Bolesław Prus - Lalka

960

Click here to load reader

description

novel

Transcript of Bolesław Prus - Lalka

  • BOLESAW PRUS(Aleksander Gowacki)

    LALKA

  • ISBN: 978-91-85805-36-5 Litteratursllskapet Ligatur, 2008P.O.Box 75SE 730 50 Skultuna, [email protected]

  • BOLESAW PRUS(Aleksander Gowacki)

    LALKA

    2008

  • Bolesaw Prus

    4

    TOM I

  • LALKA

    5

    ROZDZIA PIERWSZYJAK WYGLDA FIRMA J. MINCEL I S. WOKULSKI

    PRZEZ SZKO BUTELEK?

    W pocztkach roku 1878, kiedy wiat polityczny zajmowa si pokojem san-stefaskim, wyborem nowego papiea albo szansami europejskiej wojny, warszawscy kupcy tudzie inteligencja pewnej okolicy Krakowskiego Przedmiecia niemniej gorco interesowaa si przyszoci galanteryjnego sklepu pod firm J. Mincel i S. Wokulski.

    W renomowanej jadodajni, gdzie na wieczorn przeksk zbie-rali si waciciele skadw bielizny i skadw win, fabrykanci po-wozw i kapeluszy, powani ojcowie rodzin utrzymujcy si z wa-snych funduszw i posiadacze kamienic bez zajcia, rwnie duo mwiono o uzbrojeniach Anglii, jak o firmie J. Mincel i S. Wokul-ski. Zatopieni w kbach dymu cygar i pochyleni nad butelkami z ciemnego szka, obywatele tej dzielnicy jedni zakadali si o wygra-n lub przegran Anglii, drudzy o bankructwo Wokulskiego; jedni nazywali geniuszem Bismarcka, drudzy - awanturnikiem Wokul-skiego; jedni krytykowali postpowanie prezydenta MacMahona, inni twierdzili, e Wokulski jest zdecydowanym wariatem, jeeli nie czym gorszym...

    Pan Deklewski, fabrykant powozw, ktry majtek i stanowisko zawdzicza wytrwaej pracy w jednym fachu, tudzie radca Wgro-wicz, ktry od dwudziestu lat by czonkiem - opiekunem jednego i tego samego Towarzystwa Dobroczynnoci, znali S. Wokulskiego najdawniej i najgoniej przepowiadali mu ruin. - Na ruinie bo-wiem i niewypacalnoci - mwi pan Deklewski - musi skoczy czowiek, ktry nie pilnuje si jednego fachu i nie umie uszanowa darw askawej fortuny. - Za radca Wgrowicz po kadej rwnie gbokiej sentencji swego przyjaciela dodawa:

  • Bolesaw Prus

    6

    - Wariat! wariat!... Awanturnik!... Jziu, przynie no jeszcze piwa. A ktra to butelka?

    - Szsta, panie radco. Su piorunem!... - odpowiada Jzio.- Ju szsta?... Jak ten czas leci!... Wariat! Wariat! - mrucza radca

    Wgrowicz.Dla osb posilajcych si w tej co radca jadodajni, dla jej wa-

    ciciela, subiektw i chopcw przyczyny klsk majcych pa na S. Wokulskiego i jego sklep galanteryjny byy tak jasne jak gazowe pomyki owietlajce zakad. Przyczyny te tkwiy w niespokojnym charakterze, w awanturniczym yciu, zreszt w najwieszym po-stpku czowieka, ktry majc w rku pewny kawaek chleba i mo-no uczszczania do tej oto tak przyzwoitej restauracji, dobrowol-nie wyrzek si restauracji, sklep zostawi na Opatrznoci boskiej, a sam z ca gotwk odziedziczon po onie pojecha na tureck wojn robi majtek.

    - A moe go i zrobi... Dostawy dla wojska to gruby interes - wtr-ci pan Szprot, ajent handlowy, ktry bywa tu rzadkim gociem.

    - Nic nie zrobi - odpar pan Deklewski - a tymczasem porzdny sklep diabli wezm. Na dostawach bogac si tylko ydzi i Niemcy; nasi do tego nie maj gowy.

    - A moe Wokulski ma gow?- Wariat! wariat!... - mrukn radca. - Podaj no, Jziu, piwa.

    Ktra to?...- Sidma buteleczka, panie radco. Su piorunem!- Ju sidma?... Jak ten czas leci, jak ten czas leci...Ajent handlowy, ktry z obowizkw stanowiska potrzebowa

    mie o kupcach wiadomoci wszechstronne i wyczerpujce, prze-nis swoj butelk i szklank do stou radcy i topic sodkie wejrze-nie w jego zazawionych oczach, spyta znionym gosem:

    - Przepraszam, ale... dlaczego pan radca nazywa Wokulskiego wariatem?... Moe mog suy cygarkiem... Ja troch znam Wokul-skiego. Zawsze wydawa mi si czowiekiem skrytym i dumnym.

  • LALKA

    7

    W kupcu skryto jest wielk zalet, duma wad. Ale eby Wokul-ski zdradza skonnoci do wariacji, tegom nie spostrzeg.

    Radca przyj cygaro bez szczeglnych oznak wdzicznoci. Jego rumiana twarz, otoczona pkami siwych wosw nad czoem, na brodzie i na policzkach, bya w tej chwili podobna do krwawnika oprawionego w srebro.

    - Nazywam go - odpar, powoli ogryzajc i zapalajc cygaro - na-zywam go wariatem, gdy go znam lat... Zaczekaj pan... Pitnacie... siedmnacie... omnacie... Byo to w roku 1860... Jadalimy wtedy u Hopfera. Znae pan Hopfera?...

    - Phi!...- Ot Wokulski by wtedy u Hopfera subiektem i mia ju ze

    dwadziecia par lat.- W handlu win i delikatesw?- Tak. I jak dzi Jzio, tak on wwczas podawa mi piwo, zrazy

    nelsoskie...- I z tej brany przerzuci si do galanterii? - wtrci ajent.- Zaczekaj pan - przerwa radca. - Przerzuci si, ale nie do galan-

    terii, tylko do Szkoy Przygotowawczej, a potem do Szkoy Gwnej, rozumie pan?... Zachciao mu si by uczonym!...

    Ajent pocz chwia gow w sposb oznaczajcy zdziwienie.- Istna heca - rzek. - I skd mu to przyszo?- No skd! Zwyczajnie - stosunki z Akademi Medyczn, ze

    Szko Sztuk Piknych... Wtedy wszystkim palio si we bach, a on nie chcia by gorszym od innych. W dzie suy gociom przy bu-fecie i prowadzi rachunki, a w nocy uczy si...

    - Licha musiaa to by usuga.- Taka jak innych - odpar radca, niechtnie machajc rk.-Tylko

    e przy posudze by, bestia, niemiy; na najniewinniejsze swko marszczy si jak zbj... Rozumie si, uywalimy na nim, co wlazo, a on najgorzej gniewa si, jeeli nazwa go kto panem konsyliarzem. Raz tak zwymyla gocia, e mao obaj nie porwali si za czuby.

  • Bolesaw Prus

    8

    - Naturalnie, handel cierpia na tym...- Wcale nie! Bo kiedy po Warszawie rozesza si wie, e subiekt

    Hopfera chce wstpi do Szkoy Przygotowawczej, tumy zaczy tam przychodzi na niadanie. Osobliwie roia si studenteria.

    - I poszed te do Szkoy Przygotowawczej?- Poszed i nawet zda egzamin do Szkoy Gwnej. No, ale co

    pan powiesz - cign radca uderzajc ajenta w kolano - e zamiast wytrwa przy nauce do koca, niespena w rok rzuci szko...

    - C robi?- Ot, co... Gotowa wraz z innymi piwo, ktre do dzi dnia

    pijemy, i sam w rezultacie opar si a gdzie koo Irkucka.- Heca, panie! - westchn ajent handlowy.- Nie koniec na tym... W roku 1870 wrci do Warszawy z nie-

    wielkim fundusikiem. Przez p roku szuka zajcia, z daleka omija-jc handle korzenne, ktrych po dzi dzie nienawidzi, a nareszcie przy protekcji swego dzisiejszego dysponenta, Rzeckiego, wkrci si do sklepu Minclowej, ktra akurat zostaa wdow, i - w rok po-tem oeni si z bab grubo starsz od niego.

    - To nie byo gupie - wtrci ajent.- Zapewne. Jednym zamachem zdoby sobie byt i warsztat, na

    ktrym mg spokojnie pracowa do koca ycia. Ale te mia on krzy Paski z bab!

    - One to umiej...- Jeszcze jak! - prawi radca. - Patrz pan jednake, co to znaczy

    szczcie. Ptora roku temu baba objada si czego i umara, a Wo-kulski po czteroletniej katordze zosta wolny jak ptaszek, z zasob-nym sklepem i trzydziestu tysicami rubli w gotowinie, na ktr pracoway dwa pokolenia Minclw.

    - Ma szczcie.- Mia - poprawi radca - ale go nie uszanowa. Inny na jego

    miejscu oeniby si z jak uczciw panienk i yby w dostatkach; bo co to, panie, dzi znaczy sklep z reputacj i w doskonaym punkcie!...

  • LALKA

    9

    Ten jednak, wariat, rzuci wszystko i pojecha robi interesa na woj-nie. Milionw mu si zachciao czy kiego diaba!

    - Moe je bdzie mia - odezwa si ajent.- Ehe! - achn si radca. - Daj no, Jziu, piwa. Mylisz pan, e

    w Turcji znajdzie jeszcze bogatsz bab anieli nieboszczka Minc-lowa?.. Jziu!...

    - Su piorunem!... Jedzie sma...- sma? - powtrzy radca - to by nie moe. Zaraz... Przedtem

    bya szsta, potem sidma... - mrucza zasaniajc twarz doni.- Moe by, e sma. Jak ten czas leci!...

    Mimo pospne wrby ludzi trzewo patrzcych na rzeczy sklep galanteryjny pod firm J. Mincel i S. Wokulski nie tylko nie upada, ale nawet robi dobre interesa. Publiczno, zaciekawiona pogoska-mi o bankructwie, coraz liczniej odwiedzaa magazyn, od chwili za kiedy Wokulski opuci Warszaw, zaczli zgasza si po towary kupcy rosyjscy. Zamwienia mnoyy si, kredyt za granic istnia, weksle byy pacone regularnie, a sklep roi si gomi, ktrym le-dwo mogli wydoa trzej subiekci: jeden mizerny blondyn, wygl-dajcy, jakby co godzin umiera na suchoty, drugi szatyn z brod filozofa a ruchami ksicia i trzeci elegant, ktry nosi zabjcze dla pci piknej wsiki, pachnc przy tym jak laboratorium chemiczne.

    Ani jednak ciekawo ogu, ani fizyczne i duchowe zalety trzech subiektw, ani .nawet ustalona reputacja sklepu moe nie uchro-niaby go od upadku, gdyby nie zawiadowa nim czterdziestoletni pracownik firmy, przyjaciel i zastpca Wokulskiego, pan Ignacy Rzecki.

  • Bolesaw Prus

    10

    ROZDZIA DRUGI:RZDY STAREGO SUBIEKTA

    Pan Ignacy od dwudziestu piciu lat mieszka w pokoiku przy sklepie. W cigu tego czasu sklep zmienia wacicieli i podog, szafy i szyby w oknach, zakres swojej dziaalnoci i subiektw; ale pokj pana Rzeckiego pozosta zawsze taki sam. Byo w nim to samo smutne okno, wychodzce na to samo podwrze, z t sam krat, na ktrej szczeblach zwieszaa si by moe wierwiekowa pajczyna, a z pewnoci wierwiekowa firanka, niegdy zielona, obecnie wypowiaa z tsknoty za socem.

    Pod oknem sta ten sam czarny st obity suknem, take niegdy zielonym, dzi tylko poplamionym. Na nim wielki czarny kaamarz wraz z wielk czarn piaseczniczk, przymocowan do tej samej podstawki - para mosinych lichtarzy do wiec ojowych, ktrych ju nikt nie pali, i stalowe szczypce, ktrymi ju nikt nie obcina knotw. elazne ko z bardzo cienkim materacem, nad nim nigdy nie uywana dubeltwka, pod nim pudo z gitar, przypominaj-ce dziecinn trumienk, wska kanapka obita skr, dwa krzesa rwnie skr obite, dua blaszana miednica i maa szafa ciemno-winiowej barwy stanowiy umeblowanie pokoju, ktry ze wzgldu na swoj dugo i mrok w nim panujcy zdawa si by podobniej-szym do grobu anieli do mieszkania.

    Rwnie jak pokj, nie zmieniy si od wier wieku zwyczaje pana Ignacego.

    Rano budzi si zawsze o szstej; przez chwil sucha, czy idzie lecy na krzele zegarek, i spoglda na skazwki, ktre tworzy-y jedn lini prost. Chcia wsta spokojnie, bez awantur; ale e chodne nogi i nieco zesztywniae rce nie okazyway si do ule-gymi jego woli, wic zrywa si nagle, wyskakiwa na rodek pokoju

  • LALKA

    11

    i rzuciwszy na ko szlafmyc, bieg pod piec do wielkiej miednicy, w ktrej my si od stp do gw, rc i parskajc jak wiekowy ru-mak szlachetnej krwi, ktremu przypomnia si wycig.

    Podczas obrzdku wycierania si kosmatymi rcznikami z upodobaniem patrzy na swoje chude ydki i zaronite piersi mruczc:

    No, przecie nabieram ciaa.W tym samym czasie zeskakiwa z kanapki jego stary pudel Ir

    z wybitym okiem i mocno otrzsnwszy si, zapewne z resztek snu, skroba do drzwi, za ktrymi rozlegao si pracowite dmuchanie w samowar. Pan Rzecki, wci ubierajc si z popiechem, wypusz-cza psa, mwi dzie dobry sucemu, wydobywa z szafy imbryk, myli si przy zapinaniu mankietw, bieg na podwrze zobaczy stan pogody, parzy si gorc herbat, czesa si nie patrzc w lustro i o wp do sidmej by gotw.

    Obejrzawszy si, czy ma krawat na szyi, a zegarek i portmonetk w kieszeniach, pan Ignacy wydobywa ze stolika wielki klucz i, tro-ch zgarbiony, uroczycie otwiera tylne drzwi sklepu obite elazn blach. Wchodzili tam obaj ze sucym, zapalali par pomykw gazu i podczas gdy sucy zamiata podog, pan Ignacy odczyty-wa przez binokle ze swego notatnika rozkad zaj na dzie dzi-siejszy.

