Franck Ribéry. Piłkarz z blizną

25

description

Mimo że jako dwulatek omal nie stracił życia w wypadku samochodowym, dla rówieśników nie miało to znaczenia: z powodu ogromnych blizn, które pozostały na jego twarzy, przezywali go Quasimodo, wytykali palcami. On jednak zaciskał zęby i walczył. Dziś rywalom nie jest do śmiechu, gdy muszą stanąć oko w oko z jednym z najlepszych skrzydłowych świata.

Transcript of Franck Ribéry. Piłkarz z blizną

FRANCK

RIBÉRYPIŁKARZ Z BLIZNĄ

FRANCK

RIBÉRY ALEXIS MENUGE

PIŁKARZ Z BLIZNĄ

KRAKÓW 2016

TŁUMACZENIE:

MICHAŁ JEZIORNY

Franck

First published as „Franck Ribéry” by Alexis Menuge

Copyright © 2014 by mvg Verlag, Muenchner Verlagsgruppe GmbH, Munich, Germany www.mvg-verlag.de. All rights reservedTranslated through mediation of Aleksandra Markiewicz Literary Agency, Poland Copyright © for the Polish edition by Wydawnictwo SQN 2016Copyright © for the Polish translation Michał Jeziorny 2016

Redakcja – Grzegorz Krzymianowski, Radosław PisulaKorekta – Piotr KrólakProjekt typograficzny i skład – Joanna Pelc, Michał WachułaOkładka – Paweł Szczepanik / BookOne.pl

All rights reserved. Wszelkie prawa zastrzeżone.Książka ani żadna jej część nie może być przedrukowywana ani w jakikolwiek inny sposób reprodukowana czy powielana mechanicznie, fotooptycznie, zapisywana elektronicznie lub magnetycznie, ani odczytywana w środkach publicznego przekazu bez pisemnej zgody wydawcy.

Wydanie I, Kraków 2016ISBN: 978-83-7924-226-9

B

WydawnictwoSQN

SQNPublishing

WydawnictwoSQN

wydawnictwosqn

Zrównoważona gospodarka leśna

E-booki

Sprzedaż internetowalabotiga.pl

wsqn.pl

wydawnictwosqn

Labuntur tempora 225

7Piłkarz z blizną

Daniel van Buyten o Francku Ribérym

W  świecie piłkarskim nie ma zbyt wielu przyjaźni. Ale muszę powiedzieć jedno: Franck Ribéry to naprawdę mój przyjaciel. Jest tak, odkąd się poznaliśmy, czyli od 2007  roku, kiedy przyszedł do Bayernu. Bez wątpienia jest dla mnie kimś więcej niż tylko kolegą z zespołu. Każ-dy spędzony z nim dzień sprawia mi radość.

W naszej przyjaźni najbardziej imponuje mi to, że gdy tylko jeden z nas ma problem, pomagamy sobie nawza-jem. Na przykład w 2010 roku, gdy Franck zmagał się ze swoimi kłopotami, cały czas z nim rozmawiałem. To mu pomogło. Gdy to ja miałem gorsze chwile, zachował się tak samo. Widział, że kiedy siadałem na ławce rezer-wowych, byłem rozczarowany. Jeśli więc zdobywał wte-dy bramkę, podbiegał mnie objąć. Dedykował mi swo-je gole, co za każdym razem podnosiło mnie na duchu.

Franck

First published as „Franck Ribéry” by Alexis Menuge

Copyright © 2014 by mvg Verlag, Muenchner Verlagsgruppe GmbH, Munich, Germany www.mvg-verlag.de. All rights reservedTranslated through mediation of Aleksandra Markiewicz Literary Agency, Poland Copyright © for the Polish edition by Wydawnictwo SQN 2016Copyright © for the Polish translation Michał Jeziorny 2016

Redakcja – Grzegorz Krzymianowski, Radosław PisulaKorekta – Piotr KrólakProjekt typograficzny i skład – Joanna Pelc, Michał WachułaOkładka – Paweł Szczepanik / BookOne.pl

All rights reserved. Wszelkie prawa zastrzeżone.Książka ani żadna jej część nie może być przedrukowywana ani w jakikolwiek inny sposób reprodukowana czy powielana mechanicznie, fotooptycznie, zapisywana elektronicznie lub magnetycznie, ani odczytywana w środkach publicznego przekazu bez pisemnej zgody wydawcy.

