Becca Fitzpatrick - 1.Szeptem

download Becca Fitzpatrick - 1.Szeptem

of 148

description

Spis treściPROLOG..................................................................................................................................................2 ROZDZIAŁ 1.............................................................................................................................................3 ROZDZIAŁ 2.............................................................................................................................................8 ROZDZIAŁ 3.................

Transcript of Becca Fitzpatrick - 1.Szeptem

Spis treciPROLOG..................................................................................................................................................2 ROZDZIA 1.............................................................................................................................................3 ROZDZIA 2.............................................................................................................................................8 ROZDZIA 3...........................................................................................................................................14 ROZDZIA 4...........................................................................................................................................22 ROZDZIA 5...........................................................................................................................................28 ROZDZIA 6...........................................................................................................................................33 ROZDZIA 7...........................................................................................................................................37 ROZDZIA 8...........................................................................................................................................43 ROZDZIA 9...........................................................................................................................................47 ROZDZIA 10.........................................................................................................................................52 ROZDZIA 11.........................................................................................................................................56 ROZDZIA 12.........................................................................................................................................62 ROZDZIA 13.........................................................................................................................................65 ROZDZIA 14.........................................................................................................................................73 ROZDZIA 15.........................................................................................................................................77 ROZDZIA 16.........................................................................................................................................81 ROZDZIA 17.........................................................................................................................................87 ROZDZIA 18.........................................................................................................................................92 ROZDZIA 19.........................................................................................................................................96 ROZDZIA 20.........................................................................................................................................99 ROZDZIA 21.......................................................................................................................................104 ROZDZIA 22.......................................................................................................................................108 ROZDZIA 23.......................................................................................................................................111 ROZDZIA 24.......................................................................................................................................117 ROZDZIA 25.......................................................................................................................................121 ROZDZIA 26.......................................................................................................................................126 ROZDZIA 27.......................................................................................................................................131 ROZDZIA 28.......................................................................................................................................133 ROZDZIA 29.......................................................................................................................................138

2

ROZDZIA 30.......................................................................................................................................142

3

PROLOGDolina Loary, Francja, listopad 1565 Chauncey przebywa z mod wieniaczk na poronitych traw brzegach Loary, gdy nagle zacza si burza, i pozbawiony waacha, ktrego puci wolno na k, musia wraca do zamku pieszo. Zerwawszy z trzewika srebrn klamr, pooy j na doni dziewczyny i chwil patrzy, jak ta zmyka, w spdnicy utytanej botem. Potem nacign buty i ruszy do domu. Ulewa zakrya ciemniejcy pejza wsi wok Chateau dc l.angeais. Chauncey wawo przeskakiwa zapadnite w czarnoziemie cmentarza groby. Nawet w najgstszej mgle umia trafi std do domu, bez lku, e si zgubi. Tego wieczoru mga nie zalega, ale mrok i zacinajcy deszcz byy wystarczajco zwodnicze. Spostrzegszy ktem oka jaki ruch, Chauncey prdko zerkn w lewo i uleg wraeniu, e wielki anio wieczcy bliski nagrobek podnosi si z miejsca. Ni to kamienny, ni marmurowy, chopiec olbrzym by obnaony do pasa, z goymi stopami, w opadajcych na biodra portkach. Zeskoczy z grobu na ziemi; jego czarne wosy ociekay deszczem. Woda spywaa mu po twarzy, niadej jak u Hiszpana. Chauncey dotkn rkojeci miecza. -Co ty za jeden? Na twarzy chopca odmalowa si umiech. Nie igraj z ksiciem de Langeais - ostrzeg go Chauncey. - Pytaem, jak si zowiesz. No, mw. -Ksiciem? - Chopiec opar si o pokrzywion wierzb. - Czy bkartem? Chauncey doby miecza. -Odwoaj to! Ojciec mj by ksiciem de Langeais. Wic i ja jestem ksiciem de Langeais - doda niepewnie i przekl si za to w duchu. Chopiec leniwie pokrci gow. -Nie stary ksi by twym ojcem. Chauncey zawrza gniewem na tak nikczemn zniewag. -A twj rodzic? - spyta, wycigajc miecz przed siebie. Wprawdzie jeszcze nie zna nazwisk wszystkich swych wasali, ale ju pomau si ich uczy. Chcia przywoa w pamici rodowe miano chopca. - Raz jeszcze si pytam -rzek cicho, ocierajc rk twarz z deszczu. - Kto ty? Chopiec zbliy si do niego, odsuwajc miecz na bok. Nagle wyglda starzej, ni przypuszcza Chauncey, i moe nawet liczy rok, dwa lata wicej od niego. -Pomiot Szatana - odpowiedzia. Chaunceya z przestrachu cisno w odku. -Jeste obkany wycedzi przez zby. - Zejd mi z drogi. Ziemia pod jego stopami drgna. Pod powiekami buchno nagle zlotem i czerwieni. Zgarbiony, z paznokciami wpitymi w biodra, spojrza na chopca, bez tchu mrugajc oczami i prbujc poj, co si dzieje. W gowie zakrcio mu si tak, jakby zupenie straci panowanie nad umysem. Chopiec przykucn, aby zrwna si z nim wzrokiem. -Posuchaj uwanie. Musisz mi co ofiarowa. Nie odejd, pki tego nie dostan. Rozumiesz? Chauncey zacisn zby i w odruchu buntu pokrci gow na znak niedowierzania. Chcia splun na chopca, lecz lina spyna mu po brodzie, bo jzyk odmwi posuszestwa. Chopiec ucisn rce Chaunceya, ktry, poparzony gorcem jego doni, gono zawy. -Musisz zoy mi przysig wiernoci - rzek chopiec. - Klknij i przysigaj. 4

Chauncey chcia si szorstko rozemia, ale ze zdawionej krtani doby si tylko jk. Cho z tyu nie byo nikogo, jego prawe kolano ugio si, jakby pod kopniakiem, i zaryo w bocie. Saniajc si, dosta nudnoci. -Przysigaj - powtrzy chopiec. Kark Chaunceya obja fala aru; wytajc siy, ledwie zdoa zacisn donie w sabe pici. Rozbawio go to, cho wcale nie byo mu do miechu. Nie pojmowa, jakim cudem nieznajomy wywoa u niego raptowne mdoci i osabienie, ktre miay ustpi dopiero, gdy zoy przysig. Postanowiwszy usucha chopca, w duchu poprzysig sobie, e zniszczy go za to upokorzenie. -Panie, jestem twoim sug - rzek gosem penym jadu. Nieznajomy pomg mu wsta z klczek. Spotkamy si tu z pocztkiem hebrajskiego miesica cheszwan. Musisz mi suy przez dwie niedziele od nowiu do peni. -Dwie niedziele? - ciao Chaunceya zatrzso si od gniewu. - Jestem ksiciem de Langeais! -Jeste Nefilem - odpar chopiec, umiechajc si krzywo Chauncey mia na kocu jzyka cit ripost na te sowa, ale zdoawszy j przekn, spyta lodowatym tonem: -Co takiego? Naleysz do biblijnego rodu Nefilw. W istocie ojcem twym jest anio, ktry spad na ziemi z niebios. Jeste wic na poy miertelnikiem - chopiec napotka wzrok Chaunceya, unoszc ciemne oczy - na poy za upadym anioem. Przywoawszy z otchani myli gos swego nauczyciela, Chauncey usysza, jak odczytuje on fragmenty z Biblii i opowiada o rodzie odszczepiecw, rasie przeraajcej i potnej, powstaej, gdy strceni z nieba anioowie wspyli ze miertelniczkami. Przeszed go silny dreszcz, na granicy obrzydzenia. -Kto ty? Chopiec odwrci si i zacz oddala, lecz mimo e Chauncey chcia ruszy za nim w pogo, nie mg usta na osabionych nogach. Klczc, przez zmruone w deszczu oczy dojrza na jego plecach dwie grube blizny. Zbiegay si one w ksztat odwrconej litery V". -Czy ty jest... upady? - zawoa. - Widz, e odarli ci ze skrzyde...? Chopiec - anio albo kto tam jeszcze - nie zatrzyma si jednak. Chauncey ju nie potrzebowa potwierdzenia. -A te usugi, ktre mam oddawa... - krzykn. - Chc wiedzie, na czym polegaj? Powietrze rozbrzmiao cichym miechem.

ROZDZIA 1Coldwater, Maine, wspczenie Weszam do sali biologicznej i... szczka mi opada. Ciekawe, skd na tablicy wzili si Barbie z Kenem. Kto przyczepi ich tam razem i na sil zczy im rce. Oboje byli na golasa i tylko miejsca intymne mieli przysonite sztucznymi limi. Nad gowami lalek widniao haso, wypisane grub row kred: ZAPRASZAM DO WIATA ROZMNAANIA Vee Sky, ktra wesza razem ze mn, powiedziaa: -I wanie dlatego szkoa zakazuje uywania komrek z aparatem fotograficznym. Zdjcia czego takiego w e-zinie byyby dla wydziau owiaty wystarczajcym powodem, eby wywali biologi z programu. A my w cigu tej godziny mogybymy robi co twrczego, na przykad pobiera indywidualne lekcje u adnych chopcw z wyszych sfer. - Wiesz, Vee - odparam - mog si zaoy, e czekaa na te zajcia cay semestr. 5

Vee zatrzepotaa rzsami i umiechna si szelmowsko. -Nie usysz na nich niczego, o czym ju bym nie wiedziaa. I to mwi Vee dzie-wi-ca? -Ciszej. - Mrugna do mnie, akurat gdy zadzwoni dzwonek, i musiaymy zaj miejsca za jednym stoem, obok siebie. Trener McConaughy chwyci gwizdek dyndajcy mu na acuszku na szyi i zagwizda. -Druyna, siada! McConaughy traktowa lekcje biologii w dziesitej klasie jak zajcie poboczne, bo tak naprawd pracowa jako trener koszykwki na uniwerku, o czym wszyscy wiedzielimy. -Pewnie nie mieci wam si w gowie, e seks to co wicej ni pitnastominutowy pobyt na tylnym siedzeniu samochodu. Tymczasem seks to nauka. No, a czym jest nauka? -Nud - krzykn jaki chopak z tyu sali. -Jedynym przedmiotem, ktry mi nie idzie odezwa si inny. Trener przemkn wzrokiem po pierwszych rzdach, zatrzymujc si na mnie. -Nora? -Wiedz na jaki temat - odpowiedziaam. Podszed do mojego stou i stukn w blat palcem wskazujcym. -Co wicej? -Wiedz nabyt poprzez dowiadczenia i obserwacj. Piknie. Jak na przesuchaniu do nagrania audiobooka z naszego podrcznika do biologii. -Wasnymi sowami - zada trener. Dotknam kocem jzyka grnej wargi, szukajc jakiego synonimu. -Nauka jest dochodzeniem. Zabrzmiao to jak pytanie. -Nauka faktycznie jest dochodzeniem - rzek trener, zacierajc rce. - Nauka wymaga od czowieka przeobraenia si w szpiega. Ujta w ten sposb nauka wydawaa si wrcz frajd. Zbyt dobrze jednak znaam McConaughy'ego, by sobie robi nadzieje. -Pomylne dochodzenie wymaga praktyki - cign. -Seks te - zawoa kto, znw z tyu sali. Wszyscy powstrzymalimy si od miechu, a trener pogrozi przestpcy palcem. -Tego wam dzi nie zadam. - McConaughy znowu zwrci si do mnie: - Noro, siedzisz z Vee od pocztku roku. Skinam gow, niestety przeczuwajc, do czego zmierza. -I obie redagujecie e-zin. Przytaknam. -Na pewno zdyycie si ju dobrze pozna. Vee kopna mnie pod stoem. Wiedziaam, o czym myli. e facet nie ma pojcia, ile o sobie wiemy. I nie chodzi mi tylko o sekrety, ktre powierzamy pamitnikom. Vee sianowi moje cakowite przeciwiestwo. Ma zielone oczy, jasnopopielate wosy i kilka kilogramw nadwagi. Ja jestem ciemnook brunetk o wielkiej burzy lokw, ktrym nie daje rady nawet najlepsza prostownica. Mam te nogi dugie jak barowy stoek. Mimo tych rnic czy nas niewidzialna wi, ktr musiaymy nawiza na dugo przed przyjciem na wiat - i obie daybymy si pokroi, e przetrwa do koca naszych dni. Trener rozejrza si po klasie.

