Będę na Ciebie czekać - gabrielagargas.pl filePo raz kolejny powiedział do mnie ... biorę jego...
Transcript of Będę na Ciebie czekać - gabrielagargas.pl filePo raz kolejny powiedział do mnie ... biorę jego...
2 © 2018 Gabriela Gargaś. Wszelkie prawa zastrzeżone. https://gabrielagargas.pl/
Będę na Ciebie czekać
Opowiadanie
Autor: Gabriela Gargaś
Tekst: Gabriela Gargaś
https://gabrielagargas.pl/
Korekta: Sylwia Chojecka
Okładka: Adrian Alexander Slezak
3 © 2018 Gabriela Gargaś. Wszelkie prawa zastrzeżone. https://gabrielagargas.pl/
Będę na ciebie czekać…
Bo ja, samotna matka, i ON, mój mężczyzna. Zawsze przy mnie stał. Kochał, wspierał,
doradzał… W moim życiu był deficyt mężczyzn, tak jakoś się ułożyło.
Dzisiaj znów go zostawiłam. Po raz kolejny powiedział do mnie: „Będę na ciebie
czekać”. A ja… Rozkleiłam się. Wtedy, kiedy wyszłam na korytarz i zamknęłam za sobą
cichutko drzwi. Oparłam się o ścianę i osunęłam na podłogę. Po moich policzkach zaczęły
spływać łzy. Płakałam przy każdym rozstaniu, bo wiedziałam, że już nigdy nie będziemy
razem.
„Będę na ciebie czekać” – mówił do mnie tak podczas każdego pożegnania, a ja mu
obiecywałam, że wrócę. Bo przyjdę, ale… Nie znoszę rozstań. On też ich nie lubi. Klękam
przy jego łóżku, biorę jego dłonie w swoje ręce. Składam pocałunek na lewej, potem na
prawej. Podnoszę wzrok. Patrzy na mnie tymi swoimi błękitnymi oczami. Na jego
wypłowiałych rzęsach błyszczą łzy.
Nigdy nie powiedział: „Nie odchodź”, bo wie, że muszę odejść. Bo wie, że przed nami
jeszcze tyle pożegnań. Za nami też już sporo… I tak już będzie do końca. Nie mogę mu
obiecać… Nic mu nie mogę obiecać. Nie obiecuję. Kocham. On też mnie kocha, chociaż
chyba się na mnie zawiódł. Dał mi tyle miłości. Kochał bezwarunkowo, a ja? Ja go w pewien
sposób porzuciłam i porzucam w każdą środę i sobotę… Teraz żałuję… Żałuję, że nie
powiedziałam mu wtedy, przed jego chorobą: „Dziękuję”. Tak trudno zamknąć te wszystkie
lata w jednym słowie. A powinnam. Teraz on nie wie, że jestem mu wdzięczna…
– Ale wie, że go pani kocha – powiedziała do mnie pielęgniarka podczas jednej z wizyt.
– To najważniejsze. Najważniejsze, kiedy się wie, że jest się kochanym. – Pulchna kobieta,
która nieraz podawała mi chusteczkę, uśmiechnęła się do mnie.
Kiedy wracałam do domu, skręciłam do parku i odnalazłam „naszą” ławeczkę, na
której siadywaliśmy wiele razy podziwiając zachody słońca. Siedzieliśmy tutaj czasami bez
słowa, ale w pełnym zrozumieniu. Bo nikt mnie nie rozumiał tak dobrze, jak ON.
4 © 2018 Gabriela Gargaś. Wszelkie prawa zastrzeżone. https://gabrielagargas.pl/
Najpierw odszedł tato. Opuścił nie tylko mamę, ale przede wszystkim mnie. Ja,
ukochana córeczka tatusia, zostałam porzucona dla długonogiej blondynki. Do tej pory
trudno mi o tym mówić, myśleć. Boli… Boli jak jasna cholera. Pamiętam, że zazdrościłam
innym „normalności”. Jeszcze wtedy nie rozumiałam, że za tak zwaną normalnością kryje się
niekiedy morze łez. Ale ja, wówczas mała dziewczynka, patrzyłam na pełne rodziny z
zazdrością. Kiedyś w parku widziałam mężczyznę, który niósł na rękach córeczkę.
