2..Wodnik

19
WODNIK W chacie rybaka Andrzeja siedzi przy kominie babka jego, Pawłowa: starowinka to zgrzybiała... może ma lat dziewięćdziesiąt, może sto... sama już nie pamięta ile. Ręce jej się trzęsą, nogi nie chcą słuchać, oczy trochę gorzej widzą niż w onych dobrych czasach, gdy miała lat piętnaście. I uszy niedomagają, jakieś w nich szumy, jakieś szmery... To te lata ciężkiej pracy, niedoli, smutków, utrapień szepcą do niej swe dzieje dawno minione. Straszna zima na świecie, mróz parzy, a śnieg się iskrzy i skrzypi pod nogami. Wszystko, co młode i zdrowe, prawie cała wieś wybrała się do miasteczka do kościoła, bo to dziś Boże Narodzenie; po chałupach zostali tylko starcy i dzieci małe. Pawłowa grzeje się u komina, a przy jej nogach na niziutkich ławeczkach dwoje prawnucząt najmłodszych, Janek i Kasia - bliźniaki. Noc zapadła, rodziców jakoś nie widać, dzieciom się przykrzy... - Opowiedzcie, babuniu, o wilkołaku... - prosi Janek. - Nie, nie, lepiej o Wodniku - przerywa mu Kasia. I babunia opowiada dziwy straszne o złośliwym potworze, co w pałacu kryształowym na dnie jeziora mieszka. - A wyście go widzieli kiedy, babusiu, tego Wodnika? - Widzieć, tak jak ciebie w tej chwili, to niby nie, bo się go zawżdy okrutnie bałam, co by mnie nie porwał. Ale z daleka, ho-ho, mało dwadzieścia razy. - No to powiedzcie, bardzo strasznie wygląda? - Oj, bardzo! Najlepiej się na niego wybrać na ten przykład w zimie, bo to ze śniegu można kopczyk uzgarniać, schować się jak za płot i podglądać. W lecie nie wiadomo, w której stronie go szukać, w zimie łatwiej, bo choć calutkie Gopło na kamień zmarznie, to zawżdy tu albo ówdzie okrągła dziura zostanie wolna (już takie widno jego prawo), coby miał 1

description

Kolejna ze zbioru jedenastu prześlicznych baśni osnutych na tradycyjnych motywach polskich podań ludowych pod tytulem "Przy kominku". Zawierają one oryginalne i nieznane dotąd w polskim baśniopisarstwie wątki wprowadzające czytelnika w świat zaklętych królewiczów, mieszkańców zaczarowanych młynów, ukrytych pod ziemią zamków... Baśnie te między innymi uczą, że nie dobra materialne, ale szlachetność oraz zdolność do poświęceń są w życiu najważniejsze. Tytuł książki nawiązuje do utrwalonego zwyczaju głośnego czytania gromadzącego wieczorami przy płonącym kominku całą wielopokoleniową rodzinę.Autorką książki jest Antonina Domańska (1853-1917).

Transcript of 2..Wodnik

  • WODNIK

    W chacie rybaka Andrzeja siedzi przy kominie babka jego,Pawowa: starowinka to zgrzybiaa... moe ma latdziewidziesit, moe sto... sama ju nie pamita ile. Rcejej si trzs, nogi nie chc sucha, oczy troch gorzejwidz ni w onych dobrych czasach, gdy miaa latpitnacie. I uszy niedomagaj, jakie w nich szumy, jakieszmery... To te lata cikiej pracy, niedoli, smutkw, utrapieszepc do niej swe dzieje dawno minione.

    Straszna zima na wiecie, mrz parzy, a nieg si iskrzy iskrzypi pod nogami. Wszystko, co mode i zdrowe, prawiecaa wie wybraa si do miasteczka do kocioa, bo to dziBoe Narodzenie; po chaupach zostali tylko starcy i dziecimae. Pawowa grzeje si u komina, a przy jej nogach naniziutkich aweczkach dwoje prawnuczt najmodszych,Janek i Kasia - bliniaki. Noc zapada, rodzicw jako niewida, dzieciom si przykrzy...

    - Opowiedzcie, babuniu, o wilkoaku... - prosi Janek.

    - Nie, nie, lepiej o Wodniku - przerywa mu Kasia.

    I babunia opowiada dziwy straszne o zoliwym potworze, cow paacu krysztaowym na dnie jeziora mieszka.

    - A wycie go widzieli kiedy, babusiu, tego Wodnika?

    - Widzie, tak jak ciebie w tej chwili, to niby nie, bo si gozawdy okrutnie baam, co by mnie nie porwa. Ale z daleka,ho-ho, mao dwadziecia razy.

    - No to powiedzcie, bardzo strasznie wyglda?

    - Oj, bardzo! Najlepiej si na niego wybra na ten przykad wzimie, bo to ze niegu mona kopczyk uzgarnia, schowasi jak za pot i podglda. W lecie nie wiadomo, w ktrejstronie go szuka, w zimie atwiej, bo cho calutkie Gopo nakamie zmarznie, to zawdy tu albo wdzie okrga dziurazostanie wolna (ju takie widno jego prawo), coby mia

    1

  • ktrdy na wiat wyziera.

