. „Roxanne”. Ostrzył sobie pazury, że ją zaśpiewa, ale nie miał śmiałości, żeby zapytać. W tak olbrzymim przedsięwzięciu obrócić producencką ma-chiną nie sposób. Ale kiedyś po próbach tanga zaśpiewał so-bie ten kawałek pod prysznicem. Dla samego siebie. – Dużo pary, to leczniczo wpływa na struny głosowe i moż-na różnych rzeczy próbować, więc trochę pojechałem i usły-szał to nasz reżyser muzyczny. Spadł z krzesła. A kiedy wy-szedłem, usłyszałem: „Weź, weź, zaśpiewaj to jeszcze raz”. Zaśpiewałem. I od tego momentu był moim ambasadorem. – Po tym filmie byłeś gwiazdą.– Czy ja wiem? Przecież mam taką charakteryzację, że sam z trudem mogę rozpoznać siebie.– To znaczy, że ta rola nie miała żadnego przełożenia? – Miała, no przecież że miała. Zagrałem u Baza po raz ko-lejny. I jeszcze kolejny. Więc to się potoczyło pewnym ryt-mem. I myślę, że bez „Moulin Rogue” nie byłoby mojego zawodowego powrotu do Polski.Rola w „Kochaj i tańcz” była łudząco podobna do jego ży-ciowej przygody: choreograf, który wyjeżdża za granicę,

żeby pracować z Bazem Luhrmannem… Ale zespół miałby niezależnie od tego kroku, choć bez wątpienia dzięki „Mo-ulin Rouge” nabrał pewności siebie jako wokalista. VulgardGrad to zespół, z którym Jacek śpiewa pieśni rosyj-skich łobuzów z czasów przed rewolucją. Wydawałoby się, że to karkołomny pomysł. Nie w warstwie muzycznej, bo to znakomita muzyka, ale teksty po rosyjsku muszą być w Au-stralii szalenie egzotyczne. – Kiedy zaczęliśmy próbować pierwsze dziesięć piosenek, nie spodziewałem się, ile czasu zajmuje opanowanie tych kilku utworu do takiego stopnia, żeby na 100 proc. zaśpie-wać je na koncercie. Sądził, że takie próby potrwają jeszcze z rok, a potem za-grają w osiedlowej bibliotece dla jakiejś grupki emeryto-wanych seniorów rosyjskiego pochodzenia, kiedy pewnego dnia usłyszał: – My jesteśmy gotowi, a co z tobą?– Jak to, co ze mną?– Za tydzień gramy. To był trudny koncert. Mały klub, bez estrady, stał na tym samym poziomie co publiczność i musiał patrzeć w oczy wszystkim 35 osobom, które przyszły na koncert. Może muzycy przewidywali, jaka będzie reakcja, ale Jacek zupełnie się nie spodziewał tego szaleństwa. – No i znowu musiałem się odwołać do swoich aktorskich doświadczeń, bo nie jestem to do końca ja, gram znowu jakąś rolę, ale jednak to rola, którą sam sobie wymyśliłem. I lubię ten rodzaj kontaktu z ludźmi, jaki daje muzyka. Wszystko, co ma ta postać, pochodzi ode mnie, bo to ja wymyśliłem ten kostium, ten język, tę tematykę bandycką, ale jednak honorową… Tak naprawdę ja to zaśpiewałem so-bie kiedyś pod prysznicem. – A twój powrót do Polski? – pytam. – Dlaczego wracasz? W Australii grasz, śpiewasz, masz rodzinę…– I czasami mam wielką przestrzeń, kiedy pojadę do in-terioru i śpię pod gołym niebem przy ogniu albo pływam w oceanie, wychodzę na plażę i wiem, że nie ma tu niko-go w promieniu 50 km. Jakaś część mnie, ta, która w bó-lach rodziła się w Australii, nie umiałaby bez niej żyć. Ale i do Polski mocno mnie ciągnie. Przyjeżdżam tu tak często , jak tylko to jest możliwe. Najpierw to były nostalgiczne wycieczki, ale coraz aktywniej włączam się tutaj w życie i w takim rozkroku naprawdę się spełniam. To, kim jeste-śmy, kształtują nasze doświadczenia i nasz charakter. Nasza pamięć emocjonalna. A to część warsztatu aktora. Urodzi-łem się i wychowałem w Polsce, dzięki temu na antypodach rozpoznają i doceniają moją inność. Jednak z drugiej strony australijska część mojego życiorysu pozwala mi, że to, co mam do zaproponowania jako aktor w Polsce, też okaże się specyficzne. Czy może niepospolite? I ja po prostu chcę to sprawdzić.

