eBOOK - Gandalf.com.pl · które są w stanie ocalić ludzkie życie, stało się niemalże...

34
eBOOK

Transcript of eBOOK - Gandalf.com.pl · które są w stanie ocalić ludzkie życie, stało się niemalże...

  • eBOOK

    eBOOK

    eBOOK

  • PRZEŁOM

    Odkrycie XXI wieku

    Jim V. Humble

  • PRZEŁOM

    Odkrycie XXI wieku

    Przełożyła z angielskiegoMarta Gromysz

    ZASTRZEŻENIE WYDAWCY

    Informacje zawarte w tej książce odzwierciedlają poglądy autora i nie stanowią zaleceń medycznych. Stosowanie się do wskazówek zamieszczonych w książce odbywa się na własną odpowiedzialność. Wydawca nie odpowiada za ewentualne szkody, mogące powstać w wyniku stosowania się do niniejszych informacji.

    2015

  • Tytuł oryginału:Breaktrough. The Miracle Mineral Supplement of the 21st Century.

    Autor:Jim V. Humble

    Redakcja i korekta: Ewa Radecka-Mundinger

    Skład i łamanie: Drukarnia POLDRUK S.C., Wałbrzych

    Copyright for the Polish e-book edition © 2015 by Agencja „ANPRESS”

    ISBN 978-83-937793-4-5 E-book: wydanie pierwsze 2015

    Wydawca:Agencja "ANPRESS" 66-400 Gorzów Wlkp, ul. Walczaka 13A lok. 64 tel. 95 739 03 40kom. 661 555 [email protected]

    Informacja o zabezpieczeniach: Wszelkie prawa zastrzeżone. Bez uprzedniej pisemnej zgody wydawcy żaden fragment niniejszego utworu nie może być reprodukowany ani przesyłany za pośrednictwem urządzeń mechanicznych bądź elektronicznych. Niniejsze zastrzeżenie obejmuje również wszelkie formy kopiowania, rozpowszechniania w internecie oraz przechowywanie w systemach gromadzenia i odtwarzania informacji (torenty).

    W celu ochrony autorskich praw majątkowych przed prawnie niedozwolonym utrwalaniem, zwielokrotnianiem i rozpowszechnianiem każdy egzemplarz książki został cyfrowo zabezpie-czony.Usuwanie lub zmiana zabezpieczeń stanowi naruszenie prawa.

    Wydanie e-book (opracowane na podstawie wydania książkowego pt.: PRZEŁOM odkrycie XXI wieku, wyd. II 2013)

    http://www.agencja-anpress.pl/mailto:[email protected]

  • PRZEŁOM Odkrycie XXI wieku

    O czym jest ta książka

    Drodzy czytelnicy,

    mam nadzieję, że nie zakładacie, iż książka ta opisuje kolejny nadzwyczajny preparat, dzięki któremu niektóre zażywające go osoby odczują ulgę w ciągu kilku miesięcy. To nieprawda. Opisany tu przeze mnie Cudowny Suplement Mineralny MMS1 działa w ciągu kilku godzin. Najbardziej śmiertelną chorobą naszych czasów jest malaria, a niniejszy preparat w większości przypadków potrafi zwalczyć jej objawy w zaledwie cztery godziny. Potwierdzają to badania kliniczne przeprowadzone w położonej we wschodniej Afryce Republice Malawi. We wszystkich zbadanych przypadkach zarodziec malarii został skutecznie zniszczony. Ponad 75 tys. osób chorych na malarię, które poddano leczeniu Cudownym Suplementem Mineralnym MMS, powróciło do pracy i do normalnego trybu życia.

    Po zażyciu Cudownego Suplementu Mineralnego MMS osoby chore na AIDS często są w stanie wyzdrowieć w ciągu trzech dni, a inne choroby i dolegliwości po prostu znikają. Gdyby pacjentów w najbliższym szpitalu poddano leczeniu tym cudownym preparatem, ponad 50% z nich wróciłoby do domu w ciągu tygodnia.

    Od ponad 100 lat kliniki i szpitale używają aktywnych składników tego preparatu do sterylizacji szpitalnych podłóg, stołów, przyrządów medycznych i innych urządzeń. Ludzki system odpornościowy może bezpiecznie wykorzystać ten silny środek bakteriobójczy do zniszczenia zarodków chorobotwórczych znajdujących się w naszym organizmie.

    Zabrzmi to nieprawdopodobnie, ale jeżeli stosowany jest prawidłowo, system odpornościowy wykorzysta go do zniszczenia zarazków, bakteriii wirusów, które są szkodliwe dla organizmu, ale „nie tknie” bakterii przyjaznych dla organizmu ani zdrowych komórek. W niniejszej książce opisałem, najlepiej i najdokładniej jak potrafiłem, fakty na temat powstania tego Cudownego Suplementu Mineralnego.

    Książka ta przedstawia historię odkrycia oraz późniejszy rozwój tego najbardziej niezwykłego preparatu wzmacniającego ludzki system odpornościowy, jaki do tej pory odkryto. Z tego względu jest on najlepszym sposobem leczenia chorób i schorzeń nękających ludzki organizm, jakie obecnie istnieją. Nie jest to jednak lekarstwo. Jeżeli zechcecie zapoznać się z historią moich starań przy zbieraniu ujętych w tej książce faktów oraz zmagańo udostępnienie ich światu, to wszystko nabierze dla was bardziej realnegooblicza i mam nadzieję, że przekona was, aby ten preparat wypróbować. W tym celu szczegółowo opisałem, jak można samemu przygotować

    1

    przyp. tłum. MMS: Miracle Mineral Supplement – angielska nazwa preparatu

  • PRZEŁOM Odkrycie XXI wieku

    go w zaciszu własnej kuchni lub bez problemu zakupić większość składników. Całkiem prawdopodobne jest, że ocalicie życie swoje lub kogoś innego.

    Cudowny Suplement Mineralny działa na zasadzie „turbodoładowania” systemu odpornościowego. W związku z tym nie jest on przeznaczony do leczenia konkretnych chorób, a raczej do wzmocnienia systemu odpornościowego, aby organizm był w stanie samodzielnie zwalczyć dręczące go choroby, zwykle w czasie krótszym niż 24 godziny.

    Książkę tę napisałem z myślą o tym, że informacje w niej zawartesą zbyt ważne, aby pozostawały pod kontrolą pojedynczej osoby, grupy lub nawet kilku grup. Fakty te powinien znać cały świat. Przez pięć lat obserwowałem, jak jedna z tych grup, która mogła zdziałać wiele, nie zrobiła praktycznie nic. Wtedy zdałem sobie sprawę, że informacje te muszą dotrzeć do jak największej liczby osób. W przeciwnym razie ktoś zawsze będzie pozbawiony dostępu do wiedzy, która może ocalić ludzkie życie. Nieudostępnianie opinii publicznej znacznej części informacji medycznych, które są w stanie ocalić ludzkie życie, stało się niemalże codziennością. Moją intencją było nie dopuścić, by to samo stało się z wiedzą zawartą w opisanej poniżej historii.

  • PRZEŁOM Odkrycie XXI wieku

    Przedmowa

    Zamieszczona tu przedmowa została napisana przez dr. Hectora Francisco Romero G., lekarza medycyny ze stanu Sonora w Meksyku, gdzie prowadzi on bardzo dobrze prosperującą klinikę leczenia nowotworówi innych rzekomo nieuleczalnych chorób. W swojej pracy używa on preparatu MMS opisanego w tej książce oraz kilku innych nieinwazyjnych sposobów leczenia. W Sonorze znany jest zwłaszcza z pomocy, jakiej udziela meksykańskim plemionom Indian. W swojej przedmowie dr Romero mówi o mnie słowami wspanialszymi niż na to zasługuję, ale jakże w takim raziemógłbym odmówić zamieszczenia tu jego opinii.

    Przedmowa dr. Romero

    Mój drogi, długoletni przyjaciel, szanowany filozof, nauczycieli mentor, człowiek, który żyjąc w tym pustynnym meksykańskim stanie Sonora zachował mimo wszystko pogodne usposobienie, zwykł mawiać: „Ludzie, którzy idą ‘drogą życia’ odcisną na świecie swoje piętno.”

    Nie każdy jest w stanie zebrać swoje pomysły i zapisać je na kartach książki, lecz tak właśnie stało się z moim przyjacielem Jimem Humble.Jim to osoba stawiająca czoła wyzwaniom, obieżyświat, człowiek dociekliwy, który przez całe swoje życie walczy o to, aby wnieść wkład w badania nad organizmem ludzkim i w ten sposób zapisać się w historii ludzkości. Jak opisuje w tej książce, podczas swoich badań przebył tysiące kilometrów.Sam zachorował na malarię, chorobę zakaźną, która zagrażała jego życiu. Jednak udowodnił lekarzom nauk medycznych, że nowe, alternatywne metody leczenia też skutkują. Udowodnił, że medycyna alternatywna jest w stanie zapewnić lepszy standard życia chorym mieszkającym, jak sam mówi, w strefach endemicznych na szerokościach geograficznych Afryki, Azjii Południowej Ameryki. Obszary te ze względu na malarię i inne choroby wirusowe, takie jak np. HIV, charakteryzuje bardzo wysoka śmiertelnośćo wskaźniku wyższym niż w innych częściach świata.

    Służba zdrowia w jednym z państw afrykańskich, poddawszy preparat Jima odpowiednim badaniom, wyraziła na jego temat bardzo pochlebną opinię. MMS daje chorym, zwłaszcza tym, którzy cierpią na choroby wyniszczające ludzki organizm, nadzieję na poprawę jakości życia. Nasze doświadczenia ze stosowania preparatu MMS do leczenia infekcji wirusowych z objawami

  • PRZEŁOM Odkrycie XXI wieku

    wysokiej gorączki, raka prostaty i kilku innych nowotworów złośliwych dały pozytywne wyniki.

    Z tego względu proszę Boga, aby nadal wspomagał Jima w jego staraniach niesienia pomocy ludziom w tych miejscach świata, które pozbawione są nadziei, o których świat zapomniał, a zwłaszcza dzieciom, które szczególnie potrzebują naszej uwagi, aby móc żyć i mieć perspektywy na lepszą przyszłość.