6

-Zao si. e kade z was niele zna osob, z ktr siedzi, bo przecie nie bez powodu wybralicie sobie miejsca. Ze wzgldu na poufao. Niestety, wyborny detektyw unika poufaoci, gdy tpi ona instynkt badawczy. Dlatego te dzisiaj ustalimy nowe rozmieszczenie was przy stolach. Otworzyam usta, by zaprotestowa, ale Vee mnie wyprzedzia: -To jaka paranoja! Jest kwiecie, czyli prawie koniec roku. Nie moe pan teraz wyprawia takich rzeczy. Na twarzy trenera pojawi si umieszek. -Mog wyprawia takie rzeczy do ostatniego dnia semestru. A jeli oblejecie mj egzamin, wrcicie tutaj w przyszym roku i bd je wyprawia nadal. Vee skrzywia si do niego. Jest znana z tej krzywej miny, spojrzenia, ktre zawiera niemal syszalny syk. Jednak wyranie odporny na nie trener podnis gwizdek do ust, tak e ju nie byo o czym dyskutowa. -Osoby siedzce z lewej strony stow, czyli po waszej lewej, przesiadaj si o jedno miejsce do przodu. A te siedzce dotd przed nimi... tak, Vee, ty te... przenosz si do tyu. Vee wepchna notatnik do plecaka i gwatownie zasuna zamek. Zagryzajc wargi, machnam jej na poegnanie, po czym si obejrzaam, aby sprawdzi, kto zajmuje miejsce za ni. Znaam nazwiska wszystkich kolegw i koleanek z klasy... prcz jednego: chopaka, ktry mia do mnie teraz doczy. Trener nigdy go nie wywoywa, co chyba mu odpowiadao. Siedzia zgarbiony przy stole za naszym, spokojnie patrzc przed siebie chodnymi czarnymi oczami. Jak zwykle. Do gowy by mi nie przyszo, e siedzi tam tak dzie w dzie ze wzrokiem utkwionym w przestrze. Z pewnoci nad czym rozmyla, ale, wiedziona intuicj, uznaam, e lepiej nie wiedzie nad czym. Pooy na stole ksik do biologii i siad na dawnym krzele Vee. Umiechnam si do niego. -Cze, jestem Nora. Przeszy mnie czarnymi oczami, lekko wykrzywiajc usta. Moje serce zamaro na chwil, w ktrej niby cie zapada nade mn jaka ponura ciemno. Zaraz zreszt znikna, ale ja przygldaam mu si nadal. Nie umiecha si przyjanie. By to umiech, ktry oznacza kopoty. Niechybne. Skupiam wzrok na tablicy. Barbie i Ken gapili si na mnie z dziwnie wesoymi twarzyczkami. -Rozmnaanie ludzi to nieco lepki temat... -Beeeee! - jknli chrem uczniowie. -Wymaga dojrzaego podejcia. I tak jak w przypadku kadej nauki przyrodniczej, najlepiej zapoznawa si z nim na drodze dochodzenia. Do koca dzisiejszych zaj powiczycie ledztwo, prbujc dowiedzie si jak najwicej o nowym koledze. Na jutro macie przynie sprawozdania z tych bada i wierzcie mi, sprawdz, czy s autentyczne. Uczymy si tu biologii, a nie angielskiego, wic niech was nie kusi, aby zmyla odpowiedzi. Chc widzie prawdziw interakcj i prac zespoow. Pobrzmiewao to pogrk: bo popamitacie" Siedziaam spokojnie. Teraz by jego ruch. Gdy wczeniej si umiechnam, nic dobrego z tego nie wyszo. Zmarszczyam nos, prbujc si zorientowa, czym pachnie. Nie papierosami. Czym bardziej intensywnym i paskudnym. Cygarami. Napotkawszy wzrokiem zegar na cianie, zaczam wystukiwa owkiem rytm wskazwki sekundowej. Pooyam okie na stole i wsparam podbrdek na pici. Westchnam. No nieze. W tym tempie niczego si nie dowiem. Gapic si przed siebie, usyszaam jednak mikkie wodzenie pirem po papierze. Pisa - ciekawe co. Dziesi minut siedzenia przy jednym stole nie

7

uprawniao go jeszcze do wydawania opinii na mj temat. Zerknam w jego notatnik i stwierdziam, e ma ju kilka linijek tekstu, ktrego wci przybywao. -Co piszesz? - zapytaam. -I mwi po angielsku - odpowiedzia, rwnoczenie to zapisujc, agodnym, a zarazem leniwym ruchem doni. Pochyliam si nad nim na tyle blisko, na ile starczyo mi odwagi, prbujc przeczyta, co napisa, ale momentalnie zoy kartk na pl i nie zobaczyam nic. -Co napisae? - spytaam stanowczo. Sign przez st po mj czysty arkusz, przysun go do siebie i zmi w kulk. Nim zdyam zaprotestowa, celnym strzaem wrzuci j do kosza na mieci przy biurku trenera. Chwil wpatrywaam si w kosz, targana niedowierzaniem i wciekoci, po czym otworzyam notatnik na czystej stronicy. -Jak si nazywasz? - spytaam, z owkiem w pogotowiu. Spojrzaam na niego znowu tylko po to, eby zobaczy ten pospny umiech, ktry chyba tym razem mia mnie omieli, abym co od niego wycigna. -Nazwisko? - powtrzyam z nadziej, e gos zaamuje mi si tylko w wyobrani. Mw mi Patch. Serio. Tak mnie nazywaj. Mwic to, lekko mrugn, uznaam wic, e ze mnie kpi. -Co robisz w wolnym czasie? - zapytaam. -Nie miewam wolnego czasu. -Myl, e to jest zadanie na ocen, wic moe zechcesz by miy? Wychyli si do tyu, krzyujc rce za gow. -Miy? Przekonana, e to znw aluzja, stwierdziam, e bezpieczniej bdzie si wycofa. -W wolnym czasie, powiadasz - rzeki w zadumie. - Robi zdjcia. Drukowanymi literami zapisaam: FOTOGRAFIA. -Jeszcze nie skoczyem - cign. - Szykuj duy cykl fotek felietonistki pewnego e-zinu, ktra propaguje ywno ekologiczn, potajemnie para si poezj i dry na sam myl, e bdzie musiaa wybiera midzy Stanford, Yale i... zaraz, jak si nazywa ten wielki na H"? Patrzyam na niego przez chwil, wstrznita, e w niczym si nie myli. I nie odniosam wraenia, e tylko zgaduje. Wszystko wiedzia. A ja chciaam si dowiedzie skd. Natychmiast. -Ale nie wyldujesz na adnym z nich - doda. -Doprawdy? - spytaam bez namysu. Chwyci moje krzeso pod siedzeniem i przycign mnie do siebie. Niepewna, czy mam da drapaka, pokazujc, e si boj, czy nie robi nic i udawa znudzenie, wybraam drug opcj. -Mimo e byaby prymusk na kadym z tych trzech uniwersytetw, gardzisz nimi, bo powszechnie kojarzy si je z sukcesem. Ferowanie wyrokw to trzecia z twoich najwikszych saboci. -A druga? - spytaam z lekk furi. Kim jest ten facet? Czy to ma by jaki wkurzajcy dowcip? -Nie wiesz, komu zaufa. Nie: odwouj. Ufasz ludziom, tyle e zawsze niewaciwym. -No, a pierwsza? - zapytaam. -Trzymasz ycie bardzo krtko. -A c to ma znaczy? -Boisz si wszystkiego, nad czym nie masz kontroli. Zjeyy mi si wosy na karku, a sal ogarno lodowate zimno. Normalnie w takiej sytuacji podeszabym do biurka trenera i poprosia go o zmian miejsca, ale nie miaam zamiaru da odczu

8

chopakowi, e moe mnie zastraszy. W irracjonalnym odruchu samoobrony postanowiam, e nie wycofam si pierwsza. -Sypiasz nago? - zapyta. Mylaam, e padn, ale jako si opanowaam. -Nie jeste osob, ktrej chciaabym si z tego zwierza. -Bya kiedy u psychiatry? -Nie - skamaam. Tak naprawd chodziam na terapi do szkolnego psychologa, doktora Hendricksona. Bynajmniej nie z wyboru, no i nie lubiam rozmawia na ten temat. -Popenia przestpstwo? -Nie - odparam. Fakt, e par razy przekroczyam dozwolon szybko, nie zrobiby na nim wraenia. - Moe by mnie zapyta o co normalnego? Sama nie wiem... O ulubiony rodzaj muzyki. -Nie bd pyta o to, czego si domylam. -Nie masz pojcia, czego sucham. -Baroku. Twj wiat to przecie lad, porzdek. Pewnie grasz... na wiolonczeli? - powiedzia to lak, jakby odpowied przysza mu z powietrza. -Mylisz si - kolejne kamstwo, lecz tym razem dreszcz przeszed mi po ciele. Skd si w ogle wzi ten facet? Skoro wie, e gram na wiolonczeli, to o czym jeszcze moe wiedzie? -Co to? - Paten dotkn pirem wewntrznej strony mojego przegubu. Odsunam si odruchowo. -Znami. -Wyglda jak blizna. Noro, masz skonnoci samobjcze? - Nasze oczy si spotkay i fizycznie poczuam, e on si mieje. - Rodzice s razem czy si rozwiedli? -Mieszkam z mam. -A ojciec? -Tato zmar w ubiegym roku. -Na co? Wzdrygnam si. -Zosta... zamordowany. Wybacz, ale to s jednak sprawy osobiste. Na chwil zapado milczenie, a bezwzgldno w jego wzroku jakby nieco zagodniaa. -Na pewno jest ci ciko - zabrzmiao to szczerze. Zadzwoni dzwonek i Patch wsta, kierujc si do drzwi. -Poczekaj! - zawoaam, ale si nie odwrci. - Patch! -By ju za drzwiami. - Przecie ja nie mam nic o tobie! Zawrci i podszed do mnie. Ujmujc moj rk, napisa co na niej, zanim pomylaam, eby mu j wyrwa. Spojrzaam na siedem cyfr skrelonych na doni czerwonym atramentem - i zacisnam j w pi. Chciaam mu powiedzie, eby nie liczy na mj telefon dzi wieczorem. Chciaam powiedzie, e przez te jego pytania zmarnowaam ca lekcj. Chciaam mas rzeczy, ale staam bez sowa, jakby mnie zamurowao. -Dzi wieczr jestem zajta - odezwaam si wreszcie. -Ja te. - Umiechn si szeroko i ju go nie byo. Sterczaam jak zaklta, prbujc zrozumie to, co zaszo. Czyby celowo wypytywa mnie do koca zaj, ebym nie moga odrobi zadania? Czyby sdzi, e zrehabilituje go jeden promienny umiech? Tak - pomylaam - jasne. -Nie zadzwoni! - krzyknam za nim. - W yciu!!!

9

-Skoczya ten felieton na jutro? - spytaa Vee. Zbliya si, notujc co w skoroszycie, z ktrym nigdy si nie rozstawaa. - Bo ja zamierzam napisa o niesprawiedliwoci tego rozsadzenia. Dostaa mi si dziewucha, ktra wanie dzi rano skoczya leczy wszawic. -Mj nowy kolega - powiedziaam, wskazujc korytarz za plecami Patcha. Chd mia wkurzajco pewny, w stylu wyblake dinsy i kowbojski kapelusz". Tyle e tak si nie ubiera. Patch nalea do facetw, ktrzy nosz ciemne lewisy, ciemne T-shirty na guziki i ciemne buty do kostek. -Ten kiblujcy? Pewnie nie przykada si do nauki. Kto wie, moe repetuje ju drugi raz. - Popatrzya na mnie porozumiewawczo. - Za trzecim razem to sam mid. -Przyprawia mnie o gsi skrk. Wie, czego lubi sucha. Bez adnych wskazwek, od razu powiedzia: baroku" - prba naladowania jego niskiego gosu wysza mi fatalnie. -Pewno zgad. -Wie te... o innych sprawach. -Na przykad? Westchnam. Wiedzia znacznie wicej, nibym chciaa. -Jak mnie wnerwi - odparam w kocu. Powiem trenerowi, eby nas rozsadzi. -Popieram. Miaabym wietny nagwek do nastpnego artykuu: Dziesitoklasistka kontratakuje". Albo jeszcze lepszy: Rozsadzaj, a dadz ci po nosie". Mmm, co fantastycznego. Ostatecznie jednak po nosie dostaam ja. McConaughy odrzuci moj prob o przeniesienie na poprzednie miejsce. Najwyraniej zostaam skazana na siedzenie z Patchem. Na razie.

ROZDZIA 2Mama i ja mieszkamy na peryferiach Coldwater, w osiemnastowiecznym wiejskim domu. w ktrym cigle wieje. Jest to jedyny budynek przy Hawthorne Lane, tak e najbliszych ssiadw mamy w odlegoci prawie mili. Nieraz sie zastanawiam, czy jego budowniczy, majc do wyboru mnstwo dziaek wok, wiadomie stawia fundamenty w epicentrum tajemniczej pogodowej anomalii, ktra najwyraniej wsysa ca mg z wybrzea Maine i przenosi j nad nasz ogrdek. Dom spowija wtedy mrok przywodzcy mysi zabkane duchy. Tego wieczoru uplasowaam si na taborecie w kuchni, w towarzystwie zadania domowego z algebry oraz naszej gosposi, Dorothei. Mama pracuje w Domu Aukcyjnym Hugona Renaldiego; zajmuje si koordynowaniem aukcji nieruchomoci i antykw na caym Wschodnim Wybrzeu. W tym tygodniu bya na pnocy stanu Nowy York. Ze wzgldu na prac stale podruje, wic zatrudnia Dorothe polowania i sprztania, ale jestem pewna, e w spisie jej obowizkw umiecia te czujn opiek nade mn. Jak byo w szkole? - spytaa z lekkim niemieckim akcentem Dorothea. Staa przy zlewozmywaku, szorujc naczynie aroodporne z resztek przypalonej lazanii. -Na biologii siedz z inn osob. -To dobrze czy le? -Dotd siedziaam z Vee. -Hm... - Od energicznego szorowania a trzsa si jej skra na ramieniu. - Czyli e niedobrze. Westchnam zgodnie. -Opowiedz mi o tej nowej koleance. Jaka jest? -Jest wysoki, ciemnowosy i irytujcy. I niesamowicie zamknity. Oczy Patena s jak czarne kule. Bierze wszystko, a sam nie daje nic. Cho wcale nie musz wiedzie o nim wicej. Nie spodobao mi si to, co spostrzegam na pierwszy rzut oka, byo wic bardzo wtpliwe, e spodoba mi si to, co si czai w jego wntrzu. 10