Wydanie I, Kraków 2016ISBN: 978-83-7924-226-9

B

WydawnictwoSQN

SQNPublishing

WydawnictwoSQN

wydawnictwosqn

Zrównoważona gospodarka leśna

E-booki

Sprzedaż internetowalabotiga.pl

wsqn.pl

wydawnictwosqn

Labuntur tempora 225

8Franck ribéry

Zachowywał się fajnie jako człowiek. Zawsze wiedział, jak można mnie wesprzeć.

Podczas kolacji, które wspólnie jadaliśmy, wielokrot-nie powtarzał, że zasłużyłem na grę od pierwszych mi-nut. Mówił, że muszę jedynie nie spuszczać z tonu i dalej dawać z  siebie wszystko na treningu. Robiłem tak, jak mi podpowiadał, dzięki czemu praktycznie zawsze byłem w stanie wrócić do pierwszej jedenastki. „Nie poddawaj się, chłopie, bądź silny i zawsze wierz w swoją szansę. Je-steś świetnym piłkarzem i masz profesjonalne nastawie-nie. Twoja chwila nadejdzie. Musisz tylko być cierpli-wy” – powtarzał mi Franck co chwilę.

Jego najważniejsze cechy to wielkie serce oraz hojność. Gdy o nich myślę, zawsze przypominam sobie pewną hi-storię. Wiosną 2009 roku nie czułem się zbyt dobrze. Nie mogłem zagrać w wyjazdowym meczu ćwierćfinału Ligi Mistrzów przeciwko FC Barcelonie, bo mój ojciec doznał w Belgii udaru, po którym do dziś nie zdołał powrócić do pełni zdrowia. Kilka dni siedziałem przy nim, a w sobotę nie wiedziałem, jak Bayern zagrał w lidze z Eintrachtem Frankfurt. Wieczorem spytałem go: „Tato, czy nie chciał-byś obejrzeć meczu?”. Nie był w stanie normalnie odpo-wiedzieć, więc po prostu kiwnął głową. Włączyłem tele-wizję; leciał w niej nasz mecz, a Franck strzelił właśnie gola. Swoją radość okazał w szczególny sposób: otworzył

9Piłkarz z blizną

dłoń na której widniała piątka, czyli numer, z  którym grałem w Bayernie. Wtedy po raz pierwszy od udaru mój ojciec ponownie oglądał coś w telewizji. Uśmiechnął się i zerknął na mnie. Powiedziałem mu wówczas: „Tato, to mój numer na koszulce, a Franck strzelił tego gola tylko dla ciebie”. Spojrzał znowu w moją stronę i  dobrze wi-działem, że jego oczy zaszły łzami. To samo działo się ze mną. Przeżyliśmy bardzo poruszającą chwilę. Powiedzia-łem Franckowi, że doprowadził nas obu do płaczu. To był wspaniały, niezwykle ludzki gest. Nigdy mu tego nie zapomnę.

Franck z  całą pewnością odnalazł szczęście w  Mona-chium. Zawsze jest tu w dobrym humorze. Codziennie jeździ na Säbener Straße z uśmiechem na ustach. Przede wszystkim cieszy go jednak to, że jego żona i dzieci czują się w tym mieście dobrze, a spotykani na ulicy ludzie są wobec niego mili, ale mu się nie narzucają, przez co czuje się bezpiecznie. Standard życia w Monachium jest wyso-ki, a Franck umie to docenić.

Klub zawsze robił dla niego wszystko, gdy tylko coś było nie w  porządku. Z  czasem Franck to zauważył i obecnie odpłaca się Bayernowi grą na najwyższym po-ziomie. Jeśli mam porównać obecnego Francka z  Fran- ckiem z roku 2007, to mogę powiedzieć z całą pewnością, że jest dojrzalszy, pewniejszy siebie i silniejszy.

