AKADEMIA DZIEDZICTWA KRESÓW · 2021. 3. 22. · „naród wybrany”. Wniosek ten jest zbyt...
Transcript of AKADEMIA DZIEDZICTWA KRESÓW · 2021. 3. 22. · „naród wybrany”. Wniosek ten jest zbyt...
AKADEMIA DZIEDZICTWA KRESÓW
KOMPENDIUM PROGRAMOWE
PRZEGLĄD TREŚCI ZAPREZENTOWANYCH I OMÓWIONYCH
W DEBACIE PROGRAMOWEJ
AKADEMII DZIEDZICTWA KRESÓW
(2016-2017)
2
SPIS TREŚCI
I. Akademia Dziedzictwa Kresów – historia i idee 3
II. Ścieżka Dawna Rzeczpospolita 5
1. Naród obywatelski w dawnej Rzeczypospolitej
2. Religia a polityka w dawnej Rzeczypospolitej
3. Sarmacja i republikanizm
4. Sejmiki dawnej Rzeczypospolitej i ich artystyczne przedstawienia
5. Unionizm, a dawna Rzeczpospolita
6. Wolność i jej rozumienie w dawnej Rzeczypospolitej
7. Dzieje łańcuckich Żydów
III. Ścieżka Kresy 18
1. Kresy i kresowa tożsamość
2. Kresy a pogranicza
IV. Ścieżka Kresowe Rody i Wielcy Ludzie Kresów 22
1. Adam Stefan kardynał Sapieha – człowiek Kresów
2. Celina Rozalia Leonarda Chludzińska – błogosławiona z Kresów
3. Dzieduszyccy: historia wielkiego kresowego rodu
4. Potoccy i kresowe aspekty ich historii
V. Ścieżka: Dwór Kresowy 30
1. Kresowy dwór – (nie)zapomniane dziedzictwo
2. Charakterystyczne cechy etosu dworu
3. Dwór a polityka
4. Etos dworu z socjologicznego punktu widzenia
VI. Ścieżka Kresy i religia / Madonny Kresowe 37
1. Archidiecezja Lwowska i jej dobra w Lubaczowie
2. Tadeusz Kukiz i Madonny Kresowe
3. Obrazy i wizerunki Madonn Kresowych
VII. Autorzy i źródła opracowania 45
3
I. AKADEMIA DZIEDZICTWA KRESÓW – HISTORIA I IDEE
Aby zrozumieć czym jest Akademia Dziedzictwa Kresów warto cofnąć się nieco w czasie.
Nie na długo – lecz do 2003 roku. Wówczas to bowiem nad jeziorem Wigry powstała
instytucja o nazwie Kolegium Wigierskie. Ludzie skupieni wokół tej organizacji,
zaopatrzonej w późniejszych latach dla jej obsługi w Fundację Kolegium Wigierskie,
organizowali w latach 2003-2006 szereg debat – właśnie w tym urokliwym miejscu.
Nieprzypadkowo tam, gdyż otoczenie przyrody, panujący tam duch miejsca (genius loci)
pozwalał na spokojną pracę twórczą w oderwaniu od zgiełku wielkich miast. Działalność
Kolegium Wigierskiego nie ogranicza się jednak do tego regionu - po 2006 roku rozszerzyło
się na całą Polskę.
Kolegium Wigierskie to promotor metody „academia pro publico bono”. Metody
wykorzystywanej zarówno przez nie, jak i inne ośrodki: w tym Akademię Dziedzictwa
Kresów. Wspomniana metoda opiera się na pracy twórczej dla dobra wspólnego; pracy
wykonywanej często z pobudek społecznych, ostatnio coraz częściej określanej w Kolegium
Wigierskim tradycyjnym pojęciem pracy organicznej. A zakłada ona współpracę między sobą
oraz lokalnymi społecznościami. Działalność twórczą – postrzega się jako mającą znaczenie
nie tylko indywidualne, lecz również społeczne.
Jedną z akademii korzystających z tej metody jest „Akademia Dziedzictwa Kresów -
Towarzystwo Kultury Pamięci im. Księcia Adama Kardynała Sapiehy”. Decyzję o jej
instytucjonalizacji i powołaniu stowarzyszenia podjęto w Krasiczynie 14 maja 2017 roku.
Powstała jako społeczne towarzystwo naukowe i towarzystwo przyjaciół muzeum, oparte na
opisanej metodzie pracy „academia pro publico bono”.
Odwołując się do tradycji pracy organicznej, wywodzącej się z czasów, gdy Polska
znajdowała się pod zaborami i kontynuowanej w II Rzeczypospolitej, Akademia współtworzy
polską strategię dziedzictwa Kresów, zwłaszcza Muzeum Dziedzictwa Kresów Dawnej
Rzeczypospolitej.
Mowa tu o Kresach, rozumianych nie tylko jako przestrzeń geograficzna, lecz także
dziedzictwo duchowe i cywilizacyjne. Jako dobro dane w spadku narodom zamieszkującym
ziemie dawnej Rzeczypospolitej.
4
W przekazywaniu tego patrymonium, członkowie ADK odwołują się do „Karty
Solidarności”, dokumentu propagującego ludzką godność oraz wspólnotowość opartą na
wolności. „Kartę” proklamowano 10 czerwca 2009 roku - w 30. rocznicę „Bierzmowania
Dziejów”, dokonanego na krakowskich Błoniach przez świętego Jana Pawła II.
Odwoływanie się do postaci i dziedzictwa papieża-Polaka, a zwłaszcza do „Karty
Solidarności” stanowi wyraz przywiązania członków Akademii do ideałów przyrodzonej
godności ludzkiej, solidarności, prawdy i wolności. Także patron instytucji jest
nieprzypadkowy. Wszak książę Adam kardynał Sapieha, urodzony właśnie w Krasiczynie
stanowi niedościgniony wzór ofiarnego patriotyzmu.
„Przykład księcia Adama kardynała Sapiehy, który niezależnie od okoliczności mężnie bronił
najwyższych wartości i ofiarnie służył bliźnim, przewodząc narodowi w najtrudniejszych
w jego dziejach doświadczeniach, jest dla członków Towarzystwa wzorem do naśladowania
i inspiracją w planowanych działaniach na polu kultury pamięci o Kresach dawnej
Rzeczypospolitej” – czytamy w Deklaracji Założycielskiej Akademii Dziedzictwa Kresów
(maj 2017 rok).
Oprócz świętego Jana Pawła II i księcia kardynała Sapiehy, członkowie Akademii czerpią
z przykładu majora Czesława Blicharskiego. Człowiek ten dzięki swemu poświęceniu i pasji
doprowadził do uwiecznienia Tarnopola, miasta w którym się urodził. Wraz z żoną Kazimierą
Blicharską zgromadził obszerne „Archiwum Tarnopolskie”, które przekazał Bibliotece
Jagiellońskiej. Innym kustoszem dziedzictwa Kresów, do którego odwołują się członkowie
Akademii Dziedzictwa Kresów jest Tadeusz Kukiz, przez lata kultywujący pamięć
o Madonnach z kresowych diecezji i dokumentujący ich wędrówki – z Kresów na tereny
obecnej Polski.
Do tej pory odbyły się cztery sesje ADK. Podczas I z nich, w Krasiczynie poruszono kwestię
pojęcia Kresów i jego definicji. Z kolei w trakcie sesji II w Lubaczowie i Baszni Dolnej
w czerwcu 2016 – motywem przewodnim było dziedzictwo Archidiecezji Lwowskiej,
wizerunki Matki Bożej na Kresach. Natomiast podczas III seminarium w październiku 2016 r.
w Łańcucie dyskutowano nad fenomenem Sarmacji. Na Sesji IV w lipcu 2017 roku Zarzeczu,
Lubaczowie i Baszni Dolnej omówiono fenomen dworu polskiego. Akademia planuje też
kolejne działania, służące upowszechnianiu kultury pamięci o dziedzictwie Kresów.
Dziedzictwie należącym do wszystkich narodów tworzących Dawną Rzeczpospolitą.
5
II. ŚCIEŻKA DAWNA RZECZPOSPOLITA
1. Naród obywatelski w dawnej Rzeczypospolitej
Wśród historyków wciąż pokutuje pogląd o narodzie jako fenomenie XIX wiecznym czy
późniejszym. Nie wszyscy badacze podzielają jednak to przekonanie. Wszak już
międzywojenny badacz profesor Marceli Handelsman zauważył, że procesy
narodowotwórcze przebiegały w średniowieczu. Pogląd ten rozwinęła następnie szkoła
Benedykta Zientary (1928-1983).
Jak jednak podkreślił dr Wojciech Wendland, w przypadku dawnej Rzeczypospolitej
kształtujący się tam naród nie stanowił wąsko rozumianego narodu etnicznego. Wszak już
w XV wieku Jan Długosz mówił o Sarmacji jako całości złożonej z Polski, Litwy, Rusi, Prus
i Inflant. Następnie tacy myśliciele sarmaccy, jak Stanisław Orzechowski, Marcin Bielski,
Bernard Wapowski, Maciej Stryjkowski, Marcin Kromer poszli dalej wytyczoną wcześniej
drogą. Zwracali oni uwagę, że mieszkańcy Sarmacji tworzą jeden naród.
Ten pogląd podtrzymano także w XVII-wiecznej myśli szlacheckiej. Dotyczy to także dzieł
z gruntu szlacheckich, jak „Militaria” Andrzeja Maksymiliana Fredry. Autor ten uznawał
bowiem szlachtę Polski, Litwy i Rusi za jeden naród. Myśl sarmacką można widzieć jako
element procesów narodotwórczych dokonujących się wówczas w całej Europie.
Istniała jednak pewna różnica między przebiegiem owych procesów na Zachodzie i w dawnej
Rzeczypospolitej. Na tym pierwszym zwiększało się znaczenie partykularyzmów
narodowych, a więzi narodowe ulegały osłabieniu. W dawnej Rzeczypospolitej proces ten
przebiegał zaś w odwrotnym kierunku.
W Rzeczypospolitej szeroka część społeczeństwa posiadała swą reprezentację. Istniała też
możliwość rozwiązania umowy z monarchą. Są to zasady, jakie Zachód uznał dopiero w XIX
wieku.
Na uwagę zasługuje także wysoka kultura prawna XVI-wiecznej Rzeczypospolitej. Prawo
stawiano w niej ponad wszystko. Kardynalna zasada brzmiała zaś „wszelka władza
społeczności ludzkiej początek swój bierze z woli narodu”. Przez naród obywatelski
6
rozumiano generalnie szlachtę. Obywatele posiadali prawo do wyboru króla oraz
uczestnictwa we władzy ustawodawczej i sądowniczej.
Sejm i panowie musieli wyrażać zgodę w kwestii polityki zagranicznej. Istotną rolę
odgrywały też osławione sejmiki. Ważne były ponadto przywileje zapewniające nietykalność
osobistą czy wolność od uwięzienia bez wyroku sądu (Neminem captivabimus). Choć
kluczową rolę w dawnej Rzeczypospolitej odgrywała szlachta, to również włościanie
posiadali pewną autonomię.
Jak z kolei zauważył prezes Kolegium Wigierskiego Waldemar Rataj, obywatelstwo, kultura
obywatelska, stanowiła istotną cechę tożsamości dawnej Rzeczypospolitej. To właśnie
w oparciu o nią, szacunek dla prawa i troskę o dobro wspólne - Rzeczpospolitą – a nie
w oparciu o żywioł etniczny, kształtował się naród. Miał on zatem charakter narodu
politycznego, a nie etnicznego. Jego ważny element stanowiła troska o wolność. Wyniesiona
z kultury klasycznej obawa przed tyranią króla stanowiła inspirację do działań politycznych.
Pojęcie narodu politycznego, jak podkreślił Waldemar Rataj, wiąże się z jego prawną
definicją. Naród to obywatele danego państwa. Podejście to odzwierciedla także pojęcie
narodu zawarte w preambule Konstytucji Rzeczypospolitej z 1997 roku. Definiuje ona naród
jako wszystkich obywateli Rzeczypospolitej. W dawnej Rzeczypospolitej owi obywatele
oznaczali wprawdzie wyłącznie szlachtę. Niemniej jednak cenne jest pojęcie obywatelstwa
i jego rozumienie, jako dobra związanego z obowiązkiem troski o dobro wspólne.
Owo obywatelstwo w dawnej Rzeczypospolitej nie oznaczało jakiegoś aktywizmu. Często
było powiązane z pochodzącym z klasycznej tradycji ideałem cincinnatus. Chodzi o wzorzec
człowieka nieangażującego się stale w życie polityczne i uprawiającego swoje przysłowiowe
„poletko” (w rzeczywistości także rolę). Owo upodobanie do życia prywatnego nie
przeszkadza mu jednak angażować się w życie publiczne. Dzieje się tak szczególnie wtedy,
gdy zdaje sobie sprawę z zagrożenia wolności. Wówczas nie waha się on stanąć w obronie
swego kraju. Temu celowi służyły między innymi powoływane w dawnej Rzeczypospolitej
konfederacje.
7
2. Religia a polityka w dawnej Rzeczypospolitej
Stosunek szlachty dawnej Rzeczypospolitej do polityki jest niezrozumiały bez odniesień
do religii katolickiej. Panowało przekonanie, że kraj ten stanowi przedmurze
chrześcijaństwa, a także oazę szczególnej wolności. Jako taki cieszył się szczególną
miłością Boga i opieką Najświętszej Maryi Panny.
Ów sarmacki misjonizm, jak zauważył Krzysztof Koehler, szczególnie uwidocznił się
w wierszach Wespazjana Kochowskiego. Wyrastał on z przekonania, że Polska ma do
odegrania istotną politycznie rolę – obronę przed niewiernymi ze Wschodu. Misjonizm ten
łączył się z charakterystycznym dla XVII wieku prądem – konceptyzmem, który został
przeniesiony na grunt polityczny).
Nurt ten opiera się na szukaniu analogii. W tym przypadku chodzi o analogię z narodem
wybranym. Poeta dostrzegał bowiem podobieństwo między starożytnym Izraelem,
a Rzeczypospolitą. Jedni i drudzy muszą bowiem odpierać wrogie najazdy. Owo
powierzchowne skądinąd podobieństwo, sprzyja niespodziewanemu wnioskowi: Polska to
„naród wybrany”. Wniosek ten jest zbyt śmiały, ale dopuszczalny na gruncie paralogizmu
poetyckiego.