Tylko e to nie do koca prawda. Z tego, co zobaczyam, spodobao mi si w nim wiele. Dugie, smuke minie rk, szerokie, ale nienapite barki i umiech, zarazem figlarny i uwodzicielski. Byam w wewntrznej niezgodzie ze sob, prbujc zignorowa co, co miao nieodparty urok. Przed dziewit Dorothea skoczya swj dzie pracy i wychodzc, zamkna dom na klucz. Na poegnanie dwa razy bysnam jej wiatem z werandy, ktre chyba przenikno mg, bo w odpowiedzi zatrbia. I zostaam sama. Zrobiam remanent uczu, jakie si we mnie kotoway. Nie byam godna. Nie byam zmczona. Ani znw tak strasznie samotna. Jednak troch niepokoio mnie zadanie z biologii. Powiedziaam Patchowi, e do niego nie zadzwoni, i sze godzin temu naprawd nie miaam takiego zamiaru. Teraz mylaam tylko o jednym - eby nie ponie klski. Biologia sza mi najgorzej ze wszystkich przedmiotw. Moje oceny problematycznie chwiay si midzy bardzo dobrymi i dobrymi, co dla mnie sprowadzao si do tego, czy w przyszoci dostan cae stypendium, czy tylko poow. Wrciam do kuchni i podniosam suchawk telefonu. Spojrzaam na to, co zostao z wypisanych mi na rce siedmiu cyfr. Skrycie liczyam, e Patch nie odbierze. Jeli bdzie nieosigalny i nie zechce mi pomc w zadaniu, bd moga przekona trenera, eby jednak nas przesadzi. Pena nadziei, wystukaam numer. Odebra po trzecim sygnale. -O co chodzi? Rzeczowym tonem zapytaam: -Dzwoni, eby spyta, czybymy si dzi nie spotkali. Wiem, e jeste zajty, ale... -Nora - wypowiedzia moje imi, jakby to bya puenta dowcipu. - Mylaem, e nie zadzwonisz. Nigdy. Byam wcieka na siebie, e zlekcewayam wasne sowa. Byam wcieka na Patcha, e mi to wypomnia. I wcieka na trenera i jego pokopane zadania. Otworzyam usta z nadziej, e powiem co mdrego. -Wic jak? Spotkamy si czy nie? -Tak si skada, e nie mog. -Nie moesz czy nie chcesz? -Jestem pochonity gr w bilard - w jego glosie usyszaam rozbawienie. - To bardzo wana rozgrywka. Z odgosw w suchawce wywnioskowaam, e nie kamie - na temat gry w bilard. Wci jednak wydawao mi si dyskusyjne, czy jest ona waniejsza od mojego zadania domowego. -Gdzie jeste? - zapytaam. -W Bo's Arcade. Nie czuaby si tu dobrze. -To zrbmy ten wywiad przez telefon. Mam tu list pyta, wic... Przerwa poczenie. Z niedowierzaniem spojrzaam na suchawk - i wyrwaam kartk z notesu. W pierwszej linijce napisaam Palant". Poniej dodaam: Pali cygara. Umrze na raka puc. Oby jak najszybciej. wietna forma fizyczna". Natychmiast zabazgraam ostatni uwag, eby nie dao si jej odczyta. Zegar mikrofalwki wskaza dziewit pi. Uznaam, e zostay mi dwie moliwoci. Sfabrykowanie wywiadu z Patchem albo wycieczka autem do Bo's Arcade. Pierwsza byaby cakiem kuszca, gdybym tylko umiaa zaguszy w sobie przestrog McConaughy'ego, e sprawdzi autentyczno wszystkich odpowiedzi. Wiedziaam o Patchu stanowczo za mao, eby zamydli trenerowi oczy. A druga? Nie kusia mnie zupenie.

11

Z podjciem decyzji zwlekaam dostatecznie dugo, by zadzwoni do mamy. W zwizku z jej prac i wiecznymi wyjazdami umwiymy si midzy innymi, e bd zachowywa si odpowiedzialnie, a nie jak crka, ktra wymaga cigego pilnowania. Lubiam swoj wolno i nie chciaam dawa mamie powodw, eby obcia mi kieszonkowe i znalaza sobie prac na miejscu, by mie mnie na oku. Po czwartym sygnale odezwaa si poczta gosowa. -To ja - powiedziaam. - Chciaam si tylko zameldowa. Mam jeszcze do skoczenia zadanie na biologi, a potem id do ka. Jak chcesz, to zadzwo jutro w porze lunchu. Kocham ci. Po odoeniu suchawki, w szufladzie kredensu znalazam dwudziestopiciocentwk. Trudne decyzje najlepiej powierza losowi. -Jak wypadniesz ty, to jad - poinformowaam profil Jerzego Waszyngtona - a jak reszka, zostaj. Rzuciam monet w gr, przycisnam j do wierzchu doni i odwayam si zerkn... Serce zabio szybciej i pomylaam, e nie wiem, co to waciwie znaczy. -Sprawa wymyka mi si spod kontroli - szepnam. Zdecydowana zaatwi spraw jak najprdzej, signam po lec na lodwce map, wziam kluczyki i cofnam na podjedzie mojego fiata spidera. W 1979 roku pewnie uchodzi za pikny, ale ja nie przepadaam za czekoladowym brzem jego karoserii, za rdz, ktra prawie cakiem zeara tylny botnik, ani za popkanymi siedzeniami z biaej skry. Okazao si, e wtulony w wybrzee klub Bo's Arcade jest o wiele dalej, nibym chciaa - jakie trzydzieci pi minut drogi od domu. Z map rozpaszczon na kierownicy, postawiam auto na parkingu za sporym budynkiem z pustakw, z rozbyskujcym neonem: B O ` S ARCADE: DZIKI CZARNY PAINTBALL I SALA BILARDOWA OZZA Ziemia pod murem zapakanym graffiti upstrzona bya niedopakami. Stwierdziam, e na pewno za si tam przyszli czonkowie lvy League i wzorowi obywatele. Staraam si myle wzniosie i nonszalancko, ale co jakby kuo mnie w odku. Sprawdziwszy dwa razy, czy zamknam wszystkie drzwi, skierowaam si do rodka. Stanam w kolejce, liczc, e uda mi si wej na krzywy ryj. Gdy grupka przede mn kupowaa bilety, przecisnam si naprzd i poszam w kierunku labiryntu wyjcych syren i rozmigotanych wiate. -Mylisz, e to impreza za darmoch? - rykn za mn ochrypy od dymu gos. Zawrciam i puciam oko do mocno wytatuowanego kasjera. -Nie przyszam si bawi. Ja tylko kogo szukam. -Chcesz wej, musisz zapaci - odburkn. Pooy donie na kontuarze kasy, do ktrego przymocowano yk cennik, wskazujc, e jestem winna pitnacie dolarw. Patno wycznie w gotwce. Nie miaam pienidzy. A zreszt gdybym miaa, wolaabym ich nie marnowa na kilka minut pogawdki z Patchem o jego yciu osobistym. Ogarna mnie zo na to cale rozsadzanie i na to, e w ogle si tu znalazam. Chciaam tylko go odszuka i potem pogada z nim na zewntrz. Nie po to przejechaam taki kawa drogi, eby si stamtd wynie z pustymi rkami. -Jeli nie wrc za dwie minuty, zapac te pitnacie dolcw - powiedziaam. Zanim jednak zdyam lepiej rozezna si w sytuacji albo wykrzesa z siebie odrobin cierpliwoci, zrobiam co zupenie nie w moim stylu i przelazam pod barierk. Nie zatrzymujc si, pognaam w gb klubu, wypatrujc Patcha. Nie mogam uwierzy, e to si dzieje, ale byam jak toczca si niena kula, ktra nabiera pdu. Marzyam tylko o tym, eby znale faceta i zaraz si stamtd wymiksowa. Kasjer pogna za mn z wrzaskiem: -Ej, ty! 12

Patcha na sto procent nie byo na gwnym poziomie, wic zbiegam po schodach na d, podajc za napisami, ktre kieroway do Sali Bilardowej Ozza. U podna schodw, w przymionym wietle halogenowych reflektorkw zobaczyam kilka stolikw do pokera. Wszystkie miejsca byy pozajmowane. Pod niskim stropem wisia kb dymu z cygar, prawie tak gsty jak mga otaczajca mj dom. Midzy stolikami do pokera i barem ledwie mieci si rzd stow do bilardu. Pochylony nad tym stojcym najdalej ode mnie, Patch szykowa si do skomplikowanego zagrania po bandzie. -Patch! - zawoaam. W tej samej chwili dgn kijem, wbijajc go w blat stou. Byskawicznie podnis gow i spojrza na mnie, zdumiony i zaciekawiony. Kasjer, ktry zbieg za mn cikim krokiem, cisn mi rami jak w imadle. -Na gr. Ju! Patch znw wykrzywi usta w ledwie dostrzegalny umieszek. Trudno mi byo stwierdzi: kpicy czy przyjazny. -Ona jest ze mn. Musiao to wywrze wraenie na kasjerze, ktry rozluni ucisk. Zanim zdy si rozmyli, strzsnam z siebie jego rk i przemknam midzy stolami w stron Patcha. Prbowaam stawia wielkie kroki, ale zbliajc si do niego, stopniowo traciam pewno siebie. Natychmiast dotaro do mnie, e zachowuje si inaczej ni w szkole. Nie umiaam okreli, na czym polega ta odmienno, ale poczuam j jak prd. Czyby przypyw zoci? Pewno. Wiksza swoboda bycia. I te czarne oczy, wbite we mnie. cigajce kady mj ruch jak magnes. Dyskretnie przeknam lin i staraam si zignorowa mdlce plsy odka. Z Patchem co byo nie w porzdku, ale co - nie wiedziaam. Mia w sobie co nienormalnego. Co... gronego. -Sorry, e ci zatrzymali - powiedzia, stajc przy mnie. - Nie grzesz tutaj gocinnoci. A jake. Przechylajc gow, da wspgraczom znak, eby si oddalili. Zanim ktokolwiek si poruszy, zapada nieprzyjemna cisza. Facet, ktry odszed pierwszy, mocno napar na mnie barkiem. Aby odzyska rwnowag, zrobiam krok do tyu, a kiedy podniosam wzrok, zauwayam, e pozostali dwaj gracze poczstowali mnie na odchodne lodowatymi spojrzeniami. Piknie. Przecie to nie moja wina, e trener posadzi mnie z tym typem. -semka? - uniosam brwi, udajc, e jestem w stu procentach pewna siebie i oswojona z klubem. Moe Patch mia racj i Bo`s Arcade nie byo miejscem w moim stylu. Tak czy siak, nie zamierzaam teraz rzuci si do wyjcia. - Jak dua stawka? Umiechn si szeroko. Tym razem byam pewna, e ze mnie kpi. -Nie gramy o pienidze. Pooyam torebk na krawdzi stou. -Szkoda. Bo ju chciaam postawi przeciwko tobie wszystko, co mam - podsunam mu arkusz z zadaniem, z dwiema zapisanymi ju linijkami. - Par szybkich pyta i si std wynosz. Palant"? - odczyta gono Patch, wspierajc si na kiju. - Rak puc"? C to ma by, przepowiednia? Powachlowaam si kartk. -Rozumiem, e przyczyniasz si do stworzenia tutejszej atmosfery, ile cygar na wieczr? Jedno? Dwa? -Nie pal - zabrzmiao szczerze, ale tego nie kupiam. -Akurat - odparam i umieciam kartk midzy fioletow a czarn bil. Piszc w trzeciej linijce: Zdecydowanie cygara", przypadkiem potrciam fioletow. -Psujesz rozgrywk - rzek Patch, nadal umiechnity. 13

Napotkawszy jego wzrok, nie mogam powstrzyma przelotnego umiechu. -Oby na twoj niekorzy. Najwiksze marzenie? Z tego pytania byam bardzo dumna, bo wiedziaam, e jego z tropu. Wymagao przemylenia. -eby ci pocaowa. -Nie ma w tym nic miesznego - rzuciam, wci wpatrzona w jego oczy, dzikujc Bogu, e si nie zajknam. -Owszem, ale si zarumienia. Przysiadszy na kancie stou, prbowaam przybra obojtn min. Zakadajc nog na nog, zaczam pisa na kolanie. -Pracujesz? -Kelneruj w Granicy. Najlepsza meksykaska knajpa miecie. -Wyznanie? -Pytanie chyba go nie zaskoczyo, ale te nie by nim specjalnie ucieszony. -Miao by par prostych pyta, a dosza ju do czwartego. -Wyznanie? - spytaam bardziej stanowczo. W zadumie przesun doni po podbrdku. -To nie wyznanie... tylko sekta. -Naleysz do sekty? - Zbyt pno dotaro do mnie. e mimo woli spytaam o to z zaskoczeniem. -Tak si skada, e potrzebuj zdrowej kobiety na ofiar, Zamierzaem j uwie, stopniowo wzbudzajc w niej zaufanie, ale skoro jeste ju gotowa... Resztka umiechu znikna z moich ust. -Wcale mi nie imponujesz. -Jeszcze nie podjem takiej prby. Odsunwszy si od stou, stanam z nim twarz w twarz. O gow wyszy. -Wiem od Vee, e repetujesz. Ile razy w dziesitej klasie oblewae biologi? Raz, czy moe dwa? -Vee nie jest moj rzeczniczk. -Zaprzeczasz, e oblewae? -Zapewniam ci, e w zeszym roku nie chodziem do szkoy. Drwi ze mnie w ywe oczy, tak e nakrciam si jeszcze bardziej. -Wagarowae? Patch odoy kij w poprzek stou i pokiwa palcem, dajc mi znak, ebym si do niego przybliya. Ani drgnam. -Powierz ci pewien sekret - szepn poufnym tonem. -Dotd w ogle nie chodziem do szkoy. I jeszcze jeden: nie jest w niej a tak nudno, jak mi si wydawao. Kama. Do szkoy chodzi kady, bo takie jest prawo. Kama, eby mnie rozdrani. -Mylisz, e kami - doda z umiechem. -W yciu nie chodzie do szkoy? Jeli to prawda, a bd pewny, e ci nie wierz, co ci skonio do zapisania si w tym roku? -Ty. Ogarno mnie przeraenie, ale stwierdziam, e Patchowi o to wanie chodzi. Nie ustpujc, staraam si udawa poirytowan, ale i tak gos odzyskaam dopiero po chwili: -Kamiesz. Musia zbliy si o krok, bo nagle nasze ciaa przestao dzieli nawet powietrze. -Te twoje oczy. Noro. Te zimne, bladopopielate oczy maj nieodparty powab. - Przekrzywi gow, jakby chcia mi si przyjrze pod innym ktem. - I te zabjczo wygite wargi. Zdumiona nie tyle jego sowami, ile tym, e waciwie odebraam je pozytywnie, cofnam si. 14

