6 10 12 20 26 29

44

Transcript of 6 10 12 20 26 29

Page 1: 6 10 12 20 26 29
Page 2: 6 10 12 20 26 29
Page 3: 6 10 12 20 26 29

fot. Tomasz Wolff

W numerze:

Moc obligacji

Stypendialne eldorado

Spełnienie marzeń

Odzyskać tosamość

Symbol niepodległości

Nie dajmy się skubać!

Kaliskie doświadczenia

Pomoc dla uczniów

Rozbudowa UAM

Potrzeba pełnej historii

Upamiętnienie legionistów

Jak widzą Kalisz?

6

10

12

20

26

29

Jak minął rok?

Pytanie skierowaliśmy do wielu kaliszan, przed-stawicieli rozmaitych środowisk. Zanim Państwo przeczytają, jakie wydarzenia na świecie, w kraju i w mieście oraz w życiu osobistym wywarły na nich wpływ – podzielę się własnymi refleksjami.

W 2005 roku na szczególną uwagę zasłużyły moim zdaniem trzy wydania „Kalisii”: nr 3-4, opubli-kowany z okazji pierwszych Dni Kultury Żydowskiej w Kaliszu, nr 5-6, złożony w hołdzie Ojcu Świę-temu, Janowi Pawłowi II, przygotowany po Jego śmierci, oraz numer 7-8-9, w którym pożegnaliśmy zmarłego 3 sierpnia 2005 roku jezuitę związanego z Kaliszem, Ojca Stefana Dzierżka.

I właściwie mogę powiedzieć, że według tego klucza rozdzielam moje myśli, jeśli chodzi o szcze-gólne wydarzenia roku 2005. Krążą one wokół śmierci naszego Wielkiego Rodaka, Jana Pawła II, oraz śmierci jezuity służącego nam, kaliszanom, przez wiele lat, Ojca Stefana Dzierżka. Przywołują także ten niezwykły świat żydowski dawnego Kali-sza, którego, niestety, nie znałam.

Jeśli chodzi o edycję papieską, podkreślam, iż była ona przygotowana połączonymi siłami ludzi duchownych i świeckich. Ich wysiłek nie poszedł na marne – wydanie pozytywnie przyjęli miesz-kańcy naszego miasta. Już pod koniec sierpnia zostało w redakcji zaledwie kilka egzemplarzy. Musieliśmy dodrukować jeszcze kilkaset, które były rozprowadzane w trakcie V Dnia Papieskiego w Kaliszu i podczas Sympozjum „Jan Paweł II – dlaczego Wielki?”. Numer papieski rozesłaliśmy w świat, otrzymali go m.in.: Papieski Instytut Polski w Rzymie, Katolicka Agencja Informacyjna, Episko-

pat Polski, Nuncjatura Apostolska w Polsce, Kurie Metropolitarne w Krakowie, Poznaniu, Wrocławiu, Częstochowie i Gnieźnie, Katolicki Uniwersytet Lubelski, ważniejsze kurie diecezjalne w całej Polsce.

Bardzo wielu Czytelnikom „Kalisii” podobał się portret Ojca Stefana Dzierżka, wykonany przez księdza Mariusza Pohla, który otrzymaliśmy do publikacji dzięki kaliskiej „Solidarności”. „Jak żywy”, słyszałam komentarze. I coś w tym jest – idzie jesiennego dnia przez jezuicki podwórzec, w filcowych butach, sportowej bluzie i ciemnym berecie. W spracowanych rękach ma różaniec – modli się. Skromny posturą – silny duchem. Ten portret ze zdjęcia zachowam w pamięci.

Wydanie żydowskie odrodziło pamięć o wspól-nej polsko-żydowskiej historii i zachowa ją dla potomnych. W większości mówi o czasie minionym, lecz naród, który nie czerpie ze swej przeszłości – jest narodem jałowym. Dlatego wytrwałe ożywia-nie naszych dziejów ma sens. Oby już nigdy nie zgasła żadna z części tej wielości.

Powyższe wydarzenia przeszły do historii. Teraz liczy się najbliższa przyszłość, na którą jednak złożą się doświadczenia minionych dni. Nad-chodzi czas wielkiej radości, narodzenia Jezusa. Będziemy tym bardziej może cieszyć się z tego, że możemy być razem, w naszym mieście, w naszym domu, z najbliższymi. Będziemy radośnie śpiewać „Wśród nocnej ciszy”. W imieniu całej redakcji pra-gnę więc życzyć wszystkim Czytelnikom radości, spokoju i serdeczności.

Elżbieta Zmarzła

Page 4: 6 10 12 20 26 29

Minęły już trzy lata, odkąd objął Pan urząd Prezydenta Miasta Kalisza. Co zmieniło się w mieście w tym okresie?

Kalisz stał się miastem dynamicznym i otwartym na inwestycje sprzyjające jego dalszemu rozwo-jowi. Wśród najważniejszych sukcesów minionych trzech lat na pewno należy wymienić wybudowanie dwóch tras – Stanczukowskiego (obecnie ul. Pił-sudskiego) i Szlaku Bursztynowego. Warto wspo-mnieć również o programie termomodernizacji i poprawie stanu technicznego 28 szkół. Nakłady na ten cel wyniosły łącznie 45,5 mln zł. Możemy się również poszczycić wybudowaniem Gimnazjum nr 9, najnowocześniejszej szkoły w Wielkopolsce.

Dynamikę działań zarządczych najlepiej jednak obrazuje rozwój gospodarczy miasta. Bezrobocie spadło z 17 do 13 procent w ciągu dwóch ostatnich lat. Wzrosły nakłady inwestycyjne, powstały nowe centra handlowe, w Kaliszu pojawili się nowi inwe-storzy krajowi i zagraniczni. Także budownictwo mieszkaniowe szybko się rozwija – oddaliśmy do użytku 274 mieszkania w Kaliskim Towarzystwie Budownictwa Społecznego i 76 mieszkań komunal-nych. Dzięki stworzeniu odpowiednich warunków inwestycyjnych sprawnie funkcjonuje budownictwo spółdzielcze i prywatne. Rozpoczęliśmy również budowę ważnej dla miasta hali widowiskowo-spor-towej na ponad 2,5 tysiąca miejsc.

Wspomniał Pan o budownictwie komunal-nym. Czy tego typu działania rozwiążą trudną sytuację kaliskiego mieszkalnictwa?

Uważam, że obecny sposób zarządzania i ad-ministrowania zasobami mieszkaniowymi miasta jest nieskuteczny. Potrzebne są reformy. Ale na reformy własnościowe, np. w formie przekształ-cenia MZBM-u w spółkę prawa handlowego, nie ma przyzwolenia w Radzie Miejskiej. Być może remedium na stan zapaści ekonomicznej wielu rodzin będzie abolicja czynszowa, o której – jak Państwo pamiętacie – mówiłem w moim programie wyborczym. Wracam do tego pomysłu, przekaza-łem go do ponownego opracowania.

Należy jednak pamiętać, że wielu mieszkańcom Kalisza życie utrudnia także niejasna sytuacja prawna wspólnot mieszkaniowych, które w świetle prawa nie posiadają osobowości prawnej, a tym samym nie posiadają zdolności kredytowych i dla banków nie są partnerami. Aby mogli otrzymać kre-dyty, miasto musiałoby dać im gwarancje, których nie może udzielić z różnych powodów.

Niełatwo również o porozumienie w sprawie kaliskich oczyszczalni ścieków.

Dług za wybudowanie oczyszczalni ścieków, kolektorów i innych urządzeń im towarzyszących wynosi obecnie 727 zł na jednego mieszkańca. Tak być nie może, dlatego rozpatrujemy kilka sposobów rozwiązania tego problemu. Niestety, żaden z nich nie znajduje akceptacji w gremiach,

Kalisz to miasto nowoczesnektóre zarządzają systemem wod-no-kanalizacyjnym. Utrzymuje się, że obecny układ dwóch spółek – Przedsiębiorstwa Wodociągów i Kanalizacji oraz Spółki Wodno--Ściekowej „Prosna” – jest naj-lepszy, najbardziej optymalny. Tymczasem gołym okiem widać, że jest inaczej. Sytuacja staje się bardzo trudna, zwłaszcza w obli-czu rozbudowy systemu kanaliza-cyjnego w mieście finansowanego z Funduszu Spójności.

Czy przyszłoroczny budżet miasta wpłynie na dalszy rozwój Kalisza?

Projekt budżetu przedstawiony Radzie Miejskiej jest dokładnie taki, jaki być powinien. Ekspan-sywny, oszczędny, bezpieczny, kontynuujący tę linię rozwoju, którą zapoczątkowaliśmy przed trzema laty. W budżecie, co zawsze podkreślam, powinien zawierać się charakter miasta, styl zarządzania, cele rozwojowe. Jeśli zapisujemy po stronie dochodów kwotę 302 541 tys. zł – uwaga na przekro-czoną barierę 300 mln – która jest większa od tegorocznej o 14 proc., ma to swoją wymowę. Jeśli po stronie wydatków zapisujemy kwotę 325 mln 309 tys. zł, w tym 84 mln na inwestycje, to oznacza, że przekroczyliśmy już znacznie granicę wyznaczaną dla budżetów prorozwojo-wych. Bo wydatki majątkowe sięgną blisko 26 procent. To robi wrażenie nie tylko na wszystkich naszych gościach z innych samorządów, ale i na mieszkańcach Kalisza.

Rozwój gospodarczy miasta wymaga tra-fionych decyzji inwestycyjnych. Rozumiem, że dotychczasowe działania w tym względzie ocenia Pan pozytywnie?

Inwestycje, które dotychczas przeprowadzili-śmy okazały się efektywne i niezmiernie ważne dla gospodarczego rozwoju miasta. Każdy inwestor, który ma swoją siedzibę w Kaliszu, rozgląda się wokół i ocenia, na ile sprzyja mu miasto, otoczenie, jego infrastruktura – nie tylko techniczna i drogowa, ale i oświatowa, handlowa oraz usługowa. Inwe-storzy zagraniczni cenią to wszystko, co sprzyja podnoszeniu poziomu życia – centra handlowe i hipermarkety, rozwinięte szkolnictwo, czyste środowisko, możliwość wypoczynku biernego i aktywnego, łatwość w dotarciu do innych miast. Nie wstrzymujemy żadnych inwestycji w mieście, bo przynoszą one same korzyści.

A zatem przedsiębiorczość w Kaliszu rozwija się w dobrym tempie?

Na koniec października tego roku bezrobocie w Kaliszu spadło do 13 procent, czyli obniżyło się aż o cztery punkty w ciągu dwóch lat. To oznacza, że pracę znalazło prawie 2 tys. osób. Był to spadek jeden z największych w województwie. Inną miarą wzrostu jest rosnący udział miasta w podatku od osób fizycznych (PIT) oraz od osób prawnych (CIT), a także rosnące dochody z podatku od nieruchomości. Kalisz już po raz drugi wpłaci do budżetu państwa kwotę wyrównawczą, ponieważ przekroczy wskaźnik podatku dochodowego na jednego mieszkańca, który wynosi 110 procent dla wszystkich powiatów w Polsce. W tym roku ta kwota wyniosła 650 tys. zł, w przyszłym roku Ministerstwo Finansów zwiększy ją do 991 tys. zł. To wszystko należy potraktować jako wskaźniki wzrostu – albo inaczej, jako wskaźniki koniunktury.

Czy nasze dobre samopoczucie znajduje potwierdzenie w ocenach zewnętrznych obser-watorów rozwoju miasta?

Tak, jesteśmy bardzo dobrze oceniani przez zewnętrznych ekspertów. W rankingu „Wspólnoty”,

sam

orzą

d

Prezydent Janusz Pęcherz (z prawej) z wiceprezydentem Tadeuszem Krawczykowskim na budowie hali widowiskowo-sportowej przy Gimnazjum nr 9. Fot. BIM

Pylony, które będą podtrzymywać dźwigary dachowe.

Page 5: 6 10 12 20 26 29

Najważniejsze wydarzenia roku 2005Wojciech Bachor – przewodniczący Klubu Radnych Pra-wicy

Świat – śmierć Jana Pawła II. Świat na chwilę zatrzymał się w mie-jscu, ludzie zaczęl i zastanawiać się nad pewnymi wartościami. Ten czas po śmierci Ojca Świętego był cza-

sem modlitwy i skupienia.Kraj – zwrotem były wybory, i prezydenckie, i

parlamentarne. Po ich wynikach przewiduję dużą zmianę w jakości rządzenia. Teraz polityka powinna pójść w kierunku służby społeczeństwu. Do tej pory politycy zapominali, że wygrana w wyborach to wielka odpowiedzialność i służba.

Miasto – można pokusić się o stwierdzenie, że wydarzeniem roku były zrealizowane inwestycje. Dla mnie najważniejszy był Szlak Bursztynowy – bo to ja zacząłem procedury związane z wykupem gruntów i bardzo mi zależało na tym, aby inwestycja była w końcu zrealizowana. Teraz wiemy, że Szlak Bursztynowy bardzo odciążył ruch w mieście.

Osobiste – moja córka wyszła za mąż. Napisałem książkę bez złotówki dotacji z zewnątrz. Powstała publikacja pt. „15 lat odrodzonego samorządu terytorialnego. Wybrane dokumenty źródłowe dokonywanej transformacji ustrojowej”.

Inspektor Roman Borycki, komendant miejski Policji w Ka-liszu

Świat – globalne za-grożenie terroryzmem, przy jednoczesnym znacznym zaangażo-waniu różnych państw w walce z tym zjawi-skiem, jest zagadnie-niem szczególnie wpły-wającym na ludzkie zachowania. Wojna na

ziemiach Bliskiego Wschodu oraz liczne ataki terrorystyczne na całym świecie przekonują ludzi mieszkających na różnych kontynentach o rosną-cym zagrożeniu bezpieczeństwa.

Kraj – publiczne umieranie Wielkiego Polaka – papieża Jana Pawła II. Przeżycie związane z Jego śmiercią spontanicznie zjednoczyło wszystkich ludzi, bez względu na wcześniejsze ich konflikty czy uprzedzenia.

Kalisz – zauważalne liczne inwestycje w mie-ście, które wpływają na wzrost prestiżu Kalisza: otwarcie części Trasy Bursztynowej, dynamiczny rozwój szkolnictwa wyższego, nowe osiedla i centra handlowe.

Praca – cieszy brak wydarzeń nadzwyczajnych, przestępstw głośnych i bulwersujących opinię pu-bliczną, co świadczy o właściwej pracy kaliskich policjantów w zakresie prewencji kryminalnej.

najbardziej prestiżowego czasopisma samorządo-wego, Kalisz został sklasyfikowany na 7 miejscu pod względem zaangażowania inwestycyjnego w grupie miast na prawach powiatu. W rankin-gu „Rzeczpospolitej” na najlepiej zarządzane miasto Kalisz znalazł się na miejscu 11 wśród największych polskich miast. Najistotniejsze w tych ocenach jest to, że miasto nie zgłaszało swojego udziału, dokonano ich niezależnie od nas. A gdy dodamy do tych wyróżnień certyfikat „Przyjaźni środowisku” i nagrodę z nim związaną, to możemy z czystym sumieniem powiedzieć, że tę część pracy, jaka przypadła nam na ostatnie trzy lata, wykonaliśmy dobrze.

Opłacało się inwestować w działania przyja-zne środowisku?

Tak, największe inwestycje Kalisza w ostatnich pięciu latach dotyczą środowiska. W przyszłym roku ukończymy budowę zakładu utylizacji odpa-dów „Orli Staw” w Prażuchach oraz rozpoczniemy projekt „Przebudowa systemu odprowadzania ścieków” – oba zadania warte są po 80 mln zł, a finansujemy je ze środków unijnych. Trudno nie wspomnieć także o pogłębieniu Prosny i zabez-pieczeniu Rajskowa przed powodziami. A że przy okazji powstała piękna trasa rowerowo-spacerowa wzdłuż Prosny, to korzyść podwójna. Przy okazji – tras rowerowych w Kaliszu powstało w ostatnich kilku latach tyle, ile w ostatnim półwieczu.

Czy poza termomodernizacją placówek oświatowych możemy liczyć na kolejne inwe-stycje w kaliskie szkolnictwo wyższe?

Rozwój Kalisza jako ośrodka akademickiego jest już praktycznie przesądzony. Za rok powinna się rozpocząć inwestycja, która wstrząśnie naszymi marzeniami – budowa przy Nowym Świecie kom-pleksu uniwersyteckiego z biblioteką, gmachami dydaktycznymi, salą gimnastyczną i aulą, która będzie zarazem salą koncertową Filharmonii Kaliskiej. Podpisaliśmy porozumienie z władzami Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza w Poznaniu w sprawie partycypacji miasta w inwestycji i współ-pracy. Dlaczego powiedziałem, że ta inwestycja wstrząśnie naszymi marzeniami? Bo w najśmiel-szych marzeniach nie przypuszczaliśmy, iż będzie tak wielka i tak piękna.

Będziemy dumni z naszych szkół, z naszych uczelni, będziemy dumni z Kalisza akademickie-go. Kalisz to miasto wielkiej historii, ale teraźniej-szość w niczym jej nie ustępuje. Stworzyliśmy i realizujemy wizję miasta nowoczesnego. To także powód do satysfakcji i dumy.

Dziekuję za rozmowę.

Rozmawiała Elżbieta Zmarzła

Burzliwa debataSeminarium pod hasłem „Unia Europejska

– bliżej” odbyło się 18 listopada br. w Sali Re-cepcyjnej kaliskiego ratusza. Seminarium zostało zorganizowane przez Centrum Stosunków Mię-dzynarodowych (CSM) i Fundację im. Roberta Schumana, a wzięli w nim udział m.in. kaliscy radni, przedstawiciele związków zawodowych, organizacji pozarządowych oraz członkowie szkol-nych klubów europejskich wraz z opiekunami.

Prelegenci poruszyli m.in. tematy związane z reformą Unii Europejskiej, rozszerzeniem o Ukrainę i Turcję oraz perspektywami rozwoju i oczekiwaniami Polaków w tym zakresie.

Burzliwa dyskusja dotyczyła głównie kształtu Traktatu Konstytucyjnego i konsekwencji związa-nych z jego odrzuceniem oraz bilansu członko-stwa Polski w UE.

Uczestnicy debaty wyrażali wątpliwości zwią-zane z przyszłością Unii Europejskiej zarówno w kontekście rozszerzenia o nowe państwa, jak również wynikające z braku spójnej wizji silnego organizmu europejskiego. Ograniczony czas trwa-nia debaty przerwał wymianę poglądów, ale se-minarium potwierdziło potrzebę dyskusji na temat Unii Europejskiej oraz rosnące zainteresowanie tą tematyką, szczególnie wśród młodzieży.

Było to jedno z serii seminariów organizowanych przez Centrum Stosunków Międzynarodowych i Fundację im. Roberta Schumana w kilkunastu polskich miastach – w ramach projektu finanso-wanego ze środków Urzędu Komitetu Integracji Europejskiej we współpracy z Fundacją Konrada Adenauera w Polsce. P.L.

__________________Centrum Stosunków Międzynarodowych (CSM)

to niezależny ośrodek zajmujący się polską polityką międzynarodową oraz najważniejszymi problemami na arenie międzynarodowej dotyczącymi Polski. Do zadań CSM należy monitorowanie działań rządu w polityce zagranicznej oraz analiza aktualnej sytuacji międzynaro-dowej naszego kraju. Więcej informacji można uzyskać na stronie internetowej: www.csm.org.pl

Fundacja im. Roberta Schumana to organizacja poza-rządowa, której celem jest informowanie społeczeństwa o Unii Europejskiej i zachęcanie do aktywnego uczest-nictwa w procesie jednoczenia Europy. Więcej informacji

na stronie: www.schuman.org.pl

Budowa konstrukcji stropu.

na stronie: www.schuman.org.pl

Page 6: 6 10 12 20 26 29

Umowa w sprawie emisji obligacji komu-nalnych o wartości 25 milionów złotych podpisana została z PKO Bankiem Polskim 26 października 2005 roku. Dzięki wpływom ze sprzedaży obligacji Kalisz będzie mógł przystąpić do realizacji kompleksowego programu modernizacji szkół.

Decyzję o wyemitowaniu obligacji komunal-nych podjęli kaliscy radni w maju bieżącego roku. Celem emisji jest pozyskanie środków na sfinansowanie wydatków nie mających pokrycia w dochodach miasta. Wydatki te związane są z finansowaniem modernizacji placówek oświa-towych. W wyniku analizy stanu technicznego istniejących obiektów, przeprowadzonej w 2004 roku, okazało się, że znaczna część budynków szkolnych, stanowiących własność miasta, wy-maga pilnego przeprowadzenia kompleksowych robót modernizacyjnych o zróżnicowanym zakre-sie. W lutym radni uchwalili „Program poprawy stanu technicznego placówek oświatowych na lata 2005-2007”, w ramach którego modernizacją i termomodernizacją objętych zostanie 28 placó-wek oświatowych w mieście.

Koszt prac termomodernizacyjnych w szkołach to 20,5 mln złotych. 80 proc. tej kwoty miasto pokryje z zaciągniętego na ten cel kredytu, po-zostałe 20 proc. pochodzić będzie z miejskiego budżetu. Kredyt udzielany jest na preferencyjnych warunkach, co oznacza, że po zakończeniu zadania zostanie on umorzony w 25 proc. Do sfinansowania kosztów modernizacji szkół w wy-sokości 25 mln złotych posłużą wpływy z emisji obligacji miejskich.

– Skala przedsięwzięcia jest ogromna nie tylko ze względu na koszty, ale również z uwagi na przeprowadzenie audytu termomodernizacyjne-go oraz licznych i mozolnych, lecz niezbędnych kalkulacji finansowych. Z tej perspektywy to przedsięwzięcie można bez wahania określić mianem nowatorskiego, perspektywicznego i odważnego. Programem objętych jest 28 szkół. Czeka je nie tylko ocieplenie ścian i dachów, ale również wymiana okien, a nawet całego systemu ogrzewania. W końcowym efekcie stan szkół ma się zasadniczo poprawić. Aby udźwignąć ciężar inwestycji, zdecydowaliśmy się na emisję obligacji – mówi prezydent Kalisza, Janusz Pęcherz. Jak podkreśla, w sytuacji, kiedy zachodzi koniecz-ność poszukiwania zewnętrznych źródeł finan-sowania miejskich inwestycji, rynek kapitałowy daje do dyspozycji dwa podstawowe instrumenty: kredyt komercyjny oraz obligacje komunalne. Te drugie są bardziej korzystne przede wszystkim z uwagi na swoją elastyczność w zakresie ustalania terminów spłaty odsetek oraz wykupu obligacji, jak i określenia celów emisji. Instrument ten daje możliwość określenia takich terminów wykupu, które zapewniają bezpieczeństwo w zakresie płynności finansowej budżetu. Także kaliscy radni twierdzą, że emisja obligacji jest dogodną alter-natywą w stosunku do kredytu inwestycyjnego zaciągniętego w banku.

Obsługą emisji komunalnych dla Kalisza zajmie się PKO Bank Polski. Agent emisji wyłoniony zo-stał zgodnie z uchwalonymi przez Radę Miejską warunkami, w drodze przetargu pisemnego. 26 października w sali recepcyjnej ratusza Janusz Pęcherz, prezydent Kalisza, a także Tomasz Cemel, dyrektor Regionalnego Oddziału Korpo-racyjnego PKO Banku Polskiego w Poznaniu, w obecności kaliskich radnych i dyrektorów szkół podpisali uroczyście umowę w sprawie emisji obligacji.

– Emisja obligacji komunalnych Kalisza jest 175. obsługiwaną przez PKO Bank Polski. To bardzo korzystny i popularny sposób finanso-wania projektów realizowanych przez gminy. O jego atrakcyjności decyduje procedura wyboru formy finansowania znacznie prostsza niż w przy-padku tradycyjnego kredytu, brak konieczności ustanawiania zabezpieczeń, karencja w spłacie kapitału i elastyczność w wykorzystaniu środków. Dla Kalisza, który zamierza w najbliższym czasie zrealizować duży projekt modernizacji obiektów oświatowych, emisja obligacji jest najbardziej optymalną formą sfinansowania tego zadania – mówi Tomasz Cemel z PKO BP.

Miasto wyemituje obligacje o wartości 25 mln złotych w trzech transzach. Pierwsza transza na kwotę 6,7 mln złotych zostanie wyemitowana jeszcze w tym roku, druga – na kwotę 9,2 mln złotych – w 2006 roku, a trzecia, na kwotę 9,1 mln złotych, w 2007 roku. Wykup papierów oraz wy-płata oprocentowania zostaną pokryte z podatków i opłat lokalnych, a także z udziałów w podatkach będących dochodem budżetu państwa. Radni ustalili, że 31 grudnia 2016 roku będzie ostatecz-nym terminem wykupu papierów.

Pierwszą w Polsce gminą, która zdecydowała się na emisję obligacji był w 1996 roku Ostrów Wielkopolski. Wkrótce z tego przykładu skorzy-stały inne samorządy południowej Wielkopolski, m.in. Krotoszyn, Jaraczewo, Nowe Skalmierzy-ce, Pleszew, Kępno, Jarocin i Żerków. Dzięki uzyskanym w ten sposób środkom budowano lub modernizowano przede wszystkim drogi, ulice i chodniki oraz obiekty szkolne. Kalisz jako pierwszy przeznaczy tak dużą kwotę w całości na remonty placówek oświatowych.

Moc obligacjiKarina Zachara

dr Jan Galant, wy-kładowca na UAM w Kaliszu

Żartobliwie powiem, że najważniejszym wy-darzeniem w moim życiu osobistym był wyjazd w góry szlakiem młodzień-czych wypraw. Wyjazd, który nie rozczarował, za to pozwolił wejść – jednak – po raz drugi

do tej samej rzeki, doświadczyć działania czasu odnalezionego. W Kaliszu jak zwykle cykliczne imprezy kulturalne. Natomiast w kraju nie można zapomnieć o powyborczej polaryzacji postaw (PPP) i języków, co oczywiście jest sugestią prze-widywalną i wykrętną.

Ksiądz Aleksander Gendera, rektor Wyższego Semina-rium Duchownego Diecezji Kaliskiej

Świat – rok 2005 był naznaczony szczegól-nym doświadczeniem Kościoła zbudowanego na „Piotrowej skale”. W kwietniu cały świat (w

tym zauważyć należy świat mediów) towarzyszył ze wzruszeniem papieżowi Janowi Pawłowi II w Jego „przejmującej drodze do Domu Ojca”. To był dla wszystkich czas łaski. Czas, w którym Ojciec Święty duchowo odbył swą największą pielgrzym-kę – pielgrzymkę do serc milionów ludzi na całym świecie. I poprzez świadectwo swego cierpienia, przeżywanego w duchu wiary i nadziei, nauczył, że sensem życia dotkniętego przemijalnością i cierpieniem jest wieczność.

Innym doświadczeniem minionego roku były kataklizmy, które z wyjątkowym natężeniem na-wiedziły różne zakątki świata. Trzęsienia ziemi i huragany pochłonęły wiele tysięcy ofiar.

W obliczu wielorakich zagrożeń oraz widma terroru, Kościół wezwał chrześcijan do bardziej intensywnego przeżywania Eucharystii jako wielkiej szkoły miłości i pokoju. Wyrazem tego był obcho-dzony w Kościele Rok Eucharystii oraz Synod Biskupów, zwołany przez Jana Pawła II, a przepro-wadzony pod przewodnictwem Benedykta XVI.

Kraj – w Polsce rok 2005 zdominowała kultura solidarności. Pierwszym przejawem duchowej solidarności Polaków było modlitewne trwanie przy umierającym Ojcu Świętym Janie Pawle II. Place polskich miast stały się katedrami, wypełnionymi skupieniem, ciszą i modlitwą. A kiedy odszedł Jan

Rys. Wojciech Stefaniak

sam

orzą

d

Page 7: 6 10 12 20 26 29

Pierwsze prace termomodernizacyjne ruszyły już w lipcu tego roku w dwunastu szkołach i w większości z nich dobiegły końca. Zakres przepro-wadzonych remontów był różny, zależał bowiem od stanu technicznego budynków.

Jeśli chodzi o licea ogólnokształcące, jedynie w III LO prace jeszcze trwają, ale wcześniej wykona-no tam roboty związane z termomodernizacją, tj. dociepleniem ścian i dachów oraz modernizacją CO. W pozostałych szkołach wszystkie zaplanowa-ne remonty zostały już zakończone. I tak: budynek główny I LO ma już docieplony dach i nową elewa-cję oraz zmodernizowane CO. Remontem objęto też salę gimnastyczną, gdzie przeprowadzona została termomodernizacja ścian i dachu, wymiana stolarki okiennej i modernizacja CO. Podobny za-kres prac dotyczył II LO, gdzie dodatkowo wzmoc-niona została konstrukcja dachu. W budynkach IV i V LO wymieniono okna, docieplono ściany i dachy, położono nową elewację i zmodernizowano CO. Niemal te same prace wykonano w Zespole Szkół Gastronomiczno-Hotelarskich.

Nieco inaczej remonty przebiegają w Zespole Szkół Mechaniczno-Elektrycznych wraz z Centrum Kształcenia Praktycznego przy ul. Rzemieślniczej. Z uwagi na konieczność przeniesienia tam kaliskiej „Budowlanki” zdecydowano o połączeniu termo-modernizacji z modernizacją szkolnych budynków. Do tej pory w skrzydle należącym do Zespołu Szkół wymieniono okna i drzwi – zarówno zewnętrzne, jak i wewnętrzne, docieplono dachy, a wewnątrz budynku położono nowe posadzki, przeprowadzo-no modernizację CO i instalacji elektrycznej oraz pomalowano pomieszczenia. W skrzydle, w którym w przyszłości mieścić się będzie „Budowlanka” prace jeszcze trwają.

W Gimnazjum nr 4 przy ul. Polnej trwa remont elewacji budynku głównego, pozostałe prace termomodernizacyjne zostały już wykonane. W szkołach podstawowych nr 6, 7 i 9 zakończono wszystkie prace przewidziane do realizacji w bieżącym roku, tj. wymianę stolarki okiennej, do-cieplanie ścian i dachów oraz modernizację CO. Z kolei w Zespole Szkół nr l0 przy ul. Podmiejskiej dobiegają końca prace przy docieplaniu ścian i remont elewacji. Wcześniej w budynku wymieniono okna, zmodernizowano instalację CO, docieplono dach i wymieniono jego pokrycie.

W przyszłym roku we wszystkich wymienionych placówkach przeprowadzone zostaną niezbędne prace modernizacyjne, obejmujące m.in.: wymianę posadzek i podłóg, stolarki drzwiowej wewnętrznej, modernizację sanitariatów, kanalizacji sanitarnej, wodnej i deszczowej.

Nowe oblicze kaliskich szkółHarmonogram realizacji prac termomoderni-

zacyjnych i modernizacyjnych w pozostałych 16 szkołach objętych programem stworzony zostanie po uchwaleniu przyszłorocznego budżetu. W tym celu Wydział Rozbudowy Miasta i Inwestycji UM zlecił już wykonanie niezbędnych audytów i projektów.

Zmian, jakie w pierwszym etapie realizacji pro-gramu nastąpiły w kaliskich szkołach – nie sposób nie zauważyć. Dostrzegają i doceniają je zarówno uczniowie, jak i rodzice, a nauczyciele i dyrektorzy placówek głośno mówią o korzyściach płynących z prowadzonych inwestycji. Ich zdaniem pozwolą one usunąć wieloletnie zaniedbania i zmniejszyć dystans dzielący nas od bazy oświatowej państw zachodnich, w sposób radykalny poprawią warunki do realizacji zadań dydaktyczno-wychowawczych, pomogą znacznie zmniejszyć wydatki na ogrze-wanie szkół, a także poprawią estetykę obiektów szkolnych, widoczną nawet dla osób nie związa-nych z oświatą.

– Od zarania ludzkości wszystkie społeczeństwa bardzo dużą uwagę przykładały do wychowania i przygotowania do życia swoich młodych członków, zdając sobie sprawę z tego, że taka będzie przy-szłość ojczyzny, „jakie jej dzieci chowanie”. Jest to mądrość nieprzemijająca. Wszystkie współczesne wolne społeczeństwa przykładają dużą wagę do oświaty i łożą na nią duże środki. W minionym „je-dynie słusznym” okresie wiele o oświacie mówiono, ale mniej robiono w kwestii dbałości o poprawę stanu bazy lokalowej. Stąd nasze duże zapóźnienia w stosunku do państw zachodnich. Jedynym słusz-nym działaniem jest zadbać o tę bazę tak, aby jak najbardziej zmniejszyć te zaniedbania, dlatego też inicjatywa władz Kalisza jest jak najbardziej słuszna i potrzebna. Łatanie dziur było tylko działaniem doraźnym, a nam potrzeba działań radykalnych. Poza tą główną motywacją dochodzą także argu-menty inne, jak choćby to, że prace prowadzone w szkołach są widoczne dla osób postronnych i bardzo pozytywnie oceniane. Niektórzy obywatele naszego miasta twierdzą, że nareszcie widać, na co idą ich podatki. Z tak spektakularnego sukcesu nie powinna rezygnować żadna ekipa rządząca. No i wreszcie sprawa zasadnicza to oszczędności w kosztach ogrzewania szkół. Przeprowadzone remonty termoizolacyjne spowodują, że jedna z największych pozycji w budżecie oświaty zostanie zmniejszona – i to znacznie. Kilka lat wystarczy, aby poniesione wydatki uległy amortyzacji. Na koniec przytoczę truizm: każda złotówka zainwestowana w oświatę zwraca się wielokrotnie – twierdzi Tomasz Kwinta, dyrektor Zespołu Szkół Gastronomiczno--Hotelarskich.

W ramach uchwalonego przez Radę Miejską Kalisza trzyletniego programu poprawy stanu technicznego placówek oświatowych, modernizacją i termomodernizacją objętych zostanie 28 budynków szkolnych.

Karina Zachara

Paweł II, chcieliśmy prawdziwie być razem, objęci duchem wiary w życie wieczne.

Siłę solidarności przypomniały uroczystości jubileuszu 25-lecia NSZZ „Solidarność”. Wyrosła ona z ducha Chrystusowej Ewangelii i z mocy Eu-charystii, którą w pamiętnym sierpniu sprawowano w zakładach pracy pośród strajkujących robot-ników. To było wewnętrzne źródło owej wielkiej przemiany – bo aby mogły runąć mury, trzeba, by najpierw odnowiły się ludzkie serca. Teraz zaś, gdy polityczne mury runęły, pojawiły się kolejne bariery – bariery egoizmu, korupcji, bezrobocia i ubóstwa. To plagi obecne w naszym kraju. Kolejne komisje śledcze ujawniły na oczach telewidzów dziwne korupcyjne powiązania i matactwa.

W kontekście wyborów parlamentarnych i prezydenckich wraz z zapowiedzią nadejścia IV Rzeczypospolitej – ożywiły się nadzieje na odnowę. Tutaj zyskały ugrupowania zakorzenione w polskim zrywie „Solidarności”. Pomimo braku koalicji rządowej jest nadzieja na przemiany i zmiany w duchu solidarności.

Miasto – Kalisz w 2005 roku żegnał swoich Ho-norowych Obywateli. Pierwszym był Ojciec Święty Jan Paweł II. Nie sposób wymienić wszystkie inicjatywy spontanicznie podjęte w dniach żałoby. Wspomnę uroczystą sesję Rady Miejskiej, Marsz Milczenia, Apele przy pomniku, wreszcie mszę świętą, która zgromadziła kilkanaście tysięcy osób.

Kolejnym pożegnaniem, również Honorowe-go Obywatela Kalisza, był pogrzeb O. Stefana Dzierżka, kapelana „Solidarności”. W czasie sta-nu wojennego był skazany i więziony za pomoc udzielaną rodzinom internowanych Kaliszan. Spi-sane przez niego wspomnienia („Kiedy odwaga kosztowała”) są cennym dokumentem dziejów Kalisza. Powinny być wydane wraz z mowami pożegnalnymi! To historia miasta, dziedzictwo pamięci, które tworzy tożsamość.

W takim kontekście wypada mi pozostawić komentowanie innych dziedzin życia. Zrobią to z pewnością inni, bardziej kompetentni w spra-wach gospodarczych, samorządowych, kultury i sportu…

Osobiście – rok nie był łatwy, ale ciekawy i pouczający. Nie był łatwy ze względu na wy-jątkowe natężenie problemów i sytuacji, którym towarzyszyło poczucie bezsilności. Ale wówczas pozostaje zaufanie Bożej Opatrzności. Dlatego ciekawe było nowe odkrycie lektury św. Jana od Krzyża „Noc ciemna”.

Do ciekawych i pouczających zaliczam także liczne rozmowy oraz spotkania ze środowiskiem sportowców, zwłaszcza związanych z KUKS „Ka-liszanin”. Pod ich wpływem przeglądanie lokalnej prasy rozpoczynam od wydarzeń sportowych.

Page 8: 6 10 12 20 26 29

Calisia na rzeźbionych nogachStolarze i rzeźbiarze znajdą pracę w kaliskiej

fabryce fortepianów „Calisia”. Firma podpisała właśnie kontrakt z Amerykanami. Każdego roku będzie dla nich produkować czterdzieści fortepia-nów. Jeszcze niedawno spółce groziła upadłość. Teraz kaliska fabryka fortepianów staje na nogi – i to rzeźbione.

Prosty, klasyczny wygląd nogi fortepianu – to już przeżytek. Teraz jedyna w Polsce fabryka fortepia-nów „Calisia” będzie produkowała – nie waham się tego powiedzieć – dzieła sztuki. Otóż już niebawem fortepiany będą miały rzeźbione nogi i obudowę.

– Dotychczas nogi i obudowa fortepianu były proste, klasyczne. Jeszcze nigdy nie spotkaliśmy się z takim zamówieniem. To prawdopodobnie styl amerykański. Będą rzeźby, płaskorzeźby i wszel-kie ozdoby. Dla nas to nowość, z którą będziemy musieli się zmierzyć, ale z pewnością damy sobie radę – mówi Krzysztof Kołodziejczyk, kierownik produkcji.

Fortepiany z rzeźbionymi nogami i obudową to specjalne zamówienie, które złożyli Amerykanie. Co roku klienci zza oceanu chcą kupować czterdzieści takich instrumentów. Dotychczas spółka produ-kowała zaledwie kilkanaście fortepianów rocznie. Amerykanie zamówili pięć pierwszych, które wypro-dukowane zostaną do końca roku. W listopadzie pierwszy z nich popłynął już za ocean.

