Gos Rodziny...Józefa w Loja w Ekwadorze. KAI /luty 2014 N iektórzy z pewnością odetchnę-li....

20
Gos Rodziny Gos Rodziny PISMO PARAFII RZYMSKOKATOLICKIEJ ŚWIĘTEJ RODZINY W PUŁAWACH PISMO PARAFII RZYMSKOKATOLICKIEJ ŚWIĘTEJ RODZINY W PUŁAWACH Nr 2 (5) 2020 rok II Nr 2 (5) 2020 rok II Przyszłość idzie przez rodzinę i musi przez nią iść św. Jan Paweł II Przyszłość idzie przez rodzinę i musi przez nią iść św. Jan Paweł II Rezygnując z modlitwy rezygnujesz z oddechu Rezygnując z modlitwy rezygnujesz z oddechu fot. rkw

Transcript of Gos Rodziny...Józefa w Loja w Ekwadorze. KAI /luty 2014 N iektórzy z pewnością odetchnę-li....

Page 1: Gos Rodziny...Józefa w Loja w Ekwadorze. KAI /luty 2014 N iektórzy z pewnością odetchnę-li. Księża wrócili na plebanię, można żyć spokojnie, bez ryzyka zaskoczenia i możliwych

G�os RodzinyG�os RodzinyP I S M O PA R A F I I R Z Y M S KO K AT O L I C K I E J Ś W I Ę T E J R O D Z I N Y W P U Ł AWA C HP I S M O PA R A F I I R Z Y M S KO K AT O L I C K I E J Ś W I Ę T E J R O D Z I N Y W P U Ł AWA C HN

r 2

(5

) 2

02

0 r

ok

IIN

r 2

(5

) 2

02

0 r

ok

IIPrzyszłość idzie przez rodzinę i musi przez nią iść

św. Jan Paweł II

Przyszłość idzie przez rodzinę i musi przez nią iśćśw. Jan Paweł II

Rezygnując z modlitwy

rezygnujesz z oddechu

Rezygnując z modlitwy

rezygnujesz z oddechu

fot.

rkw

Page 2: Gos Rodziny...Józefa w Loja w Ekwadorze. KAI /luty 2014 N iektórzy z pewnością odetchnę-li. Księża wrócili na plebanię, można żyć spokojnie, bez ryzyka zaskoczenia i możliwych

fot.

rkw

Koncert zespołu „Dywizjon” z Dęblina – 2 II 2020 r.

Page 3: Gos Rodziny...Józefa w Loja w Ekwadorze. KAI /luty 2014 N iektórzy z pewnością odetchnę-li. Księża wrócili na plebanię, można żyć spokojnie, bez ryzyka zaskoczenia i możliwych

1

Chłopiec poczęty w gwałcie na 13-letniej dziewczynce po latach został kapłanem i nie tylko wyba-

czył swojemu ojcu, ale też wysłuchał jego spowiedzi. Historia życia ojca Luisa Alfredo Leona Armijosa to wspaniały przykład Bożej, ale i ludzkiej Miłości. Gdy jego mama miała trzyna-ście lat, jej rodzice wysłali ją do pracy, by mogła im pomóc w wychowaniu reszty dzieci. Maria Eugenia Armijos miała sprzątać w domu w Loja. Ale jego właściciel wykorzystując jej sa-motność i słabość zgwałcił ją. I właśnie w czasie gwałtu począł się kapłan.

Rodzina nie chciała przyjąć dziew-czynki w ciąży. – Uderzano ją w brzuch i podawano do picia płyny, które miały doprowadzić do aborcji – opowiada kapłan. Mimo młodego wieku dziew-czynka chciała jednak urodzić dziec-ko. I dlatego uciekła do Cuenca, gdzie urodziła Luisa Alfredo. Chłopiec,

z powodu bardzo młodego wieku mat-ki, miał, tuż po urodzeniu, poważne problemy z oddychaniem, ale przeżył.

Po jakimś czasie matka wróciła do Loja i zamieszkała z gwałcicielem, który uznał swoje ojcostwo. – Relacje między nimi nie były zdrowe – wspo-mina kapłan. – Mieli jeszcze trójkę dzieci, ale ja zawsze byłem wobec nich zdystansowany – dodaje.

Kiedy chłopiec miał szesnaście lat, trafi ł do Odnowy Charyzmatycznej. – To było moje pierwsze spotkanie z Chrystusem – podkreśla. I to ono zapoczątkowało zmianę. Jako 18-latek wstąpił do seminarium w Loja, a gdy miał 23 lata, za specjalną zgodą bisku-pa, ze względu na zbyt młody wiek, został wyświęcony na kapłana. Dwa lata później jego rodzice się rozstali, a matka opowiedziała mu, jak został poczęty. – Bóg powołał mnie do bycia kapłanem nie po to, bym sądził, ale bym

Bóg jest wielkiprzebaczał. A i tak osądzałem mojego ojca za długo – podkreśla Luis Alfredo Leon Armijos. Kilka lat później i to się zmieniło. Do księdza zadzwonił jego ojciec, który miał być operowany. – Był przerażony i poprosił mnie, bym wysłuchał jego spowiedzi – wspomina kapłan. – Powiedziałem mu: Ojcze zasługujesz na niebo, na życie wieczne – wspomina. – I wtedy w jego oczach pojawiły się łzy – dodaje. Ojciec kapła-na po trzydziestu latach przyjął po raz pierwszy Komunię Świętą.

– I ty także możesz nienawidzić swojego życia. Sądzić Boga, tak jak i ja to robiłem. Ale mnie udało się odkryć Bożą miłość – podkreśla ka-płan. – Wszystko jest darem. Życie jest niezwykłym darem od Boga – kończy swoją opowieść duchowny, który pra-cuje obecnie w parafi i św. Józefa w Loja w Ekwadorze.

KAI /luty 2014

Niektórzy z pewnością odetchnę-li. Księża wrócili na plebanię, można żyć spokojnie, bez ryzyka

zaskoczenia i możliwych pytań. Inni dalej komentują krótkotrwałą obec-ność duszpasterza pod ich dachem. Doznania obustronnie są różne. Ile jest w wizycie duszpasterskiej tradycji a ile duszpasterskiej troski czy nieudawa-nego zainteresowania? Komu wizyta jest bardziej potrzebna: wiernym czy księżom? Złośliwi mówią, że gdyby nie była związana z pieniędzmi już dawno zakończyłaby swój żywot. Czas więc, by wypowiedział się proboszcz.

Daleki jestem od idealizowania czegokolwiek, także wizyty kolędo-wej. Spróbuję trzeźwo ocenić półtora miesiąca naszych spotkań! Nie uwa-żam, że kolęda może załatwić czy rozwiązać problemy, które narastają nieraz latami, ale może je pokazać, unaocznić przede wszystkim nam, duszpasterzom. Może nam pomóc zobaczyć owczarnię od środka, po-czuć jej zapach i atmosferę, uwikłania i zagubienie owiec, niekiedy bunt,

irytację, rozczarowania, ucieczki i cały arsenał lęków, które dają się we znaki wszystkim. Mogliśmy stanąć nad bez-kresnym morzem cierpienia, nie tylko fi zycznego bólu, ale także wielu udręk duchowych, by móc lepiej i rozum-niej spełniać posługę kaznodziejów i spowiedników. Kolęda jest potrzebna najpierw i przede wszystkim duszpa-sterzom, jeśli mają zachować faktyczną a nie tylko formalną więź z wiernymi. Przypomina bardziej stawianie dia-gnozy niż leczenie, na które jest zawsze za mało czasu, ale do którego można wrócić później, ponieważ, jak mówi przypowieść, po obojętnym kapłanie i bezdusznym lewicie, zawsze może pojawić się miłosierny Samarytanin.

Mogliśmy też zobaczyć wiele zdro-wych, kochających się rodzin, na-pełnionych duchem modlitwy, które odważnie podejmują przeróżne wy-zwania; mogliśmy posłuchać wielu mężnych ojców i dzielnych matek, wielu dziadków żyjących nie tylko ży-ciem własnym, ale także życiem dzieci i jeszcze bardziej – wnuków.

Dziękujemy za szczerość, wyro-zumiałość, cierpliwość i wynikającą z troski o Kościół – ofi arność. Byliście hojni, mimo własnych potrzeb, kredy-tów, nad wyraz skromnych rent i eme-rytur. Dziękujemy za udzielone rady, napomnienia i uświadomienie tego, czego sami nie potrafi my dostrzec, a co jest naprawdę ważne. Dziękujemy za chwile wspólnej modlitwy i refl eksji nad Słowem Bożym i za pytania, które długo jeszcze nie będą miały swoich wystarczających odpowiedzi.

Niektórym z was dziękujemy za poczęstunek, kolację, kawę czy choćby szklankę wody. Dziękujemy za podane w zaufaniu adresy mailowe dzięki któ-rym możemy mieć łączność słuchając interpretacji Słowa Bożego.

Bardzo przepraszamy za niespeł-nione oczekiwania i zmęczenie, któ-rego czasem nie dało się ukryć. Mamy nadzieję, że mimo to zechcecie kolejny raz przyjąć nas w swoich domach. Niech Bóg błogosławi każdy dom i każdą rodzinę naszej parafi i. Błogo-sławionego jutra! proboszcz

Kolęda niczym diagnoza

Page 4: Gos Rodziny...Józefa w Loja w Ekwadorze. KAI /luty 2014 N iektórzy z pewnością odetchnę-li. Księża wrócili na plebanię, można żyć spokojnie, bez ryzyka zaskoczenia i możliwych

2

Przed laty zespół Kombi śpiewał piosenkę pt: Słodkiego miłego ży-cia. Są w niej słowa mówiące po-

średnio o konformizmie w przaśnym świecie lat 80. dwudziestego wieku: „Dobre stopnie za chamstwo masz, to jest to / W nowym zwarciu za faulem faul, nim gruchnie gong / Mówią: szmal określa byt, trzymaj tak / Twar-de łokcie pomogą ci i giętki kark [...] / Kto przegrany, nie liczy się, odpada z gry /Całuj klamkę, pohamuj wstręt, pohamuj sny / A nagrodę dostaniesz za piękny kurs / Rada głuchych nagrodzi cię bez zbędnych słów”.

Inny topowy zespół, Perfect, mniej więcej w tym samym czasie śpiewał o obrastaniu w tłuszcz: „Proza życia to przyjaźni kat, pęka cienka nić / Telewizor meble mały fi at, oto marzeń szczyt / Hej prorocy moi z gniewnych lat, obrastacie w tłuszcz / Już was w swoje szpony dopadł szmal, zdrada płynie z ust”.

Konformizm to postawa podpo-rządkowania się normom (także tym, których nie uważa się za słuszne), obo-wiązującym w grupie społecznej, do której się należy. Czasem konformizm defi niuje się jako zmianę zachowania na skutek rzeczywistego bądź wyobra-żonego wpływu innych ludzi. Takie są najprostsze defi nicje tego zjawiska. Gdzie tkwią źródła konformizmu,

który przyjmuje rozmiary prawdziwej epidemii?

Wydaje się, że pierwszym i naj-większym źródłem jest nasza natura. Człowiek jest istotą wpływową: wy-wiera wpływ jak i ulega wpływom. Oczywiście, ci którzy mają silniejsze osobowości dominują, potrafi ą wpły-wać na innych i kierować nimi, mają duże zdolności przywódcze. Z takich ludzi wywodzą się późniejsi dyktato-rzy. Ci zaś, którzy mają słabsze osobo-wości, poddają się, wolą żyć w cieniu innych, czasem bezkrytycznie pozwa-lają innym modelować swoje życie.

