Bladza Wszyscy (ale nie ja)

26

description

Recenzja autorstwa Agnieszki Maziarz-Lipki: Kiedy czytałam książkę „Błysk. Potęga intuicji” Gladwella, to aż mi się ciepło na sercu robiło. Tak właśnie, to było to - wiara we własne doświadczenia, podejmowanie decyzji - tak jak emocje dyktują, przecież nie ma co za długo racjonalizować. A potem przeczytałam książkę Aronsona "Błądzą wszyscy (ale nie ja)". Oczywiście natychmiast zgodziłam się z tytułem. Tyle osób błądzi! Na szczęście moja rozwinięta intuicja pomaga mi być mniej omylną niż inni! Ale im dalej czytałam... Dostrzeganie tylko tych informacji, które potwierdzają moją hipotezę, dorabianie ideologii post factum, wybaczanie jednemu autorytetowi zachowań, których absolutnie nie akceptuję u innej osoby... Co na to moja intuicja??!! Wyraźnie mówiła mi, że coś nie gra. Po fazie odrzucenia wszelkich sprzecznych z moimi poglądami informacji nastąpiła faza bolesnej akceptacji. Biję się w piersi i już wiem że błądzę :). Na szczęście nie zawsze (chociaż znowu coś mi tam za lewym uchem szepcze – skąd wiesz kiedy jest to "nie zawsze"...) O większości opisanych w książce mechanizmów uczyłam się na studniach i nawet nadal je pamiętam - na poziomie teoretycznym. Ale ta książka porusza coś więcej niż teorię. Nie wiem czym jest to "coś" w moim wnętrzu (Wątroba? Nerka? A może... mózg?). W każdym razie Aronson towarzyszy mi teraz bardzo często. Mniej się upieram, że na pewno mam rację. Gdy słyszę o zachowaniu polityka, którego poważam, zadaję sobie pytanie - czy takie zachowanie zaakceptowałabym u tego polityka, którego nie cenię? Jestem bardziej świadoma. Zadaję sobie więcej pytań i zbieram więcej informacji. To jedna z ważniejszych lektur.

Transcript of Bladza Wszyscy (ale nie ja)

Page 1: Bladza Wszyscy (ale nie ja)

bl_dokument_q7:b5_czarny 2008-09-15 12:41 Page 1

Page 2: Bladza Wszyscy (ale nie ja)

S P I S T R E Ś C I

WPROWADZENIENie go dziw cy, głup cy, zło czyń cy i hi po kry ci– jak oni mo gą na sie bie pa trzeć? . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 9

ROZDZIAŁ 1Dy so nans po znaw czy – si ła na pę do wa sa mo uspra wie dli wia nia . . . . . . . . 19

ROZDZIAŁ 2Du ma i uprze dze nie... oraz in ne mar twe punk ty . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 45

ROZDZIAŁ 3Pa mięć – stron ni czy hi sto ryk . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 71

ROZDZIAŁ 4Do bre in ten cje, mar na na uka – za mknię ta pę tla dia gno zy kli nicz nej . . . . . 97

ROZDZIAŁ 5Pra wo i nie po rzą dek . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 127

ROZDZIAŁ 6Za bój ca mi ło ści – sa mo uspra wie dli wia nie w mał żeń stwie . . . . . . . . . . . . . 157

ROZDZIAŁ 7Krzyw dy, kon flik ty i woj ny . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 179

ROZDZIAŁ 8Od pu ścić i przy znać się do błę du . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 203

POSŁOWIE . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 223BIBLIOGRAFIA . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 225INDEKS NAZWISK . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 235INDEKS RZECZOWY . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 239

bl_dokument_q7:b5_czarny 2008-09-15 12:41 Page 7

Page 3: Bladza Wszyscy (ale nie ja)

Praw do po dob nie ad mi ni stra cje, w któ rych pra co wa łem, po peł ni ły pew ne błę dy.Hen ry Kis sin ger, w re ak cji na za rzu ty, że do pu ścił się zbrod ni wo jen nych

w związ ku ze swo ją ro lą w dzia ła niach Sta nów Zjed no czo nych w Wiet na mie, Kam bo dży i Ame ry ce Po łu dnio wej w la tach sie dem dzie sią tych XX wie ku.

Je śli z per spek ty wy cza su od kry je my, że być mo że po peł nio no pew ne błę dy...bę dzie mi nie zwy kle przy kro.

Kar dy nał Edward Egan z No we go Jor ku, od no sząc się do bi sku pów, któ rzy po zo sta li bez czyn ni wo bec pro ble mu mo le sto wa nia sek su al ne go

dzie ci przez ka to lic kich du chow nych.

Po peł nio no pew ne błę dy w prze ka zy wa niu opi nii pu blicz nej i klien tom in for ma cjido ty czą cych skład ni ków na szych fry tek i sma żo nych ziem nia ków.

Mc Do nald’s, prze pra sza jąc hin du istów oraz in nych we ge ta ria n za nie po in for mo wa nie ich o fak cie, że „aro mat na tu ral ny” w ziem nia kach po da wa nych w re -

stau ra cjach tej sie ci za wie ra zwie rzę ce pro duk ty ubocz ne.

Py ta nie ty go dnia: Po czym moż na po znać, że skan dal z udzia łem pre zy den tajest po waż ny?Po pu lar ność pre zy den ta w son da żach spa da.Ata ku ją go me dia.Opo zy cja wzy wa do po sta wie nia pre zy den ta w stan oskar że nia.Człon ko wie je go par tii zwra ca ją się prze ciw ko nie mu.Bia ły Dom przy zna je: „Po peł nio no pew ne błę dy”.

Bill Schne ider w pro gra mie CNN „In si de Po li tics”

Nie go dziw cy, głup cy, zło czyń cy i hi po kry ci

– jak oni mo gą na sie bie pa trzeć?

W P R O W A D Z E N I E

bl_dokument_q7:b5_czarny 2008-09-15 12:41 Page 9

Page 4: Bladza Wszyscy (ale nie ja)

Ja ko isto ty omyl ne, wszy scy ma my skłon ność do uspra wie dli wia nia sięi uchy la nia od od po wie dzial no ści za dzia ła nia, któ re oka za ły się szko dli we, nie -mo ral ne al bo głu pie. Więk szość osób ni gdy nie bę dzie po dej mo wa ła de cy zji ma -ją cych wpływ na ży cie i śmierć mi lio nów lu dzi, jed nak nie za leż nie od te go, czyna stęp stwa na szych błę dów są bła he, czy tra gicz ne, nie wiel kie czy na ogrom nąska lę, więk szo ści nas bar dzo trud no jest przy znać: „Po my li łem się. Po peł ni łemstrasz ny błąd”. Im wyż sza staw ka – emo cjo nal na, fi nan so wa lub mo ral na – tymjest to trud niej sze.

To jesz cze nie wszyst ko. W ob li czu oczy wi stych do wo dów na to, że nie ma jąra cji, lu dzie na ogół nie zmie nia ją swo je go punk tu wi dze nia ani spo so bu dzia ła -nia, lecz uza sad nia ją je z jesz cze więk szym za pa łem. Na wet nie zbi te do wo dyrzad ko oka zu ją się wy star cza ją ce, aby prze bić men tal ny pan cerz sa mo uspra wie -dli wia nia. Kie dy za czy na li śmy pra cę nad tą książ ką, sym bo lem „kur czo we gotrzy ma nia się zdys kre dy to wa nych po glą dów” był Geo r ge W. Bush. Bush nie miałra cji, kie dy twier dził, że Sad dam Hu sajn dys po nu je bro nią ma so wej za gła dy; żeSad dam jest po wią za ny z Al −Ka idą; że Ira kij czy cy bę dą tań czyć na uli cach na po -wi ta nie żoł nie rzy ame ry kań skich; oraz że woj na w Ira ku za koń czy się bar dzo szy-b ko, a jej kosz ty fi nan so we bę dą sto sun ko wo nie wiel kie. Wresz cie, po my lił sięw słyn nym prze mó wie niu, ja kie wy gło sił pod czas kon fe ren cji pra so wej sześćmie się cy po roz po czę ciu in wa zji, kie dy to oświad czył (sto jąc pod trans pa ren tem,na któ rym na pi sa no wiel ki mi li te ra mi: MI SJA WY KO NA NA), że „głów ne dzia -ła nia bo jo we w Ira ku zo sta ły za koń czo ne”.

W tym cza sie z ogrom nym za in te re so wa niem ana li zo wa li śmy wy po wie dzipra so we ko men ta to rów z pra wej i z le wej stro ny sce ny po li tycz nej, któ rzy za czę lisię za sta na wiać, jak by to by ło mieć pre zy den ta, któ ry przy zna je się do błę dów.Pu bli cy sta kon ser wa tyw ny Geo r ge Will oraz ko men ta tor li be ral ny Paul Krug manwspól nie za ape lo wa li do Bu sha, że by przy znał się do błę du, ale pre zy dent nieustą pił. W ro ku 2006, kie dy Irak po grą żał się w woj nie do mo wej, a szes na ścieame ry kań skich agen cji wy wia dow czych spo rzą dzi ło spra woz da nie, z któ re go wy -ni ka ło, że oku pa cja te go kra ju przy czy ni ła się do na si le nia fun da men ta li zmu is -lam skie go i wzro stu za gro że nia ter ro ry zmem, pod czas spo tka nia z gru pą kon ser -wa tyw nych pu bli cy stów Bush oświad czył: „Ni gdy nie by łem bar dziej pew ny, żede cy zje, któ re pod ją łem, by ły słusz ne”1. Oczy wi ście Bush mu siał uza sad nić wojnę,

1 „Spy Agen cies Say Iraq War Wor sens Ter ro rism Thre at”, The New York Ti mes, 24 wrze śnia 2006; wy -po wiedź Bu sha skie ro wa ną do kon ser wa tyw nych ko men ta to rów po li tycz nych, przy to czył je den z nich,Max Bo ot, w ar ty ku le „No Ro om for Do ubt in the Oval Of fi ce”, Los An ge les Ti mes, 20 wrze śnia 2006.Szcze gó ło we in for ma cje do ty czą ce pu blicz nych wy po wie dzi Geo r ge’a Bu sha na te mat woj ny w Ira ku zna -leźć moż na w: Rich, 2006. 25 ma ja 2006 ro ku, kie dy je go po par cie w son da żach spa dło po ni żej 30%, Bushwresz cie przy znał, że w jed nej kwe stii w pew nym sen sie nie miał ra cji. Nie cho dzi ło mu o woj nę ani o któ -rą kol wiek ze zwią za nych z nią de cy zji, ale o do bór słów. Bush przy znał, że kie dy uży wał „twar dych słów”,ta kich jak: „No, da lej, po każ cie, co umie cie” czy też: „Po szu ki wa ni ży wi lub mar twi”, „w nie któ rych czę -ściach świa ta je go wy po wie dzi mo gły zo stać błęd nie zin ter pre to wa ne”. W paź dzier ni ku 2006 ro ku, na krót -ko przed wy bo ra mi w po ło wie ka den cji pre zy denc kiej, Bia ły Dom po in for mo wał, że Bush re zy gnu je ze

