"Dziewięć żyć Chloe King #1 - Upadła" Liz Braswell - fragment

19
CZĘŚĆ I UPADŁA

description

Przechylił jej głowę i zamknął jej oczy. Następnie wytarł malutkie srebrne ostrze w chusteczkę, przykucnął koło swojej ofiary i czekał. Kiedy się ocknie, zabije ją ponownie. Chloe King to normalna nastolatka, chodzi do szkoły, interesuje się chłopcami, kłóci się z mamą. Jednak w dniu jej 16 urodzin dzieje się coś naprawdę dziwnego: Chloe spada z wysokiej wieży w Los Angeles. Powinna umrzeć ale... nie umiera. Powoli odkrywa prawdę o sobie, o swojej rasie. Nie wie, kim naprawdę jest ani kim był jej ojciec... kto jest jej przyjacielem, a kto chce ją dopaść. Jej prześladowca cały czas czai się w cieniu, żeby znów zabić. Bo Chloe ma dziewięć żyć, ale czy one jej wystarczą...? Pierwsza część trylogii znanej na całym świecie!

Transcript of "Dziewięć żyć Chloe King #1 - Upadła" Liz Braswell - fragment

Page 1: "Dziewięć żyć Chloe King #1 - Upadła" Liz Braswell - fragment

CZĘŚĆ IUPADŁA

Page 2: "Dziewięć żyć Chloe King #1 - Upadła" Liz Braswell - fragment
Page 3: "Dziewięć żyć Chloe King #1 - Upadła" Liz Braswell - fragment

9

Prolog

Był niezmordowany i bezbłędnie podążał jej tro-pem.

Zwróciła na niego uwagę godzinę temu w barze, kiedy osunął mu się rękaw i dostrzegła ozdobne czarne znamię. Zawijasy atramentu i blizn układały się w do-brze jej znane słowa: Sodalitas Gladii Decimi1.

Musiała uciekać.Wzięła głęboki oddech i spojrzała przed siebie.

Zaczęła przeskakiwać stosy śmieci i kałuże z precyzją akrobatki. Napędzał ją strach. Z którą ulicą łączy się ta alejka? Czy gdzieś niedaleko jest jakieś miejsce – nawet całodobowa stacja benzynowa – w którym mogłaby się schronić? Nagle poczuła zapach świeżego, wilgotnego powietrza i zrozumiała, że ma przed sobą drogę uciecz-

1  Bractwo Dziesiątego Ostrza

Page 4: "Dziewięć żyć Chloe King #1 - Upadła" Liz Braswell - fragment

10

ki: koniec alei zagradzała brama zwieńczona drutem kolczastym.

Kiedy składała się do skoku, jej głowę wypełniało poczucie triumfu i wolności.

Coś wryło się w jej lewą nogę, rozpruwając mięsień.Chwyciła się kurczowo bramy. Zraniona noga zawi-

sła bezwładnie. Kiedy wyciągnęła rękę, żeby się podcią-gnąć, ledwo słyszalny furkot oznajmił nadejście kolej-nego ataku. Sekundę później leżała na ziemi.

– Obawiam się, że jesteś w potrzasku – powiedział denerwująco spokojny głos.

Rozpaczliwym wysiłkiem próbowała się odczołgać, byle znaleźć się jak najdalej od napastnika, ale nie miała dokąd uciekać.

– Proszę… nie… – pisnęła, wspierając się plecami o mur. – Nie jestem tym, za kogo mnie masz. Nie jestem zła…

– To zrozumiałe, że tak sądzisz.Usłyszała delikatny dźwięk cienkiego, niedużego

ostrza wyciąganego z pochwy.– Nigdy nikogo… Nigdy bym nikogo nie skrzywdzi-

ła! Błagam!Podciął jej gardło.– Id tibi facio, Deus2 – wyszeptał, przykładając do

serca krawędź lewej dłoni, tak że kciuk na środku klatki

2  Robię to dla Ciebie, Boże.

Page 5: "Dziewięć żyć Chloe King #1 - Upadła" Liz Braswell - fragment

11

piersiowej był skierowany ku górze. Z ust umierającej dziewczyny wydobyło się delikatne westchnienie. Jej szyję znaczyła cienka strużka krwi – dowód doskona-łego wyszkolenia zabójcy. Mężczyzna schylił głowę. – Jako wierny sługa Bractwa Dziesiątego Ostrza. Pater Noster, Rex Gentius3.

