CHRZEŚCIJANIN - sbc.org.plKazimierz Muranty Duch Święty w Starym Testamencie Duch Święty w...

24

Transcript of CHRZEŚCIJANIN - sbc.org.plKazimierz Muranty Duch Święty w Starym Testamencie Duch Święty w...

Page 1: CHRZEŚCIJANIN - sbc.org.plKazimierz Muranty Duch Święty w Starym Testamencie Duch Święty w okresie starotestamento- wym działał w różnorodny sposób. Po pierw sze, Duch Święty
Page 2: CHRZEŚCIJANIN - sbc.org.plKazimierz Muranty Duch Święty w Starym Testamencie Duch Święty w okresie starotestamento- wym działał w różnorodny sposób. Po pierw sze, Duch Święty

C H R Z E Ś C I J A N I N O wewnętrznym ukojeniu

EW ANGELIAŻYCIE I MYŚL C H R ZE Ś C IJA Ń S K A JE D N O ŚĆP O W T Ó R N E P R Z Y J Ś C IE CHRYSTUSA

Rok założenia 1929 Nr 6., czerw iec 1981 r.

O WEWNĘTRZNYM U K OJENIU

NIE ZASMUCAJMY DUCHA ŚWIĘTEGO

DUCH ŚW IĘTY W STARYM TESTAM ENCIE

IMIONA DUCHA ŚW IĘTEGO

TE TRZY, TO JEDNO

ZAKON DUCHA ŚW IĘTEGO

DUCH ŚW IĘTY W H ISTORII KOŚCIOŁA

Z CHRYSTUSEM PRZEZ ŻYCIE (WYWIAD Z BR. S. W ASZKIEW ICZEM )

DUCHU ŚW IĘTY...

WYBÓR MYŚLI M. GOGOLA

M iesięcznik „ C h rześc ijan in ” w ysy łany je s t b ezp ła tn ie ; w yd aw an ie je d n a k cza­sopism a um ożliw ia w yłączn ie o fiarność C zyteln ików . W szelkie o f ia ry n a czaso­pism o w k ra ju , p ro sim y k ie ro w ać na kon to Z jednoczonego K ościo ła E w ange­licznego: N BP W arszaw a, XV OddziałM iejski, N r 1133-10285-136, zaznaczając cel w p ła ty n a odw rocie b la n k ie tu . O fiary w płacane za g ran icą n a leży k ierow ać na o p rocen tow ane k o n to Z jednoczonego K ościoła E w angelicznego N r 1517/037874/ /9S9766 w B anku P o lska K asa O piek i SA, 1 O ddział w W arszaw ie, ul. Czackiego 21.

Wydawca; Prezydium Rady Zjedno­czonego Kościoła Ewangelicznego w PRL. Redaguje Kolegium: Józef Mrózek (red. na oz.), Edward Czajko (sekr. red.), Mieczysław Kwiecień, Marian Suski, Ryszard Tomaszew­ski.Adres Redakcji i Administracji; 00-441 Warszawa 1, ul. Zagórna 10. Telefon: 29-52-61 (w. 5). Materiałów nadesłanych nie zwraca się.Indeks: 35462.

RSW „Brasa- Ksi ążika - R uch ’ ’, W ar­szawa, Smolna 10/12. Na ki. 5500 egz.

Obj. 3 ark. Z am. 238. L-98.

1. Synu, nie zdałasz osiągnąć prawdziwej wolności, jeśli nie w y ­rzekniesz się w pełni samego siebie.

Posiadający, zakochani w sobie, chciwi, ciekawi, wiecznie zaafe­rowani, wygodni, ci, cd nie pragną tego, co Jezusowe, ale żyją ty l­ko wyobraźnią i planowaniem tego, co trwać nie może, w szyscy oni mają związane ręce.

Bo w szystko1, co nie jest zrodzone z Boga, zginie. Trzym aj się tych zw ięzłych i dosadnych słów: zgubić w szystko, żeby wszystko od­naleźć, porzucić pragnienia, żeby uzyskać spokój. Przemyśl to i wprowadź w czyn, a w szystko zrozumiesz.

2. Panie, to nie jest sprawa jednego dnia ani zabawa dla dzieci, w tym w ielkim skrócie zawarta jest cala treść doskonałości [-...] To prawda, synu, że jeśli ju ż wiesz, że jest to droga do doskona­łości, nie powinieneś się zniechęcać i rezygnować zby t łatwo, ale tym bardziej czuć się powołanym do jeszcze wznioślejszych rzeczy, a przynajm niej pragnąć ich i o nich marzyć.

Obyś okazał się takim właśnie i doszedł do tego, że nie będziesz już kochać siebie, ale w ytrw asz w czystości, zgodnie z moją wolą i wolą Ojca, którego poznałeś przeze mnie. Jakże wówczas będziesz mi m iły, a całe twoje życie będzie upływać w radości i pokoju. Jeszcze wiele masz do oddania i jeśli z własnej chęci mnie nie od­dasz, nie osiągniesz tego, czego pragniesz.

Radzę ci, kup u mnie złota próbowanego w ogniu, a staniesz się dopiero bogaty, to znaczy kup u mnie mądrości niebiańskiej, która depcze w szystko, Co niskie. Ceń ją sobie ponad ziem ską m ąd­rość skupiającą się na człowieku i na w łasnym ja.

3. Tak powiedziałem : z rzeczy ludzkich to, co niskie, zam ień na drogocenne i wzniosłe. Prawdziwa mądrość duchowa wydaje się nędzna i mała, i prawie zapomniana, nie sądzi wiele o sobie, nie szuka uznania na ziemi, w ielu ludzi ma je j pełne usta, ale w życiu jakże są od niej dalecy, a przecież tylko ona jest drogocenną perłą ukrytą przed oczyma tłumu.[ . . . ]

1. Synu, staraj się nie ufać uczuciom; co dziś jest, szybko się od­mienia. Póki żyjesz, podlegasz przemianom, choćbyś i nie chciał; to jesteś wesoły, to sm utny, to spokojny, to skłopotany. raz poboż­ny, to znów obojętny, raz pilny, to znów leniwy, raz poważny, to znów niefrasobliwy.

Ale kto mądry i pełen wew nętrznego doświadczenia, stoi ponad tą zmiennością, nie zważając na to, co czuje, ani na to, skąd powieje wiatr odmienny, lecz cały w ysiłek jego ducha kieruje się ku ocze­kiw anem u i upragnionemu celowi. Bo w ten sposób może pozostać jednaki i zawsze ten sam i pośród ty łu wydarzeń losu zdoła spoj­rzeniem szybować wprost ku mnie.

2. Zaś im czystsze będzie oko, tym pew niej będzie szedł przez burze życia. Lecz jakże często czystość oka się zaciemnia, bo. zwra­ca się ono gwałtownie ku każdem u pięknu, jakie napotyka. Rzadko się zdarza człowiek całkowicie w olny od przym usu poszukiwania we w szystk im samego siebie.

Tak Żydzi przybyw ali do B etam i do M arty i Marii nie dla. samego Jezusa, lecz aby ujrzeć Łazarza, Trzeba więc oczyszczać swój wzrok, aby stal się prosty i prawy, a omijając całą pośrednią roz­maitość świata kierował się wprost ku mnie.

Fragmenty z dzieła Tomasza a Kempis: „O naśladowaniu Jezusa Chrystusa”

(w przekł. A. Kam ieńskiej)

2

Page 3: CHRZEŚCIJANIN - sbc.org.plKazimierz Muranty Duch Święty w Starym Testamencie Duch Święty w okresie starotestamento- wym działał w różnorodny sposób. Po pierw sze, Duch Święty

Nie zasmucajmy Ducha Świętego

„Niech żadne nieprzyzwoite słowo nie wychodzi z ust waszych, ale tylko dobre, które może budować, gdy zajdzie potrzeba, aby przyniosło błogosła­wieństwo tym, którzy go słuchają. A nie zasmucajcie Bożego Ducha Świę­tego, którym jesteście zapieczętowani na dzień okupienia” (Efez. 4, 39-38)

Młody człowiek zostawia na wsi rodzinę i udaje się do m iasta do pracy. Przed w yjaz­dem m atka prosi go: postępuj zawsze tak, aże­bym mogła z ciebie być dumna. Syn przyrzekł jej, że nie zawiedzie pokładanych w nim na­dziei. Słowa dotrzym ał i chociaż pokusy były nieraz wielkie, obraz rodziców stał mu zawsze przed oczyma. Ale jest Ktoś, Kogo często w życiu zasmucamy, a jest nim Duch Święty. A przecież On w inien w ypełniać serce człowie­ka.

Pismo Sw. w wielu m iejscach ostrzega, ażeby Ducha Sw. nie zasmucać. Jeżeli nasze dzieci w yrządzają nam przykrość, wówczas od­czuwamy to boleśnie. W naw iązaniu do tego prorok Zachariasz mówi: (13,6) „A gdy ktoś za­pyta cóż to za rany masz na piersi? W tedy od­powie: To są rany, które mi zadano w domu moich przyjaciół”. Zaparcie się P io tra i zdra­da Judasza wiele bólu zadały Panu Jezusowi. Czytamy w Piśmie Świętym , że ciało nasze jest św iątynią Ducha Sw. Ale czy zdajem y sobie spraw ę jak łatwo Go zasmucamy? Jeśli On w nas mieszka, oznacza to, że tam , gdzie my idziemy, On idzie z nami, słyszy każde złe sło­wo, czyta każdy list przez nas pisany, zna na­sze myśli, On też może wskazać jak przeciw ­stawić się złemu. Duch Św ięty nienawidzi grzechu, ponieważ grzech oddziela od Boga i jest przeszkodą w w ew nętrznym wzroście wierzącego człowieka. Pom yśl i zastanów się, czy swym postępowaniem nie zasmucasz Ducha Świętego. Należy odchodzić od zła i przeciw ­stawiać się mu. Duch Św ięty przedstaw ia obraz Pana Jezusa w skazując jednocześnie jak Go należy naśladować.

Wielką pomocą w naśladowaniu Pana J e ­zusa jest system atyczne czytanie Pism a Świę­tego. Duch Św ięty rozjaśnia um ysł, daje po­silenie i praw idłowe zrozumienie Pisma. Czy­tanie Słowa Bożego nie można więc traktow ać jako sprawę uboczną, ale jako darow any z gó­ry klejnot. Biblijnym obrazem sym bolizują­cym Ducha Świętego jest gołębica, p rzedsta­wiana również jako symbol pokoju.

W sercach ludzi wierzących nie może mieć miejsca pragnienie zemsty lub inne tego rodza­ju konflikty. Mamy sobie wzajem nie przeba­czać, tak jak Bóg przebacza nam każdy grzech.

W Ewangeliach przedstaw iony jest pewien człowiek, który swemu panu winien był dzie­sięć tysięcy talentów i nie m iał możliwości aby je oddać. Jego pan wnikając w sytuację umo- rzył mu dług. Ale człowiek, M&emu-dar*,

wano tak wielkie zadłużenie, miał swego dłuż­nika, k tóry był mu winien sto groszy, ale był tak biedny, że i on nie był w stanie tych gro­szy oddać. Pam iętając, że darowano m u tak w ielki dług, i on powinien swojem u dłużniko­wi darować to o wiele mniejsze zadłużenie. Ale Ewangelia mówi nam, że on postąpił zupełnie inaczej. On swem u dłużnikowi nie darował, ale postarał się o w yrok skazujący go na więzie­nie.

Można by się zastanawiać, jak to jest moż­liwe? Ale zastanów się czy ty nie postępujesz podobnie. Jeśli Pan Bóg przebaczył ci grzechy twego złego postępowania i ty winieneś prze­baczyć tw ym bliźnim naw et jeśli tobie w yrzą­dzili coś złego. B rak przebaczenia jest grze­chem, przez który bywa zasmucony Ducn Świę­ty-

W m odlitwie Pańskiej wypowiadam y sło­wa: przebacz nam nasze winy jak i my prze­baczamy naszym winowajcom. Nasz niebieski Ojciec przebacza nam i m y m am y czynić tak. Bóg nie uznaje tych, którzy czynią inaczej. Ducha Świętego możesz zasmucać przez nie­uporządkowaną przeszłość. On zna nasze nie­uporządkowane życie. On jest długo cierpliwy, ale w swoim czasie wszystko zostanie przyw ie­dzione na światło dzienne, bo Bóg m iłuje grzeszników, ale grzechów nienawidzi.

Pew na kobieta ukradła swej sąsiadce nóż kuchenny, k tó ry jej się bardzo podobał, ale używając go nie miała spokoju. Spokój powró­cił gdy po kilku latach poszła i uporządkowała tę sprawę. Sprawdź czy i twoje życie jest upo­rządkowane. Napisz list pojednawczy do tych osób, wobec których nie jesteś w porządku. Pragnieniem Ducha Świętego jest, ażeby twoje życie było uporządkowane. Duch Św ięty może być zasmucony przez nasze troski. Serce w y­pełnione nadm iarem trosk nie ma miejsca dla Ducha Świętego.

Zasmucamy Go też i przez złe mowy. Ma­my mówić to, co się Bogu podoba. Złe mowy oddalają od Boga. Pan Jezus powiedział: jeśli zgrzeszy twój brat, to idź i pojednaj się z nim, Duch ciemności radzi: idź do drugiego i móvy źle o nim. Źle jest jeśli posłuchałeś podszep­tów szatana. Złe mowy psują dobre obyczaje,

Apostoł Jakub przypom ina ażeby oddalać od siebie gniew (Jak, 1, 19—2(1). „A niech kąź» dy człowiek będzie skory do słuchania, niosko® ry do mówienia, nieskory do gniewu, Bo gniew człowieka nie czyni tego, co jest .sprawiedliweu Boga", fowodomW» gWaww w-.MMakb-aa«

Page 4: CHRZEŚCIJANIN - sbc.org.plKazimierz Muranty Duch Święty w Starym Testamencie Duch Święty w okresie starotestamento- wym działał w różnorodny sposób. Po pierw sze, Duch Święty

smucą Ducha Świętego. Lepiej zejść z drogi, jak powodować przekleństw a i złość. Ducha Świętego zasm ucam y przez swoje kłam stw a. On jest Duchem praw dy a sieć k łam stw a roz­pięta jest przez diabła.

W Księdze Objawienia Św. Jana czytamy, że kłam cy królestw a Bożego nie odziedziczą. Kto kłam ie wyklucza się z K rólestw a Bożego. Przez kłam stw o można łatw iej coś dla siebie osiągnąć, ale jest to rzecz, k tóra Bogu się nie podoba.

Ducha Świętego zasm ucam y przez to, że tracim y pierwszą miłość. Błogosławiony to czas, kiedy Pan Jezus znajduje się na p ierw ­szym miejscu w tw ym życiu. Serce jest wtedy wypełnione w ew nętrznym pokojem. Ale teraz, czy swoją obojętną postaw ą nie rozczarowujesz Go? On ciebie m iłuje tak jak dawniej.

Kompozytor M endelson znalazł się kiedyś w katedrze znanej z doskonałych organów. Przestępując próg kated ry usłyszał ich dźwięk. Podszedł do organisty i poprosił, ażeby i jemu pozwolił na grę. O rganista odpowiedział k ró t­ko: Nie znam was i nie mam podstaw abym wam na to zezwolił. W ielki kompozytor i m u­zyk popatrzył na niego z żalem, czuł się za­wiedziony. Ale po pew nym czasie przedstawił się kim jest i poprosił jeszcze raz o umożliwie­nie m u gry. Uzyskał zgodę i zagrał. Jego m u­zyka okazała się tak piękna, że poruszyła do głębi w ielu zgromadzonych tam ludzi. Zechciej i ty dać miejsce Duchowi Świętemu. On i z cie­bie może uczynić instrum ent dla swojej chwa­ły. Niech Bóg ci w tym dopomoże.

Kazimierz Muranty

Duch Święty w Starym TestamencieDuch Św ięty w okresie starotestam ento-

wym działał w różnorodny sposób. Po pierw ­sze, Duch Św ięty b rał udział w stw orzeniu świata. Jego dziełem jest utrzym yw anie egzy­stencji wszystkich istot. Po drugie, Duch Świę­ty w celu realizowania planu Bożego, inspiro­wał działanie w ybranych osób. Po trzecie, Duch Św ięty powodował zmianę i odrodzenie ludz­kich natur.

1. Duch Święty jako StworzycielDuch Św ięty jest Trzecią Osobą Trójcy.

On unosił się nad wodami i miał udział w dzie­le stworzenia (1 Moj. 1,2; Job. 26,13; Ps. 33,6; 104,30). Dziełem Jego jest także człowiek (1 Moj. 2,7; Job. 33,6). Życie każdej istoty, czy służy Bogu czy też nie, jest podtrzym yw ane przez moc Ducha Bożego (Dan. 5,23; Dz. 17,28). Egzystencja ludzka podobna jest do dźwięku organów. Dźwięk ten trw a dokąd na klawiszu spoczywa palec organisty. Palec Boży podtrzy­m uje nasze życie. Inaczej można także powie­dzieć, że człowiek jest żywą istotą podtrzym y­w aną jak gdyby przez „dwie ręce” Boże to jest przez Słowo (Jan 1,1—3) i Ducha (1 Moj. 2,7).

2. Duch Święty jako inspirator ludzkich działańCzłowiek został stworzony do społeczności

z Bogiem. Bóg w niej był panującym i dlatego tę społeczność można nazwać Królestwem Bo­żym. Gdy człowiek zgrzeszył, zmieniła się for­ma tej społeczności. Człowiek stanął w opozy­cji do Boga. Wówczas Bóg zainicjował dzieło kształtowania nowej społeczności z ludźmi. Bóg powołał naród izraelski jako swój wybrany lud. On nadał im swoje prawa. Zostało w ten spo­sób ukonstytuowane królestwo Pana (2 Kron. 13,8). Gdy studiujemy historię narodu izrael­skiego możemy zauważyć, że Duch Święty in­

spirował pewne indywidualności. Te indyw i­dualności panowały lub kierow ały członkami tego narodu. Ten rodzaj działania realizował Duch Św ięty przez działaczy i przez mówców Bożych. Do działaczy zaliczyć należy organiza­torów, przywódców i królów. Do mówców z ko­lei zaliczamy proroków i nauczycieli. Wśród działaczy możemy wymienić następujące posta­cie: Józef (I Moj. 41,38—40), Besalel (2 Moj. 35, 30—31), Mojżesz (4 Moj. 11,16—17), Jozue (4 Moj. 27,8—21), Otniel (Sędz. 3,9), Ja fe t (Sędz. 11,29, Samson (Sędz. 13,24—26), Saul (1 Sam. 10,6) itp. Ta działalność Ducha Świętego była dobrze znana i doceniana przez pierwotnych chrześcijan. Doskonale rozum ieli oni potrzebę kierownictwa Ducha w każdej służbie. Dlatego też gdy wybierano mężów do zajmowania się sprawam i gospodarczymi, poszukiwano takich, którzy byli pełni Ducha (Dzieje 6,3).

Duch Św ięty wzbudzał także Bożych mów­ców to jest proroków i nauczycieli. Zastanów­my się bliżej nad prorokam i i sposobami ich działania. Prorocy byli to ludzie, którzy otrzy­m ywali od Boga słowo i przynosili go do ludu. Prorocy byli świadomi, że od czasu do czasu niebiańska moc zstępuje na nich. Ta moc uzdal­niała ich do wypowiadania specjalnego słowa. Słowo to nie wytwarzało się w ich w łasnym umyśle, ale pochodziło od Boga. Ta form a in­spiracji słowa odróżniała ich od fałszywych proroków (Ezech. 13,2). Znaczenie słowa „pro­rok” włącza w siebie inspirację oraz szczegól­ną form ę mówienia entuzjastycznego. Słowa proroka podobnie jak górskie strum ienie wód, często gwałtownie wybuchały z warg p roroku­jącego (Jan 7,38). Wyrażenie, k tóre używane było do opisania w jaki sposób przychodzi in­spiracja, mówiło o czymś nagłym i nadnatu ­ralnym . Prorocy określali; że moc k tó ra prze­jaw iała się w ich działalności była napełnię-

Page 5: CHRZEŚCIJANIN - sbc.org.plKazimierz Muranty Duch Święty w Starym Testamencie Duch Święty w okresie starotestamento- wym działał w różnorodny sposób. Po pierw sze, Duch Święty

niem Ducha, obdarowaniem Duchem lub zesła­niem Ducha. Opisując różnorodność wpływów Ducha prorocy pisali, że Duch był nad nimi, pozostał na nich lub posilał ich. Innym razem pisali, że zostali napełnieni Duchem, poruszani przez Ducha lub że Duch mówił przez nich.

