grudzien 2014 styczen, luty 2015 - sknh.uni.lodz.pl · PDF filei z powodu wieku, i wojen...

16
M 19, 20, 21 grudzien 2014 styczen, luty 2015 ISSN 2299–7555 Miesięcznik Studenckiego Koła Naukowego Mediewistów Uniwersytetu Łódzkiego

Transcript of grudzien 2014 styczen, luty 2015 - sknh.uni.lodz.pl · PDF filei z powodu wieku, i wojen...

Page 1: grudzien 2014 styczen, luty 2015 - sknh.uni.lodz.pl · PDF filei z powodu wieku, i wojen grożących ojczyźnie, korzysta-jąc ze spokojnego czasu, ... apele do Polski w sprawie pomocy

M

19, 20, 21grudzien 2014

styczen, luty 2015

ISSN 2299–7555

Miesięcznik Studenckiego Koła Naukowego Mediewistów Uniwersytetu Łódzkiego

Page 2: grudzien 2014 styczen, luty 2015 - sknh.uni.lodz.pl · PDF filei z powodu wieku, i wojen grożących ojczyźnie, korzysta-jąc ze spokojnego czasu, ... apele do Polski w sprawie pomocy
Page 3: grudzien 2014 styczen, luty 2015 - sknh.uni.lodz.pl · PDF filei z powodu wieku, i wojen grożących ojczyźnie, korzysta-jąc ze spokojnego czasu, ... apele do Polski w sprawie pomocy

3grudzień 2014, styczeń, luty 2015

Słówko od redakcji

Witamy serdecznie w nowym numerze „Mediewisty”! Mamy nadzieję, że czekaliście z niecierpliwością i nie za-wiedziecie się na tekstach, w których zaraz się zatopicie.

Zapraszamy również bardzo serdecznie do wzięcia udziału w organizowanej przez nas konferencji:

O średniowieczu i historykach. W pierwszą rocznicę śmierci Jacqes’a Le Goffa.

Konferencja odbędzie się w dniach 10 i 11 kwietnia br. w Instytucie Historii. Na zgłoszenia czekamy do 31 marca.

Zapraszamy również na organizowaną przez nas wy-cieczkę do Łęczycy, 8 maja br. (szczegóły na plakacie).

Życzymy miłej lektury :)Redakcja

Możecie nas znaleźć na facebooku: http://www.facebook.com/sknmul.

Zapraszamy również na naszego bloga: http://sknmul.blogspot.com/

Dzięki uprzejmości doktora Pietrasa Mediewista dostępny również online: http://sknh.uni.lodz.pl/podstrony/mediewista.html

Swoje prace możecie nadsyłać pod adres [email protected]

Pytania do Koła, wnioski i uwagi prosimy kiero-wać pod adres [email protected]

Spis treści

Słówko od redakcji• 3; Ł. Ćwikła, O wyprawie Henryka Sandomierskiego

do Jerozolimy słów kilka• 4;K. Osiński, Unia w Horodle z 1413 roku. Geneza –

Przebieg – Skutki• 6;M. Wilczyński, Kopiści – zbiorowy bohater

średniowiecza• 10; A. Szczepańska, Miejsca Pamięci jako pomnik

ludobójstwa w Rwandzie w 1994 r.• 12

Page 4: grudzien 2014 styczen, luty 2015 - sknh.uni.lodz.pl · PDF filei z powodu wieku, i wojen grożących ojczyźnie, korzysta-jąc ze spokojnego czasu, ... apele do Polski w sprawie pomocy

4 Mediewista

O wyprawie Henryka Sandomierskiego do Jerozolimy słów kilka

Schyłek XI w. zapoczątkował wielki ruch krucjatowy, który ogarnął całą Europę Zachodnią. Wystąpienie Urba-na II, ówczesnego papieża, na synodzie w Clermont, w li-stopadzie 1095 r., porwało w ciągu dwunastu miesięcy od sześćdziesięciu do stu tysięcy mężczyzn, kobiet i dzieci1. Papieskie apele o pomoc dla Ziemi Świętej nie ominęły również ziem polskich2.

Sam termin krucjata możemy rozpatrywać w dwóch zasadniczych aspektach:

Jako wyprawę wojenną, której decydującym motywem było rozszerzenie wpływów papiestwa przez chrześcijań-skie rycerstwo Europy Zachodniej w XI–XIII w.

Jako uświęconą przez Kościół wojnę z niewiernymi i rzeciwnikami Kościoła3.

Celem niniejszego artykułu jest ukazanie wyprawy Henryka, księcia sandomierskiego, do Jerozolimy i próba odpowiedzi na pytanie dotyczące jej znaczenia dla ziem polskich. Podstawa źródłowa dotycząca pobytu polskiego księcia w Jerozolimie nie przedstawia się imponująco. Informują nas o niej przede wszystkim zapisy rocznikar-skie4 oraz wybitny polski dziejopis Jan Długosz. Przekaz kanonika krakowskiego jest dosyć obszerny i niesie ze sobą o wiele więcej informacji niż lakoniczne przekazy annalistyczne, dlatego też warto przytoczyć jego relację:

Szczególnym jednak jego pragnieniem było udać się z możliwie jak największym wojskiem na pomoc Ziemi Świę-tej, o której odzyskanie zabiegali w tym czasie królowie i książęta katoliccy, by wesprzeć wspólne przedsięwzięcie katolików. Ponieważ nie mógł się przeprowadzić wcześniej i z powodu wieku, i wojen grożących ojczyźnie, korzysta-jąc ze spokojnego czasu, kiedy Królestwo Polskie zażywa-ło miłego i całkowitego spokoju, dobrawszy sobie rycerzy z ochotników przeprawił się do Ziemi Świętej z oddziałem doborowego wojska, powierzywszy swoje ziemie: sando-

1 T. Asbridge, Pierwsza krucjata. Nowe spojrzenie, tłum. E. Jagła, Poznań 2006, s. 55.

2 Szeroko problem ten omawia A. Pietrzak, Papieskie apele do Polski w sprawie pomocy dla Ziemi Świętej (XII–XIV w.), „Acta Universitatis Lodziensis”, Folia Historica 67, 2000, s. 129-145.

3 Zob. Krucjata, [w:] Słownik wyrazów obcych, red. J. Tokarski, Warszawa 1980, s. 401.

4 Rocznik Traski, [w:] Monumenta Poloniae Historica (dalej: MPH), t. II, wyd. A. Bielowski, Lwów 1878, s. 833: Hen-ricus dux Sandomiriensis ivit Ierusalem. Iste fundavit ecclesiam in Sagosce, quam contulit hospitali Cracoviensi; Z kolei Rocznik krakowski, [w:] MPH, t. II, s. 833, wspomina o tym wydarzeniu pod 1155 r.: Henricus dux Sandomirie ivit Ierusalem. Iste fun-davit ecclesiam in Zagoszcz, quam contulit Hospitali; Rocznik Sędziwoja, [w:] MPH, t. II, s. 875: Henricus dux Sandomirien-sis ivit Jerusalem. Iste fundavit ecclesiam in Zagosth; Rocznik małopolski, [w:] MPH, t. III, s. 157: Henricus dux Sandomirien-sis ivit Ierusalem. Iste construxit ecclesiam in Zagoszcze, quam contulit Hospitalariis in Cracovia.

mierską i lubelską, pod zarząd i opiekę księcia i monarchy Bolesława. Na wyjezdnem zaś funduje kościół parafialny w swojej wsi Zagość, położonej nad Nidą, ku czci święte-go Jana Chrzciciela i wyposażywszy go hojnie, powierza go zarządowi krzyżowców szpitalników, których nazywa-no też templariuszami5. Ich zakon cieszył się ogromnym poważaniem z powodu obrony Ziemi Świętej, to bowiem zadanie powierzono im początkowo przy założeniu. Gdy szczęśliwie dotarł do Ziemi Świętej i uczcił Grób Święty, przyłączył się do wojska króla Jerozolimskiego Baldwina. Pełniąc bardzo dzielnie powinność rycerską w walce z Sa-racenami, marzył o zdobyciu palmy męczeńskiej. Ale los nie dał mu wtedy tego osiągnąć. Spędziwszy tam cały rok, kiedy padła część jego żołnierzy, częściowo w tych walkach, częściowo wskutek niedogodnego klimatu, wrócił zdrowy do kraju. Zarówno jego bracia Bolesław i Mieczysław, jak i wszyscy panowie polscy, przyjęli go z ogromną czcią i szczerą radością. Dzięki jego opowiadaniom zaczęły się szerzyć i rozpowszechniać wiadomości o stanie, położeniu i organizacji Ziemi Świętej oraz o zawziętych i krwawych walkach prowadzonych z barbarzyńcami w jej obronie6.

Z powyższego przekazu widać wyraźnie, że księciem kierowały pobudki wyłącznie religijne. Wybrał się więc do Jerozolimy z czystej potrzeby duchowej. Zastanawiać może jedynie fakt, że przy okazji wyprawy Henryka do Jerozolimy źródła wspominają o jego fundacji zakonnej w Zagości. A. Teterycz-Puzio zwraca uwagę, że łączenie fundacji i wyprawy mogło mieć na celu podkreślenie po-bożności księcia. Prawdopodobnie chciano w tym fakcie dostrzec wotum za pomyślną wyprawę7.

Niestety, trudno jest ustalić, kto dokładnie towarzy-szył polskiemu księciu w czasie wyprawy. Jan Długosz wspomina tylko o hufcu doborowych rycerzy. Możemy jedynie przypuszczać, że w orszaku książęcym znajdo-wali się rycerze z ziemi sandomierskiej8.

Zgodnie z przekazami źródłowymi za datę wyprawy przyjmujesiępowszechnie1154r.ZkoleiM.Gładyszprzesuwadatęwyprawyna1152r. isugeruje,żeksiążębrał udział w oblężeniu Askalonu9. Zdaniem A. Teterycz-Puzio data ta jest niemożliwa do utrzymania i przesuwa ją na 1153 r.10

Książę sandomierski przemierzał trasę do Ziemi Świę-tej niewątpliwie szybciej niż inne armie krzyżowe. Z pew-nością Henryk i jego towarzysze podróży prowadzili ze sobą dodatkowe konie, które umożliwiały pokonywanie

5 Tutaj Długosz popełnił omyłkę, kościół został powiei-rzony joannitom, nie templariuszom.

6 J. Długosz, Roczniki czyli kroniki sławnego Królestwa Polskiego, ks. 5, tłum. J. Mrukówna, Warszawa 2009, s. 64–65.

7 A. Teterycz-Puzio, Henryk Sandomierski (1126/1133–18X1166), Kraków 2009, s. 74.

8 Ibidem, s. 76.9 M. Gładysz, Zapomniani krzyżowcy. Polska wobec

ruchu krucjatowego w XII–XIII wieku, wyd. 2, Warszawa 2012, s. 103.