-Dosy. Wychodz. Ju wypowiadajc te sowa, wiedziaam, e s faszywe, i odczuam ch dodania czego jeszcze. Pogrzebaam w pltaninie myli w nadziei znalezienia czego stosownego. Dlaczego tak ze mnie szydzi, no i czemu zachowuje si tak, jakbym sobie na to zasuya? -Jak wida, wiesz o mnie wiele - oznajmiam, bijc rekord w dziedzinie niedomwie. - Wicej, ni powiniene. Doskonale wiesz, jak mnie speszy. -W twoim przypadku nie jest to zbyt trudne. Zapona we mnie iskra gniewu. -Przyznajesz, e robisz to umylnie? - Co? -To, e mnie prowokujesz. -Powiedz jeszcze raz: prowokujesz". Prowokujco ukadasz przy tym usta. -Do. Moesz dokoczy t swoj rozgrywk. - Porwaam ze stou kij i szturchnam nim Patcha, ktry go jednak nie chwyci. - Nie podoba mi si to, e z tob siedz -owiadczyam. - Nie chc si z tob zadawa. Nie lubi twojego protekcjonalnego umiechu. - Zadray mi wargi, jak zwykle, kiedy kami; ciekawe, czy to te byo kamstwo, a jeli tak, chtnie bym sobie dokopaa. - Nie lubi ci. Silc si na wiarygodno, pchnam go kijem w pier. -Fajnie, e trener posadzi nas razem - odpar Patch. W sowie trener" wyczulam leciutk ironi, ale nie umiaam rozgry jej ukrytego sensu. Tym razem wzi ode mnie kij. -Postaram si to zmieni - odparowaam. Patcha rozbawio to tak niesychanie, e w umiechu a odsoni zby. Przygarn mnie ramieniem i nim zdyam si odsun, wyplta mi co z wosw. -Skrawek papieru - wyjani i cisn go na ziemi, Gdy wyciga rk, na wewntrznej stronie jego przegubu spostrzegam jakby plamk. W pierwszej chwili mylaam, e to zwyky tatua, ale zerknwszy po raz drugi, stwierdziam, e jest to czerwonawe, nieco wypuke znami. W ksztacie rozbrynitej kropli farby. -Wyjtkowo nieciekawe miejsce na znami - powiedziaam, niele wytrcona z rwnowagi, e ma je prawie w tym samym miejscu, gdzie ja blizn. Niedbale, lecz dostrzegalnie nasun rkaw na nadgarstek. -Wolaaby w intymniejszym? -Nigdzie bym nie wolaa. - Niepewna, jak to zabrzmiao, podjam kolejn prb: - Guzik mnie obchodzi, e w ogle je masz. - Sprbowaam po raz trzeci: - Nie interesuje mnie twoje znami i kropka. -Bdzie wicej pyta? - usyszaam. - Moe jakie uwagi? - Nie. - To do zobaczenia na biologii. Chciaam mu powiedzie, e nie zobaczymy si ju nigdy, ale nie miaam zamiaru odwoywa wasnych sw dwa razy w cigu jednego dnia. W rodku nocy wyrwa mnie ze snu jaki trzask. Znieruchomiaam z twarz przycinit do poduszki, w stanie najwyszej czujnoci. Mama wyjedaa w interesach przynajmniej raz na miesic, przywykam wic do spania w pustym domu i dawno ju przestaam sobie wyobraa, e kto skrada si po schodach do mojego pokoju. Prawd powiedziawszy, nigdy nie czuam si samotnie. Niedugo po tym, jak w Portland zastrzelono tat, kiedy kupowa mamie prezent na urodziny, w moje ycie wkroczya jaka dziwna istota. Tak jakby kto okra mj wiat, obserwujc mnie z pewnego oddalenia. Widmo to z pocztku napawao mnie przestrachem, ale poniewa nie krzywdzio mnie w 15

aden sposb, lk prawie cakiem osabi. Zaczam si zastanawia, czy moimi odczuciami steruje co z kosmosu. Moe to duch taty by w pobliu. Myl o tym zazwyczaj mnie uspokajaa, dzi jednak byo inaczej. Tak jakby widmo skuo mi lodem skr. Przechyliwszy odrobin gow, dostrzegam na pododze niewyrany ksztat. Obrciam si do okna, gdy jedynym rdem wiata w pokoju by przejrzysty jak mgieka blask ksiyca. Przyciskajc poduszk do twarzy, stwierdziam,, e to pewnie chmura mija ksiyc. Albo jaki mie, unoszony podmuchami wiatru. Ale nic takiego nie byo. W kadym razie nastpnych kilka minut spdziam, czekajc, a mi si uspokoi ttno. Gdy w kocu zdobyam si na odwag, by wsta z ka, w ogrodzie za oknem panowa bezruch i cisza. Jedyny haas wywoyway ocierajce si o dom gazie i ciche uderzenia mojego serca.

ROZDZIA 3Trener McConaughy sta pod tablic i przynudza, ale ja byam mylami daleko od zawioci przyrody. Pochonita formuowaniem powodw, dla ktrych powinnam przesta siedzie z Patchem, robiam ich list na odwrocie jakiego starego sprawdzianu. Chciaam przedstawi swoje argumenty trenerowi przed samym kocem lekcji. Nie pomaga przy odrabianiu zada - zapisaam. - Wykazuje minimalne zainteresowanie prac zespoow". Najbardziej jednak niepokoiy mnie powody nieujte w spisie. Miejsce, w ktrym mia znami, wydawao mi si niesamowite, no i przeraao mnie to, co minionej nocy zaszo pod moim oknem. Wprawdzie nie byam tak do koca pewna, czy to on mnie szpiegowa, ale nie mogam zignorowa zbiegu okolicznoci, e prawie na sto procent widziaam, jak kto zaglda mi w okno zaledwie par godzin po spotkaniu z nim. Na myl o tym, e Patch mnie szpieguje, signam do przedniej kieszeni plecaka, wysypaam z buteleczki dwie tabletki elaza i poknam je bez rozgryzania. Na sekund utkny mi w gardle, po czym trafiy tam, gdzie trzeba. Ktem oka spostrzegam, e Patch unis brwi. Zastanawiaam si, czyby mu nie wytumaczy, e, mam anemi i musz bra elazo kilka razy dziennie, zwaszcza w chwilach stresu, ale uznaam, e lepiej mu nie mwi. Anemia nie zagraa mojemu yciu... pod warunkiem e ykam elazo regularnie. Nie wpadam a w tak paranoj, by sdzi, e Patch chce mi zrobi krzywd, jednak mj stan zdrowia by saboci, z ktr lepiej si nie obnosi. - Noro? Trener stal na rodku sali z rk wycignit w gecie wskazujcym, e czeka tylko na jedno - na moj odpowied. Na policzki wolno wystpiy mi rumiece. - Czy mgby pan powtrzy pytanie? Klasa prychna. - Jakich cech szukasz u potencjalnego partnera seksualnego? - Potencjalnego partnera? - No ju, nie mamy caego popoudnia. Zza plecw usyszaam miech Vee. Najwyraniej cisno mnie w gardle. - Mam poda cechy charakterystyczne...? - Potencjalnego partnera, gdyby bya askawa. Bezwiednie zerknam na Patcha. Niedbale rozsiad si na krzele i obserwowa mnie z satysfakcj. Z tym swoim umiechem pirata szepn: - Czekamy. Pooyam rce na stole, z nadziej, e wygldam spokojniej, ni si czuj. - Nigdy o tym nie mylaam. - Wic teraz szybko pomyl.

16

- Czy mgby pan zapyta przede mn kogo innego? Zniecierpliwiony trener wskaza na lewo ode mnie. - Patch, twoja kolej. W przeciwiestwie do mnie, odpowiada ze spokojem i pewnoci. Uoy si tak, e jego tuw by lekko przechylony w moj stron i nasze kolana dzielio zaledwie kilka centymetrw. - Inteligencja. Uroda. Wraliwo. McConaughy wzi si do spisywania tego na tablicy. - Wraliwo - powtrzy. - To znaczy? Vee powiedziaa gono: - Czy to ma co wsplnego z tematem, ktry omawiamy? Bo ja nie widz w podrczniku ani sowa o cechach charakterystycznych idealnego partnera seksualnego. Trener przesta pisa na chwil, ktra mu wystarczya, by spojrze na nas przez rami. - Kade zwierz na ziemi wabi partnerw w celu reprodukcji. aba si nadyma. Goryl samiec bije si piciami w klatk piersiow. Widzielicie, jak samiec kraba podnosi si i klapie szczypcami, by zwrci na siebie uwag samicy? Pocig fizyczny stanowi podstawowy czynnik w rozmnaaniu tak zwierzt, jak i ludzi. Panno Sky, prosz nam odczyta swoj list. Vee wystawia pi palcw. - Przystojny, bogaty, pobaliwy, wciekle opiekuczy, no i troszk grony. - Po kadym przymiotniku zaginaa jeden palec. Patch zamia si pod nosem. -U ludzi pocig fizyczny ma to do siebie, e nigdy nie wiadomo, czy druga osoba go odwzajemnia powiedzia. - Doskonale - pochwali trener. - Czowiek jest wraliwy, bo zna bl i krzywd. - W tym momencie Patch trci mnie kolanem. Odsunam si jak oparzona, powstrzymujc si od myli, co chcia mi w ten sposb da do zrozumienia. Przytaknwszy, McConaughy doda: - Zoono pocigu fizycznego i rozmnaania u ludzi to jedna z waciwoci, ktre odrniaj nas od innych gatunkw. Patch, syszc to, chyba parskn, ale odgos byl cichutki, wic nie wiem. czy na pewno. Trener cign dalej: - Od zarania dziejw kobiet pociga u partnera silna zdolno przetrwania, a zatem inteligencja i sprawno fizyczna, bo zapewniaj one wiksze prawdopodobiestwo, e mczyzna o takich cechach przyniesie jej do domu poywienie. - Umiechn si, podnoszc w gr kciuki. - Wiedzcie, e kolacja rwna si przetrwaniu. Nikt si nie rozemia. - Podobnie - kontynuowa - mczyzn pociga uroda, bo wiadczy ona o zdrowiu i modoci, to znaczy: nie ma sensu czy si w par z chorowit partnerk, ktra nie bdzie zdolna do wychowywania dzieci. Nasunwszy okulary na grzbiet nosa, zachichota. - To strasznie seksistowskie - zaoponowaa Vee. - Niech nam pan opowie o czym, co odnosi si do kobiet w dwudziestym pierwszym wieku. - Panno Sky, prosz podej do kwestii rozmnaania z punktu widzenia nauki, a zrozumie pani, e dzieci s kluczowe dla przetrwania naszego gatunku. Im wicej urodzi pani dzieci, tym wikszy bdzie pani wkad w zasoby genetyczne. Niemal usyszaam, jak Vee wznosi oczy do nieba. 17

- No, chyba pomau zbliamy si do dzisiejszego tematu, czyli seksu - powiedziaa. - Niezupenie - odpar McConaughy, unoszc w gr palec. - Seks musi by poprzedzony pocigiem erotycznym, ktry wywouje jeszcze mow ciaa. Trzeba zakomunikowa potencjalnemu partnerowi: Jestem tob zainteresowany", tyle e znacznie bardziej lapidarnie. Nastpnie zwrci si do Patcha: - No dobrze. Powiedzmy, e jeste na przyjciu. W pokoju roi si od przernych dziewczt. Widzisz blondynki, brunetki, rude, kilka czarnowosych. Jedne s rozmowne, inne wygldaj na niemiae. Znajdujesz dziewczyn, ktra odpowiada twoim wymaganiom: atrakcyjn, inteligentn i wraliw. Jak dajesz jej do zrozumienia, e jeste ni zainteresowany? - Wybieram j z tumu i zagaduj. - Dobrze. Przejdmy do sedna. Skd wiesz, czy jest odwana, czy woli, eby to ty wykona kolejny krok? - Obserwuj j - odpowiedzia. - Staram si rozgry, o czym myli i co czuje. Sama mi tego nie zdradzi, wic musz si jej uwanie przyglda. Czy si do mnie przyblia? Czy patrzy mi w oczy, a potem odwraca wzrok? Czy zagryza wargi i bawi si wosami, jak w tej chwili Nora? Klasa wybuchna miechem. Opuciam rce na kolana. - Jest odwana - stwierdzi Patch i znw trci mnie nog. Jakby tego byo mao, spiekam raka. - wietnie! Doskonale! - z umiechem zawoa trener, podekscytowany, e bierzemy czynny udzia w lekcji. - Naczynka krwionone na twarzy Nory rozszerzaj si i jej skra si rozgrzewa - oznajmi Patch. Wie, e jest oceniana. Lubi by w centrum uwagi, ale nie do koca potrafi temu sprosta. -Wcale si nie rumieni. - Denerwuje si - doda. - Gaszcze si po ramieniu, eby odwrci uwag od twarzy i skierowa j na sylwetk, A moe na skr. To jej silne atuty. Zatkao mnie. artuje - pomylaam. - Nie, jest walnity. Nie miaam bladego pojcia, jak si postpuje z wariatami, i byo to wida. Poczuam si tak, jakbym nasze dotychczasowe spotkania spdzia wycznie na wpatrywaniu si w niego z otwart buzi. Gdybym miaa zudzenia, e dotrzymam mu kroku, musiaabym obchodzi si z nim inaczej. Oparam donie pasko na stole i uniosam brod, prbujc w ten sposb pokaza, e mimo wszystko mam swoj godno. - To mieszne - powiedziaam. Wycignwszy rk z przesadn przebiegoci, Patch zwiesi j na oparciu mojego krzesa. Ulegam dziwnemu wraeniu, e groba ta jest skierowana wycznie do mnie i e ani troch mu nie zaley, jak to odbierze klasa. Rozlegy si miechy, ale on zdawa si nic nie sysze. Siedzia ze wzrokiem utkwionym w moich oczach, tak e przez chwil wydawao mi si, jakby rzebi dla nas obojga w powietrzu intymny wiat, do ktrego nikt nie ma dostpu. -Wraliwa - rzeki bezgonie. Przy blokowaam kostkami nogi krzesa i gwatownie wysuwajc si do przodu, poczuam, jak jego rka spada z oparcia. Wcale nie jestem wraliwa. - Ot wanie! - powiedzia trener. - Biologia w ruchu. - Czy teraz ju moglibymy pomwi o yciu pciowym? - zapytaa Vee. - Jutro. Przeczytajcie rozdzia sidmy i bdcie gotowi do dyskusji. Zadzwoni dzwonek i Patch odstawi swoje krzeso na miejsce. - Fajnie byo. Trzeba by to kiedy powtrzy. 18