Uwidacznia się tu też różnica między misjonizmem, a mesjanizmem. Ten pierwszy opiera się
na tekstach Starego Przymierza, podczas gdy ten drugi - na tekstach Nowego Testamentu.
Późno-siedemnastowieczny utwór „Psalmodia Polska” Wespazjana Kochowskiego cechuje
rozumowanie, możliwe do przedstawienia w postaci sylogizmu. Opiera się on na
przekonaniu, że wolność to największy dar Boga, a kraj będący jej najlepszym wyrazicielem
jest przez Boga szczególnie umiłowany. Zatem Rzeczpospolita, jako zapewniająca szczególną
wolność jest wybranym przez Stwórcę państwem.
Niezwykle istotny dla zrozumienia teologii politycznej w XVII wieku jest też wiersz
Kochowskiego „Studzianna”. To właśnie w Studziannej w 1657 roku doszło do objawień
Matki Bożej Świętorodzinnej, która wezwała do budowy swojego wizerunku. Poeta tak oto
przedstawia historyczną interpretację tego cudu: „Zawsześmy afekt znali Jej łaskawy, lecz
Ottomańskie gdy na Polskę wrzawy walą się by nam serca naprawiła tu się stawiła”!
Obraz Matki Bożej w Rzeczypospolitej, która niedawno przetrwała szwedzki Potop
rozumiany jest przez autora jako obóz warowny:
8
Gdzie indziej Ona Stolicą Mądrości, naczyniem Łaski, przyczyną radości, Różą
Duchowną lub tytuł tej Panny z gwiazdy zarannej, Ucieczką grzesznych i Arką
Przymierza, […] Studzianny zaś jest Fortecą Warowną, Basztą Dawida i Twierdzą
Duchowną, arsenał […] polski zbroje. Bramą jest na wschód słońca wystawioną i mocną
wieżą za której obroną od pogan Polska niewzruszona wiecznie stoi bezpiecznie.
Jak podkreślił Krzysztof Koehler, takie sformułowania, to nie tylko efekt poetyckiej
wyobraźni. Podobne słowa padają bowiem z ust arcybiskupa święcącego przybytek
w Studziannie w 1671 roku. To było powszechne u szlachty dawnej Rzeczypospolitej
rozumienie ówczesnej rzeczywistości.
Nie podchodźmy do niego z nieuzasadnionym poczuciem wyższości. Starajmy się go raczej
zrozumieć i zrekonstruować. Jak bowiem zauważa Krzysztof Koehler, XVII-wieczni autorzy
nie byli nieracjonalni. Jako ludzie żyjący w świecie przedoświeceniowym dysponowali zaś
innymi kryteriami racjonalności.
Nie istniało wówczas rozróżnienie na świat duchowy i cielesny, doczesny. Obydwa
przenikały się ze sobą znacznie bardziej, niż w mentalności współczesnego człowieka. Aby
zrozumieć teologię polityczną XVII wiecznej szlachty czy – szerzej – dawnej
Rzeczypospolitej – warto przyjąć tę perspektywę.
3. Sarmacja i republikanizm
Sarmacja to coś więcej, niż mit. To wspólnota złożona z Polaków, Litwinów, Rusinów,
Inflantczyków oraz Prusaków, tworzących jeden naród – wspólnotę polityczną opartą
na szacunku dla prawa. Pierwsze skrzypce grała w nim szlachta. Jednak idea
republikańska sprzyjała przekraczaniu tych granic. Choć marzenie Jana Potockiego
o powszechnej wolności dla ludzi wszystkich stanów nie spełniło się, to poczyniono ku
temu ważkie kroki.
Zdaniem Wojciecha Wendlanda o Sarmacji można mówić w kontekście narodotwórczym.
Części osób Sarmacja kojarzy się z mitem o pochodzeniu „Sarmatów”, mitem
etnogenetycznym. Tworzenie się narodów uznają oni za wynalazek znacznie późniejszy, od
średniowiecza. Jednak część współczesnych historyków kwestionuje to przekonanie. Wszak
już międzywojenny badacz, profesor Marceli Handelsman zauważył, że procesy
9
narodowotwórcze przebiegały już w średniowieczu. Pogląd ten rozwinęła następnie szkoła
Benedykta Zientary (1928-1983).
Jak jednak podkreślił Wojciech Wendland, nie chodzi tu tylko o wąsko rozumiany naród
etniczny. Ba, już w XV wieku Jan Długosz mówił o Sarmacji jako całości złożonej z Polski,
Litwy, Rusi, Prus i Inflant. Następnie zaś myśliciele sarmaccy poszli dalej wytyczoną
wcześniej drogą. Zwracali uwagę, że mieszkańcy Sarmacji tworzą jeden naród.
Mówiąc o Sarmacji nie sposób nie wspomnieć o republikanizmie. Te dwa pojęcia są od siebie
nieodłączne. Warto zauważyć, że sarmacki proces narodotwórczy nawiązywał do starożytnej
myśli republikańskiej. W XVI wieku (ale już i wcześniej, choćby w myśli Pawła
Włodkowica) w sarmackim słowniku politycznym na porządku dziennym znajdują się słowa
takie jak republika, wolność, senat, obywatel, braterstwo, równość. Rozwinęło się też
myślenie o narodzie, jako suwerenie, co wyrażało hasło „nic o nas bez nas”. Jednocześnie
wykształciła się wysoka kultura prawna.
To oparte na idei republikańskiej myślenie przekracza w znacznym stopniu podziały stanowe.
Świadczą o tym choćby utwory Szymona Starowolskiego. Ów kaznodzieja i wykładowca
Akademii Krakowskiej w opublikowanym w 1655 r. dziele „Sarmatiae Bellatores”
(pol. „Wojownicy sarmaccy”) skatalogował sarmackich bohaterów. Szlachetnie urodzonych,
ale nie tylko. Autor ten bowiem nie pozostawał więźniem pojęcia szlachectwa jako czegoś
sztywno związanego z pochodzeniem. Jak pisał „należy oceniać szlachetność ludzi nie na
podstawie chwały przodków lecz na podstawie własnych działań i czynów. Lepiej jest więc
stać się sławnym pochodząc z niskiego rodu, aniżeli zasłużyć na wzgardę urodziwszy się
w dostojnej rodzinie”. Dlatego też w katalogu znalazło się miejsce nie tylko dla szlachciców
i nie tylko etnicznych Polaków. Republikanizm sprzyjał bowiem przekraczaniu tych
podziałów.
Waleczność znajdowała się na szczycie katalogu sarmackich cnót. Ceniono także poczucie
obywatelskie, niezwykle ważne w życiu sarmackim. Naród szlachecki, powstały i rozwijający
się na fundamentach wspólnego prawa wyczulony był na zagrożenie tyranią monarszą.
Ta czujność, oparta na lekturze autorów klasycznych stanowiła stałą rysę sarmackiej kultury
politycznej.
Jednocześnie jednak, jak zauważył Mateusz Werner z Urzędu Marszałkowskiego
Województwa Podkarpackiego, mówiąc o republikanizmie dawnej Rzeczypospolitej nie
10
sposób nie wspomnieć o jego specyfice. Panował w niej bowiem ustrój mieszany, łączący
elementy monarchiczne, arystokratyczne i demokratyczne, co stanowiło swego rodzaju
nawiązanie do dziedzictwa antyku.
Owa oryginalność ustroju dawnej Rzeczypospolitej to kwestia tyleż istotna, co mało
doceniana. Tymczasem jak zauważył Waldemar Rataj, w dawnej Rzeczypospolitej
stosunkowo wcześnie ukształtowało się pojęcie państwa jako wspólnego dobra: Corona Regni
Poloniae (pol. Korona Królestwa Polskiego). Nie wykluczało to przywilejów nadawanych
poszczególnym grupom. Przywileje te stanowiły część „konstytucji” chroniącej
i gwarantującej wolność obywatelską i wolność w ogóle. Należy je rozumieć właśnie w ten
sposób, a nie jako coś niesprawiedliwego, czy dyskryminującego.
4. Sejmiki dawnej Rzeczypospolitej i ich artystyczne przedstawienia
Jeśli ustrój dawnej Rzeczypospolitej często nie cieszył się dobrą opinią zagranicą, to
duży wpływ na to miały sejmiki. Większość zachodnich myślicieli miała o nich jak
najgorsze zdanie. Co ciekawe – jak zauważył dr Rafał Lis – wynikało to z przekonania,
że to monarchia daje więcej wolności.
Nie wszyscy jednak zachodni myśliciele podzielali te opinie. Jean Jacques Rousseau sejmiki
sobie cenił. Mniemał bowiem, że stanowią one krok naprzód ku demokracji bezpośredniej. Ta
zaś była mu bliższa, niż ustrój przedstawicielski. Francuski autor uznawał wręcz sejmiki za
arcydzieło wolności.
Polskie sejmiki doczekały się nie tylko przedstawień w twórczości literackiej, lecz również
w malarstwie. Mowa tu choćby o twórczości Jana Piotra Norblina. Ów adept Akademii
Paryskiej przybył do Polski w wieku lat 30 wraz z Adamem Kazimierzem Czartoryskim.
Pierwsze dzieła tworzył właśnie dla tego rodu.
Jak zauważył historyk sztuki Jacek Kowalski, Jan Piotr Norblin został ojcem polskiego
malarstwa rodzajowego. Stał się ponadto portrecistą polskiego życia codziennego. Życia,
którego sejmiki stanowiły nieodłączny element.
Jego malarstwo w dobie PRL uznawano za walkę ze szlacheckim obskurantyzmem.
Kontrowersyjna to teza, skoro on sam tworzył na zamówienie szlachciców. Inni krytycy
11
uznają zaś Norblina za kronikarza „warcholstwa”. To niewątpliwie zdarzało się na polskich
sejmikach. Malarz ukazywał sceny pijaństwa czy innych przykładów odległych od
dzisiejszego rozumienia dobrego wychowania”, co utrwaliło negatywny obraz polskich
instytucji. Jednak rozpatrywanie sejmików li tylko przez ten pryzmat to nadużycie.
Jan Piotr Norblin obrazuje także relacje między życiem religijnym, a życiem kościelnym.
Normą były obrady sejmików w kościołach. Rozpoczynała je Msza święta, następnie
wynoszono Najświętszy Sakrament i wszczynano obrady.
Jak zauważył Jacek Kowalski wcześniejsze obrazy Norblina ukazują „egzotyczny” aspekt
ustroju polskiego. Egzotyczny z punktu widzenia ówczesnego zachodu, choć zakorzeniony
w jego tradycji.
Późniejsze zaś obrazy Norblina ukazują bardziej republikański aspekt sejmików. Ale te
pierwsze uwydatniały specyfikę ustroju dawnej Rzeczypospolitej, a więc ustroju mieszanego.
System ten, choć wyrosły jak wspomniano z tradycji Zachodu, stał się obiektem krytyki
nowożytnych zachodnich Europejczyków. Krytyki, dodajmy, często mało wyrafinowanej.
Uwidocznionej choćby w pamflecie Bretończyka, kawalera Louisa de Kermorvanda, pod
tytułem „Orangutan Europy, czyli Polak takim, jakim jest”.
Tak czy owak trudno dzieła Norblina interpretować w sposób ideologiczny jako przejaw
walki o „postęp” rozumiany, jako demokratyzacja. Wszak nie na tym zależało jego
mecenasowi, pragnącemu utrzymania swojej pozycji, a sejmiki traktującego jako środek do
zdobycia władzy.
Niemniej jednak zmienia się to w późniejszych dziełach omawianego malarza. Ukazują one
bardziej republikański aspekt sejmików. „<Sejmiki>” – jak zauważa Jacek Kowalski „nie są
oczywiście fotograficznym odzwierciedleniem obrad sejmikowych, natomiast niewątpliwie
wyszły spod oka obserwatora pilnego”.
12
5. Unionizm, a dawna Rzeczpospolita
Unionizm to ważny rys ustroju politycznego dawnej Rzeczypospolitej. Stanowi on
konsekwencję republikanizmu. Jest też wyrazem troski o dobro wspólne. Pamięć o nim
powinna być, zdaniem badaczy, jednym z istotnych elementów opowieści o historii
Rzeczypospolitej.
Unionizm dawnej Rzeczypospolitej – jak zauważył prezes Kolegium Wigierskiego Waldemar
Rataj - opierał się na zasadzie pomocniczości. A mówiąc w pewnym uproszczeniu: na
ingerencji organów wyższego rzędu tylko w przypadkach koniecznych. Dziś norma ta istnieje
w wielu znaczących aktach prawnych. Niestety nader często tylko w nich figuruje.
Jak stwierdził Tomasz Kuba-Kozłowski z Domu Spotkań z Historią w Warszawie, spojrzenie
Polaków na swą przeszłość nie jest wolne od kompleksów. Mimo obecności w niej
wspaniałego dorobku, także odnośnie unii, niewiele z niego trafia do świadomości obywateli.
Ten dorobek ulega w znacznym stopniu zapomnieniu.
Jedną z najważniejszych unii była Unia w Horodle (1413 rok). Jak zauważa Waldemar Rataj,
stanowi ona istotny składnik dziedzictwa politycznego Rzeczypospolitej. W przeciwieństwie
do Unii Lubelskiej nie posiadała wymiaru przede wszystkim politycznego. Przeciwnie,
opierała się na dobrowolnym przystąpieniu rodów bojarskich do polskich rodów herbowych.
Oznaczała zatem dobrowolny, poniekąd społeczny i „organiczny” wybór. Wybór oczywiście
o znaczeniu politycznym, ale przede wszystkim cywilizacyjny.
Unia w Horodle zostawiła po sobie także wspaniały pomnik literacki. Jak podkreślił Tomasz
Kuba Kozłowski niewiele jest cytatów równie podniosłych, równie pięknych i równie
prawdziwych, a jednocześnie równie zapomnianych, jak tekst preambuły do Unii w Horodle
(1413 rok). Warto go w tym miejscu zacytować:
Na wieczną rzeczy pamiątkę. Wiadomo wszystkim, że nie dostąpi łaski zbawienia kto nie
będzie wspierany tajemnicą miłości, która nie działa opacznie, która promienieje własną
dobrotą, zwaśnionych godzi, pokłóconych łączy, odmienia nienawiście, uśmierza gniewy
i dodaje wszystkim pokarm pokoju, rozproszone zbiera, znękane krzepi, nierówne gładzi,
krzywe prostuje, wszystkie cnoty wspomaga, a żadnej nie szkodzi, miłuje wszystko
i, jeśli kto pod jej skrzydła się schroni znajdzie bezpieczeństwo i nie będzie się obawiał
znikąd napadu; przez nią prawa się tworzą, królestwa rządzą, miasta porządkują i stan
13
Rzeczypospolitej do najlepszego końca dochodzi; ona się we wszystkich cnotach
wybornie mieści, a kto nią pogardzi, ten wszystko utraci.