    Odda w banku osiemset rubli, aha... Do Lublina wysa trzy albumy, tuzin portmonetek... Wanie!... Do Wiednia przekaz na tysic dwiecie guldenw... Z kolei odebra transport... Zmonitowa rymarza za nieodesanie walizek... Bagatela!... Napisa list do Sta-sia... Bagatela...

    Skoczywszy czyta zapala jeszcze kilka pomieni i przy ich bla-sku robi przegld towarw w gablotkach i szafach.

    Spinki, szpilki, portmonety... dobrze... Rkawiczki, wachlarze, krawaty... tak jest... Laski, parasole, sakwojae... A tu - albumy, ne-seserki... Szafirowy wczoraj sprzedano, naturalnie!... Lichtarze, ka-

  • Bolesaw Prus

    12

    amarze, przyciski... Porcelana... Ciekawym, dlaczego ten wazon odwrcili?...Z pewnoci... Nie, nie uszkodzony... Lalki z wosami, teatr, karuzel...Trzeba na jutro postawi w oknie karuzel, bo ju fon-tanna spowszedniaa. Bagatela!... sma dochodzi... Zaoybym si, e Klejn bdzie pierwszy a Mraczewski ostatni. Naturalnie... Pozna si z jak guwernantk i ju jej kupi neseser na rachunek i z ra-batem... Rozumie si...Byle nie zacz kupowa bez rabatu i bez ra-chunku...

    Tak mrucza i chodzi po sklepie, przygarbiony, z rkoma w kie-szeniach, a za nim jego pudel. Pan od czasu do czasu zatrzymywa si i oglda jaki przedmiot, pies przysiada na pododze i skro-ba tyln nog gste kudy, a rzdem ustawione w szafie lalki, mae, rednie i due, brunetki i blondynki, przypatryway si im martwy-mi oczami.

    Drzwi od sieni skrzypny i ukaza si pan Klejn, mizerny su-biekt, ze smutnym umiechem na posiniaych ustach.

    - A co, byem pewny, e pan przyjdziesz pierwszy. Dzie dobry- rzek pan Ignacy. - Pawe! ga wiato i otwieraj sklep.

    Sucy wbieg cikim kusem i zakrci gaz. Po chwili rozlego si zgrzytanie ryglw, szczkanie sztab i do sklepu wszed dzie, jedyny go, ktry nigdy nie zawodzi kupca. Rzecki usiad przy kantorku pod oknem. Klejn stan na zwykym miejscu przy por-celanie.

    - Pryncypa jeszcze nie wraca, nie mia pan listu? - spyta Klejn.- Spodziewam si go w poowie marca, najdalej za miesic.- Jeeli go nie zatrzyma nowa wojna.- Sta... Pan Wokulski - poprawi si Rzecki - pisze mi, e wojny

    nie bdzie.- Kursa jednak spadaj, a przed chwil czytaem, e flota angiel-

    ska wpyna na Dardanele.-To nic, wojny nie bdzie. Zreszt - westchn pan Ignacy - co

    nas obchodzi wojna, w ktrej nie przyjmie udziau Bonaparte.

  • LALKA

    13

    - Bonapartowie skoczyli ju karier.- Doprawdy?... - umiechn si ironicznie pan Ignacy. - A na

    czyj korzy MacMahon z Ducrotem ukadali w styczniu zamach stanu?... Wierz mi, panie Klejn, bonapartyzm to potga!...

    - Jest wiksza od niej.- Jaka? - oburzy si pan. Ignacy. - Moe republika z Gambett?...

    - Moe Bismarck?..- Socjalizm... - szepn mizerny subiekt kryjc si za porcelan.Pan Ignacy mocniej zasadzi binokle i podnis si na swym

    fotelu, jakby pragnc jednym zamachem obali now teori, ktra przeciwstawiaa si jego pogldom; lecz popltao mu szyki wejcie drugiego subiekta z brod.

    - A, moje uszanowanie panu Lisieckiemu! - zwrci si do przy-byego. - Zimny dzie mamy, prawda? Ktra te godzina w miecie, bo mj zegarek musi si spieszy. Jeszcze chyba nie ma kwadransa na dziewit?..

    - Take koncept!... Paski zegarek zawsze spieszy si z rana, a pni wieczorem - odpar cierpko Lisiecki ocierajc szronem po-kryte wsy.

    - Zao si, e pan by wczoraj na preferansie.- Ma si wiedzie. C pan mylisz, e mi na ca dob wystarczy

    widok waszych galanterii i paskiej siwizny?- No, mj panie, wol by troch szpakowatym anieli ysym -

    oburzy si pan Ignacy.- Koncept!... - sykn pan Lisiecki. - Moja ysina, jeeli j kto doj-

    rzy, jest smutnym dziedzictwem rodu, ale paska siwizna i gderliwy charakter s owocami staroci, ktr... chciabym szanowa.

    Do sklepu wszed pierwszy go: kobieta ubrana w salop i chust-k na gowie, dajca mosinej spluwaczki... Pan Ignacy bardzo nisko ukoni si jej i ofiarowa krzeso, a pan Lisiecki znikn za szafami i wrciwszy po chwili dorczy interesantce ruchem pe-nym godnoci dany przedmiot. Potem zapisa cen spluwaczki na

  • Bolesaw Prus

    14

    kartce, poda j przez rami Rzeckiemu i poszed za gablotk z min bankiera, ktry zoy na cel dobroczynny kilka tysicy rubli.

    Spr o siwizn i ysin by zaegnany.Dopiero okoo dziewitej wszed, a raczej wpad do sklepu pan

    Mraczewski, pikny, dwudziestoletni blondynek, z oczyma jak gwiazdy, z ustami jak korale, z wsikami jak zatrute sztylety. Wbieg cignc za sob od progu smug woni, i zawoa:

    - Sowo honoru daj, e ju musi by wp do dziesitej. Letkie-wicz jestem, gagan jestem, no - pody jestem, ale c zrobi, kiedy matka mi zachorowaa i musiaem szuka doktora. Byem u sze-ciu...

    - Czy u tych, ktrym dajesz pan neseserki? - spyta Lisiecki.- Neseserki?... Nie. Nasz doktor nie przyjby nawet szpilki. Za-

    cny czowiek... Prawda, panie Rzecki, e ju jest wp do dziesitej? Stan mi zegarek.

    - Dochodzi dzie-wi-ta... - odpar ze szczeglnym naciskiem pan Ignacy.

    - Dopiero dziewita?... No, kto by myla! A tak projektowaem sobie, e dzi przyjd do sklepu pierwszy, wczeniej od pana Klejna...

    - Aeby wyj przed sm - wtrci pan Lisiecki.Mraczewski utkwi w nim bkitne oczy, w ktrych malowao si

    najwysze zdumienie.- Pan skd wie?... - odpar. - No, sowo honoru daj, e ten czowiek

    ma zmys proroczy! Wanie dzi, sowo honoru... musz by na miecie przed sidm, chobym umar, chobym... mia poda si do dymisji...

    - Niech pan od tego zacznie - wybuchn Rzecki - a bdzie pan wolny przed jedenast, nawet w tej chwili, panie Mraczewski. Pan powiniene by hrabi, nie kupcem, i dziwi si, e pan od razu nie wstpi do tamtego fachu, przy ktrym zawsze ma si czas, panie Mraczewski. Naturalnie!

    - No, i pan w jego wieku latae za spdniczkami - odezwa si Lisiecki. - Co tu bawi si w moray.

  • LALKA

    15

    - Nigdy nie lataem! - krzykn Rzecki uderzajc pici w kantorek.- Przynajmniej raz wygada si, e cae ycie jest niedog -

    mrukn Lisiecki do Klejna, ktry umiecha si, podnoszc jedno-czenie brwi bardzo wysoko.

    Do sklepu wszed drugi go i zada kaloszy. Naprzeciw niego wysun si Mraczewski.

    - Kaloszykw da szanowny pan? Ktry numerek, jeeli wol-no spyta? Ach, szanowny pan zapewne nie pamita! Nie kady ma czas myle o numerze swoich kaloszy, to naley do nas. Szanowny pan raczy zaj miejsce na taburecie. Pawe! przynie rcznik, zdejm panu kalosze i wytrzyj obuwie...

    Wbieg Pawe ze cierk i rzuci si do ng przybyemu.- Ale, panie, ale przepraszam!... - tomaczy si odurzony go.- Bardzo prosimy - mwi prdko Mraczewski - to nasz obo-

    wizek. Zdaje mi si, e te bd dobre - cign, podajc par scze-pionych nitk kaloszy. - Doskonae, pysznie wygldaj; szanowny pan ma tak normaln nog, e niepodobna myli si co do numeru. Szanowny pan yczy sobie zapewne literki; jakie maj by literki?...

    - L. P. - mrukn go, czujc, e tonie w bystrym potoku wymo-wy grzecznego subiekta.

    - Panie Lisiecki, panie Klejn, przybijcie z aski swojej literki. Sza-nowny pan kae zawin dawne kalosze? Pawe! wytrzyj kalosze i okr w bibu. A moe szanowny pan nie yczy sobie dwiga zbytecznego ciaru? Pawe! rzu kalosze do paki... Naley si dwa ruble kopiejek pidziesit... Kaloszy z literkami nikt szanownemu panu nie zamieni, a to przykra rzecz znale w miejsce nowych ar-tykuw dziurawe graty... Dwa ruble pidziesit kopiejek do kasy z t karteczk. Panie kasjerze, pidziesit kopiejek reszty dla sza-nownego pana...

    Nim go oprzytomnia, ubrano go w kalosze, wydano reszt i wrd niskich ukonw odprowadzono do drzwi. Interesant sta przez chwil na ulicy, bezmylnie patrzc w szyb, spoza ktrej

  • Bolesaw Prus

    16

    Mraczewski darzy go sodkim umiechem i ognistymi spojrzenia-mi. Wreszcie machn rk i poszed dalej, moe mylc, e w in-nym sklepie kalosze bez literek kosztowayby go dziesi zotych.

    Pan Ignacy zwrci si do Lisieckiego i kiwa gow w sposb oznaczajcy podziw i zadowolenie. Mraczewski dostrzeg ten ruch ktem oka i podbiegszy do Lisieckiego, rzek pgosem:

    - Niech no pan patrzy, czy nasz stary nie jest podobny z profilu do Napoleona III? Nos... ws... hiszpanka...

    - Do Napoleona, kiedy chorowa na kamie - odpar Lisiecki.Na ten dowcip pan Ignacy skrzywi si z niesmakiem. Swoj

    drog Mraczewski dosta urlop przed sidm wieczr, a w par dni pniej w prywatnym katalogu Rzeckiego otrzyma notatk:

    By na Hugonotach w smym rzdzie krzese z niejak Matyl-d???.

    Na pociech mgby sobie powiedzie, e w tym samym kata-logu rwnie posiadaj notatki dwaj inni. jego koledzy, a take in-kasent, posacy, nawet - sucy Pawe. Skd Rzecki zna podob-ne szczegy z ycia swych wsppracownikw? Jest to tajemnica, z ktr przed nikim si nie zwierza.

    Okoo pierwszej w poudnie pan Ignacy, zdawszy kas Lisieckie-mu, ktremu pomimo cigych sporw ufa najbardziej, wymyka si do swego pokoiku, aeby zje obiad przyniesiony z restauracji; Wspczenie z nim wychodzi Klejn i wraca do sklepu o drugiej; potem obaj z Rzeckim zostawali w sklepie, a Lisiecki i Mraczewski szli na obiad. O trzeciej znowu wszyscy byli na miejscu.

    O smej wieczr zamykano sklep; subiekci rozchodzili si i zostawa tylko Rzecki. Robi dzienny rachunek, sprawdza kas, ukada plan czynnoci na jutro i przypomina sobie: czy zrobiono wszystko, co wypadao na dzi. Kad zaniedban spraw opaca dug bezsennoci i smtnymi marzeniami na temat ruiny sklepu, stanowczego upadku Napoleonidw i tego, e wszystkie nadzieje, jakie mia w yciu, byy tylko gupstwem.

  • LALKA

    17

    Nic nie bdzie! Giniemy bez ratunku! - wzdycha przewracajc si na twardej pocieli.

    Jeeli dzie uda si dobrze, pan Ignacy by kontent. Wwczas przed snem czyta histori konsulatu i cesarstwa albo wycinki z ga-zet opisujcych wojn wosk z roku 1859, albo te, co trafiao si rzadziej, wydobywa spod ka gitar i gra na niej Marsza Rako-czego przypiewujc wtpliwej wartoci tenorem.

    Potem niy mu si obszerne wgierskie rwniny, granatowe i biae linie wojsk, przysonitych chmur dymu... Nazajutrz miewa pospny humor i skary si na bl gowy.

    Do przyjemniejszych dni naleaa u niego niedziela; wwczas bo-wiem obmyla i wykonywa plany wystaw okiennych na cay tydzie.

    W jego pojciu okna nie tylko streszczay zasoby sklepu, ale jesz-cze powinny byy zwraca uwag przechodniw bd najmodniej-szym towarem, bd piknym uoeniem, bd figlem. Prawe okno przeznaczone dla galanterii zbytkownych miecio zwykle jaki brz, porcelanow waz, ca zastaw buduarowego stolika, doko-a ktrych ustawiay si albumy, lichtarze, portmonety, wachlarze, w towarzystwie lasek, parasoli i niezliczonej iloci drobnych a ele-ganckich przedmiotw. W lewym znowu oknie, napenionym oka-zami krawatw, rkawiczek, kaloszy i perfum, miejsce rodkowe zajmoway zabawki, najczciej poruszajce si.