Drugim źródłem postaw konfor-mistycznych są obecne w nas lęki. Człowiek nie chcąc być napiętno-wanym, ośmieszonym lub wyklu-czonym, decyduje się przyjąć czyjś sposób patrzenia na rzeczywistość,

Przez kilka lat przyglądałem się jak w niewielkiej gminie wszyscy nabierali wody w usta w obecności wójta, który był praktycznie jedynym liczącym się pracodawcą. Nie dawał nic swojego, choć wszystko traktował jak swoją własność. A ponieważ np. praca w ta-kim środowisku była czymś defi cyto-wym, ludźmi będącymi w potrzebie sterował zdalnie lęk. Jeśli chcieli co-kolwiek zyskać musieli stracić swoje poglądy lub co najmniej odwagę ich artykułowania. Jakikolwiek sprzeciw, zdania odrębne były bezwzględnie tę-pione. Tylko nieliczni mogli pozwolić sobie na luksus całkowitej niezależno-ści i krytykę wójta.

Co się dzieje, kiedy człowiek podda-je się wirusowi konformizmu? Przede wszystkim ginie niezależność czyli we-wnętrzna wolność. Człowiek przestaje

Parę uwag o konformizmie

http

s://

fdb.

pl

czyjąś aksjologię i język. Posłuszeń-stwo, lojalność, uległość i milczące przyzwolenie na zawłaszczanie ca-łych obszarów własnej osobowości, przez grupę rówieśniczą, korporację, środowisko, subkulturę, mafi ę, sektę, salon, partię polityczną lub autory-tety, to strategia przetrwania w śro-dowisku, które utrzymuje jednostkę w poczuciu psychicznej zależności. Żeby przetrwać trzeba płacić cenę pozornej, zewnętrznej akceptacji. Lęk przed byciem gorszym lub oud-saiderem, przed werbalnym linczem i medialnym napiętnowaniem, przed krytyką i jakąkolwiek konfrontacją, każe niektórym bezkrytycznie przyj-mować przejawy czyjejś, niekiedy subtelnej, dominacji.

Trzecim źródłem konformizmu są relacje międzyludzkie w których obo-wiązuje uznaniowość lub zależność służbowa, decyzyjna, fi nansowa itp. Gdy stawką jest praca, awans, podwyż-ka, kariera naukowa, dotacje, sukces medialny, zwycięstwo wyborcze i każ-dy rodzaj rozdawnictwa, gdy w grę wchodzą ambicje i niepowtarzalne okazje; gdy podwładny spotyka przeło-żonego, uczeń nauczyciela, pracownik pracodawcę, asystent profesora, chory lekarza a wierny duszpasterza, wszę-dzie tam grozi konformizm mylony z lojalnością.

myśleć. Przestaje być twórczy. Jego kreatywność sprowadza się jedynie do obserwacji zachowań środowiska lub osoby dominującej oraz czystej kalkulacji, jak wykorzystując emo-cje, nastroje, oczekiwania i warunki, adekwatnie na nie reagować. Jak być fajnym i akuratnym!

Konformizm zabija zdolność do krytycyzmu. Największe bzdury i kłamstwa, najbardziej zuchwałe lub głupie decyzje, najbardziej szalone po-mysły są chwalone i wcielane w życie. Ich autorzy zamieniają się w prawdzi-wych okrutników, którzy jak Neron palą miasto i grają na lutni. A ponie-waż widzą, że zastraszanie działa na ludzi, uzyskują bez większego wysiłku przyzwolenie na wszystko.

Konformizm prowadzi do karłowa-tości życiowych celów. Ich szczytem jest względna stabilizacja i mentalność tłustego kota, który najedzony zawsze chce chodzić swoimi drogami.

rkw

http

://b

arih

us.h

u

Page 5: Gos Rodziny...Józefa w Loja w Ekwadorze. KAI /luty 2014 N iektórzy z pewnością odetchnę-li. Księża wrócili na plebanię, można żyć spokojnie, bez ryzyka zaskoczenia i możliwych

3

Czym dla ciebie jest krzyż, najstar-szy i najbardziej jednoznaczny znak naszej wiary? W czasach

apostazji i chrystianofobii warto sta-wiać sobie takie pytanie.

• niedbale, w pośpiechu wykonany w świątyni gest, jakby człowiek oganiał się przed owadem,

• czasami kreślony ze wstydem, rumieńcem, ukradkiem na ulicy przed fi gurą lub księdzem niosącym Naj-świętszy Sakrament,

• dyndający w uchu kolczyk idola muzyki pop,

• przesadnie eksponowany na de-kolcie silikonowej celebrytki,

• wywieszony w niewidocznym miejscu mieszkania, by nie rzucał się w oczy,

• produkowany w tysiącach udziw-nionych form, przynoszący zyski rzemieślnikom i handlarzom dewo-cjonaliami,

• niemy świadek niegodziwości tych, którzy niedawno zawieszali go na ścianach urzędów, szkół, szpitali i hal,

• spowszedniały, mijany obojętnie, wyświechtany, pusty symbol schodzą-cego do podziemia chrześcijaństwa,

• wieszany w roli fetysza, wraz z różańcem na wstecznym lusterku samochodu,

• palony nocą na spotkaniach Ku–Klux–Klanu i czarnych mszach satanistów,

• złamany jako swastyka na mundu-rach nazistów,

• znieważany przez świadków Je-howy,

• patrzący na zgniliznę wlewającą się do naszych domów przez szyby telewizorów,

• zmurszały w zapomnianej ka-pliczce przydrożnej, pomazanej przez grafi ciarzy,

• kiczowaty na odpustowych stra-ganach obok senników i horoskopów,

• ozdobiony sztucznymi kwiatami na wiejskich rozstajach,

• wieńczący wieże najstarszych bazylik i katedr,

• całowany z wiarą i bez wiary,

Krzyż – znak, symbol, rzeczywistość?

• kojarzony z największą ofi arą ale i poczuciem krzywdy,

• nadawany jako najwyższe odzna-czenie z możliwych

• narzędzie niepoliczonych egze-kucji,

• głupstwo dla Żydów, szaleństwo dla pogan, mądrość i moc Boża dla chrześcijan.

red.

W życiu jeszcze nie krytykowa-łam KEP. Co jakiś szaraczek katolik, bez wykształcenia

teologicznego, może mieć do decyzji biskupów? Dziś postanowiłam przeła-mać opór przed krytyką autorytetów, ponieważ, Przewielebni Biskupi, pró-bujemy z mężem budować cztery kate-dry na chwałę Bożą, czyli po katolicku wychować naszą czwórkę dzieci, a Wy nam to właśnie utrudniacie. Jest praw-dą, że w szkole, do której uczęszcza na-sza najstarsza córka, wszystkie huczne

imprezy odbywają się w piątek, jak to mówicie: „ze względów praktycznych”. Nasza taktyka do tej pory była prosta. Tłumaczyliśmy dzieciom: piątek jest dniem, w którym nasz największy Przyjaciel oddał za nas osobiście życie, by nas zbawić. Dlatego, że Go kocha-my, z wdzięczności chcemy pamiętać o Nim przez post. Nie twierdzę, że było łatwo. Pokusa zabawy – wielka. A jednak córka sama któregoś dnia stwierdziła: „To jest przecież oczywi-ste. Gdyby zmarł ktoś mi bliski, nie poszłabym w tym dniu na zabawę!”

Dziś wytrącacie nam z ręki jedno z ważnych narzędzi wychowawczych, gdyż nie puszczając córki na imprezy piątkowe, będziemy już tylko walnię-tymi fundamentalistami, faryzeuszami itp., próbującymi być bardziej papie-scy od papieża.

Oczywiście, nie narzekam. Poradzi-my sobie, bo nie boimy się etykietki

walniętych katotalibów, zbyt ważne jest dla nas zbawienie naszych dzieci. Chciałabym jednak zwrócić uwagę na inną rzecz. Ludzie uciekają z Kościo-ła do sekt, bo dają im wyraźniejsze poczucie tożsamości i odrębności, stawiają wymagania, pozwalają pełniej BYĆ, a Wy stopniowo likwidujecie wszystko, co nas różni od współcze-snego, nastawionego na folgowanie zachciankom świata.

Kiedy koniec postu od mięsa w pią-tek? A może zaakceptujmy konkubi-naty? W końcu to też ze względów praktycznych coraz częściej wybierany przez nominalnych katolików styl życia? Wiem o tym, bo ankieta, którą przez szereg kursów małżeńskich puszczałam w obieg, wykazała, że 95% par biorących ślub kościelny to osoby legalizujące konkubinaty.

Bogna Białecka

http://www.fronda.pl/blogi

Jak katolickiej matce opadają witki

http

s://

stat

ic.d

eon.

pl

fot.

rkw

Page 6: Gos Rodziny...Józefa w Loja w Ekwadorze. KAI /luty 2014 N iektórzy z pewnością odetchnę-li. Księża wrócili na plebanię, można żyć spokojnie, bez ryzyka zaskoczenia i możliwych

4

Pomyśl ojcze, że jesteś królem, któ-ry ma rządzić miastem – duszą dziecka. Dusza rzeczywiście jest

miastem. W mieście mieszkają różni ludzie: złodzieje i uczciwi, pracowici i tacy, którzy czynią to, co im wpad-nie do głowy. Podobnie w duszy są

O wychowaniu dzieci

Daj więc prawa twemu miastu i mieszkającym w nim obywatelom, prawdziwie surowe prawa. Zapew-nij też bojaźń przed prawem, gdy je przekraczają. Nic bowiem nie znaczą prawa, jeśli je można bezkarnie prze-kraczać.

Ustanów więc prawa! I bacz uważ-nie! Bo dla dobra całego świata usta-nawiamy przepisy. Zakładamy dziś miasto; niech więc będą wały i bramy – cztery zmysły. Całe ciało niech bę-dzie murem. Bramami miasta są oczy, język słuch, węch i jeśli chcesz, rów-nież dotyk. Przez te bramy wchodzą i wychodzą obywatele, to znaczy przez te bramy wchodzi zguba i błogosła-wieństwo w życie duszy.

Przystąpmy do pierwszej bramy, która najbardziej na to zasługuje – do bramy mowy. Przede wszystkim spo-rządźmy tu drzwi i zamek. [...] Co chcę przez to powiedzieć? Nauczmy dzieci wypowiadać tylko przystojne i po-bożne słowa. Dokonajmy surowego wyboru, aby się nie dostali źli i zepsuci ludzie do dobrych obywateli, tzn. ob-

3.08.1901 r. W Zuzeli n. Bugiem przychodzi na świata Stefan – drugi syn Stanisława i Julianny z domu Karp. Ks. Antoni Lipowski chrzci Stefana w dniu jego urodzin.

1910 r. Rodzina Wyszyńskich prze-nosi się do Andrzejewa. Dnia 31 paź-dziernika przy porodzie dziecka, umiera matka Stefana w wieku 33 lat

1912–1914. Stefan uczęszcza do Gimnazjum im. Wojciecha Górskiego w Warszawie. W 1913 r. przyjmuje sa-krament bierzmowania z rąk biskupa płockiego bł. Juliana Nowowiejskiego.

1915–1917. Nauka w męskim gim-nazjum im. ks. Piotra Skargi w Łomży

1917–1920. Uczęszcza do Niż-szego Seminarium Duchownego we Włocławku

1920–1924. Studia w Wyższym Seminarium Duchownym we Wło-cławku. Dnia 3.08.1924 otrzymuje święcenia kapłańskie a 5. 08 odprawia Mszę prymicyjną na Jasnej Górze. Obejmuje obowiązki wikariusza w katedrze włocławskiej i redaguje dziennik „Słowo Kujawskie”.

1925–1929. Studia doktoranckie na Katolickim Uniwersytecie Lubelskim. Zapoznaje się z charyzmatycznym ks. Władysławem Korniłowiczem. Zdo-bywa doktorat na podstawie rozprawy „Prawa rodziny, Kościoła i państwa do szkoły”.

1929–1930. Roczny pobyt nauko-wy w Austrii, Niemczech, Holandii, Belgii, Włoszech i Francji. Jego zainte-resowania koncentruje się wokół nauki społecznej Kościoła.

1931–1932. W Lublinie ukazuje się praca ks. S. Wyszyńskiego pt: „Głów-ne typy Akcji Katolickiej za granicą”. Jest dyrektorem Diecezjalnych Dzieł Misyjnych, prowadzi Chrześcijański Uniwersytet Robotniczy oraz kierują Sodalicją Mariańską na Kujawach.