Przystawał i podrzucał ją, a ona śmiała się wniebogłosy. Czułam ból w okolicy mostka. A
potem… To było wtedy, gdy byłam już nastolatką, przekonałam się, że jest inny mężczyzna,
który należycie zastępował mi ojca.
W wieku osiemnastu lat zakochałam się w Przemku, ojcu moich córek. Kochałam go
namiętnie, intensywnie, do zdartego naskórka. Tak… To była miłość wymieszana z
pożądaniem. Kiedy się kochaliśmy, oboje mieliśmy naskórek pozdzierany do krwi.
Opuchnięte wargi, bijące serca i śliskie od potu ciała. Z nim wszystko było śliskie. Miłość też
w pewnym momencie zrobiła się obślizgła. Wróć. Ja pomyliłam miłość z pożądaniem. Bo co
może wiedzieć o miłości nastolatka? Wydaje jej się, że wszystko, a nie wie nic. Bo miłość
powinna się pojawić potem, po tym całym szale ciał, z pierwszym problemem, pierwszym
nadprogramowym kilogramem, pierwszą zmarszczką, nieprzespaną nocą, bo dziecko
ząbkuje. I bardzo często ta miłość sobie ucieka albo przyczajona zasypia w kąciku. Chciałam
sobie ze wszystkim poradzić: z domem, obiadami, małym dzieckiem. A potem zaszłam w
kolejną ciążę i było coraz trudniej.
– Bo tylko ja pracuję, a ty? – powiedział zdenerwowany Przemek, kiedy znowu
zabrakło nam do pierwszego.
– Jestem w zagrożonej ciąży, nie mogę pracować – odparłam bez poczucia winy. Bo
niby za co miałam się obwiniać?
– Trzeba było się zabezpieczać – rzucił.
Słowa bolały. Ale potem Przemek przepraszał, a ja mu wybaczałam. Kiedy pojawiła się
Milenka, nasz świat się rozsypał. Córeczka urodziła się z dodatkowym chromosomem. Miała
zespół Downa.
Jak to się stało? No jak? Odżywiałam się zdrowo, chodziłam na wszystkie badania.
5 © 2018 Gabriela Gargaś. Wszelkie prawa zastrzeżone. https://gabrielagargas.pl/
– Wiedziałem, że to z tobą jest coś nie tak – powiedział Przemek. Pół roku później
spakował się i odszedł. Tak po prostu zwinął manatki i nas porzucił.
„Będę na ciebie czekać…” – pomyślałam, choć wiedziałam, że to nie ma
najmniejszego sensu.
Tuż po moim rozwodzie zmarła moja najlepsza przyjaciółka, mama. Wszyscy ode mnie
odeszli.
– Co jeszcze? – krzyczałam pijana ze smutku pewnej nocy. – Co mnie jeszcze, kurwa,
spotka?
I wtedy przyjechał do mnie ON. Z małą walizeczką, uśmiechnięty, z posiwiałymi
włosami, ale wciąż pełen energii.
– Razem to wszystko udźwigniemy – powiedział.
– Ale ja nie dam rady – wychlipałam.
– Dasz. Dasz…
Uwierzył we mnie, chociaż wtedy to ja w siebie nie wierzyłam. Najważniejsze to mieć
przy sobie człowieka, na którego ramieniu można się niekiedy wesprzeć. Oczywiście, że nie
chciałam nieustannie na nim wisieć, ale dobrze, że z nami był. Cichutki, kiedy
potrzebowałam ciszy, wesoły, kiedy widział, że trzeba mnie rozśmieszyć, bo inaczej się
rozsypię, a rozsypywałam się wiele razy. Może częściej niż inni. Bo to przeklęte życie.
Kochałam je, ale miałam do niego jakiś żal o te wszystkie kłody, które rzucało mi pod nogi.
Umierałam za życia kilka razy, a ON – mój Dziadziuś – mnie wskrzesił.
Kiedy zjawił się u nas w domu, miał siłę za nas dwoje. Siłę do dźwigania problemów.
Do tej pory nie wiem, skąd ją brał.
Raz uciekłam z domu na dwie doby, bo Milena od kilku dni była nieznośna, a moja
starsza córka Anastazja przechodziła nastoletni bunt. Miałam wszystkiego dość, bo praca, bo
rehabilitacja Milenki, bo brakowało czasu, żeby się po dupie podrapać. I zazdrościłam
niekiedy innym kobietom mężów i zdrowych dzieci, i tego, że mogą spokojnie poczytać
książkę. Ja nie mogłam sobie na to pozwolić.