    Niekiedy, podczas tych samotnych zaj, w starym subiekcie bu-dzio si dziecko. Wydobywa wtedy i ustawia na stole wszystkie mechaniczne cacka. By tam niedwied wdrapujcy si na sup, by piejcy kogut, mysz, ktra biegaa, pocig, ktry toczy si po szy-nach, cyrkowy pajac, ktry cwaowa na koniu, dwigajc drugiego pajaca, i kilka par, ktre taczyy walca przy dwikach niewyra-nej muzyki. Wszystkie te figury pan Ignacy nakrca i jednoczenie puszcza w ruch. A gdy kogut zacz pia opoczc sztywnymi skrzy-dami, gdy taczyy martwe pary, co chwil potykajc si i zatrzy-mujc, gdy oowiani pasaerowie pocigu, jadcego bez celu, zaczli

  • Bolesaw Prus

    18

    przypatrywa mu si ze zdziwieniem i gdy cay ten wiat lalek, przy drgajcym wietle gazu, nabra jakiego fantastycznego ycia, stary subiekt podparszy si okciami mia si cicho i mrucza:

    - Hi! hi! hi! dokd wy jedziecie, podrni?... Dlaczego naraasz kark, akrobato?... Co wam po uciskach, tancerze?... Wykrc si spryny i pjdziecie na powrt do szafy. Gupstwo, wszystko gup-stwo!...a wam, gdybycie myleli, mogoby si zdawa, e to jest co wielkiego!...

    Po takich i tym podobnych monologach szybko skada zabaw-ki i rozdraniony chodzi go pustym sklepie, a za nim jego brudny pies.

    Gupstwo handel... gupstwo polityka... gupstwo podr do Turcji... gupstwo cae ycie, ktrego pocztku nie pamitamy, a koca nie znamy... Gdzie prawda?..

    Poniewa tego rodzaju zdania wypowiada niekiedy gono i pu-blicznie, wic uwaano go za bzika, a powane damy, majce crki na wydaniu, nieraz mwiy:

    - Oto do czego prowadzi mczyzn starokawalerstwo!Z domu pan Ignacy wychodzi rzadko i na krtko i zwykle kr-

    ci si po ulicach, na ktrych mieszkali jego koledzy albo oficjalici sklepu. Wwczas jego ciemnozielona algierka lub tabaczkowy sur-dut, popielate spodnie z czarnym lampasem i wypowiay cylinder, nade wszystko za jego niemiae zachowanie si zwracay po-wszechn uwag. Pan Ignacy wiedzia to i coraz bardziej zniechca si do spacerw. Wola przy wicie ka si na ku i caymi go-dzinami patrze w swoje zakratowane okno, za ktrym wida byo szary mur ssiedniego domu, ozdobiony jednym jedynym, rwnie zakratowanym oknem, gdzie czasami sta garnczek masa albo wi-siay zwoki zajca.

    Lecz im mniej wychodzi, tym czciej marzy o jakiej dalekiej podry na wie lub za granic. Coraz czciej spotyka we snach zielone pola i ciemne bory, po ktrych bkaby si, przypominajc

  • LALKA

    19

    sobie mode czasy. Powoli zbudzia si w nim gucha tsknota do tych krajobrazw, wic postanowi, natychmiast po powrocie Wo-kulskiego, wyjecha gdzie na cae lato.

    - Cho raz przed mierci, ale na kilka miesicy - mwi kole-gom, ktrzy nie wiadomo dlaczego umiechali si z tych projektw.

    Dobrowolnie odcity od natury i ludzi, utopiony w wartkim, ale ciasnym wirze sklepowych interesw, czu coraz mocniej potrzeb wymiany myli. A poniewa jednym nie ufa, inni go nie chcieli sucha, a Wokulskiego nie byo, wic rozmawia sam z sob i - w najwikszym sekrecie pisywa pamitnik.

  • Bolesaw Prus

    20

    ROZDZIA TRZECI:PAMITNIK STAREGO SUBIEKTA

    ...Ze smutkiem od kilku lat uwaam, e na wiecie jest coraz mniej dobrych subiektw i rozumnych politykw, bo wszyscy sto-suj si do mody. Skromny subiekt co kwarta ubiera si w spodnie nowego fasonu, w coraz dziwniejszy kapelusz i coraz inaczej wyka-dany konierzyk. Podobnie dzisiejsi politycy co kwarta zmieniaj wiar: onegdaj wierzyli w Bismarcka, wczoraj w Gambett, a dzi w Beaconsfielda, ktry niedawno by ydkiem.

    Ju wida zapomniano, e w sklepie nie mona stroi si w modne konierzyki, tylko je sprzedawa, bo w przeciwnym razie gociom zabraknie towaru, a sklepowi goci. Za polityki nie naley opiera na szczliwych osobach, tylko na wielkich dynastiach. Metternich by taki sawny jak Bismarck, a Palmer-ston sawniejszy od Beaconsfielda i - kt dzi o nich pamita? Tymczasem rd Bonapartych trzs Europ za Napoleona I, po-tem za Napoleona III, a i dzisiaj, cho niektrzy nazywaj go bankrutem, wpywa na losy Francji przez wierne swoje sugi, MacMahona i Ducrota.

    Zobaczycie, co jeszcze zrobi Napoleonek IV, ktry po cichu uczy si sztuki wojennej u Anglikw! Ale o to mniejsza. W tej bowiem pisaninie chc mwi nie o Bonapartych, ale o sobie, aeby wiedzia-no, jakim sposobem tworzyli si dobrzy subiekci i cho nie uczeni, ale rozsdni politycy. Do takiego interesu nie trzeba akademii, lecz przykadu - w domu i w sklepie.

    Ojciec mj by za modu onierzem, a na staro wonym w Komisji Spraw Wewntrznych. Trzyma si prosto jak sztaba, mia niedue faworyty i ws do gry; szyj okrca czarn chustk i nosi srebrny kolczyk w uchu.

  • LALKA

    21

    Mieszkalimy na Starym Miecie z ciotk, ktra urzdnikom praa i ataa bielizn. Mielimy na czwartym pitrze dwa pokoiki, gdzie niewiele byo dostatkw, ale duo radoci, przynajmniej dla mnie. W naszej izdebce najokazalszym sprztem by st, na kt-rym ojciec powrciwszy z biura klei koperty; u ciotki za pierwsze miejsce zajmowaa balia. Pamitam, e w pogodne dnie puszczaem na ulicy latawce, a w razie soty wydmuchiwaem w izbie baki my-dlane.

    Na cianach u ciotki wisieli sami wici; ale jakkolwiek byo ich sporo, nie dorwnali jednak liczb Napoleonom, ktrymi ojciec przyozdabia swj pokj. By tam jeden Napoleon w Egipcie, dru-gi pod Wagram, trzeci pod Austerlitz, czwarty pod Moskw, pity w dniu koronacji, szsty w apoteozie. Gdy za ciotka, zgorszona ty-loma wieckimi obrazami, zawiesia na cianie mosiny krucyfiks, ojciec, aeby - jak mwi - nie obrazi Napoleona, kupi sobie jego brzowe popiersie i take umieci je nad kiem.

    - Zobaczysz, niedowiarku - lamentowaa nieraz ciotka - e za te sztuki bd ci pawi w smole.

    - I!... Nie da mi cesarz zrobi krzywdy - odpowiada ojciec.Czsto przychodzili do nas dawni koledzy ojca: pan Domaski,

    take wony, ale z Komisji Skarbu, i pan Raczek, ktry na Dunaju mia stragan z zielenin. Proci to byli ludzie (nawet pan Domaski troch lubi anywk), ale roztropni politycy. Wszyscy, nie wycza-jc ciotki, twierdzili jak najbardziej stanowczo, e cho Napoleon I umar w niewoli, rd Bonapartych jeszcze wypynie. Po pierwszym Napoleonie znajdzie si jaki drugi, a gdyby i ten le skoczy, przyj-dzie nastpny, dopki jeden po drugim nie uporzdkuj wiata.

    - Trzeba by zawsze gotowym na pierwszy odgos! - mwi mj ojciec.

    - Bo nie wiecie dnia ani godziny - dodawa pan Domaski.A pan Raczek, trzymajc fajk w ustach, na znak potwierdzenia

    plu a do pokoju ciotki.

  • Bolesaw Prus

    22

    - Napluj mi acan w bali, to ci dam!... - woaa ciotka.- Moe jejmo i dasz, ale ja nie wezm - mrukn pan Raczek

    plujc w stron komina.- U... c to za chamy te cae grenadierzyska! - gniewaa si ciotka.- Jejmoci zawsze smakowali uani. Wiem, wiem...Pniej pan Raczek oeni si z moj ciotk......Chcc, aebym zupenie by gotw, gdy wybije godzina spra-

    wiedliwoci, ojciec sam pracowa nad moj edukacj.Nauczy mi czyta, pisa, klei koperty, ale nade wszystko -

    musztrowa si. Do musztry zapdza mnie w bardzo wczesnym dziecistwie, kiedy mi jeszcze zza plecw wygldaa koszula. Do-brze to pamitam, gdy ojciec komenderujc: P obrotu na pra-wo! albo Lewe rami naprzd - marsz!..., cign mnie w odpo-wiednim kierunku za ogon tego ubrania.

    Bya to najdokadniej prowadzona nauka.Nieraz w nocy budzi mnie ojciec krzykiem: Do broni!..., musz-

    trowa pomimo wymyla i ez ciotki i koczy zdaniem:- Igna! zawsze bd gotw, wisusie, bo nie wiemy dnia ani go-

    dziny... Pamitaj, e Bonapartw Bg zesa, aeby zrobili porzdek na wiecie, a dopty nie bdzie porzdku ani sprawiedliwoci, do-pki nie wypeni si testament cesarza.

    Nie mog powiedzie, aeby niezachwian wiar mego ojca w Bo-napartych i sprawiedliwo podzielali dwaj jego koledzy. Nieraz pan Raczek, kiedy mu dokuczy bl w nodze, klnc i stkajc mwi:

    - E! wiesz, stary, e ju za dugo czekamy na nowego Napoleona. Ja siwie zaczynam i coraz gorzej podupadam, a jego jak nie byo, tak i nie ma. Niedugo porobi si z nas dziady pod koci, a Napo-leon po to chyba przyjdzie, aeby z nami piewa godzinki.

    - Znajdzie modych.- Co za modych! Lepsi z nich przed nami poszli w ziemi,

    a najmodsi - diaba warci. Ju s midzy nimi i tacy, co o Napole-onie nie syszeli.

  • LALKA

    23

    - Mj sysza i zapamita - odpar ojciec mrugajc okiem w moj stron.

    Pan Domaski jeszcze bardziej upada na duchu.- wiat idzie do gorszego - mwi trzsc gow. - Wikt coraz

    droszy, za kwater zabraliby ci ca pensj, a nawet co si tyczy anywki, i w tym jest szachrajstwo. Dawniej rozweselie si kie-liszkiem, dzi po szklance jeste taki czczy, jakby si napi wody. Sam Napoleon nie doczekaby si sprawiedliwoci!

    A na to odpowiedzia ojciec:- Bdzie sprawiedliwo, choby i Napoleona nie stao. Ale i Na-

    poleon si znajdzie.- Nie wierz -- mrukn pan Raczek.- A jak si znajdzie, to co?.. - spyta ojciec.- Nie doczekamy tego.- Ja doczekam - odpar ojciec - a Igna doczeka jeszcze lepiej.Ju wwczas zdania mego ojca gboko wyrzynay mi si w pa-

    mici, ale dopiero pniejsze wypadki naday im cudowny, nieomal proroczy charakter.

    Okoo roku 1840 ojciec zacz niedomaga. Czasami po par dni nie wychodzi do biura, a wreszcie na dobre leg w ku.

    Pan Raczek odwiedza go co dzie, a raz patrzc na jego chude rce i wyke policzki szepn:

    - Hej! stary, ju my chyba nie doczekamy si Napoleona!Na co ojciec spokojnie odpar:- Ja tam nie umr, dopki o nim nie usysz.Pan Raczek pokiwa gow, a ciotka zy otara mylc, e ojciec

    bredzi. Jak tu myle inaczej, jeeli mier ju koataa do drzwi, a ojciec jeszcze wyglda Napoleona...

    Byo ju z nim bardzo le, nawet przyj ostatnie sakramenta, kiedy, w par dni pniej wbieg do nas pan Raczek dziwnie wzbu-rzony i stojc na rodku izby, zawoa:

    - A wiesz, stary, e znalaz si Napoleon?...

  • Bolesaw Prus

    24

    - Gdzie? - krzykna ciotka.- Juci, we Francji.Ojciec zerwa si, lecz znowu upad na poduszki. Tylko wyci-

    gn do mnie rk i patrzc wzrokiem, ktrego nie zapomn, wy-szepta:

    - Pamitaj!... Wszystko pamitaj...Z tym umar.W pniejszym yciu przekonaem si, jak proroczymi byy po-

    gldy ojca. Wszyscy widzielimy drug gwiazd napoleosk, ktra obudzia Wochy i Wgry; a chocia spada pod Sedanem, nie wie-rz w jej ostateczne zaganicie. Co mi tam Bismarck, Gambetta albo Beaconsfield! Niesprawiedliwo dopty bdzie wada wia-tem, dopki nowy Napoleon nie uronie.

    W par miesicy po mierci ojca pan Raczek i pan Domaski wraz z ciotk Zuzann zebrali si na rad: co ze mn pocz? Pan Domaski chcia mnie zabra do swoich biur i powoli wypromowa na urzdnika; ciotka zalecaa rzemioso, a pan Raczek zieleniarstwo. Lecz gdy zapytano mnie: do czego mam ochot? odpowiedziaem, e do sklepu.

    - Kto wie, czy to nie bdzie najlepsze - zauway pan Raczek. - A do jakiego by chcia kupca?

    - Do tego na Podwalu, co ma we drzwiach paasz, a w oknie kozaka.

    - Wiem - wtrcia ciotka. - On chce do Mincla.- Mona sprbowa - rzek pan Domaski. - Wszyscy przecie

    znamy Mincla.Pan Raczek na znak zgody plun a w komin.- Boe miosierny - jkna ciotka - ten drab ju chyba na mnie

    plu zacznie, kiedy brata nie stao... Oj! nieszczliwa ja sierota!...- Wielka rzecz! - odezwa si pan Raczek. - Wyjd jejmo za

    m, to nie bdziesz sierot.- A gdzie ja znajd takiego gupiego, co by mnie wzi?

  • LALKA

    25

    - Phi! moe i ja bym si oeni z jejmoci, bo nie ma mnie kto smarowa - mrukn pan Raczek, ciko schylajc si do ziemi, ae-by wypuka popi z fajki. Ciotka rozpakaa si, a wtedy odezwa si pan Domaski:

    - Po co robi due ceregiele. Jejmo nie masz opieki, on nie ma gospodyni; pobierzcie si i przygarnijcie Ignasia, a bdziecie nawet mieli dziecko. I jeszcze tanie dziecko, bo Mincel da mu wikt i kwa-ter, a wy tylko odzie.

