anna Kapusta Nie jestem poetką - dobrewiadomosci.eu · że z małego kamienia zrobiła największe...

192
Nie jestem anna Kapusta poetką KRAKÓW 2009

Transcript of anna Kapusta Nie jestem poetką - dobrewiadomosci.eu · że z małego kamienia zrobiła największe...

Nie jestema n n a K a p u s t a

poetką

K R A K Ó W 2 0 0 9

© Copyright by Anna Kapusta© Copyright by Wydawnictwo i Drukarnia Towarzystwa Słowaków

w Polsce, Kraków 2009

© Projekt okładki, zdjęcie, koncepcja i opracowanie grafi czne tomu: Anna Kapusta, Kraków 2009

© Rysunki: Pegaz (2000), Pismo (2008), Myśl (2004), Koziorożec (2009): Anna Kapusta, Kraków 2009

© Jak powstała mowa? Joanna Marzęcka, Kraków 2009© Poezja jak narkotyk: Ewa Kapusta, Kraków 2009© Poetka-tekst czy tekst o poetce? – próba performansu poetyckiego:

Katarzyna Grzyb, Kraków 2009 © Portret na czwartej stronie okładki: Joanna Marzęcka, Kraków 2009

Redakcja tomu: Anna Kajtochowa

Projekt wydawniczy zrealizowano dzięki środkom fi nansowym udzielonym Autorce w ramach Stypendium Twórczego Miasta Krakowa w dziedzinie literatury w roku 2008.

ISBN: 978-83-7490-270-0

Wydawnictwo i drukarniaTowarzystwa Słowaków w Polsceul. św. Filipa 7, 31-150 Krakówtel.: (012) 634-11-27fax: (012) 632-20-80 DTP (012) 633-09-41 www.tsp.org.pl

3

Joanna Marzęcka

Jak powstała mowa?

Dawno, dawno, bardzo dawno temu żyli ludzie nie po-siadający ust. Ludzie ci nie mieli możliwości posługiwania się mową. Sprawiało im to wielką trudność w porozumie-waniu się.

Pewnego razu narodziła się czarownica mająca usta i na-zwała się Mową. Ludzie zazdrościli jej, że ma usta. Mowa nie wiedziała, że jest czarownicą, więc była smutna, że nie może z kimś porozmawiać.

Kiedy wracała do domu, potknęła się o kamień, tak się na niego rozzłościła, że chciała, żeby on zniknął. Tak się też stało. Mowa była bardzo zdziwiona. Postanowiła spróbować jeszcze raz. Znów jej się udało. Pomyślała, że może uda jej się wyczarować usta dla innych ludzi, ale nie wiedziała, jak to zrobić. Uznała, że wyobrazi sobie ludzi z ustami. Nie po-wiodło jej się za pierwszym razem i ludzie porozumiewali się jak małpy. Oni i tak się cieszyli, że w ogóle mogą się komu-nikować. Mowa jednak nie była z tego zadowolona. Chcia-ła, żeby ludzie mówili jak ona. Codziennie ćwiczyła i w ten sposób powstały: lwy, konie, słonie, psy, koty, ptaki i owady. Mowa podeszła raz do swojej jaskini i usłyszała to: ,,uu aa ee!”. Postanowiła, że musi każdego z osobna zaczarować. Ale jak? Przecież ona nie wie, jak wyglądają jej usta.

4

Następnego dnia padał deszcz. Mowa jak zwykle szła na trening i wtedy zobaczyła dwa kamienie, jeden był w wo-dzie, a drugi poza wodą, oba wyglądały identycznie. Podeszła bliżej i zobaczyła samą siebie. Tak się ucieszyła, że nareszcie może wyczarować ludziom usta. Była tak bardzo szczęśliwa, że z małego kamienia zrobiła największe góry świata, czyli Himalaje. Powróciła do jaskini i wyczarowała ludziom usta, a ludzie mówią o niej do tej pory. Ale to jeszcze nie koniec. Czarodziejka dzień po stworzeniu mowy zniknęła, pozostały z niej tylko białe motyle.

Ludzie do tej pory mówią i piszą, choć to nie ona wy-myśliła pismo, tylko jej siostra Litera. Ale to zupełnie inna historia.

5

Ewa Kapusta

Poezja jak narkotyk

W fali poetyckiego uniesienia przechodzi przez życie czło-wiek zajmujący się poezją. Przeżywa swoje wizje, nadzieje, radości, smutki, marzenia, obrazy układające się w kalej-doskopie wspomnień i pragnień. Spostrzega zjawiska, do których inni nie potrafi ą dotrzeć, kreuje swój własny świat liryczny – taki, który nie istnieje rzeczywiście, ale w którym ów człowiek chciałby żyć. Próbuje on zmierzyć się z otacza-jącymi go ludźmi, którzy nie zawsze potrafi ą go zrozumieć, ucieka we własny świat, gdzie między wierszami potrafi za-kamufl ować swe najskrytsze pragnienia i marzenia o zmianie rzeczywistości. W najdrobniejsze i najdalsze zakamarki jego umysłu docierają wizje i słowa. Zawładnięty przez poetyckie myśli i uniesienia człowiek postąpić może na dwa sposoby: albo pogodzić się ze swym uzależnieniem, pozwalając, by jego umysł, słowa i życie zostały całkowicie podporządkowane sile własnych słów i metafor, albo odejść w inną stronę, wiedząc, że wiążą się z tym niełatwe decyzje, życie na głodzie, aż do wy-leczenia. Wiążąc swoje życie z poezją – zdaje się na jej wpływ na procesy myślowe, nie wiążąc zaś – nabiera dystansu wobec słów, którymi nie zawsze wyrażamy to, co myślimy; które potrafi ą także stać źródłem manipulacji.

Poetycki odwyk zakończony powodzeniem to nabranie dystansu w stosunku nie tylko do słów, ale i do siebie sa-

6

mego. To udzielenie odpowiedzi na pytanie, czy tak napraw-dę chce się być poetą. To odkrywanie własnej tożsamości na nowo, uściślanie jej. Odchodząc w stronę innego świata, za-głębić się można w realizmie i prawdzie, bez wyimaginowa-nych ciągów słów zdążających ku nieskończoności naszych myśli. Wyruszając w nową podróż zwykle człowiek nie po-zbywa się wszystkich pamiątek z poprzednich podróży. Dla-tego pozostaje w nim wrażliwość, umiejętność zauważania dobrych stron rzeczywistości, spostrzegania i rejestrowania we własnym umyśle zjawisk, które innym ludziom mogą wy-dać się nieistotne. Nie będąc poetą pozostaje się nim częś-ciowo, gdzieś w głębi własnej podświadomości. Bo są rzeczy, o których się nie zapomina, podobnie jak marzenia, które się nigdy nie spełniają, oraz plany, których się nie realizuje. A życie pisze własne scenariusze, tworząc ramy, których wnę-trze jednak to ludzie wypełniają kolorem. Podejmując decy-zje, myśląc, godząc się i walcząc. Bowiem każdy z nas ma w sobie coś z malarza, artysty, naukowca, pisarza, czy śpiewa-ka. Podobnie jak każdy ma w sobie coś z poety, nawet nim nie będąc. Ludzki umysł chłonie mnóstwo elementów, jest rozbudowany i dlatego trudno do niego dotrzeć. Należy ko-rzystać z niego, próbując odnaleźć własną drogę, niezależną i odrębną za każdym razem.

Dedykuję Ewie Barbarze

9

antymotto

poezja jak niedoleczona grypa przechodzi w dorosłość pozostawiając uszkodzony mięsień sercowy

11

Od białej kartki do białego ptaka...

Biała kartka papieru znaczy bardzo wiele. Można z niej zrobić czapkę dla lalki, można na niej namalować cały

świat albo napisać wszystkie niemożliwe słowa. Papierowym aktem urodzenia wpisujemy się w obieg przyrody. Pierwsze spotkanie ze szkołą wspominamy jako ciekawość białej kart-ki, intrygującą przestrzeń nowego świata. W tym nowym świecie poszukujemy dla siebie odpowiedniego miejsca, pa-pier nam go obiecuje. Nawet w uczniowskim zeszycie istnieją jednak nie tylko nagłówki i tytuły pisane wielkimi literami, przestrzeni kartki dopełniają specjalnie wydzielone margine-sy. A jak wiadomo – margines to inny świat, obszar oddzie-lony od starannego, regularnego i porządnego pisma. Ręka dziecka nie zawsze potrafi utrzymać właściwy ster. Czasem niesforne litery nie chcą stać w równym rzędzie, czasem nie pozwalają odczytać z siebie całości, sensu słowa. Biała kartka przestaje wtedy obiecywać świat marzenia, zaczyna zagrażać. Odrzuceniem, kpiną, krytyką. Nowy świat staje się miejscem nieodpowiedniości. Kim jest, a raczej kim będzie ten przyszły człowiek, jeśli przestanie ufać białej kartce? Może nawet na-uczy się wypełniać oczekiwania, wędrować od marginesu do marginesu. Przestanie być innym, czyli nieodpowiednim. Co się stanie z jego białą kartką, jeśli uzna, iż świat nie oczekuje jego obecności? Nie namaluje swojego świata, nie napisze

12

własnego poematu, nie zrobi z kartki czapki dla lalki ani papierowej łódki. I pewnie nawet przestanie być nieodpo-wiednim. Tylko co nam przyjdzie z kolejnego miliona odpo-wiednich, szytych na miarę, porządnych charakterów pisma? Z armii tych, którzy nigdy nie zaglądają na margines, w obawie przed innym, nieodpowiednim. Oni zawsze pozo-staną tłem, pójdą typową, wydeptaną ścieżką, zrobią w ży-ciu to, co do nich należy i odejdą w niepamięć, w zgodzie z harmonogramem historii. Jedynym mankamentem tej od-powiedniości będzie fakt, iż armia odpowiednich dla własne-go spokoju zapragnie pokazać tym nieodpowiednim ich właś-ciwe miejsce – margines, przestrzeń wykluczenia. I nieważne czy będzie to wykluczenie z grupy rówieśniczej, czy zakaz samorealizacji, egzekwowany brakiem akceptacji dla zbyt nieodpowiednich pomysłów na życie. Nieodpowiednich, czyli innych. Innych, a więc trudnych. W myśl zasady oszczędno-ści energii trudny to przecież niepożądany – ten, kto idzie do celu dłuższą drogą.

Przyjrzyjmy się czasem sobie, a potem mijanym przez nas co dzień nieodpowiednim. Przyjrzyjmy się światu, który to oni – inni, często wbrew powszechnej niezgodzie urządzili nie tylko dla siebie. To dzięki nieodpowiednim eksplorujemy powietrzne przestrzenie, poruszamy się w wirtualnym świe-cie, mamy dostęp do myśli, zakodowanych w dziełach sztuki. Oni mieli odwagę zaufać białym kartkom i zabrać ich dzie-cięcą świeżość w dorosły odpowiedni świat. Nie przelękli się wykluczenia, przestrzeni marginesu. Nie dali się przekonać do niższości i brzydoty chwiejnego charakteru pisma. Zaak-

13

ceptowali swoją inność i pozwolili jej dorosnąć do oryginal-ności, którą z czasem nazwano geniuszem. Nieodpowiedni zawsze marzą o wyjściu z szafy, opowiedzeniu o sobie, ale prawie nigdy nie potrafi ą o tym pragnieniu zakomunikować odpowiednim. Boją się ryzyka ponownego wykluczenia. Na szczęście ufają białej kartce... I tej ufności możemy się od nich uczyć. Białe kartki zabieramy z sobą, z tym papierowym bagażem idziemy przez życie. Jedni składają je z architekto-niczną precyzją, drudzy wypełniają słowem lub barwnymi plamami. Jeszcze inni gubią je po drodze. Białą kartkę łatwo stracić i bardzo trudno odnaleźć.

Swoją nazwałam białym ptakiem. I nadal wierzę, że na-uczy się latać.

