Buster Time Lord 0 Prolog

11
PROLOG

description

 

Transcript of Buster Time Lord 0 Prolog

PROLOG

10 październik 2013 (czas ziemski współczesny)

Pewnego dnia stało się coś co odmieniło moje życie. Stało się coś, że uwierzyłem w rzeczy, które nie miały racji bytu, w które nigdy bym nie uwierzył. Rzeczy, za które wsadzili by mnie do psychiatry na dożywocie, gdybym próbował komuś o nich powiedzieć. Dowiedziałem się, że jestem inny, że tylko z pozoru jestem tym na kogo wyglądam, ale na prawdę nie jestem tym, kim mógłbym się wydawać, że jestem. Trochę się w tym gubię co piszę. Tego dnia też moja dusza rozdzieliła się jakby wpół. Nie wiem jak sobie z tym poradzić. Wiem tylko, że jest pewna osoba, która mi o tym powie, ale może lepiej zacznę od początku.

Przez miasto idzie sobie pewien facet. Młody, niezbyt przystojny, jakieś małe ślady po trądziku, trochę za duży nos i jakieś dziwne znamię na ręce. Krótka biała koszulka, niebieskie spodnie i białe buty. Ten facet to właśnie ja. Wiem, że gdy 90 procent ludzi się na mnie patrzy czują do mnie lekkie obrzydzenie. Nie ma się co dziwić. Ja jednak nie zwracam na to uwagi, nic z tym nie zrobię, przecież nie przejdę do innego ciała, bo to w ogóle niemożliwe. Szedłem przez rynek do babci. Mieszkam w małym mieście, nie za dużo ludzi tutaj spotykam na ulicy. Na ławce siedział jakiś dziwny facet. Nosił okulary, oprócz tego czerwoną bluzę w czarne kratki, pogniecioną czyli widać, że nie ma kobiety, a sam jest raczej flegmatyczny. Do tego białe spodnie i brązowe botki. Moim zdaniem facet nie miał gustu, ale jego cyrk jego małpy. Nie interesuje mnie jak jest ubrany. Bardziej interesuje mnie jak się zachowuje. Siedział na tej ławce, o której wspominałem. Trząsł on nogami i spoglądał się na każdego kto przechodził obok niego. Po każdej obserwowanej osobie czuł zawód, zgrzytał zębami. Nie wiem kogo szukał, może to jakiś gwałciciel, żeby tylko nie, może ma jakieś problemy rodzinne lub po prostu jest chory psychicznie. Stawiam na te ostatnie. Kiedy przechodziłem obok niego spojrzał się też na mnie, co nie było dziwne. Nagle wstał i krzyknął na głos:

- Ty!

Kilku ludzi odwróciło się do nas i patrzało na mnie i faceta, który wskazywał bezczelnie na mnie palcem. Jestem człowiekiem wstydliwym, więc się zaczerwieniłem jak nigdy dotąd. W końcu kilku ludzi się na mnie patrzało. Uśmiechnąłem się do nich lekko próbując zasygnalizować, że wszystko jest w jak najlepszym porządku. Podszedłem do niego powoli po czym spytałem lekko drżącym głosem:

- Czy my się znamy?

Chwycił mnie za rękę i wskazał moje znamię.

- Ty masz znamię! Podobne do mojego - wskazał swoje.

Przez sekundę poczułem się dziwnie, ale powiedziałem do niego z ironicznym głosem:

- I co z tego!? Może jesteś moim zaginionym wujkiem, czy bratem, chociaż nie - wujkiem. Dziwnym, nienormalnym...

- Ty nic nie rozumiesz! - krzyknął na mnie.

- Więc mi wytłumacz - rzekłem.

- Zacznę może od tego, że się przedstawię. Jestem Włodzimierz - rzekł podając mi rękę.

- Bartek. Miło poznać! (A może i nie) Pomyślałem.