BŁĄDZĄ WSZYSCY (ALE NIE JA)10

bl_dokument_q7:b5_czarny 2008-09-15 12:41 Page 10

Page 5: Bladza Wszyscy (ale nie ja)

swo jej stra te gii „trzy ma nia się wy zna czo ne go kur su”, po nie waż mo gła być ona od bie ra na ja ko do wód nato, iż Bia ły Dom nie jest ela stycz ny w kwe stii irac kiej. Mi mo to pod czas kon fe ren cji pra so wej, któ ra od by -ła się 25 paź dzier ni ka, kie dy prze moc w Ira ku osią gnę ła re kor do wo wy so ki po ziom, Bush oświad czył, żenie za mie rza istot nie zmie niać swo jej stra te gii i że jest zde cy do wa ny „zro bić to, co do nie go na le ży”. Kie dyza py ta no go, czy Sta ny Zjed no czo ne wy gry wa ją woj nę w Ira ku, od parł: „Z ca łą pew no ścią, wy gry wa my”.2 Na stro nie in ter ne to wej Ame ry kań skie go Pro jek tu Pre zy denc kie go, www.pre si den cy.ucsb.edu/ws/in -dex.php, zna leźć moż na udo ku men to wa ną li stę wszyst kich wy po wie dzi ame ry kań skich pre zy den tów, za -wie ra ją cych zwrot „po peł nio no pew ne błę dy” (mi sta kes we re ma de). To dłu ga li sta. Bill Clin ton użył te gozwro tu, za bie ga jąc o wspar cie fi nan so we kam pa nii wy bor czej De mo kra tów, a póź niej żar to wał z je go po -pu lar no ści i z uży cia stro ny bier nej, pod czas ko la cji dla dzien ni ka rzy pra cu ją cych w Bia łym Do mu. Spo śródwszyst kich ame ry kań skich pre zy den tów naj czę ściej uży wa li te go zwro tu Ri chard Ni xon i Ro nald Re agan,pierw szy z nich – że by zba ga te li zo wać bez praw ne dzia ła nia zwią za ne z afe rą Wa ter ga te, a dru gi – abyuczy nić to sa mo w od nie sie niu do afe ry Iran −Con tra. War to tak że prze czy tać zna ko mi ty esej Char le sa Ba x-te ra „Dys func tio nal Nar ra ti ves: or: Mi sta kes we re ma de” w: Ba xter, 1997.

któ rą je go ad mi ni stra cja pro wa dzi ła w Ira ku. Za in we sto wał w nią zbyt wie le – ty -sią ce ofiar śmier tel nych i, jak wy ni ka z ostroż nych osza co wań Ame ry kań skie goIn sty tu tu Przed się bior czo ści z ro ku 2006, co naj mniej bi lion do la rów – aby po stą -pić ina czej. Dla te go kie dy je go pier wot ne prze słan ki do roz po czę cia tej woj nyoka za ły się fał szy we, zna lazł no we po wo dy: po zby cie się „bar dzo złe go czło wie -ka”, wal ka z ter ro ry zmem, dzia ła nie na rzecz po ko ju na Bli skim Wscho dzie,uczy nie nie z Ira ku kra ju de mo kra tycz ne go, pod wyż sze nie po zio mu bez pie czeń -stwa Sta nów Zjed no czo nych oraz do koń cze nie „mi sji, za któ rą na si żoł nie rze od -da li ży cie”. In ny mi sło wy, mu si my na dal pro wa dzić tę woj nę, po nie waż ją roz po -czę li śmy.

Po li ty cy to naj bar dziej wi docz ni spe cja li ści w dzie dzi nie sa mo uspra wie dli -wia nia, dla te go do star cza ją nam nie zwy kle spek ta ku lar nych przy kła dów ta kichdzia łań. Po mi strzow sku opa no wa li sztu kę prze ma wia nia w stro nie bier nej. Przy -ci śnię ci do mu ru, nie chęt nie przy zna ją się do błę du, lecz nie bio rą za nie go od -po wie dzial no ści. No do brze, przy zna ję, zo sta ły po peł nio ne pew ne błę dy, ale nieprze ze mnie, tyl ko przez ko goś in ne go, kto po zo sta nie bez i mien ny2. Kie dy Hen ryKis sin ger po wie dział, że „ad mi ni stra cja”, w któ rej pra co wał, mo gła po peł nićpew ne błę dy, wy da wał się nie pa mię tać, że ja ko do rad ca do spraw bez pie czeń -stwa na ro do we go i (jed no cze śnie) se kre tarz sta nu, to on był ową ad mi ni stra cją.To sa mo uspra wie dli wie nie po zwo li ło mu przy jąć po ko jo wą Na gro dę No blaz pod nie sio nym czo łem i z czy stym su mie niem.

Przy glą da jąc się za cho wa niom po li ty ków, od czu wa my roz ba wie nie, nie po kójlub prze ra że nie, jed nak z per spek ty wy psy cho lo gicz nej ich dzia ła nia w grun cierze czy nie róż nią się od spo so bu, w ja ki więk szo ści nas zda rza się po stę po waćw ży ciu pry wat nym (choć oczy wi ście na stęp stwa ich dzia łań są zu peł nie in ne).Tkwi my w nie szczę śli wym związ ku al bo po pro stu w ta kim, któ ry zmie rza do -ni kąd, tyl ko dla te go, że za in we sto wa li śmy mnó stwo cza su w zbu do wa nie owejre la cji. Zde cy do wa nie za dłu go nie zmie nia my otę pia ją cej pra cy, po nie waż szu -ka my wszel kich moż li wych po wo dów, z ja kich war to w niej po zo stać, i je ste śmy

NIEGODZIWCY, GŁUPCY, ZŁOCZYŃCY I HIPOKRYCI – JAK ONI MOGĄ NA SIEBIE PATRZEĆ? 11

bl_dokument_q7:b5_czarny 2008-09-15 12:41 Page 11

Page 6: Bladza Wszyscy (ale nie ja)

nie zdol ni do trzeź wej oce ny ko rzy ści wy ni ka ją cych z odej ścia. Ku pu je my roz pa -da ją cy się sa mo chód, po nie waż wy glą da wspa nia le, wy da je my ty sią ce do la rów,że by utrzy mać go na cho dzie, a póź niej wy da je my jesz cze wię cej, aby uza sad nićtę nie uda ną in we sty cję. Prze ko na ni o swo jej ra cji, wsz czy na my kłót nię z krew -nym lub zna jo mym z po wo du rze czy wi stej al bo wy ima gi no wa nej znie wa gi, a mi -mo to uwa ża my się za lu dzi dą żą cych do zgo dy – je śli tyl ko dru ga stro na prze pro -si i wy na gro dzi nam po nie sio ną stra tę.

Sa mo uspra wie dli wia nie nie jest toż sa me z kła ma niem czy też wy my śla niemwy mó wek. Oczy wi ście lu dzie czę sto kła mią al bo opo wia da ją nie stwo rzo ne hi sto -rie, że by unik nąć wście kło ści ko chan ka, ro dzi ca czy pra co daw cy; unik nąć po zwusą do we go bądź ka ry wię zie nia; za po biec utra cie twa rzy; unik nąć wy rzu ce niaz pra cy; al bo utrzy mać się przy wła dzy. Jest jed nak wiel ka róż ni ca mię dzy sło wa -mi męż czy zny, któ ry sta ra się prze ko nać opi nię pu blicz ną o czymś, co – jak do -sko na le wie – jest nie praw dą („Ni gdy nie upra wia łem sek su z tą ko bie tą”; „Nieje stem oszu stem”), a pro ce sem, w któ re go to ku ów czło wiek sta ra się prze ko naćsam sie bie, że to, co zro bił, by ło do bre. W pierw szej z tych sy tu acji ów męż czy -zna kła mie i wie, że kła mie, aby oca lić swo ją skó rę. W dru giej – oszu ku je samsie bie. To dla te go sa mo uspra wie dli wia nie jest bar dziej nie bez piecz ne niż zwy -czaj ne kłam stwo. Po zwa la nam na brać prze ko na nia, że to, co zro bi li śmy, by łonaj lep szym z moż li wych roz wią zań. Je śli się nad tym za sta no wić, po stą pi li śmytak, jak na le ża ło. „Nie mo głem za cho wać się ina czej”. „Tak na praw dę to by łoświet ne roz wią za nie pro ble mu”. „Zro bi łem to dla do bra kra ju”. „Ci dra nie na toza słu ży li”. „Mam do te go pra wo”.

Sa mo uspra wie dli wia nie nie tyl ko mi ni ma li zu je na sze błę dy i złe de cy zje, aletak że spra wia, że cho ciaż wszy scy wo kół wi dzą na szą hi po kry zję, my sa mi jej niedo strze ga my. Po zwa la nam wy ty czyć gra ni cę mię dzy wła sny mi po tknię cia mi mo -ral ny mi a błę da mi in nych oraz za trzeć roz bież no ści mię dzy na szy mi dzia ła nia mia prze ko na nia mi mo ral ny mi. Al do us Hux ley miał ra cję, kie dy po wie dział: „Za -pew ne nie ist nie je ktoś ta ki, jak świa do my hi po kry ta”. Wy da je się ma ło praw do -po dob ne, że Newt Gin grich po wie dział so bie: „Ależ ze mnie hi po kry ta! Wście ka -łem się z po wo du ro man su Bil la Clin to na, cho ciaż w tym cza sie sam zdra dza łemżo nę”. Po dob nie zna ny ka zno dzie ja Ted Hag gard wy da wał się nie do strze gaćwła snej hi po kry zji, kie dy pu blicz nie po msto wał na ho mo sek su ali stów, a rów no -cze śnie czer pał przy jem ność z ho mo sek su al ne go związ ku z mę ską pro sty tut ką.

Każ dy z nas wy ty cza wła sne gra ni ce mo ral ne i sta ra się je uza sad nić. Na przy -kład, czy kie dy kol wiek zda rzy ło Ci się nie co za wy żyć kosz ty uzy ska nia przy cho -du w ze zna niu po dat ko wym? Bar dzo moż li we, że ta ki za bieg re kom pen su je rze -czy wi ście po nie sio ne kosz ty, o któ rych za po mnia łeś, a po za tym był byś głup cem,gdy byś te go nie zro bił, sko ro wszy scy tak po stę pu ją. A mo że nie zgło si łeś ja kichśdo dat ko wych do cho dów? Masz do te go pra wo, zwa żyw szy na ogrom ne kwo tytrwo nio ne przez rząd na kosz tow ne ini cja ty wy lo kal ne oraz in ne pro gra my, któ -rych nie mo żesz ścier pieć. Czy pi sa łeś w pra cy pry wat ne e −ma ile al bo sur fo wa łeś

BŁĄDZĄ WSZYSCY (ALE NIE JA)12

bl_dokument_q7:b5_czarny 2008-09-15 12:41 Page 12

Page 7: Bladza Wszyscy (ale nie ja)

po in ter ne cie w cza sie, gdy po wi nie neś się zaj mo wać spra wa mi służ bo wy mi? Tosą do dat ko we ko rzy ści zwią za ne z tą pra cą, po za tym w ten spo sób pro te stu jeszprze ciw ko głu pim za sa dom obo wią zu ją cym w Two jej fir mie, a zresz tą szef i taknie do ce nia do dat ko wej pra cy, ja ką co dzien nie wy ko nu jesz.

Pod czas po by tu w ho te lu Gor don Ma ri no, pro fe sor fi lo zo fii i ety ki, upu ściłpió ro i po pla mił atra men tem je dwab ne prze ście ra dło. Zde cy do wał, że mu si po -wie dzieć o tym kie row ni ko wi ho te lu, ale był bar dzo zmę czo ny i nie miał ocho typła cić za szko dę. Tam te go wie czo ru spo tkał się z przy ja ciół mi i po pro sił ich o ra -dę. „Je den z nich po wie dział mi, że bym skoń czył z tym fa na ty zmem mo ral nym”– wspo mi na Ma ri no. „Twier dził, że kie row nic two ho te lu wli cza ta kie wy pad kiw ce nę po ko jów. Szyb ko prze ko nał mnie, że nie po wi nie nem za wra cać gło wykie row ni ko wi. Do sze dłem do wnio sku, że gdy bym roz lał atra ment w ro dzin nympen sjo na cie, na tych miast zgło sił bym to wła ści cie lo wi, ale ten ho tel na le ży prze -cież do du żej sie ci, więc... bla, bla, bla, oszu ki wa łem sa me go sie bie. Osta tecz niezo sta wi łem kart kę z in for ma cją o pla mie w re cep cji, kie dy się wy mel do wa łem”3.