1932–1939. Jest sędzią Sądu Bisku-piego i promotorem procesów beaty-fi kacyjnych. Jako redaktor naczelny „Ateneum Kapłańskiego” zajmuje się formacją księży. Zostaje członkiem Rady Społecznej przy prymasie Au-guście Hlondzie.

1940–1941. Na prośbę ks. Wła-dysława Korniłowicza udaje się do Kozłówki, by sprawować duchową

Kalendarium życia Stefana Kardynała Wyszyńskiego

Arch

iwum

Akt

Now

ych

próżne myśli i uczucia. Jedne walczą z nieprawością – jak żołnierze w mie-ście; drugie roszczą się o wszystko, co dotyczy ciała i mieszkania – jak urzęd-nicy w mieście; jeszcze inne wydają zarządzenia – jak zarządcy miasta. Jedne prowadzą nieczyste mowy – jak rozpasani ludzie, inne mówią skrom-nie – jak czyści. Jedne lubią miękkie życie – jak dzisiejsze kobiety; inne paplają bzdury – jak dzieci.

W mieście trzeba praw dla usunięcia złych, a zostawienia dobrych, by źli nie zdobyli przewagi nad dobrymi. Jeśli prawo nie trzyma złodziei w strachu, żadna własność nie jest bezpieczna; jeśli żołnierze obrócą swą wściekłość przeciw obywatelom, zginie wszystko; jeśli każdy przekracza granice i łamie prawo drugich, padnie porządek. Po-dobnie jest w życiu dziecka.

Miastem jest dusza dziecka, mia-stem nowo założonym, nowo zbu-dowanym, miastem, które w swe mury przyjmuje za obywateli obcych osadników, z których jeszcze żaden nie przeżył wiele. Takimi ludźmi nie jest trudno rządzić [...].

raźliwe słowa, obelżywe mowy, nieod-powiednie żarty; wyrzućmy z miasta wstrętnych, światowych, rozpasanych osobników. Niech nikt nie przechodzi przez tę bramę jeno sam Król. Niech otwiera dziecko usta dla dziękczy-nienia i niech mówi zawsze o Bogu i o mądrości wzniosłego życia.

Zwróć czasem uwagę dziecku, by nikomu nie sprawiało przykrości, nikogo nie obrażało, nigdy nie przysię-gało i unikało kłótni. Gdy zobaczysz, że przekracza zakaz, ukarz je  już to surowym spojrzeniem, już to ener-gicznym upomnieniem, już to ostrą naganą działaj na jego ambicję, daj mu nadzieję nagrody. Nie karz czę-sto biciem i nie przyzwyczajaj się do tego sposobu wychowania. Dziecko powinno się bać, ale nie powinno być bite [...] Nie powinno jednak dziecko wiedzieć, że grozisz jedynie słowami, bo wtedy jest groźba zbawienna, gdy dziecko wie, że będzie spełniona. [...] Jeśli twoja surowość sprowadziła po-prawę, zaprzestań jej nieco. Natura nasza potrzebuje też łagodności.

św. Jan Chryzostom

Page 7: Gos Rodziny...Józefa w Loja w Ekwadorze. KAI /luty 2014 N iektórzy z pewnością odetchnę-li. Księża wrócili na plebanię, można żyć spokojnie, bez ryzyka zaskoczenia i możliwych

5

opiekę nad siostrami zakonnymi i nie-widomymi dziećmi przesiedlonymi z Lasek. Prowadzi rekolekcje dla zie-mian i robotników.

1941–1942. Przebywa w Żułowie na Lubelszczyźnie, gdzie sprawuje duchową opiekę na siostrami zakon-nymi i niewidomymi. Bierze udział w konspiracyjnym nauczaniu.

1942–1945. Pełni obowiązki ka-pelana Zakładu dla Niewidomych w Laskach. Prowadzi wykłady spo-łeczne dla inteligencji w domu sióstr zmartwychwstanek oraz dni skupienia i rekolekcje dla s. urszulanek. W czasie powstania warszawskiego jest kapela-nem oddziałów AK i szpitala powstań-czego w Laskach.

1945 r. Zostaje rektorem Semina-rium Duchownego we Włocławku. Jednocześnie pełni funkcję proboszcza w Kłobii i Zgłowiączce. Redaguje „Ład Boży”, „Kronikę Diecezji Włocław-skiej” i „Ateneum Kapłańskie”.

1946 r. Wydaje książkę Duch pracy ludzkiej. Dnia 4 marca papież Pius XII mianuje go biskupem lubelskim. Sakrę biskupią otrzymuje 12 maja na Jasnej Górze z rąk prymasa Hlonda. Ingres do katedry lubelskiej odbywa się 26 maja.

1946–1948. Zajmuję się porząd-kowaniem zniszczonej wojną diecezji lubelskiej. Pasterską troską otacza KUL jako Wielki Kanclerz. W listopa-dzie zostaje biskupem gnieźnieńskim i warszawskim – prymasem Polski.

Kalendarium życia Stefana Kardynała Wyszyńskiego

Biskup Stefan Wyszyński jako ordynariusz lubelski, lata 1946–1948

Fot.

Inst

ytut

Pry

mas

owsk

i Ste

fana

Kar

dyna

ła W

yszyńs

kieg

o

Powszechnie uważa się, że auto-rem słów „Komu bije dzwon” jest Ernest Hemingway (1899–1961).

Prawda jest nieco inna. Hemingway zaczerpnął tę frazę z „Medytacji XVII” siedemnastowiecznego poety angiel-skiego Johna Donna. Dosłownie w ca-łym kontekście brzmi ona w ten sposób:

„Bóg zatrudnia wielu tłumaczy. Niektóre fragmenty przekłada wiek, inne choroba, jeszcze inne wojna lub wyrok sędziego. Ręka Boga jest jednak w każdym przekładzie i ona to na powrót zszyje nasze rozproszone karty i umieści nas w owej bibliotece, gdzie każda księga stać będzie otwo-rem dla pozostałych. Dzwon, który ogłasza nabożeństwo, nie wzywa tylko

mógłby bić nam, co człowiekowi, dla którego rzeczywiście bije. Dzwon bije temu, który sądzi, że bije on właśnie dla niego. A chociaż wieża kościelna szybko milknie, to przecież od chwili, w której zapadł nad nim zmierzch, człowiek jest zjednoczony z Bogiem. Któż nie podnosi oka ku słońcu, gdy ono wschodzi? Kto jednak oderwie oko od komety, gdy ta wystrzeli na niebo-skłon? Któż nie nachyli ucha na dźwięk dzwonu, jakikolwiek to dzwon i cokol-wiek ogłasza? Kto jednak oderwie ucho od dzwonu, wraz z którym jego cząstka ulatuje z tego świata? Nie ma człowie-ka, który byłby wyspą, z siebie samego ulepiony: każdy stanowi fragment kon-tynentu, cząstkę stałego lądu. Jeśli więc

Niespieszny dźwięk dzwonu

kaznodziei, lecz całe zgromadzenie. Dzwon, który właśnie bije, również zwołuje nas wszystkich, lecz o ileż bar-dziej mnie, którego obecna choroba przywiodła pod same wrota świątyni! Niedawno odbyła się dysputa i prze-wód sądowy (na którym za argumenty stawiano pobożność i stateczność, gorliwość i zasługi stron) mające ustalić, który z zakonów ma prawo jako pierwszy dzwonić na poranne modlitwy. Stwierdzono wówczas, że ten winien dzwonić jako pierwszy, kto najwcześniej wstanie.

Jeśli właściwie pojmiemy doniosłość dzwonu, który ogłasza nam modlitwę wieczorną, z radością weźmiemy go za swój – wstając następnego ranka i czy-niąc użytek z tego, że równie dobrze

morze zmyje bryłkę ziemi, o tyle samo mniejsza będzie Europa, jak gdyby fale uniosły przylądek lub dom przyjaciół Twoich lub Twój własny. Gdy jakiś człowiek umiera, i ja staję się mniejszy, gdyż jestem wpleciony w ludzkość: a przeto nigdy nie wypytuj, komu bije dzwon – bije on tobie”.

Przypomniało mi się to, gdy zna-lazłem się na dzwonnicy naszego kościoła w związku z awarią zasilania dzwonu. Gdy jeden z naszych parafi an lokalizował usterkę, zrobiłem kilka zdjęć. Myślę, że wszyscy parafinie słyszą bicie dzwonu, na Niwie, ale niewielu widziało go z bliska i zna widniejące na nim inskrypcje. Dlatego publikujemy ten materiał.

proboszcz

Page 8: Gos Rodziny...Józefa w Loja w Ekwadorze. KAI /luty 2014 N iektórzy z pewnością odetchnę-li. Księża wrócili na plebanię, można żyć spokojnie, bez ryzyka zaskoczenia i możliwych

6

1949  r. Ingres do bazyliki pry-masowskiej w Gnieźnie odbywa się 2  lutego, a do katedry warszawskiej – 6 lutego.

1950 r. Dnia 14 kwietnia podpisuje porozumienie z rządem komunistycz-nym, określające sytuację Kościoła w Polsce.

1951 r. Dnia 2 kwietnia udaje się do Rzymu z wizytą ad limina aposto-lorum i wręcz papieżowi symboliczne dary: garść polskiej ziemi, różaniec z chleba zrobiony przez więźniów z Auschwitz i ryngraf z Matką Bożą.

1952 r. Zostaje kardynałem1953–1956. Dnia 8 maja wypo-

wiada w imieniu całego episkopatu słynne Non possumus (Nie możemy) a 25 września zostaje aresztowany przez komunistów. Przebywa kolejno w: Rywałdzie, Stoczku Warmińskim, Prudniku Śląskim. Dokonuje aktu osobistego oddania się Chrystuso-wi przez ręce Maryi. Potem zostaje przewieziony do Komańczy. W tym czasie pisze: List do moich kapłanów, „Jasnogórskie Śluby Narodu” i pro-gram Wielkiej Nowenny na Tysiąclecie Chrztu Polski. Dnia 28 października wraca do Warszawy.

1957 r. Dnia 3 maja inauguruje Wielką Nowennę – dziewięcioletni okres duszpasterskiej pracy przed wielkim jubileusze chrześcijaństwa w Ojczyźnie. Od 6 do 17 czerwca przebywa w Rzymie, gdzie odbiera insygnia kardynalskie.

1958 r. W dniu 11 stycznia odbywa jedenastogodzinne spotkanie z W. Go-mułką i J. Cyrankiewiczem dotyczące relacji państwo – Kościół a 28 paź-dziernika uczestniczy w konklawe, które wybierze Jana XXIII.

1962–1964. Uczestniczy w przy-gotowaniu i obradach Soboru Waty-kańskiego II. Dnia 21 czerwca bierze udział w konklawe, które wybiera Pawła VI, zaś 21 listopada 1964 uczest-niczy w uroczystości nadania Maryi tytułu Matki Kościoła.

1965 r. Inicjuje orędzie bisku-pów polskich do biskupów Niemiec, w którym padają słowa: „przebaczamy i prosimy o przebaczenie”.

1966  r. Dnia 14 kwietnia – cen-tralne uroczystości 1000 lecia Chrztu

Kalendarium życia Stefana Kardynała Wyszyńskiego Historia międzywojennych Puław

nierozerwalnie związana jest z obecnością w mieście 2 Pułku

Saperów Kaniowskich.Do Puław pułk przybył zaraz po

odzyskaniu niepodległości, jednak nie pozostał tu długo, gdyż saperzy wy-ruszyli na front przeciwko oddziałom Armii Czerwonej.

Na stałe pułk zainstalował się w Pu-ławach w 1921 roku. Po przybyciu do miasta saperzy zajęli stare drewniane koszary rosyjskie, częściowo spalo-ne, przejmując je po obozie jeńców rosyjskich. Wokół zabudowań ko-szarowych, w większości bez okien

katolicki, który stał się kościołem gar-nizonowym. W czasie wojny polsko--bolszewickiej kapelanem pułku był ks. Stanisław Szepietowski, późniejszy prefekt w Kazimierzu. Jego następcą został prefekt puławski ks. Zygmunt Adamczewski, który doprowadził do wykończenia świątyni.