Aby powstał jeden fortepian, potrzeba aż trzech miesięcy, dlatego w fabryce przydadzą się dodatkowe ręce do pracy. – Potrzebni będą głównie stolarze i rzeźbiarze. Kilka osób chcemy zatrudnić na etatach. Pozostałych poprosimy o współpracę – mówi Tadeusz Sobczak, członek zarządu „Calisii”.

Jeszcze kilka lat temu „Calisia” miała spore zadłużenie. Dzięki restrukturyzacji udało się po-zbyć trzech milionów długu. Do spłacenia zostali jeszcze wierzyciele, ale to zdaniem zarządu tylko kwestia czasu. Kontrakt z Amerykanami jest nie tylko szansą postawienia firmy na nogi, ale także renomą dla Kalisza. – Dzięki tej umowie fortepiany kaliskie znane będą na całym świecie, a tym samym nasze miasto zyska na popularności – mówi Ta-deusz Sobczak, członek zarządu.

Sto lat temu fortepia-ny gościły prawie w każ-dym domu. Z biegiem czasu niestety sytuacja uległa zmianie. Prawdo-podobnie ze względu na wysoką cenę tego instrumentu, bowiem koszt fortepianu to około 50 tys. złotych. Mimo to nadal są wyznacznikiem prestiżu i pozycji spo-łecznej ich właścicieli.

M i r o s ł a w J u r e k – radny Klubu „Sa-morządny Kalisz”

Świat – wydarzenie niezmiernie przykre, śmierć Jana Pawła II.

Kraj – zmiany w rzą-dzie, czyli wyniki wybo-rów parlamentarnych i prezydenckich.

Miasto – jest wiele wydarzeń roku w tej

dziedzinie: oddanie do użytku dwóch sztanda-rowych tras: Stanczukowskiego i Bursztynowej, remonty i termomodernizacja szkół. Uważam, że wielkim sukcesem obecnej ekipy rządzącej było to, że w końcu znalazły się pieniądze na oświatę.

Osobiste – narodziny mojego wnuka, Bartka.

Krzysztof Kisiel – trener mistrza olimpijskiego i mi-strza świata, Rober-ta Korzeniowskie-go, szkoleniowiec kadry narodowej chodziarzy, nauczy-ciel wychowania fi-zycznego w SP 12 Kalisz, twórca UKS „12” Kalisz.

Świat – z racji uprawianego zawodu najbardziej interesowały mnie wydarzenia sportowe. Oczywi-ście z uwagą śledziłem lekkoatletyczne Mistrzo-stwa Świata w Helsinkach. Był to rok poolimpijski, a więc trochę spokojniejszy i dla mnie, i wszystkich ludzi związanych z królową sportu. Cieszę się, że w prestiżowych imprezach dobrze wypadali moi podopieczni. Liczę na to, że pójdą w ślady Roberta Korzeniowskiego, który zakończył już karierę.

Kraj – ważnym wydarzeniem dla mnie było Walne Zebranie Sprawozdawczo-Wy-borcze Polskiego Związku Lekkiej Atletyki. Prezesem wybrano ponownie Irenę Szewińską, a mnie delegaci również obdarzyli zaufaniem, o czym świadczy ponowny wybór do władz PZLA. Daje to możliwość kształtowania działań związku w najbliższych latach. Z satysfakcją przyjąłem też nominację byłego mojego zawodnika, Tomasza Lipca, na ministra sportu.

Miasto – jest rzeczą oczywistą, że leży mi na sercu dobro lekkiej atletyki w moim mieście. Uczniowski Klub Sportowy „12”, z którym jestem związany, okazał się po raz drugi najlepszym klubem lekkoatletycznym w Kaliszu we współza-wodnictwie dzieci i młodzieży. Na mistrzostwach Polski juniorów złoty medal w chodzie na 10 km zdobył Michał Dominiak, wychowanek Pawła Wiśniewskiego, mojego kolegi z SP 12. Inny nasz

Galeria Kalisz zapraszaJeszcze kilka miesięcy temu u zbiegu ulic

Poznańskiej i Stanczukowskiego był duży, pusty obszar. Teraz niewiele już zostało z pól obsianych żytem. Na 8-hektarowym terenie stoi wielkie cen-trum handlowe, Galeria Kalisz.

Uroczyste otwarcie największego w mieście centrum handlowego odbyło się 26 października. Tego dnia już od samego rana parking przed hi-permarketem wypełniony był po brzegi. Mieszkań-cy regionu od dawna czekali na tę inwestycję.

Prace związane z budową rozpoczęły się w kwietniu 2005 roku. W Galerii Kalisz pomieściły się: hipermarket spożywczy, w którym zostało zatrudnionych 200 osób, i 30 butików, a wkrótce nastąpi wielkie otwarcie marketu budowlanego. Przed centrum handlowym jest miejsce na po-nad 1000 samochodów. Całkowita powierzchnia Galerii Kalisz wynosi ponad 19 000 m². Sam hipermarket liczy ponad 7 000 m², zaś galeria handlowa zajmuje powierzchnię ponad 6 000 m² – to pasaże i butiki.

Pełny koszt budowy Galerii Kalisz wyniósł ok. 100 mln złotych. Przy okazji inwestycji w Kaliszu Carrefour Polska przeznaczył 4 mln na rekonstruk-cję ul. Poznańskiej, budowę oświetlenia ścieżki rowerowej wzdłuż ulicy oraz prace związane z kanalizacją sanitarną i deszczową.

W hipermarkecie w Kaliszu znaleźć można pro-dukty lokalnych producentów i rodzimych podwy-konawców. – Zatrudniamy pracowników różnych specjalności: piekarzy, cukierników, rzeźników, masarzy, kasjerki, księgowych i innych, a przy pracach budowlanych zaangażowaliśmy polskie przedsiębiorstwa z Kalisza i okolic – przekonują władze francuskiej firmy. S.J.

Natomiast ludzie, którzy potrafią grać na tym in-strumencie wciąż wzbudzają podziw.

Kaliska fabryka fortepianów jest jedyną tego rodzaju w Polsce. Powstała w 1878 roku. Dwa lata temu obchodziła jubileusz 125-lecia istnienia.

U.S.

Uroczyste otwarcie Galerii Kalisz – hipermarketu spożywczego. Fot. BIM

gosp

odar

ka

Page 9: 6 10 12 20 26 29

Kaliska firma SAP Renovation zatrudnia obecnie 70 osób, a pod względem liczby remontowanych fortepianów i pianin przoduje w Europie. Dowodem potwierdzającym wysoki standard świadczonych przez nią usług są: certyfikat jakości ISO, uzyskany w roku 2002, oraz złoty medal w kategorii TOP Firma i TOP Produkt, przyznane w roku 2004 przez Polską Organizację Handlową we współpracy z Institute of Trade Promotion w USA.

Bardzo pochlebnie o działalności SAP Reno-vation wypowiadają się m.in. dyrektor artystyczny Festiwalu Chopinowskiego w Dusznikach Zdro-ju, prof. Piotr Paleczny, który pisemnie wyraził wdzięczność za perfekcyjne wyremontowanie fortepianu Steinway & Sons, a także Marcin Pospie-szalski, zachwycony dźwiękiem swojego Seilera po remoncie wykonanym w Kaliszu.

Sprostać wyzwaniu– Liczba klientów i zleceń remontowych jest

ogromna – mówi prezes SAP Renovation, Paweł Stodulski. – Wprawdzie przygotowywaliśmy się do takiej sytuacji od kilku lat, ale jej skala przerosła nasze najśmielsze oczekiwania. W tej chwili, aby sprostać zamówieniom, musimy pilnie zwiększyć zatrudnienie o 15-20 osób. Ponieważ branża jest specyficzna, nie będzie to łatwe. Wykształcenie fachowca trwa wiele lat, a absolwenci Technikum Budowy Fortepianów są przygotowani do pracy bardziej teoretycznie niż praktycznie. W przypadku prac stolarskich, lakierniczych i szlifierskich – pra-cownika można przygotować stosunkowo szybko. Inaczej jest ze strunnikami i korektorami, którzy pracują przy mechanizmie i akustycznej części instrumentu. Tu potrzebne są lata nauki i praktyki – dodaje prezes.

Firma pozyskała dużą rzeszę nowych klientów, którzy – zadowoleni z usług – przygotowują na-stępne zlecenia. Pięć lat temu w SAP Renovation remontowano 20-30 instrumentów miesięcznie, w tej chwili ich liczba sięga 60-70. Stąd koniecz-ność ciągłej rozbudowy zakładu. Jeszcze nie zakończyła się budowa łącznika o powierzchni 300 m², a już zarząd spółki wystąpił o pozwolenie na rozbudowę hali o następne 400 m². Na tym na pewno się nie skończy.

Dbałość o wizerunekObecnie firma przygotowuje się po raz szósty

do udziału w rozpoczynających się 16 stycznia dorocznych targach NAMM Show w kalifornijskim Anaheim. W marcu czekają ją tradycyjne targi Musikmesse we Frankfurcie nad Menem, w któ-

rych uczestniczy od 10 lat. Kaliszanie zaznaczają też swoją obecność na kilkunastu regionalnych imprezach wystawienniczych w Europie, m.in. w Holandii, Francji, Austrii, Niemczech i Szwajcarii. – Stworzyliśmy dział stylizacji – informuje prezes. – Dzięki niemu jesteśmy w stanie odtworzyć, nawet na podstawie tylko fotografii, wierną replikę instru-mentu lub jego detali w postaci rzeźbień i złoceń. W tej dziedzinie także mamy wiele zleceń. Robi-liśmy m.in. instrumenty zdobione płatkami złota, intarsjowane i malowane ręcznie. Było to możliwe dzięki wielu wspaniałym mistrzom i nauczycielom, jak Włodzimierz Zalewicz, który z natchnieniem podchodzi do swojej pracy.

Nadal największym rynkiem SAP Renovation pozostaje Europa, a zwłaszcza Niemcy, gdzie są tradycje muzyczne objawiające się tym, że prak-tycznie w każdym domu stoi fortepian lub pianino. Budujemy na zlecenie jednej z niemieckich firm fortepiany w ilości około 20 instrumentów rocznie. Mamy klientów na całym świecie. Na początku mieliśmy problemy z Azją, z uwagi na różnice klimatyczne i panującą tam wysoką wilgotność powietrza. Udało nam się jednak ten problem opanować – dodaje prezes.

Europejska duszaDoświadczenie fachowców z SAP Renovation

przeczy powszechnemu przeświadczeniu o wyso-kiej jakości japońskich pianin i fortepianów. Wśród kilku tysięcy instrumentów, które tu trafiły, było ponad 50 instrumentów marki Yamaha. Ich wiek nie przekraczał 10 lat, a mimo to kwalifikowały się do gruntownej naprawy. Tymczasem instrumenty marek Bösendorfer, Bechstein, Buchner czy Steinway obywają się bez remontu przez niemal 100 lat. Na najwyższą ocenę w oczach prezesa zasłużyły fortepiany marki Fazioli, dorównujące klasą produktom Steinway’a, a zdaniem amery-kańskiego wirtuoza Garricka Ohlssona, nawet je przewyższające. Dodajmy od siebie, że są również najdroższe. Model 308 kosztuje 450 tys. złotych, a za jedyny w Polsce instrument tej marki, prze-kazany Centrum Paderewskiego przez wybitnego pianistę Urso Ruchtiego, fundator zapłacił ponad 80 tys. franków szwajcarskich.

Wszystkie te dzieła rąk ludzkich mają zdaniem prezesa to coś, co można umownie nazwać duszą. Nie ma ich natomiast na pewno tworzona w Japonii, Chinach i Korei masówka.

Krzysztof Pierzchlewski

zawodnik, Maciej Rosiewicz, po raz trzeci z rzędu został wicemistrzem kraju w chodzie na 50 km. Ideałem byłoby stworzenie w Kaliszu mocnego klubu lekkoatletycznego w oparciu o strukturę AZS. Niestety, jak dotychczas wstępne rozmowy na ten temat nie przyniosły rezultatów.

Życie osobiste – pytania dziennikarzy o moje życie osobiste zazwyczaj pomijam milczeniem. Jak zawsze ma ono wzloty i upadki. W lipcu zmarł mój ojciec. Przeżył wiele, dwie wojny światowe i zesłanie na Syberię. W życiu zawsze kierował się zasadą „Bóg, Honor, Ojczyzna”. Wpoił mi te wartości. A teraz ja staram się je zaszczepić moim dzieciom.

Jan Kolański – pre-zes firm FPC Kali-szanka, Ziołopex i Jutrzenka

Świat – mijający rok to kolejny okres kry-zysu Europy, przede wszystkim w wymiarze ekonomicznym. Coraz bardziej pogłębia się dystans pomiędzy na-szym kontynentem a

Stanami Zjednoczonymi i rynkami azjatyckimi. Skostniałym instytucjom europejskim trudno jest znaleźć receptę na wyjście z tego regresu, co jest groźne, zwłaszcza dla dopiero rozwijających się krajów, takich jak Polska.

Moją szczególną uwagę zwróciły też niedawne wydarzenia we Francji, związane z zamieszkami wywołanymi przez środowiska imigranckie. Na tym akurat tle Polska, ze stosunkowo jeszcze młodym i coraz lepiej wykształconym społeczeństwem, ma dużą szansę na zmniejszanie dystansu do bardziej rozwiniętych państw.

Kraj – śmierć Jana Pawła II wstrząsnęła całym światem, ale to smutne wydarzenie miało szczegól-ny wymiar zwłaszcza dla Polaków. Szkoda jedynie, że w atmosferze zadumy i pojednania żyliśmy tak krótko i nie była ona trwałym impulsem dla zmiany obyczajów, szczególnie w życiu publicznym.

Niestabilna sytuacja polityczna miała i ma oczy-wisty negatywny wpływ także na gospodarkę. Stąd pozytywów szukać trzeba w innych dziedzinach. Mnie jako kibicowi sportowemu najbardziej utkwił w pamięci awans piłkarzy do finałów Mistrzostw Świata oraz złote medale siatkarek na Mistrzostwach Europy.

Region – i tutaj trudno o jednoznaczny opty-mizm. Kryzys Kalisza oraz podobnych naszemu miastu ośrodków, po reformie administracyjnej, jest dość widoczny i to mimo wyraźnego zaan-gażowania wielu osób działających na rzecz przedsiębiorczości, kultury czy sportu w naszym regionie. Jedyną szansą w rozwoju gospodarczym Kalisza jest stworzenie sytuacji, by miasto to było miejscem atrakcyjnym dla ludzi młodych i aby nie musieli oni szukać szczęścia gdzie indziej. Montaż klawiatury

Zachwycający rezultat stylizacji. Fot. – autor

Czy instrumenty mają duszę?

Page 10: 6 10 12 20 26 29

Stypendialne eldoradoSylwia Jaśko

W Kaliszu powstał kolejny fundusz sty-pendialny. Dzięki decyzji radnych ponad 350 uczniów otrzyma stypendia im. Jana Pawła II – to stypendia wyjątkowe i bardzo prestiżowe.

Na wsparcie finansowe mogą liczyć uczniowie wszystkich rodzajów szkół. Wystarczy mieć dobre wyniki w nauce lub pochodzić z niezamożnej rodziny. Dla osób spełniających te kryteria prze-znaczone są właśnie stypendia funkcjonujące w mieście. – Założenia są takie: stypendia mają wspierać aspiracje życiowe i dążenia młodzieży uzdolnionej, osiągającej dobre wyniki w nauce, sporcie czy życiu kulturalnym, a pochodzącej z ubogich rodzin – wyjaśnia wiceprezydent Tadeusz Krawczykowski.

I chociaż wielu uczniów spełnia te kryteria, to woli się do tego nie przyznawać.

Jedną z osób, która nie szczyci się przyznanym stypendium jest Alicja – 17-latka z Kalisza. Uczy się dobrze, ale do najzamożniejszych nie należy – i to drugie nie jest dla niej powodem do dumy. Dlatego Alicja nie godzi się ani na podanie swojego nazwiska, ani na zdjęcie. – Teraz są takie czasy. Nie chcę, żeby ktoś wytykał mnie palcami z tego powodu, że jestem biedna. Otrzymuję stypendium socjalne i jest ono dla mojej rodziny pomocą. Nie powiem, że dużą, ale dobrze, że jest. Dla wielu moich koleżanek ważne są markowe ciuchy i to, co nowego człowiek ma na sobie. Mnie nie stać na nowości, wydaje mi się, że mam poukładane w głowie, ale to nie wszystkim się podoba. Dla tych bogatych stypendium socjalne nie jest powodem do dumy. To przykre – przyznaje dziewczyna. I dodaje, że pieniądze, które otrzymuje regularnie są dla niej motywacją do dalszej nauki. – Staram się zasłużyć na stypendium i nie obniżać lotów.

Uczniowie zgodnie przyznają, że prawdziwym zaszczytem są stypendia naukowe – czyli te za wyniki w nauce. Na te naprawdę trzeba zasłużyć, tak jak zasłużył Michał Kowara. Na konwencji programowej stowarzyszenia „Samorządny Ka-lisz” przyznano mu tytuł najzdolniejszego ucznia szkół ponadpodstawowych. I nic dziwnego, bo licealista z „Asnyka” miał średnią ocen 5,91. – To co takiego się nie udało? Pewnie WF – mówił pre-zydent Janusz Pęcherz, dodając, że jest dumny z tego, iż w Kaliszu uczy się tak wszechstronnie uzdolniona młodzież. Stowarzyszenie przyznało również trzy wyróżnienia: dla Barbary Hałaczek i Bartosza Siemianowskiego – obydwoje z Gimna-zjum nr 9, a także dla Alicji Tchórz z Gimnazjum nr 10 w Kaliszu.

W Kaliszu co 10 uczeń otrzymuje jakieś stypen-dium, a po uchwaleniu kolejnego funduszu na ten cel, stypendystów będzie jeszcze więcej. – 1740 uczniów otrzymuje stypendia socjalne – to te rzą-dowe. 405 osobom przyznano stypendia unijne, 24 osoby dostają stypendia prezydenta miasta. Teraz dochodzi kolejny fundusz. Będziemy przyznawać

Stypendia Miasta Kalisza im. Jana Pawła II – mówi wiceprezydent Krawczykowski.

Na ten cel przeznaczono pół miliona złotych – i to dopiero początek, bo prezydent zapewnia, że w miarę możliwości ta kwota będzie rosła. – Ustaliliśmy, że z tego funduszu będą mogli sko-rzystać uczniowie klas IV-VI szkół podstawowych, gimnazjaliści i uczniowie szkół ponadgimnazjal-nych. Ci pierwsi raz w semestrze otrzymają 600 złotych, ci drudzy – 700, trzeci – 800. I trzeba dodać, że uczniów spełniających kryterium wieku jest w Kaliszu ok. 18 tysięcy – wylicza Tadeusz Krawczykowski.

Zgodnie z wyliczeniami, pieniędzy wystarczy dla 357 osób. Gdyby tę liczbę dodać do wcześniej przyznawanych stypendiów, to okazałoby się, że z pomocy materialnej korzysta 13,5 proc. uczniów w Kaliszu.

Michał Kowara

Andrzej Rogowski, prezes stowarzyszenia „Samorządny Kalisz” gratu-luje sukcesów naukowych Bartoszowi Siemianowskiemu.

Od lewej: Barbara Hałaczek i Alicja Tchórz. Fot. BIM

wok

ół n

as To jednak ogromne wyzwanie dla nas wszystkich, bardzo trudne do realizowania przynajmniej w krótkim okresie.

Mam wrażenie – i jest to refleksja dotycząca zarówno kraju, jak i miasta – że brakuje nam przede wszystkim optymizmu oraz entuzjazmu w codziennym życiu. Uruchomienie pozytywnej energii może być naszą wspólną receptą na sukces.

Rodzina – przede wszystkim w mijającym roku moja rodzina cieszyła się zdrowiem, co jest dla mnie najważniejsze. Był to jednak trudny rok, bo upłynął pod znakiem bardzo ciężkiej i czaso-chłonnej pracy nad tworzeniem kolejnego etapu przedsięwzięcia, mającego na celu stworzenie rodzimej firmy promującej polskie towary i mo-gącej konkurować z zachodnimi koncernami. Nie da się ukryć, że czasami musiało się to odbywać kosztem życia rodzinnego, ale bardzo ważne jest dla mnie to, że moja rodzina bardzo wspiera mnie w mojej działalności zawodowej, za co jestem jej ogromnie wdzięczny.

Grzegorz Kuświk –cz łonek K lubu Radnych „Samo-obrony”

Świat – trudno dzisiaj powiedzieć, co było na-prawdę ważne. Na pew-no śmierć Jana Paw-ła II – to dotknęło nas wszystkich. Ale były też i inne wydarzenia, które będą miały znaczenie

w późniejszym naszym życiu. Może wydarzeniem roku było to, że Chińczycy wynaleźli lek na AIDS, a może to, że na Marsie stwierdzono obecność wody. Światem wstrząsnął huragan Katrina, ale czas nas uczy, że o takich wydarzeniach się zapomina. Co było najważniejsze? Nie wiem.

Kraj – i tutaj też trzeba wymienić śmierć papieża. Co jeszcze? Wybory i nowa władza.

Miasto – również śmierć Jana Pawła II, bo przecież to wydarzenie odbiło się szerokim echem w całym mieście, cały Kalisz się wtedy modlił i był w żałobie. Natomiast jeśli chodzi o inwestycje, to oddanie do użytku Trasy Bursztynowej, bo na nią czekały całe pokolenia. Ważny jest też początek budowy hali widowiskowo-sportowej, bo ją – miejmy nadzieję – będą oglądać kolejne pokolenia.

Osobiste – startowałem w wyborach do Senatu i to jest sukces, bo wymaga odwagi. Poddałem się weryfikacji. Gdybym wystartował z listy jakiejś partii, to byłoby jak skok z wieżowca ze spadochronem. Ja startowałem bez żadnego poparcia politycznego – zatem skoczyłem z wieżowca bez spadochronu i liczyłem, że ludzie mnie złapią. Nikt mnie nie zła-pał, ale 15 tysięcy osób dmuchało w górę, abym tam został.

Page 11: 6 10 12 20 26 29

Od kiedy pamięta, chciała zostać aktorką. Już w wieku 5 lat wystawiała niewielkie scenki. Nie miała jednak kontaktu ze szkolnymi teatrzykami. Skazana była na własną inwencję i pracę. Udawało się jej namawiać koleżanki do wspólnych występów. – Nakręcałam je na wymyślone scenki, przerób-ki – opowiada w wywiadzie dla Sylwii Walasz. – Byłam w siódmym niebie, kiedy na imprezach okolicznościowych pozwalano mi się popisywać w skeczach. Kiedyś zrobiłam adaptację Smolenia i Laskowika. Zabawa w aktorów i widzów zawsze bardzo mi się podobała – dodaje. Bycie na scenie było jej żywiołem. Jak sama przyznaje, na scenie była w stanie zrobić więcej niż w życiu. Była sil-niejsza i pewniejsza siebie.

SpektakleKiedy Iza Lindner w 1995 roku zaczęła praktyki

w klubie osiedlowym, nie spodziewała się, że tak mocno pokocha to miejsce i tę młodzież. Rok później wróciła do klubu już na etat i przejęła wszystkie działające tam amatorskie teatry. Razem z teatrem „Maska” zrealizowała sztukę Agnieszki Olejnik „Czarny Kapturek – nasze sny”. Potem przyszła pora na spektakl autorski. Przedstawienie „Inna?!” zdobyło Grand Prix XVIII Wojewódzkich Prezentacji Teatrów Dzieci i Młodzieży w Jaroci-nie. Na tym samym przeglądzie został doceniony również „Czarny Kapturek”. W 1998 roku ze spektaklem „Inna?!” zespół pojechał do Poznania na Młodzieżową Scenę Prezentacji Teatralnych, organizowaną przez MDK Nr 2, Teatr Animacji i Władze Miasta Poznania.

Kolejne spektakle realizowane przez Izę Lindner miały zmien-ne szczęście na prezentacjach. „Ofiara w bóstwo przemieniona”, adaptacja dramatu Ireneusza Ire-dyńskiego, zdobyła w 1999 roku wyróżnienie w Jarocinie. W 2001 roku Iza wyreżyserowała „Makijaż”, sztukę nieznanego autora, która zo-stała zignorowana przez jury. Było to studium dramaturgiczne kobiety. „Makijaż” był tak naprawdę próbą „demakijażu”- odkrycia intymnego oblicza prawdziwej kobiety: pełnej subtelnego erotyzmu, złudzeń, zazdrości, chorej miłości do męż-czyzny... Miłości, która doprowadza do szaleństwa, pozwala się upodlić,

Szukam tworzywa

ale i daje nadzieję – pisze Sylwia Walasz w swojej pracy dyplomowej.

Praca z młodzieżąCechą charakterystyczną ruchu amatorskiego

jest ciągła rotacja jego uczestników. Wymaga to od animatora ustawicznego zaczynania od nowa i umiejętności zatrzymywania „aktorów” oraz in-tegrowania nowych osób z grupą. – Pracowałam wcześniej ze słuchaczami studium – opowiada Iza. – Ja powoli dojrzewam, bawię się danym tekstem, łapię energię i dzięki temu mogę zaczynać wciąż i wciąż.

Zdarza się, że długo wypracowywana koncepcja spektaklu niweczona jest przez odpływ głównych działaczy. – W tej chwili odeszło sporo osób, dostały się na studia. Rozjechały się po całej Polsce.

Pod skrzydła Izy trafia różna młodzież. Najchętniej pracuje z gimnazjalistami. Bywa tak, że nikt nie przyjdzie. Czasem pojawiają się ludzie na jednych zajęciach, a potem już nie wracają. – Ważna jest odpowiedzialność, kiedy wypada ktoś z obsady, wszystko się sypie. To niszczy pracę grupy. I wła-śnie dlatego rozstaliśmy się z niektórymi osobami – mówi Iza.

Praca i planyPraca nad spektaklem zaczyna się zawsze warsz-

tatami. Ruchowymi, językowymi, interpretacyjnymi. Dopiero one stanowią właściwe tworzywo spektaklu. – W tej chwili skupiłam się na innym pojęciu warsz-tatów. Dużo czytam o technice. Cały czas szukam jakiegoś tworzywa – mówi Iza. – Chciałabym się sprawdzić na scenie. Pomysł już mam, ale jeszcze buduję… Mam nadzieję, że to budowanie przerodzi się w coś dobrego.

___________Izabela Lindner urodziła się 5 listopada 1975 roku w Kali-

szu. W 1995 roku ukończyła Państwowe Studium Kształcenia Animatorów Kultury w Kaliszu. Studiowała pedagogikę na uniwersytecie w Opolu. Od 9 lat prowadzi zajęcia teatralne w Klubie Osiedlowym „Blaszak”. W latach 1990-2004 pra-cowała w Klubie Osiedlowym „Promonta”.

Maciej Statmuller

Izabela Lindner, animatorka kultury prowadząca teatr amatorski, otrzymała w tym roku Nagrodę Prezydenta Miasta Kalisza za osiągnięcia w dziedzinie twórczości ar-tystycznej.

Od lewej: Sylwia Walasz, Izabela Lindner oraz aktorzy teatru amatorskiego.

Agnieszka Kranc – kwiaciarka

Świat – nie ma wąt-pliwości, że to śmierć papieża Jana Pawła II. To było bardzo wzru-szające przeżycie.

Kraj – także śmierć papieża, bo to wyda-rzenie Polacy chyba

przeżywali najbardziej. Jan Paweł II to przecież nasz rodak. Poza tym ważnym wydarzeniem w kraju były wybory i to, co teraz dzieje się w rządzie, czyli całe zamieszanie przy tworzeniu koalicji.

Miasto – bardzo dużo dzieje się w Kaliszu. Podoba mi się to, że powstają nowe ulice, stare są remontowane, a przejścia dla pieszych dobrze oznakowane. Potrzebną inwestycją była Trasa Bursztynowa. Do wydarzeń roku możemy też zaliczyć sukces kaliskich siatkarek.

Osobiste – dla mnie rok minął spokojnie, nie wydarzyło się nic, co postawiłoby moje życie na głowie.

Wiesław Majewicz – prezes Towarzy-stwa Opieki Palia-tywnej

Świat – myślę, że ten rok i zdarzenia związane z odejściem Jana Pawła II będzie-my długo pamiętać. Istotne były również ataki terrorystyczne,

ale było ich tak wiele, że nie potrafię wymienić najważniejszego z nich.

Kraj – to również śmierć papieża i wielka narodowa żałoba. Ważne były również wybory parlamentarne. Zaskoczył mnie nie tyle wynik, co rozwój wydarzeń powyborczych, czyli tworzenie koalicji. W tym względzie chora sytuacja jest do dzisiaj.

Miasto – koncert charytatywny Wiesława Ochmana na rzecz hospicjum w Rożdżałach. Ponadto wielkim sukcesem tego roku jest postęp prac przy budowie hospicjum.

Osobiste – moje życie przeplata się z hospi-cjum, a zatem moim osobistym sukcesem jest także postęp prac w hospicjum. Ważne dla mnie są również sygnały o szerszym poparciu naszego pomysłu ze strony osób, które decydują o życiu politycznym i społecznym.

Page 12: 6 10 12 20 26 29

Wybrane z dziewięciuKonkursem zainteresowało się ponad trzydzie-

ści pracowni projektowych z Polski i z zagranicy. Ostatecznie wzięło w nim udział dziewięć firm krajowych. Trzecią nagrodą uhonorowano Archon – Studio Architektury i Urbanistyki mgr inż. arch. Olga Naskręt-Morawska ze Śremu, drugie miejsce przyznano firmie poznańskiej – Pracowni Autorskiej i Biuru Prawnemu H. J. Buszkiewicz. Palmę pierw-szeństwa i nagrodę w wysokości 20 tys. złotych zdobyła Autorska Pracownia Architektoniczna Jacek Bułat z Poznania.

Zwycięska pracownia ma spory i liczący się do-robek. W niej zaprojektowano m.in. Osiedle Leśne w Koziegłowach, banki w Krotoszynie i Pile, a także prywatną pływalnię i wiele obiektów szkolnych. – Projekt, który wybrano, jest projektem pięknym, bardzo przemyślanym i nie mam wątpliwości, że jego realizacja doprowadzi do powstania – niemal w centrum Kalisza – jednego z najładniejszych fragmentów naszego miasta – ocenia prof. Jerzy Rubiński, dziekan Wydziału Pedagogiczno-Arty-stycznego UAM.

Główny projektant, mgr inż. arch. Jacek Bułat, stał się w Kaliszu częstym gościem, dbając, by projekt budowlany jak najlepiej odpowiadał po-trzebom pracowników naukowo-dydaktycznych i studentów. Na obszarze przyszłej inwestycji zakoń-czono już badania geologiczne i archeologiczne. Wszystko wskazuje na to, że w marcu 2006 roku zostanie ogłoszony przetarg na generalnego wyko-nawcę. Można zatem oczekiwać, że budowa ruszy na przełomie sierpnia i września 2006 roku.

Co, gdzie i kiedy?Zagospodarowywany teren, który jest własno-

ścią uniwersytetu dzięki wcześniejszym decyzjom Rady Miejskiej Kalisza, zajmuje powierzchnię ponad 33 tys. m2. Budowa obiektu wielofunk-cyjnego dla Wydziału Pedagogiczno-Artystycz-nego została podzielona na etapy i zadania. W pierwszym etapie powstaną: biblioteka naukowa, Zakład Bibliotekarstwa i Informacji Naukowej, sala koncertowo-konferencyjna, galeria, księgarnia i kawiarnia z zapleczem oraz niezbędne ciągi komunikacyjno-rekreacyjne i konieczne pomiesz-czenia techniczne. Kolejnym zadaniem będzie budowa dziekanatu, Zakładu Edukacji Muzycz-nej, Filologii Angielskiej, Ochrony Dóbr Kultury i Historii oraz Pracowni Projektowania Ubiorów. Znajdą się tam również pokoje dla pracowników naukowo-dydaktycznych, samorządu studentów oraz dalsze pomieszczenia techniczne. Docelową liczbę studentów wspomnianych zakładów szacuje

Spełnienie marzeń

się na 1100 osób. Etap trzeci, który rozpocznie się po 2007 roku, dotyczy budowy kompleksu sportowo-rekreacyjnego, w tym: hali sportowej z pełnym zapleczem, części rekreacyjnej i boisk sportowych.

By dobrze brzmiałoWszystko to niepomiernie cieszy kaliszan, ale

największe i w pełni zrozumiałe emocje budzi budowa amfiteatralnej sali koncertowo-kon-ferencyjnej na 400 miejsc. Będzie ona służyć studentom, mieszkańcom Kalisza, a dla kaliskich filharmoników oznacza wreszcie koniec prowizorki, ponieważ zgodnie z porozumieniem zawartym pomiędzy rektorem uniwersytetu a prezydentem Kalisza – będą odbywały się w niej koncerty i próby Filharmonii Kaliskiej. Scena będzie miała wymiary 16 x 12 m, z możliwością elastycznego montażu 3 poziomów dla chórów i orkiestry, a także usytuowania „wybiegu” podczas prezentacji pokazów mody. W podłodze sceny znajdzie się automatyczna winda, umożliwiająca przemiesz-czanie fortepianu i innych instrumentów.

Wysoką jakość odbioru prezentowanych koncertów zapewnią nowoczesne rozwiązania akustyczne i oświetleniowe. Organizowaniu kon-ferencji i sympozjów naukowych sprzyjać będzie wyposażenie sali w miękkie fotele, składane pulpi-ty, klimatyzację, instalacje audiowizualne i kabiny do tłumaczeń symultanicznych.

Dostęp do książek i internetuObiektem na wskroś nowoczesnym będzie bi-

blioteka naukowa, w której znajdzie się księgozbiór gromadzony i udostępniany dla celów dydaktycz-nych oraz badawczych, realizowanych na Wydzia-le Pedagogiczno-Artystycznym. Jego docelową wielkość określono na 150 tys. woluminów.

Użytkownicy będą mieli zapewniony całkowi-cie wolny dostęp do zbiorów bibliotecznych, co oznacza brak magazynów zamkniętych – jedyny wyjątek, to magazyn na zbiory specjalne i archi-walia. Na całej powierzchni biblioteki zostanie usytuowanych 100 miejsc czytelniczych (część z nich winna zapewniać możliwość korzystania ze sprzętu komputerowego oraz dostępu do interne-tu). Znajdą się w niej również trzy pomieszczenia dla umożliwienia tzw. nauki głośnej. – Biblioteka jest niezbędnym, wręcz podstawowym elementem edukacji, szczególnie na studiach humanistycz-nych – podkreśla prof. Jerzy Rubiński – Spełniają się marzenia całego środowiska akademickiego i moje własne. To nobilituje miasto i tworzy au-tentyczną bazę dla uczelni wyższej. Doskonała

współpraca władz uniwersytetu z władzami Ka-lisza, a wcześniej także województwa kaliskiego, może stanowić przykład do naśladowania, tworząc wzorzec funkcjonowania szkół wyższych poza wielkimi ośrodkami akademickimi. Jego Magnifi-cencja Rektor UAM, prof. dr hab. Stanisław Lorenc, podczas posiedzeń senatu podkreślał często, że współpraca naszej uczelni z samorządem Kalisza jest wręcz wzorcowa.

– Ja osobiście – dodaje dziekan – jestem bardzo wdzięczny byłemu wojewodzie, Józefowi Rogac-kiemu, a także samorządowi miasta za pozyskanie tych terenów, a radnym Rady Miejskiej i prezyden-towi Januszowi Pęcherzowi za decyzję wsparcia inwestycji kwotą 2 mln złotych. Jestem pewien, że obecnie radni przekonali się, iż uczelnia rozwija się we właściwym kierunku. Myślę, że ta część uniwer-sytetu, która funkcjonuje w Kaliszu, a w nieodległej perspektywie dwa wydziały oraz PWSZ staną się w przyszłości zaczątkiem autonomicznej uczelni, podobnie jak stało się to w Opolu, Kielcach, Zie-lonej Górze i w kilku innych ośrodkach. Uczelnie akademickie powstają w sposób naturalny, o ile spełnione zostaną dwa podstawowe warunki: dobra baza i kadra naukowo-dydaktyczna. Jeśli chodzi o bazę, jesteśmy już bardzo blisko celu, natomiast o kadrę, szczególnie profesorską, wciąż trzeba usilnie zabiegać.

Zgodnie z ustawą o zamówieniach publicznych zostanie ogłoszony przetarg na generalnego wyko-nawcę. Z uwagi na skalę inwestycji (jej koszt to ok. 50 mln złotych) można oczekiwać, że zgłosi się wie-le firm, choć nie każda z nich będzie rzeczywiście zdolna podołać temu zadaniu, ponieważ jednym z determinantów są wysokie parametry akustyczne sali koncertowej.

O tym, jak doszło do powzięcia decyzji o rozbu-dowie kaliskiego wydziału, opowiada prodziekan wydziału ds. studiów dziennych i spraw studenc-kich, dr Katarzyna Piątkowska-Pinczewska:

– Najwcześniej określiliśmy swoje potrzeby od-nośnie biblioteki. Pojawił się też pomysł, żeby wraz z nią zbudować sale dydaktyczne, zwłaszcza dla specjalności „edukacja biblioteczna”. Zgodnie z powiedzeniem, że apetyt rośnie w miarę jedzenia, zasugerowaliśmy panu rektorowi budowę nowej sali koncertowo-konferencyjnej, ponieważ eks-pertyzy wykazały, że koszty poprawienia akustyki istniejącej auli byłyby niezwykle wysokie.

Wolą władz uczelni jest to, aby wydział kaliski rozbudowywał się i naukowo umacniał, co ze szczególną mocą podkreślane jest od czasu, gdy obiekt przy ul. Nowy Świat 28-30 oraz przyległe grunty zostały przekazane przez miasto uniwer-sytetowi. Kolejni rektorzy z dużą sympatią odno-szą się do kaliskiego wydziału, a prof. Bogdan Walczak, prorektor UAM, często zwykł mówić o nim, że jest „perłą w koronie” UAM. Rektor, prof. dr hab. Stanisław Lorenc, woli używać określenia „okręt flagowy”. Teraz, jak widać, za tymi słowami idą czyny. Od czasu, kiedy prace geologiczne i archeologiczne zostały zakończone, łatwiej jest uwierzyć, że wszystko, co zawiera ten wspaniały projekt zostanie zbudowane.