Dziadziuś został z prawnuczkami. Kiedy zadzwoniłam do niego, rzekł:
6 © 2018 Gabriela Gargaś. Wszelkie prawa zastrzeżone. https://gabrielagargas.pl/
– Odpocznij. – Tylko tyle i aż tyle.
Wróciłam po dwóch dniach.
– Przepraszam – powiedziałam do najwspanialszego mężczyzny na świecie.
– Ja się wcale nie gniewam. Jak mógłbym się gniewać? – Pogładził mnie po policzku.
Siedzieliśmy, popijając zieloną herbatę. Dziadziuś nie omieszkał zapytać:
– Co to za świństwo? – Ale pił dalej. A ja patrzyłam na niego z ufnością i czułością. –
Na niektóre rzeczy mamy wpływ, a na inne żadnego. – Odłożył na stół pusty kubek i mówił
dalej: – Jak na to, czy pada deszcz, jest burza, czy wieje wiatr. Mamy wpływ na to, jak to
wszystko będziemy przyjmować. Możemy tańczyć w deszczu i skakać po kałużach, i
zachwycać się piorunami, które przecinają niebo. Nie miałaś żadnego wpływu na to, że
urodziłaś chorą dziewczynkę. – Poklepał mnie po ramieniu, wstał i poszedł do pokoju.
Kiedy pojawiła się Milenka, to Dziadziuś powiedział mi, żebym znalazła w tym
wszystkim sens. Pamiętam, jak się na niego wściekłam. Bo jak znaleźć sens w
bezsensownym, kiedy boli życie, boli choroba dziecka? Teraz już wiem, że miał rację, bo
sensem tego wszystkiego jest moja miłość do córki. Oczywiście, że nie jest łatwo, bo i ja
mam chwile załamania. Czasami myślałam, że gdyby ona się nie urodziła, to może byłoby
nam łatwiej… Wiem, co pomyślą niektóre matki. Ale nie osądzaj mnie… Nie jesteś w mojej
skórze. Czy jestem dobrym człowiekiem? Widzę w tym wszystkim sens, kiedy moja córka
się śmieje, kiedy kocha bezinteresownie, kiedy wiem, że ja ją kocham… A jeszcze podczas
porodu zastanawiałam się nad tym, jak to będzie możliwe. A jednak ją pokochałam. Ta
miłość nie narodziła się z dnia na dzień. Potrzebowała trochę czasu.
Pamiętam, kiedy moja córeczka poszła pierwszy raz do takiego „niezwykłego
przedszkola”. My to miejsce tak nazwaliśmy, a dokładnie Dziadziuś. Dla nas to nie było
żadne przedszkole specjalistyczne, a właśnie niezwykłe. Panie nauczycielki stanęły na
wysokości zadania, przyjmując Milenkę do grona dzieci. Po dwóch dniach aklimatyzacji,
które spędziłam tam razem z córeczką, pani powiedziała, abym poszła do domu i wróciła o
dwunastej. Było mi ciężko, ale pożegnałam się z małą i ruszyłam w stronę drzwi. Milenka
złapała mnie za nogę. Odwróciłam się, ukucnęłam naprzeciw niej i mocno ją do siebie
przytuliłam.
7 © 2018 Gabriela Gargaś. Wszelkie prawa zastrzeżone. https://gabrielagargas.pl/
– Będę na ciebie czekać – powiedziała, sepleniąc.
Pamiętam, że wzruszenie na chwilę odebrało mi mowę.
– Kochanie… – Pogładziłam ją z czułością po głowie. – Wrócę. Za trzy godzinki
wrócę. Zabiorę cię na obiad do domu.
Kiedy przekraczałam próg domu łzy spływały mi po policzkach.
„Będę na ciebie czekać” – te słowa spowodowały, że uwierzyłam w to, jak jestem dla
niej ważna. Moja córka każdego dnia dawała mi morze cudów.
– W rodzinie jest coś niesamowitego – stwierdził Dziadziuś, kiedy mu o tym
wszystkim opowiedziałam. Siedzieliśmy na „naszej” ławce w parku i odliczaliśmy minuty,
kiedy to pójdziemy po Milenkę do przedszkola.