W dniu 11 maja 1921 roku, w trzecią rocznicę bitwy pod Kaniowem pułk wmurował w kościele tablicę zawie-rającą nazwiska poległych żołnierzy. Pięć lat później, w 1926 roku, w tymże kościele zostaje wmurowana tablica pamiątkowa ku czci zmarłego kaniow-czyka por. Eugeniusza Morońskiego.

Krzyż pamiątkowy 2 Pułku

Niebawem (2.04) będziemy obcho-dzić 15 rocznicę śmierci św. Jana Pawła II. Wtedy przeżywaliśmy

bardzo mocno długie odchodzenie, niemal na naszych oczach Biskupa Rzymu, Papieża-Polaka, ale przede

Jak przeżyliśmy śmierć papieża?wszystkim – świętego; kogoś, kto najpierw i przede wszystkim był świadkiem, potem – nauczycielem. Wielu w chwili Jego odejścia coś po-stanowiło. Innym zabrakło odwagi, by podjąć się jakiegoś wyzwania. Badanie opinii publicznej przeprowadzone

wśród Polaków pokazuje oczywistą polaryzację postaw. Ważne, by każdy pomyślał, co z nim się stało i czy odej-ście świętego papieża spowodowało jakąś przemianę? Oto wyniki ankiety: 9% – postanowiło być bardziej religij-

nym, 15% – postanowiło być lepszym człowiekiem, 43% – zastanowiło się nad własnym życiem, 3% – trudno powiedzieć, 39% – niczego nie posta-nowiło. Ten ostatni wynik jest najbar-dziej niepokojący.

red.

i drzwi, sterczały olbrzymie zwały gruzów i śmieci, pozostałe po jeńcach rosyjskich. Dzięki intensywnej pracy żołnierzy, koszary zostały doprowa-dzone do używalności.

Jedynym murowanym budynkiem jaki pozostał po spalonych kosza-rach rosyjskich było kasyno, które wewnątrz zostało mocno zdewasto-wane. Aby założyć instalację elek-tryczną i sprowadzić najpotrzebniej-sze meble, oficerowie dobrowolnie opodatkowali się. Wkrótce kasyno stało się jednym z kilku ośrodków kultury w Puławach.

Drugim budynkiem, który znajdo-wał się w pobliżu koszar była cerkiew prawosławna. Została ona przebu-dowana przez saperów na kościół

Życie pułku nie ograniczało się tylko do spraw związanych z garnizonem, ale mocno splatało się z życiem spo-łeczno-kulturalnym Puław.

Żołnierze pomagali przy budowie szkoły powszechnej na „Działkach” oraz stadionu sportowego. Wspierali mieszkańców miasta w czasie wielkiej powodzi Wisły w 1934 roku, a także w czasie szalejących pożarów.

Orkiestra pułkowa uświetniała każdą ważniejszą uroczystość, a sala balowa kasyna była miejscem, gdzie mieszkańcy Puław gromadzili się na organizowanych odczytach lub oglądali występy amatorskiego woj-skowego teatru, którym kierował zastępca dowódcy pułku mjr Eustachy Gorczyński.

Page 9: Gos Rodziny...Józefa w Loja w Ekwadorze. KAI /luty 2014 N iektórzy z pewnością odetchnę-li. Księża wrócili na plebanię, można żyć spokojnie, bez ryzyka zaskoczenia i możliwych

7

Polski, 2 maja wypowiada w imieniu całego narodu Akt oddania Polski w macierzyńską niewolę miłości.

1968 r. Wspiera duchowo strajku-jących studentów

1970   r. Prymas solidaryzuje się z ofi arami grudnia i ich rodzinami.

1971   r. W październiku bierze udział w synodzie biskupów i beatyfi -kacji Maksymiliana Kolbe.

1972   r. Dnia 28 czerwca ogłasza decyzję papieża Pawła VI o utworze-niu stałej administracji kościelnej na tzw. ziemiach odzyskanych.

1974  r. Wygłasza w Warszawie cykl kazań świętokrzyskich poświęconych kwestii społecznej. Bierze udział w sy-nodzie biskupów.

1975  r. Przewodniczy pielgrzym-ce Polaków do Rzymu z okazji Roku Świętego.

1976  r. Prymas interweniuje w spra-wie internowanych i uwięzionych ludzi.

1977  r. Przechodzi skomplikowane operacje chirurgiczne.

1978  r. Dnia 26 sierpnia uczestniczy w wyborze Jana Pawła I. Od 20 do 25 września bierze udział w podróży pol-skiego episkopatu do Niemiec. W dniu 16 października uczestniczy w konkla-we, które wybierze Jana Pawła II.

1979  r. Pierwsza pielgrzymka Jana Pawła II do Polski.

1981   r. Umiera we wniebowstą-pienie Pańskie, 28 maj, w Domu Arcybiskupów Warszawskich. Uro-czystościom pogrzebowym przewod-niczy osobisty wysłannik Jana Pawła II – kard. Agostino Casaroli. Papież po zamachu(13.05) był w szpitalu.

1989  r. Początek procesu beatyfi -kacyjnego

1994  r. Prymas zostaje pośmiertnie odznaczony Orderem Orła Białego.

2016  r. Rzymska komisja teologów jednomyślnie uznaje heroiczność cnót Sługi Bożego Stefana Wyszyńskiego.

2017   r. Dnia 18 grudnia papież Franciszek podpisuje dekret o heroicz-ności cnót Prymasa Tysiąclecia.

2020   r. Dnia 7 czerwca papieski legat, prefekt Kongregacji ds. Kano-nizacyjnych, kar. Giovanni Angelo Becciu dokona beatyfikacji prymas w Warszawie na Placu Piłsudskiego.

opr. ks. dr Mirosław Skałban

Kalendarium życia Stefana Kardynała Wyszyńskiego

Pułk posiadał także dobrze pro-sperujące kino noszące nazwę „Kino Garnizonowe”, które czynne było przez cztery dni w tygodniu. Oprócz fi lmów wyświetlanych zarówno dla żołnierzy jak i ludności cywilnej, w kinie wyświetlano bezpłatne fi lmy naukowe dla uczniów puławskich szkół i sierocińców.

Wszystkie te działania prowadzone przez wojsko spowodowały, ze garni-zon stał się integralną częścią miasta.

Chcąc upamiętnić swoją obecność w Puławach, żołnierze 2 Pułku Saperów Kaniowskich postanowili wznieść krzyż pamiątkowy na działkach wojskowych.

Prośbę Komitetu poparł Zarząd Miasta, który wystąpił z wnioskiem do Dyrekcji Lasów Państwowych w Radomiu o zarezerwowanie oma-wianego terenu na cele użyteczności publicznej.

Projekt krzyża opracował w maju 1937 roku kapral Michał Pędzik. Dę-bowy krzyż miał stanąć na betonowym podium z opadającymi schodami. Końce ramion krzyża zakończono drewnianymi kulami. U góry posta-nowiono umieścić „Mękę Chrystusa Pana”, niżej natomiast na wysokości metra od podium, odznakę pamiąt-kową pułku. Wokół krzyża zaprojek-

Drogi Krzyżowe w piątki po Mszy Świętej g. 17.00* * *

Gorzkie Żale w niedziele g. 17.30* * *

Rekolekcje wielkopostne dla uczniów Szkoły Podstawowej nr 119–11.03.2020 r.

(prowadzą Siostry Jezusa Miłosiernego z Gorzowa)* * *

Rekolekcje wielkopostne dla dorosłych15–18.03.2020 r.

g. 7.00, 9.00, 17.00, 18.30, 20.00(prowadzi proboszcz)

* * *Nowenna do Świętego Józefa

9–18.03.2020 r.

Nabożeństwa wielkopostne w naszej parafii

Saperów KaniowskichW tym celu powołano w 1937 roku

Komitet Budowy Krzyża, do którego weszli m.in.: podpułkownik w stanie spoczynku Stanisław Magnuszewski, chorąży Władysław Towalski, sier-żant Jan Stafi jowski, sierżant Antoni Dedera i inni.

Ponieważ teren przy ulicy Kaniow-czyków, na którym miał stanąć krzyż stanowił własność państwową ad-ministrowaną przez Dyrekcję Lasów Państwowych w Radomiu, Komitet zwrócił się do Nadleśnictwa Puławy z prośbą o wydzielenie odpowiedniego miejsca.

Lokalizacja Krzyża nie była przy-padkowa, gdyż w myśl założeń regu-lacyjnych miasta na tym terenie miał powstać ogród publiczny.

towano ogrodzenie z żelaznych rur wpuszczonych w betonowe słupki.

Tak opracowany projekt przedsta-wiono do zatwierdzenia w Urzędzie Wojewódzkim. Po rozpatrzeniu pro-jektu przez Radę Budowlaną, Urząd Wojewódzki 30 lipca 1937 roku udzielił zezwolenia na wykonanie robót pod warunkiem dokonania zmian naniesionych na planie. Cho-dziło przede wszystkim o likwidację drewnianych kul wieńczących ramio-na krzyża.

Po uwzględnieniu tych zaleceń krzyż stanął przy ulicy Kaniowczy-ków, gdzie mimo różnych zawieruch dziejowych stoi do dnia dzisiejszego.

Robert Och

Page 10: Gos Rodziny...Józefa w Loja w Ekwadorze. KAI /luty 2014 N iektórzy z pewnością odetchnę-li. Księża wrócili na plebanię, można żyć spokojnie, bez ryzyka zaskoczenia i możliwych

8

Pierwszy krzyż na Niwie – 24.06.1990 r.

Uposażony w pasterskie błogosła-wieństwo Ordynariusza biskupa Bolesława Pylaka i wspierany

życzliwym, wręcz ojcowskim, sercem księdza dziekana Ryszarda Gołdy, ja ksiądz Tadeusz Siwkiewicz, piszący te słowa podjąłem się zadania tworzenia nowej parafi i. Jak się później miało okazać, Pan Jezus dał zdrowie nad-zwyczajne, w porównaniu z tym, które było „na górce”. Jednym z pierwszych zadań było znalezienie placu. Wybra-liśmy się z ks. dziekanem Ryszardem Gołdą na wizję lokalną.

Były trzy propozycje umiejsco-wienia kościoła na osiedlu. Pierwsza – „w sadzie instytutu”. Obaliłem ja argumentem, że naturalny ciąg lu-dzi jest do centrum miasta a nie na obrzeża i parafi an będzie „ciągnęło” do kościoła garnizonowego. Druga lo-kalizacja – „przy szkole”. Tę „obaliłem” argumentem ciasnoty między blokami a szkołą. Trzecia – aktualna – zwycię-żyła. Jest w miarę centralnie położony a jednocześnie na uboczu i kościół bę-dzie miał ciszę. Aczkolwiek teren miał wygląd kosmiczny i z budowlanego punktu widzenia jest najtrudniejszy, to jednak najładniejszy, zwłaszcza ze względu na sąsiadującą ścianę lasu i brak, nawet w perspektywie, „uciąż-liwego” sąsiedztwa.

Z kart kroniki parafialnej

Istotną sprawą był tytuł kościoła i parafi i. Kiedy jeszcze, na wikariacie, chodziłem po kolędzie po tym osiedlu (wtedy jedna parafi a obejmowała całe miasto), widziałem i przeżywałem w wielu domach ból rozbitych, albo rozpadających się rodzin, rozdartych wyjazdami zarobkowymi, brakiem więzi rodzinno-małżeńskich, utratą ducha rodzinnego, a później dosyć często perypetiami wynikającymi z szybkiego i dużego bogacenia się. Już wtedy myślałem jak pomóc, jak zaradzić temu bólowi, jak posklejać obolałe, pokiereszowane domy? Trze-ba dać wzór i mocnego Orędownika. Święta Rodzina z Nazaretu wydała

mi się najlepszym „lekarstwem”. Takie myślenie przedstawiłem biskupowi, który bez słowa sprzeciwu czy jakich-kolwiek sugestii zaakceptował mój wybór. „Narodziny” parafi i zostały ogłoszone w niedzielę 24 czerwca 1990 r.

