Buszujący w Bydgoszczy - Rzeczpospolita

3

Click here to load reader

Transcript of Buszujący w Bydgoszczy - Rzeczpospolita

Page 1: Buszujący w Bydgoszczy - Rzeczpospolita

rp.pl » Wiadomości » Plus Minus

+zobacz w ięcej

autor: Roman Bos iacki

źródło: Fotorzepa

Budynek Rzeźni M iejskiej

źródło: EA ST NEWS

Jerome D. Salinger

Buszujący w BydgoszczyGrzegorz Musiał 05-02-201 0, ostatnia aktualizacja 06-02-201 0 1 0:04

Polskie tropy Jerome'a D. Salingera

Trzy dni minęły od śmierci autora „Buszującego w zbożu” – powieści,którą nie tylko moje pokolenie zaczytywało się na strzępy (nie byłowtedy bardziej trendy prezentu na randkę z dziewczyną niż pierwszewydanie Iskier z 1961 r.), a już polska prasa online mnoży wiadomościo jego życiu bałamutne i niesprawdzone. Najgorsze, że widocznienikomu nie chce się ich sprawdzać i wolą odklepywać tę rodzącą sięna naszych oczach i już, jak widać, obowiązującą mantrę o „polskichkorzeniach” J. D. Salingera i jego „tajemniczym” – jak tu i ówdzie pisząpolscy dziennikarze – „pobycie w Bydgoszczy” na krótko przedwybuchem II wojny światowej.

Zauważyć jednak należy – pomijając, jako nadmiar fatygi, dwiepotężne biografie Salingera – Iana Hamiltona z 1988 i PeteraAlexandra z 1999 roku – że w samym Internecie są przynajmniej dwawiarygodne źródła informacji. Pierwszym jest stale aktualizowanastrona występującego pod kryptonimem „Kennetha Caulfielda” znawcytwórczości i życia Salingera (www.deadcaulfields.com), drugie towww.sidsalinger.com Sida Salingera, kuzyna Jerome’a we własnejosobie.

Wystarczyło pobuszować w Internecie, aby uniknąć większościgłupstw, jakie – począwszy od internetowego wydania „TygodnikaPowszechnego” przez „Gazetę Wyborczą” po „Dziennik Polski”, TVN24 i „Newsweek” – w tych dniach w Polsce się wypisuje. A więc, żeSalingerowie to „jedna z najbardziej znanych rodzin kupieckich wBydgoszczy”, że „mieli oni przed wojną sklep rzeźniczy” i „na krótkoprzed urodzeniem Jerome’a wyjechali do Nowego Jorku”.

Wszelkie jednak rekordy bije anglojęzyczna witryna Kraków Post., żeSalinger „miał praktykę w należącej do rodziny Salingerów rzeźni wBydgoszczy”, że władze Bydgoszczy zamierzają upamiętnić jego

pobyt w mieście „pomnikiem postawionym pośrodku prawdziwego łanu zboża”, a ubój zwierząt, wktórym uczestniczył, „na resztę życia uczynił go wegetarianinem”.

Mordował czy handlowałNie wiem, co uczyniło Salingera wegetarianinem, choć nigdzie nie wspomina on, że tegogastronomicznego wyboru dokonał na skutek praktyki rzeźniczej odbywanej w Bydgoszczy jesieniąi zimą 1937/1938 roku. Dla historii literatury takie dochodzenie nie miałoby większego znaczenia.Istotniejsze jest to, co dotyczy poważniejszych wyborów, których musiał dokonać jakoosiemnastolatek wysłany na przysposobienie zawodowe wpierw do Wiednia, gdzie ćwiczył językniemiecki, a potem do ubojni w Bydgoszczy.

Wyruszył w tę podróż wbrew swej woli i wbrew kiełkującemu już w nim talentowi literackiemu, a podnaciskiem ojca prowadzącego w Nowym Jorku wielką firmę importowo-eksportową serów i szynek,który w swym młodym i nie bardzo garnącym się do nauki jedynaku upatrywał dziedzica rodzinnegobiznesu.

Nie ma wątpliwości, że po pierwsze, takie głęboko traumatyczne doświadczenie nie mogło pozostaćbez wpływu na życiowe decyzje młodziutkiego nadwrażliwca, a po drugie, że, jak sądzę, niedotyczyły one wyboru, czy z powodu obejrzenia zabijanej świni przez resztę życia nadal zajadaćświninę czy może wegetariańskie sałatki, ale heraklejskiego, zaiste, namysłu na rozdrożu:pomiędzy drogą w prawo, gdzie za cenę chwilowego dyskomfortu czeka go wygodne życiewłaściciela imperium szynkowego w Nowym Jorku, a drogą w lewo, gdzie ginąc we mgleniepewności, jawi się wyboisty i trudny los artysty.

