Francis desramaut rozdzial 11

27
Francis Desramaut KSIĄDZ BOSKO NA TLE SWOICH CZASÓW (1815-1888) Skorowidz Tytuł oryginału: DON BOSCO EN SON TEMPS (1815-1888) Wydawnictwo: SOCIETÀ EDITRICE INTERNAZIONALE TORINO 1996 Przekład: Tadeusz Jania KRAKÓW 1998 Setna rocznica obecności synów księdza Bosko na ziemiach polskich

description

 

Transcript of Francis desramaut rozdzial 11

Page 1: Francis desramaut rozdzial 11

Francis Desramaut

KSIĄDZ BOSKO

NA TLE SWOICH CZASÓW

(1815-1888)

Skorowidz

Tytuł oryginału: DON BOSCO EN SON TEMPS (1815-1888)

Wydawnictwo: SOCIETÀ EDITRICE INTERNAZIONALE TORINO 1996

Przekład: Tadeusz Jania

KRAKÓW 1998

Setna rocznica obecności synów księdza Bosko

na ziemiach polskich

Page 2: Francis desramaut rozdzial 11

R o z d z i a ł XI

Organizacja domu przy oratorium

Grabież dóbr należących do frati i do monache w państwach sardeńskich

Kiedy w Piemoncie panowała zaraza, pojawiło się tam także inne nieszczęście: liczne

domy zakonne, frati i monache, doznały niełaski ministra Urbano Ratazziego. Ksiądz Bosko przeczytał zapewne w Armonia dnia 17 października 1854 roku:

„Wiadomości z ostatniej chwili (17 października 1854 r.). Nasze ministerstwo otrzymało energiczną notę

z Rzymu, w której Stolica Święta z kolei1 uroczyście protestuje wobec prześladowań, jakim poddawany jest

Kościół w Piemoncie, w szczególności wobec wypędzania, ograbiania, napadów, samowolnych pociągnięć

stosowanych do monache i do frati z pogwałceniem wszelkich praw ludzkich i boskich”2.

Owe „prześladowania” dawały mu sporo do myślenia. Czyż dla lepszego ukształtowania swego dzieła nie planował w miesiącu styczniu, wraz ze swymi czterema młodzieńcami, czegoś w rodzaju

instytucji zakonnej?

Hrabia Kamil de Cavour, który dnia 4 listopada 1852 roku został prezesem rady ministrów, zachowując jednocześnie tekę ministra finansów, z początku miał na stanowisku ministra spraw

wewnętrznych Gustavo Ponza di San Martino, podczas gdy funkcję ministra łaski i sprawiedliwości

pełnił Carlo Bon Compagni. To ostatnie ministerstwo, istniejące do maja 1855 roku, miało ulec

przekształceniu. Dnia 27 października 1853 roku król mianował ministrem łaski i sprawiedliwości Urbano Ratazziego. Rozpoczną się trudne czasy dla funkcjonariuszy. Urbano Ratazzi (1808-1873),

człowiek najpełniej reprezentujący piemoncką lewicę, zdecydowany antyklerykał (w znaczeniu

przeciwstawienia się wszelkiemu klerykalizmowi), był zwolennikiem energicznych rozwiązań. Już w latach 1848-1849, przed wydarzeniami z Nowary, jako minister sprawiedliwości w

„demokratycznym” rządzie tego okresu, pierwszym jego aktem stał się okólnik do biskupów,

zagrażający aresztowaniem tym, którzy by ogłaszali i rozpowszechniali decyzje przeciwne nowym instytucjom kraju. Popierał rząd za czasów ministrowania d’Azeglio, który z pomocą ustaw

Siccardiego zniósł sądy kościelne3. Ratazzi miał skłonność do rządzenia dyktatorskiego: wzywał na

konsultacje, ad audiendum verbum, sędziów (przypadek z wiceprzewodniczącym trybunału w

Chambéry, Gabrielem Fosseretem, 11 stycznia 1854 r.), czasami dlatego, że mimo poważnego przestępstwa uwolniono jakiegoś duchownego (25 października 1854 r.); ściągał biskupów, „by ich

zapoznać z zamiarami rządu, tymi mianowicie, iż będzie przestrzegał prawa i używał wszelkich

środków, by to osiągnąć” (przypadek z biskupem z Nowary, 19 stycznia 1854 r.); zmuszał funkcjonariuszy do składania „deklaracji publicznej o nieprzynależności do (republikańskiego)

mazzinizmu (12 stycznia 1854 r.); wydalał z państw sardeńskich cudzoziemskich

współpracowników gazet klerykalnych (19 stycznia 1854 r.)...4

Wpływ Ratazziego na bieg spraw państwowych zwiększy się jeszcze, kiedy na początku marca

1854 roku, po dymisji San Martino, obejmie dodatkowo tekę ministra spraw wewnętrznych. Jako

zawodowy prawnik, miał utrwalone przekonania na temat suwerenności państwa i jego związków

z Kościołem. Dnia 6 marca 1854 roku z tekstu przewidywanego planu budżetu zniknął zapis: spese ecclesiastiche (wydatki kościelne). Ratazzi nie tylko odrzucał wszelkie przywileje Kościoła w

stosunku do państwa, ale nie uznawał między tymi dwiema instytucjami żadnego podziału,

skądinąd tak bardzo drogiego dla Cavoura. Głosił, że Kościół znajduje się w państwie, a nie ponad lub obok. Dnia 8 marca 1854 roku izba poselska usłyszała z jego ust: „Kościół jest w państwie, i

tak być musi. Kościół jest w państwie, a władza państwowa nie może pozwalać sobie na utratę

suwerenności wobec spraw należących do porządku cywilnego...”5

Podczas trwania epidemii

cholery administracja pod jego rozkazami stosowała te zasady w sposób zdecydowany. W razie konieczności władza cywilna decydowała o dobrach kościelnych. Dnia 10 sierpnia 1854

roku zajęto klasztor kartuzów w Collegno6. Pomiędzy 14 a 22 sierpnia zostali usunięci ze swoich

pomieszczeń w Turynie oblaci Maryi przy sanktuarium Consolata, kanoniczki lateraneńskie z

Page 3: Francis desramaut rozdzial 11

klasztoru Santa Croce, oraz kapucynki. Podczas owych tygodni trwania epidemii klasztor

franciszkański w Sarzana zamieniono na lazaret, a dom lazarystów w Casale „oddano do użytku

oddziału saperów wojskowych”; barnabici i dominikanie w Aleksandrii zostali wydaleni ze swoich klasztorów i osadzeni pierwsi w Vercelli, drudzy w Bosco; na lazaret przekształcono również

klasztor serwitów. Podobny los spotkał inne domy zakonne: klasztor kapucynów z Conflans w

Sabaudii został częściowo przeznaczony na „tymczasowy szpital wojskowy garnizonu z Artberville”; oblatów z Pinerolo - na „dom pomocy dla rodzin osób zagrożonych cholerą”.

Część klasztoru klarysek w Cuneo przekazano na okres „przejściowy” zarządowi miasta; u

cystersów w Vico zrobiono „lazaret” z zastrzeżeniem, że w razie potrzeby zajęty będzie dom

księży świętego Filipa (filipinów). W Carmagnola władze miejskie przemieniły na lazaret klasztor augustianów. Benedyktynki w Asti zostały wyrzucone ze swego klasztoru Wniebowzięcia i

przyłączone do klasztoru świętej Klary. W Voghera zajęto kościół karmelitów „do wyłącznego

użytku sąsiedniego lazaretu”. Klasztory w Saluzzo, San Giovanni i San Bernardino odebrano właścicielom po to, „by pomieścić tam rodziny mieszkające w domach pozbawionych dobrych

warunków”7. Za te mniej lub bardziej wyraźne wywłaszczenia najwyższą cenę zapłacili zakonnicy

oddani modlitwie i kontemplacji: benedyktyni, karmelici, cystersi..., oraz zakony żebrzące: dominikanie, franciszkanie, serwici.

Arcybiskup Fransoni ze zwyczajną sobie nieustępliwością zachęcał ludzi Kościoła do sprzeciwu.

Do kanonika Fissore pisał dnia 16 sierpnia 1854 roku: „Twórzmy wszelkie możliwe formy oporu,

aby rząd musiał coraz bardziej odsłaniać swoje plany prześladowań wobec Kościoła. Jeśli jest nam pisane, że musimy polec, to winniśmy ginąć w walce. Jeśli księdza zamkną albo wypędzą, to

proszę przyjechać do Lyonu, będziemy razem”8. Dziewięć dni później bardzo ostro potępił publicznie

tych, którzy czy to „z wyższych sfer”, czy jako zwykli „poddani” podlegają „najgorszym ekskomunikom” za udział z pogwałceniu klasztornej kalauzury

9. Tak więc Stolica Święta miała w

dniu 17 października powody do opłakiwania „grabieży” i „gwałtów” dokonanych w poprzednich

miesiącach na frati i na monache w Piemoncie.

Polityka ta niepokoiła zresztą wielu ludzi w państwach sardeńskich. Cavour narażał się na niezadowolenie ludności katolickiej na wsi, na wrogość dworu królewskiego i

duchowieństwa, a także biurokratom, którym te pociągnięcia przeszkadzały. Odpowiednie tego

skutki odbiły się w parlamencie. By przeciwstawić się zachowawczej i klerykalnej prawicy, musiał wejść w koalicję z lewicą, nawet skrajną, reprezentowaną przez Brofferio. Zaprzestał

(chwilowo) polityki umiarkowanej i rzeczywiście liberalnej, a także zasady oddzielenia Kościoła

od państwa. Opublikowany w tymże roku list, który - jak sądzono - skierował do niego na początku znanej książki, La Chiesa e lo Stato in Piemonte (Kościoł i państwo w Piemoncie),

Pier Carlo Boggio, dla klerykalnego podniebienia miał posmak ironiczny. Prostoduszne twierdzenia

tego zdolnego ucznia zbyt wyraźnie dementowały brutalne zapędy Urbano Ratazziego. Można

sobie wyobrazić, jak wzruszali ramionami przełożeni zakonni i biskupi, kiedy czytali: „To właśnie pan, panie hrabio, nauczył mnie wierzyć w tylko jedną zasadę: w wolność; w zasadę

powszechną i skuteczną jak prawda i sprawiedliwość, których ona jest logicznym rozwinięciem i

praktycznym zastosowaniem. Zasada ta, godząca przedtem dwa elementy pozornie sprzeczne: króla i lud, autorytet i wolne wybory, ta sama zasada pogodzi również Kościół i państwo; usunie

ostatecznie przeszkody, których całkowitą negację lub uznanie częściowe i ograniczone stawia

się dzisiaj bezustannie ponad pokojowym rozwojem obu społeczności, kościelnej i świeckiej, stworzonych przecież po to, by wspierać się wzajemnie, jako że i jedna, i druga odpowiadają

dwu równie rzeczywistym i świętym potrzebom ludzkiej natury...”10

Cavour na swoją obronę

mógł przywołać jedynie uparte niezrozumienie ze strony Stolicy Świętej, sprzeciwiającej się

niezbędnej reformie celem bardziej sprawiedliwego podziału dochodów kościelnych.

Projekt ustawy o klasztorach (28 listopada 1854 r.)

Dnia 28 listopada 1854 roku Urbano Ratazzi jako minister sprawiedliwości i Kamil Cavour jako minister finansów złożyli jednocześnie w parlamencie projekt ustawy zwanej „zakonną”. Decydował

on w gruncie rzeczy, że przestają legalnie istnieć na terytorium państw sardeńskich domy

Page 4: Francis desramaut rozdzial 11

stowarzyszeń zakonnych, nie oddających się przepowiadaniu, wychowaniu lub opiece nad

chorymi; ich wykaz miał podawać następny dokument. Stracić także miały osobowość prawną

kapituły przy kościołach kolegiackich, chyba że się zajmują duszpasterstwem; a także beneficja proste, nie związane ze służbą religijną tych, którzy z nich korzystają. Dobra należące do enti

morali (jednostek moralnych, osób prawnych), które miały zniknąć, byłyby pomieszczone w kasie

kościelnej z przeznaczeniem na wypłacanie pensji zakonnikom z rozwiązanych stowarzyszeń i kanonikom ze wspomnianych kolegiat, a również na uzupełnienie uposażenia dla proboszczów

znajdujących się w potrzebie. Kasa ta byłaby regularnie zasilana z podatków proporcjonalnych do

dochodów pobieranych od opactw, od beneficjów parafialnych, od seminariów, od urzędów

biskupich i arcybiskupich, a także od istniejących domów zakonnych. Komisja, której zlecono przedstawienie tej ustawy, przedstawiła zasady Ratazziego

dotyczące „Kościoła i państwa”. Wszystkie enti morali, jako twory wyłącznie samodzielnego

państwa, pojawiają się i znikają według uznania tego ostatniego. We wspomnianym raporcie pojawiły się doktryny regalistyczne znane za Ancien Régimu, zgodnie z którymi król jest panem

swoich poddanych i ich dóbr. Doszły więc teraz prawne tego konsekwencje: placet, skargi

traktowane jako nadużycie, exequatur. Dowiadujemy się, że te pełne niezależności zasady, odziedziczone po naszych przodkach i królach... dzisiaj zostają poddane zabezpieczeniu ze strony

władz konstytucyjnych”11.

Komisja poszerzyła bez żadnych ograniczeń pierwszy artykuł owego

projektu: „Wszystkie wspólnoty i wszystkie instytucje, o jakimkolwiek charakterze, zakony

monastyczne i stowarzyszenia regularne na terenie państwa zostają zniesione...”12

Tak sobie życzył deputowany Brofferio.

Sądzono, że to przesada. Umiarkowani liberałowie, jak Domenico Buffa, doznali zakłopotania.

„Rząd schodzi z prostej drogi, bo jednocześnie narusza własność, wolność i zasadę oddzielenia władzy cywilnej od władzy kościelnej; odchodzi szybkim krokiem od normalnego funkcjonowania

rządu pozbawionego metod rewolucyjnych”. Dla tego mędrca zniesienie zakonów było niczym

innym jak „zjełczałym naśladownictwem rewolucji francuskiej”13

. Jeszcze mocniej bił na alarm

episkopat piemoncki. Dnia 5 stycznia 1855 roku Armonia opublikowała jako dodatek „List wszystkich arcybiskupów, biskupów i wikariuszy kapitulnych Państwa do Senatu i do Izby

deputowanych przeciw projektowi ustawy o zniesieniu wspólnot zakonnych i instytucji

kościelnych”14

. Pismo to, dobrze przemyślane i poprawnie ułożone, ukazywało, że ów projekt jest równocześnie „niesprawiedliwy”, „nielegalny”, „antykatolicki” i „antyspołeczny”. Przypominało, że

„Sprawiedliwość wymaga, by oddać każdemu to, co do niego należy, by nie wyciągać ręki po

własność bliźniego oraz by szanować wszelkie prawa”. Tekstowi projektowanej ustawy dla ukazania jej bezprawności przeciwstawiano sześć artykułów Statuto. Według Statuto religia

katolicka jest jedyną religią państwa, wszelka własność bez wyjątku jest nietykalna i wszyscy

obywatele królestwa są równi wobec prawa i uczestniczą w obowiązkach wobec państwa w

zależności od stanu posiadania. Uważano, iż osobom duchownym nakłada się dwa lub trzy razy wyższe podatki niż świeckim. Projektowana ustawa - mówili biskupi - będzie antyspołeczna,

ponieważ społeczeństwo opiera się na własności, sprawiedliwości i religii, na trzech

instytucjach, które ona znieważa...15

Dnia 11 stycznia znany człowiek, który - jak się zdaje - cieszył się zaufaniem księdza Bosko, hrabia Clemente Solaro della Margherita

16, gwałtownie

zaatakował tę ustawę w pamiętnym przemówieniu w izbie deputowanych. Stwierdził, iż

„depcze ona wszelką zasadę sprawiedliwości do tego stopnia, że czyni Izbę współodpowiedzialną za kwalifikowane przestępstwa (przeciw zakonnikom), jakie zdrowa część

kraju już odrzuciła i wzgardziła nimi z poczuciem odrazy. Panowie, ustawa, jaką nam się

proponuje, jest więcej niż zniewagą, jest zdradą tego ludu, który przyklasnął pierwszemu

artykułowi Statuto, według którego religia katolicka stanowi najważniejszy filar”. Na koniec stwierdził, że ustawa jest sacrilego latrocinio (świętokradzką kradzieżą); sformułowanie to lewica

skwitowała gwizdami, a przewodniczący zakwalifikował je jako „nieparlamentarne” i o mało nie

odebrał mówcy głosu. Przecież on czynił z ministrów, zwolenników ustawy, złodziei i świętokradców

17. Tego samego języka używał w Rzymie Pius IX, kiedy w przemówieniu podczas

konsystorza w dniu 22 stycznia określił projektodawców ustawy jako praedatores i profanatores.

Po wyrażeniu swego głębokiego smutku wobec wiadomości napływających z Piemontu, gdzie

znieważa się prawa Kościoła i Stolicy Świętej, oznajmił: „... Odrzucamy i potępiamy nie tylko wszystkie i każdy z osobna dekrety ogłoszone przez ten rząd na niekorzyść uprawnień i

Page 5: Francis desramaut rozdzial 11

autorytetu Kościoła i Stolicy Świętej, ale także ostatnio proponowaną ustawę oraz uznajemy ją za

niebyłą i bez najmniejszego znaczenia. Poza tym z największą powagą upominamy tych wszystkich,

którzy swoimi nazwiskami, czynami i poleceniami przyczynili się do wspomnianych dekretów, oraz tych wszystkich, którzy w jakikolwiek sposób popierali ostatnio proponowaną ustawę lub

nie zaniechali opowiedzenia się za jej uchwaleniem i wprowadzeniem w życie, żeby się w głębi

serca zastanowili nad karami i cenzurami, jakie zostały ustanowione przez konstytucje apostolskie i kanony świętych soborów, zwłaszcza Trydenckiego (sesja XXII, rozdz. XI), przeciw gwałcicielom

władzy i wolności kościelnej i przeciw uzurpatorom praw Kościoła i Stolicy Świętej...”18

Trzeba

jednak przyznać, że ten sposób mówienia, wywodzący się z chrześcijaństwa średniowiecznego,

robił wrażenie wyłącznie na żarliwych katolikach.