Pegaz ()

Biały ptak(wiersze z lat -)

19

ślady wątpliwości

palcamitkamypajęczynowy żagielciszy

dotykasz osobności mojejręki

masz w oczachmoje oczy

wnikamy w powietrzejak szeptw nadpalony papier

otulam się twoimgłosem

21

i. autoportret

co to znaczy być poetą

jestem wyhaftowanana oparciu krzesła

marzę o zachwianiupewnościbiałych ścian

z miłości do przemilczeń

przyniosłam słowaręcznie szlifowaneodcinkimojego szkieletu

nieczytelność obrazówposyła miporozumiewawcze spojrzenie

22

anna kapusta

* * *

na krosnachkonarów drzewuplotłamswe niebozagwieździła się noc

skałęomszyłam dociekaniemrozsypałamwiatremw ziarno piaskuna żwirowiskutańcząlawiny

skamieniałamdrgnieniem liścia

teraz nasłuchujęwskazówekzegarów

23

i. autoportret

pajęczyny

odsłaniam ramionawieczornym pobłażaniemporannym blaskiemkobierca pajęczyny

wilgoć powieksklejamisterne sieciwitrażemuszych skrzydeł

telegram

proszę o zwolnienie mniez czwartkowych obiadówu Pana Boga

wybrałamkarczmę pod ciemną gwiazdądance macabrecierpkie jagody

przelewammorze muszelkąkiedy

24

anna kapusta

nocsplatacałundrżącą dłonią Tomaszaapostoła dotyku

* * *

unikamdotykuzawieszonychna klamcekopertsnów

nie otwieram drzwipowieknie wabię marzaczajonychna progurzęs

25

i. autoportret

kołysanka

nakrywambezsennościązasuszone płatkiwestchnień

głaszczękurz na półkachugiętychtroskąksiąg

szepczę do uchaniespokojnej poduszce

zasłaniam wstydliwość oknaczasem podaję Księżycowichmurność

26

anna kapusta

nie wołaj mnie

kroplą rosybukietem fi ołkówmirrą i kadzidłemechem jestemkamykiemw strumieniucodziennościsłyszę śpiewporannej trawylamentprzebudzonych powiektwoje kroki

litania

modlę się do pustki

codziennie o tej samej porzesynchronizujębicie serca z tykaniem zegaraliczę klepki w podłodzestracone złudzeniarobię sobie sweter na drutachnadzieję

modlę się do pustki

27

i. autoportret

* * *

bywammuszelkąmorza namiotemokrywamprzypływy i odpływywapiennym labiryntem

wspinam się ślimakiemku koronomspróchniałych drzew

autoportret

oto jazwierciadło czasuobramowanepustką stwierdzeńzniekształconych myśli

maleńkie zadraśnięcieidealnie szklanejpowierzchnipryzmat bezbarwnychkalejdoskopów palet

28

anna kapusta

oczy strachówusta słówdłonie czynówkontury zamiarów

29

ii. oswajanie przestrzeni

* * *

w zardzewiałych rynnachbezradnośćkropli

stukotopadania

z ciszyw ciszę

niepokój mgły

osiąśćwniknąć w poranek

przebudzićsłowem

30

anna kapusta

Genesis

taniec bezsennościzostawia na poduszceśladypowszechnego ciążeniaszczelinw skorupie głowy

wypalona światłość żarówkinie oddziela ciemnościruchem orbityustdzień się unosikurzem

drogowskazy

za tym zakrętemza tą spróchniałą wierzbąstoi życieodwrócone plecamido leśnych echkukułczych kołysanekświatastoi w kamiennej kapliczce

31

ii. oswajanie przestrzeni

pod kopułąrąkw kadzidłach południowego słońca

stoi w gąszczuoplatając murymarzeniem

śnieg

wiemtrzeba chwytać chwilete pierwszeinne roztapiają się bez dotyku

przedpiekle

cerbercałuje każdą dłoń

dzieńoboladobry

nieśmiertelność waluty

32

anna kapusta

krypta reformatów

podziemne miastooddychapłomieniemświecy

jedwabne kokardytrąbka grajkabezchmurnego nieba

pytanie sfi nksa

zapytał mnie kiedyśprzydrożny sfi nks

gdzie kończy się człowiekwe krwi czy w słowie

jestem tutaj tylkoprzejazdem

33

ii. oswajanie przestrzeni

pejzaż

przednamizanamiwielka defi nicja

między namizaprzeczenierąk i ust

oswajanie przestrzeni

najtrudniejzwykle o świciespojrzećw posadzkę korytarzakrzywe zwierciadłosnuwypolerowanewahadłemniewidzących żyrandoliw zaklętym czworobokuścian

34

iii. moliwoci

jutro

jeszcze się wyśnisen spokojnywyśpi się troskaw ciepłym łóżkujeszczepoda rękęwschód słońcajeszczepromienie pogłaszczązmarszczkęna codziennym czolejeszczewiatr rozpędzikrótkowzroczność mgły

jeszcze się dotęsknimyjutra

35

ii. moliwoci

list do prawej ręki

proszę cię daj spokójprzestań wypisywaćwieczność piórarzeczywistości wystarczy w plenerzenie rozdrapuj na głowieczwartej stronywłosamyślenia też wystarczypopatrz przez palcebiałej rękawicy

sterylność popłaca

rozgrzeszenie

dociekliwość i obawaplączą sięw jaskrawejsznurówce

snują wachlarz nitekpostrzępionychtupotemwyżłobionymna śniegu

36

anna kapusta

nikt już nie odnajdzieśladówwątpliwości

światło

ujrzeć cieńblaskuco dalejza pelerynązamkniętypojęciownik sensu

taniec opętanej ćmy

biegnierozpościera skrzydła

płomień

przygarnia do siebieotula drżenie ramieniempozwala zapomniećchłód nocyszuka ustdłoni

37

ii. moliwoci

przekreślakoniecznośćprzebudzeniaobiecuje szeptemtrwanie

potem

budzi się popiołem

* * *

mamy wspólnieścięte łodygipudełkopółsłówekprzewiązanepostrzępionymiserpentynami

jestprościej

38

anna kapusta

kalejdoskop

kolorowe szkiełkamozaikanaszych dłoniw choinkowychblaskach oczu

nie byłomlecznej drogido słówzaczajonychna końcu języka

wirowaływ głowachkonstelacje

szczęścietliło sięw palcach

poranna rosazamieniłażarw wypalony skrawekziemi

39

ii. moliwoci

kalendarze

Koryzaplatająufnośćw złote warkoczykiDemetrydrepcząmiędzy Olimpamibabekpiaskowych

medium

trzymamw rękuautomatycznego pilotaprzyciskam jednocześniekoloroweguziczkidni

na ekranienieustające zakłócenia

40

anna kapusta

możliwości

można

usłyszećmonologdotykuwyrwanejstrony

krawędź językaprzełożyćsmakiem ze smaku

sprawdzić geometryczneprzystawanieoddechów

41

iv. misterium

ostatni z długowiecznych

zmarszczki rękopisówrzeźbią obliczaświata

okno z widokiemna tam i wtedy

przy parapeciewspartekosturemoczekiwanieprzeciera oczy

42

anna kapusta

Psalm

Przyjmij Paniena ołtarzu z błotakroplęrosy czołaposmakpucharuściśniętych ust

Przyjmij PaniestrunęrzemykaTwoich sandałów

* * *

nieśmiertelnośćspaceruje pustymi lejkamico krokpotyka się o betonowe pomnikipamięci

wywraca w pośpiechufl akony z istnieniempurpury chryzantem

43

ii. misterium

niecierpliwe motyleogników zniczywznoszą na skrzydłachepitafi akamienie miloweukładają rozdrożaw laurowe wieńcewosku

jedenmały aniołekodgarniając złote lokiz uniesioną głowąw chmurachposzukuje aureoli

epitafi um

była łząoczużalu rzęsbezradności

otartą smugągestugłosemzamkniętym

44

anna kapusta

w ramachtęsknotydo nieskończoności

wieczór autorski

upadłe aniołycałują zimne gablotypełne białych skrzydeł

dawno zapomniały jużo niebieskich snach

urządzają wieczory autorskieskładająsłowana purpurowym dywanieumywają ręce w kroplachrozpaczy

tylko posiniaczone myśli

zawierają praktyczne znajomościz brukiem

45

ii. misterium

liczenie szkieletów

grudka do grudkipoliczek do policzka

ile krzyku tyle jękułopatyile skroni tyle cierni

jarmark farby drukarskiejlitaniachrzęstu kości

* * *

są rzeczy niewątpliwe jak cieńdzień i nocprzetarte we śnie oczy

są rzeczy prosteprzebrzmiewajądymem zniczy

jest wreszcieczekanie na świat

46

anna kapusta

sen

pamiętamposzukiwałam brakującejrzęsy

znalazłeś ją przyszpiloną rozpaczliwiedo mankietu twojej koszuli

małątopielicęosiadłą na mieliźniepłótna

ukradkiemnakreśliłeś graniceświata

list z tamtego jutra

dawniej myślałamistniejecoś

zwłaszczapustkazakwitająca słowem

47

ii. misterium

dawniej myślałamtrzeba czućdrgania mięśninawet bezruchnamaścićznaczeniem

dawno temu oddałamsiebiegabinetowi osobliwości

misterium

kasztanyna chodnikach

kwitnieniezaklętew łupinie

48

v. metamorfozy

po północy

głupotazdejmuje z czułościąmakijażwyczesuje z włosówgwiezdny kurzustawia przed lustremlichtarze dziennych spraw

* * *

ukrzesłowiłamwzlotypodpierająckręgosłupemkosmosortopedyczny kołnierz

49

ii. metamorfozy

* * *

przemykapośpiechemtłumurozkładopadanialiści

Wypominki

byłabymkształtemtwoim

gdybyś podarował

posiadałabymsiebiena własność

50

anna kapusta

George de la Tour

Miała właśnie zaryglować drzwi

Stanął w proguZ czaszkąPrzyrzekł miejsce w panteonieoczodołów

mówił że do twarzy jej w tkaniniezwiewnejciemności

chciała dać mu wiecznośćbarwysobie zostawiłalustro

diagnoza

urodziłam się bez skórychroniczna bezwstydnośćczucia

nadal żyję

nie pokryjęnagościlinieniem

51

ii. metamorfozy

martwa natura

jest miedź co nie brzękiem

jest uśmiech co nie światłem

istnieje doskonałość kompozycjisamotnych elementów

półcień

odsłaniajpołowęsłowa

półbogomplatońskiej jaskini

w połowiesnuprawda

52

anna kapusta

wernisaż

sklepienielotneobrazem duszypłótno rozpiętedrzewem życiatoast zastygłymarmurem

metamorfozy

wsparciem ramienia drzewadrganiem suchego liściaosuwamy się w miękkość ziemi

wiosnąjednym wyrośniemy źdźbłem

53

vi. oddechy

milczenie

oddechw kopercie

przymierze

chcę tylkociszydotykunieba i ziemi

stwierdzenie

nie trzeba zagłaskiwaćżywioługradobiciem

54

anna kapusta

laserunek

pokrywampłótnobyciawarstwąistnienia

fotografi a

człowiek i człowiek

brakuje siebie

menu

szukam oddechuzamykającw ustachpocałunekłyżeczkimiodemzatapiamsłodycz pragnienia

55

ii. oddechy

czasoprzestrzeń

śmiech zardzewiałych ramkryształ papilarnych śladówhistorii

galeriaprawdy

widziałam

widziałamKonradóww rozciągniętychsnamikurtkach

* * *

siadywał

zwykłydo graniczwykłości

przerzedził tłumpustym krzesłem

56

anna kapusta

na końcu świata

radośćgubi słowamyśli i czujegestem

57

O sobie samej w osobie pierwszej(Manifa programowa)

Książka poetycka ,,Kobiety mistrza. 29 grudnia 2003 – 29 grudnia 2004” jest owocem projektu Anny Kapusty, mnie samej – autorki tomiku, poświęconego samodzielnemu ( s a m o t n e m u ? ) odkrywaniu kulturowych Śladów Kobie-cości. Dlaczego tylko Śladów (może S z c z ą t k ó w ? ) ? Dlaczego piszę o sobie ( m o ż e o i n n y c h ? ) w oso-bie tr zecie j ?

Pytania te, dwie snujące się ( p r u j ą c e s i ę ? ) nitki Kobiecej Wątpliwości, stały się początkiem refl eksji nad mil-czącym ( p r z e m i l c z a n y m ? ) głosem Muzy , ( n i e -f o r m a l n e j ? ) instytucj i ( o f i c j a l n e j ? ) kobiecości obok artysty, jego wyciszonego ( l u b u c i s z o n e g o ? ) t ła i niemego (wiernego ?) zwierciadła. Udzieliłam więc Muzie ( M u z o m ? ) głosu, mówiąc ja w pierwszej osobie, po-szukując zatartych śladów Kobiecej Tożsamości. Odnalazłam Kobiecość w różnorodności ( r ó ż n o r ó w n o ś c i ? ) , Kobie-ce – Wymilczane Kontinuum Poezji – od Ksantypy do Au-rory. Gdzieś po drodze wydarzyła się także moja tożsamość, profi l autorki lub autorstwo profi lu. Który to profi l?

58

Tego nie wiem na pewno – wiem jednakże, iż Kobiecość Poe-zji zasługuje na głos i odgłos tego głosu – echo wy-głoszenia Kobiecości ( m ó j g ł o s ? ) .

Tak powstała książka o „Kobiecym” pomyśle na Muzę, na igraszkę z , ,męskim” wizerunkiem insty-tucj i Muzy – kobiety obok ar tys ty .

Do udzielenia sobie głosu, głosu ja w pierwszej osobie, zaprosiłam inne Kobiety – Artystki, Muzy Kobiecości : Redaktorkę tomiku – Annę Kajtochową, Krytyczkę i Poet-kę – Joannę Szewczyk, Grafi czkę – Annę Piekarczyk oraz – z zamiłowania Fotografkę – moją Siostrę, Agnieszkę Marzę-cką. Powołałam do życia Zespół do Spraw Życia – Twór-cze Kobiety.

Tak powstała przyjaźń Kobiet Mistrza – Mistrzyń Kobiecości .

W tej Kobiecej Przyjaźni upatruję narodzin Kobieco-ści – Wartości , której w języku innym niż Kobiece Mil-czenie ( z a m i l k n i ę c i e ? ) nie umiem wypowiedzieć.

Może jest nią po prostu Kobiecość Słowa, Tajem-nica Poezji, może Tajemnica Kobiecości, może sam Głos Kobiecości.. . ( m o ż e m o j e K o b i e c e J a ? ) .. .