10 A. Teterycz-Puzio, op. cit., s. 78.

Page 5: grudzien 2014 styczen, luty 2015 - sknh.uni.lodz.pl · PDF filei z powodu wieku, i wojen grożących ojczyźnie, korzysta-jąc ze spokojnego czasu, ... apele do Polski w sprawie pomocy

5grudzień 2014, styczeń, luty 2015długich tras w stosunkowo krótkim czasie, ale zaznacz-my, że podwójna ilość koni oznaczała także większe wy-datki na utrzymanie wojska – więcej paszy dla zwierząt. M.Gładyszzakłada,żehipotetycznyczastrwaniapo-dróży, przy założeniu, że książę obrał tradycyjny szlak przez Węgry, Belgrad, Nisz, Filipopolis i Adrianopol do Konstantynopola, trwałby około trzech miesięcy. Dalsza podroż musiała odbywać się już drogą morską, co w za-leżnościodokolicznościmogłozająćokoło4–6tygodni.Dodajmy do tego jeszcze kilka tygodni na postój w Kon-stantynopolu i czas oczekiwania na statki zmierzające do Palestyny, to w rezultacie droga do Jerozolimy i z powro-tem mogła zająć około roku11.

PowołującsięporazkolejnynaustaleniaM.Gładysza,należy stwierdzić, że Henryk mógł wziąć udział w ob-lężeniu Askalonu przez wojska Baldwina III w 1153 r. Mało tego, w owej wyprawie wzięła udział cała ówczesna elita Królestwa Jerozolimskiego, a dodatkowo – zgod-nie z przekazem Wilhelma z Tyru – armia krzyżowców została wzmocniona w 1153 r. siłami tzw. peregrinorum przybyłych z Europy. Wśród nich moglibyśmy dopatry-wać się oczywiście Henryka oraz jego hufca12.

Zatem pobyt księcia sandomierskiego w Jerozolimie rysowałby się przez pryzmat ewentualnego oblężenia Askalonu. O innych potencjalnych poczynaniach Hen-ryka w Jerozolimie nie mamy, niestety, żadnych infor-macji. Z przekazu Długosza wiemy tylko tyle, że książę za wszelką cenę chciał wziąć udział w walkach z niewier-nymi, a przy tej okazji zginąć za wiarę, zdobywając w ten sposób palmę męczeństwa.

Pozostaje w tym miejscu odpowiedzieć na pytanie, jakie skutki miała wyprawa Henryka, zarówno dla niego samego, jak i dla kraju. Powołując się kolejny raz na prze-kaz Długosza, należy zauważyć, że po powrocie książę był witany przez swoich braci z należytą czcią i szacun-kiem13. Henryk, jako jeden z niewielu Polaków biorący udział w krucjacie, rzeczywiście mógł cieszyć się dużym uznaniem i szacunkiem sobie współczesnych. Książę, przebywając na Wschodzie, mógł dokładnie zaobserwo-wać, jakie były warunki życia, zwyczaje powszechnie tam panujące, jak wyglądały budowle na terenie Bizancjum itd. Prawdopodobnie zachowanie skromnej tytulatury (dominium) w odniesieniu do swojej dzielnicy również było pokłosiem wyprawy jerozolimskiej. Warto dodać, że podobnieuczyniłwczasieIkrucjatyGotfrydzBouillon,który nie przyjął tytułu króla jerozolimskiego, a skromny tytuł Advocatus Sancti Sepulchri,czyliobrońcyGrobuPańskiego14.

Niewątpliwie wyprawa Henryka Sandomierskiego do Jerozolimy była podyktowana ogromnym zapałem reli-

11 M. Gładysz, op. cit., s. 102.12 Ibidem, s. 102–103.13 J. Długosz, op. cit., s. 65.14 A. Teterycz-Puzio, op. cit., s. 88; T. Asbridge, op. cit.,

s. 327.

gijnym księcia, który zabierając ze sobą doborowe wojsko chciał pomóc łacinnikom w walce z niewiernymi, o czym może świadczyć udział w oblężeniu Askalonu wraz z ów-czesnymi najznamienitszymi krzyżowcami. Pamiętajmy, że dla człowieka wieków średnich sam pobyt w Jerozo-limie i możliwość walki z niewiernymi w obronie Ziemi Świętej musiały być niesamowitą nobilitacją i zaszczytem, czego niewątpliwie doświadczył polski książę.

Podsumowując należy stwierdzić, że wyprawa Henry-ka Sandomierskiego była niewątpliwie krucjatą. Patrząc na wyprawę przez pryzmat ziem polskich, należy stwier-dzić, ze był to ważny epizod, bowiem Polska nie zapisała się w historii krucjat na Bliskim Wschodzie (horyzonty polskich książąt skierowane były w największym stopniu na Prusy). Niewątpliwie polski książę powrócił z wypra-wy z większym bagażem doświadczeń, z innym spojrze-niem na świat i z pewnością jeszcze bardziej umocniony w swej chrześcijańskiej wierze.

Z racji donośnego faktu pobytu Henryka w Jerozoli-mie, warto było przypomnieć to wydarzenie, zwracając jednocześnie uwagę, iż nie wyczerpano podjętego zagad-nienia.

Łukasz Ćwikła, doktorant, IH UŁ

Page 6: grudzien 2014 styczen, luty 2015 - sknh.uni.lodz.pl · PDF filei z powodu wieku, i wojen grożących ojczyźnie, korzysta-jąc ze spokojnego czasu, ... apele do Polski w sprawie pomocy

6 Mediewista

Unia w Horodle z 1413 roku Geneza – Przebieg – Skutki

2października1413rokuzawartotzw.unięwHorod-le1 między stroną polską, którą – co w pełni oczywiste – reprezentował król Władysław Jagiełło2, a stroną litewską, reprezentowaną przez wielkiego księcia Witolda Kiejstuto-wicza3.W2013rokuprzypadła okrągła rocznica tego dor-niosłego wydarzenia, dlatego warto przypomnieć genezę i okoliczności sygnowania tego aktu. Co ciekawe, do dnia dzisiejszego historycy głowią się nad genezą powstania do-kumentów poświadczających horodelskie zobowiązania 4, a także ich praktycznym funkcjonowaniem i wpływem na kształt relacji polsko-litewskich w XV wieku. Trud-ność polega na tym, iż posiadamy tylko gotowy produkt i ostateczny efekt wcześniejszych – niektórzy twierdzą, że tajemnych – negocjacji i zabiegów dyplomatycznych obu stron5. Równie interesująca jest wzmianka Jana Długosza, który jako głównego pomysłodawcę zbliżenia polsko- litewskiego podał Zygmunta Luksemburskiego6.

1 Akta unji Polski i Litwy, wyd. S. Kutrzeba, W. Sem-kowicz, Kraków 1932, s. 60–72, nr 51 [dalej w tekście: Akta] = Skarbiec diplomatów papiezkich, cesarskich, królewskich, książę-cych: uchwał narodowych, postanowień różnych władz i urzędów posługujących do krytycznego wyjaśnienia dziejów Litwy, Rusi Litewskiej i ościennych im krajów, wyd. I. Daniłowicz, t. 2, Wilno 1862, s. 16–19, nr 1025 (regest) = Akty Horodelskie z 1413 roku. Dokumenty i studia, red. J. Kiaupienė, L. Korczak, Kraków 2013, s. 19–48; A. Gąsiorowski, Itinerarium króla Władysława Jagiełły 1386–1434, Warszawa 1972, s. 61 (od 2 X do 4 X); J. Purc, Itine-rarium Witolda wielkiego księcia Litwy (17 lutego 1370 roku–27 października 1430 roku), „Zeszyty Naukowe Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza. Historia” zesz. 11, 1971, s. 93; A. Wiskont, Wielki książę litewski Witold, a Unja Horodelska, „Ateneum Wi-leńskie” , t. 7, 1930, s. 469.

2 Wciąż podstawową monografia tego bardzo ważnego i powszechnie rozpoznawanego władcy jest praca J. Krzyżania-kowa, J. Ochmański, Władysław II Jagiełło, Wrocław 1990 (wyd. I, wyd. II – 2006). Nawet mimo tego, że to pozycja popularno-naukowa.

3 Bardzo dobrą biografię tego władcy popełnił ostatnio J. Nikodem, Witold. Wielki książę litewski (1354 lub 1355–27 października 1430), Kraków 2013.

4 J. Krzyżaniakowa, Rok 1413, [w:] Pax et bellum, red. K. Olejnik, Poznań 1993, s. 81–85.

5 O. Halecki, Dzieje Unji Jagiellońskiej, t. 1, Kraków 1919, s. 203–206; A. Prochaska, Dzieje Witolda wielkiego Księcia Litwy, Kraków 2008, s. 253; S. Kutrzeba, Charakter prawny związku Polski z Litwą 1385–1569, [w:] Pamiętnik VI Zjazdu History-ków Polskich w Wilnie 17–20 września 1935 r., cz. 1: Referaty, Lwów 1935, s. 170; idem, Unia Polski z Litwą, [w:] Polska i Li-twa w dziejowym stosunku. Ku uczczeniu 50-setnej rocznicy unii horodelskiej, Kraków 1914, s. 502–503; B. Pawełko, Elementy federalistyczne i autonomiczne w kształtowaniu się Rzeczypospo-litej Obojga Narodów, „Wrocławskie Studia Erazmiańskie” t. 2, 2008, s. 97–98; J. Żenkiewicz, Litwa na przestrzeni wieków i jej powiązania z Polska, Toruń 2001, s. 50–51; J. Nikodem, Witold. Wielki książę litewski, s. 295.

6 J. Długosz, Roczniki, czyli kroniki sławnego Królestwa Polskiego, ks. XI: 1413–1430, tłum. J. Mrukówna, red. i komen-

Otóż1lutego1411roku,wwynikunieudanegooblęże-nia stolicy państwa krzyżackiego, które miało miejsce rok wcześniej7, zawarto pierwszy pokój toruński niweczący osiągnięcia kampanii wojennej prowadzonej przez stro-nę polsko-litewską. Na marginesie wypada zaznaczyć, iż jest to stereotypowa ocena tej kampanii i wypaczająca okoliczności zawarcia pokoju. Jest to zatem ocena myląca i błędna8.