„Pogrzeby na dworze królewskim!”

Zdanie króla Wiktora Emanuela, którego żona i matka były bardzo pobożne, liczyło się mocno. Myliłby się ten, kto by sobie wyobrażał władcę państw sardeńskich jako czysto dekoracyjny

element narodu. Nikt lepiej nie wiedział jak Cavour, Ratazzi i ich doradcy, iż „należy się

zatrzymać tam, gdzie zatrzymała się ta osobistość, i nie należy stosować nacisków i wykrętów”, nawet gdyby miały na tym ucierpieć pozycje ludzi i ich reputacja. Głęboki znawca dyplomacji

piemonckiej i zaufany człowiek Kamila Cavoura, Michelangelo Castelli (1810-1875), pisał do

Domenico Buffy: „Wszystko opiera się na nim (na królu), i wszyscy, a oni na pierwszym miejscu,

muszą coś poświęcić, aby w opinii publicznej jego imię nie spotkało się z najmniejszym nawet poniżeniem; a co do tego, oni doskonale się zgadzają”

19. Król stał się newralgicznym punktem

rządzącego organizmu. On więc, z początku przekonany, „zgodnie z zapewnieniami Ratazziego

(...), że sprawa nie przedstawiała tak wielkich trudności i że istniała połowiczna ugoda z biskupami i z Rzymem”, teraz musiał stwierdzić, iż było „zupełnie inaczej”

20. „Surowe

zarzuty” ordynariusza Genui, abpa Charvaza, który był jego nauczycielem, wprawiły go w

zakłopotanie21

. Niepokoiły go obawy pewnej części ludności. Jego bezradność wzmogła jeszcze bardziej wisząca nad Piemontem sprawa udziału w Wojnie Krymskiej. Dnia 1 stycznia 1855 roku

odbył „wielogodzinną” rozmowę z arcybiskupem Chavarezem i z hrabią Revelem, liderem prawicy w

izbie deputowanych, na temat stworzenia ekipy rządowej, która by zastąpiła zespół Cavour-Ratazzi.

Oczywiście, dzięki sprytowi i umiejętności podejmowania decyzji Kamila Cavoura, sprawa szybko upadła

22. Jednakże ludzie dobrze poinformowani wiedzieli, do kogo się zwrócić, aby w

miarę możliwości zmienić bieg wydarzeń.

Ksiądz Bosko, który śledził - jak mógł - całą dyskusję za pośrednictwem prasy i poprzez rozmowy z przyjaciółmi dobrze widzianymi na dworze, takimi jak markiz Domenico Fassati lub

hrabia Carlo Cays, osobiście zwrócił się do króla, a było to najprawdopodobniej w końcu

grudnia 1854 roku lub w pierwszych dniach stycznia 1855 roku23

. Tradycja salezjańska podaje, że

skłonił go do tego dwa razy powtarzający się sen, którego tylko drobny fragment, potwierdzony przez Pietro Enrię, może stanowić w miarę pewny element: „Przypominam sobie, że któregoś

wieczoru, jeśli się nie mylę, w roku 1854 lub 1855 (ksiądz Bosko) opowiadał, iż miał pewien sen.

Kiedy przebywał w swoim pokoju, zjawił się ktoś ubrany w czarną liberię: był to lokaj z dworu królewskiego. Powiedział: księże Bosko, na dworze królewskim są pogrzeby. Przebudził się

przerażony. Ale przecież to tylko sen. Następnej nocy ta sama postać zjawiła się i powiedziała bardzo

głośno: księże Bosko, wielkie pogrzeby na dworze królewskim! Istotnie, krótko potem zmarły królowe: Maria Teresa i Maria Adelajda, a także Ferdynand, książę Genui oraz jakiś inny jeszcze mały

książę, którego imienia sobie nie przypominam”24

.

W kwietniu 1855 roku myśli księdza Bosko na temat kar zsyłanych przez Opatrzność na

społeczności sprzeciwiające się religii ilustrowała broszura, której autorem był Jacques-Albin Collin de Plancy, baron Nilinse, a która pojawiła się wtedy w Letture cattoliche: „Jak są rozkradane dobra

kościelne i jakie z tego płyną skutki? Wraz z krótkim dodatkiem o szczególnych przypadkach na

terenie Piemontu”25

. Dowody ukazane przez barona dla podtrzymania swojej tezy w większości pochodziły z dawnych dziejów Anglii, pomiędzy Wilhelmem Zdobywcą a Henrykiem VIII, królem,

o którym broszura mówiła bardzo dużo. Pośrednio jednak autor wchodził w historię sobie

Page 6: Francis desramaut rozdzial 11

współczesną. Tak było, kiedy zapewniał, iż grabieżcy Saint Germain l’Auxerrois i pałacu

arcybiskupiego w Paryżu w roku 1831 „zostali wyraźnie dotknięci przez sprawiedliwość Bożą

popadając w zarazę, w bankructwa i w inne kary” (s. 49). Na końcu książki kilka stronic poświęcono Piemontowi w latach 1774-1850. Wystarczy ostatni fragment dotyczący abpa

Fransoniego z datą 4 maja 1850 roku, aby się przekonać o prostactwie broszury barona z Nilinse:

„Arcybiskup Turynu został zamknięty w cytadeli. W tym samym dniu silny mróz łamie trawy, niszczy gałęzie morwy a nawet niektóre drzewa. Szkody wyrządzone Piemontowi dochodzą do

piętnastu milionów i więcej” (s. 83). Twierdził, że wystąpienia przeciw Kościołowi regularnie

podlegały karze poprzez choroby i katastrofy naturalne.

A zatem na początku roku 1855 ksiądz Bosko zwracał się do króla, by podzielić się z nim swoimi poglądami na temat skutków ustawy o klasztorach w słowach których odgadnąć nie

sposób. Miał podać klerykowi Angelo Savio list do kaligraficznego przepisania. Powiedział mu

ponoć: „Przepisz i doręcz królowi: Grande funerale in Corte”26

. Czy były jakieś skutki? Warto zauważyć, że pierwsza próba Wiktora Emanuela zmiany ekipy rządzącej zbiegła się z pierwszymi

ostrzeżeniami księdza Bosko, które on określał czasowo: na dwadzieścia dni przed śmiercią obu

królowych. Tak więc upomnienie papieskie z dnia 22 stycznia dotknęło króla w okresie wielkiej żałoby. Jego

matka, królowa Maria Teresa zmarła 13 stycznia w wieku lat pięćdziesięciu czterech po

„kilkudniowej” chorobie27

. W tydzień później odeszła również jego żona, królowa Maria Adelajda w

wieku trzydziestu dwu lat; w jej intencji zarządzono 19 stycznia modlitewne triduum28

. Śmiertelna seria poszła dalej. Podczas tych groźnych dni król stracił jeszcze swego brata, księcia Ferdynanda,

który wyzionął ducha w nocy z 10 na 11 lutego w powodu choroby płuc. I oto, co stwierdza

dziejopis tamtych czasów: „Nigdy się jeszcze nie zdarzyło, nawet podczas najsroższej dżumy, żeby w okresie krótszym niż jeden miesiąc otwarły się trzy groby dla przyjęcia królewskich szczątków,

zwłaszcza z najbliższego otoczenia władcy”. Twierdził, że „nie tylko katolicy, ale także wielu

liberałów dostrzegło w tym upomnienie płynące z nieba, skłaniające Wiktora Emanuela, aby

nie szedł dalej rozpoczętą drogą. Był bardzo poruszony i zaczął się poważnie zastanawiać”29

. Zatem po kilku tygodniach proroczy głos księdza Bosko nie był odosobniony.

On sam mocno się przejął zgonami, które ponoć przepowiedział. Jednakże odejście najbliższych

istot nie zdołało przekonać króla do sprzeciwienia się polityce Cavoura. Następujące po sobie okresy żałoby jedynie opóźniły dyskusję nad sporną ustawą. Wierzący wykorzystywali pogląd, że

śmierć królowych była dziełem Opatrzności. Kiedy kończył się rok, ksiądz Bosko, jako echo

przeciętnej opinii, stwierdził, iż Bóg „zechciał zabrać do siebie te szlachetne istoty, aby pokarać złoczyńców”

30.

Dyskusja nad ustawą o klasztorach

W styczniu i w lutym 1855 roku izba deputowanych prowadziła szeroką dyskusję nad projektem ustawy. Prawica, podobnie jak duchowieństwo, wytykała jej promotorom brak uznania

dla woli dobroczyńców, pogwałcenie Statuto i konkordatów, wreszcie świadomy zamach na prawo

do stowarzyszania się i do własności, co groziło wtargnięciem do kraju socjalizmu i komunizmu. Liberałowie odpowiadali głosem sprawozdawcy tej ustawy, Carlo Cadorna, który popierał

postępowych przywódców: Bon Compagniego, Ratazziego, Cavoura, Melegariego. Atakowali oni

zakony żebracze, jako że „szkodziły poczuciu moralnemu kraju” i były „sprzeczne z nowoczesną etyką pracy”. Klasztory stawiali w opozycji do postępu intelektualnego, przypominali ich

dawniejsze nadużycia i przywileje oraz twierdzili, że tym samym bronią prawdziwych wartości

religii wobec doczesnych wypaczeń, których przyczyną stały się zakony. Nowe prawo miało

uwolnić mnichów od ciężaru ich bogactw. Skrajna lewica, z niezastąpionym Angelo Brofferio, którą popierali: Giuseppe Robecchi, Giorgio Asproni, Lorenzo Valerio i Filippo Mellana,

wypominała kościelny obskurantyzm, przywoływała sprawę Giordano Bruno i proces Galileusza

oraz wymachiwała indeksem książek zakazanych. Oskarżała papieży, w tym popieranego przez Francuzów Piusa IX, że stale opowiadali się za korzyściami cudzoziemców ze szkodą dla Włoch.

Ludzie ci uznali, że ustawa jest bojaźliwa, usiłowali ją poszerzyć o zapis znoszący wszystkie istniejące

zakony. Razem z zakonami kontemplacyjnymi i żebraczymi usiłowano zniszczyć instytuty oddane

Page 7: Francis desramaut rozdzial 11

przepowiadaniu i nauczaniu. Domagano się przekazania dóbr kościelnych władzom miejskim i

prowincjalnym oraz przywrócenia osobowości cywilnej członkom zniesionych zgromadzeń

zakonnych, którzy zechcą trwać przy swoich ślubach31

. Ksiądz Bosko, wyrażając pogardę dla ustawy, oszczędzał Wiktora Emanuela. Zło, jakie spadło na

kraj, przypisywał ministrom, których określał jako „sprzedawczyków” i „ludzi złej woli”.

Duchowieństwo, a więc także i on, robiło co mogło, aby nie dopuścić do „nieuchronnych nieporządków”. Do kanonika Gastaldiego, wówczas misjonarza rosminianów w Liverpoolu, pisał:

„Przeżywamy burzliwe dni dla religii. Myślę, że od czasów świętego Maksyma do chwili obecnej nie

było nigdy takiego pomieszania jak dziś. Projekt sławetnej ustawy doszedł do izby deputowanych; mamy

nadzieję, że nie dostanie się do izby senatorów. Król jest skrajnie przerażony, ale otaczają go ludzie sprzedani i

złej woli. Duchowieństwo działa, i sądzę, że niczego nie zaniedbujemy w słowach i w czynach, aby nie

nastały nieuchronne nieporządki. Jeżeli ręka Boża, spadając ciężko na nas, dopuści jakieś poważne klęski,

pociechę znajdziemy na pewno w fakcie, że uczyniliśmy wszystko, co było możliwe”32.

Kilka dni po tym liście, dnia 2 marca 1855 roku, izba deputowanych zatwierdziła ustawę 117 głosami przeciw 36. Dnia 9 marca rząd przedstawił ją w senacie. Senatorowie byli podzieleni:

jeden chciał odrzucić całość, drugi przyjąć projekt z odpowiednimi poprawkami, trzeci opowiadał

się przeciw zniesieniu frati, ale domagał się wprowadzenia specjalnego podatku od dóbr kościelnych. Ksiądz Bosko ponownie usiłował wpłynąć na króla. Miał mu napisać pod koniec kwietnia

33:

„Jeżeli Wasza Królewska Mość podpisze ten dekret, podpisze koniec Królów Sabaudzkich i przestanie się cieszyć dawnym zdrowiem. Bardzo szybko będzie opłakiwać dalsze straty w swoim domu; w tym roku -

ogromne zniszczenia na wsi, wielka śmiertelność wśród poddanych”34.

Ofensywa się udała, król ponownie zaczął się wahać. Biskupi, głosem swego przedstawiciela, Calabiany, który był senatorem, proponowali stworzenie kasy kościelnej, którą zarządzaliby sami.

Wobec zarysu możliwości podziału dochodów w świecie duchownym, upadł jeden z pretekstów

ustawy. Dnia 25 kwietnia król zaproponował, by Giacomo Durando, zastępujący ministerstwie

wojny La Marmorę przebywającego na Krymie, utworzył nowy gabinet. Dnia następnego, 25 kwietnia, Calabiana odczytał w senacie propozycję biskupów

35. Do sprawy jednak wmieszała się

ulica. Rano, 28 kwietnia, studenci uniwersytetu turyńskiego zaczęli hałaśliwie manifestować przy

piazza Castello, krzycząc: Viva la legge Ratazzi. Zgodnie z memorandum, jakie przekazali królowi, propozycja episkopatu stanowiła zniewagę dla rządów konstytucyjnych, a wiadomość o jej przyjęciu

rozpaliła do czerwoności emocje w kraju: król powinien uwolnić państwo od klerykalnej

dominacji i uznać wolę ludu, jasno wyrażoną przez jego przedstawicieli. W tymże senacie dnia 29

kwietnia skierował interwencję do króla Wiktora Emanuela Massimo d’Azeglio, osobistość znacząca dla narodu. On też prosił o wyzwolenie kraju spod giogo pretino (księżowskiego jarzma)

36. Opozycja

okazała się zbyt silna: Durando nie zdołał uformować gabinetu. Tak więc dnia 3 maja Cavour

ponownie wydostał się na czoło sceny politycznej, a 5 tegoż miesiąca rozpoczęła się dyskusja nad projektem rządowym w senacie.

Tymczasem sprawdzały się groźne przewidywania księdza Bosko, kiedy z kolei dnia 17 maja

zmarł syn Wiktora Emanuela, Vittorio Emanuele Leopoldo Maria Eugenio, urodzony 8 stycznia. Cóż, kiedy kości zostały rzucone: dyskusja trwała nadal. Wreszcie dnia 22 maja senatorowie

zatwierdzili projekt 53 głosami, przy 42 głosach sprzeciwu. Po powrocie do sejmu i uznaniu jej

za obowiązujące prawo, Wiktor Emanuel parafował ustawę na drugi dzień, 29 maja.

Ustawa Ratazziego (29 maja 1855 roku)

Tym sposobem na terenie państw sardeńskich domy należące do społeczności zakonnych, ale nie

oddające się przepowiadaniu, wychowaniu lub opiece nad chorymi przestały istnieć jako enti morali; do nich dochodziły beneficja proste bez posługi religijnej i kapituły kościołów

kolegiackich nie prowadzące duszpasterstwa. Utworzono kasę kościelną opartą na dobrach

zniesionych stowarzyszeń. Miała być zasilana podatkami pobieranymi od instytucji kościelnych. W aneksie do ustawy znajdujemy listę zniesionych zakonów: dwadzieścia jeden zgromadzeń

Page 8: Francis desramaut rozdzial 11

męskich (najbardziej znani byli augustianie bosi i trzewiczkowi, kanonicy letraneńscy, karmelici

bosi i trzewiczkowi, kartuzi, benedyktyni, cystersi, oliwetanie, bracia mniejsi zarówno

konwentualni, jak ścisłej obserwancji i reformaci, kapucyni, oblaci Maryi, pasjoniści, dominikanie, mercedariusze, serwici, filipini czyli oratorianie) i czternaście żeńskich (najbardziej znane były

augustianki, klaryski, benedyktynki, kanoniczki lateraneńskie, kapucynki, karmelitanki, cysterski,

dominikanki, franciszkanki, celestynki)37

. W dziesięć dni po zatwierdzeniu ustawy ksiądz Bosko pisał do Daniele Rademachera:

„Jak idą sprawy polityczne? Czytał pan w gazetach, że sławny projekt Ratazziego został zatwierdzony,

podpisany, i robi się wszystko, by rozpocząć jego realizację. Ależ zamieszanie! Jak straszliwe niezadowolenie! Iluż nieszczęśników dotkniętych ekskomuniką!...”38

Istotnie, zapowiedziana w styczniu decyzja Rzymu została wprowadzona w życie dnia 26 lipca

1855 roku. Nakładała ekskomunikę na tych wszystkich, którzy zaplanowali, zatwierdzili i

wprowadzali w życie ustawę Ratazziego. Potępienie dotyczyło króla, członków rządu i parlamentarzystów głosujących za ustawą

39. Armonia i gazety klerykalne czyniły z tego

potępienia wydarzenie wielkiej miary, podczas gdy pisma liberalne próbowały je zbanalizować.

Sam król, którego reakcji obawiali się ministrowie, przyłączył się do nich40

. W następujących po

tym miesiącach nie sygnalizowano jednak odmowy czy to sakramentów, czy pogrzebu kościelnego jako następstwa klątwy papieskiej.

Ustawa ta, przeciw której występował w miarę swoich możliwości, stanie się dla księdza Bosko

stałym punktem odniesienia. Z powodu niej zaniechał złowrogiego epitetu frati, dawanego jego współpracownikom, ona go skłaniała do pominięcia podejrzenia o ente morale dla ich stowarzyszenia

i doradzała mu utrzymanie za wszelką cenę przez ich członków praw cywilnych. Ze względu na to

prawo jego zgromadzenia nie można będzie utożsamiać z żadną inną korporacją zakonną. Po

pewnym okresie wahania, nawet po wprowadzeniu ślubów, nie pozwalał nazywać swojego stowarzyszenia „zgromadzeniem”.