Gdy prorok prorokow ał mógł znajdować się we wzniosłej duchowej atm osferze zwanej „ekstazą” . Słowo „ekstaza” jest szlachetną for­mą od używanego wówczas w yrażenia oznacza­jącego „pod mocą”. Istotą tego stanu było wzniesienie się ponad zwyczajną świadomość do duchowej sfery proroctw a (Ezech. 8,1— 3; Iz. 6; Obj. 1,10; Dz. 22,17). W yrażenia używ a­ne do określenia inspiracji lub ekstazy proro­ków podobne są do tych wyrażeń, k tó re uży­wane są przy opisie przeżycia napełnienia lub chrztu w Duchu (porównaj Dzieje Apostolskie). Przeżycia pochodzące od Ducha Świętego były bezpośrednim wpływem na ludzkiego ducha, który przenosił ludzi w w arunki ekstazy i da­wał im inspirowaną mowę w obcych językach.

Nie zawsze jednak prorocy mówili na­tchnione słowo w ekstazie. W yrażenia „słowa Pana przyszły” oznacza, że objawienie przy­szło przez nadnaturalne oświecenie umysłu. Była to inna form a przynoszenia słowa od Bo­ga i przekazywania ludowi.

Prorocy nie przynosili poselstwa z własnej woli (2 Piot. 1,21), nip.: Jerem iasz mówi, że on nie wiedzie!, że ludzie knują spisek przeciwko niemu, o tym wiedział Pan i to mu objawił (Jer. 11,9). Prorocy i naród izraelski rozumieli, że moc do prorokow ania nie jest czymś sta­łym. Wiedzieli oni, że Duch inspirujący jest specjalnym Bożym posłańcem, tak więc inspi­racja ma swoje źródło w suw erennej woli Bo­ga. Prorok jest jednak w stanie przygotować siebie do stanu w którym byłby zdolny stać się narzędziem Ducha (2 Kroi. 3,15). Naw et w okresie kryzysów religijnych można było pro­sić o Boże prowadzenie i otrzym ać je.

3. Duch odradzający ludzką naturę.Duch Św ięty przejaw iał się także jako

duch odradzający tzn. zm ieniający grzeszną ludzką natu rę w Bożą, poświęconą naturę. Ten rodzaj działalności Ducha jest przedstaw iany w S tarym Testamencie, chociaż nie z takim na­ciskiem jak w Nowym Testamencie. Ten aspekt pracy Ducha Świętego nie jest pierwszoplano­wym w S tarym Testamencie. W tych księgach imię Duch Św ięty jest użyte tylko 3 razy, w Nowym zaś Testamencie użyte jest aż 86 razy. S tary Testam ent podkreśla inspirujące działa­nie Ducha Świętego. Nowy Testam ent kładzie nacisk na Jego pracę uświęcającą.

W okresie starotestam entow ym Duch Świę­ty głównie przedstaw ia odrodzenie jako przy­szłe błogosławieństwo. To błogosławieństwo za­zwyczaj nawiązuje do przyjścia Mesjasza. Jed­nakże m am y kilka przykładów w S tarym Te­stamencie, k tóre obrazują działanie Ducha Świętego w sferze ludzkiej natury . Napisane jest, że na pustyni po wyjściu z Egiptu Izrael zasmucał Świętego Ducha Bożego (Iz. 63,10—

—11). Następnie w Czasach Nehemiasza Bóg posłał swego dobrego Ducha aby pouczał lud (Neh. 9,20), odnosi się to do Ducha inspirują­cego m oralną dobroć (Psi. 143,10). Dawid uw a­żał, że Duch Św ięty działa wszędzie. Bada on ludzkie drogi i oświeca najcennniejsze zakątki ich życia. Gdy Dawid zgrzeszył a następnie po­kutował to modlił się aby Boży Św ięty Duch nie był wzięty od niego (Psi. 51,11).

W S tarym Testamencie zaw arte są obiet­nice o powszechnym wyposażeniu w Ducha Świętego. Obietnice te dotyczą czasów nowo- testam entow ych. Według tych obietnic Duch Św ięty miał być powszechnym źródłem uświę­conego życia. To błogosławieństwo związane było z przyszłym obiecanym królestw em Bo­żym. W Izraelu Duch Św ięty spoczywał na wy­branych osobach. Chociaż bez wątpienia wszę­dzie tam gdzie m am y do czynienia z pobożnoś­cią wchodzi w grę działalność Ducha Świętego. Można zauważyć jednak, że często lud izrael­ski dopuszczał się odstępstw. W ielokrotnie po­dążał on w k ierunku pogaństwa. Wysiłki pro­roków i duchowych przywódców zawodziły. Sytuacja ta w ynikała z tego, że ludzie byli źli w sercach. Zjawisko to potwierdziło koniecz­ność powszechnego wylania Ducha, które umożliwiało aby każdy indyw idualny człowiek był prowadzony przez Boga.

Prorocy mówili o w ylaniu Ducha w bez­precedensowej mierze. Przepowiadano, że Pan oczyści serca ludu, napełni je Duchem Świę­tym i napisze swoje praw a na ich sercach. (Ezech. 36,25—29; Jer. 31,34). W przyszłych dniach Duch miał być w ylany na wszelkie cia­ło (Joel 2,28) tzn. na wszystkie rasy, bez różni­cy na wiek, płeć i stan. W tym kierunku zmie­rzała także m odlitwa Mojżesza gdy powiedział: „Oby cały lud zmienił się w proroków Pana, aby Pan złożył na nich swojego Ducha” (4 Moj. 11,29). Innym rezultatem powszechnego w yla­nia Ducha miało być nawrócenie wielu (Joel 3,3—5).

Cechą wyróżniającą lud Boży Starego Te­stam entu od innych narodów było posiadanie przez nich objawionego praw a Bożego. W no- w otestam entowym przym ierzu lud Boży ma napisane praw a na sercach a Duch Św ięty za­mieszkuje w nich.

Potężne wylanie Ducha ma swój kulm ina­cyjny punkt w życiu Króla Mesjasza. Na Nim miał odpocząć na stałe Duch Pana, jako Duch mądrości, wiedzy, zrozumienia, rady, mocy, znajomości i świętego ognia. On miał być do­skonałym Prorokiem , k tóry miał proklamować Dobrą Nowinę.

Jak i jest związek między przyjściem Po­mazańca i powszechnym wylaniem Ducha Świętego? Na ten tem at wypowiedział się Jan Chrzciciel. Powiedział on: „Ja Was chrzczę wodą ku upam iętaniu, ale Ten który po mnie idzie, jest mocniejszy niż ja; jem u nie jestem godzien i sandałów nosić; On was chrzcić bę­dzie Duchem Św iętym i ogniem ” (Mat. 3,11). Innym i słowy, Mesjasz miał być dawcą Ducha Świętego. Można stąd wysnuć wniosek, że zna­

Page 6: CHRZEŚCIJANIN - sbc.org.plKazimierz Muranty Duch Święty w Starym Testamencie Duch Święty w okresie starotestamento- wym działał w różnorodny sposób. Po pierw sze, Duch Święty

kiem rozpoznawczym Mesjasza, a zarazem Za­łożyciela Królestw a Bożego jest m.in. obdaro­wywanie Duchem Świętym. Jednym z błogo­sławieństw nowego okresu miało być wylanie Ducha a Mesjasz miał mieć przyw ilej udziela­nia tego pomazania. Podczas swojej ziemskiej pielgrzym ki, Chrystus mówił o Duchu Świę­tym jako o darze Ojca (Łuk. 11,13). Jezus za­praszał pragnących aby przyszli do Niego i pi­li. Ofiarował On obfite wody życia. Sprawę Ducha Świętego mocno zaakcentował Pan Je ­zus w swojej pożegnalnej mowie. Wówczas po­twierdził On, że pośle uczniom swoim Pocie­szyciela — Ducha Świętego.

W arto podkreślić, że apostoł Jan pisał o okresie starotestam entow ym ,,albowiem Duch Święty nie był jeszcze dany, gdyż Jezus nie był jeszcze uwielbiony” (Jan 7,39). Ewangelista Jan nie miał tu ta j na myśli, że n ikt w okresie starotestam entow ym nie przeżył m anifestacji Ducha. Każdy Żyd wiedział, że uczynki mocy

dokonane przez izraelskich przywdóców i sło­wa proroków były dziełami Ducha Świętego. Słowa apostoła Jana odnoszą się do pewnych aspektów pracy Ducha, które nie były znane w okresie starotestam entow ym . Nie był jesz­cze w ylany Duch w charakterze posłańca ukrzyżowanego i uwielbionego Jezusa. Ta mi­sja Ducha nie mogła się rozpocząć przed za­kończeniem m isji Syna. Dar Ducha mógł zo­stać w ylany dopiero wtedy, gdy Jezus znalazł się jako Orędownik Swego ludu w chwale Oj­ca. Słowa: „Kto wierzy we mnie, jak powiada Pismo, z w nętrza jego popłyną rzeki wody ży­wej. A to mówił o Duchu” ... (Jan 7,38—39); w y­powiedział Jezus przed dniem wylania Ducha (Pięćdziesiątym). Dopiero po Pięćdziesiątnicy nastąpiło wylanie Ducha podobne do potężnej fali przechodzącej przez całą ziemię. Było to wypełnienie starotestam entow ych obietnic.

Marian Suski

Imiona Ducha ŚwiętegoKim jest Duch Święty? Odpowiedź na to

pytanie możemy uzyskać gdy studiujem y imio­na Ducha Świętego. Słowo Boże używa nastę­pujących imion Ducha Świętego: Duch Boży, Duch Chrystusowy, Pocieszyciel, Duch Świę­ty Obiecany, Duch Praw dy, Duch Łaski, Duch Życia i Duch Usynowienia.

Nazwa Duch Boży mówi o Jego przynależ­ności do Trójcy Świętej. Duch jako Boska Oso­ba działa we wszystkich sferach: m aterialnej i duchowej. Bóg przez Ducha stw orzył i zacho­wuje wszechświat. Dzieło to realizow ane jest w sferze m aterialnej. W sferze duchowej dzia­łalność Ducha polega na naw racaniu grzeszni­ków oraz poświęcaniu i posilaniu wierzących.

Niekiedy staw iane jest pytanie: „czy Duch Święty jest Bogiem?” O tym , że rzeczywiście jest On Bogiem świadczą Jego cechy wym ie­nione w Piśmie Św iętym oraz charakter Jego działania. Po pierwsze posiada On następujące a trybu ty Boga: jest wieczny, wszechobecny, wszechmocny i wszystkowiedzący (Heb. 9,14; Psi. 139,7— 10; Łuk. 1,35; 1 Kor. 2,10— 11). Po drugie w ykonuje On Boskie dzieła takie jak: stwarzanie, odradzanie i zm artw ychw zbudza- nie (1 Moj. 1,2; Job 33,4; Jan 3,5—8; Rzym. 8,11). Pismo Święte trak tu je Ducha Świętego na tym samym poziomie co Boga Ojca i Syna (1 Kor. 12,4—6; 2 Kor. 13,13; Mat. 28,19; Obj. 1,4).

Innym problem em jest zagadnienie czy Duch Św ięty jest osobą. Faktem jest, że Duch Święty często w ystępuje nieosobowo na przy­kład jako: tchnienie które ożywia, pomazanie które namaszcza, ogień k tóry oświeca i ogrze­wa, woda k tóra napełnia i dar którego wszyscy mogą być uczestnikami. Zaznaczyć należy, że

symbole te przedstaw iają zaledwie działanie Ducha. Jednakże Duch św ię ty przedstaw iany jest w Słowie Bożym i w taki sposób, który upewnia że jest On osobą. Duch posiada cechy świadczące o Jego osobowości. Do tych cech należą: rozum (Rzym. 8,27), wola (1 Kor. 12,11) i zmysły (Ef. 4,30). To, że Duch Święty jest osobą, potw ierdzają czynności, które On wyko­nu je: On objawia (2 Plot, 1,21), uczy (Jan 14, 26), poświadcza (Gal. 4,6; Ja. 15,26), wstawia się (Rzym. 8,26), mówi (Obj. 2,7) i rozkazuje (Dz. 16,6—7). Duch Św ięty może zostać zasmu­cony (Ef. 4,30), można przed Nim kłamać (Dz. 5,3) oraz bluźnić Mu (Mat. 12,31— 32). O Jego osobowości świadczy również fak t zaprezento­wania się w widzialnej formie jako gołębicy (Mat. 3,16). Ponadto w liście darów nie jest On utożsam iany z sam ym i daram i ale wyraźnie w ystępuje jako Dawca darów (1 Kor. 12,11).

Prezentow ane są niekiedy poglądy, że Duch Św ięty nie jest osobą, ponieważ Pismo Święte nie przedstaw ia wyraźnie Jego ucieleś­nionej postaci. Posiadanie ciała nie należy łą­czyć z posiadaniem osobowości. Cechami osoby jest posiadanie inteligencji, zmysłów i woli. Cechy te posiada Duch Święty.

Co praw da nie jest trudnym określić oso­bę Boga Ojca czy Pana Jezusa. Dużo trudniej jest bliżej określić osobę Ducha Świętego. Trudność ta w ynika z dwóch przyczyn: po pier­wsze, w Piśmie Świętym działanie Ducha Świę­tego jest tajemnicze i wew nętrzne; po drugie, Duch Św ięty nigdy nie mówi o sobie i nie re­prezentuje swojej własnej osoby. W ystępuje On w czyimś imieniu i reprezentuje zawsze in­ną osobę. Jest On ukry ty za osobą Pana Jezu­sa oraz w głębi naszej w ew nętrznej natury .

Page 7: CHRZEŚCIJANIN - sbc.org.plKazimierz Muranty Duch Święty w Starym Testamencie Duch Święty w okresie starotestamento- wym działał w różnorodny sposób. Po pierw sze, Duch Święty

Duch Św ięty nie zwraca na siebie uwagi, ale na wolę Bożą i zbawienne dzieło Chrystusa. „Bo nie sam od siebie mówić będzie” — po­wiedział o Nim Pan Jezus (Jan 16,13).

Niektórzy zastanaw iają się czy Ducha Świętego nie należałoby utożsamić z innymi osobami Trójcy. Pismo Święte jednak w yraź­nie odróżnia Ducha Świętego od Ojca i Syna. Duch jest posłany przez Ojca. Jest On darem Bożym dla człowieka. Nie działa On jednak niezależnie od Ojca. R eprezentuje On Ojca w różnych sferach: czy to myśli, lub też woli i kompetencji. To że Duch ściśle współpracuje w doskonałej jedności z Ojcem, a zarazem róż­ni się od Ojca stanowi tajem niczą część doty­czącą Trójcy.

Duch Św ięty jest Duchem Chrystusowym (Rzym. 8,9). Nie ma zasadniczej różnicy mię­dzy Duchem Bożym, Duchem Chrystusowym i Duchem Świętym. Duch Św ięty jest jeden, tak jak jeden jest Bóg i jeden Syn. W ielora- kość imion Ducha Świętego w ynika z różno­rodności służb, które On wykonuje.

Dlaczego Duch nazyw any jest Duchem Chrystusowym? Ponieważ jest On posłany w imieniu Chrystusa (Jan 14,26), a także posłał Go Chrystus. Duch jest źródłem duchowego ży­cia, przez które ludzie rodzą się dla Królestwa Bożego. To nowe życie z Ducha otrzym ujem y od Chrystusa. (Jan 1,12.13; 4,10; 7,38).

Duch jest także Duchem Chrystusowym ponieważ Jego specjalną m isją jest uw ielbia­nie Chrystusa (Jan 16,14). On kontaktuje z Je ­zusem tych którzy żyją, um ierają, zm artw ych­wstają i wniebowstępują. Duch Św ięty urze­czywistnia dla wierzących błogosławieństwa wynikające z dzieła Pana Jezusa.

Uwielbiony Chrystus jest obecny w Koś­ciele i w wierzących przez Ducha Świętego. Często mówi się, że Duch przyszedł, aby zająć miejsce Chrystusa, praw idłow iej jednak jest gdy mówimy, że On przyszedł, aby urealnić dzieło Chrystusa. Przez Ducha Świętego urze­czywistnia się wszechobecność Chrystusa w świecie (Mat. 18,20). Dzięki Duchowi Św ięte­mu, życie C hrystusa staje się źródłem naszego duchowego życia.

Duch Św ięty nazwany jest także Pocieszy­cielem (Jan 14— 17). Słowo Boże przedstaw ia nam na czym polega praca Ducha jako Pocie­szyciela. Nazwę tę Pan Jezus oznajm ił swoim uczniom na krótko przed swoją śmiercią. Sa­ma świadomość rozstania się z Jezusem była dla uczniów bardzo przykra. Zdawali oni sobie sprawę z swojej słabości i z beznadziejnego stanu w jakim się znajdą. Być może nasuwało się im pytanie: „Kto będzie nam pomagał gdy Jezus odejdzie? Kto będzie nas nauczał i kto będzie nam przewodził? Kto nas obroni przed wrogo nastaw ionym św iatem ?”. Odpowiedzią Pana na wszystkie te obawy była obietnica: „Ja prosić będę Ojca i da Wam innego Pocie­szyciela, aby był z W ami na w ieki” (Ja. 14,16).

Słowo „Pocieszyciel” (Parakletos — w ję­zyku greckim) ma następujące dosłowne zna­czenie: powołać kogoś w celu pomocy w jakiejś

sprawie a szczególnie w procesie sądowym. W starożytnym trybunale stronom towarzyszy­ły jeden lub więcej wpływowych przyjaciół, k tórych po grecku nazywano „Parakletos” a po łacinie „Advocatus” . Zadaniem Parakletosa (Ad- vocatus) było dopomożenie przyjacielowi przez swoją obecność względnie dobrą radę. Działali oni nie za wynagrodzeniem lecz bezinteresow­nie na dowód przyjaźni. Radzili oni co należy mówić lub czynić. Mówili za tych, k tórym po­m agali lub działali w ich imieniu. W ystępowa­li tak jak gdyby tocząca się rozpraw a była ich własną sprawą. S tali przy tych, którym poma­gali i byli obok nich w czasie badań lub w nie­bezpiecznych sytuacjach. Podobną rolę spełniał Chrystus dla swoich uczniów w czasie ziem­skiej pielgrzym ki. Nic więc dziwnego, że ucz­niowie byli zaniepokojeni na myśl o Jego odej­ściu. Uspokojeniem dla nich była obietnica o zesłaniu innego Pocieszyciela. Pocieszyciel ten miał być ich obrońcą, pomocnikiem i nauczy­cielem w czasie nieobecności Pana Jezusa. Na­zwany został On „innym ” Pocieszycielem po­nieważ m.in. był On niew idzialnym dla ucz­niów w przeciw ieństw ie do widzialnej obecno­ści Pana Jezusa. Pomimo różnic w sposobie działania między Panem Jezusem i Duchem to jednak płaszczyzna ich działań i ich ranga jest ta sama. Jezus posłał Ducha, jednakże tym sa- sym Jezus przyszedł duchowo do swych ucz­niów. Duch Św ięty jest następcą Chrystusa a także świadczy o Jego obecności. To Duch spo­wodował, że Chrystus zamieszkał w uczniach Pańskich. Przez Ducha Paw eł może powiedzieć: „Chrystus żyje we m nie”. Życie Chrystusa, Jego natu rę oraz przeżycia możemy zrozumieć i w pełni docenić przez objawienie Ducha. Duch Św ięty przekształca nas na obraz Pana Jezusa. Bez Chrystusa Duch nic nie zdziałałby w sercach wierzących.