Po Mszy św. o g. 16.00 Ksiądz dziekan poświęcił wykonany przez p. Mieczysława Józefczyka krzyż dę-bowy, uprzednio udekorowany przez parafi an z Niwy. Następnie wyruszyła procesja z kościoła Miłosierdzia Bo-żego na Niwę, na miejsce postawienia krzyża i odprawienia pierwszej Mszy Świętej. Tak też się stało. Uczestniczyły w niej rzesze wiernych.

Page 11: Gos Rodziny...Józefa w Loja w Ekwadorze. KAI /luty 2014 N iektórzy z pewnością odetchnę-li. Księża wrócili na plebanię, można żyć spokojnie, bez ryzyka zaskoczenia i możliwych

9

Wiatyk, czyli ostatnia Komunia Święta udzielana umierają-cej osobie wywodzi się od

łacińskiego słowa via – droga, gr. efodion. W mowie potocznej zarówno viaticum, jak i efodion oznaczały pie-niądze na podróż na koszt państwa.

Eucharystia jest istotą wiatyku. Śmierć z Eucharystią na ustach na-leżała do najpiękniejszych i była pragnieniem, zwłaszcza w dobie prześladowań. Dlatego, jeśli śmierć nie nastąpiła, podawano ją wielokrot-nie. Św. Grzegorz z Nazjanzu udzielił wiatyku swojemu ojcu kilkakrotnie. Ale wobec nadużyć Synody w Karta-ginie (393, 397 r.) stanowczo zakazały takich praktyk.

Powszechny był również wtedy zwyczaj przechowywania Eucharystii w domach, na wypadek możliwych prześladowań, gdy udział w Eucha-rystii będzie niemożliwy lub gdy zabraknie celebransa. W Historii kościelnej Euzebiusza znajduje się wzruszający epizod. Gdy starzec imieniem Serapion pozbawiony był Eucharystii, a czuł, że zbliża się jego ostatnia godzina, wysłał swego wnuka do kapłana. Ten jednak z powodu cho-roby nie mógł przybyć, więc przekazał

jako niezgodny z należnym szacunkiem i prawem („contra reverentiam et con-tra canonem”). Kongregacja Doktryny Wiary (dawniej: Święte Ofi cjum) po-stanowiła, że nikt nie może zabierać Eucharystii w podróż i przechowywać jej u siebie i takie jest obowiązujące prawo w tym względzie.

Od VII wieku obserwuje się uro-czystsze procesje z wiatykiem do domu chorego. Szafarza poprzedza krzyż, światło, kadzidło i dzwonek wdzięcznie nazywany tintinnabulum. Ale powoli upowszechnia się zwyczaj przynoszenia chorych do świątyni lub oratorium, zwłaszcza kapłanów i oso-by zakonne. Od VIII wieku zwykłym szafarzem wiatyku staje się ksiądz.

W X–XI wieku przyjmuje się zwy-czaj odwiedzania chorego z Komunią św. przez kolejne siedem dni. Modli-twy wspominają zbliżającą się śmierć, której nikt nie ukrywa. Z czasem za-częto rozbudowywać formy udzielania

Wiatyk – uposażenie na drogęPrzed wyruszeniem odbywała się też uczta pożegnalna (łac. coena viatica). Efodion oznaczał też codzienny żołd lub codzienne utrzymanie. Pierwsi chrześcijanie, a zwłaszcza ich pasterze, jak np. św. Ignacy Antiocheński, św. Cyprian z Kartaginy, rozumieli śmierć jako migratio ad Dominum – podróż do Pana. W świadomości to paschalne przejście było pełne trudów i aktyw-ności demonów, dlatego umierający potrzebował przewodnika i obrońcy, który życzliwie i mężnie towarzyszy odchodzącemu. Tradycja judaistyczna wprowadziła naukę o towarzyszących zmarłym aniołach, zwłaszcza archa-niołach Michale i Gabrielu. Gdyby jednak nikt nie towarzyszył odcho-dzącemu, powinien on okazać coś w rodzaju paszportu tzw. stigmata lub sfragidzes (pieczęci). To dlatego zmarłym, jeszcze w późnym średnio-wieczu, nakładano na powieki monety tzw. obole.

Efodion rozumiano także znacznie szerzej. Św. Klemens Aleksandryjski uważał, że jest nim przebaczenie, chrzest, Boże słowo prawdy, uczynki miłosierdzia i zaufanie Bogu. Podob-nie nauczał św. Hieronim i św. Hilary z Poitiers.

Eucharystię chłopcu, by zaniósł ją dziadkowi. Kiedy wierni podawali Ko-munię św. innym wiernym, czynili to jednak ze świadomością, że wykonują kapłaństwo, a nie że zastępują kapłana.

Niektórzy też zabierali Eucharystię w podróż, zwłaszcza jeśli wyprawa była długa, daleka i w nieznane. Eucharystię zawieszano wtedy w specjalnym na-czyniu zwanym chrismale, na szyi lub w specjalnej kustodii w kufrze. Św. Am-broży, biskup Mediolanu, pozostawił opis zdarzenia, dotyczącego jego brata Satyra. Jako katechumen (kandydat do chrztu) znalazł się w niebezpieczeń-stwie śmierci, w czasie rozbicia okrętu na pełnym morzu. Prosił on współpasa-żerów, którzy mieli ze sobą Eucharystię, o niewielką jej cząstkę, a nie mogąc jej spożyć, jako nieochrzczony, ukrył ją w płótnie i zawiesił na szyi. Tak po-czuł się „zabezpieczony” obecnością Chrystusa. Św. Ambroży tego jednak nie pochwalił. Od XIV do XVIII wieku zabieranie Komunii św. w podróż sta-ło się przywilejem papieży. Chodziło o nadanie uroczystego charakteru podróży i orszakowi Biskupa Rzymu. Może stąd zachował się zwyczaj klęka-nia przed papieżem. Papież Aleksander VIII zniósł ten zwyczaj w 1690 roku

Komunii, ale bez akcentowania, że jest to wiatyk.

Ponieważ wiatyk to sakrament umie-rających, udzielany jest po sakramencie pokuty i namaszczeniu chorego. Ko-deks Prawa Kanonicznego (kan. 921) mówi: „Wierni umierający powinni być umocnieni Komunią Świętą na sposób wiatyku”. Powinni, to znaczy nie muszą, ale mogą i zważywszy na zbliżający się koniec ziemskiej wędrówki – takie pragnienie powinni wyrazić możliwie wcześnie, z pełną świadomością, tak, by wiedzieli o tym również najbliżsi. Wiatyk może zanieść umierającemu nie tylko kapłan, ale także diakon, akolita, inny nadzwyczajny szafarz Eucharystii, a nawet, z braku któregokolwiek z tych szafarzy, każdy wierny jest upoważ-niony moralnie do takiego działania. Powyższe stanowisko zawarte jest w Dekrecie Kongregacji ds. Kultu Bo-żego i Dyscypliny Sakramentów z 12 IX 1983 r. Praktyka wiatyku współcześnie bywa trudna do zrealizowania, gdyż wielu ludzi umiera w zaskoczeniu, że następuje to wcześniej, niż myśleli, często oszukani przez najbliższych.

opr. rkw

na podstawie Leksykonu liturgii,

Poznań 2006

frag

men

t z

Ołta

rz S

iedm

iu S

akra

men

tów

Rog

iera

van

der

Wey

den

Page 12: Gos Rodziny...Józefa w Loja w Ekwadorze. KAI /luty 2014 N iektórzy z pewnością odetchnę-li. Księża wrócili na plebanię, można żyć spokojnie, bez ryzyka zaskoczenia i możliwych

10

Księga Przysłów defi niuje zazdrość jako „próchnicę kości” a pewne przysłowie hiszpańskie powiada:

„Niestrawność zawistnego nie zależy od tego, co sam je, ale od tego, co jedzą inni”. Spróbujmy przyjrzeć się zazdro-ści z bliska, ponieważ ten grzech jest dość częsty i chyba nie ma nikogo, kto by choć raz nie poległ z nim w walce.

Najpierw trzeba stwierdzić, że jest kilka rzeczy, które nigdy nie staną się obiektem zazdrości. Są to klęski, pro-blemy, cierpienie i śmierć. Wszystko inne może być obiektem naszego pożądania lub chciwości. Wszystkie grzechy powiązane są ze sobą tak jak przestępcy w mafi i czy agenci w siatce szpiegowskiej. Jeden grzech pracuje na rzecz drugiego tylko po to, by do-prowadzić człowieka do upadku czyli duchowego bankructwa.

Zazdrość nie zna pogodnych prze-budzeń, bo najpierw i przede wszyst-kim jest pretensją. Niektórzy powiada-ją, że zazdrość jest zbudowana z cienia tego, w co obfitują inni. Św. Jakub Apostoł nie zostawia żadnych niedo-mówień. Mówi wprost: „Skąd się biorą wojny i skąd kłótnie między wami? Nie skądinąd, tylko z waszych żądz, które walczą w członkach waszych.  Pożą-dacie, a nie macie, żywicie morderczą zazdrość, a nie możecie osiągnąć. Prowadzicie walki i kłótnie, a nic nie posiadacie, gdyż się nie modlicie. Mo-dlicie się, a nie otrzymujecie, bo się źle

modlicie, starając się jedynie o zaspo-kojenie swych żądz. Cudzołożnicy, czy nie wiecie, że przyjaźń ze światem jest nieprzyjaźnią z Bogiem? Jeżeli więc ktoś zamierzałby być przyjacielem świata, staje się nieprzyjacielem Boga” (Jk 4, 1–4). Czy ktokolwiek z nas de-finiuje zazdrość jako cudzołóstwo? Czy nie sądzimy, że posiadanie i chęć posiadania coraz więcej, jest czymś normalnym, wręcz naturalnym? Czy to grzech być bogatym? Czy naprawdę nie da się pogodzić zamiłowania do dobrobytu z miłością do Boga?

Niewielu bogatych zachowuje wol-ność do tego czym z łaski Bożej mogą zarządzać, ale zniewolenie pragnie-niem posiadania dotyczy także naj-uboższych, których może pochłonąć prawdziwa lawina oczekiwań, żądań, poczucia krzywdy i spopielać ogień sądu nad wszystkimi bogatszymi od siebie.

Zanim ktokolwiek z ludzi zostanie postawiony w stan oskarżenia o nie-sprawiedliwy podział dóbr, choćby najdrobniejszy przejaw krzywdy zaznanej i zadanej, to najpierw Bóg podpada pod ludzki osąd. Bóg na ławie oskarżonych musi wysłuchiwać naszych żalów, pretensji, skarg, na-rzekań, szemrania i wszelkich, choćby najdrobniejszych, oznak niezadowole-nia i frustracji.

Pismo Święte pokazuje jakie proble-my i emocje wyzwolił podział Ziemi

Obiecanej pomiędzy dwanaście po-koleń Izraela. Ci, którzy wyrośli z tego samego pnia, gdy przyszło dzielić dziedzictwo podarowane im przez Boga, zaczęli zbiorowy spór. Dostęp do szlaków handlowych to nie to samo, co porty nad Morzem Śródziemnym. Jezioro Galilejskie to coś innego, niż Morze Martwe. Dolina Jordanu to całkiem inny świat niż pustynne pa-górki Negebu. Pojedynczych oaz na Pustyni Judzkiej nie da się porównać do kwitnących ogrodów Galilei. Tak-że sąsiedztwo sąsiedztwu nierówne a nawet Jordan na każdym odcinku jest inny. Itd., itp.

Powstał problem: jak podzielić dobra sprawiedliwie, skoro nie można po rów-no? Jedynym rozsądnym rozwiązaniem wydało się rzucanie losów. W ten spo-sób Izraelici chcieli powiedzieć samym sobie, że ziemia jest własnością Boga, więc nikomu nie wolno jej zawłaszczać. Zazdrość w każdym wypadku dotyczy własności Boga.