Ks. Vittorio Alasonatti prefektem „domu przyłączonego”

Powracamy na Valdocco, do domu, który ksiądz Bosko nazwał casa annessa all’oratorio di S.

Francesco di Sales. Dnia 23 lutego 1855 roku donosił Lorenzo Gastaldiemu, nadal

przebywającemu w Anglii, że budynek, którego zakładanie fundamentów oglądał (rok 1852), teraz jest już wykończony i „całkowicie zamieszkały”; że „ogólna liczba wychowanków”

wzrosła do dziewięćdziesięciu ośmiu, kilku „oddaje się nauce”, pozostali - różnym „sztukom i

zawodom”; i że w tej liczbie znajduje się dziewięciu kleryków oraz jeden kapłan, który mu

pomaga41

. Kapłan ten nazywał się Vittorio Alasonatti

42. Po pierwszym tygodniowym kontakcie z oratorium

w czasie letnich wakacji 1854 roku, ostatecznie zamieszkał w zakładzie księdza Bosko na

początku roku szkolnego 1854/5543

. Alasonatti, rodem z Avigliana w pobliżu Turynu, miał czterdzieści dwa lata

44. Wyświęcony na kapłana w roku 1835, uczeń Convitto, niebawem podjął

obowiązki nauczyciela w szkole gminnej w Avigliana. Kiedy w latach 1850 i 1852 chłopcy z

oratorium zatrzymywali się w tej miejscowości w drodze na dzień skupienia do domu rekolekcyjnego w Giaveno, Alasonatti urządził im poczęstunek, który długo będą wspominać. Od

tej chwili ksiądz Bosko zaczął go namawiać, aby przyłączył się do niego w Turynie. Długo się

wahał, prawdopodobnie dlatego, by nie pozostawić w samotności starego ojca. Ksiądz Bosko

nalegał45

. I w końcu zwyciężył. Ks. Alasonatti ze swoją ascetyczną, skupioną twarzą mało był podobny do księdza Bosko, w

sposób naturalny wygadanego, uśmiechniętego i ruchliwego. Francesia powiedział, że kiedy po raz

pierwszy chłopcy spotkali się z nim w Avigliana, jeden z nich orzekł, chyba z przekąsem, że „jeśli ksiądz Bosko jest dla nas świętym Filipem (Nereuszem), to ten nieznany nam dotąd kapłan winien

być świętym Feliksem”46

. Jego łysa głowa, pomarszczone czoło, oczy skromne i poważna twarz

nadawały mu wygląd postarzały. „Kiedy przybył do oratorium, wyglądał na zgrzybiałego staruszka: był łysy, a liczne zmarszczki pokrywały mu czoło” - zanotował Francesia. Okazywał wielką

Page 9: Francis desramaut rozdzial 11

uprzejmość, a „jego koledzy seminaryjni twierdzili, że jest to skutek umartwień i ustawicznego

wysiłku w służbie dla zbawienia dusz”47

. Do tych usterek fizycznych trzeba dodać fakt, że miewał

trudności w głoszeniu kazań. „Tracił wątek swojej mowy i wyglądało, że już nic nie wie. Chociaż swoje kazania pisał, przeglądał i uczył się ich na pamięć, wszystko mu się w głowie plątało, jak

proch przy podmuchu wiatru”48

. Jednakże otoczenie księdza Bosko dostarczało temu świętemu

człowiekowi dóbr, których mu brakowało. Urzekły go „niesamowita mieszanina pobożności i radości, skupienia i żywotności”

49. Jesienią 1854 roku ksiądz Bosko mianował tego bardzo

poważnego przybysza „prefektem” w casa annessa. Odtąd bez wyrzutów sumienia wymawiał się

od kazań w piemonckich wioskach, jak to miał możność zrobić w sposób nieco sensacyjny w

Viariggi, podczas głoszenia trudnych misji w styczniu 1856 roku50

.

Praca nad regulaminem dla „domu przyłączonego”

Krótko po Alasonattim przybył do tego domu uczeń, Dominik Savio. Ksiądz Bosko pisze: „Jego sposób życia był przez pewien czas całkiem prosty, nic nadzwyczajnego w nim się nie objawiało,

oprócz sumiennego wykonywania przepisów zakładowych (regulaminu)”51

. Chłopak bardzo szanował

ów regulamin, którego jednak nie mógł ani rozważać, ani czytać. „Ażeby poznać dobrze reguły i karność zakładową, zbliżał się grzecznie do swych przełożonych, prosił ich o podanie mu zasad,

objaśnień i rad oraz o to, by zechcieli mu zwrócić uwagę, ilekroć zauważą u niego jakieś

uchybienie”52

.

Owe regole della casa w roku 1854 lub 1855 istniały w rękopisie, oznaczonym przez księdza Bosko tytułem Piano di Regolamento per la casa annessa all’Oratorio di S. Francesco di Sales

(Plan regulaminu dla domu przyłączonego do oratorium świętego Franciszka Salezego). W istocie

było to przede wszystkim określenie zadań dla wychowawców i krótki traktat dobrego wychowania dla pensjonariuszy domu. Ksiądz Bosko w pierwszej połowie lat pięćdziesiątych dwukrotnie

przerabiał ten regulamin53

. Ów Regolamento della casa annessa z początku był wyważonym tekstem

w ośmiu rozdziałach wyłącznie na temat różnych funkcji w tej małej instytucji; rozdziały uzupełniało wprowadzenie dotyczące jej racji bytu i dodatek przeznaczony dla mieszkańców

„studiujących”54

. Znajdujemy tam kolejno tytuły: Jego cel (domyślne zakładu), 1) Przyjęcie, 2)

Rektor, 3) Prefekt, 4) Katecheta, 5) Asystent, 6) Opiekun, 7) Kierownicy pomieszczeń, 8) Personel

pomocniczy; zaś w „dodatku dla studenti”, wraz prawdopodobnie (bo zachowany dokument jest niepełny) z wprowadzeniem o przyjęciu: 1) Postawa religijna „studentów”, 2) Nauka

55. W zakładzie

nie było jeszcze maestri d’arte (nauczycieli zawodu), a rozdział o „personelu pomocniczym” został w

tekście uproszczony. Powstał on chyba w 1851 lub 1852 roku, kiedy Małgorzata i Marianna Occhiena nie mogły już podołać pracom domowym. Oratorium nie posiadało jeszcze

właściwie warsztatów, mieszkańców stanowili w większości rzemieślnicy, choć było także kilku

„studentów”, tych chociażby, których powierzyli księdzu Bosko rosminianie.

Ten pierwotny dokument został niebawem poszerzony o jeden dział: Disciplina della casa (Dyscyplina zakładowa), który - jak się zdaje - był współczesny pierwszym budowlom na

Valdocco w roku 1852. Trzeba było zorganizować powiększającą się rodzinę. Do jej właściwego

porządku miało się przyczynić kilka punktów, w których ksiądz Bosko mówi o pobożności, o pracy, o dobrym zachowaniu i o skromności zarówno w domu, jak i na zewnątrz. Uwaga końcowa: Tre mali

sommamente da figgiarsi (Trzy wady, jakich należy przede wszystkim unikać), to już tylko

pouczenie moralne. W całości regulaminu pierwotnego rozdział o personelu pomocniczym był inny i dzielił się na trzy paragrafy: kucharz, pokojowy i portier. Na tym etapie dokument nadal nie mówił

o nauczycielach zawodu56

.

Kiedy w roku 1853 otwarto pierwsze warsztaty (szewski i krawiecki), ksiądz Bosko nadał im

prawdopodobnie osobny regulamin57

. Wtedy w wyraźnie przepisanej kopii Piano di regolamento pojawił się rozdział maestri d’arte (nauczyciele zawodu)

58. Jego pierwsza część (o obowiązkach)

przeszła więc z ośmiu do dziesięciu rozdziałów, przy czym miejsce dziewiąte przeznaczono dla

maestri d’arte59

. Ta staranna wersja, którą jeden z archiwariuszy umieszcza w roku 1852, pochodzi raczej z roku 1853.

Page 10: Francis desramaut rozdzial 11

Najwszechstronniej opracowany tekst z tego okresu, ten, któremu przyjrzymy się z bliska,

dociera do nas w dwu formach: jako rękopis przygotowawczy, przepisany głównie przez Michele

Rua, który ksiądz Bosko opatrzył jednak licznymi dopiskami, oraz jako kopia wykonana pismem kaligraficznym przez nie określonego autora

60. Ta wersja o charakterze oficjalnym

pochodzi chyba z okresu 1854-1855, czyli z pierwszego roku szkolnego, kiedy na Valdocco

przybyli ks. Alasonatti i Dominik Savio61

. Powstała po otwarciu pierwszych warsztatów w roku 1853, ale najwidoczniej przed otwarciem w zakładzie przy oratorium klas szkolnych, kiedy Francesia

został obarczony odpowiedzialnością za trzeci rok gramatyki (1855-1856) a Giuseppe Luigi

Ramello przejął kierownictwo drugim rokiem gramatyki (1856-1857)62

. Nie było wtedy bowiem

nauczycieli (maestri di scuola) ani uczniów łaciny z internatu, którym wersje z lat pięćdziesiątych dawały właściwe miejsce. W połowie lat pięćdziesiątych regulamin domu

przyłączonego składał się jeszcze z przepisów dla ogniska młodzieżowego.

Niektóre potknięcia przy jego redagowaniu można wytłumaczyć kolejnymi przeróbkami dokumentu. Nieobecność, po zastanowieniu zaskakująca, osobnych tytułów w części

poświęconej obowiązkom, podczas gdy w części drugiej były one starannie wypracowane

(Disciplina della casa), da się zrozumieć w oparciu o jego początki: był to sam w sobie pełny regulamin. Poprzez wprowadzenie i dodatek jego tytuł wiązał się z nazwą ogólną, która z

początku wieńczyła całość. Nie chciano go powtarzać. Rozdział o Maestri d’arte znalazł się po

rozdziale o personelu pomocniczym, ponieważ wcielono go później do zorganizowanej już całości.

Dodatek „dla studentów” został wciśnięty pomiędzy pierwszą a drugą część regulaminu, bo znalazł się jako następstwo tekstu pierwotnego, który przeszedł do części pierwszej.

Powtórzenia na temat praktyk pobożnych i obowiązków stanu wychowanków, z jednej strony w

dodatku, a z drugiej w dwu pierwszych rozdziałach (I. Pobożność; II. Praca), wywodziły się z ogólnego charakteru tej drugiej części. Niektóre wskazówki na temat „dyscypliny zakładowej”

stanowiły powtórzenie tych, jakie zostały podane wcześniej w dodatku wyłącznie dla „studentów” z

tytułami: „Postawa religijna” oraz „Nauka”. Przeróbki księdza Bosko wprowadziły zatem pewną

niespójność - w końcu mało ważną - w Piano di regolamento z czasów Alasonattiego.

Regulamin z połowy lat pięćdziesiątych

Na tym etapie regulamin domu przyłączonego odzwierciedlał plan ogólny i liczne tytuły rozdziałów z wcześniejszego regulaminu dla oratorium świętego Franciszka Salezego

63. W

jednym i w drugim znajdowała się część pierwsza dotycząca funkcji, i druga na temat postępowania

młodzieży w ramach zakładu. I tu, i tam funkcje były prawie identyczne. Zarówno w domu przyłączonym, jak i w oratorium istnieli: rektor, prefekt, kierownik duchowny, jeden lub dwu

katechetów, jeden lub dwu asystentów, jeden lub wielu opiekunów. Reguły postępowania,

wyznaczone dla domu, były podobne do tych, jakie przewidywano dla oratorium. Rozdziałowi dla

domu, zatytułowanemu „O pobożności” odpowiadał rozdział dla oratorium: „Zachowanie się w kościele”, „Praktyki religijne”, „Spowiedź i komunia”; rozdziałowi dla domu, noszącemu tytuł

„Zachowanie poza zakładem”, odpowiadał rozdział dla oratorium „Zachowanie poza oratorium”.

Jednakże podczas gdy oratorium cieszyło się rozdziałem „Zachowanie podczas rekreacji”, dom przyłączony pozbawiony był wzmianki o czasie rozrywki; była mowa jedynie o Studio (Nauce) w

drugim rozdziale dodatku dla „studentów” i o Lavoro (Pracy) w drugim rozdziale drugiej części na

temat „dyscypliny zakładowej”. Tak pomyślany regulamin dla domu przyłączonego nie stanowił, jak może bylibyśmy skłonni

to sobie wyobrażać, spisu zakazów i obowiązujących zwyczajów. W takim stylu, oprócz

przepisów do użytku personelu pomocniczego i nauczycieli zawodu, które z zasady nie dotyczyły

młodzieży, ksiądz Bosko wprowadził jedynie - może w dniu, kiedy był zdenerwowany - cztery polecenia pod tytułem: Cose con rigore proibite nella casa (Rzeczy zdecydowanie zabronione w

domu). Oto one:

„1. Ponieważ w tym domu nie wolno nikomu trzymać pieniędzy, zabronione są także wszelkie gry hazardowe.

2. Zabronione są również zabawy niebezpieczne i takie, które obrażają skromność. 3. Pod żadnym pretekstem

nie dopuszcza się palenia i żucia tytoniu. Zażywanie tabaki jest tolerowane w granicach określonych przez

Page 11: Francis desramaut rozdzial 11

przełożonego pod kontrolą lekarza. 4. Nie zezwala się nigdy na wychodzenie z rodzicami czy przyjaciółmi

na posiłek czy też na zakup odzieży. W razie potrzeby weźmie się miarę i zakupi ubrania gotowe, albo też

zleci się ich uszycie w domowej krawczarni”64.

Był to tylko jeden z dwu dodatków w formie wniosku. Regulamin jako taki zawierał dwa działy.

W pierwszym ksiądz Bosko zwracał się do personelu, w drugim do wychowanków. Część pierwsza w zasadniczym zrębie określała obowiązki pracowników dzieła. We

wprowadzeniu znajduje się krótkie przedstawienie celu (scopo) domu przy oratorium. Pod tym

pojęciem określano racje istnienia ośrodka. Warunki bytowania pewnej części młodzieży z miasta były takie, że dla nich wszelka formacja religijna trafiała w pustkę, jeśli nie znaleźli pomocy. Nie

brakowało też ludzi prawie dorosłych bez zawodu i bez szkoły, na których czyhały najsroższe

niebezpieczeństwa, ponieważ byli sierotami lub pozbawionymi opieki rodzicielskiej, jako że ich rodzice nie mogli lub nie chcieli się nimi zajmować. Jeżeli „jakaś dobroczynna dłoń” ich

nie przygarnie, nie przyzwyczai ich „do pracy, do porządku i do pobożności”, ich upadek będzie

nieunikniony. Zakład przyłączony do oratorium świętego Franciszka Salezego ofiarowywał tego

typu młodzieży ognisko domowe. Pierwszy rozdział pierwszej części określał zasady przyjmowania do zakładu (rozdz. I).

Należało mieć od dwunastu do osiemnastu lat, bowiem według księdza Bosko (który widać nie

najlepiej znał się na psychologii rozwojowej), „doświadczenie uczy, że przed dwunastym rokiem życia młodzież nie jest zdolna ani do wielkiego dobra, ani do wielkiego zła, i że po osiemnastym

roku bardzo trudno jest pozbyć się nabytych wcześniej przyzwyczajeń, aby się nagiąć do

nowego trybu życia” (art. 1). Zakład przyjmował jedynie sieroty bez ojca i matki, całkowicie

biedne i opuszczone. „Jeżeli ma braci lub wujków, którzy są w stanie zatroszczyć się o jego wychowanie, chłopiec è fuori dello scopo di nostra casa (nie nadaje się do naszego domu)” (art.

2). Powiedzmy nawiasem, że ksiądz Bosko szybko przekroczy ten przepis, jak na to wskazuje na

początku lat pięćdziesiątych obecność w tym domu chłopców z rodzin normalnych, takich jak Rua czy Cagliero. Trzeci warunek przyjęcia: kandydaci nie mogą być dotknięci chorobami odrażającymi i

zakaźnymi, takimi jak świerzb, grzybica, skrofuły (art. 3). Wreszcie inna zasada, która szybko

zostanie pogwałcona, że kandydat winien był uczęszczać do jednego z oratorium w mieście: „Zakład ten jest powołany, by pomagać młodzieży z oratoriów, bo doświadczenie uczy, że koniecznie trzeba

poznać chociaż trochę charakter chłopców, zanim się ich przyjmie” (art. 4). Zaświadczenia od

proboszcza i lekarza miały gwarantować identyczność i dobry stan zdrowia młodzieńca w chwili

wstąpienia do zakładu (art. 5). Inne rozdziały tej części traktowały o funkcjach w porządku hierarchicznym. Rozdział o

rettore (rektorze) (rozdz. II), początkowo ograniczony do stwierdzenia: „Szefem zakładu jest

rektor; do niego należy przyjmowanie i wydalanie młodzieży: jest odpowiedzialny za obowiązki każdego z zatrudnionych i za moralność chłopców zakładowych” (art. 1), został następnie

poszerzony o numer drugi, prawdopodobnie spowodowany przez inicjatywę ludzi zbyt

przedsiębiorczych: „Bez pozwolenia rektora zabronione są wszelkie nowości pośród personelu w urządzeniach i w regulaminie domu” (art.2.). Ksiądz Bosko panował nad całym swoim dziełem, i

nie uważał za konieczne rozdzielać na części tego, czego wymagała jego funkcja. Nie zastanawiał

się nad tym, co stanie się po nim. Przeciwnie, rozdział o prefekcie, czyli wicerektorze (rozdz.