Pismo ()

Kobiety mistrza( grudnia – grudnia )

63

Prolog

pieśń wieczorna

wieczną kołysanką piórazapadam się coraz głębiejw siebie poranną

przekraczam na wznak milczącodrugie dno ciszy

prześwietlam sensy dniaświatłem nocnej lampki

ścianom obojętności posyłamskupione cienie rzęs

myślą idę w ciemność

64

anna kapusta

próba dramy

chór oczu wypatrzy bohaterao właściwej twarzyidziepodnosi słowagazetowe ścinkidniazadrży kurtyna pamięci

światło pada wyłącznie na fakty spisanew zmarszczkach mimicznych

jedna para rąk uspokoitrzepot powieksolowy lament nad porządkiem kosmicznym

65

prolog

oko boga Re

zamarznięte piekłozamyka świat w opuszkachpalców

światłem drąży przeręblem w białej tafl ipapieru

promień wzrokutnie przestrzeń w geometryczne odcinkiźrenicy

grzechotka

Mamie

od niemego początkujest we mnie pustepudełko z czarnym kamykiemkamyknigdy nie rozbijeprzeźroczystych ścianbędzie się tłukłaż do skończenia świata

66

anna kapusta

astrida

Joasi

od stu dziewczęcych latłowi zapatrzenia przechodniówwyblakłym uśmiechem fotografi i

bezsennościątka pajęczynowe konstelacjerozplata niciany krwioobieg dniwplątuje słowa modlitwy w wiecznośćsnu

niedokonane wspomnienie jutra zastygamarmurową poduszką

śladem ostatniej łzy wołado wygasłych gwiazd ludzkich oczu

kiedy chcę ją zapytaćświdrującym chichotem myśliodbiera mi mowę

67

Cz Ianatomia mistrza

nadejście mistrza

on podążałbezdrożem znaku zapytaniaona stała rozstajem

odpowiedzieli sobiehistorią nadejścia czasujej cisza stała się mową mistrza

anatomia mistrza

nieomylnością ręki krzesałdotyk marmurowej ciszy

smakował krawędź spojrzeniawiernym lustrem wody

rozbijał wzrokiem dno pustego pucharu win

skamieniał

trującym kwiatem twarzy

68

anna kapusta

stań się

jesteś moim najbardziejnienapisanym wierszemnie dajesz spać ani jeśćzaklinasz wszystkie puste miejsca kartkiw papierowym krwioobiegunosisz w pustych kieszeniachgotowe metafory

jedno moje stań sięa boska nieśmiertelność pismabyłaby ludzkimdramatem stworzenia

sfumato

kiedy rozciągasz przede mną czyste płótnośwituwyruszam wolno w pejzaż snupowlekam ciemnością kawypierwsze olśnieniepaletą aromatów dnia wstrzymuję ziemię i słońce

wtedy malujemy światłem dotykuperły naszych oczu

69

cz i. anatomia mistrza

rozmowa

słyszę twoje słowa zanim siebie pomyśliszmówię tobą kiedy chcę zaprzeczyć

na skrzyżowaniu przymkniętych powiekspotkała nas zdradarozszerzonych źrenic

tak chcielibyśmy dzielićwspólny język przemilczenia

liryka

czytampochłaniam twoje usta oddechemprzewrotnych stronic

piszępozwalam ci tchnąć we mnie słowa dotykiemtwoich ust

70

anna kapusta

sennik

snem dotykamy smaku marzeniapodniebienie nocy wypada naszym oknemw krzykliwe gardło ulicy

jutropołkną nas głodne spojrzenia

płaskorzeźba

wbrew sobie i pomimopęknięcia nazywałam ornamentemokruchem farby rzeźbiłam paletętwarzy

ścierałam pojedyncze zgłoskiposklejane nieopatrznie w słowa

chciałam oddzielić siebie od ciebieale jednym mgnieniem okaobdarłam nas ze skóry

71

cz i. anatomia mistrza

barwy podstawowe

chowając w sobie czarne aniołyśniegiemwymodliłam sobiebiałą sukienkę

żebyś nie zauważyłprzed czasemmoich ziemskichkości

cisza

Przyjacielowi

nie podnoszę słuchawkinie odpowiadam sobiena twoje pytania

stoję samaobok swego odbicianie zahaczając o spojrzenie

odpuszczam sobiegrzechy bliźnich

72

anna kapusta

august rodin

drżącym mięśniem kamieniapręży się niema twarz kariatydy

skalny monolit uśmiechuprzenika wieczny kręgosłup czasu

po drugiej stronie wyciągnięcia rękiomdlewa pusta ściana światła

magnifi cat ciała podwaja dotykalnośćsamotności

rok 1492

ja krzysztof

oddaję swoje dłonie łańcuchom stuleciarchipelag marzeń powierzamstałemu lądowi ciała

ja izabellaoddaję swą koronę morskim oczom szaleństwakrólewską godność powierzamporwanym żaglom duszy

73

cz i. anatomia mistrza

zamilczenia

Marii

zamknęłam prywatny azyl współczucianie karmię już głodnych słowaminie nasiąkam łzami strapionych

ciszą czczę człowieczeństwo

zabawkarnia

miałeś być moją pluszową przytulankąmiałeś ocalić sobą zaginiony świat

kiedy odkryłam twoje ciałoszeleszczące trocinyprzestałam być porcelanową lalką

postanowiłam w tajemnicy pozbieraćrozsypany fragment biografi i

nie pytałam czyje ręce odsłoniłytwój farbowany aksamit

przestałam wierzyć w porcelanowy chłódmojej natury

74

anna kapusta

szkło

Królowi Śniegu

światyczasemopadają kurzempył dni brudzi dłonieczasemw wydychanym powietrzuza szkłemdotyk nie pulsuje ciepłemspotkania

powraca nieodwołalnośćtwarzy

mistrzowi piekieł

Przyjacielowi

za mną nic nie ma

rajska ściana mgieł

szukałam w tobie kości dantegoja beatrycze epizod kurzu

za mną nic nie ma

75

cz i. anatomia mistrza

tylko ty trwaszmistrz pustego teatru jednego słowa

pięciopalczasta struna drżygestem zaprzeczenia

ważąca perły

świadectwem zamkniętych drzwipokojem czterech ścianważę wygasłe słowa

niepewnością pamięcikładę na szalipuste oczy pereł

codzienność nadchodzi samogłoskąotwartych ustczekaniem na chwilębez myślenia

76

anna kapusta

milczenie galatei

król samotnego królestwa własnegocieniaklęczał sam przed obliczem bogininieobecności

władczym kryształem oczuprzecinał kamienne niebociszą śledziłam echo oddechumilczeniem uczyłam go sztukimilczeniaprzestrzenidotykiemciepłachłodem kości słoniowej

powietrzem prowadziłam jego dłońdłutem drążyłam ścieżkę bezczasu

nieśmiertelnymimieniem jego samotnościnazywają mniekobietą mistrza

77

Cz IIpie małgorzaty

pierwsze spotkanie

zobaczyłam w tobie niepisanewiersze

podałam ci dłoń zamiastpióra

przypadkiemupuściłam jedno słowo

ciągle od nowapodnosisz je z ziemipoematem nieba

78

anna kapusta

siostra

Siostrom

na kryształowym szydełkuzrobiła mój cieńszarą nicią

o krok przed moim krokiemtrwaw uniesieniu stopy

czasemciałemprzeglądam sięw jej sukience

jej fotografi ąpierwszy razspojrzałam sobie w oczy

aurora

piję codzienność goryczynieśmiertelnym kielichem dłoni

jawnogrzesznym koncertem ustnucę samotność fortepianu

79

cz. ii pie małgorzaty

wystukuję melodię snówtaktem twojej metryki

czczę harmonię burzypięciolinią tęczy

królowa balu

wystąpiła przebrana za siebie(zielone oczyzimne dłoniekołatanie serca)

swoje pięć minut oddała księciu(jeden taniecdobry układkrólewska etykieta)

po północy powiedzieli sobie wszystko(żadnego milczeniapełnym głosemna wydechu)

dobra wróżka dokonała dekoracji(łzy szczęściaczerwone różekieliszek szampana)

80

anna kapusta

podobno atłasowy pantofeleknadal leży na schodach pałacu

judyta

Słońcu

tańczę dla ciebie zawirowaniem sukniżarem krzeszę czarny marmur

przenikasz mnie oddechem ziemidrganiem przezroczystego powietrza

wypalam się minutą ciszypustynią nagrobnych płyt

układam wieczność południainskrypcją suchych traw

moje życie jest ucieczką do twegoimienia

81

cz. ii pie małgorzaty

hieroglif

przebudziłam się w twoich myślachbezsenna twoją nieprzespaną nocą

zapisałeś sobą moje kalendarzepłynąłeś we mnie stróżką atramentupapier nasiąkał ciszą

a ja zastygłam przed tobąmilczącym hieroglifem

ksantypa

w proporcjonalnych odcinkach przebudzeńksantypa udziela sobie samejracji bytu

prywatna dialektyka marzeńwycieka kranem na ateński rynekkryterium rozumu ceruje własnoręcznieco najmniej raz w tygodniuzszywa dobro prawdę i pięknojaskrawą nitką cichych dniniebieskookim paradoksem życie uchodziw cień

82

anna kapusta

wiedźma

szukałam uroku księgiw zaklęciu twoich ust

moje ostatnie wspomnienieociera się czarnym kotem o ściany ludzkich spojrzeń

czerwonym inkaustem krwiwywabiam plamę życiaz czystego pergaminu ciaławiem

innego wiersza nie będzie

przyodziani w zgrzebny rytmzszywamy czas i sens refrenemkolację śniadaniemnoc dniem

odkurzamy metaforywyprowadzamy na smyczyskowyt pragnieńinnego wiersza nie będzie

83

cz. ii pie małgorzaty

pamięć

pamięć wrasta we mnienowotworem ciszy

spojrzeniem w dymoczekuję okruchu ognia

mechaniczne łzy przesłaniają oczywsiąkam w ziemię zapachem chwili

żywe komórki wspomnieńkarmią ciało życiem wiecznym

testament

chciałabym kropląposiąść ziemię

oddać siebiebezpamięci zamknięcia oczuzastygnąć rzeźbą bezruchuodejść bez śladu stóppiaskiem w wiatr

84

anna kapusta

srebrne myśli

Przyjacielowi

ranoznalazłam na podłodzesrebrne myślitwojej wieczornej głowy

ogłosiłam zwiastowanie czasu przeszłegootwartym oknem poranną stałośćjutra

album

kolekcjonuję pierwsze osobyliczby pojedynczej i mnogiej

datuję drżenia rąk i powiekbarwne plamy w zwojach biografi i

kiedy patrzę w gotowość obrazówwidzę niepewność ruchów pędzla

gładkie wiersze dzielą się ze mnąkolczastym gąszczem skreśleń

zasypane drogi wierzą sygnaturzemoich pojedynczych kroków

85

cz. ii pie małgorzaty

modlitwa

sobie samej

poezjo świecie papierowywybaw mnie

od panów poetówpewnych swej nieśmiertelności jak chorągiewka wiatru

wybaw mnieod pań poetekszeleszczących wzruszeniami sukienszeptem gaszących świeceparafi nowe pochodnie natchnienia

wybaw mnieod cierpliwości papierubladego dumnie gotowością kurtyzany

daj minienasycenie mgłyprzenikliwość zawieszenia głosuskruchę skalnej lawiny

przytul mnie sarkofagiem grudki ziemi

86

anna kapusta

ewa

sięgam do twoich ramion

nie umiem sobie wyobrazićwłasnego nieistnienia

bez bólu rodziłam się w tobiejak to możliwe że przede mnąbyłeś już człowiekiem

pamiętasz moje dorastanie do twoich zamyśleń

tylko do ciebie potrafi ę się uśmiechać atłasową podszewką twarzy

pieśń małgorzaty

Małgosi

było we mnie nie w tobie

rozedrganeślepez bijącym sercemwypełniało mnie ewangeliątwojego uśmiechu

87

cz. ii pie małgorzaty

objawieniem przyjęłam jetylko twojeoto ja służebnica życia

jedno i pierwsze takie mojesłowodzisiaj zrozumiałam że beze mniebyłoby pustym otwarciem ust

chciałam wierzyć w nasze oczekiwanietętent krwispojrzenie czasubłogosławieństwo jednej myśliwtedy wyrwałeś mi z zamkniętej dłoniciepło porankówkołysany we śnieschowek na marzenia

wtedy kamień przestał być misteriumziemskiego przyciąganiaobca ziemia pod stopamidała mi wiecznośćbez zbawienia

88

anna kapusta

odejście mistrza

byli sobie słowami pokuszenia

on wybrał milczenie

ona wybrała jego

odejściem w pustynię oczodołówmistrz porzucił lirę

uśmiech

odbijam się od ziemi oddechem wiosny prosto w powietrze

kruszysz na mnie wzrok śmiejemy się do siebie skrzyżowaniem ulic

przyspieszamy czas wstrzymaniem kroku twarze drętwieją nam zadowoleniem mięśni

z czego się śmiejemy z naszej uśmiechniętej naiwności

89

Epilog

pytania

pytają mnie jaki byłczego mogłam dotknąćw jego palecie zamilczeńajak malował moje pierwsze słowomiał mokre i słone łzy

epos moja

idę za nimcieniempo ścianiekartki

szukam ciszysłówzieloności świata

gdzie jeszcze zaprowadzi mnie milczenieczasu

90

anna kapusta

aleją cyprysów odkrywam powietrzną ścieżkęhoryzontuliniami papilarnymi oznaczam geometrię chwil

stopy uczą mnie trwaniaziemi

peregrynacje

idę przed siebieprzez oswojone lękizmarnowany czasnieprawdziwe przyjaźnie

idęz miłości do rozstańprawdą wiary w cierń

pytam powietrze o przeźroczystośćświatła

91

epilog

błękitne trzewiki

żeby dotrzymać kroku jego uniesieniomprzyjęłam dnia siódmego błękitne trzewiki

siedmiomilowe szczęście utkane niebemwejrzenia

siłą nieziemskiego przyciągania niosły mnieku grząskim rozstajom błękitów

mogłam w nich góry i morzaprzemierzać prędkością snu

na początkusznurowałam ich puste oczodołyskupionym bezruchem marzeniateraznadal sznuruję pękniętą linię życiaopowieścią sznurówki

buty na miarę stopy bogauciskają i ranią do krwi

92

anna kapusta

kwestia czasu

między jej a jego krzykiemniemą kwestią stanął czas

nieproszony gość z klepsydrą

najpierw jej nieistnieniemnapisał jego metrykępotem jego metrykąnaszkicował jej pole widzenia

pytali siebiepytali czasukto dał mu ostatnie słowokto nauczył głównej rolimaestrii opadającej kurtynyw teatrze ukłonów

w pustej przestrzeni cisza dogasałakwestią czasu

93

Preclarki

Kim są? Skąd przychodzą? Wyrastają z chodników o świ-cie zanim światło słoneczne zacznie oświetlać ich chod-

nikowe twarze. Nigdy nie mówią o sobie. W oczach także mają chodnik. Szarość zmęczenia, która odbiera człowieko-wi nawet zmarszczki mimiczne. Znikają o zmierzchu zabie-rając ze sobą sól, mak, sezam i okruchy precli. Wytrząsają z pomiętych fartuchów nieme szczątki rozmów o niczym. Czasem razem z pustym wózkiem ciągną za sobą rozpacz pustego domu. Najczęściej gorycz pustej, emerytalnej kie-szeni. Kobiety nieruchomej przestrzeni miasta – rogu ulicy, zaułku parkingowego. Z reprezentacyjnych ryneczków i ryn-ków w kąt miejskiego mikrokosmosu wstawili je właściciele ogródków, zniesmaczeni ich pokaźnymi gabarytami, mrozo-odporną toaletą albo podrapaną gablotą na precle. Krakow-skie preclarki. Mistrzynie walki z małym głodem drobnych posiadaczy bilonu. Idę ich krakowskim szlakiem. Podążam zgodnie z jedynymi takimi nieruchomymi punktami w wi-brującej masie ludzkiej listopadowego popołudnia. Nie jem precli. Spoglądam tylko na wyprane dłonie zanurzające się w chlebowej wariacji na temat produktu zastępczego, nie-zrobionej z lenistwa albo pośpiechu domowej kanapki. Ręce do łokci zapadają w preclowej hałdzie, w parującej jeszcze ciepłem piekarni popołudniowej dostawy. Wyławiają na życzenie przesolone albo wyjątkowo makowe egzemplarze.