Starania o przesiedlenie do Australii trwały dziesięć miesięcy. Dostali bilet w jedną stronę i gwarancje socjalu. Do dziś ma paszport z australijską wizą dla uchodźców.

STAŁY DODATEK MAzOwiEcKiEgO POrTu LOTniczEgO wArSzAwA-MODLin / REGULAR SECTION OF WARSAW-MOdLIN MAzOvIA AIRpORT

nOwE POŁączEniE AuTObuSOwE nA Linii ŁóDź – MODLinRozwija się infrastruktura dojazdowa na linii Łódź – lotnisko Warszawa/Modlin. Od 17 stycznia tę trasę będzie można po-konać już nie tylko samochodem czy koleją, lecz także za po-mocą ModlinBusa. Jest to alternatywa dużo mniej kosztowna – najtańsza opcja przejazdu w jedną stronę to zaledwie 9 zł (w przypadku wcześniejszej rezerwacji). Bezpośrednie au-tobusy będą kursować trzy razy dziennie – o godzinie 5:00, 10:00 oraz 16:45, a podróż będzie trwać niecałe 3 godziny. W ten sposób komfortowo i bezpiecznie będzie można do-trzeć z Łodzi Kaliskiej (dworzec autobusowy), poprzez War-szawę (przystanek Metro Młociny) na modlińskie lotnisko. Bilety można zakupić bezpośrednio u kierowcy, na lotnisku bądź za pomocą strony internetowej ModlinBusa – www.mo-dlinbus.pl.●

POnAD 100 TYS. PASAżErów w gruDniu 2013 rOKuW okresie od 2 lipca do końca 2013 roku liczba podróżnych obsługiwanych przez lotnisko wyniosła 344,5 tys. przy ponad 2,4 tys. przylotów i odlotów. Tylko w grudniu zeszłego roku Port Lotniczy Warszawa/Modlin obsłużył 100,4 tys. pasaże-rów, wykonując 708 operacji lotniczych. Jest to duże osią-gnięcie, stanowi bowiem blisko jedną trzecią liczby obsłużo-nych od momentu wznowienia pracy lotniska.

Szacuje się, że stale rozbudowywana siatka połączeń oraz ponowne uruchomienie tymczasowo zawieszonych lotów pozwoli lotnisku w roku 2014 osiągnąć wynik ponad 1,5 mln przyjętych pasażerów. Możliwe jest to dzięki rozwijającej się współpracy z liniami lotniczymi Ryanair oraz biurem podróży ITAKA, których nowe połączenia przynieść mogą wzrost o na-wet 250 tys. obsłużonych podróżnych. ●

AKTuALnOŚci / NEWS

nEw buS cOnnEcTiOnS bETwEEn ŁóDź AnD MODLinTransport infrastructure between Łódź and Warszawa/Modlin Airport has been developing. From 17th January, the route would be covered not only by car or by train, but also by Mod-linBus. It is an alternative costing much less – the cheapest option for the one-way transfer is 9 zlotys (if booked earlier). The direct buses will be going three times a day: at 5.00 a.m., at 10.00 a.m. and 4.45 p.m., and the ride would take almost three hours. In this way, you would get from Łódź Kaliska (bus station), through Warsaw (Metro Młociny bus stop) to the Modlin Airport in a comfortable and safe way. The tickets can be bought directly from the driver, at the airport or online at the ModlinBus website, www.modlinbus.pl.●

OvEr 100 ThOuSAnD PASSEngErS in DEcEMbEr 2013In the period between 2nd July and end of 2013, the number of passengers serviced by the airport was 344,500 with over 2,400 of arrivals and departures. Only in the last December, the Warszawa/Modlin Airport handled 100,400 passengers by 708 airport operations. It is a great achievement, since it is almost one third of the number of all operated passengers since the moment of the airport reopening.