To, że Chrystus posłał Ducha, nie oznacza, że On Sam przestał być pomocnikiem i obroń­cą swojego ludu. Apostoł Jan pisze, że Chry­stus nadal pełni te służby. (Jan 2,1). Chrystus działa teraz w niebie. On tam broni swoich uczniów przed oskarżeniam i oskarżyciela b ra­ci. W tym samym czasie Duch Święty, którego sferą działania jest ziemia, uspakaja ziemskich przeciwników Kościoła. Tak jak Chrystus jest obrońcą w niebie tak Duch Św ięty jest obroń­cą na ziemi.

Zesłanie Ducha Świętego było dla uczniów dowodem, że Pan Jezus znalazł się w niebie. Będąc na ziemi Chrystus ze względu na swoje ciało mógł znajdować się w tym samym czasie tylko w jednym miejscu. Teraz będąc w nie­bie jest On wszechobecny przez Ducha. Przez Ducha może Chrystus zamieszkać w głębi dusz ludzkich. Gdyby Jezus pozostał na ziemi mógł­by stać się przykładem godnym naśladowania. Jezus jednak poszedł do Ojca i posłał swego Ducha przez co stał się źródłem życia. Dzięki Duchowi On może żyć w nas będąc Duszą na­szych dusz, Duchem" naszych duchów, Praw dą umysłów, Miłością naszych serc i Pragnieniem naszej woli.

7

Page 8: CHRZEŚCIJANIN - sbc.org.plKazimierz Muranty Duch Święty w Starym Testamencie Duch Święty w okresie starotestamento- wym działał w różnorodny sposób. Po pierw sze, Duch Święty

Można postawić pytanie, jeżeli pracą Du­cha jest kom unikowanie o tym co Jezus do­konuje, to dlaczego nie dokonuje tego dzieła sam Chrystus? Dlaczego w tym celu został po­słany Duch Święty?. Otóż Duch nie objawia nam już ziemskiego Chrystusa ale niebiańskie­go. Ten Chrystus posiada odwieczną moc i przy­odziany jest Boską chwałą. Życie Chrystusa na ziemi obfitowało w ubóstwo i uniżenie (2 Kor. 8, 9). Na krzyżu zapewnił On nam bogactwo swojej łaski (Ef. 1, 7). Na tronie w niebie za­pewnia nam bogactwo swojej chwały (Ef. 3, 16). Po wniebowzięciu Jezus posłał nam Swego Ducha aby zakomunikować o bogactwach swego dziedzictwa. W ten sposób Chrystus może o wie­le więcej dać, a Kościół ma szerokie możliwo­ści przyjm owania (Jan 16, 12). Można obrazo­wo powiedzieć, że strum ień życia z C hrystu­sa posiada większą moc ponieważ płynie z źró­dła, które jest wyżej położone.

Pocieszyciel wskazuje na Jezusa. Jego za­kres nauczania jest szerszy od nauczania ziem­skiego Chrystusa. W czasie ukrzyżowania, zm artw ychw stania i w niebowstąpienia chrześ­cijańskie doktryny były na etapie krystalizo­wania się. Nie mogły być w pełnym zakresie przekazane uczniom. Jezus powiedział: „Mam wam jeszcze wiele do powiedzenia ale teraz znieść nie możecie, lecz gdy przyjdzie On, Duch Prawdy, wprowadzi Was we wszelką praw dę” (Jan 16, 12— 13). Po wniebowstąpieniu praw da została w szerszym stopniu objawiona, podobnie i moc została udzielona Kościołowi w więk­szym zakresie.

Duch jest Duchem Świętego Boga i dla­tego nazwany jest Świętym. W ykonuje On w nas dzieło poświęcenia. Zbawiciela potrzebuje­my z dwóch względów: aby uczynił coś za nas i aby uczynił coś w nas. Przez swoją śmierć Jezus uczynił dzieło za nas. P racy w nas Pan dokonuje przez Ducha Świętego. Duch Święty przebywa w nas aby zmieniać nasze dusze na wyobrażenie Boże. Duch Św ięty zstąpił aby zmienić natu rę człowieka i przeciwstawiać się wszystkim złym tendencjom w człowieku.

Duch Św ięty nazwany jest Obiecanym (Gal. 3, 14). Obietnica o zesłaniu Ducha Św ięte­

go zaw arta jest już w S tarym Testamencie (Ezech. 36, 27; Joel. 2, 28). W edług powyższych proroctw Duch Św ięty miał objawić łaskę i moc Bożą. Nawiązując do obietnic starotestam ento- wych Jezus potwierdził je mówiąc: „Oto Ja po­ślę obietnicę Ojcowską dla was” (Łuk. 24, 49) Duch Św ięty jest Duchem Praw dy. Jezus p rzy ­szedł na ziemię aby objawić Ojca. Misją Pocie­szyciela jest objawienie Syna. Dla lepszego zrozumienia tej spraw y można użyć następu­jącego przykładu: gdy oglądamy jakiś obraz możemy podziwiać jego piękno. W yrażeniem tego piękna jest kolorystyka i form a obrazu. Gdy jednak chcemy zrozumieć intencje m ala­rza, o których mówi obraz, to do tego potrze­bujem y zręcznego in terp re ta to ra m alarstwa. Duch Św ięty jest in terpreta torem nauki Jezu­sa Chrystusa. On także otwiera nasze um ysły abyśm y mogli pojąć głębokie znaczenie życia i słów Chrystusa. Tak jak Syn nie mówił od siebie ale to co polecił Mu Ojciec, tak Duch nie mówi nic od siebie ale to co pochodzi z Ojca i Syna.

Duch Św ięty jest Duchem Łaski. (Heb. 10, 29; Zach. 12, 10). On pracuje nad doprowadze­niem człowieka do pokuty i przyjęcia łaski. Z Niego pochodzi moc do poświęcenia, w ytrw ania i służby. Duch Św ięty może jedynie dotknąć i poruszyć serce. Kto przeciwstawia się Ducho­wi Łaski ten równocześnie odrzuca łaskę Bożą.

Duch Św ięty jest Duchem Życia. (Rzym 8, 2; Obj. 11, 11). Historyczne wyznanie w iary zawiera stw ierdzenie: „Wierzę w Ducha Świę­tego, Pana i Dawcę Życia”. Duch Św ięty jest osobą Trójcy, której zadaniem jest tworzenie oraz zachowywanie naturalnego i duchowego życia.

Duch Św ięty jest Duchem Usynowienia (Rzym. 8, 15). Zbawiony człowiek zostaje usy- nowiony przez Boga i staje się dzieckiem Bo­żym. Jednocześnie otrzym uje od Ducha Świę­tego świadomość, że jest uczestnikiem Boskiej natury . Tak jak Chrystus świadczy o naszym synowstwie w niebie, tak Duch Św ięty tu ta j na ziemi świadczy wespół z naszym duchem, że jesteśm y dziećmi Bożymi.

Marian Suski

TE TRZY, TO JEDNOI. Bracia, ja nie sądzę o sobie samym, że już zdobyłem, ale to j e d n o czynię: (1) zapomi­nając o tym, co za mną, i (2) wytężając siły do tego. co przede mną, (3) pędzę do wyznaczo­nej mety, do nagrody w górze, do której zos­tałem przez Boga powołany w Chrystusie Je ­zusie. Ilu nas więc jest doskonałych, wszyscy tak myślmy... (Flp 3;13-15).II. Pozostaje wiara, nadzieja i miłość, te trz y ; lecz z nich najw iększa jes t miłość. Starajcie się posiąść miłość... (I Kor. 13;13-14;1).III. Jezus m ów i: J a j e s t e m drogą i praw ­dą, i życiem; n ikt nie przychodzi do Ojca ina­czej jak tylko przeze mnie. (Jn 14;6).

KOMUNIKATUprzejmie inform ujem y naszych Czytelników, że już wkrótce będzie do nabycia książka Den- nisa Bennetta pt. „TRZECIA GODZINA DNIA” (tytuł oryginału: Nine o’clock in the morning). Książka ta jest świadectwem duchownego epis- kopalnego o jego zetknięciu z ruchem cliryzma- tycznym i jego przeżyciu zielonoświątkowym. Zamówienia należy przesyłać pod adresem: ZJEDNOCZONY KOŚCIÓŁ EWANGELICZNY, ZAGÓRNA 10, 00-441 WARSZAWA.

Page 9: CHRZEŚCIJANIN - sbc.org.plKazimierz Muranty Duch Święty w Starym Testamencie Duch Święty w okresie starotestamento- wym działał w różnorodny sposób. Po pierw sze, Duch Święty

Zakon Ducha Świętego(Rz. 8)

1 Przeto teraz nie ma żadnego potępienia dla tych, którzy są w Chrystusie Jezusie (Rzym

2 8 : 31—39; II Kor. 5, 17). Bo zakon Ducha, który daje życie w Chrystusie Jezusie, u- wołnił cię od zakonu grzechu i śmierci(Rzym. 3, 27; Jb 1, 25; II Kor. 3, 17;

3 Gal. 3, 27; Jn 5, 24; 8, 36). Albowiem cze­go zakon nie mógł dokonać, w czym był słaby z powodu ciała, tego dokonał Bóg: przez zesłanie Syna swego w postaci grze­sznego ciała, ofiarując je za grzech, potępił grzech w ciele (Dz. 13, 38; 15, 10; Hebr. 7, 18; Kol. 1, 22; Flp. 2, 7; Hebr. 2, 17; 4, 15; Jn 1, 14; II Kor. 5, 21;

4 Gal. 4, 4), aby słuszne żądania zakonu w y­konały się na nas, którzy nie według ciała postępujemy, lecz według Ducha (Rzym. 3, 31;

5 Mat. 5, 17; Gal. 5, 16. 18. 25). Bo ci, któ­rzy żyją według ciała, myślą o tym, co cie­lesne: ci zaś, którzy żyją według Ducha,

6 o tym, co duchowe (I Kor. 2, 14). Albowiem zamysł ciała, to śmierć, a zamysł Ducha, to życie i pokój (Rzym. 6, 21,22; Gal. 6,8);

7 Dlatego zamysł ciała jest wrogi Bogu: nie poddaje się bowiem zakonowi Bożemu,bo też nie może (Rzym 5, 10; Jb 4, 4;

8/9 Mat. 12, 34; Jn 8, 39; Rzym. 7, 14). Ci zaś, którzy są w ciele, Bogu podobać się nie mo­gą. Ale wy nie jesteście w ciele, lecz w Du- chu, jeśli tylko Duch Boży mieszka w was. Jeśli zaś kto nie ma Ducha Chrystusowego, ten nie jest Jego (I Kor. 3, 16);

10 12, 3; 15, 23; I Jn. 3, 24; Gal. 5,24). Jeśli jednak Chrystus jest w nas, to chociaż cia­ło jest martwe z powodu grzechu, jednak duch jest żywy przez usprawiedliwienie (IIKor. 5, 17;

11 Gal. 2, 20; Flp. 1, 21; Kol. 2, 13; I P tr. 4, 6). A jeśli Duch tego, który Jezusa wzbudził z martwych, mieszka w was, tedy Ten, któ­ry Jezusa Chrystusa z martwych wzbudził, ożywi i wasze śmiertelne ciała przez Ducha swego, który mieszka w was (I Kor. 6, 14; II Kor. 4, 14).

Czy nie należałoby w zacytowanym tek ­ście dokonać następujących przestawek:

„Bogu niech będą dzięki..., bo zakon D u­cha, który daje życie, uwolnił cię... Przeto nie ma żadnego potępienia dla tych którzy są w Chrystusie Jezusie.... Albowiem czego zakon nie mógł dokonać, tego dokonał Bóg...”.

Dzięki tem u m yśl stałaby się logiczniejsza i prostsza. Zaraz jednak nasuw ają się w ątpli­wości. Co miałoby skłonię kopistę do u trudn ie­nia tak prostego tekstu? Jeżeli natom iast Pa- weł sam zapisał te zdania w tak iej kolejności, w jak ie) do pa* dotarły , to maże za tym # e ,

logicznym i osobliwym układem kryje się w y­jątkowo silna wymowa? Spójrzmy, jak ostro kon trastu ją — zestawione ze sobą — nędza człowieka zaw arta w „autos ego” i chwała czło­wieka ,,w Chrystusie Jezusie”, rozdział siódmy przeciw staw iony ósmemu i na tym tle wyraźnie uw ypuklona potęga nowego w życiu chrześci­janina.

(Wiersz 1). To nowe, ta radykalnie zmie- niona sytuacja, jest tu ta j wyrażona słoWem „teraz”, tak jak u Rzym. 3, 21; 6, 22; 7, 6. Te­raz wszystko się zmieniło, teraz nadszedł no­wy czas, „przeto teraz nie ma żadnego potę­pienia dla tych, którzy są w Chrystusie Jezu­sie . W słuchajm y się w te słowa, napisane pod działaniem Ducha Świętego, który kieruje P a­włem. Apostoł nie napisał, że potępienia nie ma dla tych, którzy w i e r z ą w Chrystusa Jezusa, choć mógł użyć tego sformułowania, tak jak użył go w Rzym. 1, 16; 1, 17; 3, 22. W tym jednak w ypadku moglibyśmy (posiadając tak zniekształcone pojęcie o wierze) źle go zrozu­mieć. Nie w ystarczy bowiem coś wiedzieć o Chrystusie Jezusie i w pewnej mierze to akcep­tować. Jeśli nie ma nas dosięgnąć potępienie, m usim y b y ć „w Chrystusie Jezusie”. To, co powiedziane zostało w Rzym. 6, 1— 14, tu staje się w arunkiem .

Dla tych jednak, którzy należą do Jezusa, „nie ma żadnego potępienia”. Znane tłum acze­nie tych słów przez Lutra: „nie ma za co po­tępiać tych, którzy są w Chrystusie Jezusie” — może wywołać niebezpieczne nieporozum ie­nie, że chodzi o perfekcjonizm , przywodzi bo­wiem na m yśl stan bezgrzeszności. Paw eł nie wypowiada się jednak na tem at naszego obec­nego stanu, tylko stw ierdza, że jesteśm y uwol­nieni od potępienia. Trzeba, abyśmy pojęli ten zdum iewający i radosny fakt, że oto odpusz­czony nam zostaje nie tylko ten czy inny grzech, zmazana ta czy inna poszczególna wi­na, ale że znajdujem y się całkowicie poza za­sięgiem potępienia, jakim byliśm y objęci.

Jakże lękam y się pochwycić tę wspaniałą prawdę! Ciągłe samoudręczanie się wielu chrze­ścijan, stałe zwątpienie, przygnębienie i n ieu­stanne wzdychanie o przebaczenie wynika z braku posłuszeństwa wiary. Rzeczywiście „przez upadek jednego człowieka przyszło po­tępienie na wszystkich ludzi” (Rzym. 5, 18): skoro jednak „przez dzieło uspraw iedliw ienia jednego przyszło dla wszystkich ludzi uspra­wiedliwienie ku żywotowi” (Rzym. 5, 18), przeto „nie ma żadnego potępienia dla tych, którzy są w Chrystusie Jezusie” — dla wszy­stkich, k tórzy schronili się w Nim i w doko­nanym przez Niego dziele. Tu nie dosięgnie ich żadne oskarżenie — „usprawiedliwieni krw ią Jego, będą przez Niego zachowani od gniewu” (Rzym. 5,9). Sform ułowanie: „nie ma żadnego potępienia" odnosi się za,równo do

Page 10: CHRZEŚCIJANIN - sbc.org.plKazimierz Muranty Duch Święty w Starym Testamencie Duch Święty w okresie starotestamento- wym działał w różnorodny sposób. Po pierw sze, Duch Święty

potępienia ze strony oskarżyciela, jak i do gnie­wu Bożego w nadchodzącym Dniu. Uchwyć się tego w posłuszeństwie w iary, bądź odważny i radosny.

„Żadnego potępienia” w i ę c e j ! — Już to samo jest powodem do radości, o ile słowa te po trak tu jem y poważnie i dosłownie. Ale P a ­weł na nich nie poprzestaje, nie uważa, że da­ją w ystarczającą odpowiedź na dręczące p y ta ­nie postawione w rozdziale 7. Ogromnie zale­ży mu, żeby zarówno przeciwnicy, jak i zbór nie wyciągnęli z tych błogosławionych słów o uspraw iedliw ieniu fałszywego wniosku, że będąc pod łaską można spokojnie grzeszyć da­lej. Dlatego już w rozdziale 5 opisał, co chrze­ścijanin posiada i co czyni, a w rozdziale 6 wnikliwie pokazał uświęcenie m ające źródło w uspraw iedliw ieniu. Teraz natom iast pierwsze zdanie rozdziału 8, choć tak wielkie w swej treści i pocieszające, w ydaje m u się nie w y­starczać. Pow raca więc do treści rozdziału 6, by ukazać najp ierw podstawę życia, na k tórej można się oprzeć chcąc praktycznie um rzeć dla grzechu i żyć dla Boga. Zw iastuje Ewangelię o Duchu Świętym. Słowa: „żyjący dla Boga w Chrystusie Jezusie” (Rzym. 6,11) m erytorycz­nie już oznaczają życie w Duchu Świętym, ale teraz Paw eł głosi to explicite.

(Wiersz 2). Chrześcijanin nie musi poprze­stawać na negującym tw ierdzeniu, że „nie ma (dlań) żadnego potępienia”. Przecież w życiu człowieka w Chrystusie dzieją się rzeczy nad­zwyczaj pozytywne i rozstrzygające! Oto „za­kon Ducha, który daje życie w Chrystusie Je­zusie, uwolnił cię od zakonu grzechu i śmierci”. Paw eł używa słowa „zakon” we współczesnym znaczeniu, tzn. tak, jak posłużył się nim już raz w Rzym. 7,21 — nie chodzi mu o Torę, o Zakon Mojżeszowy, ale o praw a określające nasze życie. W edług Rzym. 7,23 byliśm y w nie­woli grzechu. Nawet wtedy, gdy chcieliśmy dobra i nienawidziliśm y zła, m usieliśm y grze­szyć — nie z powodu przym usu, k tóry łamał n a s z ą wolę, ale z powodu zakonu grzechu w naszych członkach, do głębi zniewoleni przez przym us grzeszenia w rośnięty w naszą własną (wolną) wolę. Następstwem grzechu jest śmierć: grzech prowadzi do śmierci i sam nią jest — jak to przeczytaliśm y w Rzym. 6,16,21,23 i 7, 5.11.13. Musisz grzeszyć, musisz żyć w śm ier­ci, musisz um rzeć — takie jest następstw o „zakonu grzechu i śmierci”.

W szystko w nas wzdraga się przed tą, za­iste straszliwą, praw dą, ale każdy m usi ugiąć się przed nią, jeżeli napraw dę widzi siebie ta ­kim, jakim jest. Teraz przekonujem y się jed­nak, że Paw eł przedstaw ił tę praw dę nie po to, aby nas znieważać i dręczyć, ale dlatego, by nas przygotować do przyjęcia cudownej Nowi­ny, k tórą nam wyjawi. Nie moglibyśmy p raw ­dziwie otworzyć się na jej przyjęcie tak długo, jak długo sądzilibyśmy, że sami dam y sobie radę ze sobą i swoim życiem.