Przechylił jej głowę, by wyglądała bardziej natural-nie, i zamknął jej oczy. Następnie wytarł malutkie srebr-ne ostrze w chusteczkę, przykucnął koło swojej ofiary i czekał.

Kiedy się ocknie, zabije ją ponownie.

3  Ojcze Nasz, Panie naszego narodu.

Page 6: "Dziewięć żyć Chloe King #1 - Upadła" Liz Braswell - fragment
Page 7: "Dziewięć żyć Chloe King #1 - Upadła" Liz Braswell - fragment

13

roZDZIAŁ 1

Chloe obudziła się i natychmiast postanowiła, że zamiast do liceum im. Parkera S. Shannona, które za-zwyczaj odwiedzała we wtorki, uda się do wieży Coit Tower.

Za niecałe dwadzieścia cztery godziny miała skoń-czyć szesnaście lat i nie zapowiadało się, że będzie jej dane świętować tę okazję w jakikolwiek sensow-ny sposób – Paul spędzał środy w domu swojego ojca w Oakland, na domiar złego jej mama wspomniała coś o „ewentualnym wyjściu do jakiejś dobrej restauracji”. Co to właściwie jest „dobra” restauracja? Knajpa, w któ-rej serwują rybę fugu i foie gras, a karta win ma więcej stron niż podręcznik historii cywilizacji amerykańskiej? Nie, dziękuję.

Gdyby mama Chloe dowiedziała się o planowanej wyprawie do Coit Tower, zabroniłaby córce wychodzić

Page 8: "Dziewięć żyć Chloe King #1 - Upadła" Liz Braswell - fragment

14

z domu, skutecznie uniemożliwiając zjedzenie obiadu na mieście. Wówczas, uziemiona i samotna, miałaby pełne prawo czuć się nieszczęśliwa w swoje szesnaste urodziny. Nie wiedzieć dlaczego, ta możliwość wydała się Chloe całkiem pociągająca.

Zadzwoniła do Amy.– Hej, nie chcesz się przejść do wieży zamiast na fi-

zykę?– Jasne – odpowiedziała natychmiast Amy. Jej głos

ani trochę nie przypominał głosu osoby, która właśnie wstała z łóżka. Nie było w tym nic dziwnego. Mimo uporczywego pozowania na postpunkową rebeliant-kę, przyjaciółka Chloe należała do rannych ptaszków. Pozostawało zagadką, jak sobie radziła ze spotkaniami poetyckimi odbywającymi się o drugiej nad ranem. – Dobra, będę tam o dziesiątej. Jak załatwisz paliwo, to przyniosę bajgle.

Przez paliwo Amy rozumiała charakterystyczną pół-litrową kawę z Café Eland, którą zaparzano wodą z do-datkiem kofeiny.

– Okej.– Chcesz, żebym zadzwoniła po Paula?Dziwne. Amy nie miała w zwyczaju oferować po-

mocy, a już na pewno nie w organizowaniu wspólnych zajęć.

– Nie, zamierzam wzbudzić w nim wyrzuty su-mienia.

Page 9: "Dziewięć żyć Chloe King #1 - Upadła" Liz Braswell - fragment

15

– Odważna jesteś. Do zobaczenia.Chloe zwlokła się z łóżka i zawinęła w kołdrę, która

– podobnie jak niemal całe wyposażenie pokoju – pocho-dziła z salonu IKEA. Mama Chloe gustowała w kolorze pomarańczowym i turkusowym, w abstrakcyjnych figur-kach plemiennych oraz blokach piaskowca, z czego nic nie pasowało do ich aktualnego mieszkania w badziew-nym szeregowcu pośrodku średnio zamożnej dzielnicy San Francisco. Budżet designerski samej Chloe również był ograniczony. Jako że butik Pateena Vintage Clothing odmawiał płacenia więcej niż pięć i pół dolara za godzinę, różnokolorowe bryły pochodzenia skandynawskiego oraz meble o niemożliwych do wymówienia nazwach musiały na razie wystarczyć. Wszystko było lepsze niż styl Połu-dniowego Zachodu.