    - H?... - spyta pan Raczek patrzc na ciotk.- No, oddajcie pierwej chopca do terminu, a potem... moe si

    odwa - odpara ciotka. - Zawsze miaam przeczucie, e marnie skocz...

    - To i jazda do Mincla! - rzek pan Raczek podnoszc si z krzeseka. - Tylko jejmo nie zrb mi zawodu! - doda groc ciotce pici.

    Wyszli z Panem Domaskim i moe w ptorej godziny wr-cili obaj mocno zarumienieni. Pan Raczek ledwie oddycha, a pan Domaski z trudnoci trzyma si na nogach, podobno z tego, e nasze schody byy bardzo niewygodne.

    - C?... - spytaa ciotka.- Nowego Napoleona wsadzili do prochowni! - odpowiedzia

    pan Domaski.- Nie do prochowni, tylko do fortecy. A-u... A-u... - doda pan

    Raczek i rzuci czapk na st.- Ale z chopcem co?- Jutro ma przyj do Mincla z odzieniem i bielizn - odrzek

    pan Domaski. - Nie do fortecy A-u... A-u... tylko do Ham-ham czy Cham... bo nawet nie wiem...

    - Zwariowalicie, pijaki! - krzykna ciotka chwytajc pana Raczka za rami.

    - Tylko bez poufaoci! - oburzy si pan Raczek. - Po lubie b-dzie poufao, teraz... Ma przyj do Mincla jutro z bielizn i odzie-niem... Nieszczsny Napoleonie!...

  • Bolesaw Prus

    26

    Ciotka wypchna za drzwi pana Raczka, potem pana Doma-skiego i wyrzucia za nimi czapk.

    - Precz mi std, pijaki!Wiwat Napoleon! - zawoa pan Raczek, a pan Domaski zacz

    piewa:Przechodniu, gdy w t stron zwrcisz swoje oko, przybli si i roz-

    waaj ten napis gboko... Przybli si i rozwaaj ten napis gboko.Gos jego stopniowo cichn, jakby zagbiajc si w studni, po-

    tem umilk na schodach, lecz znowu dolecia nas z ulicy. Po chwili zrobi si tam jaki haas, a gdy wyjrzaem oknem, zobaczyem, e pana Raczka policjant prowadzi do ratusza.

    Takie to wypadki poprzedziy moje wejcie do zawodu kupieckiego.Sklep Mincla znaem od dawna, poniewa ojciec wysya mnie

    do niego po papier, a ciotka po mydo. Zawsze biegem tam z ra-dosn ciekawoci, aeby napatrze si wiszcym za szybami za-bawkom. O ile pamitam, by tam w oknie duy kozak, ktry sam przez si skaka i macha rkoma, a we drzwiach - bben, paasz i skrzany ko z prawdziwym ogonem.

    Wntrze sklepu wygldao jak dua piwnica, ktrej koca ni-gdy nie mogem dojrze z powodu ciemnoci. Wiem tylko, e po pieprz, kaw i licie bobkowe szo si na lewo do stou, za ktrym stay ogromne szafy, od sklepienia do podogi napenione szuflada-mi. Papier za, atrament, talerze i szklanki sprzedawano przy stole na prawo, gdzie byy szafy z szybami, a po mydo i krochmal szo si w gb sklepu, gdzie byo wida beczki i stosy pak drewnianych.

    Nawet sklepienie byo zajte. Wisiay tam dugie szeregi pche-rzy naadowanych gorczyc i farbami, ogromna lampa z daszkiem, ktra w zimie palia si cay dzie, sie pena korkw do butelek, wreszcie wypchany krokodylek, dugi moe na ptora okcia.

    Wacicielem sklepu by Jan Mincel, starzec z rumian twarz i kosmykiem siwych wosw pod brod. W kadej porze dnia sie-dzia on pod oknem na fotelu obitym skr, ubrany w niebieski

  • LALKA

    27

    barchanowy kaftan, biay fartuch i tak szlafmyc. Przed nim na stole leaa wielka ksiga, w ktrej notowa dochd, a tu nad jego gow wisia pk dyscyplin, przeznaczonych gwnie na sprze-da. Starzec odbiera pienidze, zdawa gociom reszt, pisa w ksidze, niekiedy drzema, lecz pomimo tylu zaj, z niepojt uwag czuwa nad biegiem handlu w caym sklepie. On take, dla uciechy przechodniw ulicznych, od czasu do czasu pociga za sznurek skaczcego w oknie kozaka i on wreszcie, co mi si najmniej podobao, za rozmaite przestpstwa karci nas jedn z pka dyscyplin.

    Mwi : nas, bo byo nas trzech kandydatw do kary cielesnej: ja tudzie dwaj synowcy starego - Franc i Jan Minclowie.

    Czujnoci pryncypaa i jego biegoci w uywaniu sarniej nogi dowiadczyem zaraz na trzeci dzie po wejciu do sklepu.

    Franc odmierzy jakiej kobiecie za dziesi groszy rodzynkw. Widzc, e jedno ziarno upado na kontuar (stary mia w tej chwi-li oczy zamknite), podniosem je nieznacznie i zjadem. Chciaem wanie wyj pestk, ktra wcisna si mi midzy zby, gdy uczu-em na plecach co jakby mocne dotknicie rozpalonego elaza.

    - A, szelma! - wrzasn stary Mincel i nim zdaem sobie spra-w z sytuacji, przecign po mnie jeszcze par razy dyscyplin, od wierzchu gowy do podogi.

    Zwinem si w kbek z blu, lecz od tej pory nie miaem wzi do ust niczego w sklepie. Migday, rodzynki, nawet roki miay dla mnie smak pieprzu.

    Urzdziwszy si ze mn w taki sposb, stary zawiesi dyscypli-n na pku, wpisa rodzynki i z najdobroduszniejsz min pocz cign za sznurek kozaka. Patrzc na jego pumiechnit twarz i przymruone oczy, prawie nie mogem uwierzy, e ten jowialny staruszek posiada taki zamach w rku. I dopiero teraz spostrzegem, e w kozak widziany z wntrza sklepu wydaje si mniej zabawnym ni od ulicy.

  • Bolesaw Prus

    28

    Sklep nasz by kolonialno - galanteryjno - mydlarski. Towary kolonialne wydawa gociom Franc Mincel, modzieniec trzydzie-stokilkoletni, z rud gow i zaspan fizjognomi. Ten najczciej dostawa dyscyplin od stryja, gdy pali fajk, pno wchodzi za kontuar, wymyka si z domu po nocach, a nade wszystko niedbale way towar. Modszy za, Jan Mincel, ktry zawiadywa galanteri i obok niezgrabnych ruchw odznacza si agodnoci, by znowu bity za wykradanie kolorowego papieru i pisywanie na nim listw do panien.

    Tylko August Katz, pracujcy przy mydle, nie ulega adnym surowcowym upomnieniom. Mizerny ten czeczyna odznacza si niezwyk punktualnoci. Najraniej przychodzi do roboty, kraja mydo i way krochmal jak automat; jad, co mu podano, w naj-ciemniejszym kcie sklepu, prawie wstydzc si tego, e dowiadcza ludzkich potrzeb. O dziesitej wieczorem gdzie znika.

    W tym otoczeniu upyno mi om lat, z ktrych kady dzie by podobny do wszystkich innych dni, jak kropla jesiennego deszczu do innych kropli jesiennego deszczu. Wstawaem rano o pitej, myem si i zamiataem sklep. O szstej otwieraem gwne drzwi tudzie okien-nic. W tej chwili, gdzie z ulicy zjawia si August Katz, zdejmowa surdut, kad fartuch i milczc stawa midzy beczk myda szarego a kolumn uoon z cegieek myda tego. Potem drzwiami od po-dwrka wbiega stary Mincel mruczc: Morgen!, poprawia szlafmy-c, dobywa z szuflady ksig, wciska si w fotel i par razy cign za sznurek kozaka. Dopiero po nim ukazywa si Jan Mincel i ucaowaw-szy stryja w rk, stawa za swoim kontuarem, na ktrym podczas lata apa muchy, a w zimie kreli palcem albo pici jakie figury.

    Franca zwykle sprowadzano do sklepu. Wchodzi z oczyma za-spanymi, ziewajcy, obojtnie caowa stryja w rami i przez cay dzie skroba si w gow w sposb, ktry mg oznacza wielk senno lub wielkie zmartwienie. Prawie nie byo ranka, aeby stryj patrzc na jego manewry nie wykrzywia mu si i nie pyta:

  • LALKA

    29

    - No,.. a gdzie, ty szelma, lataa?Tymczasem na ulicy budzi si szmer i za szybami sklepu coraz

    czciej przesuwali si przechodnie. To suca, to drwal, jejmo w kapturze, to chopak od szewca, to jegomo w rogatywce szli w jedn i drug stron jak figury w ruchomej panoramie. rodkiem uli-cy toczyy si wozy, beczki, bryczki - tam i na powrt... Coraz wicej ludzi, coraz wicej wozw, a nareszcie utworzy si jeden wielki po-tok uliczny, z ktrego co chwil kto wpada do nas za sprawunkiem.

    - Pieprzu za trojaka...- Prosz funt kawy...- Niech pan da ryu...- P funta myda...- Za grosz lici bobkowych...Stopniowo sklep zapenia si po najwikszej czci sucymi

    i ubogo odzianymi jejmociami. Wtedy Franc Mincel krzywi si najwicej: otwiera i zamyka szuflady, obwija towar w tutki z sza-rej bibuy, wbiega na drabink, znowu zwija, robic to wszystko z aosn min czowieka, ktremu nie pozwalaj ziewn. W kocu zbierao si takie mnstwo interesantw, e i Jan Mincel, i ja musie-limy pomaga Francowi w sprzeday.

    Stary wci pisa i zdawa reszt, od czasu do czasu dotykajc palcami swojej biaej szlafmycy, ktrej niebieski kutasik zwiesza mu si nad okiem. Czasem szarpn kozaka, a niekiedy z szybkoci byskawicy zdejmowa dyscyplin i wikn ni ktrego ze swych synowcw. Nader rzadko mogem zrozumie: o co mu chodzi? synow-cy bowiem niechtnie objaniali mi przyczyny jego popdliwoci.

    Okoo smej napyw interesantw zmniejsza si. Wtedy w g-bi sklepu ukazywaa si gruba suca z koszem buek i kubkami (Franc odwraca si do niej tyem), a za ni - matka naszego pryn-cypaa, chuda staruszka w tej sukni, w ogromnym czepcu na gowie, z dzbankiem kawy w rkach. Ustawiwszy na stole swoje na-czynie, staruszka odzywaa si schrypnitym gosem:

  • Bolesaw Prus

    30

    Gut Morgen, meine Kinder! Der Kaffee ist schon fertig...I zaczynaa rozlewa kaw w biae fajansowe kubki.Wwczas zblia si do niej stary Mincel i caowa j w rk

    mwic :- Gut Morgen, meine Mutter!Za co dostawa kubek kawy z trzema bukami.Potem przychodzi Franc Mincel, Jan Mincel, August Katz, a na

    kocu ja. Kady caowa staruszk w such rk, porysowan nie-bieskimi yami, kady mwi:

    - Gut Morgen, Grossmutter!I otrzymywa naleny mu kubek tudzie trzy buki.A gdymy z popiechem wypili nasz kaw, suca zabieraa pu-

    sty kosz i zamazane kubki, staruszka swj dzbanek i obie znikay.Za oknem wci toczyy si wozy i pyn w obie strony potok

    ludzki, z ktrego co chwila odrywa si kto i wchodzi do sklepu.- Prosz krochmalu...- Da migdaw za dziesitk...- Lukrecji za grosz...- Szarego myda...Okoo poudnia zmniejsza si ruch za kontuarem towarw

    kolonialnych, a za to coraz czciej zjawiali si interesanci po stro-nie prawej sklepu, u Jana. Tu kupowano talerze, szklanki, elaz-ka, mynki, lalki, a niekiedy due parasole, szafirowe lub psowe. Nabywcy, kobiety i mczyni, byli dobrze ubrani, rozsiadali si na krzesach i kazali sobie pokazywa mnstwo przedmiotw targujc si i dajc coraz to nowych.

    Pamitam, e kiedy po lewej stronie sklepu mczyem si biega-nin i zawijaniem towarw, po prawej - najwiksze strapienie robia mi myl: czego ten a ten go chce naprawd i - czy co kupi? W re-zultacie jednak i tutaj duo si sprzedawao; nawet dzienny dochd z galanterii by kilka razy wikszy anieli z towarw kolonialnych i myda.

  • LALKA

    31

    Stary Mincel i w niedziel bywa w sklepie. Rano modli si, a oko-o poudnia kaza mi przychodzi do siebie na pewien rodzaj lekcji.

    Sag mir - powiedz mi: was is das? co jest to? Das is Schublade - to jest szublada. Zobacz, co jest w te szublade. Es ist Zimmt - to jest cynamon. Do czego potrzebuje si cynamon? Do zupe, do legumine potrzebuje si cynamon. Co to jest cynamon? Jest taki kora z jed-ne drzewo. Gdzie mieszka taki drzewo cynamon? W Indii mieszka taki drzewo. Patrz na globus - tu ley Indii. Daj mnie za dziesitk cynamon... O, du Spitzbub!... jak tobie dam dziesi raz dyscyplin, ty bdziesz wiedzia, ile sprzeda za dziesi groszy cynamon...

    W ten sposb przechodzilimy kad szuflad w sklepie i histo-ri kadego towaru. Gdy za Mincel nie by zmczony, dyktowa mi jeszcze zadania rachunkowe, kaza sumowa ksigi albo pisywa listy w interesach naszego sklepu.

    Mincel by bardzo porzdny, nie cierpia kurzu, ciera go z naj-drobniejszych przedmiotw. Jednych tylko dyscyplin nigdy nie po-trzebowa okurza dziki swoim niedzielnym wykadom buchalte-rii, jeografii i towaroznawstwa.

