Dziewczynka w czerwonym płaszczyku - Roma Ligocka - ebook

18

Transcript of Dziewczynka w czerwonym płaszczyku - Roma Ligocka - ebook

  • Roma Ligocka

    Dziewczynka w czerwonym paszczyku

  • Tytu oryginau

    Das Mdchen im roten Mantel

    Copyright by Roma Ligocka

    Copyright for the Polish translation by Katarzyna Zimmerer

    Copyright for this edition by Wydawnictwo Literackie, 2010

    Przekad autoryzowany przez Autork

    Pierwsze polskie wydanie SIW Znak, Krakw 2001

    Zdjcia i dokumenty zamieszczone w ksice pochodz z archiwum Autorki

    Autorzy zdj

    Dawid Liebling: roz. 4, roz. 5

    Franciszek Fuchs: roz. 8, roz. 9, roz. 9, roz. 10

    Andrzej Moskwian: roz. 10

    Opieka redakcyjna

    Katarzyna Krzyan-Perek

    Korekta

    Urszula Srokosz-Martiuk, Dorota Trzcinka, Magorzata Wjcik

    Projekt okadki na podstawie wydania woskiego

    Opracowanie Piotr Koodziej

    Zdjcie wykorzystane na okadce archiwum Autorki

    Ukad typograficzny

    Robert Kleemann

    Redakcja techniczna

    Boena Korbut

  • Wydawnictwo Literackie Sp. z o.o., 2011

    31-147 Krakw, ul. Duga 1

    bezpatna linia telefoniczna: 800 42 10 40

    ksigarnia internetowa: www.wydawnictwoliterackie.pl

    e-mail: [email protected]

    fax: (+48-12) 430 00 96

    tel.: (+48-12) 619 27 70

    ISBN 978-83-08-04641-8

    Konwersja do formatu EPUB:Legimi Sp z o.o.

  • Niniejsza darmowa publikacja zawiera jedynie fragmentpenej wersji caej publikacji.

    Aby przeczyta ten tytu w penej wersji kliknij tutaj.

    Niniejsza publikacja moe by kopiowana, oraz dowolnierozprowadzana tylko i wycznie w formie dostarczonej

    przezNetPress Digital Sp. z o.o., operatora sklepu na ktrym

    monanaby niniejszy tytu w penej wersji.

    Zabronione s jakiekolwiek zmiany w zawartoci publikacji bez pisemnej zgody NetPress oraz wydawcy niniejszej

    publikacji. Zabrania si jej odsprzeday, zgodnie z regulaminem serwisu.

    Pena wersja niniejszej publikacji jest do nabycia w sklepieinternetowym e-booksweb.pl - audiobooki, e-booki.

  • Dla mojego syna Jakuba

  • ocalae nie po to aby y masz mao czasu trzeba da wiadectwo Zbigniew Herbert, Przesanie Pana Cogito

  • 1 W Nicei na Lazurowym Wybrzeu hotel Negresco wznosi si ponad Promenade des Anglais jak olbrzymi, biay statek.

    Hotelowi boye w barwnych uniformach biegaj po schodach pokrytych purpurowym dywanem. Biae markizy koysz si delikatnie w porannym wietrze. Morze poyskuje niemal nadnaturalnym bkitem.

    Id przez olbrzymi hall z lnic marmurow posadzk. Mijam wielkie wazy wypenione kwiatami i wchodz do pokoju niadaniowego.

    Jest to okrge pomieszczenie w caoci utrzymane w rowo-brzowej tonacji. Sprawia wraenie starej biedermeierowskiej karuzeli, w ktrej konie krc si w koo w takt katarynki, grajcej agodne walce. Sceneri owietla mnstwo malekich arwek. Obrazy na cianach przedstawiaj pogodne pejzae w ciepych, pastelowych barwach. Porodku sali stoi wielka lalka, ubrana w biedermeierowskim stylu. Ma dugie loki. Nieustannie porusza ustami, rozcigajc je w umiechu.

    W oknach wisz cikie, aksamitne kotary. aluzje opuszczono do poowy. Promienie soca maluj zote paski na pododze i na stoach. Kelnerki podobne s do owej lalki. Maj na sobie takie same biedermeierowskie suknie z wystajcymi spod nich koronkowymi dugimi pantalonami. I tylko ich umiech jest prawdziwy, cho nieco zmczony. Z zapaem biegaj tam i z powrotem.

