[27] - glosmordoru.plglosmordoru.pl/wp-content/uploads/2018/05/GM_27.pdf · cymi językami są...

20
#2 [27] luty 2018

Transcript of [27] - glosmordoru.plglosmordoru.pl/wp-content/uploads/2018/05/GM_27.pdf · cymi językami są...

Page 1: [27] - glosmordoru.plglosmordoru.pl/wp-content/uploads/2018/05/GM_27.pdf · cymi językami są niemiecki (19 proc.) oraz rosyjski ... Dlatego moje kolejne filmy też ... wet nie mam

#2[27]

luty 2018

Page 2: [27] - glosmordoru.plglosmordoru.pl/wp-content/uploads/2018/05/GM_27.pdf · cymi językami są niemiecki (19 proc.) oraz rosyjski ... Dlatego moje kolejne filmy też ... wet nie mam

www.glosmordoru.pl2 GŁOS MORDORU #2 [27]

REKLAMA

W zeszłym roku najczęściej po-szukiwanymi pracownikami okazali się specjaliści IT między 27. a 35. rokiem życia. Czy ta ten-dencja się utrzyma? Niezależnie od tego, jaką specjalizację repre-zentujesz, zobacz, czego poszu-kiwali pracodawcy i stań się bar-dziej widoczny w roku 2018!

Do kogo najczęściej pisali rekruterzy w 2017 roku?Jak wynika z analiz GoldenLi-ne, w 2017 roku rekruterzy naj-częściej wysyłali bezpośrednią wiadomość z ofertą pracy do specjalistów IT. Wśród osób naj-częściej poszukiwanych na ryn-ku pracy, które otrzymały wia-domość od rekrutera, 13 proc. miało zaznaczoną na profilu za-wodowym specjalizację „IT – Rozwój oprogramowania”. Na drugim miejscu uplasowali się kandydaci z zaznaczoną spe-cjalizacją „Sprzedaż” (11 proc.),

zaś na trzecim – ze specjalizacją „Finanse/Ekonomia” (10 proc.). Najwięcej wiadomości otrzy-mały osoby zamieszkałe w wo-jewództwie mazowieckim (25 proc.), śląskim (12 proc.) oraz dolnośląskim (12 proc.).

Najwięcej ofert pra-cy od rekruterów otrzyma-li kandydaci pomiędzy 27. a 35. rokiem życia (49 proc.). 29 proc. osób, które otrzymały ofertę, było w wieku 36-45 lat. Na trzecim miejscu uplasowały się osoby pomiędzy 18. a 26. ro-kiem życia (10 proc.).

Wśród ponad 290 tysię-cy najczęściej poszukiwanych kandydatów, którzy otrzyma-li wiadomość bezpośrednio od pracodawcy, 52 proc. włada ję-zykiem angielskim na poziomie podstawowym, dobrym lub bie-głym. Innymi często występują-cymi językami są niemiecki (19 proc.) oraz rosyjski (7 proc.).

Najczęściej poszukiwa-ni kandydaci, którzy otrzy-mali wiadomość od rekrute-ra, znali program AutoCAD (10 proc.), język programowa-nia SQL (7 proc.), JavaScript (7 proc.), a także system SAP (7 proc.). Osoby te miały rów-nież takie kompetencje mięk-kie, jak m.in. zarządzanie ze-społem (14 proc.), zarządzanie projektami (11 proc.) czy też umiejętność prowadzenia ne-gocjacji (6 proc.).

Jak otrzymać bezpośrednią wiadomość z propozycją pracy od rekrutera?Początek roku to dla wielu kan-dydatów najlepszy okres na poszukiwanie pracy. Najwięk-szym medium wspierającym proces rekrutacyjny i rozwój kariery jest internet. W sieci nie tylko aplikujemy na wybra-ne oferty pracy, ale także szu-kamy opinii o pracodawcach i budujemy swój profesjonal-ny wizerunek.

Jeżeli w roku 2018 chcemy postawić na rozwój kariery, po-winniśmy kreować swój wizeru-nek za pośrednictwem profesjo-nalnych portali rekrutacyjnych. Jak wynika z raportu GoldenLine

„Co czeka branżę HR?”, ponad 78 proc. rekruterów przed

podjęciem dec y-zji o zatrudnie-niu sprawdza-ło kandydata na portalach spo-

łecznościowych lub biznesowo-rekrutacyjnych.

Uzupełniony profil zawo-dowy na GoldenLine nie tyl-ko wzmacnia wizerunek kan-dydata w oczach rekrutera, ale także zwiększa jego szansę na bezpośrednią wiadomość od pracodawcy, który korzysta z Wyszukiwarki Kandydatów na GoldenLine.

– Na GoldenLine co miesiąc ponad 50 tys. osób dostaje pro-

pozycje pracy bezpośrednio od rekrutera, dlatego tak ważne jest, aby nasz profil zawodowy poka-zywał wszystkie informacje klu-czowe z perspektywy pracodaw-cy – tłumaczy Karol Traczykowski, Prezes GoldenLine. – Firmy coraz częściej szukają pracowników po-przez direct search, tzn. analizę profili zawodowych założonych w naszym serwisie i bezpośrednie zaproszenie najlepszych specjali-stów do procesu rekrutacji. Aktu-alny i dobrze uzupełniony profil zawodowy sprawia, że nie straci-my szansy na lepszą pracę – doda-je Traczykowski.

Jak uzupełnić swój profil?

Po pierwsze:pochwal się swoim doświad-czeniem zawodowym. Na pro-filu zawodowym na GoldenLine zamieść informacje o obecnym i poprzednich miejscach pracy. Nie ograniczaj się do samych nazw stanowisk – opisz też ha-słowo zakres obowiązków.

Po drugie:kandydaci, którzy posiadają na swoim profilu zawodowym doświadczenie i umiejętności z wielu dziedzin, mogą wybrać kilka specjalizacji. Przykładowo: możesz pracować w IT, ale jest to ogólna nazwa całej specjali-zacji. Dlatego wybierz konkret-ne dziedziny, np. programista PHP lub programista JAVA.