    Prawa autorskie

    Autor Jim V. Humble

    Copyright © Jim V. Humble. Dozwolone jest cytowanie fragmentów książki o długości maksymalnie jednej strony pod warunkiem podania nazwiska autora. Wykorzystanie dłuższych fragmentów lub nawet całości książki jest dozwolone pod pewnymi warunkami. Aby uzyskać szczegółowe informacjena ten temat, należy skontaktować się z autorem.

    Adres e-mailowy Jima brzmi [email protected]. Ze względu na filtr antyspamowy dostarczone zostaną jednie e-maile zatytułowane „Stories of Success”. Potwierdzenie dostarczenia wiadomości e-mailowych zostanie wysłane automatycznie. Aby skontaktować się z Jimem, należy zastosować się do instrukcji podanych w otrzymanej wiadomości.

    Zaproponuj tę książkę swoim znajomym. W tym celu skorzystajz prostej w obsłudze automatycznej funkcji e-mailowej, za pomocą której możesz wysłać wiadomość na temat tej książki bezpośrednio do swoich znajomych. Wejdź na stronę www.miraclemineral.org i kliknij na ikonę„Tell friends”.

    ISBN – 13: 978 – 0 – 9792884 – 4 – 9 ISBN – 10: 0 – 9792884 – 4 – 4

    mailto:[email protected]

  • PRZEŁOM Odkrycie XXI wieku

    Podziękowania

    Chciałbym podziękować Billowi Boynton z miasteczka Mina, w stanie Nevada, za pomoc w opracowaniu chemicznych szczegółów dotyczących dwutlenku chlo-ru oraz Clarze Tate z miasteczka Hawthorne, w stanie Nevada, za inspirację, wszelkie sugestie i pomoc w zachowaniu poprawności językowej.

  • PRZEŁOM Odkrycie XXI wieku

    Spis treści

    O czym jest ta książka ------------------------------------------------------------- str. 5

    Przedmowa dr. Romero ----------------------------------------------------------- str. 7

    Prawa autorskie -------------------------------------------------------------------- str. 8

    Rozdział 1. Odkrycie ------------------------------------------------------------- str. 13 O tym, jak wyprawa w dżunglę, podczas której część załogi zachorowała na malarię, w konsekwencji doprowadziła do odkrycia podstawowego leku na tę chorobę.

    Rozdział 2. Dalsze prace nad MMS ------------------------------------------ str. 23 O tym, jak mieszkańcy Tanzanii, komunikując się drogą internetową za pomocą e-maili, pomogli w dalszym rozwoju cudownego suplementu mineralnego MMS.

    Rozdział 3. Stabilizowany tlen, MMS i umowa ---------------------------- str. 35 O tym, jak podpisano umowę, która spełzła na niczym oraz o chemicznych aspektach MMS. Zawiera także specjalistyczne wyjaśnienie działania stabilizowanego tlenu.

    Rozdział 4. Dr Moses Flomo Sr. – afrykański lekarz homeopata ------ str. 46 O tym, jak za zgodą rządu Gwinei (Afryka Zachodnia) dr Flomo otworzył własną praktykę lekarską i w konsekwencji wyleczył ponad 2 tys. przypadków malarii.

    Rozdział 5. Kenia, Afryka Wschodnia --------------------------------------- str. 50 O podróży autora na misję w Kenii, gdzie uleczył ponad 1000 przypadków malarii i wiele innych chorób.

    Rozdział 6. Uganda, Afryka Wschodnia ------------------------------------- str. 64 O tym, jak w klinice medycznej Life Link w Ugandzie, będącej częścią tamtejszej misji, autor wyleczył ponad 500 osób cierpiących na malarię i inne choroby.

    Rozdział 7. Dalsza historia MMS --------------------------------------------- str. 75 O rozmowach autora ze specjalistami ze Światowej Organizacji Zdrowia WHO i o tym jak Chino jedzie do Sierra Leone, aby spróbować wyleczyć swoich przyjaciółi sąsiadów swojej rodziny.

    Rozdział 8. Malawi, Afryka Wschodnia -------------------------------------- str.85 O tym, jak autor, będąc członkiem zespołu Fundacji leczenia malarii w jednym z malawijskich więzień, pomyślnie przeprowadza testy kliniczne leczenia malarii preparatem MMS.

  • PRZEŁOM Odkrycie XXI wieku

    Rozdział 9. Wyjaśnienie istoty działania MMS --------------------------- str. 100 O tym, na jakiej zasadzie działa MMS oraz o pozytywnych wynikach testów klinicznych MMS w leczeniu malarii, jakie przeprowadził malawijski rząd, a także krótko o FDA – Federalnej Agencji Kontroli Żywności i Leków.

    Rozdział 9,5. Nowe spojrzenie na choroby -------------------------------- str. 114 O tym, że być może istota chorób jest inna, niż to sobie wyobrażamy.

    Rozdział 10. Leczenie chorób ------------------------------------------------ str. 121 O sposobach leczenia wielu chorób oraz o tym, jak podejść do leczenia innych niewspomnianych w tej książce schorzeń.

    Rozdział 11. Leczenie oparzeń ----------------------------------------------- str. 153 O tym, jak prawidłowo leczyć oparzenia, aby szybko zniwelować ból i wspomóc proces gojenia.

    Rozdział 12. MMS a długość życia ------------------------------------------ str. 155 O tym, że istnieje szansa, aby żyć dłużej.

    Rozdział 13. Dożylne stosowanie MMS ------------------------------------ str. 157 O tym, jak stosować MMS, gdy konieczne jest leczenie dożylne.

    Rozdział 14. Dwutlenek chloru a analiza biochemiczna krwi --------- str. 163 O analizie biochemicznej krwi: prosto i zrozumiale dla każdego. Przeczytajcie z nale-żytą uwagą.

    Rozdział 15. Szczegóły na temat stosowania MMS ---------------------- str. 168 O drobnych szczegółach na temat MMS dotyczących m. in. dozowania i prawidłowego stosowania.

    Rozdział 16. Jak sporządzić MMS we własnej kuchni ------------------ str. 172 Szczegółowe instrukcje o tym, jak sporządzić taką ilość MMS, aby wystarczyła tobie i twojej rodzinie na około dwa lata.

    Rozdział 17. Jak sporządzić MMS w ilości większej niż 13 butelek -- str. 177 Instrukcje dotyczące sporządzenia 13 buteleczek MMS są nieco zwodnicze. Jeżeli będziecie umieli sporządzić 13 buteleczek preparatu MMS, postąpicie dokładnie tak samo, aby sporządzić ich 1000.

    Rozdział 18. Akcja humanitarna -------------------------------------------- str. 188 O tym, w jaki sposób akcja humanitarna w Afryce przyniesie kiedyś pożytek całemu światu. Koniecznie przeczytajcie ten rozdział.

  • PRZEŁOM Odkrycie XXI wieku

    Rozdział 19. Konieczność dalszych badań --------------------------------- str. 194 O tym, że na dalsze badania potrzeba setek milionów dolarów oraz o tym, że zastosowanie dwutlenku chloru w innych technologiach w konsekwencji mogłoby uleczyć wszystkie nieuleczalne choroby na świecie.

    Rozdział 20. Podstawowe szczegóły na temat stosowania MMS ------ str. 196 O składzie chemicznym MMS oraz o szczegółach stosowania MMS w leczeniu chorób tj. wzmocnienia systemu odpornościowego organizmu.

    Rozdział 21. Zawał serca, co jest jego przyczyną, oraz ponownie o FDA ---------------------------------------------------------------------------------------str. 201 Agencja FDA po raz kolejny zataja dane. Udowodniono, że przyczyną zawału serca jest niedobór witaminy C. Przeczytaj ten rozdział a ocalisz swoje życie.

    Rozdział 22. Lek. med. Thomas Lee Hesselink --------------------------- str. 216

    Rozdział 23. Przygody pewnej meksykańskiej nauczycielki z MMS str. 236

  • PRZEŁOM Odkrycie XXI wieku. Rozdział 1. Odkrycie.

    Rozdział 1

    Odkrycie

    Na drugim końcu domu dzwonił telefon. Dom był długii wąski, meble porozstawiano dosłownie wszędzie,a przez korytarz trzeba się było przebijać. Mimo tych wszystkich przeszkód udało mi się podnieść słuchawkę na czas. Dzwonił mój stary kolega z Chicago,Bill Denicolo, który po chwili rozmowy zapytał:„Jim, znasz się na wydobywaniu złota?”

    Nigdy nie należałem do najskromniejszych, więc powiedziałemmu szczerze (moją wersję prawdy): „Tak, jestem w tym jednym z najlepszych, jeżeli nie najlepszy”. To mu wystarczyło.

    Był moim kolegą i wiedząc, że pracowałem w kopalniach, uwierzył moim słowom. „Pracuję teraz z grupą osób, które chcą jechać do południowo-amerykańskiej dżungli w poszukiwaniu złota. Potrzebujemy twojej pomocy. Zapłacimy ci twoją aktualną stawkę oraz damy udział w zyskach.”

    To wystarczyło. Uzgodniliśmy, że wyjedziemy za około miesiąc.Bill i jego ludzie chcieli skorzystać z mojego sprzętu do oczyszczania złota, więc musiałem go wcześniej wysłać na miejsce. Przygotowania do wyjazdui do wyprawy w dżunglę zabrały mi dokładnie cały miesiąc. Najważniejszą rzeczą w moim bagażu, która wiąże się z tą historią, było kilka buteleczekze stabilizowanym tlenem. (Chciałbym jednak podkreślić, że cudownym preparatem, o którym piszę w tej książce nie jest stabilizowany tlen.)

    Generalnie woda dostępna w dżungli nie jest zdatna do picia.W przeciwieństwie do Ameryki Północnej, gdzie wody z rwących strumyków zwykle można się napić, w dżungli nie nadaje się ona do picia, niezależnieod tego skąd pochodzi. Można nawet założyć, że prawie zawsze wodaw dżungli zawiera niebezpieczne zarazki chorobotwórcze. Wiedząc o tym, mimo wszystko podczas naszej wyprawy w dżunglę piłem wodę ze strumyków i nabawiłem się duru brzusznego.