    Pachnie czekolad i truskawkami, kaw i perfumami. Siadam przy jednym z nakrytych stow.

    Stojcy porodku okrgy bufet niadaniowy wyglda jak dzieo sztuki i wprawia mnie natychmiast w euforyczny nastrj.

    Owoce we wszystkich kolorach wiata ananasy, truskawki, kawaki melonw; te, czerwone, zielone. Szynka uoona artystycznie w ksztat rozety poyskuje delikatnym rem. Cieniutko pokrojony oso uformowany tak, by przypomina gwiazd. Malekie jajka przepirek ozdobione kleksami kawioru. Ptifurki podobne do klejnotw, ktre chtnie nosioby si na szyi. Niewielkie, byszczce bueczki z rodzynkami, wiey sok z pomaraczy, spywajcy kaskad po kawakach lodu. Konfitury w najrniejszych barwach, pynny mid, zocistote kulki masa A w dodatku ten zapach czekolady i truskawek!

    Zamykam oczy i pozwalam promieniom soca igra na mych rzsach jak zoty kurz. Czuj si w tym miejscu dziwnie obco i jestem beztrosko szczliwa. Nie przyznaj si jednak nawet sama przed sob do mego szczcia, bo jestem star, przesdn ydwk. Myl o czekajcej mnie play, z wielkim, zielonym leakiem, o koktajlach, ktre zaraz poda mi garson, podczas gdy soce grza bdzie moj skr, a ja wchania bd bkit nieba i morski zapach soli, rwnoczenie si w nich roztapiajc. W poudnie zjem salade nioise, a do tego wypij kieliszek prosecco. A poza tym widziaam u Soni Rykiel t przepikn torebk

    Przy ssiednim stole siada elegancka para z ma dziewczynk w marynarskim ubranku. Dziewczynka zatrzymuje si przy lalce i przyglda si jej przez dusz chwil, a dopiero potem

  • docza do rodzicw. Mama postawia przed ni wielki puchar truskawek. Dziecko jednak nie je. Wsadzio do pucharu yeczk i porusza ni, zatopione w swych mylach, patrzc przez cay czas na lalk, ktra swymi drewnianymi wargami obdarowuje je co chwila drewnianym umiechem.

    Maa dziewczynka ma ciemne loki i wielkie brzowe oczy w ciemnej oprawie. Ma jakie pi lat i wydaje si kruch istotk. Nie zwraca na mnie uwagi.

    Robi mi si sabo. Mam wraenie, e siedz w innym yciu i w innym czasie naprzeciwko siebie samej. Patrz na t ma dziewczynk, ktr kiedy byam. Na t dziewczynk, ktr mogam by. Wiem, e ona ma wszystko, czego ja nigdy nie miaam, a mie powinnam. Ma szczliwe, bezpieczne dziecistwo, pikny dom z ogrodem, truskawki, czekolad oraz zabawki, rodzicw, ktrzy j kochaj i maj do pienidzy, by fundowa swej creczce podre, lekcje gry na fortepianie i przyjcia urodzinowe

    ycie tej maej dziewczynki przebiega przed moimi oczami jak kolorowy film. To mogo by moje ycie, ale ja zostaam oszukana przez los. Nie jestem zazdrosna. Czuj tylko w kujcy bl, podobny do starej, otwartej rany. Ta maa dziewczynka ma prawo by tu, w tym bezpiecznym, cudownym wiecie, w ktrym ja jestem tylko przejazdem jako go. Boj si. Czy nikt nie widzi, e w istocie jestem biedna i tylko tak si przebraam? e ja w gruncie rzeczy wcale nie mam prawa tu by? Zaraz kto mnie zadenuncjuje! Zedr ze mnie ubranie i wypdz na nieg! Dr, bo nagle zrobio mi si przeraajco zimno. Niezauwaalnie czepiam si kurczowo mikkiego obicia krzesa. Krci mi si w gowie. Mae arwki zaczynaj mruga. Muzyka katarynki staje si coraz goniejsza. Jest coraz szybsza i szybsza. Mam wraenie, e krci si wraz ze mn, e mnie wciga w swj rytm, w otcha wspomnie, w gb czarnej dziury. Z powrotem do getta.