– Warunki kształcenia w Kaliszu będą wręcz komfortowe dzięki starannie przemyślanej in-westycji – ocenia pani prodziekan. – Służy też temu kolejny etap remontu i modernizacji Domu Studenta przy Nowym Świecie. Akademik przy ul. Częstochowskiej już od dawna oferuje najwyższy standard zamieszkania.

Wspaniałe perspektywy rozwoju rysują się przed Wydziałem Pedagogiczno-Arty-stycznym Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza. Władze Rektorskie podjęły decyzję o rozbudowie kaliskiej części uczelni i już w marcu 2004 roku ogłosiły konkurs, którego celem było uzyskanie najlepszej koncepcji zagospodarowania terenu oraz rozwiązań architektonicznych i funkcjonalnych obiektu. Tą drogą wyłoniono biuro projektowe, któremu następnie zlecono opracowanie projektu budowlanego oraz dokumentacji niezbędnej do realizacji inwestycji, a także pełnienia nadzoru autorskiego.

Krzysztof Pierzchlewskiinw

esty

cje

Page 13: 6 10 12 20 26 29

Widok z góry na wydział po rozbudowie.

Widok od strony ul. Nowy Świat, przekroje sali koncertowo-konferencyjnej oraz Zakładu Bibliotekarstwa i Informacji Naukowej.

Sala koncertowo-konferencyjna.

Regina Małecka – przewodnicząca Klubu Radnych Le-wicy Świat – bezwzględ-nie śmierć papieża. Mimo że wszyscy byli do tego przygotowani, odczuwaliśmy wielki ból i żal, bo odszedł człowiek dobrze nam

znany. Odszedł od nas ktoś bliski.Kraj – wybory parlamentarne i prezydenckie.

Mamy teraz wiele obaw, ale i nadziei, czy obecna ekipa spełni oczekiwania społeczeństwa. Czas pokaże.

Miasto – wielkich wydarzeń było w tym roku bardzo wiele. Stało się coś, na co kaliska oświata czekała od wielu, wielu lat. Znalazły się wielomiliono-we nakłady na docieplenie i modernizację placówek oświatowych. Czekaliśmy na to wszyscy: uczniowie, nauczyciele, rodzice, radni.

Osobiste – ten rok minął mi spokojnie, w dobrym zdrowiu, bez większych wydarzeń. Mogę spokojnie żyć i pracować i oby tak dalej.

Jolanta Mancewicz – przewodnicząca K l u b u R a d n y c h „Wszystko dla Ka-lisza”

Świat – na pewno śmierć papieża. Chyba nie było osoby, której to nie dotknęło.

Kraj – wybory parlam-entarne i prezydenckie.

Zaskoczył mnie ich wynik, spodziewałam się, że zwycięży Platforma Obywatelska – to zresztą przewidywały sondaże. Teraz trzeba czekać na efekty nowego rządzenia.

Miasto – wydarzeniem roku na pewno nie są te drogi, które oddano do użytku. Bo przecież i Trasa Bursztynowa, i Trasa Stanczukowskiego to inwestycje planowane przez lata. Już w poprzedniej kadencji podejmowaliśmy działania, aby można było je wybudować – to że powstały teraz, to efekt kon-tynuacji zadań. W mojej opinii ważnym wydarzeniem jest zakończenie pewnego etapu przystosowywania obiektów służby zdrowia do potrzeb mieszkańców, czyli np. windy, które powstały w przychodniach. Z tego powinniśmy być dumni.

Osobiste – nie było wielkich wydarzeń w moim życiu osobistym. Mam wspaniałą rodzinę, dzieci i wnuki, wszyscy są zdrowi. Córka radzi sobie na studiach i z tego jestem dumna.

Page 14: 6 10 12 20 26 29

wok

ół n

as

Prowadzi Pan dobrze prosperującą, dużą firmę. Czy podoła Pan obowiązkom związanym z pracą w izbie gospodarczej?

Muszę przyznać, że praca w izbie wymaga spo-ro czasu, a tego czasu nie zawsze mi wystarcza z racji prowadzonej działalności. Dlatego postanowi-łem dokonać pewnych zmian w Regionalnej Izbie Gospodarczej. Chciałem, aby funkcję dyrektora pełnił człowiek, który zajmie się tylko sprawami izby. Do tej pory dyrektorem była osoba, która również prowadziła działalność gospodarczą – w tych samych pomieszczeniach, które zajmuje izba. To nie spełniało jednak moich oczekiwań, bo wiem doskonale, że jeśli ktoś zajmuje się własną firmą, to trudno mu znaleźć czas na prace dodatkowe. Nowym dyrektorem Regionalnej Izby Gospodar-czej został były senator – Andrzej Spychalski. Myślę, że jego duże kontakty oraz doświadczenie szybko zaowocują i przyniosą korzyści dla izby. Nie chciałbym, aby ona tylko zrzeszała członków i nic w zamian nie dawała.

Co w takim razie zmieni się w izbie? Jakie będą jej nowe zadania?

Moje założenie jest takie, żeby regionalna izba zrzeszała wszystkie dobre przedsiębiorstwa, któ-rym mogłaby pomagać w kontaktach z zarządem miasta, z władzami lokalnymi. Często bywa tak, że małemu przedsiębiorcy trudno jest przebić się w urzędzie. Obecnie zabiegamy o to, by zwiększyć liczbę członków, bo im nas będzie więcej, tym większą siłą przebicia będziemy dysponować. Kiedy zostałem prezesem, izba miała 40 członków, teraz ma o 12 więcej. Ale to nie jedyna zmiana. Do tej pory Regionalna Izba Gospodarcza utrzymywa-ła się ze składek członkowskich, ale te finanse nie są już w stanie zagwarantować utrzymania izby. Dlatego podjęliśmy różnego rodzaju działania, aby zwiększyć kapitał. Będziemy prowadzić szkolenia i kursy dla członków izby. Będziemy starać się o po-zyskiwanie środków unijnych, ale pieniądze z Unii Europejskiej będziemy także pomagać zdobywać poszczególnym podmiotom gospodarczym.

Jest Pan w Kaliszu znanym przedsiębiorcą. Czy praca w izbie nie koliduje z Pana dotych-czasowymi obowiązkami?

Faktycznie, jest to problematyczne. Moja firma

zatrudnia w tej chwili 250 pracowników i to mnie bardzo mocno absorbuje. Tym bardziej że sporo pracy wykonujemy poza Kaliszem, pracujemy głównie na rynku warszawskim. To rynek bardzo dobry, ale niezwykle trudny i wymaga poświęcania mu wiele uwagi. Dlatego moje wyjazdy do Warsza-wy są bardzo częste. A przynajmniej dwa, trzy razy w tygodniu muszę mieć kontakt z dyrektorem izby, abyśmy mogli ustalać plan działania i omawiać problemy. Radzę sobie jak mogę. Mój plan jest taki: jeżeli w ciągu roku nie dokonam radykalnych zmian w izbie gospodarczej, to najprawdopodob-niej zrezygnuję z tej funkcji. Nie chciałbym być prezesem tylko na papierze.

Mówi Pan o radykalnych zmianach. Na razie zmienił Pan dyrektora, chce Pan pozyskiwać pieniądze z Unii Europejskiej, prowadzić szkolenia. Czy członkowie izby odczują jeszcze jakieś zmiany? Na co powinni być przygotowani?

Chciałbym, aby przedsiębiorstwa zrzeszone w izbie współpracowały ze sobą, aby ta współpraca przynosiła owoce, a pieniądze wydawane przez firmy nie wymykały się poza region kaliski. To mój cel nadrzędny.

Pana firma dobrze radzi sobie także na ka-liskim rynku. Zadowolona z Pana pracy była np. „Kaliszanka”.

Tak, miałem w Kaliszu wiele okazji wygrać prze-targi. To właśnie m.in. „Kaliszanka” – modernizacja zakładu. Były firmy dużo tańsze ode mnie, ale inwestor zdawał sobie sprawę z tego, że warunki oferowane przez innych nie pozwolą osiągnąć takich efektów, jakich oczekiwał. Podobna sytu-acja jest w przypadku firm Pratt&Whitney i Big Star. Tych zadań trochę w Kaliszu realizowałem i realizuję. Na dzień dzisiejszy buduję biurowiec dla firmy Ost Sped.

A jakie są Pana plany na przyszłość?

Właśnie realizuję osiedle mieszkaniowe w Kościelnej Wsi. Uważam, że jest bardzo ładne i atrakcyjnie zlokalizowane. Rozpoczęliśmy też bu-dowę osiedla domków jednorodzinnych na osiedlu „Panorama” – to obok osiedla „Złote łąki”. Teren 12-hektarowy chcę zabudować domkami jednoro-dzinnymi. Jest tam ok. 100 działek budowlanych.

Inwestuję w pracowników

Chętnych systematycznie przybywa. W dalszym ciągu będę prowadził też developersko budowy na rynku warszawskim – to rynek niezwykle chłonny i wyrobiliśmy tam już sobie markę.

Co jest dla Pana najważniejsze w życiu za-wodowym?

Najważniejsze jest dla mnie to, abym każdego roku mógł stanąć przed pracownikami i powiedzieć im, że na następny rok mają zagwarantowaną pracę. W mojej firmie nie ma rotacji od 15 lat, moi budowlańcy nie rzucają pracy i nie wyjeżdżają za granicę – i z tego jestem dumny.

W tym roku też Pan stanie przed pracow-nikami i powie, że zapewni zatrudnienie na kolejnych 12 miesięcy?

Tak zrobię. W tym roku przyjąłem do firmy 70 nowych pracowników – wszyscy mają stałe zatrud-nienie, nikt się nie musi martwić, że zostanie bez środków do życia. Wynagrodzenia są wypłacane w terminie. Dobrzy pracownicy to sposób na sukces. Przecież to oni są twórcami tego, czym zajmuje się firma. Bez tej kadry nigdy w życiu nie osiągnąłbym tego, co osiągnąłem. Mamy mnóstwo pucharów, odznaczeń, np. firmy Fair Play, nagród Państwo-wej Inspekcji Pracy. A zaczynałem od zakładu rzemieślniczego, w 1982 roku firma zatrudniała pięciu pracowników, mieliśmy jedną betoniarkę i parę drągów rusztowaniowych. Wszystko co zarobiłem, inwestowałem w firmę i pracowników. Efekty widać dzisiaj.

Dziękuję za rozmowę.

Rozmawiała Sylwia Jaśko

Pracę w branży zaczynał kilkadziesiąt lat temu. Miał kilku pracowników i jedną betoniarkę – dzisiaj jego firma znana jest w całej Polsce. Buduje bloki, biurow-ce i osiedla. Przedsiębiorstwo się rozwija, a Marek Antczak – bo o nim mowa – niedawno został prezesem Regionalnej Izby Gospodarczej.

Na zdjęciu Marek Antczak.

Page 15: 6 10 12 20 26 29

Przed cywilizacyjnym skokiem Robert Kordes

Rys.

Woj

ciech

Ste

fani

ak

Jeszcze nie wiadomo, czy w ogóle doczekamy się powstania w Polsce linii szybkiej kolei, a już sprawa ta poróżniła samorządy i mieszkańców naszego regionu.

Przeciwko inwestycji w kształcie zaproponowa-nym przez autorów Narodowego Planu Rozwoju zgodnym chórem wystąpiły poznańskie media, a marszałek województwa Marek Woźniak zapro-testował przeciwko pominięciu w tych planach Poznania. Zarysowała się również perspektywa sporu między Kaliszem a Ostrowem Wielkopolskim o to, w którym z tych miast szybka kolej ma mieć swój przystanek. Dziś już wygląda na to, że uda nam się wznieść ponad podziały. Warto jednak przybliżyć sam przedmiot sporu.

Przede wszystkim przypomnieć trzeba, że pomysł budowy linii kolejowej, na której specjalne pociągi pasażerskie rozwijałyby prędkości rzędu 300 km/h, jak słynne francuskie TGV, nie narodził się ani w Kaliszu, ani w Ostrowie czy Poznaniu, ani nawet w Warszawie, lecz w Urzędzie Miejskim we Wrocławiu. Komunikacyjnym sednem problemu jest bowiem zapewnienie szybkiego połączenia kolejowego Warszawy ze stolicą Dolnego Śląska, a w perspektywie również połączenia z Dreznem i Lipskiem oraz Pragą. Najkrótsza trasa z Wrocła-wia do Warszawy przebiega przez Wielkopolskę: geografii Polski ani praw ekonomii nie zmienimy tu żadnym chciejstwem i żadną miarą trasa z Wrocławia do Warszawy przez Poznań nie będzie krótsza niż przez Ostrów Wielkopolski i Kalisz. Dostrzeżono to również w Warszawie. Wrocławską koncepcję podzielają także obecne władze PKP, a warszawskie Centrum Naukowo-Techniczne Kolejnictwa opracowało już wstępne studium wykonalności projektu.

W Narodowym Planie Rozwoju na lata 2007-2013 zapisy są lakoniczne, ale zawierają informację o tym, co wszystkich interesuje najbardziej: o pienią-dzach. Choć cała trasa szybkiej kolei z Warszawy przez Łódź i Kalisz do Wrocławia kosztować ma ok. 3,5 mld euro (przy założeniu, że 1 km kosztuje około 10 mln euro), to w NPR mamy jedynie kwotę 1 mld 700 mln euro. Na tyle oszacowano koszty realizacji pierwszego etapu tej inwestycji i tyle będzie można wydać do roku 2013. Dokończenie budowy nastąpić ma dopiero w następnym okresie planistycznym, na co potrzeba będzie kolejne 1,7 mld euro.

W sumie projekty dotyczące kolejnictwa, prze-widywane do współfinansowania z Funduszu Spójności i Europejskiego Funduszu Rozwoju Regionalnego, ujęte w NPR na lata 2007-2013, wyceniono na niespełna 10,5 mld euro. Od razu zauważyć trzeba, że pierwszy etap budowy szyb-kiej kolei nie jest najdroższym z tych projektów. Grubo ponad 2 mld euro kosztować ma „zwykła” linia kolejowa na osi północ-południe, z Gdyni do Zebrzydowic i Zwardonia. Nas jednak bardziej inte-resują linie mające przebiegać przez Wielkopolskę. Poza szybką koleją jest to trasa wschód-zachód,

z Terespola przy wschodniej granicy państwa przez Warszawę i Poznań do Rzepina przy gra-nicy zachodniej (1,7 mld euro, a więc tyle samo, ile zaplanowano na pierwszy etap „polskiej TGV”) oraz trasy Szczecin-Poznań i Poznań-Rawicz (w sumie 1,47 mld euro). Jak z tego wynika, Poznań nie tylko nie został pominięty w narodowym planie rozwoju kolejnictwa, lecz wprost przeciwnie – jest wyraźnie doceniony, jeśli nie przeceniony. Pod tym względem, poza stolicą kraju, mogą się z nim równać jedynie Kraków i Wrocław. A przecież sto-lica Wielkopolski już teraz nie jest komunikacyjnym zaściankiem, i to zarówno w dziedzinie transportu kolejowego, jak i samochodowego, a nawet lotni-czego. – Najwyraźniej Poznaniowi, który ma prze-cież i lotnisko, i ekspresowe połączenie kolejowe ze stolicą kraju, i bezpośredni dostęp do autostrady A-2, do pełni szczęścia brakuje tylko superszybkiej kolei – ironizuje Daria Kubiak w „Gazecie Poznań-skiej”. NPR gwarantuje poznaniakom nie tylko dalszy rozwój strategicznej dla nich i dla całego kraju magistrali wschód-zachód, nie tylko dostęp do szybkiej kolei poprzez Kalisz, ale też budowę linii dużych prędkości do Szczecina, a także grun-towną modernizację połączenia z Rawiczem, które jest tu o tyle istotne, że stanowi odcinek najkrótszej trasy z Poznania do Wrocławia. Doprawdy, trudno chcieć więcej. Tytułem uzupełnienia można jeszcze tylko dodać, że w dalszej przyszłości linie szybkiej kolei mają połączyć Warszawę z Gdańskiem oraz z estońskim Tallinem – przez Białystok, Trakiszki i łotewską Rygę. Plany te obejmują już jednak drugą, a nawet trzecią dekadę XXI wieku.

Jeśli uzyskanoby zakładane dofinansowanie z UE i jeśli dotrzymałyby słowa władze województw dolnośląskiego oraz łódzkiego, których marszał-kowie także obiecali pomoc finansową, budowa mogłaby ruszyć jeszcze w tej dekadzie. Prace mają rozpocząć się od strony Wrocławia, co oznacza, że najpierw powstałby odcinek do Kalisza. Linia pobiegnie częściowo nowymi trasami, a częściowo śladem już istniejących. Po zakończeniu całej inwe-

stycji podróż z Wrocławia do Warszawy trwałaby 1 godzinę i 40 minut, zamiast dzisiejszych 5 godzin. – Tam, gdzie powstały linie wielkich prędkości, traktowano to jako skok cywilizacyjny o szerokich konsekwencjach. Prosta analiza finansowa nigdy nie uzasadni podobnych nakładów – przekonywał prof. Marek Sitarz z Politechniki Śląskiej podczas zorganizowanej 14 listopada br. w Warszawie kon-ferencji pt. „Koleje dużych prędkości w Polsce”.

Nowa linia ma mieć w przybliżeniu kształt litery „Y”. – Kalisz stanowi ważny punkt i węzeł komu-nikacyjny. Tam trasa rozwidlałaby się na Poznań i Warszawę – przez Łódź. Drugi etap to budowa odcinka z Kalisza do Łodzi, a trzeci – z Łodzi do Warszawy. Tylko dla szybkiej kolei. Istniejąca sieć będzie używana przez transport regionalny. Nawet gdyby pojawiły się problemy z realizacją tych następnych etapów, to warto wybudować pierwszy odcinek. Nie będzie to pomnik w polu, bo Kalisz ma połączenie z innymi miastami – mówi Tadeusz Augustowski, prezes PKP Polskie Linie Kolejowe. Przeczy tym samym twierdzeniom „Gło-su Wielkopolskiego” i innych poznańskich mediów, że Kalisz to tylko „niewiele znaczący punkt na kolejowej mapie”.

Józefowi Rackiemu, wicemarszałkowi woje-wództwa wielkopolskiego, przypadła niewdzięcz-na rola. Jako jedyny kaliszanin w Zarządzie Woje-wództwa, musi teraz przekonywać poznaniaków, w tym również marszałka Woźniaka (kaliszanina tylko z pochodzenia), że Poznań nic nie straci na pogodzeniu się z wariantem wrocławsko-kaliskim, a cały region może tylko zyskać. – Południową Wielkopolskę omijają wszystkie większe inwesty-cje, autostrady, linie kolejowe, drogi szybkiego ruchu. Wszystko ściągają pod Poznań. Ta kolej to pierwsza większa szansa, choć poznaniacy będą teraz chcieli skłócić Kalisz z Ostrowem Wielkopol-skim – ostrzega Racki. – Wielkopolska nie kończy się na opłotkach Śremu – wtóruje mu poseł Andrzej Grzyb z Ostrzeszowa. Dodać trzeba, że przebie-giem trasy szybkiej kolei przez Kalisz i Ostrów zainteresowana jest większość, jeśli nie wszystkie ośrodki byłego woj. kaliskiego.

29 listopada w ostrowskim ratuszu odbyło się spotkanie w sprawie szybkiej kolei, zorganizowa-ne z inicjatywy prezydenta tego miasta, Jerzego Świątka. Wśród gości był prezydent Kalisza Janusz Pęcherz, posłowie i senatorowie Ziemi Kaliskiej, wicemarszałek Racki, a także przed-stawiciele PKP oraz Generalnej Dyrekcji Dróg Krajowych i Autostrad. – Nie będziemy ze sobą walczyli o przystanek. Jest to sprawa drugorzędna. Dobrze by było, gdyby znajdował się on najbliżej obu miast – uważa prezydent Pęcherz. – Dużym osiągnięciem jest to, że oba miasta traktują siebie jako aglomerację i że nie będzie dyskusji o tym, czy przystanek ma być bliżej Ostrowa, czy bliżej Kalisza. Decyzję powinny te miasta podjąć wspólnie – ocenia Zbigniew Szafrański, wice-prezes PKP PLK.

Page 16: 6 10 12 20 26 29

Gdziekolwiek Pan się nie pojawi, w jakiej-kolwiek części Polski czy świata, popularyzu-je Pan muzykę organową. Co przeważa, pasja czy poczucie obowiązku?

Prof. Andrzej Chorosiński: Jest to połączenie pasji i zachwytu dla organów oraz muzyki organo-wej z poczuciem obowiązku ich propagowania i popularyzowania. Jeżeli jestem przeświadczony, że muzyka organowa jest pięknem, to uważam za oczywiste, iż powinna być dostępna wszystkim ludziom. Wszędzie tam, gdzie istnieje taka moż-liwość, gdzie znajduje się ciekawy instrument, odpowiadający chociaż minimalnym wymaga-niom koncertowym, należy umożliwić ludziom kontakt z tą wartością. Zainteresowanie muzyką organową jest potwierdzeniem faktu, że powinna ona mieć stałe miejsce w życiu muzycznym. W tych wielu miejscach, gdzie współtworzyłem czy byłem inicjatorem festiwali organowych, weszły one na stałe do kalendarza imprez. Dzisiaj jest moim obowiązkiem i pasją, a także marzeniem, aby organy rozbrzmiewały także w Kaliszu. Tym bardziej że widok prospektów organowych w świątyniach tego miasta inspiruje do snucia po-dobnych planów. Trzeba też jednak powiedzieć, że wiele w tej dziedzinie jest do zrobienia.

Jak Pan to sprawdził? Specjalna komisja nie była potrzebna?

Przed trzema laty, kiedy rozpoczynałem zaję-cia w kaliskiej uczelni ze studentami, pierwsze kroki skierowałem do miejscowych kościołów. Co zobaczyłem? Otóż w kilku z nich stoją bardzo piękne instrumenty, pod względem wizualnym nie ustępujące najbardziej drogocennym zabytkom barokowego budownictwa organowego Europy. Niemniej informacje uzyskane z kompetentnych źródeł, a ponadto brzmienie tych instrumentów, przekonały mnie jednak, że za przykuwającymi wzrok prospektami najczęściej kryją się organy zdewastowane, niesprawne, wymagające ka-pitalnego remontu. Dlatego po sporządzeniu dokumentacji – i tu potrzebne będą specjalne komisje ekspertów – należy dążyć do przywróce-nia im dawnej świetności. Jest to praca żmudna i wymagająca nakładów finansowych, ale warta podjęcia.

Pana szczególną uwagę ostatecznie przy-kuły jednak organy w kościele Garnizono-wym; tutaj od stycznia bieżącego roku można wysłuchać koncertów z cyklu „Muzyka orga-nowa Europy”, przez Pana zainicjowanych.

Moim zdaniem jest to w tej chwili jedyny instru-ment w Kaliszu, który spełnia w części wymogi koncertowe. Jeśli udałoby się doprowadzić do jego kapitalnego remontu, Kalisz zyskałby miej-sce stałych koncertów organowych, zarówno latem, jak i zimą. Koncerty te byłyby zapewne także dodatkową atrakcją przyciągającą turystów w czasie wakacji, o czym jestem przekonany.

Zanim jednak zostaną zgromadzone niezbędne środki finansowe, trzeba zadbać chociażby o sys-tematyczną konserwację instrumentu. Na ten cel zbieramy dobrowolne datki do skarbony ustawionej przy wyjściu ze świątyni po koncertach.

Wstęp na koncerty jest bezpłatny? To rodzaj misji?

Obiecałem sobie, że koncerty cyklu będę reali-zował aż do czasu osiągnięcia zamierzonych celów edukacyjno-popularyzatorskich oraz tych związa-nych z instrumentem. Wszystkie osoby z Wydziału Pedagogiczno-Artystycznego UAM, zaangażowane w ich przygotowanie, pracują honorowo. W tym miejscu chciałbym wyrazić gorące podziękowanie i wyrazy szacunku Pani Dziekan, doktor Katarzy-nie Piątkowskiej-Pinczewskiej, a także doktorowi Kazimierzowi Madziale oraz księdzu kapelanowi Stanisławowi Potapczukowi – za wspólne kreowanie tego cyklu koncertowego, tej misji wzbogacającej życie muzyczne Kalisza.

Opis organów z kościoła Garnizonowego zajmuje całą stronę: 34 głosy umieszczone na stożkowatych wiatrownicach, elektro-pneumatyczna traktura gry, 2544 piszczałki, 3 klawiatury manuałowe… Laika może przeszyć dreszcz. Czy gra na tak skomplikowanym instrumencie – na organach – wymaga spe-cjalnych umiejętności?

Wymaga przede wszystkim opanowania tech-niki pianistycznej. Dopiero wówczas uczymy się, właściwie od podstaw, gry na organach. Technika manualna w przypadku tego instrumentu wymaga bowiem pewnych korekt. Ten etap zajmuje pierwsze lata nauki. Mniej więcej na tym poziomie, trzeciej kla-sy, uczniowie szkół II stopnia (bo wtedy rozpoczyna się nauka gry na organach) zaczynają pracować nad bardziej ambitnym repertuarem. Oddzielnym problemem warsztatowym jest opanowanie techniki gry na klawiaturze nożnej (pedale) oraz wyćwiczenie niezależności pracy rąk i nóg.

Ale sama technika nie wystarczy; potrzebna jest jeszcze olbrzymia wiedza o regestracji, tj. doborze barw dźwięków. O tyle trudna to sztuka, że nie ma dwóch takich samych instrumentów na świecie, dlatego kształto-wanie wizji brzmieniowej utworu na każdych orga-nach jest czymś nowym i niepowtarzalnym. Trze-ba zatem posiąść umie-jętność odpowiedniego dobierania i łączenia barw głosów organo-wych. Puentując, gra na

organach jest sztuką niezwykle skomplikowaną, złożoną z wielu elementów. Wykonawca stale jest stawiany przed nowymi problemami, każdy bowiem instrument będzie wymagał indywidual-nego podejścia.

Gdzie szukać duszy tego „królewskiego” instrumentu?

Hm… Popatrzmy na człowieka: czy serce jest ważniejsze, głowa, czy może płuca? Zespół powietrzny w organach (odpowiednik płuc u człowieka) na pewno jest bardzo ważnym ele-mentem, dzięki niemu organy grają. Natomiast bezsprzecznie, w sensie zarówno dźwiękowym, jak i optycznym, najważniejsza jest piszczałka organowa, źródło dźwięku tego „królewskiego” instrumentu. Tych kilka, a czasem kilkanaście tysięcy brzmień jednocześnie grających piszcza-łek daje bogactwo barw i potęgę brzmienia, które najkrócej zwiemy pięknem.

Pana pierwsze wspomnienie związane z organami?

Miałem sześć lat, kiedy zafascynowały mnie dźwięki „Toccaty” Jana Sebastiana Bacha, usły-szane w słynnym włoskim filmie „Preludium sławy”. Nieco później z zachwytem patrzyłem na organistę w kościele Świętego Krzyża w Warszawie, a potem mojego profesora, Feliksa Rączkowskiego. Dosta-łem od niego specjalne pozwolenie na przygląda-nie się jego sztuce. Te dwa impulsy spowodowały, że już wówczas, gdy stawiałem pierwsze kroki w grze na fortepianie, marzyłem o organach.

Rozmawiała Anna Tabaka

Prof. Andrzej Chorosiński Koncertował niemal we wszystkich krajach Europy, a także w Izraelu, Stanach Zjednoczonych, Kanadzie, Korei Południowej i Japonii. Dokonał licznych nagrań radiowych oraz telewizyjnych w kraju i za granicą. Nagrał też ponad 20 płyt LP i CD. Twórczość kompozytorska profesora obejmuje koncerty na organy i orkiestrę, muzykę kameralną, organową, chóralną i filmową. Jest także autorem wielu transkrypcji utworów orkiestrowych na organy. Jest profesorem klas

Marzyłem o grze na organach

Nagroda Prezydenta Miasta Kalisza za osiągnięcia w dziedzinie twórczości artystycznej i upowszechniania kultury

Profesor Andrzej Chorosiński podczas koncertu organowego w kaliskim Kościele Garnizonowym. Fot. Mariusz Hertmann

kultu

ra

Page 17: 6 10 12 20 26 29

Aleksandra Adamczak, absolwentka kali-skiego Wydziału Pedagogiczno-Artystycz-nego UAM w Poznaniu, została finalistką IV Konkursu Prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej na Najlepszy Dyplom Ukończenia Studiów w Zakresie Sztuk Pięknych i Pro-jektowych. Dyplom powstał w pracowni prof. Andrzeja Niekrasza.

Aleksandra znalazła się w gronie 23 najwyżej ocenionych studentów. W konkursie wzięło udział 17 uczelni o profilu artystycznym z całej Polski, które w sumie nadesłały ponad 100 prac dyplomo-wych w dwóch wyznaczonych kategoriach. Czy na ich podstawie można się pokusić o ocenę polskiej młodej sztuki? – Główne decyzje kwalifikacyjne po-dejmują akademie, dlatego taką ocenę jest trudno wystawić – mówi dr Dorota Folga-Januszewska, dyrektor konkursu Prezydenta RP i sekretarz jury. – Sposób promowania młodych ludzi jest różny – bardzo klasyczny albo bardzo kontrowersyjny, ale z całą pewnością co roku można wyłowić ciekawe indywidualności.

Trzymając się zaproponowanego podziału, dyplom Aleksandry Adamczak trzeba zaliczyć do jednych z najbardziej rzetelnych i najbardziej klasycznych. Pod osąd warszawskiego jury wystawiono siedem obrazów olejnych artystki z cyklu „Przestrzeń wyobraźni”. Wybrane obrazy tworzą kolekcję pn. „Pejzaż wewnętrzny”. Tytuł wskazuje kierunek poszukiwań autorki i jedno-cześnie określa jej sposób patrzenia na rzeczy-wistość: niedosłowny, nieco rozmarzony, ale też niezwykle precyzyjny w budowaniu kompozycji i wrażliwy w doborze barw. Gdyby jury obradujące pod przewodnictwem Prezydenta RP Aleksandra Kwaśniewskiego brało pod uwagę jedynie prace malarskie, musiałoby inaczej rozdzielić nagrody główne. W Muzeum Plakatu w Wilanowie, dokąd zaproszono uczestników na rozstrzygnięcie konkursu, sztuka pędzla zajmowała jednak tylko drobny procent ekspozycji. Całość zbudowały kolaże, grafiki, instalacje przestrzenne, fotografie, rzeźby, w końcu plakaty i projekty designerskie, od mebli po biżuterię. Wśród tych różnorodnych propozycji znalazła się jednak praca, która pogo-dziła wszystkich, niezależnie od preferencji arty-stycznych. Tegoroczne Grand Prix powędrowało do rąk Izydy Srzednickiej-Sulowskiej z Akademii Sztuk Pięknych w Gdańsku, autorki kapitalnej kompozycji rzeźbiarskiej z piasku „Wygaszanie pragnień – droga do mistyki”. Łącząc piękno wi-zualne z pięknem metafizycznym, artystka wysyła do publiczności jasny, czytelny przekaz, co dzisiaj szczególnie rzadkie. Toteż laury i regulaminowe roczne stypendium odebrała zasłużenie.

Wróćmy jednak do Kalisza. Aleksandra Adam-czak wyszła z pracowni prof. Andrzeja Niekrasza, znanego grafika i malarza. Absolwentka nie kryje, że o ostatecznym wyborze jej drogi zaważyła właśnie siła autorytetu profesora. – Obserwowałam

przez moje lata studenckie, jak Profesor prowadzi kilka niewątpliwych indywidualności. Nikomu nie narzucał swojego widzenia świata, ale z każdego potrafił wykrzesać to, co najlepsze. On też od-krył we mnie malarkę – wyznaje młoda artystka. Początkowo Aleksandra chciała się poświęcić weterynarii. Na egzaminy do Kalisza przyjechała, aby towarzyszyć swojej koleżance. Podeszła jed-nak do egzaminów. I została przyjęta. – O sile Oli zadecydowała jej świeżość, na uczelni stawiała przecież swoje pierwsze kroki na niwie plastycznej, ale szybko okazała się bardzo zdolną studentką – uważa promotor dyplomu.

Kaliski wydział UAM w Poznaniu bierze udział w Konkursie Prezydenta RP na Najlepszy Dyplom od jego pierwszej edycji. Co roku z powodzeniem. W dotychczasowych finałach tej prestiżowej rywa-lizacji znaleźli się: Michał Przybył (promotor prof. Andrzej Niekrasz), Kajetan Wiśniewski (promotor dr Zygmunt Baranek), Marta Metko (promotor prof. Jan Krzysztof Hrycek) i Marcin Dzbanuszek (promotor prof. Andrzej Nawrot).

Czego życzyć tym wszystkim młodym ludziom, otwartym na świat? – Laureatom tego konkursu – obecnym i przyszłym – życzę, żeby to, co robią, robili coraz lepiej, wzbogacając swój dorobek o nowe przemyślenia; życzę, żeby byli otwarci na to, co się dzieje we współczesnej sztuce i aby potrafili odnaleźć swoje miejsce w tym elitarnym szeregu – powiedział prof. Niekrasz.

Kaliska uczelnia w konkursie Prezydenta RP

Najlepsze dyplomy z KaliszaAnna Tabaka

organów w warszawskiej i wrocławskiej Akademii Muzycz-nej, od 2003 roku wykłada na kierunku muzyka kościelna w kaliskim Wydziale Pedagogiczno-Artystycznym UAM. Jest współinicjatorem i dyrektorem artystycznym siedmiu międzynarodowych festiwali muzyki organowej i kame-ralnej na zabytkowych instrumentach. Konsultant i autor licznych projektów w zakresie budownictwa organowego.

Laureat wielu nagród i wyróżnień.

Kilka słów o cyklu

Muzyka organowa EuropyNawet jeśli wydaje ci się, że nie lubisz organów,

w Kościele Garnizonowym prawdopodobnie zmie-nisz zdanie. Od stycznia br., z dłuższą przerwą na wakacje, w świątyni pw. św. Wojciecha i Stanisława odbywają się koncerty cyklu „Muzyka organowa Europy”. Ich inicjatorem i jedynym wykonawcą jest prof. Andrzej Chorosiński.

Głównym tematem kolejnego muzycznego wie-czoru, zaplanowanego na połowę stycznia, będą kolędy – te nam najbliższe, polskie, a także te z innych krajów Europy. – Kolędy to najpiękniejsze utwory na świecie – uważa prof. Chorosiński.

Dotychczas w Kościele Garnizonowym odbyło się siedem koncertów cyklu. Rozpoczęto go po królewsku – „Toccatą” Jana Sebastiana Bacha. Potem nadszedł czas na barok z różnych stron kontynentu, francuski romantyzm czy transkrypcje organowe wielkich dzieł orkiestrowych. Ostatni, listopadowy recital poświęcono polskim kompo-zytorom.

Każdy z koncertów wzbogaca wykład dr Ka-tarzyny Piątkowskiej-Pinczewskiej, pozwalający bliżej poznać wykonywaną muzykę, jej twórców i epokę. W organizacji przedsięwzięcia pomaga dr Kazimierz Madziała, znany kaliszanom organista. Muzycy są wykładowcami kaliskiego Wydziału Pedagogiczno-Artystycznego UAM w Poznaniu; organizują cykl charytatywnie w prezencie dla mieszkańców miasta.

Wstęp na koncerty jest wolny, niemniej słucha-cze są proszeni o datki na niezbędną renowację instrumentu. Został on zbudowany w 1943 roku przez drezdeńską firmę i przeszedł do tej pory trzy konserwacje. W tej chwili potrzebny jest generalny remont. Warto wiedzieć, że organy, oprócz funkcji koncertowej, pełnią także rolę instrumentu szkole-niowego – ćwiczą na nim studenci kierunku Muzyka Kościelna, prowadzonego na kaliskiej uczelni przez prof. Andrzeja Chorosińskiego. Studenci, obok koncertmistrza, będą też wykonawcami nadzwyczajnego wydarzenia majowego – w Ko-ściele Garnizonowym zabrzmią koncerty Jerzego Fryderyka Haendla. Profesor już wyznaczył osoby, które wówczas zagrają.

Cykl „Muzyka organowa Europy” nawiązuje do proponowanego w latach 90. „Organum et Cantus”. Tamten, podobnie jak obecny, mógł się odbywać dzięki życzliwości księży kapelanów, gospodarzy świątyni pw. św. Wojciecha i Stanisława. (AT)

Aleksandra Adamczak, i jej praca, na tle swojej kolekcji konkursowej zatytułowanej „Pejzaż wewnętrzny”. Fot. Anna Tabaka, 22 listopada 2005 roku, Warszawa.

Laureat wielu nagród i wyróżnień.

Page 18: 6 10 12 20 26 29

kultu

ra

więcej wymagam od siebie – mówi dyrygentka. – Mój chór nie jest liczny, teraz to 25 osób. Są to ci, którzy dzielą moją pasję, doceniają wspólną pracę i efekty. Pracujemy na pełnych obrotach, na sto dziesięć procent. Zadowoleni jesteśmy dopiero wtedy, kiedy osiągniemy poziom amatorskiego profesjonalizmu.

Święto PieśniBardzo dobrym i trwałym pomysłem Izabeli Pie-

trzak okazało się zorganizowanie Święta Pieśni. Są to spotkania, na których każdy z przybyłych chórów prezentuje swoje dokonania, ma szansę zaprezen-towania się. Są to również spotkania dyrygentów i śpiewającej młodzieży. Występ nie jest w żaden sposób oceniany. Jest to spotkanie miłośników śpie-wu chóralnego. Pierwsze Święto Pieśni odbyło się w 1995 roku w III Liceum Ogólnokształcącym. Od tego czasu organizację imprezy przejmują kolejne chóry z całego powiatu kaliskiego, goszcząc w murach swoich szkół pozostałych uczestników.