Chloe stanęła naprzeciwko szafy w bokserkach i podkoszulku. Nareszcie doczekała się talii. Sprawia-ło to wrażenie, jakby ktoś ścisnął jej brzuch, którego zawartość rozeszła się na piersi i tyłek. I co z tego, że wyglądała seksowniej, skoro na samą wzmiankę o chło-pakach innych niż Paul matka zabraniała jej wychodzić z domu.

Ziewając, siadła przed komputerem i potrząsnęła myszką. Jeśli Paul żył i nie spał, to niemal na pewno robił coś na swoim komputerze. Tak jak się spodzie-wała, jego imię na liście kontaktów było wyświetlone pogrubioną czcionką.

Page 10: "Dziewięć żyć Chloe King #1 - Upadła" Liz Braswell - fragment

16

Chloe: Idziemy dzisiaj z Amy do Coit Tower. Chcesz się przejść?

Paul: [długo nic]Chloe: ?Paul: Rozumiem, że mam się zgodzić, bo inaczej

będzie mi głupio, że wyjeżdżam w twoje urodziny?

Chloe: :)Paul: Bosz! Dobra, powiem Wigginsowi, że Na-

tional Honor Society4 zafundowało nam wycieczkę czy coś.

Chloe: Paul, JESTEŚ ZAJEBISTY!!!Paul: Ta, jasne. DZ.

Na twarzy Chloe pojawił się uśmiech. Może jej uro-dziny da się jeszcze uratować.

Wyjrzała przez okno – jak zwykle mgła. Inner Sun-set, czyli dzielnica, w której mieszkały z mamą, było najbardziej zamgloną okolicą w San Francisco – mie-ście słynącym z mgły. Amy ją uwielbiała, ponieważ sprawiała wrażenie nawiedzonej i pełnej tajemnic, a na dodatek przywodziła na myśl Anglię (Amy nigdy nie była w Anglii). Chloe natomiast nie znosiła wilgotnych, napawających smutkiem poranków, wieczorów i po-

4  Amerykańskie stowarzyszenie zrzeszające najlepszych uczniów.

Page 11: "Dziewięć żyć Chloe King #1 - Upadła" Liz Braswell - fragment

17

południ, przed którymi uciekała, kiedy tylko mogła, w słoneczniejsze, wyżej położone miejsca – jak park Coit Tower.

Chloe postanowiła nie ryzykować i ubrała się jak do szkoły – w dżinsy, T-shirt i dżinsową kurtkę z Pateeny w autentycznym stylu lat osiemdziesiątych. Kurtka na jednym rękawie miała nawet tekst piosenki zespołu Styx, który wyglądał, jakby go ktoś starannie napisał długopisem. Kiedy skończyła z garderobą, opróżniła torbę na ramię i schowała podręczniki pod łóżkiem. Następnie zeszła niedbałym krokiem na parter, starając się naśladować swoje normalne marudne poranne na-stawienie.

– Szybko się dzisiaj pojawiłaś – zauważyła podejrz-liwie matka.

Chloe nie chciała zaczynać tego dnia od kłótni, więc powstrzymała westchnięcie. Od kiedy skończyła dwa-naście lat, każde zachowanie, które odbiegało od normy, spotykało się z podejrzliwością ze strony mamy. Kiedy po raz pierwszy ścięła włosy na krótko – na dodatek za własne pieniądze – mama chciała koniecznie wiedzieć, czy Chloe nie jest lesbijką.

– Umówiłam się z Amy na kawę przed szkołą – od-powiedziała Chloe tak grzecznie, jak tylko potrafiła, przy okazji sięgając do lodówki po pomarańczę.

– Nie chcę, żeby to zabrzmiało staroświecko, ale…– Tak? Przez kawę zatrzymam się w rozwoju?

Page 12: "Dziewięć żyć Chloe King #1 - Upadła" Liz Braswell - fragment

18

– Zaczniesz brać narkotyki. – Pani King oparła dło-nie na biodrach. W czarnych rybaczkach od Donny Ka-ran, jedwabno-wełnianym sweterku z dużym okrągłym dekoltem i fryzurą na chłopczycę wyglądała bardziej na modelkę z reklamy wina Chardonnay niż na mamę.