    ***

    W getcie jest zawsze zimno, lodowato zimno, i to zarwno w domu, jak i na dworze. W mieszkaniu jest tylko jeden piec kuchenny dla wszystkich, a wgla cigle brakuje. Na ulicach ley nieg. W getcie nie ma lata, w ogle nie ma tu pr roku i soce te tu nie wieci. Wszystko jest zawsze ciemne i szare. Getto ma cztery wielkie bramy. Przez te bramy nie wolno nam przechodzi. To jest surowo zabronione. Gwn ulic jedzi tramwaj numer 3. Do tego tramwaju nie wolno nam wsiada. To jest te surowo zabronione. Dlatego ten tramwaj wcale si u nas w getcie nie zatrzymuje, tylko po prostu tdy przejeda. Siedzcy w nim ludzie, milczc, wygldaj przez zamarznite szyby i przypatruj si nam. Raz jaki chopiec rzuci nam z okna pod nogi kilka bochenkw chleba. Stoimy na ulicy i marzniemy. Jest nas bardzo, bardzo duo. Wszdzie jest mnstwo ludzi. Niektrzy maj wielkie psy, nosz bro i pilnuj. Wedug wasnych zachcianek strzelaj do innych, mog te strzeli do mnie. Tymi innymi jestemy my. ydzi. Musimy czeka, cigle czeka.

  • Roma Ligocka w Krakowie, ok. 1943 r.

    Jedno z niewielu zdj zrobionych w dziecistwie.

    Ci z broni maj zote guziki i czarne, byszczce buty, ktre skrzypi na niegu, kiedy maszeruj. Najczciej jednak tak strasznie wrzeszcz, e tego skrzypienia wcale nie sycha. Oni wrzeszcz, a my jestemy posuszni. Ten, kto ich nie sucha, zostaje zabity. Wiem o tym dobrze, cho jestem jeszcze bardzo maa. Tak maa, e tym mczyznom w byszczcych butach sigam mniej wicej do kolan. Kiedy jeden z nich stoi koo mnie i sysz z bliska trzeszczenie jego oficerek, a tu obok mojej gowy dyszy psia morda z ostrymi zbami, mam nawet wraenie, e jestem jeszcze mniejsza ni zwykle. W takich razach prbuj sta si niewidzialna. Czasem nawet mi si to udaje, a wtedy rozpuszczam si i zlewam w jedno z lodowatym wiatrem, z wrzaskiem i z zimn, drobn doni mojej babci. Trzyma mnie mocno, ale mnie z ni wcale nie ma. Dawno ju opuciam moje ciao.

    Babcia jest zawsze. Kiedy koczy si czekanie, prowadzi mnie z powrotem do kuchni i zdejmuje ze mnie mj czerwony paszczyk. To jest przepikny paszczyk z kapturem z czerwonej, mikkiej weny. Sama mi go uszya. Babcia rozgrzewa drobnymi, zimnymi domi

  • moje stopy, ktrych ju od dawna nie czuj. Sadza mnie na stole i miesza w stojcym na piecu garnku. Potem wraca z misk, w ktrej pywa parujca bryja z maymi grudkami. Chce mnie nakarmi. Odwracam gow. Bryja jest ohydna, grudki s obrzydliwe. Nie chc tego je, jest mi niedobrze. Ludzie kln. Parna kuchnia pena jest obcych, gonych ludzi; poccych si, mierdzcych cia. Jaki mczyzna wyrywa babci misk z rki i jednym haustem wypija zup. Babcia nie odzywa si ani sowem. Siada przy maszynie do szycia i zaczyna terkota. Jestem zadowolona z tego, e ten pan zjad to ohydne wistwo. Teraz na szczcie ju nic dla mnie nie zostao.

    W pewnym momencie wraca do domu moja mama. Na dworze jest ju ciemno. Le w maym, zakratowanym eczku, nie mog spa, bo wszdzie s ci obcy ludzie. Pocigaj nosami, wzdychaj, kln, przeklinaj, szuraj, mlaskaj i pacz. Moja zmczona mama przytula mnie do siebie. Jej mikkie, brzowe wosy nie pachn jak zwykle kwiatami, lecz wydaj jak obc i ostr wo.

    - Dziwnie pachniesz mwi.

    Mama umiecha si, a ja wiem, e jest smutna. Ona jest zawsze smutna.

    - To tylko rodek odkaajcy mwi.

    - Co to jest? pytam.

    Nie odpowiada mi. Zamiast tego wyciga spod ka walizk, wyjmuje z niej malutk buteleczk i otwiera j ostronie. Wylewa z niej kropelk na przegub swej doni i rozciera j w skupieniu. Potem zakrca buteleczk, chowa j z powrotem do walizki i wyjmuje mnie z eczka.