-Od dawna interesuję się fizyką, czasem i tego typu rzeczami, nie zrozumiesz, bo jesteś jeszcze za młody. Sam fizyk nie rozumie fizyki, ale nieważne. Doszedłem do czegoś niezwykłego.

- Do czego? - spytałem z niechęciom.

- Te znamiona w połączeniu z innymi stanowią wzory fizyczne jakiś starych plemion, może kosmitów.

Zaśmiałem się do niego.

- Kosmitów? Co ty w ogóle ćpałeś!?

Facet pocił się z nerwów. Zaczęły trząść mu się ręce jeszcze bardziej.

- Ty nic nie rozumiesz. Prawdopodobnie jesteśmy jakąś starożytną rasą - Panowie Czasu, czy jakąś tak. Od lat prowadzę badania. Spotkałem nawet jednego faceta, który mówił, że widział jednego z nich.

- To może go poznam? - Spytałem z zachętom.

- On nie jest polakiem. Mieszka w Wielkiej Brytanii. Posłuchaj, my na prawdę nimi jesteśmy. Mamy wehikuły czasu, które zmieniają wygląd dostosowując się do otoczenia.

Dla mnie te słowa brzmiały bez sensu. Nie miałem zamiaru już go słuchać. Powiedziałem do niego już teraz z całkowitą powagą:

- Co ty w ogóle gadasz. Idź się leczyć najlepiej, a mnie zostaw w spokoju! Idź mierzyć lepiej łodzie, bo chyba właśnie dlatego zostałeś tak nazwany.

Po tych słowach wkurzony udałem się do domu. Po około dziesięciu minutach do niego zaszedłem. Kiedy byłem na korytarzu mój pies spoglądał na smycz zawieszoną obok lustra. Moja suczka czarnej sierści, z brązowymi łapami. Chciała ona iść na spacer, ale nie mogłem z nią iść, ponieważ bałem się, że znowu spotkam tego typa. Usiadłem wtedy do komputera. Od czasu do czasu lubię sobie coś narysować. Mam do tego specjalny tablet. Po około piętnastu minutach zrezygnowałem, gdyż nie miałem po prostu weny. Wszedłem na stronę informacyjną. Był tam artykuł o UFO. Zawsze wchodzę, aby poczytać takie newsy. Później boję się wyjść na zewnątrz, gdyż czuję jakby mnie ktoś obserwował. Nawet nie chcę się myć w łazience, gdyż boję się, że jakiś ufoludek skoczy przez okno i mnie porwie. Podczas kiedy czytałem spojrzałem się obok przez okno i o mało nie dostałem zawału. W oknie przyglądał się mnie ten idiota z ulicy. Patrzył na mnie tymi swoimi ślepiami. Tak się na niego wkurzyłem, że nie potrafię opisać jak bardzo. Wstałem, chciałem wziąć pierwszy lepszy przedmiot, aby podejść do niego i tak mu przyłożyć, że popamięta na zawsze. Wziąłem miotłę z kuchni. Otworzyłem drzwi, pies wyskoczył przede mną, zaczął szczekać na niego. Już chciałem mu miotnąć w łeb, ale się powstrzymałem. Oznajmiłem mu z wielką powagą.

- Czego ty ode mnie znowu chcesz, nie mam zamiaru słuchać tych twoich bajek!

- Daj mi po prostu szansę na wytłumaczenie wszystkiego.

Pomyślałem, że o ile da mi spokój to posłucham tego nadętego "fizyka" rzekłem więc do niego:

- Okej, dam ci szansę.

Facet ucieszył się. Ugościłem go na tę chwilę w domu. Nikogo oprócz mnie było z wyjątkiem psa oczywiście. Miał ze sobą walizkę. Wyciągnął z niej jakiś papier z dziwnymi okręgami. Miał tam też pełno dziwnych rzeczy, których w ogóle nie znałem i nie wiedziałem do czego służą. Chciałem być miły i kulturalny, przynajmniej pozornie, więc spytałem.