    - A on na brzeg jeziora wyazi, babusiu?

    - Nigdy w wiecie, nie wolno mu. Zreszt choby nawetchcia, to si boi, boby go ludzie widami ubili. Nieraz emysi zmawiali, chopcy i dziewczta, robilimy wa ze nieguna skraju lasu, tu niedaleczko brzegu, i tam, bywao, zedwie godziny marznc siedzielimy i czatowali na onego.

    - No i co, babusiu? No i co?

    - Czasem daremne byo nasze czekanie, mrz nas pali jakgromnicami, a Wodnik w swoim paacu na dnie jeziorasiedzia; a znowu czasem...

    - A znowu czasem, babusiu?

    - Jak nie wemie ld pka raz za razem, trask... trask...przysigby kto, e fornale z batw strzelaj. Albo i gorzej,jak nieraz hukno na Gople, to ae echa biy przemocne.

    - A wy co?

    - A my siedzim jak trusie, bo kady wie, co takie trzaskanieznaczy.

    - No to gadajcie, prdko, bo my nie wiemy.

    - Znaczy, e si Wodnikowi zima uprzykrzya, ciasno mu inudno, wic si przeciga, koci sobie prostuje, a co siplecami o ld zaprze, to w tym miejscu jakby siekier uci,rysa leci od rodka a do brzegu i strzela. I wtedynajczciej wyazi do swojego okienka, dwiga si na onychapach szkaradnych i wytrzeszcza lepie na wiat boy.Dokumentnie go dojrze to chyba nikt nie dojrza, bo zawszejakie mgy, jakie opary koo niego si podnosz; ale wielkijest jak szeciu ludzi, gow ma gstymi kudami poros,rce ohydne, petwiaste, a jak wzdychnie albo chrzknie, toani grzmot lepiej nie zdoli.

    - A co on zego robi, e powiadacie, co by go chcieli widamiubi?

    2

  • - Nie wiesz co? Dusze ludzkie w niewoli trzyma, a jake -taka z niego potwora. Skoro ino jaki nieboraczek w jeziorzeutonie, czyli w zimie, czy w lecie, czy z dopuszczeniaboskiego, czyli z diabelskiej namowy, jeszcze do samgo dnanie doszed, juci go ten lepord chwyta jak swego, duszmu gwatem wydziera, do szklanego gsioreczka szczelniezamyka, a samego do swojej suby zabiera i bez nijakiejlitoci katuje.

    - C mu z tych dusz przyjdzie?

    - Widzicie, taka ju w onym zazdro okrutna: sam duszy niema, wic si mci, jak ino moe, na biednych topielcach. Maci tak przestronn tajemn izb we swoim paacu, tam pkiszerokie, jedna wedle drugiej, a wiecie na co? Flaszki zduszami tam chowa. Biedne duszyczki srogie cierpimczarnie, bo cho rok za rokiem przemija, to im si wcalenie liczy: ktra sprawiedliwa, dawno by ju bya w niebie,ktra grzeszna, do czyca pragnie, co by si z grzechwoczycia, a tu nie i nie... sied w niewoli do sdnego dnia.Gdyby si kto znalaz, co by korki z flaszek powyjmowa,uleciayby jedn minut, gdzie si ktrej naley. Ale takinieatwo si znajdzie midzy ludmi albo i nigdy.

    - A jaki to musi by, babuniu? - spytaa Kasia.

    - Musi by wcale niewinny, co jeszcze miertelnego grzechunie popeni, musi mie przy sobie ywokwiat-ziele, co by good utonicia i wszelkiej inszej mierci broni, a po trzecie,musi z kochania wielkiego na ratunek utopionemu pod wodz uciech i odwag i. Jak si taki znajdzie, co te trzyprawa bdzie mia w sobie, to nie tylko e wszystkie dusze zniewoli wypuci, sam zdrw i wes na wiat powrci(jednego topielca wolno mu oywi i ze sob zabra), ale, conajwaniejsza, to to, e Wodnik od tej chwili nie mie sitkn duszy chrzecijaskiej. Takem si nasuchaa o tymwszystkim od mego dziadusia nieboszczyka, ale cho mi topowtarza i rozpowiada duo razy, zawdy mwi na kocu:Od stworzenia wiata jeszcze si taki nie narodzi, co bymg one biedaczki z niewoli wypuci. Ano, pora spa,Kasiuniu, i tobie, Jasiu, oczka si klej, zmwcie pacierz ilulu.

    3

  • - Dobranoc, babusiu... ale on tu do nas w nocy nieprzyjdzie?

    - A nieche Bg broni i zachowa! To to dzi BoeNarodzenie, pod wod si kryje potwora.

    Dzieci pokady si do eczek i chwilk jeszcze rozmawiayo czym ze sob.

    - Ino nie wygadaj si... - szepn Janek.