Ale – po wiesz mo że – wszyst kie te uspra wie dli wie nia są słusz ne. Ce ny po ko -jów ho te lo wych rze czy wi ście za wie ra ją kosz ty na pra wy szkód po wo do wa nychprzez nie zdar nych go ści! Rząd mar no tra wi pie nią dze! Mo ja fir ma za pew ne niemia ła by nic prze ciw ko te mu, że spę dzam tro chę cza su na pi sa niu pry wat nych e -−ma ili, je śli tyl ko do brze wy ko nu ję swo ją pra cę! Nie ma zna cze nia, czy twier dze -nia te są zgod ne z praw dą, czy fał szy we. Kie dy prze kra cza my ta kie gra ni ce, uspra -wie dli wia my za cho wa nia, któ re – o czym do sko na le wie my – są nie wła ści we,że by śmy mo gli na dal uwa żać się za lu dzi uczci wych, a nie za zło dziei czy prze stęp -ców. Nie za leż nie od te go, czy cho dzi o nie wiel kie wy kro cze nie, na przy kład po pla -mie nie atra men tem ho te lo we go prze ście ra dła, czy też o po waż ne prze stęp stwo, ta -kie jak de frau da cja, me cha nizm sa mo uspra wie dli wia nia po zo sta je ta ki sam.

Po mię dzy świa do mym kłam stwem ma ją cym zwieść in nych a nie świa do mymsa mo uspra wie dli wia niem, któ re oma mia nas sa mych, znaj du je się fa scy nu ją casza ra stre fa pa tro lo wa na przez nie rze tel ne go, stron ni cze go hi sto ry ka – na szą pa -mięć. Wspo mnie nia czę sto kształ tu ją się pod wpły wem ego ty zmu atry bu cyj ne go– na szej skłon no ści do przy pi sy wa nia so bie za słu gi za wła sne suk ce sy i do uchy -la nia się od od po wie dzial no ści za swo je nie po wo dze nia – któ ry za cie ra kon tu ryzda rzeń, ła go dzi na sze wi ny i znie kształ ca za pis na szych do świad czeń. Kie dy ba -da cze py ta ją mę żów i żo ny, ja ką część prac do mo wych wy ko nu ją, żo ny od po wia -da ją: „Pan chy ba żar tu je! Ro bię pra wie wszyst ko, co naj mniej 90%”. Mę żo wiezaś twier dzą: „Ro bię bar dzo du żo, ja kieś 40%”. Cho ciaż ba da ne mał żeń stwa róż -nią się pod wzglę dem kon kret nych war to ści licz bo wych, to jed nak su ma tychdwóch liczb za wsze wy raź nie prze kra cza 1004. Ku szą cy wy da je się wnio sek, że

3 Ma ri no, 2004.4 In for ma cje na te mat ego ty zmu atry bu cyj ne go (oraz wspo mnia ne go ba da nia do ty czą ce go prac do mo -wych) zna leźć moż na w: Ross i Si co ly, 1979; zob. też: Thomp son i Kel ley, 1981.

NIEGODZIWCY, GŁUPCY, ZŁOCZYŃCY I HIPOKRYCI – JAK ONI MOGĄ NA SIEBIE PATRZEĆ? 13

bl_dokument_q7:b5_czarny 2008-09-15 12:41 Page 13

Page 8: Bladza Wszyscy (ale nie ja)

jed no z mał żon ków kła mie, ale jest du żo bar dziej praw do po dob ne, że każ dez nich za pa mię tu je zda rze nia w spo sób wy ol brzy mia ją cy wła sne za słu gi.

Z cza sem, w mia rę jak ego tycz ne znie kształ ce nia pa mię ci przy czy nia ją się doza po mi na nia prze szłych zda rzeń lub do prze cho wy wa nia ich wy pa czo nych wspo -mnień, mo że my – krok po kro ku – uwie rzyć we wła sne kłam stwa. Wie my, że zro -bi li śmy coś złe go, ale stop nio wo na bie ra my prze ko na nia, że sta ło się to nie tyl koz na szej wi ny, a sy tu acja by ła bar dzo zło żo na. Za czy na my umniej szać wła sną od -po wie dzial ność, okra wa jąc ją tak dłu go, aż sta nie się le d wie wi docz nym cie niemsa mej sie bie. W krót kim cza sie prze ko nu je my sa mych sie bie i za czy na my na -praw dę wie rzyć w to, co wcze śniej mó wi li śmy pu blicz nie. John De an, do rad capraw ny Bia łe go Do mu za pre zy den tu ry Ri char da Ni xo na – czło wiek, któ ry ujaw -nił spi sek ma ją cy na ce lu ukry cie bez praw nych dzia łań zwią za nych z afe rą Wa ter -ga te, wy ja śnił, jak dzia ła ów pro ces:

Dzien ni kar ka: Twier dzi pan, że lu dzie, któ rzy wy my śla li te hi sto rie, wie rzy li wewła sne kłam stwa?

De an: Tak. Je śli po wta rza łeś coś wy star cza ją co czę sto, sta wa ło się topraw dą. Na przy kład, kie dy pra sa do wie dzia ła się o nie le gal nympod słu chi wa niu roz mów dzien ni ka rzy i pra cow ni ków Bia łe goDo mu, a ka te go rycz ne za prze cze nia nie przy nio sły po żą da ne goskut ku, za czę to twier dzić, że by ła to spra wa bez pie czeń stwa na -ro do we go. Je stem pe wien, że wie le osób na praw dę wie rzy ło, iżowe pod słu chy słu ży ły bez pie czeń stwu na ro do we mu. To nie -praw da. Wy my ślo no to ja ko uspra wie dli wie nie już po fak cie.Jed nak, pro szę zro zu mieć, kie dy lu dzie po wta rza li tę ba jecz kę,na praw dę w nią wie rzy li5.

Po dob nie jak Ni xon, Lyn don John son był mi strzem sa mo uspra wie dli wia nia. We -dług au to ra je go bio gra fii, Ro ber ta Ca ro, kie dy John son w coś uwie rzył, byłskłon ny wie rzyć w to „cał ko wi cie, z peł nym prze ko na niem, nie za leż nie od ujaw -nio nych fak tów i od swych wcze śniej szych po glą dów”. Geo r ge Re ede, je denz asy sten tów John so na, po wie dział: „Miał nie zwy kłą umie jęt ność prze ko ny wa niasa me go sie bie, że wy zna je za sa dy, ja kie po wi nien wy zna wać – w da nym mo men -cie. By ło coś uj mu ją ce go w zra nio nej nie win no ści, z ja ką od no sił się do wszyst -kich, któ rzy przed sta wia li mu do wo dy na to, że w prze szło ści wy ra żał zu peł niein ne po glą dy. To nie by ło za mie rzo ne. (...) Miał fan ta stycz ną umie jęt ność prze -ko ny wa nia sa me go sie bie, że „praw da” wy god na w da nym mo men cie jest praw -dą ab so lut ną, a wszyst ko, co stoi z nią w sprzecz no ści, to tyl ko wy kręt je goprze ciw ni ków. Si łą wo li do słow nie zmu szał swo je pra gnie nia, aby sta wa ły się

BŁĄDZĄ WSZYSCY (ALE NIE JA)14

5 John De an, wy wiad prze pro wa dzo ny przez Bar ba rę Ca dy dla Play boya, sty czeń 1975, s. 65–80. Cy tatpo cho dzi ze s. 78.

bl_dokument_q7:b5_czarny 2008-09-15 12:41 Page 14

Page 9: Bladza Wszyscy (ale nie ja)

rze czy wi sto ścią”6. Cho ciaż zwo len ni cy John so na uwa ża li tę ce chę je go cha rak te -ru za „uj mu ją cą”, mo gła ona być jed nym z naj waż niej szych po wo dów, z ja kichJohn son nie po tra fił wy do być Sta nów Zjed no czo nych z ba gna woj ny w Wiet na -mie. Pre zy den ta, któ ry uspra wie dli wia swo je dzia ła nia wy łącz nie przed opi niąpu blicz ną, moż na na kło nić do zmia ny po stę po wa nia. Pre zy dent, któ ry uspra wie -dli wia swo je dzia ła nia przed sa mym so bą, wie rząc, że po znał praw dę, sta je sięnie zdol ny do sko ry go wa nia swo ich błę dów.

Su dań skie ple mio na Nu er i Din ka ma ją oso bli wą tra dy cję. Usu wa ją swo imdzie ciom sta łe przed nie zę by – aż sześć zę bów dol nych i dwa gór ne – co po wo du -je cof nię cie się pod bród ka, opad nię cie dol nej war gi oraz za bu rze nia mo wy. Praw -do po dob nie po cząt ki tej prak ty ki się ga ją cza sów, kie dy lu dzie czę sto cho ro wa lina tę żec (szczę ko ścisk, któ ry spra wia, że cho ry nie jest w sta nie ro ze wrzeć szczęk).Człon ko wie lo kal nych ple mion za czę li usu wać przed nie zę by so bie i swo im dzie -ciom, że by móc przyj mo wać pły ny przez po wsta łą w ten spo sób lu kę. Epi de miaszczę ko ści sku już daw no się za koń czy ła, a jed nak Nu ero wie i Din ko wie na dalwy ry wa ją swo im dzie ciom przed nie zę by7.

W ro ku 1847 Ignac Sem mel we iss za czął na kła niać in nych le ka rzy, że bymy li rę ce przed przy ję ciem po ro du. Do szedł do wnio sku, że pod czas wy ko ny -wa nia sek cji zwłok ko biet, któ re zmar ły na sku tek go rącz ki po ło go wej, dło niele ka rzy zo sta ją ska żo ne ja kąś „śmier tel ną tru ci zną”, któ ra póź niej zo sta je prze -nie sio na na ko bie ty ro dzą ce (nie znał do kład ne go me cha ni zmu, ale je go przy -pusz cze nie by ło traf ne). Kie dy Sem mel we iss na ka zał swo im stu den tom, że bymy li rę ce an ty sep tycz nym roz two rem chlo ru, śmier tel ność ko biet wsku tek go -rącz ki po ło go wej gwał tow nie spa dła. Mi mo to in ni le ka rze nie przy ję li twar de -go do wo du przed sta wio ne go im przez Sem mel we is sa – mniej szej śmier tel no ściwśród je go pa cjen te k8. Dla cze go nie przy ję li od kry cia Sem mel we is sa z ra do -ścią, dzię ku jąc mu wy lew nie za zna le zie nie przy czy ny tak wie lu nie po trzeb -nych zgo nów?

Po II woj nie świa to wej Fer di nand Lund berg i Ma ry nia Farn ham opu bli ko wa libe st sel ler za ty tu ło wa ny Mo dern Wo man: The Lost Sex (Współ cze sna ko bie ta– zgu bio na płeć), w któ rej do wo dzi li, że ko bie ta od no szą ca suk ce sy w „mę skichdzie dzi nach” mo że spra wiać wra że nie oso by, któ rej po wio dło się w „pierw szej li -dze”, ale pła ci za to ogrom ną ce nę. „Mu si po świę cić swo je naj głęb sze, in stynk -tow ne pra gnie nia. Ko bie cy tem pe ra ment nie jest przy sto so wa ny do te go ro dza juostrej, bru tal nej ry wa li za cji. To ją nisz czy – zwłasz cza w sfe rze uczuć”, a po nad tomo że pro wa dzić do ozię bło ści: „Nie ustan nie ry wa li zu jąc z męż czy zna mi i od ma -wia jąc od gry wa nia ról, któ re choć by w nie wiel kim stop niu wią żą się z ule gło ścią,wie le ko biet od kry ło, że ich zdol ność do do zna wa nia przy jem no ści sek su al nej

6 Ca ro, 2002, s. 886.7 Man gan, 2005.8 Zob. np. Nu land, 2003.

NIEGODZIWCY, GŁUPCY, ZŁOCZYŃCY I HIPOKRYCI – JAK ONI MOGĄ NA SIEBIE PATRZEĆ? 15

bl_dokument_q7:b5_czarny 2008-09-15 12:41 Page 15

Page 10: Bladza Wszyscy (ale nie ja)

wy raź nie osła bła”9. W cią gu ko lej nej de ka dy Ma ry nia Farn ham, któ ra uzy ska łaty tuł dok to ra me dy cy ny na Uni wer sy te cie Min ne so ty, a na stęp nie kon ty nu owa łastu dia w Ha rvard Me di cal Scho ol, zro bi ła ka rie rę na prze ko ny wa niu in nych ko -biet do re zy gna cji z ka rie ry za wo do wej. Czy nie oba wia ła się, że sta nie się ozię -bła i znisz czy swo je naj głęb sze, in stynk tow ne dą że nia?