BukietNagroda Prezydenta Miasta Kalisza była pierw-

szą pieniężną nagrodą, jaką otrzymał „Dysonans”. Wcześniej, w 1996 roku, Izabela Pietrzak otrzy-mała list gratulacyjny od ówczesnego prezydenta Kalisza, Wojciecha Bachora. Chór startował też kilkakrotnie w Ogólnopolskim Przeglądzie Chórów a Cappella Dzieci i Młodzieży Szkolnej w Ostrowie Wielkopolskim. Tam w roku szkolnym 1996/97 zajął pierwsze miejsce i zakwalifikował się do eliminacji regionalnych w Łodzi, gdzie zdobył drugie miejsce. Chór mimo sukcesów zrezygnował ze startu w konkursach. Spowodowane było to wymaganą w większości regulaminów liczbą 35 chórzystów, a chór nie liczył więcej niż 25 osób. – Nie te nagrody się najbardziej liczą – opowiada Izabela Pietrzak. – Na Dzień Nauczyciela dostałam od chórzystów bukiet z bilecikiem: „Nauczycielce życia”. I to jest właśnie dla mnie największa nagroda. A dla całego chóru nagrodą jest pełna sala, kiedy śpiewamy w auli Państwowej Szkoły Muzycznej i innych, a wszystkie fotele oraz miejsca stojące są zajęte.

„Za łzy wzruszenia mojej mamy i za wszystko” – to jeden z wpisów w księdze pamiątkowej chóru „Dysonans”. Chór obchodzi dziesięciolecie istnienia. Z tej okazji został uhonorowany Nagrodą Prezydenta Miasta Kalisza.

PoczątkiPowstając, „Dysonans” przecierał szlaki.

Utworzony został w 1996 roku w III Liceum Ogól-nokształcącym im. Mikołaja Kopernika z inicja-tywy Elżbiety Steczek-Czerniawskiej oraz Izabeli Pietrzak, dyrygentki. – To, co się dzisiaj dzieje w chóralistyce kaliskiej, to zasługa „Dysonansu”. Potem dopiero powstał chór ss. Nazaretanek, chór Kopernik, zaprocentowało to powstawaniem chórów w gimnazjach i szkołach podstawowych – mówi Izabela Pietrzak. Przez pierwsze dwa lata chór działał w III LO, po czym przeniósł się do Młodzieżowego Domu Kultury w Kaliszu. Wtedy też do wyłonionej w konkursie nazwy „Dysonans” dopisano „międzyszkolny”. W tym czasie w chó-rze śpiewała młodzież z wielu kaliskich szkół. Przez okres siedmiu lat bytności w MDK chór zyskał renomę i z roku na rok doskonalił swój warsztat. W 2003 roku otrzymał zaproszenie od Jarosława Wujkowskiego, dyrektora II Liceum Ogólnokształcącego im. Tadeusza Kościuszki, aby przenieść siedzibę do tej szkoły na stałe i dzięki sprzyjającym decyzjom władz samorzą-dowych pracuje tam do dziś.

Repertuar„Dysonans” z roku na rok powiększa swój

repertuar. Znajduje się w nim muzyka dawna, w maleńkich dawkach pojawia się także chorał gregoriański. – Dużym powodzeniem cieszy się negro spiritual – zapewnia dyrygentka. Z dobo-rem repertuaru jest różnie. – Zazwyczaj trudności są z muzyką ludową – mówi Izabela Pietrzak. – Wybieram utwór, który mnie się podoba i mam na niego pomysł, a okazuje się, że zupełnie nie pasuje moim chórzystom. Częściej jednak udaje się nam zgadzać. Stałym elementem repertuaru są kolędy i pastorałki. Są to niezwykle rytmiczne, barwne i ciekawe utwory, w których chór może zaprezentować swoje umiejętności. Szczególnie teraz, kiedy zbliża się „kolędowy czas!”.

Amatorski profesjonalizmIzabela Pietrzak stawia na jakość, a nie na

ilość. Nie chce mieć licznego chóru. Z pełną odpowiedzialnością prowadzi chór amatorski. Zaledwie dwie osoby grają na instrumentach, trzecim muzykiem jest sama dyrygentka. Resztę chórzystów stanowią osoby, które potrafią prze-czytać tekst pod nutami. Trzeba ich nauczyć melodii, rytmu i wykonania. Mimo to nie ma żadnej taryfy ulgowej. – Wymagam dużo, ale najpierw

Dysonans

Plany na przyszłośćW chwili rozmowy Izabela Pietrzak i jej chórzyści

szykowali się do Obozu Kondycyjnego. Są to trzy dni intensywnej pracy oraz poszerzania repertuaru. Po obozie chór wróci z nowymi utworami i chęciami do dalszej pracy. Z pewnością usłyszymy go w kaliskich kościołach. W dniach 16-22 grudnia 2005 roku Międzyszkolny Chór Dysonans przebywał na tournée koncertowym we Lwowie i Jaworowie na Ukrainie. Został tam zaproszony przez dyrektora gimnazjum lwowskiego, z którym II Liceum im. Tadeusza Kościuszki podpisało porozumienie o współpracy. Wyjazd jest kolejnym etapem mię-dzynarodowej wymiany młodzieży kaliskiej szkoły z młodymi mieszkańcami miast europejskich, z którymi liceum współpracuje.

Izabela Pietrzak Absolwentka III Liceum Ogólno-kształcącego im. Mikołaja Kopernika w Kaliszu oraz Państwowej Szkoły Muzycznej w Kaliszu. Ukończyła Wydział Historyczny na kierunku muzykologii w Akademii Teologii Katolickiej w Warszawie (obecnie Uniwersytet im. Kardynała Stefana Wyszyńskiego), później dyrygenturę chóralną w bydgoskiej Akademii Muzycznej. Absolwentka Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza w Poznaniu na kie-runku menadżer kultury. Absolwentka Wyższej Szkoły Hu-manistycznej w Gnieźnie na kierunku menadżer oświaty. Dyrektor prywatnej szkoły artystycznej, której działalność zyskała poparcie Ministra Kultury i Sztuki. Współpracuje z Filharmonią Kaliską, Teatrem im. Wojciecha Bogusław-skiego, Centrum Kultury i Sztuki w Kaliszu. Od września 1996 roku prowadzi zajęcia ze studentami Państwowego Pomaturalnego Studium Kształcenia Animatorów Kultury w Kaliszu. Współzałożycielka Duszpasterstwa Środowisk Twórczych Diecezji Kaliskiej. Pomysłodawczyni spotkań chórów szkolnych – Święto Pieśni. Organizatorka wielu koncertów i inicjatorka życia muzycznego w Kaliszu. Radna Rady Miejskiej Miasta Kalisza.

Maciej Statmuller

Izabela Pietrzak Chór „Dysonans” podczas występu w auli Państwowej Szkoły Muzycznej w Kaliszu.

Skład chóru:Soprany: Katarzyna Błażków, Róża Cuper, Kinga Haren-darz, Dagmara Jędrasiewicz, Martyna Kubasik, Monika Kuświk, Marta Pomorska, Anna RachwalskaAlty: Jagoda Filipowicz, Anna Król, Kinga Maciejewska, Karolina Mikołajczyk, Dagmara Plewicka, Angelika SośnickaTenory: Łukasz Dzikowski, Bartosz Przybyłek, Mikołaj Wanat, Tomasz WasiakBasy: Jakub Chwedkowski, Grzegorz Kubiak, Hubert Kupaj, Andrzej SzychMezzosopran: Izabela Pietrzak (dyrygent)

Page 19: 6 10 12 20 26 29

„Rzetelny, kompetentny, wymagający, bez-stronny, pozornie srogi” – taką cenzurkę wysta-wili Panu zagadnięci przeze mnie studenci.

Nawet nie myślałem, że tak jestem postrzegany. To dla mnie komplement. Myślę, że zaprocento-wało moje doświadczenie dydaktyczne. Trzymam się zasady, aby nikomu nie podcinać skrzydeł na starcie. Długie lata spędzone na uczelniach arty-stycznych pokazały mi bowiem, że bardzo często osoba, którą na początku oceniało się miernie, z czasem potrafi nawet zdystansować swoich kole-gów. Obserwowałem takie przemiany wielokrotnie, dlatego staram się być ostrożny w ocenach i nie ferować „wyroków”. Szczególnie w pierwszym okresie rozwoju danej osobowości łatwo stwier-dzić, że ktoś jest nieporadny, że do niczego się nie nadaje. A tu potrzeba czasu i cierpliwości.

Jednym słowem, do czego sprowadza się rola pedagoga artysty?

W dydaktyce artystycznej trwa wieczny dys-kurs między pedagogami i studentami, ciągle dokonujemy ocen. W istocie jednak wszystkie one sprowadzają się do określenia kierunku poszuki-wań i właściwej drogi osiągnięcia zakładanego efektu. Wszystko po to, aby rozwijać osobowość. Stoimy zatem naprzeciw siebie, aby intelektualnie rozstrzygać, co jest dobre w danym działaniu artystycznym, a co złe. Jako pedagodzy mamy obowiązek podpowiadać, ale nie możemy pro-wadzić za rękę.

Jest Pan grafikiem, malarzem, projektantem ubioru i wnętrz, do tego – pedagogiem. Co było pierwsze?

Moje zainteresowania. Zawsze miałem artystycz-ne inklinacje. Jednak gdy w 1958 roku podejmo-wałem studia, w Łodzi istniał tylko jeden wydział – włókienniczy. Wybór kierunku też był niewielki: projektowanie ubioru, projektowanie tkackie, pro-jektowanie druku na tkaninie. Zdecydowałem się na ten pierwszy, choć z pewnością bliższe były mi wówczas malarstwo czy rysunek. Grafika przyszła później. Byłem na ostatnim roku studiów, kiedy otwierano pracownię technik odbitkowych. Zain-teresowałem się nimi i już sam dalej zgłębiałem ich tajniki. To jest kwestia temperamentu. Ktoś całe swoje życie oddaje jednemu tematowi czy technice, ja próbuję różnych rozwiązań.

Nie lubię podcinać skrzydeł

1958 rok – straszna szarzyzna na ulicach…

Nie zgadzam się. Wygląd tzw. ulicy zawsze zależy od środowiska, na które patrzymy. Nic od tamtej pory się nie zmieniło; jeśli ktoś był kreatywny, poradził sobie nawet w systemie gospodarki cen-tralnie sterowanej. A dla twórcy, zwłaszcza projek-tanta ubioru, „szara ulica” jest dobrym wyzwaniem. Początek wszystkich działań jest przecież zawsze ten sam i niezależny od czasów – to kreacja.

À propos kreacji. Właśnie została ogłoszona VI edycja konkursu dla studentów „Ars Univer-sitatis”. Jest Pan jego inicjatorem. Co się stało przed sześcioma laty, że konkurs zaistniał? Dojrzała uczelnia czy studenci?

Kaliska uczelnia powstała przy uniwersytecie, obok sztuki kładziemy nacisk na przedmioty pedagogiczne. Jej specyfika powoduje, że nasz kierunek artystyczny cierpi na pewien rodzaj kom-pleksu względem akademii sztuk pięknych – tak, mam wrażenie, jest często klasyfikowana przez studentów. W związku z tym starałem się przenieść do Kalisza sprawdzone metody z akademii, które mogłyby zintensyfikować ich zapał artystyczny. Konkurencja między studentami musi przecież istnieć, ba, jest konieczna dla ich rozwoju. Trzeba przecież być zaangażowanym w działanie twórcze, żeby mogły powstawać dobre prace. Sam w latach 60. byłem laureatem podobnego konkursu, do dzisiaj organizowanego w Łodzi, dlatego tym lepiej

zdaję sobie sprawę, jak bardzo pierwsze sukcesy działają mobilizująco. Na „Ars Universitatis” warto jednak spojrzeć szerzej. Konkurs z pewnością promuje także samą uczelnię. Ponadto, jak uwa-żam, Kalisz zyskuje ważną imprezę plastyczną, na której pokazywane są różnorodne dyscypliny – od grafiki i malarstwa po sztuki projektowe. I w tym również tkwi jej oryginalność.

Najogólniej zatem mówiąc, konkurs ma uczyć otwartości – na świat i różne postawy

twórcze. I tak wracamy do po-czątku rozmowy, bo studenci chyba najmocniej cenią Pana za otwartość. Jaka jest Pańska oce-na studentów, tych z pierwszych roczników i tych dzisiejszych? Należy Pan do wąskiego grona profesorów, którzy tworzyli kali-ską uczelnię od podstaw.

Różnicę rzeczywiście zauwa-żam. Pierwszy rocznik pracował z niezwykłym zapałem, czuło się ogromne pragnienie zdobycia kwalifikacji, „stania się” artysta-mi. Uważam, że wtedy nie było osób, które traktowałyby studia w „letni” sposób. Teraz niestety to się zdarza. Nie chciałbym jednak nikogo skrzywdzić. Naszą uczelnię wybiera mnóstwo bardzo zdolnych

osób, które pilnie pracują i starają się jak najwięcej osiągnąć, jak najlepiej wykorzystać dany im czas w Kaliszu. I przeciwnie, część młodych ludzi – chy-ba nie do końca świadoma, czym chciałaby się w życiu zająć – nie przykłada się do nauki, zwłaszcza do przedmiotów artystycznych. Jeszcze inni może czują się rozczarowani szkołą, tęsknią za akade-mią i w końcu realizują swoje plany, wyjeżdżając do dużych miast.

Czy problem nie wynika już z podstawowych założeń programowych tych studiów – peda-gogiczno-artystycznych?

W pewnym sensie tak. Tak jak nie wszyscy mają predyspozycje do przedmiotów pedagogicznych, tak nie wszyscy spełniają się, rozwiązując proble-my natury artystycznej. Pierwszym za mało będzie godzin przeznaczanych na zajęcia w pracowni, drugim odwrotnie – za dużo. Aby te dwie tenden-cje pogodzić, narodziła się myśl, by w przyszłości w programie pojawiły się specjalizacje dla szcze-gólnie zainteresowanych, skutkujące specjalnym suplementem do dyplomu.

Dziękuję za rozmowę.Rozmawiała Anna Tabaka

___________________Prof. Andrzej Nawrot: urodził się w 1938 roku. Studia

na ASP w Łodzi. Dyplom w 1964 roku. Należał do grup artystycznych „Profil”, „Konkret”, „Grupa 7”. Profesor Akademii Sztuk Pięknych w Łodzi oraz na Uniwersytecie im. Adama Mickiewicza w Poznaniu – Wydział Pedago-giczno-Artystyczny w Kaliszu. Zajmuje się malarstwem, grafiką i wzornictwem przemysłowym.

Rozmowa z prof. Andrzejem Nawrotem, wykładowcą kaliskiego Wydziału Pedagogicz-no-Artystycznego UAM w Poznaniu, uhonorowanym Nagrodą Prezydenta Miasta za osiągnięcia w dziedzinie twórczości artystycznej.

Profesor Andrzej Nawrot Fot. Mariusz Hertmann

Page 20: 6 10 12 20 26 29

Kalisz poszukuje swojej tożsamości. Ta-kie można wysnuć wrażenie z obserwacji licznych inicjatyw, jakie pojawiają się w ostatnich latach. Inicjatyw skądinąd słusznych, celowych, a już z pewnością szlachetnych.

Niechcicowie, andruty i książętaJeśli na horyzoncie pojawiają się niedziele z

Niechcicami w Russowie, kaliskie andruty, projekt budowy pomnika Marii Dąbrowskiej, to wiemy, że chodzi o ten niezwykły, promienny czas rozkwi-tającego bujnie miasta z końca XIX w., zawarty na kartach „Nocy i dni”, a zakończony katastrofą sierpnia 1914 roku.

Jeśli pojawiają się przedsięwzięcia związane z Zawodziem i istniejącym tam rezerwatem arche-ologicznym (naprawdę rezerwatem?), to nieomylny znak, że upomina się Kalisz o tę swoją najodleglej-szą historię, może najbardziej doniosłą, gdy stano-wił jeden z ważniejszych (ale jednak mniej ważny) ośrodków kształtowania się państwa polskiego. Aliści, czy naprawdę się upomina, skoro miasto nie jest właścicielem tych kilku hektarów ziemi, tylko marszałek wielkopolski, a oznak współpracy między nim a miastem w ostatnim czasie nie odno-towano? Poznań przypomina swoją stołeczność, a czyż w Polsce piastowskiej Kalisz nie był siedzibą władców? Tak czy owak, trwają dyskusje i można sądzić, że z czasem coś z nich wyniknie.

Zwraca się przeto uwaga tych, którzy „chorują” na Kalisz, w stronę najbardziej odległych czasów, gdy przez gród nad Prosną wiódł Szlak Burszty-nowy odnotowany przez Klaudiusza Ptolemeusza. Daje to asumpt, wespół z Koninem, do wytyczenia współczesnego szklaku rzymskiego, już jako pro-

Odzyskać tożsamość

Zniszczyły go lata okupacji i czasy PRL-u. Wtedy to, w sposób celowy i metodyczny niszczone były nie tylko wszystkie symbole niepodległego pań-stwa – pomniki, mauzoleum legionistów, nazwy ulic, tablice pamiątkowe – ale też wyrugowana została z pamięci społecznej rola, jaką miasto odegrało u zarania niepodległości. Kalisz stał pu-stynią, na której przybysz nie znajdował ani kropli wody ze źródła odrodzonej ojczyzny. Nie zostało nic, lub prawie nic, z tradycji legionowej, z wielkich nazwisk, z pomników. Jak u Orwella.

Ostatnie lata to zmieniają. Swoje ulice mają już

Ryszard Bieniecki

Józef Piłsudski i Stanisław Wojciechowski, przy czym ten drugi jest także, najzupełniej zasłużenie zważywszy jego państwowy i naukowy dorobek, patronem Państwowej Wyższej Szkoły Zawodowej. Od wielu lat jeździmy i chodzimy ulicą Legionów, a hołd legionistom złożony został podczas ostat-niego Święta Niepodległości w postaci odsłonięcia skromnego, ale jednak, obelisku przy IV Liceum Ogólnokształcącym im. Ignacego Paderewskiego, a więc w miejscu nieistniejącego już mauzoleum legionistów.

W stronę tożsamości Dobrym przykładem przedsięwzięcia, które

wspiera procesy odzyskiwania tożsamości, była ubiegłoroczna wystawa plenerowa w 90 rocznicę zburzenia Kalisza przez wojska niemieckie. Uzmy-słowiła Kaliszanom, że miasto mogłoby wyglądać dzisiaj inaczej, gdyby nie ten bezprzykładny akt barbarzyństwa. Ale już nie mogła pokazać, co było dalej, jak miasto się odbudowywało (strasz-nym wysiłkiem materialnym), jak krok po kroku powstawały nowe domy, ulice, szkoły. Przecież był Kalisz symbolem II Rzeczypospolitej, jej energii, sił witalnych – na równi z Gdynią i Centralnym Okręgiem Przemysłowym.

Odzyskać tożsamość, odzyskać Szczypiorno

Jedna wszakże myśl nie daje mi spokoju. Szczy-piorno. Gdzieś nadal gubi się nam ta miejscowość, ta nazwa, zwłaszcza odkąd wchłonęło ją miasto w swoje granice. I to właśnie miasto jest odpowie-dzialne za historyczną pamięć.

Tysiące samochodów przejeżdża tędy tydzień w tydzień. Podróżnym nawet do głowy nie przyjdzie,

duktu turystycznego, który mógłby powstać ze środków europejskich.

Miasto poszukuje cech, które określą jego tożsamość, które zbudują jego wizerunek na tle innych miast w Polsce. W Europie trwa ogromny wyścig miast do podium najbardziej atrakcyjnych historycznie (patrz: turystycznie) ośrodków, które przyciągnie zainteresowanie rzeszy zwiedzają-cych, jaka rokrocznie przelewa się po drogach i szlakach komunikacyjnych Starego Kontynentu. Kalisz staje do wyścigu, czy zajmie w nim dobre, wysoko punktowane miejsce?

Potrzeba pełnej historiiHistoria musi być pełna, żeby zdołała zain-

teresować turystów, w przypadku Kalisza musi zamykać się w klamrach od starożytności do najnowszych wydarzeń, które bieg historii wy-znaczały. A co wiemy o najnowszych dziejach miasta? myślę, że niewiele. Gdzieś zgubił się nam paradygmat niepodległości, jaki w naszym mieście był wszechobecny w latach II Rzeczypospolitej.

wok

ół n

as

Page 21: 6 10 12 20 26 29

że przejeżdżają przez miejsce, w którym rodziła się niepodległość, że polscy oficerowie internowani tu za odmowę złożenia cesarzowi Niemiec przysięgi na wierność stanowić będą w przyszłości elitę, kadrę odrodzonego państwa, że tu dojrzewały nie tylko przyjaźnie, ale i myśl o tym, jako to państwo będzie urządzone; że stąd wyruszył do walk w Powstaniu Wielkopolskim Batalion Pograniczny; tu formowały się oddziały do wojny z bolszewikami w 1920 roku, że tu w końcu narodził się szczypior-niak – piłka ręczna, dziś dyscyplina olimpijska i popularna gra.

Istniejący tu ukraiński cmentarz żołnierski sta-nowi ślad wysiłku wojennego atamana Petlury, a tryzuby na mogiłach przypominają, że tu zapisał się rozdział epopei niepodległościowej Ukrainy.

Odzyskując Szczypiorno, odzyskamy dla na-szego miasta ważny znak tożsamości. Potrzebne jest na początek niewiele – pylony, tablice, archi-tektoniczno-graficzne znaki – które by informowały podróżnych, mieszkańców miasta i regionu, że znajdują się w miejscu niezwykle ważnym, że tu rodziła się niepodległość, że tu narodził się szczypiorniak. A potem rozszerzony program hi-storyczny i turystyczny dla Szczypiorna przywróci temu miejscu należną pozycję.

Przywracając do powszechnej świadomości Polaków, Wielkopolan i Kaliszan Szczypiorno, zamkniemy klamrę historyczną, nadamy pełnię naszej historii jasnym, czytelnym i jakże trafnym akcentem – niepodległości.

Niemcy, Hiszpania, Ukraina i Holandia to kra-je, których obyczaje poznał już niejeden kaliski uczeń. I co ważniejsze, wcale nie trzeba wyjechać z grodu nad Prosną, by dowiedzieć się, jak żyją rówieśnicy w innych krajach Europy. Wystarczy, że uczeń liceum czy gimnazjum weźmie udział w programie wymiany międzynarodowej szkół. Wówczas przez ok. tydzień będzie mógł gościć w swoim domu rówieśnika na przykład z Holandii, a jednocześnie dowiedzieć się wielu ciekawostek o kraju tulipanów. Program od kilku lat wdrażają kaliskie licea i gimnazja, wcześniej zaczęły reali-zować go uczelnie wyższe.

O programach Sokrates Erasmus i Leonardo da Vinci, realizowanych na uczelniach wyższych, słyszał zapewne każdy. O tym, że wymiany mię-dzynarodowe są już w kaliskich liceach i gimna-zjach – wie niewielu. Na ulicach naszego miasta coraz częściej możemy spotkać młodzież, która rozmawia na przykład po angielsku, niemiecku i rosyjsku. Prawdopodobnie to zagraniczni goście, którzy przyjechali z wizytą do kaliskich uczniów. Współpracę ze szkołami europejskimi podejmuje coraz więcej szkół w naszym mieście. Najczęściej są to gimnazja i licea. W tym roku IV Liceum Ogól-nokształcące im. Ignacego Jana Paderewskiego gościło m.in. uczniów z Hamm. To już druga wi-zyta niemieckiej młodzieży w tej szkole. Pierwsza odbyła się przed rokiem. Wtedy też uczniowie z Polski odwiedzili swoich zagranicznych kolegów w Hamm. Na zaproszenie licealistów z „Koper-nika” przyjechała młodzież z Zernike College w Holandii. Ponadto uczniowie z III LO byli u swoich rówieśników na Ukrainie. Podczas takich wymian młodzież dwóch krajów europejskich poznaje nawzajem swoją kulturę, obyczaje, a także men-talność. Spotkań było sporo, więc nie sposób je wszystkie wymienić.

Co kraj, to obyczaj...Duże wrażenie na młodzieży z kraju tulipanów

zrobił także hejnał z wieży ratuszowej. Niemieckich uczniów natomiast zaciekawił fakt, że w polskiej szkole na tablicy pisze się kredą. U nich bowiem stosuje się zmywalne flamastry.

Ciekawość zagranicznych gości, ku zdziwieniu organizatorów, w dużym stopniu kierowała się na kaliskie zabytki i budowle. Być może dlatego, że swoją architekturą znacznie odbiegają one od holenderskich czy niemieckich. – W Kaliszu jestem po raz pierwszy i mogę stwierdzić, że macie tutaj przepiękne kościoły – powiedział Tillmann Grune-berg, uczeń z Hamm.

Każdy gość z zagranicy, który zwiedzał Kalisz zachwycał się czymś innym. Zgodność była co do jednego – gościnności. – Kiedy przyjechałem do polskiej rodziny, czułem się trochę nieswojo, a oni przyjęli mnie jak syna. Byłem mile zaskoczony taką gościnnością. U nas przyjmowanie gości wygląda inaczej – stwierdził Benjamin Kosfer z Holandii.

Europejski Kalisz

Wymiany międzynarodowe szkół

Bez barierWymiana międzynarodowa szkół to dla kali-

skich uczniów nie tylko poznawanie kultury oraz tradycji krajów europejskich. Każde spotkanie to także przełamywanie barier językowych i ste-reotypowych. Młodzi ludzie spędzają ze sobą dwadzieścia cztery godziny na dobę. W tym czasie porozumiewają się na przykład w języku angielskim, niemieckim czy rosyjskim. Zdaniem Małgorzaty Czelusty, znajomość słówek języka angielskiego czy niemieckiego nie daje gwarancji sprawnego porozumienia się. – Nie mając na co dzień kontaktu z językiem obcym, tworzy się pewna bariera. Boimy się powiedzieć słowo w obawie przed tym, że wypowiemy je źle. Takie wymiany pozwalają przełamać barierę jezykową – mówi współorganizatorka Międzynarodowej Wymiany Szkolnej z IV LO. – Dodatkowym atutem spotkań jest też możliwość doskonalenia języka obcego – dodaje.

Wymiany międzynarodowe łamią także inne bariery – stereotypowe. Wspólne przygotowanie projektu zatytułowanego „Droga polsko-niemiecka do demokracji po II wojnie światowej” pozwoliło wiele zrozumieć niemieckim i polskim uczniom. W mieszanych grupach przygotowywali oni te-matyczne plakaty, po czym prezentowali efekt wykonanej pracy.

Wizerunek naszego kraju za granicą często bywa szokujący i odbiega od rzeczywistości. – My-ślałem, że Polska jest biednym państwem. Byłem zaskoczony, że to cywilizowany kraj – stwierdził Benjamin Kosfer z Holandii.

Spotkania takie pozwalają więc pokazać w Europie prawdziwe oblicze Polski.

Europejska przyjaźńRealizowany program to również szansa na

nawiązanie lub zacieśnienie kontaktów z wieloma europejskimi partnerami, a dla indywidualnych uczestników możliwość nawiązania przyjaźni z rówieśnikami w całej Europie. To zdaje się dla młodzieży przewodni cel takich wymian. Oprócz codziennych spotkań grupowych w szkołach, wycieczek krajoznawczych i ćwiczeń, młodzież spędza dużo czasu w kameralnym gronie. Na przykład wieczorami poznają bardziej rozrywko-wą stronę miasta. Chodzą m.in. do kina i pubów. Tam mają okazję bliżej się poznać i porozmawiać prywatnie. – Mam kilku przyjaciół z Holandii. Myślę, że już niebawem uda mi się ich odwiedzić – mówi Maciej Mikołajczyk, uczeń z III LO. Wielu zagranicznych gości twierdzi, że Polacy są tak mili i sympatyczni, że nie sposób się z nimi nie przyjaźnić. – To właśnie dlatego, że jesteście tak życzliwym krajem, nawiązałem tutaj mnóstwo przyjaźni. Wiem, że nie są to powierzchowne znajomości. To coś więcej – powiedział Tillmann Gruneberg, uczeń z Hamm.

Urszula Szuleta

Page 22: 6 10 12 20 26 29

Początek XX wieku przyniósł Europie zapowiedź zbliżającego się konfliktu zbrojnego, wynikającego z pogłębiających się sprzeczności między intere-sami dwóch wielkich bloków polityczno-militarnych ówczesnych państw europejskich: trójprzymierza (blok państw centralnych – Niemcy, Austro-Węgry i do maja 1915 roku Włochy) oraz trójporozumienia (ententa – Anglia, Francja i Rosja).

Gdy w sierpniu 1914 roku wybuchła wojna, zie-mie Królestwa Polskiego stały się jednym z głów-nych terenów działań zbrojnych. Tędy przebiegał bowiem tzw. front wschodni. W tej sytuacji postawa społeczeństwa polskiego wobec walczących ze sobą armii, a zwłaszcza ewentualna możliwość dywersji na rzecz jednego z przeciwników, miała dość istotne znaczenie dla przebiegu działań wo-jennych. Dlatego też obie strony, zainteresowane pozyskaniem do współpracy ludności polskiej, już w pierwszych dniach wojny wydały odezwy do narodu polskiego głoszące hasła wolności i niepodległości.

Polskie ugrupowania polityczne również starały się wykorzystać istniejącą sytuację dla realizacji swoich celów i zamierzały wysunąć sprawę nie-podległości Polski na forum międzynarodowe. W tym zakresie na szczególną uwagę zasługują dwie koncepcje. Pierwsza z nich – prorosyjska (głoszo-na m.in. przez Komitet Narodowy Polski Romana Dmowskiego) – zakładała współpracę z Rosją, mającą doprowadzić do rozbicia złowrogiej po-tęgi niemieckiej i zjednoczenia Polski pod berłem monarchy rosyjskiego. Obóz prorosyjski przyczynił się do powstania polskiego oddziału wojskowego walczącego u boku armii rosyjskiej (tzw. Legion Puławski). Natomiast druga koncepcja wysunięta została przez obóz proaustriacki. Jej rzecznicy zmierzali do przyłączenia ziem Królestwa do Au-stro-Węgier i utworzenia monarchii trialistycznej – Austro-Węgiersko-Polskiej. Obóz ten, za zgodą władz austriackich, doprowadził do sformowania Legionów Polskich walczących po stronie państw centralnych. Powstały one z działających na te-renie Galicji, już kilka lat przed wybuchem wojny, związków strzeleckich dowodzonych przez Józefa Piłsudskiego.

W połowie 1915 roku Legiony składały się z trzech brygad: I – utworzonej jesienią 1914 roku z działającego od sierpnia 1914 roku 1. pułku piechoty (dowodzonej przez Józefa Piłsudskiego, a od września 1916 roku przez Mariana Żegotę--Januszajtisa); II – powstałej we wrześniu 1914 roku (dowodzonej do lipca 1916 roku przez Austriaka Ferdynanda Küttnera, a następnie przez Józefa Hallera) oraz III – zorganizowanej latem 1915 roku (dowodzonej kolejno przez: Stanisława Szeptyckie-go, Wiktora Grzesickiego, Zygmunta Zielińskiego i od lipca 1916 roku przez Bolesława Roję).

Brak konkretnych decyzji ze strony walczących ze sobą państw zaborczych w sprawie przyszłości Polski oraz niedopuszczanie do rozwoju liczebne-

go i usamodzielnienia się Legionów Polskich, spo-wodowały przeniesienie się Romana Dmowskiego do Francji (po wycofaniu się armii carskiej z ziem polskich) oraz wystąpienie Józefa Piłsudskiego z Legionów (wrzesień 19l6 roku), nawiązanie przez niego ściślejszej współpracy z Niemcami i rozwijanie struktur terenowych Polskiej Organi-zacji Narodowej i Polskiej Organizacji Wojskowej (powstałych jeszcze w 1914 roku).

Po zajęciu Królestwa Polskiego przez państwa centralne obszar ten podzielono na dwie strefy okupacyjne: południową (pod zarządem austriac-kim) i północną (pod władzą niemiecką), na czele których stali generał-gubernatorzy rezydujący w Lublinie i Warszawie.

Akt 5 listopadaPrzedłużające się i wyczerpujące działania

zbrojne spowodowały konieczność szukania przez zaangażowane w konflikt strony, a zwłaszcza przez państwa centralne, nowych rozwiązań zmie-rzających do zdobycia niezbędnych surowców i przede wszystkim żołnierzy. W celu przyciągnięcia do armii niemieckiej ludności polskiej, władze wojskowe przyczyniły się do wydania w 1916 roku przez cesarzy Niemiec i Austro-Węgier tzw. Aktu 5 listopada, który powoływał do życia „sa-modzielne państwo”, utworzone z ziem polskich zaboru rosyjskiego, mające być monarchią dzie-dziczną z konstytucyjnym ustrojem i pozostające w sojuszniczym związku z państwami centralnymi. Granice tego państwa nie zostały określone, a najistotniejszym celem jego proklamowania było stworzenie Polskiej Siły Zbrojnej – Polnische Wehrmacht – pozostającej pod zwierzchnictwem generał-gubernatora warszawskiego Hansa von Beselera. Jednak brak większego zainteresowania społeczeństwa polskiego wstępowaniem do orga-nizowanych oddziałów spowodował powstanie (8 grudnia 1916 roku) Tymczasowej Rady Stanu, ze stojącym na jej czele ziemianinem z kaliskiego, Wincentym Niemojewskim, w skład której wszedł także Józef Piłsudski. Rada ta nie posiadała jednak większego znaczenia, pełniła wyłącznie rolę doradczą, a wszystkie ważniejsze decyzje podejmował Hans von Beseler.

W odpowiedzi na Akt 5 listopada car Mikołaj II wydał w grudniu 1916 roku specjalny rozkaz, w którym czytamy o stworzeniu Polski wolnej, złożonej z wszystkich trzech części dotąd rozdzielonych. Deklaracja ta nie została jednak zatwierdzona przez rząd carski, a stosunek Rosji do sprawy Polski uległ zmianie do-piero po obaleniu caratu. Powstały wówczas Rząd Tymczasowy ogłosił proklamację do narodu polskiego,

w której stwierdził, że przyznaje bratniemu narodowi polskiemu całą pełnię prawa stanowienia według własnej woli o swoim losie oraz, że uważa powstanie niepodległego państwa polskiego, utworzonego ze wszystkich ziem zaludnionych w większości przez naród polski, za nie-zawodną rękojmię trwałego pokoju w przyszłej odnowionej Europie.

Latem 1917 roku odbudowa niepodległego państwa polskiego wydawała się być faktem prze-sądzonym, a przystąpienie do działań wojennych Stanów Zjednoczonych (w kwietniu 1917 roku) rokowało szybkie ich zakończenie. W takiej sytuacji dalsze wiązanie się z państwami centralnymi, a zwłaszcza z Niemcami, pozbawione zostało per-spektyw rozwojowych. Sprawę sojuszu dodatkowo pogorszył tzw. kryzys przysięgowy, którego przy-czyną było przekazanie Legionów Polskich przez Austro-Węgry stronie niemieckiej i włączenie ich do Polskiej Siły Zbrojnej. Decyzja ta była niewątpliwym ciosem dla politycznych i militarnych dążeń Józefa Piłsudskiego, który planował rozbudować wojsko polskie w oparciu o Polską Organizację Wojskową oraz doprowadzić do jego uniezależnienia się od Niemców. Zaistniałe okoliczności skłoniły go do wystąpienia z Tymczasowej Rady Stanu (2 lipca

Droga do wolności wiodła przez SzczypiornoJerzy Aleksander Splitt

Dyplom dla Sławy Zakrzewskiej.

hist

oria

Page 23: 6 10 12 20 26 29

1917 roku) oraz do rozpoczęcia działań skiero-wanych przeciw składaniu nowej przysięgi przez legionistów pochodzących z obszaru Królestwa Polskiego. W ich wyniku prawie wszyscy żołnierze z I i III Brygady odmówili złożenia przysięgi. Uczyniło to tylko 107 oficerów i 1432 szeregowych, których włączono do Polskiej Siły Zbrojnej. Z kolei legioni-ści z tych Brygad, pochodzący z terenów zaboru austriackiego, wcieleni zostali do armii austro-wę-gierskiej i skierowani na front włoski. Natomiast II Brygada, składająca się przeważnie z obywateli austriackich, złożyła przysięgę prawie w całości. Przemianowano ją na Polski Korpus Posiłkowy, przekazano Austro-Węgrom i odesłano na front rosyjski. Pod wrażeniem wydarzeń w Legionach władze niemieckie przystąpiły do bezpośredniej akcji skierowanej przeciw Józefowi Piłsudskiemu, którego aresztowano i osadzono – wraz z najbliż-szym współpracownikiem, Kazimierzem Sosnkow-skim – w twierdzy magdeburskiej. Uwięziono także wielu innych działaczy Polskiej Organizacji Wojsko-wej. Natomiast ok. 3,5 tys. żołnierzy z I i III Brygady, którzy odmówili złożenia przysięgi – internowano. Oficerów osadzono w Beniaminowie, a pozostałych skierowano do obozu pod Kaliszem.

SzczypiornoWarunki panujące w tym obozie, noszącym

oficjalną nazwę „Obóz Jeńców Wojennych nr 5 w Skalmierzycach” i pozostającym pod komendą Grafa von Oenhausena, „cieszącego” się opinią sadysty i hakatysty, były nadzwyczaj niekorzyst-ne. Był to bowiem tzw. obóz kwarantannowy, przygotowany do krótkiego pobytu w nim jeńców i w zasadzie nadawał się do użytku wyłącznie w miesiącach letnich. Znajdował się przy drodze Kalisz-Skalmierzyce, obejmując rozległy, ośmio-hektarowy obszar otoczony drutami kolczastymi, wieżami obserwacyjnymi oraz wysokimi latarniami oświetlającymi go nocą. Całość obozu podzielona była na mniejsze „bloki-sektory” (składające się z pięciu budynków), oddzielone od siebie dodatko-wymi pasami drutów kolczastych i przylegające do szerokiej drogi przechodzącej przez środek obozu. Legionistów osadzono w ośmiu takich „blokach”, a w pozostałych ulokowanych było kilkanaście tysięcy jeńców wojennych – Rosjan, ale także Francuzów, Anglików i Serbów. Budynkami miesz-kalnymi w obozie były zwykłe baraki-ziemianki, częściowo wkopane w ziemię, o szerokości około 4,5 m i długości około 10 m. Wzdłuż dłuższych ścian baraków, oddzielone przejściem o szeroko-ści około 0,5 m, znajdowały się miejsca do spania, wyścielone kawałkami papieru lub wiórami drew-nianymi. Do nakrywania się służyły kołdry uszyte z płótna barchanowego i wypełnione starymi gazetami. Część obozu, w której umieszczono ok. 3 tys. internowanych legionistów, stanowiła odręb-ną, zwartą całość i znajdowała się pod zarządem niemieckiego majora rezerwy Kaupischa. Pierwszy

transport legionistów przybył do Szczypiorna 14 lipca 1917 roku, a podczas jazdy kolejnego z nich, odbywającego się w nocy z 17 na 18 lipca na trasie Modlin-Kalisz, T. Biernacki ujednolicił i uzupełnił jedną z pieśni, która od tego czasu powoli stawała się hymnem legionowym i dziś powszechnie znana jest pod tytułem My, Pierwsza Brygada.