94

Zrogowaciałymi opuszkami palców wyłapują czas wypieku – biologiczny zegar precla. Chociaż i tak zawsze zapewnią pytającego, że dzisiaj naprawdę świeże…

Chowam aparat fotografi czny do plecaka, nie chcę za-bierać preclarkom twarzy. Może pod grubą warstwą kremu, przed wiatrem, słońcem, mrozem i spojrzeniami kryją się jednak profi le szlachetnych dam. Przemienionych miłością kopciuszków albo przynajmniej dobrych wróżek – matek chrzestnych wygryzających z precli sól, słodkich dziewczynek. Nie zapisuję także nazw ulic. Preclarki są wszędzie obok aorty miasta. Tkwią w krwiobiegu centrum, ale nigdy nie próbują forsować pompy ssąco-tłoczącej, serca, czy jak mówią zwy-kli rzeczywiści i niemetaforyczni spacerowicze, rynku. Bez względu na miejsce preclowych peryferii zawsze daleko im do strategicznych rozwiązań ratusza. Zazwyczaj unieruchomione geologicznie nieprzepuszczalną warstwą swetrów nie mieszczą się również w kadrze zagranicznym turystom. Zresztą oni nie kupują precli od preclarek. Wolą te higienicznie zapakowane w niezniszczalną, foliową osłonę z najbliższego sklepu. Prec-larkom nawet ten stan rzeczy odpowiada, nie mówią przecież po obcemu. Jeśli mówią to tylko o sprawach nieistotnych, a jak wiadomo, o takich najlepiej mówi się po polsku.

Nie pytam ich o żadne życiowe i nieżyciowe historie – wszystkie są nierzeczywiste. Nie zbliżam się też do wóz-ka z preclami. Mogłabym sprowokować preclarski słowotok o maku, soli i sezamie, czyli ludzkie milczenie wobec niezro-zumiałej przestrzeni wkraczającej wraz z Inną Istotą Ludzką. Jestem bowiem Inną. Nie jem precli.

95

Myl ()

Znaki ycia(pamitnik czasu zaprzeszłego

niedokonanego)

()

99

dzień dobry

obudziłam się westchnieniem nagiej ziemiz czarną ziemią w otwartych oczach i ustachz ludzkim mózgiem ulepionym z wypalonej glinydlatego piszę lekką ziemię ziemskim ciężarem ciała

nawet górne niebo jest mi wywyższoną ikoną ziemikiedy pytam dokąd myślę jak głęboko w ziemięzapadną się w pylistej drodze moje nieobute stopyw niebieskich snach jestem krzemienną kością ziemi

w szczodrej naiwności deszczu wyrastam bujnie [ironią przydrożnych kamieni

bez ironii mówię pamiętliwe dzień dobry prochom [zakurzonych wspomnień

101

wy ()

wybudzanie

wstaję świtem bieli ścian wyrastam poduszką ponad senny kokon

jawnie odrzucam ciepły całun prześcieradławiarą w rozbłysk aseptycznych spojrzeńparawanem odsłaniam przebudzenie nocy za dnia

jestem chirurgicznym szwemzabliźnionym śladem ślepej ręki czasu

mimicznym skalpelem uśmiechu oddzielam światło od ciemności

wstydliwie pocerowanym istnieniemzapadłam duszą w ciało

102

anna kapusta

wyjście

niekiedy oniemiała skalna ściana skrywa w sobiekrzyk szczeliny światła

czasem wątłe słoneczne nici tkane bluszczem cierpliwieposkramiają nieodwołalność lawiny

każda rozpacz zamilknięcia daje ciszę głosu wysłuchanego miarowym oddechem myśli

nadzieja wczoraj uczy marzenia jutra

jedynie chrobotliwie zamkniętymi drzwiami skomląci co po dwakroć ślepo wstąpili w bród tej samej rzeki

103

wy ()

wybaczenia

i jeszcze jedna czysta para butówznaczy że mam nogito może dokądś pójdęa nawet kiedyś dojdę

i jeszcze jedna łza z każdego okabo ciągle patrzę dwojgiemczyli że muszę widzieća skoro tak już jestpewnie się czegoś dopatrzęw szczerym polu widzenia

i jeszcze jeden długopisleży jak długiwięc jeszczedługobędępisaćdługiemżyciaopisuzarysempismspisem

104

anna kapusta

odnowadowybaczeniaja

wymówienia

bezsłowną litaniąformułą bezsennościhoryzontalną linią sufi tuczas mi wymówił siebiebez wstępubez zakończeniabez odwołania do wiecznej racji metrykiwbrew umowie o dzienne codzienne trawienie i trwanieteraz przyjdzie mi nocąistnieć dniemz zegarka zrobię kolczykz kalendarza papierową łódkęwolno mi będzie także otwierać oczy i ustanie troszcząc się w porę o czas wywabię barwę głosu

105

wy ()

paletą zamilczeniaświatłe kwestie dialogu zawisną nad moją głowąkurzem i żyrandolemwiem już prawie na pewno że wcale się nie zmienięnie zrzucę poprzedniej skóry w geście samokrytykio włos mi nie odrosną włosy i paznokcienie przełożę narodzin na język odrodzeniabo nigdy w to nie uwierzę w co kiedyś czasem chciałamśmiertelna i chwilowa będę patrzeć z góryspać zawsze o wschodzie słońcapisać rzęsą poematleżeć na miękkiej trawie

aż wreszcie

pochłonie wiecznamacocha ziemiadziecięce niegdyś ciało

potem deszczem i wiatrem przylgnę do kory sosnowejniedatowaną biografi ą wsiąknę w pień żywe drewnoocalę go sobą od śmierci papierowego losu

106

anna kapusta

na końcu wspomnieniem wbrew czasom bezbolesnym bezczasemwe śnie utajonym życiem odpędzę nocne bezczuciaciemną raną poranka

nareszcie wymówię niepamięćbursztynowym klejnotem śmiertelnie pamiętliwej żywiczej kropli krwi

wygłos

modliłam się deszczemodżdżysty strumień życia

wypłucz ze mnie ciałowysłuchaj drżenia moich mięśniwyciszstukot myśli

nadszedł wydeptaną trawą

107

wy ()

wypalonym słońcem stepunauczył mnie miłości pragnieniemkropli wodygłos nawołujący po imieniu dygotemlewej komory

tchnął we mnie dusznośćostatniej sylabywy głosduszy

wysłowić się

wysłowić się milczeniem na śmierćwypłynąć z siebie pięcioma litramizakrzepłej ciszywypowiedzieć swój punkt widzenia kategorycznym zamknięciem oczu

znowu tam jestemznowu nadzwyczajnie sama na drugim końcutylko własnego językaznowu to czuję prywatnym kubkiem smakowymwchłaniam swą pyszną moc smak światełka w tunelu

108

anna kapusta

znowu grzesznie przymierzam do siebie stare przymierzetam gdzie płoną krzaki gorejącetam ciągle żałuję różsłowem łykam powietrzeoddycham lepkim aromatem pogorzeliska

wydźwięk

wydźwięczałam jękiemszeptem poszarpanej strunyszamotaniną słówsnem samotności

wbrew sobie i osobie boskiej

boże dziękczynnego dźwiękuwysłysz słuchem ciszymowę modlitwy cichego serca

109

wy ()

wymknienia

wymknąć się sobiez pustych rąkw lekkie powietrze

upaść słowemna zaoraną ziemię

o północy potłuc czaslustrem dni i nocy

przejrzeć się w sobieniebemprzyjrzeć się światłuuwierzyć w objawieniaokamgnienia

mojewymknienia

wydalanie

z oddali żywego ciała patrzę w martwy czas

z głębokości przymkniętych myśli

110

anna kapusta

wołam o cichą wieczność słowabezimienną klepsydrę złożonychdłoni

w bezruchu serca na zielonych pastwiskach godziny mijają mniew błogosławionym milczeniu

lepkie powietrze mirrą oddycha za mniebez pomocy płucdomknięte oczy zamykają przede mną pustą dalekowzroczność horyzontu

wydalam się ze świata samaświat mnie wydala z siebiebeze mnie

wierzę i wierzęw chmurność i durnośćgórnejwydolności

111

wy ()

wylinka

kalinkamalinkawylinkawy

minka dziewczynkakokardka i spinkaka ka

słonkospojrzonkokociątkosłabiątkoko ko

wylinąć na drugi brzegzrzucić różową skórkęwprost pod własne nogi

widzę i się wstydzę

przyjaciółkilukrowane malowanepszczółki

112

anna kapusta

wykrok

wykroczyćwkroczyć w zamroczeniemrokiemkrokiem wyciszyć myśli

stuk stuk stukwróg wróg wrógcicho cicho cicholicho licho licho

zamknąć wieko powiekąnigdy więcej nigdy mniejsłowa zgrzyty śniegubrzegu brzegu brzeguod jutra do wczorajod rana do wieczora

wykroczenie zimytej co zaskoczyłapapier

lamentemibłotematramentemipotem

113

wy ()

wydatki

przyjmuję datki na pustą głowęprzepastną szufl adę marzeńzłoty grosz na czapkę niewidkędla bezsennego księżycasrebrny banknot na tusz do rzęsdla tęczowych oczu nieba

wydaję spojrzenie na chmurne oblicze jesienidziurawą kieszeń na pełnię radości lata

wiarę nadzieję i miłość na pastwę dla ludzkich oczu

114

bezdechów ()

listy do śniegu

najcieplejszemu płatkowi śniegu

znowu do ciebie piszę szelestem myślipustą kartkąpościeli

piszę piszę piszę wieczornym pytaniem o ciszę zaprószonym okiemupadkiem ptasiego piórawbrew prognozom pogodyducha

piszępłatkiem życia na rzęsiekroplą nadziei na policzkupytam i odpowiadam snami

najdroższy hipokryto

okryj sobą nagie śladymojego dotyku

115

bezdechów ()

zasłoń przede mną błotoschowaj świat

centymetr nad ziemią

nie pamiętam

niejedynej siostrze

nie pamiętam kiedyodeszłam cieniemcierniem myślikiedyprzestałam patrzećw witrynowe zwierciadłatłumustłumione twarze wzruszeń

pamiętam tylkodotyk weronikismak dłoniktóre mnie uczyniłytabula rasapopierwszym drugim trzecimupadku

116

anna kapusta

pamiętam tylkoże zabrała mi obliczemój nieśmiertelnygrymas bólu

dzień

nieznanemu bogu

żyję życiem żywym dniembez twarzy i marzeńcodziennie przeglądam się w sobieosobieosobie

budzę krótkowzroczność ciałacała z dalekiego snustała w myślach o przebudzeniu

pocztówką niewysłanych pozdrowieńślę spokój czterech ścianpokój tobie i tamtemu światu

kołyszę garstkę piaskuklepsydrą dziurawych dłoni

117

bezdechów ()

oboczności

garbatemu aniołowi stróżowi

niegramatyczny loskaże mi mówićskładnią milczeniaw języku nieporadnychprze tłumaczeńciszy na ciszęjestem obocznościądnia i nocyw księżycowym kalendarzutwoichprze myśleńkrzyku na krzyk

118

anna kapusta

słowniki

małemu księciu

słowniki słowikiwyrazy urazypragnieniecierpienie

tyle słów tyle szanstyle snów ile nas

a myciągleprzeciąglesnujemyknujemymiłośćość

mówimy sobie siebietykamy dotykiem

dotykamyjęzykiem

119

bezdechów ()

len

otwartej szafi e

poranną wiosną noszę w sobie ziarnolnianej duszy

letnim zadumaniemszorstka duszność lnuwrasta we mnie miękkoszarą sukienką

jesienną tkliwościąpożera kurz wspomnieńwybacza zawsze razpierwszym upadkiemliścia

lenna tylko sobiepomięta pamięta miętową barwę ciałaniciany kontur słów

wieczorną zimąchłodno oddycha dotykiemmyśli mowy i uczynku

120

anna kapusta

dopasowanie

sobie samej

dopasowałam światło świata

doczarnobiałejfotografi iwykadrowałam siebiejasne tło tylkobezgrzesznych myślilewe ucho samychodsłoniętych wspomnieńod pasa w górę wzrostsamooceny

teraz pasrzucamczaskartą na stółzdjęciem z przejęciemtwarzą w dół

121

bezdechów ()