De par ta ment po li cji hrab stwa Kern w sta nie Ka li for nia aresz to wał eme ry to -wa ne go dy rek to ra szko ły śred niej, Pa tric ka Dun na, pod za rzu tem za bój stwa żo ny.Po li cja prze słu cha ła dwie oso by, któ re zło ży ły sprzecz ne ze zna nia. Jed nym zeświad ków by ła ko bie ta, któ ra ni gdy wcze śniej nie by ła ka ra na i nie mia ła oso bi -stych mo ty wów, aby kła mać na te mat po dej rza ne go. Co wię cej, praw dzi wość jejre la cji po twier dza ły za pi sy w ka len da rzu i ze zna nia jej sze fa. Dru gim świad kiembył no to rycz ny prze stęp ca, któ re mu gro zi ła ka ra sze ściu lat wię zie nia i któ ry po -sta no wił zło żyć ze zna nia ob cią ża ją ce Dun na w ra mach ukła du z pro ku ra to rem,niedys po nujący żad ny mi do wo da mi na po twier dze nie praw dzi wo ści swo ich słów.Śled czy mu sie li wy brać, czy uwie rzyć ko bie cie (a co za tym idzie – uznać Dun naza nie win ne go), czy też no to rycz ne mu prze stęp cy (i oskar żyć Dun na o za bój -stwo). Po sta no wi li uwie rzyć prze stęp cy10. Dla cze go?

Wy ja śnie nie me cha ni zmów sa mo uspra wie dli wia nia po zwo li nam zna leźć od -po wie dzi na wszyst kie te py ta nia i zro zu mieć wie le in nych ludz kich za cho wań,któ re w in nym wy pad ku wy da wa ły by się nie po ję te lub sza lo ne. Bę dzie my mo gliod po wie dzieć na py ta nie, któ re za da je so bie tak wie le osób, wi dząc bez względ -nych dyk ta to rów, chci wych pre ze sów kor po ra cji, fa na ty ków re li gij nych, mor du -jących w imię Bo ga, księ ży do pusz cza ją cych się mo le sto wa nia sek su al ne go dzie -ci, czy też lu dzi, któ rzy pod stę pem po zba wia ją swo je ro dzeń stwo na leż nej muczę ści spad ku: „Jak, u dia bła, ci lu dzie mo gą na sie bie pa trzeć?”. Od po wiedźbrzmi: tak sa mo, jak my wszy scy.

Sa mo uspra wie dli wia nie po cią ga za so bą ko rzy ści i stra ty. Sa mo w so bie niejest złe. Po zwa la nam spać spo koj nie. Gdy by nie ono, bez koń ca skrę ca li by śmysię ze wsty du. Za drę cza li by śmy się z po wo du dro gi, któ rej nie wy bra li śmy, al bodla te go, że źle po kie ro wa li śmy swo im ży ciem na dro dze, któ rą zde cy do wa li śmysię po dą żać. Prze ży wa li by śmy ka tu sze nie mal po każ dej pod ję tej de cy zji. Czy po -stą pi łem wła ści wie? Czy po ślu bi łem od po wied nią oso bę, ku pi łem do bry dom,wy bra łem naj lep szy sa mo chód i wła ści wy za wód? Jed nak bez myśl ne sa mo uspra -wie dli wia nie mo że – ni czym ru cho me pia ski – wcią gać nas co raz głę biej, po gar -sza jąc na szą sy tu ację. Utrud nia nam do strze że nie wła snych błę dów, nie mó wiącjuż o ich na pra wie niu. Znie kształ ca rze czy wi stość, unie moż li wia uzy ska niewszyst kich po trzeb nych da nych i do ko na nie trzeź wej oce ny sy tu acji. Po głę bianie po ro zu mie nia mię dzy ko chan ka mi, przy ja ciół mi i ca ły mi na ro da mi. Nie po -zwa la nam się uwol nić od szko dli wych na ło gów. Uła twia wi no waj com uchy la nie

BŁĄDZĄ WSZYSCY (ALE NIE JA)16

9 Lund berg i Farn ham, 1947), s. 11 (cy tat pierw szy) i s. 120 (cy tat dru gi).10 Hu mes, 1999.

bl_dokument_q7:b5_czarny 2008-09-15 12:41 Page 16

Page 11: Bladza Wszyscy (ale nie ja)

NIEGODZIWCY, GŁUPCY, ZŁOCZYŃCY I HIPOKRYCI – JAK ONI MOGĄ NA SIEBIE PATRZEĆ? 17

się od od po wie dzial no ści za ich nie cne po stęp ki. Wresz cie, po wstrzy mu je wie luspe cja li stów przed zmia ną prze sta rza łych po staw i pro ce dur, któ re mo gą szko dzićdo bru pu blicz ne mu.

Każ dy z nas po peł nia błę dy. Mo że my jed nak po wie dzieć: „Coś jest nie tak.To nie ma sen su”. Błą dzić jest rze czą ludz ką, ale każ dy, kto po peł nił błąd, mo żewy brać mię dzy ukry ciem go a przy zna niem się do je go po peł nie nia. Ta de cy zjama klu czo we zna cze nie dla na szych dal szych dzia łań. Bez prze rwy sły szy my, żepo win ni śmy się uczyć na wła snych błę dach, ale jak mo że my się cze go kol wiekna uczyć, je śli nie przy zna my, że zro bi li śmy coś złe go? Że by móc wy cią gać z wła -snych błę dów kon struk tyw ne wnio ski, mu si my się na uczyć roz po zna wać sy re niśpiew sa mo uspra wie dli wia nia. W na stęp nym roz dzia le przyj rzy my się dy so nan -so wi po znaw cze mu – wbu do wa ne mu w na szą na tu rę me cha ni zmo wi psy cho lo -gicz ne mu, któ ry wy wo łu je sa mo uspra wie dli wia nie oraz chro ni na sze nie wzru szo -ne prze ko na nia, wy so ką sa mo oce nę i po czu cie przy na leż no ści do grup. W ko lej -nych roz dzia łach omó wi my naj bar dziej szko dli we skut ki sa mo uspra wie dli wia nia– wy ja śni my, w ja ki spo sób ów me cha nizm na si la uprze dze nia i ko rup cję, znie -kształ ca pa mięć, zmie nia pro fe sjo nal ną pew ność w aro gan cję, two rzy i utrwa lanie spra wie dli wość, wy pa cza mi łość oraz po wo du je wa śnie i kon flik ty.

Do bra wia do mość jest ta ka, że dzię ki zro zu mie niu, jak dzia ła ów me cha nizm,mo że my go uniesz ko dli wić. Dla te go w ostat nim roz dzia le za sta no wi my się, po ja -kie roz wią za nia mo że my się gać – dla wła sne go do bra, dla do bra na szych związ -ków z in ny mi i ca łe go spo łe czeń stwa. Zro zu mie nie jest pierw szym kro kiem kuzna le zie niu roz wią zań, któ re po cią gną za so bą zmia ny i wy ba wie nie. Wła śnie dla -te go na pi sa li śmy tę książ kę.

bl_dokument_q7:b5_czarny 2008-09-15 12:41 Page 17

Page 12: Bladza Wszyscy (ale nie ja)

bl_dokument_q7:b5_czarny 2008-09-15 12:42 Page 156

Page 13: Bladza Wszyscy (ale nie ja)

Pa mięć – stron ni czy hi sto ryk

R O Z D Z I A Ł 3

To, co (...) z wiel kim prze ko na niem na zy wa my pa mię cią, (...) w rze czy wi sto ścijest for mą opo wia da nia hi sto rii, któ re nie ustan nie od by wa się w na szym umy ślei czę sto zmie nia się w mia rę opo wia da nia.

au tor pa mięt ni ków i wy daw ca, Wil liam Ma xwell

Wie le lat te mu, za pre zy den tu ry Jim my’ego Car te ra, Go re Vi dal wy stą pił w pro -gra mie „To day”, w któ rym udzie lił wy wia du go spo da rzo wi pro gra mu, To mo wiBro ka wo wi. We dług Vi da la Bro kaw roz po czął od zda nia: „Na pi sał pan spo roo bi sek su ali zmie...”, ale Vi dal prze rwał mu sło wa mi: „Tom, po zwól, że coś ci po -wiem o tych po ran nych pro gra mach. Jest za wcze śnie, że by roz ma wiać o sek sie.Nikt nie chce o tym słu chać o tej po rze, a je śli na wet ko goś to in te re su je, toz pew no ścią wła śnie upra wia seks. Nie po ru szaj te go te ma tu”. „No tak, hm, aleprze cież na pi sa łeś mnó stwo o bi seks...”. Vi dal po now nie mu prze rwał, mó wiąc,że je go no wa książ ka nie ma nic wspól ne go z bi sek su ali zmem i że wo lał by po roz -ma wiać o po li ty ce. Bro kaw spró bo wał jesz cze raz, ale Vi dal i tym ra zem nie pod -chwy cił te ma tu. Po wie dział: „Po roz ma wiaj my le piej o Car te rze. (...) Co on ro biz ty mi bra zy lij ski mi dyk ta to ra mi, któ rzy uda ją mi łu ją cych wol ność, de mo kra tycz -nych przy wód ców?”. W ten oto spo sób roz mo wa ze szła na Car te ra, któ re mu obajpa no wie po świę ci li ca łą resz tę wy wia du. Kil ka lat póź niej, kie dy Bro kaw pro wa -dził pro gram „Ni gh tly News”, dzien ni karz ty go dni ka „Ti me” na pi sał ar ty kuł naje go te mat. Re por ter za py tał Bro ka wa o naj trud niej sze wy wia dy, ja kie prze pro -wa dził w swo jej ka rie rze. Bro kaw wy brał tam tą roz mo wę z Go re’em Vi da lem:„Chcia łem po roz ma wiać z nim o po li ty ce – wspo mi nał – a on się upie rał, że by -śmy roz ma wia li o bi sek su ali zmie”.

„By ło zu peł nie na od wrót – za opo no wał Vi dal – Bro kaw prze krę cił fak ty, że -by zro bić ze mnie czar ny cha rak ter tej hi sto rii” 1.

1 Cyt. w: Plimp ton, 1997, s. 306. Au to rów tej książ ki bar dziej prze ko nu je wer sja Vi da la, któ ry bez skrę po -wa nia roz ma wiał na oba te te ma ty – bi sek su ali zmu i po li ty ki – a za tem nie miał mo ty wa cji do znie kształ ca -nia swo ich wspo mnień.

bl_dokument_q7:b5_czarny 2008-09-15 12:41 Page 71

Page 14: Bladza Wszyscy (ale nie ja)

BŁĄDZĄ WSZYSCY (ALE NIE JA)72

Czy Tom Bro kaw rze czy wi ście chciał przed sta wić Go re’a Vi da la ja ko czar nycha rak ter? Czy Bro kaw kła mał, jak su ge ro wał Vi dal? To ma ło praw do po dob ne.Prze cież sam wy brał hi sto rię, któ rą po sta no wił opo wie dzieć re por te ro wi „Ti -me’a”. Mógł wy brać któ ry kol wiek z trud nych wy wia dów, ja kie prze pro wa dziłw swo jej dłu giej ka rie rze, dla cze go więc miał by opo wia dać hi sto rię, któ ra wy ma -ga ła ko lo ry zo wa nia bądź kłam stwa? Prze cież wie dział, że dzien ni karz mo żespraw dzić ory gi nal ny za pis tam tej roz mo wy. Bro kaw prze ina czył fak ty nie świa -do mie, nie dla te go, że chciał uka zać Vi da la w złym świe tle, lecz dla te go, iż sampra gnął wy paść jak naj le piej. Ja ko no wy go spo darz po waż ne go pro gra mu in for -ma cyj ne go spo strze gał za da wa nie py tań do ty czą cych bi sek su ali zmu ja ko nie sto -sow ne. Wo lał wie rzyć (i pa mię tać), że za wsze wy bie rał te ma ty o du żo więk szejwar to ści in te lek tu al nej, ta kie jak po li ty ka.