    - Lepiej? pyta. Teraz znw pachnie kwiatami.

    - Tosia mwi jaki ciemny gos. Wrciem.

    To mj tata. Wchodzi do pokoju, podnosi mnie wysoko, cauje. Ma czarne oczy, tak jak ja. Obejmuje mam.

    - adnie pachniesz mwi. Przyniosem kartofle.

    Id do kuchni, do tych innych ludzi. Sysz ich gosy, ale mog zrozumie tylko urywki zda, bo tam jest zawsze bardzo gono. Czuj jednak, e rozmawiaj o mnie.

    - Te oczy! mwi mama. Gdyby tylko miaa niebieskie oczy jak Irena!

    - W dodatku te ciemne wosy odzywa si jaki obcy kobiecy gos. Taka, jaka jest, nie przeyje. Ale moe da si co zrobi?

    - Trucizna? pyta mama z przeraeniem.

  • - Nie ma mowy gono krzyczy tata.

    Guchy huk powoduje, e podskakuj. Chyba uderzy pici w st. Robi tak czasem, gdy jest bardzo zy. Pewnie jest wcieky na mnie, bo nie jestem taka, jaka powinnam by. Jestem nieudana.

    Na zewntrz, na ulicy, padaj strzay. Wrd nocy sycha krzyk. Gosy w kuchni milkn. Powoli jednak znw zaczynaj rozmawia, a ja w kocu zasypiam.

    Na ulicy le walizki, torby, toboki, przewrcony wzek dziecicy. Dlaczego nikt tego nie podnosi? Babcia cignie mnie dalej. Wci pada nieg. Znw stoimy na ulicy i czekamy. Kadego dnia tu stoimy, kady dzie jest taki sam. Kada noc jest taka sama. W getcie nie ma snu. Nie ma zmierzchu i nie ma witu. S tylko oficerki, ktre wchodz po schodach, psy, ktre szczekaj, mczyni, ktrzy wrzeszcz. Drzwi, ktre zostaj gwatownie otwarte, ludzie, ktrzy krzycz, bagaj, prosz, kln i przeklinaj. wiato nigdy tu naprawd nie ganie i nigdy nie jest tu spokojnie.

    I kadego dnia, kadej nocy przybywaj do nas obcy ludzie, cigle nowi, coraz ich wicej. Wszyscy mwi, cisn si, rozpychaj i dotykaj mnie. Nieustannie jestem otoczona ludzkim tumem. Na zewntrz, na wskich uliczkach. W domu, w brudnej, ciasnej kuchni, gdzie kobiety gotuj i kc si o miejsce przy piecu. I w duym, ciemnym pokoju, w ktrym babcia siedzi najspokojniej w wiecie przy maszynie i szyje, w ktrym stoi te moje eczko i ktry dzielimy z obcymi. W kadym rogu pokoju mieszka inna rodzina. Nie ma azienki. Wszyscy uywaj cigle zatkanej toalety na klatce schodowej. Za kadym razem od tego smrodu robi mi si niedobrze, a mimo to nigdy nie pozwalam babci chodzi tam samej. Boj si, e mogaby ju stamtd nie wrci.

    Cigle dr z zimna. Bez przerwy jestem chora, mam gorczk, a mimo to musz z innymi czeka na tym mrozie. Owijaj mi szyj chust nasczon jakim mierdzcym pynem, ktry nazywa si spirytus Kad mnie na ku, rozbieraj, trzymaj mae, okrge szklaneczki nad wiec, dopki si nie rozgrzej, i przykadaj je mocno do moich goych plecw. Babcia prbuje mnie uspokoi.

    - To s baki szepcze mi do ucha. Dziki temu bdziesz znw zdrowa.

    Ale ja w to nie wierz. Za kadym razem wpadam w panik, broni si, pacz. Zdejmowane z plecw baki wydaj obrzydliwy, mlaszczcy odgos. Boj si ich, a jeszcze bardziej boj si tych obcych ludzi, ktrzy swymi wilgotnymi, zimnymi domi dotykaj caego mojego ciaa. Zreszt od tych baniek kaszel te mi wcale nie przechodzi.

    - Ona jest taka saba mwi mama smutno.

    Tata wraca do domu bardzo dumny z siebie. Wyciga spod paszcza ma buteleczk i wciska j mamie do rki.