    Powoli, w cigu paru lat, tak przywyklimy do siebie, e stary Mincel nie mg obej si beze mnie, a ja nawet jego dyscypliny po-czem uwaa za co, co naleao do familijnych stosunkw. Pami-tam, e nie mogem utuli si z alu, gdy raz zepsuem kosztowny sa-mowar, a stary Mincel zamiast chwyta za dyscyplin - odezwa si:

    - Co ty zrobila, Ignac?... Co ty zrobila!...Wolabym dosta cigi wszystkimi dyscyplinami anieli znowu

    kiedy usysze ten drcy gos i zobaczy wylknione spojrzenie pryncypaa.

    Obiady w dzie powszedni jadalimy w sklepie, naprzd dwaj modzi Minclowie i August Katz, a nastpnie ja z pryncypaem. W czasie wita wszyscy zbieralimy si na grze i zasiadalimy do jednego stou. Na kad Wigili Boego Narodzenia Mincel dawa nam podarunki, a jego matka w najwikszym sekrecie urzdzaa

  • Bolesaw Prus

    32

    nam (i swemu synowi) choink. Wreszcie w pierwszym dniu mie-sica wszyscy dostawalimy pensj (ja braem 10 zotych.) Przy tej okazji kady musia wylegitymowa si z porobionych oszczdnoci: ja, Katz, dwaj synowcy i suba. Nierobienie oszczdnoci, a raczej nieodkadanie co dzie choby kilku groszy, byo w oczach Mincla takim wystpkiem jak kradzie. Za mojej pamici przewino si przez nasz sklep paru subiektw i kilku uczniw, ktrych pryn-cypa dlatego tylko usun, e nic sobie nie oszczdzili. Dzie, w ktrym si to wydao, by ostatnim ich pobytu. Nie pomogy obietnice, zaklcia, caowania po rkach, nawet upadanie do ng. Stary nie ruszy si z fotelu, nie patrzy na petentw, tyl-ko wskazujc palcem drzwi wymawia jeden wyraz: fort! fort!... Zasada robienia oszczdnoci staa si ju u niego chorobliwym dziwactwem.

    Dobry ten czowiek mia jedn wad, oto - nienawidzi Napole-ona. Sam nigdy o nim nie wspomina, lecz na dwik nazwiska Bo-napartego dostawa jakby ataku wcieklizny; sinia na twarzy, plu i wrzeszcza: szelma! szpitzbub! rozbjnik!...

    Usyszawszy pierwszy raz tak szkaradne wymysy nieomal stra-ciem przytomno. Chciaem co hardego powiedzie staremu i uciec do pana Raczka, ktry ju oeni si z moj ciotk. Nagle do-strzegem, e Jan Mincel zasoniwszy usta doni co mruczy i robi miny do Katza. Wytam such i - oto co mwi Jan:

    - Baje stary, baje! Napoleon by chwat, choby za to samo, e wy-gna hyclw Szwabw. Nieprawda, Katz?

    A August Katz zmruy oczy i dalej kraja mydo.Osupiaem ze zdziwienia, lecz w tej chwili bardzo polubiem

    Jana Mincla i Augusta Katza. Z czasem przekonaem si, e w na-szym maym sklepie istniej a dwa wielkie stronnictwa, z ktrych jedno, skadajce si ze starego Mincla i jego matki, bardzo lubio Niemcw, a drugie, zoone z modych Minclw i Katza, nienawi-dzio ich. O ile pamitam, ja tylko byem neutralny.

  • LALKA

    33

    W roku 1846 doszy nas wieci o ucieczce Ludwika Napoleona z wizienia. Rok ten by dla mnie wany, gdy zostaem subiektem, a nasz pryncypa, stary Jan Mincel, zakoczy ycie z powodw do-sy dziwnych.

    W roku tym handel w naszym sklepie nieco osabn ju to z racji oglnych niepokojw, ju z tej, e pryncypa za czsto i za gono wy-myla na Ludwika Napoleona. Ludzie poczli zniechca si do nas, a nawet kto (moe Katz?...) wybi nam jednego dnia szyb w oknie.

    Ot wypadek ten, zamiast cakiem odstrczy publiczno, zwabi j do sklepu i przez tydzie mielimy tak due obroty jak nigdy; a zazdrocili nam ssiedzi. Po tygodniu jednake sztuczny ruch na nowo osabn i znowu byy w sklepie pustki.

    Pewnego wieczora w czasie nieobecnoci pryncypaa, co ju sta-nowio fakt niezwyky, wpad nam drugi kamie do sklepu. Prze-straszeni Minclowie pobiegli na gr i szukali stryja, Katz polecia na ulic szuka sprawcy zniszczenia, a wtem ukazao si dwu poli-cjantw cigncych...Prosz zgadn kogo?... Ani mniej, ani wicej - tylko naszego pryncypaa oskarajc go, e to on wybi szyb teraz, a zapewne i poprzednio...

    Na prno staruszek wypiera si: nie tylko bowiem widziano jego zamach, ale jeszcze znaleziono przy nim kamie... Poszed te nieborak do ratusza.

    Sprawa po wielu. tumaczeniach i wyjanieniach naturalnie zatara si; ale stary od tej chwili zupenie straci humor i pocz chudn. Pewnego za dnia usiadszy na swym fotelu pod oknem ju nie podnis si z niego. Umar oparty brod na ksidze handlo-wej, trzymajc w rce sznurek, ktrym porusza kozaka.

    Przez kilka lat po mierci stryja synowcy prowadzili wsplnie sklep na Podwalu i dopiero okoo 1850 roku podzielili si w ten sposb, e Franc zosta na miejscu z towarami kolonialnymi, a Jan z galanteri i mydem przenis si na Krakowskie, do lokalu, ktry zajmujemy obecnie. W kilka lat pniej Jan oeni si z pikn Ma-

  • Bolesaw Prus

    34

    gorzat Pfeifer, ona za (niech spoczywa w spokoju) zostawszy wdo-w oddaa rk swoj Stasiowi Wokulskiemu, ktry tym sposobem odziedziczy interes prowadzony przez dwa pokolenia Minclw.

    Matka naszego pryncypaa ya jeszcze dugi czas; kiedy w roku 1853 wrciem z zagranicy, zastaem j w najlepszym zdrowiu. Za-wsze schodzia rano do sklepu i zawsze mwia:

    - Gut Morgen, meine Kinder! De, Kaffee ist schon fertig...Tylko gos jej z roku na rok przycisza si, dopki wreszcie nie

    umilkn na wieki.Za moich czasw pryncypa by ojcem i nauczycielem swoich

    praktykantw i najczujniejszym sug sklepu; jego matka lub ona byy gospodyniami, a wszyscy czonkowie rodziny pracownikami. Dzi pryncypa bierze tylko dochody z handlu, najczciej nie zna go i najwicej troszczy si o to, aeby jego dzieci nie zostay kup-cami. Nie mwi tu o Stasiu Wokulskim, ktry ma szersze zamia-ry, tylko myl w oglnoci, e kupiec powinien siedzie w sklepie i wyrabia sobie ludzi, jeeli chce mie porzdnych.

    Sycha, e Andrassy zada szedziesiciu milionw gulde-nw na nieprzewidziane wydatki. Wic i Austria zbroi si, a Sta tymczasem pisze mi; e - nie bdzie wojny. Poniewa nie by nigdy fanfaronem, wic chyba musi by bardzo wtajemniczony w polity-k; a w takim razie siedzi w Bugarii nie przez mio dla handlu...

    Ciekawym, co on zrobi! Ciekawym!...

  • LALKA

    35

    ROZDZIA CZWARTY:POWRT

    Jest niedziela, szkaradny dzie marcowy; zblia si poudnie, lecz ulice Warszawy s prawie puste. Ludzie nie wychodz z domw albo kryj si w bramach, albo skuleni uciekaj przed siekcym ich deszczem i niegiem. Prawie nie sycha turkotu doroek, gdy doroki stoj. Dorokarze opuciwszy kozio wchodz pod budy swoich powozw, a zmoczone deszczem i zasypane niegiem konie wygldaj tak, jakby pragny schowa si pod dyszel i nakry wa-snymi uszami.

    Pomimo, a moe z powodu tak brzydkiego czasu pan Ignacy, siedzc w swoim zakratowanym pokoju jest bardzo wes. Intere-sa sklepowe id wybornie, wystawa w oknach na przyszy tydzie ju uoona, a nade wszystko - lada dzie ma powrci Wokul-ski. Nareszcie pan Ignacy zda komu rachunki i ciar kierowania sklepem, najdalej za za dwa miesice wyjedzie sobie na wakacje. Po dwudziestu piciu latach pracy - i jeszcze jakiej! - naley, mu si ten wypoczynek. Bdzie rozmyla tylko o polityce, bdzie chodzi, bdzie biega i skaka po polach i lasach, bdzie wista, a nawet piewa jak za modu. Gdyby nie te ble reumatyczne, ktre zreszt na wsi ustpi...

    Wic cho deszcz ze niegiem bije w zakratowane okna, cho pada tak gsto, e w pokoju jest mrok, pan Ignacy ma wiosenny humor. Wydobywa spod ka gitar, dostraja j i wziwszy kilka akordw, zaczyna piewa przez nos pie bardzo romantyczn:

    Wiosna si budzi w caej naturze Witana rzewnym sowikw pieniem; W zielonym gaju, ponad strumieniem, Kwitn przeliczne dwie re.

  • Bolesaw Prus

    36

    Czarowne te dwiki budz picego na kanapie pudla, ktry poczyna przypatrywa si jedynym okiem swemu panu. Dwiki te robi wicej, gdy wywouj na podwrzu jaki ogromny cie, ktry staje w zakratowanym oknie i usiuje zajrze do wntrza izby, czym zwraca na siebie uwag pana Ignacego.

    Tak, to musi by Pawe - myli pan Ignacy.Ale Ir jest innego zdania; zeskakuje bowiem z kanapy i z niepo-

    kojem wcha drzwi, jakby czu kogo obcego. Sycha szmer w sieniach. Jaka rka poszukuje klamki, naresz-

    cie otwieraj si drzwi i na progu staje kto odziany w wielkie futro upstrzone niegiem i kroplami deszczu.

    - Kto to? - pyta si pan Ignacy i na twarz wystpuj mu silne rumiece.

    - Jue o mnie zapomnia, stary?... - cicho i powoli odpowiada go.Pan Ignacy miesza si coraz bardziej. Zasadza na nos binokle,

    ktre mu spadaj, potem wydobywa spod ka trumienkowate pu-do, piesznie chowa gitar i to samo pudeko wraz z gitar kadzie na swoim ku.

    Tymczasem go zdj wielkie futro i barani czapk, a jednooki Ir obwchawszy go poczyna krci ogonem, asi si i z radosnym skomleniem przypada mu do ng.

    Pan Ignacy zblia si do gocia wzruszony i zgarbiony wicej ni kiedykolwiek.

    - Zdaje mi si... - mwi zacierajc rce - zdaje mi si, e mam przyjemno...

    Potem gocia prowadzi do okna mrugajc powiekami.- Sta... jak mi Bg miy!...Klepie go po wypukej piersi, ciska za praw i za lew rk,

    a nareszcie oparszy na jego ostrzyonej gowie swoj do wykonywa ni taki ruch, jakby mu chcia ma wetrze w okolic ciemienia.

    - Cha! cha! cha!... - mieje si pan Ignacy. - Sta we wasnej oso-bie... Sta z wojny!... C to, dopiero teraz przypomniae sobie, e

  • LALKA

    37

    masz sklep i przyjaci? - dodaje, mocno uderzajc go w opatk. - Niech mi diabli wezm, jeeli nie jeste podobny do onierza albo marynarza, ale nigdy do kupca... Przez osiem miesicy nie by w sklepie!... Co za pier... co za eb...

    Go take si mia. Obj Ignacego za szyj i po kilka razy go-rco ucaowa go w oba policzki, ktre stary subiekt kolejno nadsta-wia mu, nie oddajc jednak pocaunkw.

    - No i c sycha, stary, u ciebie? - odezwa si go. - Wychu-de, poblade...

    - Owszem, troch nabieram ciaa.- Posiwiae... Jake si masz?- Wybornie. I w sklepie jest niele, troch zwikszyy nam si

    obroty. W styczniu i lutym mielimy targu za dwadziecia pi ty-sicy rubli!... Sta kochany!... Om miesicy nie byo go w domu... Bagatela... Moe sidziesz?

    - Rozumie si - odpowiedzia go siadajc na kanapie, na ktrej wnet umieci si Ir i opar mu gow na kolanach.

    Pan Ignacy przysun sobie krzeso.- Moe co zjesz? Mam szynk i troch kawioru.- Owszem.- Moe co wypijesz? Mam butelk niezego wgrzyna, ale tylko

    jeden cay kieliszek.- Bd pi szklank - odpar go.Pan Ignacy zacz drepta po pokoju, kolejno otwierajc szaf,

    kuferek i stolik.Wydoby wino i schowa je na powrt, potem rozoy na stole szynk i kilka

    buek. Rce i powieki dray mu i sporo czasu upyno, nim o tyle si uspokoi, e zgromadzi na jeden punkt poprzednio wyliczone zapasy. Dopiero kieliszek wina przywrci mu silnie zachwian rwnowag moraln.

    Wokulski tymczasem jad.- No, c nowego? - rzek spokojniejszym tonem pan Ignacy, tr-

    cajc gocia w kolano.

  • Bolesaw Prus

    38

    - Domylam si, e ci chodzi o polityk - odpar Wokulski. - B-dzie pokj.

    - A po c zbroi si Austria?- Zbroi si za szedziesit milionw guldenw ?... Chce zabra

    Boni i Hercegowin.Ignacemu rozszerzyy si renice.-Austria chce zabra?... - powtrzy. - Za co ?-Za co? - umiechn si Wokulski. - Za to, e Turcja nie moe

    jej tego zabroni.- A c Anglia?- Anglia take dostanie kompensat.- Na koszt Turcji?- Rozumie si. Zawsze sabi ponosz koszta zatargw midzy silnymi.- A sprawiedliwo? - zawoa Ignacy.- Sprawiedliwym jest to, e silni mno si i rosn, a sabi gin.

    Inaczej wiat staby si domem inwalidw, co dopiero byoby nie-sprawiedliwoci.

    Ignacy posun si z krzesem.- I ty to mwisz, Stasiu?... Na serio, bez artw ?Wokulski zwrci na niego spokojne wejrzenie.- Ja mwi - odpar. - C w tym dziwnego ? Czyli to samo pra-

    wo nie stosuje si do mnie, do ciebie, do nas wszystkich ?... Za duo pakaem nad sob, aebym si mia rozczula nad Turcj.