    - Ani mru-mru... - odszepna Kasia. Przewrcia si naprawy boczek, przeegnaa si, by strachy odpdzi, iusna smacznie.

    Niebawem powrcili z miasta rodzice i starsze dzieci;Andrzej przynis babuni raniec biay, kociany, ablinitom serca z piernika, pogadano jeszcze o tym i oowym z p godziny, przysypano ar grubo popioem, ebynie wygas do jutra, Andrzejowa zdmuchna lamp, Andrzejobszed wszystkie kty w domu i w stajniach, czy si gdzie,bro Boe, zodziej nie zakrad albo iskra nie pada,pozamyka bram i furtk i gdy ju wszyscy dawno chrapali,dopiero on si ostatni pooy.

    Nazajutrz rano mrz si gdzie podzia, ino tyle, e nietajao, wic tym bardziej trzeba byo i do kocioa uczciw. Szczepana, pierwszego mczennika. I znowu babusiazostaa sama w chaupie z Jankiem i Kasi. Ale dzi judzieci nie garny si do komina, nie prosiy o bajki, coinnego im byo w gowie.

    - Babusiu - rzek Janek - takie dobre powietrze, ani wiatrunie ma! Wemiemy saneczki, bdziemy si wozi z Kasi,pozwolicie?

    - Idcie, idcie, bawcie si, ino niedaleko od domu.

    Pobiegli do szopy, wycignli malutkie sanki, co im tatu dozabawy sporzdzi i pognali po niegu prosto na jezioro.

    - Wiesz, co najpierw trzeba zrobi? - rzek Janek. - Musimy

    4

  • tu przy brzegu jecha dokoa pty, a dojrzymy Wodnikoweokienko. Wtedy schowamy si za krzaki albo, tak jakbabusia gadali usypiemy grk ze niegu i bdziemyprzypatrywa si, czy nie wypynie pod wierzch.

    - Ej, Janku, Janku... ja si strasznie boj.

    - Cichoe bd! Kady si boi, a przecieby go rad widzie.No, to siadaj prdzej, powioz ci, a jak si zmcz, to znwty mnie.

    Samym brzegiem jad, a wci upatruj na wszystkiestrony.

    - Jest! - zawoaa Kasia.

    - Gdzie?

    - Nie widzisz? Cay ld na jeziorze biay, niegiemprzysypany, a tam ku rodkowi na lewo czerni si dziuraokrgluka i para z niej idzie, jakby woda ciepa bya.

    - A prawda... wya z sanek... chodmy zobaczy.

    - Za nic w wiecie! A nu na nas wyskoczy... nawet niestjmy tutaj, ino w krzaki uciekajmy.

    - Ja pjd kilka krokw, przecie mi nic nie zrobi. Choby iwylaz, a chcia mnie goni, to mu uciekn: co moje nogi, tonie jego stare kociska.

    - Jasieku, nie id!

    - Wanie e pjd! Zosta tu sama, kiedy tchrz.

    I pobieg. A Kasia krok za krokiem, powolutku za nim; niechciaa porzuci braciszka, a baa si Wodnika.

    - O rety... patrzaj no, Kasiu, co za ryba trzepocze si nalodzie! Wyskoczya z wody i nie moe na powrt trafi... alete to szczupaczysko! Zapi go i matusi zawieziemy;bdziemy mieli obiad jutro jak jacy krlowie!

    5

  • Chwyci ogromn ryb oburcz, a tu stao si conieprzewidzianego a strasznego: szczupak trzepnogonem, wyrwa si Jankowi; wydao si Kasi, e nagle ursw czwrnasb, zapa chopca zbami za sukmank, co siino migo i wpadli obaj do wody.

    Podniosa Kasia rczki do gry i co jej gardo cisnoniczym elazn obrcz, ani krzykn, ani si ruszy... stoijak skamieniaa.

    Na szczcie wanie gajowy krajem lasu przechodzi izobaczy dziecko martwe ze strachu i alu.

    - A ty tu co robisz, Kasieko?

    Kasia nic.

    - Czekasz na kogo?

    Kasia nic.

    - Boli ci co?

    Kasia nic.

    Wic skoczy na ld po ni, bo mu dziwno byo, co takanieruchoma i oniemiaa. Patrzy... oczy w sup, buziaotwarta...

    - Kasiu... Kasiu... zbud si!

    Chwyci dziewczynk na rce, potrzsn ni, dopiero siockna.

    - O Jezu...

    - Co tobie, dziecko?

    - O Jezu... Wodnik porwa Jasia do jeziora!

    - Tak ci si nio, prawda?

    - Ach, nie nio si...

    6

  • I Kasia opowiedziaa wszystko jak i co staremu Mikoajowi.Zwoa czym prdzej ludzi, wyrbali kilka dziur w jeziorze,oskami zmacali, przeszukali raz koo razu, eby chomartwe ciao wycign... gdzieby tam Wodnik odda, jak coraz porwie.