It is estimated that still-developing net of connections and reopening of the temporarily suspended flights will allow the airport to achieve a score of over 1.5 million passenger op-erated in 2014. It is possible thanks to the developing coop-eration with Ryanair airline and ITAKA tour operator, which new flights can bring an increase of 250 thousand travelers to handle. ●

fot.Paweł Kordos

Przejazd taksówką na trasie Warszawa – lotnisko Modlin nie jest tani. W zależności od strefy i obowiązującej w da-nej chwili taryfy ceny wahają się od 119 zł do 249 zł. Koszta w przypadku obu korporacji są takie same.

Samochody Sawa Taxi oczekują na klientów bezpośred-nio przed budynkiem terminala przez całą dobę, siedem dni w tygodniu. W Warszawie są oczywiście dostępne w każdym miejscu i o każdej porze. Firma posiada w swojej ofercie za-równo auta osobowe, jak i busy. Większość taksówek wy-posażona jest w foteliki dziecięce i umożliwia przewiezienie dużego bagażu, a także zwierząt. We wszystkich taksówkach podróżni mogą płacić gotówką, kartą kredytową bądź też Kartą Klienta Sawa Taxi.

Korporacja Sawa Taxi oferuje szereg ułatwień dla swoich klientów. Jednym z nich jest imienny odbiór pasażerów z lot-niska. Dzwoniąc na numer (22) 644 44 44 można zamówić taksówkę, której kierowca będzie czekał z wizytówką w bu-dynku terminala, skąd zawiezie klienta we wskazane miej-sce. Z kolei dzięki usłudze Taxi&Fly można zamówić i opłacić przejazd już w momencie zakupu biletu lotniczego PLL LOT i Wizzair. Dużym plusem jest fakt, że cena za Taxi&Fly jest niezależna od miejsca w Warszawie, do lub z którego się jedzie. Sawa Taxi, poza standardowymi usługami, posiada w swojej ofercie możliwość zrobienia i dostarczenia zakupów, odprowadzenia samochodu z lotniska do wskazanego miej-sca czy odbiór przesyłki z Dworca Centralnego.

Drugą firmą obsługującą dojazdy na lotnisko jest Taxi Mo-dlin. Korporacja oferuje nie tylko przejazd ze stolicy do Portu Lotniczego w Modlinie, lecz także z lotniska do dowolnego miejsca w kraju.

Podobnie jak Sawa Taxi, Taxi Modlin oferuje usługi do-datkowe. Dzwoniąc pod numer (+48) 600 105 105 można zamówić:• dowóz i odbiór dzieci z przedszkoli i szkół (pod troskliwą

opieką – taksówka posiada specjalny fotelik do przewozu dzieci);

• obsługa wszelkich imprez jak: wesela, chrzciny, rocznice, sympozja, konferencje itp.;

• przyjmowanie zleceń stałych, z wyprzedzeniem (termino-wym) – firmy i osoby prywatne;

• wszelkie nietypowe zamówienia w zakresie przewozów osób i bagażu;

• drobne zakupy, spożywcze oraz doręczanie kwiatów i in-nych prezentów;

• ekspresowe usługi kurierskie (przewożenie, odbieranie wszelkich przesyłek – paczka zostaje dostarczona do ad-resata w dniu nadania);

• przewożenie większych bagaży samochodami kombi lub busami;

• odprowadzanie samochodu klienta (z kierowcą);• uruchamianie samochodu (rozruch silnika);• wynajem kierowców;• holowanie pojazdów;• pomoc przy wymianie koła;• odbiór i obsługa gości z lotniska i dworców autobusowych

lub kolejowych PKP;• przewóz zwierząt. ●

dojazd do portu Lotniczego Warszawa/Modlin nie stanowi dzisiaj dużego problemu. pasażerowie mają do wyboru kilka opcji, które zależą od ich wymagań

i objętości portfela. dla tych, którzy cenią sobie czas i wygodę, lotnisko oferuje podróż taksówką.