W myśl zawartego traktatu do Polski miała powrócić ziemia dobrzyńska, którą zastawił Krzyżakom Włady-sław Opolczyk w 1393 roku, a którą następnie wykupiono w1404rokuiutraconowwynikukampaniikrzyżackiej1409roku.ŻmudźmiałazostaćzwrócowLitwie,aletylkona okres panowania Witolda9, a po jego zgonie ta ziemia miała powrócić do zakonu krzyżackiego (dopiero pokój melneński usankcjonuje wieczystą przynależność Żmudzi do Litwy); spór o graniczny Santok i Drzeń (Drezdenko) miał zostać poddany arbitrażowi międzynarodowemu; do zakonu krzyżackiego powróciły zamki zajęte przez wojskasojuszniczewtrakciekampaniiroku1410.Spo-rym sukcesem strony polskiej było wynegocjowanie 100 tys. kop groszy za wykup jeńców krzyżackich. Pieniędzy jednak nie otrzymano, ale strona polska uzyskała w za-mian zastaw na miastach spiskich10.

Żadna ze stron konfliktu, to jest z jednej strony Polska i Litwa, a z drugiej zakon krzyżacki, na którego czele stanął obrońca Malborka – Henryk von Plauen, nie łu-dziła się, że pokój toruński będzie rozwiązaniem trwa-łym i wiecznym, już sama możliwość arbitrażu otwierała ogromne możliwości szachowania przeciwnika działa-niami na polu dyplomatycznym11. Dlatego nie może dzi-tarz S. Gawęda, Kraków 1985, s. 14 [dalej w tekście Długosz, XI]. Wiary tej wzmiance nie daje J. Nikodem, Witold. Wielki książę litewski, s. 306.

7 U. Borkowska (Dynastia Jagiellonów w Polsce, Warsza-wa 2012, s. 42) uznała, że „niestety, zwycięstwo grunwaldzkie nie mogło być należycie wykorzystane, Jagiełło musiał bowiem odstąpić od murów obleganego Malborka”. Confer: K. Bacz-kowski, Dzieje Polski późnośredniowiecznej (1370–1506), [w:] Wielka Historia Polski, t. 3, red. J. Wyrozumski, Kraków 1999, s. 99. Z kolei H. Łowmiański (Polityka Jagiellonów, Poznań 2006, s. 115), uznał, że „wątpliwe, czy Polacy potrafiliby przez dłuższy czas utrzymać się w Malborku w razie jego opanowania”. Z tą konstatacją wypada się jedynie zgodzić i zauważyć, że na taki stan rzeczy złożyło się kilka czynników, oprócz wspomnianych przez poznańskiego uczonego.

8 Zob. S. Jóźwiak, K. Kwiatkowski, A. Szweda, S. Szyb-kowski, Wojna Polski i Litwy z Zakonem krzyżackim w latach 1409–1411, Malbork 2010, roz. VI, s. 703–747.

9 Kwestia Żmudzi była, według sugestii J. Nikodema (Witold. Wielki książę litewski, s. 298) główną przyczyną zmia-ny nastawienia Witolda wobec dążeń Korony ku zacieśnieniu współpracy. Jednocześnie uczony upatruje tej zmiany w men-talności wielkiego księcia, w uświadomieniu go przez najbliższe otoczenie o problemach na polu dyplomatycznym.

10 A. Nadolski, Grunwald 1410, Warszawa 2008, s. 136; H. Łowmiański, Polityka Jagiellonów, s. 116.

11 Znamienna jest sprawa arbitrażu Zygmunta Luk-

Page 7: grudzien 2014 styczen, luty 2015 - sknh.uni.lodz.pl · PDF filei z powodu wieku, i wojen grożących ojczyźnie, korzysta-jąc ze spokojnego czasu, ... apele do Polski w sprawie pomocy

7grudzień 2014, styczeń, luty 2015wić, że Jagiełło i Witold dążyli do uregulowania sytuacji prawnej łączącej Polskę z Litwą. Witold, z jednej strony, dążył do ugruntowania swych wpływów w Koronie, co wychodziło mu dosyć sprawnie. Wystarczy jedynie wspo-mnieć przeforsowanie kandydatury Wojciecha Jastrzębca w1412rokunabiskupstwokrakowskieiprzesunięciePiotra Wysza z Radolina na biskupstwo poznańskie, do czego miał doprowadzić – według Jana Długosza – właśnie wielki książę litewski12. Choć jest to raczej plotka, ale wydaję się być całkiem prawdopodobna. Z drugiej strony, Litwa nadal nie była pewna statutu Żmudzi i jej przynależności państwowej, ponieważ pokój toruński tej sprawy definitywnie nie rozstrzygał. Toteż natural-ne było, że Wielkie Księstwo musiało bliżej związać się z Koroną w celu obrony partykularnych interesów w re-jonie Morza Bałtyckiego. W tym wypadku można się zgodzić z hipotezą Oskara Haleckiego, który sugerował, że unia horodelska była odpowiedzią Jagiełły i Witolda na intrygi dyplomatyczne zakonu krzyżackiego13. Uczo-ny wysunął problem zagrożenia krzyżackiego na plan pierwszy, jednak zupełnie zapominając o innych, chyba nawet ważniejszych, przyczynach zacieśnienia wzajemnej współpracy między kuzynami14. Wypada przy tej okazji podkreślić, że problem partii wojennej w Malborku ist-niał,aleniebyłmniejszyniżprzed1413ipotejdacie,więc trzeba uznać, iż akurat ten argument jest zupełnie chybiony15.

Z kolei Władysław Jagiełło chciał podkreślić swoją zwierzchnią władzę nad Wielkim Księstwem Litewskim, które traktował jako patrymonium, a co umiejętnie po-mijał w czasie sprawowania swoich rządów wielki książę

semburskiego, a także późniejszej misji Benedykta Makraia do Wielkiego Księstwa i Polski, w celu zbadania oskarżeń wobec zakonu o załamanie postanowień pokoju toruńskiego. Zob. H. Łowmiański, Polityka Jagiellonów, s. 116, 119–123; J. Niko-dem, Witold. Wielki książę litewski, s. 302–305; W. Sieradzan, Misja Benedykta Makraia w latach 1412–1413, Malbork 2009, passim.

12 T. Graff, Episkopat monarchii jagiellońskiej w dobie soborów powszechnych w XV wieku, Kraków 2008, s. 161–163; zu-pełnie chybioną hipotezę w tej sprawie postawiła G. Lichońcak-Nurek, Wojciech herbu Jastrzębiec. Arcybiskup i mąż stanu (ok. 1362–1436), Kraków 1996, s. 35–36; K. Baczkowski, Dzieje Polski późnośredniowiecznej (1370–1506), s. 103; I. Sułkowska-Kurasio-wa, Dokumenty królewskie i ich funkcja w państwie polskim za Andegawenów i pierwszych Jagiellonów 1370–1444, Warszawa 1977, s. 269.

13 O. Halecki, Dzieje Unji Jagiellońskiej, s. 206–207.14 Trzeba również pamiętać, że w historiografii między-

wojennej bardzo mocno podkreślano mit naporu germańskiego i w twórczości tego wybitnego uczonego można odnaleźć takie akcenty. Jednocześnie O. Halecki był bardzo gorącym rzeczni-kiem idei federacyjnej, którą również bardzo forsował w swojej twórczości. Zob. A. Czerniecka-Haberko, Unie polsko-litewskie w historiografii polskiej, Toruń 2013, s. 214–215.

15 Problem również podniósł J. Nikodem, Witold. Wielki książę litewski, s. 307–308.

Witold, człowiek przecież bardzo ambitny i zdolny. Ko-lejną kwestią, która interesowała polskiego monarchę, był problem zagwarantowania sukcesji w Litwie swojemu potomstwu, co raczej było tylko potwierdzeniem stanu faktycznego i tradycyjnej formy dziedziczenia, czyli wyznaczania władcy przez ojca, ale – co oczywiste – z pewnymi wyjątkami. Taka wykładnia praw dziedzicz-nych znacznie przybliżała potomstwo, a trudno zakładać, żeJagiełłow1413rokunieoczekiwałpotomkamęskiego,do utrzymania korony polskiej, czy to przez dziedziczne praw po ojcu, czy też przez objęcie stolca kniaziowskiego, który, jeśli chciano utrzymać unię, gwarantował elekcje na króla Polski16.

Monarchowie w akcie horodelskim przyrzekali peł-ną inkorporacje Litwy do Polski (punkt 1), czyli tak, jak w przypadku poprzedniej unii między oboma państwa-mi17, lecz – jak zauważył Krzysztof Baczkowski – był to warunek złudny, a także, co bardziej trafne, nie odzwier-ciedlający stanu faktycznego18. Można jednak uznać, że chciano tym zapisem podkreślić, iż granice Litwy i Ko-rony stanowią nienaruszalną jedność, więc oderwanie ja-kiejś ziemi od jednego państwa było jednoznaczne z ode-rwaniem od drugiego, co mogło być bardzo wygodnym zabiegiem dyplomatycznym i być w praktyce różnorako interpretowanym. W dalszej części tego punktu wyeks-plikowano powody wystawienia dokumentu, to jest nie-przyjacielskie i zdradzieckie ataki braci zakonnych i im podległych, którzy swoim działaniem dążą do zniszcze-nia obu państw19. Dlatego, jak dalej wyłuszczono w tym punkcie, działanie czynników zewnętrznych było głów-nym powodem, dla którego zamierzano przypomnieć o treściach inkorporacyjnych, które gorąco popierali pa-nowie krakowscy20, oraz o wzajemnych zobowiązaniach

16 O. Halecki, Dzieje Unji Jagiellońskiej, s. 211.17 Skarbiec, t. 2, s. 16–17; Akta, s. 63, nr 51: Et primo, quamvis

eo tempore, quo almo Spiritu insirante fidei catholicae recepta et co-gnita claritate coronam regni Poloniae assumpsimus, pro Christianae religionis incremento et bono statu et commodo terrarum nostratum Lyttwaniae praedictarum ipsas et cum terris ac dominiis ipsis subiectis et connexis praefato regno nostro Poloniae appropriavimus, incorpo-ravimus, coniunximus, univimus, adiunximus, confoederavimus de consensu unanimi nostro et aliorum fratrum nostrorum […]. Podobnie Akta, s. 64: praedicto regno Poloniae iterum et de novo incorporamus, invisceramus, appropriamus, coniungiumus, adiungimus, confoedera-mus et perpetue anectimus […].

18 K. Baczkowski, Dzieje Polski późnośredniowiecznej (1370–1506), s. 103. Podobnie J. Nikodem, Witold. Wielki książę litewski, s. 313.

19 Akta, s. 63–64: propter hostiles insultus et insidias Cru-ciferorum et eis adhaerentium ac aliorum quorumcumque inimi-corum, qui praefatas terras Lyttwaniae et regnum Poloniae demo-liri […]. Zob. A.F. Grabski, Polska w opiniach Europy Zachodniej w XIV–XV w., Warszawa 1968, passim (szczególnie s. 237–240); O. Halecki, Dzieje Unji Jagiellońskiej, s. 207.