Po trzecie:opisz hasłowo kluczowe umie-jętności. Liczą się przede wszyst-kim kompetencje twarde, takie jak znajomość języków progra-mowania, narzędzi analitycz-nych czy systemów wsparcia sprzedaży. Nie zapomnij rów-nież o kompetencjach mięk-kich, jak np. zwinne zarządzanie projektami, zespołem czy bu-dowanie i utrzymywanie relacji z klientami.

Po czwarte:zapraszaj znajomych i współpra-cowników oraz proś o referen-cje. Zwróć uwagę, kto oglądał profil – być może warto dodać te osoby do znajomych i nawią-zać z nimi kontakt w ramach bu-dowania zawodowej sieci kon-taktów.

Raz wypełniony profil nale-ży na bieżąco uzupełniać o naj-nowsze informacje związane z karierą zawodową lub nowymi umiejętnościami. Warto zwró-cić szczególną uwagę na za-kres obowiązków, umiejętności i specjalizacje. To do tych sekcji w pierwszej kolejności zaglądają rekruterzy i to ich zawartość de-cyduje, czy kandydat zostanie zakwalifikowany do kolejnych etapów rekrutacji.

Materiał przygotowanyspecjalnie dla „Głosu Mordoru”

przez serwis rekrutacyjnyGoldenLine

Jak się staćNAJBARDZIEJPOSZUKIWANYM PRACOWNIKIEM?2017 rok należał do rynku kandydata, a pracodawcy inten-sywniej zabiegali, aby przyciągnąć pracowników. Rekrute-rzy w poszukiwaniu najbardziej dopasowanego aplikanta nie tylko publikowali oferty pracy, ale też bezpośrednio za-praszali potencjalnych pracowników do udziału w rekrutacji. Za pomocą Wyszukiwarki Kandydatów wiadomość od rekru-tera otrzymało ponad 290 tysięcy osób, które mają profil za-wodowy na GoldenLine.

GoldenLineto wiodący serwis rekruta-cyjny oferujący usługi z za-kresu rekrutacji i employer brandingu.GoldenLine dostarcza kan-dydatom oferty pracy, in-formacje o ocenach praco-dawców oraz umożliwia założenie profilu zawodo-wego.Pracodawcom oferuje do-stęp do Wyszukiwarki Kandydatów, usługę rekru-tacyjną Jobile, a także moż-liwość zamieszczania ofert pracy. GoldenLine wspiera firmy w obszarze employer branding poprzez doradz-two i szkolenia, możliwość założenia Profilu Praco-dawcy oraz realizację kam-panii marketingu rekruta-cyjnego.

Page 3: [27] - glosmordoru.plglosmordoru.pl/wp-content/uploads/2018/05/GM_27.pdf · cymi językami są niemiecki (19 proc.) oraz rosyjski ... Dlatego moje kolejne filmy też ... wet nie mam

www.glosmordoru.pl 3GŁOS MORDORU#2 [27]

PATRYK VEGA:

Kobiety są bardziej interesujące niż mężczyźni

22 lutego premierę będą mieć „Kobiety mafii”. Najpierw „Pit-bull. Niebezpieczne kobiety”, gdzie pokazuje Pan kobiety w policji, a teraz mafia – rów-nież z kobiecej perspektywy...I zamierzam kontynuować ten żeński punkt widzenia również w kolejnych swoich filmach. To, co mnie dziś najmocniej doty-ka, to fakt, że kobiety są wszę-dzie dyskryminowane. W poli-cji, w świecie medycznym, czy też w przestępczym. Nie waż-ne gdzie spojrzeć, wszędzie wi-dać, że muszą o wiele bardziej walczyć o swoje, niż mężczyź-ni, ciągle coś udowadniać – że są wystarczająco dobre, wystar-czająco kompetentne, wystar-czająco twarde – by męski świat raczył je zaakceptować.

Odnajdowanie silnych, peł-nokrwistych bohaterek, to no-wość w polskim filmie – jakby ukazywanie świata kobiet przez pryzmat komedii romantycz-nych wyczerpywało temat. Co więcej, nawet kobiety-reżyserki nie dążą do zmiany tej perspek-tywy. Myślę, że najwyższy czas wypełnić tę niszę. Dlatego moje kolejne filmy też zamierzam krę-cić właśnie o kobietach.Skąd pomysł na „Kobiety ma-fii”?Po „Pitbull. Nowe początki” zgło-sił się do mnie gangster z Moko-towa, któremu nie spodobało się to, jak przedstawiłem go za-równo w tym filmie, jak i w swo-jej książce „Złe psy”. Jednak za-miast zemsty zaproponował mi wspólne napisanie scenariusza do filmu. Nie powiem żebym był tym szczególnie zainteresowa-ny. On jednak się uparł i w wię-zieniu zaczął pisać. Wkrótce na moje biurko trafiło 300 stron hi-storii, która z detalami opisywała morderstwa, napady i prywatne życie przestępców.

To był świetny materiał. Po-myślałem jednak, że przestęp-czość zorganizowana z mę-skiego punktu widzenia była już pokazywana i „mielona” na różne sposoby setki razy, za to z kobiecego nie. Powiedziałem o tym gangsterowi, a on skon-

taktował mnie ze swoją żoną, później ona z innymi kobietami z tego środowiska. Opowiadały mi swoje historie, a ja zaczyna-łem postrzegać ten świat z zu-pełnie nowej perspektywy, w in-nym wymiarze.Długo trwały te rozmowy?Parę miesięcy, prawie rok. A po-tem cztery miesiące pisania sce-nariusza. Jakie są kobiety mafii?Różne, jak my wszyscy. Mnie jed-nak cały czas chodziło po głowie pytanie, dlaczego wiążą się z ta-kimi typami spod ciemnej gwiaz-dy? Dlaczego niektóre z nich po-trafią czekać nawet 10 lat, aż taki wyjdzie z więzienia? Co je w tych szemranych mężczyznach pocią-ga, co przy nich trzyma?Znalazł Pan odpowiedzi?Rollercoaster. Myślę, że to pe-wien rodzaj uzależnienia od sil-nych emocji. Grzeczny facet da-je kobiecie jakiś jeden rodzaj emocji, zły gość zapewnia jej nieustanną emocjonalną karu-