Mazowiecki port Lotniczy Warszawa/Modlin rekomenduje podróżnym dwie korporacje – Sawa

Taxi oraz Taxi Modlin.

AKTuALnOŚci / NEWS

Taksówką na lotnisko

The taxi ride between Warsaw and Modlin Airport is not cheap. Depending on the zone and the current charges, the fares fluctuates from 119 zloty to 249 zloty. The fares offered by both companies are the same.

The cars of Sawa Taxi wait for the customers directly in front of the terminal for 24 hours, seven days a week. Certain-ly, they are available in every place in Warsaw and on every time. The company offers both cars and minibuses. Most of the taxis are equipped with safety seats for children and en-able transporting big luggage as well as animals. The clients can pay in cash, with a credit card or with Sawa Taxi Custom-er Card in all cars.

The company, Sawa Taxi offers a vast array of facilitations for its clients. One of them is collecting the passengers at the airport by name. By calling (22) 644 44 44, you can order a taxi which driver would be waiting with a name card inside the building of the terminal where he would take the custom-er to the indicated address. While, thanks to the Taxi&Fly service, you can order a taxi and pay for the transfer at the same moment you but a ticket for PLL Lot and Wizzair. The big advantage is also the fact that the price of Taxi&Fly does not depend on the place in Warsaw you are going to or from. Sawa Taxi, apart from standard services, has in its offer also an opportunity to do the shopping and supply it to a certain place, to take your car from the airport and park it wherever you want to (take-my-car-back-home service) and to collect the parcel from the Central Railway Station.

The second company operating the transfers to the airport is Taxi Modlin. It offers not only a transportation from the cap-ital city to the airport in Modlin, but also from the airport to any place in the country.

Similarly to Sawa Taxi, Taxi Modlin offers extra services. By calling (+48) 600 105 105, you cazn order:• Transporting children to kindergartens and schools and

collecting them from there (with great care – a taxi is equipped with a safety seat for children);

• Party/occasional services: weddings, christening par-ties, jubilees, conferences, etc.;

• Standing orders, in advance – companies and private people;

• All kinds of unique orders concerning people or baggage transport;

• Small shopping and delivering flowers or other gifts;• Express courier services (transport, collecting all kinds

of parcels – the parcel is delivered to the recipient on the same day);

• Transport of bigger pieces of luggage with estate cars or minibuses;

• Take-my-car-back-home-service (with extra driver);• Starting the engine of the car;• Hiring the taxi driver;• Car towing;• Help by car wheel change;• Collecting and reception of the guests from the airport,

bus stations or railway stations; • Animal transport. ●

To the airport by taxi

There is no problem with the transfer to the Warszawa/Modlin Airport today. The passengers can choose

several options which depend on their demands and the affluence. For those who value time and comfort, the airport offers a transfer by taxi. Warszawa/Modlin Airport recommends the passengers two companies:

Sawa Taxi and Taxi Modlin.