    Pan Ignacy spuci oczy i umilk. Wokulski jad.- No, a jake tobie poszo? - zapyta Rzecki ju zwykym tonem.Wokulskiemu bysny oczy. Pooy buk i opar si o porcz

    kanapy.- Pamitasz - rzek - ile wziem pienidzy, gdym std wyjeda?- Trzydzieci tysicy rubli, ca gotwk.- A jak ci si zdaje: ile przywiozem ?- Pidzie... ze czterdzieci tysicy... Zgadem?... - pyta Rzecki,

    niepewnie patrzc na niego.

  • LALKA

    39

    Wokulski nala szklank wina i wypi j powoli.- Dwiecie pidziesit tysicy rubli, z tego du cz w zocie

    - rzek dobitnie. - A poniewa kazaem zakupi banknoty, ktre po zawarciu pokoju sprzedam, wic bd mia przeszo trzysta tysicy rubli...

    Rzecki pochyli si ku niemu i otworzy usta.- Nie bj si - cign Wokulski. - Grosz ten zarobiem uczci-

    wie, nawet ciko, bardzo ciko. Cay sekret polega na tym, em mia bogatego wsplnika i e kontentowaem si cztery i pi razy mniejszym zyskiem ni inni. Tote mj kapita cigle wzrastajcy by w cigym ruchu. - No - doda po chwili - miaem te szalone szczcie... Jak gracz, ktremu dziesi razy z rzdu wychodzi ten sam numer w rulecie. Gruba gra?... prawie co miesic stawiaem cay majtek, a co dzie ycie.

    - I tylko po to jedzie tam? - zapyta Ignacy.Wokulski drwico spojrza na niego.- Czy chciae, aebym zosta tureckim Wallenrodem?...- Naraa si dla majtku, gdy si ma spokojny kawaek chleba!...

    - mrukn pan Ignacy, kiwajc gow i podnoszc brwi.Wokulski zadra z gniewu i zerwa si z kanapy.- Ten spokojny chleb - mwi zaciskajc pici - dawi mnie

    i dusi przez lat sze!... Czy ju nie pamitasz, ile razy na dzie przypominano mi dwa pokolenia Minclw albo anielsk dobro mojej ony? Czy by kto z dalszych i bliszych znajomych, wyjwszy ciebie, ktry by mnie nie drczy sowem; ruchem, a choby spojrze-niem? Ile to razy mwiono o mnie i prawie do mnie, e karmi si z fartucha ony, e wszystko zawdziczam pracy Minclw, a nic, ale to nic - wasnej energii, cho przecie ja podwignem ten kramik, zdwoiem jego dochody...

    Mincle i zawsze Mincle!... Dzi niech mnie porwnaj z Mincla-mi. Sam jeden przez p roku zarobiem dziesi razy wicej anieli dwa pokolenia Minclw przez p wieku. Na zdobycie tego, com ja

  • Bolesaw Prus

    40

    zdoby pomidzy kul, noem i tyfusem, tysic Minclw musiao-by si poci w swoich sklepikach i szlafmycach. Teraz ju wiem, ilu jestem wart Minclw, i jak mi Bg miy, dla podobnego rezultatu drugi raz powtrzybym moj gr! Wol obawia si bankructwa i mierci anieli wdziczy si do tych, ktrzy kupi u mnie parasol, albo pada do ng tym, ktrzy w moim sklepie racz zaopatrywa si w waterklozety...

    - Zawsze ten sam! - szepn Ignacy.Wokulski ochon. Opar si na ramieniu Ignacego i zagldajc

    mu w oczy rzek agodnie:- Nie gniewasz si, stary ?.- Czego? Albo nie wiem, e wilk nie bdzie pilnowa baranw...

    Naturalnie...- C u was sycha? - powiedz mi.- Akurat tyle, co pisaem ci w raportach. Interesa dobrze id,

    towarw przybyo, a jeszcze wicej zamwie. Trzeba jednego su-biekta.

    - Wemiemy dwu, sklep rozszerzymy, bdzie wspaniay.- Bagatela!Wokulski spojrza na niego z boku i umiechn si widzc, e

    stary odzyskuje dobry humor.- Ale co w miecie sycha? W sklepie, dopki ty w nim jeste,

    musi by dobrze.- W miecie...- Z dawnych kundmanw nie uby kto? - przerwa mu Wokulski,

    coraz szybciej chodzc po pokoju.- Nikt! Przybyli nowi.- A... a...Wokulski stan jakby wahajc si. Nala znowu szklank wina

    i wypi duszkiem.- A cki kupuje u nas?...- Czciej bierze na rachunek.

  • LALKA

    41

    - Wic bierze... - Tu Wokulski odetchn. - Jake on stoi ?- Zdaje si, e to skoczony bankrut i bodaj e w tym roku zlicy-

    tuj mu nareszcie kamienic.Wokulski pochyli si nad kanap i zacz bawi si z Irem.- Prosz ci... A panna cka nie wysza za m ?- Nie.- A nie wychodzi ?...- Bardzo wtpi. Kto dzi oeni si z pann majc wielkie wyma-

    gania, a adnego posagu? Zestarzeje si, cho adna. Naturalnie...Wokulski wyprostowa si i przecign. Jego surowa twarz na-

    braa dziwnie rzewnego wyrazu.- Mj kochany stary! - mwi biorc Ignacego za rk - mj po-

    czciwy stary przyjacielu! Ty nawet nie domylasz si, jakim ja szcz-liwy, e ci widz, i jeszcze w tym pokoju. Pamitasz, ilem ja tu spdzi wieczorw i nocy... jak mnie karmie... jak oddawae mi co lepsze odzienie... Pamitasz ?...

    Rzecki uwanie spojrza na niego i pomyla, e wino musi by dobre, skoro a tak rozwizao usta Wokulskiemu.

    Wokulski usiad na kanapie i oparszy gow o cian mwi jak-by do siebie :

    - Nie masz pojcia, co ja wycierpiaem, oddalony od wszystkich, niepewny, czy ju kogo zobacz, tak strasznie samotny. Bo widzisz, najgorsz samotnoci nie jest ta, ktra otacza czowieka, ale ta pustka w nim samym, kiedy z kraju nie wynis ani cieplejszego spojrzenia, ani serdecznego swka, ani nawet iskry nadziei...

    Pan Ignacy poruszy si na krzele z zamiarem protestu.- Pozwl sobie przypomnie - odezwa si - e z pocztku pisy-

    waem listy bardzo yczliwe, owszem, moe nawet za sentymental-ne. Zraziy mnie dopiero twoje krtkie odpowiedzi.

    - Albo ja do ciebie mam al ?...- Tym mniej moesz go mie do innych pracownikw, ktrzy nie

    znaj ci tak jak ja.

  • Bolesaw Prus

    42

    Wokulski ockn si.- Ale ja do adnego z nich nie mam pretensji. Moe - odrobin -

    do ciebie, e tak mao pisa o... miecie... W dodatku bardzo czsto gin Kurier na poczcie, robiy si luki w wiadomociach a wtedy mczyy mnie najgorsze przeczucia.

    - Z jakiej racji? Wszake u nas nie byo wojny - odpar ze zdzi-wieniem pan Ignacy.

    - Ach, tak!... Nawet dobrze bawilicie si. Pamitam, w grudniu mielicie wietne ywe obrazy. Kto to w nich wystpowa ?...

    - No, ja na takie gupstwa nie chodz.- To prawda. A ja tego dnia dabym - bodaj - dziesi tysicy ru-

    bli, aeby je zobaczy. Gupstwo jeszcze wiksze!... Czy nie tak ?...- Zapewne - chocia duo tu tumaczy samotno, nudy...- A moe tsknota - przerwa Wokulski. - Zjadaa mi ona kad

    chwil woln od pracy, kad godzin odpoczynku. Nalej mi wina, Ignacy.

    Wypi, zacz znowu chodzi po pokoju i mwi przyciszonym gosem :

    - Pierwszy raz spado to na mnie w czasie przeprawy przez Du-naj trwajcej od wieczora do nocy. Pynem sam i Cygan przewo-nik. Nie mogc rozmawia, przypatrywaem si okolicy. Byy w tym miejscu piaszczyste brzegi jak u nas. I drzewa podobne do naszych wierzb, wzgrza poronite leszczyn i kpy lasw sosnowych. Przez chwil zdawao mi si, e jestem w kraju i e nim noc zapadnie, zno-wu was zobacz. Noc zapada, ale jednoczenie znikny mi z oczu brzegi. Byem sam na ogromnej smudze wody, w ktrej odbijay si nike gwiazdy.

    Wwczas przyszo mi na myl, e tak daleko jestem od domu, e dzi ostatnim midzy mn i wami cznikiem s tylko te gwiazdy, e w tej chwili u was moe nikt nie patrzy na nie, nikt o mnie nie pa-mita, nikt!... Uczuem jakby wewntrzne rozdarcie i wtedy dopiero przekonaem si, jak gbok mam ran w duszy.

  • LALKA

    43

    - Prawda, e nigdy nie interesoway mnie gwiazdy - szepn pan Ignacy.

    - Od tego dnia ulegem dziwnej chorobie - mwi Wokulski. - Dopki rozpisywaem listy, robiem rachunki, odbieraem towary, rozsyaem moich ajentw, dopkim bodaj dwiga i wyadowywa zepsute wozy albo czuwa nad skradajcym si grabiec, miaem wzgldny spokj. Ale gdym oderwa si od interesw, a nawet gdym na chwil zoy piro, czuem bl, jakby mi - czy ty rozumiesz, Ignacy ? - jakby mi ziarno piasku wpado do serca. Bywao, cho-dz, jem, rozmawiam, myl przytomnie, rozpatruj si w piknej okolicy, nawet miej si i jestem wes, a mimo to czuj jakie tpe ukucie, jaki drobny niepokj, jak nieskoczenie ma obaw.

    Ten stan chroniczny, mczcy nad wszelki wyraz, lada okolicz-no rozdmuchiwaa w burz. Drzewo znajomej formy, jaki ob-darty pagrek, kolor oboku, przelot ptaka, nawet powiew wiatru bez adnego zreszt powodu budzi we mnie tak szalon rozpacz, e uciekaem od ludzi. Szukaem ustroni tak pustej, gdzie bym mg upa na ziemi i nie podsuchany przez nikogo, wy z blu jak pies.

    Czasami w tej ucieczce przed samym sob doganiaa mnie noc. Wtedy spoza krzakw, zwalonych pni i rozpadlin wychodziy na-przeciw mnie jakie szare cienie i smutnie kiway gowami o wy-bladych oczach. A wszystkie szelesty lici, daleki turkot wozw, szmery wd zleway si w jeden gos aosny, ktry mnie pyta: Przechodniu nasz, ach! co si z tob stao?...

    Ach, co si ze mn stao...- Nic nie rozumiem - przerwa Ignacy. - C to za sza ?- Co?... Tsknota.- Za czym ?Wokulski drgn.- Za czym? No... za wszystkim... za krajem...- Dlaczegoe nie wraca ?

  • Bolesaw Prus

    44

    - A c by mi da powrt ?... Zreszt - nie mogem.- Nie moge? - powtrzy Ignacy.- Nie mogem... i basta! Nie miaem po co wraca - odpar nie-

    cierpliwie Wokulski. - Umrze tu czy tam, wszystko jedno... Daj mi wina - zakoczy nagle, wycigajc rk.

    Rzecki spojrza w jego rozgorczkowan twarz i odsun butelk.- Daj pokj - rzek - ju i tak jeste rozdraniony...- Dlatego chc pi...- Dlatego nie powiniene pi - przerwa Ignacy. - Za wiele m-

    wisz... moe wicej, anieliby chcia - doda z naciskiem.Wokulski cofn si. Zastanowi si i odpar potrzsajc gow:- Mylisz si.- Zaraz ci dowiod - odpowiedzia Ignacy przyciszonym gosem.

    - Ty nie jedzie tam wycznie dla zrobienia pienidzy...- Zapewne - rzek Wokulski po namyle.- Bo i na co trzysta tysicy rubli tobie, ktremu wystarczao ty-

    sic na rok ?...- To prawda.Rzecki zbliy swoje usta do jego ucha.- Jeszcze ci powiem, e pienidzy tych nie przywioze dla siebie...- Kto wie, czy nie zgad.- Zgaduj wicej, anieli mylisz...Wokulski nagle rozemia si.- Aha, wic tak sdzisz? - zawoa. - Upewniam ci, e nic nie

    wiesz, stary marzycielu.- Boj si twojej trzewoci, pod wpywem ktrej gadasz jak wa-

    riat. Rozumiesz mnie, Stasiu?...Wokulski wci si mia.- Masz racj, nie przywykem pi i wino uderzyo mi do gowy.

    Ale - ju zebraem zmysy. Powiem ci tylko, e mylisz si gruntow-nie. A teraz, aeby ocali mnie od zupenego upicia, wypij sam - za pomylno moich zamiarw.

  • LALKA

    45

    Ignacy nala kieliszek i mocno ciskajc rk Wokulskiemu, rzek:

    - Za pomylno wielkich zamiarw...- Wielkich dla mnie, ale w rzeczywistoci bardzo skromnych.- Niech i tak bdzie - mwi Ignacy. - Jestem tak stary, e mi wy-

    godniej nic nie wiedzie; jestem ju nawet tak stary, e pragn tylko jednej rzeczy - piknej mierci. Daj mi sowo, e gdy przyjdzie czas, zawiadomisz mnie...

    - Tak, gdy przyjdzie czas, bdziesz moim swatem.- Ju byem i nieszczliwie... - rzek Ignacy.- Z wdow przed siedmioma laty ?- Przed pitnastoma.- Znowu swoje - rozemia si Wokulski. - Zawsze ten sam!- I ty ten sam. Za pomylno twoich zamiarw... Jakiekolwiek

    s, wiem jedno, e musz by godne ciebie. A teraz - milcz...To powiedziawszy Ignacy wypi wino, a kieliszek rzuci na zie-

    mi. Szko rozbio si z brzkiem, ktry obudzi Ira.- Chodmy do sklepu - rzek Ignacy. - Bywaj rozmowy, po kt-

    rych dobrze jest mwi o interesach.Wydoby ze stolika klucz i wyszli. W sieni wion na nich mokry

    nieg. Rzecki otworzy drzwi sklepu i zapali kilka lamp.- Co za towary! - zawoa Wokulski. - Chyba wszystko nowe?- Prawie. Chcesz zobaczy ?... Tu jest porcelana. Zwracam ci

    uwag...- Pniej... Daj mi ksig.- Dochodw ?- Nie, dunikw.Rzecki otworzy biurko, wydoby ksig i podsun fotel. Wo-

    kulski usiad i rzuciwszy okiem na list, wyszuka w niej jedno na-zwisko.