III) wiązał się bardzo mocno z okolicznościami. Jego dziesięć artykułów określało drobnostkowo zadania księdza Alasonattiego. Prefektowi została powierzona całość spraw materialnych

domu przyłączonego. Od niego zależało kierowanie dochodami i rozchodami pieniężnymi,

wszelkiego rodzaju zaopatrzeniem, rachunkowością, oraz zawieranie kontraktów. Kiedy przybywali pensjonariusze, on ich zapisywał zgodnie z warunkami przyjęcia, odnotowywał

ewentualne zniżki i sumy złożone przez każdego z nich; on czuwał nad pracownikami, nad kursami

wieczorowymi i nad potrzebami zakrystii, wreszcie według potrzeby, pilnował ceremonii

religijnych. Ksiądz Bosko, rektor i szef zakładu, z prefekta czynił główną oś napędową domu przyłączonego. Katecheta czyli kierownik duchowny (rozdz. IV) to trzecia z rzędu osoba w zespole

kierowniczym. Do niego należała troska o „potrzeby duchowe młodzieży”. Z tego względu winien

„być kapłanem lub przynajmniej znajdować się na drodze do kariery kościelnej”, wykręt, który pozwalał księdzu Bosko powierzać ten urząd młodemu klerykowi. Katecheta zajmował się

nauczaniem religijnym, sprawą przystępowania do sakramentów, praktykami pobożnymi i

Page 12: Francis desramaut rozdzial 11

zachowaniem moralnym młodzieży. Oprócz tego opiekował się o chorymi. Od asystenta (rozdz. V)

ksiądz Bosko oczekiwał czuwania nad czystością osób: włosy, bielizna, ręczniki..., i pomieszczeń

zakładowych: sypialnie pozamiatane, drzwi, okna, klucze i zamki w dobrym stanie; a także nad porządkiem w warsztatach i nad rozdzielaniem posiłków. Do tego rozdziału wstawił artykuł

niezwykle surowy: „Ten, kto dobrowolnie zniszczy lub wyrzuci chleb, zupę lub zawartość talerza

(pietanza) będzie upomniany tylko raz; jeśli to powtórzy, zostanie od razu zwolniony z zakładu”. Miasto Turyn nie było jeszcze opanowane przez społeczeństwo konsumpcyjne. Opiekun

(rozdz. VI), tytuł tutaj nie oczekiwany, ale znany w oratorium, a przynajmniej w jego

regulaminie), w domu przyłączonym otrzymywał „bardzo ważne zadanie umieszczenia u jakiegoś

pracodawcy chłopców zakładowych i czuwania nad tym, aby zatrudnienie czy to ze względu na szefa, czy z powodu kolegów nie wystawiało na niebezpieczeństwo ich zbawienia wiecznego”.

Najważniejszą troską księdza Bosko wobec młodzieży nie była dobra jakość jej formacji

zawodowej czy jej wynagrodzenie za pracę, ale jej szczęście wieczne. Opiekun poszukiwał wolnych miejsc zatrudnienia. Kiedy ustalił kontrakt o pracę, właściciel zakładu, który winien być „katolikiem”,

zobowiązywał się, że zwolni praktykanta całkowicie od pracy w dni świąteczne. Opiekun, jak

prawdziwy ojciec swoich podopiecznych, dodawał im zachęty, regularnie się informował o ich zachowaniu wobec odpowiednich kierowników, oraz w przypadku poważnego moralnego

niebezpieczeństwa szukał dla nich innego zajęcia. Kierownik pokoju (capo di camerata, rozdz. VII),

nawiasem: na pewno wybierany spośród wychowanków, powinien być wzorowy, „wyróżniać się

wśród kolegów dobrym przykładem i objawiać we wszystkim sprawiedliwość, dokładność, pełnię miłości i bojaźni Bożej”. Nie chodziło tu więc o jakąś synekurę, bowiem pokój mieszkalny

stanowił, aż do czasu urządzenia sali do nauki w roku 1856, zwyczajne schronienie dla

mieszkańców domu. Ksiądz Bosko polecał kierownikowi pokoju troskę o moralność swoich małych przyjaciół: „Niech czuwa z jak największą uwagą, aby przeszkadzać złym rozmowom, wszelkiemu

słowu, gestowi, postawie a nawet wszelkim żartom niezgodnym z cnotą skromności. (...) Jeżeli

zauważy uchybienia w tym względzie, ma ścisły obowiązek powiadomić o tym rektora”.

Członkowie personelu pomocniczego (rozdz. VIII): kucharz, sprzątacz i portier zasłużyli sobie na długi rozdział z dwudziestu siedmiu artykułami, zawierający osobne wprowadzenie w trzech

paragrafach. Ksiądz Bosko nie szczędził im przestróg. „Niech będą wierni w drobnych rzeczach:

człowiek niedokładny podczas zakupów, sprzedaży i tym podobnych jest sługą bezużytecznym! Nawet się nie spostrzeże, kiedy stanie się złodziejem”. „Najpiękniejszą zaletą kucharza jest nie

popaść w wadę niepowściągliwości (dokładnie: obżarstwa)”. Wspomniany kucharz ma

zapewnić wspólnocie wyżywienie „zdrowe, oszczędne i gotowe na ustaloną godzinę”. „Każde najmniejsze opóźnienie pociąga za sobą kłopot dla wspólnoty”. Jego sprawą jest utrzymanie

kuchni w doskonałej czystości i czuwanie nad jakością produktów. Winien zachowywać resztki, ale

nigdy nimi nie dysponować „bez zezwolenia przełożonego”. Do kuchni nie mieli wstępu bez

pozwolenia ani wychowankowie, ani osoby obce. Sprzątacz posiadał rozliczne funkcje. „Dziesięć minut przed sygnałem na wstanie” budził portiera, aby ten poszedł zapalić lampy w pokojach.

Następnie dzwonił na „Anioł Pański”. Podczas dnia sprzątał pokoje „przełożonych”, służył do stołu

podczas posiłków i pomagał kucharzowi w zmywaniu i w nakrywaniu naczyń. Ksiądz Bosko wielokrotnie poprawiał i przerabiał paragraf o portierze (dwanaście artykułów). Osoba ta miała

obowiązek kontrolowania wszystkich wyjść i powrotów, a zatem wszystkich drzwi do zakładu,

pilnowania kluczy od nich, zajmowania się oświetleniem, a nawet wykonywania pewnych funkcji zazwyczaj przypadających asystentom. Czytamy: „Niech czuwa nad zachowaniem ciszy i spokoju i

stara się ukrócić wszelki nieporządek na podwórzu i w domu; niech zapobiega bijatykom podczas

nabożeństw kościelnych, lekcji, nauki własnej i pracy”. Ksiądz Bosko przestrzegał portiera przed

skłonnościami do odgrywania roli cerbera: „Kiedy otrzyma jakieś polecenie, niech się z niego wywiąże, niech jego zachowanie będzie łagodne i grzeczne w przekonaniu, iż łagodność i grzeczność

są cechami dobrego portiera”.

W życiu praktycznym ów podział ról dla każdego nie był aż tak wyrazisty, jak to zakładał regulamin. Istniała kumulacja funkcji. Tak na przykład około roku 1855 nauczyciel w warsztacie

szewskim pełnił również zadania portiera. Jak czytamy w życiorysie, prefekt Alasonatti odgrywał

także rolę „opiekuna” wobec miejscowej młodzieży rzemieślniczej65

. Drobnostka! W przydzielaniu

obowiązków ksiądz Bosko - zresztą w oparciu o doświadczenia szkoły i seminarium w Chieri,

Page 13: Francis desramaut rozdzial 11

turyńskiego Convitto, dzieł pani Barolo i chyba także innych instytucji - okazał się uważnym,

praktycznym, a nawet skrupulatnym administratorem. Bardzo starannie przydzielał zajęcia. Myli się

wielce ten, kto widzi w nim jakiegoś przywódcę w stylu cygańskim. Pokazuje to pierwsza część regulaminu jego „domu przyłączonego”: był rozsądnym Piemontczykiem, zatroskanym o

najmniejszy szczegół, jakiego inne dobre, bardziej subtelne dusze zazwyczaj nie brałyby pod uwagę.

W drugiej części swego regulaminu i w dodatku dla „studentów” ksiądz Bosko zwracał się ku wychowankom. Formułował i wyjaśniał ogólnie na ich użytek reguły życia wspólnotowego i

indywidualnego. Tytuły rozdziałów zapowiadały ich pouczającą zawartość: 1) Pobożność, 2) Praca,

3) Zachowanie wobec przełożonych, 4) Postępowanie wobec kolegów, 5) Skromność, 6) Postawa

wewnątrz zakładu, 7) Postawa poza domem. To samo w dodatku: 1) Postawa religijna, 2) Nauka. To wszystko stanowiło traktacik dobrego wychowania dla miejscowej młodzieży chrześcijańskiej.

Treść częściowo pokrywała się z przepisami regulaminu przeznaczonego dla oratorium. Jednakże

gdy idzie o tę drugą instytucję wymagania rosły. Warunki przyjęcia były tu bardziej surowe, a niektóre przepisy, na przykład dotyczące „skromności”, dla oratorium były chyba przesadne.

W owym Regolamento dla domu przyłączonego do oratorium świętego Franciszka

Salezego na podkreślenie zasługują wskazania dotyczące kierownictwa duchowego, „skromności”, rola pracy w formacji młodego człowieka oraz praktyka życia społecznego. Tutaj

właśnie, w połowie lat pięćdziesiątych, kształtowały się główne rysy pedagogii „salezjańskiej”.

Ksiądz Bosko naciskał przy tym na swoich chłopców, rzemieślników czy „studentów”, by

„wybrali sobie stałego spowiednika”. „Otwierajcie przed nim wszystkie tajniki swego serca co dwa tygodnie albo raz na miesiąc”

66. W części przeznaczonej dla „studentów” znalazł się długi fragment

poświęcony skrupulatnej wierności wobec kierownika duchownego, który utożsamiał się ze

spowiednikiem. Podawał kilka powodów ku temu: „Ponieważ zaleca się wszystkim posiadanie stałego spowiednika, również «studenti» winni go posiadać. Nie

będą go zmieniać bez poinformowania o tym przełożonego. Chodzi o to, by mieć pewność, że uczeń

przystępuje do świętych sakramentów, i że stale kieruje nim ten sam dyrektor. Bowiem ci, którzy oddają się

nauce, pracy wyłącznie umysłowej, w sposób szczególny potrzebują kultury duchowej. Jednakże stałość

spowiednika jest w najwyższym stopniu konieczna, aby studenti pod koniec nauki w szkole średniej mogli

świadomie rozeznać swoje powołanie”67.

Znajdujemy tutaj rozumowanie wpisane w ówczesne wydanie życiorysu Luigi Comollo. Ten sam

wzór, choć raczej zapożyczony, jawi się chyba w rozdziale o „skromności”. Dawny Janek Bosko-akrobata proponuje w nim taki typ zachowania, który można uznać za trochę zaskakujący. Pisał

tak: „Przez skromność rozumiemy przyzwoity i ułożony sposób mówienia, zachowania i

chodzenia. Cnota ta, moje dzieci, jest jedną z najpiękniejszych ozdób waszego wieku. Winna ona

być widoczna w każdym waszym czynie i w każdym waszym słowie”68

. Wylicza szczegóły:

„Wasze ciało i wasza odzież winny być czyste, twarz ustawicznie odprężona i radosna; unikajcie

swawolnego poruszania ramionami i ciałem z jednej strony na drugą, chyba że wymaga tego jakaś uczciwa

reakcja69. Zalecam wam skromność oczu; są to okna, przez które diabeł wprowadza grzech do waszego serca70.

Niech wasze zachowanie będzie umiarkowane, bez zbytniego pośpiechu, chyba że zachodzi tego konieczność. Kiedy macie wolne ręce, pilnujcie, by znajdowały się w przyzwoitej pozycji; w nocy niech

będą skrzyżowane na piersiach”71.

Chłopiec z zakładu przyłączonego do oratorium świętego Franciszka Salezego winien zachowywać się „skromnie” wszędzie w swojej postawie i w swojej mowie, zwłaszcza zaś przy

stole72

. Regulamin księdza Bosko oczywiście mocno ograniczał swobodę ruchu i spontaniczność

młodego człowieka, które wcześniej dowolnie i chyba przesadnie wychwalał.

Energiczny piemoncki Bosko był wielce wymowny w swoich rozdziałach na temat nauki i pracy

73. Jego chłopcy spędzali całe dni poza domem, czy to w sklepach, warsztatach lub na

budowach, gdzie odbywali swoje „praktyki”, czy też w szkołach, gdzie byli „studentami”. Mieli tutaj

głosić - wręcz przesadnie - społeczną i religijną wartość pracy. „Pamiętajcie, że swoją pracą możecie się dobrze przysłużyć społeczeństwu i religii oraz przyczynić się do dobra swojej

duszy”74

. Leniwy młodzieniec gotował sobie smutną przyszłość: „...Kto nie przyzwyczai się do

pracy w młodym wieku, w większości przypadków pozostanie próżniakiem także na starość,

Page 14: Francis desramaut rozdzial 11

przynosząc wstyd ojczyźnie i rodzinie, a może także niemożliwe do naprawienie nieszczęście

dla swej duszy, bowiem bezczynność jest matką wszelkich wad”75

. Co więcej, leniwy robotnik bywa

także złodziejem. „Kto ma obowiązek pracy, a nie pracuje, okrada swego Boga i swego przełożonego”

76. A więc podwójny albo potrójny wstyd dla nierobów!

Wreszcie poprzez swój regulamin ksiądz Bosko kształtował poczucie społeczne chłopców

zakładowych77

. Nie uznawał zaciekłego egalitaryzmu, wrogiemu wszelkiej hierarchii. W jego małej społeczności mamy do czynienia z dwoma poziomami: „przełożeni” i „podwładni”. Jak większość

regulaminów, żądał wobec władzy posłuszeństwa „natychmiastowego”, „radosnego”, a nawet

„przepełnionego miłością”78

. Rozwodził się jednak również na stosunkami wśród kolegów, które

stale winny dowartościowywać wzajemny szacunek i stałą pomoc. „Swoich kolegów szanujcie i kochajcie jak braci; starajcie się nawzajem budować dobrym przykładem”

79. Gorszyciele pociągający

w przeciwnym kierunku byli wprost „mordercami”80

. Jeśli zaś idzie o pyszałków (rodzaj ludzi,

których ksiądz Bosko wybitnie nie lubił), określał ich jako „wstrętnych w oczach Pana i godnych pogardy w oczach ludzi”

81. Natomiast zachęcał chłopców, by nigdy nie mówili źle o

bliźnich82

i nie wyśmiewali się z ich błędów83

, jak to zapewne chętnie robili mali, zapatrzeni w

siebie zarozumialcy. Na koniec Regolamento, ciągle w tonie moralizatorskim, ksiądz Bosko pokazywał swoim

bliskim „trzy wady, których należy unikać przede wszystkim”: 1) bluźnierstwo, wada zbyt mocno

zakorzeniona w jego kraju, której zresztą w roku 1856 poświęcono jeden tomik Letture cattoliche84

,

2) nieprzyzwoite obyczaje, wreszcie 3) kradzież - plaga takiego światka jak Valdocco. Tak zakrojona instytucja mogłaby stanowić temat rozprawy jakiegoś socjologa. W owym

„domu przyłączonym” do oratorium mamy do czynienia ze zjawiskami wewnętrznymi i

zewnętrznymi, z planem kulturowym i społecznym. Można tam wyróżnić związki i podziały, pokrewieństwa, antagonizmy i wykluczenia. Ksiądz Bosko tworzył wokół siebie cały

strukturalny krajobraz. Jedna z jego cech uderzy niebawem obserwatora. Ostatecznie bowiem tak

ukształtowana instytucja mogła właściwie przyjmować jedynie chłopców z dobrego towarzystwa.

W stosunku do roku 1846 zmieniła się „klientela” księdza Bosko. Apostoł z Valdocco oddalał się od chłopców żyjących na skraju występku, których przygarnianiem i poprawianiem szczycił się na

początku.

Zachowanie chłopców zakładu

W przeciwieństwie do regulaminu oratorium, regulamin „domu przyłączonego” nie pozostawał

tylko na papierze. Po wyliczeniu Tre mali da fugarsi (Trzech wad, których należy unikać) ksiądz Bosko polecał: „W każdą niedzielę wieczorem ksiądz prefekt odczyta (publicznie) jeden

rozdział z tych przepisów, a potem uzupełni go zaleceniami dla ich zachowania”. „Dyscyplina

domowa”, druga część regulaminu, stawała się na pewno tematem bunenotti (słówek wieczornych)

samego księdza Bosko. Niektóre artykuły odczytywano na każdym zebraniu Towarzystwa Niepokalanej, którego członkowie starali się - jak zobaczymy - stosować dokładnie regulamin

księdza Bosko. Niebawem zostanie dostosowany do nowych dzieł, powstałych w latach

sześćdziesiątych. W roku 1877 zostanie wydrukowana wersja dostosowana do wszystkich case salesiane. W ten sposób skromne zapiski z lat pięćdziesiątych, które w normalnych warunkach

pokryłoby zwyczajne milczenie, zyskiwały odbicie światowe na około sto lat.

Miały one od chwili ich sformułowania zdecydowany wpływ na zachowanie chłopców „domu przyłączonego”. Kiedy na początku 1854 roku w oratorium świętego Franciszka Salezego zjawił

się Dominik Savio, liczba wychowanków sięgała osiemdziesięciu siedmiu chłopców (trzydziestu

pięciu „studentów” i pięćdziesięciu dwóch rzemieślników); w miesiącu marcu powiększyła się do

dziewięćdziesięciu dziewięciu (trzydziestu trzech „studentów” i czterdziestu sześciu rzemieślników), kiedy to chłopak ten, po wysłuchaniu jednego z kazań swego dyrektora, księdza

Bosko, postanowił „zostać świętym”. W roku szkolnym 1856/57 będzie stu czterdziestu trzech

wychowanków85

. Z braku dokumentacji stosunkowo mało wiemy o życiu codziennym małych rzemieślników

należących do „domu przyłączonego”. Wstawali, zwłaszcza w lecie, wcześnie i wracali z

Page 15: Francis desramaut rozdzial 11

nastaniem nocy, często wyczerpani na skutek średnio około dziesięciu godzin pracy86

. Atmosfera

panująca w warsztatach mogła jedynie młodzież ogłupiać. Robotnicy bluźnili, ośmieszali księży i

zakonników i opowiadali sprośne kawały. Na temat życia robotników w latach pięćdziesiątych warto przytoczyć wypowiedź Pietro Enrii:

„W tych turyńskich warsztatach można było usłyszeć wszystko. Gdyby brakło siły, jaką czerpaliśmy co

wieczór ze słów, z poleceń, nie można by się oprzeć takim atakom. Sam sobie przypominam, ile razy

musiałem uciekać z warsztatu, aby nie słuchać brzydkich słów. Miałem zaledwie czternaście lat, a robotnicy to byli już dojrzali mężczyźni. Dwóch z nich zachowywało się naprawdę paskudnie. Nie mieli żadnego

wstydu, gdy mówili źle o moralności. Zresztą byli to dwaj idioci”87.