Istnieje praw dziw a pomoc dla tych, co za­przedani są grzechowi i śmierci. Nie polega ona

10

na głoszeniu abstrakcyjnych teorii czy odma­lowywaniu pocieszającego obrazu przyszłości. Nasze nieszczęście zbyt na to jest wielkie i re ­alne. Zakonowi grzechu i śmierci Paw eł prze­ciw stawia inny — silniejszy i uw alniający „za­kon Ducha, który daje życie”. Znów mówi o zakonie, chociaż wydawać by się mogło, że „praw o” i „Duch” w żaden sposób do siebie nie pasuje. Czy Duch nie uosabia wszystkiego, co wolne, tajem nicze, nieuchw ytne, gw ałtow ­ne? Czy nie „wieje dokąd chce”? I tak, i nie! Gdyby na Jego działanie składały się tylko nieobliczalne porywy, sporadyczne bodźce i osobliwe przeżycia, nie mógłby On nam pomóc napraw dę, nie mógłby uwolnić nas od wieczno­trw ałego i niezniszczalnego zakonu śmierci i grzechu. Mówiąc o zakonie Ducha Paweł chce nas zapewnić, że Duch jest trw ałym i skutecz­nym elem entem życia określającym cały byt chrześcijanina. Zakonowi grzechu można prze­ciwstawić skutecznie tylko inny — silniejszy odeń i zwycięski — zakon. Duch udziela nam nie tylko dorywczej, przypadkow ej pomocy. On bierze nas całkowicie we władanie s w e ­g o z a k o n u ż y c i a . I to jest rzeczywiste u w o l n i e n i e .

Trzeba więc, abyśm y zupełnie inaczej ustosunkow ali się do naszych obaw i zwątpień, trzeba, abyśm y pojęli, że m am y do czynienia z Bożą sprawą. I nie należy za pomocą teolo­gicznych zabiegów zmieniać — częściowo lub całkowicie — prostego i oczywistego świadec­twa, że „zakon Ducha... uwolnił cię”. Teologia ma szczególny talen t wykonyw ania takich sztuczek.

(Wiersze 3 i 4). Jak dokonuje się działanie Ducha w naszym życiu? „W Chrystusie Je ­zusie” : nie jest więc faktem oderwanym, ale pozostaje w ścisłym związku z Jezusowym dzie­łem zbawienia. Duch i Krzyż to nie są dwa różne, niezależne elem enty zbawienia, ale in ­tegralnie związana całość. Jak Jezus, w yjaś­niając Nikodemowi narodzenie na nowo z wody i Ducha, skierował jego spojrzenie na wywyż­szonego na krzyżu Syna Człowieczego (Jn 3: 14), tak Paw eł związał słowo o Duchu ze sło­wem o Krzyżu.

Apostoł raz jeszcze zwraca nasze spojrze­nie ku zakonowi, „albowiem ” dany On nam zo­stał napraw dę ku żywotowi, ukazał wolę Bożą, w której — jedynie i wyłącznie — istnieje prawdziwe życie. Ale przenieść nas z zakonu grzechu i śmierci do tego życia „zakon nie m ógł”. Dlaczego? Gdyż „był słaby z powodu ciała”. W szystko rozbiło się o naszą cielesność, o naszą zmysłową, egoistyczną istotę. Zakon, jako „duchowy”, nic nie mógł zrobić z „cie­lesnym ” człowiekiem (Rzym. 7,14). I wtedy wkroczył sam Bóg. Paw eł powraca do tej kw e­stii, by wyraźnie podkreślić, że Bóg nie przy­był na pomoc człowiekowi w jego działaniu i zmaganiach, że nie ludzie wspólnie z Bogiem wydobyli człowieka z otchłani zguby, choć ta ­kie synergistyczne wyobrażenia są do dziś roz­powszechnione w szerokich kręgach chrześci­jaństw a. Mówimy: „z Bożą pomocą chcę...” —

Page 11: CHRZEŚCIJANIN - sbc.org.plKazimierz Muranty Duch Święty w Starym Testamencie Duch Święty w okresie starotestamento- wym działał w różnorodny sposób. Po pierw sze, Duch Święty

i wydaje nam się, że tak i sposób m yślenia po­budza aktywność, tymczasem w rzeczywistości paraliżuje nas i nieuchronnie prowadzi do sa- mooszukiwania i rozpaczy. M usimy wreszcie pojąć, że Bóg działa sam, że zupełnie sam do­konał rzeczy niem ożliwej dla zakonu. W łasne­go Syna z e s ł a ł „w postaci grzesznego ciała, ofiarując je za grzech”.

Z tych paru lakonicznych słów powstaje dram atyczny obraz Jezusa. Jego życie było cierpieniem nie tylko w ostatnich godzinach męki, nie tylko w skutek poszczególnych w y­darzeń, rosnącej nienawiści wrogów, braku zrozumienia ze strony uczniów, ciężaru ludz­kiego nieszczęścia i grzechu. Życie Jezusa było przeniknięte cierpieniem w każdej minucie, po­nieważ Ten, k tóry przybył z Bożej jasności, wolności i czystości, m usiał żyć „w postaci grzesznego ciała”. My, dla których ciało sta­nowi natu ra lny składnik życia, nie możemy sobie wcale wyobrazić, jak obce i męczące m u­siało być dla Syna Bożego: jakie spraw iało Mu katusze i jakim kładło się brzem ieniem , gdy, dzień po dniu, m usiał żyć jako członek obcej Bogu ludzkości, wśród zimnego m roku nieczu- łości i egoizmu. Ale dzięki tem u, że Jezus, bę­dąc w postaci grzesznego, a więc podatnego na pokusy ciała, w ytrzym ał to życie i nie dał się naw et m usnąć grzechowi — Bóg „potępił grzech w ciele”. A później, na Krzyżu, odbył się sąd nad grzechem i zastępczo wykonał się wyrok na Tym, k tóry nie znał grzechu. Jezus stał się ofiarą przebłagalną, przez k tórą znajdujem y uspraw iedliw ienie (Rzym. 3,24— 27).

O tw arta więc została droga, aby „słuszne zadania zakonu wykonały się na nas, którzy nie według ciała postępujemy, lecz według Ducha”. Paw eł znowu podkreśla: n i e pom i­jam y zakonu ani nie odsuwam y go na dalszy plan. Jakże moglibyśmy tak postąpić, skoro za­kon jest święty i duchowy, skoro przekazuje nam wieczną i niezłomną wolę Boga! Nie, za­konowi przyznajem y całkowitą słuszność. W y­rok śmierci, jaki wydał na grzech, został w y­

konany na naszym Przyw ódcy i Zastępcy: ta ­kim sposobem żądania zakonu zostały spełnio­ne. W prawdzie nie przez nas, ale „na nas”.

Pow tórzm y jeszcze raz, że podczas opraco­wyw ania tekstu nie wolno posługiwać się* teo­logicznymi sztuczkami, w w yniku czego całko­wicie zmienia się pierw otny sens. Trzeba na­tom iast abyśm y raczej posłuchali, co Paw eł ma do powiedzenia o w y k o n a n i u s i ę zako­nu, i to nie tylko o w ykonaniu się zastępczym, tzn. na Jezusie, ale o faktycznym — czyli „na nas”, na naszym własnym życiu. Odnajdziemy tu dokładnie tę samą myśl, jaka pojaw iła się na samym początku Listu do Rzymian. Ewan­gelia objawia sprawiedliwość Bożą, a chwała, cześć i nieśm iertelność staną się udziałem ty l­ko tych, k tórzy trw ając w dobrym uczynku dążą do żywota wiecznego. Istotą w iary jest posłuszeństwo: nie trzym a się więc ona grze­chu, ale oddaje „członki Bogu na oręż spra­wiedliwości”. Żądania zakonu „wykonały się na nas”.

Czy tak trudno to pojąć? Spójrzm y n a ­przód i przeczytajm y wiersz 10 z rozdziału 13: „W ypełnieniem zakonu jest miłość”. Ale tę mi­łość m y już posiadamy! Niedwuznacznie mówi się o tym w I Kor. 13. M amy ją, ponieważ ona jest najw ażniejszym owocem Ducha, a m y w codziennym życiu i postępowaniu nie jesteśm y już „w ciele”, nie postępujem y według zmy- słowo-egoistycznej natury , ale jesteśm y z Du­cha i o postępow aniu naszym decyduje Boża miłość. Następne wiersze pokażą, jak wielką wagę apostoł przyw iązuje do tej miłości.

(Wiersz 5). Nasze życie zawsze odbija „m yśli” i ujaw nia zamysły. Greckie słowo „fronein” oznacza przede wszystkim myślenie, ale takie myślenie, k tóre przejaw ia się w dą­żeniu do celu. Tak rozum iana — jest kolebką każdego poszczególnego zamiaru, celu i planu: to dlatego „m yśl” czy „zam ysł” odgryw ają w ludzkim życiu tak wielką rolę.

„Ci, którzy żyją według ciała, m yślą o tym, co cielesna”. Ich pragnienia, tęsknoty i m arze­

# 0

„... i będziecie mi świadkami w Je­rozolimie, i w całej Judei, i w Sa­marii, i aż po krańce ziemi...” (Dz. 1,8 b)Na zdjęciu: fragment współczesnej Jerozolimy; widok z terenu świą­tynnego w kierunku Góry Oliwńej.

U

Page 12: CHRZEŚCIJANIN - sbc.org.plKazimierz Muranty Duch Święty w Starym Testamencie Duch Święty w okresie starotestamento- wym działał w różnorodny sposób. Po pierw sze, Duch Święty

nia obracają się w kręgu życia światowego i egoistycznego. Rozkosze podniebienia i eroty­ka — skryte za fasadą przyzwoitości — odgry­wają znacznie większą rolę, aniżeli się do tego przyznajem y. „Ciało” — to jednak nie tylko seks i prostackie używanie przyjemności. Na­leży przyznać, że i ci, „Którzy żyją według ciała”, niejednokrotnie dążą do wyższych ce­lów. Ale to ich dążenie do celów wyższych, du­chowych — ba! może naw et pobożnych — jest spętane egoizmem i skrycie k ieru je się ku ce­lowi, k tórym jest wywyższenie własnego „ ja” . Nie może być inaczej w życiu, k tóre w yrasta na gruncie ludzkiego „ ja”. Tylko „ci, którzy żyją według Ducha”, znają św iat Bożego ży­cia. On ich pociąga i porusza. Tylko Duch Chrystusowy, Duch Syna, stw arza w nas moż­liwość m yślenia i życia po synowsku. „Ojcze nasz... Imię Twoje... Królestwo Twoje... wola Twoja...”.

Myślenie „ o tym, co duchowe” nie ozna­cza wcale, że posiadamy szczególne zain tere­sowanie zjaw iskam i religijnym i, w yjątkow ą zdolność głębokiego m yślenia i nadzwyczajne przeżycia, k tóre spraw iają, że czujem y się szczęśliwi. W szystko to może okazać się egoi­styczne, czyli cielesne. Myśleć „o tym , co du­chowe”, to znaczy — kochając -— zapomnieć0 sobie samym, być całkowicie pochwyconym przez Jezusa Chrystusa i, dzięki tem u oddaw­szy się Jego wielkiej sprawie „owoc wydawać dla Boga”.

(Wiersz 6). Kto żyje m yślą o rzeczach cie­lesnych, sądzi, że zyskuje życie. Prawdziw e życie dla Boga, m yślenie o tym, co duchowe — wydaje mu się niepojętą głupotą, czymś nie­życiowym, absurdem , k tó ry sprawia, że ludzie m arnują i tracą swe dni. Cóż za pomyłka, ja ­kie straszne złudzenie! Człowiek sądzi, że zdo­bywa życie, a tymczasem pada w objęcia śmierci. Tak dzieje się napraw dę, bo przecież „zamysł ciała, to śm ierć”. Wszystko, czego mo­je „ ja” nam iętnie pożąda i w czym ma nadzie­ję znaleźć życie, jest napiętnow ane śmiercią1 kończą się śmiercią, natom iast „zamysł Du­cha, to życie i pokój”.

„Miłość nigdy nie usta je”, podczas gdy wszystkie inne, łącznie ze zdolnościami n a j­wyższego poznania religijnego, „w niwecz się obraca” (I Kor. 13). Istotą i trw ałym udziałem życia są owoce Ducha: miłość, radość, pokój, dobroć i łagodność. W ymieniając obok słowa „życie” słowo „pokój” Paw eł słyszy w duszy hebrajskie „szalom”, które w swym znaczeniu zawiera zbawienie, pokój z Bogiem, dział w Bogu przynoszący pełne i głębokie zadowole­nie (por. kom entarz do Rzym. 1, gdzie mową 0 pozdrowieniach).

(Wiersze 7 i 8). Zamysł ciała oznacza śmierć w pełnym i w ostatecznym sensie tego słowa, gdyż jest „wrogi Bogu”. Najgłębsze pragnienie naszego „ja” „nie poddaje się bowiem zakono­wi Bożemu”. Słusznie Paweł dodaje: „bo też nie może”. Staje się teraz jasne, dlaczego ogól­nikowa prawda, że „Bóg jest miłością” — nie

12

może nam w najm niejszej mierze pomóc. Nie może pomóc właśnie d l a t e g o , że Bóg jak najbardziej serio jest miłością, że w zakonie swoim serio żąda miłości, a nasza z gruntu egoistyczna i pozbawiona miłości istota jest Mu „wroga” i „podobać się nie może” , więc pro­wadzi nas ku śmierci. W łaśnie dlatego, że Bóg jest miłością i chce rzeczywistej, prawdziwej miłości, nasze usiłowania spraw iają, iż stajem y się w Jego oczach obrzydliwi, nie do zaakcep­towania. Nasza im itacja miłości jest w strętną obłudą, bo w rzeczywistości znowu myślimy tylko o sobie i o własnej chlubie. Pomóc nam może tylko jedno: uczciwe przyznanie się do niemocy i uznania własnej zguby przed Bogiem. Dzięki tem u znajdziem y i będziemy mogli przyjąć ratunek , k tóry miłość Boża zgotowała nam w Jezusie.

(Wiersz 9). W tedy nastąpi wielka zmiana, k tórą Paw eł poświadcza z całkowitą pewnością nie tylko jako możliwość teoretyczną, ale jako konkretną rzeczywistość: „Ale my nie jesteś­my w ciele, lecz w Duchu, jeśli tylko Duch Boży mieszka w nas”. Jest to stw ierdzenie po­zytywne, następujące po negatyw nym — „gdy byliśm y w ciele” (Rzym. 7,5). Możemy się ta ­kich stw ierdzeń lękać, możemy uważać je za niemożliwe, przesadzone, a naw et pełne pychy, ale m usim y przyjąć do wiadomości, że Paweł dał opis rzeczywistej przem iany chrześcijanina. Opis nacechowany spokojną pewnością.

Gdzie przedtem mieszkał grzech przenika­jąc wszystko swoją obecnością, teraz mieszka Duch Boży, k tóry również skutecznie wszystko przenika. Czy rzeczywiście równie skutecznie? I tak, i nie. Z jednej strony, Duch jest potęż­niejszy od grzechu, działa skuteczniej i prze­zwycięża go. Z drugiej jednak strony — nie wyw iera na naszą wolę takiego przym usu, grzech. Grzeszyć bowiem m u s i m y , chociaż ma w tym udział nasza wola; n i e m u s i m y natom iast w taki sam sposób myśleć o sp ra­wach Ducha. Duch uw alnia nas od zakonu śmierci i grzechu, i pozostawia w tej wolności.

Duch Boży mieszka w chrześcijaństwie rzymskim. Jego wpływ nie jest sporadyczny, nie m uszą wciąż na nowo prosić Go, aby dzia­łał. Nie. On mieszka w nich, przebyw a stale pośród nich i w ich sercach. Apostołowie nie muszą im polecać, aby prosili Ducha Świętego. Po co m ieliby to robić, skoro On już w nich mieszka. Gdyby było inaczej, gdyby nie mieli Ducha Chrystusowego, to n i e b y l i b y J e - g o, tzn., że w ogóle nie byliby jeszcze chrześ­cijanami.

Nasuwa się pytanie, co stałoby się z chrze­ścijaństwem i naszymi Kościołami, gdybyśmy zamiast poprzestaw ać na „uw ielbieniu” dla Biblii, zechcieli wnikać w takie poszczególne zdania!

(Wiersze 10 i 11). Paweł miał odwagę po­wiedzieć o położeniu chrześcijaństwa coś tak wielkiego, co nas przeraża. A jednak, patrząc trzeźwo, dostrzegł też granicę nieprzekracząl-

Page 13: CHRZEŚCIJANIN - sbc.org.plKazimierz Muranty Duch Święty w Starym Testamencie Duch Święty w okresie starotestamento- wym działał w różnorodny sposób. Po pierw sze, Duch Święty

ną dla chrześcijanina w teraźniejszym jego czasie. „Jeśli jednak Chrystus jest w nas, to chociaż ciało jest martwe z powodu grzechu, jednak Duch jest żywy przez usprawiedliwie­nie”. Jak widzieliśmy, od „zamysłów” człowie­ka rozpoczyna się jego zbawienie i odnowa. Staje się „żywy przez uspraw iedliw ienie” , k tó ­rego dostępuje przed tronem łaski. Zgubna ko­lejność następstw : grzech-gniew -śm ierć zostaje zniesiona i ustępuje m iejsca w spaniałej kolej­ności: usprawiedliw ienie-pokój-żypie; ale nie w odniesieniu do naszego ciała. Ono nadal nosi piętno i konsekwencje grzechu, ponieważ jego członki w szczególny sposób oddaje się w nie­wolę zakonowi grzechu (Rzym. 7,23). Ciało jest ciągle śm iertelne, m artw e nawet. O ile nie będzie nam dane dożyć ponownego przyjścia (paruzji) Jezusa, a tym samym przem ienienia (I Kor. 15,51.52; II Kor. 5,4; I Tes. 4,17) — bę­dziemy musieli przecierpieć śmierć cielesną. Chorujem y i doznajemy w życiu najróżniej­szych dolegliwości, bólów i ułomności, bo ich źródło znajduje się w naszym ciele: co więcej, nasze ciało — tak szybko nużące się, żądające nieustannie pożywienia i pielęgnacji — stano­wi poważną przeszkodę w duchowym życiu. Jeżeli uważaliśmy, że Paw eł nakreślił przesad­ny i podejrzanie niezgodny z rzeczywistością obraz by tu chrześcijanina, to winę za to pono­

Słuchajcie audycji religijnej

„GŁOS EWANGELII Z WARSZAWY”

codziennie o godz. 17.45

na fali 31 m

Ofiary na „Glos Ewangelii z Warszawy”, miesięcznik „Chrześcijanin”, Dom Opieki „Be­

tania” w Ostródzie itp. oraz składki Zborów należy przekazywać na konto Zjednoczonego

Kościoła Ewangelicznego w: NBP Warszawa, XV Oddział, Nr 1153-10285-136.

Dziękujemy!

si również nasze „ciało śm ierci”, które jest w stanie zasłonić nowe życie i nie dopuścić, byś­my je rozpoznali.

W tym m iejscu Paw eł mówi o wielkim oczekiwaniu, o oczekiwaniu przyszłości. Miesz­kający w nas Duch Boży jest Duchem „Tego, który Jezusa wzbudził z martwych”. U Jezusa już nastąpiło zm artw ychw stanie ciała. On otrzym ał „uwielbione ciało”, postawione do dy­spozycji nowem u życiu jako narzędzie mocy. Skoro w nas mieszka ten sam Duch Boży, to nie może nastąpić nic innego, jak tylko to, że Bóg „ożywi” i nasze „śmiertelne ciała”. Uczyni to albo ze względu na „Ducha swego, który mieszka w nas”, albowiem święty Boży Duch nie może na stałe pozostać bez odpowiedniego ciała, k tóre by m u służyło za mieszkanie i n a ­rzędzie: albo też — „ p r z e z Ducha swego, który mieszka w was”, gdyż Duch, Twórca ży­cia i Odnowiciel, musi doprowadzić swe dzieło do końca, tj. sprawić, że również nasze ciało stanie się ciałem duchowym. W każdym razie ta nadzieja też należy do zamysłu Ducha. Nie ma ona nic wspólnego z egoistycznym m arze­niem o niebie, w yraża mocne i pewne pragnie­nie życia wolnego, nieskrępowanego i całkowi­cie oddanego w służbę Bogu.