zelę i to na naprawdę wysokich obrotach. Między innymi dlate-go te kobiety praktycznie nigdy nie wychodzą z tego brutalnego światka. Nawet jeśli odejdą od jednego gangstera, zaraz „sięga-ją” po innego. Porównuję to cza-sem do sytuacji człowieka, który przeżył katastrofę lotniczą. Takim emocjom nic nie może dorów-nać. Na ich tle wszystko blaknie.Wyobraża Pan sobie, że jakiś mężczyzna czekałby na kobie-tę-przestępczynię 10 lat, aż ta wyjdzie z kicia?(Śmiech) Trudno mi to sobie wy-obrazić. Kobiety potrafią po-święcić ambicje dla wyższego celu, są bardziej emocjonalne niż mężczyźni. Wiedzą coś, o czym my – faceci – nie mamy pojęcia. Tak czuję i nieustanne ciekawi mnie, co to jest. W ogóle myślę, że kobiety są bardziej interesują-

ce niż mężczyźni. Sądzę, że uda-ło mi się to pokazać w moim naj-nowszym filmie, który – śmiem twierdzić – jest najlepszym, jaki do tej pory zrobiłem.Zastanawia mnie, czy Pan aby nie jest jak kobiety mafii – uza-leżniony od silnych emocji? W końcu od wielu lat obraca się Pan w brutalnym środowisku, słucha makabrycznych histo-rii i szalenie dużo pracuje. Ile w ubiegłym roku wypuścił Pan produkcji? Dwa filmy i dwa se-riale, prawda? Normalnie Mor-dor może się od Pana uczyć.To prawda, w dużym stopniu się od tego uzależniłem. Spo-kojne życie mnie nudzi. Trudno mi odnaleźć radość w małych rzeczach, być tu i teraz. W głę-bi duszy mam poczucie, że ży-cie polega na kontemplowa-niu chwili, tymczasem ja wciąż gnam, wciąż wybiegam w przy-szłość. Chciałbym nauczyć się zatrzymywać, ale na razie śred-nio mi to wychodzi.

Z drugiej strony po dwu-dziestu pięciu dwunastogodzin-nych dniach na planie, które są na tyle stresujące, że nie mogę spać, a nawet jak zasypiam, to śnią mi się tylko duble, marzę o spokoju. Ulgę odczuwam do-piero gdy zamykam się w mon-tażowni.

Myślę też, że ten poziom ad-renaliny i wysokich emocji, ja-kie zapewnia mi praca, powo-dują, że w sumie jestem osobą mało towarzyską. I choć spotka-nia, rozmowy z bohaterami mo-ich produkcji, są dla mnie czymś niezwykle cennym i właściwie chyba ulubioną częścią przygo-towań do filmów, to poza nimi raczej stronię od ludzi. Odcinam się też od świata, nie czytam ga-zet, nie oglądam telewizji. Na-wet nie mam żadnego hobby... może tylko samochody.

Nie sądzi Pan, że to właśnie taki sposób na łapanie rów-nowagi? Tego czegoś, co świat korporacyjny nazywa „work li-fe balance”?Nie wiem. Czasem mam wraże-nie, że nieszczególnie dobrze so-bie z tym wszystkim radzę.

Na szczęście żona dba o to, żebym, gdy nie kręcę zdjęć, był w domu o godz. 17. Żebym, gdy

wyjeżdżamy z rodziną, nie od-bierał telefonów i nie zaglądał do maili. Z kolei dzieci uczą mnie cierpliwości i właśnie cieszenia się chwilą. Ale też znowu dzieci, rodzina, sprawiają, że mam schi-zę na punkcie odpowiedzialno-ści, zabezpieczenia im przyszło-ści. To między innymi dlatego pracuję tak dużo.

Fakt, poprzedni rok był nie-zwykle ciężki pod tym wzglę-dem. Ale mam świadomość, że życie jest sinusoidą. Raz się jest na fali, raz pod nią. Jeśli więc wi-dzę, że mam akurat dobry czas, staram się go maksymalnie wy-korzystać, żeby później nie gnę-bić się tym, że nie wyzyskałem swojej szansy, gdy los mi ją da-wał. W tym roku jednak trochę spasuję.Co to znaczy „spasuję” w wy-daniu Patryka Vegi?

To znaczy, że zrobię dwa filmy, ale nie biorę się już za seriale. Tym bardziej, że jeden z tych filmów był dla mnie szczególnie trudny emocjonalnie, bo mówi o handlu dziećmi i pedofilii. Najtrudniejsze były spotkania i rozmowy z rodzi-cami dzieci, które zaginęły. Płaka-łem słuchając tych historii.Nie mam pojęcia jak Pan to znosi. Nie wierzę też, że cią-gła styczność z ciemną stroną ludzkiej natury nie odbija się na Panu...Myślę, że kiedyś ciemność była dla mnie zbyt dojmująca, właś-nie z tego powodu pogrążyłem się w depresji. Dziś sił dodaje mi wiara, modlitwa i robienie cze-goś dobrego dla innych, również poprzez moje filmy, ale nie tylko.

Jedną dziesiątą swojego majątku przekazuję na bied-nych, właśnie zakładam funda-cję, która będzie wspierać po-trzebujące pomocy dzieci na całym świecie. W intencji dzieci również podjąłem teraz roczny post, który z pewnością przyda się też i mnie samemu.

A za swoje filmy zacząłem brać większą odpowiedzialność. Zrozumiałem, że skoro wciągu dwóch miesięcy docierają one do tysięcy ludzi, to owszem, mogę w nich powiedzieć: „dupa, dupa”, ale mogę też przy okazji wnieść coś bardziej wartościowego.

Myślę, że ciemną stronę można po prostu wykorzystać, by pracowała na rzecz dobra.Czy przy tym tempie i inten-sywności pracy, jakie Pan sobie

narzucił, nie boi się Pan wypa-lenia, braku kreatywności?Nie. Może dlatego, że lubię to, co robię. Praca, którą wykonuję, mnie nie męczy. Poza tym ja ni-czego nie wymyślam, moi boha-terowie są autentyczni, sami mnie znajdują, ja po prostu zasysam ich historie i konwertuję na język fil-mowy. Dzięki nim w jednym życiu mogę przeżyć wiele żyć.