    - Tran z wtroby mwi zadowolony eby moja maa dziewuszka znw bya zdrowa.

  • Mama rzuca mu si na szyj, obcy ludzie przychylnie kiwaj gowami. Nieufnie przygldam si mamie, gdy wyciga korek z butelki, przynosi yeczk i wylewa na ni z butelki ty, tusty, lepki pyn. Chce mi wetkn yeczk do buzi, ale ja jestem szybsza. Uciekam jej i chowam si pospiesznie za babci.

    - Roma mwi mama surowo.

    Rzadko jej gos bywa a tak grony. Inni ludzie te to czuj. Prbuj mnie przekona.

    - Musisz to pokn! mwi.

    - Musisz by posuszna swojej mamie!

    Wciskam gow w spdnic babci. Mama nie bdzie moga mnie tu znale i zmusi, bym pokna t t ma.

    - Chod tu, Roma kusi. Chod, dziecko, prosz ci

    Mimo agodnego tonu sysz w jej gosie zo. Lepiej, ebym zostaa tam, gdzie jestem.

    - Chod tu natychmiast! krzyczy moja mama. Poknij to! To jest pynne zoto!

    Prbuje mnie zapa. Pierwszy raz w yciu czuj przed ni strach. Babcia si jej nie boi. Nie rusza si z miejsca. Jej plecy s jak czarna, dajca ochron gra. Nie odzywa si ani sowem.

    Mama apie mnie za rk, chce mnie wycign zza babci. Broni si ze wszystkich si, pacz, walcz.

    - Nie pokn tego zota! Nie, ja nie chc! jcz.

    Ale do mojej mamy jest jak z elaza. Trzyma mnie bardzo mocno. Nagle sysz dziwny trzask, a w ramieniu czuj jakby kopnicie prdu. Zaczynam paka.

    Mama dopada mnie, cignie do siebie. Nie broni si. Bardzo boli mnie rka. Zwisa zupenie wykrzywiona. Mama upuszcza yeczk. Zoto rozpryskuje si po pododze i pachnie ryb. Mama zakrywa domi twarz.

    - Co ci si stao? szepcze z przeraeniem. Moje dziecko, Roma, tak mi przykro

    Prbuje podnie moje rami do gry, ale ono znw opada. To boli. Ludzie w pokoju mwi gono jeden przez drugiego. Otaczaj mnie. Kady chce zobaczy moj rk, potrzyma moje rami, obmaca mnie i dotkn.

    Wtedy zjawia si tata i mnie ratuje. Bez sowa unosi mnie wysoko i niesie przez ciemn, mierdzc klatk schodow na ulic. Kad gow na jego ramieniu. Jestem zmczona. Bardzo mnie boli.

  • Stary doktor robi mi biay, twardy opatrunek wok zamanej rki. Teraz bl nie jest ju tak silny. Jestem dumna z mojego opatrunku.

    W drodze powrotnej widz, jak mczyni w czarnych oficerkach obcinaj brod staremu czowiekowi. Wrzeszcz przy tym, haasuj i si miej.

    - Nie patrz tam szepcze tata, trzyma mnie mocno i przyspiesza kroku.

    A ja po prostu musz si odwrci. Stary czowiek peza po ziemi, a oni czarnymi butami kopi go na mier.

    Babcia wytumaczya mi, e rodzice sprzedali zoty piercionek, aby zaatwi dla mnie tran z wtroby, i e oni chc tylko mojego dobra. Nie mog tego zrozumie. Ale ju si nie gniewam na moj mam. Z dum opowiadam wszystkim ludziom o tym, e mi zamaa rk, i pokazuj mj opatrunek.

    Moja mama tego nie lubi. Czy ona nadal jest na mnie za? Ju mnie nie zmusza, bym ykaa t ma. Ale zmusza mnie, ebym jada inne rzeczy. Mwi:

    - eby y, trzeba je! i nie rozumie, e ja nie mog.

    Cigle prbuje mnie karmi. Nieustannie wpycha mi co do buzi, a ja regularnie to wypluwam. To, e si cigle dawi i jest mi niedobrze, doprowadza j do rozpaczy. Kiedy dr z zimna a ja cigle dr z zimna chce, ebym jada. To jest nieustanna walka.

    - Widzisz, trzsiesz si caa, bo jeste taka chudziutka i nic nie jesz. Zjedz co wreszcie, a wtedy bdzie ci ciepo.