Oto, co sam napisze o tamtym okresie w tekście, który włączono do „Salinger Biographical Notes”jako jego zapis autobiograficzny z 1944 r. (choć te same słowa biograf Salingera Paul Alexander

DRUKUJ

WYŚLIJ

KUP ARTYKUŁ

GOOGLE

BLIPNIJ

STUMBLEUPON

FACEBOOK

rp.pl ARCHIWUM SZKOLENIA „RZ” E-ZAKUPY „RZ” E-WYDANIE NEWSLETTERY NAPISZ DO NAS RSS

Prawo Dobra Firma Prawo dla Ciebie Samorząd Sfera Budżetowa Prawnicy sklep.rp.pl

Wiadomości Ekonomia Pieniądze Praca Nieruchomości Styl Życia Zdrowie Podróże First Class tv.rp.pl Blogi

Kraj Świat Opinie Sport Nauka Kultura Plus Minus Piątek + Fotografie Raporty Życie Warszawy

2010-03-15 Buszujący w Bydgoszczy - Rzeczposp…

rp.pl/…/429890_Buszujacy_w_Bydgosz… 1/3

Page 2: Buszujący w Bydgoszczy - Rzeczpospolita

uważa za fragment jego listu do Hemingwaya):

„W wieku osiemnastu, dziewiętnastu lat, rok przesiedziałem w Europie… większość czasu wWiedniu, choć musiałem też terminować w przetwórni szynek w Polsce… Ostatecznie na paręmiesięcy wylądowałem w Bydgoszczy, gdzie mordowałem świnie i pchałem lory przez śnieg wtowarzystwie grubego majstra, który nieustannie zabawiał mnie strzelaniem ze swej śrutówki dowróbli, do żarówek i do kolegów z pracy”.

W eseju „J. D. Salinger”, poświęconym w dużej części młodzieńczym latom autora „Buszującego wzbożu” i dołączonym w charakterze wstępu do pierwszego wydania tej powieści, William Maxwelltak pisze o tym samym okresie: „W trakcie roku szkolnego ojciec wysłał go na rok do Europy, abynauczył się mówić po niemiecku i projektować ogłoszenia reklamowe dla tamtejszej firmy,handlującej szynkami z Polski. To był szczęśliwy rok. Mieszkał w Wiedniu u austriackiej rodziny izdobywał nie tylko biegłość w języku niemieckim, ale też – zapewne kosztem wiedzy handlowej –znajomość ludzkich charakterów.

Na koniec wysłano go do Polski, gdzie podczas krótkiego pobytu wstawał o czwartej rano, aby zjakimś obcym człowiekiem zajmować się kupnem i sprzedażą świń. Nienawidził tego, ale czy jest wżyciu pisarza jakiekolwiek doświadczenie – przyjemne czy też nie – które nie przyda mu się w jegotwórczości? Pisał więc, a co napisał, to słał do czasopism w Ameryce, poznając – tak dobrze, jaktylko można – co znaczy zaciąć usta i pisać dalej, choć maszynopisy wracają”.

Lektura tych dwóch, jedynych jak dotąd znanych tekstów źródłowych o pobycie J. D. Salingera wBydgoszczy, nasuwa pytanie: Jak głęboki, i czy w ogóle był, wpływ praktyk w bydgoskiej rzeźni narozwój duchowy młodego Salingera? Jakie rozterki nowoczesna i czysta ubojnia, posługująca sięjuż od lat 20. XX w. prądem elektrycznym do oszałamiania zwierząt przed ubojem, nasuwałamłodziutkiemu pisarzowi z Ameryki, który w swej podróży przez Paryż, Wiedeń i Polskę wprzededniu II wojny światowej, musiał nieraz zetknąć się ze złowieszczymi zwiastunaminadchodzącego czasu zagłady? Czy praktyka bydgoska rzeczywiście miała – a nieodparcienasuwa się to przypuszczenie – zasadniczy wpływ na życiową decyzję młodego artysty: żerzeźnika czy handlarza mięsem nikt z niego nie zrobi, ale za to przyszłość zamierza związać zliteraturą.