To wszystko jest na tyle in-spirujące, budujące, motywują-ce i twórcze, że mam zaplano-wane kolejne produkcje już do 2021 r. Po „Botoksie” recenzenci nie szczędzili Panu krytyki. Tym-czasem komercyjnie film od-niósł wielki sukces. Ktoś w końcu przytomnie przyznał, że „Patryk Vega odniósł suk-ces, bo odkrył ścieżkę do serc i potrzeb polskiego widza”. To właśnie mnie strasznie dzi-wi, że w ogóle mówi się o jakimś odkrywaniu. A tu nie ma czego odkrywać. Owszem, jako socjo-log kultury z wykształcenia, sta-ram się na bieżąco „czytać” rynek i patrzeć, co ludzi pociąga, ale – naprawdę – do tego nie trzeba jakieś wielkiej filozofii. Wystar-czy mieć oczy otwarte i starać się zrozumieć to, na co się pa-trzy. Mnie raczej zaskakuje to, że inni tego nie dostrzegają.Czyli jaki jest przepis na pol-skiego widza?

Nie powiem. Niech się dalej zastanawiają (śmiech).

Izabela Marczak

Uwielbiam pracować z kobietami. Kobiety potrafią poświęcić ambi-cje dla wyższego celu, są bardziej emocjonalne niż mężczyźni. Fa-scynują mnie – mówi „Głosowi Mordoru” reżyser Patryk Vega, którego najnowszy film lada moment wejdzie do kin.

Dlaczego te kobiety wiążą się z takimi typami spod ciemnej gwiazdy? To rollercoaster:

pewien rodzaj uzależnienia od silnych emocji. Zły gość to nieustanna emocjonalna karuzela.

Page 4: [27] - glosmordoru.plglosmordoru.pl/wp-content/uploads/2018/05/GM_27.pdf · cymi językami są niemiecki (19 proc.) oraz rosyjski ... Dlatego moje kolejne filmy też ... wet nie mam

www.glosmordoru.pl4 GŁOS MORDORU #2 [27]

REKLAMA

Badania wskazują też, że 76 proc. osób pracujących już teraz wyko-rzystuje narzędzia video w dzia-łalności zawodowej. Co więcej, 96 proc. managerów stoi na sta-nowisku, że treści video pozwa-lają skuteczniej szkolić pracowni-ków*. Z tego względu firmy coraz częściej sięgają po video w swoim codziennym funkcjonowaniu.

Skuteczniej dotrzeć– Z treści video w komunikacji zewnętrznej i wewnętrznej ko-

rzystamy od wielu lat. Już daw-no przekonaliśmy się, że video jest znacznie skuteczniejsze niż tekst – twierdzi Monika Chmie-lewska-Żehaluk, country com-munication head z firmy Sanofi Polska – Najtańsza forma komu-nikacji wewnątrz firmy to ma-ilingi. Jednak niewielu pracow-ników przeczyta list od prezesa, a video z jego udziałem chętnie obejrzą wszyscy.

Wynika to przede wszystkim z przemiany modelu komunika-

cji. Ze względu na media spo-łecznościowe i takie platformy jak Youtube, coraz więcej ludzi komunikuje się przy użyciu fil-mów i obrazów.

– Jest to szczególnie istotne dla młodych ludzi – tych, którzy właśnie weszli na rynek pracy, albo zaraz na ten rynek wej-dą – zauważa Honorata Gawlas, prezes TVIP – To pokolenie, dla którego komunikatory są narzę-dziami równie naturalnymi, jak telefony dla ich rodziców.

Cenny profesjonalizmNiezależnie od grupy docelowej i efektu, jaki ma przynieść dany materiał video, specjaliści zga-dzają się, że konieczne jest za-dbanie o dobrą jakość nagrane-go materiału.

– Czasy ścisłego podzia-łu na komunikację wewnętrz-ną i zewnętrzną minęły. Teraz w zasadzie nie ma możliwości opublikowania materiału tak, by nie wypłynął on poza firmę. A internauci będą oceniali te fil-

my – mówi Monika Chmielew-ska-Żehaluk.

Na takim filmie znaczenie ma wiele drobiazgów, które umykają w codziennej komu-nikacji. – Widać, czy dany czło-wiek jest spięty, jak stoi, jak się zachowuje i co czuje – ko-mentuje Adam Sanocki. – Jed-nocześnie wiele z tych kwestii można łatwo wytrenować. Już sama wiedza o tym, gdzie nale-ży trzymać ręce i gdzie patrzeć podczas nagrania, jest bardzo cenna.

Równie istotna jak mo-wa ciała jest technologicz-na strona nagranego materia-łu. – O ile krótkie i nieoficjalne komunikaty mogą być nagra-ne chałupniczo, o tyle poważ-ne projekty realizowane dla klientów i inwestorów lub słu-żące do przeprowadzania waż-niejszych szkoleń, powinny być realizowane na możliwie najwyższym poziomie – uwa-ża Honorata Gawlas, prezes TVIP. – Trzęsący się obraz, sła-ba jakość i szumy, nie dość, że podkopują wiarygodność in-stytucji, to jeszcze utrudniają zrozumienie przekazu. Tym sa-mym szkolenie, które w założe-

niu miało być łatwiejsze dla od-biorców, jest dla nich trudniej przyswajalne.

Z tego względu firmy co-raz częściej sięgają po usługi profesjonalnych firm, zarów-no szkoleniowych jak i tech-nicznych.

– Czasy zmieniły się na ty-le, że teraz nie da się zbudować brandu bez wykorzystania vi-deo. To jest w tej chwili najważ-niejszy kanał budowy wizerun-ku i to on pozwala skutecznie dotrzeć do użytkowników – uważa Jakub Strzelczyk, dyrek-tor marketingu z grupy Open Finance – Nie ważne, czy kieru-jemy video na zewnątrz, czy do wewnątrz organizacji, to wła-śnie ono jest w tej chwili naj-lepszym nośnikiem informacji. Potwierdzają to zarówno bada-nia, jak i nasze doświadczenia – podsumowuje.