20 Akta, s. 64: […] et de novo incoroporamus, inviscera-mus, appropriamus, coniungimus, adiungimus, confoederamus et perpetue anectimus, decernentes ipsas cum omnibus earum

Page 8: grudzien 2014 styczen, luty 2015 - sknh.uni.lodz.pl · PDF filei z powodu wieku, i wojen grożących ojczyźnie, korzysta-jąc ze spokojnego czasu, ... apele do Polski w sprawie pomocy

8 Mediewistałączących oba państwa21. W powiązaniu z tym punktem (1)zastrzeżonowkolejnym(2),iżwszystkienadania,fun-dacje, przywileje erygowanego biskupstwa wileńskiego, a także innych sakralnych budowli zostaną utrzymane i nienaruszone22.

Z kolei punkt trzeci owego aktu stwierdzał, że wszyscy bojarowie, którzy będą wyznawać katolicyzm, otrzymają takie same przywileje, jak szlachta Królestwa Polskiego, czyli – innymi słowy – zostaną zrównani w prawach23. Ko-lejne dwa punkty, odnoszące się wciąż do ochrzczonych bojarów, regulowały kwestię gospodarcze (dysponowania ziemią, nawet pochodzącą z królewszczyzn)24, a także, co szczególnie istotne, sprawę dziedziczenia majątku przez potomstwo po śmierci ojca25. Można z łatwością skonsta-tować, iż przy pomocy tych zapisów chciano ujednolicić przywileje i wolności, które miały dotyczyć stanu rycer-skiego Korony, i Wielkiego Księstwa. Taki zabieg wobec prawosławnych wynikał również z tego, że chciano uczynić obrządek rzymski bardziej atrakcyjnym dla schizmatyków i zachęcić ich do konwersji, która wiązała się z dodatkową protekcją prawną ze strony monarchy.

Dopiero punkt siódmy omawianego dokumentu nakła-dał nowe i potwierdzał stare obowiązki poddanych, bowiem zobowiązani oni zostali wnosić budowle warowne, stare na własny koszt utrzymywać, a także uiszczać należne podatki do skarbu królewskiego starym obyczajem26. Ponadto baro-nowie przyrzekali, że będą wierni Władysławowi Jagielle, Witoldowi Kiejstutowiczowi, a także ich następcom27. dominiis, terris, ducatibus, principatibus, districtibus, proprieta-tibus omnique iure mero et mixto coronae regni Poloniae pepetuis temporibus irrevocabiliter et irrefregabiliter semper esse unitas.

21 O. Halecki, Dzieje Unji Jagiellońskiej, s. 207.22 Skarbiec, t. 2, s. 17; Akta, s. 64: Caeterum omnes eccle-

sias terarum Lyttwaniae praedictarum, tam cathedrales, quam collegiatas, parochiales et conventuales, videlicet Wylnensem et caeteras in eis erectas, erigendas, fundatas et fundandas, in omni-bus ipsarum libertatibus, immunitatibus, privilegiis, exemptio-nibus et consuetudinibus universis conservamus harum serie mediante iuxta consuetudinem regni Poloniae.

23 Skarbiec, t. 2, s. 17; Akta, s. 64–65: Barones etiam nobi-les boyari terarum nostrarum Lyttwaniae praedictarum, donatio-nibus, privilegiis et concessionibus ipsis per nos datis, impartitis et collatis, duntaxat catholici et Romanae Ecclesiae subiecti et quibus clenodia sunt concessa, gaudeant, participent et fruantur, prout barones et nobiles regni Poloniae suis potiuntur et fruuntur.

24 Skarbiec, t. 2, s. 17; Akta, s. 65.25 Akta, s. 65: Item post mortem patrum liberi non debent

bonis haereditariis privari, sed ea cum suis successoribus possid-ere prout barones et nobiles regni Poloniae sua possident in usus convertunt beneplacitos.

26 Akta, s. 65–66: His autem libertatum concessionibus non obstantibus barones ad constuctionem et erectionem cast-rorum, vias expeditionales facere et tribute dare iuxta antiquam consuetudinem astringantur.

27 Akta, s. 66: […] quod omnes barones et nobiles terrarum Lyttwaniae fidelitatem et debitam ac christianicam fidei constantiam nobis, videlicet Wladislao regi Poloniae et Allexandro alias Vytowdo magno duci Lyttwaniae et successoribus nostris, tenere debebunt et ser-vare, prout barones et nobiles Regni Poloniae suis regibus tenere soliti

Bardzo ważnym postanowieniem unii horodelskiej był punkt dziesiąty, w którym ustanowiono nowe urzę-dy ziemskie na terenie Wielkiego Księstwa Litewskiego. Otóż postanowiono utworzyć urząd wojewody i kasztelana w stołecznym Wilnie, w ojcowiźnie Jagiełły – Trokach28 i aliis locis, ubi nobis videbitur expedire iuxta nostrae be-neplacitum voluntatis temporibus perpetuis duraturae29, ale zastrzeżono, że te urzędy mogą sprawować tylko katolicy, ponieważ wyznawcy innej religii często wyjawiają przebieg obrad i postanowień państwowych, które powinno zostać zachowane w tajemnicy30. Był to raczej pretekst i argument raczej o znamionach pozorności, bo trudno uznać, żeby cała elita ruska państwa litewskiego była nastawiona na wschód, na dopiero odradzające się Księstwo Moskiew-skie. Trzeba również pamiętać o specyfice rządów Witolda w Litwie, czyli o tym, iż władał on nią wręcz – używając współczesnej terminologii – na zasadach absolutyzmu.

Przy tej okazji wolno wspomnieć, że panowie litewscy razem z elitą Korony mieli się wspólnie zbierać w Lu-blinie, Parczewie lub innych miejscowościach, aby brać udział w naradach i sejmach, które miały poruszać naj-istotniejsze problemy państwowe31. Dzięki temu kładzio-no podwaliny pod powstanie sejmu i senatu, czyli rozwoju polsko-litewskiego parlamentaryzmu epoki staropolskiej.

Zastrzeżono również, że wybór następcy (elekcja) po śmierci wielkiego księcia Witolda, nastąpi za radą i zgo-dą króla polskiego, a także jego najbliższych doradców, czyli uznano, że urząd wielkiego księcia będzie stałym urzędem w Wielkim Księstwie Litewskim, a także – co równie istotne – państwo, mimo zapisów inkorporacyj-nych, pozostanie niezależnym bytem państwowym, luźno związanym z Koroną Polską32. Sprawa miała się odbyć analogicznie w sytuacji, gdyby zmarł król polski. W takiej sytuacji panowie koronni mieli wybór nowego monarchy uzgodnić z litewską elitą, tylko z tym zastrzeżeniem, że głos w elekcji będzie należeć do bojarów wyznania kato-lickiego33. Bardzo ciekawe, że w akcie nie wspomniano sunt et servare. Super quo barones, boyari et procures terrarium Lytt-waniae praedicti iuramentum nobis iam praestiterunt, prout clarius in litteris ipsorum, quas cum baronibus regni Poloniae sibi invicem con-ceserunt, continetur. W podobnym tonie skonstruowany punkt 11, zob. Akta, s. 67.

28 Akta, s. 66–67.29 Akta, s. 67.30 Skarbiec, t. 2, s. 17; Akta, s. 67: […] nisi Christianae

fidei cultoribus conferantur et ad Consilia nostra admittantur et eis intersint, dum pro bono publico tractatus celebrantur, quia saepe disparitas cultus diversitatem inducit animorum et Consilia patent talibus divulgata, quae traduntur secrete observanda.

31 Akta, s. 68–69. Zob. również Długosz, XI, s. 11–19; O. Halecki, Dzieje Unji Jagiellońskiej, s. 215–216.

32 O. Halecki, Dzieje Unji Jagiellońskiej, s. 209.33 Akta, s. 67–68: Hoc etiam addito, quod praedicti barones et

nobiles etc. Littwaniae post mortem Allexandri alias Witowdi magni du-cis moderni nullum habebunt aut eligent pro magno principe et domino Littwaniae, nisi quem rex Poloniae vel ipsius successorem cum consilio

Page 9: grudzien 2014 styczen, luty 2015 - sknh.uni.lodz.pl · PDF filei z powodu wieku, i wojen grożących ojczyźnie, korzysta-jąc ze spokojnego czasu, ... apele do Polski w sprawie pomocy

9grudzień 2014, styczeń, luty 2015o możliwości elekcji Jadwigi Jagiellonki po śmierci Wła-dysława Jagiełły, a jak wiadomo, jej prawa, jako dziedzicz-ki ojca uznano jeszcze w tym samym roku w Jedlni34.

Można również, wyprzedzając fakty, zauważyć, że na-wet przy największej chęci to postanowienie było bardzo trudne do przeprowadzenia, ponieważ wątpić należy, żeby którakolwiek ze stron pozwoliła wybrać monarchę w po-rozumieniu z drugą stroną, a jak miała pokazać przyszłość Litwini nie pozwolili sobie narzucić rady i kandydata Ko-rony35. W tym miejscu zaznaczyć trzeba, iż żadną miarą nie można przystać na interpretację zaproponowaną przez Antoniego Wiskonta, który zasugerował, iż z tego zapisu wynika, że Litwa, według słów tego aktu, ma pozostać pod zwierzchniczą władzą króla polskiego, połączona z Polską osobą władcy36. Podobnie odrzucić należy jego wniosek, że ta sama osoba będzie miała władzę zwierzchniczą i w Polsce i w Litwie37. Taka interpretacja powstała w oparciu o anty-cypację późniejszych wydarzeń i nie może odnosić się do omawianego aktu, w którym nawet nie pada stwierdzenie lub sugestia, że ma zachodzić unia personalna między Pol-ską a Litwą.

Ostatni i zarazem najważniejszy punkt postanowień ho-rodelskich stanowił, że ad arma et clenodia nobilium regni Poloniae terrarum38 przyjętoaż47rodówlitewskich39. Dało to podwaliny pod ugruntowujący się stan szlachecki w Li-twie i pozwoliło na szerokie czerpanie ze wzorów polskich.

Unia zawarta w Horodle była niewątpliwie aktem do-niosłym, ponieważ regulowała bardzo dużo spraw waż-kich dla obu państw. Zawarte w niej zapisy miały rów-nież być narzędziem w rozgrywkach dyplomatycznych, zwłaszcza w niezałatwionej problematyce krzyżackiej.

praelatorum et baronum Poloniae et terrarium Littwaniae duxerint eligendos, statuendos et locandos. Sic similiter praelati, barones et nob-iles regni Poloniae, rege Poloniae sine liberis eet successoribus legitimis decedent, regem et dominum non debent ipsis eligere sine scitu et con-silio nostro, videlicet Allexandri magni ducis baronumque et nobilium terrarrum Littwaniae praedictarum, iuxta tenorem et contenta priorum litterarum..