    To jednak wcale nie jest prawda. Jedzc czy nie, i tak dr z zimna.

    Moja mama musi wyj z domu, kiedy jest jeszcze ciemno. Gdy wraca z pracy, jest pno, a ona jest bardzo zmczona i zupenie biaa na twarzy. Raz zapytaam babci, co ona robi przez cay dzie.

    - Zamiata ulice i czyci ubikacje odpowiedziaa krtko.

    Czsto moja mama jest tak wykoczona, e nastpnego ranka ledwo moe wsta z ka. Tak jak ja trzsie si z zimna, chocia je.

    Mojego taty te nigdy nie ma. Babcia mwi, e pracuje w ekipie budowlanej. A potem milczy i nie odpowiada wicej na moje pytania. Po prostu szyje dalej. Terkotanie maszyny do szycia zawsze mnie uspokaja.

    Pewnego dnia jaki czowiek przyprowadza mam do domu ju w poudnie. Zasaba w trakcie pracy i ma wysok gorczk, mwi lekarz. Pokazuj mu, jak dobrze goi si moja rka, ale on si spieszy.

  • - Nie ma pan dla niej adnego lekarstwa? woa za nim moja babcia.

    - Nic ju nie ma odpowiada z gorycz. Musi mie ciepo i prosz jej dawa duo pi.

    Ciesz si, e mama ma gorczk i e musi mie ciepo, bo mog pooy si razem z ni do ka i ogrza si o jej ciepe ciao. Rozkoszuj si arem gorczki. Jest tu tak gorco jak przy piecu, a ja mam to gorco wycznie dla siebie.

    Ten dzie jest cakiem inny. To szczeglny dzie. Mam urodziny. Kocz trzy lata. Przyjd do mnie z wizyt dziadkowie i Irena. Nie znam ich. Tat mamy widziaam tylko raz. Czasem mama mi o nim opowiada. Byam wtedy jeszcze bardzo maa. To byo w jego piekarni. Pooono mnie do koszyka chlebowego, a ja widziaam nad sob wielk, czerwon twarz z bia wijc si brod. mia si i pachnia wieym chlebem. W rku trzyma zoty acuch ze wieccym, okrgym, tykajcym zegarkiem, ktrym kiwa przed moim nosem, a ja ledziam jego ruchy wzrokiem. To moje najwczeniejsze wspomnienie.

    Teraz znw go widz tu, w getcie. Jest kim szczeglnym. Wida od razu, e to elegancki mczyzna. Wszyscy ci ludzie wok nas wcale mu nie przeszkadzaj. S dla niego jak powietrze. Ma na sobie ciemny paszcz z futrzanym konierzem i sztywny kapelusz, a w kieszonce kamizelki swj zegarek. Siada na ku rodzicw w naszym kcie i dugo mi si przyglda. A potem wzdycha.

    Na pewno zauway, e moje oczy s tak ciemne jak oczy taty, a nie takie jak ma Irena, ktra wanie wchodzi do pokoju. Jaka ona jest pikna! Jej niebieskie oczy byszcz jasno, jej jasne wosy s jak promienie soca. Na jasnych wosach ma niebiesk czapeczk.

    Babcia Anna wyglda surowo i powanie. Ma wysoko zapit sukni z biaym konierzykiem, pod brod nosi zot broszk z jak twarz. Przy jej uszach kiwaj si wiecce kulki. Siwe wosy spia wysoko w kok, rce ma zoone. Umiecha si do mnie, ale ja si odsuwam od niej troszk. Chc do mojej prawdziwej babci.

    Z ulg widz, e wraca do pokoju w towarzystwie moich rodzicw. Wszyscy tu s. Podnosz mnie wysoko i pokazuj sobie. Dziadek nadal pachnie chlebem i tytoniem. Irena bierze mnie na rce, a ja dotykam jej zotych wosw. Babcia Anna wyciga z torby jak paczk. Mog j sama rozpakowa. Jest w niej przepikna, mikka sukienka zrobiona na drutach. Jest biaa i ma okrgy konierzyk haftowany w malutkie, niebieskie kwiatuszki. Moja mama ubiera mnie w ni. Jestem bardzo dumna i bardzo pikna w mojej nowej sukience.

  • W getcie, ok. 1941 r. Od lewej: pierwsza babcia Anna, trzeci wujek Szymon z on Mari,

    pita mama Romy Teofila, szsty Emil Krautwirt.