    Słyszałem wcześniej od kilku osób, że tlen wchodzący w skład preparatu stabilizowanego tlenu jest w stanie uzdatnić wodę, zabijając wszelkie obecne w niej zarazki, zwłaszcza jeżeli odstawi się ją na noc. Raz wysłałem nawet próbkę wody pochodzącej ze ścieków, do której dolałem odrobinę stabilizowanego tlenu, do laboratorium i otrzymałem wynik wskazujący na to, że wszystkie obecne w niej bakterie zostały zniszczone. Byłem więc przekonany, że będę mógł w ten sposób uzdatniać do picia wodę w dżungli.

    Z preparatem stabilizowanego tlenu miałem do czynienia już jakiś czas temu. Jeden z moich kolegów, mieszkający niedaleko Las Vegas, używałgo dość często dla swoich zwierząt. Dodawał go do wody pitnej dla kurczaków, aby były zdrowe oraz podawał go psom. Raz jednemu ze swych psów, gdy ten

    13

  • PRZEŁOM Odkrycie XXI wieku. Rozdział 1. Odkrycie.

    zachorował, podał go nawet dożylnie i w ciągu kilku godzin pies wyzdrowiał. Często wpadałem do niego, żeby zobaczyć jak się sprawy mają.

    Kontrakt od Billa Denicolo dostarczono do mojego domu w Las Vegas, w stanie Nevada, gdzie przeniosłem się na emeryturę, zaniechawszy dalszej pracy w kopalniach złota. Był to kontrakt dość intratny. Gwarantował mi pokaźną pensję oraz 20% udziałów w przedsięwzięciu, pod warunkiem,że znajdę żyłę złota. Podpisałem go i odesłałem, a w zamian otrzymałem bilety na samolot. Miałem 64 lata, lecz byłem w świetnej kondycji i byłem pewny,że nie będę miał trudności z przeprawą przez dżunglę.

    Celem wyprawy była Gujana, która jeszcze kilka lat wcześniej nosiła nazwę Gujany Brytyjskiej. Jest to kraj położony na południe od Wenezueli,na wschodnim wybrzeżu Ameryki Południowej. Zapewne skojarzycieją z historią o Jimie Jonsie i jego sekcie, której prawie wszyscy członkowie popełnili samobójstwo, lub raczej kilku popełniło samobójstwo, otruwszy najpierw dzieci i większość dorosłych za pomocą cyjanku. Ocalała zaledwie garstka.

    Do Gujany dotarłem w dzień powszedni. Padało. Była połowa 1996 roku. Na lotnisko wyszło po mnie kilku okolicznych mieszkańców, którzy mieli wziąć udział w wyprawie. Za ich sprawą przez odprawę przeszedłem bez konieczności stania w kolejkach. Z lotniska pojechaliśmy do oddalonej o około 50 km stolicy Gujany i zarazem największego miasta Georgetown.Zawieziono mnie do jednego z miejscowych domów, gdzie miałem pozostać do czasu rozpoczęcia wyprawy, by przeszukiwać największe lasy deszczowe gujańskiej dżungli.

    Tu poznałem Mike’a, mieszkańca z Georgetown, do którego należała znaczna część dżungli, a zarazem jednego z naszych wspólników.Na kontrakcie, który mi przysłano widniało także nazwisko Joela Kane'a, wspólnika pochodzącego ze wschodniej części USA, który miał przyjechaćna około dwa tygodnie przed rozpoczęciem wyprawy. Do zespołu należał jeszcze jeden wspólnik, który miał przyjechać niebawem,ale najprawdopodobniej już po naszym wyjeździe z Georgetown.Jego prawdziwe imię brzmiało Satkumar Hemraj, ale wolał, żeby nazywaćgo Beta. Był on powiązany z wysokim rangą urzędnikiem rządowym, Mosesem Nagamotoo, który zajmował stanowisko najwyższego ministra zaraz po premierze.

    Drugiego wieczoru po moim przybyciu, mimo nieobecności Bety, zostałem zaproszony na kolację do domu ministra Nagamotoo, ponieważ Beta był jednym z naszych wspólników. Podczas wieczoru minister skarżyłsię na bóle pleców tak silne, że prawie uniemożliwiały mu wykonywanie jego obowiązków. Powiedziałem, że potrafię nastawiać kręgosłup i że być może będę w stanie przynieść ulgę jego plecom. Zatem po kolacji delikatniei z zachowaniem wszelkiej ostrożności nastawiłem mu kark i w ciągu kilku

    14

  • PRZEŁOM Odkrycie XXI wieku. Rozdział 1. Odkrycie.

    minut ból pleców zaczął mijać. Wszyscy byliśmy zdziwieni, że już po chwili był w stanie swobodnie poruszać się po domu.

    Nazajutrz zadzwonił do mnie jeden ze służących ministra z pytaniem, czy mógłbym również nastawić kręgosłup córce Mosesa, ponieważ ona także cierpiała na silne bóle pleców. Miała na imię Angela. Zgodziłem się. Wieczorem odebrano mnie z domu i zawieziono do domu ministra, a po kolacji nastawiłem Angeli kręgosłup. Moses miał jeszcze jedną córkę, Adilę, ale ona jedna nie miała kłopotów w plecami. Zabrzmi to nieprawdopodobnie,lecz chwilę później Angela mogła bez problemu się poruszać, a ból pleców jakby ręką odjął. Nie zawsze udawało mi się nastawić kręgosłup z takim powodzeniem, ale czasami się to zdarzało. W głębi duszy rad byłem, że kiedyś znalazłem czas, aby się tego nauczyć. Nawiązanie znajomości z tak wpływowym człowiekiem jak Moses Nagamotoo miało duże znaczenie.Wtedy nie zdawałem sobie jeszcze z tego sprawy, ale bez wątpienia uratowało mnie to od dostania się do więzienia parę miesięcy później.

    Z kronikarskiego obowiązku i z myślą o przyszłych naukowcach wspomnę, że premierem Gujany był wtedy Sam Hinds, a ministremds. przemysłu wydobniczego Jim Punwasee, z którym często się widywaliśmyi którego kilka razy odwiedziliśmy w domu.

    Gujański rząd posiadał własne laboratorium do obróbki złota,które skupował od okolicznych kopalń. Problem w tym, że całe złoto pokryte było warstwą rtęci. Aby je oczyścić przed zważeniem, wkładano je do piecai opalano za pomocą gazowego palnika. Osoby oprowadzające mnie po tych warsztatach poinformowały mnie, że powstałe w tym procesie opary dostają się do wentylacji wychodzącej na dziedziniec i do znajdującego się wokoło kompleksu budynków rządowych. Jak powszechnie wiadomo, opary rtęci są niezwykle toksyczne, więc wiele osób uskarżało się na te praktyki.

    Zaproponowałem, że zaprojektuję proste urządzenie do oczyszczania powstałych w ten sposób oparów, na co ochoczo przystali. Rządowe fundusze na takie techniczne usprawnienia były dość okrojone, więc musiałem sobie poradzić mając do dyspozycji zaledwie dwie beczki o pojemności 200 litrów. Szczęśliwym trafem w pewnym magazynie w Las Vegas zostawiłemna przechowanie kilka tysięcy piłeczek do ping-ponga, które kazałem przesłaćdo Gujany, aby wykorzystać je do budowy tego urządzenia. Co prawda dotarły one na miejsce, gdy byłem już w dżungli, ale rządowi technicy wiedzieli,co z nimi zrobić. Wsypali je po prostu do zmontowanych przeze mnie beczek i włączyli wodny prysznic. Gdy wróciłem, urządzenie działało bez zarzutu i spełniało swoje zadanie.

    Miałem dużo szczęścia. Za sprawą urządzenia do oczyszczania oparów rtęci i przyjściu z pomocą najwyższemu ministrowi i jego córce udało mi się zawrzeć kilka bardzo ważnych znajomości w gujańskim rządzie. Dzięki temu byłem w stanie pomóc pewnemu rosyjskiemu koledze, który chciał przyjechać do Gujany. Napomknąłem o nim ministrowi ds. przemysłu wydobniczego

    15

  • PRZEŁOM Odkrycie XXI wieku. Rozdział 1. Odkrycie.

    i kilka dni później otrzymałem telefon od ministra ds. imigracji z wiadomością, abym przekazał koledze, że może się udać do gujańskiego konsulatu w Moskwie. Powiedział, że czekają tam na niego dokumenty, które umożliwią mu emigrację do Gujany. Jak więc widać, mogłem co nieco zdziałać.Piszę o tym jedynie po to, aby uwydatnić, jak bardzo sprzyjało mi szczęście.

    Na pierwszą wyprawę w dżunglę zabraliśmy dodatkowo ośmiu mężczyzn, którzy mieli nieść nasze zapasy oraz rozbijać obozy w miejscach, gdzie chcieliśmy się zatrzymać. Tych tragarzy, jak ich nazywaliśmy, wynajął Mike. Zjawili się oni na około tydzień przed wyprawą, aby mieć wystarczająco dużo czasu na zrobienie zapasów i skompletowanie sprzętu. Jeden z nich był kierownikiem i dowodził całą grupą.

    W końcu nadszedł dzień wyprawy. Joel i Beta nie dotarli do nas na czas, ale nie mogliśmy już dłużej czekać. Tragarzom płaciliśmy, co prawda, jedynie 6 dolarów dziennie, ale mimo wszystko były to pewne koszty, więc chcieliśmy zabrać się do roboty. Koniec końców w skład ekipy wchodziłem ja, Mike oraz ośmiu tragarzy.

    Podróż w głąb dżungli trwała około dwa dni. Jej pierwszy etap stanowił przejazd z Georgetown do oddalonego o około godzinę drogi miasteczka Parika leżącego nad rzeką Mazaruni Cuyuni. Wszystkie zapasy i bagaże załadowaliśmy na jedną dużą ciężarówkę i cztery taksówki, a w Parika,gdzie dotarliśmy około godziny 9-tej rano, przeładowaliśmy je na kilka dużych łodzi motorowych. W tym miejscu rzeka Mazaruni Cuyuni ma ponad 8 km szerokości. Jeżeli będziecie chcieli osobiście sprawdzić te dane, zorientujecie się, że przeprawa na drugą stronę zabrała nam około czterech godzin, a więc dokonaliśmy tego względnie szybko.