34 A. Gąsiorowski, Itinerarium, s. 61 (5–10 III); J. Tęgow-ski, Pierwsze pokolenia Giedyminowiczów, Poznań–Wrocław 1999, s. 133; W. Fałkowski, Król i biskup. Spór o racje stanu Króle-stwa Polskiego w latach 1424–1426, [w] Zbigniew Oleśnicki, książę Kościoła i mąż stanu. Materiały z Konferencji Sandomierz 20–21 maja 2005 roku, red. F. Kiryk, Z. Noga, Kraków 2006, s. 126; A. Prochaska, Król Władysław Jagiełło, t. 2, Kraków 1908, s. 291 i nast.; A. Sucheni-Grabowska, Królowe a następstwo tronu: Zo-fia, Bona i Ludwika Maria, w: Historia i archiwistyka, Toruń–Warszawa 1992, s. 54–55; H. Łowmiański, Polityka Jagiellonów, s 135; U. Borkowska, Dynastia Jagiellonów w Polsce, s. 41, 492.

35 G. Błaszczyk, Dzieje stosunków polsko-litewskich, t. 2: Od Krewa do Lublina, cz. 1, Poznań 2007, passim (tam bardzo solidne omówienie literatury).

36 A. Wiskont, Wielki książę litewski Witold, a Unja Ho-rodelska, s. 483.

37 Ibidem.38 Akta, s. 69.39 U. Borkowska, Dynastia Jagiellonów w Polsce, s. 42.

Jednak trzeba również pamiętać o tym, że wiele punktów nie znalazło zastosowania praktycznego i ich przywoły-wanie ograniczało się do oficjalnych kanałów komunika-cyjnych. Bardzo dobrym przykładem tego może być okres burzy koronacyjnej, kiedy przywoływano, to z jednej i drugiej strony zarazem, wzajemne zobowiązania zapi-sane w Horodle40.

Krzysztof OsińskiIH UAM

40 Szerzej omawiam ten problem w innym miejscu. Zob. K. Osiński, Batalia o litewską koronę dla Witolda Kiejstutowicza. Rozważania na temat stosunków polsko-litewskich w XV wieku i przebiegu „burzy koronacyjnej”. Cz. 1: rok 1429, „Piotrkowskie Zeszyty Historyczne” (w druku); idem, Batalia o litewską koronę dla Witolda Kiejstutowicza. Rozważania na temat stosunków polsko-litewskich w XV wieku i przebiegu „burzy koronacyjnej”. Cz. 2: rok 1430, „Słupskie Studia Historyczne” (w druku).

Page 10: grudzien 2014 styczen, luty 2015 - sknh.uni.lodz.pl · PDF filei z powodu wieku, i wojen grożących ojczyźnie, korzysta-jąc ze spokojnego czasu, ... apele do Polski w sprawie pomocy

10 Mediewista

Kopiści – zbiorowy bohater średniowiecza

Verba volant, scripta manet – od tej sentencji godzi się zacząć opowiadanie o średniowiecznych kopistach oraz, nieco szerzej, skrybach. Istotnie, pamięć ludzka jest za-wodna, gotowa do przemilczeń i upiększeń, a gdy za-braknie tych, co pamiętają – niewiele jest sposobów od-tworzenia choćby przybliżonego przebiegu wypadków. Pamięć książki trwa zaś tak długo, jak ona fizycznie ist-nieje. Co więcej, karta przechowuje wiedzę o sprawach, nad którymi pamięć zbiorowa niechętnie się zatrzymu-je: drobne rachunki, spisy podatkowe lub przemyślenia mnicha odliczającego czas do wieczora, gdy jego ręka odpocznie od pisania. Znaczną część tego materiału utraciliśmy na przestrzeni wieków (dość wspomnieć niesławny zabór ksiąg watykańskich przez Napoleona, czyzagładęwielupolskichzbioróww1944r.),leczito,co pozostało, jest dla nas bezcenne. Zastanówmy się tyl-ko – ile wiedzielibyśmy o bohaterach średniowiecza, nic tym bohaterom ze sławy nie ujmując, gdyby nie bene-dyktyński trud tysięcy, często bezimiennych kopistów?

Organizacja pracy kopisty ściśle związana była z ce-lem, jaki przyświecał przepisywaniu oraz z osobą zle-ceniodawcy. Z tego punktu widzenia można wyróżnić dwaokresy.Pierwszytrwającyodok.540r.,kiedytoKasjodor założył benedyktyński klasztor Viviarum, do powstania uniwersytetu bolońskiego w 1088 r., drugi, bezpośrednio po pierwszym następujący, trwający do 1455r.gdyGutenbergdrukujeBiblię.Oczywiście,na-leży zdawać sobie sprawę, że cezury te są umowne, hi-storia zawsze jest pewnym procesem, a rozmaite trendy mogą współwystępować w czasie. We wskazaniu sztyw-nych ram czasowych chodzi raczej o pewną typologię, uchwycenie cech charakterystycznych dla danego mo-mentu dziejowego.

Skomplikowana machina urzędnicza Cesarstwa Rzymskiego nosiła wiele uniwersalnych cech biuro-kracji – była odporna na zmiany strukturalne, prze-jawiała tendencję wzrostową oraz… wymagała sporej grupy ludzi wykształconych, obytych z mową łaciń-ską i pismem. Sporządzane w tym okresie dokumen-ty i księgi miały charakter przede wszystkim świecki, administracyjno-prawny. Wraz z upadkiem Cesarstwa na zachodzie oraz procesem wulgaryzacji prawa rzym-skiego, sytuacja zaczęła się zmieniać. Z jednej strony bowiem zmalało znacznie zapotrzebowanie na tak wy-specjalizowaną grupę, jaką byli rzymscy urzędnicy, z drugiej – pisemne dokonywanie czynności prawnych, pod wpływem prawa germańskiego, było stopniowo wypierane przez ustność, choć w niektórych rejonach

utrzymało się ono zaskakująco długo (np. w Bretanii). Oprócz tego, wykształcenie, a co za tym idzie piśmien-ność, stawały się w coraz większym stopniu domeną duchowieństwa. Kościół po upadku Cesarstwa pozostał jedyną uniwersalną instytucją, łączącą świat zachodni, która na własne potrzeby musiała utrzymywać tak dużą grupę ludzi wykształconych. Oczywiście, władcy ger-mańscy również potrzebowali kopistów, jednak z bie-giem czasu rekrutowali się oni coraz częściej z kleru, a od elity świeckiej w mniejszym stopniu wymagano wykształcenia w trudnej sztuce składania liter. Nie po-zostało to oczywiście bez wpływu na to, jakie dzieła były przepisywane i uznawane za godne zachowania: częściej jest to Pismo Święte, mszał albo lekcjonarz, aniżeli Poetyka Arystotelesa lub O państwie Cycerona. Zmianę w tym zakresie przyniosło dopiero założenie Viviarum przez Kasjodora. Kasjodor, zwany czasem ,,ostatnim Rzymianinem” był wysokim urzędnikiem na dworze ostrogockiego króla Teodoryka. Pod koniec życia osiadł w założonym przez siebie klasztorze, a jako człowiek dobrze wykształcony i rozmiłowany w dorob-ku starożytności starał się zachęcać mnichów zarówno do czytania, jak i przepisywania autorów klasycznych.

Jaki więc był kopista owego okresu? Początkowo bywa człowiekiem świeckim, potem prawie zawsze jest to duchowny, najczęściej mnich. Może pracu-je w skryptorium Kasjodora w Viviarum, może jest następcąmnichówirlandzkichwBobbio,SanktGal-len czy Fuldzie albo pomocnikiem słynnego Alkuina, przyjaciela Karola Wielkiego, w klasztorze św. Marcina w Tour. Na jego pulpicie najczęściej zobaczymy księ-gi liturgiczne i Biblię, a jeżeli czasem trafią się dzieła świeckie – przepisuje je raczej jako wprawkę albo na (rzadkie zresztą) zamówienie opata lub biskupa, nie na swoje potrzeby. Wyjątkiem są co najwyżej dzieła o charakterze historycznym: rera gestarum, kroniki. Do ksiąg podchodzi z wielkim nabożeństwem, gdyż nie jest ich wiele, a to dzięki nim znamy verba Christi. Przepisywanie nie jest dla niego elementem dokształ-cania się, raczej ćwiczeniem duchowym, modlitwą, zgodnie z sentencją ora et labora.

Na przełomie XI i XII w. pojawiło się zjawisko, jak to niektórzy określają, „pragmatycznego piśmien-nictwa”. Pismo w ogólności, a książka w szczególności przestały być postrzegane na sposób quasi-magiczny, niemal wyłącznie kultowy, a stały się czymś użytko-wym, dla niektórych – wręcz codziennym. Wpłynęło na to kilka czynników. Po pierwsze rozwój uniwersytetów; stosowano na nich metodę scholastyczną, opierającą się przede wszystkim na tekstach; studenci i profesorowie musieli więc mieć na podorędziu odpowiednio dużo egzemplarzy interesujących ich dzieł. Po drugie, jest

Page 11: grudzien 2014 styczen, luty 2015 - sknh.uni.lodz.pl · PDF filei z powodu wieku, i wojen grożących ojczyźnie, korzysta-jąc ze spokojnego czasu, ... apele do Polski w sprawie pomocy

11grudzień 2014, styczeń, luty 2015to okres rozwoju literatury w językach narodowych, spisywania podań i pieśni, dawniej przekazywanych wyłącznie ustnie. Po trzecie wreszcie, rozwój handlu na skalę międzynarodową wymusił wprowadzenie dosko-nalszej księgowości, która była – rzecz jasna – pisemna.

W ten sposób grono odbiorców pisma znacz-nie powiększyło się. Co więcej, potrzebowali oni usług pisarskich na cito i w dużych ilościach. Kopiści wkraczali więc w epokę „produkcji masowej” (oczy-wiście masowej jak na warunki średniowiecza – nie można tego porównywać ze współczesną produkcją przemysłową). Dotychczasowe metody pracy okazały się niewystarczające, ówczesne czasy nie potrzebowały mnicha, który w pocie czoła i habitu przez długie miesiące przepisywał tę samą księgę. Nie potrzebowały tak bogatych i wspaniałych, a zarazem pracochłonnych iluminacji. Tak jak to zwykle bywa, masowość połączo-na była ze spadkiem jakości. W pobliżu uniwersytetów pojawiła się specyficzna forma organizowania pracy ko-pistów, tzw. pecja. Pośrednik, zwany stacjonariuszem, wypożyczał wzory dzieł, po czym opłacał skrybów do ich przepisania. Wzór taki nie był oprawioną książką, ale składał się z niepołączonych ze sobą kart (pecji), któ-re ułatwiały przepisywanie. Stacjonariusz czy to sam, czy korzystając z pośrednictwa komisanta, sprzedawał później otrzymane w ten sposób egzemplarze.