życiopłoty

najprawszym życiopłotom

żyją płotemżyciopłotypoty

nie marzą o zielonych gałązkachprzyszłościregularnie przycinają młode pędyprzyjaźnichełpią się wprost betonową liniąkręgosłupa

daj im boże pewną rękę kosiarkidaj im boże gładką uległość ścianydaj mi boże bezszelestnie przejść obok

122

anna kapusta

bursztyn

spojrzeniu sosny

zatopić się w sobieciepłem kropli krwii trwaći nucić melodię południaprzymkniętych słońcem oczui ocalićprzejrzystość myślisiłę ognialekkość powietrzapewność matkiziemi

gęstnieć smakiem falipłynąć żywicą przez czaspołknąć lepką codziennośćzasypiać miodnym kamykiemmorzem osiąść na pisakusztormem szlifować jutro

123

bezdechów ()

dziewczynki

wszystkim joasiom świata

małe dziewczynki wierzą w słowalepią kulawe wiersze z plastelinyustawiają je w pudełkuzamykają złotym kluczemprzewiązują błękitną wstążeczką

potem ta wstążeczkazamienia się w rwącą rzekęniesie z prądem marzeniachlusta błotem w twarzzbiera wszystkie brudy

potem ten złoty klucznie pasuje do żadnego zamkanie otwiera już drzwinie opowiada tajemnicusypia w pełnej szufl adzie

potem to pudełko ma popękane ściankiogłasza śmiertelność papierukrzyczy ściętym drzewemdomaga się ognia

124

anna kapusta

potem te wierszepęcznieją i pleśniejązapominają o sobiezasypiają twardą masąw końcu budzą się kamieniem

duże dziewczynki wierzą w lustroogłaszają drukiem zgrabną prozę życiaodbierają laury za całokształt ciałacałują się wymownie z wielkim ekranemrozwiązują dylematy uściskiem dłoni

duże dziewczynkiwymyślają snymałych dziewczynekkupują im plastelinęi

wydłubują ją z dywanów

125

bezdechów ()

metamorfozy

wieczornej ciszy głosów

rano obrastam w nieznane słowapowoli staję się obcym słownikiemwyrazów bez wyrazu

w południenie rozumiem kolekcji znaczeńużywam wszystkich formmilczenia

wieczorem ściągam bezmyślnie skóręzrzucam na podłogę zwoje błahych stwierdzeń

w ciszy naszych głosówczytam siebie zapachem poduszkibez obawy o spójność tekstu

126

anna kapusta

życzenie

melodii głosu

potępiamgrafomanów za pisanie dla pismabełkotliwych za mowę dla mowyleni za profanację niedziałaniasamoopalaczy za brak szacunku dla słońcacynicznych za ironię dla kpiny

wybaczamtylko sobie bycie sobątylko dla ciebie i z tobą

127

krzemienie ()

kątem oka

zoczonym przypadkiem przypadkom

zoczyłam kątem okaz kąta pokątnej salkikrąg nierównych między nierównymiwyżłobionych łzami w papierzepoetów

rozpłaszczyła się bladym paltembezgrzeszna radosną twórczościąkarciana grupa laokoona

plotą i plotągirlandy ze słównie wskrzeszają iskier geniuszu

nikt nie wie

128

anna kapusta

po coo cochodzii czy w ogóle wychodzi

nikt nie pytao cośpo coś

a nawet jeślisam dla siebie wienie powie

boipo co

rozplatać gordyjski węzeł połykaćościstarości

129

krzemienie ()

lepiej podziwiać nagi bark aleksandramłodzieńczy brak respektulepiej milczeć o pisaniużyciemumowy na czas określony

lepiej pisać o milczeniuśmiercią

biała wdowa

wszystkim świętym

listopadem o zmierzchu bywamstarą cmentarną babąoszukaną wyszukanymsłowemporzuconą szminką pocałunków

zapalam znicz ognikiemmałej dziewczęcej duszyczkijak to dobrze żepożarłeś ją zimnym sarkofagiem ciałajak to dobrze żejestem herezją twojej świętej pamięci

130

anna kapusta

jak to dobrze żemam od ciebie wieczny odpoczynekjutrawypominkiem plotę codzienną pajęczynężycia

cisza

przyjaciołom w odpowiedzi na ślepy blaskwrzaskipoklaskukryłam się pod liściemnie osiki lecz dębu

bez drżenia wątpliwościczekam na wiatrpodmuch słoneczny wprost ze środka ziemi

tam gdzie kamienie ikościrozpoznają swe twarze

tam gdzie deszcz

131

krzemienie ()

jest oddechem przenikliwością myśli

kiedy przyjdzie do mnie ciszaoddam swe ciało mrówceniech zaniesie mój głupi czas w jej mądrą wieczność

niech otworzy mrówczym słowem ludzką krainę milczenia

z drugiej strony

jesiennym olśnieniom

z drugiej strony może jest i trzecia

wewnętrzne życie podszewki światabarwa przymkniętej powiekimyśli przedmiotów w zaszytych kieszeniachżycie wieczne w plastikowym zniczugeniusz słowa milczany nakładem własnym czasu

w końcu do trzech razy sztuka

132

anna kapusta

trzeciego dnia zmartwychwstałtrzeci fi lar emerytury

zakrywam codzienną gazetą trzecie oko na czole

biżuteria

jubilerskim snom

najlepiej nosić naszyjniki z łezszlachetnych kamienii pospolitej ciszy

zawieszać na szyi o północyjutrzejszy czasi wczorajszy cień

potem przeglądać się w tafl iczystej szybyi

odejść od okna na światzasłonić przed oczami rysunek myśli

133

krzemienie ()

izasnąćwiatrem w kominieśniegiem na świerkachciepłym kubkiem mleka

dotykać szlifowanym snembursztynów

na razie

przyjaciołom

na razie jestemjednorazowaprzed użyciem wstrząsnąćpo użyciu zwrócić życiu

na razie na raz przełykamrazowy dzień dzisiejszy

na razie zbieram razyzaraźnośćiwyraźność

narażam się zarazom

134

anna kapusta

credo

kamiennym snom

wierzętylko w nieśmiertelną duszękrzemienia

ufamtylko zmartwychwstaniuiskry

wyznajętylko boskie ciałoognia

krzemień sądzi żywych i umarłychtwardym snem o miękkim sercuziemikrzemień uczy pragnienia krawędziwzoru na nieskończonośćmyśli

przemień mnie w krzemieńo brzemię pamięciocal kamieniem moje trwanietrawą zarastaj rozpacz

135

krzemienie ()

słońcem wypal polenienawidzenia

wigilia

cichym nocom i dniom

znów się rodzipusty żłóbek

dzieciątkaz ciasnym krzyżem ojcaz twarzą struchlałej matkionopatrzy przez oknona błoto pustej drogiludzkie dziecięwątłą podnosisz rękękrzykiem błogosławisz milczenie

innej kolędy nie będzie

mój gipsowy chrystusik pachnie kuchenną waniliąmoją świętą rodzinę

136

anna kapusta

smakuję ikoną opłatkaza moim ciepłym oknemchoinkowe światełka świerków

cicha noc co śpiewa śniegiemświęta noc co mówi niebempokój niosą niespokojne grudniepokój bezskrzydłym aniołompokój boskim myślom ludzi

co roku ta sama kolęda

dziś są moje urodziny

grudniowym metrykom

znów dziś mnie tracitwarzą w twarz

jak

rok w rokkrok w krok

137

krzemienie ()

cisza w ciszę

stary nieśmiertelniepamiętliwyczas

znowu odkrywam swojąnieoswojonąobecnośćw pajęczynach metrykw łazienkowym lustrzew głosach telefonów

znowu jestem przy bokusłowa i ciała

obokbyciażycia

138

anna kapusta

picia losu pustym złotoustymkieliszkiem szampana

katechizm

ościom mądrości

uczę sięczcząc czczomieliznyblizny po bliźnichodmawiammowy do obmowywymawiamodmowę odnowymilczę wilczow obliczu oblicznieliczącnanicukładam litanie za tanie układy

139

krzemienie ()

wierzę w wieże z marzeńśnię o snach nieśnionych

z miłości do ościwyrzekam się złości

literatki

pełnym literatkom

kolorowe kredkikokietki bez metkina trzy czterypiją litrami litery

obejmują lewą dłoniąniezdobyte zamki snówzanurzają suche ustaw płynnych sensach słów

140

anna kapusta

szlifowaną szklankąodmierzają oceanydo połowy pusteod połowy pełne

nieśmiertelnie bezsennewiecznie bezimiennechabry i bławatkigładkie literatkiksiężycowe księżne zamożnie zamężneatramentu chmurycóry literatury

sposób bycia

aniołom bezwstydów

jestem szczęśliwie leniwa

nie schadzam sięnie latamnie dygam

jestem szczęśliwie prawdziwa

141

krzemienie ()

nie frazesujęnie skaczęnie zabiegam

jestem szczęśliwie żywa

bo nie połknęłam językabo nie zgubiłam kluczabo nie przespałam czasu

jestem szczęśliwie ślepa

na krótkowzroczne blaskina mieszające się łyżkina czające się czajniki

najszczęśliwiej jestem zawsze u siebie

zasypiam słowembudzę się ciszązieloną konewką podlewam światw wiośnianej doniczce na zmarzniętym oknie

142

barwy ziemi ()

ziemistość

po co ci człecze siać słowa na wietrze

sypać strzępkami papieru na nieoraną glebępo co ci sklejać łzami popękane myślilepić koślawe garnki ze skorup mądrościpapier to papieraziemia to ziemia

wierszem nie zbudujesz czterech ścian domunie obdarzysz miłości ciepłem świecnie zburzysz milczenia betonowych murównie powstrzymasz ucieczki życia kroplą krwinie

lepiej uwierz na czas w czasuwierz w moją kruchą ziemistośćuwierz lustrem swojej twarzylepiej zapamiętaj pomiętą litanięzapamiętaj wyliczankę swoich nagich kościzapamiętaj wzniosłość pospolitym ciepłem ciała

143

barwy ziemi ()

jestem przy tobie gestem prochuporażona dotykiem opadam na trakttakttaktaatojanauczę cię siebienauczę się ciebienauczę sięna uczę

ja twoja imojapierwszaiostatniajamatka

jaosłaniana otwartymi dłońmi

144

anna kapusta

odsłaniam linię dłoni

twoja jedyna dopisanarozsypananaamen

grudka ziemi

uziemianie

napisać nieczułą ziemię ciepłemludzkiego ciałaulepić z gliny kruchą pamięć snuodczytać z polnych kamienibrunatność krwizdjąć własnoręcznie z niebalinię horyzontu

pójść o krok dalejw stronę śladu stopynapisać gest otwartej dłonitajemnicą ziarna

145

barwy ziemi ()

otworzyć okno na bezczas ogroduodkryć swą ziemskośćlekkością wiatru

tak się stanie w ostatnim dniustworzenia

ziemskości

pewnego dnia markotnego w samym środku snuo przebudzeniu chciałam bezszelestnie zejśćz cukrowej waty chmur na karmelowym sufi ciezeskoczyć porannie i żwawo na twardą i hardą ubitą wieczornym zapomnieniem ziemię

wtedy mój zaspany anioł stróż zrzucił mi pod bose noginagle i po diable jedwabną drabinę do najbliższego nieba

od tego czasu pruję nici ze słówdo tego czasu snuję słowa z nicinic z niczegokość z kości

plotę z impetemcoraz cieńszecoraz bledszecienie z ciemniciemności z cieni

146

anna kapusta

tkam dywany z zamilczeń i zaciszytropię kroki bez śladów ludzkich stópwypatruję przez palce ziemskości ziemizasypiam w śpiewających niebieskościachniezliczonych siódmych nieb

ziemnocieplność

opowiadaj głuchym głupotyśmieszny śmieciu naturyże byłeś rajskim ptakiemże widziałeś bezchmurne nieba

pospolity upadły odpadzie wiesz że wszyscy wiemyod zawsze leżysz pod nogamimizdrzysz się do zimowych butów

poczekaj w końcu ktoś cię kopniepoczekaj w końcu ktoś cię sprzątniebrudny pokraczny nierobiebyło ci pisane siedzieć na drzewie

liczni cię rozliczą listą listopadówa liść lotnyskarbiec królewskiej purpuryskurczył się rdzą

147

barwy ziemi ()

zawzięcie wzdął wezbrane żyłyzaufał wiecznym wiatroma liść lekkimiękko pokrył się błotembez zbędnych tęsknot odkrył swą stałąprzygruntową ziemnocieplność

a liść gołyodpowiedział gołoledzią

ziemianka

nieziemsko nieanielskaankaziemianka

od rana do ranysiedzi ranna porankiemna nieludzkiej ziemibez ogródek w ogródkurysuje złamanym patykiemświęcie niezłomny świat