    W końcu dotarliśmy do kolejnego miejsca przeznaczenia, miasteczka Bartica, które uważane jest za przedsionek gujańskiej dżungli. W Bartica zatrzymaliśmy się głównie po to, aby zrobić zapasy jedzenia, ponieważ jest tam kilka magazynów z żywnością, które zaopatrują ekipy udające się na wyprawę w głąb dżungli.

    Nasz zaopatrzeniowiec zakupił przede wszystkim fasolę i ryż. Zwykle na takie wyprawy zabiera się tylko ryż, ale ze względu na mnie dorzucili kilka worków z fasolą. Podczas innych wypraw zdołałem ich przekonać do zakupu bardziej różnorodnych produktów spożywczych.

    Wszystkie zapasy i sprzęt załadowaliśmy na kilka łódek i przepra- wiliśmy się na drugi brzeg rzeki do portu oddalonego o około 1,5 km. Tam przeładowaliśmy wszystko na dwie duże ciężarówki, których opony miały średnicę ponad 180 cm, gdyż tylko one mogły pokonać grząskie, błotniste drogi w dżungli. Lecz nawet takie ciężarówki nie były w stanie sprostać terenowi,na którym nie było dróg. Tragarze umocowali wszystkie zapasyna ciężarówkach i większość z nich postanowiła pójść na skróty do naszej następnej bazy. Wnet domyśliłem się, dlaczego woleli iść pieszo. Droga była tak wyboista, że trzeba było ciągłej uwagi, aby móc utrzymać trzęsące

    16

  • PRZEŁOM Odkrycie XXI wieku. Rozdział 1. Odkrycie.

    się niemiłosiernie ciężarówki na drodze. Podczas tej pięciogodzinnej przeprawy do naszej kolejnej bazy – miejsca wylotowego w dżunglę i ostatniego postoju przy rzece – nie było mowy o drzemce.

    Na miejsce dotarliśmy już po zmroku, gdyż w okolicach równika zachód słońca przypada na godzinę 18-tą, a wschód zawsze na 6-tą rano.Tej nocy spaliśmy, gdzie popadło. Ja ulokowałem się na ławce przed małym sklepikiem. Rankiem załadowaliśmy wszystkie zapasy na łodzie i ruszyliśmyw górę rzeki, będącej odnogą rzeki Cuyuni. Łodzie pływające po tej rzecesą zwykle wyładowane „po sam sufit”, jak to mówią, tak, że kadłub wystajez wody zaledwie na 10 cm. Tak wyładowaną łódź jest w stanie przewrócići zatopić nawet bardzo mała fala. Na szczęście na tych rzekach rzadko zdarzają się duże fale, podobnie jak burze. W porze deszczowej pada potwornie ulewny deszcz, jednak jest niemalże bezwietrznie, więc burze nie mają jak powstać.W tej części świata takie katastrofy naturalne jak gwałtowne burze, huragany, pożary lasów czy trzęsienia ziemi raczej się nie zdarzają.

    W górę rzeki płynęliśmy przez około cztery godziny, aż w końcu dotarliśmy do naszej ostatniej bazy przed wyruszeniem dżunglę.Gdy wyładowaliśmy cały nasz ekwipunek na brzeg, łodzie wyruszyły w drogę powrotną, a nasi tragarze zaczęli pakować wszystko na swoje plecy. Cały ciężar spoczywał jednak na ich głowach. Najpierw opasali je bowiem dookoła rzemieniem, którym następnie obwiązali pakunki spoczywające na plecach.Jak twierdzili, jest to najmniej męczący sposób noszenia ciężkich ładunków.W ten sposób przez całą dżunglę i przez góry nieśli na plecach po 35 kg. Zbliżała się godzina 10.30 rano, a musieliśmy jeszcze przedostać się przez dżunglę na drugą stronę wznoszącej się przed nami góry. Ściślej mówiąc, w naszym odczuciu była to góra, aczkolwiek w tych okolicach wzniesienia liczące mniej niż 305 m n.p.m. uważa się za wzgórza a nie góry, a nasze wzgórze miało 304 m wysokości. Jednak, dotarłszy na szczyt, uznaliśmy, że była to prawdziwa góra.

    Od podnóża po sam szczyt całkowicie porastał ją tropikalny las.W tym regionie, gdzie wilgotność dochodzi do 100%, a czasami nawet do 110%, deszcz nie stanowi żadnej różnicy. W ciągu kilku minut każdy jest kompletnie przemoczony, ponieważ pot nie ma gdzie wyparować. Skórzane buty wnet będą pełne deszczowej wody albo potu. Zwróciwszy uwagę na to, jak ubierają się tutejsi mieszkańcy, zdecydowałem, że najlepiej będzie założyć tenisówki. Trekkingowe buty gwarantują, co prawda, lepszą ochronę przed wężami, ale gdy się zapocą, stają się bardzo niewygodne. Stwierdziłem, że po prostu będę musiał szczególnie uważać na węże.

    Paru tragarzy musiało kilka razy przeprawić się na drugą stronę góry, aby przynieść resztę naszego ekwipunku. Nasza baza była tak głęboko w dżungli, że przetransportowanie wszystkich rzeczy zajęło nam prawie dwa dni. Kilka dni później dwóch z naszych tragarzy zachorowało na malarię. Zaczęliśmy się niepokoić. Zapewniano nas, że w tej części dżungli nie musimy

    17

  • PRZEŁOM Odkrycie XXI wieku. Rozdział 1. Odkrycie.

    się o to martwić, więc nie zabraliśmy ze sobą żadnych lekarstw na malarię.Od razu wysłałem dwóch tragarzy do najbliższej osady górniczej z nadzieją,że pracujący tam robotnicy będą mieli jakieś leki na malarię. Wiedziałem,że droga do osady zajmie im co najmniej dwa dni, a więc do naszego obozu wrócą dopiero za około sześć dni, z lekami albo i bez. Nie mieliśmy innego wyjścia. Musieliśmy pogodzić się z sytuacją.

    Gdybyśmy mieli radio, moglibyśmy spróbować wezwać helikopter.Ale w dżungli większość radioodbiorników nie działa, albo działa jedynie na bardzo krótkie odległości. Wtedy wpadłem na pomysł, żeby spróbować podać chorym stabilizowany tlen. Pomyślałem, że skoro jest on w stanie zabić zarazki w wodzie, to może będzie także w stanie wyleczyć malarię. Zapytałem się obu chorych, czy chcieliby spróbować tego amerykańskiego preparatu. Widać było, że bardzo cierpią. Leżeli w hamakach wstrząsani dreszczami. Mieli bardzo wysoką gorączkę, bóle głowy, obolałe mięśnie i stawy, a na dodatek nudności, wymioty i rozwolnienie. Byli gotowi spróbować wszystkiego, co ulżyłobyich cierpieniu.

    Każdemu z nich przygotowałem porządną dawkę stabilizowanego tlenu rozpuszczonego w szklance wody, którą duszkiem wypili. Nic więcejnie mogłem dla nich zrobić. Musieliśmy czekać na powrót wysłanych po leki osób. W ciągu godziny u chorych ustąpiły dreszcze. Mogło to jeszcze nic nie znaczyć, bo jak wiadomo napady dreszczy przychodzą falami, ale obaj wyglądali trochę lepiej. Cztery godziny później zaczęli stroić sobie żartyz piekła, jakie przeszli. Już tego samego wieczoru zdołali wstać ze swoich łóżek i usiąść z nami wieczorem do stołu. Następnego dnia kolejne dwie osoby zachorowały na malarię. Podobnie jak ich koledzy, wypiwszy preparat stabilizowanego tlenu, już koło południa czuli się lepiej. Wszyscy byliśmypod wrażeniem. To jednak nie koniec historii. Stabilizowany tlen nie działa bowiem we wszystkich przypadkach.

    Zabrałem się w końcu za poszukiwanie złota. Już wcześniej stworzyłem prostą metodę, za pomocą której potrafiłem samodzielnie oznaczyć próbę złota tzn. ocenić ile czystego złota zawiera znaleziony kawałek. Dzięki niej nie trzeba było wysyłać próbki do laboratorium i tygodniami oczekiwać na odpowiedź.Po paru dniach znalazłem żyłę złota, więc zaczęliśmy planować budowę małej oczyszczalni. Historia ta nie opowiada o poszukiwaniu złota, więc krótko mówiąc, podczas budowania oczyszczalni i prowadzenia dalszych prac musiałem dość dużo przemieszczać się po dżungli. W wielu miejscach pomagałem osobom chorym na malarię (a czasami także tym cierpiącym na dur brzuszny). Chociaż preparat stabilizowanego tlenu skutkował tylko w 70%, wystarczyło to, abym stał się dość sławny pośród zamieszkującej dżunglę ludności.

    W drodze powrotnej z naszej pierwszej wyprawy w głąb dżungli natrafiliśmy na osadę górniczą, która była tymczasowo zamknięta na okres wakacji. Zamieszkiwało ją kilku górników, którzy czekali na wznowienie pracy.

    18

  • PRZEŁOM Odkrycie XXI wieku. Rozdział 1. Odkrycie.

    Jeden z nich siedział za stołem i wyglądał na bardzo chorego. Gdy zapytałem, co mu dolega, odpowiedział, że czeka na łódź, która ma go stąd zabrać,ponieważ zachorował i na malarię i na dur brzuszny. Napomknąłem mu o preparacie stabilizowanego tlenu, który nazywałem zwykłym napojemwzmacniającym. Odpowiedział, że spróbuje. W drodze powrotnej z miastaspotkałem go ponownie. Mocno uścisnął mi rękę, wyrażając swoją wdzięczność. Powiedział, że poczuł się lepiej już parę godzin po wypiciu mojego „napoju”i że w końcu wcale nie musiał jechać do miasta. Odjeżdżając, zostawiłem mu, tak jak i innym, małą buteleczkę preparatu.