Kopiowanie ksiąg, stawszy się przemysłem, nie może już być nazwane ćwiczeniem duchowym. Kopista nie ma tak osobistego podejścia do wytworu swoich rąk, który stał się przecież towarem, wytwarzanym – jak byśmy dziś powiedzieli – na akord. Począwszy od XII w. coraz częściej spotykamy w tym, słowo już samo się nasuwa, zawodzie ludzi świeckich, zwłaszcza we Wło-szech, gdzie owa świeckość utrzymała się nieprzerwanie od starożytności. Widzimy więc teraz naszego skry-bę nie tylko za pulpitem klasztornym, ale i w skryp-toriach uniwersyteckich, czy też działającego na wła-sną rękę, przepisując na zlecenie tak wielmożów, jak i ludzi średniozamożnych. Kres temu stanowi rzeczy położy dopiero wynalazek druku. Od tego momentu zapotrzebowanie na usługi kopistów ograniczyło się do mniejszych druków, prywatnych zapisków, krótkich dokumentów urzędowych.

W następnych wiekach książki stają się już wyłącznie drukowane, na przełomie XIX i XX w. zmniejszenie liczby analfabetów pozbawia racji bytu zawód pisarza publicznego. Do niedawna ostała się jeszcze sztuka kaligrafii, ale i ona w końcu zanikła wśród większości ludzi, wyparta przez maszyny do pisania i komputery. Oczywiście, łatwość powielania słowa pisanego dobrze przysłużyła się kulturze, ale zyskując szybki do niego dostęp – straciliśmy piękno iluminowanych rękopisów.

Sztuka kaligrafii i zawód kopistów trwa jednak do dziś, a wręcz przeżywa swoisty renesans. Organizowane są warsztaty kaligrafii, powstają nawet całe skryptoria, wykonujące luksusowe wydania książek. Wbrew pozo-rom, iluminowanie nie jest trudne… Wystarczy jedy-nie, byś accipite, puer, calamos!

Marcin Wilczyńskiabsolwent WPiA UŁ

Bibliografia:Porębski S.A., Paleografia łacińska: podręcznik dla

studentów,Warszawa2005.Semkowicz W., Paleografia łacińska,Kraków2011.Smith J.M.H., Europa po Rzymie: historia kulturowa

lat 500-1000 – nowe ujęcie,Kraków2008.Szymański J., Nauki pomocnicze historii, Warszawa

2008.

Page 12: grudzien 2014 styczen, luty 2015 - sknh.uni.lodz.pl · PDF filei z powodu wieku, i wojen grożących ojczyźnie, korzysta-jąc ze spokojnego czasu, ... apele do Polski w sprawie pomocy

12 Mediewista

Miejsca Pamięci jako pomnik ludobójstwa w Rwandzie w 1994 r.Myślę, że biali, a nawet czarni z sąsiednich krajów nigdy do

końca nie uwierzą w to, co się u nas stało. Przyjmą część praw-dy, odrzucą resztę. Nawet rozmawiając ze sobą, dziwimy się, gdy koledzy opowiadają o rzeziach tam, gdzie nas nie było, bo naj-prawdziwsza prawda o masakrze Tutsi przerasta nas wszystkich41.

-CassiusNiyonsaba,lat12.

Rwanda to niewielki kraj leżący w sercu Afryki. Jego po-wierzchniato26338km2, co czyni go najmniejszym pań-stwem w regionie, jednocześnie najgęściej zaludnionym, gdzie na 1 km2przypadają282osoby42. Rwanda jest kra-jem górzystym – jedynie 3% obszaru państwa znajduje się na wysokości mniejszej niż 1000 m n.p.m. Położenie i ukształtowanie terenu sprawiają, iż tamtejszy klimat na-leży do wyjątkowo łagodnych, zważywszy na to, że Rwanda leży tylko kilka stopni na południe od równika43.

Wydarzenia, które miały miejsce w Rwandzie podczas tzw.100dniw1994r.,niezostałydotejporydokońcarozliczone. Powodem ludobójstwa był konflikt etniczny pomiędzy dwoma plemionami zamieszkującymi Rwandę. Rzadko jednak, mówi się o tym, jak temu konfliktowi moż-nabyłozapobiec.Masakradokonanaw1994r.przezple-mię Hutu na ludności Tutsi nie była nagłą i niespodziewa-ną akcją, lecz przerażającym wybuchem nienawiści, która tliła się przynajmniej od stu lat, przybierając co jakiś czas nasile.Wielewydarzeńprzedwiosną1994r.zapowiadało,że zbliża się tragedia, jednak żadna siła wewnętrzna ani międzynarodowa nie zapobiegła wojnie.

Niniejsza praca jest jedynie zarysem skomplikowanego procesu kształtowania się relacji pomiędzy plemionami Hutu oraz Tutsi. Przyczyny oraz przebieg wojny domowej wroku1994zostałypotraktowanepobieżnie,jakotłoiwy-jaśnienie powstania Miejsc Pamięci stanowiących świadec-two tragicznych wydarzeń.

Najpopularniejsza teoria na temat grup plemiennych na terenie Rwandy mówi, iż autochtoniczną ludnością Rwandy jest plemię Twa, pochodzenia pigmejskiego. Oko-ło X w. na ich tereny zaczęły napływać plemiona z gru-py Bantu, przede wszystkim zaś Hutu, którzy zepchnęli Twa na tereny leśne, zajmując ich ziemie uprawne. Ko-lejna fala migracji, około wieku XV przyniosła przyby-cie ludów z Rogu Afryki, to znaczy Tutsi. Tutsi repre-zentowali inną kulturę. Szybko zajęli ziemie Hutu, a ich władca Ruganzu Mwimba stworzył silny organizm pań-

41 J. Hatzfeld, Nagość życia. Opowieści z bagien Rwandy, Wołowiec 2011, s. 21.

42 B. Ziółkowski, Konflikty zbrojne we współczesnej Afryce. Stan obecny na tle historycznym. Zarys, Toruń 2002, s. 123.

43 J. Reginia-Zacharski, Rwanda. Wojna i ludobójstwo, Warszawa 2012, s. 17.

stwowy, którego granice obejmowały dzisiejszą Rwandę. Z perspektywy wieków trudno określić, w jaki sposób kształtowały się podziały klasowe pomiędzy grupami et-nicznymi44. To, co wiadomo na ten temat, pochodzi z re-lacji XIX-wiecznych, kiedy do Rwandy dotarli pierwsi Eu-ropejczycy.

Konferencja berlińska w 1885 r. usankcjonowała pano-wanie niemieckie na terenie Rwandy i przyłączenie jej do Niemieckiej Afryki Wschodniej. Samych Niemców było jednak w Rwandzie niewielu, ale, przy bardzo słabej wła-dzy królewskiej rwandyjskiego króla, zwanego mwami, wpływy niemieckie były niezwykle silne45. Co ciekawe, wbrew niektórym, późniejszym tezom, Niemcy nie fawo-ryzowali żadnego z plemion46.

Kolonialne nabytki Niemiec zostały im odebrane po I wojnie światowej. Rwanda, jako terytorium mandatowe Ligii Narodów, została przekazana Belgii, jako jej obszar administracyjny47. Belgowie, mający doświadczenie w za-rządzaniu kolonią (w ich posiadaniu znajdowało się Kon-go), szybko wprowadzili własny system organizacji tego obszaru. Ich panowanie wprowadziło jasny podział wśród ludności Rwandy, która dotąd nie była, w tak znacznym stopniu, posegregowana etnicznie48. Faworyzowanie Tut-si spowodowało nienawiść ze strony Hutu oraz, co było rzeczą do końca nieprzewidzianą, znaczną emancypację tej grupy etnicznej. W obliczu wyzwalania się coraz to no-wych państw afrykańskich spod panowania kolonialnego, niepodległości zaczęli domagać się także Tutsi, skupieni wokół Unii Narodowej Rwandy (UNAR). Nie podobało się to administracji belgijskiej, która zaczęła wtedy fawo-ryzować spokojniejszych Hutu, którzy w 1957 r. utworzyli Partię Emancypacji Plemienia Hutu (Parmehutu) na czele zGregoire’emKayibandą49.

Rok 1959 uważa się za początek starć pomiędzy dwoma plemionami. Od tamtej pory, aż po eskalację konfliktu w1994r.systematyczniedochodziłodowalkpomiędzyHutu i Tutsi na tle etnicznym.

W 1959 r., wraz ze śmiercią mwami Mutary III zakoń-czył się de facto okres monarchii w Rwandzie, a rozpoczęła wojna domowa. Belgowie, będący pod naciskami ONZ,

44 J. Adenkule, Culture and Customs of Rwanda, West-port 2007, s. 4–6.

45 J. Reginia-Zacharski, op. cit., s. 23.46 G. Prunier, The Rwanda Crisis: History of Genocide,

New York 1995, s. 70.47 Do Belgii należało, sąsiadujące z Rwandą, Kongo;

obecnie Demokratyczna Republika Konga.48 Belgowie na forum Ligii Narodów, na podstawie

pseudonaukowych badań, dowodzili wyższość Tutsi nad Hutu, np. z powodu większej czaszki występujących u tych pierwszych. Ponadto wprowadzili dowody tożsamości, gdzie znajdowała się informacja o przynależności do „kasty”, tj. do Hutu lub Tutsi. W późniejszych latach, aż do 1994 r., podczas starć między Tutsi i Hutu dowody z przypisaną przynależnością plemienną niejednokrotnie decydowały o życiu lub śmierci człowieka (J. Reginia-Zacharski, op. cit., s. 34–36).

49 B. Ziółkowski, op. cit., s. 125.

Page 13: grudzien 2014 styczen, luty 2015 - sknh.uni.lodz.pl · PDF filei z powodu wieku, i wojen grożących ojczyźnie, korzysta-jąc ze spokojnego czasu, ... apele do Polski w sprawie pomocy

13grudzień 2014, styczeń, luty 2015mieli w jak najkrótszym czasie przeprowadzić wybory i przygotować kolonię do niepodległości. Rwanda nie była przygotowana na samodzielne rządy, jednak czynniki zewnętrze nie mogły i, jak się zdaje, nie chciały50, wie-le zdziałać wobec rosnącej siły autochtonicznych partii iugrupowań.28stycznia1961r.GregoireKayibanda,jakoprzywódca Parmehutu, ogłosił niepodległość Republiki Rwandy, co zresztą, jak powiedziano wcześniej, nie zakoń-czyło w żaden sposób konfliktu wewnętrznego.