Wystarczy przeczytać, że 2153 najbogatszych ludzi posiada mają-tek, którym dysponuje 4,6 miliarda ludzi. O ile miliarderzy się bogacą (w tempie 12% rocznie), to majątek najbiedniejszej części świata – spada (w tempie 11% rocznie). Kobiety na całym świecie pracują łącznie przez 12,5 miliarda godzin dziennie bez wynagrodzenia. Każdego roku daje to 10,8 bilionów dolarów dochodu do światowej gospodarki. To z kolei trzy razy więcej niż daje sektor tech-nologiczny. Jeden z powodów? Kon-strukcja systemów podatkowych na świecie. Oxfam – międzynarodowa organizacja humanitarna, powstała w 1942 r. w Londynie, zajmującą się walką z głodem na świecie i pomocą w krajach rozwijających się, wylicza, że podatki od majątku to zaledwie 4 centy od dolara. Podatki od korpo-racji – 11 centów. Tymczasem podatek PIT (podatek dochodowy od osób fi zycznych) to 21 centów, pozostałe narzuty na pensję – 22 centy i wreszcie VAT (podatek pośredni, pobierany na każdym kolejnym etapie obrotu towarami lub usługami) oraz inne podatki od sprzedaży to 39 centów. Słowem: najwyżej opodatkowana jest

Zazdrość – pretensje do wszystkiego

http

s://

wee

kend

.gaz

eta.

pl

Page 13: Gos Rodziny...Józefa w Loja w Ekwadorze. KAI /luty 2014 N iektórzy z pewnością odetchnę-li. Księża wrócili na plebanię, można żyć spokojnie, bez ryzyka zaskoczenia i możliwych

11

praca i konsumpcja, która u najbied-niejszych stanowi największą pozycję w strukturze wydatków.

Jak w takiej sytuacji nie oskarżać i nie szukać winnych. Jak w tej nie-normalnej i nieludzkiej sytuacji nie zazdrościć i nie popaść w gniew? Jak się nie buntować i nie złorzeczyć? Jak nie pozwolić na erozję sumień zarów-no bogatych jak i biednych? To, co się dzieje bez udziału zazdrosnego jest jakby nieważne albo absolutnie ważne. Stąd żal zazdrośnika, że ciągle coś go omija, że ciągle w czymś nie uczest-niczy. Stąd trudny do opanowania potencja nienawiści.

Gniew narasta i pęcznieje, zbiera się niczym wulkaniczna magma na dnie krateru i tylko kwestia czasu, kiedy wybuchnie dokonując trudnych do przewidzenia zniszczeń.

Św. Grzegorz Wielki z Nyssy mówi, że zazdrość ma pięć córek: niechęć opartą na nienawiści, obmowę, znie-sławienie, radość z czyjegoś nieszczę-ścia oraz cierpienie z powodu czyjejś pomyślności.

Oczywiście, błędem byłoby sądzić, że zazdrość dotyczy rzeczy material-nych. Prawdziwą i największą torturą są niemożliwe do osiągnięcia horyzonty i wielkość duchowa. Saul zazdrościł chwały jaką przyniosły Dawidowi jego zwycięstwa na polach bitew: „Da-widowi przyznały dziesiątki tysięcy, a mnie tylko tysiące” (1Sm 18,8). Ura-żona ambicja ludzka, która nie znosi wywyższenia innych. Nie umie żyć ani w blasku ani w cieniu innych. Za-wistni ludzie gotowi są niszczyć każdy talent, każdą indywidualność, każdą osobowość i każdy autorytet. To atak bezsilności i prawdziwej niemocy, któ-ry wpędza w kompleksy i każe innym psuć ich szczęścia. Jednym z lekarstw na zazdrość jest wytrwała, codzienna modlitwa w której denuncjujemy tę na-szą skłonność i słabość jak każdą inną, prosząc Boga, żeby nas z niej wydobył.

ks. Ryszard Winiarski

http

s://

deon

.pl

Celebryci chcą uchodzić za zbaw-ców ludzkości. Stawiają proste diagnozy i szukają równie pro-

stych rozwiązań. Ostatnio, modnym stało się w ich świecie ratowanie pla-nety i walka z globalnym ociepleniem. Niestety, bardzo często popadają w konfl ikt z głoszonymi przez siebie hasłami. Przykładów jest wiele. Naj-bogatszy człowiek na ziemi, twórca Microsoftu, Bill Gates, mówi bardzo często o systemowych rozwiązaniach ale dla siebie wybiera strategię uników. Naukowcy z uniwersytetu w szwedz-kim Lund wyliczyli, że w 2017 roku Bill Gates „wyprodukował” aż 1,6 tys. ton dwutlenku węgla. Jego loty prywatny-mi samolotami sprawiły, że zostawił największy ślad węglowy spośród wszystkich celebrytów na świecie.

– pokonując w przestworzach średnio 275,7 tys. km rocznie. Jak na ironię, na Twitterze umieściła wpis: „To Ziemia. Jest gorąco. Nie zanieczyszczaj jej”.

Trzecie miejsce na niechlubnym podium trucicieli zajmuje amerykań-ska aktorka i piosenkarka Jennifer Lopez z 1050 ton dwutlenku węgla rocznie, odbywając swe lotnicze po-dróże o łącznej długości 224,5 tys. km. Ta z kolei posłużyła się Instagramem: „Płuca Ziemi są w płomieniach”. Inny-mi sławnymi trucicielami są: gwiazda mediów amerykańskich, Oprah Win-frey (615,6 ton CO

2), twórca Facebo-

oka, Mark Zuckerberg (485,1 tony CO

2). Piątkę trucicieli zamyka Karl

Lagerfeld z 105 tonami CO2 rocznie.

Na ironię zakrawa fakt, że do Davos, gdzie odbywało się Światowe Fo-

Ślad węglowy celebryty

Ślad węglowy to całkowita suma emisji gazów cieplarnianych wywo-łanych bezpośrednio lub pośrednio przez daną osobę, organizację, wy-darzenie lub produkt. Obejmuje on emisje dwutlenku węgla, metanu, pod-tlenku azotu i innych gazów szklarnio-wych wyrażone w ekwiwalencie CO

2.

Z wyliczeń naukowców wynika, że w 2017 r., Gates odbył co najmniej 59 lotów, pokonując prawie 350 tysięcy kilometrów. Przyczynił się do wyemi-towania nie mniej niż 1600 ton dwu-tlenku węgla. W ciągu trzydziestu lat swojej aktywności „proekologicznej” wytworzył astronomiczną wielkość – 48  000 ton CO

2. Dla porównania

statyczny Polak zostawia ślad węglowy o wielkości 8 ton CO

2 rocznie. Nie-

wiele mniej trucicielska okazuje się ekscentryczna Paris Hilton. Rocznie generowała 1260 ton dwutlenku węgla

rum Ekonomiczne poświęcone m.in. sprawom klimatu, wielu miliarderów przyleciało właśnie „podniebnymi taksówkami”.

Prywatne odrzutowce wytwarzają dziesięciokrotnie więcej dwutlenku węgla w przeliczeniu na jednego pasa-żera niż komercyjny ruch lotniczy. Lot prywatnym odrzutowcem jest ponad ośmiokrotnie mniej wydajny niż lot rejsowy. Warto wiedzieć, że reforma podatkowa prezydenta Trumpa zakła-da, iż osoby fi zyczne i fi rmy mogą od-pisać 100% kosztów – nowego lub uży-wanego – prywatnego odrzutowca od swoich podatków federalnych. Stany Zjednoczone należą do największych trucicieli, ale to podobno nasz przy-jaciel, którego nie wolno krytykować. A nam każe się rezygnować ze słomek i torebek foliowych. Czy to nie żart?

rkw

ww

w.g

reen

-pan

el.e

u

Page 14: Gos Rodziny...Józefa w Loja w Ekwadorze. KAI /luty 2014 N iektórzy z pewnością odetchnę-li. Księża wrócili na plebanię, można żyć spokojnie, bez ryzyka zaskoczenia i możliwych

12

Szalejący koronawirus, który pier-wotnie pojawił się w chińskim Wuhan przypomina jednego

z jeźdźców Apokalipsy, który zamie-rza zdziesiątkować ludzkość. Warto zapytać, czy istnieją w historii jakieś analogiczne wydarzenia? Czy sytuacja w której znaleźliśmy się jest wyjątkowa czy typowa dla wielkich klęsk, które co jakiś czas pojawiają się na świecie? Póki co koronawirus zabił kilkaset osób a kilkanaście tysięcy uległo zarażeniu. Jest faktem, że wirus jest już na czterech kontynentach. Inwazja może przyjąć niespotykane w historii rozmiary. Autorytety medyczne mówią, że jako cywilizacja nie jesteśmy przygotowani na odparcie tak podstępnego i zma-sowanego ataku wirusów czy bakterii.

Szukając analogii i zrozumienia warto prześledzić dzieje jednej z naj-większych epidemii zwanej „czarną śmiercią”, która przetoczyła się przez Europę w XIV wieku, zabijając 40% po-pulacji. Dzisiaj oznaczałoby to śmierć ponad 200 mln Europejczyków! Coś niewyobrażalnego! Ciekawe, że „czar-na śmierć” podobnie jak koronawirus pojawiła się w Azji, na stepach impe-rium Mongołów, którzy w XIV wieku wyruszyli na Zachód by dotrzeć do portów Morza Czarnego. Co prawda, byli prekursorami globalizacji i handlu na wielką skalę, ale zaczęli umierać na

tajemniczą chorobę, której pochodze-nia nie byli w stanie rozpoznać.

Gdy stanęli u bram Caff y wydawało się, że oblężenie potrwa krótko i mia-sto będzie zmuszone się poddać. Jed-nak obrońcy portu okazali się dzielny-mi wojownikami. Mongołowie widząc jakie żniwo zbiera nieznana choroba w swoich szeregach, postanowili użyć podstępu. Historycy mówią, że był to pierwszy odnotowany przypadek użycia broni biologicznej w dziejach świata. Wiele ciał katapultowali do wewnątrz miasta, by stały się źródłem infekcji, oczywiście niczego nie wie-dząc o mechanizmie zakażenia.

Dzisiaj wiemy, że na ubraniach ofiar były miliony pcheł w których żołądkach pasożytują bakterie. Pchły po ukłuciu żywiciela usiłują ssać jego krew, ale zablokowane przez masę namnażających się bakterii, wymiotują i w ten sposób przy jednym ukąszeniu potrafią wstrzyknąć do 25 tysięcy chorobotwórczych bakterii Yersinia pestis. Trzeba było grzebać konających narażając się na kontakt z podstępnym mikroskopijnych zabójcą. Pokusa, żeby szabrować opustoszałe domy zmarłych stanowiła prawdziwą pu-łapkę. To tylko przyspieszyło rozwój epidemii. Z Sycylii choroba błyska-wicznie przeniosła się na półwysep a potem w trzewia Europy. Pustoszały

kolejne miasta, które jeszcze kilka lat wcześniej kwitły przeżywając swoją świetność. Śmiertelne żniwo zaczęło przekraczać ludzkie wyobrażenia. Codziennie umierało 600 Wenecjan, tak że poszczególne księstwa Italii re-zygnowały z tradycyjnego pochówku. Barcelona straciła 66% mieszkańców, Avinion, Paryż i Londyn prawie poło-wę. Tam w ciągu 6 tygodni w jednym grobie pochowano 11 tysięcy ciał, układając jak warstwy lazanii na prze-mian z ziemią i wapnem. W Sienie przerwano budowę monumentalnej katedry. W klasztorze w Montpelier ze stu mnichów zostało tylko sied-miu. Anglia straciła połowę populacji. Na nagrobku jednej z ofi ar dżumy do dzisiaj widnieje napis: „Zmarł w roku w którym przy życiu została 1/4 żyją-cych”. O tym apokaliptycznych czasach Petrarka pisał: „Było nas tak wielu, teraz jesteśmy przeraźliwie sami”.