    Takich przypadków było więcej, lecz niestety wielu osobomnie zdołałem wtedy pomóc. Zdecydowanie było to lepsze remediumniż dostępne w tym regionie leki na malarię. Ludzie mieszkający na obszarach o wysokiej zachorowalności na malarię musieliby stale zażywać lekizapobiegawcze, a ponieważ zawsze po jakimś czasie występują po nich skutki uboczne, nie stosują ich wcale. Także turyści mogą zażywać leki zapobiegawcze przeciw malarii tylko przed krótki okres czasu. Jak się później dowiedziałem, kilku moich znajomych z ich powodu trafiło do szpitala.Z tych względów lokalni mieszkańcy muszą polegać na standardowych lekach stosowanych w leczeniu malarii, przeciw którym zarodźce malarii w dużym stopniu się uodporniły.

    Podczas kolejnej podróży odwiedziłem klinikę położoną w pobliżu jednej z osad górniczych, prowadzoną przez księży. Mieli, jeżeli dobrze pamiętam, czterech pacjentów. Zaoferowałem, że podam chorym mój „napój wzmacniający”, lecz odmówili, twierdząc, że Bóg, zsyłając malarię na tych mężczyzn, chciał ich ukarać za grzeszne zachowanie i dlatego nie powinni oni zostać wyleczeni. Niestety, nie udało mi się nakłonić ich do zmiany zdania.Nie mogłem patrzeć na cierpienie tych osób, ale musiałem je opuścić.Nie wspominam o wyznaniu tych księży, ponieważ wierzę, że od tego czasu zmienili swoje nastawienie.

    Po powrocie do Georgetown zadzwoniłem do swojego znajomego Boba Tate’a i opowiedziałem mu o tym, jak za pomocą stabilizowanego tlenu udało mi się wyleczyć przypadki malarii. Kiedy się o tym dowiedział, od razu przyleciał do Gujany. Omówiliśmy całą sprawę i stwierdziliśmy, że spróbujemy tu sprzedać ten preparat. Zamieściliśmy ogłoszenie w lokalnej gazecie o tym,że nasz środek jest w stanie wyleczyć chorych na malarię. Wnet okazało się,że był to duży błąd. Miejscowa stacja telewizyjna przysłała do nas reporterów. Nim się obejrzeliśmy, byliśmy na antenie i opowiadaliśmy o naszym preparacie. Później zjawili się dziennikarze z radia i gazet. Przez około trzy dni byliśmyw centrum uwagi, po czym rząd niemile nas zaskoczył. Minister zdrowia wezwała nas do siebie na rozmowę i powiedziała, że jeżeli sprzedamyten preparat jeszcze jednej osobie, wylądujemy w ich więzieniu, które na pewno się nam nie spodoba. Jakiś czas temu miałem okazję zobaczyć gujańskie więzienie, więc wiedziałem, że mówiła poważnie.

    19

  • PRZEŁOM Odkrycie XXI wieku. Rozdział 1. Odkrycie.

    Któregoś wieczoru postanowiłem porozmawiać ze swoim zaprzyjaź- nionym ministrem, Mosesem Nagamotoo. Wyjaśnił mi, że dwie firmy farmaceutyczne zagroziły pani minister, że jeżeli nie powstrzyma tej osoby, która twierdzi, że jest w stanie wyleczyć malarię, przestaną zaopatrywać w leki lokalne szpitale. Nagamotoo powiedział, że rząd nie może mi już w żaden sposób pomóc, ale napomknął, że poprosił panią minister, aby dała mi trochę swobody.

    Wówczas popełniłem jeszcze większy błąd. Wycofaliśmy, co prawda, ogłoszenie z gazety, ale nadal sprzedawałem nasz preparat osobom, które go potrzebowały. Mój wspólnik Bob Tate wrócił już z powrotem do domu, ale ja zostałem, aby dalej prowadzić prace nad poszukiwaniem złota.Jak tylko zrobiliśmy zapasy na kolejną wyprawę, dostałem cynk, że mam zostać aresztowany pod zarzutem popełnienia przestępstwa i że lepiej będzie jeżeli wrócimy do Stanów lub po prostu stąd wyjedziemy. Zorientowałem się,że mieszkańcy Georgetown bardziej boją się dżungli niż śmiałkowie z Las Vegas i nie będą nas tam ścigać. Natychmiast wsiadłem do łódki i popłynąłem w górę rzeki. Zapasy dotarły tam parę dni później.

    Jak wynika z opisanych przeze mnie w tym rozdziale wydarzeń, preparat stabilizowanego tlenu jest – w niektórych przypadkach – skutecznym środkiem na malarię. Jednakże jest to zaledwie początek mojej historii, ponieważ wtedy jeszcze nie nazwałbym go cudownym środkiem. W naszym obozie w dżungli mieszkałem przez ponad sześć miesięcy, nieustannie pracując nad oczyszczalnią złota. Ten etap wyprawy musiałem sfinansować osobiście, ponieważ przyjazd Joela Kane’a opóźniał się, a na dodatek nie przysyłał nam pieniędzy. W końcu pojawił się, a jak zobaczył złoto, które udało nam siędo tego czasu wydobyć, chciał zagarnąć wszystko dla siebie. Zaproponował mi 3% udziałów zamiast ustalonych 20%, a gdy się nie zgodziłem, kazał Mike'owi i wynajętym przez niego tragarzom rozebrać zbudowaną przeze mnie oczyszczalnię złota i wynieść ją gdzieś w dżunglę. Bowiem zgodnie z umową, jeżeli nie korzystał z mojej technologii, nie musiał mi oddawać 20% udziałów. Kane natrafił jednak na pewien problem. Nowe, zbudowane przez Mike’a urządzenie nie sprawdziło się, więc nie tylko ja straciłem swoje udziały.Dla takiego milionera było to jednak bez większego znaczenia. Co innegodla mnie.

    Gdy po pół roku wróciłem znów do Georgetown, zorientowałem się,że sprawy z ministerstwem zdrowia tak się skomplikowały, że musiałem natychmiast wracać do USA. Straciłem całe zainwestowane pieniądze,ale świadomość tego, jak cennym odkryciem był stabilizowany tlen, była niezwykle ekscytująca. Złoto przestało mnie interesować. Z niecierpliwością czekałem na powrót do domu, gdzie mógłbym stworzyć programdo przetestowania działania stabilizowanego tlenu i w ten sposób dowiedzieć się, dlaczego skutkował tylko w niektórych przypadkach.

    20

  • PRZEŁOM Odkrycie XXI wieku. Rozdział 1. Odkrycie.

    Kilka miesięcy później na zlecenie innej firmy wróciłem do Gujany, aby usprawnić ich oczyszczalnię złota. Nadal jednak prowadziłem prace nad preparatem stabilizowanego tlenu. Pewnej nocy, przez swoją nieostrożność, zostałem pogryziony przez setki komarów. Naprawdę tego nie planowałem,ale w pewnym momencie po prostu pozwoliłem im kąsać się dalej. Kilka dni później zauważyłem pierwsze objawy malarii. Najpierw pojawiła się lekka niestrawność, uczucie nudności, które minęło po około 15 minutach. Dopiero następnego dnia wystąpiły wymioty. Skoro sam zachorowałem, postanowiłem wypróbować swoje własne lekarstwo. Zanim rozpocząłem leczenie, chciałem poczekać na wyniki testu krwi ze szpitala z Georgetown. Był to nieomal fatalny błąd. Autobus, który kursuje między tą częścią dżungli a Georgetown, spóźniał się. Wiedziałem, że chorzy, którym zbyt późno poda się lekarstwo, prawie zawsze nie mają szans na przeżycie. Czekałem na autobus przez parę kolejnych dni, lecz na próżno, a z dnia na dzień czułem się gorzej. Mimo to chciałem, aby test krwi potwierdził, że mam malarię. Wkrótce mieliśmy wracać do kraju, a tam nie miałem szansy na przeprowadzenie dalszych badań.

    Nikomu nic nie mówiąc, sam pobrałem próbkę krwi. Widząc, jak źlesię czuję, moi pracodawcy chcieli za wszelką cenę przewieźć mnie do miasta. Gdy więc zaproponowałem, że pokryję część kosztów transportu samolotemz dżungli, od razu się zgodzili. W tej części dżungli mieliśmy na szczęście radio, a nieopodal pas startowy. Samolot przyleciał już następnego dnia (czwartego dnia choroby). Pomimo tego, że wtedy już bardzo źle się czułem, na pas startowy pojechałem rowerem. Gdy wylądowaliśmy w Georgetown, natychmiast wsadzono mnie do taksówki i zawieziono do szpitala.

    W szpitalu na wynik badania krwi musiałem poczekać kilka godzin. Miałem wszelkie objawy malarii, co potwierdziły również testy. Nie byłem pacjentem szpitala, więc dano mi jedynie fiolkę leku na malarię, którego – rzecz jasna – nie zażyłem. Zamiast tego wypiłem sporą dawkę mojego własnego lekarstwa. Już w przeciągu paru godzin zacząłem czuć się lepiej. Udało się, pomyślałem. Aby mieć pewność, wróciłem do szpitala i zrobiłem kolejne badanie krwi. Wynik był negatywny. Ogarnęło mnie podniecenie.Byłem pierwszą chorą na malarię osobą, której przeprowadzono badanie krwi przed i po zażyciu stabilizowanego tlenu. Byłem przekonany, że odkryłem lek na malarię.

    Otrzymawszy negatywne wyniki badania krwi, zamierzałem opuścić Gujanę w ciągu następnych paru dni. Jednego dnia wybrałem się na przejażdżkę motorem, który zakupiłem podczas swojego pierwszego pobytu w Gujanie. Przypadkiem spotkałem starego kolegę z Kanady. Przywitaliśmy sięi postanowiliśmy usiąść w kawiarni, żeby porozmawiać. Wiedziałem, że miałtu szukać diamentów. Podczas rozmowy po drugiej stronie ulicy zauważył swojego znajomego. Zawołał go, aby dosiadł się do nas. Nie wyglądał najlepiej, więc zapytałem, co mu dolega. „Malaria” – odpowiedział krótko. Leki, które

    21

  • PRZEŁOM Odkrycie XXI wieku. Rozdział 1. Odkrycie.

    otrzymał w szpitalu najwyraźniej nie skutkowały. „Nie mogłeś lepiej trafić”– odrzekłem.

