Brak wiadomości od Gurba
description
Transcript of Brak wiadomości od Gurba
Eduardo Mendoza
Brak wiadom
ości od Gurba
Brakwiadomości
od Gurba
MendozaEduardo
Brakwiadomości
od Gurba
MendozaEduardo
przekład Magdalena Tadel
wydawnictwo ZnakKraków 2010
17
Dzień 11Dzień 1108.00
Wciąż brak wiadomości od Gurba. Próbuję ponownie nawią-
zać kontakt telepatyczny. Słyszę rozwścieczony głos osobnika
domagającego się w imieniu przeciętnych obywateli, za przed-
stawiciela których się podaje, pociągnięcia do pełnej odpowie-
dzialności jakiegoś Guerry. Rezygnuję z nawiązania kontaktu
telepatycznego.
08.30
Opuszczam statek i zamieniony w perkoza oglądam okolicę
z powietrza.
09.30
Uznaję operację za zakończoną i powracam na statek. O ile
miasta są z założenia bezmyślnie zaplanowane: kręte drogi i pełno
zaułków, o tyle o wsiach, które je otaczają, lepiej nie mówić. Nic
18
nie jest tu regularne i płaskie; wręcz przeciwnie: tak jakby ktoś
specjalnie chciał nie dopuścić do użytkowania ich. Linia wybrzeża
z lotu ptaka wygląda jak dzieło kogoś obłąkanego.
09.45
Po uważnym przestudiowaniu planu miasta (wersja kartogra-
fi czna z podwójną osią eliptyczną) postanawiam kontynuować
poszukiwania Gurba w peryferyjnej dzielnicy, zamieszkanej
przez odmianę gatunku ludzkiego określaną mianem b i e-
d o t a. Ponieważ Katalog Astralny przyznaje jej współczynnik
dobrej woli nieco niższy niż odmianie nazywanej b o g a c i
i znacznie niższy niż odmianie nazywanej k l a s a ś r e d n i a,
decyduję się na wygląd osobnika zwanego Gary Cooper.
10.00
Materializuję się na pozornie opustoszałej uliczce w dzielnicy
San Cosme. Wątpię, by Gurb z własnej woli zdecydował się tu
zamieszkać, mimo że nigdy nie był zbyt bystry.
10.01
Grupa młokosów zaopatrzonych w noże odbiera mi portfel.
10.02
Grupa młokosów zaopatrzonych w noże odbiera mi pistolety
i gwiazdę szeryfa.
19
10.03
Grupa młokosów zaopatrzonych w noże odbiera mi kamizelkę,
koszulę i spodnie.
10.04
Grupa młokosów zaopatrzonych w noże odbiera mi buty,
ostrogi i harmonijkę.
10.10
Samochód policji narodowej zatrzymuje się obok mnie. Wy-
siada członek policji narodowej, informuje mnie o konstytucyj-
nie przysługujących mi prawach, nakłada mi kajdanki i jednym
pchnięciem umieszcza mnie w samochodzie. Temperatura
21 stopni Celsjusza; wilgotność względna 75; silny wiatr z kie-
runku południowego; stan morza: wzburzone.
10.30
Wchodzę do aresztu na komisariacie. W tym samym pomiesz-
czeniu znajduje się osobnik o niechlujnym wyglądzie, któremu się
przedstawiam i opowiadam o przeciwnościach losu, jakie sprawiły,
że znalazłem się w tym niegodziwym miejscu.
10.45
Po przełamaniu początkowej nieufności, jaką istoty ludzkie
czują w stosunku do wszystkich bez wyjątku jednostek tego
samego gatunku, osobnik, z którym złączył mnie los, postanawia
20
nawiązać ze mną rozmowę. Wręcza mi swoją wizytówkę, na
której jest napisane:
jetulio pencas
Profesjonalny żebrak.
Stawiam tarota, gram na skrzypcach, wzbudzam litość.
Świadczę usługi na ulicy i w domu klienta.