Co się stanie, gdy pewnego dnia nasze drogi się rozej-dą? Myślę, że ja wraz z żoną i dziećmi wrócę do Belgii, a to, czy Franck pozostanie w Monachium lub osiądzie znów we Francji, nie będzie miało znaczenia, bo i  tak przestaniemy się regularnie spotykać. Z pewnością będzie to dla nas dziwna sytuacja. Od 2007 roku, czyli od dłu-giego czasu, widzimy się codziennie. Ale kto wie? Może nasze drogi znów się skrzyżują. Może pewnego dnia bę-dziemy wspólnie opiekować się jakąś drużyną? To byłoby wspaniałe. W piłce nożnej niczego nie można wykluczyć.

A na koniec: nieważne, gdzie w przyszłości będziemy mieszkać, kontakt pomiędzy mną a  Franckiem się nie urwie. Nasza przyjaźń jest zbyt silna. Możliwe, że po za-kończeniu kariery Franck zamieszka z  rodziną w Mona-chium. Wielu piłkarzy po zawieszeniu butów na kołku pozostawało w  tym mieście, nawet jeśli stąd nie pocho-dzili. Myślę jednak, że ostatecznie Franck wróci do swo-ich korzeni i  zamieszka ponownie w  Boulogne-sur-Mer. W swojej ojczyźnie nie ma oczywiście tak dobrej opinii, jak w  Niemczech, ale to się zmieni. Jestem pewien, że pewnego dnia wszyscy we Francji ponownie go pokochają.

Jedno jest pewne: Franck to przyjaciel na całe życie.

11Piłkarz z blizną

Słowo wstępne

Pierwszy raz spotkałem Francka Ribéry’ego w  lipcu 2007 roku w Donaueschingen. Właśnie tam, w Schwa-rzwaldzie, odbywał się ośmiodniowy obóz przygotowawczy, podczas którego na zlecenie „L’Équipe” śledziłem pierw-sze kroki Francka w Niemczech. Od samego początku był wobec mnie bardzo grzeczny, zawsze gotowy na rozmowę, czy to dłuższy wywiad, czy też krótką wypowiedź. Dość szybko dał mi swój prywatny numer, a nasze stosunki od początku cechowało zaufanie. Jeszcze przed jego pierw-szym meczem w Bundeslidze, przeciwko Werderowi Bre-ma, obiecał, że zadzwoni do mnie po spotkaniu, by opo-wiedzieć o wrażeniach z gry. I tak się stało: jeszcze siedząc w autobusie, opowiedział mi o  tym, jaki jest szczęśliwy, o udanym występie na wysprzedanym do ostatniego miej-sca Weserstadion oraz swojej pierwszej bramce na wyjeździe.

12Franck ribéry

Podczas naszych regularnych wywiadów zawsze na pierwszym miejscu była zabawa. Franck często żartował; wsypał mi na przykład sól do szklanki, gdy wyszedłem do łazienki. Kiedy wróciłem i napiłem się z niej, a następnie się skrzywiłem, wybuchnął głośnym śmiechem. Ale gdy przeprowadzam z nim wywiad, jest zawsze bardzo poważ-ny, profesjonalny. Jedyny gorszy moment między nami zdarzył się w 2010 roku, gdy światło dzienne ujrzała afe-ra z nieletnią prostytutką. Z dnia na dzień zaczął unikać jakichkolwiek kontaktów z  francuskimi mediami  – nie wykluczając mnie. Obwiniał nas wszystkich, że ta histo-ria wyszła na jaw. Osobiście nie napisałem nawet jednego słowa o tej sprawie, ale Franck nie chciał robić żadnych wyjątków. Od kwietnia 2010 roku do listopada 2011 nie zamieniliśmy nawet zdania. Dodam, że nie przespałem wielu nocy, bo nie mogłem zrozumieć, dlaczego mnie tak ignoruje. Podczas obiadu w  Grünwald opowiedzia-łem o  wszystkim Danielowi van Buytenowi. Środkowy obrońca Bayernu był zdziwiony, bo nie wiedział, że jego kolega postanowił nie przerywać milczenia. Zaoferował mi pomoc i stwierdził, że pogada z Franckiem. Van Buy-ten optymistycznie uznał, że wszystko się ułoży i już nie-długo znów będziemy ze sobą rozmawiać. Wiedział, że do wiosny 2010 roku świetnie się dogadywaliśmy. Kilka dni później Franck odpowiedział na moje pytania podczas

13Piłkarz z blizną

najzwyklejszego wywiadu przeprowadzonego na Allianz Arena. Zachowywał się jakby nigdy nic. Gdy po wszyst-kim poszliśmy do jego auta, powiedział mi: „Spotkajmy się w najbliższym czasie, to porozmawiamy”.