Wśród królów szynkiW latach 30. XX wieku istniały w Bydgoszczy dwa konkurujące ze sobą zakłady mięsne. Pierwszeto przedsiębiorstwo komunalne Rzeźnia Miejska mieszczące się w stojącym po dziś dzień sporymgmachu o ładnej, niespokojnej linii frontu, wzniesionym z „pruskiej cegły”, z malowniczą wieżyczkąz zegarem spoglądającym w dół już wtedy dość ruchliwej ulicy Jagiellońskiej. Zakłady te już wlatach 20. wyróżniały się czystością, dobrym zorganizowaniem i nowoczesnością (zwierzęta, jaksię rzekło, przed uśmierceniem oszołamiano prądem, co na owe czasy było ewenementem).

Na Rzeźnię Miejską składały się jednak trzy podmioty: rzeźnia właściwa wraz z ubojnią, FabrykaKonserw Mięsnych Towarzystwo Akcyjne oraz bekoniarnia Bacon Export z Gniezna. I ten właśnieBacon Export wkrótce przekształcił się w niezależne prywatne przedsiębiorstwo z siedzibą izakładami produkcyjnymi pierwotnie tylko w Bydgoszczy i w Nakle nad Notecią, by wkrótcerozrosnąć się w zatrudniającą kilkaset osób potężną firmę Export Bacon Oskar Robinsonhandlującą z Austrią, Anglią, USA i mającą zakłady w Złoczowie, Kępnie, Środzie Wielkopolskiej iWarszawie. Zarządzali nią dr Oskar Taube i adwokat Henryk Szafir, a właścicielem był jeden znajbogatszych Żydów w Polsce – przybyły do Bydgoszczy w 1924 r., a pochodzący ze StryjaOskar Robinson. Według informacji urzędu skarbowego tylko w 1937 r. jego przedsiębiorstwoprzyniosło 2 mln zł czystego zysku. Nie przeszkadzało to jemu – i skargi na ten fakt zachowały sięw ocalałej garstce dokumentów Gminy Żydowskiej w Bydgoszczy – zalegać gminie z podatkiem wwysokości 29 tys. zł, co stanowiło jedną trzecią wpływów do budżetu gminy.

Siedziba Bacon Export zajmowała całe piętro wspaniałej bydgoskiej kamienicy przy ulicyGdańskiej, ale Robinson najchętniej przebywał w swej willi w Nakle nad Notecią, gdzie mieścił sięnajwiększy zakład jego bekoniarni, albo też – z powodu zamiłowania do hazardu – w Wiedniu. Iwłaśnie w Wiedniu, do którego w końcu przybił po swej podróży przez Europę: od Southampton,dokąd przypłynął z Nowego Jorku, przez Paryż młody Jerry Salinger – miał bydgoski „król bekonu”swego partnera w postaci handlującej szynkami firmy austriackiej J. S. Hoffman. Odnaleziony przezwspomnianego wyżej Kennetha Caulfielda patent (zamieszczony w Official Gazette of the UnitedStates Patent Office, tom 721) wskazuje na obie firmy jako partnerów handlowych na terenie USA wzakresie „szynek śniadaniowych w konserwie” (canned picnic hams) – o ile nie zostali w ogóle jednąfirmą.

Trudno przypuszczać, aby wobec inwazji pierwszorzędnych szynek z Wiednia i Bydgoszczy naAmerykę ojciec Jerome’a długo zachowywał obojętność. Być może został ich przedstawicielem naAmerykę, choć dokumentów na to wskazujących nie ma. Trudno też nie połączyć wyjazdu młodegodziedzica imperium szynkowego z Manhattanu do Wiednia, a potem do Bydgoszczy z osobami J.S. Hoffmana w Austrii i Robinsona w Polsce: dwóch królów szynki na oba środkowoeuropejskiekraje.

Oto i mamy „tajemnicę” pobytu Jerome’a D. Salingera w Polsce i jego polskich koneksji – na razie wzakresie „sklepu rzeźniczego Bydgoszczy”, więzami krwi zajmiemy się później.

Niestety, właśnie w tych dniach jesiennych 1937 roku, gdy Jerome Dawid pakuje się do podróży zWiednia do kompletnie mu nieznanego pomorskiego miasta nad Wisłą (a może od paru dni jest jużw Bydgoszczy?), Oskar Robinson dostaje śmiertelnego zawału serca przy stole hazardowym wwiedeńskim kasynie. Ile musiał przegrać ze swych 2 milionów, że jego serce nie wytrzymało? „Pozgonie Króla Bekonu” – tak zatytułuje 10 listopada 1937 r. swój złośliwy komentarz związany zeStronnictwem Narodowym „Dziennik Bydgoski”.