Zanim zdoaam wymyli co bardziej zwizego ni nie, dziki", przecisn si za mn i znikn za drzwiami. - Pisz petycj o wylanie trenera - oznajmia Vee, podchodzc do mojego stou. - Co to miao by? Rozwodnione porno. Niewiele brakowao, a kazaby wam zaj na tym stole pozycj horyzontaln, na golasa, przystpi do aktu prokreacji i... Przygwodziam j spojrzeniem, ktre mwio: Sdzisz, e mam ochot na powtrk?". - Tak - prowokacyjnie odpara Vee, robic krok w ty. - Musz pogada z trenerem. Spotykamy si za dziesi minut pod twoj szafk. - Jasne. Podeszam do biurka McConaughy'ego, za ktrym siedzia, pochylony nad rozkadem meczw koszykarskich. Wszystkie te iksy i zera sprawiay wraenie, jakby gra w kko i krzyyk. - Co tam, Noro? - spyta, nie patrzc na mnie. - Sucham, o co chodzi? - Chciaabym panu powiedzie, e przez to nowe rozsadzenie i temat lekcji czuj si nieswojo. Trener opar si na krzele i zaoy rce za gow. - A ja jestem z tego rozsadzenia zadowolony, tak jak z obrony kady swego", ktr opracowuj na sobotni mecz. Podsunam mu pod nos szkolny kodeks praw i obowizkw ucznia. - Zgodnie z prawem ucze nie moe czu si zagroony na terenie szkoy. - Czujesz si zagroona? - Czuj si nieswojo. I chciaabym panu zaproponowa pewne rozwizanie tego problemu. - Nie przerwa mi, wic miao wziam wdech. - Udziel korepetycji z biologii wskazanemu przez pana uczniowi, jeeli znw posadzi mnie pan z Vee. - Patchowi przydaby si korepetytor. Udao mi si nie zazgrzyta zbami. - Ale to wbrew mojej probie. - Widziaa go dzisiaj? Zaangaowa si w dyskusj. Cay rok si nie odzywa, a kiedy posadziem go z tob: bingo! Na pewno poprawi sobie u mnie ocen. - A Vee sobie pogorszy. - Tak bywa, kiedy nie mona rozglda si na boki w poszukiwaniu poprawnej odpowiedzi - odpar sucho. - Vee jest po prostu niezbyt pilna. Pomog jej. - Nic z tego. - Zerknwszy na zegarek, doda: - Spni si na spotkanie. Masz do mnie co jeszcze? Chciaam wycisn z siebie dodatkowy argument, ale najwyraniej zabrako mi weny. - Sprbuj posiedzie na nowym miejscu jeszcze par tygodni. Aha, jeli chodzi o uczenie Patcha, mwiem powanie. Wezm pod uwag twoj kandydatur. Nie czekajc na odpowied, McConaughy zagwizda melodi z teleturnieju Va banue i wyszed z sali. O sidmej niebo gronie pociemniao atramentowym bkitem. Zasunam zamek paszcza pod szyj, by nie zmarzn. Vee i ja wracaymy na parking po seansie Ofiary. Recenzowaam filmy dla e-zinu, a e obejrzaam ju co drugi z wywietlanych w tym kinie, stwierdziymy, e pozostaje nam najnowszy wielkomiejski thriller. - W yciu nie widziaam bardziej pokopanego filmu. Od dzi z zaoenia nie ogldamy niczego, co moe kojarzy si z horrorem - zarzdzia Vee. Nie miaam nic przeciwko temu. Biorc pod uwag, e zeszej nocy kto czai si pod moim oknem, i dokadajc do tego obejrzany wanie klasyczny dreszczowiec - zaczynaa mnie ogarnia lekka paranoja.

19

- Wyobraasz sobie? - szepna Vee. - yjesz, nie majc pojcia, e utrzymuj ci przy yciu tylko po to, eby ci zoy w ofierze. Wzdrygnymy si. - I co to za pomys z tym otarzem? - cigna, dranico niewiadoma, e zamiast o filmie wolaabym pogada o cyklu yciowym grzybw. - Dlaczego ten zbir podpali kamie, nim j zwiza? A jak usyszaam to skwierczenie ciaa... - Okej! - prawie wrzasnam. - Gdzie teraz? -Jeszcze ci tylko powiem, e jak mnie kto tak pocauje, od razu si wyrzygam. I co on mial na tych wargach? Ohydztwo to za sabe sowo. By umalowany, prawda? Bo przecie nikt naprawd nie ma takich ust... - Musz odda recenzj przed pnoc - wciam si jej w zdanie. - Dobra, wic do biblioteki? - Vee otworzya drzwiczki swojego fioletowego dodgea neona, rocznik dziewidziesity pity. - Jeste strasznie przewraliwiona, wiesz? Wliznam si na siedzenie obok kierowcy. - Wszystko przez ten film - odparam. I podgldacza pod moim oknem zeszej nocy. - Nie chodzi mi tylko o dzi. Zauwayam - figlarnie wykrzywia usta - e wczoraj te ostatnie p godziny biologii przesiedziaa wyjtkowo rozdraniona. - Wielkie mi odkrycie. To przez Patcha. Vee zamrugaa rzsami do lusterka wstecznego. Poprawia lusterko, eby si lepiej przyjrze swoim zbom. Oblizaa je w wywiczonym umiechu. - Musz przyzna, e krci mnie ta jego ciemna strona. Nie miaam zamiaru jej zdradza, e nie jest w tym odosobniona. Patch pociga mnie jak jeszcze nikt dotd. By midzy nami mroczny magnetyzm. W jego obecnoci czuam si jak na skraju kuszcego zagroenia. Tak jakby w kadej chwili mia mnie z tej krawdzi zepchn. - Jak to sysz, mam ochot... - urwaam, niepewna, co waciwie wywouje we mnie urok Patcha. Co nieprzyjemnego. - Jak mi teraz powiesz, e nie jest przystojny - powiedziaa Vee - obiecuj nigdy wicej o nim nie wspomina. Postanowiam wczy radio, uznajc, e zamiast psu sobie wieczr - abstrakcyjnym, ale zawsze towarzystwem Patcha, trzeba zaj si czym milszym. Codzienne siedzenie obok niego przez godzin, pi dni w tygodniu i tak ju przekraczao moje siy. Stwierdziam, e wieczorw na pewno mu nie oddam. - No wic? - naciskaa Vee. - Moe i jest przystojny. Ale nie mnie o tym decydowa. W tej sprawie nie mog by obiektywna, sorry. - Co to niby znaczy? - To znaczy, e nawet gdyby by przepikny, widziaabym wycznie jego osobowo. - Nie przepikny. Jest... nieokrzesany. Seksy. Wzniosam oczy do nieba. Vee wcisna hamulec i zatrbia na auto, ktre zatrzymao si przed nami. - No co? Nie zgadzasz si? Czy dra to nie twj typ? - Nie mam swojego typu - dodaam. - Nie jestem tak ograniczona. - Gorzej, kochanie - odpara Vee ze miechem. - Chodzi o to, e wanie jeste ograniczona. Pokurczona w sobie. Pole widzenia masz szerokie jak mikroorganizm. Nie ma w szkole chopaka, w ktrym by si zakochaa. 20

- Nieprawda - odpowiedziaam machinalnie, ale zaraz potem zastanowio mnie, na ile ta odpowied jest cisa. Dotychczas nikim powanie si nie interesowaam. Czy to co dziwnego? - Nie chodzi o chopaka, tylko... o mio. Jeszcze jej nie spotkaam. - Nie chodzi o mio - rzeka Vee. - Tylko o frajd. Niepewna, uniosam brwi. - Co moe by fajnego w caowaniu si z chopakiem, ktrego nie znam... na ktrym mi nie zaley? - Chyba nie uwaasz na biologii. To polega na czym waniejszym ni caowanie. - Aha - odparam mdrym tonem. - Zasoby genetyczne s ju tak wypaczone, e nie ma sensu, abym si jeszcze do nich dokadaa. - Chcesz wiedzie, kto wedug mnie byby dobry? - Dobry? - Dobry - powtrzya z umiechem niewinitka. - Niespecjalnie. - Twj kolega z awki. - Nie nazywaj go tak - upomniaam. - Kolega ma pozytywn konotacj. Vee wcisna si na miejsce parkingowe tu obok wejcia do biblioteki i wyczya silnik. - Nie zdarza ci si fantazjowa, e go caujesz? Ani razu nie zerkaa w bok z pragnieniem, eby pa mu w ramiona i wpi si w niego ustami? Rzuciam jej spojrzenie majce wyraa odraz. -A ty? Vee umiechna si szeroko. Usiowaam sobie wyobrazi, jak zachowaby si Patch, gdyby si o tym dowiedzia. Mimo e znaam go sabo, jego awersj do Vee poczuam niemal fizycznie. - Zasugujesz na kogo lepszego - oznajmiam. - Uwaaj - odpara z jkiem - bo zaraz zaczn go poda jeszcze bardziej. Zajymy st na rodkowym pitrze biblioteki, obok dziau literatura erotyczna". Uruchomiam laptop i napisaam: Ofiara, dwie i p gwiazdki". Chyba troch si zagalopowaam z krytycyzmem, ale pochonita mas spraw, nie byam w stanie oceni filmu sprawiedliwie. Vee otworzya torebk jabkowych chrupek. - Masz ochot? - Nie, dziki. Zajrzaa do torebki. -Jak nie, bd musiaa zje je sama. A naprawd nie chc. Vee bya na diecie owocowej wedug schematu: w jednym dniu trzy czerwone, dwa granatowe, gar zielonych... Wyja kolejn chrupk i przyjrzaa si jej z uwag. - Jaki to waciwie kolor? - zapytaam. - Wymiotna ziele Granny Smith. Zdaje si. W tej samej chwili na krawdzi naszego stou przysiada Marcie Millar, ktra jako jedyna w historii naszej szkoy ju w drugiej klasie naleaa do zespou cheerleaderek na uniwersytecie. Jasnorude wosy miaa nisko zaplecione w warkoczyki, a twarz - jak zwykle - ukrya pod ton podkadu. Musiaa zuy pl buteleczki, bo na jej skrze nie byo zna nawet ladu piegw. Piegw Marcie nie widziaam od sidmej klasy, czyli od roku, w ktrym odkrya Mary Kay. Brzeg jej spdniczki i skraj bielizny dzieliy moe dwa centymetry... o ile w ogle zaoya majtki. - Heja, grubasie - powiedziaa do Vee. - Heja, straszydo. - Moja mama szuka modelki na ten weekend. Pac dziewi dolarw za godzin. Pomylaam, e ci to zainteresuje.

21

Mama Marcie jest kierowniczk miejscowego JCPenney i w kady weekend zatrudnia Marcie i inne cheerleaderki do demonstrowania bikini w oknach wystawowych sklepu od strony jezdni. - Strasznie trudno jej znale modelki do duych rozmiarw bielizny - dorzucia Marcie. - Masz co midzy zbami - odcia si Vee. - W szparze z przodu. Chyba czekoladk na przeczyszczenie. Marcie oblizaa zby i podniosa si z miejsca. Kiedy odchodzia, koyszc biodrami, Vee wsadzia sobie palec w usta na znak, e zbiera jej si na wymioty. - Niech si cieszy, e spotkaa nas tutaj - szepna do mnie. - Niech si cieszy, e nie natkna si na nas w ciemnej ulicy... Czstuj si, to ostatnia szansa. - Nie, dzikuj. Vee wysza, eby wyrzuci reszt chrupek. Po kilku minutach wrcia z jakim romansem w rku. Usiada przy mnie i pokazujc mi okadk ksiki, powiedziaa: - Kiedy to bdziemy my. Porw nas pnadzy kowboje. Ciekawe, jak si cauje wargi spalone socem, zaskorupiae od biota? - Spronie - odmruknam, piszc. - Skoro o tym mowa - niespodziewanie podniosa glos. -Ot i nasz facet. Przerwaam pisanie, by zerkn ponad ekranem - i zamaro mi serce. W kolejce po drugiej stronie sali sta Patch. Odwrci si, jakby wyczuwajc, e go obserwuj. Nasze oczy spotkay si na jedn, dwie, a trzy sekundy. Poddaam si, ale przedtem zdyam spostrzec jego leniwy umiech. Serce bio mi nierwno i postanowiam wzi si w gar. T drog nie pjd. Absolutnie. Nie z nim. Chyba ebym postradaa zmysy. - Chodmy - poprosiam Vee. Zamknam laptop, woyam go do torby i zasunam zamek. Upychajc ksiki w plecaku, upuciam kilka na podog. - Nie mog si zorientowa, jaki tytu trzyma... Zaraz... Jak podej ofiar. - Na pewno by nie poyczy czego takiego - odparam bez przekonania. - Albo to, albo Jak bez wysiku emanowa seksem. - Ciii! - syknam. - Uspokj si, nie syszy. Rozmawia z bibliotekark. Podaje jej ksik. Sprawdziwszy to szybkim spojrzeniem, stwierdziam, e jeli wyjdziemy teraz, na pewno spotkamy go przy drzwiach wyjciowych. A wtedy bd musiaa si do niego odezwa. Usiadam wic na krzele, niby szukajc czego pilnie po kieszeniach, kiedy on koczy dopenia formalnoci. - Nie sdzisz, e to upiorne, e jest tu w tym samym czasie co my? - zapytaa Vee. -A ty? - Myl, e ci ledzi. - Wedug mnie to zbieg okolicznoci. Cho nie tak do koca. Gdybym miaa zrobi spis dziesiciu miejsc, w ktrych zawsze pod wieczr spodziewaabym si spotka Patcha, biblioteka publiczna by si w nim nie znalaza. Biblioteka nie trafiaby nawet do pierwszej setki. Wic po co przyszed? - Patch! - powiedziaa Vee scenicznym szeptem. - Polujesz na Nor? Zamknam jej usta rk. - Przesta. Serio. - Przybraam surow min. - Mog si zaoy, e ci ledzi - odpara Vee, odpychajc moj rk. - Mog si zaoy, robi to nie pierwszy raz. Mog si zaoy, e przydzielili mu kuratora. Powinnymy si zakra do sekretariatu. Na pewno wszystko ma w kartotece ucznia. 22