- Herbaty, a może kawy?

- Nie, dziękuję. - Oznajmił.

Usiadłem i zacząłem słuchać o czym mówi.

- Więc tak... - Zaczął tłumaczyć z namysłem.

- Kiedyś znalazłem jakąś książkę, nie pytaj skąd. Duże prawdopodobieństwo, że należała, do któregoś z tych "Panów" Czasu, czy jak oni tam się nazywają. Były to wzory m.in. na otworzenie tunelu czasowego. Chciałem coś takiego stworzyć, ale to by dużo kosztowało i na Ziemi nie ma wszystkich odpowiednich narzędzi do wykonania tego. Ten papier, który tutaj masz pokazuje współrzędne do jakiegoś miejsca, prawdopodobnie znajdującego się na tej planecie. Jest tutaj zapewne wielu z nas, którzy kiedyś byli Panami Czasu. Niestety nie mogłem ukończyć wzoru. Postaw swoją rękę o tutaj.

Facet wskazał, gdzie mam położyć rękę. Moje znamię pasowało do tych wszystkich "kółek" Zacząłem już trochę wierzyć w te jego opowiadania o kosmitach i czasie.

- Poczekaj chwilę. - Powiedział facet, po czym zaczął coś obliczać.

- Jak to długo zajmie? - Spytałem.

Facet nie odpowiedział, liczył coś w ciszy.

- 53.14454, 15.7441734.

- Co oznaczają te liczny? - Zapytałem z ciekawości.

- Tak! Krzyknął z podniety po czym powiedział.

- To współrzędne do miejsca, gdzie mamy się udać. Na szczęście to znajduje się ono tylko 142 km od miasta!

- Tylko!? - Spytałem.

- Tak, musimy tam się udać i to jak najszybciej.

- Tylko jak wytłumaczę rodzicom, że jadę "gdzieś" tam, po "coś" tam!?

- Spokojnie, już to załatwię.

Facet, zwany Włodzimierz, zadzwonił do moich rodziców. Powiedział, że to jakaś wycieczka, która odbędzie się jutro. Wcześniej się nie dało załatwić, aby tam pojechać. Facet poczekał ten jeden dzień.

Nastał nowy dzień, była sobota. Facet przyjechał koło ósmej. Pojechaliśmy do tego miejsca. Po drodze postanowiłem zadać mu więcej pytań.

- Więc, opowiedz mi trochę więcej o sobie i o tym wszystkim.

- Dobrze. Od małego interesowałem się fizyką, podróżami w czasie i takimi tam... Nie wiem skąd się to u mnie wzięło, tak po prostu. Gdy znalazłem tą dziwną książkę i zobaczyłem, że są w niej jakieś niepełne okręgi pasujące do znamiona, które mam na sobie dowiedziałem się, że są to współrzędne jakiegoś miejsca, które coś skrywa.

- I skrywa coś, co pozwoli nam być znowu podróżnikiem z czasie?

- Dokładnie! - Odpowiedział z całkowitą pewnością.

Widziałem, że bardzo się tym wszystkim, że się tak wyrażę "jara". Pamiętam, że coś mówił o sposobie przemieszczenia się w czasie i przestrzeni.

- Przypomnij mi, jak się będziemy przemieszczać w tym czasie?

- Cóż. Mamy do tego wehikuły. Zmieniają one kształt i dostosowują się do otoczenia. Przynajmniej jeśli będzie działać tryb kameleona.

- A jeżeli się zepsuje ten tryb to wehikuł zostanie bez zmian i nie będzie się już kamuflował tak?

- Prawdopodobnie tak. Poznałem pewnego faceta, który podróżował z Panem Czasu. Nazwał swoją budkę TARDIS co oznacza Time And Relative Dimension(s) In Space. Z tego co wiem coś na mataczył i jego wehikuł przypomina niebieską budkę policyjną z XX wieku, która się już nie zmienia.