Ksiądz Bosko dbał o chłopców jak tylko mógł poprzez opiekę nad nimi i poprzez swoje przemówienia.

„W nocy, kiedy młodzież spała, ksiądz Bosko i jego cnotliwa matka wchodzili do sypialni i zabierali

odzież tych, którzy ją podarli w ciągu dnia; odchodzili do swoich pokoi i pracowali tak długo, aż je

naprawili i złożyli z powrotem przy łóżkach...”88

Młodzi rzemieślnicy słuchali tylko wieczornych przemówień księdza Bosko i jego kazań

niedzielnych. Enria wspomina:

„Nam, dzieciakom, ksiądz Bosko tak bardzo się podobał, ponieważ był kapłanem dobrym i prostym.

No i jakie to było zabawne, kiedy prowadzili dialog, ksiądz Bosko na ambonie, a na dole teolog udający

młodego człowieka. Tak praktycznych i tak mądrych dialogów nigdy już więcej nie słyszałem. Wieczorem,

przed pójściem do łóżka, ksiądz Bosko z nami rozmawiał kilka minut polecając, byśmy się wystrzegali złych

kolegów i ich brzydkich rozmów. Opowiadał nam także to, co się zdarzyło ludziom czyniącym zło i dającym

zgorszenie. Kierował różne wskazówki, zwłaszcza do nas, rzemieślników, którzy znajdowaliśmy się w

największym niebezpieczeństwie. Mówił nam: Nie słuchajcie nigdy tych, którzy brzydko rozmawiają; kiedy

znajdziecie się w pomieszczeniu, a oni źle mówią, to - jeśli możecie - uciekajcie; jeśli nie, to myślcie o

czymś innym, odmawiajcie akty strzeliste, polecajcie się Jezusowi i Maryi; a jeśli to możliwe, to zwróćcie

uwagę pracodawcy, aby nie pozwalał im tak brzydko rozmawiać; gdy jednak to się będzie powtarzało, powiedzcie mnie, a ja wam znajdę inny warsztat...”89

Wśród tych praktykantów i młodych robotników, przedwcześnie nękanych przez twardą

rzeczywistość, nie było ani wielkiej pobożności, ani skrajnego rozbrykania. Natomiast życiorysy wielu „studentów” pouczają nas dość dobrze na temat tej drugiej kategorii

mieszkańców domu księdza Bosko. W latach 1854-1855 owi studenti z oratorium uczęszczali do

szkoły czy to na lekcje do profesora Carlo Bonzanino, czy do księdza Matteo Picco. Ten ostatni90

udzielał przy kościele Sant’Agostino lekcji z przedmiotów humanistycznych i z retoryki dla dwu

ostatnich lat cyklu średniego. Był to człowiek głęboko wykształcony, bardzo oddany księdzu

Bosko. Uczniowie Carlo Bonzanino91

z trzech kursów gramatyki (to znaczy z trzech pierwszych lat cyklu średniego) musieli dochodzić do via Guardinfanti (nazywanej także Barbaroux). Ksiądz

Bosko wyznaczył im trasę, „żeby nie musieli przechodzić przez miejsca niebezpieczne dla ich

dusz”92

. Opuszczali oratorium drogą de la Giardiniera, dochodzili do Rondò przy Valdocco,

udawali się ulicami równoległymi do targowiska przy placu Emanuele Filiberto, przekraczali via Dora Grossa i w ten sposób docierali do swojej szkoły przy via Guardinfanti (nazywanej też

Barbaroux). Rozpoznać ich było można po ich powadze, zupełnie nie spotykanej u chłopców w ich

wieku. Jeden ze świadków opowiada: „Szli z książkami pod pachą, dziesięciu lub dwunastu, zawsze razem, jakby o niczym innym nie myśleli tylko o nauce; przechodzili wyznaczoną drogą, nie

interesując się tym, co działo się obok nich”93

. „Miło było patrzeć, jak uczniowie wykorzystywali ten

czas (w drodze do szkoły). Trzymali w rękach książę, uczyli się i powtarzali lekcje; albo, jeśli czas

naglił, szli szybciej, odmawiając jakąś modlitwę”94

. Bo też ksiądz Bosko wiele razy im powtarzał: „Kiedy wychodzicie z domu, uważajcie na wzrok, na słowa i na czyny. Nic nie jest bardziej budujące, jak

widok chłopca, który się dobrze zachowuje; pokazuje, iż przynależy do wspólnoty dobrze wychowanej

młodzieży chrześcijańskiej”.

Page 16: Francis desramaut rozdzial 11

A także:

„Czy jesteście na przechadzce, czy też idziecie do szkoły, albo załatwiacie coś poza oratorium, nie

pokazujcie na ludzi palcami, nie wybuchajcie głośnym śmiechem, a już broń Boże nie rzucajcie kamieniami i

nie zabawiajcie się przeskakiwaniem przez rowy i ścieżki. Są to znaki złego wychowania”95.

Dominik Savio, uczeń pana Bonzanino w latach 1854-1855, a księdza Picco w latach 1856-1857, ściśle stosował się do tych wskazówek.

„Droga do szkoły i na powrót, tak niebezpieczna dla chłopców wiejskich, świeżo przybyłych do wielkiego

miasta, była dla Dominika prawdziwym ćwiczeniem się w cnocie. Wytrwały w wykonywaniu rozkazów swych przełożonych, szedł do szkoły i powracał do domu, nie oglądając się na żadną stronę, ani nie

przysłuchując się rozmowom, które by nie przystawały do młodzieńca chrześcijańskiego. Jeżeli spostrzegł

kogo, co się zatrzymywał, biegał, skakał, rzucał kamieniami lub chodził na miejsca niedozwolone,

natychmiast oddalał się od niego”96.

Francesia stwierdzi, iż według tego systemu dwaj nierozłączni towarzysze, Giovanni Bonetti i Dominik Savio po czterech lub pięciu miesiącach nie byli zdolni sami udać się do szkoły...

97

Skoro znamy budujące opisy chłopców w drodze do szkoły, chyba nas to zwalnia od

przypominania zachowania w kościele, w klasie lub na podwórzu, w kontaktach zarówno z nauczycielami, jak i z kolegami takich młodzieńców jak Dominik Savio, Giovanni Bonetti,

Giovanni Massaglia czy Camillo Gavio, o których wiemy, że byli pobożni i ofiarni. Chcieli „zbawić

swoje dusze” i dlatego wystrzegali się wszelkiego widocznego błędu. Jak wiemy, dla ich mistrza

była to sprawa najważniejsza. Ich wzór stanowił Chrystus i Jego Matka, ich duchową podporę - sakramenty pokuty i Eucharystii. Ich spowiednik, ksiądz Bosko, bez trudu prowadził ich drogą

nazywaną „drogą cnoty”, która stanowiła, przynajmniej dla Savio, „drogę świętości”. Nie pozwalał

im na umartwienia zewnętrzne, ale żądał starannego wykonywania obowiązków stanu, zachowania prostej pobożności i naturalnej radości, które ułatwiała serdeczna atmosfera domowa. Ksiądz Bosko

włożył w usta Dominika Savio rozmawiającego z przyjacielem Gavio: „Tutaj świętość polega na tym,

by być bardzo wesołym”98

. Chłopcy ci otrzymywali na Valdocco dobre wychowanie99

. Jest jednakże rzeczą oczywistą, że w zakładzie księdza Bosko nie wszyscy byli tak pobożni, tak

posłuszni i tak grzeczni jak Rua, Savio, Gavio czy Bonetti. Zachowało się parę listów

ukazujących zmartwienia, jakich inni młodzieńcy dostarczali wówczas „rektorowi” domu

przyłączonego do oratorium, oraz sposoby, którymi próbował - bezskutecznie - sprowadzić ich na dobrą drogę. Temu wzorowemu wychowawcy zdarzało się kapitulować wobec charakterów

buntowniczych, kpiących sobie z jego wskazówek w Piano di Regolamento.

Giovanni Turchi, syn rolnika Lorenzo z Montafia, przybył do domu przy oratorium jako studente w październiku 1852 roku. Kiedy zjawił się, by rozpocząć naukę humanistyki (październik

1855), ksiądz Bosko nie mógł poznać ufnego chłopca z lat poprzednich. Stwierdził z goryczą, że

przewrotne gazety „zawróciły mu w głowie”, a może nawet „w sercu”. Wyznał wobec jego ojca:

„Od powrotu z wakacji nic już od niego nie mogłem wydostać. Nie chce już więcej słyszeć o pobożności; rano nie sposób go dobudzić; a kiedy wstanie, nie idzie do kościoła, wychodzi z domu

bez pozwolenia, w szkole całkiem nie przynosi nam chluby. Najgorsze jest to, że nie słucha

już moich napomnień”100

. Ojciec odwrotną pocztą przysłał list karcący, ale to nic nie dało. W tydzień po pierwszym liście ksiądz Bosko zawiadomił ojca, że jego interwencja, podobnie jak wszystko to,

co on sam miał do powiedzenia wobec Giovanniego, „nie wywarły na nim żadnego wrażenia”.

„Przed chwilą wezwałem go tutaj do mego pokoju i powiedziałem mu to, czego się dowiedziałem; milczy, nic nie mówi, albo odpowiada stekiem kłamstw. Czyta najgorsze książki, książki

zakazane, które sprowadzają ekskomunikę; robi to nawet podczas mszy i kazania. Powiada, że jutro,

24 grudnia, wraca do domu; można się domyśleć po co. Jeśli o mnie idzie, nie mogę go dłużej

trzymać w tym zakładzie. Jego profesor doniósł mi, że nie przyjmie go do klasy, jeśli nie przyniesie usprawiedliwienia. Dlaczego? Ponieważ mało się uczy i często opuszcza lekcje. (...) Bardzo mi

przykro z powodu tych wiadomości, ale nie chcę pana oszukiwać. Jeżeli w czymkolwiek mogę być

użyteczny, proszę na mnie liczyć...”101

Należy jednak przyjąć, iż sprawy potoczyły się lepiej, bowiem Giovanni Turchi ostatecznie opuści dom przy oratorium dopiero w sierpniu 1857 roku, to znaczy po

ukończeniu szkoły średniej102

.

Page 17: Francis desramaut rozdzial 11

Cesare, krewniak kanonika Pietro De Gaudenziego, przyjaciela księdza Bosko, nie spotkał się

z tą samą pobłażliwością. Okoliczności zajścia streszcza list, jaki ksiądz Bosko wysłał do

kanonika z okazji jego wydalenia. „Bardzo żałuję, że musiałem odesłać do domu księdza bratanka. Tolerowałem fakt, że zwalniał się od nauki

we wspólnej sali; nie brałem pod uwagę (dosł.: przemilczałem) niektórych z jego sposobów

niepoważnego mówienia w tym domu; przymykałem oko na jego oddalanie się od praktyk religijnych; ale

odkąd zaczął wychodzić w nocy z podejrzanymi kolegami, by ją spędzić nie wiadomo gdzie, nie mogłem już na

to zezwolić. Upominałem go sam i przez innych, ale bezskutecznie. Stale usiłował mnie omijać, jak

najgorszego wroga. Od Wielkanocy mogłem do niego skierować zaledwie dwa słowa, a było to w dn iu, kiedy spotkałem go przy stole przez zaskoczenie. Nie mogłem zatem wydobyć żadnej korzyści ze skromnych

wysiłków, jakie tutaj czynimy dla dobra młodzieży tego domu (dokładnie: dla ricoverati)...103

Trzeba więc urealnić i zniuansować idylliczne wrażenie, jakie może pozostawić u czytelnika

życiorys Dominika Savio. Pomiędzy majem 1853 a czerwcem 1857 zostało usuniętych z zakładu

dziesięciu chłopców za złe prowadzenie się, za kradzież..., a jeden z nich „za bezczelność”104

. Ksiądz Bosko nie miał obowiązku notować w spisie, za co ktoś został wyrzucony. Zdarzało mu się, że nie

był w stanie porozmawiać z którymś ze swoich podopiecznych, ponieważ oni bardzo się bali jego

uwag. Bez zaufania pomiędzy mistrzem a uczniem struktury, regulaminy, zachęty na niewiele się

przydają w wychowaniu. Prawdziwe wychowanie dotyczy głównie porządku moralnego, dlatego jakość kontaktów znaczy tu bardzo dużo.

Pierwsze warsztaty na Valdocco

W latach 1855-1856 ksiądz Bosko otwarł w swoim „domu przyłączonym” kilka warsztatów:

szewski, krawiecki, introligatorski, a niebawem stolarski. W jego oczach inicjatywy te były

pożyteczne z dwu powodów. Najpierw odpowiadały miejscowym zapotrzebowaniom: trzeba się było ubierać, obuwać, a nawet zabrać się do oprawiania książek

105. Po drugie, ksiądz Bosko,

zatrzymując w nich chłopców, chciał ich początkowo chronić od przebywania w warsztatach, gdzie

przez cały dzień słyszeli bluźnierstwa, rozmowy antyklerykalne i wstrętne kawały106

. U księdza

Bosko formacja rzemieślnika polegała na tym samym co w mieście. Struktura jego warsztatów była podobna do struktury warsztatów poza Valdocco: majstrowie, towarzyszący im robotnicy i

praktykanci znajdowali się w tym samym pomieszczeniu. Na Valdocco nie mówiono wtedy jeszcze

o szkole zawodowej. Nie można było powiększać i tak już dużych kłopotów finansowych kierownictwa. Warsztaty miały produkować. Odpowiadały na skromne potrzeby okolicznych

dzielnic: Valdocco, Borgo Dora i Borgo San Donato, a równocześnie dostarczały potrzebnych

wyrobów mieszkańcom „domu przyłączonego” do oratorium. Chłopcy przygarnięci przez księdza Bosko przyjmowali bez oporu spodnie, czapki i płaszcze, których pozbywały się jednostki

wojskowe, a które miejscowi krawcy jakoś tam przerabiali. Oprawa z kartonu lub z dermy

książeczki Giovane provveduto nie wymagała zbyt wyrafinowanej techniki. Cieśle i stolarze

pracowali dla budów lub dla wyposażenia ruchomości miejskich. Ceny były niskie, klientów traktowano jak dobrodziejów.

Te dwie cechy warsztatów na Valdocco uwydatniały dwie notatki, jeśli nawet nie napisane

przez księdza Bosko, to z pewnością przez niego zainspirowane, jedna na początku, druga przy końcu omawianego okresu. Kiedy trwała epidemia cholery, Armonia z dnia 9 września 1854 roku

podawała:

„Otwarcie warsztatów dla biednych. W celu dostarczenia pracy pewnej ilości biednych chłopców przyjętych

do oratorium męskiego świętego Franciszka Salezego na Valdocco, pod kierownictwem zasłużonego kapłana,

księdza Jana Bosko, otwarto warsztat introligatorski. Osoby, które powierzą mu książki lub inne przedmioty

do naprawy, płacąc niskie ceny, przyczynią się do dzieła dobroczynności publicznej. Gorąco polecamy ten

zakład, wiedząc, że osiemnaścioro dzieci osieroconych przez epidemię cholery znalazło tam schronienie, i

że niebawem zostaną przyjęci inni”107.

W roku 1858 ukazała się w podobnym tonie informacja na okładce Letture cattoliche:

Page 18: Francis desramaut rozdzial 11

„Ogłoszenie. W domu przyłączonym do oratorium świętego Franciszka Salezego otwarto następujące

warsztaty: 1. Oprawa książek wszelkiego rodzaju. 2. Szycie odzieży cywilnej i kościelnej. 3. Szewstwo dla

wszelkiego typu prac. 4. Ciesiółka i stolarstwo. Osoby, które zechcą zlecić prace tym warsztatom, poza

szczególnie niskimi cenami, będą miały radość uczestniczenia w podtrzymywaniu dzieła

dobroczynnego, które młodzieży biednej i opuszczonej usiłuje dostarczyć chleba i nauczyć ją zawodu”108.

Ksiądz Bosko kontrolował z bliska funkcjonowanie tych warsztatów. Rozdział maestri d’arte z regulaminu dla domu przyłączonego stanowił prawdziwy „regulamin warsztatowy”. Jego styl

administracyjny odróżniał go od pozostałych rozdziałów. Należało go wywiesić w zakładzie i

odczytywać głośno rzemieślnikom co dwa tygodnie. Jego przepisy mówią bardzo dokładnie to, czego dyrektor dzieła oczekiwał od warsztatów, a zwłaszcza od nauczycieli zawodu, którzy byli za

nie odpowiedzialni.