Materiał przygotowanyspecjalnie dla „Głosu Mordoru”

dzięki firmie www.tvip.pl

* Źródło danych: www.retrieve.com/blog/7-enterprise-video--statistics-that-show-video-is--the-new-company-tool

Video w komunikacji korporacyjnejVideo może być jednym z najskuteczniejszych narzędzi komunikacji wewnętrznej. Według 87 proc. prezesów i managerów filmy mają pozytywny wpływ na ich orga-nizacje. Wśród zalet przekazu video badani wymieniają poszerzanie doświadcze-nia pracowników oraz oszczędności, które powstają dzięki wykorzystaniu transmi-sji zamiast organizowania tradycyjnych spotkań.

Page 5: [27] - glosmordoru.plglosmordoru.pl/wp-content/uploads/2018/05/GM_27.pdf · cymi językami są niemiecki (19 proc.) oraz rosyjski ... Dlatego moje kolejne filmy też ... wet nie mam

www.glosmordoru.pl 5GŁOS MORDORU#2 [27] 5

REKLAMA

Poziom podstawowyWyobraź sobie taką sytuację: wstajesz rano, chcesz się napić wody, bierzesz szklankę, pod-stawiasz pod kran, okręcasz ku-rek, a tam... piwo. Później wcho-dzisz do sauny, a tam zamiast bezwonnej pary... mgła pach-nąca beczkami z piwem. Potem chcesz się popluskać w wannie, a tam zamiast spienionej wody... gorąca, piwna kąpiel. Na koniec kładziesz się na leżaku w ciepłej, piwnej piwnicy i w spokoju de-lektujesz się tym złocistym na-pojem najwyższej jakości.

Brzmi jak marzenie? A moż-na je urzeczywistnić. Wystarczy wybrać się do łaźni piwnej (a ta-kie funkcjonują również w Pol-sce!). Tam, prócz wyżej opisa-nych przyjemności, czeka na ciebie cała oferta strefy SPA, oczywiście w piwnej atmosfe-

rze. Frajda na cały weekend, któ-rego klimat zostanie z tobą na długo i pozwoli energiczniej roz-począć rok.

Poziom dla średniozaawansowanychKażdy Polak o wakacjach w Chor-wacji słyszał i prawie każdy już jakiś bałkański turnus zaliczył. Słońce, plaża, blisko i tanio – więc nie ma się co nam dziwić. Ale Bałkany zimą? Bez sensu... A jednak właśnie wtedy czeka-ją tam na nas przygody ekstre-malne.

Wystarczy wybrać się do jednego z turystycznych miast Chorwacji, Macedonii lub Boś-ni i Hercegowiny, by zrozumieć ten fenomen, który wygląda tak: wraz z grupką znajomych docieramy do miasteczka. Wy-bieramy bezpieczne zakwate-

rowanie i lokalizujemy handlo-we „obszary turystyczne”.

Kiedy znajdziemy się już na targu, wypatrujemy straganu kryjącego szeroki asortyment alkoholowy z napisem „degusta-cija”. Jedni sprzedawcy częstują swoim towarem na miejscu, in-ni kierują turystę do prywat-nego domostwa, gdzie można sprawdzić pełną ofertę – co jest opcją najlepszą. Oczywiście bie-rzemy się za zimowe rakije – al-kohol sporo powyżej 50 proc. – i oddajemy się uczcie. Każdy ze sprzedawców zaoferuje nam co najmniej kilkanaście różnych rodzajów rakii, które sączy się cierpliwie po kolei, leniwie de-gustując.

Alkohol, powoli wędrując w naszych żyłach, rozgrzewa i re-laksuje (pod chorwackim słoń-cem średnia temperatura w lu-

tym wynosi kilkanaście stopni), a jego przyjemna słodycz po-zwala się odprężyć w gronie znajomych i zresetować prze-męczony umysł.

Poziom dla zaawansowanych – na własną odpowiedzialność!Początek nowego roku to nie-rzadko czas postanowień – czas, kiedy chcemy coś zmienić w na-szym życiu. Dla jednego środ-kiem do realizacji takiej zmia-ny może być przebiegnięcie maratonu; dla drugiego – zapi-sanie się do szkółki medytacji; dla trzeciego – spełnienie swo-ich najbardziej skrytych fanta-zji seksualnych... Wszystko to znajduje się w naszym zasięgu, jednak ceremonia, którą mamy szansę przejść w noc na prze-łomie stycznia i lutego lub pod

koniec marca, bije wszystkie po-wyższe na łeb.

A mowa tu o ayahuasca, czy-li rytuale indiańskiej medycyny, który ma oczyścić nasze ciała i umysły dzięki doznaniom wy-wołanym przez psychodeliczną miksturę. Takie przeżycie moż-na zaliczyć do ekstremalnych, więc jest tylko dla naprawdę zdecydowanych. Ci, którzy ofe-rują udział w rytuale, twierdzą, że przynosi on korzyść osobom borykającym się z depresją oraz podobnymi problemami natury psychicznej i wierzą w skutecz-ność niestandardowych metod leczenia.

By odnaleźć kontakt do mi-strza ceremonii ayahuasca na-leży pogrzebać w Internecie. Gdy „szaman” zdecyduje się nas wtajemniczyć, wyznaczy kon-kretną datę. Najbliższy termin

w kalendarzu ceremonialnym to Równonoc Wiosenna (z 20 na 21 marca). Podczas rytuału doświadczymy mocnych halu-cynacji i silnych doznań empa-tycznych, co ma „uzdrowić” i od-mienić nasze życie.

Choć istnieją badania po-twierdzające lecznicze właści-wości ayahuasca, to bez prob-lemu można znaleźć również poważne głosy ostrzegające przed udziałem w ceremonii i przed jej nieprzewidywalny-mi konsekwencjami dla naszej psychiki. Dlatego w Polsce po-siadanie mikstury podawanej podczas rytuału jest nielegalne. Chętni powinni więc wyprawić się raczej do Ameryki Południo-wej lub urządzić sobie spraw-dzoną wycieczkę do Holandii.

Tomasz Rot

Solidne poprawiny po

SylwestrzeWielu z nas – spracowanych, umęczonych korpoludków – ma konkretne oczekiwania co do sylwestrowej nocy. Jednak, jak powszechnie wiadomo, jeśli są oczekiwania, to jest i rzeczywi-stość. A ta bywa brutalna, bolesna i nierzadko oczekiwaniom za nic sprostać nie może. Więc jeśli zabawa sylwestrowa was nie za-spokoiła, chcielibyście mocniej wejść w nowy rok lub solidniej się doprawić, to poniższe propozycje „poprawin” są dla was!