    W paru słowach opisałem mu antymalaryczne działanie mojego preparatu i zaproponowałem, że szybko pojadę po niego do domu. Wróciwszy, rozrobiłem dawkę stabilizowanego tlenu w szklance wody i kazałem mu wypić, po czym kontynuowaliśmy rozmowę. Około pół godziny później powiedział, że czuje się trochę lepiej, ale zapewne to jego wyobraźnia płata mu figla.W ciągu następnych dwóch godzin wszystkie objawy ustąpiły. Podarowałem mu jeszcze jedną małą buteleczkę preparatu, a wieczorem przyszedł do mniepo kolejną.

    Planowałem wtedy, że dokończę badania i wyjawię tę informację światu. Byłem przekonany, że znajdę na to sposób.

    22

  • PRZEŁOM Odkrycie XXI wieku. Rozdział 2. Dalsze prace nad MMS.

    Rozdział 2

    Dalsze prace nad MMS

    Do USA wróciłem pod koniec 1997 r. i przeprowadziłem się do Walker Lake, w stanie Nevada, gdzie mój wspólnik Bob Tate przeniósł moje małe laboratorium. Planowaliśmy rozpocząć produkcję wynalezionych przeze mnie specjalistycznych urządzeń górniczych, z której mógłbym się utrzymać i prowadzić dalsze prace nad stabilizowanym tlenem, którego używałem w

    dżungli. Niestety, nie mając doświadczenia z tamtejszym systemem wymiany walut, gdy przed wyjazdem wymieniałem gujańską walutę na dolary, zostałem oszukany na znaczną sumę pieniędzy. Nasze fundusze na zainwestowaniew produkcję urządzeń górniczych były wobec tego bardzo okrojone. Znacznym zastrzykiem finansowym była sprzedaż mojej 12 metrowej morskiej łodzi kabinowej.

    Produkcją urządzeń górniczych zajmowaliśmy się około roku.Później Bob zachorował na chorobę Lou Gehring’a i nie był w stanie pracować. Ponadto z wielu powodów sprzedaż poważnie spadła. Wydawcy magazynu,w którym zamieszczaliśmy ogłoszenia, popełnili poważny błąd i nie chcieli pokryć kosztów nowego ogłoszenia. Kosztowało nas to tysiące dolarów.W końcu sprawy miały się tak źle, że zacząłem żyć z zasiłku. Od czasudo czasu robiłem wyceny złota, za co wpadało mi parę groszy.

    Z pomocą mojego syna kupiłem komputer, podłączyłem Interneti zacząłem korespondować z różnymi osobami w Afryce. Po jakimś czasie nawiązałem znajomość z pewnym mężczyzną z Tanzanii, który organizował safari dla turystów i wycieczki na Kilimandżaro. Nazywał się Moses Augustino. Wnet zorientowałem się, że nawiązywał on znajomości z Amerykanamiw nadziei, że jakoś na tym skorzysta. Gdybym był na jego miejscu,pewnie postępowałbym tak samo. Niebawem poprosił mnie o 40 dolarów. Wiedziałem, że dla niego było to dużo pieniędzy. W owym czasie dla mnie również była to pokaźna suma. Chciałem jednak, aby wyświadczyłmi przysługę i wypróbował stabilizowany tlen na kilku przypadkach malariiw Tanzanii, więc wysłałem mu te 40 dolarów, o które prosił.

    Były to owocnie wydane pieniądze. Zgodnie z moimi wskazówkami zaczął podawać mój preparat osobom chorującym na malarię w jego okolicy. Większość osób szybko wyzdrowiała, aczkolwiek nie wszyscy.Moses opowiedział o tym preparacie, który wtedy nazywaliśmy jeszcze „napojem wzmacniającym Humbla”, zaprzyjaźnionemu lekarzowi. Wysłałem mu dwie buteleczki, a w odpowiedzi otrzymałem e-maila z pytaniem, jakim cudem słona woda może być skutecznym lekiem na malarię. Odpisałem krótko: „Spróbuj, a się przekonasz.” Był zaskoczony niezmiernie pozytywnymi

    23

  • PRZEŁOM Odkrycie XXI wieku. Rozdział 2. Dalsze prace nad MMS.

    rezultatami, jakie uzyskał i zaczął stosować mój preparat do leczenia pacjentów chorych na malarię. Szkopuł w tym, że w tamtym regionie Tanzanii zachorowalność na malarię była niewielka. Gdyby była tak wysokajak na południu kraju, to byłby on w stanie wyleczyć setki chorych i sprawy może potoczyłyby się inaczej. Tygodniowo zgłaszało się do niego zaledwie kilku chorych na malarię pacjentów. Na następnych dwóch stronach zamieściłem parę listów, które napisali do mnie na moją prośbę. Po napisaniu tych listów wyleczono jeszcze wiele innych osób. Przysłano mi także więcej danych na temat stabilizowanego tlenu („napoju wzmacniającego Humbla”).

    List od Kittu J. Thomasa, właściciela małej przychodni lekarskiejw miasteczku Arusha, w Tanzanii.

    24

  • PRZEŁOM Odkrycie XXI wieku. Rozdział 2. Dalsze prace nad MMS.

    W swym liście Kittu pisze, że prowadząc swoją przychodnięna co dzień ma do czynienia z malarią i innymi chorobami wywoływanymi przez bakterie znajdujące się w wodzie.

    Wspomina on, że po raz pierwszy zetknął się z „napojem leczniczym Humbla” w 2001 r. i od tamtej pory podaje go osobom cierpiącym na malarię. Dodaje, że najpierw podaje chorym „napój leczniczy Humbla” fazy I, a gdy ten okazuje się nieskuteczny przechodzi do napoju fazy II. Z jego obserwacji wynika, że w większości przypadków wszelkie objawy malarii znikają w ciągu kilku godzin, a w ciągu doby stan chorych zupełnie się normalizuje.

    25

  • PRZEŁOM Odkrycie XXI wieku. Rozdział 2. Dalsze prace nad MMS.

    List od Mosesa Augustino, właściciela agencji turystycznej Nature Beauties Safaris organizującej safari dla turystów.

    26

  • PRZEŁOM Odkrycie XXI wieku. Rozdział 2. Dalsze prace nad MMS.

    Moses pisze, że o napoju leczniczym Humbla (fazy I i II) dowiedział się w 2001 r. Później podczas swoich podróży po Tanzanii zaczął podawaćgo osobom chorym na malarię. Opisuje, że wszelkie objawy choroby znikały zwykle w ciągu 2 do 4 godzin, aczkolwiek chorzy jeszcze przez następne 8-24 godzin byli bardzo osłabieni.

    W przypadkach, gdy napój fazy I okazał się nieskuteczny, podawał chorym napój fazy II, czyli skoncentrowany napój fazy I zmieszany z odrobiną kwasu organicznego. Po zażyciu preparatu fazy II wszelkie objawy malarii znikały w ciągu 2-4 godzin, aczkolwiek chorzy potrzebowali jeszcze od 8 do 24 godzin, aby w pełni odzyskać siły.

    Kończąc stwierdza, że wszystkie chore na malarię osoby, którym podał „napój leczniczy Humbla”, w sumie było ich 21, całkowicie wyzdrowiały.

    Na zdjęciu: Moses Augustino z żoną, około 2000 r.; Moses był pierwszą osobą w Afryce, której udało się wyleczyć pacjenta cierpiącego na malarię za pomocą preparatu MMS.

    Tymczasem ja dalej pracowałem nad ustaleniem rzeczywistego składu chemicznego stabilizowanego tlenu i nad sposobem jego przygotowania. Chciałem dociec, dlaczego nie skutkował w 100% przypadków. Dowiedziałem się, że pierwszym, który w 1926 r. rozpoczął pracę nad tym preparatembył niemiecki lekarz dr William F. Koch. Stosował go do leczenia opóźnionychw rozwoju dzieci, ponieważ wierzył, że stabilizowany tlen wytwarza nietoksyczną formę tlenu identyczną z tlenem powstającym w procesie oddychania. Dr Koch stosował ten preparat przez kolejnych 10 lat, wierząc,że w jakiś sposób dotlenia on mózg upośledzonych dzieci. Niestety, byłw błędzie. Albo ówczesna chemia nie była wystarczająco rozwinięta,

    27

  • PRZEŁOM Odkrycie XXI wieku. Rozdział 2. Dalsze prace nad MMS.

    aby precyzyjnie opisać zasadę działania tej formuły, albo doktor Kochnie za dobrze się na niej znał.

    Około 1930 r. preparat ten dotarł do Stanów Zjednoczonych.Na przestrzeni lat ci, którym udało się w końcu opracować jego skład chemiczny, zaczęli dodawać go do różnych produktów wierząc, że zawartyw nim tlen jest łatwo przyswajalny dla organizmu. Naukowcy zajmujący się badaniami nad stabilizowanym tlenem popełniali ten sam błąd. Prawda jest taka, że preparat, który przez ostatnich 80 lat znany jest pod tą nazwą zawiera tlen nieprzyswajalny dla organizmu. Tylko podstawowa – tzn. pozbawiona ładunku – forma tlenu jest użyteczna dla organizmu. Innymi słowy nie może on być jonem tlenu, a tlen, wchodzący w skład związku stabilizowanego tlenuma podwójny ładunek ujemny. Twierdząc, że organizm ludzki może wykorzystać tę formę tlenu jest równoznaczne ze stwierdzeniem, że tlen wchodzący w skład dwutlenku węgla jest przyswajalny dla organizmu. Widzicie zbieżność? Dwutlenek węgla zawiera dwie cząsteczki tlenu o takim samym podwójnym ładunku ujemnym, a powszechnie wiadomo, że jest on substancją silnie trującą. Cząsteczki tlenu wchodzące w skład związku stabilizowanego tlenu przyłączają się po prostu do cząsteczek wody, która, jak wiemy, składa się z tlenu i wodoru. Tlen i wodór pod tą postacią nie sąw stanie zniszczyć żadnych chorobotwórczych zarazków. Ze zdziwieniem stwierdziłem później, że ten sam błąd popełniono na kilku uniwersytetach, aczkolwiek wtedy sam niewiele więcej na ten temat wiedziałem. Byłem jedynie przekonany, że konieczne jest ulepszenie tej formuły.