„1. Nauczycielami zawodu są ci, którzy przygotowują młodzież do zawodu w warsztatach zakładowych. Ich

najważniejszym obowiązkiem jest znaleźć się w dokładnie wyznaczonym czasie, punktualnie w swoim

warsztacie. 2. Niech uważnie czuwają nad tym wszystkim, co dotyczy dobra zakładu. Niech pamiętają,

że ich głównym obowiązkiem jest uczenie praktykantów i pilnowanie, aby im nie brakowało pracy. Na ile

to możliwe, niech zachowują milczenie podczas zajęć; niech nie śpiewają poza chwilami odpoczynku. Nie pozwolą młodzieży na wychodzenia dla załatwiania innych spraw. W razie potrzeby, należy prosić o

pozwolenie prefekta. 3. Nie powinni nigdy podpisywać kontraktów z młodzieżą zakładową, ani zapewniać

im na własny rachunek prac zawodowych. Zapisują dokładnie każdy rodzaj wykonywanej w warsztacie

pracy. Co tydzień przedstawią ekonomowi dokładne sprawozdanie z wydatków i z dochodów. 4. Ich

ścisłym obowiązkiem jest przeszkadzanie bezczynności i wszelkim złym rozmowom. Jeżeli który popadnie

w te błędy, należy od razu zawiadomić Przełożonego. 5. Niech każdy nauczyciel i każdy uczeń przebywa w

swoim właściwym warsztacie; niech nikt, poza absolutną koniecznością, nie wchodzi do warsztatu innej

osoby. 6. Organizowanie poczęstunków i picie wina to sprawy w warsztacie zabronione. Każdy tam się

znajduje, by pracować, a nie dla rozrywki. 7. Zajęcia zaczynać należy od Actiones i Ave Maria, a kończyć

przez Agimus i Ave Maria. W południe i wieczorem przed wyjściem z warsztatu odmówi się Angelus. 8.

Uczniowie winni być poddani i posłuszni swoim nauczycielom, których uznają za swoich przełożonych;

powinni za wszelką cenę dać im zadowolenie i uczyć się jak najlepiej tego, co oni im przekazują. 9. Niniejsze przepisy będą odczytywane co dwa tygodnie na głos przez kierownika lub jego zastępcę; a jeden

egzemplarz ma być wywieszony w warsztacie”109.

Towarzystwa młodzieżowe w zakładzie przy oratorium

Z biegiem lat pięćdziesiątych ksiądz Bosko organizował swój zakład poprzez tworzenie lub

rozwijanie towarzystw młodzieżowych110

. Należały do nich towarzystwa: świętego Alojzego, Niepokalanego Poczęcia, Najświętszego Sakramentu, świętego Józefa oraz konferencje świętego

Wincentego a Paulo.

Towarzystwo świętego Alojzego, stworzone w okresie poprzednim, istniało zarówno w oratorium, jak i w „domu przyłączonym”. Stowarzyszenie pomocy wzajemnej, które stanowiło jego część,

„przekształciło się w konferencję świętego Wincentego a Paulo” - podaje sam ksiądz Bosko111

.

Początki działania konferencji świętego Wincentego a Paulo na Valdocco zatarły się z powodu zniknięcia archiwum Towarzystwa świętego Wincentego w Turynie podczas drugiej wojny

światowej112

. Przypomnijmy sobie kontakty nawiązane przez księdza Bosko z tym towarzystwem,

gdy tylko pojawiło się w Piemoncie. Utworzenie pierwszej konferencji w oratorium świętego

Franciszka Salezego datujemy na rok 1854113

. Od razu bardzo żywotna, konferencja ta zaczęła się wyróżniać. Zapewne z powodu swojej wyjątkowości w stosunku do innych konferencji w mieście,

złożonych z ludzi dorosłych, w dniu Zesłania Ducha Świętego (11 maja) 1856 roku została

nazwana „dodatkową”114

. W sprawozdaniu, jakie przewodniczący konferencji miasta Turynu, hrabia Cays, przedstawi w roku 1860 współbraciom z Nicei będzie mowa o „konferencjach

dodatkowych” na Valdocco. Hrabia Cays mówił:

„Miasto Turyn posiada dziesięć konferencji, których działalność stale się rozwija. Do konferencji tych dołączone

są trzy konferencje złożone z małych dzieci należących do rodzin słabo uposażonych w dobra materialne, tak

że wymagały pomocy naszego Towarzystwa. Te trzy małe konferencje opierają się na zwyczajnym regulaminie

pod kierunkiem pobożnego i dobroczynnego księdza Bosko. Sprawą kłopotliwą było, że artykuł regulaminu

Page 19: Francis desramaut rozdzial 11

zarządza kwestę podczas każdego posiedzenia. Czego żądać od biednych dzieci, które same są ubogie? Otóż

nie tylko odbywają się te zbiórki, ale te biedne dzieci dają to wszystko, co mogą zaoszczędzić nawet z

rzeczy im potrzebnych.; a tego, czego nie mogą dać w naturze, dają w uczuciu i w oddaniu. Nie ma nic

bardziej wzruszającego, jak widok tych dzieci otaczających najczulszymi staraniami, staraniami prawie

macierzyńskimi, młodszych, słabszych i biedniejszych rówieśników, którzy im zostali powierzeni. Wykonują

wobec nich w każdej okoliczności uważną i troskliwą opiekę. Czuwają równie dobrze nad ich

wychowaniem, jak nad ich potrzebami materialnymi. Uczą ich poprawnie pisać, stają się ich prawdziwymi

nauczycielami”115.

Inaczej mówiąc, członkowie konferencji „dodatkowych” z Valdocco kierowali się ku biednym w

ich wieku, ku sąsiadom z dzielnicy. Doglądali tych dzieci, pomagali im, wychowywali je, pouczali i katechizowali

116. W sumie rozciągali nad innymi pozbawionymi opieki tę posługę, jaką

oratorium świętego Franciszka Salezego oddawało młodzieży. Korzystało na tym ich własne

wychowanie, jak wyobrażał to sobie ksiądz Bosko. Nie ma nic bardziej zbawiennego dla duszy,

jak praktykowanie czynnej miłości - będzie pouczał niebawem życiorys Dominika Savio. Ogłoszenie przez Piusa IX dnia 8 grudnia 1854 roku dogmatu o Niepokalanym Poczęciu Matki

Bożej (Ineffabilis Deus) wzbudziło na Valdocco ogromny wzrost pobożności. Żarliwością został

uniesiony między innymi Dominik Savio, przybyły do zakładu jakieś pięć tygodni wcześniej. Po latach zezna jego kolega, Giovanni Cagliero: „Przypominam sobie jego niesłychaną radość w

chwili ogłoszenia Niepokalanego Poczęcia w roku 1854, w roku jego przybycia do oratorium.

Tańczył ze świętego wzruszenia podczas uroczystego święta, kiedy w oratorium i wszędzie w Turynie trwała powszechna iluminacja. Ksiądz Bosko pozwolił nam udać się na miasto, a mały

Dominik wychodził z siebie z radości wobec tej ogólnej manifestacji”117

. Osiemnaście miesięcy

później, za jego staraniem - chyba z pomocą księdza Bosko118

- założono na Valdocco „Towarzystwo

Niepokalanej”. Ksiądz Bosko sprawdził jego statut. Jak wynika z niektórych sprawozdań, członkowie, określający siebie jako „bracia”, pragnęli czcić Maryję, „Przestrzegając starannie

przepisów domowych”, a także „Być przykładem dla swoich towarzyszy, upominając ich w razie

potrzeby z miłością i zachęcając do dobrego słowem i czynem”119

. Reguły Towarzystwa Niepokalanej zostały odczytane dnia 8 czerwca 1856 roku przed ołtarzem Matki Bożej w kościele

świętego Franciszka Salezego. Od razu dało się zauważyć żywotność nowej grupy. Wzorem dla

członków był Alojzy Comollo, który od kilku lat konkurował na Valdocco ze świętym Alojzym Gonzagą. Chcieli być dokładni we wszystkim na terenie zakładu, wzbudzać w nim ducha wzajemnej

pomocy i nigdy nie tracić czasu, co zostało stwierdzone na pierwszym zebraniu120

. Podnosiła się

zatem moralna temperatura zakładu.

Do Towarzystwa Niepokalanej doszło niebawem Towarzystwo Najświętszego Sakramentu121

. Jego celem było rozwijanie kultu eucharystycznego wśród młodzieży i wykonywanie służby przy

ołtarzu przez uczniów najbardziej cnotliwych. Bongioanni, jego inicjator, chciał w ten sposób

stworzyć na Valdocco grupę ministrancką („mały kler”), która by dodawała splendoru i piękna zakładowym ceremoniom liturgicznym

122. Wreszcie nadejdzie dzień, w którym powstanie z kolei

Towarzystwo świętego Józefa, przeznaczone głównie dla rzemieślników123

.

Tym sposobem ksiądz Bosko umacniał stopniowo w domu przyłączonym do oratorium ośrodki

gorliwości, obserwancji i wzajemnej pomocy. Poprzez akcję dobroczynną według swoich ograniczonych możliwości wychowywał harmonijnie swój mały świat. Wszyscy kierowali się ku

bliźnim i przyczyniali się przez to w jakimś stopniu do własnego postępu moralnego. Wciągał ich

do tego przykład apostoła całkowicie oddanego swojej funkcji. Uzyskiwane owoce potwierdzały, że miał rację. Sprawozdanie z zebrania Towarzystwa Niepokalanej w dniu 9 czerwca 1856

roku zaczynało się od wyliczenia obecnych: „My, Rocchietti Giuseppe, Marcellino Luigi, Bonetti

Gioanni, Savio Domenico, Vaschetti Francesco, Durando Celestino, Momo Giuseppe, Savio Domenico, Bongioanni Giuseppe, Rua Michele, Cagliero Gioanni...” Zwróćmy uwagę, że -

pominąwszy Dominika Savio, który zmarł w marcu 1857 roku - wszyscy ci młodzieńcy, z

wyjątkiem jedynie - jak się zdaje - Giuseppe Momo124

, w latach 1859-1860 wstąpili do

Towarzystwa świętego Franciszka Salezego. Również wszyscy - poza Luigi Marcellino - zakończą życia jako kapłani czy to w zgromadzeniu salezjańskim, czy wśród kleru diecezjalnego.

Page 20: Francis desramaut rozdzial 11

Rozbudowa zakładu w roku 1856

Nowe potrzeby wymagają nowych pomieszczeń. Któregoś dnia w połowie marca 1856 roku

burmistrz Turynu, Giovanni Battista Notta, znalazł na swym biurku list donoszący, że oto „ksiądz

Bosko Gioanni, będąc w potrzebie odremontowania starej budowli przyłączonej do oratorium świętego Franciszka Salezego, aby móc przyjąć większą ilość młodzieży opuszczonej i zagrożonej”,

prosi go o dwie podane tutaj decyzje: 1) o przedłużenie pozwolenia uzyskanego trzy lata

wcześniej na dokończenie części budynku, znajdującej się między kościołem świętego Franciszka Salezego a obecnym zakładem; i 2) o zezwolenie na wymianę strychów (solai) poprzedniej budowli

na mansardy. Stwierdził, że w ten sposób zaoszczędzi pieniądze niezbędne dla dokonania

przewidywanych zmian, których potrzebę realnie odczuwał125

. Bowiem ksiądz Bosko

przygotowywał się do tego, aby powiększyć ilość mieszkańców swego zakładu ze stu pięciu w roku 1855/56 do stu czterdziestu trzech w roku 1856/57

126. Ten wzrost o czterdzieści procent

wymagał dodatkowej przestrzeni. Pomiędzy kościołem świętego Franciszka Salezego a budynkiem

z roku 1852 miałaby zniknąć jako taka szopa Pinardiego; kościół i budynek zostałyby połączone przez wydłużenie budynku aż do kościoła; zaś wzdłuż całego trzeciego piętra domu byłyby

utworzone mansardy127

.

Tak naprawdę to ksiądz Bosko decyzję rozpoczęcia nowych budów podjął na początku tegoż 1856 roku, kiedy to zwrócił się do ministra spraw wewnętrznych o zapomogę na powiększenie

swojego dzieła128

. Dnia 14 stycznia przydzielono mu trzysta franków, a potem, 9 maja, otrzyma

dalsze tysiąc franków.

W międzyczasie porozumiał się z przedsiębiorcą, trochę architektem, o nazwisku Giovenale Delponte. Szopa Pinardiego została szybko rozebrana. Około 26 maja kanonik Edoardo Rosaz

dowiedział się, że ksiądz Bosko nie może przyjąć u siebie młodego szewca, którego chciał mu

posłać, „z tego powodu, że kawałek domu został zburzony, aby można go było na nowo odbudować”

129. Nowy budynek rósł szybko. Należało się śpieszyć. Dnia 15 lipca ksiądz Bosko

zwlekał z odpowiedzią księdzu Stefano Pesce, „zanim się nie przekona, jak daleko są posunięte

prace budowlane”. Podawał na koniec, że „ponieważ dom stoi do góry nogami”, nie może

zaoferować temu duchownemu „pokoju, który byłby choć trochę godny przyjaciela”130

. Tymczasem pod koniec miesiąca wydawało się, że budynek, który został przykryty, był już możliwy do

zamieszkania...131

Niestety, budowlani zbyt często gotowali księdzu Bosko przykre niespodzianki.

Dnia 22 sierpnia około godziny dziesiątej rano, sufit na czwartym poziomie nagle pękł pod ciężarem - jak się zdaje - belki spadającej z góry podczas rozbiórki rusztowania; ustąpił sufit

czwartego piętra, potem drugiego i tak aż do piwnicy nowego skrzydła132

. Wszystko trwało jedną

minutę. Czy było to zaniedbanie ze strony Giovenale Delponte, jak stwierdzili od razu murarze w pełni oddani księdzu Bosko, Carlo i Giosué Buzzetti? Możliwe! W każdym razie przedsiębiorca

szybko doprowadził do porządku budynek uszkodzony w czasie katastrofy.

Budowla ta nie zaspokajała jednak gorliwości księdza Bosko. Przemyśliwał nad szkołą

podstawową dla chłopców z całej okolicy, którzy jej bardzo potrzebowali. Podpisany przez niego dnia 1 października okólnik donosił mieszkańcom Turynu, że szkołę taką otwiera się dla dzielnic

Borgo Dora, Santa Barbara, Piazza Paesana, Borgo San Donato, Collegno i Madonna di

Campagna. Mieszkało tam, jak obliczał, jakieś trzydzieści tysięcy ludzi bez kościoła i szkoły publicznej. Jego pomieszczenie mogło przyjąć sto pięćdziesiąt dzieci

133. Zapewne w tym celu

dnia 22 września burmistrz pozwolił mu na wybudowanie baraku (tettoia)134

. Został on wzniesiony

wzdłuż via della Giardiniera w pobliżu głównej bramy oratorium135

. Szkoła dzielnicowa była gotowa w listopadzie; jej kierownictwa podjął się młody Giacomo Rossi, który oprócz innych

zalet cenionych przez księdza Bosko, śpiewał pięknym, głębokim basem i umiał dość dobrze grać na

puzonie.

Tak więc pod koniec roku 1856 ksiądz Bosko miał już duży dom główny i obszerne pomieszczenia. Wzdłuż pierwszego i drugiego piętra budynku rozciągały się galerie: nie trzeba

było zatem przebudowy korytarzy wewnętrznych. Pomieszczenia zostały podzielone. W

podziemiu - kuchnia, a dalej jadalnie; na parterze warsztaty: szewski, introligatorski stolarski, sala rekreacyjna i różne magazyny; na pierwszym piętrze - pracownia krawiecka, sale klasowe,

biuro prefekta Alasonattiego, jedno studium i jedna sypialnia; na drugim piętrze - sale muzyczne

Page 21: Francis desramaut rozdzial 11

dla śpiewu i orkiestry, magazyn rzeczy podręcznych, szpitalik, mieszkanie Małgorzaty Occhiena

(była to już tylko nazwa, jak za chwilę zobaczymy), małe sale sypialne, wreszcie biblioteka i pokój

księdza Bosko; a na trzecim piętrze - jak wiemy, z mansardami - sypialnie i rzędy celek dla nauczycieli i najmłodszych kleryków

136. Wyglądało to ładnie, ale ksiądz Bosko nie był w pełni

zadowolony. Kościół, pozbawiony wywietrzników, zionął wilgocią, wobec tego był „naprawdę

szkodliwy dla biednej młodzieży, która doń uczęszcza”; poza tym wilgoć niszczyła „paramenty przeznaczone do kultu Bożego”

137. Będzie musiał drążyć ziemię pod kościołem świętego Franciszka

Salezego, a prace te pochłoną sześć tysięcy franków. Prawdą jest, że jego młodzież zdobędzie

dzięki temu refektarz i salę teatralną.

Organizacja dni świątecznych

Chociaż „plan regulaminu” nic o tym nie mówi, śpiew, muzyka i teatr zajmowały ważne

miejsce w „domu przyłączonym” do oratorium świętego Franciszka Salezego. Przed chwilą widzieliśmy, że muzyka wokalna, muzyka instrumentalna oraz teatr otrzymały stosowne sale w

nowych pomieszczeniach księdza Bosko. Śpiew, muzyka i teatr, obok zabawy, ożywiały i

nagłaśniały święta, ważne chwile w życiu chłopców na Valdocco. Występy te, zawsze starannie przygotowane, miały świadczyć o jakości i stylu wychowania, jakie otrzymywali. Jak ksiądz Bosko

zachowywał się ze swoimi przyjaciółmi w takich okolicznościach, pokazują nam ówczesne, niestety

bardzo nieliczne opisy.

Dnia 25 maja 1856 roku bp Moreno, ordynariusz Ivrea, udzielił w ciasnym kościółku świętego Franciszka Salezego sakramentu bierzmowania około 1400 osobom. Możemy sobie wyobrazić, że

podchodzili oni kolejno grupami. Kronika nic na ten temat nie mówi. Podaje natomiast, że dzień

ten był bardzo wyczerpujący dla biskupa, bowiem zanim przybył na Valdocco o 730

, odbył czterogodzinną podróż powozem; rozpoczął ceremonie o godz. 8

00, a końcowego błogosławieństwa

udzielił dopiero po południu. Armonia zainteresowała się otoczeniem bierzmowanych. Dla niej była

to „wielka pociecha widzieć, jak ten święty człowiek, ksiądz Bosko, z ewangeliczną prostotą na twarzy, cały czas trudził się, by utrzymać porządek w takim tłumie, i że przy takim wysiłku zdołał

zachować spokój i łagodność; podobnie również pełen gorliwości jego godny towarzysz, ks.

Alasonatti; a wraz z nim kilku członków Towarzystwa świętego Wincentego, wszyscy zatroskani,

aby uroczystość się udała; i wreszcie liczni bracia Szkół Chrześcijańskich, dopatrujący grupę młodzieży, którą przyprowadzili”. Zadowolenie gazety wypływało co prawda z pewnej drobnostki

w naszych oczach. Redaktor po całym tym wyliczeniu zauważył: „Oto liczne wskazówki

potwierdzające trwałość wiary katolickiej w Piemoncie, mimo ataków ze strony protestantów”138

. Ostatecznie, może to i prawda!