    Oj, smutny dzie, smutne wita mieli rodzice i biednababusia starowinka. A Kasia a zachorowaa od wielkiegozmartwienia: dwa dni w strasznej gorczce leaa i tylko nacay gos Janka przywoywaa. Na trzeci dzie polepszyo jejsi od rana, leaa spokojnie w eczku, ino co szeptaasama do siebie.

    Po obiedzie Andrzej poszed z koniem do kowala,Andrzejowa zamkna si w alkierzu, pewno eby siwypaka w skrytoci, babusia z zaamanymi rkoma przykominie siedzi, w ogie patrzy, zy si szkl w oczach ipowoli jedna za drug pyn a pyn.

    Usiada Kasia na eczku i zacza si ubiera; cichutko,eby babusia nie dosyszeli. Wdziaa na siebie wszystko, coino miaa najcieplejszego, buty do rczki i chykiem popodcian suna ku drzwiom. Otwara lekuko, przecisna siszpark, usiada w sieni na schodkach, buty wzua ichusteczk gow zawizaa. Dalej za bram i potem prostojak strzeli do lasu.

    A w biednej gowinie tyle, tyle myli...

    Gadali babusia, co kwiat ycia trza mie, bardzo kogokocha i grzechu nie popeni... O Panie Jezu, Ty wiesz,em grzeczna; sucham babuni, mamy, tatusia; ani jednejgruszki, ani jabka z cudzego ogrodu nie wziam, co dzieizb i sie zamiatam, prawda, Panie Jezu, e grzechu niemam na duszy? To by byo moje pierwsze prawo. A Janka totak strasznie kocham, e ani powiedzie nie zdol. To bybyo drugie prawo. Ino trzecie najtrudniejsze: skd wziywokwiat-ziele? Na rodku drogi chyba nie ronie, inogdzie w tajemnym kciku. I pod niegiem... o matko...gdzie ten nieg odgarn? W ktrym miejscu szuka?Pjd do lasu na star mogi, gdzie te pogruchotanekamieniska stoj, moe trafi w szczliw godzin.

    7

  • Idzie, idzie, wci o Jasiu ino myli, a spuszczonymi oczymapo bieluchnym niegu wodzi, czy jej si w cudnykwiateczek nie ukae. Mina pierwsze krzaki, las corazgciejszy, boi si bardzo, a nu wilk wyskoczy!... Ale co tubanie pomoe, kiedy i trzeba.

    Ju z daleka bielej na polanie zomy skaliste, jakby ludzkrk w pkole ustawione, ku nim Kasia biegnie z jakdziwn otuch w sercu. Patrzy, a na niegu lady nekmalekich raz koo razu gsto si znacz... procznedziecko wiksze ma nki chyba. Zdumiaa si Kasiabardzo, ale prociutko idzie na polan za onymi ladami.Zawrciy si kroczki pod najwyszy kamie, idzie i Kasiatamtdy. Zasza do skay i nie wie, co dalej bdzie... A co toza szczelina? Moe si tam wcisn, moe si stanie codobrego? - myli.

    Wsuna si Kasia do jaskini jakiej i dziw j wielki ogarnia:na polu zimno, nieg, ld, drzewa z lici ogoocone, a tuzaledwie krok jeden zrobia, ciepe powietrze j owiono itakie zapachy j zalatuj ze wszystkich stron jakbykwiateczki najpikniejsze. I widno wcale, niby e ksiyc tamwieci, czy co. Opara si o cian, boi si kroku postpi,wtem syszy gosik cieniuchny, a jak dzwoneczek donony:

    - Hej, Skierka, Skierka, dziecko si budzi, biegaj, zakoysz!

    Kasia oczy wypatruje, odetchn nie mie. Z ciemnego ktawyfruno liczne stworzonko lnianowose, o szafirowychskrzydach tki wodnej... odgarnia rczk zason zielon,utkan z gazi chmielowych, bluszczu, paproci i zielonegowina, bysno co, jakby wiato soneczne. Nieprzepartyurok cignie Kasi ku tej zasonie. Zblia si z bijcymsercem, paluszkiem osony uchyla i patrzy, patrzy, napatrzysi nie moe...

    Komnata zocisto sklepiona, od stropu blask bije niezmierny,ciany z r najwonniejszych, lilii nienobiaych i bzw okiciach bogatych. Pod baldachimem z rnobarwnegopowoju koyska brylantowa, a w niej, na posaniu z fiokw ipierwiosnkw, ley dziecitko malekie. Skierka u koyskistoi, z wolna ni porusza i piewa:

    8

  • - Unije mi, unij, a prdko mi ronij,trzy miesice jeszcze niechaj ci upieszcz,Pan Jezus ci zbudzi, polecisz do ludzi...

    Dziecko buzi skrzywio, pacze przez sen...

    Migiem skoczya przez rane podwoje do drugiej komnaty,pierzynk z kwiatw jaboni przyniosa i malestwo troskliwieokrywa.

    - A widzisz, biedaczko, po co si budzisz, kiedy jeszcze niepora. Zimno ci, oj, zimno; nie pacz, Skierka utuli, ukoysze;unij, zotoci moje.