    Wdychane przez nas powietrze zawiera miliony cząsteczek tlenu. Natomiast w wydychanym powietrzu cząsteczki tlenu są już częścią dwutlenku węgla. Ilość cząsteczek tlenu, którą wpuściliśmy do płuc jest taka sama jak ilość cząsteczek tlenu w wydychanym przez nas powietrzu. W skład każdego „dwutlenku” wchodzą dwie cząsteczki tlenu, są one jednak już, że tak powiem, „zużyte”. Zadaniem, jakie spełnia tlen w organizmie ludzkim jest utlenianie poszczególnych organów. Polega ono na tym, że cząsteczki tlenu przyjmują elektrony, które niszczą bakterie, neutralizują toksyczne związki i wydzielają energię cieplną. W tym właśnie procesie powstaje dwutlenek lub tlenek węgla, bądź inne związki. W momencie, gdy tlen przyjmie elektrony, traci właściwości atomu tlenu i staje się jonem tlenu o podwójnym ładunku ujemnym. Jeżeli już wcześniej ma podwójny ładunek ujemny, jak w przypadku związku stabilizowanego tlenu, oznacza to, że utracił swe właściwości utlenianiai jako tlen jest bezużyteczny dla organizmu.

    Który więc pierwiastek w związku stabilizowanego tlenu, jeżeli nie sam tlen, jest w stanie zabić zarodźce malarii? Wynalezienie formuły stabili- zowanego tlenu w 1998 r., przy ograniczonej wiedzy na temat chemii organicznej, stanowiło nie lada wyzwanie. Naukowcy, którym udałosię ją wynaleźć, często zachowywali ją w tajemnicy. Nawet gdy zdecydowali się ją sprzedać, osoby, które nabyły do niej prawa nie umieszczały jego

    28

  • PRZEŁOM Odkrycie XXI wieku. Rozdział 2. Dalsze prace nad MMS.

    składników na etykietach swoich produktów. Znalazłem jedną firmę, która na opakowaniu zamieściła wskazówki dotyczące stosowania. Napisane było,że po rozpuszczeniu paru kropli preparatu w szklance wody, staje sięon „niestabilny” i należy go wypić w ciągu godziny od rozrobienia. „Interesujące”– pomyślałem. Rozpuściłem 10 kropli w szklance wody, odczekałem osiem godzin i sprawdziłem, jaki ma zapach. Był to zapach chloru. Po chwili namysłu doszedłem do wniosku, że skoro w wyniku kontaktu z wodą stabilizowany tlen staje się związkiem „niestabilnym”, oznacza to, że woda jest czynnikiem neutralizującym (sprawia, że ten związek staje się mniej zasadowy). Do tej pory zawsze dozowałem 10 kropli, ale zacząłem zdawać sobie sprawę,że konieczne jest zwiększenie dawki. Rozpuściwszy w szklance wody 20 kropli, postanowiłem dodać odrobinę octu, ponieważ wiedziałem, że zawiera on kwas octowy, który obniży zasadowość stabilizowanego tlenu o wiele bardziejniż woda. Tym razem odczekałem ponad 24 godziny, a gdy następniego powąchałem, zapach chloru był znacznie silniejszy.

    Do tego czasu zdołałem już zdobyć zaufanie moich afrykańskich znajomych, którzy zgodzili się wypróbować mój ulepszony preparat.W szklance wody rozpuszczali 20 kropli stabilizowanego tlenu i dodawali łyżeczkę octu. Odczekawszy 24 godziny, podawali ten napój tym, których nie udało im się wyleczyć za pierwszym razem. Tym razem poskutkowałowe wszystkich przypadkach.

    Aby przetestować moją miksturę, kupiłem papierki lakmusowe używane do mierzenia zawartości chloru w wodzie w basenach. Zgadnijcie, co wykazały. Po kilku godzinach zawartość chloru była niewielka, ale po 24 godzinach wynosiła przynajmniej 1 mg/kg. Nie była to jeszcze odpowiedź, której szukałem, ale wiedziałem, że jestem blisko. W pierwszej chwilinie zorientowałem się, że użyte przeze mnie papierki mierzyły zawartość dwutlenku chloru.

    Następnie szklankę, w której był rozrobiony preparat, nakryłemi odstawiłem na dwie godziny. Okazało się, że po dwóch godzinach przy nakrytej szklance zawartość chloru była taka sama, jak po 24 godzinach bez nakrycia. Oczywiście tylko pod warunkiem, że dolałem octu. Działo się tak, ponieważ przy zakrytej szklance chlor nie ulatniał się tak szybko. Uzyskane wyniki przesłałem do Tanzanii, gdzie moi znajomi zaczęli podawać stabilizowany tlen w ten właśnie sposób. Do wodnego roztworu stabilizowanego tlenu dolewali łyżeczkę octu, nakrywali i odstawiali na dwie godziny, po czym podawali pacjentom chorym na malarię. Tym razem preparat był w 100% skuteczny.

    Z perspektywy czasu wydaje się, że było to proste zadanie, ale prawda jest taka, że aby odkryć te wszystkie na pozór oczywiste fakty w ciągu roku przeprowadziłem ponad tysiąc różnych badań. Wypróbowałem ponad tuzin różnych kwasów i setki kombinacji. Moje środki finansowe były bardzo ograniczone, a papierki lakmusowe i związki chemiczne potrzebne

    29

  • PRZEŁOM Odkrycie XXI wieku. Rozdział 2. Dalsze prace nad MMS.

    do prowadzenia badań nie należały do tanich. Szczerze mówiąc, nie dokonałem niczego nadzwyczajnego. Wykorzystałem po prostu moją skromną wiedzęna temat chemii i metalurgii. W przeprowadzeniu testów pomogłomi doświadczenie, jakie zdobyłem podczas 25 lat pracy badawczej w przemyśle lotniczym, gdzie m.in. testowałem bomby typu A. Dzięki temu miałem podstawową wiedzę, konieczną do przeprowadzenia tych testów.

    Dla Mosesa, w przeciwieństwie do jego znajomego lekarza, odczekanie dwóch godzin było dość niepraktyczne. Nieustannie był w rozjazdach.Chorych na malarię leczył podczas swych podróży, więc potrzebował sposobu, aby móc podać ten preparat w ciągu kilku minut i nie tracić czasu na czekanie. Stabilność tego związku wiąże się z jego wysoką zasadowością(w przeciwieństwie do kwasowości). W momencie, gdy parę kropli stabilizowanego tlenu zostanie rozcieńczonych w wodzie, neutralizuje ona ich zasadowość. W konsekwencji jony tego związku stają się niestabilne i powodują wydzielanie chloru. Bo tak przynajmniej wtedy myślałem.Pytanie brzmiało, co zrobić, aby przyspieszyć tę reakcję?

    Dalsze badania odwlokły się nieco, gdyż musiałem zakupići przetestować różne rodzaje kwasów. W końcu, wypróbowawszy wszystkie kwasy mineralne i różne kwasy organiczne, stwierdziłem, że najlepiej sprawdza się ocet, czyli 5% roztwór kwasu organicznego. Następnie zrobiłem prosty eksperyment, który okazał się małym przełomem w moich badaniach. Postanowiłem nie rozcieńczać go w wodzie. Do pustej szklanki wlałem20 kropli stabilizowanego tlenu i 1/4 łyżeczki octu, a następnie zamieszałem. Poskutkowało i to w zaledwie trzy minuty! Za pomocą papierka lakmusowego sprawdziłem zawartość chloru: w zaledwie trzy minuty powstało ponad 5 mg/kg chloru. Rozcieńczyłem go następnie w ½ szklanki wody, uzyskując odczyn poniżej 1 mg/kg, ale smak był okropny. Rozpuszczony w wodzie preparat stabilizowanego tlenu nie smakuje najgorzej zanim zacznie wyzwalać się chlor, ale później ma on naprawdę ohydny smak. Niektórych to nie zraża, aczkolwiekdla większości, a zwłaszcza dzieci, jest on nie do zniesienia. A przecież to one najbardziej potrzebują tego preparatu.

    Spróbowałem zmieszać go z różnymi sokami, aby sprawdzić, który będzie najlepszy. Z jednej strony miał poprawić smak, a z drugiej nie mógł mieć wpływu na zawartość chloru. Po wielu próbach stwierdziłem, że zwykły sok jabłkowy bez dodatku witaminy C będzie najlepszy.Przekazałem tę wiadomość moim znajomym w Tanzanii i wiem, że stosowali ten preparat przez parę następnych miesięcy. Później z niewyjaśnionych przyczyn słuch o nich zaginął. Podejrzewałem, że Moses mógł mieć wypadek podczas jednej ze swoich podróży na Kilimandżaro, ponieważ z dnia na dzień po prostu straciłem z nim kontakt. Jego znajomy lekarz powiadomił mnie,że również nie miał od niego żadnych wieści i wspomniał, że zamierzałsię przeprowadzić. Była to ostatnia wiadomość, jaką od niego otrzymałem.

    30

  • PRZEŁOM Odkrycie XXI wieku. Rozdział 2. Dalsze prace nad MMS.

    Mimo wielu wysłanych e-maili nigdy więcej nie dostałem od nich odpowiedzi. Bardzo mi pomogli, więc tym bardziej żałuję, że nie mam z nimi kontaktu.

    Zastanawiacie się zapewne, jaka też jest formuła stabilizowanego tlenu. Przyznam, że w końcu udało mi się ją opracować. Jestem przekonany, że wielu naukowców doszłoby do tego zapewne w pół godziny, lecz biorąc pod uwagę,że mieszkałem na odludziu i dysponowałem znikomymi środkami finansowymi, zajęło mi to trochę czasu. Obecnie fakty te dostępne są dla każdego, oszczędzę wam jednak czasu na szukanie. Formuła stabilizowanego tlenu to NaClO2.Jest to chloryn sodu. Na pierwszy rzut oka przypomina on związek soli, lecz sól kuchenna to chlorek sodu. Zwróćcie uwagę, że inna jest końcówka. Jeden związek to chloran, a drugi chlorek. A więc, co takiego przeoczyli inni naukowcy?