– czytamy w przypisywanym Pawłowi Włodkowicowi tekście.
Na marginesie dziedzictwa unionizmu Tomasz Kuba Kozłowski wspomina także o zjeździe
europejskich monarchów w Łucku w 1429 roku. Doszło tam do jednego z najciekawszych
projektów ówczesnej Europy: paneuropejskiego sojuszu obronnego. Jego uczestnicy
zgromadzili się w celu ustalenia sposobu obrony przed najazdami ze Wschodu. Na zamku
w Łucku zjawiło się ¾ koronowanej Europy środkowej i wschodniej. Niestety dziś zjazd ten
pozostaje zapomniany. A szkoda, gdyż, podobnie jak unie, stanowi niezwykle istotny
składnik dziedzictwa dawnej Rzeczypospolitej. Składnik, o jakim warto pamiętać także dziś,
gdyż przekracza on granice swojej epoki.
6. Wolność i jej rozumienie w dawnej Rzeczypospolitej
Świat dawnej Rzeczypospolitej w sensie politycznym i prawnym już nie istnieje. Wszak
państwo stanowiące jego fundament zostało wymazane z mapy Europy w 1795 roku.
Pozostała jednak pamięć o nim. Pozostała opowieść. Warto ją prowadzić zarówno
z uwagi na cześć dla przodków, lecz także dlatego, że w znacznym stopniu stanowi ona
bezcenną lekcję również dla nas. To znaczy dla wszystkich przyznających się do
dziedzictwa dawnej Rzeczypospolitej.
Owe dziedzictwo to wspólna własność nie tylko Polaków. Ba, nawet nie tylko Polaków
i Litwinów. Odwoływać się doń mogą bowiem także Ukraińcy, Białorusini, Ormianie, Żydzi,
Tatarzy, Karaimi a w pewnych okolicznościach także Niemcy. W dawnej Rzeczypospolitej
łączyły ich bowiem wspólne wartości, idee i wspólne prawa. Nigdzie nie było to lepiej
widoczne, niż na Kresach.
Nim jednak przywędrujemy na Kresy, musimy zacząć od Małopolski i Wielkopolski. To tam,
ów cywilizacyjny projekt, którego Kresy stanowią swoiste laboratorium osiągał dojrzałą
postać. Punktem zwrotnym okazało się wygnanie Bolesława Śmiałego, a wcześniej jego
dramatyczny i owiany legendą spór z biskupem i małopolskim możnowładcą, Stanisławem ze
Szczepanowa. Wygnanie króla zapobiegło zapewne wtedy monarszej tyranii. Polacy tak
14
wówczas, jak w całych dziejach dawnej Rzeczypospolitej zawsze pozostawali czujni na tym
punkcie.
Małopolska to ponadto miejsce, gdzie działali uczeni z Akademii Krakowskiej, tacy jak
Paweł Włodkowic czy Stanisław ze Skalbimierza (choć nie tylko oni). To zwłaszcza
rozwijane przez Włodkowica rozumienie koncepcji prawa narodów zwyciężyło na Soborze
w Konstancji. Oznaczało to zarazem triumf niepolitycznej, a przede wszystkim moralnej
i cywilizacyjnej interpretacji chrześcijaństwa.
Istotę cywilizacji dawnej Rzeczypospolitej stanowiła wspólnota wolności. To umiłowanie
i praktyczne zabezpieczenie wolności decydowało o atrakcyjności ustroju politycznego
dawnej Rzeczypospolitej. Dziś często zapominamy o dokonaniach dawnej Rzeczypospolitej
w aspekcie prawodawstwa i ustroju. Prowadzi to we współczesnej praktyce ustrojodawczej do
biernego naśladownictwa państw zachodnich. A przecież idee państwa i prawa sarmackiej
Rzeczypospolitej przyciągały i inspirowały innych. Najbardziej dobitnie potwierdza to chyba
akt Unii w Horodle.
Unia zawarta w Horodle świadczyła o powabie ustroju dawnej Rzeczypospolitej. Stanowiła
bowiem świadomy wybór rodów bojarskich, wybór cywilizacji dawnej Rzeczypospolitej.
Innym dokumentem kluczowym dla wolności dawnej Rzeczypospolitej był akt Konfederacji
Warszawskiej i Artykuły Henrykowskie. Gwarantując wolność religijną, wolność sumienia,
wyznaczały w tej mierze władzę króla i gwarantowały wolność szlachecką, czyli wyznaczały
ówczesną przestrzeń obywatelską.
Niewątpliwie dawna Rzeczpospolita nie była egalitarną demokracją we współczesnym
rozumieniu. Pełnią praw cieszyła się jedynie szlachta. Na przeciwległym krańcu społecznej
drabiny znajdowali się chłopi. Według Andrzeja Sulimy-Kamińskiego dawna Rzeczpospolita
składała się jednak z poszczególnych „przestrzeni obywatelskich”. W ich ramach, oprócz
szlachty, inne grupy posiadały swoje stanowe przywileje, choć w odpowiednio mniejszym
stopniu, to jednak wyraźnie wyznaczające ich sfery wolności, obrony przed arbitralnością
władzy państwowej, a tym samym potwierdzające rządy i autorytet prawa.
Niezwykle istotne dla wolności w dawnej Rzeczypospolitej były miasta. Tworzone na prawie
magdeburskim funkcjonowały w warunkach samorządności i dawały dostęp do dóbr
15
cywilizacji. Samorządnością cieszyły się również inne grupy, na przykład niewielkie
wspólnoty religijne czy etniczne.
Exemplum: 20 stycznia 1367 roku król Kazimierz Wielki nadał przywilej ormiańskiemu
biskupowi Grzegorzowi. Ufundował Kościół ormiański w Polsce i wymagał, by jego stolica
znalazła się we Lwowie. W 2017 roku obchodzono uroczyście 650-lecie tego doniosłego
aktu.
Niestety w XVII wieku ustrój państwa wszedł w proces degeneracji. Jego przejaw stanowiła
choćby odmowa nadania Kozakom praw obywatelskich. Stąd popularność dzieł wzywających
do naprawy dawnej Rzeczypospolitej. Stąd też próba jej uratowania przez Konstytucję
3 maja. Nawet w czasach kryzysu nie zanikła więc całkiem świadomość dobra wspólnego,
jakie stanowiła najpierw Korona Królestwa Polskiego, a potem Rzeczpospolita Obojga
Narodów.
7. Dzieje żydów w Łańcucie
Początki historii Łańcuta sięgają czasów średniowiecznych. Kazimierz Wielki po swej
wyprawie na Ruś w 1349 roku nadał ziemię łańcucką Ottonowi Pileckiemu w nagrodę za
jego zasługi w tej wyprawie. Ród Pileckich rządził początkowo Łańcutem. Sam Otto
objął odpowiedzialną funkcję starosty łańcuckiego.
Pileccy władali Łańcutem jeszcze pod koniec XVI wieku. Wówczas to, za rządów ostatniego
z rodu, Krzysztofa Pileckiego w 1583 roku wystawiono dokument istotny dla historii
tamtejszych Żydów: „Żydzi nie mają prawa osiedlać się, prowadzić handlu, rzemiosła”.
Ów mroczny okres zakończył się za rządów nowego pana Łańcuta, Stanisława
Lubomirskiego. W 1629 roku ten pierwszy pan miasta z rodu Lubomirskich polepszył dolę tej
mniejszości. Korzystał z ich usług, pozwalał pobierać myto, a także wydzierżawiał karczmy
i browary.
W 1640 roku żydowska Rada Starszych otrzymała przywilej wybierania 5 rajców. Mniejszość
ta posiadała też prawdopodobnie swoich ławników. Jeśli Żydzi weszli w konflikt
z chrześcijanami, mogli odwoływać się do wójta lub właściciela miasta. Co godne
odnotowania, stanowisko etatowego urzędnika miejskiego piastował rabin.
16
W latach 1640-45 do Łańcuta przybyli koleni Żydzi. W drugiej połowie XVI ich napływ się
jednak zatrzymał. Liczba rodzin mieszkających w mieście ustabilizowała się na poziomie
trzydziestu. Łańcut stanowił w tym okresie oazę tolerancji. Gdy w XVII wieku pojawiły się
anty-żydowskie tumulty, to miasto było od nich wolne.
W 1690 roku powstał w nim cmentarz żydowski. Po dziś dzień gromadnie odwiedzają go
Chasydzi. Nie należy mylić go z nowym cmentarzem powstałym w XIX wieku (gdzie
podczas II Wojny Światowej okupanci dokonywali egzekucji). Także w 1690 roku powstała
pierwsza w Łańcucie synagoga. Pełniła ona nie tylko funkcje religijne, lecz także sądownicze
i administracyjne.
Sytuacja łańcuckich Żydów zaczęła pogarszać się za rządów Franciszka Lubomirskiego.
Początkowo odnosił się do Żydów dość przychylnie, pomagał w rozstrzyganiu sporów. Nagle
jednak, w 1719 roku ów uchodzący za szalonego człowiek, wygnał gminę żydowską z miasta.
Sam też dramatycznie dokonał swego żywota: popełnił bowiem samobójstwo. Fama głosiła,
że uczynił to wskutek rabinicznej klątwy.
Brat Franciszka - Teodor, rychło odmienił politykę brata. Pozwolił Żydom wrócić do
opuszczonych domów i budować nowe. Nadał też przywilej gwarantujący gminie swobody.
Nastał kolejny dobry dla Żydów etap rozwoju Łańcuta.
W 1760 roku, ostatni z władających Łańcutem Lubomirskich nadał Żydom nowy przywilej.
Zachęcał ich do przybywania do miasta i budowy nowych domów. Chodziło o odbudowę
miasta po Wojnie Trzydziestoletniej i Potopie. To dzięki niemu w 1761 roku zaczęto budowę
nowej synagogi. W 1772 roku została ona ukończona. To jedna z najokazalszych synagog w
Rzeczypospolitej. W niej też mieściła się szkoła.
W XIX wieku liczba łańcuckich Żydów rosła. Obejmowali oni dobre stanowiska, na przykład
lekarzy. W 1820 roku pożar zniszczył drewnianą zabudowę miasta, w tym żydowskie domy.
Jednak nie zniechęciło to tej mniejszości do dalszego napływu. Pod koniec XIX wieku
powstała tam też jednak z najlepszych szkół hebrajskich. Z kolei po I Wojnie Światowej
w 1919 roku nastąpiło odrodzenie ruchu syjonistycznego: tak świeckiego jak i religijnego.
Rozwijała się też żydowska lewica. „Robotnicy Syjonu” domagali się niezależności
gospodarczej. Za ich sprawą 10 Żydów w 1925 roku wyjechało do Palestyny. Natomiast
w 1930 roku przy ulicy Bruckera wybudowano obszerny Dom Ludowy. Na jego otwarciu był
17
hrabia Potocki, a także syjoniści z Krakowa i Lwowa. Budynek ten stał się siedzibą orkiestry,
koła teatralnego. Tam też powstała biblioteka „Wiedza” oraz klub sportowy.
Przed II Wojną Światową w Łańcucie mieszkało 3000 Żydów, a więc około 30 procent
ludności. Podczas wojny Niemcy usiłowali spalić synagogę. Wskutek interwencji hr. Alfreda
Potockiego pożar został ugaszony, a synagoga ocalała i dlatego stanowi obecnie świadectwo
obecności dziedzictwa żydów polskich na Podkarpaciu. Niemcy nakazali też noszenie Żydom
opasek i oznakowali ich domy. Zmusili wielu Żydów do opuszczenia miasta.
W latach 60-tych XX wieku łańcuccy Żydzi żyjący w Izraelu sporządzili opracowanie na
temat swojej historii. Stanowi ono cenne źródło wiedzy o bogatej historii Żydów w tym
podkarpackim mieście. Obecnie historię tej wspólnoty dokumentuje i opracowuje pod
względem naukowym Muzeum Zamek w Łańcucie, w ramach działającego w Muzeum
oddziału – Muzeum Miasta i Regionu.
18
III. ŚCIEŻKA KRESY
1. Kresy i kresowa tożsamość
Pojęcia Kresów jako pierwszy użył Wincenty Pol w poemacie Mohort. Rodowód Kresów
jest więc poetycki, albo szerzej- kulturowy.
Jak bowiem zauważył Jerzy Stempowski w 1967 roku „Najpiękniejszą i najmniej kłopotliwą
formą posiadania ziemi na prawach historycznych wydaje mi się nasze obecne posiadanie
dawnych kresów wschodnich. Posiadamy je nadal w pamięci, w literaturze, w muzeach”.
Świadczą o tym cytowane przezeń teksty, zakorzenione w powszechnej świadomości. „Litwo,
ojczyzno moja....”, „Za panowania króla Stanisława mieszkał ubogi szlachcic na Podolu...”,
„Ej! Ty na szybkim koniu, gdzie pędzisz kozacze?...”. Wszystko to są bezsporne tytuły
posiadania imaginacyjnego”. (A. Kowalczyk, Rozpad języka poprzedził trąbę jerychońską....
List Jerzego Stempowskiego do Marii Czapskiej, „Regiony 1995, nr 2, s.105).
Poetyckość Kresów nie wyklucza jednak ich realności. Wręcz przeciwnie. A chodzi tu
o realność zakorzenioną w pewnych instytucjach. Kresy to wszak swego rodzaju laboratorium
pewnej cywilizacji. Można ją określić mianem „rzymskiej”. Kształtowała się ona
w Wielkopolsce i Małopolsce. Choćby za sprawą Akademii Krakowskiej. Tworzono ją
w oparciu o instytucje gwarantujące ludziom prawa i swobody. Do instytucji tych
przystępowano często dobrowolnie. Przykład stanowi tu Unia w Horodle. Choć zatem pojęcie
Kresów ma źródła poetyckie, to ich byt ukształtowały instytucje dawnej Rzeczypospolitej, jej
państwo i prawo.