Kie dy dwie oso by zu peł nie ina czej re la cjo nu ją to sa mo zda rze nie, ob ser wa to -rzy na ogół przy pusz cza ją, że jed na z nich kła mie. Oczy wi ście nie któ rzy lu dzierze czy wi ście zmy śla ją lub ko lo ry zu ją fak ty, aby ma ni pu lo wać od bior ca mi bądźwpro wa dzić ich w błąd, tak jak uczy nił to Ja mes Frey w swo jej be st sel le ro wejzmy ślo nej au to bio gra fii Mi lion ma łych ka wał ków. Jed nak więk szość nas zwy kleani nie mó wi ca łej praw dy, ani nie usi łu je ce lo wo oszu kać od bior ców. Nie kła -mie my, lecz pró bu je my się uspra wie dli wić. Opo wia da jąc swo je hi sto rie, do da je -my pew ne szcze gó ły i po mi ja my nie wy god ne fak ty. Nie znacz nie pod ra so wu je myswo ją opo wieść, że by przed sta wić sie bie w ko rzyst nym świe tle. Te nie wiel kiemo dy fi ka cje zo sta ją przy ję te tak do brze, że na stęp nym ra zem do da je my nie cowię cej ko rzyst nych dla sie bie szcze gó łów. Uspra wie dli wia my ko lej ne bia łe kłam -stew ka, prze ko nu jąc sa mych sie bie, że uczy ni ły na szą hi sto rię bar dziej in te re su ją -cą i przej rzy stą, aż w koń cu na sze wspo mnie nia sta ją się nie zgod ne z rze czy wi -stym prze bie giem zda rzeń, lub na wet do ty czą cze goś, co się ni gdy nie wy da rzy ło.

W ten spo sób pa mięć sta je się na szym oso bi stym, nie od łącz nym hi sto ry kiem,któ ry nie ustan nie uspra wie dli wia na sze de cy zje i dzia ła nia. Psy cho log spo łecz nyAn tho ny Gre en wald do szedł do wnio sku, że na szym Ja rzą dzi to ta li tar ne ego, któ -re bez li to śnie nisz czy nie po żą da ne in for ma cje oraz – jak wszy scy to ta li tar ni przy -wód cy – za fał szo wu je na szą hi sto rię, spi su jąc ją z punk tu wi dze nia zwy cięz cy2.Jed nak w od róż nie niu od to ta li tar ne go wład cy, któ ry prze ina cza hi sto rię, że byprze ka zać swo ją wer sję przy szłym po ko le niom, to ta li tar ne ego ro bi to dla sie bie.Hi sto rię spi su ją zwy cięz cy, a kie dy two rzy my wła sną hi sto rię, czy ni my to – po -dob nie jak wiel cy zdo byw cy – że by uspra wie dli wić swo je dzia ła nia, przed sta wićsię w ko rzyst nym świe tle oraz pod trzy my wać swo je za do wo le nie z sie bie i z te go,co zro bi li śmy (bądź cze go nie zro bi li śmy). Je śli po peł nio no ja kieś błę dy, to na szapa mięć utwier dza nas w prze ko na niu, że po peł nił je ktoś in ny. Je śli na wet tam by -li śmy, to tyl ko w ro li nie win nych ob ser wa to rów.

2 Greenwald, 1980.

bl_dokument_q7:b5_czarny 2008-09-15 12:41 Page 72

Page 15: Bladza Wszyscy (ale nie ja)

Na naj prost szym po zio mie pa mięć wy gła dza zmarszcz ki dy so nan su, to ru jącdro gę dla błę du kon fir ma cji po przez se lek tyw ne usu wa nie in for ma cji sprzecz nychz prze ko na nia mi, do któ rych je ste śmy przy wią za ni. Na przy kład, gdy by śmy by liisto ta mi cał ko wi cie ra cjo nal ny mi, to sta ra li by śmy się za pa mię ty wać mą dre, roz -sąd ne idee i nie ob cią ża li by śmy swo je go umy słu głu po ta mi. Ale z teo rii dy so nan -su wy ni ka, że chęt nie za po mi na my do bre ar gu men ty wy su wa ne przez na szychprze ciw ni ków, po dob nie jak wy rzu ca my z pa mię ci sła be ar gu men ty tych, któ -rzy są po na szej stro nie. Nie mą dry ar gu ment, któ ry ma prze ma wiać za traf no ściąna sze go sta no wi ska, wy wo łu je w nas dy so nans, po nie waż po da je w wąt pli wośćsłusz ność te go sta no wi ska bądź in te li gen cję lu dzi, któ rzy się z nim zga dza ją. Roz -sąd ny ar gu ment wy su nię ty przez prze ciw ni ka rów nież wy wo łu je w nas dy so nans,po nie waż na su wa po dej rze nie, że – Bo że broń! – dru ga stro na mo że mieć ra cję,a przy naj mniej mó wi coś, nad czym war to się po waż nie za sta no wić. Na pod sta -wie teo rii dy so nan su moż na prze wi dy wać, że sko ro nie mą dre ar gu men ty po na -szej stro nie i roz sąd ne ar gu men ty prze ciw ni ka wy wo łu ją w nas dy so nans, to niepo win ni śmy zbyt do brze za pa mię ty wać ta kich ar gu men tów, bądź też bę dzie my jeszyb ko za po mi nać. Traf ność te go przy pusz cze nia po twier dzi li Edward Jo nes i Ri -ka Koh ler w kla sycz nym eks pe ry men cie do ty czą cym po staw wo bec de se gre ga-cji w Pół noc nej Ka ro li nie w ro ku 19583. Każ da ze stron pa mię ta ła prze ko nu ją ce ar gu men ty zgod ne z wła snym sta no wi skiem i nie prze ko nu ją ce ar gu men ty prze -ma wia ją ce za słusz no ścią po glą dów prze ciw ni ka. Żad na ze stron nie pa mię ta łanie prze ko nu ją cych ar gu men tów zgod nych z wła snym sta no wi skiem i prze ko nu ją -cych ar gu men tów prze ma wia ją cych za słusz no ścią po glą dów prze ciw ni ka.

Oczy wi ście na sze wspo mnie nia by wa ją zdu mie wa ją co szcze gó ło we i do kład -ne. Pa mię ta my pierw szy po ca łu nek i ulu bio ne go na uczy cie la. Pa mię ta my hi sto riero dzin ne, fil my, rand ki, sta ty sty ki me czów ba se bal lo wych oraz swo je upo ko rze -nia i trium fy z okre su dzie ciń stwa. Pa mię ta my naj waż niej sze wy da rze nia skła da -ją ce się na hi sto rię na sze go ży cia. Kie dy jed nak pa mięć nas za wo dzi, nie są to po -mył ki przy pad ko we. Co dzien ne, re du ku ją ce dy so nans znie kształ ce nia pa mię ciuła twia ją nam zro zu mie nie świa ta i miej sca, ja kie w nim zaj mu je my, chro niąc na -sze de cy zje i prze ko na nia. Prze ina cze nia te są jesz cze więk sze, kie dy u ich pod ło -ża tkwi po trze ba za cho wa nia spój no ści na sze go po ję cia Ja; pra gnie nie, aby miećra cję; po trze ba za cho wa nia wy so kiej sa mo oce ny; dą że nie do uspra wie dli wie niawła snych po ra żek lub błęd nych de cy zji; czy też chęć zna le zie nia przy czy ny – naj -le piej tkwią cej bez piecz nie w prze szło ści – na szych obec nych pro ble mó w4. Kon -fa bu la cja, prze ina cza nie fak tów i zwy kłe za po mi na nie to żoł nie rze pa mię ci, któ -rzy są wy sy ła ni na li nię fron tu, kie dy to ta li tar ne ego chce nas chro nić przedcier pie niem i wsty dem z po wo du dzia łań nie zgod nych z na szym ob ra zem wła snejoso by: „Na praw dę to zro bi łem?”. To dla te go ba da cze pa mię ci uwiel bia ją cy to wać

PAMIĘĆ – STRONNICZY HISTORYK 73

3 Jo nes i Koh ler, 1959.4 Zob. np. Ross, 1989; Wil son i Ross, 200l; Ross i Wil son, 2003.

bl_dokument_q7:b5_czarny 2008-09-15 12:41 Page 73

Page 16: Bladza Wszyscy (ale nie ja)

Nie tz sche go: „Zro bi łem to – mó wi mo ja pa mięć. Nie mo głem te go zro bić – od po -wia da mo ja du ma i po zo sta je nie ugię ta. W koń cu pa mięć się pod da je”.

Znie kształ ce nia pa mię ci

Ca rol Ta vris w dzie ciń stwie mia ła ulu bio ną książ kę – Cu dow ne O au tor stwa Ja -me sa Thur be ra – któ rą, jak pa mię ta, po da ro wał jej oj ciec, kie dy by ła ma łą dziew -czyn ką. „Ban da pi ra tów opa no wu je pew ną wy spę i za bra nia jej miesz kań com wy -po wia da nia słów za wie ra ją cych O i uży wa nia przed mio tów, któ re ma ją w na zwietę li te rę” – wspo mi na Ca rol. „Do sko na le pa mię tam, jak oj ciec czy tał mi Cu dow neO i jak obo je za śmie wa li śmy się do łez, wy obra ża jąc so bie, jak nie śmia ła Ofe liaOli ver wy ma wia swo je imię i na zwi sko z po mi nię ciem li te ry o. Pa mię tam, jakwraz z miesz kań ca mi wy spy pró bo wa li śmy od gad nąć czwar te sło wo za wie ra ją celi te rę o, któ re go nie wol no utra cić (po sło wach lo ve – mi łość, ho pe – na dzie jai va lor – od wa ga), i jak mój ta to prze ko ma rzał się ze mną: Ore ga no? Oran gu tan?Oku li sta? A póź niej, cał kiem nie daw no, zna la złam swo je pierw sze wy da nie Cu -dow ne go O. Książ ka uka za ła się w ro ku 1957, rok po śmier ci mo je go oj ca. Wpa -try wa łam się w tę da tę z nie do wie rza niem, wstrzą śnię ta nie spo dzie wa nym od kry -ciem. Wi docz nie ktoś in ny po da ro wał mi tę książ kę, ktoś in ny mi ją czy tał, ktośin ny śmiał się ra zem ze mną z Fe lii Li ver, ktoś in ny chciał, że bym się do my śli ła,że czwar te sło wo za wie ra ją ce li te rę o to wol ność (fre edom). Ktoś, ko go zu peł nienie pa mię tam”.

Ta krót ka hi sto ria ilu stru je trzy istot ne fak ty do ty czą ce na szej pa mię ci: to, jakbar dzo czu je my się zdez o rien to wa ni, kie dy oka zu je się, że ja kieś ży we, peł neemo cji i szcze gó łów wspo mnie nie jest z ca łą pew no ścią nie zgod ne z praw dą;fakt, iż na wet je śli je ste śmy cał ko wi cie pew ni, że na sze wspo mnie nie wier nie od -zwier cie dla rze czy wi stość, to wca le nie mu si tak być; oraz fakt, że znie kształ ce niapa mię ci wzmac nia ją na sze obec ne uczu cia i prze ko na nia. „Mam pew ne prze ko na -nia do ty czą ce mo je go oj ca” – wy ja śnia Ca rol. „Wi dzę go ja ko ser decz ne go, peł -ne go cie pła czło wie ka, ja ko za baw ne go i od da ne go ta tę, któ ry uwiel biał mi czy taći za bie rał mnie na fa scy nu ją ce wy pra wy do bi blio tek, ja ko mi ło śni ka gry słów.Nic więc dziw ne go, że za kła da łam – a ra czej pa mię ta łam – iż to on czy tał mi Cu -dow ne O”.