Werner de Boor

Page 14: CHRZEŚCIJANIN - sbc.org.plKazimierz Muranty Duch Święty w Starym Testamencie Duch Święty w okresie starotestamento- wym działał w różnorodny sposób. Po pierw sze, Duch Święty

Duch Św ięty w historii KościołaDzieje Apostolskie w skazują nam na to, że Koś­

ciół Jezusa C hrystusa budow any był na skutek ak ­tywności Ducha Świętego. Słowo Boże mówi nam , że autorytetu , jaki w ypływ a z darów Ducha Świętego nie da się, tak dziś jak i wówczas, niczym zastąpić.

Życie, w którym dem onstrow any jest Duch i Je ­go moc, ma au to ry te t w pracy dla Chrystusa. Nasz dobry P asterz chce nam tego chętnie udziela?. W y­posażenie w dary Ducha ma tak ą sam ą rnoc i dzia­łanie dzisiaj, jak i we wczesnym Kościele — one przeciw staw iają się mocom zła. Głowa Kościoła daje swym członkom moc do oparcia się wszelkiego ro­dzaju pokuszeniem. Jego Kościół zaopatryw any jest dzisiaj w dar rozróżniania duchów tam, gdzie błędne nowe ruchy chcą w yw ierać w pływ na Kościół, czy to z zew nątrz czy z w ew nątrz. On daje dzisiaj sw e­mu Kościołowi dar w iary i dar czynienia cudów, szczególnie w obliczu groźby w ojny nuklearnej. J e ­żeli są dzisiaj w yraźne znaki rodzącej się mocy an ty ­chrysta, to P an przez dar prorokow ania daje Kościo­łowi w łaściw e słowo do przebudzenia się i przygoto­w ania na tę sytuację.

Wczesny Kościół, k tóry został powołany do życia przy szczególnie tw órczej mocy Ducha Świętego, po­trzebow ał darów dla zbudowania. O ileż bardziej my potrzebujem y ich dzisiaj, kiedy tak często w i­doczny jest b rak życia. Ludzie opierają się na trad y ­cjach i zwyczajach, lub co najw yżej badają Pismo w mocy ludzkiego in telektu . Tylko Duch Św ięty może nas prowadzić w głębsze zrozumienie.

Duch jednak nie m anifestu je się niezależnie od swych darów łaski. Ich znaczenie nie polega na za­stępow aniu ludzkich wysiłków. Sam Duch bowiem oświeca, budzi sum ienie i prow adzi do opam iętania, uległości i pojednania. Tylko Duch Święty zrodzić może zrozumienie znaczenia czasu i prowadzić ludzi do tego by byli gotowi na bliski koniec św iata.

Żadna z tych rzeczy nie będzie m iała m iejsca wtedy, gdy pozostanie form alne recytow anie w yzna­nia w iary, gdy pow stawać będą form alne grupy mo­dlitewne, gdy m odlitw a będzie w ynikiem sam ej tylko sumienności, bo wszystko to jest w większości rezu l­ta tem ludzkiej aktyw ności i energii. Bez Ducha Św ię­tego wszystko to jest m artw e. Tylko życiodajny Duch przygotować może Kościół na przyjście Pana. Tylko wtedy, gdy On oddaje siebie w raz ze swymi daram i Kościołowi, tylko w tedy dany jest im pet do natarcia na ciemność, w jak iej pogrążony jest świat.

Każdy więc, kto pragnie aby Bóg był w ysław ia­ny przed oczyma niewierzących i każdy kto pragnie zwyciężać dla Boga w mocy Ducha Świętego, stara ł się będzie o dary Ducha. Każdy kto modli się o to by zbory staw ały się żywe, teraz kiedy nadchodzi szczyt wojny z ciemnością, modli się by Duch Święty interw eniow ał na nowo ze swymi daram i łaski. A n a ­w et i tam gdzie działają już dary Ducha, Paw eł n a ­wołuje: „Bądźcie pełni D ucha” (Ef. 5,18). O ileż b a r­dziej odnosi się to do nas, którzy m am y mało darów! Jeżeli każdy rozkaz Pism a jest obowiązkowy, to jak moglibyśmy wyłączyć rozkaz szukania i ubiegania się o dary?

Czy jednak nie było takich zborów, które nie posiadały żadnych darów a pełne były życia? Temu pytaniu musimy przeciw staw ić inne: czy możemy

mieć pewność, że zbory, jeśli w nich nie było daru mówienia językami, pozbawione w ogóle były darów Ducha? Duchowe dary nie m uszą być szczególnie ew identne. To nie jest w arunek. Czy żywy, św iad­czący i w zyw ający do upam iętania zbór, może być rzeczywiście bez darów Ducha, bez darów mądrości i wiedzy, bez au to ry te tu w służbie duszpasterskiej, bez daru uzdraw iania (co często dzieje się w dyskre­cji), bez czczenia i w ysław iania Boga przez w iarę? To wszystko dzieje się zawsze przez działanie Ducha Świętego, k tóry porusza żywą społeczność do odda­nia chw ały Bogu Ojcu i Synowi. Tak więc Duch Święty szeroko przedstaw ia Bożą wielkość i jasno przedstaw ia moc Chrystusowego odkupienia.

Życzeniem Pana naszego Jezusa C hrystusa jest abyśm y prosili Ojca o Ducha Świętego (Łk. 11,13).O ile przed w stąpieniem C hrystusa do nieba w szyst­ko zależało od tego czy uczniowie m ają Jezusa, o ty ­le żywotność i działalność Jego Kościoła w czasie między Jego w stąpieniem do nieba a pow rotem na ziemię, uzależnione są od przyjęcia, po uwierzeniu, Ducha Świętego. W tym kontekście należy powiedzieć, że Jezus nalega na swych naśladowców aby zw raca­li się z tą prośbą do Ojca, podobnie jak przyjaciel z przypowieści (Łk. 11,5—8). Przez tą przypowieść J e ­zus w skazuje nam , że jeśli chcemy otrzym ać ten cen­ny dar, to m usim y o niego prosić bezustannie i n ie­strudzenie. P raw dziw e życie zborowe, ta k jak widzimy w Dziejach, jest nie do pom yślenia bez Ducha Św ięte­go i Jego darów. W pierw szych zborach było to abso­lu tną koniecznością, ponieważ tam ci chrześcijanie m u­sieli wszyscy Go przyjąć. A czy dzisiaj nie powinno być tak samo?

„N iekw estionow aną rzeczą jest to, że pojawienie się darów Ducha jest w yraźną konsekw encją przy ję­cia i działania Ducha Świętego. Tak to widzi Nowy Testam ent. N iejeden pasaż w Biblii daje nam do zro­zum ienia, że dary Ducha były potrzebne i egzysto­wały z w ielką mocą w czasach apostołów. W ysusza­nie tego strum ienia (chociaż krople zawsze pozosta­wały) w czasach apostolskich było odchyleniem od przedstawionego w Biblii p lanu zbawienia. Przyczy­nę tego znaleźć można w b raku skruchy, w recydy­wie grzechu i w odstępstw ach obejm ujących cały Kościół... Uściślając to, można mówić o b raku przy­gotowania i b rak u w iary w Kościele, co pociągało za sobą w konsekw encji zerwanie bliskiego kontaktu C hrystusa z Kościołem, kontaktu , k tóry nie był już tak w spaniały, jak w „dniach młodości” (Oz. 2,17). C haryzm aty zatem, udow adniają niezastąpioną i peł­ną moc p lanu zbaw ienia. Są to znaki działania Bo­żej władzy; one fo rm ują inw azję C hrystusa z głębi niebios w ten sam ow ystarczalny św iat.”

Dzisiaj, kiedy T rójjedyny Bóg został przez ludzL ogłoszony jako „um arły”, istnieje szczególne zapotrze­bowanie na znaki i cuda. To bowiem w ydaje św ia­dectwo o tym, że On żyje. Dzisiaj ludzie muszą s ta ­nąć w obecności Ducha Świętego, który w ysławia Ojca i Syna w praw dzie i jednocześnie udziela lu ­dziom swych darów . Przez dary objaw ia się wielkość i wszechfpotęga mocy Bożej.

Trzeba dzisiaj mężczyzn i kobiet pełnych Ducha, przez których Jego dary będą efektyw ne. Tacy są św iadectw em Bożej egzystencji w naszym złym świ*»

14

Page 15: CHRZEŚCIJANIN - sbc.org.plKazimierz Muranty Duch Święty w Starym Testamencie Duch Święty w okresie starotestamento- wym działał w różnorodny sposób. Po pierw sze, Duch Święty

cie. Tacy ludzie, jak Bodelsehwingh posiadający dar pomocy, albo Florence N ightingale, albo Ewa von Thiele-W inckler i inni, są znakam i litościwej miłości Jezusa w czasach obecnych. W ich życiu widoczne jest to, że Jezus żyje.

F ryderyk von Bodelsehwingh (1831—1910) był za­łożycielem dzieła w B ethel — domu dla dzieci cho­rych na padaczkę, włóczęgów i bezdomnych. Jego dzieło miłosierdzia stało się przykładem . Przez Jego ducha miłości i radości, na całym świecie powstało wiele podobnych instytucji. Ewa von Thiele-W inc­kler (1866—1930) w 1888 roku założyła „Przystań Po­koju” (w M iechowicach — przyp. tłum.), dom diako­nis, jako w ynik w iary. Pow stało potem 40 innych do­mów dla dzieci, k tóre w yrasta ły w rodzinnych g ru­pach. Połączona z tym była praca wśród więźniów. „M atka Ew a” również przez swoje pism a niosła rady wielu ludziom.

Syn Bodelschwingh’a w swej biografii pisze o m i­łości i m iłosierdziu swego ojca, rozpalonych przez Ducha Świętego. „Ojciec nigdy nie tw ierdził, że już zrobił to co m iał zrobić — naw et w Bethel. Wszystko to, czego w swym chrześcijaństw ie dokonał, w yda­wało się jedynie jako pojedyncza, chłodna kropla wody na rozgorączkow anym czole ludzkości”. I znów : „Jego miłość nie znała granic, dlatego też i pole dzia­łania było nieograniczone”.

Również w spaniałym św iadectw em jest dzieło wliairy George M ullera. Bez żadnego apelow ania o pieniądze utrzym ał on 2000 sierot. Całe ich u trzym a­nie opierało się na m odlitw ie i w ierze w Boga. Przez

ten dar w iary był on wielce szanowany. Jego w iarą pocieszona była niezliczona ilość ludzi. Zachęceni oni byli do kroczenia podobną drogą, na k tórej Bóg był wysławiany.

Założyciel Chińskiej M isji W ew nętrznej, Hudson Taylor, który m iał dar w iary, znany jest między in ­nymi z tego, że kiedy w yruszył z Londynu aby pod­jąć pracę m isyjną w Chinach, m iał w kieszeni tylko kilka funtów a ponadto „nic więcej i nic m niej niż obietnice Boże”. Jego w iara nie była zawiedziona. Bóg dotrzym ał w szystkich swych obietnic. W szech­mocny Bóg, k tóry jest „ tak” i „am en”, k tóry czyni cuda, był przez to dzieło m anifestow any przed św ia­tem. Ludzie wchodzili na drogę w iary a Bogu od­daw ana była chwała. Złożyło się kiedyś tak, że m ło­de, zaledwie 20 letnie Tow arzystwo M isyjne, potrze­bowało nowych pracowników. Jeden z m isjonarzy przedstaw ił swój cel w iary , w następnym roku ma być stu nowych pracowników. Taylor podzielał n a j­pierw ogólną opinię, że jest to zbyt w ygórow ana proś­ba: stu nowych pracow ników w jednym roku, skoro cały sztab nie liczył jeszcze dw ustu osób?

Kiedy jednak Taylor przez k ilka dni nie mógł się skupić na modlitw ie, zstąpił na niego nagle Duch w iary. D yktując do domu list, mógł tylko tak nap i­sać: „W 1887 roku oczekujem y stu nowych m isjona­rzy”. G orliwa w iara tak w nim zapłonęła, że powie­dział swojem u sekretarzow i: „Jestem co do tego tak bardzo pewny, że jeślibyś pokazał mi fotografię ca­łej setki w przyszłym roku, to w tedy będę tak samo tego pew ny jak te raz”.

„Weźmiecie moc Ducha Świętego, kiedy zstąpi na was, i będziecie Mi świadkami...” (Dz. l,8a)

15

Page 16: CHRZEŚCIJANIN - sbc.org.plKazimierz Muranty Duch Święty w Starym Testamencie Duch Święty w okresie starotestamento- wym działał w różnorodny sposób. Po pierw sze, Duch Święty

1887 rok rozpoczęty dwoma dniam i m odlitw y koń­czył się ostatnią grupą „setki” w ysłanej do Chin; wszystkie prace były ukończone, w szystkie koszty spłacone, a w ielkie błogosławieństwo rozlało się sze­roko. (Na tem at H. T aylor’a, patrz: „Duchowe P rze­budzenie", cz. II — „Boży śm iałek Hudson T aylor”, ZKE W arszawa, 1969 r. — przyp. tłum.).

W takich rozm iarach w iary, Bóg nie tylko ob ja­wia swą wielkość, ale także swą ojcowską miłość, po­nieważ On słyszy w ołanie swych dzieci i daje im od­wagę do m odlitw y o śm iałe cele. D ar w iary jest za­wsze związany z darem m odlitwy. Ludzie posiadający dary duchowe muszą mocować się w m odlitw ie z wszechmocnym Bogiem, tak jak czynił to Jakub. Oni są uzależnieni wyłącznie od Niego i mogą żyć pło­mieniem Jego świętości. Ustawicznie są też błogosła­wieni i sądzeni przez Boga. Ale ponad wszystko są oni praw dziw ym i Jego dziećmi. Jako dzieci o wszy­stko Go muszą prosić. Jako dzieci dośw iadczają też ojcowskiej miłości i m ają przyw ilej łączności z Nim.

Tak jak przez dar w iary Bóg w ysław iany jest jako Ojciec, tak przez dar czynienia cudów objaw io­na jest zwycięska moc Jezusa. Dzięki tem u darowi tysiące ludzi w ysław iało Jezusa. K iedy Johann C hri­stoph B lum hardt z au tory tetem w ypow iedział zdanie „Jezus jest Zwycięzcą” i przez to złam ał moc szatana nad osobą G öttliebin D ittus stało się to znane dale­ko i szeroko. Po dwóch strasznych la tach konfliktu, ludzka dusza uwolniona została od najsurow szej fo r­my posiadania demonicznego i mogła później prow a­dzić życie dla Bożej chwały, jako św iadek odkupują­cej mocy Chrystusa.

Przez moc Ducha, B lum hard t mógł w ielu ludziom pomóc znaleźć drogę do pokoju i św iatła — czy obłą­kanem u, czy duchowo zdegradow anem u, czy zmęczo­nem u życiem. Przez Blumhardita Duch inspirow ał w ielu ludzi do w ołania „Jezus jest Zwycięzcą” — w pokuszeniach, w zm aganiach z mocami ciemności. J e ­zus, Zwycięzca, B aranek Boży, który złam ał moce nieprzyjaciela, w ysław iany jest przez ten duchowy dar. I nie tylko B lum hardt, ale wielu, k tórych n a ­zwiska nie są znane, pow odują przez ten dar za ła­m anie mocy szatańskich i w ypędzanie duchów ciem ­ności. Uwolnione od n ieprzyjaciela dusze pozyskane zostały dla Jezusa. Trzeba w dzisiejszych czasach tych, którzy tak jak Paw eł „dokonują w śród was cudów” (Gal. 3,5).

Literalnego w ypełnienia obietnic dotyczących czynienia cudów doświadczali także m isjonarze. Je ­zus powiedział: „A choćby coś trującego wypili, nie zaszkodzi im ” (Mk. 16,18). M isjonarz Nommensen działający w 1860 roku na Sum atrze, poczęstowany był potraw ą, przy kró tej skosztowaniu jego pies padł natychm iast. Wrogowie, którzy postanow ili aby Nom­mensen um arł, u jrzeli go żywego i tak się zdum ieli tym znakiem i jego miłością do nich, że stali się zu­pełnie otw arci na zw iastow anie ewangelii.

Jezus wysławiamy jest i ożywia Kościół dzisiaj także przez dar uzdraw iania. Dar uzdraw iania poka­zuje, że moc i czyny diabła zostały zniszczone, a zbli­żyło się królestwo Jezusa. „Chodził, czyniąc dobrze i uzdraw iając w szystkich opętanych przez d iab ła” (Dz 10,38b). Tak samo jest i dzisiaj. Tam gdzie jest uzdro­wienie, tam objaw ia się królestw o Jezusa. Jezus jest Panem , k tórem u dana jest moc nad ciałem, duszą i duchem, k tó ry i te raz dokonuje .cudów uzdro­

wienia. Johann C hristoph B lum hard t i tu jest do­brym przykładem . Kiedy w swym zborze w ygrał b it- tw ę i dem onicznymi mocami, w tedy nastąpił ruch opam iętania i przebudzenia przez Ducha Świętego. B lum hard t mógł nie tylko pomóc w ielu w ich w e­w nętrznych konflik tach kiedy w yznaw ali swe grze­chy, ale też przez nakładanie rąk i m odlitwę uzdra­w iał w ielu z fizycznych cierpień. G arbaci byli w y­prostow ani, kulaw i mogli znów chodzić, chorzy na oczy, gruźlicę i kości staw ali się zdrowi. W tym w szystkim obecność Boża była tak mocno dośw iad­czona, że naoczni św iadkowie tak m ówili potem o tych w ydarzeniach: „Jezus był tam rzeczywiście; te cuda należały z czasem do zwykłego przebiegu wydarzeń. Obecność Pana była tak nam acalna, że na cuda patrzono jak na na tu ra ln e rzeczy i nie ro­biono o to wiele hałasu”. Członkowie zboru bezustan­nie zgrom adzali się z wdzięcznymi sercami, w ysław ia­jąc Boga za tak ie błogosław ieństw a (Friedrich Zuen- del).

Dar ten jest obiecany w ierzącym (Mk. 16,17—18), a w szczególności starszym zboru. Pow inni -oni zaw ­sze modlić się nad chorym i (Jak. 5,14), gdyż każda chora w zborze osoba ma być przyniesiona Jezusowi. On powiedział: „Pójdźcie do m nie wszyscy, którzy jesteście spracow ani i obciążeni” — a to dotyczy i chorych. Powinno to być rzeczą natu ra lną , tak jak jest to w niektórych zborach anglikańskich i episko- palnych; w czasie nabożeństw a dodaw ana tam jest zawsze usługa uzdraw iania. W ygląda to w ten spo­sób, że albo pastor schodzi do ław ek i ogłasza błogo­sław ieństwo i słowa przebaczenia Chrystusowego nad chorym i ludźmi, albo chorzy grom adzą się w przo- dzie.

Bóg może być także w ychw alany dzisiaj przez dar mądrości. W wielu m iejscach chrześcijanie są prześladow ani, spo tykają ich różne zakazy, doznają różnych cierpień, są ciągle przesłuchiwani. Dar m ą­drości udziela im w łaściw ej odpowiedzi, tak że opo­nenci nie mogą się tem u sprzeciwić. Duch Boży sp ra­wia, że Jego Słowo sta je się w ich rękach orężem, a wszystkie a tak i na nich skierow ane chybiają celu (Mt. 10,17—20). D ar ten m anifestow ał się na przy­kład w chińskich więzieniach, gdzie za pomocą d ia­belskich metod system atycznie niszczona była ludzka osobowość.