– Jasne – wyrwało się Chloe.– W „The Week” jest artykuł. – Mama Chloe przy-

mrużyła szare oczy i wydęła idealnie podkreślone usta. – Picie kawy prowadzi do palenia papierosów, potem przychodzi kolej na marihuanę, a w końcu sięga się po amfetaminę.

– Amfę, mamo. Amfę. – Chloe pocałowała mamę w policzek, kierując się do drzwi.

– Rozmawiam z tobą o szkodliwości palenia, jak ra-dzą w tych telewizyjnych spotach!

– Przyjęłam do wiadomości! – odkrzyknęła Chloe i, nie odwracając się, pomachała jej ręką.

Chloe minęła Irving Street i skierowała się dalej na północ, aż dotarła do południowej granicy parku Gol-den Gate. Po drodze zatrzymała się w Café Eland, gdzie kupiła obiecane kawy oraz colę light dla Paula, który nie brał udziału w kofeinowych ekscesach. Amy czekała na nią na przystanku, zaopatrzona w torbę bajgli, plecak kostkę i komórkę.

– Wiesz, prawdziwe punkówy nie… – Chloe przyło-żyła rękę do ucha i potrząsnęła nią, udając, że rozmawia

Page 13: "Dziewięć żyć Chloe King #1 - Upadła" Liz Braswell - fragment

19

przez telefon. – Spadaj! – Amy zdjęła plecak i wrzuciła do niego telefon, udając, że jej na nim nie zależy.

Tego dnia była ubrana w krótką, wystylizowaną na kilt spódnicę w szkocką kratę, czarny golf, kabaretki i okulary z oprawkami w kształcie kocich oczu. W su-mie osiągnęła coś pomiędzy zbuntowaną bibliotekarką a punkowym geekiem.

Dziewczyny jechały autobusem w przyjaznym mil-czeniu, popijając kawę i ciesząc się, że mają gdzie usiąść. Amy może i lubiła wcześnie wstawać, ale Chloe potrze-bowała jeszcze co najmniej godziny, aby w pełni od-zyskać zdolność komunikowania się z innymi ludźmi. Jej przyjaciółka zrozumiała to lata temu i od tego czasu uprzejmie się dostosowywała.

Widok przez okno autobusu nie był zachęcający – ot, kolejny zwyczajny czarno-biało-szary wczesny poranek w San Francisco, pełen zmierzających do pracy ludzi o smutnych twarzach i bezdomnych zajmujących swoje miejsca na narożnikach ulic. Odbicie twarzy Chloe w zabrudzonej szybie było prawie monochromatyczne, z wyjątkiem jasnobrązowych oczu. Kiedy autobus dotarł do Kearny Street i wyszło słońce, świeciły niemal na pomarańczowo.

Chloe poczuła, że wraca jej humor – widok, który miała przed sobą, wreszcie przypominał San Francisco z kartek pocztowych i marzeń. Miasto oceanu, nieba i słońca. Było naprawdę piękne.

Page 14: "Dziewięć żyć Chloe King #1 - Upadła" Liz Braswell - fragment

20

Kiedy dotarły do wieży, Paul już na nie czekał. Sie-dział na schodach i czytał komiks.

– Wszystkiego najlepszego z okazji przedurodzin, Chlo – rzucił, podnosząc się i lekko całując ją w poli-czek, co jak na niego było zaskakująco dojrzałym i deli-katnym zachowaniem. Wyciągnął przed siebie brązową torebkę.

Chloe, zaintrygowana, uśmiechnęła się i odpakowała podarunek. W środku znajdowała się plastikowa butel-ka wódki Popov.

– Stwierdziłem, że skoro już idziemy na wagary, to trzeba się zabrać do tego jak należy. – Uśmiechnął się szeroko, mrużąc oczy tak mocno, że zmieniły się w wą-ziutkie szparki zasznurowane rzęsami. W miejscu, gdzie na jego krótkich czarnych włosach pokrytych nadmier-ną ilością żelu spoczywały słuchawki, pozostało deli-katne wgłębienie.