Me ta fo ry pa mię ci od po wia da ją swo im cza som i ak tu al ne mu po zio mo wi roz -wo ju tech nicz ne go. Kil ka set lat te mu fi lo zo fo wie po rów ny wa li pa mięć do mięk -kiej ta blicz ki wo sko wej, któ ra uwiecz nia wszyst ko, co zo sta nie w niej od ci śnię te.Po wy na le zie niu pra sy dru kar skiej lu dzie za czę li spo strze gać pa mięć ja ko bi blio -te kę, w któ rej prze cho wu je my zda rze nia i fak ty (ta ki ob raz pa mię ci na dal jest po -wszech ny wśród lu dzi star szych, któ rzy czę sto za sta na wia ją się, do któ rej z za gra -co nych „prze gró dek” w swo im umy śle wło ży li ja kieś in for ma cje). Po wy na le zie -niu ki na i sprzę tu na gry wa ją ce go lu dzie za czę li po rów ny wać pa mięć do ka me ry

BŁĄDZĄ WSZYSCY (ALE NIE JA)74

bl_dokument_q7:b5_czarny 2008-09-15 12:41 Page 74

Page 17: Bladza Wszyscy (ale nie ja)

bl_dokument_q7:b5_czarny 2008-09-15 12:42 Page 156

Page 18: Bladza Wszyscy (ale nie ja)

Mi łość... to nie zwy kle trud ne uświa do mie nie so bie re al no ści cze goś in ne go niżmy sa mi.

po wie ścio pi sar ka Iris Mur doch

Kie dy Wil liam Bu tler Yeats oże nił się w ro ku 1917, oj ciec przy słał mu ser decz nylist z gra tu la cja mi. „My ślę, że mał żeń stwo po mo że Ci w roz wo ju ta len tu po etyc -kie go” – na pi sał. „Nie po zna na tu ry ludz kiej, na tu ry męż czy zny ani ko bie ty”, ten,kto ni gdy nie żył w mał żeń stwie, „w owym wy mu szo nym stu dium dru gie go czło -wie ka”1. Mał żon ko wie są zmu sze ni do wie dzieć się o so bie wię cej, niż się spo -dzie wa li (i – w wie lu wy pad kach – chcie li) do wie dzieć. W żad nym in nym związ -ku – na wet w re la cjach z dzieć mi i z ro dzi ca mi – nie do wia du je my się tak du żoo za chwy ca ją cych i iry tu ją cych zwy cza jach istot ludz kich, o ich spo so bach ra dze -nia so bie z fru stra cją i kry zy sa mi oraz o ich oso bi stych, na mięt nych pra gnie niach.A jed nak – o czym wie dział John Bu tler Yeats – mał żeń stwo zmu sza tak że każ dez mał żon ków do kon fron ta cji z sa mym so bą, mó wi im wię cej o tym, jak się za -cho wu ją w re la cji z naj bliż szą oso bą, niż kie dy kol wiek się spo dzie wa li (lubchcie li) do wie dzieć. Ża den in ny zwią zek nie pod da je tak su ro we mu spraw dzia no -wi stop nia, w ja kim je ste śmy go to wi być ela stycz ni, wy ba czać, uczyć się i zmie -niać – je śli po tra fi my się oprzeć po ku sie sa mo uspra wie dli wia nia.

Ben ja min Fran klin, któ ry ra dził: „Miej oczy sze ro ko otwar te przed ślu bemi pół przy mknię te po nim”, zda wał so bie spra wę z po tęż ne go od dzia ły wa nia dy so -nan su w związ kach in tym nych. Naj pierw part ne rzy sta ra ją się uza sad nić swo jąde cy zję o zwią za niu się ze so bą, a póź niej – o po zo sta niu w tym związ ku. Kie dy ku -pu jesz dom, na tych miast za czy nasz re du ko wać od czu wa ny dy so nans. Opo wia dasz

Za bój ca mi ło ści – sa mo uspra wie dli wia nie

w mał żeń stwie

R O Z D Z I A Ł 6

1 List Joh na But tle ra Yeat sa do sy na, Wil lia ma, 5 li sto pa da 1917 ro ku. W: Fin ne ran, Har per i Mur phy(red.), 1977, s. 338.

bl_dokument_q7:b5_czarny 2008-09-15 12:42 Page 157

Page 19: Bladza Wszyscy (ale nie ja)

przy ja cio łom o wspa nia łych za le tach no we go do mu – o drze wach za oknem,o prze stron no ści po miesz czeń, o ory gi nal nych sta rych oknach – mi ni ma li zu jąc je go wa dy: wi dok na par king, cia sny po kój go ścin ny, nie szczel ne, spróch nia łeokna. W ta kiej sy tu acji sa mo uspra wie dli wia nie po zwo li Ci się cie szyć pięk nymno wym do mem. Gdy by jesz cze, za nim się w nim za ko cha łeś, geo log po wie działCi, że klif, pod któ rym stoi, jest nie sta bil ny i w każ dej chwi li mo że się osu nąć,przy jął byś tę in for ma cję i od szedł – smut ny, ale nie zroz pa czo ny. Je że li jed nakktoś ostrze że Cię przed tym nie bez pie czeń stwem już po tym, jak za ko cha łeś sięw swo im no wym do mu, wy da łeś na nie go for tu nę – wię cej, niż mo głeś so bie po -zwo lić – i wpro wa dzi łeś się do nie go ze swo im nie chęt nym ko tem, to sa mo pra gnie -nie uza sad nie nia pod ję tej de cy zji mo że spra wić, że po zo sta niesz w nim o wie le zadłu go. Miesz kań cy do mów sto ją cych wzdłuż pla ży w La Con chi ta w Ka li for nii,w cie niu kli fów, któ re ma ją pa skud ny zwy czaj osu wać się na ich do mo stwa pod -czas ulew nych zi mo wych desz czy, do świad cza ją nie ustan ne go dy so nan su, któ ryła go dzą, mó wiąc: „To się na pew no nie po wtó rzy”. Ta myśl po zwa la im po zo staćw swo ich do mach do ko lej ne go osu nię cia się kli fu.

Zwią zek z do mem jest du żo prost szy niż zwią zek z in ną oso bą. Przede wszys-t kim jest to re la cja jed no kie run ko wa. Dom nie mo że Cię oskar żyć o to, że je steśzłym wła ści cie lem lub że nie utrzy mu jesz go w na le ży tym po rząd ku, ale tak że niemo że wy ma so wać Ci ple ców po cięż kim dniu. Mał żeń stwo jest naj waż niej sząwspól ną de cy zją w ży ciu więk szo ści lu dzi, dla te go part ne rzy są go to wi zro bićwie le, że by je utrzy mać. Umiar ko wa na do za po ślub nej re duk cji dy so nan su – kie -dy to part ne rzy pa trzą na swój zwią zek pół przy mknię ty mi ocza mi, pod kre śla jącje go za le ty i nie do strze ga jąc je go wad – po zwa la na za cho wa nie har mo nii. Jed -nak ten sam me cha nizm skła nia nie któ rych lu dzi do po zo sta wa nia w związ kachbę dą cych psy cho lo gicz nym od po wied ni kiem La Con chi ty – związ kach ba lan su ją -cych na kra wę dzi ka ta stro fy. Co łą czy szczę śli wych do sza leń stwa no wo żeń cówz nie szczę śli wy mi mał żon ka mi, któ rzy od wie lu lat ży ją ra zem znu że ni i peł ni go -ry czy? Nie chęć do roz wa że nia in for ma cji, któ re mo gły by wzbu dzić w nich dy so -nans. W po szu ki wa niu po twier dze nia, że po ślu bi li wła ści wą oso bę, wie lu no wo -żeń ców nie do strze ga lub nie bie rze pod uwa gę in for ma cji, któ re mo gą byćza po wie dzią przy szłych pro ble mów czy nie po ro zu mień: „Mój mąż dą sa się zakaż dym ra zem, kie dy choć przez chwi lę roz ma wiam z in nym męż czy zną. Ja kie tosłod kie. To zna czy, że na praw dę mnie ko cha”. „Ona ma ta kie swo bod ne po dej -ście do pro wa dze nia do mu. To uro cze, dzię ki niej sta nę się bar dziej wy lu zo wa -ny”. Nie szczę śli wi mał żon ko wie, któ rzy od lat to le ru ją okru cień stwo part ne ra, je -go cho ro bli wą za zdrość lub po ni ża ją ce trak to wa nie, rów nież wkła da ją wie lewy sił ku w ła go dze nie dy so nan su. Aby unik nąć dru zgo cą cej my śli, że za in we sto -wa li wie le lat, ener gii i ar gu men tów w nie uda ną pró bę osią gnię cia cho ciaż by po -ko jo we go współ ist nie nia, mó wią so bie: „Wszyst kie mał żeń stwa są ta kie. I tak niemoż na na to nic po ra dzić. Zresz tą w na szym związ ku jest du żo do bre go. Le piejzo stać w trud nym mał żeń stwie niż żyć sa mot nie”.

BŁĄDZĄ WSZYSCY (ALE NIE JA)158

bl_dokument_q7:b5_czarny 2008-09-15 12:42 Page 158

Page 20: Bladza Wszyscy (ale nie ja)

ZABÓJCA MIŁOŚCI – SAMOUSPRAWIEDLIWIANIE W MAŁŻEŃSTWIE 159

Sa mo uspra wie dli wia nie nie dba o to, czy przy no si ko rzy ści, czy sie je spu sto -sze nie. Spra wia, że wie le mał żeństw trwa po mi mo trud no ści (na do bre lub na złe),a in ne się roz pa da ją (na do bre lub na złe). Mię dzy part ne ra mi, po cząt ko wo peł ny -mi ni czym nie zmą co ne go opty mi zmu, z bie giem lat na ra sta po czu cie bli sko ścii mi ło ści bądź prze ciw nie – wy twa rza się co raz więk szy dy stans i wro gość. Dlanie któ rych lu dzi mał żeń stwo jest źró dłem ra do ści i po cie chy, miej scem roz wo judu cho we go, związ kiem, w któ rym roz kwi ta ją ja ko jed nost ki i ja ko pa ra. Dla in -nych mał żeń stwo sta je się źró dłem kłót ni i nie zgo dy, miej scem sta gna cji, re la cją,któ ra tłam si ich in dy wi du al ność i osła bia łą czą ich więź. W tym roz dzia le nie pró -bu je my prze ko nać Czy tel ni ka, że wszyst kie związ ki moż na i trze ba ura to wać.Pra gnie my ra czej po ka zać, w ja ki spo sób sa mo uspra wie dli wia nie mo że pro wa -dzić do tych dwóch cał ko wi cie od mien nych skut ków.

Oczy wi ście nie któ re mał żeń stwa roz pa da ją się z po wo du ja kie goś ka ta stro fal -ne go wy zna nia, ak tu zdra dy bądź prze mo cy, któ rej jed no z mał żon ków nie jestw sta nie dłu żej zno sić lub igno ro wać. Jed nak zde cy do wa na więk szość par roz cho -dzi się po wo li, stop nio wo, w na stęp stwie na si la ją ce go się pro ce su ob wi nia nia i sa -mo uspra wie dli wia nia. Każ de z part ne rów kon cen tru je się na tym, co dru ga oso baro bi nie tak, jak trze ba, uspra wie dli wia jąc wła sne pre fe ren cje, po sta wy i za cho wa -nia. Nie prze jed na nie każ dej ze stron spra wia, że ta dru ga z co raz więk szą de ter mi -na cją bro ni swo je go sta no wi ska. Za nim part ne rzy zda dzą so bie z te go spra wę,znaj du ją się po dwóch stro nach ba ry ka dy, a każ de z nich jest prze świad czo neo swo jej słusz no ści. Sa mo uspra wie dli wia nie czy ni ich głu chy mi na głos em pa tii.