– Dziadziuś, wiesz, że z rodziną najlepiej wychodzi się na zdjęciach.
– Hmm… – westchnął. – Fakt, nasza rodzina nie jest najwspanialsza.
Spojrzałam na niego zdziwiona.
– Ale jakoś wytrwaliśmy razem – dokończył i uśmiechnął się do mnie. – Mamy siebie.
Dwie młode kobiety, trzecia już nie taka młoda i starzec.
Roześmialiśmy się.
Faktycznie, moja rodzina była trochę dziwna. Dwoje dorosłych – wnuczka i dziadek – i
dwie dziewczynki. Jedna chora. Ale było między nami coś niesamowitego, coś, co się
nazywa MIŁOŚĆ. Miłość pisana wielkimi literami. Drukowanymi. Miłość czuła,
roztargniona, zagubiona, radosna i nasza. Wciąż nasza. I bez miłości mojego Dziadka nie
byłabym tu, gdzie teraz jestem. To on, stary człowiek, podnosił mnie z kolan, kiedy
upadałam.
I dopiero wtedy uświadomiłam sobie, że życie jest smutne, kiedy brakuje kochania. A
kiedy byłam z Przemkiem, ojcem moich córek, zabrakło nam miłości. Już pod sam koniec
małżeństwa nie przytulaliśmy się, nie pieściliśmy słowami. Nie wspieraliśmy.
Myśmy się już nawet potem nie kochali. To było pół roku po narodzeniu Mileny, a
miesiąc przed tym, zanim Przemek odszedł. Jakoś tak wyszło. Nagie ciała, usta przy ustach. I
8 © 2018 Gabriela Gargaś. Wszelkie prawa zastrzeżone. https://gabrielagargas.pl/
jego spojrzenie. Widziałam w jego oczach obrzydzenie. Odtrąciłam go. Wstałam i poszłam
do łazienki. Usiadłam naga w wannie. Drżąc na całym ciele, płakałam. Skończyło się
pożądanie i namiętność, pozostała miłość do córek.
Pracowałam wówczas w pralni. Widywałam go kilka razy w tygodniu. Kiedy przenieśli
nas na dział, gdzie prasowaliśmy ubrania, spotykaliśmy się codziennie. Artur był wysoki,
miał kręcone kasztanowe włosy. Gdy ze sobą rozmawialiśmy, co chwilę wybuchaliśmy
śmiechem.
Zakochałam się w nieodpowiednim mężczyźnie. Do niczego między nami nie doszło, a
może doszło do wszystkiego? Bo czułość, bo słowa, bo setki spojrzeń, bo miłość. Platoniczna
miłość. Rozmowy od świtu do nocy. Zrozumienie. Empatia. Radość. Bo ON. Wszechświat
wypożyczył mi go tylko na chwilę. Wszystko, co się działo między nami, nie pozostało bez
znaczenia. Cieszyłam się każdym dniem, w którym mogłam go zobaczyć. W pewnym
momencie przestało mi przeszkadzać, że nie możemy być razem. Artur miał żonę, a ja nie
zrobiłabym takiego świństwa drugiej kobiecie. Mimo całej miłości do niego nie mogłam, nie
chciałam… Bo wiedziałam, jak się wtedy cierpi. Człowiek nie powinien krzywdzić drugiego
człowieka, choćby z czystej przyzwoitości. Każdy z nas wie, jak boli złamane serce.
Ludzie nas opuszczają przez całe życie. Niekiedy w nieodpowiednim momencie. Zbyt
szybko, zbyt boleśnie. Czasami my odchodzimy, zostawiając za sobą czyjeś rozsypane serce.
Większość z nas nie chce, aby ktoś cierpiał, ale przy rozstaniach jest to nieuniknione.
Błądzimy, rozsypujemy się, szukamy, przestajemy kochać albo zbyt mocno kochamy.
Najbardziej boli, kiedy musisz kogoś opuścić, a serce wciąż tak mocno kocha. A tu trzeba
zachować rozsądek. Cholerny rozsądek!
„Kochaj mnie!” – woła rozkochane serce.