Trzy tygodnie później mieliśmy długą rozmowę przy espresso macchiato pitym na Säbener Straße. Franck opowiadał, że jest mu przykro, iż tak długo się do mnie nie odzywał. Wiedział, że nigdy nie napisałbym ani jed-nej linijki o  jego życiu prywatnym czy złym zachowa-niu francuskiej reprezentacji podczas mistrzostw świata w 2010  roku w RPA. Chociaż miał świadomość, że za-wsze byłem w stosunku do niego fair, podjął wtedy decy-zję, że nie będzie robił wyjątków. Tymczasem nasze rela-cje w pełni się unormowały. Ostatnią prywatną rozmowę przeprowadziliśmy w styczniu 2014 roku w pokoju hote-lowym w Katarze. Dwa dni później miał zostać wybrany zdobywcą Złotej Piłki. Właśnie wówczas po raz pierw-szy pokazałem Franckowi stronę tytułową tej książki. Po błysku w  oku dało się poznać, że jest zadowolony. Od początku opowiadałem mu o tym projekcie, a on sam za-wsze mnie wspierał. Przekazał mi kontakty do swoich bli-skich i byłych trenerów. Podziękował za to, że ściągnąłem do Kataru Jeana Fernandeza (trenera, który w 2004 roku w FC Metz zrobił z Ribéry’ego zawodowca), aby ten mógł się przywitać ze swoim podopiecznym na miejscu. Obaj

wyszli sobie naprzeciw, jak gdyby przez te lata nic się nie zmieniło. Jedno jest naprawdę pewne: Franck Ribéry po dziś dzień pozostał tym samym człowiekiem – nieskom-plikowanym chłopakiem z Boulogne-sur-Mer…

Wbrew wszelkim przeciwnościom

17Piłkarz z blizną

„Blizna? To mój znak rozpoznawczy” – opowiada Franck Ribéry o znamieniu na swojej twarzy. Dwa lata po swoich narodzinach 7 kwietnia 1983 roku mały Franck o włos uszedł śmierci. Jechał samochodem wraz z  rodzicami przez Boulogne-sur-Mer. Znajdował się na tylnym sie-dzeniu, bez pasów. Po kolizji z innym pojazdem z impe-tem uderzył głową w przednią szybę. „W tamtych czasach nie było obowiązku zapinania pasów na tylnych siedze-niach – opowiadał jednemu z moich kolegów François, ojciec piłkarza. – Franck odniósł ciężkie obrażenia. Spę-dził bardzo dużo czasu w szpitalu. Bałem się, że go stracę”.

Chłopak jednak przeżył. „Wiem, że miałem mnóstwo szczęścia – wspomina Ribéry. – W pewnym sensie ta sy-tuacja mi pomogła. Była cały czas obecna, gdy dorastałem. Bez wątpienia mnie to wzmocniło. Radziłem sobie ze

18Franck ribéry

wszystkim, co po tym nastąpiło. Gdy wszyscy na ulicy się na mnie gapili, bywało to nie do zniesienia”. Franck opo-wiedział mi pewną historię, której nie zapomniał do dziś:

„Byłem z rodzicami w podróży i pewna kobieta patrzyła na mnie bez przerwy chyba ze dwie minuty, tak jakbym był z innej planety. Wówczas moi rodzice wstali i zapytali ją: »Czy ma pani jakiś problem? Coś pani nie pasuje?«”.