AKTuALnOŚci / NEWS

ODLOTY / dEpARTURES

Odlot/departure Dni tygodnia /week days uwagi

16:45 .....6. -

13:00 .2..... do 17.Xii.13

12:35 ...4... -

13:20 .2..... 31.Xii.13

13:00 .2..... od 07.i.14

bolonia / Włochy

Odlot/departure Dni tygodnia /week days uwagi

12:25 ..3.5.. do 20.Xii.13

11:45 ......7 -

12:25 ....5.. 27.Xii.13-03.i.14

14:00 ..3.... 01.i.14

12:25 ..3.5.. od 08.i.14

cork / Irlandia

Odlot/departure Dni tygodnia /week days uwagi

21:15 .2.4... do 19.Xii.13

10:35 ..3.... do 18.Xii.13

11:20 .....6. -

21:20 ......7 do 15.Xii.13

11:40 ......7 22.Xii.13-05.i.14

21:15 ...4... 26.Xii.13-02.i.14

16:10 ..3.... 01.i.14

21:15 .2.4... od 07.i.14

10:35 ..3.... od 08.i.14

21:20 ......7 od 12.i.14

Dublin / Irlandia

Odlot/departure Dni tygodnia /week days uwagi

22:05 .....6. -

21:20 .2..... do 17.Xii.13

21:20 .2..... od 07.i.14

East Midlands / Wielka Brytania

Odlot/departure Dni tygodnia /week days uwagi

11:20 ....5.. -

11:15 1...... -

11:55 ..3.... do 18.Xii.13

15:00 ..3.... 01.i.14

11:55 ..3.... od 08.i.14

Eindhoven / Holandia

Odlot/departure Dni tygodnia /week days uwagi

16:05 ....5.. -

17:15 1...... -

17:20 ..3.... do 18.Xii.13

10:10 ......7 22.Xii.13-05.i.14

14:15 ..3.... 01.i.14

17:20 ..3.... od 08.i.14

barcelona-El Prat / Hiszpania ES

iT

Odlot/departure Dni tygodnia /week days uwagi

21:55 ......7 do 23.iii.14

19:55 .2..... do 17.Xii.13

19:35 ...4... do 19.Xii.13

19:35 ...4... od 02.i.14

19:55 .2..... od 07.i.14

bristol / Wielka Brytania uK

Odlot/departure Dni tygodnia /week days uwagi

14:35 5 -

19:35 6 -

10:05 7 -

10:15 1234... do 23.Xii.13

10:15 1..4... 30.Xii.13-02.i.14

09:40 2 31.Xii.13

10:15 1234... od 06.i.14

11:30 .....6. 21.Xii.13

bruksela-charleroi / Belgia bE

iE

iE

uK

nL

Odlot/departure Dni tygodnia /week days uwagi

13:10 ......7 -

17:10 ..3.... do 18.Xii.13

10:05 1..45.. do 23.Xii.13

18:55 ...4... 26.Xii.13

10:05 1..45.. od 27.Xii.13

17:10 ..3.... 01.i.14

bergamo/ Włochy iT

ODLOTY / dEpARTURES

Odlot/departure Dni tygodnia /week days uwagi

11:50 ....5.. -

19:45 1...... -

20:55 ..3.... do 18.Xii.13

20:25 .....6. 21.Xii.13

20:55 ..3.... od 01.i.14

Liverpool / Wielka Brytania

Odlot/departure Dni tygodnia /week days uwagi

10:45 .2.4.6. do 19.Xii.13

10:45 ....567 20.Xii.13-22.Xii.14

13:30 ...4... 26.Xii.13

10:45 ...4.67 28.Xii.13-05.i.14

10:45 .2.4.6. od 07.i.14

glasgow-Prestwick / Wielka Brytania

Odlot/departure Dni tygodnia /week days uwagi

10:40 .....6. -

10:25 .2..... do 17.Xii.13

17:35 ...4... do 19.Xii.13

20:20 ...4... 26.Xii.13

10:25 .2..... od 31.Xii.13

17:35 ...4... od 02.i.14

Manchester / Wielka Brytania

Odlot/departure Dni tygodnia /week days uwagi

15:30 .....6. -

11:00 ......7 -

14:10 1...... -

10:00 .2..... do 17.Xii.13

19:10 ..3.... do 18.Xii.13

19:55 ....5.. -

10:00 .2..... od 31.Xii.13

15:35 ..3.... 01.i.14

19:10 ..3.... od 08.i.14

Oslo-rygge / Norwegia

Odlot/departure Dni tygodnia /week days uwagi

12:15 1.3.5.. do 20.Xii.13

12:15 1...5.. 23.Xii.13-03.i.14

15:05 ..3.... 01.i.14

12:15 1.3.5.. od 06.i.14

Paryż beauvais-Tille / Francja

Odlot/departure Dni tygodnia /week days uwagi

20:35 123456. do 23.Xii.13

13:00 ......7 -

12:35 12.456. 26.Xii.13-04.i.14

20:35 123456. od 06.i.14