Granice Kresów sięgały na wschód co najmniej tak daleko, jak granice dawnej
Rzeczypospolitej przed pierwszym rozbiorem. Za początek ich dziejów można uznać późne
średniowiecze. To ramy szerokie przestrzennie i odległe czasowo. Ramy bardzo pojemne.
W nich właśnie toczyły się losy Kresów.
Dziedzictwo to nie należy tylko do pojedynczej grupy etnicznej. Tworzyli je bowiem Polacy,
Żydzi, Karaimi, Ormianie, Tatarzy, Niemcy, Rusini, Litwini et cetera. Łączył ich nie etnos,
lecz lojalność wobec Rzeczypospolitej, jej władz i praw.
19
Kresy to zatem pogranicze, ale pogranicze specyficzne. Pogranicze cywilizacji, pogranicze
Wschodu i Zachodu. Z tym charakterem pogranicza wiąże się szczególny charakter Kresów
i związane z nimi twórcze napięcie wynikające ze zderzenia się (choć niekoniecznie
wrogiego) cywilizacji zachodniej i wschodniej.
Zwraca na to uwagę Czesław Miłosz: „urodziłem się i wyrosłem na samej granicy Rzymu
i Bizancjum. (...) A jednak podział ten przetrwał wieki, zakreślając linie, choć nie zawsze na
mapie, pomiędzy domeną rzymskiego katolicyzmu i domeną prawosławia. W ciągu wieków
Europa utrzymywała ten podział i była poddawana prawu osi północ - południe. Z Rzymu po
mojej stronie szło wszystko - łacina jako język kościoła i literatury, (...), białe kościoły
w barokowym stylu.(...) Poczucie zagrożenia, moja znajomość języka rosyjskiego od dziecka
i pewne „wschodnie cechy” we mnie samym (...) w znacznym stopniu są wynikiem
geografii”. (C. Miłosz, Rodzinna Europa, Czytelnik, Warszawa 1990, s. 10).
Aby Kresy pozostały wspólnym dziedzictwem niezbędne jest jednak pozostawienie ich
w naszej pamięci. Temu służą instytucje kultury, takie jak muzea. Przechowują one wszak
pamięć o dziedzictwie Kresów. Prawo do tego dziedzictwa mają mieszkańcy wielu krajów.
I u nich wszystkich może ono stać się trwałym elementem ich tożsamości.
Jak bowiem zauważa cytowany przez Jerzego Nazaruka Adam Wierciński „Kresy pozostaną
w historii i kulturze. Będą wspólnym dziedzictwem, wzbogacającym kilka narodów
zamieszkujących Międzymorze; do spadku po dawnej Rzeczypospolitej mają prawo nie tylko
współcześni Polacy, ale i Litwini, i Białorusini, i Ukraińcy. Byle się nauczyli trudnej sztuki
współdziedziczenia, nie uzurpowali sobie prawa do wyłączności. Nikt nie zmieni „Pana
Tadeusza” ani „Beniowskiego”. Poezja Miłosza, proza Mackiewicza czy Konwickiego będą
kiedyś łączyć, bardziej niż dziś, różne społeczności. Jak Polonez Ogińskiego” (A. Wierciński,
Kresy i „Kresy”, „Odra”, nr 12, 1996, s. 61).
20
2. Kresy a pogranicza
Kresy to pogranicze. To pogranicze niezwykłe. Miejsce koegzystencji cywilizacji
zachodniej i wschodniej, tworzącej niepowtarzalną syntezę. Sprzyja to tworzeniu
specyficznej mentalności. Bogactwa kultury Kresów Dawnej Rzeczypospolitej nie
zrozumiemy w pełni, bez zrozumienia, że jest to kultura pogranicza.
Na Kresach powstała swoista kultura pogranicza. Kultura tworząca specyficzną mentalność,
wyjątkową, twórczą i wymagającą atmosferę. Jak zauważył Jerzy Nazaruk „pogranicza rodzą
specyficzny rodzaj napięcia. Sąsiedztwo obcości sprawia, że kultura danego narodu, czy
grupy etnicznej zagrożona rozpłynięciem się w otoczeniu, musi zdobyć się na wysiłek
znacznie większy niż na obszarze jednorodnym pod względem narodowym i kulturowym.
Koegzystencja wielu, występujących obok siebie kultur prowadzi do pewnego rodzaju
konkurencji pod względem jakości, treści i sposobu ich przekazania. Występuje naturalna
rywalizacja na gruncie pozyskania odbiorców. Jeśli rywalizacja ta powoduje rozwój kultury
w postaci podnoszenia jakości jej prezentacji, wówczas sytuacja taka jest niezmiernie
pozytywna”.
Na pograniczu niemożliwe jest dojście do zjawiska zamknięcia, izolacji, odcięcia jednej
kultury od świata. Tu nie ma hermetycznych gett. „Często spotykaną dewiacją w zakresie
kultur jest tak silne izolowanie, że prowadzi ono do izolacji, zamknięcia, tworzenie
kulturalnych hermetycznych „gett kultury”. Jednak w sytuacji pogranicza konkurowanie ze
sobą w zakresie kultury sąsiadujących i stykających się ze sobą społeczności, pomimo
wspomnianych powyżej dewiacji, jest zjawiskiem pozytywnym. Bowiem rywalizacja ta
i skierowanie na nią energii twórczej tonuje sytuacje i zakusy, które w innych sytuacjach
mogłyby być skierowane na niszczenie. Sąsiadowanie wielu kultur ma również inne
pozytywne cechy. Sąsiadowanie bezpośrednie kultur, często bardzo różniących się od siebie
powoduje również niezamierzone przenikanie wartości kulturowych, co wpływa na tworzenie
się nowych wartości i wzajemne wzbogacenie. Społeczności pogranicza, często
podświadomie, coś biorą od innych, jednocześnie coś innym dając” – twierdzi Jerzy Nazaruk.
Życie na pograniczu uczy współdziałania, szerszego spojrzenia. Nie pozostaje to bez wpływu
na działalność twórczą. Jak bowiem twierdzi cytowany przez Jerzego Nazaruka Adam
Wierciński „pogranicza kultur, języków, wiar, narodów wydają często ludzi pięknych,
wszechstronnie utalentowanych, widzących szerzej i pełniej, próbujących rozumieć innych,
21
szukać tego, co łączy, to prawda nie tylko Kresy wydały tylu znakomitych twórców, iluż
świetnych pisarzy pochodzi z dawnego, niemieckiego Wschodu, ale na pograniczu obok
wzajemnego wzbogacania trwa też ciągła, czasem nie przebierająca w środkach, walka
o dusze. Czasem własna prawda przesłania inne. Błogosławieństwa i przekleństwa pogranicza
kultur i kresowości, rozumieli - jak dotąd - najlepiej pisarze i poeci, rzadziej uczeni,
wyjątkowo to się zdarzało ideologom”, zauważa Adam Wierciński (A. Wierciński, Kresy
i „Kresy”, „Odra”, nr 12, 1996, s .60).
22
IV. ŚCIEŻKA KRESOWE RODY I WIELCY LUDZIE KRESÓW
1. Adam Stefan Kardynał Sapieha – człowiek Kresów
„Kresy mają to do siebie, począwszy od Wilna, aż do Kamieńca Podolskiego, że dusza
tego człowieka (…) tam zamieszkującego jest bardzo ciepła, serdeczna, otwarta, bywa,
że (…) pobłażliwa, ale równocześnie bywa twarda, niezadziorna, ale uparta, dążąca do
tego aby osiągnąć swoje, aby pokazać, że ja tu właśnie rządzę, że ja tu jestem panem.
(…) Ludzie Kresów to są ludzie dumni, nie pyszni, ale dumni”, zauważył ksiądz profesor
Józef Marecki.
Słowa te szczególnie odnoszą się do księcia Adama Stefana kardynała Sapiehy. Urodził się on
w 1867 roku w Krasiczynie. W rodzinie, w której splatały się różne rody. Można by rzec
wszystkie rody dawnej Rzeczypospolitej. Kultywowano tam patriotyzm, dawne rodzinne
pamiątki, tradycje. Jakże to charakterystyczne dla rodów kresowych.
W jego żyłach płynęła krew Sybiraków, ludzi wypędzonych. Ojca więziono za pomoc
powstańcom styczniowym. Z patriotyzmu słynął także jego dziad, Leon. Pragnął on
wykształcić wnuka na duchownego grekokatolickiego. Ten jednak, zgodnie z wolą ojca
i własną, pozostał wierny katolicyzmowi rzymskiemu. Wybrał seminarium lwowskie,
pomimo, że jego rodzinny Krasiczyn leżał na terenie diecezji przemyskiej.
Tuż po święceniach w 1893 roku został skierowany do małej miejscowości Jazłowiec.
Początkowo jego mieszkańcy odnosili się doń z niechęcią z powodu jego książęcego
pochodzenia. Ale ta niechęć zniknęła, gdy nadeszła epidemia tyfusu i gdy pozostał razem
z wiernymi, z narażeniem życia i zdrowia opiekując się nimi. Tym zaskarbił sobie ich
sympatię.
Następnie przełożeni kościelni skierowali go na studia do wielkiego świata, do Rzymu. Tam
też studiował teologię, prawo i stał się członkiem Akademii Dyplomatycznej. Była to
instytucja niezwykle nobliwa. Należeć do niej mogli wyłącznie ludzie o wielkiej wiedzy,
wysokiego pochodzenia. A także znający kościelne obyczaje.
Gdy w 1897 roku ówczesny ksiądz Sapieha wrócił do kraju, biskup Seweryn Tytus Morawski
skierował go do pracy zastępcy rektora seminarium duchownego. Młody duchowny pragnął
23
przekazać seminarzystom wiedzę, jaką nabył we Lwowie i Rzymie. Natrafił jednak na opór.
Cztery lata wice-rektoratu wspomina zatem jako wielki krzyż. W tym samym czasie pogłębiał
jednak swoje życie modlitewne.
Na przełomie wieków Sapieha pełnił też funkcję sekretarza sądu biskupiego, diecezjalnego
i metropolitalnego. W 1901 roku ksiądz Sapieha wyjechał na rok do Stanów Zjednoczonych.
A po powrocie arcybiskup Bilczewski skierował go do parafii świętego Mikołaja we Lwowie,
zrzeszającej inteligencję. Tam też młody duchowny znalazł się w swoim żywiole. W tym
okresie został „ojcem” Związku Katolicko-Społecznego, działającego w duchu encykliki
Rerum Novarum Leona XIII. Przekonywał, że jako duszpasterz nie może rezygnować
z działalności, społecznej i charytatywnej.
W 1902 roku objął funkcję kanonika kapituły katedralnej. Pracował również w redakcji
lokalnego czasopisma. Ponadto, w tym okresie we Lwowie prowadził zakrojoną na szeroką
skalę działalność społeczną. Działalność ukierunkowaną głównie na ludzi uciekających
z Syberii. Księcia Adama Stefana Sapiehę cechowała życzliwość dla drugiego człowieka.
To także cecha charakterystyczna dla ludzi Kresów w ogóle, a Sapiehów w szczególności.
W 1906 roku obiecującym duszpasterzem zainteresował się arcybiskup Józef Teodorowicz.
Wprowadził go na salony watykańskie. W 1908 roku został osobistym sekretarzem papieża,
późniejszego świętego, Piusa X. W latach 1906-1910 pełnił ważną misję dyplomatyczną
w Petersburgu.
W 1910 roku duchowny pojechał z misją do Sławuty za Zbruczem. Tam też zainspirował
powstanie „Towarzystwa Kresowego”. Rok później przyjął święcenia biskupie z rąk świętego
Piusa X.
Jako biskup Krakowa książę Adam Sapieha zasłynął między innymi z troski o studentów. Tuż
przed wybuchem I Wojny Światowej w Krakowie pojawiło się pojęcie duszpasterstwa
akademickiego. Jego twórcą był właśnie ówczesny biskup książę Adam Sapieha.
1920 roku w kręgach duchownych pojawiło się hasło reorganizacji Kościoła w odrodzonej
Polsce. Wówczas Sapieha stwierdził, że na ziemiach polskich powinny znajdować się jedynie
trzy metropolie: gnieźnieńska, lwowska i warszawska. Postulował włączenie Krakowa do
metropolii gnieźnieńskiej. Służyć to miało twórczej wymianie myśli i doświadczeń. Jednak
24
ostatecznie w 1925 roku utworzono metropolię krakowską, a Adam Stefan Sapieha został jej
metropolitą.
Sprzeciwiał się myśleniu nacjonalistycznemu. Pragnął wielkiej Polski, ale rozumiał ją jako
„matkę” dla rozmaitych grup językowych, etnicznych i kulturowych. W czasie okupacji
pozostał nieugięty, także w stosunkach z generalnym gubernatorem Hansem Frankiem.
Wysyłał księży jako robotników przymusowych, by prowadzili potajemnie działalność
duszpasterską.
Także okupacja sowiecka, z całym wiążącym się z nią złem, okazała się dlań ciężkim
doświadczeniem. Znosił je jednak mężnie, dbając o dobro wspólne, a nie własny interes. Aż
do swej śmierci w 1951 roku pozostał Kresowianinem: otwartym, serdecznym i odważnym.
2. Celina Rozalia Leonarda Chludzińska – błogosławiona z Kresów
Celina Rozalia Leonarda Chludzińska, później Borzęcka przyszła na świat w 1833 roku
w majątku ziemskim Antowil, znajdującym się koło Olszy (na terenach dzisiejszej
wschodniej Białorusi). Ze starego, pięknego dworu nie ostał się niestety kamień na
kamieniu. Dziś stoi tam jedynie krzyż. W 1845 roku rodzina bł. Celiny przeniosła się do
Laskowic koło Witebska. Tam też późniejsza błogosławiona Kościoła katolickiego
spędziła swe dzieciństwo i młodość.
Jej rodzina, ziemiański ród Chludzińskich, została naznaczona religijnym i narodowościowym
bogactwem dawnej Rzeczypospolitej. Odcisnęło to piętno zarówno na jej etosie jak i wizji
religijności katolickiej. Jej matka Klementyna pochodziła z rodziny ruskiej. Spokrewniona
była też z Dzieduszyckimi.
Błogosławiona Celina-Borzęcka już we wczesnej młodości chciała wstąpić do zakonu
wizytek. Jednak jej droga do niego okazała się skomplikowana. W 1853 roku wyszła bowiem
za mąż za wybranego przez rodziców Józefa Borzęckiego. Uczyniła tak za radą rodziców,
spowiednika i biskupa wileńskiego. Józef posiadał majątek Obrembszczyzna, opodal Grodna.