- Ten facet, jest podróżnikiem. Czy spotkałeś go kiedyś?

- Nie, niestety nie miałem okazji. Oprócz tego co mówiłem to wiem o nim tylko to, że nazywa się Doktor.

Trochę byłem niepewny tego co powiedział. Spytałem go:

- Jaki Doktor?

- Po prostu Doktor, nie wiem, czy to jego prawdziwe imię. Chyba nie, ale nikt nie wie jak się on tam naprawdę zwie.

- Okej, Rozumiem.

Przez dalszą podróż zacząłem słuchać muzyki. Mówiłem sobie po cichu Doktor WHO? Przecież Doktor to nie imię Doktor to... Doktor!

Dojechaliśmy już do miejsca. Nie było tam nic ciekawego. Łąka, rosło trochę drzew, ćwierkały ptaki, jakiś zając kicnął obok mnie i to tyle.

- Więc... - Powiedziałem powolnie czekając na to co powie facet, gdyż znajdowaliśmy chyba w złym miejscu.

- Powinnyśmy być na miejscu. Tak wskazują współrzędne. -Odpowiedział z lekką niepewnością w słowach.

- Może się pomyliłeś?

- Nie! - Krzyknął na cały głos, aż ptaki odleciały, które znajdowały się blisko nas.

- Tu musi być jakieś wejście, czy coś. Może bunkier, może wejście do jaskini.

Zrobiłem kilka kroków w przód, zacząłem czuć coś dziwnego. Facet, kiedy do mnie podszedł czuł to samo. Wiedzieliśmy, że coś to oznacza, że prawdopodobnie jesteśmy blisko. Zauważyliśmy małą szczelinę skrytą w zaroślach. Pomyśleliśmy, że musimy zejść na dół, co też zrobiliśmy.

- To musi być te miejsce! - Powiedział Włodzimierz, kiedy byliśmy na dole.

Mieliśmy latarki i bardzo dobrze, gdyż były nam potrzebne. Szliśmy przed siebie, Zaczęło się robić coraz wilgotniej. Nagle zarwała się ziemia. Zsuwaliśmy się w dół. Przez chwilę myślałem, że zginę. Na szczęście przeżyliśmy. Tylko drobne okaleczenia. Znaleźliśmy się w jakimś dziwnym miejscu. Duży obszar, przepływała przez niego wąska, podziemna rzeka. Miejsce było oświetlone przez wielkie białe lampy. Nie były one podłączone żadnymi kablami, więc nie potrafię wytłumaczyć jakim cudem się świeciły. Szliśmy dalej, aż zauważyliśmy jakieś dziwne symbole wyryte na ścianach. Widzieliśmy powywieszane jakieś kieszonkowe zegarki. Było ich koło dwudziestu.

- To one! - Rzekł Facet.

- Nie rozumiem.

- Kieszonkowy zegarek, posiada go każdy z Panów Czasu, raczej Władców Czasu. Dzięki niemu mogliśmy stać się normalnymi ludźmi, a kiedy otworzymy go z powrotem, staniemy się znowu tymi, którymi byliśmy.

- WOW! - Powiedziałem z lekkim tylko zdziwieniem.

- Znak na tym zegarku przypomina moje znamię.

Włodzimierz wziął swój zegarek, po czym otwierał go powoli mówiąc.

- W końcu, nadszedł ten czas, gdy znowu będę tym kim byłem. Dowiem się, dlaczego zostaliśmy normalnymi ludźmi.

Otworzył zegarek, to był moment, błysk. Po czym stał się już Władcą.

- Tak, teraz mogę się regenerować.

- Zaraz, co? - Spytałem, gdyż nie wiedziałem o czym teraz mówi.

- Tylko gdzie jest wehikuł? - Spytał sam siebie.

- Tam daleko coś jest, czy to aby nie to? - Zapytałem.