Wraz z podoficerami i szeregowymi do obozu przybyło także kilkunastu oficerów, którzy nie chcieli opuszczać swych żołnierzy i dlatego nie ujawnili rzeczywistych stopni wojskowych. Więk-szość spośród nich jednak władze niemieckie wkrótce zidentyfikowały i wywieziono ich do obo-zów w Niemczech (głównie do Werl i Rastatt).

Warunki pobytuO tym jakie wrażenie sprawił obóz w Szczypior-

nie na legionistach świadczy dobitnie fragment wspomnień Wacława Kobyłeckiego, jednego z internowanych. Czytamy w nich m.in.: Wysiadamy. Długa kolumna maszeruje. Kieruję wzrok w stronę naszej nowej „siedziby”. Duża, kilkudziesięciomor-gowa przestrzeń, zabudowana szeregiem niskich, długich baraków. Całe miasto z prawidłowo wytyczonymi ulicami. Miasto otoczone kilkoma rzędami drutów kolczastych. Miasto powolnego konania z głodu. Miasto niewoli. Dochodzimy. Rozpoznajemy już sylwetki tamtejszych miesz-kańców. Jakieś szaro-ziemiste, wychudłe widma. Byli kiedyś ludźmi. [...] Pułki rozlokowały się po blokach, sąsiadujących z sobą, a oddzielonych od siebie jednym rzędem drutów. [...] Wzdłuż wszystkich bloków mieliśmy obszerną promenadę, z której było wejście do każdego oddziału. Przy tej właśnie alei stał „gmach”, który mieścił najważ-niejszą instytucję – kuchnię i skład prowiantów dla nas przeznaczonych.

Między internowanymi panowała więź wspólnie przebytego szlaku bojowego oraz karność wyni-kająca z wojskowego stosunku podwładności. Pierwszym komendantem obozu legionistów został najstarszy stopniem kapitan Tessaro-Zosik. Podlegali mu podoficerowie stojący na czele po-szczególnych sektorów, a im z kolei komendanci baraków. Po jego dekonspiracji (6 sierpnia 1917 roku) obowiązki komendanta obozu sprawowali kolejno: wachmistrz J. Olszamowski (do 15 wrze-śnia 1917 roku), wach. Tadeusz Brzęk-Osiński (do 14 listopada 1917 roku) i wach. Bogdan Dan--Stachlewski (do 15 grudnia 1917 roku).

Osoby pełniące funkcje komendantów czuwały nad całokształtem życia obozowego. Utworzono komitet gospodarczy, który zajął się kuchnią oraz organizacją sklepu obozowego. Uruchomiono izbę chorych i pocztę. Prowadzono kursy szkolne (maturalne i dla analfabetów) oraz specjalistyczne (rolnicze i handlowe), a także naukę języków ob-cych i stenografii. Założono warsztaty rzemieślni-cze i artystyczne oraz przystąpiono do organizacji występów chórów i przedstawień amatorskich.

Przyjazd internowanych legionistów do Kalisza.

Obozowe wieże strażnicze.

Fragment obozu w Szczypiornie.

Na obozowej „promenadzie”.

Zbiórka w obozie.

Przed wejściem do baraku.

Page 24: 6 10 12 20 26 29

Władysław Broniewski. Członkowie komitetu oraz współpracujące z nim szerokie kręgi społeczeń-stwa kaliskiego udzielały internowanym wydatnej pomocy. Codziennie wóz komitetu dostarczał do obozu zakupioną w mieście żywność. Trzeba tu dodać, że ranga tej pomocy była bardzo znaczna, bowiem sytuacja żywnościowa w Kaliszu była zła, a jego mieszkańcy sami często głodowali.

Przedłużający się pobyt legionistów w Szczy-piornie, stopniowe ograniczanie przez władze obozowe i tak rzadko wydawanych przepustek oraz pogarszające się warunki życia, wynikające z nadchodzącej jesieni, powodowały częste ucieczki internowanych. W większości jednak one nie udawały się. Jednocześnie Niemcy poprzez przybyłą do obozu specjalną komisję wzmogli wśród internowanych agitację o wstępowanie do oddziałów Polnische Wehrmacht. W jej wyniku 840 legionistów odesłano z obozu, a pozostałych (ok. 2 tys. żołnierzy) poddano dalszym ogranicze-niom i represjom. Obóz zmniejszono do czterech sektorów, uniemożliwiono kontaktowanie się po-szczególnych bloków, utrudniono pracę komisji żywieniowej oraz prowadzenie zajęć szkolnych.

PiętnoNajbardziej dotkliwym zarządzeniem był jed-

nak rozkaz oznaczenia internowanych numerami obozowymi, takimi jakie nosili w Szczypiornie jeńcy wojenni. Legioniści odmówili dobrowolnego naszycia tych numerów i w związku z tym władze wojskowe odwołały stosunkowo przychylnie na-stawionego do nich niemieckiego komendanta obozu, majora [imię] Kaupischa i powołały na jego miejsce wyraźnie wrogiego im kapitana [imię] Gliwitza. Na rozkaz nowego komendanta, na spe-cjalnej zbiórce, numery te naszywali internowanym jeńcy rosyjscy. Akcja ta jednak Niemcom się nie udała, bo legioniści naszyte numery pozrywali. W odwecie za tę niesubordynację kapitan Gliwitz aresztował komendanta obozu polskiego, wach-mistrza [imię] Brzęk-Osińskiego, zniósł kontakt z kaliskim Komitetem Opieki nad Jeńcami, zamknął sklep obozowy, wstrzymał pocztę i zakazał opuszczania baraków bez naszytego numeru. Wypełnienia tego ostatniego polecenia strzegli niemieccy wartownicy ustawieni przed wejściem do każdego baraku. Wydarzenia te jeden z legio-nistów – Henryk Supiński – wspomina następująco: Prusak w pikelhaubie z bagnetem na karabinie stoi przed wejściem do baraku, nie pozwalając nawet głowy wychylić. Na sali znajduje się 50 ludzi, karmionych płynami, które sprawiają, że wyjść często potrzeba. Zgłasza się legionista do takie-go Niemca „patrona”, tłumacząc, że ma pewien nie cierpiący zwłoki interes do ubikacji na końcu bloku stojącej. Niemiec nań groźnie spogląda, a widząc, że nie ma numeru na rękawie, „raus” krzyczy i kolbą nań się zamierza. Legun się cofa,

Legioniści wewnątrz baraku.

Przyjazd wozu z komitetu.

„Żabodajnia” – czyli kuchnia obozowa.

Rozdzielanie posiłków.

Spożywanie posiłku w baraku.

Zajęcia gimnastyczne.

Oprócz częstych zajęć gimna-stycznych legioniści grali także w piłkę ręczną, która dzięki temu uzyskała, funkcjonującą do dzi-siaj, popularną nazwę „szczypior-niaka”.

Pożywienie internowanychByło złej jakości i dostarczano je im w bardzo

niewielkich ilościach. Z czego się ono składało, pisze Stanisław Pewnicki: Pierwsze dziesięć dni pobytu w Szczypiornie było bardzo ciężkie. Niemcy głodzili, wydając strawę niemożliwą do spożycia [...]. Porcja dzienna żołnierska składała się rano z ¼ litra „ersatz” herbaty, coś w rodzaju zaparzonego kwiatu lipowego i 150 gramów chleba zawierającego 25 proc. mąki. Pozostałe 75 proc.składało się z mielonych kasztanów, ziemniaków itp. cudownych odżywek. Na obiad wydawano pół litra wody zagotowanej z mielonych ślimaków morskich i ciętych liści pastewnych buraków, a cy-towany już Wacław Kobyłecki dodaje: Historyczne szczypiorniańskie zupy urozmaicane były od cza-su do czasu smakiem wygotowanych „languszek”, które nie były zwykłemi żabami, ugotowanemi w całości w zupie, jakby to sobie ktoś nieświadom rzeczy mógł wyobrazić. Były to jakieś ślimakowate twory morskie, posiekane na kawałki wielkości fasoli, zasuszone i obsypane sproszkowaną sub-stancją niewiadomego pochodzenia. W tym stanie wygląda to bardzo niewinnie. Tragedja zaczyna się dopiero po ugotowaniu. Sproszkowana substancja niewiadomego pochodzenia znika, zaś w „zupie” pozostaje obślizgła przeźroczysta galareta. [...] Drugą specjalnością szczypiorniańską jest du-żych rozmiarów, śmierdząca ryba, którą przed skonsumowaniem trzeba obedrzeć ze skóry, po czem gotować tak długo, iżby w odpowiedniej temperaturze wyginęły znajdujące się w niej bak-terje. W dniu, kiedy na obiad gotowano tę rybę, promenada świeciła pustkami, albowiem w pro-mieniu 100 metrów od kuchni nie można się było pokazać bez maski gazowej, ażeby tej śmiałości chorobą nie przepłacić, albo zgoła na wieczną utratę powonienia się nie narazić.

W celu polepszenia sytuacji wyżywieniowej panującej w obozie społeczeństwo Kalisza już w połowie sierpnia 1917 roku zorganizowało kaliski Oddział Polskiego Komitetu Opieki nad Jeńcami, w skład którego wchodzili: Stanisław Bulewski jako przewodniczący, Ignacy Łaszczyński – zastępca, Kazimierz Scholtz – sekretarz, Leon Dziewulski – skarbnik oraz jako członkowie: ks. Jan Sob-czyński, J. Bronikowski, S. Murzynowski i S. Orzeł. Przy Komitecie działała także sekcja kobieca, w której działały m.in.: Sława Zakrzewska, A. Sztark, Maria Sulecińska, K. Świdnicka i Zofia Janiszew-ska. Natomiast ze strony internowanych kontakty z Komitetem utrzymywała Rada Żołnierska, w skład której wchodzili m.in.: Władysław Bagiński i

hist

oria

Page 25: 6 10 12 20 26 29

lecz za chwilę okno uchyla i załatwia konieczną czynność fizjologiczną. Niemiec z okrzykiem „Verfluchter” rzuca się w stronę okna, lecz w tej samej chwili okno się drugie odmyka i ta sama historia, potem trzecie, czwarte, znów pierwsze i tak w kółko. Szwab klnie i w bezsilnej złości w drugą się stronę odwraca. [...] Następnego dnia zapadło postanowienie: urządzimy głodówkę! Po-stawimy wszystko na jedną kartę. Albo zwyciężymy i wyjdziemy z honorem, lub padniemy pod brutalną przemocą. Trwała ona od 14 do 17 listopada 1917 roku. Protestujący, osłabieni kilkudniowym głodem i dodatkowo nie wychodzący na świeże powietrze, zaczęli chorować, a liczba chorych w dniu 17 listopada wynosiła już około 300 osób, wśród których było także kilka przypadków bardzo poważnych, a nawet dwa śmiertelne. Głodówkę przerwała dopiero interwencja Rady Regencyjnej, utworzonej we wrześniu 1917 roku w miejsce roz-wiązanej Tymczasowej Rady Stanu. W jej wyniku oraz z powodu powszechnego poruszenia opinii publicznej władze niemieckie wyraziły w końcu zgodę na zwolnienie z obozu młodocianych, cho-rych i starych oraz na przeniesienie pozostałych legionistów do posiadającego znacznie lepsze warunki bytowe obozu w Łomży.

W połowie grudnia 1917 roku pobyt legionistów w obozie jenieckim w Szczypiornie zakończył się. Przeniesiono ich do Łomży. Przed wyjazdem komendant obozu, wachmistrz Dan-Stachlewski, w imieniu wszystkich internowanych wystosował do kaliskiego oddziału Polskiego Komitetu Opieki nad Jeńcami pismo, w którym złożył oficjalne podziękowanie za okazaną legionistom pomoc, dzięki której żołnierz polski czuł się cząstką żywej siły zawartej w narodzie i wiedział, że liczne, a nierozerwalne więzy łączą go ze społeczeństwem. Legioniści wystawili także – zwłaszcza członki-niom sekcji kobiecej komitetu – szereg imiennych dyplomów pamiątkowych z podziękowaniami, bo nie ma szczypiorniaka, któryby nie wspominał z głębokiem poczuciem wdzięczności Kalisza i tych zacnych obywatelek i obywateli, którzy poświęcali [nam] swój czas, pracę i pieniądze.

NiepodległośćWybuch rewolucji proletariackiej w Rosji, 7 listo-

pada 1917 roku, stanowił ważny przełom w dotych-czasowych zapatrywaniach na sprawę polską. Już 16 listopada 1917 roku Rząd Radziecki przyznał narodom Rosji prawo swobodnego samookreślenia aż do oderwania się i utworzenia samodzielnego państwa, a w sierpniu 1918 roku ogłosił deklarację unieważniającą traktaty rozbiorowe zawarte mię-dzy carską Rosją, Prusami i Austrią. Losy przyszłej Polski były jednak jeszcze wówczas znacznie

Występy kabaretu obozowego.

Naszywanie numerów jenieckich.Fotografie udostępniło Muzeum Okręgowe Ziemi Kaliskiej w Kaliszu.

uzależnione od państw centralnych. Dopiero klęska wojenna tych państw oraz przeobrażenia zachodzące w Austrii (połowa października 1918 roku), które doprowadziły do rozpadu monarchii Austro-Węgierskiej, a także rewolucyjne wydarze-nia w Niemczech (początek listopada 1918 roku) otworzyły przed Polską nowe perspektywy.

W takiej to sytuacji w nocy z 6 na 7 listopada 1918 roku powstał w Lublinie Tymczasowy Rząd Ludowy Republiki Polskiej pod przewodnictwem Ignacego Daszyńskiego. Pięć dni później – 11

listopada 1918 roku – rząd ten rozwiązał się i podporządkował Józefowi Piłsudskiemu, który poprzedniego dnia powrócił z Magdeburga. Z kolei 14 listopada rozwiązała się także Rada Re-gencyjna Królestwa Polskiego i również przekazała mu całą władzę jako naczelnikowi państwa. Po wielu latach niewoli Polska odzyskała upragnioną niepodległość. Polska zmartwychwstała, a orzeł srebrnopióry uniósł się nad krajem i skąpany w blasku swobody narodowej, rozwinął swe skrzydła jako widomy sztandar wolności!

Page 26: 6 10 12 20 26 29

7 sierpnia 1927 roku rozpoczął się w Kali-szu szósty Walny Zjazd Legionistów i nie byłoby w tym nic nadzwyczajnego, gdyby nie to, że jednym z punktów zjazdu było odsłonięcie w Szczypiornie pomnika ku czci legionistów.

Uroczystego odsłonięcia miał dokonać sam marszałek Józef Piłsudski. Głównymi inicjatorami uczczenia w ten sposób internowanych legionistów (wielu z nich nie przeżyło internowania) byli gen. Jasiński i dr Piestrzyński, silnie wspierani przez prezydenta Mieczysława Szarrasa, Kazimierza Scholtza, inż. Ignacego Bujnickiego i M. Brokmana oraz ppłk. Juliusza Ulrycha.

Dla ścisłości należy dodać, że sam pomnik był „bardzo dobrze znany” mieszkańcom Kalisza i okolic, bowiem był to pomnik-obelisk stojący wówczas na pl. św. Józefa, upamiętniający zjazdy monarchów Prus i Rosji w 1813 roku i w 1835 roku. Wzniesiony został w roku 1841. Zamówiono go u warszawskiego architekta Jana Jakuba Gay’a. Miał kształt odlanego w żelazie obelisku, umieszczone-go na czworobocznym cokole. Ozdobiono go wień-cami laurowymi i okolicznościowymi napisami. Jak na owe czasy forma i materiał, z jakich wykonano pomnik (żelazo) były bardzo nowatorskie.

Monument stanowił dla mieszkańców symbol lat niewoli i jako ten symbol był przez nich znie-nawidzony. Od samego początku niepodległości czyniono usilne starania, aby ta haniebna pamiąt-ka zniewolenia zniknęła im z oczu. I właśnie ów pomnik przeniesiono do Szczypiorna. Przedtem poddany został renowacji i „przerobiony tak, aby po wieczne lata, zamiast głosić rozbiór Polski, sławił czyny tych, co wierząc w niepodległość, poświęcili krew i to, co mieli najcenniejsze – życie – dla wskrzeszenia Polski” (miejsce zdań o „wiecz-nej drużbie” Niemców z Rosjanami zajął skromny napis: „Honor i Ojczyzna” oraz „Żołnierzom Le-gionów Polskich 1914-1918”). Miał na stałe sławić „poświęcenie i odwagę „Szczypiorniaków”, którzy uratowali honor Ojczyzny”. Usytuowanie pomnika zostało bardzo dokładnie przemyślane: „Miejsce dla pomnika wybrano nadzwyczaj szczęśliwie. Widać go zarówno z kolei, jak i z szosy. Umieszczo-ny na wzniesieniu, ma widok imponujący. Stanął naprzeciwko miejsca, gdzie znajdował się obóz koncentracyjny dla jeńców państw alianckich”.

7 sierpnia 1927 roku sprzed gmachu sądu w kierunku Szczypiorna ruszyli dostojni goście oraz niezliczone rzesze ludzkie, by przy dźwiękach reprezentacyjnej orkiestry 29. Pułku Strzelców Kaniowskich i w towarzystwie pocztów sztan-darowych udać się przed pomnik. Uroczysty pochód na swej drodze miał do przekroczenia trzy tryumfalne bramy: legionową – przy kaliskiej rogatce, „młynową” – przy młynach pp. M. Reicha i Chmielnickiego, a także „włościańską” – przy rogatce w Szczypiornie.

Odsłonięcie pomnika legionistów w Szczypiornie

Uroczystość odsłonięcia obelisku poprzedziła msza polowa odprawiona na ołtarzu u stóp pomni-ka i celebrowana przez legionistę, księdza Olesiń-skiego z Łodzi, miejscowego kapelana ks. Ludwika Wiśniewskiego i ks. Hornowskiego. Uroczystego odsłonięcia nie dokonał jednak Józef Piłsudski, ale jego żona, Aleksandra Piłsudska, która także była osadzona w Szczypiornie i „w obozie ciężkie chwile przeżyła dla tej ukochanej ojczyzny”. Tak do końca nie wiadomo, dlaczego marszałek nie zdecydował się na wyjazd do Szczypiorna. Wbrew temu, co Józef Radwan napisał 7 sierpnia 1927 roku w „Ga-zecie Kaliskiej”: „Kalisz umiał to ocenić i wszyscy mieszkańcy naszego miasta bez różnicy wyznań lub przekonań politycznych witają Cię sercem całem, składają hołd najgłębszy Twej niezmordo-wanej pracy, Twemu poświęceniu przy odbudowie Ojczyzny i meldują Ci posłusznie, że na Twój zew gotowi są stanąć do szeregu w każdej chwili, gdy ich potrzebować będziesz”, to jednak nie wszyscy mieszkańcy naszego grodu byli mu tak przychylni. Jak napisał Tadeusz Pniewski w swej książce „Kalisz z oddali”: „W dniu uroczystości, w jej kul-minacyjnym punkcie, gdy plac przed ratuszem był już wypełniony reprezentacjami różnych instytucji, organizacji i grup społecznych oraz młodzieżą szkolną z pocztami sztandarowymi, a miejscowy garnizon szykował się do defilady – na wiszących ponad placem przewodach elektrycznych pojawił się czerwony sztandar z napisem: „Precz z rządem kata Piłsudskiego – Komitet Kaliski KPP”. Piłsudski, który przebywał wówczas w ratuszu, nie ukazał się już publicznie. Wyjechał nagle...”.

Zebrani pod pomnikiem dostojni goście w osobach ministrów: sprawiedliwości, Aleksandra Meysztowicza, oświaty, dra Gustawa Dobruckiego, rolnictwa, Karola Niezabytowskiego, poczty i tele-grafów, Bogusława Miedzińskiego, opieki społecz-nej, Stanisława Jurkiewicza, spraw wewnętrznych, gen. Felicjana Sławoja-Składkowskiego, pułkow-nika Bolesława Wieniawy Długoszowskiego oraz liczne grono wojskowych – z konieczności prze-mówienia Piłsudskiego musieli wysłuchać przez głośniki. A on być może tak do nich przemówił: „Dziś i jutro, spalony przez Niemców przed laty 13, Kalisz gościć będzie w swych murach legionistów i piłsudczyków amerykańskich. Legioniści wykupili swą krwią naszą Ojczyznę z niewoli barbarzyńców, Amerykanie pomimo wieloletniej rozłąki przybyli do nas, aby obchodzić z nami wielkie święto, jakim jest odsłonięcie pomnika poświęconego tym, co wierzyli w odbudowę Ojczyzny, nie tracili nadziei, że chwila taka nastąpi i umiłowali Polskę nade wszystko – nad życie... Witajcie ci, którzy dziesięć lat temu dobrowolnie poszliście na hań-biącą niewolę do obozu w Szczypiornie, nie chcąc przysięgać tym, co gnębili nasz kraj przez z górą stulecie, co przeszło rok w gnoju i błocie zmuszeni byliście dać sprzeciw wrogowi, który was chciał zmusić do przysięgi. Witajcie wszyscy mili i zacni

goście u stóp pomnika, postawionego przed wie-kiem w sercu Kalisza, jako dowód, że barbarzyńcy rozdarli naszą Ojczyznę na trzy części, i który od dziś przeniesiony do Szczypiorna, będzie po wieczne czasy świadczył, że dzięki Wam, Waszej krwi i poświęceniu, Polska odrodziła się na nowo, zjednoczyła wszystkie trzy dzielnice i stanęła z powrotem wśród mocarstw światowych. Kalisz, który zniszczony i spalony umiał się odrodzić i powstać na nowo, z dumą wita i tych, co walczyli za Ojczyznę, i tych, co z dalekiej Ameryki przybyli, aby Polskę odrodzoną zobaczyć i dać dowód przed światem, że są wśród nas synowie, którzy dla dobra Ojczyzny gotowi poświęcić wszystko, nawet życie w walce o wolność i wlać siłę i energię w swą pracę przy odbudowie Polski”.

Inną formą upamiętnienia poległych legionistów było wzniesienie w Kaliszu w 1932 roku Mauzoleum przy ul. Mickiewicza, w którym spoczęły szczątki zmarłych legionistów. W okresie okupacji niemiec-kiej pomnik ten został zniszczony, a trumnę ukryto na terenie nekropoli miejskiej przy ul. Górnoślą-skiej. W 1971 roku prochy żołnierzy przeniesione zostały na cmentarz na Majkowie.

Anna Roth

Symbol niepodległości

Współczesneupamiętnienie legionistów

Napis na obelisku brzmi:„Ku upamiętnieniu czynu legionowego Józefa

Piłsudskiego i jego żołnierzy 1914-1920 społe-czeństwo ziemi kaliskiej.

Kalisz, listopad 2005 roku.”

Pomnik poświęcony Legionistom Polskim i Marszałkowi Józefowi Piłsudskiemu odsłonięto 10 listopada 2005 roku w Kaliszu.

hist

oria

Page 27: 6 10 12 20 26 29

Nowy obelisk stanął przed budynkiem IV LO im. Ignacego Jana Paderewskiego, niedaleko miejsca, gdzie w latach 1932-1940 znajdowało się mauzoleum legionistów, wspominane w artykule „Symbol niepodległości”. Przeniesiono tu wówczas prochy żołnierzy internowanych podczas I wojny światowej w podkaliskim Szczypiornie. Podczas II wojny światowej hitlerowcy zniszczyli mauzoleum, ale szczątki legionistów złożono potajemnie na Cmentarzu Miejskim, w grobowcu rodziny Żucz-kowskich.

Z inicjatywą wybudowania pomnika wystąpili członkowie Związku Inwalidów Wojennych RP. W maju 2003 roku związek podjął uchwałę o utwo-rzeniu Społecznego Komitetu Budowy Obelisku. Na czele komitetu stanął wiceprezydent Kalisza, Wincenty E. Pawlaczyk.

Projekt pomnika opracował znany kaliski architekt, Maciej Weirauch. Wybudowano go dzięki środkom pozyskanym ze zbiórki od osób fizycznych i firm, które wykonały prace budowlane lub udostępniły niezbędne materiały. Uroczystego odsłonięcia dokonali: prezydent Kalisza, Janusz Pęcherz, Mirosław Chmielewski, wiceprezes Związku Inwalidów Wojennych RP Oddział w Kaliszu, a także Zdzisław Niewiadom-ski, dyrektor IV LO. Karina Zachara

Józef Piłsudski w kaliskim ratuszu, 1927 rok. Fot. MOZK

Aleksandra Piłsudska na uroczystościach w Szczypiornie, 1927 rok.

Tablica pamiątkowa na pomniku legionistów, 1927 rok.

Pomnik legionistów w Szczypiornie, 1927 rok.

Mauzoleum legionistów w Kaliszu, 1932 rok.

Page 28: 6 10 12 20 26 29

Nie sposób w kilku zdaniach w pełni przedstawić historii tak zacnej instytucji wyższej użyteczności pu-blicznej, jaką jest Oddział PTH działający w Kaliszu. Różnorodność i charakter działań podejmowanych przez kaliski oddział PTH wymaga rzetelnego, hi-storycznego i obszernego opracowania. Zapewne taka monografia powstanie. Ten skromny artykuł jest wyrazem uznania dla ludzi, którzy działając w Towarzystwie, kierowali się i kierują pięknie zrozu-mianą ideą pracy organicznej, szacunkiem oraz umiłowaniem dziejów ojczystych, miasta i regionu kaliskiego.

FundamentPoczątki kaliskiego oddziału PTH sięgają lat

pięćdziesiątych XX wieku, kiedy w Kaliszu rozpo-częły się przygotowania do obchodów rocznicy osiemnastu wieków Kalisza. Pomysł ten czynnie wsparli nauczyciele historii, regionaliści, miłośnicy historii miasta. W trakcie przygotowań, z inicjatywy mgr Anieli Wende, 17 października 1955 roku po-wołano do życia Oddział PTH w Kaliszu. Pomocą organizacyjną i merytoryczną służył prof. Stanisław Herbst, znakomity polski historyk. Pierwszym pre-zesem została inicjatorka przedsięwzięcia, mgr Aniela Wende, zasłużona nauczycielka kaliskich szkół średnich. Pracami oddziału kierowała przez 15 lat. Drugim z kolei prezesem został dr Władysław Gill, kierujący pracami Towarzystwa w latach 1970--1973. Na lata 1973-1998 przypadł okres prezesury Państwa Wrotkowskich, którzy swoją osobowością, pracą i zmysłem organizatorskim oddali Towarzy-stwu ogromne usługi. Mgr Maria Wrotkowska pra-cami kaliskiego PTH kierowała w latach 1973-1985, natomiast dr Henryk Wrotkowski prezesował do roku 1998. Po śmierci dr Wrotkowskiego na krótko obowiązki prezesa PTH przejął dr Karol Pawlak. Od roku 1999 oddziałowi prezesuje z pełnym oddaniem i zaangażowaniem mgr Tadeusz Krokos.

Pierwszą siedzibą Oddziału PTH był gmach obecnego Muzeum Okręgowego Ziemi Kaliskiej. W latach 1960-1970 siedziba oddziału mieściła się w pomieszczeniach Archiwum Państwowego w Kaliszu. Od roku 1970 oddział swoje miejsce znalazł w budynkach Studium Nauczycielskiego w Kaliszu (później WOM-ODN). Od kilku lat, dzięki uprzejmo-ści władz Wydziału Pedagogiczno-Artystycznego UAM, siedziba Towarzystwa znajduje się przy ul. Bankowej 1 w Kaliszu.

W grudniu 1960 roku z inicjatywy nauczycieli szkół średnich Krotoszyna i Koźmina powstało przy Oddziale PTH w Kaliszu Koło Terenowe PTH Krotoszyn-Koźmin, prężnie działające w latach 60. i 70. XX wieku. Natomiast na przełomie lat 2004/2005 dzięki zaangażowaniu historyków i regionalistów Ziemi Jarocińskiej powstało przy oddziale kaliskim Koło Terenowe PTH w Jarocinie.

Święto u historykówInicjatywy

Kaliski oddział PTH zrzesza nauczycieli historii szkół średnich, nauczycieli akademickich, a także te osoby, którym bliskie są dzieje ojczyste i regionalne. PTH prowadzi działalność naukową i badawczą. Wyniki prac badawczych kaliskich historyków oraz regionalistów prezentowane są na sesjach nauko-wych i popularnonaukowych, drukiem ukazują się w „Roczniku Kaliskim” lub w publikacjach własnych Towarzystwa. Wyjątkowe znaczenie w działalności Towarzystwa zajmują przedsięwzięcia popularyzu-jące historię ojczystą, a przede wszystkim dzieje miasta i regionu.

Wśród działań, które łączą walory naukowe oraz popularyzatorskie i na trwałe wpisują się w oblicze PTH, wskazać należy organizowanie sesji nauko-wych i popularnonaukowych.

Tradycja organizowania sesji popularnonauko-wych sięga lat sześćdziesiątych XX wieku. W 1966 roku, w ramach obchodów Tysiąclecia Państwa Pol-skiego, zorganizowano sesję naukową poświęconą przeszłości historycznej i teraźniejszości grodu nad Prosną. W latach siedemdziesiątych XX wieku tematem sesji bywały dzieje ruchu robotniczego i postacie znanych działaczy robotniczych.

W 1980 roku kaliski oddział PTH zorganizował sesję poświęconą 150. rocznicy powstania listo-padowego na ziemi kaliskiej i 25-lecia istnienia Oddziału PTH w Kaliszu. W 1988 roku, z okazji wydania 20 tomu „Rocznika Kaliskiego”, historycy zrzeszeni w kaliskim oddziale zorganizowali sesję naukową nt. Historia i historycy Kalisza. Podczas kolejnej sesji naukowej Historycy Kalisza w XIX i na początku XX wieku zaprezentowano sylwetki ba-daczy regionu po części zapomnianych, po części mało znanych: Janusza Staszewskiego, Kazimierza Stefańskiego, Seweryna Tymienieckiego. W 2003 roku PTH wspólnie z Muzeum Historii Przemysłu w Opatówku zorganizowało interesującą sesję nauko-wą na temat dziedzictwa przemysłowego Kalisza i regionu. W 2005 roku w ramach XIII Europejskich Dni Dziedzictwa Kulturowego PTH zorganizowało sympozjum popularnonaukowe pn. Wielkopolskie pogranicza.

Ważne znaczenie w pracy popularyzatorskiej odgrywały i odgrywają prelekcje, odczyty oraz spotkania z młodzieżą szkolną, akademicką, na-uczycielami historii. Idea ta realizowana jest poprzez cykle wykładów, prelekcji, odczytów i spotkań upamiętniających rocznice narodowe oraz ważne wydarzenia historyczne z dziejów Kalisza i regionu. Po zmianach politycznych roku 1989 historycy z PTH podjęli udaną próbę przywracania zbiorowej pamięci wydarzeń, znanych postaci historycznych i rocznic w czasach PRL-u skazanych na zapomnie-nie: rocznicy wojny polsko-bolszewickiej, postaci

Józefa Piłsudskiego, Romana Dmowskiego, mordu katyńskiego, opozycji w czasach PRL-u.

Niezwykle ważne dla kaliskich historyków były i są zebrania oddziału PTH, na których najnow-sze osiągnięcia nauki historycznej prezentowali zaproszeni goście, znani historycy: prof. Stefan Kowal, prof. Kazimierz Badziak, dr Marek Rezler, dr Michał Jarnecki.

Bardzo dużą uwagę przywiązuje PTH do popu-laryzacji wiedzy historycznej wśród młodzieży szkół średnich. Od 1999 roku z inicjatywy PTH organi-zowane są sesje młodych historyków, na których młodzi badacze prezentują w postaci referatów efekty swoich zainteresowań historycznych.

Z inicjatywy PTH i dzięki zaangażowaniu nauczy-cieli historii IV LO im. Ignacego Jana Paderewskie-go, dra Marka Kozłowskiego i mgra Pawła Pawla-czyka, od kilku lat odbywają się w tymże liceum spotkania historyczne adresowane do nauczycieli historii i uczniów szkół średnich. Z inicjatywy PTH i mgra Mateusza Przyjaznego, nauczyciela historii z Zespołu Szkół im. Stanisława Mikołajczyka w Opatówku, organizowany jest „Marsz Wolności” w rocznicę odzyskania niepodległości. Taka forma uczczenia święta narodowego cieszy się coraz większą popularnością wśród młodzieży szkół kaliskich.

„Rocznik Kaliski”W dorobku naukowym i edytorskim PTH zajmuje

on wyjątkowe znaczenie. Tadeusz Krokos, obec-ny prezes PTH, pisząc na łamach „Kalisii” o 40. rocznicy Towarzystwa, podkreślił, iż oczkiem w głowie zarządu oddziału i zespołu redakcyjnego było i jest wydawanie, w miarę systematycznie, kolejnych tomów „Rocznika Kaliskiego”. Pierwszy tom „Rocznika…” ukazał się w 1968 roku. Rocznik poświęcony został problemom historii i kultury mia-sta oraz regionu kaliskiego. Obowiązki redaktora na-czelnego powierzono znakomitemu poznańskiemu historykowi, prof. Władysławowi Rusińskiemu. Od roku 1984 funkcję redaktora naczelnego pełni dr Andrzej Nowak. Patronat naukowy nad nowym wy-dawnictwem objęło PTH, w latach osiemdziesiątych i dziewięćdziesiątych rocznik wydawano wspólnie z MOZK, od tomu 27 ponownie samodzielnie. Na łamach „Rocznika…” swoje prace ogłaszali naj-wybitniejsi historycy polscy, regionaliści, historycy kaliscy. W latach dziewięćdziesiątych, w związku z wieloma zmianami organizacyjno-ekonomiczny-mi, doszło do opóźnienia w cyklu wydawniczym, poważne opóźnienia dotknęły tomu 24-26. Nowy prezes, Tadeusz Krokos, włożył wiele wysiłku i energii, by „Rocznik…” wyrwać z groźnej zapaści. Dzięki tym poczynaniom ostatnie numery „Rocz-nika…” pojawiły się w obiegu wydawniczym w zaplanowanym cyklu rocznym.

Promocja 31 tomu „Rocznika Kaliskiego” odbę-dzie się już 29 grudnia 2005 roku w Sali Recepcyjnej kaliskiego ratusza. Uroczyste spotkanie zakończy jubileusz obchodów 50-lecia Oddziału PTH w Kaliszu.

Sławomir Przygodzki

hist

oria

W maju 2005 roku odbyły się uroczystości 50-lecia powstania Oddziału Polskiego Towarzystwa Historycznego w Kaliszu, połączone z promocją 30 tomu „Rocznika Kaliskiego”.

Page 29: 6 10 12 20 26 29

Ukazał się album „Najpiękniejsze miasta Pol-ski”, w którym znalazł się Kalisz. Ale w omówieniu historii i zabytków naszego miasta pojawiło się wiele błędów.

Mam właśnie przed sobą ten album, wydany przez firmę Pascal w Bielsku-Białej w roku 2005, z tekstem Zofii Siewak-Sojki i zdjęciami różnych autorów. Wśród 21 najpiękniejszych miast Polski zauważono i Kalisz. Każdemu z miast poświę-cono 6 do 9 zdjęć dobrych technicznie, ale nie artystycznie. Dotyczy to także i naszego miasta. Zdjęcia kaliskie przedstawiają zdaniem wydawcy najciekawsze obiekty architektury, które w sumie, nawet przy bogatej wyobraźni, nie mówią, że miasto należy do najpiękniejszych, tak jakby autor czy autorzy zdjęć zwiedzali je powierzchownie i w ciągu godziny. Ciekaw jestem, czy kontaktowali się z kimkolwiek z Kalisza. Jeżeli nawet, to dlaczego w treści jest tyle błędów?

Przede wszystkim na samym początku tekstu autorka pisze, że metryka Ptolemeusza jest fał-szywa. Kalisz nie jest bowiem tą Kalissią, o której wspomina aleksandryjski geograf, gdyż tak podaje encyklopedia PWN. Szkoda, że autorka przeczy-tała tylko jedną encyklopedię, bo ja przeczytałem nieco więcej. Oto moje źródła:

– „Polska Jana Długosza” pod redakcją nauko-wą prof. Henryka Samsonowicza. PWN 1981, s. 32 i tekst: „Potem Kalisz, najstarsze ze wszystkich miast polskich zapisanych przez Ptolemeusza w jego „Kosmografii”, można rozpoznać”,

– Tekst ten jest powtórzony w dziele „Polska i Polacy” (1981, s. 126),

– „Dzieje Polski” pod redakcją Jerzego Topol-skiego (PWN 1981) przedstawia mapki:

a) zasięg kultury w okresie helleńskim z za-znaczeniem szlaku bursztynowego (bez Kalissii) i tekst: „Tuż przed naszą erą plemiona Hariów, Helwekonów, słowiańsko-wenetyjskie Helisów = Kaliszan – plemię zamieszkałe tereny błotniste nad Prosną),

b) na stronie 65 jest druga mapka ze szlakiem bursztynowym i nazwą Calisua,

Nie dajmy się skubać!

c) na stronie 68 mapka zasięgu kultury w okresie wpływów rzymskich z nazwą Calisia,

d) na stronie 70 tekst jak wyżej, „na ziemiach Wenedów i Słowian,

– „Wielka Encyklopedia Polski”, tom 4, s. 16, hasło Kalisz: „Jedno z najstarszych miast polskich – wymienione jako Calisia, osada na szlaku bursztynowym już w II wieku n.e., w piśmie Ptolemeusza,

– „Wielka Encyklopedia Powszechna”, s. 186, pod hasłem „Kalisz” widnieje tekst: „[…] jest miej-scowością o najstarszej w Polsce metryce pisanej, zanotowanej w formie „Kalisia”, napisanej przez Ptolemeusza”,

– „Encyklopedia Popularna”, s. 323: „[…] pierwotnie zespół osad otwartych, zanotowanych przez Ptolemeusza w II wieku n.e. jako Kalisia,

– W wydawnictwie poznańskim zatytułowanym „XVIII wieków Kalisza”, tom I, artykuł prof. Broni-sława Bilińskiego, byłego dyrektora Stacji Nauko-wej PAN w Rzymie, tekst uzasadniający Kalisię Ptolemeuszową,

– Wydawnictwo pt. „Miasta Polski w Tysiącleciu”, tom II, 1966 rok; pod hasłem „Kalisz” znajduje się tekst: „Kalisz ma najstarszą ze wszystkich miast polskich metrykę źródłową w postaci nazwy Kalisia na mapie Klaudiusza Ptolemeusza w II wieku”; jest tam też rycina z kartą rękopisu Ptolemeusza,

– „Zabytki urbanistyki i architektury w Polsce” – Miasta historyczne – Kalisz, s. 160, wyd. Arkady, tekst: „Wzdłuż doliny Prosny i Swędrni znaleziono 70 stanowisk archeologicznych z okresu I wieku przed n.e. do V wieku n.e., gęsto rozmieszczonych, głównie na skraju terenów nadrzecznych – może być identyfikowany z zapisem Ptolemeusza, z Kalisią lub Helisią Tacyta”.