    Gdy tak Kasia zasony uchyliwszy do komnaty zaglda,nagle czuje, e j kto cignie za spdniczk...

    - Jakim prawem, ludzka istoto, wdara si do naszegomieszkania?

    - Kto ci tu wej pozwoli?

    - Uciekaj, bo zginiesz!

    - Zgubna twa ciekawo... yciem j przypacisz!

    Chr gosikw przenikliwie dwicznych wykrzykuje tak doniej z gniewem.

    Odwrcia si Kasia i patrzy... a to same drobniukiedziwolgi j obskoczyy. Jedne zgrabne, skrzydlate,podobne do Skierki, w sukienkach z patkw ry lub malwy;inne czarniawe, ze skonymi oczkami, czerwono odziane,przysigby kto, e mae diabliki, to znowu grube a krtkie,chybocz si na kolawych nkach; najzabawniejszy wrdnich jeden, z du gow, rkoma cienkimi jak apki ukomara, podskakuje i ferta si jak niespeniak , a nki to cima prawdziwie ze dziebeek somy porobione.

    Aha - myli Kasia - ju wiem, co ty za jeden... nieopowiadali to babusia, e najstarszy midzy krasnoludkamito czeczek na somianych nkach? A te insze topewnikiem jakie majki, [nimfa, rusaka] wietliki, chochliki

    9

  • czy co takiego.

    Cho ich taka chmara, Kasi wcale nie straszno, gdyby inozechciaa, dwadziecioro by naraz zdusia. Stoi midzy niminiby olbrzymka, a oni piszcz i aj a uszy bol. Wreszciesi zmczyli i zamilkli na chwil; z tego korzystajc tak siKasia do nich odezwaa:

    - Moi drodzy ludkowie, nie lijcie si na mnie, ja nie z gupiejciekawoci tu weszam za ladem waszych nek na niegu,ino po ratunek w bardzo cikiej potrzebie.

    Ta mowa Kasi podobaa si widno krasnoludkom, boprzestali si marszczy i miny straszne wyrabia, a czeczekna somianych nkach podskoczy ku niej kiwajc ogromngow.

    - Pomocy potrzebujesz, dziewczyno? Tak to, tak, gdyby niemy, co by ludzie robili na wiecie?

    - Hi, hi, hi... - zamiay si czerwone chochliki.

    - Powiedze, o co ci chodzi? - mwi dalej czowieczek.

    I Kasia rozpowiedziaa mu okropn przygod Janka odsamego pocztku a do koca, czyli do swegopostanowienia pjcia na dno jeziora na pomoc braciszkowi.Czeczek na somianych nkach sucha z powag, a gowamu lataa na onej cienkiej szyi, raz na prawo, raz na lewo, tow ty, to naprzd, wreszcie rzek:

    - Szczcie twoje, dziewczyno, e do nas trafia; musi toby prawda, e grzechu jeszcze nie masz na duszy, idlatego w powietrzu, na ziemi, pod ziemi, w wodzie i podwod zguby nie zaznasz. ywokwiatu dasz? W mojejmocy da ci go. Hej, Skierka, Skierka! Gdziee sipodziaa?! - zawoa zgryliwie.

    - Jestem tutaj - odezwaa si tka wybiegajc ze zotej izbydo jaskini - dzieckom usypiaa.

    - Jak to? Ju si budzi?

    10

  • - Juci, zrywa si, pierzynk odrzuca, z koyski wyskakuje,ledwiem je utulia.

    - Powiedz mi, liczny motylku - szepna Kasia jednemu zwietlikw do uszka - co to za dziecitko pi w tej zotejkomnacie?

    - To Wiosna - odpar wietlik. - Pan Bg j zsya na zieminieraz w pocztkach grudnia, ale e za maluka, zadelikatna, zmarzaby na nic wrd wichrw i niegowychzawiei, wic nam j daje na chowanie, pki jej pora nieprzyjdzie. Staramy si o to, by cigle spaa, bo jak si zbudziza wczenie, a strasznie z niej dzieciuch samowolny iuparty, to gotowa na pole wybiegn, zazibi si i potemciko choruje, e nieraz ani w maju nie moemy jej zkoyski wypuci.

    - Aha... to Wiosna... - powtrzya Kasia i zadumaa si.

    A somiany czeczek rozkaza Skierce przynie jedenwosek z gwki Wiosny.

    - Znowu si przebudzi i bdzie kopot - burkna Skierkaniechtnie, ale nie miaa si sprzeciwia, posza i przyniosaw paluszkach dugi jedwabisty wos, zoty jak promiesoca.

    - Wyjd z jaskini, dziewczynko - rzek dobrotliwie czeczek -po ten wos na niegu i czekaj uwanie, co dalej bdzie.Niech ci si stanie, jako pragniesz, a nie zapomnij o tych, coci dopomogli.

    - O, nie zapomn! Bg wam zapa, dobry czeku - odparaKasia ze zami.

    - yczymy ci powodzenia!

    - Wracaj szczliwie! - zapieway chrem krasnoludki.