Dr Leslie Milan, założyciel Ruchu W olnościowe­go w Kanadzie, opisuje swe doświadczenia z czasów rygorystycznego uwięzienia w Chinach. Poddany tam był mękom „prania mózgu”. „Byli w stanie w ypłu­kać wszystko z mej pamięci. Nie liczyło się w ykształ­cenie, nie liczyło się kulturow e podłoże. Nic nie mo­gło się tym form om oprzeć. Nie mogło się tem u oprzeć moje ciało, ponieważ po kilku tygodniach zostało zu­pełnie złam ane. Byłem fizycznym w rakiem . Nie było we mnie niczego, czym mógłbym się bronić. Ale k ie­dy Duch Święty chciał używać coś poza m oją św ia­domością, mógł jeszcze to czynić. K iedy Duch Boży przypom inał mi Słowo Boże, moi prześladowcy nie wiedzieli co robić. Słyszałem ich jak mówili: Panie Milan, proszę powstać i odpowiadać na pytania! Za­daw ali mi py tan ia a ja nie w iedziałem naw et o co minie pytali. Mogłem n ie słyszeć. Nagile Słowo Boże zaczęło w pływ ać na mnie i kiedy oni kończyli swą mowę i daw ali mi czas na odpowiedzi, mogłem je­dynie „cytować” -to, co było w e jp if e —- Boże

m

Page 17: CHRZEŚCIJANIN - sbc.org.plKazimierz Muranty Duch Święty w Starym Testamencie Duch Święty w okresie starotestamento- wym działał w różnorodny sposób. Po pierw sze, Duch Święty

T ak oto tych siedm iu przeszkolonych politycznie lu ­dzi przyjm ow ało w danym momencie coś z chwały Bożej. Było to dla nich św iadectwo o mocy Bożego Słowa działającego przez Ducha...”.

Dary Ducha działają dzisiaj na różne sposoby. Są one z jednego Ducha — są św iętą aktyw nością Trój- jedymego Boga, ponieważ Duch Święty pochodzi od Ojca i od Syna. Tak przekonyw ujące dary muszą być dla nas w artościowe i święte.

Dary m usim y m ierzyć tylko na podstaw ie Pism a Świętego -— co i jak ono mówi o nich. Nie można ich mierzyć błędnym używ aniem m ówienia językami. Jeśli tak byśmy czynili, to zbaczalibyśm y od Biblii. Jeżeli Pismo mówi: „s tarajcie się usilnie o dary du­chowe” (I Kor. 14,1), to nie możemy tego przem ie­niać, mówiąc: „utrzym ujcie czystość darów ducho­w ych”, lub: „przeciw staw iajcie się darom, ponieważ mogą być dary fałszyw e i ludzie pobudzeni przez szatana”. My m amy jedynie walczyć przeciw ich błędnem u używ aniu a nigdy przeciw nim samym.

Szczególną wagę m a dzisiaj dla nas dar proro­kowania. Bez niego praw dziw y Kościół byłby podob­ny do wysuszonego pola. „Przez dar prorokow ania zbór ożywiany jest oddechem Bożej świeżości i do­kładności. Prorokow anie jest bezustannym oddycha­niem słowami Pisma, bez którego było by ono um ar­łym listem . Egzystencja lub nie-egzystencja zboru zależy od tego czy jest w nim dar p rorokow ania”.

Dzisiaj trzeba proroków, ludzi, którzy przekazują naszemu pokoleniu Boże rozkazy. P otrzebujem y lu ­dzi, którzy widzą co znajduje się za różnym i dzisiej­szymi tendencjam i. Prorocze słowo w ypowiedziane z au tory tetem musi wzywać cały Kościół do postępo­w ania praw dziw ą drogą. P rorokow anie rozśw ietla św iatło Pism a i penetru je wszystko to, co jest ukry te i zakam uflow ane. P rorokow anie potrzebne też jest w w ypełnianiu zadania misyjnego, ponieważ przez u jaw ­nianie grzechu przyprow adza ludzi ku potrzebie C hry­stusowego przebaczenia. P rorokow anie pomaga przy zdecydowanym nawróceniu.

Prorokow anie objaw ia także w ażne rzeczy doty­czące przyszłości, na rów ni z boską in te rp re tac ją przyszłych i teraźniejszych wydarzeń. W A rm enii w 1855 roku 11-letni chłopak zaczął mówi o tureckiej inwazji. Przez to proroctw o chrześcijanie byli ostrze­żeni, że jeśli nie w yem igrują do zam orskich ziem, będą zabici. Szkice i mapy, które ten chłopak ryso­wał po otrzym aniu wizji w skazyw ały na Amerykę. W 1900 roku, już jako dorosły mężczyzna, znów w proroctw ie nak łan ia ł swych przyjaciół do opuszcze­nia Arm enii. Na mocy tego proroctw a, przebudzenio- wa społeczność, do k tórej on należał, w yem igrow ała do Ameryki. W 1912 roku ostatnie rodziny opuszcza­ły Arm enię, a w 1914 roku w ybuchła pierw sza w oj­na światowa. Turcy podbili A rm enię i trzy miliony Arm eńczyków zostało zabitych. Tak oto Bóg używa tego daru również dzisiaj dla ochrony swych ludzi.

O dar prorokow ania należy się modlić. Inaczej możemy ulec m istyfikacji, fałszyw em u nauczaniu i demonicznym kierunkom . Nic nie może pow strzym ać nas od m odlitw y o ten dar, naw et ten fakt, że było wielu fałszywych proroków. Tak było w czasach S ta­rego jak i Nowego Testam entu, tak też jest w n a ­szych czasach. Pomimo tego, że Paw eł doświadczył w zborach wielu błędów, to jednak tym bardziej n a ­pomina: „Proroctw nie lekceważcie” (I Tes. 5,20).

Dzisiaj potrzebni są ludzie z praw dziw ym darem prorokow ania. Jest ich ciągle za mało. Jezus zachęca nas do proszenia Ojca o Ducha Świętego, a apostoł Paw eł dw ukrotnie napom ina: „starajcie się też usil­nie o dary duchowe, a najbardziej o to, aby proro­kow ać” (I Kor. 14,1 i 39). Kto zatem słucha tego w e­zwania? Kto czuje się zmuszony do podporządkowa­nia się tem u rozkazowi Pism a i kto modli się o to z gorliwością przyjaciela z przypowieści, ustaw icznie pukającego do drzwi, ponieważ znajdu je się w po­trzebie? Chleb, o k tóry on prosił, był dla niego nie­zbędny (Łk. 11,5). Tak w łaśnie trzeba dzisiaj darów duchowych, a dar prorokow ania zajm uje pierwsze miejsce wśród tych, o k tóre powinniśm y prosić.

Cóż za przebudzenie mogłoby nastać w Kościele, gdyby to, co jest błędne, stało się czyste przez ude­rzające św iatło proroctw a! Postronni, naw et dzisiaj, jak mówi o tym Paweł, upadli by na swe tw arze (I Kor. 14,25)! Ich grzeszność zostałaby zdem askow a­na i m usieliby oddać chw ałę Bogu, k tóry bada i zna głębokości ludzkiego serca.

Coś spokrewnionego do daru prorokow ania dane było dobrze znanem u Cure d ’Ars, który widział ukryte rzeczy pod m askam i pobożności i otwarcie tym, którzy przychodzili do niego po porady duszpasterskie, mó­wił o ich grzechach. Nieuczony i zew nętrznie pospoli­ty, prosty w iejski duchowny był pełen pośw ięcającej miłości, dziecięcej pokory i prow adził bogate życie m odlitewne. K orzystając z au to ry te tu od Ducha Świę­tego powodował tak ie błogosławieństwo, że ludzie płynęli do niego tłum am i. Dyliżanse z Lyonu robiły dodatkowe kursy. P rzybyw ali pielgrzymi. Łączyło ich w szystkich jedno — przyszli jako grzesznicy, to zna­czy jako ludzie, którzy bardziej lub m niej wiedzieli, że w ich życiu jest coś złego. T utaj doświadczali przenikającego obnażenia ich grzechów i to doprowa­dzało ich do spotkania się tw arzą w tw arz z Bożą świętością. W rezultacie było tam bardzo wiele p rzy­padków zdecydowanych nawróceń. Przez spotkanie z Jezusem Chrystusem rozpoczynało się dla nich nowe życie.

Cóż za możliwość! Bóg ofiaruje ludziom ten dar, ale na zasadzie prośby o niego. Często błądząc w prośbach nie otrzym ujem y tego, o co prosimy. Nie możemy więc mieć pojęcia o stanie naszej duszy, słabniem y w Jezusie, jeśli b rak nam daru proroko­w ania. Bóg użycza jednak w szystkich rodzajów da­rów, itak by Jego Kościół mógł się budować, by On mógł być w ysław iany a postronni by staw ali się w ie­rzącymi.

M usimy więc mieć dar prorokow ania. Jakąż s tra ­tę ponosimy, kiedy gardzim y tym darem i nie w y­ciągam y po niego ręki! W proroctw ie doświadczamy żywego Jezusa, k tóry do nas mówi. On dotyka się nas w świętości i z miłością. Rozpoznajem y Go jako trium fującego Pana w swym Kościele. W szczególny sposób sta je się On widoczny w darach duchowych. P rzekreślają one śm iertelną ortodoksję i przez ludzi w ytw orzoną w iarę. On jest w środku! Słowo, które przez Niego osobiście skierow ane jest do nas, nie mo­że być obalone. Takie słowo przyprow adza zwykle więcej ludzi do nawróceń, niż ogólne zwiastowanie.

Tę praw dę przedstaw iają również proroctw a i objaw ienia Sadhu S undar Singh’a. On tak pisze: „Gdy w stałem w czasie modlitwy, zobaczyłem jaśniejący Byt stojący przede mną, odziany w jasność i piękno.

17

Page 18: CHRZEŚCIJANIN - sbc.org.plKazimierz Muranty Duch Święty w Starym Testamencie Duch Święty w okresie starotestamento- wym działał w różnorodny sposób. Po pierw sze, Duch Święty

Nie powiedział On ani słowa. Prom ieniejący b lask ży­ciodajnej miłości spływ ał z Niego z ta k ą mocą, że przedostaw ał się do m ej duszy i tam się. rozlewał. W iedziałem bezpośrednio, że mój drogi Zbawiciel stał przede mną. Zeskoczyłem ze skały, na k tó rej się znajdow ałem i poczułem, że jestem na Jego stopach... W tam tych kilku sekundach On w ypełnił m oje serce tak dokładnie i mówił tak cudow ne słowa, że naw et, jeśli napisałbym w iele książek, nie byłbym w stanie tego przedstawić. Poniew aż te niebiańskie rzeczy m o­gą być w yrażone tylko w niebiańskim języku, ziem ­skie języki są nieadekw atne. Pomimo to, próbowałem wypisać k ilka z nich, k tó re doszły do m nie w te j du­chowej w izji M istrza”. W innym m iejscu Sadhu tak pisze: „W K otgarh, 14 la t tem u, gdy się modliłem, miałem przed oczyma w izję nieba. W szystko było tak żywe, że myślałem, iż pow inienem um rzeć a moja dusza wejdzie do niebiańskiej chw ały; w następnych la tach tak ie w izje wzbogacały m oje życie. Sw oją w o­lą nie mogłem spraw ić aby się pojawiły, ale zwykle kiedy się modliłem albo m edytowałem , to czasem o- siem do dziesięciu razy w m iesiącu moje oczy ducho­we były o tw arte”. (Na tem at Sadhu S undar Singh’a patrz: Tadeusz Łamacz, „W ielki chrześcijanin — S ad­hu S undar S ingh”, „Z w iastun”, W arszawa, 1973 — przy. tłum.).

Przez wizje i prorocze słowa Sadhu S undar Singh’a wielu ludzi m usiało poważnie potraktow ać wieczność, przebudziło się i nawróciło. Dla ludzkich dusz bardzo pomocne też były objaw ienia takich lu ­dzi, jak: Juing-Stilling, pastor O berlin i M ichael Hahn. Dziękujmy Bogu, że dzisiaj, tak sarno jak w czasach apostoła Paw ła, daje nam ten dar łaski, przez który od czasu do czasu odsłania przed nam i k u rty n ę n ie­bios — przez to chce abyśm y staw ali się gorliw i dla osiągnięcia celu.

W Kościele Chrystusow ym m uszą być dzisiaj czynne wszystkie dary Ducha. Odnosi się to też do daru mówienia językam i. Duch Święty, k tóry dzisiaj jest ten sam, niezm ienny, nie chce nam daw ać d a­rów po to abyśm y się na nich potykali; Jezus też wyznacza wśród znaków tow arzyszących w ierzącym w Niego, znak mówienia językam i. K iedy nasze w ła­sne słowa są zbyt małe, w tedy daje nam słowa chw a­ły. (...)

Duch Święty, który działa niezależnie od stopnia naszego zajęcia lub zmęczenia, pomaga nam w tych bezustannych m odlitwach. Ma to dla nas w ielkie zna­czenie, bowiem żyjemy w w ieku zagrożenia pośpie­chem, co dław i całe duchowe życie. Duch Święty wysławia się bez naszej pomocy ani intencji. W ten też sposób w staw ia się za nam i i modli się w nas modlitwą, która ma znaczenie dla te j czy tam te j oso­by, ponieważ On zna potrzebę chwili. P odaje nam rękę w naszej słabości i bezsilności, w tedy kiedy n ie­świadomi jesteśm y detali potrzeby danej osoby, zboru czy zobowiązania. On wie czego w m odlitw ie n a jb a r­dziej potrzebujem y, a Jego m odlitw a posiada au to ­rytet. Om także bojuje w nas kiedy modlim y się za tych, którzy dręczeni są przez moce ciemności. To jest szczególnie potrzebne w obecnych czasach, w k tó ­rych panuje w ielka ciemność.

Dar języków pomaga nam w m odlitwach wstawienniczych, ale pomaga także w chwilach pokuszeń. Kaznodzieja Dawid W ilkerson do­świadczył tego w określony sposób w swej

pracy wśród nałogowców Nowego Jorku. Wie­lu z nich w sposób cudowny uwolnionych zo­stało od strasznych nałogów, gdzie z medycz­nego punk tu widzenia nie było już szans. K ie­dy jeden z tych młodych wrócił do nałogu, po­mimo że szukał każdej możliwej pomocy, W il­kerson pytał innych chłopców co pomaga im w przetrw aniu pokuszeń. Jeden po drugim opo­wiadał m u o rzeczywistości Ducha Świętego, której doświadczyli w swym życiu, a szczegól­nie o darze m odlitw y w językach. Kiedy Duch Św ięty modlił się w nich, oni mogli opierać się ponadludzkim pokuszeniem.

Opis przebudzenia w Indonezji wskazuje * w inny sposób, w jaki Duch Św ięty posługuje

się m odlitwą w językach. Na dorocznej konfe­rencji Indonezyjskiego Towarzystwa M isyjne­go, Duch Boży zupełnie wyraźnie pokazał in­donezyjskim braciom na odpowiedzialność za ludzi Południowo-W schodniej Azji i Północnej Afryki. Przywódca społeczności jednak sprze­ciwił się tem u rozszerzonemu zadaniu m isyj­nem u, ponieważ jeszcze wielkie połacie Indo­nezji nie były dosięgnięte przez ewangelię. K ie­dy tę kwestię przedłożył Bogu w nocnej p ry ­w atnej m odlitwie, w tedy Duch poprowadził go nad kraje Południowo-W schodniej Azji. Było to jedyne w swoim rodzaju doświadczenie. Z lotu p taka widział te kraje, za k tóre miał się modlić. Ciężar m odlitw y spoczął na nim w niew yobrażalnym stopniu i zaczął się modlić za te kraje w języku, którego nie znał. Odczu­wał, że był to jeden z języków tam tych państw. To działanie Ducha Świętego poruszyło misję z jej ograniczonego patrzenia na dzieło Boże i odtąd zaczęto się przygotowywać do wysłania pierwszych indonezyjskich m isjonarzy do Kam ­bodży i Tajlandii.

Ta szczególna łaska Ducha Świętego, mo­dlenie się w językach, powinna być dostępna dla całego zboru przez dar wykładania. Przez ten dar m odlitw a społeczności jest ożywiona. Wiele grup m odlitewnych tęskni za tym . Dar w ykładania języków przejm uje całe zgroma­dzenie obecnością Bożą. Słowa Ducha i obja­wienia dotykają rzeczywistości niebios. W ten sposób Kościół jest dzisiaj ożywiony. „Jeśli za­znajom ieni jesteśm y z rzeczywistą historią wczesnego Chrześcijańskiego Kościoła, to za­uważamy, że mówienie językam i nie było n i­czym osobliwym. Obecnie mówienie językami jest fenom enem we wszystkich w ielkich prze­budzeniach. Kiedy Duch Św ięty zawłada ca­łym człowiekiem, w tedy musi być tym prze­niknięty um ysł”.

Jeszcze inny dar jest dla nas dzisiaj bar­dzo potrzebny. W chodzimy w nowy wiek — wierzę, że są to ostatnie dni — wiek zamiesza­nia duchów. Tym darem jest dar rozróżniania duchów. Kto nie ma tego daru, albo należy do zboru, w k tórym nie ma tego daru, ten znaj­duje się w niebezpieczeństwie wpadnięcia w szpony herezji. Przez ten dar szczególne zna­czenie ma dla nas słowo Jezusa: „nie zostawię was. sierotam i, przyjdę do w as”. On przyszedł do nas w Duchu Św iętym i jeszcze chce przyjść

18

Page 19: CHRZEŚCIJANIN - sbc.org.plKazimierz Muranty Duch Święty w Starym Testamencie Duch Święty w okresie starotestamento- wym działał w różnorodny sposób. Po pierw sze, Duch Święty

dzisiaj, tak abyśm y nie byli poddani uwodzi­cielom, abyśmy wiedzieli jak z pomocą Ducha rozróżnić między zwiastunam i wyznaczonymi przez Boga a zwodzicielami i hipokrytam i.

Czytamy dzisiaj w wielu książkach i cza­sopismach wezwanie do porzucenia takich słów; jak: „Bóg”, „grzech”, „upam iętanie” ,„Łaska”. Ktoś uczy ludzi tego, że Bóg jest um arły. Ktoś mówi, że praw dziw a miłość istnieje wtedy, gdy Boga nie ma. My po stro­nie chrześcijańskiej wezwani jesteśm y do po­kazania pobłażliwego w yrozum ienia wobec tych, którzy żyją w grzechu. Homoseksualizm, cudzołóstwo i podobne rzeczy nazwane są jas­no „grzechem ”. Ale dzisiaj słyszym y o koniecz­ności tolerow ania tego, a naw et akceptowania ze względu na szczególny charak ter tych rze­czy. Mówi się naw et, że gdy Jezus przyjdzie, to rozpraw i się z grzechem i tak grzech zosta­nie anulowany. W ielu ludzi tę formę argum en­tacji chętnie akceptuje, ponieważ stali się ślepi na praw dę i pozwolili się prowadzić błędną drogą.

Tak więc potrzebujem y dzisiaj ludzi, k tó­rzy wyposażeni będą w dar rozróżniania du­chów. Oni muszą nieugięcie odsłaniać p raw ­dziwe m otyw y ludzkiego odsuwania się od Boga: błądzenia w zrozum ieniu C hrystusow e­go odkupienia i zwycięskiego zm artw ychw sta­nia oraz odmowę nazyw ania grzechu po imie­niu. Za tym stoi tylko szatan. A on ma tylko jeden cel — by grzech mógł swobodnie pano­wać i by ludzie ignorowali Boży sąd gniewu nad grzechem. Tak oto grzech przestaje być uznany jako grzech, a ludzie coraz bardziej wchłaniani są przez destrukcyjną moc szatana.

P rzy takich diabelskich mocach pokusze­nia, norm alne duchowe życie chrześcijan nie jest w stanie odróżnić zwodzicieli, heretyków i hipokrytów od tych, którzy są prawdziwym i przywódcami Kościoła Chrystusa. Jeszcze bar­dziej niż dawniej okazuje się to n iew ystarcza­jące w ostatnich dniach, ponieważ proroctw a mówią o zwodniczych duchach w ukryciu — a m y zaczynamy to już doświadczać w naszych czasach. Tylko za pomocą daru rozróżniania duchów takie duchy mogą być zdemaskowane przed zborem. Tak jak kierownicy i członko­wie zborów żyją pod groźbą podstępu, tak sa­mo i duchowe dary są w niebezpiecezństwie. W ogóle Kościół znajduje się w niebezpiecz­nym położeniu, gdyż prawdziwe dary są im i­towane przez szatana. W dzisiejszych czasach wiemy o uzdrow ieniach dokonywanych w im ie­niu Trójcy a de facto dokonujących się pod kontrolą okultystyczną. W iemy o glossolaliach w pogańskich narodach albo dokonujących się pod szatańskim i wpływami. Wiemy, że proro­kowanie koresponduje z w różbiarstw em , a dar poznania z jasnowidztwem. Kościół jest więc wezwany do badania i m ierzenia wszystkiego. „Wszelki duch, k tóry wyznaje, że Jezus C hry­stus przyszedł w ciele, z Boga jest. Wszelki zaś duch, k tóry nie wyznaje, że Jezus Chrystus przyszedł w ciele, nie jest z Boga. Jest to duch an tychrysta” (I J. 4,2— 3).