Page 6: [27] - glosmordoru.plglosmordoru.pl/wp-content/uploads/2018/05/GM_27.pdf · cymi językami są niemiecki (19 proc.) oraz rosyjski ... Dlatego moje kolejne filmy też ... wet nie mam

www.glosmordoru.pl6 GŁOS MORDORU #2 [27]

REKLAMA

UCIEKINIER Z MORDORUZnasz kogoś, kto wybił się z korpo i poszedł na swoje?

Zgłoś szczęśliwca do naszej sekcji!Napisz: [email protected]

O porzuceniu korporacji w Pa-na przypadku zdecydował im-puls, czy był to raczej dłuższy proces?I jedno i drugie. Nie przepraco-wałem dziesięciu lat w jednej fir-mie, lecz w kilku wielkich przed-siębiorstwach, w agencjach sieciowych i w reklamie, gdzie podpisuje się krótkie kontrakty. Jednak mimo całej różnorodno-ści tego, czym się zajmowałem, brak odpowiedzialności za ca-łość i możliwość wpływania je-dynie na wyrywek jakiegoś pro-jektu, zaczęły mnie męczyć.

Poza tym znalazłem się w miejscu, w którym miałem po-czucie, że osiągnąłem już poziom asertywności biznesowej wystar-czający do samodzielnego funk-cjonowania na rynku (czytaj: nauczyłem się być twardy). Osta-tecznie jednak decyzję pomo-gły mi podjąć dwie kwestie. Po pierwsze praca w kopro niemi-łosiernie utrudniała mi realizację moich pasji sportowych (kitesur-fing, wakeboarding, snowboar-ding), a po drugie zauważyłem spadek swojej kondycji i zaczą-łem mieć problemy zdrowotne.Trudno było odejść?Palenia marynarek nie było, żad-nego spektakularnego odci-nania się od starego życia. Ani żalów po stracie, ani euforii od-nośnie przyszłości. Nigdy nie

miałem w stosunku do korpo-racji jakiś nierealnych oczeki-wań. Wiedziałem, że zaczyna-jąc w nich pracę muszę się liczyć z ograniczeniem wolności wybo-ru w niektórych aspektach, z roz-proszeniem odpowiedzialności i z wyrywkową decyzyjnością. Szedłem tam po to, by się cze-goś nauczyć, a przede wszystkim dla stabilizacji finansowej. Kiedy osiągnąłem cel, uznałem, że war-to zrobić krok dalej.Łatwo powiedzieć. Niektó-rzy marzą o zrobieniu takiego kroku i jakoś im się nie udaje...Jedni marzą, a inni nie. Jest prze-cież mnóstwo ludzi, którzy w kor-poracjach się realizują i pasjonu-je ich praca, którą wykonują. Nie zawsze chodzi o to, żeby coś rzu-cić, od czegoś uciec. Czasem wy-starczy udoskonalić nieco me-chanizm, który utrudnia nam funkcjonowanie, poprawić śro-dowisko pracy. Nie tyle obalić sy-stem, ile nadać mu „ludzką twarz”.

Korporacje są takie, jak lu-dzie, którzy je tworzą. Wyścig szczurów nie jest przecież abs-trakcyjnym pojęciem, żeby ist-niał, muszą być zawodnicy, któ-rzy w nim uczestniczą. Jednak decydując się na udział w takim wyścigu, warto po prostu mieć świadomość, dlaczego się to robi, co to daje, a nie bezwolnie się mu poddawać i narzekać, że jest źle.

Nie lubi Pan marudzących?Moim zdaniem narzekanie na to, że coś się nie podoba, powią-zane z brakiem jakiegokolwiek działania w celu zmiany tej sytu-acji, jest zwyczajnie toksyczne. Zatruwa zarówno narzekające-go, jak i otoczenie wokół niego.

Dziś już naprawdę nie jest tak, że mamy 20 proc. bezrobo-cie, które poważnie utrudnia nam ruch na rynku pracy. Nie jest też tak, że korporacje dają ludziom na tyle wielkie apanaże, że nie da się ich uzyskać w inny sposób. Naprawdę, praca w korpo nie jest już dziś takim„dobrem”, które-

go należy się kurczowo trzymać. Zawsze jednak warto mierzyć si-ły na zamiary. Jeśli rzucać korpo, to z głową. Zresztą obecnie każ-dy powinien zapewnić sobie ja-kąś alternatywę na rynku pracy.To znaczy?Szybki rozwój nowych technolo-gii sprzyja postępującemu pro-cesowi automatyzacji, roboty-zacji. Żeby obecnie utrzymać się na rynku trzeba się stale rozwi-jać i szukać nisz, w których mo-żemy się realizować.

Trzeba się uczyć nowych rze-czy, bo gdy jedne zawody będą znikać, pojawi się zapotrzebo-

wanie na nowe. To wymaga ela-styczności i umiejętności adap-towania się do zmieniającej się rzeczywistości. Sądzę, że gros osób w ogóle nie dba o taki swój rynkowy komfort. Zwłaszcza ci, którzy pracują w korporacjach, w których na razie dobrze im się wiedzie. Ulegają złudzeniu, że tak będzie już zawsze. Ale w ży-ciu raczej nic nie jest „na zawsze”, a dziś taka koncepcja jest szcze-gólnie iluzoryczna.Ma Pan pomysł, jak się prze-stawić na inne myślenie?Trudno o jakąś jedną receptę dla wszystkich. Ja odchodząc z kor-poracji, byłem gotowy na to, by „spuścić z tonu”. Liczyłem się z tym, że być może będę mu-siał obniżyć swój dotychczaso-wy komfort życia, zrezygnować z pewnych dóbr materialnych, na co innego położyć akcenty, pew-ne kwestie przewartościować.