– Będę na ciebie czekać… – powiedziałam do Artura, kiedy odchodziłam z pracy. –
Spotkamy się kiedyś gdzieś tam… W gwiazdach…
Dziadziuś usiadł z dziewczynkami na starym rozpadającym się fotelu i zaczął
opowiadać im różne historie, z tymi strasznymi na czele. Wnuczki słuchały go z zapartym
9 © 2018 Gabriela Gargaś. Wszelkie prawa zastrzeżone. https://gabrielagargas.pl/
tchem. I wszystko zaczęło się układać. W naszym domu pojawiły się śmiechy i radość i
wtedy coś dziwnego zaczęło się dziać z Dziadziusiem.
Będę na ciebie czekać…
– To początek demencji – powiedział lekarz.
– Co możemy zrobić? – zapytałam, a łzy momentalnie pojawiły się w moich oczach.
– Nic – odparł, stukając długopisem w blat biurka.
Miałam ochotę nim potrząsnąć i wykrzyczeć, że jest bezdusznym bydlakiem.
Dziadziuś przyjął to ze spokojem. Już taki był. Choćby się waliło i paliło, ze wszystkim
dawał sobie radę.
– Taka kolej rzeczy – stwierdził, a potem obiecał, że zanim o wszystkim zapomni,
zanim się rozsypie, zanim będzie musiał odejść, pomoże mi wychować córki.
Dotrzymał słowa.
– Wiesz, ja codziennie modlę się o to, aby jak najdłużej być sprawnym. Dla was.
Nigdy się nie skarżył, choć wiedział, że ta diagnoza to wyrok.
– Odpocznij – mówiłam nieraz.
– Daj spokój, jeszcze będę miał czas odpocząć.
Któregoś dnia Dziadziuś zakomunikował mi, że musimy porozmawiać. Dziewczynki
już spały, a my siedzieliśmy na kanapie. Był zdenerwowany, ja również byłam spięta.
– Kiedy będzie już ze mną naprawdę źle, chcę, byś oddała mnie do domu opieki.
– Nie ma mowy! – oburzyłam się.
– Pomyśl racjonalnie. Milka, jej rehabilitacja, twoja praca, dom… I starzec z
demencją? To się nie uda. A w takim ośrodku zajmą się mną należycie.
– Dziadziusiu… – Dotknęłam jego starej naznaczonej plamami dłoni. Nie mogłam
wydobyć z siebie głosu.
10 © 2018 Gabriela Gargaś. Wszelkie prawa zastrzeżone. https://gabrielagargas.pl/
– Będziesz mnie odwiedzać, a ja… Będę na ciebie czekać…
To nie tak, że oddałam Dziadziusia z dnia na dzień. Biłam się z myślami, odkładałam
ten moment. Długo ze sobą walczyłam. Nie chciałam, ale bałam się, że coś złego się
wydarzy, kiedy Dziadziuś zostanie sam w domu. Ogarniał mnie paniczny strach. Nie
chciałam się dłużej zastanawiać, czy jest bezpieczny, kiedy mnie nie ma obok, dzwonić co
chwilę i prosić sąsiadki o pomoc. Trzy lata później Dziadziuś trafił do domu opieki.
Czy mam wyrzuty sumienia? Każdego dnia, a moje serce rozsypuje się na drobne
kawałki, kiedy przekraczam próg ośrodka.
Kiedy oddałam Dziadziusia do domu opieki, Anastazja, podobnie jak Milena, przestały
się do mnie odzywać.
– Co miałam zrobić? – zapytałam starszą córkę.
– Mogłaś się zwolnić z pracy, a ty oddałaś Dziadziusia jak jakąś niepotrzebną rzecz! –
krzyczała.
Przełknęłam rozczarowanie. Anastazja rzuciła we mnie poduszką. Złapałam ją w locie.
– Gdybym zrezygnowała z pracy, nie wystarczyłoby nam na wszystko pieniędzy.
– Dziadek dostaje rentę, bierzemy na Milenę zasiłek.
– To nie wystarczy. Rehabilitacja, prywatne przedszkole, leki. Chore dziecko i chory
starszy człowiek. Sama dobrze wiesz, jak było… Dziadziuś uciekał z domu, odkręcał kurki z
gazem, chciał wyskoczyć z balkonu.
– Milcz! Do jasnej cholery, co to za tłumaczenia? – Na twarzy córki pojawił się grymas
bólu. – Rzuciłabym szkołę.
– Masz dopiero szesnaście lat.
Rozpłakałyśmy się obie.