- Nie bdziemy si zakrada do adnego sekretariatu! - Mogabym odwraca uwag ludzi od drzwi. Znam si na tym. Nikt nie zauway, e wchodzisz. Poszpiegowaybymy sobie. - Nie jestemy szpiegami. - Znasz jego nazwisko? - spytaa Vee. -Nie. - Wiesz co o nim? - Nie. I wol, eby tak zostao. - No co ty? Uwielbiasz tajemnice, a lepsza si nam ju nie trafi. - Najlepsze s historie z trupem w roli gwnej. My trupa nie mamy. - Na razie! - pisna Vee. Wyjam z plecaka buteleczk, wysypaam z niej dwie tabletki elaza i poknam je bez rozgryzania. Vee gwatownie przyhamowaa dodge'a na podjedzie swojego domu. Wyczya silnik i pomachaa mi przed nosem kluczykami. - Nie odwieziesz mnie? - spytaam. Troch bez sensu, bo z gry wiedziaam, co odpowie. - Jest mga. - aciata. - No, prosz - umiechna si. - Bez przerwy o nim mylisz. Zreszt wcale ci si nie dziwi. Sama mam nadziej, e mi si dzi przyni. Fuj. - No a pod twoim domem mga zawsze jest gstsza -cigna Vee. - Po zmroku to co potwornego. - Bardzo ci dzikuj - odparam, zabierajc jej kluczyki. - Czy to moja wina? Popro mam, ebycie si przeniosy troch bliej. Powiedz, e otworzyli nowy klub o nazwie cywilizacja" i najwyszy czas, ebycie si do niego zapisay. - Pewnie mam podjecha tu jutro przed szko? - Najlepiej o wp do smej. Stawiam niadanie. - Oby byo dobre. - Bd mia dla mojego malestwa. - Poklepaa desk rozdzielcz. - Tylko nie za mia. Niech sobie nie pomyli, e gdzie moe mu by lepiej. W drodze do domu pozwoliam mylom powdrowa na chwil w stron Patcha. Vee ma racj - jest w nim co niesamowicie pontnego. I niesamowicie strasznego. Im duej o nim mylaam, tym bardziej byam przekonana, e ma w sobie co... zego. O tym, e lubi si ze mn przekomarza, wiedziaam od pocztku, ale czym innym byo dranienie si ze mn w klasie, a zupenie czym innym to, e - by mnie wpieni - najwyraniej specjalnie polaz za mn a do biblioteki. Zapewne nikt nie zadaby sobie tyle trudu, no chyba e miaby wany powd. W poowie drogi do domu z unoszcych si w powietrzu mizernych chmur spad deszcz. Skupiona na przemian na jezdni i kontrolkach przy kierownicy, usiowaam znale wcznik wycieraczek. Nad gow zamrugay mi lampy uliczne. Zastanawiaam si, czy przypadkiem nie zbiera si na burz. Przy tej bliskoci oceanu pogoda zmienia si bez przerwy i w kadej chwili zwyka ulewa moe przej w powd z piorunami. Dodaam gazu. Owietlenie ulicy znw zamigotao. Po szyi przeszy mi ciarki i woski na ramionach stany dba. Mj szsty zmys znalaz si w stanie najwyszej czujnoci. Przez gow przemkna mi myl, e moe kto mnie ledzi. W lusterku wstecznym nie widziaam adnych wiate. Przede mn te nikt nie jecha. Byam zupenie sama, co nie napawao mnie zbytnim optymizmem. Przyspieszyam do siedemdziesiciu piciu.

23

Gdy w kocu wczyam wycieraczki, okazao si, e przy najwikszej prdkoci nie radz sobie z walcym w szyb deszczem. Na skrzyowaniu zapalio si te wiato. Hamujc, sprawdziam, czy droga jest wolna, i ruszyam naprzd. Zanim do mnie dotaro, e na mask wpada jaki ciemny ksztat, usyszaam uderzenie. Krzyknam, wciskajc hamulec. Sylwetka grzmotna o szyb z przeraliwym hukiem. Odruchowo z caych si skrciam kierownic w prawo. Autem zarzucio tak mocno, e wpado w ruch wirowy. Posta sturlaa si i znikna pod mask. Wstrzymujc oddech, cisnam rkami kierownic, a mi pobielay kostki. Zdjam nogi z pedaw. Samochd szarpn i zamar. Kilka metrw dalej siedzia skulony facet i obserwowa mnie. Wcale nie wyglda... na rannego. By cay ubrany na czarno i zlewa si z ciemnoci, wic niewiele mogam dojrze. Starajc si rozrni jego rysy, dopiero po chwili spostrzegam, e mia na twarzy kominiark. Wsta z ziemi i zbliy si do samochodu. Napar rkami na okno od strony kierowcy. Nasz wzrok poczy si przez otwory w kominiarce. Jego oczy zabysy zowrogo. Znowu waln w okno, a zadraa szyba midzy nami. Wczyam stacyjk, prbujc rwnoczenie wrzuci pierwszy bieg, wcisn peda gazu i zwolni sprzgo. Roz ruszaam silnik, ale auto znw szarpno i pado. Kiedy ponownie uruchamiaam silnik, usyszaam okropny metaliczny trzask. Przeraona zobaczyam, jak drzwiczki pomau si wyginaj. Facet... wyrywa je z zawiasw. Wrzuciam jedynk. Stopy zelizgiway si z pedaw. Pilnik zarycza, a wskanik obrotw na minut przesun si na czerwone pole. W eksplozji szka nieznajomy przebi okno pici na wylot. Na olep wymaca moje rami i wpi si w nie palcami. Wrzasnam ochryple, wcisnam peda gazu i zwolniam sprzgo. Dodge ruszy z piskiem opon. Trzymajc mnie za rami, facet zacz biec przy aucie, ale szybko si podda. Pdzona adrenalin, pomknam naprzd. Sprawdziam w lusterku, czy tamten mnie nie goni i przekrciam je na bok. Musiaam zacisn wargi, eby si nie rozrycze.

ROZDZIA 4Pdzc Hawthorne Lane, minam dom, zawrciam, na skrty wjechaam w Beech i skierowaam si do rdmiecia. Wystukaam numer Vee. -Co si wydarzyo... ja... on... no i... znikd. Auto... - Przerywa. Co? Wytaram nos grzbietem doni. Caa si trzsam. - Pojawi si znikd. -Kto? - On... - staraam si ogarn myli i zmieni je w sowa. - Wyskoczy mi na mask!!! -O kurde. Kurdekurdekurde. Potrcia jelenia? Nic si nie stao? Moe to by Bambi? - Vee naraz jkna i zawya. - A co z dodge'em? Otworzyam usta, ale mi si wcia. - Niewane. Mam ubezpieczenie. Tylko powiedz, e moje malestwo nie jest upakane szcztkami jelenia.. Tak czy nie? Cokolwiek chciaam jej zdradzi, zlewao si z noc. Myli wyprzedzay sensy o dwa kroki. Jele... Moe jednak udaoby mi si wcisn Vee, e potrciam jelenia. Chciaam si jej zwierzy, ale z drugiej strony nie miaam zamiaru wyj na rbnit. Bo jak mogabym wytumaczy, e widziaam, jak potrcony przeze mnie facet wstaje z ziemi I bierze si do wyrywania drzwi auta? Rozluniam

24

konierz bluzki i obnayam bark, by sprawdzi, czy w miejscu, gdzie mnie ciska, nie mam czerwonych ladw, ale nic takiego wpostrzegam... Raptem oprzytomniaam. Po co w ogle zaprzecza, e to si zdarzyo? Przecie widziaam wszystko na wasne uczy. Nie ubzduraam sobie tego. - Do jasnej ciasnej! - odezwaa si Vee. - Nie chcesz odpowiedzie. Jele pewnie utkwi midzy reflektorami. Jedzisz z nim na przodzie jak z pugiem nienym, tak? - Mog si przespa u ciebie? Zapragnam wyrwa si i z tego auta, i z ciemnoci. Gdy nagle natchna mnie myl, e aby si dosta do domu Vee, bd musiaa wraca przez skrzyowanie, na ktrym potrciam gocia. - Siedz w swoim pokoju - odpara Vee. - Wpucisz si sama. To na razie. Kurczowo ciskajc kierownic, brnam poprzez strugi deszczu z nadziej, e przy Hawthorne Lane zapali si zielone wiato. Los mi sprzyja. mignam przez skrzyowanie, cay czas patrzc naprzd i rwnoczenie zerkajc na pobocze. W mroku nie spostrzegam nawet ladu faceta w kominiarce. Dziesi minut pniej zaparkowaam dodge'a na podjedzie Vee. Drzwi auta byy powanie uszkodzone, wic eby wysi, musiaam mocno naprze na nie nog. Podbiegam do frontowych drzwi, otworzyam je i pognaam schodami do sutereny. Vee siedziaa na ku ze skrzyowanymi nogami, z notatnikiem na kolanach, suchawkami w uszach i z iPodem podkrconym na fuli. - Mam obejrze uszkodzenia teraz, czy najpierw przespa si co najmniej siedem godzin? - wrzasna, zaguszajc muzyk. - Wol drug opcj. Vee zamkna notatnik i wyja suchawki z uszu. - Miejmy to ju z gowy. Kiedy wyszymy przed dom, wpatrywaam si w auto dusz chwil. Panowa chd, ale to nie pogoda przypr wia mnie o gsi skrk na ramionach. Okno od strony kierowcy nie byo rozwalone. Drzwi nie miay wgniece. - Co tu nie gra - powiedziaam, ale Vee nie suchaa, ogldajc, jak pod lup, kady centymetr kwadratowy karoserii. Wystpiam naprzd i szturchnam boczne okno. Nie byo nawet rysy na szkle. Zamknam oczy. Gdy je odtworzyam, okno wci byo nienaruszone. Obeszam dodge'a w koo. Prawie - bo w pewnej chwili stanam jak wryta. Przedni szyb dzielia na p cieniuteka rysa. Vee zauwaya j w tym samym momencie. - Nie bya to przez przypadek wiewirka? - zapytaa. Przypomniay mi si zowieszcze oczy za kominiark. Byy tak czarne, e nie mogam odrni renic od tczo wek. Czarne jak... oczy Patcha. - Zobacz, plcz z radoci - rzeka Vee, czule obejmujc mask auta. - Maleka rysa i nic wicej! Udaam, e si umiecham, chocia ciskao mnie w odku. Jeszcze pi minut temu okno byo roztrzaskane, a drzwiczki wgniecione. Sdzc po obecnym stanie auta, do niczego nie doszo. Nie: to jaki obd! Przecie widziaam, jak przebija szyb pici, i czuam, jak wpija mi si paznokciami w rami. Czy nie? Staraam si z caych si, ale nie mogam sobie nic przypomnie. Przez gow przemykay strzpy obrazw. Coraz bardziej niewyrane. Czy facet by wysoki? Niski? Szczupy? Przypakowany? Czy co mwi?... Nic nie pamitaam. I to wanie byo najstraszniejsze. 25

Vee i ja wyszymy z jej domu pitnacie po sidmej rano i pojechaymy do bistra Enzo na szybkie niadanie w postaci gorcego mleka. Byam wci zlodowaciaa ze strachu, wic objam porcelanow filiank, prbujc si ogrza. Przed wyjciem wziam prysznic, zaoyam poyczone z szafy Vee koszulk i kardigan, umalowaam si szybko, ale prawie adna z tych czynnoci nie zostaa mi w pamici. - Nie patrz teraz - szepna Vee - ale w nasz stron filuje Zielony Sweter i ocenia twoje nogi przez dinsy... O! Zasalutowa do mnie. Nie artuj. Dwoma palcami, jak wojskowy. Urocze. Nie suchaam jej. Wczorajsze zajcie tuko mi si w gowie ca noc, odganiajc moliwo zanicia. Miaam popltane myli, suche i cikie powieki i nie mogam si na niczym skupi. - Zielony Sweter wyglda normalnie, ale facet koo niego to najwyraniej ostra sztuka - oznajmia Vee. - Wysya sygna: Lepiej ze mn nie zadziera". No, zobacz, czy nie wyglda jak pomiot Drakuli. Powiedz, e mi si zdaje. Podnisszy lekko wzrok, by niepostrzeenie zerkn, zobaczyam subteln, pikn twarz. Blond wosy do ramion. Oczy koloru chromu. Nieogolony. Chopak mia na sobie marynark uszyt na miar, zielony sweter i designerskie dinsy. - Zdaje ci si - powiedziaam. - Nie zauwaya tych gboko osadzonych oczu? Trjkcika wosw nad czoem? Ani e to chudy dryblas? Chyba odpowiadaby mi pod wzgldem wzrostu... Vee, ktra mierzy sto osiemdziesit trzy centymetry, ma odpa na punkcie obcasw. Wysokich. Poza tym, z zasady nie umawia si z niszymi facetami. - Okej, co jest? - zapytaa. - Wyizolowaa si jak nigdy. Chyba nie przez t rys na szybie, prawda? Co z tego, e potrcia zwierz? Kademu moe si zdarzy. Oczywicie w twoim przypadku szanse na co takiego byyby sto razy mniejsze, gdybycie si z mam wyniosy z tej guszy. Zamierzaam wyzna Vee ca prawd o nocnym zajciu. Wkrtce. Potrzebowaam tylko troch czasu, eby sobie wszystko dobrze poukada. Problem w tym, e nie miaam pojcia, w jaki sposb. Szczegy, ktre mi zostay w gowie, i tak byy ju do fragmentaryczne. Tak jakby moj pami starannie wymazano gumk. Ale te nie da si ukry, e okna dodge'a zalewaa kaskada deszczu i wiat zupenie straci kontury... A moe naprawd potrciam jelenia? - Mmm, zobacz - odezwaa si Vee. - Zielony Sweter wstaje. Na pewno regularnie chodzi na siowni. A teraz z ca pewnoci zmierza w nasz stron, w pogoni za towarem, to znaczy za tob. P sekundy pniej usyszaymy miy niski glos: - Witam. Spojrzaymy na niego rwnoczenie. Zielony Sweter sta o krok od naszego stolika, z rkami wsunitymi w kieszenie dinsw, tak e wystaway kciuki. Mia niebieskie oczy i styIowo zmierzwione jasne wosy, niedbale opadajce na czoo. - Witamy - odpowiedziaa Vee. - Ja jestem Vee, a to Nora Grey. Popatrzyam na ni krzywo. Denerwowao mnie, gdy mi przypinaa etykietk w postaci nazwiska czuam, e przy spotkaniu z nieznajomym chopcem burzy to niepisan umow midzy dziewczynami, a co dopiero najlepszymi przyjacikami. Kiwnam do niego bez entuzjazmu i unisszy filiank do ust, momentalnie sparzyam sobie jzyk. Chopak przywlk krzeso od stolika obok, ustawi je na odwrt i siad okrakiem, wspierajc ramiona tam, gdzie normalnie powinny si znajdowa plecy.