    - Sto czterdzieci rubli - mwi czytajc. - No, to wcale nieduo...- Kt to? - zapyta Ignacy. -- A... cki...

  • Bolesaw Prus

    46

    - Panna cka ma take otwarty kredyt... bardzo dobrze - ci-gn Wokulski zbliywszy twarz do ksigi, jakby w niej pismu byo niewyrane. - A... a... Onegdaj wzia portmonetk... Trzy ruble ?... to chyba za drogo...

    - Wcale nie - wtrci Ignacy. - Portmonetka doskonaa, sam j wybieraem.

    - Z ktryche to ? - spyta niedbale Wokulski i zamkn ksig.- Z tej gablotki. Widzisz, jakie to cacka.- Musiaa jednak duo midzy nimi przerzuci... Jest podobno

    wymagajca...- Wcale nie przerzucaa, dlaczego miaaby przerzuca ? - odpar

    Ignacy. - Obejrzaa t...- T?..- A chciaa wzi t...- Ach, t... - szepn Wokulski biorc do rki portmonetk.- Ale ja poradziem jej inn, w tym gucie...- Wiesz co, e to jednak jest adny wyrb.- Tamta, ktr ja wybraem, bya jeszcze adniejsza.- Ta bardzo mi si podoba. Wiesz... ja j wezm, bo moja ju na nic.:.- Czekaj, znajd ci lepsz - zawoa Rzecki.- Wszystko jedno. Poka inne towary, moe jeszcze co mi si

    przyda.- Spinki masz ?... Krawat, kalosze, parasol...- Daj mi parasol, no... i krawat. Sam wybierz. Bd dzi jedynym

    gociem i w dodatku zapac gotwk.- Bardzo dobry zwyczaj - odpar uradowany Rzecki. Prdko

    wydoby krawat z szuflady i parasol z okna i poda je ze miechem Wokulskiemu. - Po strceniu rabatu - doda - jako handlujcy, za-pacisz siedem rubli. Pyszny parasol... Bagatela...

    - To ju wrmy do ciebie - rzek Wokulski.- Nie obejrzysz sklepu? - spyta Ignacy.- Ach, co mnie to ob...

  • LALKA

    47

    - Nie obchodzi ci twj wasny sklep, taki pikny sklep ?... - zdzi-wi si Ignacy.

    - Gdzie znowu, czy moesz przypuszcza... Ale jestem troch zmczony.

    - Susznie - odpar Rzecki. - Co racja, to racja. Wic idmy.Pozakrca lampy i przepuciwszy Wokulskiego zamkn sklep.

    W sieni znowu spotka ich mokry nieg i Pawe, nioscy obiad.

  • Bolesaw Prus

    48

    ROZDZIA PIATY:DEMOKRATYZACJA PANA I MARZENIA

    PANNY Z TOWARZYSTWA

    Pan Tomasz cki z jedyn crk Izabel i kuzynk pann Flo-rentyn nie mieszka we wasnej kamienicy, lecz wynajmowa lokal, zoony z omiu pokojw, w stronie Alei Ujazdowskiej. Mia tam sa-lon o trzech oknach, gabinet wasny, gabinet crki, sypialni dla sie-bie, sypialni dla crki, pokj stoowy, pokj dla panny Florentyny i garderob, nie liczc kuchni i mieszkania dla suby, skadajcej si ze starego kamerdynera Mikoaja, jego ony, ktra bya kuchar-k, i panny sucej, Anusi.

    Mieszkanie posiadao wielkie zalety. Byo suche, ciepe, obszer-ne, widne. Miao marmurowe schody, gaz, dzwonki elektryczne i wodocigi. Kady pokj w miar potrzeby czy si z innymi lub tworzy zamknit w sobie cao. Sprztw wreszcie miao liczb dostateczn, ani za mao, ani za wiele, a kady odznacza si raczej wygodn prostot anieli skaczcymi do oczu ozdobami. Kredens budzi w widzu uczucie pewnoci, e z niego nie zgin srebra; -ko przywodzio na myl bezpieczny spoczynek dobrze zasuonych; st mona byo obciy, na krzele usi bez obawy zaamania si, na fotelu marzy.

    Kto tu wszed, mia swobod ruchu; nie potrzebowa lka si, e mu co zastpi drog lub e on co zepsuje. Czekajc na gospodarza nie nudzi si, otaczay go bowiem rzeczy, ktre warto byo oglda. Zarazem widok przedmiotw, wyrobionych nie wczoraj i mogcych suy kilku pokoleniom, nastraja go na jaki ton uroczysty.

    Na tym powanym tle dobrze zarysowywali si jego mieszkacy.Pan Tomasz cki by to szedziesiciokilkoletni czowiek, nie-

    wysoki, penej tuszy, krwisty. Nosi niedue wsy biae i do gry

    ,

  • LALKA

    49

    podczesane wosy, tej samej barwy. Mia siwe, rozumne oczy, posta-w wyprostowan, chodzi ostro. Na ulicy ustpowano mu z drogi - a ludzie proci mwili: oto musi by pan z panw.

    Istotnie, pan cki liczy w swoim rodzie cae szeregi senatorw. Ojciec jego jeszcze posiada miliony, a on sam za modu krocie. P-niej jednak cz majtku pochony zdarzenia polityczne, reszt - podre po Europie i wysokie stosunki. Pan Tomasz bywa bo-wiem przed rokiem 1870 na dworze francuskim, nastpnie na wie-deskim i woskim. Wiktor Emanuel, oczarowany piknoci jego crki, zaszczyca go swoj przyjani i nawet chcia mu nada tytu hrabiego. Nie dziw, e pan Tomasz po mierci wielkiego krla przez dwa miesice nosi na kapeluszu krep.

    Od paru lat pan Tomasz nie rusza si z Warszawy, za mao ma-jc ju pienidzy, aeby byszcze na dworach. Za to jego mieszka-nie stao si ogniskiem eleganckiego wiata i byo nim a do czasu rozejcia si pogosek, e pan Tomasz postrada nie tylko swj ma-jtek, ale nawet posag panny Izabeli.

    Pierwsi cofnli si epuzerowie, za nimi damy majce brzydkie crki, z pozosta za reszt zerwa sam pan Tomasz i ograniczy swoje znajomoci wycznie do stosunkw z famili. Lecz gdy i tu zauway znienie si uczuciowej temperatury, zupenie wycofa si z towarzystwa, a nawet ku zgorszeniu wielu szanownych osb, jako waciciel domu w Warszawie, wpisa si do Resursy Kupieckiej. Chciano go tam zrobi prezesem, ale nie zgodzi si.

    Tylko jego crka bywaa u sdziwej hrabiny Karolowej i paru jej przyjaciek, co znowu dao pocztek pogosce, e pan Tomasz jesz-cze posiada majtek i e zerwa z towarzystwem w czci przez dzi-wactwo, w czci dla poznania rzeczywistych przyjaci i wybrania crce ma, ktry by j kocha dla niej samej, nie dla posagu.

    Wic znowu dokoa panny ckiej pocz zbiera si tum wiel-bicieli, a na stoliku w jej salonie stosy biletw wizytowych. Goci jednak nie przyjmowano, co zreszt midzy nimi nie wywoao zbyt

  • Bolesaw Prus

    50

    wielkiego oburzenia, poniewa rozesza si trzecia z kolei pogoska, e ckiemu licytuj kamienic.

    Tym razem w towarzystwie powsta zamt. Jedni twierdzili, e pan Tomasz jest zdeklarowanym bankrutem, drudzy gotowi byli przysic, e zatai majtek, aby zapewni szczcie jedynaczce. Kan-dydaci do maestwa i ich rodziny znaleli si w drczcej niepew-noci. Aeby wic nic nie ryzykowa i nic nie straci, skadali hody pannie Izabeli nie angaujc si zbytecznie i po cichu rzucali w jej domu swoje karty, proszc Boga, aeby ich czasem nie zaproszono przed wyklarowaniem si sytuacji.

    O rewizytach ze strony pana Tomasza nie byo mowy. Usprawie-dliwiano go ekscentrycznoci i smutkiem po Wiktorze Emanuelu.

    Tymczasem pan Tomasz w dzie spacerowa po Alejach, a wie-czorem grywa w wista w resursie. Fizjognomia jego bya zawsze tak spokojna, a postawa tak dumna, e wielbiciele jego crki zupe-nie potracili gowy. Rozwaniejsi czekali, ale mielsi poczli znowu darzy j powczystymi spojrzeniami, cichym westchnieniem lub drcym uciskiem rki, na co panna odpowiadaa lodowat, a nie-kiedy pogardliw obojtnoci.

    Panna Izabela bya niepospolicie pikn kobiet. Wszystko w niej byo oryginalne i doskonae. Wzrost wicej ni redni, bardzo ksztatna figura, bujne wosy blond z odcieniem popielatym, nosek prosty, usta troch odchylone, zby perowe, rce i stopy modelowe. Szczeglne wraenie robiy jej oczy, niekiedy ciemne i rozmarzone, niekiedy pene iskier wesooci, czasem jasnoniebieskie i zimne jak ld.

    Uderzajca bya gra jej fizjognomii. Kiedy mwia, mwiy jej usta, brwi, nozdrza, rce, caa postawa, a nade wszystko oczy, kt-rymi zdawao si, e chce przela swoj dusz w suchacza. Kiedy suchaa, zdawao si, e chce wypi dusz z opowiadajcego. Jej oczy umiay tuli, pieci, paka bez ez, pali i mrozi. Niekiedy mona byo myle, e rozmarzona otoczy kogo rkoma i oprze mu gow na ramieniu; lecz gdy szczliwy topnia z rozkoszy, nagle

  • LALKA

    51

    wykonywaa jaki ruch, ktry mwi, e schwyci jej niepodobna, gdy albo wymknie si, albo odepchnie, albo po prostu kae lokajo-wi wyprowadzi wielbiciela za drzwi...

    Ciekawym zjawiskiem bya dusza panny Izabeli.Gdyby j kto szczerze zapyta: czym jest wiat, a czym ona sama

    ? niezawodnie odpowiedziaaby, e wiat jest zaczarowanym ogro-dem, napenionym czarodziejskimi zamkami, a ona - bogini czy nimf uwizion w formy cielesne.

    Panna Izabela od kolebki ya w wiecie piknym i nie tylko nadludzkim, ale - nadnaturalnym. Sypiaa w puchach, odziewaa si w jedwabie i hafty, siadaa na rzebionych i wycieanych heba-nach lub palisandrach, pia z krysztaw, jadaa ze sreber i porcelany kosztownej jak zoto.

    Dla niej nie istniay pory roku, tylko wiekuista wiosna, pena agodnego wiata, ywych kwiatw i woni. Nie istniay pory dnia, gdy nieraz przez cae miesice kada si spa o smej rano, a jadaa obiad o drugiej po pnocy. Nie istniay rnice pooe jeograficz-nych, gdy w Paryu, Wiedniu, Rzymie, Berlinie czy Londynie znaj-dowali si ci sami ludzie, te same obyczaje, te same sprzty, a nawet te same potrawy: zupy z wodorostw Oceanu Spokojnego, ostrygi z Morza Pnocnego, ryby z Atlantyku albo z Morza rdziemnego, zwierzyna ze wszystkich krajw, owoce ze wszystkich czci wiata. Dla niej nie istniaa nawet sia cikoci, gdy krzesa jej podsuwa-no, talerze podawano, j sam na ulicy wieziono, na schody wpro-wadzano, na gry wnoszono.

    Woalka chronia j od wiatru, kareta od deszczu, sobole od zimna, parasolka i rkawiczki od soca. I tak ya z dnia na dzie, z miesica na miesic, z roku na rok, wysza nad ludzi, a nawet nad prawa natury. Dwa razy spotkaa j straszna burza, raz w Alpach, drugi - na Morzu rdziemnym. Truchleli najodwaniejsi, ale pan-na Izabela ze miechem przysuchiwaa si oskotowi druzgotanych ska i trzeszczeniu okrtu, ani przypuszczajc moliwoci niebez-

  • Bolesaw Prus

    52

    pieczestwa. Natura urzdzia dla niej pikne widowisko z pioru-nw, kamieni i morskiego odmtu, jak w innym czasie pokazaa jej ksiyc nad Jeziorem Genewskim albo nad wodospadem Renu rozdara chmury, ktre zakryway soce. To samo przecie robi co dzie maszynici teatrw i nawet w zdenerwowanych damach nie wywouj obawy.

    Ten wiat wiecznej wiosny, gdzie szeleciy jedwabie, rosy tyl-ko rzebione drzewa, a glina pokrywaa si artystycznymi malo-widami, ten wiat mia swoj specjaln ludno. Waciwymi jego mieszkacami byy ksiniczki i ksita, hrabianki i hrabiowie tu-dzie bardzo stara i majtna szlachta obojej pci. Znajdoway si tam jeszcze damy zamne i panowie onaci w charakterze gospodarzy domw, matrony strzegce wykwintnego obejcia i dobrych oby-czajw i starzy panowie, ktrzy zasiadali na pierwszych miejscach przy stole, owiadczali modzie, bogosawili j i grywali w karty. Byli te biskupi, wizerunki Boga na ziemi, wysocy urzdnicy, kt-rych obecno zabezpieczaa wiat od nieporzdkw spoecznych i trzsienia ziemi, a nareszcie dzieci, mae cherubiny, zesane z nieba po to, aeby starsi mogli urzdza kinderbale.

    Wrd staej ludnoci zaczarowanego wiata ukazywa si od czasu do czasu zwyky miertelnik, ktry na skrzydach reputacji potrafi wzbi si a do szczytw Olimpu. Zwykle bywa nim jaki inynier, ktry czy oceany albo wierci czy te budowa Alpy. By jaki kapitan, ktry w walce z dzikimi straci swoj kompani, a sam okryty ranami ocala dziki mioci murzyskiej ksiniczki. By po-drnik, ktry podobno odkry now cz wiata, rozbi si z okr-tem na bezludnej wyspie i bodaj czy nie kosztowa ludzkiego misa.