Jeśli Salinger – jako praktykant firmy Bacon Export – był już w tym czasie codziennym gościemubojni przy ulicy Jagiellońskiej, to wpadł w sam środek rodzinnego dramatu. Firmę Export BaconOskar Robinson przejmuje jego żona Franciszka, zdaje się bardzo energiczna, która w grudniu 1937roku, ledwo dwa miesiące po śmierci Oskara, wraz z synem Herbertem (zapewne rówieśnikiemJerry’ego… czy zdążyli się zaprzyjaźnić?) wymeldowuje się z Bydgoszczy do Poznania. Za rokwybuchnie wojna. Jaki geniusz prowadzi tę niezwykłą kobietę, że jej firma po przeniesieniu równieżsiedziby Bacon Export do Poznania nadal się rozwija, aż do sierpnia 1939 r., gdy to na miesiącprzed wybuchem wojny Franciszka emigruje wraz ze swym synem, z majątkiem ruchomym iwszelkimi aktywami, do Londynu?

2010-03-15 Buszujący w Bydgoszczy - Rzeczposp…

rp.pl/…/429890_Buszujacy_w_Bydgosz… 2/3

Page 3: Buszujący w Bydgoszczy - Rzeczpospolita

Cennik serwisów płatnych | Prenumerata | Regulamin | Reklama | O nas | Praca i staże | Kontakt© Copyright by Presspublica Sp. z o.o.

Grzegorz Musiał (ur. 1952) – z wykształcenia lekarz, poeta, pisarz, tłumacz z językaangielskiego. Więzień stanu wojennego, redaktor „Tygodnika Literackiego”, „Potopu”bydgoskiego „Kwartalnika Artystycznego”. Laureat Nagrody Kościelskich (1990). Autorm.in. powieści: Stan płynny, „W ptaszarni”, „Al Fine”, dzienników – w tym „Dziennika wojnyjaruzelskiej” (2006) i tomów wierszy: „Berliner Tagebuch”, „Smak popiołu”, „Krajwzbronionej miłości”.

Rzeczpospolita

DRUKUJ WYŚLIJ KUP ARTYKUŁ GOOGLE

BLIPNIJ STUMBLEUPON FACEBOOK

Żadna część jak i całość utworów zawartych w dzienniku nie może być powielana i rozpowszechniania lub dalejrozpowszechniana w jakiejkolwiek formie i w jakikolwiek sposób (w tym także elektroniczny lub mechaniczny lub innyalbo na wszelkich polach eksploatac ji) włącznie z kopiowaniem, szeroko pojętą digitalizac ją, fotokopiowaniem lubkopiowaniem, w tym także zamieszczaniem w Internec ie - bez pisemnej zgody P RESSPUBLIC A Sp. z o.o. Jakiekolwiek użyc ie lub wykorzys tanie utworów w całośc i lub w częśc i bez zgody P RESSP UBLIC A Sp. z o.o. lubautorów z naruszeniem prawa jes t zabronione pod groźbą kary i może być śc igane prawnie.

Ale wróćmy do jesienno-zimowych dni w Bydgoszczy lat 1937 – 1938. Jerome D. wstaje co dzień oczwartej rano, aby – jak sam pisze – mordować świnie, choć według Williama Maxwella jedynie jekupować i sprzedawać. Według Petera Alexandra opowieści Salingera o mordowaniu świń mogły sięzrodzić po jego powrocie do USA, jesienią 1938 r. w sali sypialnej jednej z paru szkół, do którychuczęszczał: tym razem byłby to Ursinus College, prowadzony przez tamtejszy Kościół ewangelicki ireformowany w Collegeville w Pensylwanii.

Jeden ze szkolnych towarzyszy Jerry’ego Richard Deitzler wspomina, iż zasiadł on pewnegowieczoru na łóżku zajmowanego przez siebie pojedynczego pokoju, bez współlokatora, abyzasłuchanej gromadce kolegów opowiadać „z ożywieniem, językiem pełnym blasku” o swej podróżypo Europie. Było w tej opowieści o Paryżu i o Wiedniu, było też o rzezi zwierząt w zasypanejśniegiem Polsce.