Wiele osób po opuszcze-niu korporacji odczuwa pustkę, ich poczucie własnej wartości się sypie, nie potrafią pogodzić się z tym, że nagle nie mogą so-bie pozwolić na tak wielkie wy-datki, jak kiedyś. Ale do tego też można się przygotować. Jeszcze pracując w korpo warto zacząć się mentalnie oswajać z takimi okolicznościami. Można ekspe-rymentować. Np. na tydzień zre-zygnować z auta i zacząć poru-szać się po mieście komunikacją miejską; zamiast stołować się na mieście próbować samodzielnie gotować posiłki. Coś nam w skle-pie wpadło w oko, a nie jest nam aktualnie niezbędne? – zrezyg-nować z zakupu. Przyzwyczajać się. Próbować czerpać większą satysfakcję z doświadczania, niż z posiadania.

Warto też w końcu uświado-mić sobie, że nie ma ludzi nie-zastąpionych. Taka świadomość nie ma nas zasępiać czy straszyć, ale właśnie budować naszą od-porność i motywować do szuka-nia dla siebie alternatyw.A jeśli nie mamy pomysłu na sie-bie, własny biznes, na zmianę?Wtedy trzeba starać się docenić to, co się ma w danej chwili. Żyć godnie, ale nie przestawać szu-kać inspiracji, podpowiedzi. Za-miast skupiać się na tym, że no-we technologie mogą nam za chwilę odebrać pracę, wykorzy-stać je do pracy na nasze konto. Internet oraz różnorodne aplika-cje pozwalają dziś na dostęp do ogromnych zasobów, których możemy używać do czerpania wiedzy i do nauki nowych umie-jętności, a także po to, by uzy-skać wsparcie od ludzi.

Naprawdę – wystarczy wy-krzesać z siebie trochę odwagi, by zmierzyć się z wyzwaniami, opanować lęk przed tym, co no-we, dać sobie prawo do popeł-niania błędów, myśleć pozytyw-nie, skupić się na postawionym sobie celu, przygotować się na naukę, dobrze zaplanować czas i małymi krokami posuwać się do przodu.

I choć stu procent gwarancji na spektakularny sukces nikt nam nie da, działając w ten sposób gwarantujemy sobie wiele mniej-szych osiągnięć, które – summa summarum – mogą okazać się dla nas o wiele bardziej satysfak-cjonujące, niż te duże.

Izabela Marczak

Jacek Gadzinowski o zarabianiu na YouTube: https://www.youtu-be.com/watch?v=FWILvXfiaM4

UCIEKINIER Z MORDORU

To ludzie tworzą korporacje, nie odwrotnieToksycznie może być zarówno w korpo jak i poza nią. Wszystko zależy od ludzi, bo to oni tworzą środowisko pracy – mówi Jacek Gadzinowski, wieloletni uczestnik i współtwórca ży-cia korporacyjnego, który kilka lat temu postanowił zacząć własny biznes i zajął się marke-tingiem internetowym.

Zawsze warto mierzyć siły na zamiary. Jeśli rzucać

korpo, to z głową. Do odejścia trzeba się dobrze przygotować.

Page 7: [27] - glosmordoru.plglosmordoru.pl/wp-content/uploads/2018/05/GM_27.pdf · cymi językami są niemiecki (19 proc.) oraz rosyjski ... Dlatego moje kolejne filmy też ... wet nie mam

www.glosmordoru.pl 7GŁOS MORDORU#2 [27] 7

REKLAMA

Przyjrzyjmy się różnicom kultu-rowym między Polską a Indiami i Stanami Zjednoczonymi. Jako korpoludek doświadczam zde-rzeń „obu trzech kultur” w co-dziennej pracy. Dlaczego „obu trzech”? Bo łatwo zapomnieć o wpływie własnej kultury na odbiór komunikatów i reakcje na nie...

Moja praca wygląda tak: dostarczam serwis amerykań-skiemu klientowi, korzystając ze wsparcia zespołu w Indiach. Pewnie to dość powszechny most biznesowy na warszaw-skim Mokotowie, nieprawdaż?

Oto kilka powtarzalnych bo-lączek, usprawiedliwiony kultu-

rowo punkt widzenia i – mam nadzieję – pożyteczne wska-zówki, co z tym robić.

Czego w słowie „deadline” nie pojmuje zespół w Indiach? W Indiach czas w życiu czło-wieka to cykl, dookoła które-go „owijają się” lub „krążą” waż-ne zdarzenia. Zdarzenia te nie są matematycznie określanymi punktami na linii czasu. Może mieć to związek z hinduizmem, który głosi, że życie to niekoń-czący się cykl urodzin, życia, śmierci, reinkarnacji i na nowo życia. Wszystko wraca – tak jak karma.

Co robić: daj wyraźne instrukcje i określ

momenty w cyklu projektu, w których sprawdzisz sto-pień wykonania określonych działań;

sprawdź, czy instrukcje zosta-ły zrozumiane. Brak reakcji to znak, że nie są wystarczająco jasne. Potwierdź instrukcje drogą mailową lub w doku-mentacji;

przyjmij solidny bufor czaso-wy – może okazać się zba-wienny w przypadku opóź-nień;

nawiąż relację i dbaj o nią. Inwestuj czas i cierpliwość – na pewno przyjdzie dzień,

w którym współpraca poto-czy się tak, jak sobie życzysz.

Dlaczego amerykańska szefowa czepia się, że moje maile są chłodne?Amerykanie słyną z wysokiego poziomu obsługi klienta – do-pieszczony klient chętniej wróci, a za nim przyjdą pieniądze. Za-dowolony klient to udana inwe-stycja. Reakcje typu „Oh, really!”, „Totally awesome” brzmią dla na-szego sceptycznego ucha jak wy-muszone aktorstwo. Uwierzcie mi, że Amerykanie mają te reak-cje tak mocno wpojone, jak my nasze „Stara bida”, „Szkoda gadać”, lub „Potwierdzenie?”, „Gotówka?”.

Co robić: słuchaj jak oni to robią; pozwól sobie wyjść ze stre-

fy komfortu poprzez użycie zwrotów takich jak: „Czy by-łaś zadowolona z rezultatów naszego ostatniego projek-tu?”, „Praca z Tobą przy tym produkcie to czysta przyjem-ność!”. Mój kumpel nazywa to „społecznym naoliwianiem” i twierdzi, że dzięki temu u ni-kogo nie skrzypi.