rzym-ciampino / Włochy

uK

uK

uK

n

Fr

iT

Odlot/departure Dni tygodnia /week days uwagi

10:25 1234567 do 23.Xii.13

10:25 12.4567 27.Xii.13-05.i.14

10:25 1234567 od 06.i.14

21:25 1234567 do 23.Xii.13

21:25 1.34567 26.Xii.13-05.i.14

21:25 1234567 od 06.i.14

15:10 1234567 do 23.Xii.13

15:10 1234567 od 26.Xii.13

Londyn-Stansted / Wielka Brytania uK

Odlot/departure Dni tygodnia /week days uwagi

22:00 ....5.. -

18:45 .....6. -

17:10 ......7 -

14:20 12.4... do 23.Xii.13

20:55 ..3.... do 18.Xii.13

12:20 ...4... 26.Xii.13

14:20 12.4... od 06.i.14

14:20 1...4... 30.Xii.13-02.i.14

20:55 ..3.... od 08.i.14

nykoping / Szwecja SE

KiErunKi LOTów/ dIRECTIONS FLIGHTS

PiĘTrO / FLOOR

PArTEr / LEvEL zERO

PLAn TErMinALA / TERMINAL MAp

PArKingi / Car park PArKing DŁugOTErMinOwY / LONG STAy CAR pARk

zESTAwiEniE

PArKingi / Car park

PArKing KróTKOTErMinOwY PA1Lotnisko Warszawa/Modlin oferuje pasażerom możliwość po-zostawienia samochodów na parkingu krótkoterminowym PA1 przeznaczonym dla samochodów osobowych.Parking krótkoterminowy PA1 usytuowany jest w odległości ok. 50 m od terminala pasażerskiego, pełni on obecnie funk-cję parkingu godzinowego oraz dobowego. Do dyspozy-cji klientów parkingu jest 600 miejsc parkingowych, z czego wydzielonych zostało 36 miejsc postojowych dla osób niepeł-nosprawnych.

Dla zapewnienia najwyższej jakości obsługi klientów par-king wyposażony został w system automatycznego poboru opłat, gwarantujący możliwość wnoszenia opłat zarówno kartą płatniczą jak i gotówką (system nie przyjmuje opłat mie-szanych: karta + gotówka).

W trosce o dobro klientów nad działaniem parkingu przez 7 dni w tygodniu całodobowo czuwa obsługa parkingu.

Z uwagi na brak możliwości podjazdu bezpośrednio pod terminal, na parkingu PA1 wyznaczony został czas bezpłat-nego parkowania i wynosi on 10 min. Po przekroczeniu tego czasu naliczana jest opłata godzinowa zgodnie z obowiązu-jącym cennikiem.

Ze względu na dużą dostępność miejsc parkingowych ob-sługa parkingu nie prowadzi systemu rezerwacji miejsc.

Na parkingu oraz drogach dojazdowych obowiązują prze-pisy ruchu drogowego zgodne z oznakowaniem pionowym i poziomym. Teren od wjazdu na lotnisko (od świateł przy Drodze Krajowej 62) objęty jest strefą płatnego parkowania, postój w niedozwolonych miejscach grozi odholowaniem pojazdu. Na drogach dojazdowych do parkingu obowiązuje ograniczenie prędkości do 50 km/h, natomiast na samym parkingu do 10 km/h.●

LEgEnDA:

PArKing DŁugOTErMinOwYLotnisko Warszawa/Modlin oferuje pasażerom możliwość pozostawienia samochodów na parkingu długoterminowym PA7 przeznaczonym dla samochodów osobowych.

Obsługa parkingu długoterminowego zapewnia klientom bezpłatny transfer z parkingu na lotnisko i z powrotem.

Parking długoterminowy PA7 zlokalizowany jest w odległo-ści ok. 3 km od terminala pasażerskiego w kierunku Nowego Dworu Mazowieckiego, tuż przy drodze krajowej nr 62.

Dla zapewnienia najwyższej jakości obsługi klientów par-king wyposażony został w system automatycznego poboru opłat, gwarantujący możliwość wnoszenia opłat zarówno kar-tą płatniczą jak i gotówką (system nie przyjmuje opłat miesza-nych: karta + gotówka).

W trosce o dobro klientów nad działaniem parkingu, przez 7 dni w tygodniu całodobowo czuwa obsługa parkingu.