Z tego związku urodziło się czworo dzieci, lecz dwójka z nich zmarła w niemowlęctwie.
Po śmierci męża w 1874 roku powróciła „z całą mocą do swego pierwotnego powołania”. Za
radą spowiednika ojca Piotra Adolfa Aleksandea Semenenki (generała Zgromadzenia
25
Zmartwychwstania Pana Naszego Jezusa Chrystusa) zdecydowała się na założenie żeńskiej
gałęzi tego zakonu. W efekcie w 1891 roku wraz z Jadwigą, jej młodszą córką, założyły
Zgromadzenie Sióstr Zmartwychwstania Pana Naszego Jezusa Chrystusa. Nie dożyła jednak
oficjalnego uznania zgromadzenia przez Kościół. To bowiem nastąpiło dopiero w 1923 roku.
Błogosławiona Celina Bożęcka mieszkała w Rzymie, często podróżowała po świecie.
Wracała jednak do Obrembszczyzny. Ów majątek wspominała z niezwykłym
rozrzewnieniem. Obrembszczyzna, jak pisała w listach zawsze była „obiektem jej tęsknoty,
wspomnieniem życia we własnym dworze w rodzinnym gnieździe, miejscu prawdziwego
zakorzenienia, wypełnionego etosem ziemiańskim i rodową historią”.
Założycielka zakonu ubolewała, że jej starsza córka wyszła za mąż za brata stryjecznego
generała Józefa Hallera, również Józefa. Wyrażała żal, że nie odczuwają oni związku z tym
majątkiem. Jak pisała „odczuwam ogromny smutek na myśl, że Obrembszczyzna nie może na
długo być na długo miejscem pobytu dla Józefów”. Zdawała sobie bowiem sprawę, że odjadą
wkrótce do rodzinnego majątku Józefa. „Jakże mogę nie żałować, że Celinka nie ma męża
stąd, co to zagrodę naszą by cenił”.
„I do tego jeszcze ta wyjątkowość Litwy”, pisała, o terenach dzisiejszej Białorusi. „Te
obszary nieskończone, ta powolność każdego, ten brak życia (…)”. Gdy odwiedzała rodzinny
majątek witana byłą „z rozrzewnieniem, jakby tu jakąś aureolę miała”. „Łzy i radość,
całowanie i ściskanie bez końca” – pisała.
Celina Chludzińska Borzęcka zmarła w 1913 roku w Krakowie. Benedykt XVI beatyfikował
ją w 2007 roku. Kult błogosławionej na Białorusi kwitnie po dziś dzień.
3. Dzieduszyccy: historia wielkiego kresowego rodu
Ród Dzieduszyckich to jeden z największych rodów kresowych. Trudno przecenić jego
znaczenie. Warto zatem poznać bliżej jego historię.
Korzenie rodu Dzieduszyckich znajdują się na Rusi, na ziemi lwowskiej. Nazwa ich rodu
wywodzi się od miejscowości Dzieduszyce znajdującej się w pobliżu Żydaczowa. Pierwsze
udokumentowane wzmianki o tym słynnym później rodzie sięgają XVI wieku. Z kolei
w wieku XVII trzej jego przedstawiciele obejmują fotele senatorskie. Wynoszenie rodziny
26
dokonywało się w znacznym stopniu dzięki małżeństwom. Znamienny jest tu casus
Franciszka Dzieduszyckiego, ożenionego z Zofią Jabłonowską, córką miecznika koronnego
Jana Stanisława Jabłonowskiego (1600-1647).
Pod koniec XVIII wieku Dzieduszyccy otrzymali tytuł hrabiowski od cesarza austriackiego.
Pierwszy uzyskał go Tadeusz Gerwazy (1724-1777) w 1776 roku, a jako drugi jego brat
Dominik Herakliusz (1727-1804).
W wieku XVIII Dzieduszyccy rozbili się na dwie linie. Tadeusz został protoplastą starszej
linii, a Dominik linii młodszej.
Wśród potomków Tadeusza Dzieduszyckiego i jego małżonki Salomei warto wspomnieć
o Katarzynie z Dzieduszyckich Morskiej. Odziedziczyła ona po mężu, Ignacym Morskim,
miasteczko Pruchnik wraz z okolicznymi wsiami. Wśród nich znalazło się Zarzecze, gdzie
obecnie mieści się muzeum Dzieduszyckich. To dzięki niej do rodowych dóbr trafiły także
Będziemyśl i Klęczany. Jej spadkobiercą został brat Józef Kalasanty (1776-1847).
Zapoczątkował on poturzycko-zarzecką linię Dzieduszyckich. Służył w armii Księstwa
Warszawskiego, uczestniczył też w obronie Zamościa. Zasłynął też jako mecenas: w 1812
roku w Poturzycy założył nieistniejącą już (od 1844 roku) Bibliotekę Poturzycką. Gromadziła
ona liczne pozycje związane z literaturą i historią dawnej Rzeczypospolitej.
Z kolei jego brat Walerian Dzieduszycki (1754-1832) uczestniczył w powstaniu
kościuszkowskim, był więziony przez Austriaków, uzyskał też doktorat z matematyki na
Uniwersytecie Jagiellońskim.
Z małżeństwa Józefa Dzieduszyckiego i Pauliny na świat przyszedł Włodzimierz. Urodzony
w 1825 roku Włodzimierz Dzieduszycki w wieku 22 lat odziedziczył majątek po ojcu.
Otrzymał klucz do Zarzecza i po kilku latach dostał również Konarzewo. W 1893 roku
utworzył Muzeum Przyrodnicze Dzieduszyckich we Lwowie. Do utrzymania tegoż muzeum
oraz Biblioteki Poturzyckiej powołano Ordynację Poturzycko-Zarzecką. Włodzimierz był
jednym z najzamożniejszych właścicieli ziemskich w Galicji. Zasłynął między innymi ze
zniesienia pańszczyzny.
Ożenił się z Alfonsyną z Miączyńskich (1836 – 1919), związaną też z rodem Potockich.
Dzięki temu związkowi powiększył rodowy majątek i stał się niezwykle zamożnym
człowiekiem.
27
Z tego małżeństwa na świat przyszły cztery córki: Klementyna, Maria, Jadwiga i Anna. Ta
ostatnia wyszła za mąż za Tadeusza Dzieduszyckiego. Odziedziczył on Ordynację
Poturzycko-Zarzecką. Anna i Tadeusz doczekali się zaś czterech synów. Najstarszy z nich
został ordynatem (zarządcą kluczowej dla rodu Ordynacji Poturzycko-Zarzeckiej). Później
jednak zdecydował się wstąpić do zakonu jezuitów.
Stanowisko przejął zatem jego brat o wsławionym w rodzie imieniu Włodzimierz. Był on
żonaty z księżniczką Wandą z Sapiehów (1890-1978). Urodziła ona trzynaścioro dzieci.
Podczas Rewolucji Bolszewickiej Włodzimierz Dzieduszycki utracił swoją część majątku.
Została ona zagarnięta przez komunistów. Tym chętniej zatem przejął zarząd Ordynacji
Poturzycko-Zarzeckiej, jako czwarty ordynat. Aby zdobyć środki na utrzymanie lwowskiego
muzeum w okresie międzywojennym dokonał parcelacji ziem. Okazało się to konieczne
w wyniku kryzysu gospodarczego, jaki miał miejsce po I Wojnie Światowej oraz w latach
trzydziestych XX stulecia.
Podczas okupacji Dzieduszyccy mieszkali w Zarzeczu. Zapisali wówczas piękną kartę
w historii rodu. Utrzymywali kilkadziesiąt uciekinierów z poznańskiego. Włodzimierz
tworzył miejsca pracy, służące uchronieniu ludzi przed wywózką do Niemiec.
W 1944 roku Dzieduszyccy zostali pozbawieni rodzinnego majątku przez komunistów. Świat
ziemiaństwa dobiegł kresu. Dzieduszyccy schronili się w klasztorze Dominikanów
w Jarosławiu. Zakonnicy udostępnili im tam całe piętro. Było ono jednak nieogrzewane,
wskutek czego zmarło nowonarodzone dziecko (w wieku pół roku). Następnie Dzieduszyccy
opuścili klasztor i przenieśli się do Rabki. Tam też prowadzili pensjonat. Po pewnym czasie
zdecydowali się przenieść do Warszawy. Stamtąd prowadzili korespondencję z ongiś
podległymi im chłopami.
Byli „poddani” zwracali się niekiedy z prośbami o pomoc materialną. Ale nierzadko pisali też
bezinteresownie. Co ciekawe, gdy NKWD aresztowało dwóch Dzieduszyckich, to mogli oni
liczyć na pomoc chłopów z Zarzecza. Ci dobrowolnie przychodzili do komunistycznych
władz, by potwierdzić, że ich panowie nie byli bynajmniej „krwiopijcami” czy niszczycielami
chłopów i wsi.
Jak podkreślił profesor Kazimierz Karolczak, pamięć tego dobrze wspominanego, także na
Ukrainie rodu, kultywuje Muzeum Dzieduszyckich w Zarzeczu – oddział Muzeum
w Jarosławiu.
28
4. Potoccy i kresowe aspekty ich historii
Potoccy to ród pochodzący ze wsi Potok. Pierwotnie był to skromny ród szlachecki.
Według najnowszych badań początkowo nazywali się inaczej. Dopiero Janusz Potocki
w latach 20-tych XVI wieku zmienił nazwisko. Stanowiło to sposób na – jakbyśmy
powiedzieli dziś – autopromocję. A także na awans społeczny. Sposób, dodajmy, rzadko
spotykany. Janusz (już) Potocki nie ograniczył się do zmiany nazwiska. Zdecydował się
także na nabycie dwóch wsi.
Jego syn Mikołaj lokował miasto zwane Sokołowem Zahajpolem lub Krasnym Potokiem.
Z kolei jego syn Jan kontynuuje proces awansu społecznego rodu, zostając między innymi
wojewodą bracławickim. Zginął jednak podczas oblężenia Smoleńska. Natomiast jego
młodszy brat, Stefan doprowadził do drugiej okacji Potoku, zwanego Złotym Potokiem.
Złoty Potok nie był jednak jedyną własnością Potockich. Należały do nich także Zbaraż,
Stanisławów i Józefów. Znaczenie rodu wzrosło na początku wieku XVII-tego za sprawą
hetmana Stanisława Rewery Potockiego. Jego syn Andrzej był hetmanem wielkim koronnym.
Na kartach historii zapisał się jako założyciel Stanisławowa.
Stanisław Potocki (1698-1760), syn Józefa, wojewoda poznański posiadał Zbaraż,
Stanisławów, Józefów i inne miejscowości Potockich. Od niego zaczęła się jednak tendencja
schyłkowa rodu Potockich. Rozpoczął on wyprzedaż dóbr, kontynuowaną przez jego syna.
Proces wyprzedaży majątków na ziemiach wschodnich kontynuował jego syn Józef Potocki
(1735-1802). Ród ten tracił dawny blask świetności. Przenosił się jednocześnie na Zachód.
Tam też kupił majątki (exemplum Baranów). Ostatecznie przeniósł się zagranicę, tracąc
związek z Kresami.
Słynny pisarz, autor Jan Potocki, autor między innymi „Rękopisu znalezionego w Saragossie”
nie odziedziczył więc żadnego majątku po swoim ojcu. Urodził się prawdopodobnie
w Leżajsku, choć pochowano go na wschodzie.
Bibliotekę Tulczyńską stworzył Stanisław Szczęsny Potocki (1752-1805). Księgozbiór
powiększył się za sprawą drugiego małżeństwo Stanisława Szczęsnego z Józefą Amelią
z Mniszchów (1752-1798). Ta wniosła ze sobą woluminy po jej ojcu. Bibliotekę wzbogaciła
także trzecia żona-Greczynka Zofia. Mowa tu o zbiorze dzieł jej pierwszego męża Józefa
Witta i teścia Jana Witta. Z tego małżeństwa na świat przyszedł Mieczysław Potocki.
29
Odziedziczył on znaczny majątek. Ten jednak na początku XIX wieku zaczął podupadać za
sprawą problemów w kontaktach z carem. Mimo to nadal prezentował się okazale. W tym
okresie biblioteka składała się z 17 tysięcy woluminów.
Goście przybywający do Tulczyna nie kryli zachwytu tym majątkiem. Okoliczności zmusiły
Mieczysława, by wraz ze znaczną częścią woluminów z Tulczyna przeniósł się do Paryża.
Zdecydował, by po śmierci przeszły one do ordynata łańcuckiego i jego dalekiego krewnego,
Alfreda Potockiego. Dzieła te trafiły zatem do zamku w Łańcucie. Część woluminów opuściła
zamek wraz z ostatnim właścicielem. Po II Wojnie Światowej dokonano re-inwentaryzacji
zbiorów. Po dziś dzień stanowią atrakcję turystyczną dla odwiedzających Łańcut.
30
V. ŚCIEŻKA DWÓR KRESOWY
1. Kresowy dwór – (nie)zapomniane dziedzictwo
Kresowy dwór budzi w nas sprzeczne skojarzenia. Dla jednych to miltonowski „raj
utracony”. To opuszczona „Itaka”, do której jednak nie da się już powrócić. Innym zaś
kojarzy się on z ciężką służbą i trudnymi warunkami życia chłopów. Jedno jest pewne:
wobec tego fenomenu nie sposób przejść obojętnie. Przyjrzyjmy się mu zatem z bliska.
Kresy i dwór. Pojęcia te są w polskiej świadomości związane ze sobą wręcz nierozerwalnie.
Tymczasem dwór nie pojawił się na Kresach ex nihilo. Zaistniał on pierwotnie w innych
rejonach dawnej Rzeczypospolitej. W Małopolsce, Wielkopolsce, na Mazowszu. Stamtąd
dopiero „zawędrował” na Kresy, gdzie czerpiąc ze swojego matecznika nabrał pewnych
swoistych cech.
Jak zauważył profesor Kazimierz Karolczak, w II Rzeczypospolitej istniało 1600 dworów.
Aż jedna czwarta z nich znajdowała się na „obudowanych dworami” Kresach. Oczywiście
kresowe dwory, podobnie jak i same Kresy sięgają dalej na wschód, niż granice II RP
i głębiej w przeszłość.