26

- Jestem Elliot Saunders - przedstawi si i wycign do mnie rk. Ucisnam j stanowczo za bardzo oficjalnie. - A to Jules - doda, wskazujc podbrdkiem koleg, klry wbrew ocenie Vee okaza si nie wysoki", tylko wprost gigantyczny. Jules rozsiad si koo Vee; by tak wielki, e krzeso pod nim nagle jakby si skurczyo. -W yciu nie widziaam tak wysokiego faceta - zwrcia si do niego Vee. - Serio, ile masz wzrostu? -Dwiecie osiem centymetrw - odburkn Jules, po czym rozwali si na krzele z zaoonymi rkami. -Moe macie na co ochot? - odchrzknwszy, zaproponowa Elliot. -Dziki - odparam, podnoszc filiank. - Ju zamwiam. Vee kopna mnie pod stoem. - Zje pczka z kremem waniliowym. I ja te poprosz. -To ju nie jeste na diecie? - spytaam. Odczep si. Laska wanilii to owoc. Brzowy owoc. Warzywo. --Masz pewno? Nie miaam. Jules przymkn oczy i cisn grzbiet nosa. Najwidoczniej by zachwycony naszym towarzystwem tak, jak ja ich obecnoci. Kiedy Elliot szed w stron baru, niemiao podyam za nim wzrokiem. Na pewno uczy si w oglniaku, ale chyba nie w naszym, bobym go zapamitaa. By otwarty, towarzyski, ani krzty przecitnoci. Gdybym nie bya taka roztrzsiona, pewnie bym si nim zainteresowaa. Tak po przyjacielsku, a moe i bardziej. - Mieszkasz w okolicy? - zagadna Julesa Vee. - Mhm. - Uczysz si? - W oglniaku Kinghorn - powiedzia to z lekk wyszoci. - Nie syszaam o nim. -To szkoa prywatna. W Portland. Zajcia zaczynamy o dziewitej. - Odchyli rkaw i spojrza na zegarek. Vee zanurzya palec w pianie mleka i oblizaa go. - Droga? Po raz pierwszy Jules popatrzy na ni. Rozwar oczy tak szeroko, e zajaniay mu biaka. - Pewno jeste bogaty? - dodaa Vee. Jules omit j takim spojrzeniem, jakby przed chwil zabia mu na czole much. Odsun si od nas z krzesem o kilkanacie centymetrw. Elliot wrci do stolika z szecioma pczkami. - Dwa z kremem waniliowym dla pa - powiedzia, podsuwajc mi pudeko - i cztery z lukrem dla mnie. Musz si teraz naje, bo nie wiem, co daj w stowce w Cold-water. Vee o mao nie wyplua mleka. - Uczysz si w Coldwater?! - Od dzi. Wanie si przeniosem z Kinghorn. - Ja z Nor te tam chodzimy - oznajmia Vee. - Patrz, jak to si wietnie skada. Jak chcesz si czego dowiedzie, pytaj miao; nawet o to, kogo masz zaprosi do Spring Fling. My nie mamy chopakw... jeszcze. Stwierdziam, e czas si poegna. Jules by najwyraniej znudzony i rozdraniony - z kolei jego towarzystwo le dziaao na mj, do ju niespokojny nastrj. Demonstracyjnie zerkajc na zegar w komrce, powiedziaam: - Vee, jedmy ju do szkoy. Trzeba si pouczy do testu z biologii. Mio byo was pozna - rzuciam do Julesa i Elliota. - Przecie test z biologii jest dopiero w pitek - upomniaa mnie Vee. 27

Speszona umiechnam si przez zby. -Racja. To znaczy, ja mam test, z angielskiego. Z twrczoci... Geoffreya Chaucera. Dla wszystkich byo jasne, e to nieprawda. Miaam sobie troch za zle, e jestem niegrzeczna, zwaszcza e Elliot wcale sobie na to nie zasuy. Ale odechciao mi si z nimi siedzie. Chciaam ju i dalej, zdystansowa si od zeszej nocy. A moe ten zanik pamici nie by znw taki zy. Im szybciej zapomn o wypadku, tym prdzej moje ycie wrci do normalnego rytmu. - ycz ci, eby ten pierwszy dzie mia jak najfajniejszy i moe spotkamy si na lunchu powiedziaam do Elliota. Szarpnam Vee za okie i wyprowadziam z bistra. Lekcje dobiegay koca, zostaa jeszcze tylko biologia. W biegu wymieniam ksiki w swojej szafce i skierowaam si do klasy. Vee i ja przyszymy przed Patchem. Siadajc na jego miejscu, Vee pogrzebaa w plecaku i wycigna pudeko hot tamales. - Pora na czerwony owoc - powiedziaa, pod tykajc mi pudeko. -Zaraz... to cynamon jest owocem? - Odsunam pudeko na bok. - Lunchu te nie jada - Vee zmarszczya czoo. - Nie jestem godna. - Ty kamczucho. Zawsze jeste godna. Chodzi o Patcha? Chyba si nie przeja, e ci ledzi? Bo wczoraj, no wiesz, w bibliotece, to ja artowaam. Rozmasowaam sobie skronie. Tpy bl, ktry zamieszka mi w czaszce, wybucha na samo wspomnienie o nim. - Akurat Patchem przejmuj si najmniej - odpowiedziaam, nie do koca zgodnie z prawd. - Mogaby mi ustpi? Na dwik gosu Patcha w jednej chwili uniosymy gowy. Odezwa si nawet cakiem mio, ale kiedy Vee wstawaa i zarzucaa plecak na rami, ani na moment nie spuci z niej oka. Tak jakby si za bardzo ocigaa, wskaza jej rk przejcie midzy stoami, chcc, eby zesza mu z drogi. - Jak zwykle wietnie wygldasz - powiedzia do mnie, biorc swoje krzeso. Rozsiad si wygodnie i wycign nogi. Od pocztku wiedziaam, e jest wysoki, ale nie zastanawiaam si, ile moe mie wzrostu. Patrzc na jego dugie nogi, stwierdziam, e co najmniej sto osiemdziesit trzy centymetry. A moe nawet sto osiemdziesit pi. - Dzikuj - odparam bezmylnie. I natychmiast zapragnam to odwoa. Dzikuj. Z wszystkiego, co mogabym mu odpowiedzie, dzikuj" byo najgorsze. Nie chciaam, eby uzna, e lubi jego komplementy. Bo ich nie lubiam... zasadniczo. Nie trzeba byo specjalnej wnikliwoci, by zrozumie, e wpad w kopoty, a ja i tak ju miaam kopotw pod dostatkiem. Nie miaam zamiaru pakowa si w wiksze. Moe gdybym zacza go ignorowa, w kocu przestaby mnie wciga do rozmowy. I moglibymy siedzie obok siebie w milczcej harmonii, jak co druga para w klasie. - I cudownie pachniesz - doda Patch. - To si nazywa prysznic - odparam, zapatrzona w przestrze, a gdy nie zareagowa, odwrciam si do niego. -Mydo. Szampon. Ciepa woda. - Nago. Czuj spraw. Otworzyam usta, eby zmieni temat, ale przerwa mi dzwonek. - Odcie podrczniki - zarzdzi zza biurka trener. -Rozdam wam prbny test, na rozgrzewk przed prawdziwym w pitek. - Zatrzyma si przede mn i obliza palec, by rozdzieli arkusze. - Na

28

odpowiedzi macie pitnacie minut. Nie wolno rozmawia. A pniej omwimy rozdzia sidmy. Powodzenia. Na pierwszych kilka pyta odpowiedziaam machinalnie, ze spokojem przywoujc zapamitane fakty. Test pochon mnie na tyle, e wczorajszy wypadek i zwtpienie, czy aby nie jestem chora na umyle, zeszy na drugi plan. Gdy przerwaam pisanie, eby si pozby kurczu z doni, poczuam, e Patch pochyla si w moim kierunku. -Jeste zmczona. Cika noc, tak? - szepn. - Widziaam ci w bibliotece. - Staraam si udawa, e wodz owkiem po arkuszu, ciko zapracowana. - Mj najlepszy moment tego wieczoru. - ledzie mnie? Odsun gow i zamia si cicho. Sprbowaam z innej strony: - Po co tam polaze? - Wypoyczy ksik. Poczuam na sobie wzrok trenera i znw zagbiam si w tecie. Odpowiedziaam na kolejnych kika pyta i zerknam na lewo. Zdumiaam si, e umiechnity Patch ju mnie obserwuje. Moje serce wykonao niespodziewane salto, urzeczone dziwnie atrakcyjnym umiechem. Potworno: z wraenia a upuciam owek, ktry podskoczy na blacie par razy i sturla si na podog. Patch schyli si, by go podnie. Poda mi owek na doni, w taki sposb, e musiaam si skupi, eby przypadkiem nie dotkn jego skry. - A po bibliotece - wyszeptaam - gdzie poszede? - Bo co? - ledzie mnie? - spytaam pgosem. - Jeste jaka rozdraniona. Nora, co si stao? Z trosk unis brwi. Oczywicie na pokaz, bo jego czarne oczy skrzyy drwin. -ledzisz mnie? - Niby po co miabym ci ledzi? - Odpowiadaj. - Noro! - Syszc ostrzegawczy gos trenera, prdko wrciam do testu, ale nie oparam si domysom, co odpowiedziaby Patch i zapragnam czym prdzej uciec od niego, przefrun sal. Cay kosmos. Trener zagwizda. - Koniec. Oddajcie arkusze. W pitek pytania bd zblione do dzisiejszych. A teraz... - zatar rce tak sucho, e przeszy mnie ciarki - panno Sky, co bdziemy omawiali? -Seks - oznajmia Vee. Ledwie to powiedziaa, wyczyam si zupenie. Czy Patch mnie ledzi? Czy to jego twarz krya si pod kominiark - jeli w ogle co pod ni byo? Czego chce? Zrobio mi si tak zimno, e a si skuliam. Zapragnam, by moje ycie znw wygldao tak, jak przed wtargniciem w nie Patcha. Gdy lekcja si skoczya, zatrzymaam go. - Moemy porozmawia? Wsta ju, wic znowu przysiad na krawdzi krzesa. - O co chodzi? - Wiem, e nie chcesz ze mn siedzie, tak jak ja nie chc siedzie z tob. Sdz, e trener mgby nas rozsadzi, gdyby z nim pogada. Gdyby wyjani sytuacj... - Jak sytuacj? - Nie... pasujemy do siebie. 29

Potar doni podbrdek z wyrachowaniem, do ktrego zdyam przywykn przez tych par dni naszej znajomoci. - Naprawd? - Chyba nie odkrywam tu Ameryki. - Gdy trener poprosi mnie o list najbardziej podanych cech u partnerki, opisaem ciebie. - Odwoaj to! -Inteligentna. Atrakcyjna. Wraliwa. Masz co przeciwko? Zachowywa si tak tylko po to, eby mnie rozzoci, co zdenerwowao mnie jeszcze bardziej. - Poprosisz go, eby nas rozsadzi, czy nie? - Nic z tego. Ju si do mnie przyzwyczajasz. I co mu miaam odpowiedzie? Najwyraniej myla, e mnie sprowokuje. Okazao si to nietrudne wobec faktu, e nigdy nie mogam si poapa, czy jest powany, czy artuje. Wysiliam si na opanowany ton: - Sdz, e lepiej by ci byo przy kim innym. I dobrze o tym wiesz. - Umiechnam si, w napiciu, ale grzecznie. - Myl, e mog wyldowa obok Vee. - Jego umiech te sprawia wraenie uprzejmego. Wolabym nie kusi losu. Nagle zjawia si Vee, zerkajc to na mnie, to na Patcha. - Przeszkadzam? - Nie - odparam i gwatownie zapiam plecak. - Pytaam Patcha, co mamy na jutro przeczyta. Zapomniaam, ktre strony zada trener. - Zadanie jest na tablicy, jak zwykle - powiedziaa Vee. -Co? Niby go nie widzisz? Patch rozemia si, chyba sam do siebie. Nie pierwszy raz zapragnam dowiedzie si, o czym myli, bo nie pierwszy raz czuam, e te jego sekretne arciki dotycz wanie mnie. - Co jeszcze, Noro? - zapyta. - Nie. Do jutra. - Nie mog si doczeka - mrugn. Naprawd mrugn. Kiedy, odchodzc, nie mg ju nic dosysze, Vee chwycia mnie za rk. -Dobra wiadomo! Cipriano. Tak si nazywa. Widziaam w harmonogramie zaj trenera. - I to tak ci cieszy, bo...? - Wiadomo, e kady ucze musi zgosi u pielgniarki, jakie lekarstwa zaywa na recept. - Znaczco poklepaa przedni kiesze plecaka, w ktrej nosiam elazo. - Podobnie wiadomo, e gabinet lekarski jest dogodnie zlokalizowany w obrbie sekretariatu, gdzie, tak si akurat skada, przechowuj kartoteki uczniw. - Z poncymi oczami Vee obja mnie mocno i pchna w stron drzwi. - Czas na prawdziwe ledztwo!