148

anna kapusta

uczy biedronki wielkiej radościmałych czarnych kropek życiasłucha wszystkich leśnychśmiertelnie gadatliwych ciszoddechem rozmawia z echemsłyszy westchnienia ciszyśni dobroć myśli

jak będzie trzeba nawet i z odwetemsama sobie zbuduje z godnej glinypiękną i odświętnąziemiankęby schować i zachowaćżywą i prawdziwąankę

ziemia

spójrzta pusta przestrzeń pod łaskawym okiemw pejzażu lekko przymkniętych powiekto twoje prywatne i wyłączne miejscena bezludnej snami ciepłej matce ziemi

zobaczto wszystko co mieści się w dłoniotwartej nieśmiało światłem kwiatów

149

barwy ziemi ()

to wszystko co możesz posiąśćrokrocznym czekaniem na każdą wiosnę

poczujzielone deszczem pastwiskawonne oazy myślistrumyki nieszemranych słówczyste deszcze kropel

zrozumto wszystko co możesz podnosząc do góry głowęziemięniebo

ziemia uczy słowa ludzkiego ciałaciało uczy ziemię milczeniamilczenie uczy człowiekaziemi

ziemiopłody

można być podniebnym żywym płodem zieminie wiedząc nic o życiu

150

anna kapusta

podziemnych korzenialebyć może żemożnaibyć ziemistym ziemiopłodem zeszłej suszynosić kolorowy pióropusz nielotnych liścibez życiowych żyłek zwykłego życiazwijać się wyliniałym słońcem południa

bo tak ludnie

płodne płody ziemi ustępują pola widzenia ślepym ziemiopłodomwygłaszają wiatrem monologinad cichym lustrem wody

wypatrują ciszy falujących obrazówpod ciężkim niebem latawyczekują życia ziemispod kamiennych powiek

dla czego i dla kogow głębokim przekonaniu o istnieniumagmowego serca pod wylewną skorupąślimaczych zaśnięć i przerwanych przebudzeń

151

barwy ziemi ()

ziemiorodna

z prochu powstałamitakjuż zostałam

nogi wyrastają mi lekko z lepkiej ziemiściętą uśmiechami głowę trzymam uroczyściew splecionych czczym czekaniem dłoniachmyśli oddalam oddechem dmuchawców

kiedy szukam upadłych słów na czystym śnieguzasypiam bezwolnie w czarnej bruździe litergodna wiary białej kartki papierudrzemiącej cicho w ściętym drzewie

snem kamienichłodnaprochem kościziemiorodna

152

anna kapusta

ziemisko

za karęza to że od wczorajdłubię w słowachod jutrabez gadaniabędę pewniegryzła ziemię

mniam mniambez łaskimogę mlaskać i klaskaćsmakowaćmój nowykamiennychleb powszedni

coraz bliżejcałkiem bliskopołyka mnie ziemiskomroczne i żarłoczneprzeżuwa bez litościmoje gderliwe kości

153

barwy ziemi ()

wypluwa mnie gdzie tylko chcenajczęściej na rozstaju drógżeby mi wytłuc z głowy druk

ziemiozielone

wiosenna gra w ziemiozieloneoczy

senne spojrzenie w głąbzbudzonejziemi

będzie dawna wiosna bez liczenia latbędzie ciepłe powietrze bez głębokich oddechówbędą silne łodygi bez subtelnych kwiatówbędą harde przebiśniegi bez jedwabnych śniegów

porządek czasuczas porządkupoczątki prządki szczątki

ogrody słówstrzyżone życiemwiosna wiedza radosna

154

anna kapusta

spokój trawy zarasta niemoc błotaspojrzenie słońca przymyka niepokój oczuziemiozielone słowa wrastają korzeniami w ziemię wykwitają wszystkimi kolorami zamilczeń

prawoziemny

prawa ziemi uczą mnie milczeniaciągle żywej lewej komory serca

pierwsze prawodo życia w prawdzie życiabez lęku o dzisiejszą nieżyciowość wczorajszej prawdy

drugie prawodo bycia osobą ludzkąbez obawy o utratę właściwego makijażu twarzytrzecie prawodo wymawiania prostych słówbez strachu o ich spisanie falsyfi katem cynizmu

prawdą prawej ziemiw prawomocnej wierzewyrzeźbię wprawną rękąprawoziemny ślad siebie

bez myślenia o ludzkiej nieludzkości

155

barwy ziemi ()

bez wątpienia w miłościwość myślibez tęsknoty do stałości słówbez wołania o świt jasnego świata

matka

matko moja jedynajęzyku moich myślipusta przestrzeni słów

śladem stóp uczysz mnie ziemikulawym rymemdobra prawdy i pięknamiłości nienawiści śmierciprawdy fałszu cynizmu

ocal mój świat grudką ziemiwymilczanym szczęściemsłońca wody powietrzapisma papieru wierszasnu przebudzenia bezsenności

matko moja jedynajęzyku moich myśliłąko zielonych traw

napisz mój los przydrożnym kamieniem

156

anna kapusta

dobranoc

pora na dobranocbo już księżyc świecisprzątnij wiersze na nocpoezja nie śmieci

157

Nie będę poetką

Po co mi dłużej zabawki ze słów? Za dużo liter już wysą-czono w niczemu niewinne blade kartki papieru. Mnie

się wcale nie chce krwawić pismem. Po co ludzie wierzą w poetów? Może lepiej wierzyć w milczące krasnoludki? Ja na przykład wierzę w nieśmiertelność kotów. Po co nam dur-ność, chmurność i górność kolejnych wierszy o durności, chmurności i górności? Ja na pewno nie będę poetką. Nie wierzę w żadne poetyckie „my”. Wolę zwykłe „ja” z kości, skóry, krwi i tłuszczu. W naszej domniemanej bezkrwawości wycinamy lasy hipokryzją papierowej mrzonki o nieśmier-telności. Oto wewnętrzny rym głupoty ludzkich snów o mą-drości. I nic z tego nie wynika. Nie znam nikogo, komu by poezja przywróciła życie. Każdy kiedyś musi nie-być. Po co strach przed niebyciem? Ja się chętnie rozłożę na pierwiastki śladowe razem z liśćmi, trawą i zużytą bawełną. Wcale mnie nie przeraża wizja soli mineralnych w glebie. Z radością użyję ciała i myśli życiem. Nie będę poetką! Jaka ulga w tym stwier-dzeniu. Będę pisać życie życiem. Żyć!

Kozioroec ()

Godzina W.(minuty bez słów)

()

163

mam

mam ten dar patrzę się inaczej

mam ten czas co uczy mnie kłamstwa zegarówmam ten krzyż co pisze mną wieczne golgotymam tę miłość co milczy pieśnią nad pieśniami

mam ten wers co mnie pokrwawił życiemmam ten wiersz co już go nie napiszęmam tę myśl co mi nie przyjdzie do głowy

mam ten dar ocalę cię sobą

spokój

twój jedwabny kręgosłup porannego lęku moja gliniana [pewność wieczornej osi świata

twoje zbyt krótkie zbyt krągłe zbyt proste słowa moje zbyt [długie zbyt kanciaste cisze

twoja ciepła obawa o naszą jedyną prawdę moja samotna [zimna ufność w przemijanie

nasz dzisiejszy spokój bycia obok echa naszych [głuchych pragnień

164

nasze wymarzone puste miejsca na naszej własnej [gęstej mapie dni

nasza dziecięca radość dotykania blizn naszych [osobnych dorosłości

kromka chleba

zostaw sobie choć okruch ostatniej kromki chlebanie oddawaj mi siebie wątłym źródłem otwartej dłoni

odejdę chłodem wraz z ostatnim płatkiem śnieguwsiąknę w ziemię wiosną nieznanych kwiatów

kłamstwa

po co nam trudne prawdy lepiej napiszmy sobie baśnie [z tysiąca i jednej fatamorgany

po co nam łatwe słowa lepiej wymyślmy sobie nowy alfabet [tylko naszych omenów

po co nam życie skoro możemy być zgrabnym cytatem [dawno zapomnianych historii

po co nam śmierć skoro możemy jej skosztować bezwonną [codziennością nieistnienia

165

przespać sen

budzić się we śnie nie budzić snem dniabudzić dzień zamknięciem oczu nie spać

odnaleźć sen bez przebudzeń żarówkiprzespać sen bez obudzenia senności dnia

2010: palinodia kosmiczna

w roku podwojonej doskonałości liczby postanowiłambezpowrotnie odwołać swoją kosmiczną niedoskonałość

teraz będę już tylko wypełniać swym niebyciem doskonałośćteraz nie będę już nigdy szukać dziury w całym miejsca

[dla siebie

zło

jedyne realne zło to cisza niewypowiedzianych myślimoment w którym przestajemy opowiadać siebiechwila bycia obok drugiego bez nadziei dialogu

moje myśli umierają same bez pomocy dobrej śmiercitwoje myśli umierają wobec mnie w szyderstwie zaprzeczeń

166

knajpa

rozpuściliśmy naszą miłość w piwnej pianietylko ja zapłaciłam rachunek za barwę miodu

słowa niosły nas alkoholem bełkotliwych marzeńmilczenia budziły do życia trzeźwych osądów

czym jest miłość po zaśnięciusnem mięśni ciążeniem czaszki

czym jest sen kiedy się kochaprzebudzeniem dnia po zachodzie słońca

petycja do Pawła

szkoda że tyle mówił o miłościgdyby wiedział o życiu cokolwiekgdyby znał radość odejściagdyby wierzył w siłę zaniechania

ale życie życiemmiłość miłościąpisanie pisaniemja mnie

167

nie będę poetką

dawno temu minuty bez słów nazwały mnie poetkązamiast mówić co czuję i czego nie chcę pisałam siebiebyło i było minąć nie chciało chlapało łzami i atramentemwreszcie mięśnie życia kazały mi przemówić mną

jestemmówię chcę nie będę poetką

169

Katarzyna Grzyb

Poetka-tekst czy tekst o poetce? – próba performansu poetyckiego

Nie jestem poetką to piąta książka poetycka Anny Kapusty, na który składają się wiersze powstałe w latach 1998-2009, z wyjątkiem cyklu Godzina W. (minuty bez słów) wcześniej już publikowane oraz fragmenty prozatorskie dotąd nie ogłoszo-ne drukiem, będące swego rodzaju autokomentarzem autorki do jej kilkuletniej drogi twórczej. Nie tyle jednak powiela on i niejako podsumowuje jej dotychczasowy dorobek poetycki, co raczej podsuwa palinodię, na taką skalę niespotykaną do tej pory na polskiej scenie literackiej. Autorka mówiąc „nie jestem poetką”, stosuje bowiem nietypowy chwyt, odwołu-je to wszystko, co sama wcześniej napisała, odrzuca wzorzec kulturowy nakazujący, by postępowała tak jak tradycyjni poeci, uwznioślała czynność pisania i pozowała na osobę wy-jątkową. Odcina się

od panów poetówpewnych swej nieśmiertelnościjak chorągiewka wiatru (modlitwa)

W deklaracji tej spotyka się podmiot empiryczny z pod-miotem tekstowym, tym bardziej że już wcześniej poetka nie-jednokrotnie przedstawiała samą siebie jako „tekst”:

170

Urodziłam się jak widać tekstem bez autora. Potem postanowi-łam się autoryzować. I tak do dziś. Pismo rzuca mi wyzwania słów. Napisz siebie dla czasu przeszłego, myślę sobie, kiedy po-trzebuję towarzystwa własnych myśli1.

A przecież „istnienie tekstowe jako istnienie metaforyczne sięga korzeniami, jak każda metafora, do empirii”2. Podmiot uzyskuje charakter sylleptyczny, występuje jako empiryczny i jako tekstowy, jako autentyczny i jako zaprojektowany, nie istnieje najpierw „w sobie”, by następnie wyrazić, o ile jest to możliwe, samego siebie w języku, gdyż „każdy akt tworzenia jest tylko pozornie uzewnętrznianiem siebie”3, lecz jak gdy-by samego siebie „pisze sobą”4. Nie sposób rozstrzygnąć, czy w wyznaniu:

dawno temu minuty bez słów nazwały mnie poetkązamiast mówić co czuję i czego nie chcę pisałam siebie (nie będę poetką)

1 A. Kapusta, Trzymać się pisma [w:] Pisać rzęsą poemat. Wybór wierszy z lat 1998-2008, Kraków 2009, s. 8. 2 M. Delaperrire, W poszukiwaniu autora. Gry i stawki polskiej litera-tury współczesnej [w:] Dialog z dystansu. Studia i szkice, Kraków 1998, s. 104. 3 Rozmowa Lidii Żukowskiej z Anną Kapustą [w:] A. Kapusta, Biały ptak, Kraków 2003, s. 44. 4 R. Nycz, Tropy „ja”. Koncepcje podmiotowości w literaturze polskiej ostatniego stulecia [w:] Język modernizmu. Prolegomena historycznolite-rackie, Wrocław 1997, s. 110.

171

w większej mierze dochodzi do głosu kobieta mająca za sobą doświadczenia poetyckie czy też projekcja podmiotu tekstowego, któremu przypisuje się cechy poetki. Podmiot sylleptyczny zostaje niejako zawieszony pomiędzy nie-poezją a poezją, życiem a tekstem, ciałem a słowem. W wierszu Co to znaczy być poetą wyjaśnia, że istnieje, marzy, funkcjonuje „z miłości do przemilczeń”. Autorka także przyznaje się do tego, że chętnie „metaforzy”, wykorzystuje metaforę, która jest dla niej „dotykiem z pogranicza słowa i ciała”5, „byciem sam na sam z językiem ciągle przed-słownym i nigdy nie-dosłownym”, dzięki metaforyzacji tak jak tekst balansuje po-między istnieniem denotatywnym a konotatywnym.