10.50
Mój nowy znajomy opowiada mi, że w s a d z o n o go przez
pomyłkę, bo raz otworzył jakiś samochód i nic z niego nie zabrał,
że żebrząc, zarabia na życie bardzo dobrze i bardzo uczciwie,
i że zarekwirowany mu proszek to nie to, co twierdzi policja,
ale prochy jego zmarłego ojca – niech Bóg ma go w swojej
opiece – które właśnie tego dnia miał rozsypać nad miastem
z Mirador del Alcalde. Potem dodaje, że wszystko, co mi przed
chwilą powiedział, mimo że jest niezłym kłamstwem, na nic mu
się nie przyda, bo sprawiedliwość w tym kraju jest zgniła, tak
więc bez dowodów i świadków, za sam wygląd, z całą pewnością
wyślą nas do p u d ł a, skąd wyjdziemy z aids i pchłami. Mówię
mu, że nic nie rozumiem, a on odpowiada, że nie ma tu nic do
rozumienia, nazywa mnie chłopem i dodaje, że takie jest życie
i że sęk w tym, że bogactwa w tym kraju są źle rozdzielone. Jako
przykład podaje przypadek pewnego osobnika, którego nazwiska
nie zapamiętuję, który wybudował sobie dom z dwudziestoma
dwiema ubikacjami, i dorzuca, że życzy mu, żeby niespodziewa-
nie dostał sraczki i żeby akurat wtedy wszystkie te ubikacje były
zajęte. Potem wchodzi na jedną z prycz i oświadcza, że kiedy
nadejdzie jego kolej (do ubikacji?), zmusi wspomnianego osob-
nika do załatwiania naturalnych potrzeb w kurniku i rozdzieli
21
te dwadzieścia dwie ubikacje między rodziny żyjące z zasiłku dla
bezrobotnych. W ten sposób, mówi, będą miały się czym zająć,
zanim, tak jak obiecano, zostaną znalezione im jakieś miejsca
pracy. Potem spada z pryczy i rozbija sobie głowę.
11.30
Członek policji narodowej, inny niż ten wymieniony wcześniej,
otwiera drzwi aresztu i rozkazuje nam iść za sobą, prawdopo-
dobnie w celu stawienia się przed panem komisarzem. Przestra-
szony zapowiedziami mojego nowego znajomego postanawiam
przybrać bardziej szacowny wygląd i zmieniam się w don José
Ortegę y Gasseta. Przez solidarność zmieniam mojego nowego
znajomego w don Miguela de Unamuno.
11.35
Stawiamy się przed panem komisarzem, który bacznie nam
się przygląda, drapie się po głowie, stwierdza, że nie chce kom-
plikować sobie życia, i rozkazuje puścić nas wolno.
11.40
Mój nowy znajomy i ja żegnamy się w drzwiach komisariatu.
Przed odejściem mój nowy znajomy błaga mnie, żebym przy-
wrócił mu jego poprzedni wygląd, bo z obecnym nie dostałby
jałmużny od samego Boga, nawet gdyby przykleił sobie sztuczne
krosty, które sprawiają wprost odrażające wrażenie. Robię to,
o co prosi, i odchodzi.
22
11.45
Wznawiam moje poszukiwania.
14.30
Wciąż brak wiadomości od Gurba. Naśladując otaczających
mnie ludzi, postanawiam coś zjeść. Ponieważ wszystkie fi rmy
są zamknięte, z wyjątkiem tych zwanych r e s t a u r a c j a m i,
domyślam się, że tam właśnie można dostać coś do jedzenia.
Obwąchuję śmietniki otaczające wejścia do różnych restauracji,
aż napotykam taki, który pobudza mój apetyt.
14.45
Wchodzę do restauracji, gdzie gentleman ubrany na czarno
pyta mnie z niechęcią, czy przypadkiem nie mam zrobionej re-
zerwacji. Odpowiadam, że nie, ale że buduję dom z dwudziesto-
ma dwiema ubikacjami. W mig zostaję zaprowadzony do sto-
lika przystrojonego bukietem kwiatków, które połykam, żeby
nie wydać się nieokrzesanym. Podają mi kartę (niekodowaną),
czytam ją i zamawiam szynkę, melon z szynką i melon. Pytają,
co będę pił. Żeby nie zwracać na siebie uwagi, proszę o płyn
najbardziej popularny wśród istot ludzkich: mocz.
16.15
Wypijam kawę. Na koszt fi rmy częstują mnie kieliszkiem li-
kieru gruszkowego. Potem przynoszą mi rachunek, który opiewa
na 6834 pesety. Nie mam ani grosza.
23
16.35
Palę cygaro marki Montecristo no. 2 i myślę, jak wyjść z tych
tarapatów. Mógłbym się zdezintegrować, ale odrzucam tę myśl,
ponieważ a) mogłoby to zwrócić uwagę kelnerów i klientów
restauracji, b) byłoby niesprawiedliwością, żeby konsekwencje
mojej nieprzezorności ponieśli ci mili ludzie, którzy zaprosili
mnie na kieliszek likieru gruszkowego.
16.40
Pod pretekstem wzięcia czegoś z samochodu wychodzę na
ulicę, wchodzę do kiosku i kupuję bilety i kupony różnych gier
liczbowych, które można tam dostać.
16.45
Mnożąc cyfry za pomocą podstawowych reguł, otrzymuję
w sumie 122 miliony peset. Wracam do restauracji, reguluję
rachunek i zostawiam 100 milionów napiwku.
16.55
Wznawiam poszukiwania Gurba za pomocą jedynej znanej
mi metody: dreptania po ulicach.