W budowaniu dworu przestrzegano pewnych architektonicznych wskazówek. Dach stawiano
„na godzinę jedenastą”. Budowano tak, by nie widzieć sąsiada. Oraz, by nie musieć go
przepuszczać w drzwiach. Tego typu hierarchizacja mogłaby bowiem zachwiać stosunkami
dobrosąsiedzkimi.
Dwór obejmował nie tylko sam budynek, ale i park, podjazd oraz aleję. Tych elementów
brakowało w tak zwanych dworkach, stanowiących początkowo letnie rezydencje, a następnie
siedzibę szlachty zaściankowej. Dwory odróżniały się także od bardziej okazałych pałaców.
Te stanowiły rezydencje magnackie. Jednak różnica architektoniczna między dworem
i pałacem to kwestia wtórna. Kluczowa jest odmienność mentalności.
Otóż etos dworskiej szlachty różnił się od etosu wielkiej magnaterii. Ta ostatnia mieszkała
raczej nie we dworach, lecz w pałacach. Prowadziła bardziej światowy tryb życia. W tym
kontekście warto wspomnieć o Radziwiłłach czy Potockich. Te wielkie rody zyskały sobie
podziw na Starym Kontynencie. Posiadały bogactwa na światową skalę. Niestety niekiedy
31
zapominały o swoich korzeniach, ulegając czarowi kosmopolityzmu. Przestawali nawet
mówić w rodzimym języku. Część jednak potrafiła pogodzić światowość z pamięcią
o rodzimej tradycji. Mowa tu choćby o synach Jana Sobieskiego. Podróżowali po Europie,
a jednocześnie zachowali swe tradycje. To jednak raczej wyjątek potwierdzający regułę.
Tymczasem mniejsza szlachta, żyjąca we dworkach bardziej związana była ze swoimi
korzeniami. Choć jej przedstawiciele jeździli niekiedy na Zachód, dzięki czemu zdobywali
wykształcenie. Zazwyczaj jednak wracali, wzbogacając tym samym kulturę dawnej
Rzeczypospolitej. A zatem różnica między pałacem i dworem to nie tylko kwestia
architektury, ale i ludzi, ich etosu, mentalności.
2. Charakterystyczne cechy etosu dworu
Etos dworu dawnej Rzeczypospolitej, a zwłaszcza dworu kresowego, to kwestia wielkiej
wagi dla spadkobierców dziedzictwa tej cywilizacji. Przyjrzyjmy się zatem bliżej tej
problematyce.
Jak zauważył profesor Kazimierz Karolczak (w referacie w Baszni Dolnej podczas IV Sesji
Akademii Dziedzictwa Kresów) szczególne elementy tegoż etosu to:
a) Ziemia i trwałość jej posiadania stanowiła bardzo ważny element etosu kresowego
dworu. Dotyczyło to, choć nie w identycznym stopniu, zarówno wielkich latyfundiów
na terenach współczesnej Ukrainy, jak i mniejszych majątków na ziemiach litewskich.
Istotną rolę odgrywała ciągłość jej posiadania przez daną rodzinę. Na Kresach
sprzedaż ziemi okrywała hańbą.
b) Posiadania ziemi nie rozumiano w sposób egoistyczny. Pamiętano, że wiąże się to
z odpowiedzialnością. Przejawiała się ona w trosce o zależnych chłopów. Gdy stawali
się niezdolni do pracy dawano im deputaty lub wręcz budowano domy. Z kolei gdy
dany chłop utracił mienie wskutek pożaru, to mógł liczyć na jego odbudowę. Dwór
pełnił więc w pewnym stopniu funkcję określane dziś mianem emerytalnych
i ubezpieczeniowych.
c) Niemniej istotny dla kresowego dziedzictwa okazywał się ród czy też jak mówiono od
XIX wieku rodzina. Rozumiano ją znacznie szerzej, niż współcześnie. Chodziło
bowiem nie tylko o rodziców z dziećmi, lecz o rodzinę wielopokoleniową, co najmniej
32
trzypokoleniową. W jej ramach szczególną estymą cieszyli się najstarsi. Ceniono ich
doświadczenie oraz korzystano z ich rad. Nie oni jednak rządzili majątkiem, gdyż nie
stawało im sił.
d) Rodzinę mieszkającą na Kresowym dworze można określić mianem patriarchalnej.
Jednak w patriarchalizm ten wpisywała się doskonale szczególna rola kobiet. Kobiety
posiadały prawo dziedziczenia, podobnie jak mężczyźni. Zaś w przypadku rozpadu
małżeństwa otrzymywały zwrot wiana. Na kresach czy ziemiach dawnej
Rzeczypospolitej (także po rozbiorach) salony skupiały się wokół kobiet – odwrotnie
niż w Rosji. Matka rodziny zarządzała kuchnią, ustalając z reguły jadłospis na cały
tydzień. Kierowała też służbą i dzierżyła klucze. Szczególnie w trudnych czasach
musiała zachować siłę, gdyż jej mąż mógł zginąć na wojnie czy w powstaniu.
Wówczas musiała go zastąpić.
e) Ta lojalność wobec rodziny szła w parze z lojalnością wobec ojczyzny. Pierwsza nie
przesłaniała drugiej. Wojna czy konspiracja wymagały poświęcenia. Dlatego też
właściciele dworów nie wahali się posyłać dzieci do walki. Wychowanie na dworze
stanowiło też przygotowanie do szeroko pojętego życia publicznego.
f) Z powyższym wiąże się upodobanie żywione wobec broni. Broń białą wieszano na
ścianach. Na poczesnym miejscu znajdowały się też trofea z polowań, takie jak
wypchane głowy niedźwiedzie. Już młodych chłopców przysposabiano do polowań.
Młodsi strzelali do kaczek, starsi zaś do dzików. Polowania, wbrew pozorom
odgrywały istotną rolę także dla kobiet. Służyły bowiem celom matrymonialnym.
Podobną rolę odgrywały pojedynki.
g) Niezwykle istotnym element etosu kresowego dworu stanowiła słynna gościnność.
W czasach pozbawionych telefonów, umówienie się na wizytę nie należało do
najprostszych. Goście przybywali więc bez zapowiedzi. Nikt jednak nie robił im
z tego powodu wyrzutu. Przeciwnie, gdy przybywali, pan domu odkładał prace
i zajmował się nimi. Jakże to symboliczne, a trudne do pomyślenia w dzisiejszej
zabieganej rzeczywistości. Kresowa gościnność wyróżniała się jednak również na tle
ówczesnych zwyczajów, na przykład Polski centralnej. Warto pamiętać, że owa
gościnność stanowiła element życia publicznego. Dwór odgrywał wszak rolę
samorządu.
h) Istotną rolę w etosie dworu odgrywała także dbałość o kulturę. Zakładano fundacje,
kolekcjonowano dzieła, przekazywano dorobek kulturowy. Kwestię dorobku
kulturowego i artystycznego polskiego dworu poruszył historyk sztuki i dyrektor
33
Muzeum Zamek w Łańcucie Wit Karol Wojtowicz (w referacie w Baszni Dolnej
podczas IV Sesji Akademii Dziedzictwa Kresów). Podkreślił, że na dworach dawnej
Rzeczypospolitej roiło się wręcz od rozmaitych kopii dzieł Rubensa czy Rembrandta.
Gospodarcze dworów sprawowali artystyczny mecenat. Oznaczało to wspieranie
budowy kościołów, budynków sakralnych. Dworska szlachta wspierała też
uzdolnionych, choć uboższych twórców. Trudno przecenić rolę tego artystycznego
mecenatu.
Dodajmy, że szacunek wobec przodków sprzyjał pielęgnowaniu rodzinnego dziedzictwa
i rodzinnych pamiątek. Skutki tego okazały się znaczące. Wiele dworów przekształcono
wręcz w muzea.
Warto zastanowić się w tymi miejscu, jak etos kresowego dworu rozumieli sami jego
mieszkańcy. Pojawiały się tu rozmaite jego idealizacje. Specjalizowali się w tym poeci
i pisarze od Jana Kochanowskiego po Stefana Żeromskiego. Ten pierwszy, jak zwrócił uwagę
profesor Krzysztof Koehler, wiązał etos dworu z życiem wiejskim. W swym utworze „Wsi
spokojna, wsi wesoła” potępiał inne style życia: od kupców i dworaków, po „sprzedających
język”. Oddajmy na moment głos Kochanowskiemu:
Wsi spokojna, wsi wesoła!
Który głos twej chwale zdoła?
Kto twe wczasy, kto pożytki
Może wspomnieć zaraz wszytki?
Człowiek z tej pieczy uczciwie
Bez wszelakiej lichwy żywie,
Pobożne jego staranie
I bezpieczne nabywanie.
Inszy się ciągną przy dworze
Albo żeglują przez morze,
Gdzie człowieka wicher pędzi,
A śmierć bliżej niż na piędzi.
Najdziesz, kto w płat język dawa,
A radę na funt przedawa;
Krwią drudzy zysk oblewają,
Gardła na to odważają.
Oracz pługiem zarznie w ziemię,
Stąd i siebie i swe plemię,
Stąd roczną czeladź i wszytek
34
Opatruje swój dobytek (…)
W utworach Kochanowskiego, bliskich zresztą wielu mieszkańcom dworu, bardziej ceniono
niezależność pracy na swoim, podmiotowość, niż wielkie bogactwa. Ów „wiejski” ideał
dworu wiązał się z uczciwą pracą i gospodarowaniem. Pielęgnowano więc horacjański ideał
złotego środka – aurea mediocritas.
Wspomnienie Horacego przywodzi na myśl świat antyku. Szlachta dawnej Rzeczypospolitej,
w tym szlachta kresowa, utożsamiała się z Rzymianami. Owo powiązanie z antykiem
stanowiło istotny element dworskiego etosu. Wszak wiejski dwór istniał już wtedy. I tam
także wiejskie życie postrzegano za najlepsze.
3. Dwór a polityka
Szlachecki, kresowy dwór służył nie tylko pielęgnowaniu majątku. Stanowił również
szkołę aktywności obywatelskiej. W licznych dworach przekazywano ideały patriotyczne
i religijne. A to umożliwiało kształtowanie Rzeczypospolitej. A także zachowanie
tożsamości narodowej w dobie zaborów.
Dwór, jak zauważył Mateusz Werner, pełnił także rolę ośrodka państwowotwórczego.
Umożliwiał kreowanie myśli politycznej i kultury jako takiej. Jak z kolei podkreślił
Waldemar Rataj, sam w sobie stanowił przejaw tradycji obywatelskiej, republikańskiej.
Ideały wpajane we dworach do dziś mogą kształtować tożsamość dziedziców dawnej
Rzeczypospolitej. Na tyle, na ile pozostają oni spadkobiercami szlachty. Nie chodzi tu
o spadkobierców materialnych, lecz przede wszystkim duchowych. Zasady szlacheckie
zostały bowiem w większym lub mniejszym stopniu przejęte przez obywateli nowoczesnych
państw powstałych na gruzach dawnej Rzeczypospolitej.
Wprawdzie dziś, jak stwierdził dr Rafał Lis, nie wrócimy już do idei dworskiej sensu stricto.
Obywatelstwo ma bowiem charakter powszechny. Niekoniecznie zresztą taki dosłownie
rozumiany powrót byłby czymś pożądanym. Wszak ustrój dawnej Rzeczypospolitej, na jakim
kształtowały się dawne dwory nie był wolny od wad. Opierał się na pewnym konflikcie
interesów między magnackim „pałacem”, a „dworem”, należącym do mniejszej szlachty.
35
Problem stanowiło przede wszystkim traktowanie chłopów. Wywoływało ono krytykę
zagranicznych myślicieli. Adam Smith posuwał się wręcz do radykalnego zrównania doli
chłopa z dolą niewolnika. Niewątpliwie nie wszyscy mieszkańcy terytoriów dawnej
Rzeczypospolitej posiadali prawa obywatelskie. Nie należy jednak ulegać propagandzie, także
tej świeżej, liberalnej daty, która szlachcie, obywatelom dawnej Rzeczypospolitej, w tym tej
szlachcie z kresowych dworów, stara się nadać cechy ludzi uosabiających zło w postaci
niemal monstrualnej. Starajmy się pamiętać, że jako ówcześni obywatele, szlachta
funkcjonowała w ramach ustroju autentycznej wolności, choć oczywiście wolności rozłożonej
nierówno.
4. Etos dworu z socjologicznego punktu widzenia
Przed rozbiorami, jak zauważył profesor Antoni Kamiński (w swym wystąpieniu
w Lubaczowie podczas IV Sesji Akademii Dziedzictwa Kresów), dwór wpisywał się
w rzeczywistość społeczeństwa stanowego. Stanowił przestrzeń życia rodzinnego, ale też
obywatelskiego.
Gdy jednak dawna Rzeczpospolita zniknęła z mapy świata nastąpił rozbrat między sferą
prywatną, a publiczną. Ta ostatnia została zawłaszczona przez zaborców. Jednak dzięki
dworowi przetrwał polski etos. Etos szlachecki, oparty na wielkoduszności, cnotach
wojennych, ofiarności i dbałości o ludzi. A także o zwierzęta, w tym zwłaszcza o cieszące się
specjalnym szacunkiem konie. Owa troska o konie odgrywała niebagatelną rolę w etosie
szlacheckim i rycerskim. Jeszcze pod koniec XVIII stulecia oficerowie polskiego pułku
ułanów służących przy Napoleonie podczas odpoczynku zajmowali się najpierw końmi,
potem podwładnymi, a na końcu dopiero sobą. Budziło to zdumienie Rosjan. Tam bowiem
obowiązywała kolejność odwrotna.
Należy też pamiętać o roli religii w kształtowaniu specyfiki dworskiego etosu. W XVIII
wieku, gdy zagospodarowywano tereny kresowe, dwór stanowił ostoję katolicyzmu
i związanej z nim cywilizacji. Po trzecim rozbiorze, to właśnie katolicka wiara odróżniała
dwór od administracji zaborczej.
Patrząc z perspektywy socjologicznej, warto zauważyć, że szlachecki etos został następnie
przejęty przez inteligencję. Ta, jak podkreślił profesor Antoni Kamiński, przejęła etos
36
szlachecki, podobnie jak w Niemczech uczyniła to biurokracja. Inteligencja według
cytowanej przez Antoniego Kamińskiego prof. Ryszardy Czepulis-Rastenis zaczęła odgrywać
rolę pośredniczącą między stanami.