Pismo Święte zapewnia nam w yraźną li­nię ochronną i daje nam właściwe szacowanie darów duchowych. Boskie proroctwo, na przy­kład, rozpoznajem y ponieważ zgadza się ono z ogólnym świadectwem Pism a Świętego i nie wychodzi poza to. Strzeżm y się proroctw z du­chowo nieczystych źródeł, „nowych objaw ień” , które nimi w rzeczywistości nie są. One są czę­sto pobożną m aską zaspokojenia ludzkich p ra ­gnień, m arzeń lub tęsknot za znaczeniem i mo­cą. Takie „nowe objaw ienia”, akceptowane ja­ko absolutne praw dy, mogą prowadzić do for­m owania się sekt. W ostatnich czasach ich wpływy znacznie wzrosły. Akceptować może­my wszystko to, co jest zgodne z Pism em i co trak tu je o upam iętaniu, odnowieniu i pokoju z innymi. Demoniczne proroctwa, z drugiej stro­ny, czynią ludzi bojaźłiwym i i niespokojnymi oraz wnoszą podziały. Same w sobie nie są zgodne. Są one pełne sprzeczności i często skła­dają się z pustych fraz lub dzikich apokalip­tycznych obrazów.

Tam, gdzie działał będzie Duch Święty i udzielał będzie duchowych darów, tam wszyst­ko będzie wyglądało jak we wczesnym Koście­le. Nie będzie tam żadnego rozkiełzanego eks­tatycznego zachowania się wytworzonego przez histerię lub naw et złego ducha. W szystkie da­ry, które pochodzą od Ducha Bożego m anife­stowane są w spokoju i z godnością pod Bożą kontrolą (I Kor. 14,33 i 40). One nie chcą przy­ciągać uwagi ani powodować sensacji. Ponie­waż Jezus mówi, że „po owocach poznacie ich”, to na tu ra tych, którzy wyposażeni są praw dzi­wymi daram i duchowymi, zawsze jest pokor­na i charakteryzuje się miłością i gotowością do służby. D ary Ducha czynią dobrodziejstwa w sposób prosty i w pokornej pracy, podczas gdy demonizm tworzy odwrotne rezultaty .

Pawłowy nakaz: „Wszystkiego doświad­czajcie, co dobre, tego się trzym ajcie” (I Tes. 5,21) ma współczesne zastosowanie. Jest tak dlatego, ponieważ zwykła chrześcijańska świa­domość jest nie w ystarczająca w rozróżnianiu pomiędzy daram i Ducha a duchowymi cudzo- łożeniami lub diabelską przewrotnością. Z d ru ­giej strony, bez daru rozróżniania duchów, prawdziwe dary Ducha mogą być określone ja ­ko inspirowane przez diabła, tak jak miało to miejsce w poprzednich wiekach.

W ielu takich, którzy kochali Jezusa, zgi­nęło pod inkwizycją w yjątkow ej pobożności. Tamci nie wiedzieli, że walczą przeciwko Du­chowi Św iętem u i Jego darom. Tak więc dar rozróżniania duchów jest dzisiaj potrzebny nie tylko do objawiania błędnych darów, ale także do „rozeznawania praw dziw ych nosicieli Bo­żych darów i nie potępiania ich jako inspiro­wanych przez diabła”.

Z wszystkich tych wniosków, pośród po­trzeb i m artw ot Kościoła, konieczne jest to, abyśmy z tą codzienną petycją szli do Boga, tak jak człowiek, k tóry pukał do drzwi domu swego przyjaciela z prośbą o chleb — „Daj, Panie, członkom Kościoła moc rozróżniania du­chów. Daj nam dzisiaj dary Ducha!”. (B.S.)

19

Page 20: CHRZEŚCIJANIN - sbc.org.plKazimierz Muranty Duch Święty w Starym Testamencie Duch Święty w okresie starotestamento- wym działał w różnorodny sposób. Po pierw sze, Duch Święty

Z C hrystusem przez życie

lirat Sergiusz Waszkiewicz, przełożony Zboru Zjednoczonego Kościoła Ewangelicznego w Gdańsku, jest znanym i cenionym kaznodzieją Słowa Bożego. Pełnił szereg odpowiedzialnych funkcji w Kościele. Jest zwolen­nikiem jedności wszystkich wyznawców chrześcijaństwa ewangelicznego. Pragnąc ocalić od zapomnienia ciekawe przeżycia, przemyślenia, doświad­czenia, poprosiliśmy o chwilę rozmowy.

Jest Brat natchnionym kaznodzieją Słowa Bożego. Przypuszczam jednak, że niewielu z n a . okoliczności, w jakich spotkał się Brat ze S łow em Bożym.

Muszę więc powrócić do mojego dzieciństwa i podać k ilka faktów . W czasie I w ojny św iatowej w ielu lu ­dzi musiało opuszczać swoje rodzinne strony, ponie­waż na tych terenach toczyły się działania wojenne. Moi rodzice opuścili Ziemię Nowogródzką i udali się w głęb Rosji. W domu dla przesiedleńców mój oj­ciec spotkał się z pew nym Łotyszem, k tóry zapro­wadził go na nabożeństwo ewangeliczne w Moskwie. Był to Zbór Ewangelicznych Chrześcijan prowadzony przez cenionego i znanego w całym świecie Jan a S. Prochanowa. Po naw róceniu mój ojciec przy ją ł chrzest i tak Słowo Boże znalazło miejsce w jego sercu i w naszym domu.

A. w jakich okolicznościach Słowo Boże miejsce w sercu Brata?

znalazło

Tak, to ważne, wręcz zasadnicze pytanie. Świadomy bowiem jestem, że naw et najlepsze chrześcijańskie wychowanie nie może zastąpić osobistego nawrócenia, osobistego spotkania z Panem Jezusem . Z Moskwy moja rodzina w yjechała na U krainę, gdzie uczęszcza­liśmy do Zboru Ewangelicznych Chrześcijan w Ti- maszówce. W 1920 roku zm arł mój ojciec, pozosta­wiając swoją żonę i dwóch synów. W ostatniej mo­dlitwie polecił nas opiece Wszechmogącego. W 1921 powróciłem w rodzinne strony, to znaczy do Dołgino- wa k. Nowogródka, i nie znalazłem tu ta j w ierzących ludzi. Będąc młodym chłopcem, m iałem w tedy czter­naście lat, niebaw em zacząłem kroczyć szeroką dro­gą. Ale wówczas uświadom iłem sobie, że jeśli będę tak żyć to zginę na wieki. Zacząłem się modlić: „P a­nie, ra tu j mnie, bo ginę. Nie ma tu ta j nikogo, kto by wierzył tak jak mój ojciec. Panie, poślij m i ta ­kich ludzi”. Nadeszła błyskawiczna odpowiedź od Wszechmogącego. W tę sam ą jesienną noc, a p rzeby­wałem w tedy na stałe u mojego stry ja , przyśnił mi się w strząsający sen. Śniłem, że uderzył we mnie piorun i mnie zabił. Na szczęście na tym sen się nie skończył. Okazało się, że nie um arłem , że żyję, że

w stąpiła we mnie nieznana dla mnie siła, moc. Obu­dziłem się i czekałem, że coś szczególnego rozpocznie się w moim życiu. W ten sam poranek przyszedł do mnie mój stry j i powiedział, że od sąsiada dowie­dział się, iż niedaleko stąd są tacy ludzie jak mój ojciec, że jest tam n ie jak i człowiek o nazw isku Jan Pańko. To była natychm iastow a odpowiedź na moją m odlitwę. Wieś Cerebostyń, bo o nią chodziło, zna j­dowała się około 30 km od mojej miejscowości. W najbliższą niedzielę byłem już w te j wiosce i zna­lazłem wierzących, którzy ak u ra t kończyli już swoje nabożeństwo. P łakałem jak m ałe dziecko, naw róci­łem się do P ana i z lekkim sercem i spokojną duszą wróciłem do Dołginowa. W krótce zaopiekowali się mną bracia: Paw eł Tur, Jan Pańko i Grzegorz K ras- kowski. Od tego m om entu, od m om entu naw rócenia, Boże ziarno w zrastało w moim sercu.

Rzeczywiście, to długa, ale jakże interesująca rela­cja. Bóg czyni wszystko, Bóg nie powiela sposobów, aby znaleźć ludzką duszę. Co jeszcze chciałby Brat dcdać w odpowiedzi na poprzednie pytanie'!

. Może dorzucę jeszcze k ilka faktów . Chrzest w iary przyjąłem 25 w rześnia 1930, przy którym usługiwał b rat Grzegorz K raskow ski. W 1931 roku, w drugi dzień św iąt Narodzenia Pańskiego, przeżyłem chrzest w Duchu Świętym ze znam ieniem obcych języków. Miało to miejsce w Roskoszy podczas nabożeństwa, które prow adził br. Paw eł Tur. I jeszcze jedno. A bezpośrednim bodźcem do tej m yśli jest moja ostatnia w izyta w Zborze w Mińsku. Proszę sobie wyobrazić, że podchodzi do m nie jedna staruszka i pyta czy ją znam, czy poznaję? Skoncentrowałem moją pamięć, w ysiliłem wzrok, ale n iestety nie by­łem w stanie dać potw ierdzającej odpowiedzi. X co się okazało? Była to m oja sąsiadka i koleżanka, k tó­ra w tam tych latach jako pierw sza z. młodzieży n a­wróciła się do Pana. Miłe wspomnienie. Jej mąż, b ra t Boguszewicz, zginął na wojnie, a ona jako wdo­wa żyje z dziećmi. W racam teraz do myśli, k tórą chciałem przekazać. Nasze życie w Chrystusie, moje życie było związane z przynoszeniem owoców dla P a­na. Śpiewaliśmy: „Chociaż jedną duszę przyprow a­

20

Page 21: CHRZEŚCIJANIN - sbc.org.plKazimierz Muranty Duch Święty w Starym Testamencie Duch Święty w okresie starotestamento- wym działał w różnorodny sposób. Po pierw sze, Duch Święty

dzić do Chrystusa". To był nasz cel, to był mój cel. Obecnie, jak mi się wydaje, zamiera duch misyjny. A pewien zacny pastor nie tak dawno nazwał nas, mnie, „kłusownikami". Ale bez względu na to, czyj to las musimy wszystko uczynić, aby przyprowadzać do Chrystusa martwych duchowo ludzi, martwych chrześcijan, bo i takich nie brakuje. Powtórzę więc: moim celem od momentu nawrócenia się do Pana było przyprowadzanie ludzi do osobistego spotkania z Chrystusem.

Wiem, że studiował Brat teologię w Instytucie B i­b lijnym w Gdańsku. Przyznam się jednak, że nie znam szczegółów związanych z organizacją zajęć, programu. Nie w iem też, jaki w p ływ miały te s tu ­dia na dalszą Brata służbę?

To temat — rzeka. Pozwoli więc Brat, że zasygna­lizuję niektóre zagadnienia. Wybiorę przede wszyst­kim te, które mogą być przydatne w naszej współ­czesności. Chcę więc powiedzieć, że do Instytutu byli przyjmowani bracia nawróceni i zaangażowani w służbie dla Pana. Wypełnialiśmy ankietę, w której znajdowało się kilkanaście pytań, a macierzysty Zbór musiał potwierdzić nasze odpowiedzi. Chodziło bowiem o to, by do Instytutu nie przychodzili ludzie nieodrodzeni. W Instytucie panowała dyscyplina, pa­nował porządek wewnętrzny. Nie było chaosu, co­dziennej improwizacji. Istniał szczegółowy regulamin, a jego punkty dotyczyły nie tylko obowiązków „nau­kowych", ale i sposobu życia. Oprócz udziału w na­bożeństwach zborowych, mieliśmy w piątki specjalne nabożeństwa wieczorowe studenckie, na których gło­siliśmy Słowo Boże, a wyznaczeni bracia w dyskret­ny sposób robili wszechstronne notatki, rozpoczyna­jąc od mimiki, barwy głosu, schematu i czasu trwa­nia kazania. Raz w tygodniu, w obecności dyrektora Instytutu, omawialiśmy kazania. Krytyka była nie­znośna szczególnie dla „wielkich” kaznodziei, a takich męczyliśmy aż do „śmierci”. Każdy z tej liczącej 40—50 osób rodziny czekał na swój „wielki piątek”. Jeśli idzie o program, to dominowały te przedmioty które pojawiają się w siatce każdego solidnego In­stytutu. Chcę tylko zaakcentować, że szczególną uwa­gę przywiązywano do Pisma Świętego. Każdy stu­dent musiał znać Biblię jak muzykant zna swój in­strument. Mieliśmy dobrych wykładowców. Niektó­rzy z nich na stałe zapisali się w historii ruchu zie­lonoświątkowego. Byli to: D. Gee, N. Nicoloff, P. Pe- terson, G. Kinderman i inni.

To istotnie temat — rzeka. Prosiłbym jednak o k i l­ka informacji na temat w p ływ u studiów na Brata dalszą służbę.

Zapowiedziałem na początku, że to obszerny temat. W tym co już powiedziałem mieści się tylko szkic zagadnień. Przejdę więc do bezpośredniej odpowiedzi na ostatnie pytanie. Nie ulega najmniejszej wątpli­wości, że uczelnia miała wpływ nie tylko na moją służbę, ale i na cały nasz zielonoświątkowy ruch. Studenci rekrutowali się ze Zborów całej Europy i prezentowali różne odmiany duchowego wychowa­nia. Myślę, że ta społeczność wyzwoliła mnie z du­cha sekciarstwa i pozwoliła uważać wszystkich od­rodzonych wierzących za dzieci Bożych. Szkoła nau­czyła mnie porządku i dyscypliny w moim osobistym duchowym życiu. Nigdy nie opuszczam nabożeństw, z wyjątkiem choroby. Nauczyłem się w sposób sy­

stematyczny karmić się Słowem Bożym, systematycz­nie poznaję lektury, które mogą być przynajmniej w części pomocne w mojej pracy duszpasterskiej i kaznodziejskiej. O tak, nigdy nie zapomnę Szkoły Biblijnej i moich miłych braci, przyjaciół z tych pięknych młodych lat, którzy prawie wszyscy służyli i służą Panu lepiej ode mnie.

I jeszcze jedno pytanie związane z In s ty tu tem B i­blijnym. Czy absolwenci o trzym yw ali ty lko świadec­two ukończenia, czy też byli natychmiast kierowani do pracy dla Pana?

Kontakty między nami a kierownictwem były bar­dzo żywe. Wielokrotnie rozmawiano z nami na te­mat przyszłej pracy dla Pana. Była to, jak już czę­ściowo wspomniałem, jedna z form przekonywania się o powołaniu do pracy przez Boga. Z chwilą ukoń­czenia Szkoły otrzymywaliśmy świadectwa i byliśmy wysyłani najczęściej na te tereny, z których pocho­dziliśmy. Sporadycznie otrzymywaliśmy samodzielną służbę, częściej kierowani byliśmy do pracy pod ob­serwacją braci starszych. Młody kaznodzieja pełnił służbę duchową i był zobowiązany do pracy w swym świeckim zawodzie. Chodziło bowiem o to, by poznać trud codziennego życia. Chcę powiedzieć, że nieobce jest mi materialne ubóstwo, bo towarzyszyło mi przez wszystkie lata w okresie międzywojennym i w cza­sie okupacji.

A no właśnie. Porozmawiajmy o Brata służbie w okresie m iędzywojennym . Jeden fak t jest mi szcze­gólnie bliski i dobrze znany.

Przepraszam, że przerywam, ale przypuszczam, że ma Brat na myśli pewne zdarzenie, które miało miejsce na drodze do Nowogródka.

Tak, m am na m yśli nawrócenie do Pana Jezusa m o­jego ojca.

Doskonale pamiętam do wydarzenie. Odwiedzałem systematycznie wsie i miasteczka na Wileńszczyźnie, Polesiu, częściowo na Wołyniu, wędrowałem po No- wogródczyźnie. Pewnego razu, gdy pieszo wędrowa­łem z Kuźmicz do Nowogródka spotkałem dwóch podróżnych, którzy z bagażem na plecach szli w tym samym kierunku. Byli rzemieślnikami, mieli ze sobą ciesielskie narzędzia, szli bowiem budować nowe do­my. Dołączyłem do nich i świadczyłem im o Chrys­tusie. Bardzo wnikliwie słuchali mojego świadectwa, jeszcze wnikliwiej mnie obserwowali. Gdy rozstawa­liśmy się, podałem im adres nabożeństw w Kuźmi- czach. Kiedy zawitałem do tego Zboru ponownie, moi towarzysze podróży byli już w Zborze. Jednym z nich był Brata ojciec. Nawrócił się do Pana, został ochrzczony, wkrótce nawróciła się jego żona, potem dzięki łasce Bożej przyszła kolej na dzieci.

Tak, to wzruszające zdarzenie. Myślę, że takich w y ­darzeń było sporo w służbie Brata. W róćmy więc do próby przynajm niej ogólnego scharakteryzowania pracy w okresie m iędzywojennym .

Muszę się powtórzyć i znowu stwierdzić, że to bar­dzo obszerny temat. Nasz los, mój los w dwudziesto­leciu międzywojennym był bardzo ciężki. Kraj do­znawał ciosów ze wszystkich stron. Chociaż kraj sy­stematycznie ekonomicznie się podnosił, to jednak istniały wielkie różnice w poziomie życia. Była ona

21

Page 22: CHRZEŚCIJANIN - sbc.org.plKazimierz Muranty Duch Święty w Starym Testamencie Duch Święty w okresie starotestamento- wym działał w różnorodny sposób. Po pierw sze, Duch Święty

szczególnie widoczna na wsi. Chłop miał wszystko, ale z tych dóbr mało korzystał, ponieważ musiał sprzedawać za liche ceny swoje produkty, aby zdo­być pieniądze na zakup innych podstawowych rze­czy. Z drugiej strony w sercach ludzi rodziła się świadomość, że nie wszyscy w kraju mają tak źle, że istnieje wyzysk, że w dworach niczego nie braku­je. Ten stan zradzał nienawiść szczególnie wśród młodego pokolenia.

Mamy więc ogólnie naszkicowane podłoże ekono­miczno-społeczne. Prze jdźm y — proponuję — do za­gadnień bezpośrednio związanych ze zwiastaivaniem Ewangelii.

Trzeba powiedzieć, że nasza duchowa praca była mocno krępowana. Zakłócano nam nabożeństwa, nie otrzymywaliśmy zezwoleń na odbywanie stałych na­bożeństw, ponosiliśmy administracyjne kary, „zwie­dzaliśmy” areszty, ale — co pragnę mocno podkreś­lić — zwyciężała rzeczywistość. Powstawały nowe zbory, istniejące szybko wzrastały. Mieliśmy grono oddanych Bogu braci starszych, którzy nie tylko zwiastowali Słowo Boże, ale troszczyli się o wycho­wanie młodego pokolenia, które miało ich zastąpić. Nąleżałem do tej nowej generacji. Czasy jednak się zmieniają. Od kolejnej generacji otrzymałem w na­grodę przydomek człowieka starej daty.

W tej ocenie jest dużo przesady. Każde pokolenie różni się od poprzedniego. Zmieniają się przecież warunki, praktycznie rzecz biorąc, wszystko się zm ie­nia. Niemniej pozostaje autentyczny szacunek dla po­przedników, dla „Ojców Wiary”. I ta k im autoryte­tem cieszy się Brat w moim pokoleniu. W róćmy po tej dygresji do poprzedniego pytania.