Tyle historii. Warto pamiętać, że niesławna bakteria ciągle jest na wolności i nigdzie nie jest powie-dziane, że nagle o niej nie będzie głośno. Koronawirusy od początku XXI wieku wykonały trzy mutacyjne skoki – powstał wirus SARS, MERS i obecnie szalejący – 2019-nCoV, zwany wirusem z Wuhan. Naukowcy ostrzegają, że podobnych epidemii będzie coraz więcej choćby dlatego, że rocznie samolotami podróżuje pond 500 milionów ludzi. Łatwość podróży i ich częstotliwość sprzyjać będą przenoszeniu drobnoustrojów i kolejnym epidemiom. Kiedyś czarną

Jeźdźcy Apokalipsy u bram

fot.

rkw

fot.

rkw

Page 15: Gos Rodziny...Józefa w Loja w Ekwadorze. KAI /luty 2014 N iektórzy z pewnością odetchnę-li. Księża wrócili na plebanię, można żyć spokojnie, bez ryzyka zaskoczenia i możliwych

13

śmierć niosły obce wojska i chciwi zy-sku kupcy, dzisiaj choroby mogą prze-nosić turyści, pielgrzymi, sportowcy, biznesmeni, uchodźcy, którzy migrują we wszystkich możliwych kierunkach.

Jakąś metaforą współczesnego świata zamkniętego lękiem są tury-ści odbywający wakacyjny rejs stat-kiem nazwanym Costa Smeralda dla uczczenia Wybrzeża Szmaragdowego Sardynii. Sześć tysięcy gości i 1678 członków załogi, uwięzionych w luk-susie z powodu dwojga podejrzanych Chińczyków nie może zejść na ląd. Przeżywa swoją kwarantannę, co prawda w luksusie, ale jednak kwaran-tannę pełną ograniczeń napięć. Statek, napędzany ekologicznym paliwem, posiada 11 restauracji zdolnych zado-wolić najbardziej wybrednych smako-szy; 19 różnorodnych barów, 4 baseny, aquapark, kasyno, wielofunkcyjne bo-isko, saunę, SPA, 2 teatry, ekskluzywne butiki, dyskotekę, muzeum designu, klub jazzowy, kabiny z ogrodem zi-mowym, ścieżkę spacerową, specjalną strefę dla dzieci z możliwością powie-rzenia ich opiece wykwalifi kowanych opiekunów, radio pokładowe i telewi-zje satelitarną. Wszystkie znamiona luksusu. I nagle wszystko to zostaje unieruchomione z powodu małego wirusa. Jakby zamiera. Wszyscy chcą opuścić tę oazę luksusu i wrócić do swoich normalnych domów, żyć skromniej ale bezpieczniej.

Wszyscy chcemy, żeby był już po epidemii zanim ona przyjmie apo-kaliptyczne rozmiary. Tymczasem jeden z najbogatszych ludzi w Chi-nach miliarder Guo Wengui oskarża władze o świadomą dezinformację i kłamstwo: „Chiny nie mówią wam, jak jest naprawdę”. Wengui twierdzi, że

w Chinach zmarło już ponad 50 tysię-cy osób, a nie jak podaje się ofi cjalnie, kilkaset. Przez ostatnie dwa tygodnie, codziennie, do krematorium miało trafi ać 1200 ciał! To dlatego piece nie nadążały spopielać ludzkich zwłok. Być może Chiny stosują starą metodę swoich dawnych cesarzy: „Kiedy jesteś silny udawaj słabego, kiedy jest słaby udawaj silnego. Niech nikt nigdy nie wie, jaki jesteś naprawdę!”

Zapewne wiedza o rzeczywistych rozmiarach zagrożenia uchroniłaby wiele istnień ale wiedza jest potężną bronią, której każdy zazdrośnie strze-że. Podzielenie się wiedzą oznacza podzielnie się władzą, choć także od-powiedzialnością! Papież Franciszek zrobił tyle, ile mógł zrobić w takiej sytuacji – wysłał kilkaset tysięcy ma-sek. Nawet roczny budżet Watykanu nie wystarczy, by kupić maski dla wszystkich potencjalnych ofi ar. Inni raczej przyglądają się i zastanawiają czy mocarstwo da sobie radę z małym wirusem czy polegnie. Wszyscy chcą jedynie, żeby epidemia została tam, gdzie przyszła na świat czyli za Chiń-skim Murem. Czy ludzie z odległych zakątków globu chcą ocalać Chińczy-ków? Czy my chcemy ich ocalać?

Wypowiedzi przewodniczącego Światowej Organizacji Zdrowia (WHO) brzmią jak mantra i zaklinanie rze-czywistości: „Najważniejsza jest soli-darność, solidarność i jeszcze raz so-lidarność. Ma to szczególne znaczenie w odniesieniu do dzielenia się próbkami i informacjami o sekwencjach zakażeń” – zaznaczył Tedros. [...] „potrzebne jest otwarte i sprawiedliwe dzielenie się (danymi), zgodnie z zasadami uczciwości i sprawiedliwości”. Pobożne życzenia urzędnika! Który z globalnych koncertów farmaceutycznych zechce zrezygnować z palmy pierwszeństwa, podzieli się patentem, nie oczekując krociowych zysków, zechce ratować świat? Czy i tym razem, podobnie jak w czasie XIV –wiecznej „czarnej śmierci” chciwość nie pokaże swojego bezdusznego oblicza? To prawda, strach jest zaraźliwy i bywa bardziej niebez-pieczny niż samo niebezpieczeństwo, ale nikt nie może czuć się pewny w świe-cie rosnącej niepewności. To jeszcze jeden dowód, tym razem naukowy, że zawsze mamy być gotowi! Jeźdźcy Apokalipsy stoją u bram!

ks. Ryszard Winiarskihttp

s://

pl.w

ikip

edia

.org

Jeszcze z tego nie zdajesz sobie sprawyże cię czeka droga dalekajeszcze nie wiesz czy los będzie łaskawyjak ją przejdziesz i kto będzie czekał

A więc idź, więc idź w głuchej ciszybo ta droga jest tobie pisananikt prócz ciebie głosu nie słyszyi nikt za ciebie nie wypełni zadania

Teraz jesteś na szlaku, wędrujeszznasz słabości, masz marzenia, zamiaryw tej wędrówce życie smakujeszlecz czy starczy nadziei i wiary

A więc idź, więc idź w błogiej ciszybo ta droga jest tobie pisananikt prócz ciebie głosu nie słyszyi nikt za ciebie nie wypełni zadania

By tę drogę przebyć bezpieczniez Dekalogiem wędruj przez życiei nie zwalniaj, lecz idź konieczniea z pewnością Będzieszyna szczycie

A więc idź, więc idź...Tadek Woźniak

Idź

fot.

rkw

Page 16: Gos Rodziny...Józefa w Loja w Ekwadorze. KAI /luty 2014 N iektórzy z pewnością odetchnę-li. Księża wrócili na plebanię, można żyć spokojnie, bez ryzyka zaskoczenia i możliwych

14

Albert Einstein (1879–1953), twórca teorii względności: „Wie-rzę w Boga i mogę z całą sumien-

nością stwierdzić, iż w całym moim życiu nigdy nie uznawałem filozofii ateistycznej. […] Moja religia jest po-kornym uwielbieniem nieskończonej duchowej istoty wyższej natury, która przejawia się nawet w drobnych szcze-gółach, które możemy dostrzec naszy-mi słabymi i ograniczonymi zmysłami”.

Mikołaj Kopernik (1473–1543), astronom, twórca heliocentrycznej teorii świata: „Jak można podziwiać cudny porządek, jakim Bóg nasz kie-ruje wszechświatem, nie poczuwając się do uporządkowania życia, do zdo-bycia cnót, do przyznania najpierw i we wszystkich rzeczach Stwórcy, jako źródła wszystkiego dobra”.

Karol Linneusz (1707–1778), twórca systematyki gatunków: „Uj-rzałem nad sobą wiekuistego, nie-skończonego, wszechwiedzącego i wszechmocnego Boga i osłupiałem. […] Udało mi się odkryć ślady Boga nawet w najmniejszych tworach. Ileż tu potęgi, jaka mądrość, jak niepojęta doskonałość”.

Thomas Alva Edison (1847–1931), odkrywca ponad 1200 wynalaz-ków: W roku 1899 na szczycie wieży Eifla wpisał do pamiątkowej księgi następujące słowa: „Wyrażam swój podziw dla odważnego budowniczego tej oryginalnej wieży, gdyż mam wielki szacunek dla wszystkich budowni-czych, największy zaś dla najbardziej genialnego Budowniczego – dla Boga”.

Henryk R. Hertz (1857–1894), odkrywca fal elektromagnetycznych: „Jeżeli pragniemy posiąść faktycznie

wykończony obraz praw wszechświa-ta, to musimy uznać poza tym naszym widzialnym światem materialnym jeszcze inny, niewidzialny, poza grani-cami naszych zmysłów i przyrządów, uznać musimy Moc, która nad świa-tem panuje”.

Ludwik Pasteur (1822–1895), twórca mikrobiologii i bakteriologii: „Wierzę w Boga ponieważ dużo wiem, lecz gdybym wiedział więcej – moja wiara podobna byłaby do wiary prostej Bretonki. […] Trochę wiedzy oddala od Boga, dużo wiedzy sprowadza do Niego z powrotem”.

Justus Liebieg (1803–1837), zainicjował metodę analizy elemen-tarnej związków organicznych: „Ten tylko naprawdę może poznać wielkość i nieskończoną mądrość Stwórcy, kto usiłował wyczytać Jego myśli z wielkiej księgi, którą zwiemy – przyrodą”.

Lecomte du Nouy (1883–1947), noblista, uczeń Marii Curie Skłodow-skiej: „Wyruszyłem w życie sceptycy-zmem, który był wtedy modny. Trzeba mi było 30 lat laboratorium, by dojść do przekonania, że żadne zjawisko je-śli jest prawdziwe, nie może przeczyć istnieniu Boga”.

szych badań przyrodniczych wypływa-ją myśli i wiadomości, które zwracają nas w zupełnie innym kierunku, niż to czyniło badanie przyrody w czasach Lametriego i Haeckla. […] Dawne, wojownicze, antyreligijne nastawienie wiedzy nie jest już więcej możliwe”.

Parrin Rene (1893–1966), Członek Francuskiej Akademii Nauk: „Kościół nie powinien się obawiać cywilizacji technicznej, ale powinien ją przeniknąć duchem Bożym. Myśl chrześcijańska jest potrzebniejsza tej cywilizacji bar-dziej niż kiedykolwiek dotąd”.

Ludzie nauki mówią o Bogu

http

s://

ww

w.p

olin

.pl

Karol Darwin (1809–1882), twórca teorii ewolucji: „Stwórca na-tchnął życiem kilka form lub tylko jedną a gdy planeta nasza podlegając ścisłym prawom ciążenia dokonywała swoich obrotów, z tak prostego po-czątku zdołał się rozwinąć nieskoń-czony szereg form najpiękniejszych i najbardziej godnych podziwu”.

Jordan Pascual (1902–1980), wniósł znaczący wkład do mechaniki kwantowej pola: „Z naszych dzisiej-

http

s://

stat

ic.p

olit

yka.

pl

Max von Laue (1879–1960), twórca krystalochemii: „Najlepsi spośród fizyków mogli się zawsze podpisać pod zdaniem, że doświadcze-nie prawdy naukowej jest w pewnym sensie spojrzeniem na Boga”.