Na parkingu oraz drogach dojazdowych obowiązują prze-pisy ruchu drogowego zgodne z oznakowaniem pionowym i po-ziomym. Na drogach dojazdowych do parkingu obowiązuje ograniczenie prędkości do 50 km/h, natomiast na samym par-kingu do 10 km/h.●

PArKing KróTKOTErMinOwY / SHORT STAy CAR pARk

PArKingi / Car park

PA1 ShOrT STAY PArKing LOTWarsaw/Modlin Airport offers passengers the possibility to leave their cars in PA1 short stay parking lot for passenger cars.The PA1 short stay parking is located about 50 metres from the passenger terminal. Currently, it serves as a one-hour and twenty-four hour car park. There are 600 parking spaces for parking clients, including 36 spaces for the disabled.

To provide clients with the highest-quality services, the parking lot has been equipped with an automated fee collec-tion system, where one can pay either by debit card or by cash (the system does not accept mixed payment: card + cash).

Parking staff supervises the parking twenty-four hours a day, 7 days a week to ensure the customers’ convenience.

Because there is no possibility to drive up to the terminal itself, free parking time of 10 minutes has been allowed within the PA1 parking lot. After that time, the client is charged an hourly fee according to the valid price list.

Due to the wide availability of parking spaces, the parking staff does not accept bookings for spaces.

Traffic regulations specified by signs and road surface markings apply to the parking lot and its access roads. The area beginning from the entrance to the airport (from the traf-fic lights on National Road 62) is a paid parking zone. Vehi-

cles located in prohibited places may be towed away. There is a speed limit of 50 km/h on parking access roads and a limit of 10 km/h in the parking lot itself.●

LOng STAY PArKing LOTWarsaw/Modlin Airport offers passengers the possibility to leave their cars in PA7 long stay parking lot for passenger cars.

The long stay parking staff provides its clients with free transfer from the parking to the airport and back.

PA7 long stay parking lot is located about 3 km from the passenger terminal towards Nowy Dwór Mazowiecki, right by National Road 62.

To provide clients with the highest-quality services, the parking lot has been equipped with an automated fee collec-tion system, where one can pay either by debit card or by cash (the system does not accept mixed payment: card + cash).

Parking staff supervises the parking twenty-four hours a day, 7 days a week to ensure the customers’ convenience.

Traffic regulations specified by signs and road surface markings apply to the parking lot and its access roads. There is a speed limit of 50 km/h on parking access roads and a limit of 10 km/h in the parking lot itself.●

CZAS PARKOWANIA / TIME OF PARKING CENA / PRICE

Strefa krótkiego postoju / Short-term parking zone

BEZPŁATNIE / FREE DO 10 MIN / UP TO 10 MIN

do 20 min / Up to 20 min

20 PLN

każde następne 10 min / Every following 10 minutes

10 PLN

Po przekroczeniu 10 min / After exceeding 10 minutes

każda rozpoczęta godzina powyżej 1 godziny / Every following started hour

4 PLN

do 2 godzin / Up to 2 hour 10 PLN

do 3 godzin / Up to 3 hour 14 PLN

do 6 godzin / Up to 6 hour 26 PLN

do 12 godzin / Up to 12 hours 50 PLN

Parking godzinowy / krótkoterminowy - max 24 h / Short stay car park – max 24 hours

do 2 dób / Up to 48 hours 70 PLN

do 3 dób / Up to 72 hours 80 PLN

każda następna rozpoczęta doba postoju / Every following started day

15 PLN

Utrata biletu parkingowego / Loss of parking card

300 PLN

do 1 godziny / Up to 1 hour 6 PLN

do 1 doby / Up to 24 hours 60 PLN

PARKING PA-1 CENNIK / CAR PARK PA-1 PRICE-LIST

Parking długoterminowy / Long stay car park

ASZ-reklamaul. Kościuszki 61

81-703 Sopote-mail: [email protected]

tel.: 666 04423 25tel.: 58 719 23 25fax: 58 719 39 20

Mazowiecki Port Lotniczy Warszawa-Modlin Sp. z o.o.

ul. gen. Wiktora Thommee 1a 05-102 Nowy Dwór Mazowiecki

www.modlinairport.pl

WYDAWCA

NA ZLECENIE

www.hellomodlin.plwww.facebook.pl/hellomodlin