Nie wspominam tu o wynikach badań arche-ologicznych.

Każdy ma prawo mieć swoje spojrzenie na te sprawy, ale nie może ono być poparte jednym źródłem, które nazywam „krakowskim”. Głównie Kraków jest przeciwny tezie o najstarszym w Pol-sce Kaliszu. Bo jakże jakieś tam miasto może być starsze od Krakowa?

Autorka popełnia kolejne błędy. Dzisiejszy gmach starostwa, a przedtem województwa, nie jest dawnym pałacem arcybiskupów gnieźnień-skich, a budynkiem kolegium jezuickiego, przebu-dowanym w 1825 roku na siedzibę województwa. Kolegium to rzeczywiście fundacja arcybiskupa – prymasa Karnkowskiego, a pałac arcybiskupów stojący tu od 1350 roku prymas przeznaczył na cele kolegium. W roku 1783 południowa ściana kolegiaty wraz z kaplicami zawaliła się, jednym z powodów było rozebranie dawnego pałacu, który jedną ścianą przylegał bezpośrednio do kolegiaty.

Błędny jest też podpis pod zdjęciem kolegiaty. Powinno być: „Kościół kolegiacki”, a nie „pokole-giacki”, ale co znaczy data 1445 – nie wiem!

Autorka tekstu o Kaliszu nie zna się na stylach i pisze, że teatr kaliski zbudowany jest w stylu neogotyku!?

Nie znam przyczyny, dlaczego właśnie nasze-mu miastu ciągle ktoś ujmuje wieków, przeinacza fakty itp. w różnych publikacjach naukowych czy pseudonaukowych? Tak było z „Przewodnikiem po Wielkopolsce”, wydanym w Poznaniu, w którym zamieszczono plan Kalisza z niewiarygodnymi wprost opisami zabytków, że było to aż śmieszne. Tak było w wydawnictwie pt. „Polska sztuka religij-na – 1900-1945”, w którym pod barwną ilustracją kaliskiej kaplicy „pod orłami” widnieje podpis: „Włodzimierz Tetmajer, kompozycja w kaplicy św. Trójcy. Katedra na Wawelu” (?). W innych dziedzinach również różni „fachowcy” spod oka konserwatora zabytków spisują się fatalnie. Na ogół nie są oni kaliszanami, choć to ich nie tłuma-czy. Tak było z mostem betonowym w zabytkowym kaliskim parku czy z oszpeceniem iglicy ratusza fatalną chorągiewką z herbem. Równie absurdalna i wbrew wiedzy historycznej była propozycja, by „szlak bursztynowy” biegł przez Poznań!?

W roku 2003 magazyn „Voyage” (Podróże) po-kazał, jak należy zaprezentować piękno Kalisza.

Kaliszanie, nie dajmy się dalej skubać!

Władysław Kościelniak

Zespół Jezuitów w Kaliszu Fundacji Prymasa Stanisława Karnkowskiego – 1582 rok, według stanu z XVI wieku. Władysław Kościelniak

Kolegiata z dzwonnicą i pałacem arcybisku-pów gnieźnieńskich, 1353 rok.

Zabudowania kolegium jezuitów. Kościół jezuitów. Szkoły.

Page 30: 6 10 12 20 26 29

muz

yka Dziewięć koncertów, trzydziestu artystów

z siedmiu krajów, na dwóch scenach w ciągu trzech dni. W ten organizacyjny schemat, w niewielkim stopniu co roku modyfikowany, wpisuje się święto jazzu w Kaliszu, które jest próbą pokazania tego, co reprezentatywne dla ostatnich doko-nań w światowej pianistyce jazzowej.To chyba niemożliwe, aby jakikolwiek festiwal stworzył takie koncertowe kom-pendium wiedzy o tym, jak się gra jazz na fortepianie na całym świecie. Jednak organizatorzy kaliskiej imprezy nie boją się marzyć i tworzą, może i cząstkowy, ale jednocześnie wielobarwny obraz mu-zycznych tendencji zarówno ze Starego Kontynentu, jak i zza oceanu.

Vive la France!Tegoroczny festiwal niewątpliwie należał do

Francuzów. Już w jego pierwszym dniu pojawił się Jacky Terrasson, jeden z najważniejszych pianistów lat 90. To, rzec można, obywatel świata. Urodził się w Berlinie z ojca francuskiego i matki afroamerykańskiej. Kształcił się i dość długo grał w Stanach Zjednoczonych, ale mieszka teraz we Francji. Na scenie kaliskiego Centrum Kultury i Sztuki grał z basistą Dougiem Weissem i perkusistą Jamirem Williamsem wybrane utwory z ostatnich dwóch płyt, m.in. urokliwe aranżacje paryskich piosenek oraz kompozycje nowe, jeszcze nie za-rejestrowane. 40-letni w tej chwili pianista cieszył się kolejną wizytą w Polsce. – Mam wrażenie, że w tej części Europy ludzie nie tak często mają okazję posłuchać tego rodzaju muzyki. Byli zatem bardzo otwarci, to dla nas cudowne – powiedział Terrasson po koncercie.

Do najbardziej oczekiwanych gwiazd tego festiwalu należał Bojan Z. (Zulfikarpasic) – tego-roczny zdobywca Europejskiej Nagrody Jazzowej. Pianista mieszka także we Francji, ale urodził się i wychował w byłej Jugosławii. W naszym kraju gościł po raz pierwszy. – Inspiracją dla mojej mu-zyki jest wszystko to, czego słuchałem do tej pory – powiedział pianista. – Jednak nie wywodzę swej muzyki z innej muzyki. Raczej życie jest inspiracją – wszystko, co robię, ludzie, których spotykam, miejsca, które odwiedzam. To wszystko nieustan-nie się miesza. Owszem, pochodzę z Bałkanów, to też ma znaczenie, ale trudno mi te wszystkie elementy nazwać – dodaje. Bojanowi towarzyszył – warto zauważyć – saksofonista Julien Loreau, znakomity partner pianisty od 15 lat, także jedna z wybijających się postaci młodej generacji jazzu francuskiego.

Papier w pianie„[...] już nie Ameryka, a Europa staje się teraz

centrum innowacji w muzyce jazzowej. Tu dzieją się rzeczy najbardziej interesujące, świeże i od-

krywcze” – napisał w programie Paweł Brodowski, kierownik artystyczny festi-walu. Amerykańscy pianiści, choć wciąż w Polsce popularni, wierni są jazzowym standardom, dość konwencjonalnej mu-zyce podporządkowanej raczej gustom publiczności. – To w Europie szuka się czegoś nowego – potwierdza Tomasz Szachowski, krytyk muzyczny II Programu Polskiego Radia. – Do obowiązkowego kanonu należy na przykład mniejsza lub większa preparacja, czyli granie na forte-pianie nie tylko klawiszami – mówi. Gra się także na strunach różnymi przedmiotami – długopisem, szmatką, kartą telefonicz-ną... Na kaliskim festiwalu czyniło to kilku artystów, ale najciekawszy przypadek stanowił Simon Nabatov, który użył zmiętej kartki papieru jako dźwiękowego elementu szelesz-czącego. Ta kartka po rozprostowaniu w drugiej części utworu okazała się być zapisem nutowym tej kompozycji. – To był ciekawy dowcip, a może nawet mała prowokacja – zauważył Szachowski. Urodzony w Moskwie 46-letni w tej chwili pianista, Simon Nabatov, ku rozczarowaniu sporej części widowni nie pokazał wszystkich swoich możliwości, ponieważ dość skromną rolę wyznaczył mu projekt braci Olesiów. – Ten program jest szczególny, bowiem próbuje łączyć w bardzo ciekawy sposób dość prosty materiał muzyczny z improwizacyjnymi próbami wyjścia poza niego. Można odejść od tej podstawy i bezpiecznie do niej powrócić – tłuma-czył Nabatov swoje zainteresowanie współpracą z Olesiami. A o scenicznych partnerach Nabatova, choć w Kaliszu najlepiej nie wypadli, mówi się, że to wielka nadzieja polskiego jazzu. Są utalentowani, skromni i bardzo konsekwentni w realizacji swojej wizji muzyki. Bracia Bartłomiej i Marcin Olesiowie, 32-letni bliźniacy z Sosnowca, zaskakują wciąż no-wymi projektami. Ten zaprezentowany w Kaliszu, zarejestrowany zaledwie kilka dni temu na płycie, nosi tytuł „Walk songs”.

– Jest to najbardziej jazzowy z naszych pro-jektów w ciągu ostatnich lat. Jest w nim najwięcej stricte jazzowych korzeni – mówił Marcin Oleś, basista. – Zależało nam jednak, żeby nie zapra-szać do niego muzyków, którzy na co dzień w takiej stylistyce pracują. Nie chcieliśmy muzyki podobnej do wielu innych, raczej bliskiej tradycji, a mimo wszystko nie do końca przewidywalnej i jednoznacznej – kontynuuje Bartłomiej Oleś, perkusista. – Na pewno kompozycyjnie jest to bliskie jazzowi, a koncertowo przypomina kwiat, który szybko rozkwita, jeśli tylko ma odpowiednie warunki – podsumowuje Marcin.

W formacji Olesiów prezentował się także znakomity 38-letni saksofonista, Chris Speed z Nowego Jorku.

Biało-czerwoniMiędzynarodowe projekty, w których dawcami

idei są Polacy należą już do codzienności. Możemy być dumni na przykład z młodziutkiego Marcina Maseckiego, który przywiózł swych kolegów z Kanady i Izraela, basistę Gartha Stevensona i perkusistę Ziva Ravitza. W marcu tego roku Polak zwyciężył w I Międzynarodowym Konkursie Piani-stów Jazzowych w Moskwie. – Trzy lata temu za-częliśmy od takiej stylistyki typowej dla ECM, taką fascynację przeżywa chyba każdy, a teraz idziemy w stronę grania otwartego i dużo improwizujemy, na co pozwala nam dość długa znajomość. Tak oficjalnie można by to nazwać muzyką improwizo-waną z elementami jazzu.

Dużo uduchowienia i metafizyki odnaleźć można było także w występie Włodka Pawlika. Znakomity, świeżutki projekt „Anhelli”, z rewela-cyjnym Cezarym Konradem na perkusji, to kolejne spotkanie pianisty i kompozytora z geniuszem Słowackiego. Te pierwsze, w latach 80., natural-nie w większej mierze skupione były na wątkach narodowowyzwoleńczych literackiego dzieła, najnowsze – eksponuje wątki moralne, religijne i filozoficzne oraz romantycznie rozumianą kategorię przeżycia. – Te wielkie dzieła z przeszłości mają potężną moc wyzwalania takich energii, które są w człowieku głęboko ukryte, ale generalnie determinują życie każdego z nas. Żaden okres w literaturze nie był tak nafaszerowany emocjami oraz chęcią dotknięcia spraw transcendentnych jak romantyzm, również polski romantyzm – mówił rozemocjonowany lider tria.

Biało-czerwona flaga powiewała także nad tzw. Małą Sceną festiwalu. W tym roku ten blok koncer-towy ograniczono do jednego spotkania w sobotni wieczór, a bohaterem uczyniono trio Joachima Mencla. Pianista, absolwent dwóch kaliskich szkół, Technikum Budowy Fortepianów i Państwowej Szkoły Muzycznej, laureat pianistycznego konkur-su im. Mieczysława Kosza w Kaliszu z roku 1989,

Robert Kuciński

NIECH ŻYJE EUROPA !!!32. Międzynarodowy Festiwal Pianistów Jazzowych

Page 31: 6 10 12 20 26 29

tym razem zagrał na fortepianie Fendera. – Nie znaczy to, że rezygnuję z grania akustycznego, ale jednak podstawą tego zespołu jest brzmienie tego instrumentu, który pochodzi zdaje się z 30. czy 40. lat, a dzisiaj nie jest już produkowany. Świetnie brzmi w soulu, a ja podobno gram na nim zupełnie inaczej - to odświeżające – powiedział.

W projekcie Mencla zatytułowanym „Soul jazz” spotkali się młodziutki kontrabasista Krzysztof Pa-can oraz uznany perkusista, kompozytor i aranżer – Arek Skolik.

KobietyŚledząc program kaliskich festiwali, łatwo dojść

do wniosku, że jazz to sprawa męska. W roku 2005 jednak zaprezentowały się aż trzy kobiety, w tym dwie jako liderki formacji. Bardzo gorące brawa i pochlebne opinie zebrała Sabina Hank. W programie imprezy bardzo ładnie napisano, że jej gra i śpiew są austriacką odpowiedzią na Norę Jones. To także zdobywczyni europejskiej nagrody jazzowej, ale z tytułem „Newcomer Of The Year”. Austriacka pianistka i wokalistka porusza się właściwie poza stylami. Posiada klasyczny background przełamany jazzową edukacją. Jest otwarta na improwizację, ale swej muzyki nie nazywa jazzem. Po prostu – pisze piosenki. – Dla moich piosenek inspiracją jest życie: ludzie, książ-ki, doświadczenia, uczucia, a nawet drobiazgi. Także historie przez kogoś opowiadane, a głęboko mnie dotykające. Na swój sposób je przeżywam, a uczucia umieszczam w mojej muzyce.

Oczekiwaniom festiwalowej publiczności nie sprostała Francesca Tanksley, która po raz pierwszy zaprezentowała się w Polsce z własnym zespołem. Do tej pory najczęściej przyjeżdżała z kwintetem Billy’ego Harpera. Nie najlepiej wypadło najprawdopodobniej nagłe zastępstwo kontrabasi-sty. Amerykańska pianistka rodem z Włoch na ogół gra i nagrywa z Clarencem Seayem, a do Kalisza przywiozła legendę, Reggiego Workmana. Tym razem niegdysiejszy partner samego Coltrane’a nie stanowił wsparcia dla liderki. – Na początku nie stroił, był właściwie nieprzygotowany do zajęć – zauważył z żalem Tomasz Szachowski. – Ona po-winna przyjechać tu raz jeszcze, solo albo z innym zespołem – dodał recenzent muzyczny. Kaliski program Tanksley tworzyły kompozycje przede wszystkim z autorskiego albumu „Journey”. W stylu jej gry odnaleźć można chęć podążania śladami wyznaczonymi przez wielkich poprzedników – wir-tuozów jazzowego fortepianu. – W mojej twórczości czuję się kontynuatorką tych artystów, którzy za-wsze szli własną drogą. Przez całe życie szukam prawdziwej wolności, wolności ducha. Obecnie poznaję tajniki buddyzmu i wypracowuję własną ścieżkę duchową. Jestem nie tylko buddystką, ale także unitarianką – powiedziała pianistka.

I jeszcze jeden bardzo ważny występ kobiecy tego festiwalu – June Tabor, która niewątpliwie była ozdobą w całości świetnej formacji Huw Warrena,

złożonej z najważniejszych postaci brytyjskiego

jazzu (Iain Bellamy na saksofonach, Martin France

na perkusji). Ale wracając do pani – bez swingu,

bez timingu, bez zbędnych ozdobników, białym

głosem wybitna folkowa śpiewaczka wykonała nie

tylko pieśni sprzed kilku wieków, ale także popu-

larny niegdyś przebój z repertuaru Joy Division.

Wielobarwna i zróżnicowana stylistycznie muzyka

Brytyjczyków spodobała się ogromnie kaliskiej

publiczności. To był jeden z najlepszych występów

tego festiwalu.

FortepianPianista i jego instrument – właśnie w Kaliszu do

woli napatrzeć się można, jakie relacje ich łączą.

Dla jednych to narzędzie, dla innych – członek

rodziny. Dla wszystkich jednak fortepian to in-

strument o nieograniczonych możliwościach. Ich

ciągłe odkrywanie ściąga tłumy na ten festiwal.

Sala widowiskowa wypełniona była po brzegi

przez wszystkie dni, a bilety wyprzedano na ty-

dzień przed rozpoczęciem imprezy. – Na widowni

zasiedli nie tylko kaliszanie, ale także goście z

odległych zakątków kraju, a nawet z Berlina – mówi

Barbara Fibingier, kierownik Biura Organizacyjne-

go Festiwalu. – Czujemy akceptację publiczności,

ale mimo wszystko konstrukcja programu nie jest

łatwa. Mamy widownię ogromnie zróżnicowaną,

z jednej strony żądną nowości i coraz młodszą,

z drugiej – wierną i dojrzałą, ale niezwykle wyma-

gającą. Myślę, że w tym roku każdy znalazł coś

dla siebie.

– Ta konfrontacja pianistyczna w Kaliszu jest

nam potrzebna – mówi Tomasz Szachowski, recen-

zent, ale jednocześnie wielki przyjaciel imprezy.

– Póki co nie mamy rangi drugiego festiwalu w

Polsce, choć powstają nowe. Kalisz trzyma poziom

i musi tak być, nie wyobrażam sobie inaczej. To

jest ważny festiwal – podkreśla dobitnie.

– Kaliski festiwal jazzowy swoją dobrą formę

zawdzięcza także wypróbowanym mecenasom

i przyjaciołom – mówi Mieczysław Trzęsowski,

dyrektor Centrum Kultury i Sztuki. Sponsorem głów-

nym 32. edycji była ERA GSM, ale wsparły ją także

firmy lokalne oraz władze miejskie i wojewódzkie.

Tradycyjnie w konstrukcję programu włączyły się

British Council i Austriackie Forum Kultury. Jednym

z patronów medialnych jazzowego weekendu była

już po raz kolejny „Kalisia”.

Festiwal zrealizowano ze środków:

• Ministerstwa Kultury

• Urzędu Marszałkowskiego Województwa Wielkopolskiego

• Centrum Kultury i Sztuki w Kaliszu

• Urzędu Miejskiego w Kaliszu

Francesca Tanksley, fot. Artur Bonusiak

Huw Warren, fot. Artur Bonusiak

Włodek Pawlik, fot. Artur Bonusiak

Jacky Terrasson, fot. Krzysztof Pierzchlewski

Sabina Hank, fot. Artur Bonusiak

Bojan Zulfikarpasic, fot. Krzysztof Pierzchlewski

Page 32: 6 10 12 20 26 29

Na początek powiedzmy, czym nie jest jego fotografia. Z pewnością nie opiera się na „momencie decydującym”, na punkcie krytycznym wydarzenia, po którym wiadomo, że traci ono swój impet, napię-cie i zmierza ku zakończeniu. Dla wielu fotografów, nie tylko prasowych, ów punkt krytyczny jest zmorą, obsesją, przymusem, bez niego nie wyobrażają sobie dobrej fotografii. Dla Wałaszyńskiego ten problem nie istnieje. Nie jest też dla niego problemem dokumentalna zawartość fotografii. Gdyby mógł, pozbawiłby swoje fotografie wszystkich szczegółów, rekwizytów, całego materialnego sztafażu, a pozostawił tylko te niezbędne dla wyrażenia treści.

Jeśli artysta do czegoś zmierza, to z pewnością będzie to klasyczny wzorzec, jaki pozostawił po sobie Henri Cartier-Bresson, z jego czystością formy, starannością kompozycji, idealnym zgraniem migawki i przysłony, a więc tego wszystkiego, co daje efekt doskonałości. Spójrzmy na prace Władysława tutaj przedstawione: czy można coś w nich zmienić? Albo dodać lub ująć? Każda z nich jest dziełem skoń-czonym.

Zdjęcie kolarza (jest to Cezary Zamana, jeden z najlepszych polskich kolarzy ostatnich lat) powstało podczas wyścigu Kalisz-Konin, gdy peleton przejeżdżał przez ul. Górnośląską w Kaliszu. Jest w tym zdjęciu skondensowana prawda o dzisiejszym wyczynie sportowym, którego piękno oraz siła zawierają się w nieprawdopodobnym trudzie i wysiłku. I samotności. Zawarta w obrazie metafora jest piękna, przejmująca. Dwa inne zdjęcia pokazują radość (?) uprawiania kolarstwa w ekstremalnych warunkach pogodowych. Ale tu podziw artysty dla człowieka jest mniejszy, przykuwa natomiast uwagę nastrój zimowej aury, zaznaczony płaskorzeźbą śnieżnych pól, w tle których pojawia się samotny jeździec, jakże obcy tu i zjawiskowy.

Cechą twórczości Wałaszyńskiego, która każdemu miłośnikowi fotografii sprawi największą radość, jest to, że nie szuka on ani łatwych tematów, ani dobrego światła, ani sprzyjających warunków ekspozycji. Im gorzej, tym lepiej – zdaje się mówić. Ale też efekty osiąga zdumiewające. Wystarczy spojrzeć na zimowy widok mostu Rypinkowskiego albo na parę przechodniów, którzy zmagają się z wichrem i deszczem na ul. Krótkiej. Oba obrazy są wywiedzione wprost z ducha Bressona, co do tego nie mam wątpliwości. Nie wiem, jak i kiedy to pierwsze zdjęcie zrobił Włodek (tak nazywają go przyjaciele), że jedyną żywą istotą w tym zaśnieżonym i opustoszałym mieście jest kobieta na moście. A jakże odmiennie i ciekawie wygląda architektura Kalisza na tym monochromatycznym obrazie!

Siła fotografii Wałaszyńskiego tkwi w jej prostocie, w zaufaniu, jakie artysta pokłada w temacie i narzędziach, jakimi dysponuje. Oszczędność środków, synteza treści, dążenie do nadania obra-zom symboliki, wyższych znaczeń – jest cechą wyróżniającą tego prawdziwego łowcę nagród na wielu ogólnopolskich imprezach fotograficznych. rb

______________Władysław Wałaszyński swoją przygodę z fotografią zaczął w połowie

lat siedemdziesiątych w Łódzkim Domu Kultury. Od 1982 roku mieszka w Kaliszu. Zawodowo pracuje w kaliskim szpitalu w dziale technicznym. Prefe-ruje fotografię czarno-białą. Ona przyniosła mu najwięcej nagród i wyróżnień na wielu konkursach i wystawach. W tym roku otrzymał m.in. Złotą Muszlę w Koszalinie, wyróżnienia na konkursie „Dziecko” w Poznaniu, na Biennale fotografii czarno-białej w Radomsku. Do dzisiaj interesuje się kolarstwem, wcześniej uprawiał tę dyscyplinę sportu.

Władysław Wałaszyński, czyli w stronę metafory

Kaliska prasa i ParczewskiKaliskie Towarzystwo Przyjaciół Nauk, Książnica Pedagogiczna im. Alfonsa Parczewskiego oraz Centrum Kultury i Sztuki zorganizowały 8 grudnia bie-żącego roku spotkanie autorskie pn. „Kaliska prasa i Parczewski”. Podczas tej promocji zaprezentowano najnow-sze publikacje KTPN. Łącznie na rynek księgarski trafią trzy pozycje poświę-cone czasopiśmiennictwu kaliskiemu i osobie Alfonsa Parczewskiego.

Pierwszą nowością w księgarniach będzie

publikacja „Czasopisma kaliskie XIX i po-

czątków XX w.”. Jej autorem jest dr Krzysztof

Walczak, prezes Kaliskiego Towarzystwa

Przyjaciół Nauk, a także dyrektor Książnicy

Pedagogicznej w Kaliszu. Książka ta to głębo-

kie studium bibliologiczne poświęcone prasie

regionu kaliskiego, które niewątpliwie będzie

przyczynkiem do uzupełnienia luki w historii

czasopiśmiennictwa na naszym terenie.

Kolejną publikacją prezentowaną na spo-

tkaniu przez KTPN była „Bibliografia prasy

kaliskiej 1805-2005”. Powstała ona dzięki

pracy dr Ewy Andrysiak i Bogumiły Celer. Za-

łożeniem opracowania było zawarcie tytułów

wszystkich czasopism od dziennika do roczni-

ka oraz pism okazjonalnych – ukazujących się

nieregularnie. Odnotowane tu również zostały

tzw. jednodniówki. Jest to pozycja bardzo

cenna dla wszystkich osób zainteresowa-

nych kaliską prasą, zarówno historyczną, jak

i współczesną.

Trzecią premierą książkową była pozycja

dr Ewy Andrysiak pod tytułem „Książka i

ludzie książki w życiu i pracy Alfonsa Par-

czewskiego”. Autorka znana jest z zaintere-

sowania postacią patrona kaliskiej Książnicy

Pedagogicznej. Rozprawa ta wypełnia niszę

historiografii bibliologicznej w zakresie tej

wybitnej osobowości. W recenzji wydawniczej

autorstwa prof. dra hab. Mariana Walczaka

odnaleźć można takie oto podsumowanie:

„Książka stała się kompleksowym i wyczerpu-

jącym opracowaniem o roli i miejscu Alfonsa

Parczewskiego”.

Prezentowane na tym spotkaniu książki uka-

zały się dzięki wsparciu m.in. Rady Miejskiej

Kalisza, Wydziału Kultury i Sztuki, Sportu i

Turystyki Urzędu Miejskiego w Kaliszu, Mini-

sterstwa Nauki i Informatyzacji (KBN).

Piotr Kempiński

wok

ół n

as

Page 33: 6 10 12 20 26 29
Page 34: 6 10 12 20 26 29

Po zakończeniu II wojny światowej więk-szość Polaków nie akceptowała nowego systemu politycznego, jaki zapanował w naszym kraju. Wśród tej grupy znalazła się również młodzież gimnazjalna. Tworzyli oni nielegalne organizacje, które stawiały sobie za cel walkę z nowym ustrojem. Jedną z nich była Polska Podziemna Or-ganizacja Wojskowa, nosząca też nazwę Wywiad Krajowy. Niestety, nie doczekała się ona do tej pory opracowania.

RadziwiłłZałożyli ją we wrześniu 1948 roku we Wrocławiu

Zbigniew Starkiewicz – przywódca, pseudonim Laskowicz (brat Ireneusza), zamieszkały wówczas w tymże mieście, a od października 1948 roku w Nowych Skalmierzycach, oraz Jerzy Zakrzewski, Kmicic – zastępca, mieszkaniec Wrocławia. Miała ona strukturę trójkową, wzorowaną na państwie podziemnym z czasów II wojny światowej. Więk-szość członków organizacji, która liczyła około 30-35 osób, rekrutowała się spośród młodzieży szkół średnich – wśród której był m.in. Ireneusz Starkiewicz – i pomaturalnych, a sześciu z nich miało wykształcenie wyższe.

Nazwa organizacji nawiązywała do tradycji walk niepodległościowych z lat 1939-1945. Obejmowała działaniem Wrocław, Kępno, Ostrów Wielkopolski, Kalisz, Nowe Skalmierzyce, Stawiszyn, Pleszew, Jarocin, Witaszyce. Jej celem była walka z nowym ustrojem w Polsce, a także przygotowywanie się na wypadek wybuchu trzeciej wojny światowej, która – jak sądzono – nastąpi w niedługim czasie. W związku z tym zbierano broń oraz miano zamiar bu-dować bunkry według projektu inżyniera budowy mostów, przedwojennego kapitana, Eustachego Mazura. Oprócz tego kolportowano ulotki o tre-ściach antykomunistycznych. Wreszcie gromadzo-no broń palną, amunicję, mapy, lornetki.

Ireneusz Starkiewicz po raz pierwszy dowiedział się, że na terenie Nowych Skalmierzyc istnieje tajna organizacja antypaństwowa w listopadzie 1948 roku. Wówczas to jego kolega szkolny, Kazimierz Tacik, z którym spotkał się na Stadionie Klubu Sportowego Pogoń, wyjawił mu, że jest członkiem nielegalnej organizacji podziemnej – Polskiej Pod-ziemnej Organizacji Wojskowej (PPOW). Stwierdził, że ma ona na celu walkę z komunizmem. Namawiał go też do wstąpienia w jej szeregi. 15 listopada 1948 roku Tacik przyszedł do domu Starkiewicza i podczas odrabiania lekcji zapoznał go zarówno z programem, jak i z ideologią PPOW. Następnie dał mu do podpisania zobowiązanie o przystąpieniu do organizacji, którą tenże podpisał i przybrał sobie pseudonim Radziwiłł.

AresztowanieWarto w tym miejscu zauważyć, że większość

młodzieżowych organizacji antypaństwowych

działających wówczas w Polsce funkcjonowała ok. jednego roku. Tylko niewiele z nich przetrwało kilka lat. W tym wypadku pierwsze aresztowania nastąpiły już latem następnego roku. Pomimo tego PPOW działała w ograniczonym zakresie do 1953 roku.

Ireneusz Starkiewicz został aresztowany 10 sierpnia 1949 roku w Nowych Skalmierzycach przez funkcjonariuszy Powiatowego Urzędu Bezpieczeństwa Publicznego (PUBP) z Ostrowa Wielkopolskiego. Następnie został zawieziony do gmachu wspomnianej instytucji. Jako środek zapobiegawczy zastosowano wobec niego areszt tymczasowy od 11 sierpnia 1949 roku. Po kilku dniach został przewieziony do Więzienia Karno--Śledczego w Ostrowie Wielkopolskim. Tam został poddany brutalnym przesłuchaniom przez okres czterech miesięcy. Używano wobec niego przemocy fizycznej i psychicznej. W związku z tym nie można się dziwić, że przyznał się podczas śledztwa do zarzucanych mu czynów w całej roz-ciągłości. Należy podkreślić, że metody śledcze wykorzystywane przez funkcjonariuszy Urzędu Bezpieczeństwa nie różniły się praktycznie niczym od stosowanych wobec dorosłych członków orga-nizacji niepodległościowych.

WyrokIreneusza Starkiewicza pociągnięto do odpo-

wiedzialności karnej 9 listopada 1949 roku. W akcie oskarżenia, sporządzonym dzień później, zarzucano mu, że: Od dnia 15. 11. 1948 roku do dnia 10. 8. 1949 roku w Skalmierzycach Nowych pow. Ostrów Wlkp., występując pod pseudonimem „Radziwiłł”, był członkiem nielegalnej organizacji występującej pod nazwą „Polska Podziemna

Organizacja Wojskowa” (P.P.O.W.), mającej na celu zmienić przemocą demokratyczny ustrój Państwa Polskiego. To jest przestępstwo z art. 86.§ 2 K.K.W.P. Na zasadzie art. 51 M.K.K. sprawa ni-niejsza podlega rozpatrzeniu przez Wojskowy Sąd Rejonowy w Poznaniu. Sprawę prowadził oficer śledczy Powiatowego Urzędu Bezpieczeństwa Publicznego w Ostrowie Wlkp., sierż. Franciszek Honc. Szef PUBP zaakceptował to działanie w dniu 14 listopada 1949 roku.

7 grudnia 1949 roku Wojskowy Sąd Rejonowy w Poznaniu na sesji wyjazdowej w Ostrowie Wiel-kopolskim, w składzie przewodniczący, sędzia W.S.R., mjr Lach Eugeniusz, ławnicy Liszka Julian bomb. z 18 DA PP Ostrów Wlkp., Kapusto Stani-sław kan. z 18 DA PP Ostrów Wlkp., w obecności prokuratora wojskowego kpt. Napory Kazimierza i obrońcy z wyboru adw. Damma Stefana, przy udziale protokolanta WSR Hoffy Krystyny, rozpo-znał sprawę wobec cyw. Starkiewicza Ireneusza, s. Mariana i Józefy z d. Figaj, ur. 27. 6. 1930 w Ostrowie Wlkp., narodowości polskiej, obyw. – polskiego, kawalera, mającego wykształcenie 2 kl. gimn., z zawodu ucznia szkolnego, z ojca kolejarza, nie posiadającego majątku, stale za-mieszkałego w Skalmierzycach Nowych, pow. Ostrów Wlkp., nie odznaczonego, nie karanego, bezpartyjnego, oskarżonego z art. 86. § 2 KKWP. Kierując się przepisami art. 3, 240, 245-247, KKWP orzekł: Osk. Starkiewicz Ireneusz winien jest, że w czasie od jesieni 1948 roku do sierpnia 1949 roku w Skalmierzycach Nowych, Pow. Ostrów Wlkp., należał do nielegalnej organizacji „Polska Podziemna Organizacja Wojskowa”, mającej na celu przemocą zmienić ustrój Państwa Polskiego, tj. przestępstwa z art. 86. § 2 K.K.W.P. i za to skazał

Ireneusz Starkiewicz, członek Polskiej Podziemnej Organizacji Wojskowej

Historia jednego życiorysuMarek Kozłowski

Fot. Ireneusz Starkiewicz ( w środku), po lewej Igor Pasek (wnuk), po prawej Witold Starkiewicz (syn) podczas sympozjum pt.: „Więzienia i obozy pracy w P

wok

ół n

as

Page 35: 6 10 12 20 26 29

Marta Oleksy, stu-dentka II roku Zarzą-dzania w Instytucjach Samorządowych PWSZ w Kaliszu

Zarówno w Polsce, jak i na świecie ważnym wydarzeniem, wręcz fun-damentalnym w swoich skutkach, była śmierć Ojca Świętego. Szkoda tylko, że ludzka pamięć jest taka ulotna i nawet

najlepsze uczucia mogą z czasem stracić na warto-ści. Już tak niewielu ludzi składa kwiaty pod pomni-kiem Jana Pawła II. W Polsce natomiast ważne były wybory prezydenckie, a w Kaliszu majowe święto studentów. W życiu osobistym największym sukce-sem było zdanie egzaminów na prawo jazdy.

Janusz Pęcherz, Prezydent Miasta Kalisza

Świat – najważniejsze wydarzenie przyniósł d z i e ń 2 k w i e t n i a – śmierć Jana Pawła II. Wiedziel iśmy, że jest wielki, ale przecież spoglądaliśmy na niego przez pryzmat polskości, nie docenialiśmy jego

wielkości dla świata. Pozostanie opoką dla milionów chrześcijan, ale także dla tych, którzy wyznają inne religie.

Kraj – śmierć papieża spowodowała, że staliśmy się inni. Polacy, po raz pierwszy od dawien dawna, spojrzeli na siebie inaczej, zobaczyli innych ludzi, blis-kich, serdecznych. Każdy widział w drugim człowieku bliźniego. Ten rodzaj odnowy duchowej zdarza się raz na setki lat. Było to dla mnie niezwykłe przeżycie. Drugą przemianą w naszym życiu zbiorowym – choć nie tak doniosłą jak śmierć papieża – były wybory parlamentarne i prezydenckie, które przyniosły wyniki tyleż spodziewane, co niespodziewane. Wahadło polityczne przesunęło się na prawą stronę, co było oczekiwane, ale tego, że faworyt, czyli Platforma Obywatelska, zostanie bez niczego, nikt się nie spodziewał.

Miasto – Trasa Bursztynowa. To niezwykłe przedsięwzięcie zrealizowane w błyskawicznym tempie otwiera nowe perspektywy rozwoju przestrzen-nego miasta. Skutki już dziś są widoczne w postacie uwolnienia ciasnego śródmieścia od nadmiaru samo-chodów. Pięknie też rozwinęła się nam w ostatnim roku zachodnia część miasta w okolicach skrzyżowania ulic Poznańskiej, Piłsudskiego i Stanczukowskiego z dużym centrum handlowym Galeria Kalisz. Duże wrażenie na mieszkańcach miasta pozostawił koncert zespołu „Perfect” pod teatrem. Odkryliśmy wspaniałe miejsce dla takich artystycznych przeżyć.

Osobiste – bardzo dobrze zdane przez córkę egzaminy z prawa cywilnego, karnego i administra-cyjnego po trzecim roku studiów na Uniwersytecie Warszawskim, a następnie wyjazd z nią na Cypr. Kilka słonecznych, spokojnych dni spędzonych z córką pozostaną mi na długo w pamięci.

osk. Starkiewicza Ireneusza na mocy art. 86. § 2 K.K.W.P. na 5 (pięć) lat więzienia oraz na zasadzie art. 46. § 1 pkt. b. i 49. § 2 K.K.W.P. na utratę praw publicznych i obywatelskich praw honorowych na okres 3 (trzech) lat. Na zasadzie art. 56. K.K.W.P. zaliczył skazanemu na poczet orzeczonej kary pozbawienia wolności okres tymczasowego aresz-towania [...] od dnia 10 sierpnia 1949 roku i daty te określił jako początek odbywania kary.

Uzasadnienie wyroku podkreślało, iż: Osk. Starkiewicz Ireneusz w toku przewodu sądowego tłumaczył się, że nie zdawał sobie sprawy, do jakiej organizacji przystąpił, a mając tylko zaufanie do swojego kolegi, osk. Tacika Kazimierza, zgodził się należeć, gdyż nie myślał, że organizacja ta ma na celu walkę z obecnym ustrojem Państwa Polskiego.

Sąd nie dał wiary tłumaczeniu się osk. Star-kiewicza Ireneusza, albowiem oparł się na jego wyjaśnieniach złożonych w toku śledztwa, z których to wyjaśnień wynika, że osk. Starkiewicz Ireneusz wiedział dokładnie, że wspomniana organizacja ma na celu walkę z obecnym ustrojem Państwa Polskiego. Dalej stwierdzono, że sąd wziął pod uwagę jego dotychczasową niekaralność i szczere przyznanie się do przestępstwa w czasie przewodu sądowego, [...] młody wiek, tudzież skruchę okaza-ną w czasie rozprawy. W tym stanie rzeczy orzekł jak w sentencji wyroku.