1 lipca 1962 r., pod auspicjami ONZ, Rwan-da otrzymała niepodległość, a władzę przejęła par-tia Parmehutu z G. Kayibandą jako premierem. Po-lityka Parmehutu wyraźnie dyskryminowała Tutsi, marginalizując ich wpływ na życie polityczne i społeczne w państwie. Tutsi zaczęli gromadzić się we własnych orga-nizacjach, których siedziby założono na terenie sąsiadują-cych państw: Burundi oraz Kongo. Stamtąd dokonywano zbrojnych rajdów na wioski Hutu, leżące po rwandyjskiej granicy, w odwecie za prześladowania Tutsi.

Sytuacja wewnątrz państwa zaostrzała się z roku na rok. Nie tylko Tutsi byli wykluczani ze społeczeństwa. G.KayibandawyraźniezacząłfaworyzowaćHutuzpołu-dnia kraju, skąd pochodził, co nie mogło podobać się ugru-powaniom Hutu z północy. Należał do nich gen. Juvenal Ha-byarimana, który w 1973 r. dokonał zamachu stanu i obalił G.Kayibandę.Wpoczątkowymokresie,jegorządycieszyłysię poparciem szerokich grup społecznych, m.in. dzięki sku-teczniej polityce gospodarczej, która wyprowadziła Rwandę na lidera w rejonie Afryki Środkowo-Wschodniej51. W latach osiemdziesiątych jednak, reżim Habyarimany przypominać zaczął raczej despotyczną monarchię. Powrócono do rasi-stowskiej retoryki i haseł „rozwiązania” problemu Tutsi52.

Tutsi szukali schronienia w państwach ościennych od lat sześćdziesiątych. Największa liczba Tutsi uciekła do Burundi (ok.200tys.)orazUgandy(ok.100tys.)53. Uganda miała w tym exodusie szczególne znaczenie, gdyż na jej terytorium powstała najsilniejsza grupa oporu Tutsi. Działali oni nie tylko na polu walki z Hutu, lecz również w Ugandzie, prze-ciwko reżimowi Idi Amina oraz (później) rządom Miliona Obote, skupieni wokół przyszłego dyktatora Yoweri Muse-veniego. Stworzyli oni organizację o nazwie Rwandyjski So-jusz Jedności Narodowej, na czele z Paulem Kagame, w 1987 r. przemianowany na Rwandyjski Front Patriotyczny (RPF).

Uchodźcy rwandyjscy w Ugandzie stanowili potężny problem – mieszkali w obozach na pograniczu, w strasz-nych warunkach; wielokroć dochodziło do starć między

50 Mowa tutaj o polityce belgijskiej wobec Rwandy i Burundi. Belgia była w tym czasie bardziej zainteresowana sytuacją w Kongu i nie chciała nazbyt angażować się na pozo-stałych terytoriach. Prawdopodobnie zależało im, aby niepod-ległość Rwandy i Burundi stała się sprawą wewnętrzną tych krajów oraz ONZ ( J. Reginia-Zacharski, op. cit., s. 56).

51 A. Des Forges, Leave None to Tell the Story. Genocide in Rwanda, New York 1999, s. 39.

52 J. Reginia-Zacharski, op. cit., s. 72.53 Ibidem, s. 73.

nimi a ludnością ugandyjską. W 1990 r. próba zajęcia przy-granicznych miast po rwandyjskiej stronie przez oddziały RPF zakończyły się niepowodzeniem – wojskom rządowym z Kigali w odparciu partyzantów pomagały oddziały francu-skie oraz belgijskie. Przez kolejne trzy lata wojna tliła się na pograniczu54. W tym czasie w samej Rwandzie dochodziło, raz po raz, do mordów na Tutsi, jedynie ze względu na po-chodzenie, jako odwet za akcje RPF.

Odpowiedzialność za propagowanie nienawiści wobec Tutsi, w ogromnej mierze ponosił dziennik „Kangura”, wydawany od maja 1990 r. oraz Radia Tysiąca Wzgórz i Radio Rwanda, gdzie systematycznie podnoszono kwestię rozliczania się z Tutsi za ich, jak pisano i mówiono, uprzywi-lejowaną pozycję w państwie55. Co interesujące, radio już od 1990 r. służyło władzom w Kigali i ich bojówkom Interham-we do koordynacji działań na terenie całej Rwandy, przez radio informowano o rozmieszczeniu oddziałów Tutsi. Wkulminacyjnymokresie,wczasieludobójstwaw1994r.,radio kierowało zwykłych obywateli Hutu przeciw-ko Tutsi informując, gdzie jeszcze Tutsi można znaleźć i zabić.

Do uspokojenia nastrojów w Rwandzie nawoływało ONZ, Stany Zjednoczone oraz Tanzania. Dzięki tym ostat-nim doszło do rozmów w Aruszy, trwających od kwietnia 1992r.Porozumieniepodpisano4sierpnia1993r.56. Na mocy dokumentu Tutsi mieli być dopuszczeni do rządów, do kraju mieli powrócić uchodźcy, a do Rwandy miały zo-stać skierowane oddziały zbrojne pod auspicjami ONZ – UN Assistance Mission for Rwanda (UNAMIR) pod dowódz-twem Kanadyjczyka gen. Romeo Dallaire. Zakres działań, jakie mogły podejmować Błękitne Hełmy był jednak mocno ograniczony przez odgórne wytyczne. Wbrew prośbom gen. Dallaire,niezwiększonokontyngentu(aliczyłonniecałe2,5tys. żołnierzy) i nie zezwolono na działania, które mogłyby zostać odczytane jako naruszenie neutralności, co de facto paraliżowało jakąkolwiek inicjatywę wojsk ONZ, choć wiele wskazywało na to, że wybuch konfliktu nastąpi wkrótce57.

Wnocyz6na7kwietnia1994r.zestrzelonosamolot,którym lecieli prezydenci Rwandy i Burundi. Do tej pory nie ma dowodów, kto dokonał zamachu. Skrajnie nacjona-listyczne rozgłośnie radiowe od razu za sprawców, podali Tutsi z RPF. Przypuszcza się jednak, że samolot został ze-strzelony przez najbardziej radykalne ugrupowania Hutu, którym, na drodze do unicestwienia Tutsi, stał już tylko pre-zydent. Tę hipotezę może potwierdzać fakt, że już w niecałą godzinę po zamachu, w Kigali, domy wpływowych Tutsi oraz sprzyjających im Hutu zostały otoczone przez bojówki. Wszyscy zostali zamordowani58.

54 M.W. Doyle, N. Sambanis, Making War and Building Peace: United Nations Peace Operations, New Jersey 1006, s. 282.

55 J. Reginia-Zacharski, op. cit., s. 85–87.56 B. Ziółkowski, op. cit., s. 132.57 Więcej na ten temat, m. in.: J. Reginia-Zacharski, op.

cit., s. 91–93.58 Ibidem, s. 95.

Page 14: grudzien 2014 styczen, luty 2015 - sknh.uni.lodz.pl · PDF filei z powodu wieku, i wojen grożących ojczyźnie, korzysta-jąc ze spokojnego czasu, ... apele do Polski w sprawie pomocy

14 MediewistaTe wydarzenia rozpoczęły trwające około 100 dni ludo-

bójstwo. Trudno uwierzyć, iż była to zupełnie nieprzemy-ślana i spontaniczna „akcja” Hutu żyjących pod presją Tutsi. Jak zeznawał później premier Rwandy Jean Kambanda, kwestia eksterminacji Tutsi była nawet omawiana podczas dyskusji w parlamencie. Ponadto, od ponad miesiąca two-rzone były listy osób, które należy zabić w pierwszej kolej-ności. Szacuje się, że przez pierwsze dwa tygodnie zginęło 300–500 tys. osób59. Ludność mordowano metodycznie, jed-nego za drugim, otaczając ich domy oraz wioski. Po dwóch tygodniach metody nieco się zmieniły, ludność Tutsi zaczęto gromadzić w konkretnych miejscach, najczęściej w kościo-łach lub szkołach, by ułatwić ich mordowanie. Właściwie nie było możliwości ucieczki przed śmiercią; bojówki Hutu metodycznie przeszukiwały Rwandę otrzymując przez radio informacje o lokalizacji Tutsi, sąsiedzi napadali na sąsiadów i wydawali ich w ręce Interhamwe lub mordowali sami.

W tamtych dniach okrucieństwo nie miało końca. Najczęściej śmierć zadawano poprzez cios maczetą. Jedną z form zadawania powolnej i okrutnej śmierci było sfor-mowanie komand chorych na AIDS, których zadaniem były masowe i wielokrotne gwałty na kobietach Tutsi, aby choroba przeszła na nie i ich przyszłe dzieci, narodzone w wyniku gwałtów. Szacuje się, że w ciągu kilku miesięcy 1994r.zgwałconowRwandzieod350do500tys.kobiet60. Autorką planu zniszczenia kobiet Tutsi była minister do spraw kobiet i rodziny Pauline Nyiramasushuko, skazana później na dożywocie61.

Odpoczątkukwietnia1994r.organizacjaRPFzłożonaz Tutsi, a stacjonująca w Ugandzie, szykowała się do in-terwencji. Wraz z początkiem masakr w Rwandzie, RPF wkroczyło w jej granice i posuwało się w stronę Kigali62. Wojska P. Kagame szybko zajęły stolicę i opanowywały kolejne części kraju. Hutu byli już niemal pozbawieni amu-nicji.Zakonieckonfliktuuznajesię18sierpnia1994r.,kiedy zostało podpisane zawieszenie broni przez RPF63. Liczba ofiar jest niewyobrażalna: zamordowanych zostało okołood600tys.do1mlnludzi.Około3mlnHutuuciekłodo Zairu, Burundi i Tanzanii w obawie przed zemstą RPF. Około 300–500 tys. Tutsi udało się uciec przed śmiercią z kraju64.

„Miejsca Pamięci” zaczęto organizować już niedłu-go po ludobójstwie65. Kości zabitych ludzi, zgromadzone

59 L. Malvern, Conspiracy to Murder: The Rwanda Genocide, New York 2006, s. 35.

60 Świadectwa różnych zgwałconych kobiet zebrał w swojej książce Wojciech Tochman, zob.: W. Tochman, Dzisiaj narysujemy śmierć, Wołowiec 2010, s. 39– 69.