Kiedy do niego przychodzę, patrzy na mnie takim smutnym wzrokiem. Nie wie, kim
jestem. Lubi, gdy mu czytam. Nie chce nic jeść. Karmię go mandarynkami, tylko one mu
smakują. Jest otępiały przez leki.
11 © 2018 Gabriela Gargaś. Wszelkie prawa zastrzeżone. https://gabrielagargas.pl/
Klękam przy nim, biorę jego dłoń w swoje dłonie i całuję te spracowane ręce. A potem
podnoszę oczy. Nasze spojrzenia się spotykają. Płaczemy… Płaczemy, ja za tym, że mojego
Dziadziusia już ze mną nie ma. Tego, którego znam. A on? Za dawnym życiem?
Ocieram mu łzy. Całuję w policzki.
– Dziadziusiu – mówię. Uśmiecha się do mnie. Ja też się uśmiecham. Tulę go.
– Będę na ciebie czekać… – odpowiada, bo wie, że zaraz go opuszczę.
I opuszczam. Idę szybkim krokiem w stronę parku. Zanim moje serce roztrzaska się na
milion kawałków siadam na „naszej” ławeczce, gdzie słowa są zbędne. Słońce zachodzi,
barwiąc niebo na czerwono. Ta czerwień… Przychodzi mi na myśl miłość.
Kiedy byłam małą dziewczynką, Dziadziuś piekł dla mnie chałkę obficie obsypaną
kruszonką, bo tylko taka mi smakowała. Jeszcze ciepłą kroił na grube pajdy i smarował
powidłem śliwkowym. Zajadałam ją ze smakiem, popijając zimnym mlekiem. A Dziadziuś
opowiadał mi wtedy różne historie. Co działo się na świecie, co u sąsiadów, o tym, że w tym
roku owoców za wiele nie będzie, bo wiosną zdarzały się przymrozki. Zawsze traktował
mnie na równi ze sobą. Nie jak jakąś małą dziewczynkę, ale jak partnera do rozmów,
wycieczek na ryby czy spacerów po parku. Uczył mnie czytania, tabliczki mnożenia i
wspinania się po drzewach.
Ufał mi i dawał mi wolność. I może dlatego starałam się nie zawieść jego zaufania. I
wtedy, kiedy miałam szesnaście lat, a kolega zaproponował mi piwo, ja odmówiłam. Bo
wcześniej to Dziadziuś wstawił się za mną u mamy i babci, abym mogła pójść na imprezę.
– Będę na ciebie czekać… – powiedział. – Przyjadę po ciebie o północy, zaparkuję
trochę dalej.
Uśmiechnęłam się do niego.
Czekał… To on nauczył mnie, czym jest miłość.
•
12 © 2018 Gabriela Gargaś. Wszelkie prawa zastrzeżone. https://gabrielagargas.pl/
O autorze:
Gabriela Gargaś
Autorka książek obyczajowych. Realistyczne i nietuzinkowe fabuły stały sie kluczem do jej
sukcesu. Pisze o kobietach i dla kobiet. Kobietach szczęśliwych i tych, które boją sie
zaryzykować. Jej książki zyskują miano bestsellerów, a jej najnowsza książka : „Wieczór taki
jak ten” przekroczyła nakład kilkudziesięciu tysiący egzemplarzy. Przez kilka tygodni
znajdowała się w pierwszej dziesiątce „top" najlepiej sprzedających się książek na stronie
empik.com
Inicjatorka projektu : "Każdego dnia". Zysk ze sprzedaży książki został przekazany Fundacji
Marka Kamińskiego, która wspiera dzieci i młodzież dotkniętych ciężkimi, często
nieuleczlnymi chorobami.
Z wykształcenia jest ekonomistką o specjalności bankowej. Z zamiłowania - bibliofilka. Jest
również niepoprawną optymistką, mamą, żoną, przyjaciółką, kobietą z krwi i kości. Lubi
pierogi i czarną kawę, bardziej wschody od zachodów słońca, piwonie i bez.
Pisze codziennie, a jej budzik dzwoni o czwartej rano. Najlepiej pracuje jej się o świcie,
kiedy : „cały dom śpi”. Pisanie historii, które wzruszają i bawią, to jest to co kocha.
Oficjalna strona autorki: https://gabrielagargas.pl/
13 © 2018 Gabriela Gargaś. Wszelkie prawa zastrzeżone. https://gabrielagargas.pl/
Już wkrótce w księgarniach:
Premiera 04.04.18