    Bywali tam wreszcie sawni malarze, a nade wszystko natchnie-ni poeci, ktrzy w sztambuchach hrabianek pisywali adne wiersze, mogli kocha si bez nadziei i uwiecznia wdziki swoich okrutnych bogi naprzd w gazetach, a nastpnie w oddzielnych tomikach, drukowanych na welinowym papierze.

  • LALKA

    53

    Caa ta ludno, midzy ktr ostronie przesuwali si wygalono-wani lokaje, damy do towarzystwa, ubogie kuzynki i akncy wy-szych posad kuzyni, caa ta ludno obchodzia wieczne wito.

    Od poudnia skadano sobie i oddawano wizyty i rewizyty albo zjedano si w magazynach. Ku wieczorowi bawiono si przed obiadem, w czasie obiadu i po obiedzie. Potem jechano na koncert lub do teatru, aeby tam zobaczy inny sztuczny wiat, gdzie boha-terowie rzadko kiedy jedz i pracuj, ale za to wci gadaj sami do siebie- gdzie niewierno kobiet staje si rdem wielkich katastrof i gdzie kochanek, zabity przez ma w pitym akcie, na drugi dzie zmartwychwstaje w pierwszym akcie, aeby popenia te same b-dy i gada do siebie nie bdc syszanym przez osoby obok stojce. Po wyjciu z teatru znowu zbierano si w salonach, gdzie suba roz-nosia zimne i gorce napoje, najci artyci piewali, mode matki suchay opowiada porbanego kapitana o murzyskiej ksinicz-ce, panny rozmawiay z poetami o powinowactwie dusz, starsi pa-nowie wykadali inynierom swoje pogldy na inynieri, a damy w rednim wieku pswkami i spojrzeniami walczyy midzy sob o podrnika, ktry jad ludzkie miso. Potem zasiadano do kolacji, gdzie usta jady, odki trawiy, a buciki rozmawiay o uczuciach lodowatych serc i marzeniach gw niezawrotnych. A potem - roz-jedano si, aeby w nie rzeczywistym nabra si do snu ycia.

    Poza tym czarodziejskim by jeszcze inny wiat - zwyczajny.O jego istnieniu wiedziaa panna Izabela i nawet lubia mu si

    przypatrywa z okna karety, wagonu albo z wasnego mieszkania. W takich ramach i z takiej odlegoci wydawa on si jej malowni-czym i nawet sympatycznym. Widywaa rolnikw powoli orzcych ziemi - due fury cignione przez chud szkap - roznosicieli owo-cw i jarzyn - starca, ktry tuk kamienie na szosie - posacw idcych gdzie z popiechem - adne i natrtne kwiaciarki - rodzin zoon z ojca, bardzo otyej matki i czworga dzieci, parami trzy-majcych si za rce - eleganta niszej sfery, ktry jecha dorok

  • Bolesaw Prus

    54

    i rozpiera si w sposb bardzo zabawny - czasem pogrzeb. I mwia sobie, e tamten wiat, cho niszy, jest adny; jest nawet adniejszy od obrazw rodzajowych, gdy porusza si i zmienia co chwil.

    I jeszcze wiedziaa panna Izabela, e jak w oraneriach rosn kwiaty, a w winnicach winogrona, tak w tamtym, niszym wiecie wyrastaj rzeczy jej potrzebne. Stamtd pochodzi jej wierny Miko-aj i Anusia, tam robi rzebione fotele, porcelan, krysztay i firan-ki, tam rodz si froterzy, tapicerowie, ogrodnicy i panny szyjce suknie. Bdc raz w magazynie kazaa zaprowadzi si do szwalni i bardzo ciekawym wyda si jej widok kilkudziesiciu pracownic, ktre krajay; fastrygoway i ukaday na formach fady ubra. Bya pewna, e robi im to wielk przyjemno, poniewa te panny, ktre bray jej miar albo przymierzay suknie, byy zawsze umiechnite i bardzo zainteresowane tym, aeby strj lea na niej dobrze.

    I jeszcze wiedziaa panna Izabela, e na tamtym, zwyczajnym wiecie trafiaj si ludzie nieszczliwi. Wic kademu ubogiemu, o ile spotka j, kazaa dawa po kilka zotych ; raz spotkawszy mi-zern matk z bladym jak wosk dzieckiem przy piersi oddaa jej bransolet, a brudne, ebrzce dzieci obdarzaa cukierkami i cao-waa z pobonym uczuciem. Zdawao si jej, e w ktrym z tych biedakw, a moe w kadym, jest utajony Chrystus, ktry zastpi jej drog, aeby da okazj do spenienia dobrego czynu.

    W ogle dla ludzi z niszego wiata miaa serce yczliwe. Przy-chodziy jej na myl sowa Pisma witego: W pocie czoa praco-wa bdziesz. Widocznie popenili oni jaki ciki grzech, skoro skazano ich na prac; ale tacy jak ona anioowie nie mogli nie ubo-lewa nad ich losem. Tacy jak ona, dla ktrej najwiksz prac byo dotknicie elektrycznego dzwonka albo wydanie rozkazu.

    Raz tylko niszy wiat zrobi na niej potne wraenie.Pewnego dnia, we Francji, zwiedzaa fabryk elazn. Zjedajc

    z gry, w okolicy penej lasw i k, pod szafirowym niebem zoba-czya otcha wypenion obokami czarnych dymw i biaych par

  • LALKA

    55

    i usyszaa guchy oskot, zgrzyt i sapanie machin. Potem widziaa piece, jak wiee redniowiecznych zamkw, dyszce pomieniami - potne koa, ktre obracay si z szybkoci byskawic - wielkie rusztowania, ktre same toczyy si po szynach - strumienie rozpa-lonego do biaoci elaza i pnagich robotnikw, jak spiowe pos-gi, o ponurych wejrzeniach. Ponad tym wszystkim - krwawa una, warczenie k, jki miechw, grzmot motw i niecierpliwe oddechy kotw, a pod stopami dreszcz wylknionej ziemi.

    Wtedy zdao si jej, e z wyyn szczliwego Olimpu zstpia do beznadziejnej otchani Wulkana, gdzie cyklopowie kuj pio-runy mogce zdruzgota sam Olimp. Przyszy jej na myl legendy o zbuntowanych olbrzymach, o kocu tego piknego wiata, w kt-rym przebywaa, i pierwszy raz w yciu j, bogini, przed ktr gili si marszakowie i senatorzy, zdja trwoga.

    - To s straszni ludzie, papo... - szepna do ojca.Ojciec milcza, tylko mocniej przycisn jej rami.- Ale kobietom oni nic zego nie zrobi ?- Tak, nawet oni - odpowiedzia pan Tomasz.W tej chwili pann Izabel ogarn wstyd na myl, e troszczya

    si tylko o kobiety. Wic szybko dodaa:- A jeeli nam, to i wam nie zrobi nic zego...Ale pan Tomasz umiechn si i potrzsn gow. W owym

    czasie duo mwiono o zbliajcym si kocu starego wiata, a pan Tomasz gboko odczuwa to, z wielkimi trudnociami wydobywa-jc pienidze od swoich penomocnikw.

    Odwiedziny fabryki stanowiy wan epok w yciu panny Izabeli. Z religijn czci czytywaa ona poezje swego dalekiego kuzyna, Zyg-munta, i zdawao si jej, e dzi znalaza ilustracj do Nieboskiej kome-dii. Odtd czsto marzya o zmroku, e na grze kpicej si w socu, skd zjeda jej powz do fabryki, stoj Okopy w. Trjcy, a w tej dolinie zasnutej dymami i par byo obozowisko zbuntowanych demokratw, gotowych lada chwila ruszy do szturmu i zburzy jej pikny wiat.

  • Bolesaw Prus

    56

    Teraz dopiero zrozumiaa, jak gorco kocha t swoj duchow ojczyzn, gdzie krysztaowe pajki zastpuj soce, dywany - zie-mi, posgi i kolumny - drzewa. T drug ojczyzn, ktra ogarnia arystokracj wszystkich narodw, wykwintno wszystkich czasw i najpikniejsze zdobycze cywilizacji.

    I to wszystko miaoby run, umrze albo rozpierzchn si!... Rycerska modzie, ktra piewa z takim uczuciem, taczy z wdzi-kiem, pojedynkuje si z umiechem albo skacze na rodku jeziora w wod za zgubionym kwiatkiem ?... Maj zgin te ukochane przy-jaciki, ktre okryway j tyloma pieszczotami albo siedzc u jej ng opowiaday jej tyle drobnych tajemnic, albo oddalone od niej pisyway takie dugie, bardzo dugie listy, w ktrych tkliwe uczucia mieszay si z nader wtpliw ortografi ?

    A ta dobra suba, ktra ze swymi panami postpuje tak, jak-by zaprzysigaa im dozgonn mio, wierno i posuszestwo? A te modystki, ktre zawsze witaj j z umiechem i tak pamitaj o najdrobniejszym szczegle jej tualety, tak dokadnie wiedz o jej triumfach ? A te pikne konie, ktrym jaskka mogaby zazdro-ci lotu, a te psy mdre i przywizane jak ludzie, a te ogrody, gdzie rka ludzka powznosia pagrki, wylewaa strumienie, modelowaa drzewa ?... I to wszystko miaoby kiedy znikn ?...

    Od tych rozmyla przyby pannie Izabeli na twarz nowy wyraz agodnego smutku, ktry j robi jeszcze pikniejsz. Mwiono, e ju zupenie dojrzaa.

    Rozumiejc, e wielki wiat jest wyszym wiatem, panna Izabe-la dowiedziaa si powoli, e do tych wyyn wzbi si mona i sta-le na nich przebywa tylko za pomoc dwch skrzyde : urodzenia i majtku. Urodzenie za i majtek s przywizane do pewnych wy-branych familii, jak kwiat i owoc pomaraczy do pomaraczowego drzewa. Bardzo te jest moliwym, e dobry Bg widzc dwie dusze z piknymi nazwiskami, poczone wzem sakramentu, pomnaa ich dochody i zsya im na wychowanie anioka, ktry w dalszym ci-

  • LALKA

    57

    gu podtrzymuje saw rodw swoimi cnotami, dobrym uoeniem i piknoci. Std wynika obowizek ogldnego zawierania ma-estw, na czym najlepiej znaj si stare damy i sdziwi panowie. Wszystko znaczy trafny dobr nazwisk i majtkw. Mio bowiem, nie ta szalona, o jakiej marz poeci, ale prawdziwie chrzecijaska, zjawia si dopiero po sakramencie i najzupeniej wystarcza, aeby ona umiaa piknie prezentowa si w domu, a m z powag asy-stowa jej w wiecie.

    Tak byo dawniej i byo dobrze, wedug zgodnej opinii wszyst-kich matron. Dzi zapomniano o tym i jest le : mno si meza-lianse i upadaj wielkie rodziny.

    I nie ma szczcia w maestwach - dodawaa po cichu pan-na Izabela, ktrej mode matki opowiedziay niejeden sekret do-mowy.

    Dziki nawet tym opowiadaniom nabraa duego wstrtu do maestwa i lekkiej wzgardy dla mczyzn.

    M w szlafroku, ktry ziewa przy onie, cauje j majc pene usta dymu z cygar, czsto odzywa si: A daje mi spokj , albo po prostu : Gupia jeste!... - ten m, ktry robi haasy w domu za nowy kapelusz, a za domem wydaje pienidze na ekwipae dla akto-rek - to wcale nieciekawe stworzenie : Co najgorsze, e kady z nich przed lubem by gorcym wielbicielem, mizernia nie widzc dugo swej pani, rumieni si, kiedy j spotka, a nawet niejeden obiecywa zastrzeli si z mioci.

    Tote majc lat omnacie, panna Izabela tyranizowaa m-czyzn chodem. Kiedy Wiktor Emanuel raz pocaowa j w rk, uprosia ojca, e tego samego dnia wyjechali z Rzymu. W Paryu owiadczy si jej pewien bogaty hrabia francuski, odpowiedziaa mu, e jest Polk i za cudzoziemca nie wyjdzie. Podolskiego ma-gnata odepchna zdaniem, e odda swoj rk tylko temu, kogo pokocha, a na co si jeszcze nie zanosi, a owiadczyny jakiego ame-rykaskiego milionera zbya wybuchem miechu.

  • Bolesaw Prus

    58

    Takie postpowanie na kilka lat wytworzyo dokoa panny pust-k. Podziwiano j i wielbiono, ale z daleka; nikt bowiem nie chcia naraa si na szydercz odmow.

    Po przejciu pierwszego niesmaku panna Izabela zrozumiaa, e maestwo trzeba przyj takim, jakie jest. Bya ju zdecydowana wyj za m, pod tym wszake warunkiem, aby przyszy towa-rzysz - podoba si jej, mia pikne nazwisko i odpowiedni majtek. Rzeczywicie, trafiali si jej ludzie pikni, majtni i utytuowani; na nieszczcie jednak, aden nie czy w sobie wszystkich trzech wa-runkw, wic - znowu upyno kilka lat.

    Nagle rozeszy si wieci o zym stanie interesw pana Tomasza i - z caego legionu konkurentw - zostao pannie Izabeli tylko dwu powanych : pewien baron i pewien marszaek, bogaci, ale starzy.

    Teraz spostrzega panna Izabela, e w wielkim wiecie usu-wa jej si grunt pod nogami, wic zdecydowaa si obniy skal wymaga. Ale e baron i marszaek, pomimo swoich majtkw budzili w niej niepokonan odraz, wic odkadaa stanowcz decyzj z dnia na dzie. Tymczasem pan Tomasz zerwa z to-warzystwem. Marszaek nie mogc si doczeka odpowiedzi wyjecha na wie, strapiony baron za granic i - panna Izabe-la pozostaa kompletnie sam. Wprawdzie wiedziaa, e kady z nich wrci na pierwsze zawoanie, ale - ktrego tu wybra ?... jak przytumi wstrt ?... Nade wszystko za, czy podobna robi z siebie tak ofiar majc niejak pewno, e kiedy odzyska majtek, i wiedzc, e wwczas znowu bdzie moga wybiera. Tym razem ju wybierze, poznawszy, jak ciko jej