Aby zro zu mieć isto tę te go pro ce su, przyj rzyj my się hi sto rii mał żeń stwa De bryi Fran ka, za czerp nię tej z wni kli wej książ ki An drew Chri sten se na i Ne ila Ja cob so -na, Re con ci la ble Dif fe ren ces (Róż ni ce do po go dze nia)2. Kie dy ktoś opo wia danam o swo im mał żeń stwie, na ogół z przy jem no ścią wy słu chu je my je go re la cji(chy ba że cho dzi o na sze pro ble my w związ ku in tym nym), a póź niej wzru sza myra mio na mi i uzna je my, że każ dy me dal ma dwie stro ny. Jed nak my, au to rzy tejksiąż ki, są dzi my, że cho dzi o coś wię cej. Za cznij my od wer sji De bry:

[Frank] mo zol nie brnie przez ży cie. Za wsze su mien nie wy ko nu je swo jąpra cę i sta ra się ro bić to, co do nie go na le ży, lecz ni gdy nie oka zu je ra -do ści ani bó lu. Mó wi, że je go styl świad czy o sta bil no ści emo cjo nal nej.Mo im zda niem świad czy tyl ko o tym, że Frank jest bier ny i znu dzo ny. Podwie lo ma wzglę da mi je stem je go prze ci wień stwem – prze ży wam cią głewzlo ty i upad ki. Ale na ogół je stem peł na ener gii, opty mi stycz na i spon ta -nicz na. Oczy wi ście cza sa mi czu ję się zde ner wo wa na, wście kła al bo sfru -stro wa na. We dług Fran ka ten sze ro ki za kres emo cji ozna cza, że je stem

2 Chri sten sen i Ja cob son, 2000, s. 1–7.

bl_dokument_q7:b5_czarny 2008-09-15 12:42 Page 159

Page 21: Bladza Wszyscy (ale nie ja)

bl_dokument_q7:b5_czarny 2008-09-15 12:42 Page 156

Page 22: Bladza Wszyscy (ale nie ja)

Pe wien męż czy zna prze mie rza wie le mil, że by po pro sić o ra dę naj mą drzej sze gogu ru w ca łym kra ju. Kie dy przy by wa na miej sce, py ta mę dr ca:– O, naj mą drzej szy, ja ki jest se kret szczę śli we go ży cia?– Do bra oce na sy tu acji – od po wia da gu ru.– Ale, naj mę dr szy z mą drych – py ta da lej męż czy zna – jak po siąść umie jęt nośćdo brej oce ny sy tu acji?– Przez złą oce nę sy tu acji – mó wi gu ru.

Dwu dzie ste go szó ste go stycz nia 2006 ro ku wy da rzy ło się coś zdu mie wa ją ce go– Oprah Win frey po świę ci ła ca ły pro gram na prze pro si ny za błąd, ja ki po peł ni ła.Wcze śniej Oprah pro mo wa ła Ja me sa Freya i je go rze ko my pa mięt nik opi su ją cyuza leż nie nie au to ra od nar ko ty ków i wyj ście z na ło gu, za ty tu ło wa ny Mi lion ma -łych ka wał ków. Dzię ki jej po par ciu książ ka Freya do sko na le się sprze da wa-ła. Ósme go stycz nia The Smo king Gun – ser wis in ter ne to wy spe cja li zu ją cy sięw dzien ni kar stwie śled czym – ujaw nił, że Frey sfa bry ko wał wie le frag men tówswo jej opo wie ści, in ne zaś moc no ubar wił. W pierw szej chwi li Oprah za re ago wa -ła na te wzbu dza ją ce dy so nans in for ma cje – „Po pie ra łam i chwa li łam te go fa ce ta,a te raz oka zu je się, że on mnie oszu kał” – tak, jak uczy ni ła by to więk szość nas.Na dal po pie ra ła Freya, że by zła go dzić po czu cie, że da ła się na brać. Dla te go kie dyLar ry King prze pro wa dzał z Frey em wy wiad tuż po tym, jak ser wis The Smo kingGun ujaw nił wy ni ki swo je go śledz twa, Oprah za dzwo ni ła do je go pro gra mu, że byuspra wie dli wić swo je po par cie dla nie uczci we go au to ra. „Naj waż niej szy prze kazpa mięt ni ka Ja me sa Freya – hi sto ria od ku pie nia – na dal po ru sza mnie do głę bi”– po wie dzia ła. „Je stem pew na, że roz brzmie wa rów nież w ser cach mi lio nów in -nych lu dzi”. Po za tym – do da ła – je śli w tej spra wie po peł nio no błę dy, to uczy niłto wy daw ca Freya. Ona i jej pro du cen ci opie ra li się na twier dze niu wy daw cy, żeksiąż ka Freya jest utwo rem au to bio gra ficz nym.

Oto więc wi dzie li śmy, jak Oprah – sto jąc na szczy cie pi ra mi dy mo ral nej – ro -bi pierw szy krok w kie run ku pod trzy ma nia swo je go za an ga żo wa nia w pro mo cję

Od pu ścić i przy znać się do błę du

R O Z D Z I A Ł 8

bl_dokument_q7:b5_czarny 2008-09-15 12:43 Page 203

Page 23: Bladza Wszyscy (ale nie ja)

BŁĄDZĄ WSZYSCY (ALE NIE JA)204

Freya i je go książ ki. Jed nak za miast z upo rem uspra wie dli wiać tę de cy zję i zsu -wać się po zbo czu pi ra mi dy, twier dząc: „To wi na wy daw cy”, „Wszyst ko przezmo ich pro du cen tów”, „Praw da emo cjo nal na tej książ ki jest bar dziej praw dzi waniż praw da fak tycz na”, czy też sto su jąc in ne wy mi ja ją ce ma new ry, tak po wszech -ne w na szej współ cze snej kul tu rze, Oprah się za trzy ma ła. Mo że sa ma z mie ni łazda nie, a mo że to pro du cen ci prze ko na li ją, że bro niąc Freya, mo że za szko dzićswo jej re pu ta cji. Nie za leż nie od te go, czy po słu cha ła wła sne go su mie nia, czyswo ich pro du cen tów, na stęp ną de cy zję z pew no ścią pod ję ła sa ma. De cy zja tauczy ni ła z niej do sko na ły przy kład oso by, któ ra bie rze od po wie dzial ność za po -peł nio ny błąd i sta ra się go na pra wić bez wy krę tów i owi ja nia w ba weł nę. Za pro -si ła do stu dia Ja me sa Freya, a swój pro gram za czę ła od prze pro sin za te le fon doLar ry’ego Kin ga: „Ża łu ję te go te le fo nu” – po wie dzia ła. „Po peł ni łam błąd, a mo jesło wa mo gły po zo sta wić wra że nie, że praw da się nie li czy. Jest mi bar dzo przy kroz te go po wo du, po nie waż wca le tak nie my ślę. Za dzwo ni łam do Lar ry’ego Kin ga,po nie waż bar dzo mi się po do ba prze sła nie tej książ ki, a tak że dla te go, że co dzien -nie do sta wa łam dzie siąt ki e −ma ili od osób, dla któ rych sta ła się ona źró dłem in -spi ra cji. Mu szę przy znać, że po zwo li łam, aby to wszyst ko za mą ci ło mi w gło wie.Dla te go mó wię wszyst kim tym, któ rzy za rzu ci li mi lek ce wa że nie praw dy – ma cieab so lut ną ra cję”1.

Zwró ci ła się do Freya ze sło wa mi: „Trud no mi z to bą roz ma wiać, po nie ważczu ję, że da łam się na brać. (...) By łam na praw dę za że no wa na, ale te raz czu ję, żeoszu ka łeś nas wszyst kich”. W dal szej czę ści pro gra mu wy zna ła Ri char do wi Co -he no wi, fe lie to ni ście dzien ni ka „Wa shing ton Post”, któ ry na zwał Freya kłam cą,a o niej po wie dział, że „nie tyl ko się my li, ale tak że da ła się zwieść”, iż je go sło -wa wy war ły na niej wiel kie wra że nie, po nie waż „cza sa mi kry ty ka by wa bar dzopo moc na, więc bar dzo ci dzię ku ję. Ty mia łeś ra cję, a ja się my li łam”. Ty mia łeśra cję, a ja się my li łam? Jak czę sto Ame ry ka nie sły szą to mi łe dla ucha zda nie odswo ich part ne rów ży cio wych i ro dzi ców, nie mó wiąc już o gwiaz dach te le wi zji,eks per tach i po li ty kach? Sło wa Oprah wpra wi ły go w osłu pie nie. „Ten rok do pie -ro się za czy na – po wie dział jej – ale już te raz przy zna ję ci ty tuł Bo ha ter ki Ro kuza to, że pu blicz nie przy zna łaś się do błę du. [To] wy ma ga wiel kiej od wa gi, praw -da? Ni gdy nie zro bi łem cze goś ta kie go”.

Przez ca ły pro gram Oprah nie da wa ła Frey owi spo ko ju. Ten pró bo wał sięuspra wie dli wiać, mó wiąc: „My ślę, że po peł ni łem wie le błę dów pod czas pi sa niatej książ ki i, no wiesz, jej pro mo wa nia”. Wte dy Oprah się wście kła. To ona po peł -ni ła błąd – przy po mnia ła mu – kie dy za dzwo ni ła do Lar ry’ego Kin ga i „po zo sta -wi ła wra że nie, że praw da się nie li czy”. Frey po pro stu skła mał. „Co two im zda -niem zro bi łeś – skła ma łeś czy po peł ni łeś błąd?” – za py ta ła. Frey od parł nie-pew nie: „Ja... my ślę, że chy ba jed no i dru gie”.

1 Wszyst kie cy ta ty po cho dzą z na gra nia pro gra mu Oprah z 26 stycz nia 2006 ro ku.

bl_dokument_q7:b5_czarny 2008-09-15 12:43 Page 204

Page 24: Bladza Wszyscy (ale nie ja)

Frey: To zna czy, wy da je mi się, że przy sze dłem tu taj i by łem z to-bą szcze ry. No wiesz, prze cież w grun cie rze czy przy zna łem się do...

Win frey: Kłam stwa.

Pod ko niec go dzin ne go pro gra mu w stu diu po ja wił się pu bli cy sta dzien ni ka„The New York Ti mes”, Frank Rich, któ ry po wtó rzył sło wa Ri char da Co he na– wy ra ził swój po dziw dla Oprah za to, że mia ła od wa gę przy znać się do błę dui opo wie dzieć się po stro nie ksią żek, któ re nie wy pa cza ją praw dy, aby osią gnąćwięk szą sprze daż. „Naj trud niej przy znać się do błę du” – po wie dział. Oprah od -par ła, że nie za le ży jej na po chwa łach. „To wca le nie by ło ta kie trud ne” – po -wie dzia ła.

Cza sa mi – jak się prze ko na li śmy na kar tach tej książ ki – to na praw dę by wa nie -zwy kle trud ne. By ło ta kie dla Lin dy Ross, psy cho te ra peut ki, któ ra prak ty ko wa łate ra pię od zy ska nej pa mię ci do cza su, gdy zda ła so bie spra wę, jak bar dzo się my -li ła; dla Gra ce, któ rej fał szy we „od zy ska ne” wspo mnie nia po dzie li ły ro dzi nę nadłu gie la ta; dla Tho ma sa Va ne sa, pro ku ra to ra okrę go we go, kie dy do wie dział się,że męż czy zna oskar żo ny przez nie go o gwałt, któ ry spę dził w wię zie niu dwa -dzie ścia lat, jest nie win ny; dla par mał żeń skich i przy wód ców po li tycz nych, któ -rzy zdo ła li prze rwać spi ra lę wście kło ści i ze msty. Naj trud niej sze jest jed nak dlatych, któ rych błę dy kosz tu ją ży cie in nych osób, zwłasz cza je śli cho dzi o ży cieich przy ja ciół lub współ pra cow ni ków – lu dzi, któ rych do brze zna ją i na któ rychim za le ży.