Minął tydzień, i w niedzielę, 1 czerwca, młodzież z oratorium świętego Franciszka Salezego

znalazła się w Suzie, aby uroczyście zakończyć miesiąc Maryi. Miejscowy korespondent pisma

Armonia nie omieszkał w związku z tym uczynić wielkiej pochwały, którą kończył tymi słowy: „Chcę wam opowiedzieć o pięknej i pobożnej muzyce wykonywanej podczas uroczystości tego dnia przez

uczniów z oratorium świętego Franciszka Salezego, którym kieruje ten apostolski mąż, jakim jest ksiądz

Bosko (...). Świecki muzyk, który staje w kościele z pobożnością i z szacunkiem, to przecież zjawisko

nadzwyczajne. Pragnąłbym, aby ta forma wychowania młodzieży, tak wspaniale praktykowana przez

znakomitego księdza Bosko, była bardziej znana i szerzej stosowana...”139

Bardzo go bowiem oczarowało i zbudowało również skupienie młodych wykonawców z

oratorium oraz serce, jakie wkładali w swój śpiew.

Trzeci opis świętowania sprowadza się do programu obchodów ku czci świętego Alojzego

Gonzagi w oratorium świętego Franciszka Salezego, 29 czerwca, takiego, jaki przekazał ksiądz Bosko do redakcji czasopisma. Mimo swej schematyczności, pokazuje nam, w jaki sposób

pojmowano przeżywanie świąt religijnych w jego zakładzie, kiedy istniał w nim ośrodek

młodzieżowy. Rano - Msze święte i możliwość przystąpienia do sakramentów; o godz. 900

- rekreacja; o 10

00 - suma. Po południu o godz. 3

00 - uroczyste nieszpory, kazanie, procesja i

Page 22: Francis desramaut rozdzial 11

błogosławieństwo Najświętszym Sakramentem; o godz. 500

- loteria dla dorosłych; o 600

- loteria dla

wszystkich; wreszcie o 700

- występ muzyczny i inne rozrywki140

. Tak więc nabożeństwa w

kościele zajmowały poważną część dnia; uroczyste odprawianie liturgii mszalnej i nieszporów było nie do pomyślenia bez rytuału mszalnego (Kyrie, Gloria, Sanctus, Agnus Dei) i wielogłosowych

motetów; wieczorem koncert zastępował przedstawienie; wreszcie do obchodów włączała się cała

dzielnica, bowiem, chociaż mieszkańcy zakładu nie byli w całości „młodzi”, to „loteria dla dorosłych” o godz. 17

00 zakładała obecność ludzi z pobliskich przedmieść.

Posiadamy w końcu relację z uroczystości świętego Franciszka Salezego, patrona zakładu i

całego dzieła na Valdocco. Redakcja pisma Armonia wpadła na dobry pomysł obszernego

sprawozdania z tego obchodu w roku 1858141

. Ponieważ 29 stycznia (wspomnienie liturgiczne) przypadał na dzień roboczy, całość została przeniesiona na najbliższą niedzielę, 31 stycznia. W

czasie tej uroczystości było wszystko: lśniące i głośne obrzędy religijne, obecność biskupa, uroczysty

chrzest osoby dorosłej, rozdanie nagród, orkiestra, chór, widowisko teatralne z dużym rozmachem. Dziennikarz pisał: „Rano miała miejsce komunia generalna, w której uczestniczyło ponad

czterysta dzieci z twarzami rozpłomienionymi świętą radością”. „Potem odbyła się uroczysta Msza

św. śpiewana przez profesora Ramello. Zespół muzyczny składał się w całości z chłopców, zarówno „studentów”, jak i rzemieślników, na ogół dobrych, a czasami znakomitych wykonawców.

Ten, kto jest przyzwyczajony do rozgardiaszu i skrajnej ruchliwości chłopców, był zaskoczony na

widok skupienia i pobożności tego nabitego kościoła, i to bez licznych asystentów (czyli osób

pilnujących). Tak było wszędzie: do utrzymania tej młodzieży w ciszy wystarcza wirtualna obecność jej umiłowanego dyrektora. Po obiedzie bawiono się na urozmaiconym koncercie orkiestry,

uzupełnionym przyzwoitymi rozrywkami całego tego ożywionego tłumu. Po nieszporach biskup

Balma przystąpił do udzielenia chrztu dorosłemu Maurowi, który swoje podwójne wykupienie, duchowe i doczesne, zawdzięcza swoim rodzicom chrzestnym, hrabiemu i hrabinie Clavesana

142.

Błogosławieństwo Najświętszym Sakramentem zakończyło część religijną. Potem ów godny prałat

przewodniczył rozdzielaniu nagród. Ich zdobywcy, czy to „studenci”, czy rzemieślnicy, nie

zawdzięczali swoich wyróżnień przełożonym, ale wolnemu i sumiennemu głosowaniu swoich kolegów. W międzyczasie radosną nutą zabrzmiała orkiestra. Rozdawanie nagród zakończyła znana

pieśń: Boleść Rzymian na odejście Piusa VII, wykonana pięknie przez młodego Carlo Tomatisa z

towarzyszeniem chóru złożonego z ponad dwudziestu śpiewaków”. „Pozostała jeszcze sztuka teatralna, dramat zatytułowany Baldini, bardzo piękny temat moralny i wychowawczy. Młodzieniec o

szlachetnym sercu, którego namowy kolegi sprowadziły na złą drogę, staje się szefem rozbójników

Ale obraz matki, który sobie na szczęście przypomniał, sprowadza go na drogę honoru i cnoty. Długie i obszerne pomieszczenie służące młodzieży do nauki, szybko zostało zamienione na salę

teatralną. Młodzi aktorzy wywiązali się znakomicie ze swoich ról. Sympatia i oklaski publiczności

były skierowane przede wszystkim do pana Fusero, byłego wychowanka tego domu. Po zakończeniu

dramatu podniosła się ponownie kurtyna i na scenie zauważono grób oraz młodego człowieka składającego na nim wiązankę kwiatów. Za grobem pojawiła się ubrana na biało postać z pochodnią

w ręku, a smutna pieśń wyrzucała młodzieńcowi marność jego kwiatów i bezowocność jego

łez”. Autor artykułu kończy nie bez słuszności: „W ten sposób wspaniały i czcigodny ksiądz Bosko, łącząc przyjemne z pożytecznym, z niesłychaną roztropnością i z ojcowską miłością, na przestrzeni

jednego dnia potrafił uświęcić i zabawić tłum młodzieży, którą kocha jak własne dzieci i przez którą

sam jest kochany jak ojciec”. Wszystko było przemyślane. Cały ten dzień opierał się na zamiarze wychowawczym, tutaj

bardzo wyrazistym od porannej komunii aż do wieczornego przedstawienia. Nasz święty

przywiązywał wagę do tego, by muzyka i widowiska jednocześnie rozweselały i ulepszały serca

młodzieży. W jego mniemaniu umoralniający charakter śpiewu i sztuk teatralnych doskonale pasował do ich prostych dusz. Księdzu Bosko w pełni udała się uroczystość świętego Franciszka

Salezego w roku 1858.

„Dom przyłączony” dobrze zorganizowany

Kiedy 1 marca 1857 roku Dominik Savio po raz ostatni żegnał się ze swoimi kolegami przed

wyjazdem do Mondonio, gdzie zmarł, ośrodek młodzieżowy, który ksiądz Bosko nazywał domem

przyłączonym do oratorium świętego Franciszka Salezego, był wyposażony w całkiem zadowalającą

Page 23: Francis desramaut rozdzial 11

strukturę. Tym sposobem zakład przy oratorium miał posłużyć za wzór dla „domów” salezjańskich

na przyszłość, a przez to za skuteczne narzędzie wychowania, a nawet uświęcenia. Regulamin,

nad którym trudził się ksiądz Bosko, był znany i stosowany; główne funkcje, jakie w nim wypracował, przynosiły dobre skutki; reguły chrześcijańskiego dobrego wychowania w tym

dokumencie przyczyniały się do formacji moralnej i społecznej młodzieży. W całym dziele na

pierwszym miejscu stawiano sakramenty. Wychowawców wspomagały w pracy liczne towarzystwa, prawdziwe kuźnie gorliwości. Muzyka, śpiew, teatr i świętowanie radowały i

przemieniały dusze. Ośrodek księdza Bosko nie tylko ułatwiał chłopcom naukę szkolną lub pracę

przygotowującą do zawodu czy to na miejscu, czy w mieście. Z zakładu księdza Bosko, przy

odrobinie dobrej woli, po krótkim czasie wychodzili przemienieni. Apostoł z Valdocco uznał, że jego sukces w przypadku Dominika Savio był tak wielki, iż postanowił przekazać życiorys tego

piętnastoletniego chłopca całej młodzieży, a nawet wielu innym ludziom. Mimo istnienia ustawy

o klasztorach, chyba uda się jego projekt stworzenia zgromadzenia zakonnego.

Przypisy

1 Według arcybiskupa Fransoniego.

2 „Notizie ultime”, Armonia, 17 października 1854 r., s. 576.

3 Zob. powyżej, rozdz. VIII.

4 Zachowanie się ministra Ratazziego w roku 1854 wg R. Romeo, Cavour e il suo tempo, t. II: 1842-1854, s.

787-788. 5 Atti del Parlamento Subalpino, Camera, 8 marca 1854 r., s. 550.

6 Streszczenie rozmów wokół Collegno w lipcu-sierpniu 1854 r., R. Romeo, Cavour e il suo tempo, t. III:

1854-1861, s. 105, przyp. nr 388.

7 Informacje zebrane przez R. Romeo, Cavour e il suo tempo, t. III, s. 104.

8 List ten przypomina E. Spina, Giornalismo cattolico e liberale in Piemonte (1848-1852), Turyn, Studi e

Ricerche, 1961, s. 199.

9 Protest arcybiskupa Fransoniego, 25 sierpnia 1854 r. podaje T. Chiuso, La Chiesa in Piemonte, IV, s.

385-386.

10 P. C. Boggio, La Chiesa e lo Stato in Piemonte, Turyn 1854, s. LXI i nast. 11 Atti del Parlamento Subalpino, Documenti, 1853-1854, s. 1642. 12 j. w., s. 1647. 13 Korespondencja Domenico Buffy z dnia 24 października i z 14 grudnia 1854 r., cytowana przez R.

Romeo, Cavour e il suo tempo, t. II, s. 795.

14 Armonia, 5 stycznia 1855, przyp. 4, Dodatek.

15 Owo pismo biskupów przypomina G. D’Amelio, Stato e Chiesa. La legislazione ecclesiastica fino al

1867, Mediolan, Guiffrè, 1961, s. 71-77. 16 Zob. wyżej, rozdz. X, list, jaki ksiądz Bosko skierował do niego dnia 5 stycznia 1854 roku. 17 Przemówienie przekazane in extenso przez G. D’Amelio, Stato e Chiesa..., s. 77-85. Końcowa

wymiana zdań pomiędzy deputowanymi, przewodniczącym zgromadzenia i niektórymi mówcami, którzy

chcieli odrzucić niewłaściwie brzmiące słowa, wskazuje na napięcie pomiędzy izbą a publicznością na

trybunach.

18 Przemówienie Piusa IX w czasie konsystorza, 22 stycznia 1855 r. Civiltà cattolica, seria II, tom IV,

1855, s. 577. 19 M. Castelli do D. Buffy, 23 października 1854 r. wg Carteggio Castelli-Buffa, s. 273, cytow. przez

R. Romeo, Cavour e il suo tempo, t. II, s. 798.

20 Sformułowania wydobyte z listu Wiktora Emanuela do La Marmory, grudzień 1854 r. wg Le lettere

di Vittorio Emanuele II, raccolte da Francesco Cognasso, Turyn 1966, I, s. 423. 21 Ten sam list do La Marmory, cytow. ibidem. 22 Przebieg sprawy podaje R. Romeo, Cavour e il suo tempo, t. III, s. 54-61.

23 Dzisiaj nie mamy dostępu do listów, jakie pisał wtedy ksiądz Bosko do króla Wiktora Emanuela.

Najbardziej wiarygodny dokument dla tego okresu stanowi dla nas list z datą 7 czerwca 1855 roku, jaki

skierował do jednego z kapłanów portugalskich, który mu pomagał w Turynie. Zgodnie z nim „osoba

natchniona przez Boga i naprawdę odważna” przepowiada rychłą śmierć dwu królowych oraz brata

królewskiego (J. Bosko do Daniele Rademachera, Turyn, 7 czerwca 1855 r.; Epistolario Motto I, s. 257). Można przyjąć, że ową „natchnioną osobą” był on sam.

Page 24: Francis desramaut rozdzial 11

24 P. Enria, rękop. „Enria Pietro Giuseppe nato...”, s. 13; zob. P. Stella, Don Bosco nella storia economica

e sociale, s. 500.

25 I Beni della Chiesa, come si rubino e quali sono le conseguenze, con breve appendice sulla vicende

particolari del Piemonte, Lettere cattoliche, rocz. III, tomiki 3 i 4, 10 i 25 kwietnia, Turyn, Ridotta, 1855, 84

str.

26

Wg zeznania o nieznanym pochodzeniu, zamieszczonego późno (po Documenti, które go nie znają) w

MB V, 178/10-15. 27 Armonia, 13 stycznia 1855 r. 28 Urodziła się dnia 5 czerwca 1822 roku. 29 T. Chiuso, La Chiesa in Piemonte, IV, s. 197.

30 „Nie chcę powiedzieć, że Bóg uśmiercił te wszystkie zacne osoby z powodu tej ustawy: wielu jednak tak

twierdziło i nadal twierdzi; powiedziano w tej sprawie, że Bóg zechciał wezwać do siebie dobrych, aby

stosownie pokarać złych” (Il Galantuomo..., per l’anno 1856, Turyn 1855, s. 46). 31 Streszczenie obrad podaje R. Romeo, Cavour il suo tempo, t. III, s. 119-120.

32 J. Bosko do L. Gastaldiego, Turyn, 23 lutego 1855 r.; Epistolario Motto I, s. 248.

33 Wg listu cytow. supra, przyp. nr 23, zdarzyło się to na miesiąc przed podpisaniem ustawy w dniu 29

maja. 34 Wg księdza Bosko, list cytow. supra, przyp. nr 23. 35 R. Romeo, Cavour e il suo tempo, t. III, s. 126-127.

36 Massimo d’Azeglio do Wiktora Emanuela, Turyn, 29 kwietnia 1855 r.; zob. Lettere di Massimo d’Azeglio a Carlo di Persano, Turyn 1878, s. 84; list podany przez T. Chiuso, La Chiesa in Piemonte, IV, s.

207.

37 Tekst ustawy z 29 maja 1855 r. i dekretu królewskiego z tego samego dnia, zob. G. D’Amelio, Stato e

Chiesa, cytow., s. 100-106.

38 J. Bosko do D. Rademachera, Turyn, 7 czerwca 1855 r.; zob. supra, przypis nr 23.

39 Włoską wersję przemówienia papieża w dniu 26 lipca (wg Armonia, 1855, s. 665) podaje T. Chiuso, La

Chiesa in Piemonte, IV, s. 228-230. R. Romeo, Cavour e il suo tempo, t. III, s. 137, przyp. nr 523,

przypomniał istotę potępienia. 40 R. Romeo, Cavour e il suo tempo, t. III, s. 137, przyp. nr 523.

41 J. Bosko do L. Gastaldiego, Turyn, 23 lutego 1855 r.; Epistolario Motto I, s. 248.

42 Na temat Vittorio Alasonattiego zob. G. B. Francesia, Sac Vittorio Alasonatti, San Benigno Canavese 1893, 100 str.; E. Ceria, Profili dei Capitolari salesiani, Colle Don Bosco 1951, s. 55-67.

43 Tradycja przekazana przez księdza Lemoyne’a (MB V, 70/27), która ustała przybycie księdza

Alasonattiego na Valdocco na dzień 14 sierpnia 1854 r., jest przesadnie dokładna. Chodziło wtedy raczej o

jego wstępną wizytę. Lepiej będzie trzymać się opisu księdza Francesii, który tutaj powtarzamy.

44 Urodził się w roku 1812.

45 Lecz jego argumentacja jest nam o wiele bardziej nieznana niż to sobie możemy wyobrazić w oparciu o

dokument „pisany”. Ja zupełnie nie wierzę w autentyczność fragmentu listu księdza Bosko do V.

Alasonattiego”, który ks. Motto wprowadził do Epistolario (I, s. 181). W tym miejscu wydawca

faktycznie przepisał z cytowanej biografii pióra księdza Francesii (s. 25-26) bardzo wątpliwy fragment,

który narrator wprowadza słowami: „Ksiądz Bosko mu napisał”. „List” ten, którego adresat nie zachował, co

w jego przypadku byłoby zjawiskiem niesłychanym, jest na pewno zmyślony.

46 Wg G. B. Francesia, Sac. Vittorio Alasonatti, § X. Jego podobiznę można zobaczyć w Dizionario biografico dei Salesiani, s. 11. 47 Wg G. B. Francesia, Sac. Vittorio Alasonatti, § III. 48 G. B. Francesia, Sac Vittorio Alasonatti, § VI. 49 G. B. Francesia, Sac Vittorio Alasonatti, § X.

50 Zob. wyczerpujący artykuł: „Ravvedimento dei seguaci del Grignaschi”, Armonia, 1 lutego 1856 r.

51 G. Bosco, Vita del giovanetto Savio Domenico..., rozdz. VIII, s. 38 [przekład polski: Życiorys Sługi

Bożego Dominika Savio, wychowanka Wielebnego Księdza Bosko w Turynie, napisany przez Wiel. Księdza

Jana Bosko, Warszawa 1918, s. 32].