20.00
Buty dymią od zbyt długiego chodzenia. Od jednego od-
padł obcas, co sprawia, że mój chód przypomina kołysanie tyle
śmieszne, co męczące. Pozbywam się butów, wchodzę do sklepu
24
i za pieniądze, które zostały mi z restauracji, kupuję nowe, mniej
wygodne od poprzednich, ale zrobione z bardzo wytrzymałego
materiału. Zaopatrzony w te nowe buty, zwane nartami, zaczy-
nam przemierzanie dzielnicy Pedralbes.
21.00
Kończę poszukiwania w dzielnicy Pedralbes, nie napotkawszy
Gurba, ale za to będąc pod wrażeniem eleganckich domów, buj-
nych trawników i basenów pełnych wody. Nie wiem, dlaczego
niektórzy ludzie wolą mieszkać w takich dzielnicach jak San
Cosme, skąd mam tak przykre wspomnienia, mogąc robić to
w dzielnicach takich jak Pedralbes. Bardzo możliwe, że nie jest
to kwestia preferencji, ale pieniędzy.
Zdaje się, że istoty ludzkie dzielą się między innymi na boga-
tych i biednych. Jest to podział, do którego, nie wiedzieć czemu,
przywiązują ogromną wagę. Podstawowa różnica między boga-
tymi i biednymi jest zdaje się taka: bogaci nigdzie nie płacą za to,
co nabywają, czy za to, na co mają ochotę. Biedni zaś płacą nie-
wyobrażalne sumy. Przywileje, z których korzystają bogaci, mogą
być odziedziczone, uzyskane niedawno, czasowe lub fi kcyjne;
ogólnie rzecz biorąc, na jedno wychodzi. Ze statystycznego
punktu widzenia wynika, że bogaci żyją dłużej i lepiej niż biedni,
że są wyżsi, zdrowsi i ładniejsi, że więcej czasu poświęcają na
rozrywkę, podróżują do bardziej egzotycznych miejsc, otrzymują
lepsze wykształcenie, mniej pracują, żyją w większym luksusie,
mają więcej ubrań, szczególnie przejściowych, otrzymują lepszą
opiekę lekarską, mają wystawniejsze pogrzeby i pamiętani są
przez dłuższy czas. Częściej też wzmianki na ich temat mogą
pojawiać się w gazetach, magazynach i kronikach.
21.30
Postanawiam wrócić na statek. Dezintegruję się przed wej-
ściem do klasztoru Pedralbes ku ogromnemu zaskoczeniu
wielebnej matki, która właśnie w tym momencie wychodziła
wyrzucić śmieci.
22.00
Doładowanie energii. Przygotowuję się do spędzenia kolejnego
samotnego wieczoru. Czytam jeden odcinek przygód Lolity
Galaktyki, ale ta lektura, w której tyle razy pogrążałem się
razem z Gurbem, musząc mu zawsze wyjaśniać pikantniejsze
fragmenty, bo nie ma większego matoła niż on, zamiast rozwe-
selić, zasmuca mnie.
22.30
Mając dość chodzenia w kółko po statku, postanawiam się po-
łożyć. Dzisiejszy dzień był bardzo męczący. Wkładam pidżamę,
mówię pacierz i idę spać.
Seria Eduardo Mendozy w Znaku:
Niezwykła podróż Pomponiusza Flatusa
Przygoda fryzjera damskiego
Sekret hiszpańskiej pensjonarki
Oliwkowy labirynt
Prawda o sprawie Savolty
Miasto cudów
Brak wiadomości od Gurba
Mauricio, czyli wybory
cena detal. 29,90 zł
Eduardo Mendoza
Brak wiadom
ości od Gurba
ISBN 978-83-240-1374-6
www.mendoza.interia.pl
MendozaEduardo
(ur. 1943)
Wybierając się na planetę Ziemię, warto opanować następujące umiejętności: • bieganie na nartach latem główną ulicą Barcelony,• picie bez umiaru i uciekanie przed policją, • głośne nocne śpiewanie piosenki Całuj mnie, całuj i podobnych, • prowadzenie pozornie nic nieznaczącej rozmowy ze sprzątaczką,
by wywiedzieć się wszystkiego o seksownej sąsiadce,• poszukiwanie żony.
W gorącej Barcelonie kosmita o matematyczno-logicznym umyśle trafi a prosto w realia ludzkiej codzienności. Dla niego zaczyna się wędrówka przez świat nieodgadnionych rytuałów i tajemniczych zachowań. Dla nas – wyborna zabawa przy jednej z najśmieszniej-szych książek Eduardo Mendozy.
jest jednym z najwybitniejszych współczesnych pisarzy hiszpańskich. Pracował jako adwokat, radca prawny i tłumacz przy ONZ. Autor między innymi Niezwykłej po-dróży Pomponiusza Flatusa, Prawdy o sprawie Savolty, Mauricia, czyli wyborów. W Polsce najbardziej znany z niezrównanej trylogii detektywistycznej: Przygody fryzjera damskiego, Sekretu hiszpańskiej pensjonarki i Oliwkowego labiryntu.