– Dzięki, Paul! – Chloe wskazała palcem szczyt wie-ży: – To co, idziemy?

– Gdybyście musieli wybrać jeden z tych widoków na całe życie, na który byście się zdecydowali? – zapy-tała Chloe.

Amy i Paul uznali to pytanie za na tyle interesują-ce, by oderwać od siebie wzrok. Cała trójka siedziała na

Page 15: "Dziewięć żyć Chloe King #1 - Upadła" Liz Braswell - fragment

21

wieży od godziny, nie robiąc nic szczególnego, a para najlepszych przyjaciół Chloe od czasu do czasu wymie-niała się spojrzeniami, po których następował nerwowy śmiech. Bardzo szybko zrobiło się to nudne.

Przez połowę okien Coit Tower widać było zapie-rającą dech w piersiach panoramę skąpanego w słońcu San Francisco, a przez dziewięć pozostałych bezkształt-ną, szarawą otchłań.

– Gdybym musiała wybierać, to poczekałabym, aż wyjdzie słońce – stwierdziła Amy, pragmatyczna jak zawsze. Aby podkreślić swój punkt widzenia, zakręciła trzymanym w ręce kubkiem z kawą, mieszając jego za-wartość. Chloe westchnęła – powinna była przewidzieć tę odpowiedź.

Paul spacerował od okna do okna, okazując dużo większe zainteresowanie zabawą.

– Hmm, most wygląda pięknie jak jest mgła albo chmury, albo zachód słońca, albo o poranku…

– Nuuuda! – przerwała mu Amy.– Transamerica Pyramid5 ma zbyt ostre kształty

i jest jakiś dziwny…– I falliczny.– Chyba najbardziej podoba mi się port – zdecy-

dował Paul. Wyglądając nad jego ramieniem, Chloe

5  Charakterystyczny wieżowiec w kształcie ostrosłupa. Najwyż-szy budynek w San Francisco.

Page 16: "Dziewięć żyć Chloe King #1 - Upadła" Liz Braswell - fragment

22

zwróciła uwagę na malutkie kolorowe jachty popychane w różne strony przez wiatr oraz senne, rozmyte wyspy widoczne w oddali. Uśmiechnęła się. Dokładnie czegoś takiego spodziewała się po Paulu.

– Na pewno nie Russian Hill – dodała Amy, starając się odzyskać kontrolę nad rozmową. – To osiedle jest obleśne przez duże o.

– Dobrze, że nie zwlekałeś z decyzją, Paul…Na ich oczach nisko wiszące chmury stoczyły się ze

wzgórz i zasłoniły wszystkie dziewięć okien od strony miasta, zastępując dotychczasowe widoki nieprzejrzy-stą bielą. Za sprawą durnej jak zwykle pogody słonecz-ny dzień pod niebieskim niebem pokrytym puchatymi chmurkami, który miał być nagrodą za ucieczkę z Inner Sunset, skończył się tak szybko, jak się zaczął.

Chloe trochę inaczej wyobrażała sobie te urodzino-we wagary.

Szczerze mówiąc, miała w zwyczaju oczekiwać więcej niż należałoby – w tym wypadku zakładała, że przeży-je z przyjaciółmi najlepszą przygodę życia w tylu Stań przy mnie czy też Dnia wolnego pana Ferrisa Buellera.

– Słuchaj – Amy zmieniła nagle temat – o co chodzi z tobą i towarzyszem Ilychovichem?

Chloe westchnęła i osunęła się plecami po ścianie, wypijając ostatni łyk z kubka. Jego zawartość, podob-nie jak kubka Amy, była zaprawiona prezentem urodzi-nowym. Paul zdążył w międzyczasie wypić swoją colę

Page 17: "Dziewięć żyć Chloe King #1 - Upadła" Liz Braswell - fragment

23

light i teraz popijał wódkę prosto z niewiarygodnie obciachowej plastikowej butelki. Chloe rozmarzonym wzrokiem przyglądała się czarno-czerwonym, cebula-stym kopułom na obwolucie.