    Myl o tym, e oni mnie bardzo kochaj. A moe to nieprawda? Wszyscy patrz na mnie tak smutno. Marszcz czoa i szepcz cicho midzy sob. Rozumiem tylko urywki zda.

    - Musimy jutro rano o szstej

    - Wysiedlenie

    - tylko dwie walizki wysiedlenie ciepa odzie

    - Ubierzcie si ciepo! mwi moja mama. Obejmuje Iren. Nie id baga nie moesz i, Irusiu! Masz taki dobry wygld. Jak Aryjka!

    - Nie mwi Irena. Jej twarz jest jak z kamienia. Musz i z mamusi i tatusiem.

    - Zostawcie j tu! Ona ma dopiero szesnacie lat! Jest blondynk! baga moja mama babci Ann.

    Nagle w jej oczach pojawiaj si zy. Czy zamie babci rk?

    Babcia odwraca si i wstaje.

  • - Musimy i mwi cicho. Przylemy wam wiadomo, gdy tylko dotrzemy na miejsce. Na wie.

    Dziadek wkada swj sztywny kapelusz. Kaszle. Jego oczy byszcz. Mruga do mnie.

    Dziadkowie i Irena zostaj jeszcze chwilk. Nie do dugo, bym moga ich pozna. Ju stoj w drzwiach. Widz jeszcze blask kolczykw babci Anny, niebiesk czapeczk Ireny.

    - Ona ma dopiero szesnacie lat! krzyczy za nimi moja mama.

    A potem oni wychodz w ciemno. Opuszczaj moje ycie.

    Ju nigdy wicej nie miaam ich zobaczy.

    - Ja te chc by blondynk jak Irena mwi do mamy. Kiwa gow. Znw ma zy w oczach. Lepiej nie bd si wicej odzywa. Jest wieczr. Stoj w kuchni wok stou i piewaj. Ta pie nazywa si kadisz i jest modlitw za zmarych. Nie rozumiem sw, wszyscy mwi w obcym jzyku, ale czuj nieskoczony smutek, widz szklane, nieruchome oczy ludzi. Rozpacz i bl tej pieni omal mnie nie przygniataj.

    W pewnym momencie jestem zmczona i zasypiam.

    Nagle mnie budz. Podnosz do gry i nios do kuchni. Czuj, e chc co ze mn zrobi. Szukam oczami babci, ale jej tu nie ma.

    Na stole stoi miska. Wlewaj do niej obrzydliwie mierdzc ciecz z zielonej butelki. Trzymaj mnie mocno. Mam zanurzy gow w misce. Broni si, jcz i wierzgam. Mj opr jest jednak bezcelowy. Wok mnie jest tyle obcych doni. Doni, ktre zmuszaj mnie do robienia rzeczy, ktrych robi nie chc. Musz mocno zacisn powieki, trzyma przed nimi rcznik i zanurzy gow w t ohydn ciecz. To szczypie w oczy. A potem polewaj moje wosy ciep wod i wycieraj je do sucha. Jeszcze cigle piek mnie oczy i skra.

    Zastanawiam si, czy powinnam paka, ale jest ju chyba za pno. Zreszt i tak nie wolno mi paka. W tym przepenionym mieszkaniu jest zawsze zbyt gono. Pniej mama wciska mi do rki lusterko:

    - Popatrz, jaka jeste adna mwi. Teraz wygldasz jak Irena.

    A potem znw pacze.

    Spogldam w lusterko. Jestem blondynk.

    Moje oczy pozostay jednak czarne.

  • Niniejsza darmowa publikacja zawiera jedynie fragmentpenej wersji caej publikacji.

    Aby przeczyta ten tytu w penej wersji kliknij tutaj.

    Niniejsza publikacja moe by kopiowana, oraz dowolnierozprowadzana tylko i wycznie w formie dostarczonej

    przezNetPress Digital Sp. z o.o., operatora sklepu na ktrym

    monanaby niniejszy tytu w penej wersji.

    Zabronione s jakiekolwiek zmiany w zawartoci publikacji bez pisemnej zgody NetPress oraz wydawcy niniejszej

    publikacji. Zabrania si jej odsprzeday, zgodnie z regulaminem serwisu.

    Pena wersja niniejszej publikacji jest do nabycia w sklepieinternetowym e-booksweb.pl - audiobooki, e-booki.

    Roma Ligocka Dziewczynka w czerwonym paszczyku