Inteligencja, jak zauważył profesor Kazimierz Karolczak, stanowiła fenomen swoisty dla
Polski i tej części Europy. Powstała po upadku (wskutek rozbiorów) opartej w znacznej
mierze na szlachcie dawnej Rzeczypospolitej.
Do dziś dwór funkcjonuje w świadomości mieszkańców Polski jako atawizm. Przejawia się
choćby w domach budowanych na jego wzór. Jednak kresowy dwór nie stanowi własności
wyłącznie Polaków. Przeciwnie, stanowi on dziedzictwo także innych narodów,
współtworzących specyficzną kulturę Kresów.
Ideał dworski: szlachecki, a później inteligencki może stanowić wzór i inspirację także dla
współczesnych spadkobierców dziedzictwa Kresów. Nie oznacza to idealizowania
dziedzictwa szlachty, nie zawsze czyniącej właściwy użytek ze swojej wolności, pozycji
i majątku.Z drugiej jednak strony nie zapominać o tych pozytywnych przykładach.
O mecenasach, organicznikach i patriotach, takich jak choćby Włodzimierz Dzieduszycki.
37
VI. ŚCIEŻKA: KRESY I RELIGIA / MADONNY KRESOWE
1. Archidiecezja Lwowska i jej dobra w Lubaczowie
Na ziemiach południowowschodniej Rzeczypospolitej Polskiej w jej granicach sprzed
1939 roku, na ziemiach Województw Wołyńskiego i Lwowskiego, istniało kilka grup
wyznaniowych. Po pierwsze katolicyzm, podzielony na cztery obrządki: rzymsko-katolicki,
grekokatolicki, ormiański i neounicki. Ten ostatni, funkcjonujący na Podlasiu, stanowił próbę
powrotu do unii z Rzymem, tam gdzie została ona zerwana. Oprócz Kościoła katolickiego
w tych regionach, a zwłaszcza na Wołyniu działała także Cerkiew prawosławna. Do tego
dochodzi kilkanaście Kościołów luterańskich (głównie niemieckich), a także synagoga
żydowska.
Rzymsko-katolicka Archidiecezja Lwowska odgrywała znaczącą rolę religijną i kulturową
w tym okresie. Przechowywano tam obrazy, wizerunki, naczynia liturgiczne et cetera
sięgające czasów znacznie dawniejszych, niż II Rzeczpospolita. Zmiana granic wskutek
postanowień jałtańskich doprowadziła do likwidacji Archidiecezji Lwowskiej w znanej
dotychczas formie.
W 1946 roku wskutek zmiany granic stolicę arcybiskupów Lwowa przeniesiono do
Lubaczowa. W jej skład weszła nadal znajdująca się w Polsce część terenów dawnej
Archidiecezji Lwowskiej. Do „Archidiecezji w Lubaczowie" przeniesiono liczne kościelne
obrazy, relikwie czy naczynia liturgiczne.
Siedzibą nowej archidiecezji został budynek przy Mickiewicza 77. W styczniu 1946 roku
przybył doń arcybiskup lwowski Eugeniusz Baziak. W poprzednim roku, 1945 zaczęły się
przesiedlenia ludności polskiej na Ziemie Odzyskane. Wielu przesiedleńców uznało tę
sytuację za tymczasową. Nie chcieli bowiem pogodzić się z ponurą rzeczywistością. Księża
i wierni ewakuowali też majątek kościelny. 7 września 1945 roku doszło do rozmowy władz
radzieckich z metropolitą lwowskim Eugeniuszem Baziakiem. Sowieci naciskali na szybsze
opuszczanie dotychczasowych miejsc zamieszkania.
W 1947 r. Kuria w Lubaczowie podjęła się niebagatelnie trudnego zadania lokalizacji
przybyłych ze Wschodu księży. W 1960 roku kuria podjęła zaś próbę doprowadzenia do
powrotu majątku ruchomego archidiecezji Lwowskiej do Lubaczowa. Często cenne dobra
38
rozsiane były bowiem po plebaniach w różnych częściach Polski, choćby na tak zwanych
Ziemiach Odzyskanych. Dążono do przeznaczenia najcenniejszych przedmiotów do celów
kultu. Pozostałe miały zaś trafić do lubaczowskiego Muzeum Archidiecezjalnego. W efekcie
do Lubaczowa trafiły rozliczne obrazy, księgi metrykalne czy paramenta liturgiczne.
Wśród największych skarbów, jakie trafiły wówczas do Lubaczowa znalazł się obraz Matki
Bożej Łaskawej, z katedry łacińskiej we Lwowie namalowany w 1598 roku. To właśnie przed
nim Jan Kazimierz składał śluby 1 kwietnia 1656 roku. W 1983 roku obraz ten został
powtórnie ukoronowany przez papieża świętego Jana Pawła II. W latach 90-tych przekazano
go zaś do skarbca katedry wawelskiej.
Wśród cennych obrazów znajdujących się w Lubaczowie, dyrektor tamtejszego Muzeum
Kresów Stanisław Piotr Makara wspomina też o obrazie „Ekstaza świętego Marka
Ewangelisty” z kościoła w Warężu (obecnie Ukraina), wykonanym przez malarza służącego
na dworze Jana III Sobieskiego. Początkowo obraz, podobnie jak ludność Waręża trafiła do
miejscowości w Bieszczadach. Z kolei w połowie lat 70-tych XX wieku przeniesiono go do
Lubaczowa.
Od 1946 w Lubaczowie przechowywany jest obraz „Ofiarowanie Chrystusa w Świątyni”
namalowany w 1843 roku przez lwowskiego artystę Alojzego Rejhana. Z kolei w 1973 roku
przewieziono do Lubaczowa wyposażenie z kolegiaty stanisławowskiej przechowywane
w parafii świętego Piotra i Pawła w Opolu.
Ponadto w 1951 roku z Bełza do Lubaczowa trafia na polecenie arcybiskupa Eugeniusza
Baziaka obraz Matki Bożej Bełskiej. Przebywał tam przez ponad 20 lat. Z kolei za jeden
z najstarszych obrazów, jaki trafił do Lubaczowa jest obraz Matki Bożej Różańcowej z Rawy
Ruskiej powstały na przełomie XVI i XVII wieku.
Do Lubaczowa trafiały nie tylko obrazy z dawnej Archidiecezji Lwowskiej. Schronienie
znajdowały tam także pochodzące z niej naczynia liturgiczne. Exemplum jedno z wielu to
naczynia z kościoła w Busku. Nie należy zapominać też o relikwiach. Do Lubaczowa trafiła
też w 1966 roku relikwie patrona lubaczowskiej konkatedry, błogosławionego Jakuba
Strzemię.
39
Archidiecezja w Lubaczowie istniała do 1992 roku. Gościła między innymi kardynała Stefana
Wyszyńskiego i kardynała Karola Wojtyłę. Wówczas to święty Jan Paweł II bullą Totus Tuus
Poloniae Populus utworzył diecezję zamojsko-lubaczowską..
Dziś dorobek Archidiecezji Lwowskiej, podobnie jak na przykład kolekcja judaików dostępny
jest w Muzeum Kresów w Lubaczowie. Odwiedzający mogą się tam zapoznać również
z eksponatami z Huculszczyzny, malarstwem portretowym czy srebrnymi naczyniami.
2. Tadeusz Kukiz i Madonny Kresowe
Wskutek decyzji podjętej na konferencji jałtańskiej nastąpiły przesiedlenia. Ludność
kresowa pozostawiła na wschodzie majątki; nieruchomości, domy, pola i inne dobra.
Dobra, z jakimi ich rody związane były od pokoleń, nierzadko od stuleci. Nie wszystko
jednak zostało zaprzepaszczone.
To, co najcenniejsze udało się niekiedy ocalić. Mowa tu o obrazach Madonn Kresowych,
stanowiących pomoc w kulcie religijnym pokoleń katolików z diecezji lwowskiej, łuckiej
i przemyskiej. Przesiedleńcy, wierni i duchowni, nierzadko z narażeniem życia decydowali
się zabrać je ze sobą.
Heroiczne ocalenie ich przed fizycznym zniszczeniem stanowiło jednak jedynie część
niezbędnej pracy. Poszczególne obrazy zostały rozsiane po Polsce. Miejsca ich pobytu,
a także dokładne historie wiążące się z nimi nie były powszechnie znane. Potrzebna była
mrówcza praca służąca ich odnalezieniu i skatalogowaniu. Potrzebna była przede wszystkim
osoba, która ją wykona.
A takim właściwym człowiekiem we właściwym czasie okazał się Tadeusz Kukiz – syn
Mariana, funkcjonariusza przedwojennej polskiej policji, który zginął w lwowskich
więzieniach z rąk Sowietów (Tadeusz miał wówczas 10 lat). Ta tragedia, podobnie jak
późniejszy kilkuletni pobyt rodziny na zesłaniu w Kazachstanie na zawsze ukształtował jego
poglądy.
Tadeusz Kukiz nie został politykiem. Przeciwnie, pragnąc zachować niezależność od
nacisków władzy, wybrał profesję lekarza. Jednak pamięć kresowej przeszłości
i zainteresowanie nie pozwoliły mu zrezygnować z działalności społecznej. Początkowo
40
interesował się genealogią swego rodu i historią miasteczka Kukizów. W 1985 roku
proboszcz w Wójcicach planował koronację obrazu Matki Bożej Łopatyńskiej. Poprosił
Tadeusza Kukiza o broszurkę na temat obrazu. To wzbudziło jego zainteresowanie
problemem przemieszczeń (wędrówek) Madonn Kresowych.
Tadeusz Kukiz skontaktował się zatem z księżmi z Lubaczowa. Tam znajdowało się
archiwum archidiecezji lwowskiej. Dzięki temu wszedł w posiadanie wykazu obrazów
rozproszonych po różnych miejscach Polski. Pewnego razu poznał pełnego zapału starszego
człowieka poszukującego autorów interesujących dzieł. Okazało się, że jest wydawcą. Dzięki
niemu Tadeusz Kukiz wydał broszury o Madonnach Kresowych znajdujących się obecnie w
diecezji gliwickiej i opolskiej. Trzy kolejne broszury wydał dzięki wsparciu Wspólnoty
Polskiej. Sam zaś sfinansował szóstą. Broszury te stały się później podstawą szerszej już
monografii „Madonny Kresowe”
Temat Madonn zgłębiany był wcześniej między innymi przez biskupa Wincentego Urbana,
księdza Henryka Jabłońskiego i innych. Jednak dzieło Tadeusza Kukiza, odgrywa wśród prac
o Madonnach Kresowych rolę wyjątkową. Autor nie był zawodowym historykiem sztuki,
jednak jego dorobek został doceniony także przez środowisko naukowe.
Wśród „odkrytych” przez Tadeusza Kukiza 119 Madonn Kresowych 99 pochodzi z diecezji
lwowskiej, 12 z diecezji łuckiej, a 8 z przemyskiej. Najwięcej z nich jest w Polsce zachodniej,
10 w Lubaczowie i okolicach. Pozostałe znajdują się w Warszawie, Krakowie i innych
polskich miejscowościach.
3. Obrazy i wizerunki Madonn Kresowych
Obrazy Matki Bożej kształtujące religijność mieszkańców dawnej (i nie tylko)
Rzeczypospolitej w znacznej mierze wywodzą się z Kresów. W tym kontekście warto
wspomnieć o obrazie Matki Bożej Częstochowskiej, wywodzącej się z Bełza. A także o
wileńskim wizerunku Matki Bożej Ostrobramskiej. Dlatego też poznanie kresowej
religijności i maryjności stanowi kwestię niezmiernej wagi.
W kościele jezuitów we Lwowie przy obrazie Matki Bożej Śnieżnej (dziś znajdującym się we
Wrocławiu) po raz pierwszy nazwano Matkę Bożą mianem Królowej Korony Polskiej.
Inwokację tę włączono, początkowo nieoficjalnie do Litanii Loretańskiej. Wizerunek ten
41
zawędrował do Wrocławia. Obecnie wierni znają go jako obraz Matki Bożej Patronki
Solidarności.
Niemniej istotną rolę odgrywa obraz Matki Bożej Królowej Korony Polskiej. Powstał on
w latach 20-tych XX wieku w Porchowie koło Buczacza. Dokonało się to w kościele pod tym
wezwaniem. Tam nieprofesjonalna malarka wykonała dzieło, a to stało się obiektem kultu.
Związana z nim była także symbolika narodowa. Po wojnie wizerunek został przewieziony
przez księdza Franciszka Rozwoda. Wędrował wraz z kapłanem na kolejne parafie. Gdy
ksiądz Rozwód odszedł na emeryturę, obraz trafił do muzeum Archidiecezjalnego we
Wrocławiu (tam posługiwał zmarły już kapłan) i stał się eksponatem muzealnym.
Religijność katolicka, maryjna, wiąże się często z patriotyzmem. Znajdowało to swe
odzwierciedlenie w wizerunkach Matki Bożej, na których znajdują się herby i inne symbole
narodowe. Dobre exemplum to witraż poświęcony Matce Bożej Łaskawej, Królowej Korony
Polskiej z katedry łacińskiej we Lwowie. Artysta umieścił na nim między innymi herby
najważniejszych ziem Rzeczypospolitej. Te wiążą się zaś z symboliką powstańczego rządu
narodowego z 1863 roku.
Z kolei w Lewaczach koło Ostropola w 1928 powstał ufundowany przez tercjarkę Adelę
Rudnicką i namalowany przez nieznanego artystę-amatora obraz. Po wojnie obraz trafił do
niewielkiego kościoła w Barkowie Wielkim koło Żmigrodu. Następnie lud zapomniał o nim.
Wizerunek ani nie trafił do muzeum, ani nie stał się obiektem kultu. Ponadto od czasów II
Wojny obraz nie został poddany konserwacji (w każdym razie tak było jeszcze na początku
pierwszej dekady XXI wieku). W połowie XX wieku został jedynie prowizorycznie szyty.