Robert Thornton Morrison, współczesny biolog: „Istnieje siedem powodów, dla których patrzą na świat wierzę w Boga: 1. Wszechświata jest zorganizowany przez Wielką Inteli-gencję. Niemożliwą jest rzeczą, by tak zorganizowany świat mógł powstać przez przypadek. 2. Każde życie zmie-rza do jakiegoś celu. Ktoś musiał ten cel wyznaczyć! 3. Mądrość instynktu zwierząt (np. pszczół) świadczy o mą-drości Stwórcy 4. Mądrość umysłu człowieka przewyższa nieskończenie instynkt zwierząt. Źródłem musi być Najwyższa Mądrość. 5. Kto dał początek życiu? 6. W świecie panuje prawo równowagi. Istnieją obok siebie różne rodzaje zwierząt i roślin. Żaden z nich nie może jednak zapanować nad innym i zgnieść go bez reszty. 7. Czło-wiek może dojść do pojęcia Boga po-dziwiając celowość i harmonię świata”.

http

s://

uplo

ad.w

ikim

edia

.org

Page 17: Gos Rodziny...Józefa w Loja w Ekwadorze. KAI /luty 2014 N iektórzy z pewnością odetchnę-li. Księża wrócili na plebanię, można żyć spokojnie, bez ryzyka zaskoczenia i możliwych

15

Edukacja religijna w szkołach w ostatnich latach jest tematem budzącym kontrowersje. Mimo

swoich przeciwników, katecheza w szkole pozostanie, ale czy w związ-ku ze zmianami w szkolnictwie, w jej nauczaniu się coś zmieni?

Od roku 2019 ze szkół zniknęły gimnazja, a na ich miejsce z powro-tem mamy 8 klas szkoły podstawowej. Jednakże obowiązująca od roku 2010 podstawa programowa zacznie się zmieniać dopiero od września roku 2020 i będzie to robić bardzo powoli i stopniowo.

Reforma oświaty i likwidacja gim-nazjum niesie za sobą sporo pro-blemów. Nowe realia mają wpływ

z latami kryzys rodziny (rozwody, rozłąki, czy nieobecność rodziców), coraz większą dostępność dzieci do multimediów, czy problemy zwią-zane z konsumpcjonizmem świata XXI wieku, z których wynika prze-wartościowanie wartości, na lekcjach religii powinno pogłębiać się tematy związane z relacjami interpersonalny-mi, obecnością chrześcijan w świecie multimediów, czy nawet prewencji przeciw uzależnieniom. To właśnie te tematy są nieodłączną kwestią życia codziennego młodych ludzi.

Świat zdążył już zauważyć jak wielkie znaczenie dzisiaj ma multi-medialność, cyfryzacja i technologia. Co ważne, dotyczy to coraz młodszych

zbędne elementy mogące zaspokoić oczekiwania młodych ludzi. Tu raczej pojawia się potrzeba przygotowania i kształtowania postaw u katechetów, którzy będą umieli adekwatnie odpo-wiedzieć na oczekiwania grupy i będą pedagogami na miarę potrzeb dzisiej-szego świata. Katecheta powinien wy-kazać się także charyzmą i prowadzić zajęcia w sposób ciekawy, by od wiary nie odpychać, lecz do niej przyciągać.

Nauczanie katechezy powinno więc nabrać nowego wymiaru. Do-stosowując się do potrzeb dzisiejszego świata, lekcje religii zawierać powinny elementy multimedialności. Jednym z ważniejszych aspektów prowadzenia katechezy jest jej nauczyciel, który powinien być otwarty, wyrozumiały i gotowy do stawiania czoła proble-mom dzieci i młodzieży.

Gabriela Krygier

Katecheza (w) przyszłości

W dialogu Platona Protagoras filozof o tym imieniu opo-wiada o mitycznym początku

demokracji. Zeus widząc, że ludzie nie potrafi ą zbudować porządnego społeczeństwa z braku umiejętności (politike techne), wysyła do nich Her-mesa z dwoma darami – dike i aidos. Dike to poczucie sprawiedliwości,

Odzyskiwanie wstyduposzanowanie praw drugiego czło-wieka, aidos zaś to poczucie wstydu, troska o to, co inni o nas powiedzą. Zazwyczaj zarzuca się polskim elitom politycznym nieudolność, a ja my-ślę, że najbardziej brak im poczucia wstydu. Hermes do nich z aidosem nie dotarł, albo go przehandlowali na lewo albo go przepili. Czy poczu-

cie wstydu można odzyskać, czy jest z tym jak z dziewictwem? Chyba trze-ba czekać i z braku Hermesa samemu wychowywać nowe pokolenia ludzi wstydliwych.

fragment z książki Lecha Jęczmyka,

Dlaczego toniemy, czyli jeszcze nowsze

Średniowiecze, Poznań 2011

http

s://

kosc

iol.w

iara

.pl

na wiele zmian w życiu Kościoła, szczególnie w kwestii sakramentu bierzmowania, który do tej pory odbywał się w 3  klasie gimnazjum. Podstawa programowa uwzględniała więc odpowiednio rozłożone na lata przygotowanie do tego wydarzenia duchowego. Po reformie do sakra-mentu przystępuje bardzo zróżni-cowana wiekowo grupa młodzieży, dlatego programy powinny uwzględ-niać zmianę tematów tak, aby było to dopasowane do praktycznego życia religijnego młodzieży. Problemem złączonym z różnicą wieku osób przy-stępujących do bierzmowania jest dysonans w podejściu i mentalności, który w wieku rozwojowym dzieci i młodzieży jest bardzo widoczny.

Podstawa programowa mówi o wie-lu zagrożeniach życia młodych ludzi. Jednak biorąc pod uwagę postępujący

dzieci, które potrafi ą obsługiwać tele-fon zanim nauczą się mówić. Chcąc nie zostać w tyle i podążać z duchem czasu, należy tę multimedialność wprowadzać do szkół. Katecheci rów-nież powinni nauczyć się prowadzenia lekcji z użyciem nowych technologii. W świecie, w którym obraz ma więk-sze znaczenie niż słowa, ważne jest by odpowiednio to wykorzystać. Tak samo powinny zacząć działać pod-ręczniki do nauczania religii, szcze-gólnie w klasach najmłodszych. Ważne jest także zagadnienie aktywizacji dzieci, które lubią prace wymagające od nich zaangażowania.

Poważnym kłopotem w XXI w. jest fala problemów tożsamości, osobowo-ści i powiązanej z tym depresji dzieci i młodzieży. Podstawa programowa doskonale podejmuje ten trudny temat, gdyż zawiera wszystkie nie-

Page 18: Gos Rodziny...Józefa w Loja w Ekwadorze. KAI /luty 2014 N iektórzy z pewnością odetchnę-li. Księża wrócili na plebanię, można żyć spokojnie, bez ryzyka zaskoczenia i możliwych

16

Z E S P Ó Ł R E D A KC YJ N Y: ks. Ryszard Winiarski – red. prowadzący, Agnieszka Kawka, Woj-ciech Kostecki, Joanna Kurlej – korekta, Wojciech Olech, Anna Różycka, Tomasz Sajnog, Justyna Szychowska, Andrzej Więcławski

Adres redakcji: ul. Saperów Kaniowskich 2, 24-100 Puławy;e-mail: [email protected];htt ps://pulawy-swrodziny.kuria.lublin.pl

PISMO PARAFI I RZYMSKOKATOLICKIEJ ŚWIĘTEJ RODZINY W PUŁAWACH

Już 1163 pozwy złożono w ame-rykańskich sądach przeciwko producentom NuvaRing – nie-

bezpiecznej hormonalnej wkładki an-tykoncepcyjnej. Stosowanie środka doprowadziło do powikłań zdrowot-nych u licznych kobiet. Środek, który może wywołać udar mózgu, atak serca, nawet śmierć, jest sprzedawany także w Polsce.

Na październik sędzia sądu federal-nego wyznaczył rozprawę w sprawie Marianny Prather. Od rozstrzygnięć sądowych w tym przypadku zależeć będą losy dalszych pozwów. 33-let-nia kobieta zaczęła stosować środek w sierpniu 2003 roku. W ciągu miesią-

ca od pierwszego użycia go nabawiła się zakrzepicy żył głębokich i zatoru tętnicy płucnej. Jej adwokaci złożyli pozew przeciwko Organon, spółce za-leżnej od głównego producenta środka Merck Pharmaceuticals. Prather i inni oskarżają koncern farmaceutyczny o szereg zaniedbań dotyczących zanie-chania wnikliwego zbadania skutków ubocznych działania produkowanego specyfi ku. Zarzucają producentom, że nie ostrzegają o ryzyku zdrowotnym związanym z użyciem NuvaRing i jed-nocześnie reklamują go jako produkt „bezpieczny” i „skuteczny”.

Wkładka o średnicy 5 cm dzia-ła w ten sposób, że przez pierwsze

Niebezpieczny i nieskuteczny3 tygodnie uwalnia do organizmu hormony hamujące płodność, w tym syntetyczny progesteron III generacji. Następnie na 7 dni okresu menstru-acyjnego usuwa się wkładkę, a potem zakłada następną. Ponieważ środek nie zawsze skutecznie hamuje owulację i przeciwdziała implantacji zarodka, uważa się, że może on działać jak wczesnoporonny środek aborcjogen-ny. Mimo tylu pozwów, środek ten jest wciąż na rynku w USA i innych krajach. Tylko w 2011 roku jego sprze-daż przyniosła producentom 600 mln dolarów zysku.

rk (KAI/LifeSiteNews) / Waszyngton

Popiół jest jedną z frakcji powsta-łych w wyniku spalania substan-cji organicznej. Jest produktem

wtórnym, otrzymywanym przez działanie wysokiej temperatury na substancje mineralne zawarte w mate-riale. Zawiera większość pierwiastków, które się w nich znajdowały, choć wchodzą one po spopieleniu w skład innych związków chemicznych.

Popiół w wielu religiach traktowany jako znak żałoby i pokuty. Tarzano się w popiele, posypywano się popiołem, spano w popiele. Popiół powstały ze spalenia zwierząt ofiarnych zabie-

rano do domu jako znak łączności z bóstwem. Judaizm nie był wolny od takich praktyk.

W chrześcijaństwie popiół sypany na głowy wiernych symbolizuje kruchość, przemijalność, skończoność życia i w pewnym sensie jego marność oraz ułomność ludzką. Prorok Izajasz mówi, że serce grzesznika podobne jest do popiołu a bałwochwalcę nazywa kon-sumentem popiołu, którym przecież nie można się nasycić. Prorok Ezechiel mówi, że pyszni zobaczą siebie jako „obróconych z powrotem w popiół na ziemi” (Ez 28,18). Grzesznik aby pod-

kreślić swoją nędzę i znikomość siada w popiele jak Hiob (42,6) i Judyta (4,11–15). Popiół może być symbolem życia, które straciło swój powab i smak: „Al-bowiem jem popiół niczym chleb i ze łzami mieszam mój napój” (Ps 102,10) albo uświadomieniem człowiekowi, że podlega sądowi Miłosiernego Boga. Przyjście obiecanego Mesjasza sprawi, że każdy w miejsce popiołu otrzyma koronę. W liturgii katolickiej możliwe jest nawet posypanie popiołem dla tych, którzy z jakiegoś powodu nie mogli uczestniczyć w liturgii Środy Popielcowej.

Popiół do liturgii Środy Popielcowej powstaje ze spalania ubiegłorocznych palm przechowywanych w domach wiernych i zakrystiach kościołów, dlatego nie należy wyrzucać palm ze śmieciami. Szczególne znaczenie ma popiół z liturgii poświęcenia ognia w Wigilię Paschalną.

oprac. rkw

na podstawie Leksykon liturgii,

Poznań 2006

Symbolika popiołu

http

s://

przy

rost

owo.

pl

Page 19: Gos Rodziny...Józefa w Loja w Ekwadorze. KAI /luty 2014 N iektórzy z pewnością odetchnę-li. Księża wrócili na plebanię, można żyć spokojnie, bez ryzyka zaskoczenia i możliwych

fot.

rkw

Noworoczna wspólnota wspólnotNoworoczna wspólnota wspólnot

Page 20: Gos Rodziny...Józefa w Loja w Ekwadorze. KAI /luty 2014 N iektórzy z pewnością odetchnę-li. Księża wrócili na plebanię, można żyć spokojnie, bez ryzyka zaskoczenia i możliwych