Od czasu do czasu włącza samą siebie w obręb tekstu na poziomie innym niż sprawstwo. Swoim imieniem i na-zwiskiem sygnuje wypowiedzi raczej wolne od metafor, w których podejmuje głównie problematykę autotematycz-ną, snuje rozważania na temat miejsca kobiety-twórcy, w tym swojego miejsca w świecie i pośród ludzi. Konsekwentnie umieszczając sygnaturę przed każdym urywkiem pisanym prozą, rzuca światło na utwory poetyckie, które po nich w ni-niejszym tomie następują, sugeruje czytelnikowi, że w pew-nej mierze ma on równocześnie do czynienia i z jej własnym doświadczeniem bycia „poetką-tekstem”, i z doświadczeniem utekstowionym podmiotu. Taka strategia poetycka dowo-dzi również tego, iż autorka mimo swojego młodego wieku

5 A. Kapusta, Metaforzenia [w:] Znaki życia. Pamiętnik czasu zaprze-szłego niedokonanego, Kraków 2008, s. 5.

172

osiągnęła samoświadomość procesu twórczego, zrozumiała, czym jest poezja, czym różni się istnienie poetki od nie-bycia-poetką6. Doszła do momentu, kiedy – jak pisze w antymotcie – jej „poezja (…) przechodzi w dorosłość”. Dotarła do etapu przejścia, po własnowolnym odseparowaniu się od poetów znalazła się w okresie „liminalnym”7, popadła w refl eksję nad sobą, „poetką-tekstem”, a nawet zaczęła sama ze sobą ne-gocjować, kim może być w przyszłości, jaka rola kulturowa czy społeczna może jej przypaść. Także zebranie w jednym zbiorze juweniliów i utworów nieco późniejszych, dojrzal-szych jest zabiegiem celowym, świadczącym o przekonaniu autorki, że ślady poetyckich doświadczeń podmiotu, wyła-niające się ze wszystkich utworów, są wyraźniejsze i bogatsze niż pojedyncze ślady obecne w poszczególnych wierszach8. Oświetlają się one wzajemnie, umożliwiają zobaczenie tego,

6 A. Stoff , Ja, autor. O funkcjach sygnatur w literaturze współczesnej [w:] Ja, autor. Sytuacja podmiotu w polskiej literaturze współczesnej, red. D. Śnieżko, Warszawa 1996, s. 69-70.7 A. van Gennep, Obrzędy przejścia: systematyczne studium ceremonii, przeł. B. Biały, wstęp J. Tokarska-Bakir, Warszawa 2006, s. 30-36; V. Turner, Las symboli. Aspekty rytuałów u ludu Ndembu, przeł. A. Szy-jewski, Kraków 2006, s. 112-113. 8 M. Czermińska, Autor – podmiot – osoba. Fikcjonalność i niefi kcjo-nalność [w:] Polonistyka w przebudowie. Literaturoznawstwo – wiedza o języku – wiedza o kulturze – edukacja. Zjazd Polonistów, Kraków 22-25 września 2004, red. M. Czermińska, S. Gajda, K. Kłosiński, A. Legeżyńska, A. Z. Makowiecki, R. Nycz, t. 1, Kraków 2005, s. 215-216.

173

co pozostawało niewidoczne w każdym w utworze z osobna, a nawet odsłaniają jakiś głębszy porządek całości9.

Idąc po tych śladach można w pewnym momencie od-kryć, iż poetka postępuje zgodnie z duchem postmoderni-zmu, który

(…) zwraca się ku formom otwartym, swobodnym, względnym, (…) przesuniętym i nieokreślonym, ku dyskursowi fragmen-tów, ideologii szczelin, chęci odwołania tego, co się zrobiło10.

Zdaje się dążyć do anulowania dotychczasowych doko-nań twórczych, dlatego zdobywa się na niecodzienny ekspe-ryment, na próbę performansu poetyckiego. Już samo trak-towanie przez autorkę własnych utworów jako tekstualizacji, procesu twórczego odsłanianego w tekście, jest jednym z wy-znaczników postmodernistycznego performansu, który „uwi-docznia”, „odgrywa”, czyni bardziej komunikatywnym dla czytelnika proces konstruowania znaczenia11. Główną mate-rią gry przed odbiorcą i dla odbiorcy autorka ustanawia samą siebie ujmowaną jako „tekst”, własne dokonania poetyckie i doświadczenia kulturowe. Z rozmysłem „stwarza wizerunek

9 M. Czermińska, Hipoteza autorstwa (O podmiocie dzieł wszystkich jed-nego autora) [w:] Ja, autor…, s. 84-85. 10 I. Hassan, Th e Question of Postmodernism [w:] Romanticism, Modern-ism, Postmodernism, ed. by H. R. Garvin, „Bucknell Review” 1980, t. 25, s. 125; cyt. za: M. Carlson, Performans, przeł. E. Kubikowska, red. naukowy T. Kubikowski, Warszawa 2007, s. 205. 11 R. Schechner, Performatyka: wstęp, przeł. T. Kubikowski, Wrocław 2006.

174

siebie, ale nie na własny użytek, tylko na użytek innych”12. Nie dba jednakże o robienie wrażenia na czytelniku, bardziej zależy jej na działaniu nastawionym na wywołanie w nim podwójnej świadomości13, dzięki której mógłby odczuwać napięcie pomiędzy nią a pozą, jaką przyjęła, pomiędzy tym, co rzeczywiste a tym, co udawane, by w końcu dotrzeć do istoty tego osobliwego przedsięwzięcia literackiego. U pod-staw performansu poetyckiego leży bowiem założenie, iż cały dotychczasowy dorobek autorki zebrany w niniejszym tomie jest dziełem w toku, nieskończonym i niepełnym. Rozwija się dopiero jak gdyby na oczach czytelnika, który z począt-ku nie spodziewa się, że autorka mniej lub bardziej otwarcie ustosunkowuje się do „zachowanego zachowania”14, goto-wego scenariusza postaw i póz powszechnie przypisywanych twórcom. Nie spodziewa się, ponieważ tego rodzaju chwyt nie jest znany na gruncie poezji. Takie wykorzystanie „za-chowanego zachowania” często spotyka się w performansie odgrywanym w teatrze, włączanym do tańca, psychodramy, rytuału, szamanizmu, transu czy psychoanalizy15.

W powszechnej świadomości pokutuje przekonanie, iż poetka, podobnie zresztą jak poeta, jest osobą wyjątkową, osamotnioną, nierozumianą przez zwykłych ludzi, nie-poet-

12 E. Goff man, Rytuał interakcyjny, przeł. A. Szulżycka, Warszawa 2006, s. 78. 13 E. Goff man, Człowiek w teatrze życia codziennego, oprac. i wstęp J. Szacki, przeł. H. Datner-Śpiewak i P. Śpiewak, Warszawa 2000, s. 63. 14 R. Schechner, op. cit., s. 35. 15 M. Carlson, op. cit., s. 83.

175

ki i nie-poetów. Mimo to często dają słyszeć się głosy, że ktoś chciałby być poetą, gdyż wiąże się z tym prestiż, szacunek czy popularność. W konsekwencji rozpowszechnienia tego wzorca ci, którzy tworzą poezję, zostają zepchnięci na mar-gines ludzkiej wspólnoty, z czego zdają sobie sprawę, tak jak podmiot jednego z wierszy:

dawno temu oddałam siebiegabinetowi osobliwości (list z tamtego świata)

Doświadcza tego także autorka, dla której pisanie jest sposobem uchronienia się przed światem, gdzie „nieodpo-wiednich, czyli innych”, bo tak ich nazywa we fragmencie prozą Od białej kartki do białego ptaka, skazuje się na wy-kluczenie ze zbiorowości, brak akceptacji, a czasem nawet pogardę. Z początku trochę asekuracyjnie stawia samą siebie po stronie zwykłych ludzi, „odpowiednich”, o nich i o so-bie mówi ‘my’, jak gdyby w ten sposób chciała poczuć się bezpiecznie i powstrzymać ich reakcję na swoją poezję. Nie jest jednak jedną z nich. Traktuje samą siebie jak tabula rasa, „białą kartkę”, którą zapełnia słowami, tworami własnej wy-obraźni, własnymi doświadczeniami i przemyśleniami, dzięki czemu zamienia ją w „białego ptaka”, w „tekst”. Wszak słowa są przyrodzoną częścią jej samej:

przyniosłam słowaręcznie szlifowaneodcinkimojego szkieletu (co to znaczy być poetą)

176

Dopiero po kilku latach poetka zdobywa się na wyznanie świadczące o tym, iż świadomie, choć nie bez obaw podzie-la los „nieodpowiednich”, dla których pisanie jest rodzajem działania:

Ciągle wierzę, że uda mi się kochać życie tekstem. (…) Coraz mniej rozumiem poza białą kartką. (…) Czasem myślę nawet, że współcześni eremici słowa ocalają świat przed sobą króle-stwem pisma. Albo inaczej – ocalają się pismem przed światem. My eremici pisma. (…) Działamy pisząc16.

Na przestrzeni lat stosunek autorki do własnej poezji naj-wyraźniej ewoluuje, podobnie jak zmienia się podmiot zabie-rający głos w jej wierszach, który mówi o sobie:

oto jazwierciadło czasuobramowanepustką stwierdzeńzniekształconych myśli (autoportret)

Czas ma więc wpływ i na podmiot empiryczny, i na pod-miot tekstowy. Dlatego trudno orzec, czy to zmiany zacho-dzące w poetce emanują na „tekst”, w którym „pisze siebie” czy też odwrotnie, tekst w trakcie powstawania wywiera wpływ na „poetkę-tekst”. W każdym bądź razie w wypowie-dzi O sobie samej w osobie pierwszej, będącej parodią znanych w tradycji literackiej manifestów programowych, poetka do-konuje przewrotnej feminizacji manifestu.

16 A. Kapusta, Trzymać się pisma…, s. 7.

177

Kiedy kobieta mówi poprzez performans, wiadomo, że wyra-ża własne spostrzeżenia, własne fantazje, własne analizy. Będąc zarazem czynnym autorem i ulotnym medium, zaznacza swoją niedającą się odrzucić obecność (akt feminizmu) we wrogim (patriarchalnym) otoczeniu17.

Autorka tworzy „igraszkę z «męskim» wizerunkiem insty-tucji Muzy – kobiety obok artysty”. Swoje wystąpienie nazywa manifą programową (określenie manifa w przeciwieństwie do manifestu jest rodzaju żeńskiego), by ostentacyjnie zademon-strować, że przemawia w nim podmiot-kobieta. Z przymru-żeniem oka traktuje tradycyjne, „męskie” proklamacje pełne bezdyskusyjnych stwierdzeń i niepodważalnych aksjomatów, z emfazą wypowiadanych przez mężczyzn. Manifę zapełnia iście kobiecymi wyjaśnieniami, dlaczego zdecydowała się „mówić ja w pierwszej osobie”. Przez każde jej stwierdzenie przebijają wątpliwości wyrażane w postaci pytań, co jest ty-powe dla kobiecego sposobu mówienia. Jak sama deklaruje, nie umie wypowiadać siebie „w języku innym niż Kobiece Milczenie (zamilknięcie?)”, czyli inaczej niż poprzez metafo-rę, w której zawsze pozostaje jakiś obszar niedopowiedzenia. Podąża za „śladami kobiecej tożsamości” od Ewy i Ksantypy po Małgorzatę i Aurorę, jak gdyby pośród kobiet inspiru-jących artystów na przestrzeni wieków, a może w oparciu o konfrontację z nimi, „tworzyła” samą siebie. Poniekąd trochę

17 C. Elwes, Floating Femininity: A Look at Performance Art by Women [w:] Women’s Images of Men, ed. by S. Kent, J. Morreau, London 1985, s. 162; cyt. za: M. Carlson, op. cit., s. 241.

178

mimowolnie zaczyna „podmiotować”18 swoją twórczość. Pi-sze, że „gdzieś po drodze wydarzyła się także moja tożsamość, profi l autorki lub autorstwo profi lu”. W ten sposób drwi z mężczyzn piszących manifesty, którzy unikają słabych form podmiotowania w rodzaju ‘wydarzyła się’, świadczących o tym, iż coś mogło nastąpić bez ich przyzwolenia i kontroli. Ostrze ironii wymierza też w samą siebie, sugerując, że nie do końca panuje nad własną tożsamością w „tekście”. Sprawia wrażenie, jakby nie wiedziała, kim naprawdę jest, żywą istotą czy wykreowanym podmiotem tekstowym, jakby gubiła się w „tekście”. Igra również z czytelnikiem, nie wyjaśnia mu, czy ma do czynienia z „poetką-tekstem” czy też z tekstem o poetce. Na podstawie własnego doświadczenia i obserwacji relacji międzyludzkich wnioskuje, iż wszędzie panuje – jak stwierdza w Preclarkach – „ludzkie milczenie wobec niezro-zumiałej przestrzeni wkraczającej wraz z Inną Istotą Ludz-ką”, taką jak ona. Jeszcze bardziej samotna czuje się w trakcie prób „wysłowienia sobą siebie”.

znowu tam jestemznowu nadzwyczajnie sama na drugim końcutylko własnego języka (wysłowić się)

W końcu autorka będąca w fazie liminalnej, przejściowej dochodzi do przewrotnego wniosku, że nie będzie poetką ży-jącą marzeniami o nieśmiertelności, którą miałaby jej zapew-

18 „Podmiotować” uznaje się za czynnościową wersję wyrażenia „bycie podmiotem” (M. Majczyna, Podmiotowość a tożsamość [w:] Tożsamość człowieka, red. A. Gałdowa, Kraków 2000, s. 41).