WięzieniePo wyroku Ireneusz Starkiewicz znalazł się w

Więzieniu Karno-Śledczym w Ostrowie Wlkp., w którym przebywał do lutego 1950 roku.

Mimo że została wniesiona skarga rewizyjna wobec zapadłego wyroku, sąd postanowieniem z 11 maja 1950 roku jej nie uwzględnił i utrzymał wyrok z 7 grudnia 1949 roku.

W lutym 1950 roku został przewieziony do więzienia w Rawiczu. Tam przydzielono go do pracy w dziale gospodarczym, gdzie wykonywał m.in. takie zajęcia jak obieranie ziemniaków czy noszenie ciężkich, ok. pięćdziesięciolitrowych kotłów z gorącymi posiłkami. Przebywał w nim do początku 1951 roku. Następnie został przeniesiony do Więzienia Progresywnego dla więźniów politycz-no-młodocianych w Jaworznie-Szczakowej. Tutaj z kolei pracował przy budowie bloków mieszkalnych, jakie były przeznaczone dla straży więziennej nadzorującej ten obiekt odosobnienia. Zatrudniony był również w charakterze pomocy murarskiej. Wszystkie czynności wykonywano ręcznie. Brak było sprzętu technicznego. Do pracy na budowę i z powrotem więźniowie byli eskortowani przez żołnierzy Korpusu Bezpieczeństwa Wewnętrznego, którzy oprócz uzbrojenia w broń maszynową mieli także psy. Ich zadaniem było pilnować więźniów, aby nie próbowali uciec. Starkiewicz za wykonaną pracę na budowie otrzymywał ok. 25 proc. zarobku, za który mógł raz w tygodniu wykupić w kantynie

podstawowe artykuły spożywcze, takie jak chleb, margaryna itp. Pozostałe pieniądze były przeka-zywane na rzecz więzienia.

Prawo łaskiTymczasem ciągłe starania o wypuszczenie

syna na wolność podejmował jego ojciec, Marian Starkiewicz. Pisał w tej sprawie m.in. do ówczesne-go Prezydenta Polski, Bolesława Bieruta. Po latach zabiegi te zostały uwieńczone sukcesem. W marcu 1952 roku otrzymał on pismo następującej treści: Komunikuję, że Obywatel Prezydent Rzeczypo-spolitej decyzją z dnia 5. III. 1952 roku skorzystał z prawa łaski w stosunku do syna Obywatela, Ireneusza Starkiewicza, skazanego na karę 5-ciu lat więzienia – zawieszając wykonanie reszty nie odcierpianej kary na okres lat 5-ciu.

Zwolnienie z więzienia miało miejsce 13 marca 1952 roku. Na świadectwie zwolnienia zanotowa-no, że podczas pobytu w więzieniu sprawował się nienagannie. Obowiązany jest zameldować się w biurze Milicji w Skalmierzycach nie później jak do 15 marca 1952 roku. Dalej napisano: Wymieniony na odwrocie zatrudniony w tut. więzieniu był przy budowie jako pomoc murarska, z pracy wywiązy-wał się dostatecznie. Zachowanie w tut. więzieniu dobre. Przy zwolnieniu posiadał pieniądze w kwocie 131 zł.

Unieważnienie wyrokuIreneusz Starkiewicz po wyjściu na wolność

dokończył przerwaną naukę. Tym razem było to Technikum Przemysłu Drzewnego. Następnie pra-cował w zakładach drzewnych rozmieszczonych na terenie Wielkopolski. Od 1962 roku do emery-tury był zatrudniony w Zakładach Naprawczych Taboru Kolejowego w Ostrowie Wielkopolskim.

W 1991 roku Sąd Wojewódzki w Poznaniu po rozpoznaniu sprawy z wniosku Ireneusza Star-kiewicza o uznanie za nieważny wyrok byłego Wojskowego Sądu Rejonowego w Poznaniu z dnia 7 grudnia 1949 roku, sygn. akt Sr 620/49, postanawia 1/. Na podstawie art. 1 ust. 1 Ustawy z dnia 23 lutego 1991 roku o uznaniu za nieważne orzeczeń wydanych wobec osób represjonowa-nych za działalność na rzecz niepodległego bytu Państwa Polskiego /Dz. U. Nr 34, poz. 149/ – uznać za nieważny. W uzasadnieniu Sąd uznał, że przy-pisany czyn był związany z działalnością na rzecz niepodległego bytu Państwa Polskiego.

Walka o wolną Polskę była dla Ireneusza Star-kiewicza służbą krajowi, taką jak niegdyś opisywał Stanisław Konarski:

Nie masz zasług: te, co my zowiemy zasługi,Są tylko ku Ojczyźnie wypłacone długi.

Autor pragnie podziękować p. Ireneuszowi Starkiewiczowi za udostępnienie materiałów nie-zbędnych do napisania niniejszego artykułu.

Page 36: 6 10 12 20 26 29

„Grajmy razem – Spielen wir zusammen”

W Kammermusiksaal w Hochschule für Musik und Theater Rostock odbył się kolejny koncert w ramach cyklu „Grajmy razem – Spielen wir zusam-men”. Współtwórczynią programu jest kaliszanka, Milena Piszczorowicz.

Cykl, pod honorowym patronatem Ministra Kultury i Nauki Landu Mecklenburg – Vorpom-mern, promuje polską muzykę klasyczną wśród młodzieży niemieckiej i mieszkańców landu Mecklenburgia – Vorpommern. Został włączony przez Instytut im. Adama Mickiewicza do projektu „Roku Polsko-Niemieckiego 2005/2006”, mającego na celu wzmocnienie stosunków dwustronnych oraz pogłębienie więzi między społeczeństwami obywatelskimi w Polsce i Niemczech.

Dotąd w cyklu „Grajmy razem – Spielen wir zusammen” prezentowano młodych artystów, debiutujących na światowych estradach. Tym razem wykonawcami październikowego koncertu byli cieszący się od wielu lat znakomitą solistyczną pozycją, ale również rozwijający zupełnie wyjątko-wą działalność na polu muzyki kameralnej, dwaj profesorowie: Andrzej Bauer, wiolonczelista z Aka-demii Muzycznej w Warszawie, a także Matthias Kirschnereit, pianista z HMT Rostock.

Andrzej Bauer jako stypendysta rządu austriac-kiego w latach 1986-87 kształcił się u André Navar-ry w Wiedniu. W latach 1989-90, dzięki stypendium Witolda Lutosławskiego, kontynuował studia u Williama Pleetha w Londynie. Jest laureatem kon-kursów muzycznych: im. Dezyderiusza Danczow-skiego w Poznaniu (I nagroda, 1983), „Praskiej Wiosny” (III nagroda, 1989), międzynarodowego konkursu radiofonii niemieckich ARD w Monachium (I nagroda, 1992). W 1989 roku otrzymał nagrodę Parlamentu Europejskiego i Rady Europy. Brał udział w międzynarodowych festiwalach muzycz-nych, m.in. w Warszawie, San Juan (Puerto Rico), Paryżu, Louisville (Stany Zjednoczone).

Matthias Kirschnereit w ciągu ostatnich lat ugruntował swoją pozycję w czołówce niemiec-kich pianistów swojej generacji i jest ceniony zarówno jako solista, jak i kameralista – także poza granicami swojego kraju. Jego międzynaro-dowa aktywność koncertowa zawiodła go już na wszystkie kontynenty. Poza Europą koncertował w Japonii, Indiach, Afryce Południowej i w Stanach Zjednoczonych. Był solistą w koncertach tak wybit-nych zespołów jak Orkiestra Tonhalle w Zurychu, „Camerata Academica” w Salzburgu, Radiophil-harmonie Hannover, „Zürcher Kammerorchester” oraz „Sinfonia Varsovia”.

Frekwencja na „Koncercie Mistrzów” przeszła najśmielsze oczekiwania organizatorów. W Kam-mermusiksaal, przygotowanej na 98 miejsc siedzą-cych, słuchało koncertu na siedząco i na stojąco

ok. 140 osób – studentów Uniwersytetu Rostock i HMT, profesorów HMT, wielu melomanów z Ros-tocku i stałych już fanów z Wismaru. Wchodząc do Kammermusiksaal, wykonawcy musieli przeciskać się przez tłum, a torował im drogę sam rektor HMT, prof. Christfried Göckeritz.

Obydwaj wykonawcy wystąpili tym razem w duecie, w utworach kameralnych. Jako że obydwaj są mistrzami komponowania nastroju i napięcia, znakomicie zaaranżowali klimat nocy, wyciszenia, zamglenia. Koncert, podczas którego w ani jednej sekundzie nie spadło napięcie, w którym od pierw-szej do ostatniej nuty rozbrzmiewała ekscytująca muzyka, sprawił radość wszystkim słuchaczom.

W holu rozłożone były jak zwykle materiały informacyjne o Polsce. Polska Organizacja Tu-rystyczna przekazała m.in. foldery „Polen für die Junge”, „Polen 2005”, „Polen Übernachtungen” oraz mapę „Polen – die Karte”. Wydział Promocji Urzędu Miejskiego w Kaliszu nadesłał materiały informacyjne w języku niemieckim i angielskim o najstarszym mieście w Polsce: ulotki, foldery, płyty CD. Materiały te cieszyły się dużym zainte-resowaniem.

Milena Piszczorowicz, Anke Zimmermann,

Cezary Kwapisz

Na zdjęciu Anke Zimmermann, Milena Piszczorowicz, Cezary Kwapisz, Matthias Kirschnereit.

W holu rozłożone były materiały informacyjne o Polsce, w tym także o Kaliszu.

wok

ół n

as Brygadier Wieńczy-sław Prokop, ko-mendant miejskiej Państwowej Straży Pożarnej w Kaliszu

Świat – zdecydowa-nie Londyn, zamachy w Madrycie i Londynie pokazały, że zagrożo-ne są nie tylko Stany Zjednoczone, ale też Europa. Biorąc pod

uwagę zaangażowanie Polski w Iraku, można wnioskować, że również nasz kraj jest potencjal-nie zagrożony.

Kraj – wybory parlamentarne i prezydenckie, dlatego że polityka ma duży wpływ na funkcjo-nowanie instytucji państwowych, również takich jak Państwowa Straż Pożarna.

Miasto – dla mnie osobiście otwarcie Trasy Bursztynowej. Komenda Miejska Państwowej Straży Pożarnej usytuowana jest przy jej obecnym zakończeniu i wyjazd naszych samochodów na teren gmin Opatówek, Koźminek, Lisków i Szczyt-niki jest zdecydowanie szybszy. Poza tym jest to bardzo malownicza trasa, przebiegająca przez bardzo ładny zakątek naszego miasta.

Praca – jeśli chodzi o Państwową Straż Pożarną w Kaliszu, to najważniejszy jest niewątpliwie remont budynku Komendy Miejskiej. Jego zakończenie planowane jest na rok 2007; poprawią się z jednej strony warunki służby kaliskich strażaków, a z dru-giej sam budynek powinien być ozdobą miasta.

Życie prywatne – nie wydarzyło się nic szcze-gólnego, żona pracuje jako lekarz w kaliskiej służ-bie zdrowia, córka jest uczennicą II klasy Liceum Ogólnokształcącego, syn II klasy gimnazjum.

Adam Rogacki po-seł na Sejm RP

Świat – śmierć Jana Pawła II. Wielki Polak, ogromny autory te t , który całym życiem pokazywa ł j ak żyć – pokazał jak umierać. Wydarzenie, którego znaczenie podkreśliły uroczystości pogrze-bowe z udziałem wielu

czołowych postaci świata polityki. Wydarzenie o ogromnym znaczeniu dla ludzi w moim wieku i młodszych, którym postać Ojca Świętego towa-rzyszyła przez całe dotychczasowe życie.

Kraj – wybory parlamentarne i prezydenckie. Nałożenie się terminów wyborów spowodowało w ciągu zaledwie miesiąca znaczące przetasowanie na polskiej scenie politycznej. Patrzę na te zmiany z nadzieją, wierząc, iż nadszedł czas na porządne rządy w Polsce, których pozytywne efekty odczuje każdy mieszkaniec naszego kraju.

Page 37: 6 10 12 20 26 29

Kalisz – zdobycie tytułu Mistrza Polski przez kaliską drużynę siatkarek.

Po wielu latach przerwy siatkarki z Kalisza ponownie najlepsze w Polsce. Wspaniały sukces zawodniczek, trenerów, działaczy, sponsorów i całego „środowiska siatkarskiego”. Wielka radość i brawa dla kaliskich kibiców, którzy mogliby być przykładem dla innych kibiców. Osobiście cieszy mnie fakt, iż w zwycięskiej drużynie mogliśmy oglądać wychowanki kaliskiego klubu. Liczę na powtórkę w obecnym sezonie.

Osobiście – zdobycie mandatu posła na Sejm RP. Może to niezbyt skromne, ale uważam to za sukces osobisty z uwagi na dość odległe, ósme miejsce na liście. Sukces, który nie byłby możliwy bez zaangażowania przyjaciół, rodziny, znajomych, których wkład w to przedsięwzięcie staram się za każdym razem podkreślać. Martwi fakt, iż do par-lamentu trafiło tylko dwóch kaliszan.

Elżbieta Steczek--Czerniawska, dy-rektor III Liceum Ogólnokształcące-go im. Mikołaja Ko-pernika w Kaliszu

Świat – najsilniejszym przeżyciem tego roku było na pewno odej-ście Ojca Świętego Jana Pawła II i towarzyszący temu fenomen zatrzy-mania świata, pędu ży-

cia, przebudzenia się w świecie ciszy, skupienia, zadumania nad sensem, wartościami. Ta potrzeba znalezienia w sobie prawdziwego wymiaru czło-wieczeństwa, bycia lepszym, przebudowy moral-no-etycznej. Tak wiele wylanych łez i to pytanie – na jak długo? Pytanie retoryczne, bo przecież świat pozostał pełen konfliktów, wojen, problemów, zawiści. Niestety.

Kraj – najważniejsze wydarzenie to wybory par-lamentarne i prezydenckie. Nowa ekipa i jak zwykle zawsze jakieś nadzieje, że będzie lepiej. Ważne, by Polska szła ku rozwojowi.

Miasto – jestem kaliszanką i cieszy mnie puls miasta. Wszystkie wydarzenia: kulturalne, naukowe, sportowe. Cieszą również nowe inwestycje, budzą-ce nadzieję na jego rozwój, większy prestiż, ładniej-szy wygląd i łatwiejsze życie. Czy jest to optymalne, wystarczające – na pewno nie, ale zawsze można znaleźć tzw. dziurę w całym – tylko po co? Cieszę się więc nowymi kierunkami na uczelni, nowymi drogami, pojawiającymi się ścieżkami rowerowymi czy terenami zieleni – i mam apetyt na dużo więcej. Miłe jest również łączenie tradycji, historii grodu, ze współczesnością. Mam tu na myśli nadanie PWSZ imienia Prezydenta Stanisława Wojciechowskiego czy nadanie nowej trasie nazwy „Bursztynowa”.

Osobiście – tak jak każdy, i ja również mogę znaleźć wiele radości w swoim życiu. W tym roku spełnia się moje marzenie. Budynek, w którym pracuję ma 101 lat i wreszcie doczekał się nowego wystroju, trwają bowiem prace nad elewacją szkoły.

Chodź, opowiem ci bajeczkę…

Co pozostanie z baśni Andersena, jeśli pozbawi się jej poetyczności? Kaliska inscenizacja „Królo-wej Śniegu” daje odpowiedź.

Czy tak rzecz obmyślił sobie reżyser Marek Sitarski? Tego nie wiadomo. Obiektywnie powstał jednak spektakl, który nie zadowoli nikogo poza przedszkolakami czy dziećmi z pierwszych klas szkoły podstawowej. Pozostaje więc pytanie: jak ma się owa realizacja do intencji Andersena?

Akcję prowadzono dynamicznie, a całość udało się zrealizować najprościej jak można. I to akurat nie jest zarzut. Jest pomysłowy scenograficzny zabieg z szafą, która kryje w swym wnętrzu całe bogactwo dekoracyjnych znaczeń – od domu babci do lasu. Jest kilka malarskich obrazów urze-kających prostotą. Za pomocą zwykłej folii udało się wyczarować na przykład przestrzenie groźnej Krainy Lodu. I to chyba wszystko.

Być może milusińskich nie należy stresować, ale czy sposobem na to będzie rubaszny śmiech i puszczanie perskiego oka, aby uprościć, żeby nie powiedzieć spłycić, Andersenowskie przesłanie? Staroświecki Andersen chyba lepiej wyczuwał inteligencję emocjonalną dziatwy, zakładając, że jest zdolna do głębszego przeżywania. I może dorosłym chciał więcej zaoferować niż porozumie-wawcze zmrużenie powieki? Bo tu, kiedy Babcia (Izabela Noszczyk) się martwi, to tak, jakby jednak za mocno się nie martwiła. Zbójnicy nie są straszni, ale raczej męczący zbytnią hałaśliwością. I do tego jakaś niezrozumiała fascynacja brzydotą. Bo uro-dą, może oprócz Królowej Śniegu, lalki nie grzeszą. Kaj i Gerda są jakoś smutnie turpistyczni. Dlacze-go? Tę brzydotę neutralizowały czasem wesołe, czasem smutne twarze Izabeli Piątkowskiej i Marka Sitarskiego. Czy chciano w ten sposób poruszyć na skróty jakąś nutę w dziecięcej duszy?

To, że aktorzy, niekiedy improwizując, sprawnie porozumiewali się z młodą publicznością, to jednak chyba za mało.

No więc cóż pozostaje z baśni, kiedy obedrze się ją z poezji? Może bajka, nie wnikając w niuan-se klasyfikacji gatunków literackich, a może tylko bajeczka?

Teatr im. Wojciecha Bogusławskiego w Kaliszu, Hans Christian Andersen, „Królowa Śniegu”, ada-ptacja, reżyseria, muzyka i wykonanie lalek: Marek Sitarski. Premiera 20 listopada 2005 roku.

Wojciech May

Muzeum pod gołym niebemWystawę pod tytułem „Muzeum pod gołym

niebem – Sankt Petersburg XX wieku” uroczyście otwarto dla zwiedzających 2 grudnia tego roku w Muzeum Okręgowym Ziemi Kaliskiej. Uroczystość zaszczycił swoją obecnością Konsul Generalny Republiki Rosyjskiej, Wladimir Kuzniecow.

Cała wystawa to zbiór fotografii prezentujących urokliwe zakątki byłej rosyjskiej stolicy. Sankt Petersburg założono w 1703 roku i wystawa jest zwieńczeniem 300. rocznicy lokacji tego miasta przez cara Piotra I. Dzięki takiemu pomysłowi na promocję miasta Rosjanie zorganizowali kali-szanom możliwość odbycia w ciągu dwudziestu minut wycieczki po najważniejszych miejscach tego miasta. Prezentowane są głównie mosty, z których słynie Sankt Petersburg – nie bez przy-czyny nazwano to miasto „Wenecją Północy”. Właśnie dzięki temu porównaniu mamy wspólne korzenie z byłą rosyjską stolicą. Wystawa to nie tylko piękne widoki, ale także lekcja historii. Można bowiem obejrzeć historyczne rysunki, litografie i fotografie dokumentujące różne losy tego miasta. I tak obok dostojnych gmachów Petersburga widzimy tragedię 900 dni oblężenia przez hitle-rowskie wojska podczas II wojny światowej. Poza nimi można spotkać akcenty polskie, widoczne w wielu miejscach „Wenecji Północy”. Kolejno pokazano pomnik Jana II Sobieskiego, Adama Mickiewicza oraz dom, gdzie podczas zaborów gromadziła się mniejszość polska przebywająca w Sankt Petersburgu.

Jeżeli ktoś planuje wyjazd podczas najbliższych wakacji do Piotrogrodu, nie może przegapić okazji zwiedzenia tej wystawy. Jest to swoistego rodzaju przewodnik po 300 latach historii miasta. Dzięki niej na pewno niezdecydowani podejmą ostateczną decyzję o tym, jak zwiedzać Sankt Petersburg i na co zwrócić uwagę. Trzeba podkreślić fakt, że wystawa jest prezentowana tylko w Polsce, gdyż z myślą o naszym kraju była przygotowywana. W kaliskim muzeum istnieją plany kolejnych wystaw promujących rosyjską kulturę – szeroko pojętą – które będą przyczynkiem do wzajemnego po-znawania się.

Fot. Piotr St. Walendowski, „Królowa Śniegu”

Od lewej: Jerzy Aleksander Splitt, Konsul Generalny Republiki Rosyj-skiej, Wladimir Kuzniecow, wiceprezydent Tadeusz Krawczykowski.Fot. Mariusz Hertmann

Piotr Kempiński

Page 38: 6 10 12 20 26 29

Czy to oddziaływanie Wydziału Pedagogicz-no-Artystycznego w Kaliszu wpłynęło na Twój wybór życiowej drogi, czy też znacznie wcze-śniej wiedziałaś, że Twój świat będzie składał się ze znaków plastycznych?

W wieku sześciu lat mówiłam, że zostanę pio-senkarką albo malarką. Cieszę się, że spełniło się to drugie marzenie.

A kiedy zauważyłaś, że Twoja kreska jest znacznie pewniejsza od tej rysowanej przez rówieśnika?

Takim przełomowym momentem był Festiwal Działań Teatralnych i Plastycznych „Zdarzenia” w Tczewie. Wysłałam tam prace na konkurs malar-ski, w którym udział brali studenci ze wszystkich polskich akademii sztuk pięknych. Gdy doszło do konfrontacji na pokonkursowej wystawie, pomyśla-łam: jest dobrze, zero kompleksów.

Zatem akt akceptacji nastąpił dość późno. To był zdaje się rok 2001 i byłaś już asystentką.

Zrozumiałam też, jaki potencjał posiada kaliski Wydział Pedagogiczno-Artystyczny. Tu ludzie poza warsztatem otrzymują wiedzę psychologiczną, a ponadto możliwość dość swobodnej kreacji. Wydaje mi się, że tutejsi studenci funkcjonują poza modami, trendami, szkołami. Na zbiorowej wystawie od razu można powiedzieć, kto studiuje w Poznaniu, kto w Łodzi, a kto w stolicy. Swoboda kaliskiej uczelni w efekcie nie tworzy u studentów maniery.

To jednak swoboda ograniczona, bo jest to uczelnia pedagogiczna. Kształci się tutaj nauczycieli plastyki, którzy w większości wo-leliby zostać artystami. Nie ma w tym totalnego zakłamania?

Mnie się wydaje, że w tym nie ma sprzeczności. Tak naprawdę, jeśli u podstaw czyjejś aktywności leży szczera chęć tworzenia, to bardzo często po-ciąga ona za sobą taką nić misji podzielenia się z kimś swoim darem. Im bardziej sami się rozwijamy, tym więcej mamy do zaoferowania innym.

Co tak naprawdę robi asystentka na uczelni? Jeszcze się uczy, czy już uczy innych?

Mnie się wydaje, że cały czas się uczy. Jest ta-kim łącznikiem pomiędzy studentem a profesorem. Sprawdza listę obecności, towarzyszy profesorowi, gdy ten ocenia pracę swoich podopiecznych, służy pomocą studentom, udziela wskazówek technicznych oraz czasami pobudza i inspiruje, nawet udziela życiowych rad, gdzie na przykład znaleźć tani nocleg w Krakowie, aby zobaczyć ciekawą wystawę. Staram się być takim dobrym duchem, choć nie zawsze mi to wychodzi. Zdarzyło mi się także bronić studentów przed surowością profesora.

Odbiorcy Twojej sztuki zamykają Cię w przymiotniku „kaliska” – jesteś nasza, zna-my Cię i wiemy, czego możemy się po Tobie

W STRONĘ RAPORTU CZUŁOŚCI

spodziewać, a tymczasem okazuje się, że Ty znakomicie radzisz sobie na konkursach i ekspozycjach poza naszym miastem.

Tak jest w Polsce – najpierw trzeba pokazać się w Nowym Jorku, potem zjechać do Warszawy, w końcu wrócić do swojego miasteczka, by ludzie zaczęli odpowiadać na „dzień dobry”. To pewien stereotyp. Ja jednak wychodzę z założenia, że w miejscu, w którym się jest trzeba pracować najlepiej jak człowiek potrafi i realizować to, co życie dzisiaj daje.

Oczywiście nie należy przegapiać okazji – w miarę możliwości korzystać na przykład z kon-kursów.

Kaliszanie zaszufladkowali Cię jako malarkę pamiętając Twoje wystawy w Muzeum Historii Przemysłu w Opatówku i foyer kaliskiego te-atru. Chyba większość nie wie, że rozszalałaś się w innych technikach i tworzywach – również rysujesz, fotografujesz, realizujesz grafiki.

To jest typowe dla plastyka, który ciągle szuka warsztatu, szuka własnego języka. Dla mnie jest za wcześnie, aby się ograniczyć. Malarstwo nie-wątpliwie jest u mnie priorytetowe, to nie ulega wątpliwości. Czuję jednak czasami w naszym mieście ducha Kulisiewicza. Fascynuje mnie ta postać i w jakiś sposób zmusza do mierzenia się z problematyką rysunku. Kalisz – moim zdaniem – nasycony jest magią tego wybitnego artysty, dlatego tutaj sporo osób rysuje.

Powróćmy do Twoich obrazów. „Czaso-przestrzenie malarskie” z pierwszych wystaw i obrazy pokazane ostatnio po plenerze – to już dwa różne rozdziały...

Ten pierwszy cykl już się we mnie wypalił. Był on swobodną interpretacją świata zawierającą aneg-doty i znaczoną poszukiwaniami własnych symboli i form wyrażania. Teraz szukam czegoś bardziej syntetycznego, żeby w tym było mniej treści, a więcej energii, więcej też ciekawych rozwiązań formalnych i tajemnicy.

W swych pracach jesteś niejednorodna: bywasz maksymalnie abstrakcyjna, a innym razem karmisz się anegdotą literacką bądź nawet mityczną.

Powiedziałabym nawet, że jestem wewnętrznie sprzeczna... (śmiech). Świat jest taki migotliwy, niejednorodny. Artysta dwudziestoparoletni, który zechce nań reagować wyposażony w wypróbowa-ny zestaw narzędzi i środków rychło może popaść w manierę.

Twoje nowe oblicze to między innymi grafika komputerowa, którą pokazujesz w tej chwili w Bibliotece Głównej. Co ciekawe, sięgnęłaś po technikę w Polsce dość mało znaną i niezbyt popularną.

Dlatego trzeba się tym zajmować. Sporo foto-grafuję, ale mało to pokazuję. Uwielbiam jednak swoje zdjęcia „obrabiać” i uczyć się grafiki w ten

sposób. To jest taki maleńki sprawdzian własnych sił i - o czym wspominałam wcześniej - wzbogace-nie artystycznego kodu.

Poza własną satysfakcją tymi komputerowy-mi drobiazgami przybliżasz się do odbiorcy, ponieważ większość tych prac to ekslibrisy dedykowane konkretnym postaciom. Czy jednak nie chciałabyś zyskać większego szacunku środowiska, na przykład profesora Nawrota, i wykonać te grafiki w technikach szlachetnych?

Profesor Nawrot jest artystą współczesnym i docenia rolę komputera jako narzędzia w projek-towaniu graficznym. Ja też uważam, że warsztat jest bardzo istotny, bo to odróżnia artystę profe-sjonalnego od amatora. Nie mam jednak wielkich pretensji do grafiki, zwłaszcza do warsztatowej. Lubię jej dotknąć, ale wiem, że to nie jest moja droga. Wybieram w tym momencie komputer, bo chcę szybko osiągnąć efekt. Ale, ale... czasami gromadzę w sobie wystarczająco dużo cierpli-wości, aby wykonać coś w drzeworycie. Ponadto większą uwagę mimo wszystko przywiązuję do plamy barwnej niż cyzelowanej kreski.

Na tegorocznej wystawie poplenerowej po-kazałaś także fotografie: wystudiowane kreacje nie pozbawione humoru.

Te zdjęcia pozwalają mi odreagować wszę-dobylski absurd. Najczęściej są to autorskie kompozycje, ale zdarza mi się utrwalać rzeczy i sytuacje zastane.

Wiem, że w przyszłym roku pokażesz swoje nowe obrazy w kaliskiej galerii BWA. Czy już wiesz, jakie one będą?

Tak, noszę je w sobie. To na razie dość mgliste założenie, które najprawdopodobniej niewiele będzie miało wspólnego z tym, co zobaczymy na płótnie. W trakcie walki z materią zawsze powsta-ją zupełnie nowe rzeczy. Główny zamysł jednak pozostaje: chciałabym pokazać, że nasze życie jest drogą znaczoną tylko momentami, w których czujemy, że żyjemy naprawdę, takimi chwilami, które pozwalają nam odkrywać samych siebie, które ułatwiają nam bycie dobrym zarówno dla siebie, jak i dla innych. Chciałabym zatytułować to „Raport czułości”.

Dziękuję za rozmowę

Rozmawiał Robert Kuciński––––––––––––––Joanna Dudek cztery lata temu ukończyła kaliski

Wydział Pedagogiczno-Artystyczny. W tej chwili jest tam asystentką w Pracowni Malarstwa i Rysunku. Jej obrazy i fotografie można oglądać na wystawie poplenerowej „Opatówek 2005” w galerii BWA, a ekslibris komputerowy w Bibliotece Głównej. Z powodzeniem bierze udział w wielu konkursach – była jednym z kilku zaledwie polskich reprezentantów XI Biennale Grafiki i Rysunku na Tajwanie (jej prace wybrano spośród kilku tysięcy nadesłanych z całego świata). Szczególnie udany dla niej był mijający rok, zakwalifikowała się bowiem do V Triennale Współcze-snego Rysunku Polskiego w Lubaczowie i prezentowała obraz w Instytucie Polskim w Sztokholmie w ramach kon-kursu dla młodych malarzy.

Robert Kuciński

wok

ół n

as

Page 39: 6 10 12 20 26 29

Joanna Dudek. Fot. Mariusz Hertmann

W maju przeżywaliśmy nowe matury, a wyniki świadczą o tym, że młodzież osiągnęła świetne rezultaty. Na co dzień mam przyjemność pracować z wieloma dobrymi pedagogami i młodzieżą pełną mądrości, energii. Dzięki temu rodzą się ciągle nowe pomysły, które wprowad-zamy, a stare sprawdzone rozwijamy.

Cieszę się z każdego dnia, każdego sukcesu, każdego dobrego człowieka spotkanego na swojej drodze, z tego, że ciągle jeszcze marzę i oczywiście przede wszystkim ze swoich bliskich, kochanych.

Sylwia Surowiak – radna „Socjalde-mokracji Polskiej”

Świat – śmierć Jana Pawła II, on był Po-lakiem, obywatelem świata. Miałam okazję się z nim spotkać, więc jego śmierć była tym silniejszym ciosem.

Kraj – wybory, to ważny moment, bo zmieniła się opcja rządzą-ca. Wyniki wyborów pokazały, że ludzie mają dosyć układów, kumoterstwa oraz korupcji i chcą zmian.

Miasto – zdobycie przez kaliskie siatkarki tytułu Mistrzyń Polski – to był ewenement, jeśli chodzi o sportowe sukcesy kaliszan. Nie mamy zbyt wielu dziedzin, w których bylibyśmy tak do-brzy. I nad tym trzeba się poważnie zastanowić, bo coś chyba jest nie tak.

Osobiste – bardzo przykre zdarzenie, śmierć brata.

Piotr Szewczyk, radny Rady Miej-skiej Kalisza

Świat – śmierć oraz pogrzeb Ojca Świę-tego Jana Pawła II. Reakcja świata na to wydarzenie pokaza-ła, że jest on zdolny do zatrzymania się w swoim pędzie i chwili

refleksji nad tym, co duchowe i niematerialne. Był to jednocześnie wyraz uznania i szacunku dla osiągnięć naszego wielkiego Rodaka. Szkoda tylko, że tak niewiele pozostało z tej wspaniałej atmosfery i nie tylko „kibice” z pił-karskich stadionów wrócili do swoich dawnych przyzwyczajeń.

Bank nadal w cenieNowa siedziba Filharmonii Kaliskiej lub miejskie centrum kultury to dwie pierw-sze propozycje wykorzystania gmachu po Narodowym Banku Polskim przy pl. Bogusławskiego. Prezydent Janusz Pę-cherz zwrócił się do mieszkańców miasta z apelem o zgłaszanie pomysłów co do przyszłej funkcji zabytkowego budynku i poinformował, że ratuszowe władze roz-ważają możliwość jego zakupu.

– Ten gmach istniał już w okresie międzywojen-nym i już wtedy wykorzystywany był jako siedziba Narodowego Banku Polskiego – przypomina Wła-dysław Kościelniak, znany kaliski regionalista. Po likwidacji województwa kaliskiego w 1999 roku dla budynku nadeszły jednak gorsze czasy. Dotychcza-sowy gospodarz i właściciel, NBP, musiał się z niego wyprowadzić, jako że w byłych miastach wojewódz-kich likwidowano agendy tego banku. W przypadku Wielkopolski wszystkie je skoncentrowano w Pozna-niu, a budynek w Kaliszu zajął wrocławski oddział Banku Gospodarstwa Krajowego. Okazało się, że nie na długo. Jak informuje Elżbieta Drobniewska, naczelnik Wydziału Gospodarowania Mieniem UM, już trzy lata temu miasto było zainteresowane kupnem tego obiektu. Jednak cena okazała się wówczas za wysoka. Ten stan rzeczy uległ zmianie dopiero niedawno. – Bank obniżył pierwotną cenę do poziomu, który może zainteresować władze miasta. Otwiera się przed nami pole do dyskusji, czy jesteśmy zainteresowani tym obiektem, z pewnością bardzo pięknym, o dużej wartości architektonicznej i zabytkowej, który położony jest w najładniejszej części Kalisza. Czy nas stać na kupno? Jeśli tak, to jaka instytucja mogłaby tam znaleźć swoją siedzi-bę? – pyta prezydent Janusz Pęcherz, proponując publiczną dyskusję.

– Gmach może służyć kaliszanom jako lokum filharmonii lub nawet jako „pałac” kultury i sztuki, gdzie w jednym miejscu będzie mieścić się wiele miejskich ośrodków, będą odbywać się koncerty filharmoników i innych muzyków, różnego rodzaju wystawy, będą sale muzealne, zajęcia dla dzieci i młodzieży – odpowiada czytelnik „Kalisii”, Tadeusz Chojnacki. Tak więc pierwszą, jaka przychodzi na myśl, jest funkcja kulturalna. Z pewnością jednak nie wyczerpuje to inwencji kaliszan. Przede wszystkim mieć tu powinniśmy na względzie sam budynek, któ-ry nigdy nie był własnością miasta, choć wielu go za taką uważało. – Pamiętamy czasy PRL, gdy władza sama decydowała o wszystkim. Tak bezpowrotnie zginęły nasze cenne zabytki: Straż Pożarna, Oran-żeria, Domek Szwajcarski. Zróbmy wszystko, ażeby nasz bank jak najprędzej odzyskać, by nie było za późno. Żeby ktoś obcy lub nieodpowiedzialny nie nadużył godności tego zabytkowego obiektu – ape-luje czytelnik i sugeruje, aby postarać się również o przywrócenie przedstawicielstwa NBP w Kaliszu. Na to wpływu co prawda nie mamy, lecz warto nadal myśleć o samym budynku. (RK)

Page 40: 6 10 12 20 26 29

Złote siatkarki, niezwykle utalentowani kolarze, medale młodych lekkoatletów i wioślarzy – to ta jasna strona mijającego sportowego roku. Nie da się jednak ukryć diametralnie odmiennych barw kaliskiego sportu, który tradycyjnie już chcemy zbi-lansować w rocznym wymiarze.

Kaliskie złotkaUpragniony tytuł Mistrza Polski w piłce siatkowej

kobiet wrócił do Kalisza w 2005 roku po siedmio-letniej przerwie. Mozolnie budowana drużyna osiągnęła wreszcie krajowy szczyt, pokonując w decydujących meczach bydgoski „Centrostal”. Mistrzowską koronę kaliskiej siatkówce żeńskiej zapewniły: Edyta Kucharska, Anna Woźniakowska, Olga Owczinnikowa, Marta Kuehn, Marta Pluta, Maria Liktoras, Kremena Trifonowa, Katarzyna Sielicka, Karolina Pazderska, Kathleen Olsovsky. Na pewno ten wielki sukces nie byłby możliwy, gdyby nie śmiała decyzja władz SSK „Calisia” o zatrudnieniu Alojzego Świderka. Po zakończeniu sezonu mówiono, że był to najlepszy transfer w historii kaliskiego klubu. Takiego szkoleniowca rzeczywiście jeszcze w Kaliszu nie było, zaimpo-nował wszystkim stylem pracy i zupełnie odmienił psychikę zespołu, wykorzystując przy tym do per-fekcji jego możliwości sportowe. W rozgrywkach Ligi Mistrzyń nie udało się co prawda awansować do fazy pucharowej, ale przynajmniej w kilku spo-tkaniach nasz zespół pokazał dobrą siatkówkę. Tak było choćby w meczu z „Asystelem” Nowara, wygranym przez „Winiary” 3:1.

Do kolejnego sezonu zespół przystąpił już pod inną nazwą i w nieco innym składzie. Mimo złote-go medalu sponsorem tytularnym przestały być Winiary, które nadal chciały pomagać siatkówce, ale w mniejszym zakresie. Szefom klubu udało się jednak pozyskać kolejnego możnego dobro-dzieja sportu. FPC „Kaliszanka” już pod rządami prężnego przedsiębiorcy, Jana Kolańskiego, ma w ciągu trzech lat zainwestować w drużynę siatkarek ok. 3 mln złotych. Taki budżet w połą-czeniu z pozostałymi sponsorami klubu pozwala spokojnie myśleć o tym i następnych sezonach. Nie zabrakło też transferowych hitów nad Prosną. Udało się zatrzymać w Kaliszu Maszę Liktoras i to była najlepsza wiadomość dla kibiców. Liczne grono fanów siatkówki ma też swoją nową ulubie-nicę. Została nią Anna Barańska, która trafiła do „Grześków” Kalisz z „Gwardii” Wrocław i od razu stała się pierwszoplanową zawodniczką w nowym otoczeniu. W zespole mistrzyń Polski są również Straszimira Filipowa (reprezentantka Bułgarii) oraz Julia Kuczko (reprezentantka Kazachstanu).