- Tak! - Podbiegł i zamknął się z wehikule.

Podbiegłem za nim, pukałem do drzwi, nakazywałem mu otworzyć. Pytałem co chce robić, co się tam dzieje. Nagle usłyszałem jego krzyki, z wehikułu, który przypominał namiot wydobywała się jakby pomarańczowa mgła. Krzyknąłem z całych sił.

- Co się tam dzieje!

Nie odpowiadał. Po chwili ucichło. Ktoś otworzył drzwi. Wyszła z nich inna osoba.

- Gdzie jest Włodzimierz? - Spytałem.

- Włodzimierza nie było. Na prawdę nazywam się Feyedort! Jestem Władcą Czasu. W końcu mogłem się regenerować. Jestem teraz młody, zupełnie jak ty.

To się zgadzało. Był teraz kimś w moim wieku, przynajmniej z wyglądu. Miał teraz krótkie blond włosy. Na tym polegała regeneracja. To było coś niesamowitego. Zmienił się. Mi też by się to w sumie przydało. Tak, czy siak chciałem zadać mu pytania, a trochę ich miałem.

- Co teraz!?

Spojrzał na mnie wrogim wzrokiem.

- Teraz się ciebie pozbędę!

- Co!? - Krzyknąłem.

- Już dawno nie byłeś mi potrzebny. Szukałem ciebie tylko dlatego abyś mi pomógł znaleźć to miejsce. Niestety byłeś głupi, że mi pomogłeś, bo teraz tutaj zostaniesz i zgnijesz pod gruzami.

Feyedort wsiadł do wehikułu i zaczął odlatywać Bóg wie gdzie. Zostawił mnie na pastwę losu. Kiedy odlatywał uszkodził ściany jaskini, która zaczęła się zawalać. Nie wiedziałem co zrobić. Chwyciłem zegarek, który należał do mnie. Oprócz tego wziąłem jeszcze cztery. Chciałem więcej, ale nie mogłem. Musiałem stąd uciekać. Biegłem przed siebie. Zobaczyłem przed sobą jakąś dziwną skałę, zaczęła jakby migotać. Biegłem do niej u chwyciłem się niej. Znalazłem się wtedy w jakimś jakby wirze. Nie wiedziałem, co to w ogóle jest. Zamknąłem oczy, po kilku sekundach, kiedy usłyszałem śpiew ptaka i poczułem słońce, które zaczęło grzać moją skórę otworzyłem je i byłem obok swoje domu na polu. Byłem przytulony do drzewa. Widziałem drzwi wyryte z pniu, ale nie chciałem tam wchodzić. Poszedłem do domu. Usiadłem przy biurku. Spoglądałem na zegarek. Wiedziałem, że jak go otworzę, to będę kimś innym. Właściwie będę kimś kim byłem dawno temu. Bałem się go otworzyć. Co jeśli też mi odbije? Jednak zdecydowałem się otworzyć zegarek. Robiłem to powoli, podobnie jak ten facet. Otworzyłem go, nagle nastał błysk. Dziwnie się czułem, jakby coś rozrywało mnie od wewnątrz. Jakby coś próbowało tam wyjść. Po kilku sekundach był koniec, upadłem na ziemię. Nie wiem, co zaczęło się ze mną dziać. Czułem wielką nienawiść, chciałem wszystko zniszczyć, ale po chwili się uspokoiłem.

Teraz przekonałem się kim jestem. Poznałem nawet swoje prawdziwe imię. Co dziwne tylko to pamiętam. Jednak będę wolał używać starego, bardzo się z nim zżyłem. Mam tak wiele pytań. Jak się zregenerować, czemu nie pamiętam nic oprócz imienia, co to było za dziwne uczucie... Mam nadzieję, że spotkam kogoś, kto mi na nie odpowie. Tym kimś może być Doktor!

Zapraszam na:

bartoszbuster.deviantart.com

buster-timelord.blogspot.com