Way ne Ha le z pew no ścią wie, co ma my na my śli. Ha le był dy rek to rem lo tóww NA SA w ro ku 2003, kie dy sied mio ro astro nau tów zgi nę ło w ka ta stro fie pro muCo lum bia. W li ście wy sła nym pocz tą elek tro nicz ną do wszyst kich człon ków swo -je go ze spo łu Ha le wziął na sie bie peł ną od po wie dzial ność za tę ka ta stro fę:

Mia łem spo sob ność i dys po no wa łem nie zbęd ny mi in for ma cja mi, ale ichnie wy ko rzy sta łem. Nie wiem, co wy ka że for mal ne do cho dze nie, ani ja kąde cy zję po dej mie sąd, ale w są dzie wła sne go su mie nia zo sta łem po-tę pio ny za to, że nie za po bie głem ka ta stro fie Co lum bii. Mo że my roz-ma wiać o szcze gó łach – o nie dba ło ści, bra ku kom pe ten cji, roz pro sze -niu uwa gi, bra ku prze ko na nia, nie zro zu mie niu, sła bo ści cha rak te ru, le ni -stwie. Za sad ni czy pro blem po le ga na tym, że nie zro zu mia łem te go, comi po wie dzia no. Nie sta ną łem na wy so ko ści za da nia. Dla te go nie szu -kaj cie da lej – to ja je stem win ny ka ta stro fy Co lum bii2.

ODPUŚCIĆ I PRZYZNAĆ SIĘ DO BŁĘDU 205

2 Na tio nal Pu blic Ra dio, au dy cja Nel la Boy ce’a, Way ne Ha le’s In si der’s Gu ide to NA SA, 20 czerw ca2006. Peł ny tekst li stu Ha le’a do współ pra cow ni ków jest do stęp ny w in ter ne cie.

bl_dokument_q7:b5_czarny 2008-09-15 12:43 Page 205

Page 25: Bladza Wszyscy (ale nie ja)

BŁĄDZĄ WSZYSCY (ALE NIE JA)206

Ci od waż ni lu dzie po zwa la ją nam zro zu mieć isto tę dy so nan su i je go we -wnętrz ną iro nię – umysł chce się chro nić przed cier pie niem dy so nan su za po mo cąbal sa mu sa mo uspra wie dli wia nia, ale du sza pra gnie wy znać praw dę. Aby zre du -ko wać dy so nans, więk szość nas wkła da mnó stwo ener gii psy chicz nej i fi zycz-nej w ochro nę po zy tyw ne go ob ra zu wła snej oso by i umoc nie nia po czu cia wła s-nej war to ści, kie dy chwie je się ono pod na po rem świa do mo ści, że by li śmy głu pii na iw ni, po peł ni li śmy błąd, po stą pi li śmy nie mo ral nie al bo ule gli śmy ja kiejś in nejludz kiej sła bo ści. Jed nak w więk szo ści wy pad ków ów wiel ki wy da tek ener giioka zu je się nie po trzeb ny. Lin da Ross na dal jest psy cho te ra peut ką – lep szą niżdaw niej. Tho mas Va nes po zo stał pro ku ra to rem i od no si w tym za wo dzie suk ce sy.Way ne Ha le awan so wał na sta no wi sko sze fa pro gra mu wa ha dłow ców ko smicz -nych w John son Spa ce Cen ter.

Wy obraź so bie, jak byś się po czuł, gdy by Twój part ner ży cio wy, Two je do ro -słe dziec ko, al bo któ reś z Two ich ro dzi ców po wie dzia ło: „Chcę wziąć na sie bieod po wie dzial ność za błąd, któ ry po peł ni łem. Kłó ci my się o to od daw na, a te razzda łem so bie spra wę, że to ty masz ra cję, a ja się my li łem”. Al bo gdy by Twójpra co daw ca roz po czął ze bra nie sło wa mi: „Chcę usły szeć wszel kie moż li we za -strze że nia do ty czą ce tej pro po zy cji, za nim ją przyj mie my – je śli po peł nia my ja kiśbłąd, chcę się o tym do wie dzieć”. Al bo gdy by pro ku ra tor zwo łał kon fe ren cję pra -so wą, że by wy znać: „Po peł ni łem strasz ny błąd. Nie wzno wi łem śledz twa w tejspra wie, cho ciaż no we do wo dy wska zy wa ły, że ja i mój ze spół wy sła li śmy dowię zie nia nie win ne go czło wie ka. Prze pra szam, ale prze pro si ny to za ma ło. Jesz -cze raz prze ana li zu ję na sze pro ce du ry, że by zmniej szyć ry zy ko po now ne go ska -za nia nie win nej oso by”.

Ja kie uczu cia ży wił byś do tych lu dzi? Czy stra cił byś dla nich sza cu nek? Gdy -by by li Two imi przy ja ciół mi lub krew ny mi, za pew ne po czuł byś ulgę i ra dość.„Mój Bo że, Har ry przy znał się do błę du! Po rząd ny z nie go gość!”. Gdy by by liuzna ny mi spe cja li sta mi lub przy wód ca mi po li tycz ny mi, praw do po dob nie po czuł -byś się uspo ko jo ny my ślą, że znaj du jesz się w kom pe tent nych rę kach ko goś wy -star cza ją co szla chet ne go, aby po stą pić, jak na le ży – wy cią gnąć wnio ski z wła -snych błę dów. Ostat nim ame ry kań skim pre zy den tem, któ ry po wie dział na ro do wi,że po peł nił fa tal ny błąd, był John F. Ken ne dy w ro ku 1961. Ken ne dy uwie rzył za -pew nie niom i błęd nym ra por tom wy wia dow czym swo ich do rad ców woj sko wych,któ rzy twier dzi li, że po ame ry kań skiej in wa zji na Ku bę w Za to ce Świń na ród ku -bań ski po wsta nie z wiel ką ulgą i ra do ścią, aby oba lić rzą dy Fi de la Ca stro. Ope ra -cja za koń czy ła się fia skiem, ale Ken ne dy wy cią gnął z nie go wnio ski. Zre or ga ni zo -wał sys tem wy wia dow czy i po sta no wił, że od tąd nie bę dzie bez kry tycz nie wie rzyłswo im do rad com woj sko wym. Ta de cy zja po zwo li ła mu bez piecz nie prze pro wa -dzić Sta ny Zjed no czo ne przez póź niej szy kry zys ku bań ski3. Po nie po wo dze niu

3 Cho dzi o za gro że nie kon flik tem ato mo wym mię dzy Sta na mi Zjed no czo ny mi a Związ kiem Ra dziec kimw ro ku 1962, spo wo do wa ne roz miesz cze niem przez ZSRR po ci sków ra kie to wych śred nie go za się gu na te -re nie Ku by (w od po wie dzi na po dob ne dzia ła nia Sta nów Zjed no czo nych w Tur cji; przyp. tłum.).

bl_dokument_q7:b5_czarny 2008-09-15 12:43 Page 206

Page 26: Bladza Wszyscy (ale nie ja)

ope ra cji w Za to ce Świń Ken ne dy spo tkał się z wy daw ca mi ga zet i po wie dział:„Mo ja ad mi ni stra cja za mie rza otwar cie mó wić o swo ich po mył kach. Jak po wie -dział pe wien mą dry czło wiek: Po mył ka nie sta nie się po waż nym błę dem, je śli nieod mó wisz jej na pra wie nia. (...) Bez dys ku sji i kry ty ki ża den rząd ani żad ne pań -stwo nie mo że od no sić suk ce sów – a żad na re pu bli ka nie zdo ła prze trwać”. Od po -wie dzial ność za fia sko ope ra cji w Za to ce Świń – po wie dział Ken ne dy – spo czy wa„na mnie i tyl ko na mnie”. Po pu lar ność pre zy den ta gwał tow nie wzro sła.

Wszy scy pra gnie my usły szeć: „Schrza ni łem to, zro bię wszyst ko, co w mo jejmo cy, że by to się nie po wtó rzy ło”. Ma rzy my o tym. Na ogół nie je ste śmy za -chwy ce ni, kie dy przy wód ca przy zna je się do błę du (po dob nie, jak uczy nił to Ken -ne dy), ale w je go wy zna niu bra ku je te go, co naj waż niej sze, tak jak w wy pad ku re -ak cji Ro nal da Re aga na na afe rę Iran −Con tra, któ rą moż na stre ścić w ta ki otospo sób: „Ja sam nie zro bi łem nic złe go, ale po nie waż wy da rzy ło się to za mo jejka den cji, no cóż, chy ba we zmę na sie bie od po wie dzial ność”4. To nie za ła twiaspra wy. Da niel Yan ke lo vich, uzna ny ba dacz opi nii pu blicz nej, twier dzi, że cho -ciaż wy ni ki son da ży wska zu ją na po wszech ną nie uf ność wo bec naj waż niej szychin sty tu cji, to jed nak tuż pod tym cy ni zmem kry je się „szcze ra tę sk no ta” za uczci -wo ścią i pra wo ścią. „Lu dzie chcą, że by or ga ni za cje by ły przej rzy ste – mó wi Yan -ke lo vich – że by po ka zy wa ły świa tu ludz ką twarz, prze strze ga ły wła snych stan -dar dów i prze ja wia ły za an ga żo wa nie w spra wy ca łe go spo łe czeń stwa”5.

To pra gnie nie, aby usły szeć, jak ci, któ rzy ma ją wła dzę, przy zna ją się do błę -dów – bez wy krę tów i owi ja nia w ba weł nę – tkwi u pod ło ża no we go ru chu w sys -te mie opie ki zdro wot nej, ma ją ce go za chę cać le ka rzy i szpi ta le do przy zna wa niasię do swo ich po my łek i po dej mo wa nia prób ich na pra wie nia (mó wi my tu tajo zwy czaj nych po mył kach, o nor mal nych ludz kich błę dach, a nie o po wta rza ją -cych się błę dach w sztu ce, wy ni ka ją cych z nie kom pe ten cji le ka rzy). Tra dy cyj niele ka rze sta now czo za prze cza ją swo im po mył kom w za kre sie dia gno zy, pro ce durczy sa mej te ra pii, kie ru jąc się sa mo uspra wie dli wia ją cym prze ko na niem, że przy -zna jąc się do błę dów, na ra zi li by się na po zwy są do we. To nie praw da. Ba da niaprze pro wa dzo ne w szpi ta lach na te re nie ca łych Sta nów Zjed no czo nych wy ka za ły,że pa cjen ci rza dziej wno szą spra wy do są du, kie dy le ka rze przy zna ją się do po -my łek i za nie prze pra sza ją oraz gdy szpi ta le wpro wa dza ją zmia ny, aby za po biec

ODPUŚCIĆ I PRZYZNAĆ SIĘ DO BŁĘDU 207

4 Re agan za czął cał kiem do brze: „Po pierw sze, pra gnę po wie dzieć, że bio rę peł ną od po wie dzial ność zaswo je czy ny i za dzia ła nia mo jej ad mi ni stra cji”, póź niej jed nak do dał ca łą se rię wy krę tów ty pu „Ale to ichwi na” – „Nie za leż nie od te go, jak bar dzo je stem wście kły z po wo du dzia łań pod ję tych bez mo jej wie dzy,je stem za nie od po wie dzial ny. Nie za leż nie od te go, jak bar dzo roz cza ro wa li mnie nie któ rzy spo śród tych,któ rzy mi słu ży li, to ja mu szę od po wie dzieć przed na ro dem ame ry kań skim za to po stę po wa nie. Wresz cie,nie za leż nie od te go, jak wiel kim nie sma kiem na peł nia ją mnie taj ne kon ta ban ko we i sprze nie wie rzo neśrod ki, no cóż – jak po wie dzie li by żoł nie rze z ma ry nar ki wo jen nej – to się wy da rzy ło na mo jej wach cie”.A oto w ja ki spo sób przy jął „peł ną od po wie dzial ność” za ła ma nie pra wa: „Kil ka mie się cy te mu po wie dzia -łem na ro do wi ame ry kań skie mu, że nie wy mie nia łem bro ni za za kład ni ków. Ser ce i do bre in ten cje na dalmó wią mi, że to praw da, ale z fak tów i do wo dów wy ni ka, że by ło ina czej”. 5 Yan ke lo vich i Furth, 2005, cyt. na s. B11.

bl_dokument_q7:b5_czarny 2008-09-15 12:43 Page 207