Na obszarze Lwowa i całej Archidiecezji Lwowskiej kwitł szczególnie żywy i głęboko
zakorzeniony kult Maryjny. Święty Józef Bilczewski zainicjował pierwszy na ziemiach
polskich Kongres Maryjny. Doszło do niego w 1904 roku właśnie we Lwowie. Po
uroczystościach pozostała czterotomowa księga pamiątkowa. Tom ozdabia wizerunek
z napisem „Ozdobo i obrono Ukrainy módl się za nami”. Chodziło o Matkę Bożą
Berdyczowską. Nazywaną w tamtych czasach „Królową i ozdobą stepów Ukrainy, wzgórzy
Podola i wołyńskich lasów, przecudowną w berdyczowskim obrazie Maryją”. Jej kult
rozkwitał w sanktuarium karmelitów w Berdyczowie. Obecnie nie istnieje już oryginał,
a kopia znajduje się w siedzibie Związku Harcerstwa Polskiego.
42
Wróćmy jednak do Archidiecezji Lwowskiej, a więc ziem obejmujących późniejsze
województwa lwowskie, tarnopolskie i stanisławowskie. W tym miejscu warto zaznaczyć, że
jednym z najstarszych, bo sięgających aż XIII wieku, miejsc kultu była Zarwanica na Podolu.
Tam, w miejscu zwanym „ukraińską Częstochową” znajdowała się ikona Matki Bożej
z Jezusem. To najstarszy na Ukrainie wizerunek Matki Bożej.
Szukając miejsc kluczowych dla maryjnego kultu należy też wspomnieć o Bełzie. W 1380
roku to właśnie z zamku w miejscowości Bełz „wywędrowała” na Jasną Górę Czarna
Madonna. To zatem z Kresów pochodzi najbardziej znana ikona Maryjna Rzeczypospolitej.
Pozostał po niej kościół z napisem „Bełz constante Fidelis” i tablica przypominająca
pochwałę udzieloną miejscowości przez Jana Kazimierza w XVII wieku. Dziś mieści się tam
siedziba wspólnoty prawosławnej.
Jednym z najbardziej otoczonych kultem obrazów kresowych był obraz Matki Bożej
Pocieszenia w Sokalu. Madonna Sokalska w 1724 roku została pierwszą w archidiecezji
lwowskiej (a czwartą w Rzeczypospolitej) Madonną koronowaną w archidiecezji lwowskiej
koronami papieskimi. Klasztor, gdzie znajdował się obraz został znacznie zniszczony podczas
I Wojny Światowej. Jeszcze wcześniej „ucierpiał” w pożarze. Część osób twierdzi, że obraz
cudownie ocalał, inni mówią, że obecnie istnieje tylko jego kopia.
Integralny element kultu w Archidiecezji Lwowskiej stanowiły teksty pieśni modlitw
związanych z obrazami Matki Bożej. Dotyczy to także Matki Bożej Sokalskiej. Wspomnijmy
tu choćby o pieśni nawiązującej do Jej obrazu:
„Witaj pociecho w tym płaczu padole
Uśmierz gniew Boski za ludzkie swawole
Z Sokala łaska Twoja na świat płynie
Doznaje tego Lwów Bełz i Wołynie”.
Z tej okazji poeta ksiądz Jan Twardowski napisał modlitwę zaczynającą się od słów:
„Czternastowieczna Matko Najświętsza
Przymierze między dawnymi i nowymi laty
Któraś ocalała ze zniszczonego przez Tatarów Sokala
U której chroniła się ludność ufając Twojej niezawodnej opiece”.
43
Matka Boża Sokalska (lub wierna kopia tego obrazu) po II Wojnie Światowej trafiła do
Lwowa, a następnie została przeniesiona do Hrubieszowa.
Mówiąc o miejscach kultu maryjnego na Kresach dawnej Rzeczypospolitej należałoby udać
się do Podkamienia. To tutaj mieścił się klasztor, na który szczodrze łożył choćby król Jan III
Sobieski. W 1725 roku dekretem rzymskiej kapituły kanoników świętego Piotra pozwolono
na koronację Matki Bożej Różańcowej w Podkamieniu. To jedna z najstarszych koronacji
obrazów maryjnych w Rzeczypospolitej. Obecnie, po wielu historycznych zawirowaniach,
obraz ten znajduje się we Wrocławiu.
Nie sposób nie wspomnieć o obrazie Matki Bożej Łaskawej znajdującym się w kościele
obrządku ormiańskiego w Stanisławowie. W 1937 roku nastąpiła jego koronacja: największa
tego typu uroczystość na Kresach w dwudziestoleciu międzywojennym. Do Stanisławowa
zjechało wówczas tysięce pielgrzymów, nie licząc miejscowych. W ceremonii uczestniczyli
między innymi arcybiskup lwowski obrządku ormiańskiego, Józef Teodorowicz, prymas
August Hlond, a także późniejszy święty, ojciec Maksymilian Kolbe. Dziś wizerunek Matki
Bożej Łaskawej stanowi chlubę Gdańszczan.
Archidiecezja Lwowska to jednak nie tylko Madonny. To także słynne wizerunki Chrystusa.
Jeden z najsłynniejszych to Chrystus z Milatyna. Obraz ten ojciec doktor Józef Mocarski,
prowincjał dominikanów przywiózł z Rzymu do Milatyna (znajdującego się kilkadziesiąt
kilometrów na północny wschód od Lwowa). Darował go swej krewnej. Koniec końców
wizerunek trafił do domu cześnika latyczewskiego nazwiskiem Sobierzański. Jego synek
bliski był śmierci, jednak dzięki włożeniu obrazu do kolebki, połączonego z modlitwą i wiarą
jego matki cudownie wyzdrowiał. Dwa lata później dziecko ponownie zachorowało
i ponownie wyzdrowiało, a na lewej ręce pojawiły się cieknące z lewej ręki Pana Jezusa
krople krwi. Wieści o tym zdarzeniu rozniosły się po okolicy, a badaniem nadzwyczajnych
wydarzeń zajęły się komisje kościelne. Obraz trafił do kościoła, gdzie służył do celów kultu
religijnego – za zgodą uznających go za cudowny biskupów.
Wizerunek Chrystusa z Milatyna wiązał się zazwyczaj z wizerunkiem Matki Bożej
Kochawińskiej. W drugiej połowie XIX wieku wizerunki te stanowiły obiekt szczególnego
kultu w ówczesnej Galicji Wschodniej. Kochawina, wielki ośrodek kultu, może zostać uznana
wręcz za prawzór Lichenia.
44
Równie silnym kultem otoczony był wizerunek Jezusa Miłosiernego z Tarnorudy, niewielkiej
wsi leżącej po obydwu stronach Zbrucza. W okresie zaborów wieś tę przecięła granica
austriacko-rosyjska. Obraz pozostał po stronie rosyjskiej. W XVIII wieku wizerunek został
opatrzony srebrną szarfą z napisem „lud się do Ciebie w potrzebie ucieka/ Jezu od Ciebie
miłosierdzia czeka”. W starych modlitewnikach można znaleźć też wzmianki o „Jezusie
Tułaczu z Tarnorudy”. Obraz ten bowiem ewakuowano podczas najazdu bolszewików
w 1920 roku. Przez znaczną część XX wieku przemieszczał się on z miasta do miasta.
Następnie znalazł zaś przystań w sanktuarium Jezusa Miłosiernego w Zielonce Pasłęckiej.
W lipcu 1939 roku natomiast doszło do ostatniej na Kresach i w całej II Rzeczypospolitej
koronacji marmurowego posągu Matki Bożej Jazłowieckiej dłuta Oskara Sosnowskiego.
Uroczystości tej przewodniczył prymas August Hlond. W obchodach brał udział pułk ułanów
z lwowskiego Łyczakowa. Obecnie posąg znajduje się w Szymanowie pod Warszawą. Tam
też istnieje centrum kultu Matki Bożej Jazłowieckiej.
45
VII. AUTORZY I ŹRÓDŁA OPRACOWANIA
Kompendium Programowe powstało w trakcie debaty seminaryjnej Akademii Dziedzictwa
Kresów. Uczestnicy debaty są najważniejszymi autorami tego dokumentu. Dziękujemy
wszystkim uczestnikom tych prac za twórczy wkład w powstanie Kompendium.
Mieczysław Czytajło
Janusz Czarski
Artur Dobrucki
Tomasz Drażniowski
Izabela Dzieduszycka
Prof. dr hab. Maria Dzielska
Piotr Jaworski-Grzanka
Prof. dr hab. Antoni Kamiński
Prof. dr hab. Kazimierz Karolczak
Joanna Kluz
Dr hab. Krzysztof Koehler
Aleksander Konopek
Zofia Kostka-Bieńkowska
Robert Kultys
Prof. UAM dr hab. Jacek Kowalski
Tomasz Kuba Kozłowski
Aldona Kruszyńska
Dr hab. Rafał Lis
Stanisław Piotr Makara
Ks. prof. Józef Marecki
Jerzy Mańkowski
Dr Ferdynand Morski
Jan Musiał
Jerzy Nazaruk
Jan Olizar
Władysław Ortyl
Adam Pęzioł
46
Prof. Jerzy Piórecki
Narcyz Piórecki
Waldemar Rataj
Dr Daniel Reniszewski
Marcin Stolarski
Prof. Krzysztof Stopka
Dr Marta Trojanowska
Tomasz Wasielewski
Dr Wojciech Wendland
Mateusz Werner
Maciej Wojciechowski
Ks. Marek Wojnarowski
Wit Karol Wojtowicz
Dr Jerzy Wowczak
Dr Leopold Zgoda
Dr hab. Andrzej Zięba
Dr Dariusz Zięba
Opracowanie na podstawie autorskich głosów w dyskusji seminaryjnej: Marcin Jendrzejczak
Poszczególne rozdziały Kompendium powstały na bazie wypowiedzi jej autorów,
zaprezentowanych w czasie dyskusji programowej ADK. Poniżej prezentujemy szczegółowe
zestawienie źródeł.
I. Akademia Dziedzictwa Kresów – historia i idee: materiały Fundacji Kolegium Wigierskie,
rozmowa z prezesem Fundacji Kolegium Wigierskie - Waldemarem Ratajem.
II. Ścieżka Dawna Rzeczpospolita
1. Naród obywatelski w dawnej Rzeczypospolitej: Wojciech Wendland („Sarmacja jako
pozytywna energia”, ADK Łańcut 2016), Waldemar Rataj („Fenomen Dziedzictwa
Kresów jako znak jakości dawnej Rzeczypospolitej”, ADK Łańcut 2016), głosy w
dyskusji (ADK Łańcut 2016)
47
2. Religia a polityka w dawnej Rzeczypospolitej: Krzysztofa Koehlera (ADK Łańcut
2016)
3. Sarmacja i republikanizm: Waldemar Rataj („Kresy jako pojęcie i wartość
kulturotwórcza w strategii Akademii Dziedzictwa Kresów i w pracach programowych
na rzecz Muzeum Dziedzictwa Kresów Dawnej Rzeczypospolitej”), Wojciech
Wendland („Sarmacja jako pozytywna energia”), Waldemar Rataj (komentarz do
referatu W. Wendlanda), Mateusz Werner (komentarz do referatu), głosy w dyskusji
(ADK Łańcut 2016)
4. Sejmiki dawnej Rzeczypospolitej i ich artystyczne przedstawienia: Jacek Kowalski
(„Sejmiki Jana Piotra Norblina oświeceniowy reportaż z sarmackiej
nierzeczywistości”, ADK Łańcut 2016).
5. Unionizm, a dawna Rzeczpospolita: Tomasz Kuba Kozłowski (ADK Łańcut 2016),
Waldemar Rataj (ADK Łańcut 2016)
6. Wolność i jej rozumienie w dawnej Rzeczypospolitej: wywiad z Waldemarem
Ratajem na temat wykładu i interpretacji treści, które zostały zaprezentowane
i poddane debacie programowej w ramach prac Akademii Dziedzictwa Kresów.
7. Dzieje łańcuckich Żydów: Joanna Kluz (ADK Łańcut 2016)
III. Ścieżka Kresy
1. Kresy i kresowa tożsamość: Jerzy Nazaruk „O Europie Środkowowschodniej” (ADK
Krasiczyn 2015, tekst pisany), Waldemar Rataj (AKD Krasiczyn 2015) oraz wywiad
na temat treści, które zostały zaprezentowane podczas debaty programowej Akademii
Dziedzictwa Kresów
2. Kresy a pogranicza: Jerzy Nazaruk „O Europie Środkowowschodniej” „O Europie
Środkowowschodniej” (ADK Krasiczyn 2015, tekst pisany)
IV. Ścieżka Kresowe Rody i Wielcy Ludzie Kresów
1. Adam Stefan kardynał Sapieha – człowiek Kresów: Józef Marecki (AKD
Zarzecze/Łańcut/Basznia Dolna 2017)
2. Celina Rozalia Leonarda Chludzińska – błogosławiona z Kresów: Maria Dzielska
(ADK Lubaczów 2017)
3. Dzieduszyccy: historia wielkiego kresowego rodu: Kazimierz Karolczak (ADK Łańcut
2016, ADK Zarzecze 2017)
48
4. Potoccy i kresowe aspekty ich historii: Aldona Kruszyńska, Daniel Reniszewski
(ADK Łańcut 2016)
V. Ścieżka: Dwór Kresowy
1. Kresowy dwór – (nie)zapomniane dziedzictwo: Kazimierz Karolczak (ADK Basznia
Dolna 2017), dyskusja z głosami m.in. Kazimierza Karolczaka i Tomasza
Drażniowskiego (ADK Lubaczów 2017)
2. Charakterystyczne cechy etosu dworu: Kazimierz Karolczak (ADK Basznia Dolna
2017), Karol Wit Wojtowicz, (ADK Basznia Dolna 2017), Krzysztof Koehler (ADK
Basznia Dolna 2017)
3. Dwór a polityka: Waldemar Rataj (ADK Basznia Dolna 2017), Mateusz Werner
(ADK Basznia Dolna 2017), Rafał Lis (ADK Basznia Dolna 2017)
4. Etos dworu z socjologicznego punktu widzenia: Antoni Kamiński, (ADK Basznia
Dolna 2017), wypowiedzi w dyskusji (ADK Basznia Dolna 2017)
VI. Ścieżka Kresy i religia / Madonny Kresowe
1. Archidiecezja Lwowska i jej dobra w Lubaczowie: Stanisław Piotr Makara (AKD
Lubaczów 2016, ADK Lubaczów 2017)
2. Tadeusz Kukiz i Madonny Kresowe: Maciej Wojciechowski (AKD Lubaczów 2016)
3. Obrazy i wizerunki Madonn Kresowych: referaty: Marta Trojanowska (ADK
Lubaczów 2016), Tomasz Kuba Kozłowski (ADK Lubaczów 2016)