    Powinienem zaznaczyć, że choć wąchając roztwór stabilizowanego tlenu wyraźnie da się wyczuć chlor, to sama substancja nie zawiera chloru,lecz dwutlenek chloru, a to ogromna różnica. Chloryn sodu, innymi słowy stabilizowany tlen, jest związkiem wysoce zasadowym. W momencie,gdy ulegnie neutralizacji, traci swą stabilność i zaczyna wydzielać nie tlen,lecz dwutlenek chloru. To właśnie w tym związku tlen niejako znajdujedla siebie miejsce. Chemiczną formułą dwutlenku chloru jest ClO2, czyli jeden jon chloru i dwa jony tlenu. Są one jednak bezużyteczne dla organizmu, ponieważ utraciły już zdolność utleniania. W tym związku silną właściwość utleniania posiada jon chloru. Dwutlenek chloru jest substancją wysoce wybuchową, dlatego nie może być przechowywany, bo rozsadzi pojemnik,w którym się znajduje. Zawsze wytwarzany jest w momencie, gdy jest potrzebny, ponieważ nie można go przetransportować. Nawet najmniejsza jego cząstka, jon dwutlenku chloru, eksploduje, gdy wejdzie w kontaktz odpowiednią substancją, mianowicie z zarazkami znajdującymi się w ludzkim organizmie lub z substancją jeszcze bardziej zakwasową.

    Eksplozja jest po prostu szybką reakcją chemiczną, podczas której wydziela się energia. Zwykle taka reakcja jest pewnym rodzajem utleniania. W momencie, gdy jon dwutlenku chloru napotka na patogen przyjmuje on pięć elektronów i w konsekwencji natychmiast eksploduje. W wyniku tej eksplozji, czyli zachodzącej w ten sposób reakcji chemicznej, jon chloru zostaje całkowicie zneutralizowany. Wchodzące w skład dwutlenku chloru dwa jony tlenu mają w tym stanie również wartość neutralną, tj. podwójny ładunek ujemny. Oznacza to, że taki jon tlenu nie ma właściwości utleniania. Może on jedynie wejść w reakcję z wodorem i utworzyć związek wody. Organizm ludzki nie może wykorzystać go do żadnej reakcji utleniania. Jon chloru przekształca się w chlorek, czyli po prostu w sól kuchenną, która także nie ma żadnej szczególnej mocy. Zarówno tlen jak i chlor w tej postaci nie mają ładunku, więc nie mają także właściwości utleniania. Widzicie, że to jon dwutlenku chloru (związek chloru i tlenu) jest substancją aktywną i ma większą siłę utleniania zarazków niż tlen.

    31

  • PRZEŁOM Odkrycie XXI wieku. Rozdział 2. Dalsze prace nad MMS.

    Faktem jest ponadto, że za sprawą kilku głębokich wdechów organizm dostaje większą dawkę tlenu niż rzekomo dostarcza go stabilizowany tlen. Skoro stabilizowany tlen miał dostarczać organizmowi tlenu w takiej samej postaci jak ten, który wdychamy, jaki sens miałoby zażywanie tego preparatu, podczas gdy można by wziąć parę głębszych wdechów. To jednak ciągle tylko domysły. Istotną kwestią jest, że reakcja, która zdaniem naukowców miała zachodzić, wcale nie zachodziła. W organizmie ludzkim tlen może jedynie wchodzić w skład wody albo dwutlenku węgla.

    Dwutlenek chloru zaopatruje inne związki w elektrony, a nie w tlen,i to właśnie on jest utleniaczem. Sprawdźcie w książce od chemii.Utlenianie kojarzy się z tlenem, lecz nie jest on jedynym utleniaczem.Każdą reakcję, w której następuje wymiana elektronów uważa się za utlenianie.Gdyby naukowcy pracujący nad formułą stabilizowanego tlenu znali się bieglena nowinkach z dziedziny chemii organicznej, ich badania byłyby dużo bardziej przydatne. Powyższe wyjaśnienia to tylko zarys całości. W dalszych rozdziałach książki, przedstawiając kolejne etapy pracy nad Cudownym Suplementem Mineralnym MMS, wszystkie te procesy opiszę bardziej szczegółowo, lecz zarazem jasno i zrozumiale dla każdego.

    Wracając do mojej historii: na tym etapie badań przeprowadziłemsię do miasteczka Mina, w stanie Nevada, o parę mil dalej od miejsca, gdzie do tej pory mieszkałem i nadal korespondowałem z różnymi osobami w Afryce.

    Około 50 km od miejsca, gdzie zamieszkałem, leży miasteczko Hawthorne. Tam poznałem J. Andrew Nehringa. Prowadził on w Hawthorne mały sklepik dla hobbystów. Wrócił niedawno z kliniki Mayo, gdzie przeszedł operację usunięcia raka trzustki. Na badania kontrolne jeździł do szpitalado sąsiedniego miasta. Niestety, wykazały one, że nowotwór nie został całkowicie usunięty. Za około 60 dni w klinice Mayo miał być operowany. Podczas spotkania u naszego wspólnego znajomego był świadkiem rozmowy,w której opisywałem swój preparat. Zapytał mnie o niego zastanawiając się,czy byłby skuteczny w zwalczeniu raka. Słyszałem, że wiele osób, które spróbowały wyleczyć nowotwory za pomocą stabilizowanego tlenu, uzyskały całkiem pozytywne rezultaty. Pomyślałem, że wzmocniony octem może okazać się jeszcze skuteczniejszy w leczeniu raka, podobnie jak to było w przypadku malarii.

    Ustaliliśmy, że spróbujemy. Do tego czasu nie stwierdziłem żadnych skutków ubocznych, ponieważ MMS NIE JEST LEKIEM. Andrew zaczął zażywać zmieszany z octem preparat stabilizowanego tlenu. W ciągu dwóch tygodni wyniki jego badań, jeżeli chodzi o liczbę komórek rakowych, znacznie się poprawiły. Najpierw wykazywały one dużą ilość komórek rakowych oszacowaną na 82, cokolwiek to znaczyło. Podczas kolejnych badań wynikten obniżył się do 71, a po miesiącu do 55. Dwa miesiące później wskaźnik ten wynosił 29 i nadal sukcesywnie się obniżał aż do momentu, gdy wyniósł niecałe 5. Lekarze w szpitalu nie potrafili tego wyjaśnić, lecz jak tylko zauważyli,

    32

  • PRZEŁOM Odkrycie XXI wieku. Rozdział 2. Dalsze prace nad MMS.

    że liczba komórek rakowych zaczęła spadać, odwołali zaplanowaną w klinice Mayo operację. Chcieli sprawdzić, jak sytuacja będzie się rozwijać.Gdy wskaźnik osiągnął wartość 3, doszli do wniosku, że nie ma potrzeby powtarzania badań. Przedstawiona tu przeze mnie historia skutecznego wyleczenia nowotworu za pomocą suplementu MMS jest tylko jedną z wielu, których świadkiem byłem w ciągu ostatnich 10 lat.

    W tym momencie stwierdziłem, że tym bardziej za wszelką cenę muszę udostępnić tę wiedzę opinii publicznej. Planowałem opublikować część faktów w Internecie i w ten sposób dotrzeć do osób na całym świecie. Zamierzałem napisać e-maila i wysłać go przez Internet, podobnie jak przesyła się wirusy.E-mail ten miał zawierać ustawienia, za pomocą których przesłany by został automatycznie do wszystkich osób znajdujących się w książce adresowej pierwotnego odbiorcy – oczywiście za jego zgodą. Wystarczył jeden kliki wiadomość zawierająca szczegóły na temat stosowania i przygotowania suplementu MMS wysłana zostałaby do wszystkich wyznaczonych osóbz książki adresowej pierwotnego odbiorcy.

    W ten sposób informacje te rozprowadzone zostałyby niemalże w mgnieniu oka. Metoda ta miała jednak pewne minusy. Przekazanie tych faktów w formie książkowej wydało mi się o wiele lepsze, ponieważ w e-mailu można zawrzeć jedynie ich znikomą część.

    Postanowiłem sprzedać jedyną cenną rzecz, jaką posiadałem, mianowicie urządzenie do oczyszczania złota. Dostałem za nie 17 tys. dolarów. Po wielu godzinach spędzonych na Internecie znalazłem firmę, która rzekomo była w stanie stworzyć wymyślony przeze mnie system dystrybucji. Zacząłemz nimi współpracować. Najpierw zapłaciłem im zaliczkę w wysokości 5 tys. dolarów, w miarę postępu prac – następnych kilka tysięcy, a po jego ukończeniu kolejną bajońską sumę. Program ten jednak nigdy nie zadziałał, a ja straciłem wszystkie swoje fundusze. Aby sprawiedliwości stało się zadość, przytoczę nawet nazwę tej firmy, która kazała sobie zapłacić 14 tys. dolarówza bezużyteczny program. Była to Danube Technologies Inc. z Seattle w stanie Waszyngton. Gdy przelałem im zaliczkę, gwarantowali mi, że stworzą w pełni funkcjonujący program. Umowę zawarliśmy 9 kwietnia 2001 r., a ostatecznej płatności dokonałem 11 listopada 2001 r. Program ten nigdy nie zadziałał, choć oni twierdzili inaczej. Ponadto oznajmili mi, że jest on nielegalnyi odmówili dalszej współpracy. Teraz, sześć lat później, udało mi się opublikować tę książkę.

    Pomyślicie zapewne, że tak nadzwyczajny suplement mineralny przyciągnie uwagę filantropów takich jak Oprah Winfrey czy Bill Gates, którzy byliby gotowi finansowo wspomóc nasze prace i umożliwić nam kontynuowanie naszej misji. Jesteście jednak w błędzie. Potrzeba na to trochę czasu, lecz w pewnym momencie staje się jasne, że w tym wszystkim chodzi albo o pieniądze albo o prestiż. Oprah zainteresowana jest jedynie zwiększeniem oglądalności swojego programu, bo na tym zarabia, a Bill Gates

    33