Franck musiał żyć z  ciągle wbitymi w  niego spojrze-niami i znosić szyderstwa na ulicach Boulogne-sur-Mer. Blizny są częścią jego doświadczeń i  tak naprawdę bar-dziej mu pomogły, niż zaszkodziły. Ribéry bez szram? On sam nie może sobie tego wyobrazić. Nie byłby tą samą osobą. Będąc dzieckiem, codziennie zmagał się z tym, że inni się w niego wpatrują. Znosił to i rzadko wybuchał łzami – nigdy jednak przed ludźmi. W końcu nauczył się bronić. Franck zawsze był wrażliwym chłopakiem, który niechętnie się bił, ale też nie dawał za wygraną i odpierał ataki w  każdej sytuacji. Nie pozwalał się źle traktować, nie znosił niesprawiedliwości. Bez wątpienia brał udział w kilku bójkach, nie zdarzało mu się to jednak nagmin-nie. Nie można powiedzieć, że Franck to typ brutala.

„Już w  dzieciństwie rówieśnicy nazywali mnie Qua- simodo. Czy może pan to sobie wyobrazić? Potwornie mnie to bolało. W pewnej chwili całą skumulowaną we mnie złość wyładowałem w grze w piłkę. Bez tej blizny

19Piłkarz z blizną

byłbym zwykłym chłopakiem. Teraz mam jednak silny charakter i niezłomną wolę. Jestem dumny z tego, co mu-siałem przejść. Nigdy nie było mi łatwo. Dziś kocham swoją twarz. Kocham swoje życie”.

Franck żył w  małym mieszkaniu w  bloku z  wielkiej płyty, razem z ojcem François (górnikiem), mamą Marie--Pierre (sprzedawczynią), dwójką braci, François i Steve-nem oraz siostrą Ludivine. Jego położone na północy Bou- logne-sur-Mer osiedle, gdzie mieszkało 12 tysięcy ludzi, nazywano Chemin Vert – „zieloną drogą”. W biednym robotniczym miasteczku warunki socjalne były ciężkie. Wszystkie bloki były zbudowane z  wielkiej płyty i  wy-glądały tak samo. W oknach pełno anten satelitarnych. Zardzewiałe drzwi wejściowe, popękane betonowe ściany wyglądające, jakby za chwilę miały się rozpaść.

Podczas zimy bezustannie mży, a  ulice są zazwyczaj wyludnione. Stade de la Libération (Stadion Wolno-ści) znajduje się na północy miasta, naprzeciw cmenta-rza. Murawa jest w  wyśmienitej kondycji. Jeszcze dwa lata temu klub US Boulogne z  Boulogne-sur-Mer grał w Ligue 1, najwyższej klasie rozgrywek we Francji. Obec-nie występuje w trzeciej lidze. Gdy pojechałem tam z wi-zytą, w oczy rzucił mi się napis na czerwonej tablicy: „RI-BÉRY”. Na jego cześć nazwano tak jedną z trybun. Nie zapomniano tu o nim.

20Franck ribéry

W  Chemin Vert nie dzieje się zbyt wiele. Betonowy plac, na którym kiedyś grał w  piłkę Ribéry, jest pusty. Wygląda tak, jakby nic się tutaj nie działo. Latem jednak trenuje na nim kilku mężczyzn, którzy 20 lat temu kopali piłkę wraz z obecnym mieszkańcem Monachium.

Budynek, w którym spędził dzieciństwo, już nie istnie-je. Lokale socjalne zostały rozebrane kilka miesięcy wcze-śniej. Okolica jest rewitalizowana. Na rodzimym osiedlu Francka wznoszone są nowe budynki, bo większość sta-rych grozi zawaleniem. Ribéry kupił swoim rodzicom mały dom w okolicy stadionu.

Biedę mieszkańców tego portowego miasta da się od-czuć na każdym kroku. Ale wszyscy są dumni ze swojego

„Francka”. „Odwiedza nas regularnie – opowiada Salim, który kiedyś grał przeciwko Ribéry’emu na betonowym placu. – Pozostał tym samym chłopakiem. Jest otwarty, miły i uprzejmy. Jedyna różnica polega na tym, że dziś nosi droższe ciuchy”.

„Na naszym placu był bez wątpienia najlepszy  – do-daje Salim. – Był szybki, potrafił świetnie dryblować, ale przede wszystkim doskonale radził sobie w pojedynkach jeden na jeden. Sprawiał wrażenie opętanego. Już wte-dy miał mentalność zwycięzcy. Wcale mnie nie dziwi, że wspiął się na piłkarskie szczyty”.