    Ledwie e si znalaza na wolnym powietrzu, zaraz uklka itak jak jej czeczek rozkaza, pooya zoty wosek naniegu. Zaszypiao, zawrzao, jakby kto rozpalony wgiel dowody wrzuci, nieg stopnia w okamgnieniu, zaczerniaa

    11

  • ziemia, a z niej wystrzeliy dwa bladozielone kieki. Rolinkamigiem podniosa si w gr, wypucia kilka listeczkw,potem dug odyg... pczek... co zamigotao i kwiatroztworzy koron. Czerwony by niczym gownia rozjarzona,a Kasi w oczy zapieko od tej czerwonoci. Odurzajcy,liczny zapach pyn z kwiatu w powietrze. Kasia gozerwaa czym prdzej, starannie sze razy w chusteczkzawina i na wze zawizaa; wiadomo bowiem, e ptymoc oywcza trwa w kwiecie, pki wo z niego nie uleci.Ju soce si znia - pomylaa Kasia - trzeba si pieszybardzo. - Kwiat ycia napenia j tak otuch, e gotowabya na wszystko. Pobiega z wesoym sercem, ju jej niktnie zmoe ani Wodnika si nie boi.

    Zasrebrzy si ld jeziora, poskoczya prdko ku przerbli ibez namysu rzucia si w wod. Pluso tylko i ani ladu, aniznaku, co si stao w tej chwili. Kasia tak prdko spada nasamo dno, e nawet nie miaa kiedy zmarzn, a tam nadole wcale inaczej ni na ziemi: ciepo, wiato nie takiejaskrawe, jakie zielone, przyjemne; mchy troch liskie naspodzie, tataraki i trzciny gsto kpami rosn, a wrd nichcay nard maych rybek i duych starych ryb krci si iuwija. Jedne pyn prosto przed siebie, inne rzucaj sizygzakowato, inne znowu, zamylone nad czym, trwajnieruchomie w miejscu, to znw dwie lub trzy szturchaj sinosami, jakby sobie tajemnic opowiaday... Zapomniaa siKasia w pierwszej chwili i ciekawie przypatrywaawszystkiemu. Nagle klasna w rczki, a si karpieprzestraszyy i rozskoczyy si na wszystkie strony.

    - O Boe... ja tu stoji nic nie robi, a tam biedny Janekpewno tskni za mn i wybawienia wyglda!

    Ale gdzie go szuka? Przed sob, za sob nic nie widzi, inotrzciny, sitowie i ryby.

    - Trzeba i naprzd, moe kogo napotkam, moe mi ktodrog pokae.

    Idzie, idzie, zda jej si, e bardzo ju dugo, spotykaznajomego parobka co uton przeszego lata kpic si wGople.

    12

  • - O, Bartek... suchaj no... ktrdy droga do Wodnikowegopaacu?

    A on patrzy na ni zimnymi jak ta woda oczyma, ani siumiechnie, ani gow ruszy, idzie dalej, jakby nie sysza.Strasznie si Kasia zmartwia, e jej Bartek dopomc niechcia. A jej tak pilno, troch j strach ogarnia, nu Janka nieodnajdzie... jezioro takie ogromne.

    - Ach, Boe! To Hania Stolarzwna siedzi na kamieniu...Dzie dobry ci, Haniu! Nie spotkaa gdzie naszego Janka?

    A ona patrzy zimnymi jak ta woda oczyma, ani siumiechnie, ani gow ruszy, siedzi spokojna, zadumana,jakby wcale nie syszaa.

    - Jziek... Jziek... czekaj no... nie poznajesz mnie? To ja,Kasia od Andrzeja Pszczoy; nie pamitasz to, jakemy siadnie razem bawili? Czekaje... nie odchod, nie widziaetu gdzie naszego Janka?

    A on patrzy zimnymi jak ta woda oczyma, ani siumiechnie, ani gow nie ruszy, idzie prosto przed siebie,jakby nie sysza wcale.

    - Jezusieku najsodszy! Dy to Janek tam z prcikiem stoi!

    Biegnie Kasia oszalaa z radoci, rozwarszy rce szeroko,prosto na Janka biegnie.

    - Jasieku... widzisz, jak mi pilno byo do ciebie? Dopieroczwarty dzie, a ju przybiegam ci wybawi. Jasieku...Janeczku... czemu tak stoisz smutny? Pocauj mnie, ju siskoczyo nasze nieszczcie, zawiod ci do domu, to sito matusia, tatu, babunia, wszystkie dzieci uciesz!

    A on patrzy na ni zimnymi jak ta woda oczyma, ani siumiechnie, ani gow ruszy, prcikiem karpie do kupkizagania, niczym pastuszek gski na ce, i stoi cichy, jakbynie sysza wcale.

    - Jasiu... Janeczku... co to takiego? Dlaczego nic nie mwiszdo mnie?

    13

  • - On ju mj, ju go nie wrcisz do ycia, on mj do kocawiata! - zahucza gos ponury gdzie spoza gstwiny.

    Sidme dreszcze przebiegy Kasi, ale odwanie idzie w tstron, skd gos usyszaa.