179

nić twórczość poetycka. We fragmencie prozą Nie będę poetką wyznaje: „Nie wierzę w żadne poetyckie «my». Wolę zwy-kłe «ja» z kości, skóry, krwi i tłuszczu”. Tym samym porzuca życie tekstem na rzecz „pisania życia życiem”. Deklaruje, że chce być zwykłym, przeciętnym człowiekiem, pragnie zwy-czajnie żyć. Czy mówi to jednak na serio? Może jest to jakiś chwyt poetki-performerki? Godzina W. wydaje się wszakże parodią liryków lozańskich Adama Mickiewicza, napisanych w przełomowym momencie jego życia, kiedy

(…) zawalił się (…) cały świat wielkich idei, romantycznych, ale również odwiecznych marzeń i nadziei, mitów i przekonań. Sensowność ludzkiej egzystencji, sensowność poezji i bycia poe-tą, sensowność dążenia do ideału, nie mówiąc już o możliwości jego realizowania – wszystko to, odarte ze złudzeń przez precy-zyjne poetyckie dowody, runęło19.

Podobne doświadczenia z poezją zdaje się mieć podmiot wierszy Anny Kapusty. Podobne – tylko z pozoru, bo z tą jednak różnicą, że niniejszy tom poetycki niczego nie domy-ka, nie jest podsumowaniem dotychczasowych działań twór-czych autorki, ani tym bardziej nie jest żadnym epitafi um. W utworach z cyklu Godzina W. (minuty bez słów) podmiot zgodnie z zasadami performansu odgrywa przed czytelnikiem swą śmierć dla poezji, świadomie grzebie swe dokonania poe-tyckie, przewartościowuje dotychczasowe ideały:

19 J. Brzozowski, Fragment lozański. Próba komentarza do wierszy ostat-nich Mickiewicza [w:] Liryki lozańskie Adama Mickiewicza. Strona Le-manu. Antologia, oprac. M. Stala, Kraków 1998, s. 338-339.

180

w roku podwojonej doskonałości liczby postanowiłambezpowrotnie odwołać swoją kosmiczną niedoskonałość (2010: palinodia kosmiczna)

Performatywna rola nie-bycia-poetką, w którą wchodzi podmiot, zakłada istnienie publiczności, nie jest odgrywa-na jako performans dla performansu. Dlatego podmiot nie pozostaje sam na sam z własnymi myślami, nie szuka po-cieszenia w samotności, nie płacze nad swoim losem ani nie ubolewa nad upływem czasu, tak jak to czynił Mickiewicz, lecz częściej niż w wierszach z wcześniejszych cyklów zwraca się do adresata lirycznego, częściej też o nim i o sobie mówi ‘my’, jakby chciał pokazać, że zbliża się do życia i ludzi, czuje bliskość z drugim człowiekiem. Podmiot zdaje sobie jednak sprawę z tego, że „nie opowiadając siebie”, skazuje się na nie-byt, gdyż dla kogoś, kto „pisał sobą siebie” niebytem jest za-milknięcie, niebytem jest także obecność osoby, z którą nie potrafi zawiązać komunikacji ani podjąć rozmowy.

(…) cisza niewypowiedzianych myślimoment w którym przestajemy opowiadać siebie chwila bycia obok drugiego człowieka bez nadziei dialogu (zło)

Wybicie godziny W. oznacza śmierć poetki dla poezji, nie-pisanie i nie-metaforze nie, odejście w całkowity nie-byt, nie-istnienie.

po co nam śmierć skoro możemy jej skosztować bezwonną co-dziennością nieistnienia (kłamstwa)

181

Nasuwa się pytanie, czy jest to śmierć „poetki-tekstu” czy też koniec tekstu o poetce? Ta niezwykła godzina wybija przecież z inicjatywy poetki. Nie jest nagłą niespodzianką, lecz performatywnym chwytem. Po takiej śmierci następu-je zmartwychwstanie, można by rzec, tekstowa przemiana. Podmiot wiersza zamykającego niniejszy tom wyznaje:

wreszcie mięśnie życia kazały mi przemówić mnąjestemmówięchcęnie będę poetką (nie będę poetką)

A zatem aby istnieć, trzeba mówić i chcieć, chcieć mówić. Podmiot z własnej woli stwierdza, iż nie chce być poetką, ale – rzecz znamienna – nic nie wskazuje na to, że to koniec tekstualizacji, koniec procesu twórczego odsłanianego w tek-ście utworów składających się na niniejszy zbiór. To jedynie koniec tekstu o poetce, która następstwa nie-pisania, ekspe-rymentu, jakiemu kiedyś poddała samą siebie, opisuje tak:

Ciało zdradza pamięć pisma byle jakim gestem obecności. Bez liter nie rozumiem chyba swojej cielesności. Nie umiem być ciałem bez postzapisu20.

Obraz Koziorożec, będący wizualnym dopełnieniem Go-dziny W., także zdaje się to sugerować. Bo przecież poetka, Anna Kapusta, jest zodiakalnym koziorożcem, co w pew-

20 A. Kapusta, Trzymać się pisma…, s. 8.

182

nej mierze pozwala identyfi kować ją z podmiotem. Au-torka, kobieta z ciała, krwi i kości nadal żyje, dlatego jako „poetka-tekst” będzie nadal istnieć, rozwijać się, tyle tylko że prawdopodobnie pod innym szyldem. Być może stanie się „prozaiczką-tekstem”, na co wskazywać mogą fragmen-ty prozatorskie umieszczone w tym zbiorze. Nie będę poetką można więc uznać za próbę performansu poetyckiego, gdyż ujawnia ironiczny stosunek autorki do utrwalonego kultu-rowo wzorca „bycia poetką”. Ta gra z tradycją kulturową jest jednocześnie paradoksalnym procesem jej utrwalania, ponie-waż defi niuje „nie-bycie-poetką” poprzez negację, począwszy od anty-motta, poprzez urywki prozą, które z pozoru zdają się nie pasować do poezji, a na wierszu, eksplicytnej autode-klaracji nie będę poetką skończywszy. Ta gra pozwala autorce przezwyciężyć okres przejściowy swojej twórczości i ponow-nie włączyć się w ustalony porządek kultury, nie zajmować się nie-pisaniem, lecz pisaniem. Stwierdzenie „nie jestem poetką” (lub „nie będę poetką”) nadające niniejszemu tomo-wi poetyckiemu budowę klamrową, otwierające go i zamyka-jące, znajdujące się nie tylko na jego karcie tytułowej, ale też będące ostatnim zdaniem wypowiedzianym przez mówiący w nim podmiot, jest zatem przewrotne, wpędza czytelnika w pułapkę paradoksu. Ów zbiór poetycki bowiem niczego nie niweczy ani nie przekreśla w „poetce-tekście”. Wręcz przeciwnie, intencją autorki jest, aby był on otwarciem.

SPIS TREŚCI

Joanna Marzęcka Jak powstała mowa? ............................................... 3

Ewa Kapusta Poezja jak narkotyk ...................................................... 5antymotto ......................................................................................... 9

Od białej kartki do białego ptaka .................................................... 11

Pegaz (2000) ..................................................................................... 15

biały ptak (wiersze z lat 1998-2002)ślady wątpliwości ............................................................................ 19

I. autoportretco to znaczy być poetą .................................................................... 21(***) na krosnach ............................................................................ 22pajęczyny ........................................................................................ 23telegram.......................................................................................... 23(***) unikam ................................................................................... 24kołysanka ........................................................................................ 25nie wołaj mnie ................................................................................ 26litania ............................................................................................. 26(***) bywam ................................................................................... 27autoportret ..................................................................................... 27

II. oswajanie przestrzeni(***) w zardzewiałych rynnach ........................................................ 29niepokój mgły ................................................................................ 29Genesis. .......................................................................................... 30drogowskazy ................................................................................... 30śnieg ............................................................................................... 31

przedpiekle ..................................................................................... 31krypta reformatów .......................................................................... 32pytanie sfi nksa ................................................................................ 32pejzaż.............................................................................................. 33oswajanie przestrzeni ...................................................................... 33

III. możliwościjutro ............................................................................................. 34list do prawej ręki ......................................................................... 35rozgrzeszenie ................................................................................ 35światło ......................................................................................... 36taniec opętanej ćmy ..................................................................... 36(***) mamy wspólnie .................................................................... 37kalejdoskop .................................................................................. 38kalendarze .................................................................................... 39medium ....................................................................................... 39możliwości ................................................................................... 40

IV. misteriumostatni z długowiecznych .............................................................. 41Psalm ............................................................................................ 42(***) nieśmiertelność ..................................................................... 42epitafi um ...................................................................................... 43wieczór autorski ............................................................................ 44liczenie szkieletów ......................................................................... 45(***) są rzeczy ............................................................................... 45sen ................................................................................................ 46list z tamtego jutra ........................................................................ 46misterium ..................................................................................... 47

V. metamorfozypo północy ..................................................................................... 48(***) ukrzesłowiłam ........................................................................ 48(***) przemyka ............................................................................... 49wypominki..................................................................................... 49

George de la Tour .......................................................................... 50diagnoza......................................................................................... 50martwa natura ................................................................................ 51półcień ........................................................................................... 51wernisaż ......................................................................................... 52metamorfozy .................................................................................. 52

VI. oddechy milczenie ...................................................................................... 53przymierze ................................................................................... 53stwierdzenie ................................................................................. 53laserunek ...................................................................................... 54fotografi a...................................................................................... 54menu ........................................................................................... 54czasoprzestrzeń ............................................................................. 55widziałam ..................................................................................... 55(***) siadywał ............................................................................... 55na końcu świata ........................................................................... 56

O sobie samej w osobie pierwszej (Manifa programowa) ................ 57

Pismo (2008) .................................................................................... 59

Kobiety mistrza (29 grudnia 2003-29 grudnia 2004)Prologpieśń wieczorna ............................................................................ 63próba dramy ................................................................................ 64oko boga Re ................................................................................. 65grzechotka .................................................................................... 65astrida .......................................................................................... 66

Część I. anatomia mistrzanadejście mistrza .......................................................................... 67anatomia mistrza .......................................................................... 67stań się ......................................................................................... 68sfumato ........................................................................................ 68

rozmowa ...................................................................................... 69liryka............................................................................................ 69sennik .......................................................................................... 70płaskorzeźba ................................................................................. 70barwy podstawowe ....................................................................... 71cisza ............................................................................................. 71august rodin ................................................................................. 72rok 1492 ...................................................................................... 72zamilczenia ................................................................................... 73zabawkarnia ................................................................................. 73szkło............................................................................................. 74mistrzowi piekieł .......................................................................... 74ważąca perły ................................................................................. 75milczenie galatei ........................................................................... 76

Część II. Pieśń małgorzatypierwsze spotkanie ....................................................................... 77siostra........................................................................................... 78aurora .......................................................................................... 78królowa balu ................................................................................ 79judyta ........................................................................................... 80hieroglif ....................................................................................... 81ksantypa ....................................................................................... 81wiedźma ....................................................................................... 82innego wiersza nie będzie ............................................................. 82pamięć ......................................................................................... 83testament ..................................................................................... 83srebrne myśli ................................................................................ 84album .......................................................................................... 84modlitwa ...................................................................................... 85ewa .............................................................................................. 86pieśń małgorzaty .......................................................................... 86odejście mistrza ............................................................................ 88uśmiech ....................................................................................... 88

Epilogpytania ......................................................................................... 89epos moja ..................................................................................... 89peregrynacje ................................................................................. 90błękitne trzewiki .......................................................................... 91kwestia czasu ................................................................................ 92

Preclarki ............................................................................................ 93

Myśl (2004) ....................................................................................... 95

znaki życia (pamiętnik czasu zaprzeszłego niedokonanego) (2008)dzień dobry .................................................................................. 99

wy (2005)wybudzanie ................................................................................ 101wyjście ....................................................................................... 102wybaczenia ................................................................................. 103wymówienia ............................................................................... 104wygłos ........................................................................................ 106wysłowić się ............................................................................... 107wydźwięk ................................................................................... 108wymknienia ............................................................................... 109wydalanie ................................................................................... 109wylinka ...................................................................................... 111wykrok ....................................................................................... 112wydatki ...................................................................................... 113

366 bezdechów (2006)listy do śniegu ............................................................................ 114nie pamiętam ............................................................................. 115dzień .......................................................................................... 116oboczności ................................................................................. 117słowniki ..................................................................................... 118len .............................................................................................. 119dopasowanie .............................................................................. 120

życiopłoty .................................................................................. 121bursztyn ..................................................................................... 122dziewczynki................................................................................ 123metamorfozy .............................................................................. 125życzenie ...................................................................................... 126

krzemienie (2007)kątem oka .................................................................................. 127biała wdowa ............................................................................... 129cisza ........................................................................................... 130z drugiej strony .......................................................................... 131biżuteria ..................................................................................... 132na razie ...................................................................................... 133credo .......................................................................................... 134wigilia ........................................................................................ 135dziś są moje urodziny ................................................................. 136katechizm ................................................................................... 138literatki ...................................................................................... 139sposób bycia ............................................................................... 140

barwy ziemi (2008)ziemistość ................................................................................... 142uziemianie .................................................................................. 144ziemskości .................................................................................. 145ziemnocieplność ......................................................................... 146ziemianka ................................................................................... 147ziemia ........................................................................................ 148ziemiopłody ............................................................................... 149ziemiorodna ............................................................................... 151ziemisko ..................................................................................... 152ziemiozielone ............................................................................. 153prawoziemny .............................................................................. 154matka ......................................................................................... 155dobranoc .................................................................................... 156

Nie będę poetką ............................................................................... 157

Koziorożec (2009) .......................................................................... 159

godzina W. (minuty bez słów) (2009)mam .......................................................................................... 163spokój ........................................................................................ 163kromka chleba............................................................................ 164kłamstwa .................................................................................... 164przespać sen ............................................................................... 1652010: palinodia kosmiczna ......................................................... 165zło .............................................................................................. 165knajpa ........................................................................................ 166petycja do Pawła ......................................................................... 166nie będę poetką .......................................................................... 167

Katarzyna Grzyb: Poetka-tekst czy tekst o poetce? – próba performansu poetyckiego ................................................... 169