21Piłkarz z blizną

Młodzież spędza wiele czasu przed wejściami do kla-tek schodowych, a  niektórzy miejscowi noszą koszulki Bayernu z „siódemką” na plecach. W Boulogne-sur-Mer, na wybrzeżu, stopa bezrobocia wynosi ponad 60 procent. Franckowi również nie było w  tamtych czasach łatwo. Gdyby nie był tak silny psychicznie, zapewne nie zdołał-by się przebić. Był zdany całkowicie na siebie. Właśnie to sprawiło, że stał się później wielkim piłkarzem.

Mając sześć lat, Franck rozpoczął treningi w FC Con-ti, klubie z siedzibą w samym środku osiedla. Już wtedy w głowie miał tylko piłkę. Myślał o niej dzień i noc – była dla niego bez wątpienia najważniejsza. Na betonowym placu Chemin Vert spędzał z  kolegami masę czasu.

„Dziennie graliśmy od czterech do pięciu godzin, zawsze czterech na czterech. Panowała jedna zasada: zwycięska drużyna mogła pozostać na boisku. Był to wyśmienity bodziec do nieustannego wygrywania. Plac miał oświetle-nie, więc zdarzało się nam grać do pierwszej lub drugiej w nocy. Czasami podjeżdżała nawet policja, bo byliśmy zbyt głośno”.

Młody zawodnik był w stanie podbijać piłkę czterysta razy. Właśnie wtedy Franck zaczął marzyć o wielkiej ka-rierze. Już wtedy odznaczał się walecznością, a to oznacza-ło, że nawet w meczach o pietruszkę, kiedy zwycięstwo

22Franck ribéry

nie dawało żadnych korzyści, koniecznie chciał wygrać. Porażka nie wchodziła w grę. W głębi serca Franck gardził przegraną. Pod tym względem nic się do dziś nie zmieniło.

Drugim przystankiem w jego karierze był A.C.O Aiglon, klub mający siedzibę po sąsiedzku z Conti. Tam z miejsca stał się zawodnikiem przesądzającym o wynikach, najlep-szym strzelcem drużyny. Przeciwnicy cały czas go prowo-kowali i dokuczali mu ze względu na bliznę. Najgorszą, a także najczęstszą obelgą było określenie „Quasimodo”. Nierzadko nazywano go też „brzydką wroną” bądź okre-ślano mianem „Scarface”.

Odpowiadał przeciwnikom, kręcąc nimi i upokarzając ich, aż padali na murawę. Szybko zauważono, jak zaawan-sowany jest pod względem technicznym. Scout z  Lille OSC obserwował go przez pewien czas, aż w końcu zde-cydował się złożyć mu ofertę, mimo że Ribéry miał dopie-ro 13 lat. Aby załapać się do akademii piłkarskiej klubu z północnej Francji, należało mieć jednak skończone co najmniej 15  lat. Dla Ribéry’ego zrobiono wyjątek. Jego rodzice nie zastanawiali się zbyt długo i pozwolili mu prze-prowadzić się do miasta oddalonego od domu o 140 ki-lometrów. Tata François nawet dziś nie ma wątpliwości:

„Mój syn nadawał się na piłkarza. Nie należało mu rzucać kłód pod nogi. Perspektywy w Boulogne-sur-Mer nie były zbyt dobre. Dostał szansę, którą musiał wykorzystać”.

Z żoną Wahibą po zdobyciu Pucharu Niemiec w 2008 roku

„To prawdziwy skarb francuskiej piłki”. Tak swojego kolegę z repre-zentacji oceniał odchodzący na pił-karską emeryturę Zinédine Zidane

Fot. ullstein bild / Getty Im

agesFot. M

artin Rose / Getty Im

ages

Podczas przegranego w karnych finału mistrzostw świata w 2006 roku

W barwach Olympique Marsylii podczas Dubai Cup w 2007 roku, tuż przed przejściem do Bayernu Monachium

Fot.

Andr

eas R

entz

/ G

etty

Imag

esFo

t. M

artin

Ros

e / G

etty

Imag

es

Koniec fragmentu

Zapraszamy do księgarń i na www.labotiga.pl