52 Informacja dodana do tego rozdziału w wydaniach późniejszych [przekł. pol., cytow., s. 32-33].

53 Nikt do tej pory poważnie nie badał Regolamento della casa annessa. Jego brudnopisy albo kolejne

wersje, zebrane w ACS 026, zostały odtworzone w FdB 1958-1960. 54 Z dziesięciu w dokumencie pierwotnym zachowało się tylko sześć stron (1-4, 9-10). Zob. FdB 1958 C9-

D2. Tak więc zniknęły, oprócz stronic 5-8, rozdziały 7 i 8 całości dokumentu, a także istniejące

prawdopodobnie wprowadzenie i początek pierwszego rozdziału dodatku. Jednakże wykaz funkcji na str. 2 i

zachowany fragment wspomnianego dodatku pozwalają na odtworzenie szkieletu całości regulaminu.

55 Dokument został okaleczony, można tylko zakładać, że Appendice zawierał wprowadzenie na temat

„Przyjmowania”.

Page 25: Francis desramaut rozdzial 11

56 Opieram się na dokumencie, który posiada jako initium: „Parte IIa. Disciplina della casa”, odtworzone

w FdB 1958 E2 do 1959 A3, 14 str., jakiegoś nie zidentyfikowanego kopisty, wraz z licznymi poprawkami

księdza Bosko. Do siedmiu rozdziałów tej drugiej części ksiądz Bosko własnoręcznie dodał końcowy

dopisek: Tre mali sommamente da fugarsi. Zaraz za tym następowała nowa redakcja rozdziału Servitù,

teraz podzielonego na trzy paragrafy: cuoco, cameriere, portinaio. Określenie włoskie cameriere,

dosłownie „lokaj”, tutaj oddajemy przez „pokojowy” z powodów, które dość łatwo zrozumieć.

57 Możliwa do przyjęcia opinia księdza Lemoyne’a, MB IV, 660. 58 Zeszyt rękopiśmienny, kopista nie zidentyfikowany, bez poprawek księdza Bosko, 29 stron numerowanych z podanym na okładce „1852”, odtworzono w FdB 1960 B4-D9. Ciekawostki: rozdział rettore ma tylko jeden artykuł, element zamykający, Tre mali, nadal jest wydzielony. Badacz winien zauważyć, że ten dokument, wcześnie zniszczony, posłużył księdzu Bosko do przygotowania następnej wersji regulaminu z okresu po 1860 roku. Zob. FdB 1958 D3-E2.

59 Dokument cytowany, s. 13-14. Zwróćmy uwagę na liczbę mnogą, maestri, co zakłada więcej niż jeden

rodzaj zawodu.

60 Rękopis przygotowawczy z dopiskami miał 34 stronice, odtworzone w FdB 1959 A4-D3. Jego cechy

charakterystyczne: w rozdziale Rettore, jedyny artykuł został drugi raz podany na marginesie ręką księdza

Bosko; końcowa uwaga, Tre mali, jest następstwem drugiej serii ostrzeżeń: Cose proibite nella casa, w

całości napisana również ręką księdza Bosko. Wersja dokonana pismem kaligraficznym (37 stron, odtworzona

w FdB 1959 D4 do 1960 B3) opiera się na wersji przygotowawczej z poprawkami. Nie była poprawiana przez księdza Bosko.

61 Jest to zapewne również jeden z dokumentów, jaki ks. Lemoyne wpisał do MB IV, 735-755.

62 Na temat szkolnictwa w domu przyłączonym zob. P. Stella, Don Bosco nella storia economica e sociale,

s. 232-234. 63 Zob. powyżej, rozdz. VIII.

64 Zob. te linijki w MB IV, 755. Należy stwierdzić, że dopełnienie okolicznikowe con rigore z tytułu,

nie figurowało w pierwotnej wersji księdza Bosko (zob. powyżej, przyp. nr 60).

65 „Nigdy nie tracił z oczu (rzemieślników pracujących na zewnątrz). Często wychodził, by zasięgnąć o

nich wiadomości od pracodawców; a czynił to z tak miłosiernym zainteresowaniem, że niejeden, mało

wrażliwy na uroki religii, w końcu został poruszony” (G. B. Francesia, Sac. Vittorio Alasonatti, § XII). 66 Część druga, rozdz. I, art. 4. 67 Appendice per gli studenti, rozdz. I, art. 3. 68 Część druga, rozdz. V, art. 1.

69 Ibidem, art. 2. Może jakiś badacz powie nam kiedyś, skąd ksiądz Bosko zaczerpnął tę regułę na temat

kołysania się, która wygląda, jakby została wydobyta z jakiegoś traktatu o dobrym wychowaniu

dystyngowanych młodych osób. 70 Ibidem, art. 3. 71 Ibidem, art. 3, dalszy ciąg. 72 Ibidem, art. 4-20. Cała stronica traktaciku na temat grzeczności. 73 Appendice per gli studenti, rozdz. II; także druga część, rozdz. II. 74 Część druga, rozdz. II, art. 3. 75 Część druga, rozdz. II, s. 6. 76 Część druga, rozdz. II, s. 7. 77 Część druga, rozdz. IV: Contegno verso i compagni. 78 Część druga, rozdz. III: Contegno verso i Superiori. 79 Część druga, rozdz. IV, art. 1.

80

„Colui che con parole, discorsi, azioni, desse scandalo, non è un amico, è un assassino dell’anima”

(część druga, rozdz. IV, art. 2). 81 Część druga, rozdz. IV, art. 6. 82 Część druga, rozdz. IV, art. 3. 83 Część druga, rozdz. IV, art. 5.

84 La bestemmia. Avvertenze al popolo, Letture cattoliche, rocz. IV, tomik 2 (kwiecień), Turyn, G. B.

Paravia, 1856, 96 str.

85 Wykorzystuję tutaj obliczenia, jakich dokonał ks. Stella w oparciu o imienne spisy za lata 1854-1855, 1855-1856 i 1856-1857 (P. Stella, Don Bosco nella storia economica e sociale, s. 195, przyp. nr 29).

86 Czytamy przypadkowo w życiorysie księdza Alasonattiego: „W lecie niezmordowany prefekt musiał

wstawać o godzinie czwartej, bowiem wielu rzemieślników zaczynało pracę o godzinę później” (G. B.

Francesia, Sac. Vittorio Alasonatti, § XII).

87 P. Enria, rękop. „Enria Pietro Giuseppe nato...”, s. 21-22; wyd. P. Stella, Don Bosco nella storia

economica e sociale, s. 503. 88 P. Enria, rękop. „Enria Pietro Giuseppe nato...”, s. 18-19; wyd. P. Stella, Don Bosco nella storia economica

e sociale, s 503.

Page 26: Francis desramaut rozdzial 11

89 P. Enria, rękop. „Enria Pietro Giuseppe nato..., s. 20-21; wyd. P. Stella, Don Bosco nella storia economica e

sociale, s. 503-504.

90 Ks. prof. Matteo Picco (1812-1880) będzie kierownikiem do spraw nauki na Valdocco w latach 1862-

1863, a w roku 1864 otrzyma nominację na wykładowcę retoryki dla seminarzystów. Wg F. Motto,

Epistolario Motto I, s. 256, przypis w linii 6.

91

Cavaliere Carlo Giuseppe Bonzanino, uprawniony przez władze oświatowe do otwarcia niższego kursu

łaciny w roku 1837, był wykładowcą niższego seminarium przy via Guardinfanti, nr 20. Zmarł w Turynie w

roku 1888. Wg F. Motto, Epistolario Motto I, s, 210, przypis w linii 2.

92 Wg jednego z zainteresowanych uczniów, G. B. Piano, ad 40um, Proces zwyczajny do beatyfikacji i kanonizacji Dominika Savio, Summarium, Rzym 1911, s. 118.

93 G. B. Francesia, Don Francesco Provera, sac. salesiano. Cenni biografici, S. Benigno Canavese 1895,

s. 41.

94 G. B. Francesia, D. Giovanni Bonetti, sac. salesiano, San Benigno Canavese 1894, s. 24. 95 Piano di Regolamento della casa annessa, część druga, rozdz. VII, art. 2-3.

96 G. Bosco, Vita del giovanetto Savio Domenico..., 1859, s. 47 [przekł. pol. cytow., s. 40]. 97 G. B. Francesia, D. Giovanni Bonetti..., cytow. s. 24. 98 G. Bosco, Vita del giovanetto Savio Domenico..., 1859, s. 86.

99 W roku 1855 ksiądz Bosko przedstawił pewne swoje myśli na ten temat w książeczce zatytułowanej

właśnie: La forza della buona educazione. Curioso episodo contemporaneo, Letture cattoliche, rocz. III, tomiki

17-18 (10 i 25 listopada), Turyn. G. B. Paravia, 1855, 112 str., której bohater, Pietro, robotnik w fabryce zapałek, uczęszczał podobno do oratorium świętego Franciszka Salezego.

100 J. Bosko do Lorenzo Turchi, Turyn, 17 grudnia 1855 r.; Epistolario Motto I, s. 279.

101 J. Bosko do Lorenzo Turchi, Turyn, 23 grudnia 1855 r.; Epistolario Motto I, s. 275.

102 Wg przypisu F. Motto, Epistolario Motto I, s. 277.

103 J. Bosko do P. De Gaudenzi, Turyn, 5 czerwca 1857 r.; Epistolario Motto I, s. 324. Istotnie, pod datą

maj 1857 ksiądz Bosko własnoręcznie wypisał przy nazwisku De Gaudenzi Cesare na wykazie

zatytułowanym: „Voto Complessivo mensile intorno alla condotta morale-religosa-scolastica...” ACS, 132,

Turyn-Oratorium, 7: „fu licenziato dalla casa”.

104 Wg wykazu cytowanego w przyp. poprzednim. Zob. stronice tego zapisu przypomniane przez P. Stella,

Don Bosco nella storia economica e sociale, s. 253-256.

105 O pierwszych warsztatach księdza Bosko czytaj np.: „La fondazione dei primi laboratori” w artykule L. Pazzaglia, „Apprednistato e istruzione degli artigiani a Valdocco (1846-1886), in Don Bosco nella cultura

popolare, pod kier. F. Traniello, Turyn, SEI, 1987, s. 20-29. Sprawa szczegółowa, anegdota o początkach

warsztatu introligatorskiego, opowiedziana - jak twierdzi pamiętnikarz - przez księdza Bosko w

listopadzie 1878 roku, początkowo została przedstawiona przez G. Barberisa, Cronichetta varie mani, kartka

XII, 46 (zob. FdB 811 C4-5); potem za pośrednictwem Documenti IV, 159, przeniesiona do MB V, 34/1 do

36/4. Nauczanie początkowe pierwszego introligatora przez księdza Bosko przy pomocy jego matki

opisane jest z wielu szczegółami; jednak, podobnie jak w przypadku prawie wszystkich anegdot w MB,

byłoby rzeczą ryzykowną traktować ją w całości dosłownie.

106 Twierdzenia P. Stella, Don Bosco nella storia economica e sociale, s. 243-249, z których liczne zdania

zostały tutaj przetłumaczone.

107 „Aprimento di un laboratorio a benfizio di poveri” Armonia, 9 września 1854 r.

108 Na okładce C. Arvisenet, La guida della gioventù nelle vie della salute (Letture cattoliche, rocz. VI, tomik VII, wrzesień), Turyn, G. B. Paravia, 1858.

109 Piano di regolamento per la casa annessa..., ostatnia redakcja z lat pięćdziesiątych, część pierwsza, rozdz.

IX. Zob. MB IV, 744-745. Poprawki i dodatki dokonane w wersjach poprzednich przez księdza Bosko

wskazują, jak bardzo mu na tych przepisach zależało.

110 Na temat stowarzyszeń młodzieżowych na Valdocco w latach 1853-1858 - kilka uwag P. Stella, Don

Bosco nella storia economica e sociale, s. 263-266.

111 MO 234/62-63.

112 Zaglądał do nich ks. Lemoyne (zob. MB IV, 70), by udokumentować swój opis w MB V, 468/5 do 477/11.

113 Zob. MO V, 476/29-30.

114 Wg opisu księdza Lemoyne’a, MB V, 473/11-13.

115 Sprawozdanie ze zgromadzenia ogólnego konferencji nicejskiej, odbytego w dniu 16 lutego 1860 r.; przypomniane w broszurze Noces d’or de la Société de St-Vincent-de-Paul à Nice, 1844-1894, Nicea, druk.

oratorium świętego Piotra, 1894, s. 36.

116 To też wynika z noty historycznej: Società di S. Vincenzo de’ Paoli. Conferenza annessa di S. Francesco di

Sales, tak jak to zostało pokazane w MB V, 475-477.

Page 27: Francis desramaut rozdzial 11

117 G. Cagliero, Proces apostolski do beatyfikacji i kanonizacji Dominika Savio, ad 22um; Positio super

virtutibus, Rzym 1926, s. 135. Na temat 8 grudnia 1854 roku w życiu tego chłopca zob. G. Bosco, Vita del

giovanetto Savio Domenico..., 1859, s. 38-39 [przekł. pol., cytow., s. 33-34].

118 Giuseppe Bongioanni stawia Dominika na czwartym miejscu wśród członków założycieli: „Fu egli

uno dei fondatori della Società dell’Immacolata Concezione, il quatro, e accettò la proposta con somma

gioia...” (G. Bongioanni do J. Bosko, bez daty, list przypomniany w cytowanym Positio super virtutibus

Dominika Savio, s. 480).

119 Wg projektu Dominika Savio z dnia 8 czerwca 1856 r., tak jak go przedstawił ksiądz Bosko w Vita del

giovanetto Savio Domenico..., 1859, s. 76-77 [tłum. pol., cytow., s. 79]; tekst ten zaczerpnął biograf chyba jednak z formularza statutu towarzystwa zatwierdzonego w dniu 9 czerwca. Zob. ten dokument w ACS 3233

(FdB 1868 E2-10); wyd. MB V, 479-482.

120 Wg dokumentu cytowanego w przypisie poprzednim oraz Vita del giovanetto Savio Domenico...,

1859, s. 76-77 [przekł. pol., cytow., s. 80-81]. Podobny kierunek w sprawozdaniu z zebrań 28 sierpnia i 4

września 1856 r., odtworzonym w FdB 1869 A7-9, wyd. P. Stella, Don Bosco nella storia economica e

sociale, s. 480-481. 121 Chyba pod koniec 1857 roku.

122 Na temat znaczenia tego towarzystwa w latach 1857-1858 zob. rękopis księdza Bosko, który się

zaczyna: „Ecco i principali articoli del regolamento de questa compagna...”, ACS 3233, powielony w FdB

1869 E4-5. Jest to jednak zaledwie siedem pierwszych punktów tekstu z MB V, 759-760. Artykuły 8-11

tekstu wydanego nie figurują w rękopisie, niezależnie od tego, co mówi ks. Lemoyne w MB V, 759/19-20. Ksiądz Bosko napisał kilka słów o Towarzystwie Najśw. Sakramentu w notatce o Bongioannim, Vita del

giovanetto Savio Domenico..., rozdz. XVII, wyd. 5 (1878) i 6 (1880) [brak w przekł. pol.].

123 Pierwotny regulamin Towarzystwa świętego Józefa w ACS 3233, powtórzony w FdB 1869 B2-6.

Zauważmy, że w MB VI, 194-197 przedstawiony jest nie pierwotny regulamin Bonettiego, ale to, czym on się

stał w dwadzieścia lat później, a co można znaleźć również w FdB 1869.

124 W przeciwieństwie do Giuseppe Momo z roku 1856, Momo z roku 1860 nosił imię Gabriele. Czy była

to ta sama osoba?

125 J. Bosko do G. B. Notty, Turyn, 15 marca 1856 r.,; Epistolario Motto I, s. 285.

126 Przypominane już obliczenia P. Stella, Don Bosco nella storia economica e sociale, s. 195.

127 Schematy i wyjaśnienia A. Giraudo i G. Biancardi, Qui è vissuto Don Bosco. Itinerari storico-geografici

e spirituali, Leuman, Elle Di Ci, 1988, s. 218-220. 128 Zagubiony list księdza Bosko do ministra spraw wewnętrznych z 8 stycznia 1856 r., sygnalizowany w

Epistolario Motto I, s. 281. O przyznanych dotacjach zob. ACS 38, Turyn Oratorium.

129 J. Bosko do E. Rosaza, Turyn, 26 maja 1856 r.; Epistolario Motto I, s. 293.

130 J. Bosco do S. Pesce, Turyn, 15 lipca 1856 r.; Epistolario Motto I, s. 293.

131 Opis Giovanni Bonettiego budowy i wypadku z dnia 22 sierpnia w Storia dell’Oratorio di S. Francesco

di Sales, część druga, rozdz. IX, Bollettino salesiano, marzec 1883, s. 47. Por. MB V, 521-524.

132 Wyjaśnienie, że z powodu upadku belki, nieznane w Storia dell’Oratorio, pokazuje się dopiero w

notatce na marginesie Documenti V, 163. Stąd właśnie przeszło do MB V, 521/8-12. Kto chce, niech wierzy

słowom Bonettiego: „Orami il suolavoro era compiuto, quando, non si sa il perchè, la volta di quel piano si apre

e cade sulla volta sottostante...”

133 J. Bosko, okólnik, 1 października 1856 r.; Epistolario Motto I, s. 304.

134 Upoważnienie w ACS 38, Turyn Oratorium. Zob. Epistolario Motto I, s. 302. 135 Schemat podają A. Giraudo u G. Biancardi, Qui è vissuto Don Bosco..., s. 212.

136 Tę lokalizację ukazują A. Giraudo i G. Biancardi, Qui è vissuto Don Bosco..., s. 219.

137 J. Bosko do przewodniczącego Opere Pie S. Paolo, Turyn, 15 października 1858 r.; Epistolario

Motto I, s. 363-364.

138 Artykuł „Il sacramento dell cresima” Armonia, 1 czerwca 1856 r.

139 „Notizie religiose”, Armonia, 8 czerwca 1856 r.

140 „Festa di S. Luigi all’Oratorio di S. Francesco di Sales”, Armonia, 29 czerwca 1856 r.

141 „Festa all’Oratorio di S. Francesco di Sales”, Armonia, 4 lutego 1858 r.

142 Wydaje się, że był to wykupiony niewolnik.