    Siedzi sobie Wodniczysko rozparte na szerokiej skale itustego karpia na surowo z uskami, ze wszystkim zjada, aoczyma ypie jak jaki diabe. Gdyby nie ywokwiat-ziele wzanadrzu pod katank, daby on Kasi, da, a tak nie mie, inogo gniewy srogie rozpieraj. Stana dziewczyna przedWodnikiem i wrcz na niego krzyczy.

    - Janka mi oddaj! - powiada.

    A ten si zamia, a woda zabulgotaa.

    - Aha, w te pdy ci go oddam! Wee go, nie broni, bierzzaraz!

    - Kiedy mnie nie poznaje, nie chce gada do mnie...

    - A widzisz? Duszy nie ma, cha, cha, cha!

    - Dusz oddaj!

    - Jak sama znajdziesz, to bez pozwolenia bierz; ale twjkwiatek zwidnie jutro o zachodzie soca. Janka nieuratujesz i sama zginiesz na wieki.

    - A niedoczekanie twoje, leporodzie jeden! Ani myli takiejnie dopuszcz do siebie. Pozwoli mi Pan Jezus tu przyj,to i zdrowo na ziemi wyprowadzi.

    Raz jeszcze wrcia do Janka, popatrzya na serdecznie,wzia za rk, pocaowaa w buzi, on nic... martwy gorzejkamienia. Wic posza dalej, gdzie oczy ponios. Spotykaapo drodze topielcw i topielic duo: modzi, starzy, kobiety,dziewczta, parobcy, dzieci, wszystko to wasao si wrnych stronach, niby prnujc, ale kady by w subie uWodnika i paszczyzn swoj odbywa, ino Kasia nierozumiaa si na tym. Spa si jej wreszcie zachciao, bo

    14

  • wiele godzin mino odkd skoczya do jeziora, i wielki kawadrogi schodzia nadaremnie. Wic przedara si w gbjakich wodorostw, eby jej ryby nie szturchay, pooyasi na mchu i zasna. Po kilku godzinach zbudzia siwypoczta i zdrowa, chusteczk powolutku z zanadrzawyjmuje, wcha nie rozwizujc; pachnie mocno.

    - No, to chwaa Bogu, jeszcze mam sporo czasu przed sob.

    Jakie natchnienie j przenikno, by nie i gwnym,szerokim gocicem, tylko po krzakach si kryjc szukapowolutku paacu Wodnika, zakra si tam niepostrzeeniei ledzi, gdzie owa izba zowroga, w ktrej straszydo duszeludzkie przechowuje. Co sobie uoya, tego i dokazaa; anijej ryby, ani topielcy nie spotkali, takimi zaukami posuwaasi naprzd i naprzd, a wreszcie zasza pod paac.

    Nic to nie byo szczeglnie ciekawego do widzenia, boWodnik nie dba o wspaniao, ino o wygod; wic gmachby z wielkich bry kamiennych wybudowany, dach krytymuszlami, okna szerokie i wysokie, krysztaowymi szybamioszklone, a wewntrz sprzty proste, ino posanie na ou zemchu najdelikatniejszego, eby szkaradnemu potworowimikko spa byo.

    Kasia zajrzaa do sieni przez uchylone drzwi, nie manikogo... Wesza do pierwszej izby, nie ma nikogo... idziedalej, a dotara do sypialni Wodnika, i tu pusto.

    - Musia pj gdzie za swoimi sprawami albo topielcwdrczy. Schowam si tutaj, moe co wypatrz, moe copodsucham.

    Wlaza pod ko i przytulia si do samej ciany.

    Zaledwie si jako tako uoya, eby jej wida nie byo, daysi sysze cikie kroki i grzmice pokaszliwanie: staryWodnik wszed do izby. Rozejrza si podejrzliwie powszystkich ktach, szczciem, e mu si pod ko niechciao schyla.

    - Dziwna rzecz, gdzie ta ywa dziewczyna azi- mrucza podnosem - od wczorajszego wieczora nigdzie jej nie widz.

    15

  • Co ja to miaem wanego na myli i zapomniaem... aha...ciekawo, co to za dziwo spado dzi rano pod ld...przynis mi je ktry z tych mazgajw darmozjadw...zobacz, co to takiego.

    Zdj z wysokiej skrzyni baryk niewielk, wycign zbamiszpunt, powcha...

    - Jaka wo wcale niezgorsza - szepn zaciekawiony.Przytkn do gby, przekn raz, drugi... - Jak Lucyperowizdrowia ycz, wyborny jaki napitek. Ino z tego naczyniapi niezdarnie.

    Postawi dzban miedziany, przela do wszystko z baryki iprawie jednym tchem peen dzbanek wychyli. Potem sirozemia skrzypicym miechem.

    - Teraz by warto zajrze do moich duszyczek, pki tenbrzdc przeklty azi, sam nie wie gdzie...