61 J. Reginia-Zacharski, op. cit., s. 103.62 Ibidem, s. 98.63 Ibidem, s. 119.64 B. Ziółkowski, op. cit., s. 134.65 Organizacja niektórych Miejsc Pamięci była sponta-

niczna, inspirowana przez okolicznych mieszkańców, jak np. w Gisenyi. Inne, np. Kigali Memorial Centre powstało dzięki pomocy i współpracy rządu Rwandy z organizacją charytatywną z Wielkiej Brytanii - Aegis Trust,

w płytkich, masowych grobach, zaczęły wyłaniać się spod ziemi już po pierwszych ulewach. Ponadto, wciąż odnaj-dywano niemożliwe do identyfikacji szczątki na polach, łąkach i w przydrożnych rowach. Kości zaczęto gromadzić w konkretnych miejscach, najczęściej tam, gdzie podczas ludobójstwa dokonywano mordów na największej liczbie ludzi, to znaczy w kościołach oraz szkołach. „Miejsca Pa-mięci” powstawały przez wiele lat. Ich wygląd cały czas ulega zmianom; dokładane są kolejne przedmioty, które niegdyśnależałydozamordowanych.Gromadzisiętakżerelacje ocalonych w formie przekazów audiowizualnych.

Jean Hatzfeld tak pisał o Miejscu Pamięci w Nyamatcie: Naprogu kościoła zwiedzającego uderza gorzkawoń

śmierci (…) Po lewej stronie spoczywają na stole – niczym symboliczny, makabryczny posag – splecione ciała matki i jej dziecka, wyschniętei zmumifikowane, z tkwiącymi w nimi jeszcze zaostrzonymi kijami, którymi zakatowano ich na śmierć. Miejsce Pamięci zbudowano w tylnej części nawy. Schodzi się tam betonowymi schodami. Siadamy na ostatnim stopniu i patrzymy na ludzkie szczątki złożone na półkach. Na górze rzędem leżą owinięte w całuny tru-py, przyniesione w nienaruszonym stanie, na platformie poniżej czaszki, jeszcze niżej żebra… (…) W sumie na 4 poziomach półek podzielonych na 64 przegrody spoczywają kości około 25 tys. ofiar66.

W Kigali, na ścianach wiszą zdjęcia zabitych dzieci wraz z drobnymi informacjami o życiu każdego z nich, np.:AuroreKirezi,2lata,byłarozgadanailubiłapićmleko.Zostałaściętamaczetą.FrancoiseIngabire,12lat–lubiłajeść jajka, chipsy i pić fantę tropical. Ścięta. Fillette Uwase, 2lata–rozbitaościanę.

Zdjęcia i podpisy mają, przynajmniej w części, pozbawić anonimowości wszystkie „Miejsca Pamięci”. Twarze na zdjęciach przywołują widza do rzeczywistości, zmuszając do głębszej refleksji nad „niepojmowanym” – śmiercią tak ogromnej liczby niewinnych osób, które w Kigali Genocide Centre otrzymują imię i nazwisko – przestają być jedynie przykrą statystyką67.

„Miejsca Pamięci” nie różnią się od siebie wyglądem. Zlokalizowanesąwkilkumiejscowościach:Bisesero,Gise-nyi, Kigali, Murambi, Ntarama, Nyamata. Mniejsze „Cen-tra Pamięci” mieszczą się w całej Rwandzie; spis wszyst-kich, wraz z adnotacją uzupełnioną dużą ilością fotografii, można znaleźć na stronie internetowej: Through a glass darkly- Genocide Memorials in Rwanda 1994–present68.

Największe „Miejsce Pamięci” znajduje się w stolicy Rwandy, Kigali. Otoczony pięknym ogrodem budynek, skrywawewnątrzszczątki250tys.ofiarzabitychwKigalioraz okolicy. Centrum to pełni także funkcję muzeum.

zob.: www.war-memorial.net/Kigali-memorial-center,-Rwan-da-1.25, [dostęp: 12 czerwca 2014 r.].

66 J. Hatzfeld, op. cit., s. 125–126.67 W. Tochman, op. cit., s. 12–13.68 www.genocidememorials.cga.harvard.edu, [dostęp 7

czerwca 2014 r.].

Page 15: grudzien 2014 styczen, luty 2015 - sknh.uni.lodz.pl · PDF filei z powodu wieku, i wojen grożących ojczyźnie, korzysta-jąc ze spokojnego czasu, ... apele do Polski w sprawie pomocy

15grudzień 2014, styczeń, luty 2015Znajduje się w nim wystawa poświęcona dziejom Rwandy od czasów przed kolonialnych oraz historii propagandy, jakąrozpętanoprzeciwkoTutsiprzedrokiem199469. Kigali Genocide Centre od2000r.,wciążgromadziprzedmioty,które należały do ofiar ludobójstwa, tj. ubrania, zabaw-ki oraz przedmioty osobiste. Ponadto, zbiera także broń, której używano podczas morderstw, tj. maczety, noże oraz pistolety70.

„Miejsce Pamięci” w Bisesero, w Zachodniej Prowincji jest miejscem pochówku około 30 tys. ludzi. Powstało ono na wzgórzu, gdzie przez pewien czas grupa Tutsi broniła się przed oprawcami Hutu71.

Gisenyi Memorial Site było pierwszym „Miejscem Pa-mięci” w Rwandzie, wybudowanym niedługo po zakoń-czeniu działań zbrojnych, w Regionie Zachodnim Jeziora Kivu.Przechowywanesątamszczątkiokoło1200osób.„Centrum Pamięci” w Murambi powstało w budynku dawnej szkoły, ku pamięci wszystkich, którzy zginęli wtymmiejscu.16kwietnia1994r.doszkoływMurambiprzybyłookoło65tys.Tutsi,szukającychtamschronie-nia, które zapewnić miały francuskie oddziały wojskowe. Na miejscu okazało się, że prąd i woda zostały odcięte, awszyscyznaleźlisięwpułapce.Gdypokilkudniach,niektórzy zaczęli opuszczać teren szkoły, dostrzeżo-no, że wojska opuściły Murambi. Zamordowano wtedy około45tys.Tutsi72. Analogiczna sytuacja miała miejsce w miejscowości Ntamara, gdzie, szukających schronienia w kościele, około 5 tys. Tutsi, zamordowały bojówki Hutu. W tym miejscu również powstało „Miejsce Pamięci”- Nta-rama Memorial Site. Jest ono o tyle nietypowe, że szczątki zabitych osób nie poukładano tak starannie, jak w innych miejscach. W Ntamarze kości leżą rozrzucone na podłodze, tak jakby były nietknięte od 1994 r.73.

Do podobnych wydarzeń, co w Murambi i Ntamarze, doszło również w Nyamatcie. Tam, miejscowy biskup obie-cał ochronę ludziom Tutsi, jeżeli schowają się w kościele. Niestety, nikt nie zdołał ich obronić i już 10 kwietnia zginęli niemal wszyscy, w liczbie około 10 tys74.

Każde z „Miejsc Pamięci” ma na celu: mimo biedy, zło-żyć niemal godny hołd zapomnianym ofiarom75. Nie wszyscy mieszkańcy Rwandy są jednak zwolennikami gromadze-nia szczątków ofiar w takich miejscach, ich widok i świado-

69 www.goafrica.about.com/od/rwandatravelguide/ss/Kigali-Genocide-Memorial-Center.htm, [dostęp: 7 czerwca 2014 r.].

70 www.genocidearchiverwanda.org.rw/index.php?ti-tle=Kigali_Genocide_Memorial, [dostęp: 7 czerwca 2014 r.].

71 www.travelorwanda.com/destinations/bisesero-ge-nocide-memorial-site/#.U5YV73bwq78, [dostęp: 8 czerwca 2014 r.].

72 www.gorwandasafaris.com/rwanda-genocide-sites.html, [dostęp: 7 czerwca 2014 r.].

73 www.magic-safaris.com/natpark/detail.php?fid=12, [dostęp: 7 czerwca 2014 r.].

74 www.genocidememorials.cga.harvard.edu/nyamata.html; [dostęp: 8 czerwca 2014 r.].

75 J. Hatzfeld, op.cit., s. 125.

mość, że wśród nich są kości bliskich, wystawione na widok publiczny, sprawia ogromny ból76. Inni natomiast, uważają, że tylko w taki sposób można odkupić winę bezsilności77. Argumentem na funkcjonowanie „Miejsc Pamięci”, który wydaje się mieć wiele uzasadnienia, jest również koniecz-ność ustawicznej pamięci o ludobójstwie, za którą powinna stać świadomość, iż oprawcami i ofiarami byli ludzie żyją-cy od wieków w tym samym kraju, toteż pokój osiągnięty po1994r.jesttymbardziejkruchyicałyczasnależydbaćo to, by nie zachwiać delikatnej równowagi.

Tego rodzaju podejście do śmierci i szczątków zmarłych może szokować osoby żyjące w kręgu kultury Zachodu, lecz dla Afrykańczyków śmierć ma nieco inny wymiar. Przekonanie o bliskości zmarłego pośród żywych, przy jednoczesnej potrzebie zapewnienia zmarłemu spokoju po śmierci78, daje taki wyraz pamięci o ludobójstwie.

Obecnie, Rwanda wita gości i turystów hasłem Kra-ju tysiąca wzgórz i miliona uśmiechów79, lansując teorię o zjednoczonym narodzie rwandyjskim. Nie można jed-nak przyjąć, że Rwanda jest państwem jednolitym, ma-jąc świadomość, jak bogatą mozaikę etniczną tworzy cały kontynent afrykański, gdzie często większą wartość mają więzy plemienne, niż państwowe. Jedność Rwandy jest za-daniem dla kolejnych pokoleń, które, pamiętając setkach tysięcyzamordowanychw1994r.,powinnydążyć,byichkraj rzeczywiście stał się państwem, gdzie na milionie twa-rzy gości uśmiech.

Anna SzczepańskaIH UŁ

76 Zagrzebałam męża i synów tu, pod bananowcem. Wielu ludzi tak chowało swoich zabitych. Koło domu, blisko. Teraz władza każe nam ich ciała wykopać i oddać do tutejszego centrum pamięci. Ludzie są przeciw. I ja nie chcę patrzeć na te kości, bo je urodziłam – jak powiedziała jedna z kobiet, z którą rozmawiał dziennikarz Wojciech Tochman, zob.: W. Tochman, op. cit., s. 47.

77 J. Hatzfeld, op. cit., s. 127.78 Z. Sokolewicz, Mitologia Czarnej Afryki, Warszawa

1986, s. 226– 228.79 W. Tochman, op. cit., s. 11.

Page 16: grudzien 2014 styczen, luty 2015 - sknh.uni.lodz.pl · PDF filei z powodu wieku, i wojen grożących ojczyźnie, korzysta-jąc ze spokojnego czasu, ... apele do Polski w sprawie pomocy

„Mediewista”Redakcja: Ewelina Rochowczyk, Katarzyna Węgrzyńska

Korekta, adiustacja, grafika: Katarzyna Węgrzyńska

SKNM UŁPrzewodnicząca: Anna Szczepańska,

Zastępca: Kamil SzadkowskiSkarbnik, sekretarz: Katarzyna Węgrzyńska

Opiekun Koła, recenzent „Mediewisty”: dr Kirił Marinow