W nowy sezon siatkarki wkroczyły ze zmienio-nym sztabem szkoleniowym. Alojzy Świderek jest teraz asystentem i tłumaczem trenera męskiej reprezentacji Polski, Raula Lozano, a pierwszym

trenerem „Grześków” został Wojciech Lalek, współpracownik Alojzego Świderka, od lat zwią-zany z kaliską siatkówką. Pomagać mu będzie utalentowany szkoleniowiec młodego pokolenia, Mariusz Pieczonka. Na stanowisku trenera odnowy biologicznej pozostał Łukasz Witczak.

Nasza drużyna chce w tym roku obronić tytuł mistrzyń Polski – co nie będzie łatwe – oraz awan-sować do fazy pucharowej Ligi Mistrzyń. Trzymamy kciuki i wierzymy w szczęśliwą gwiazdę kaliskich siatkarek.

Odrodzenie męskiej siatkówki?Bez medialnego szumu i w zaciszu małych sal

powstał MUKS „Kadra” Kalisz. Ma to być zaczątek odbudowy męskiej siatkówki w naszym mieście, która od wielu lat nie może nawiązać do jakże pięknych tradycji II-ligowej „Calisii”.

W zespole, który ma szansę walczyć w III lidze, gra kilku studentów kaliskich uczelni, ale większość stanowią uczniowie kaliskich szkół ponadgimna-zjalnych. W ligowych meczach w zespole „Kadry” Kalisz, prowadzonym przez trenerów Andrzeja Płu-cienniczaka i Mariana Nowaka, występują: Damian Lis, Konrad Kucza, Michał Radecki, Dawid Radec-ki, Marcin Janczak, Artur Gajewski, Przemysław Wietecki, Damian Kasiński, Maciej Machowczyk, Marcin Jezierski, Damian Wiśniewski, Artur Przy-był. Trzeba jeszcze dodać, że to nie jedyny klub w mieście, w którym panowie grają w siatkówkę. Wcześniej powstał MUKS „Tornado” Kalisz, a trener Jerzy Nadolny ze swoimi podopiecznymi awansował nawet do półfinału Mistrzostw Polski Młodzików. Oby były to zwiastuny lepszych czasów dla męskiej siatkówki w Kaliszu.

Kolarze znani w EuropieMijający rok można śmiało nazwać rokiem

promocji kaliskiego kolarstwa w Europie. Do

tego, że zawodnicy KTK Kalisz zdobywają laury w najważniejszych krajo-wych imprezach, już się przyzwyczailiśmy. Trzeba więc odnotować medale mistrzostw Polski w różnych kategoriach wiekowych, od młodzików, poprzez juniorów młodszych i ju-niorów, po orlików i elitę. Władze PZKol doceniły pracę kaliskich szkoleniow-ców, a szczególnie Jacka Kasprzaka, któremu po-wierzono kadrę olimpijską torowców specjalizujących się w średnich dystansach. A w kadrze tej znaleźli się rzecz jasna kaliszanie i z

Mistrzostw Europy we włoskiej Fiorenzuoli wrócili z medalami. Tomasz Schmidt został Mistrzem Europy w sprincie drużynowym (olimpijskim) elity i choć w finale nie pojechał, to złoty medal w pełni mu się należał. Ten sam zawodnik zajął dziewiąte miejsce już jako sprinter indywidualny. Michał Nawrocki i Hubert Tułacz byli w drużynie, która zdobyła wicemistrzostwo kontynentu w wyścigu na 4000 metrów juniorów, zaś Mateusz Taciak i Przemysław Pietrzak w tej samej konkurencji wśród orlików zajęli szóstą lokatę. Indywidualnie najlepiej spisał się Hubert Tułacz, który jako szósty ukończył wyścig punktowy. Hubert Tułacz pokazał się też na mistrzostwach świata torowców, zajmu-jąc 12 miejsce w wyścigu dystansowym. Niejako po drodze kolarze z Kalisza święcili triumfy w międzynarodowych wyścigach szosowych, jak chociażby Mateusz Taciak, zwycięzca Wyścigu Przyjaźni Polsko-Ukraińskiej. W KTK nikt jednak nie popada w euforię po sukcesach w kraju i w Europie. W klubie ciągle trzeba mocować się z napiętym budżetem, więc należy podziwiać dzia-łaczy i szkoleniowców, że potrafią znaleźć różne źródła finansowania. Udało się też zatrzymać w Kaliszu tak utalentowanych zawodników jak Mateusz Taciak, Przemysław Pietrzak, Bartłomiej Matysiak, Dominik Maciołek i Tomasz Schmidt. Czy w przyszłości uda się stworzyć mocne podstawy do utrzymania w klubie silnego zespołu w elicie, czas pokaże.

Lekkoatletyczne jaskółkiKrólowa sportu nadal nie ma w Kaliszu takiej

areny, na której można by rozgrywać zawody atrakcyjne dla sportowców i dla widzów. Chodzi przede wszystkim o brak tartanowej bieżni i w ogóle porządnego stadionu z lekkoatletycznym za-pleczem. Hamuje to ewidentnie rozwój w naszym mieście jednej z najważniejszych dyscyplin sportu.

Andrzej Dobrzecki

Sportowy bilans roku

Kaliskie siatkarki w akcji.

spor

t

Page 41: 6 10 12 20 26 29

Polska – wybory parlamentarne i prezydenckie. Wybory, których wynik wydawał się według sonda-ży i obietnic składanych w kampanii przez polityków dość oczywisty i oczekiwania narodu z nimi zwią-zane były duże – jak nigdy w historii wolnej Polski. Sytuacja po wyborach zaskoczyła znaczną część społeczeństwa, zarówno od strony współdziałania poszczególnych ugrupowań na scenie politycz-nej, jak i realizacji przedwyborczych obietnic. Pozostaje tylko mieć nadzieję, że ta sytuacja per saldo wpłynie jednak pozytywnie na stan naszej gospodarki oraz pozycję Polski w Zjednoczonej Europie i na świecie.

Kalisz – uruchomienie pierwszego w Kaliszu Społecznego Gimnazjum Kaliskiego Stowarzy-szenia Oświatowego Edukator. Jest to inicjatywa o przełomowym charakterze na oświatowej mapie Kalisza. Pierwsza szkoła, w której dzięki społecznemu zaangażowaniu rodziców i nauczy-cieli powstaje nowa jakość w kształceniu naszych dzieci. Nie doszłoby do tego bez ogromnej dozy entuzjazmu i determinacji twórców – do których mam przyjemność się także zaliczać – oraz pomo-cy i życzliwości dla tej idei samorządowych władz Kalisza. Inwestycja w nasze dzieci jest inwestycją, która zawsze przynosi efekty.

Moje osobiste – rozpoczęcie realizacji budowy Zakładu Utylizacji i Unieszkodliwiania Odpadów Komunalnych w Prażuchach Nowych, którym kieruję. Lata poświęcone przez zespół ludzi zaangażowanych w ideę ochrony środowiska z wykorzystaniem środków pomocowych z Unii Europejskiej nareszcie zaczynają przynosić rezultaty. Moje zaangażowanie w tym zadaniu na stanowisku koordynatora przedsięwzięcia napełnia mnie ogromną satysfakcją, biorąc pod uwagę wszystkie problemy, jakie udało nam się dotychczas wspólnie pokonać.

Mariusz Sebastian Witczak – senator RP

Świat – odejście Jana Pawła II.

Kraj – koalicja Pra-wa i Sprawiedliwości z Samoobroną i Ligą Polskich Rodzin.

Miasto – nie było wielkich wydarzeń, któ-

re w wyraźny sposób wyróżniałyby rok 2005. Istotna jest szansa uruchomienia szybkiej kolei, która miałaby przejeżdżać przez Kalisz.

Osobiste – pierwsze kroki rocznej córeczki.

Na szczęście jest hala, która po gruntownym re-moncie prezentuje dobrą jakość. Są też jaskółki, mogące zwiastować lepszą przyszłość kaliskiej lekkiej atletyki. Michał Dominiak z UKS 12 Kalisz został Mistrzem Polski juniorów w chodzie na 5 km w hali. Ten sam zawodnik powtórzył sukces kilka miesięcy później, gdy zdobył złoto mistrzostw kraju w chodzie na 10 km. Był to kolejny udany sezon dla innego chodziarza UKS 12, Macieja Rosiewicza, Wicemistrza Polski na 50 km. Kaliska szkoła chodu, którą stworzył trenerski guru tej dyscypliny, Krzysztof Kisiel, a do którego dołączył trener młodszego pokolenia, Paweł Wiśniewski, odnosi znaczące sukcesy. Dyskobolka MKS „Calisia” Kalisz, Anna Kasprzak, po sukcesach w kraju pojechała na mistrzostwa Europy juniorów na Litwę. W Kownie kaliszanka zaprezentowała się dobrze, zajmując 6 lokatę z wynikiem 45,97 m. Inny podopieczny trenera Macieja Milewskiego z MKS „Calisia”, Damian Walkowski, jest wielce utalento-wanym oszczepnikiem. W tym roku Damian zdobył mistrzostwo Polski młodzików, posyłając oszczep na odległość 55 metrów i 80 centymetrów. Do listy medalistów trzeba też dopisać Arona Przybyła, który został Akademickim Wicemistrzem Polski w maratonie.

Do rangi sportowego wydarzenia roku mogłoby kandydować reaktywowanie po czterech latach przerwy Supermaratonu Kalisia. Bieg na 100 km udało się zorganizować dzięki Kaliskiemu Towa-rzystwu Sportowemu Piskorzewie i jego prezesowi, Mariuszowi Kurzajczykowi. Kaliska „Setka” wyszła jednak z konieczności poza miasto, a kilkudzie-sięciu śmiałków z całej Polski finiszowało przed Urzędem Gminy w Blizanowie. Jest to nadal jedyny bieg na 100 km w Polsce, ale nie tylko dlatego zebrał wiele pochlebnych recenzji. Po wielu latach startów w Supermaratonie Kalisia pierwsze zwycię-stwo odniósł Ryszard Płochocki, reprezentujący KTS Piskorzewie. Dobry przykład dał też prezes klubu, Mariusz Kurzajczyk. „Mario”, który biega bodajże od dwóch lat, z łatwością zmieścił się w normie czasu i na pewno jest jednym z najbardziej znanych dziennikarzy w kraju, którzy czynnie upra-wiają sport, a szczególnie bieganie.

Wodne hitySwój spory wkład w pozytywny obraz sportu nad

Prosną mają przedstawiciele dyscyplin związanych z wodą. W najstarszym kaliskim stowarzyszeniu

o charakterze sportowym, czyli KTW, króluje młodość. Najgłośniej było w roku 2005 o Marcie Walczykiewicz. Trenowana przez swojego ojca, Zbigniewa Walczykiewicza, zawodniczka została Wicemistrzynią Europy Juniorek, płynąc w osadzie K-4 na 500 m. Osady KTW Kalisz zdobyły trzy medale podczas Ogólnopolskiej Olimpiady Mło-dzieży w wioślarstwie. W silnej konkurencji dwa srebrne krążki i jeden brązowy oraz piąte miejsce w klasyfikacji klubowej, to dobre osiągnięcia, choć zapewne trenerzy: Beata Kita, Jerzy Janczewski i Ryszard Olczuk, liczyli na jeszcze lepsze wyniki. Swój duży talent potwierdziła Anna Andrzejak, która dwukrotnie stawała na podium i niebawem może pójść w ślady Marty Walczykiewicz. Kuźnią żeglarskich talentów jest „Szturwał” Kalisz, w któ-rym od 20 lat windsurfingiem zajmuje się Barbara Jakubek. Jej podopieczni w tym roku również po-większyli kolekcję trofeów. Marek Zengteler został Mistrzem Świata w klasie Mistral 6,6 do lat 15, zaś trzeci w tych zawodach był Wiktor Kuczyński. Ka-liszanie zdobywali medale w mistrzostwach Polski w różnych kategoriach wiekowych, byli w czołówce prestiżowych regat. Ewelina Andrzejczak, Agniesz-ka Piotrowska i Monika Nawrocik mają w swojej kolekcji wiele trofeów, a jest jeszcze cała plejada utalentowanych szczubaków. O tym, jaką pozycję ma „Szturwał” w krajowych rankingach świadczy chociażby trzecie miejsce w klasyfikacji klubowej. Kaliszan wyprzedziły tylko takie potęgi jak „Hestia” Sopot i „Baza” Mrągowo. Mimo pewnych zawiro-wań organizacyjnych w zarządzie, głośno też było o pływaczkach „Delfina” Kalisz, podopiecznych trenera Macieja Siemianowskiego. Najlepszą z nich jest obecnie Patrycja Gajewska, powołana do kadry narodowej młodzików. Pływacy KSN „Start” Kalisz należą do najlepszych w kraju, a Piotr Bęcki wygrywał nawet zawody Pucharu Świata w Brazylii. Ten zawodnik to nasza wielka nadzieja na olimpijski występ w Pekinie, choć rywalizacja o przepustkę na igrzyska będzie niezwykle trudna.

W hali lepiej niż na trawieKaliska Liga Halowa jest coraz bardziej atrakcyj-

na dla piłkarzy z boisk trawiastych. Najlepsi mogą nawet liczyć na zupełnie przyzwoite apanaże. Mistrzem KLH w 2005 roku została drużyna Pocz-ty Polskiej, złożona przede wszystkim z piłkarzy zatrudnionych w pocztowej firmie. Ten zespół grał najładniejszy i najskuteczniejszy futbol, potrafiąc oprzeć się zespołom, w których pojawiały się mniejsze lub większe gwiazdy futsalu. W I i II lidze gra aż 26 drużyn, a drugoligowcy grają w kom-fortowych warunkach, bowiem w niedzielę mają zarezerwowaną halę w Opatówku. Organizatorzy rozgrywek czekają, aby jak najszybciej powstała hala na osiedlu Dobrzec, bo szkolny obiekt przy ul. Karpackiej nie może już pomieścić chętnych do gry i oglądania spotkań.

Jacek Kasprzak – trener KTK Kalisz i kadry narodowej.

Page 42: 6 10 12 20 26 29

Szymon Wróbel, wykła-dowca UAM w Kaliszu

Podsumowywanie prze-szłości, w tym nade wszystko najbliższej przeszłości, jest zajęciem tak samo ryzy-kownym, co i głęboko me-lancholijnym. Jest to zajęcie ryzykowne, bo wydaje nam się, że piszemy o czymś, co już nie istnieje, gdy de facto wspominając pewien

fragment minionej rzeczywistości stwarzamy warunki dla jego powrotu. Jest to zajęcie melancholijne, albowiem tylko umysł melancholika zajmuje się przeszłością, umysł pragmatyka zajmuje się splataniem teraźniejszo-ści z przyszłością. W kontekście mijającego roku ryzyko melancholii jest tym bardziej zaznaczone, że cały rok minął pod znakiem śmierci papieża Jan Pawła II, co dla Polaków oznacza przecież śmierć Ojca. Śmierć Ojca dla dziecka stwarza szansę, a nawet konieczność odnalezienia swej dojrzałości. Czy tak właśnie się stanie, czy – My Polacy - zdolni będziemy do czegoś innego niż bezmyślne, konformistyczne kopiowanie, imitowanie cudzych tożsamości? Nie wiem. Obecność ryzyka jest tym bardziej w kontekście mijającego roku zarysowa-na, że obwieszczono nam Polakom (wskutek naszego mądrego głosowania) nadejście IV Rzeczypospolitej, a zatem obwieszczono nam narodziny i nowy początek istnienia naszej państwowości. Czy gwałtowne zerwanie z przeszłością pod obietnicą narodzin Państwa Prawa, które jest innym imieniem Autorytarnego Ojca, pozwoli nam na modernizację połączoną z odbudową poczucia szacunku dla siebie samego? Nie wiem; nie jestem ani prorokiem, ani futurologiem. Jestem melancholikiem.

Kazimierz Wypyski – właściciel sklepów spo-żywczych w Kaliszu

Świat – zapewne nie będę oryginalny – to śmierć Ojca Świętego. Byłbym barba-rzyńcą, gdybym stwierdził, że w 2005 roku wydarzyło się coś ważniejszego.

Kraj – oczywiście wybory prezydenckie i parlamentar-ne. Zupełnie nie spodziewa-

łem się tego, jaki będzie ich wynik. Chyba nie po raz pierwszy sondaże wprowadziły ludzi w błąd.

Miasto – jestem kierowcą, więc to, co najbardziej rzuca mi się w oczy – to nowe ulice i nowe nawierzchnie tras. Przez Kalisz przejeżdżam teraz z dumą. Miasto pięknieje i rozwija się bardzo szybko. Natomiast jeśli chodzi o sportowe wydarzenie roku, pewnie znowu nie będę oryginalny – Mistrzostwo Polski kaliskich siatkarek. To kolejny powód do dumy. W czymś jednak kaliszanie, a właściwie kaliszanki, są najlepsze.

Osobiste – na świat przyszły dwie ważne dla mnie osoby. Po raz czwarty zostałem dziadkiem. Mam cu-downego wnuka, Marcina. Zostałem także „dziadkiem chrzestnym”, bo mojej chrześnicy urodziła się córka, Zuzanna.

Podsumowano kwestę na ratowanie zabyt-kowych kaliskich cmentarzy.

W kaliskim ratuszu na uroczystym podsumowa-niu tegorocznej zbiórki spotkali się organizatorzy, kwestujący i wszyscy ci, którzy swoimi działaniami wsparli tę wyjątkową akcję.

Spośród wszystkich dotychczasowych zbiórek tegoroczna była rekordową, jeśli chodzi o ilość zebranych pieniędzy. 1 listopada 2005 roku uzbierano 5. 121, 37 zł. Podobnie jak w latach poprzednich organizatorem akcji zainicjowanej przez radną Jolantę Mancewicz, był Kaliski Oddział Polskiego Towarzystwa Turystycznego i Urząd Miejski w Kaliszu. Na uroczystym spotkaniu w Sali Recepcyjnej ratusza podziękowania wszystkim tym, którzy włączyli się w akcję złożyli: wiceprezydent Kalisza Tadeusz Krawczykowski, inicjatorka akcji na gruncie kaliskim, obecnie wiceprzewodnicząca Rady Miejskiej, Jolanta Mancewicz oraz prezes Kaliskiego Oddziału PTTK Adam Gostyński.

Ogółem w zbiórce wzięło udział 50 wolontariu-szy. Kwestowali, podobnie jak w latach ubiegłych: ludzie kultury - znani aktorzy, bibliotekarze, artyści--plastycy, dziennikarze lokalnych mediów, spor-towcy oraz samorządowcy i politycy. Mogliśmy ich spotkać przed cmentarzem komunalnym przy ul. Poznańskiej. Po raz pierwszy w tej grupie znaleźli się studenci Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza – Wydziału Pedagogiczno-Artystycznego w Kaliszu. Czternastoosobowemu zespołowi młodzieży, kwe-

Z kilkudniową wizytą w Kaliszu prze-bywali uczestnicy europejskiego programu Sokrates Comenius. Go-ścili w ratuszu, gdzie między innymi spotkali się z prezydentem Januszem Pęcherzem.

Młodzież wraz z opiekunami przyjechała na zaproszenie Zespołu Szkół nr 2 przy ul. Ciasnej. Placówka ta od dwóch lat uczestni-czy w międzynarodowym programie Sokrates Comenius – Partnerska Współpraca Szkół. W projekcie o nazwie „Młodzi Europejczycy i Kultura Różnorodności” biorą udział trzy szko-ły: z Gelderu w Niemczech, z Galati w Rumunii i San Pedro del Pinatar w Hiszpanii. W dniach od 10 do 15 listopada 2005 roku przedsta-wiciele szkół partnerskich – 6 nauczycieli i 8 uczniów – gościli w naszym mieście. Była to robocza wizyta, mająca na celu ocenę dotychczasowej współpracy i zaplanowanie dalszych działań w ramach projektu. Młodzież i nauczyciele zwiedzili Kalisz, a także okolice, spotkali się z Prezydentem Miasta oraz na-uczycielami i uczniami Gimnazjum nr 2 przy ul. Ciasnej. K.Z.

Kto kwestował? stującemu przed cmentarzem ewangelickim przy ul. Harcerskiej, udało się zebrać kwotę 822, 81 zł. Najlepszym wynikiem finansowym może się jednak poszczycić radny Marek No-wak, do którego puszki trafiło ponad 500 zł.

Dzięki funduszom uzyskanym z poprzed-nich zbiórek dofinansowano koszty prac konserwatorskich przy renowacji grobów: Adama Chodyńskiego – patrona kaliskich przewodników turystycznych i płk. Rafała Zajączka, położonych na cmentarzu rzym-skokatolickim przy ul. Górnośląskiej, a także, grobu rodziny namiestnikowskiej Daragana, z cmentarza prawosławnego przy ul. Gór-nośląskiej. Przy udziale środków ze zbiórki publicznej parafia św. Mikołaja w Kaliszu wy-konała remont więźby i pokrycia dachowego na kaplicy grobowej Rodziny Żuczkowskich, gdzie pochowana została Zofia Hieropolitań-ska, zasłużona dla kaliskiego muzealnictwa. Z uwagi na znaczne koszty prac konserwator-skich organizatorzy planują połączyć wpływy finansowe z tegorocznej zbiórki z pozyska-nymi podczas kwesty w roku ubiegłym i tak nagromadzone środki finansowe przeznaczyć na kontynuację działań konserwatorskich podejmowanych w obrębie zabytkowych cmentarzy przy Rogatce – ewangelickiego, prawosławnego i rzymskokatolickiego.

Młodzi Europejczycyw Kaliszu

Radny Marek Nowak przyjmuje gratulacje i podziękowania od wicepre-zydenta Tadeusza Krawczykowskiego.

Jolanta Mancewicz dziękuje kaliskiemu biegaczowi, Andrzejowi Jabłońskiemu. Fot. BIM

Page 43: 6 10 12 20 26 29

TEATRpl. Wojciecha Bogusławskiego 1, tel. 502 32 2221 XII „Wieczór kolęd”, godz. 17, 19.30, scena

kameralna

MUZEAMuzeum Okręgowe Ziemi Kaliskiej, ul. Kościusz-

ki 12, tel. 757 16 09, czynne: wt., czw., sob., niedz. godz. 10-14.30; śr., pt. godz. 12-17

Ekspozycje stałe:– Z pradziejów Kalisza i okolic (zbiory arche-

ologiczne)– Z dziejów Kalisza (zbiory historyczne)

Ekspozycje czasowe:2-31 XII „Muzeum architektury pod gołym nie-

bem – St. Petersburg”6 XII „Świąteczne jasełka” – wystawa prac

przedszkolaków połączona z przedstawieniem bożonarodzeniowym

Muzeum Historii PrzemysłuOpatówek, ul. Kościelna 1, tel. 761 86 26czynne: wt.-pt., niedz. godz. 10-16, sob.

godz. 11-14

Wystawy stałe:– Przemysł w Kaliskiem w okresie industrializacji

ziem polskich w XIX wieku– XIX-wieczne napędy, wynalazcy, pracujące

maszyny– Zabytkowe maszyny. Boneterie. Projekty mody

XX wieku. PWSSP w Łodzi– Fortepiany firm polskich XIX i XX wieku– Drukarnie kaliskie

Zamek w GołuchowieOddział Muzeum Narodowego w Poznaniu, tel.

761 50 94czynne wt.-niedz. godz. 10-16 (ostania grupa

zwiedzających wchodzi na godzinę przed za-mknięciem)

Bilety: 8 zł, 5 zł (ulgowy), przewodnik – 25 zł

Muzeum Leśnictwa Ośrodka Kultury Leśnej w Gołuchowie, ul. Działyńskich 2, tel. 761 50 36, czynne wt.-niedz., godz. 10-15

Wystawy stałe:Oficyna – w historycznych salach zgromadzono

zbiory pokazujące wybrane działy leśnictwa. Na parterze zwiedzający poznają m.in. historyczny mundur leśny z czasów Królestwa Polskiego i okresu międzywojennego, prezentowany w for-mie miniaturowych modeli. Na pierwszym piętrze przedstawiono las w sztuce na przykładach dzieł artystycznych z różnych dziedzin sztuki profesjo-nalnej i amatorskiej. Pokazane są także przykłady wielostronnego zastosowania drewna. Ekspozycja na drugim piętrze dotyczy historycznych związków środowiska leśnego z człowiekiem. Przedstawia także współczesne problemy leśnictwa z pod-kreśleniem funkcji i zagrożeń lasu. Na wystawie można zobaczyć również gabinet myśliwski oraz trofea łowieckie.

Bilety: 3,50 zł, 2,50 zł (ulgowy), 9 zł (rodzinny), przewodnik – 10 zł

Dybul – prezentowana jest tutaj wystawa pt. „Technika leśna”. Na wystawie eksponowane są maszyny i urządzenia służące do pracy w lesie.

Bilety: 1 zł

MOPS szuka wolontariuszyMiejski Ośrodek Pomocy Społecznej w Kaliszu

podjął działania zmierzające do wdrożenia na te-renie miasta programu „Starszy Brat – Starsza Sio-stra”. W tym celu niezbędni będą wolontariusze.

Program pochodzi ze Stanów Zjednoczonych i kilka lat temu został zaszczepiony na terenie Polski. Skierowany jest do dzieci, które wychowują się w rodzinach niepełnych bądź w takich, w których funkcje wychowawcze są zaburzone.

Przyszli wolontariusze będą zajmowali się dziećmi między 7 a 12 rokiem życia. Muszą oni utrzymywać kontakt z dzieckiem przynajmniej rok. Opieka jest realizowana wyłącznie za zgodą rodziców malca. Nie jest to program terapeutyczny, lecz wspomagający rodzinę.

Z tych spotkań mogą płynąć wielorakie korzyści tak dla dziecka, jak i dla wolontariusza. Według za-łożeń podopieczny ma postrzegać siebie pozytyw-nie, uczyć się uczciwości, poznawać i doskonalić swoje pasje oraz talenty itd. Wolontariusz natomiast będzie ćwiczył swoje umiejętności. Ponadto dla społeczności lokalnej jest to sygnał, że są osoby, które chcą pomagać.

Akcja będzie miała charakter prospołeczny. Każdy, kto zgłosi chęć współpracowania z MOPS--em przejdzie obowiązkowe szkolenie, mające za-poznać go z wiedzą na temat prawidłowych relacji z dziećmi oraz utwierdzić w podjętej decyzji.

W roku 2000 ośrodek pomagał 4408 dzieciom i ich rodzinom. W tym aż 1410 dzieci wychowuje się w rodzinach niepełnych. – Jeżeli uda się po-móc chociaż piętnaściorgu dzieciom, to będzie już jakiś sukces. Małymi kroczkami uda się dojść do upragnionego celu – mówi Eugenia Jahura z kaliskiego MOPS-u.

Osoby zainteresowane proszone są o kontakt z kierownikami sekcji: Magdaleną Marciniak bądź Anną Kostrzewską.

Szczegółowe informacje udzielane są również pod numerem telefonu 768-57-50.

Ewelina Kicińska

Powozownia – ekspozycja zatytułowana „Przy-rodnicze podstawy leśnictwa”. Zwiedzając wy-stawę, można pogłębić swą wiedzę oraz zyskać szersze spojrzenie na otaczające nas wspólne dobro przyrodnicze, jego piękno, różnorodność, niezbędność i w pewnym sensie bezbronność, wymagającą opieki człowieka. Wystawa pokazuje, w jakie typy lasów wyposażyła nasz kraj natura, jakie puszcze i lasy stanowią nasze dziedzictwo przyrodnicze oraz jaka jest dzisiaj naturalna ro-ślinność Polski.

Bilety: 3,50 zł, 2 zł (ulgowy), 9 zł (rodzinny)

Na terenie Ośrodka Kultury Leśnej można zwiedzać także historyczny Park-Arboretum oraz Pokazową Zagrodę Zwierząt z żubrami i danielami. Czynne codziennie od świtu do zmierzchu.

GALERIE„Wieża Ciśnień” Ośrodek Kultury Plastycznej, ul.

Górnośląska 66a, tel. 766 43 40, czynne pon.-pt. w godz. 9-19, sob. godz. 10-14

16-31 XII Lidia Głazik – rzeźba1-31 I Marcin Dzbanuszek – grafikaMarcin Dzbanuszek jest młodym artystą, który

swoje zdolności szlifował na Wydziale Pedago-giczno-Artystycznym w Kaliszu. Ten 27-letni grafik uzyskał dyplom w 2004 roku w pracowni grafiki pod kierunkiem prof. Andrzeja Nawrota. Wziął udział w licznych wystawach, takich jak: Ars Universitatis, Ogólnopolski Przegląd Grafiki Użytkowej Studen-tów Wyższych Uczelni, Ogólnopolski Salon Plastyki Egeria czy Finał Konkursu Prezydenta Rzeczypo-spolitej Polskiej na Najlepszy Dyplom Ukończenia Studiów w Zakresie Sztuk Pięknych i Projektowych. W styczniu w galerii „Wieża Ciśnień” zaprezentuje 9 swoich grafik (sitodruki) i 12 rysunków.

Galeria Sztuki Współczesnej BWA, pl. św. Józefa 5, tel. 767 40 81

8 XII – 7 I Wystawa prac Macieja Berdyszaka pt. „Instalacja i rysunek”

17-28 I Tomasz Machciński – fotografie7-11 II Schola Cantorum – wystawa pokonkur-

sowa przedstawiająca twórczość inspirowaną muzyką dawną

16 II – 11 III Tomasz Bukowski – malarstwo

Galeria w Hallu Centrum Kultury i |Sztuki, ul. Łazienna 6, tel. 765 25 00

25 XI – 31 XII Dorota Rucińska – wystawa foto-graficzna

Galeria „Na Ratuszowej Wieży” (Urząd Miejski), Główny Rynek 20, tel. 765 43 00, czynna: pon. godz. 8-15, wt.-pt. godz. 8-14

Wystawa stała: Kalisz wczoraj i dziś

Page 44: 6 10 12 20 26 29

Grande) pt. „W poszukiwaniu zimy” (godz. 16)15 I Pałacowy Koncert Noworoczny – Andrzej

Deląg. Miejsce koncertu: Antonin, godz. 1726 I Z cyklu „Promocja młodych” koncert

zespołu „The Sunday Singers”, godz. 19, sala widowiskowa.

26 I Finał II Powiatowego Przeglądu Widowisk Jasełkowych. Miejsce finału: Gizałki, godz. 19

12-18 II Festiwal Zespołów Muzyki Dawnej „Schola Cantorum”

19 II Koncert Anity Lipnickiej i Johna Portera19-20 II „Taneczne ferie” – warsztaty taneczne

dla dzieci

MIEJSKA BIBLIOTEKA PUBLICZNA IM. ADAMA ASNYKA, tel. 757 34 30

Wystawy grudniowe: „Exlibris komputerowy i nie tylko” – wystawa

prac Joanny Dudek„Adamowi Mickiewiczowi w rocznicę śmierci”,

Miejska Biblioteka Publiczna Filia nr 5, ul. Złota 26/28, tel. 757 68 14

„Nowości wydawnicze 2005 roku”, Miejska Biblioteka Publiczna Filia nr 4, al. Wolności 27, tel. 757 38 70

MŁODZIEŻOWY DOM KULTURYul. Częstochowska 17, tel. 767 25 2116 XII Wieczór Wigilijny oraz rozstrzygnięcie

Konkursu Plastycznego „Aby było nam milej”, godz. 17

7 I II etap Konkursu Recytatorskiego „O Laur Najlepszego Recytatora Roku Szkolnego 2005/2006”, godz. 10

20 I „II Wieczór kolęd granych i śpiewanych”, godz. 10.30

GALERIA SZTUKI WSPÓŁCZESNEJul. Wrocławska 3, Ostrów Wielkopolski,czynne: wt.-pt. 12-19, sob. i niedz. 10-14, pon.

– nieczynne.15 I – 12 II Wystawa prac malarskich Jarosława

Napory

MIEJSKI OŚRODEK KULTURYul. Górnośląska 71b, tel. 753 24 1113 XII – 15 I Rozstrzygnięcie rejonowego

konkursu plastycznego „Choinkowe Koszałki Opałki”

8 I XIV Finał Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy

Tegoroczny finał odbędzie się na placu Wojciecha Bogusławskiego. Zmieni się także scenografia: tym razem impreza będzie „na bajkowo”. Finał odbędzie się w lodowej grocie w towarzystwie krasnali, bałwanków, św. Mikołaja i Królewny Śnieżki. W przerwach między kolejnymi występami na scenie będą licytowane gadżety, z których dochód przeznaczony zostanie na rzecz

Fundacji WOŚP. Wielkoorkiestrowo dla kaliszan

zagrają: „Damy Radę” z Krotoszyna, „Swith On”

z Kalisza, „Los Panteros” z Kalisza. Widowisko

teatralne pt. „Parada Świąteczna” zaprezentuje

grupa „Żywy Teatr” z Bielawy. W czasie trwania XIV

Finału WOŚP w Teatrze im. Wojciecha Bogusław-

skiego o godz. 18 odbędzie się koncert galowy z

udziałem aktorów i filharmoników kaliskich.

„BLASZAK” – KLUB OSIEDLOWYul. Marii Konopnickiej 2-4, tel. 766 39 48

10, 17, 24 I „Zimowy pasztet z duszami” – powia-

towy konkurs recytatorski. Wszyscy zainteresowani

recytatorzy mogą zgłaszać się do 6 I do klubu

„Blaszak”.

14 I II Mistrzostwa Strzeleckie rad osiedlowych

miasta Kalisza. Uczestnicy będą walczyć o Puchar

Prezydenta Miasta Kalisza.

20 I Rozstrzygnięcie XIV Turnieju Szachowego

o Puchar Rady Osiedlowej Osiedla „Asnyk”. W I

połowie stycznia odbędzie się II Turniej Szachowy

o Puchar Rady Osiedlowej Osiedla „Kaliniec”.

STOWARZYSZENIE „ŻYWA” – najmłodsza instytucja kulturalna Kalisza

ul. Babina 3

7 I Wystawa prac plastycznych Olgierda Futomy

– malarza, autora muzyki oraz plakatów do spek-

takli teatralnych

Stowarzyszenie powstało 1 października 2005

roku z inicjatywy kaliskich artystów, ludzi kultury i

sztuki, zajmujących się edukacją i działalnością

społeczną. Znajdują się wśród nich znani w Kaliszu

ze swojej działalności Witold Jurewicz – choreograf

i założyciel Teatru Tańca „Alter”, Piotr Pawlik – reży-

ser świateł, Bogna Rząd – kostiumolog, Sebastian

Pawlak – aktor kaliskiego teatru, Damian Lindner

– twórca muzyki teatralnej i klubowej. Za priorytet

artyści uznają inicjowanie, organizowanie oraz

promowanie przedsięwzięć ukierunkowanych na

rozwój kultury i edukacji. Ich celem jest stworze-

nie niezależnego centrum kultury, skupiającego

różnorodne formy działań artystycznych. W

planach działaczy znajduje się m.in. organizacja

warsztatów tanecznych, fotograficznych i krótkich

działań parateatralnych. Obecnie stowarzyszenie

liczy piętnastu członków, przy czym stale jest

otwarte dla wszystkich ludzi pasjonujących się

sztuką i kulturą, mających oryginalne spojrzenie

na rzeczywistość.

Paulina Litwicka

Kamila Janaszkiewicz

Centrum Rysunku i Grafiki im. Tadeusza Kulisie-wicza, ul. Kolegialna 4, tel. 757 29 99

1 XII – 31 I Wystawa malarstwa Wiktora Ję-drzejaka

Galeria „Serbinów”Klub Osiedlowy Kaliskiej Spółdzielni Mieszkanio-

wej, ul. Serbinowska 2520 XII „Bez komentarza” – wystawa fotograficzna

Zygmunta Kroczyńskiego

FILHARMONIA KALISKAal. Wolności 2, tel. 757 36 1520 XII Koncert Bożonarodzeniowy z cyklu

„Prezydent Miasta Kalisza zaprasza”. Słowa do oratorium „Na Boże Narodzenie” ułożyła Kata-rzyna Kryśków, a muzykę skomponował Fryderyk Stankiewicz. Wykonują: Katarzyna Jagiełło (śpiew), Mieczysław Szcześniak (śpiew), Romuald Szałek (flety proste), Jacek Jackowicz (recytacja), Orkie-stra Symfoniczna Filharmonii Kaliskiej. Dyryguje – Tadeusz Wicherek. Kościół Garnizonowy w Kaliszu, godz. 19.30

7 I „Koncert noworoczny” W programie: Franz Lehar „Wesoła wdówka”. Wykonanie: soliści i dyrygent z Teatru Muzycznego w Poznaniu oraz Orkiestra Symfoniczna Filharmonii Kaliskiej. Sala koncertowa PSM, godz. 18

13 I „PIAZZOLLI MOC” Wykonawcy: Michał Moc (akordeon), Jan Jakub Bokun (klarnecista i dyry-gent), Orkiestra Symfoniczna Filharmonii Kaliskiej. Sala koncertowa PSM, godz. 19.30

27 I Czesko-polska gala operowo-operetkowaWykonawcy – Orkiestra Symfoniczna Filharmonii

Kaliskiej, dyrygent – Stanisław Vavrinek (Czechy). Sala koncertowa PSM w Kaliszu, godz. 19.30

CENTRUM KULTURY I SZTUKIul. Łazienna 6, tel. 765 25 0020 XII „W poszukiwaniu zimy” – koncert oraz

spotkanie wigilijne sekcji CKiS, godz. 1829 XII Choinka dla dzieci niewidomych i nie-

dowidzących z udziałem Chóru Niewidomych „Pochodnia”. Chór „Pochodnia” śpiewa już od 24 lat. Od 13 lat koordynatorem muzycznym jest Mirosław Janiak. Zespół ma już na swoim koncie wiele nagród i wyróżnień, takich jak: Puchar Pol-skiego Związku Niewidomych, główna nagroda na Przeglądzie Twórczości Artystycznej w Turku oraz Dyplom Ministra Kultury i Sztuki za całokształt pracy artystycznej. Chór ma w swoim repertuarze ponad 50 pieśni zróżnicowanych stylistycznie.

8 I Wielka Orkiestra Świątecznej Pomocy. W programie: film dla dzieci w Kinie Centrum (godz. 13.30), wystawa kaliskich cukierników pt. „Bajkowy świat Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy”, kon-cert zespołów CKiS (TM Bajdura, KTT Flick, Gospel Kids, Grupa Estradowa i Michał Mielczarek, Olo