    Pocisn jak zasuw w cianie, skryte drzwi si otwary, iwszed do drugiej izby, ktrej Kasia ze swego kcika dojrzenie moga. Dug chwil nie byo go wida, wreszcie wyszedpodpiewujc sobie i zataczajc si od ciany do ciany, jaksi to pijakom przytrafia.

    - C, u licha, w nogi mi wlazo! Zazibienie czy jaki parali?- wrzasn ze zoci. Ale wnet dobry humor zwyciy.Wodnik drzwi za sob z trzaskiem zamkn, zwali si jakdugi na oe i chrapn w jednej chwili, a szyby zaczydzwoni w oknach.

    Teraz ju Kasia bez obawy spod ka si wysuna; obracasi na lewo i drzwi tajemnych szuka... ale, niestety, cianagadziusieka, ani szparki najmniejszej, ani znaczkuadnego. Ryby, raki, muszle, aby na niej pomalowane...przecie musi by sposb, ino jaki? Oglda malowanie,przypatruje si pilnie... wszystkie rybki srebrne, zielone,dlaczeg jedna czerwona?... Przycisna j palcem, traff!ciana si rozsuna, a przeraonym oczom Kasi ukazaasi tajemna komnata, o ktrej babusia opowiadali. Oj, pki,pki jedna nad drug... gsiorkw tysice szczelniezamknitych, w kadym pono jedna dusza uwiziona...

    16

  • - O Jezu... jake ja poznam, ktra Jankowa! - zapakaaKasia.

    Podniosa oczy na pierwsz pk z brzegu i stoi zzaamanymi rkoma; patrzy na drug, na trzeci, patrzyniej, patrzy wyej...

    - Janku... Jasieku... ktra twoja dusza?

    Wtem w jednej flaszce jarzce iskierki zaczy skaka...

    - Ty to, braciszku najmilejszy?

    Chwycia czym prdzej flaszk i chce ucieka; a tu iskryzabysy we wszystkich wizieniach: dusze bagaj Kasi olito.

    - Nie mam czasu, duszyczki, kiedy bym ja tyle korkwpowyjmowaa? Ale tak was zostawi... do sdnego dnia wniewoli? Czekajcie, zaraz ja tu porzdek zrobi!

    Machna rczk przez jedn, drug pk, flaszki pospadayna kamienn posadzk, potuky si na drobniutekieokruszyny, z wyszych pek postrcaa drgiem, co by wkcie oparty; ani jedna caa flaszka nie zostaa.

    Uwolnione dusze uleciay w gr w postaci zotych ognikw izniky. A Kasia z niewypowiedzian radoci w sercuwybiega szalonym pdem z paacu wodnego potwora.Ledwie prg przestpia, zaraz niedaleczko na rybiej czcedostrzega Janka pascego karpie tak jak wczoraj.

    Poskoczya do niego. Ju ani prbowaa mwi z nim, ani gocaowa, ino otwara mu przemoc buzi i wyjwszy korek zflaszki daa wypi one iskry zociste.

    Szara blado ustpia z twarzy braciszka, martwe oczyzajaniay yciem, rzuci si na szyj siostrzyczce...

    - Kasiuniu... co my tu robimy w tej gbinie? Po comy tuprzyszli?

    17

  • - Nie pytaj, nie pytaj, uciekajmy co si, zanim si Wodnikobudzi.

    - Jaki Wodnik?

    - Nie pytaj, Jasieku, chwy mnie za katan, musimy sispieszy, bo jako trac siy. Kwiat ycia chyba juwidnieje.

    Pobiegli oboje w stron Wodnikowego okna, ktre z douwyranie byo wida! Kasia chwycia si trzciny, a trzcinateje chwili urosa w drzewo grube, z gstymi gaziami aku grze. Dzieci z atwoci wspinay si na sam wierzch,stany na lodzie i z krzykiem, miechem, z uciechnieopisan, jakby wiatrem gnane, leciay do domu.

    e babusia, mama i tatu nie pomarli na ich widok, to tylkodlatego, e prawie nigdy nie umiera si z radoci.

    * * *

    A ld na jeziorze jak nie zacznie pka i trzaska. Tak dosamej pnocy strzelao niczym z armat. Nad okienkiemWodnika co niby sup mglisty unosio si, wysze od sosennadbrzenych, i wyo tak ponurym a przeraliwym gosem,e ludzie po chaupach poklkali i pacierze mwili, psy wbudach si pochoway, koguty pia zapomniay. Strachzapanowa taki, e wypowiedzie nie sposb.

    A bo to Wodnik rycza z rozpaczy, e mu Kasia tyle tysicydusz z niewoli wypucia.

    ***

    Mino kilka dni, Kasia posza do lasu na star mogi, alejako nigdzie wejcia do jaskini znale nie moga. Przezszpark w skale krzykna tylko:

    - Dzikuj za pomoc, kochani ludkowie! Daj wam BoeWiosn zdrowo odchowa!

    18

  • A z gbi tysic cieniutkich gosikw odpowiedziao:

    - My z tob, dobra Kasieko! Cae ycie bdzieszszczliwa.

    Niespeniak - niespena rozumu, matoek

    19