„Większość z tych chłopców nawet nie próbowała marzyć o Europie – przytomnie zauważaAlexander. – Oni mogli tylko śnić, a on jeden – tam był”. Toteż swą opowieść budował z jednejstrony tak, by nie zawieść ich oczekiwań „przygody i egzotyki”, a z drugiej – wznosząc międzysobą a nimi ulubiony przez siebie psychiczny dystans. Może nawet mur – ten sam, który tymrazem na zawsze odgrodzi go od świata w jego samotni w New Hampshire, gdy po gigantycznymsukcesie „Buszującego w zbożu” po raz kolejny postanowi odrzucić świat blichtru i wielkich okazji.

Korzenie w TaurogachCzas zająć się rodzinnymi związkami Salingera z Polską, choć i tu rozczaruję spragnionych bajek orodzinie „bogatych polskich Żydów”, którzy „uciekają z Polski do Nowego Jorku tuż przednarodzinami Jerry’ego”. Ojciec Jerome’a Davida Solomon Salinger urodził się w Cleveland w 1887 r.jako syn Simona Salingera, który był rabinem żydowskiej społeczności w Louisville, w stanieKentucky. Świadectwo urodzenia Sola (to kolejne znalezisko Kennetha Caulfielda) stwierdza, iżSimon Salinger – syn Josefa Salingera i Dory Szerszewskiej – jest preacherem (duchownym)urodzonym w czymś, co ignorując niepojęty dla Amerykanów przebieg tamtejszych granic, nazwanow dokumencie „Russian Poland”. Chodzi tu jednak – wedle Sida Salingera – o Taurogi na Litwie,gdzie Simon pojmuje za żonę Fanny, córkę Moryca Copelanda (Kapłana?) i nieznanej z nazwiskaIdy, po czym oboje emigrują do Ameryki.

Trudno więc mówić tu o „polskich korzeniach”, zwłaszcza że z chwilą emigracji za ocean związkipary młodych Żydów z kulturą czy tradycją kraju urodzenia – zwłaszcza że nie była to w sensieścisłym Polska, tylko polsko-litewsko-żydowskie miasteczko pozostające pod rosyjskimpanowaniem – zapewne szybko ulegały zatraceniu. Do tego miał młody Jerome psychiczny związekz ojcem – i płynącą od niego polskością czy również żydowskością, której nie akceptował – bardzosłaby. O wiele większy wpływ miała na niego matka Marie Jillich, katoliczka urodzona w 1893 r. wIowa z ojca George’a, będącego Amerykaninem o sięgających początku XIX w. niemieckichkorzeniach i Mary Bennett, Szkotko-Irlandki urodzonej w Ohio. Tu w ogóle nie można mówić ojakiejkolwiek polskiej paranteli.

Tu narodził się sprzeciwI to już koniec opowieści o autorze jednej z ulubionych książek mej młodości i jego „polskimpochodzeniu”. Przykro mi, jeśli wobec miażdżącej siły faktów mit ten uległ podważeniu. Za to nazawsze aktualne pozostanie pytanie, które postawiłem na początku: kiedy narodził się sprzeciw?Wspaniały młody bunt artysty w tym chłopcu z Park Avenue – gdzie z rodzinnego apartamentu w16-piętrowym drapaczu spoglądał w dół na Central Park i na cały rozpościerający się Nowy Jork,który mógł być jego, gdyby tylko zechciał wybrać to, co nasuwa się w każdej porządnejamerykańskiej rodzinie: kontynuację, pomnażanie, rozwój imperium założonego przez ojca, przezdziada?

Nie mam wątpliwości (choć tajemnicę tę – bo to jest prawdziwa tajemnica Salingera – wziął ze sobądo grobu), że stało się to w tamte poranki, gdy „brnął przez śnieg w towarzystwie majstra”, aby wbydgoskiej rzeźni „mordować świnie”. W Polsce, w mieście, w którym niebawem największąówcześnie masakrą ludności cywilnej zacznie się II wojna światowa i gdzie młody Jerome D.Salinger – wnuk rabina z Taurogów – stoi jeszcze przez chwilę na rozdrożu, aby ostatecznieporzucić myśl o karierze, o biznesie i o Europie, i w przededniu Holokaustu, ryzykując gniew ojca,wrócić do Ameryki. Aby zostać pisarzem.

2010-03-15 Buszujący w Bydgoszczy - Rzeczposp…

rp.pl/…/429890_Buszujacy_w_Bydgosz… 3/3