ROZDZIA 5- Sucham? Wysiliam si na umiech do sekretarki, liczc, e wyglda bardziej szczerze, ni w moim odczuciu. - Codziennie bior w szkole lekarstwo na recept, a przyjacika... - utknam na sowie przyjacika" z myl, czy po tym dniu jeszcze kiedykolwiek nazw tak Vee. - Wiem od przyjaciki, e powinnam zgosi to pielgniarce. Chciaabym spyta, czy na pewno? Nie mogam uwierzy, e stoj tam z zamiarem popenienia przestpstwa. Ostatnio czsto zachowywaam si nietypowo. Najpierw pnym wieczorem poszam za Patchem do podejrzanej 30

spelunki. Teraz wanie miaam wszy w jego kartotece ucznia. Co byo ze mn nie tak? Albo inaczej - co takiego mia w sobie Patch, e ilekro pojawia si w moich mylach, wyranie nie mogam si oprze, eby go oceni negatywnie? - Tak - odpowiedziaa powanie sekretarka. Naley zgasza wszelkie leki. Gabinet lekarski jest tam, trzecie drzwi na lewo, naprzeciwko rejestru uczniw. Wskazaa hol za sob. - Gdyby pielgniarki nie byo, moesz usi na leance w gabinecie. Powinna lada chwila wrci. Znw sfabrykowaam umiech. Szczerze mwic, wolaabym, eby nie poszo mi tak atwo. Idc przez korytarz, kilka razy przystanam, aby si obejrze. Nikogo za mn nie byo. W sekretariacie dzwoni telefon. Jego dwik w ciemnym przejciu brzmia jak zza grobu. Byam zupenie sama i mogam robi, co zechc. Zatrzymaam si przed trzecimi drzwiami po lewej. Wziam wdech i zapukaam, ale mrok za okienkiem wskazywa, e pokj jest pusty. Popchnam drzwi. Otworzyy si opornie, ze skrzypniciem, ukazujc may pokj z odra partymi biaymi kafelkami. Chwil staam w progu, w nadziei, e zjawi si pielgniarka i nie majc wyboru, bd zmuszona zgosi tabletki z elazem i wyj. Po drugiej stro nie korytarza zobaczyam okienko z napisem KARTOTEKI UCZNIW. Za nim te panowaa ciemno. Skupiam si na zabkanej w gowie dokuczliwej myli. Patch stwierdzi, e w zeszym roku nie chodzi do szkoy. Byam prawie na sto procent pewna, e to kamstwo, jeli jednak nie kama, to czy w ogle mia uczniowsk kartotek? Doszam do wniosku, e musi tam by przynajmniej jego adres. No i wykaz szczepie plus oceny z poprzed niego semestru. W kadym razie ewentualne zawieszenie wydao mi si stanowczo za wielk kar, jaka mi grozia za to, e postanowiam zerkn w jego papiery. Oparam si ramieniem o cian i spojrzaam na zegarek. Vee kazaa mi czeka na sygna. Powiedziaa, e bdzie oczywisty. Super. Ponownie zadzwoni telefon i sekretarka odebraa. Zagryzajc wargi, znw prdko obejrzaam si na drzwi z napisem KARTOTEKI UCZNIW. Uznaam, e pewnie s zamknite na klucz. W kocu dokumenty uczniw uwaa si za cile tajne. Stwierdziam, e niewane, jaki Vee obmylia sposb na odwrcenie uwagi, bo jeli bd zamknite, i tak nie wejd do rodka. Przerzuciam plecak na drugie rami. Mina kolejna minuta. Pomylaam, e moe lepiej si ewakuowa... A jeli Vee si nie myli i Patch faktycznie za mn azi? Siedzielimy razem na biologii, a kontaktujc si z nim regularnie, mogam by naraona na niebezpieczestwo. Wic miaam obowizek si broni... Prawda? Gdyby drzwi byy otwarte, a papiery uoone wedug alfabetu, bez trudu odszukaabym jego kartotek. Szybko, w par sekund sprawdziabym, ktre rubryki ma od fajkowane na czerwono, i cay pobyt w pokoju zajby mi nie wicej ni minut. Tak krtko, e nawet bym nie poczua, e tam w ogle weszam. W sekretariacie zrobio si jako dziwnie cicho. Wtem zza rogu wyonia si Vee. Skradaa si w moj stron, kucajc z rkami przywartymi do ciany i rzucajc przez rami ukradkowe spojrzenia. Poruszaa si jak szpiedzy w starych filmach. - Wszystko pod kontrol - wyszeptaa. - Co si stao z sekretark? - Musiaa na moment wyj. -Musiaa? Chyba jej nie uszkodzia? - Tym razem jeszcze nie. aska boska! 31

- Zadzwoniam z budki, e w szkole jest bomba - dodaa Vee. - Sekretarka zawiadomia policj i poleciaa szuka dyrektora. - Vee! Klepna si w nadgarstek. - Czas leci. Lepiej eby nas tu nie byo, jak przyjad gliny. Co podobnego. Zmierzyymy wzrokiem drzwi pokoju z kartotekami. Nasuna sobie rkaw na pi i upna w okienko. Na nic. - To dopiero rozgrzewka - oznajmia i znw si zamachna, ale zapaam j za rk. - Moe nie s zamknite. - Przekrciam gak i drzwi si otworzyy. - adna frajda - westchna Vee. C, rzecz gustu. - Wa - poinstruowaa Vee. - Ja id czatowa. Jak wszystko si uda, spotkamy si za godzin. Czekaj w meksykaskiej restauracji na rogu Drak i Beech. I w kucki wycofaa si z korytarza. Przystanam w p kroku do wskiego pomieszczenia, ktre wypeniay rzdy szafek na akta. Zanim sumienie zdayo mi to wyperswadowa, weszam do rodka i opierajc si o drzwi plecami, zatrzasnam je za sob. Biorc gboki wdech, cignam plecak i w popiechu zaczam wodzi palcami po przednich ciankach szafek. Znalazam szuflad oznaczon: CAR-CUV. Otworzyam jo jednym ruchem, a zastukotaa. Karty byy wypisane rcz nie i zaczam si zastanawia, czy oglniak w Coldwater jest jedyn nieskomputeryzowan szkol w caych Stanach. Wreszcie natknam si na nazwisko Cipriano". Wyszarpnam kart z zapchanej szuflady. Chwil trzvmaam j w rkach, usiujc sobie wmwi, e to, co zamierzaam zrobi, jest w sumie cakiem biae. Nawet gdyby wewntrz kryy si dane osobiste Patcha, to jako jego koleanka z lekcji biologii miaam prawo je zna. W korytarzu za drzwiami rozlegy si gosy. Spojrzaam w kart i a si wzdrygnam. Nie wynikao z niej nic. Gosy byy coraz bliej. Byle jak wetknam kart i pchniciem zamknam szuflad. Odwrciwszy si, zamaram. Za okienkiem wanie zatrzyma si dyrektor i pochwyci moje spojrzenie. Cokolwiek mwi do grupki skadajcej si przypuszczalnie z najwaniejszych wykadowcw szkoy, przytumia to szyba. - Prosz mi wybaczy na moment - dotaro do mnie nagle. Haaliwa grupa posza dalej, ale bez dyrektora, ktry otworzy drzwi. - Uczniom nie wolno tu przebywa - pouczy. Prbowaam przybra bezradn min. - Bardzo przepraszam. Szukam gabinetu lekarskiego. Pani sekretarka powiedziaa, e to trzecie drzwi po lewej, ale chyba co mi si pomieszao... - Rozoyam rce. - No i si zgubiam. Nim dyrektor zareagowa, szarpnam zamek plecaka. - Musz je zgosi... tabletki z elazem - wyjaniam. -Mam anemi. Przyglda mi si chwil, marszczc brwi. Niemal zobaczyam, jak si zastanawia, czy zosta i policzy si ze mn, czy zaj si bomb. Ruchem brody wskaza mi korytarz. - Masz natychmiast opuci budynek. Przytrzyma mi drzwi. Przeliznam si pod jego rk ze sabncym umiechem. Godzin pniej przysiadam w naronym boksie meksykaskiej restauracji przy skrzyowaniu Drak i Beech. Do ciany nade mn byy przymocowane kaktus z ceramiki i wypchany kojot. Po sali leniwie przechadza si facet w sombrero wikszym od niego samego. Brzdkajc na gitarze, piewa 32

serenad. Tymczasem hostessa rozoya przede mn na stole menu. Skrzywiam si na widok napisu na pierwszej stronie: Granica". Nigdy wczeniej tu nie jadam, a jednak ta nazwa wydala mi si dziwnie znajoma. Nadesza Vee i pada na krzeso naprzeciwko. Tu po niej zjawi si nasz kelner. - Cztery razy chimi z podwjn porcj kwanej mietany, po pl porcji nachos i czarnej fasoli zamwia Vee, nie zagldajc do karty. - Raz czerwone burrito - poprosiam. - Pac panie osobno? - spyta kelner. - Nie pac za ni - odparymy rwnoczenie. Gdy kelner odszed, powiedziaam: - Cztery razy chimi. Ciekawe, jak to si ma do owocw. - Odwal si. Umieram z godu. Nic nie jadam od lunchu... - Vee przerwaa. - Bo hot tamales si nie licz. Vee ma bujne ksztaty, jasn, skandynawsk karnacj -i w niekonwencjonalny sposb jest bardzo seksowna. Byway dni, kiedy nie zazdrociam jej tego wycznie w imi przyjani. Jedyny mj atut przy niej to nogi. I moe przemiana materii. Z pewnoci jednak nie wosy. - Mgby mi ju przynie chipsy - zniecierpliwia si -Skrci mnie, jak w cigu czterdziestu piciu sekund nie zjem czego sonego. Poza tym, ju pierwsze cztery litery terminu szlachetna dieta" sugeruj, e ycz jej, by wiadomo co j trafio. - Sals robi si z pomidorw - podsunam. - Ktre s czerwone. I jeli si nie myl, awokado to te owoc. Vee rozpromienia si: - A do tego wemiemy sobie po jednym daiquiri ze wieymi truskawkami. Miaa racj. Dieta nie wymagaa zachodu. -Zaraz wracam - oznajmia, gramolc si z boksu. Wiesz, okres. Jak zaatwi spraw, czekam na sensacje! Kiedy odesza, zagapiam si na pomocnika kelnera kilka stolikw od nas. Mozolnie zmywa blat szmat. W jego ruchach i zmarszczeniu koszuli na piknie uksztatowanych plecach byo co dziwnie znajomego. Jakby czujc, e jest obserwowany, wyprostowa si i odwrci. Utkwi we mnie wzrok dokadnie w momencie, gdy sobie uprzytomniam, czemu wyda mi si znajomy. To by Patch. Mylaam, e padn. O mao nie walnam si w czoo, kiedy mi si przypomniao, e przecie pracuje w Granicy. Wytar rce w fartuch i podszed do naszego boksu, najwyraniej ubawiony, e rozgldnwszy si za jak drog ucieczki, zakopotana przywaram do ciany. - Prosz, prosz - powiedzia. - Pi dni w tygodniu ze mn ju ci nie wystarcza? Musiaa mi powici jeszcze wieczr? - Wybacz tak niefortunny zbieg okolicznoci. Patch wlizn si na miejsce Vee i pooy rce na blacie. Byy dugachne, sigay daleko poza granic polowy stolika. Wzi moj szklank i zacz j obraca w doniach. - Tu wszystko zajte - poinformowaam, a kiedy nie zareagowa, wyrwaam mu szklank i upiam troch wody, przypadkiem poykajc kostk lodu, ktra w drodze do odka porazia mnie jak prd. Zamiast si brata z klientami, we si lepiej do roboty - wykrztusiam. - Co robisz w niedzielny wieczr? - zapyta z umiechem. Prychnam. Niechccy. - Zapraszasz na kolacj? - Hardziejesz. Podoba mi si to, Aniele. 33

- Nie interesuje mnie, co ci si podoba. Nigdzie z tob nie pjd. Na adn randk. - Chciaam si grzmotn za podniecajc spekulacj pod tytuem: Czym by si mg skoczy wieczr sam na sam z Patchem?". Uznaam, e nie mwi serio, tylko z niejasnych powodw po prostu si ze mn drani. Zaraz, zaraz, nazwae mnie Anioem? -Bo co? - Bo mi si to nie podoba. Umiechn si. - Trudno, tak zostanie. Pochyli si nad stoem, unis do do mojej twarzy i przesun mi kciukiem po wargach. Cofnam si, ale za pno. Roztar byszczyk kciukiem i palcem wskazujcym. - adniej ci bez tego. Starajc si trzyma tematu naszej rozmowy, z caych si udawaam, e jego dotyk w ogle nie zrobi na mnie wraenia. Odrzuciam wosy do tyu i podjam poprzedni wtek: - Zreszt i tak nie wolno mi wychodzi z domu, kiedy na drugi dzie jest szkoa. - Fatalnie. Na play jest impreza. Liczyem, e pjdziemy razem. Zabrzmiao to szczerze. Nie umiaam go rozgry. Zupenie. Wci podniecona t myl, wziam spory yk przez somk, prbujc ochodzi uczucia zastrzykiem lodowatej wody. Samotne chwile z Patchem byyby intrygujce, no i ryzykowne. Lekko skoowana, postanowiam powierzy t kwesti intuicji. Ziewnam teatralnie. - Jak syszysz, potem rano jest szkoa. - Z nadziej, e utwierdz w tym raczej siebie ni jego, dodaam: - Skoro ta impreza odpowiada tobie, to jestem prawie pewna, e mnie nie zainteresuje. Dobra - pomylaam. - Sprawa zaatwiona. I nagle, bez uprzedzenia, zapytaam: - Waciwie dlaczego chcesz si ze mn umwi? Do tej chwili wmawiaam sobie, e mam w nosie, co Patch o mnie myli. Teraz jednak poczuam, e to kamstwo. I nawet gdybym pniej miaa za to sono zapaci, rozpieraa mnie tak wielka ciekawo jego osoby, e byam gotowa pj z nim wszdzie. - Chc poby z tob sam na sam - odpowiedzia i w okamgnieniu moja linia obrony wzia w eb. - Posuchaj, nie chc by niegrzeczna, ale... - Wanie widz. - Sam si dopraszasz! - krzyknam piknie i bardzo dojrzale. - Koniec dyskusji! Nie id na imprez. - Bo rano jest szkoa, czy moe boisz si zosta ze mn sam na sam? - I jedno, i drugie - tak jako mi si to wymskno. - Boisz si facetw czy.