– On… jest… po prostu… boski. – I nie masz u niego żadnych szans – zwróciła uwagę

Amy.– Alyec jest młodym Rosjaninem o stalowych oczach

i twarzy wyciosanej z kamienia – wyjaśnił Paul głosem z silnym rosyjskim akcentem. – Prawdopodobnie pracuje jako model. Źrodła podają, że agentka Keira Hendelson niedługo rozpracuje jego… przykrywkę.

– Kij jej w oko! – Chloe cisnęła pustym kubkiem w ścianę, wyobrażając sobie, że trafia w twarz blondynecz-ki przewodzącej komitetowi uczniowskiemu.

– Niewykluczone, że jesteście spokrewnieni – stwierdziła Amy. – Co, jeśli jest twoim kuzynem albo siostrzeńcem, albo jest w jakiś sposób spokrewniony z twoimi rodzicami?

– Związek Radziecki zajmował olbrzymi obszar. Myślę, że z genetyką nie ma problemu. Natomiast nie bardzo wiem, jak mielibyśmy się znaleźć na tej samej randce.

– A nie możesz do niego po prostu podejść i zagadać, czy coś? – zaproponował Paul.

– Ciągle kręci się koło niego Pani Blondynka i jej cztery ochroniarki – przypomniała Chloe.

Page 18: "Dziewięć żyć Chloe King #1 - Upadła" Liz Braswell - fragment

24

– Kto nie ryzykuje, ten przegrywa dwa razy.Jasne. Tak jakby sam zaprosił kogoś na randkę.Amy dopiła resztkę kawy, beknęła i stwierdziła: – Kurde, muszę iść siku.Paul oblał się rumieńcem. Zawsze się krępował, kiedy

dziewczyny omawiały w jego obecności tematy związane z fizjologią, więc Chloe starała się tego nie robić.

Dzisiaj jednak czuła się… cóż, dziwnie. Niespokojna i zniecierpliwiona. Nie wspominając już o tym, że Paul i Amy trochę ją zdenerwowali. To miały być jej urodziny. A na razie były do bani.

– Szkoda, że nie możesz tego robić na stojąco jak Paul – powiedziała, kątem oka obserwując, jak jej przyjaciel się rumieni. – Mogłabyś stanąć na krawędzi.

Skąd jej to przyszło do głowy?Chloe wstała. Opierając się o kamienną ścianę, spoj-

rzała w dół. Widać było jedynie wirującą biel i, na lewo, jeden zmoczony przez wodę filar mostu Golden Gate.

Co by się stało, gdybym upuściła stąd monetę? – zasta-nowiła się. Zrobiłaby tunel we mgle? To by było fajne. Tu-nel długi na siedemdziesiąt metrów i szeroki na półtora centymetra.

Chloe stanęła w jednym z okien i zaczęła grzebać w kieszeni dżinsów w poszukiwaniu drobniaków, nie przejmując się tym, że właściwie wisi w powietrzu.

Wieża nagle przechyliła się do przodu.– Co się… – zaczęła.

Page 19: "Dziewięć żyć Chloe King #1 - Upadła" Liz Braswell - fragment

25

Próbowała odzyskać równowagę, odchylając się w kierunku wnęki okiennej i szukając dłonią muru, któ-ry okazał się wilgotny i śliski. W rezultacie zakołysała się gwałtownie i straciła oparcie pod lewą stopą.

– Chloe!Rozpaczliwie szukając sposobu, żeby się uratować,

zarzuciła rękoma do tyłu. Przez krótką chwilę czuła do-tyk ciepłych palców Paula. Spojrzała mu w oczy, a jego twarz rozświetlił uśmiech ulgi, który pokrył różowym rumieńcem czubki wysokich kości policzkowych. Amy wrzeszczała. Ułamki sekundy później Chloe wyślizgnę-ła się Paulowi, wypadła z okna i zaczęła spadać – spadać – z wieży.

To się nie dzieje naprawdę – pomyślała. Nie mogę tak umrzeć!

Stłumione krzyki przyjaciół docierały do niej z coraz większej oddali. Coś ją uratuje, prawda?

W końcu jej głowa uderzyła o ziemię.Ból miażdżonych kości był nie do zniesienia – miała

wrażenie, że jej ciało przeszywają tysiące igieł.Wszystko pociemniało. Czekała na śmierć.