W pracy naszej mieliśmy także duchowych przeciw­ników. Jak w każdym nowym przebudzeniowym ru­chu, na jego marginesie pojawiali się fałszywi pro­rocy, którzy czynili wszystko, by poderwać nasz du­chowy autorytet i wprowadzić szczerych ludzi w he­rezję, w prostactwo. Uczynili oni — przepraszam, że mówię o nich anonimowo, ale szkoda miejsca na papierze, by podawać ich nazwiska — wiele krzywd, cierpień, ale i tę trudność Wszechmogący Bóg po­mógł przezwyciężyć. Chcę także dodać, że w pracy ewangelizacyjnej uczestniczyli nie tylko bracia, ale i siostry. Nie jestem już w stanie podać wszystkich imion, ale w tej służbie aktywny udział brały na­stępujące siostry: Kobiako, Borman, siostry Limie- szukowe, Helena Łukaszewciz. Zatrzymywały się ohe w Zborach na dłuższy okres i organizowały Szkoły Niedzielne, chóry, naukę gry na instrumentach. Do­dać należy, że siostry także głosiły Słowo Boże i to wcale nie gorzej niż bracia. I tak wędrowałem od Zboru do Zboru. Nie było chyba Zboru na Nawo- gródczyźnie, Wileńszczyźnie i Polesiu, do którego bym nie dotarł z poselstwem Ewangelii. I chociaż były wielkie przeszkody, tysiące ludzi nawróciło się na drogę Chrystusową.

Czy do końca okresu międzywojennego w ykonyw ał Brat służbę wędrownego ewangelisty?

Prawie że do końca. Dopiero w 1938 roku na polece­nie braci starszych na : stałe zamieszkałem w Bara­nowiczach i zostałem pastorem miejscowego Zboru. Rok później s i ę ‘ ożeniłem i częstotliwość, moich po­dróży uległa ograniczeniu. Włożyłem, jednak, wiele

22

pracy, by miejscowy Zbór został ugruntowany w Słowie Bożym, by nawróceni ludzie coraz lepiej po­znawali całokształt nauki Chrystusowej. Współpraco­wałem z br. Janem Pańko jako sekretarz Kościoła ChWE. I tak nadeszła II wojna światowa.

Okres w ojny — jak w iem z opowiadań i lektur — był trudny dla każdego Polaka. Przypuszczam, że był jeszcze trudniejszy dla duszpasterza.

Po zbombardowaniu Baranowicz zostałem na m iej­scu i na rozkaz Niemców zgłosiłem się do pracy, którą podjąłem jeszcze przed wybuchem wojny. Pra­cowałem na kolei, najpierw jako ślusarz, potem jako monter sygnalizacij ruchu pociągów. Pracowałem tam razem z Żydami, którzy mieli na dworcu swoje get­to. Doradzaliśmy im ucieczki do lasu, a potem do partyzantki, z którą robotnicy mieli łączność. Zgło­siliśmy władzom nasz Kościół i regularnie w kapli­cy, a gdy to nie było możliwe to w mieszkaniach odbywaliśmy nasze nabożeństwa. Podzieliłem los na­szego narodu. Wolałem cierpieć aniżeli korzystać z jakiejś tam wolności. Chcę zaznaczyć, bo ten fakt nie jest powszechnie znany, że odrzuciliśmy propo­zycję należenia do protestanckiego centrum w Ham­burgu i byliśmy narażeni na wielkie prześladowanie jako wyznawcy religii zakazanej przez hitleryzm. Na terenach okupowanych tylko ewangelicy i baptyści mieli prawo zgromadzeń. Reszta musiała przyłączyć się do któregoś z tych wyznań. Nasi bracia nie w y­razili na to zgody. Byliśmy zastraszani nie tylko przez Niemców, że jeśli nie zmienimy naszej decyzji, to czeka nas los Żydów. Gdy pod ogniem radziec­kich katiusz Niemcy uciekali, a z nimi inni tchórze, my pozostaliśmy na miejscu. Wyjechałem z Barano­wicz tylko na kilka dni, ponieważ Niemcy wywozili ze sobą także robotników. Władze radzieckie w ie­działy o naszej decyzji i gdy miasto zostało wyzwo­lone, mieliśmy możliwość na nowo rozpocząć ducho­wą pracę.

Chociaż te tereny zostały wyzwolone, wojna przecież trwała dalej i wszyscy musieli w dalszym ciągu po­nosić różnorodne konsekwencje. Trudno chyba ten m om ent uznać za początek stabilizacji?

Był to jednak początek stabilizacji w naszym życiu i pracy duchowej, bo ona nas w tej chwili najbar­dziej interesuje. Nasz Kościół, to znaczy Kościół Chrześcijan Wiary Ewangelicznej, został zarejestro­wany. Otrzymaliśmy odpowiednie dokumenty, nasi duchowni byli zwolnieni od obowiązku służenia w armii. Mieliśmy prawo wydawać odpowiednie za­świadczenia i na tej podstawie z każdego Zboru trzy osoby, to znaczy prezbiter, diakon i dyrygent, były uwolnione od obowiązku, o którym przed chwi­lą wspomniałem. Chociaż było to duże udogodnienie, przyniosło ono jednak nam wielkie kłopoty i niepo­rozumienia. I tak, dzięki Bogu, przetrwaliśmy okres wojny.

Pozostał Brat ńa tych terenach aż do roku 1947. Co działo się w ty m okresie?

Gdy władze wojskowe przekazały władzę rządom cywilnym, zmieniła ■ się polityka odnośnie do religii. Jak wiadomo, istniał już w Moskwie Związek Ewan­gelicznych Chrześcijan i Baptystów, na, czele którego znajdowali się znani i w Polseę bracia: J, &. Zyqf-

Page 23: CHRZEŚCIJANIN - sbc.org.plKazimierz Muranty Duch Święty w Starym Testamencie Duch Święty w okresie starotestamento- wym działał w różnorodny sposób. Po pierw sze, Duch Święty

kow, Ä. W. K arew , i. W. Iwanow i inni. Żaprosili oni naszą delegację do Moskwy i zaproponowali wspólną pracę. Po kilkudniow ych dogmatycznych roz­mowach postanowiliśm y podpisać w 1945 roku tzw. ugodę sierpniową. Na jej podstaw ie nasze Zbory przystąpiły do Unii Ewangelicznych Chrześcijan B ap­tystów w Związku Radzieckim. Ta jedność trw a n a­dal i m iała ona duży w pływ na nasze zjednoczenio­we poczynania w Polsce. W tym okresie jako starszy prezbiter odwiedzałem Zbory na Polesiu. Mieliśmy na tym teren ie zarejestrow anych przeszło 50 Zborów. W pracy pojaw iały się różnorodne trudności powo­dowane najczęściej przez rzeczników skrajnych du­chowych poglądów. Cieszę się jednak, że W szechmo­gący pom agał i ta zapoczątkowana praca rozwinęła się w ielokrotnie. Z w ielką przyjem nością w racam na stare tereny mojej pracy duchowej. M am satysfakcję, że nie jestem nikom u dłużnikiem i że jak mogłem niosłem jarzm o Chrystusowe.

W 1947 roku otrzymał Brat zaproszenie od współ­wyznawców z Gdańska, by rozpocząć pracę duchową w ty m Zborze.

Tak, m ała grupa wierzących w G dańsku w ystosow a­ła takie zaproszenie. Do tego m iasta m iałem dato­wany od czasów studiów szczególny sentym ent. P roś­bę przedstaw iłem braciom starszym , którzy na b ra ­terskim posiedzeniu w yrazili zgodę na mój wyjazd. Mocno przeżyłem moje rozstanie z braćm i i siostra­mi. W yjeżdżałem w raz z żoną i czworgiem małych dzieci. Nie wiedziałem , co mnie czeka, jak i los p rzy­gotował mi Wszechmogący, ale zaufałem , zaufaliśm y Jem u. Przez kilka miesięcy zatrzym aliśm y się w Wałczu, w domu mojego teścia, a potem dzięki sta ­raniom br. Teodora M aksymowicza i br. Ja n a M ar­czuka przenieśliśm y się do G dańska, gdzie rozpoczę­liśmy nabożeństw a w pryw atnym m ieszkaniu. Wiele serca i pomocy okazali m i w spom niani b racia oraz br. Borys Pleskacz. Teraz wiem, że były to moje najpiękniejsze la ta w służbie dla Pana. Poświęciłem tej sprawie najlepszy czas. W ielokrotnie m oja żona i dzieci byli pokrzywdzeni, ponieważ częstokroć b ra ­kowało dla nich czasu, a nigdy nie liczyłem godzin poświęconych dla ludzi i Pana. Nie żałuję tego, choć często ubolewam, że mocno skrzywdziłem moje dzie­ci. Nie było czasu na urlopy, nie było . łaski dla dzie­ci, nie było specjalnych wygód. Obecnie wszystko się zmieniło. Grzesznicy te raz są m niej grzeszni, kazno­dzieje po nich nie płaczą, bo m ają dobre serca. Zm ie­niły się też w arunki zw iastow ania Ewangelii.

Przechodzimy teraz w naszej rozmowie do bardziej znanego już okresu. Pozwoli więc Brat, że będę sta­wiać bardziej szczegółowe pytania. Był Brat przez kilkanaście lat wiceprezesem Zjednoczonego Kościoła Ewangelicznego z ramienia Chrześcijan Wiary Ewan­gelicznej. Chciałbym się zapytać czy nie było możli­wości, czy nie było potrzeby prowadzenia samodziel­nej pracy. Co zyskaliśmy, a co straciliśmy, jeśli to miało miejsce, pracując razem z innym i ewangelicz­nym i ugrupowaniami'!

Nim bezpośrednio odpowiem na to pytanie, kilka słów w prowadzenia. Trzeba wiedzieć, że ruch zielo­nośw iątkow y od początku spotykał się z niezrozum ie­niem. Ludzie byli już zmęczeni swoimi cierpieniam i z powodu przekonań i tęsknili za odpocznieniem w

Panu. Gdy podano nam rękę jedności, to z te j szań- sy skorzystaliśm y. Weszliśmy w kontak t z innymi przekonaniam i religijnym i. I co się okazało? W związ­ku z rozwojem ruchu charyzm atycznego, wręcz fas­cynacją tym ruchem w wielu kościołach historycz­nych, m ieliśm y okazję to poselstwo zanieść do braci i sióstr z ugrupow ań pod względem w yznawanej w ia­ry nam najbliższym . Nie znaczy to wcale, zresztą nie o to idzie, że wszyscy zm ienili swój stosunek do n a ­szego ruchu, ale wszyscy zostali powiadom ieni o tych przeżyciach. Z drugiej strony i ruch charyzm atyczny wiele skorzystał. Uświadom ił bowiem sobie mocno, że jego nauka m usi być trzeźw a i w pełni oparta na Słowie Bożym. A jeśli ktoś powie, że realizacja owej idei, idei jedności, nie była sielska, to odpo­wiem, że najspokojniej jest na swoim podwórku, w swojej rodzinie, a może w klasztorze. A bsolutna P raw da Boża jest jak h arfa w ielostronna, na k tórej nie um iem y grać. Są m uzykanci — jak powiada b rat W odniewski —• którzy g rają tylko na jednej strunie P raw dy Bożej, bo nie znają nut Bożych. Jeden n a­wrócony Żyd powiedział: Nasi rab in i na całym św ię­cie uczą i mówią to samo, a wasi rab in i to, co głowa to rozum. S tąd wniosek, że wszyscy m usim y iść do dobrej szkoły muzycznej, do Bożej szkoły, aby nau ­czyć się grać na w szystkich strunach harfy. Pyta B rat o możliwości samodzielnej pracy. Owszem, na początku la t czterdziestych można było szukać drogi samodzielności, ale starsi bracia nie znaleźli w tej sprawie wspólnego języka. Inne ugrupow ania, które nie różniły się zbytnio dogmatycznie szukały ze sobą jedności. Było to z jednej strony przeszkodą na na­szej drodze samodzielności, a z drugiej zachętą do stw orzenia jednego Kościoła. Patrząc na osiągnięcia w pracy dla Pana, w ątpię czy samodzielne, małe ugrupow ania mogły to uzyskać. Nasz ruch czasami doznawał poniżenia od niektórych działaczy, ale za to nie gniewam y się, lecz dziękujem y Bogu, że nas prowadził po tej drodze i nadal prowadzi. Mojżesz nigdy by nie otrzym ał tak starannego wykształcenia, nie zdobyłby m ądrości egipskiej wśród Żydów. Był za nią Bogu wdzięczny, ale nigdy nie przestał żyć dla Boga i dla swojego narodu. W ykształciliśm y w ie­lu nowych pracowników, odbyli oni naw et studia za granicą, m am y inne widoczne osiągnięcia, a to wszy­stko nie zm ieniło naszych poglądów, lecz je u trw a li­ło na kanw ie Słowa Bożego.

Bliskie są Bratu sprawy młodzieży. Prowadził Brat kursy młodzieżowe, jest Brat zapraszany na w y k ła ­dy w Szkole Biblijnej. Co chciałby Brat powiedzieć do m łodych i tych trochę starszych?

No cóż, domeną mojego w ieku jest wspominanie. Chcę zauważyć, że w latach międzywojennych m ło­dzi ludzie naw racali się zazwyczaj rew olucyjnie, w sposób dram atyczny, jak to określają niektórzy. Dzi­siaj dom inuje ,,proces postępującego rozw oju”, . ewo­lucja. W związku z tym bardzo niekiedy trudno ustalić czy m amy do czynienia z człowiekiem n a­wróconym, czy dopiero „naw racającym się”. W m o­ich czasach tylko spośród praw dziw ie nawróconych wybierano kandydatów na przyszłych pracowników Pańskich, którzy poddaw ali się zdrowej dyscyplinie duszpasterskiej i gdy opuszczali m ury In sty tu tu n a­praw dę szli do pracy Pańskiej. W nosili do Zborów zdrową naukę i bo jaźń Bożą. Dzisiaj motywy pójścia na studja teologiczne i dalsze ,plany m łodych, kazno;

23

Page 24: CHRZEŚCIJANIN - sbc.org.plKazimierz Muranty Duch Święty w Starym Testamencie Duch Święty w okresie starotestamento- wym działał w różnorodny sposób. Po pierw sze, Duch Święty

f 745611 JUdziei czasami odbiegają od powołania Bożego. Jest ono dla niektórych wręcz nieznane. Dlatego też chcę powiedzieć młodym, jeśli nie chcecie przeżywać roz­czarowania, módlcie się o Boże powołanie przed pod­jęciem studiów teologicznych. Wielka odpowiedzial­ność spoczywa na Zborach, które niekiedy rekomen­dują niedawno nawróconych młodych braci. Czasami przyjmowani są młodzi ludzie bez żadnej rekomen­dacji. Jakie są motywy takiego postępowania? Na pewno różne, ale wszystkie niewłaściwe. Parę słów0 kursach młodzieżowych. Gdy brat Józef Mrózek1 ja, rozpoczynaliśmy tę pracę, mieliśmy do czynienia ze sprzeciwem ze strony starszych braci. Propono­wano, aby na kursy przyjmować tylko nawróconą młodzież. Nie godziliśmy się z takim stanowiskiem. Rezultat pracy był błogosławiony. Liczne grono mło­dzieży w otoczeniu już nawróconych oddawało swoje życie Panu Jezusowi. Wielu z nich jest kaznodzieja­mi i służą w Zborach. Dlatego też trzeba dobierać właściwych wychowawców i wykładowców, trzeba mieć dobry wszechstronny program, trzeba wprowa­dzić właściwą dyscyplinę, a wówczas na kursach właściwy styl będą propagowały osoby nawrócone. Osoby nienawrócone, jak to się czasami zdarza, nie mogą zdominować życia kursowego. Mile wspominam chwile spędzone z młodzieżą na kursach w Gdańsku. Szczególnie utkwił mi w pamięci ich śpiew oraz spotkania, na których odpowiadałem na ich anoni­mowe pytania związane z różnymi problemami współ­czesnego duchowego życia.

Powoli zbliżamy się do końca naszej rozmowy. Dzię­kuję Bratu za umożliwienie tegoż dialogu. Życzę Bratu w dalszym ciągu obfitego błogosławieństwa

Duchu Święty...Jakże wiele ciśnie się słów Jakże bardzo chciałabym Ciebie wypowiedzieć i wyśpiewać...Przebacz, że nie potrafię...

Jesteś Najświętszy Duchu

Jesteś sam ą Miłością Dla jednych Gościem Dla drugich Pocieszycielem a dla mnie -— po prostu

Darem Ojca i Syna Największym Skarbem Najdroższą P erłą Duchu Święty

Tyś pierwszy wybrał...Tyś pierw szy ukochał...

Tyś przeniknął mnie do głębi mego jestestw a I dzisiaj — już wiem

że twardo m am stać w szeregu służebnic których zadaniem jest — iwołanie o Ducha Świętego i dla Kościoła i dla świata

Bożego, dużo zdrowia i pełnej radości w Panu. M y­ślę jednak, że czytelnicy naszego miesięcznika, a szczególnie ci, k tórzy Brata osobiście znają, nigdy by m i nie wybaczyli, gdybym nie zapytał o jeszcze jedną rzecz. Jest Brat znany i z tego, że do swoich ciekawych kazań włącza sentencje, aforyzmy, hu ­morystyczne przykłady. Oto przykład, k tóry przepi­suje z taśmy zawierającej jedno Brata kazanie: „Ścieżki nasze muszą być proste. Może nie będziemy wysoko skakać, bo są ludzie, którzy wysoko skaczą, ale krzyw o chodzą. Nie chcę wysoko skakać, ale proszę Boga, żebym mógł prosto iść moją drogą od początku aż do końca”. Jakie jest źródło owych po­wiedzeń? Czy są one wcześniej umieszczane w sche­macie kazania?

Trudno mi bezpośrednio wskazać źródło, z którego czasami wyskakują różne życiowe przykłady. Wiem tylko, że mój charakter jest ku temu skłonny. Ko­rzystam z literatury, dużo czytam. W konspekcie ka­zania tych rzeczy nie notuję, ale w podświadomości są zapasy, z których można skorzystać. Chcę zazna­czyć, że czasami przekraczam miarę, ale na zaję­ciach z homiletyki zachęcano nas, abyśmy korzystali z łagodnych i wesołych przykładów, które pobudzają słuchaczy do lepszego myślenia. Wiem, że nie wszy­stkim się to podoba, a szczególnie nie tolerują tego osoby „nadzwyczaj duchowne”. Jak powiedziałem w kazaniu, które Brat zacytował: Chcę chodzić prosto. Nie chcę wysoko skakać, a krzywo chodzić. A teraz bym dodał, że chcę prosto chodzić i to we własnych butach, bo cudze kaleczą nogi.

Rozmawiał: SATURNIN LOTTA

Dobro i zło należy pam iętać wiecznie. Dobro, ponieważ wspomnienie, że kiedyś nam je w y­świadczono, uszlachetnia nas. Zło, ponieważ, od chwili, w k tórej nam je wyrządzono, spo­czywa na nas obowiązek odpłacenia zań do­brem.

Nie trzeba uspraw iedliw iać się przed światem, sądzić nas będzie Bóg, a nie świat.

Do Boga dochodzi się poprzez ciągłe obcowanie z ludźmi.Zupełnie szczera spowiedź możliwa jest tylko przed Bogiem.

Jeśli nie chcesz rozczarować się do ludzi, patrz na nich tak, jak każe czynić to Chrystus. C hrystus nie nakazał nam być przyjaciółmi, nakazał nam być braćmi.

Módl się o to, abyś um iał się modlić.Trudno m yśleć o wspom aganiu duszy bliźniego, gdy we własnej panuje nieporządek.Nigdy nie jesteśm y tak biedni, aby nie stać nas było na udzielenie pomocy bliźniemu.Nie pokochasz ludzi dopóty, dopóki nie sta­niesz się ich sługą.

(W ybór m y śli z dz ie l M. G ogola, n ad esła ł S.L.)

24