Dlaczego kolega z Indii nie pojawia się na meetingu – przecież mówił, że będzie!Hindusi mają problem z odma-wianiem, raczej powiedzą to, co chcielibyśmy usłyszeć. Ich „Po-staram się”, „Zrobię co w mojej mocy”, „Prawdopodobnie tak” sprowadza się do naszego „Za-pomnij!”.

Warto pamiętać, że Indie to kultura polichroniczna, co oznacza, że członkowie tej spo-łeczności są przyzwyczajeni do wielozadaniowości. Według naszego kolegi w Indiach, któ-ry stale pracuje w trybie „multi-tasking level hard”, zadania nie muszą być wykonywane tylko dlatego, że w takiej kolejności widnieją w harmonogramie. To proste – nie pojawił się na umó-wionym spotkaniu, bo przypad-kiem zbiegło się w czasie z ta-skiem L, przy którym robione są taski A, J i wcześniej odwleczo-ny F – takie życie.

Co robić: wejdź w tryb „multitasking”

i wyskocz z propozycją na-tychmiastowej rozmowy z hinduskim kolegą. Wytłu-

macz, jakie to dla Ciebie waż-ne i dlaczego. Jeśli rozmowa się przedłuży – tylko Ty bę-dziesz czuł się z tym źle;

jeśli jest nacisk z góry, po-wiedz o tym – w Indiach funk-cjonuje silnie rozbudowany system hierarchiczny, więc „jeśli szef tak kazał, to tak ro-bimy”.

A Wasze doświadczenia i sposoby?Powyższe spostrzeżenia nie są oczywiście poważną analizą międzykulturowej komunikacji biznesowej – trochę upraszczam i opisuję rzecz z przymrużeniem oka. Mam nadzieję, że nikogo nie uraziłem.

Jestem ciekaw, jakie Wy ma-cie doświadczenia z tego typu komunikacją i jakie pomysły na nią – być może są zupełnie in-ne od moich? Czekam na Wasze opinie, piszcie na adres: [email protected].

C z y mógłbym pomóc w czymś jeszcze? Namaste*.

Konrad Krzysztofik

* „Cześć” w języku hindi.

Kulturowy przewodnik dla korpoludkówOczywiste jest, że konkretna kultura, w której funkcjonują ludzie, ma znaczący wpływ na to, co robią i jak myślą. Częścią kultury są wartości, z którymi się utożsamiają. Te wartości widać w ko-munikacji – także biznesowej, co może czasem sprawiać kłopot, szczególnie podczas kontaktów między przedstawicielami zupełnie odmiennych kultur...

Page 8: [27] - glosmordoru.plglosmordoru.pl/wp-content/uploads/2018/05/GM_27.pdf · cymi językami są niemiecki (19 proc.) oraz rosyjski ... Dlatego moje kolejne filmy też ... wet nie mam

www.glosmordoru.pl8 GŁOS MORDORU #2 [27]

REKLAMA

Jak zaplanować kredyt hipoteczny,czyli wszystko, co powinniśmy zrobić przed wizytą w banku

Mierzyć siły na zamiary – tym ba-nałem można opisać pierwszy krok w kierunku kredytu, szcze-gólnie hipotecznego. Do zawar-cia umowy z bankiem musimy się solidnie przygotować, biorąc pod uwagę zarówno jego wyma-gania, jak i własne możliwości.

Porównajmy oferty różnych bankówW internecie można znaleźć mnóstwo kalkulatorów, któ-re oszacują możliwą wysokość i czas spłaty naszego ewentual-nego kredytu na podstawie ta-kich danych jak: zarobki, liczba osób mieszkających w gospo-darstwie domowym, a także in-ne zobowiązania finansowe lub dodatkowe miesięczne wydatki. Jednak samo odwiedzenie kilku stron internetowych to za mało, aby wybrać satysfakcjonującą opcję. Przygotowania do wzię-cia kredytu muszą wyjść poza przeglądanie ofert na monito-rze komputera.

Przygotujmy się na osobisty kontaktOwszem, kalkulator kredyto-wy jest przydatnym sposobem wstępnego porównania ofert, ale nie zrobi za nas wszystkiego i – co ważne! – pomija czynnik ludzki. Banki w realu biorą do-datkowo pod uwagę nasz sco-ring, czyli wiarygodność kre-

dytową, o którą powinniśmy oczywiście zadbać, zanim zło-żymy wniosek o przydzielenie nam kredytu. Ponadto przy-szli kredytodawcy analizują, jak podchodziliśmy do zobowią-zań finansowych w przeszłości. Na podstawie oceny punktowej oraz historii kredytowej bank wyliczy, jak dużą kwotę może nam pożyczyć. Nie przewidzi jednak, jak nasz budżet będzie wyglądał jutro.

Długopisem i kalkulatoremDobrze jest więc, byśmy zrobili własne wyliczenia zdolności kre-dytowej. Przeanalizujmy swo-je wyciągi bankowe i zsumujmy wszystkie wydatki z ostatniego roku. Bądźmy przy tym realista-mi i koniecznie sprawdźmy, ile tak naprawdę wydajemy na wy-żywienie, rachunki, transport, ubranie, alimenty, utrzymanie sa-mochodu, podróże, dodatkowe zajęcia, dzieci, etc. Teraz dopiero wyliczmy, ile możemy miesięcz-nie przeznaczyć na raty kredytu.

A co, jeśli międzyczasie sin-giel lub jedno w związku (oby nie dwoje) straci pracę? Musimy więc wcześniej zbudować tzw. poduszkę finansową. Jeśli jej nie będzie, to skąd weźmiemy pie-niądze na raty, w czasie poszuki-wań nowego zajęcia? To bardzo ważne zagadnienia przy ocenie własnego portfela.

Jest jeszcze jedno pytanie, na które nie odpowie żaden al-gorytm, a które musimy sobie zadać. Mianowicie: czy napraw-dę stać nas na taki kredyt?

Hipoteka i wkład własnyOdpowiedź na pytanie, czy nas stać, otrzymamy szybko, gdy spojrzymy na wysokość wyma-ganego wkładu własnego (w przypadku kredytu hipoteczne-go). Gdy nie mamy na niego pie-niędzy, znaczy że nas nie stać.

Niekiedy banki dają możli-wość obniżenia wkładu do 10 proc. (dzięki dodatkowemu za-

bezpieczeniu), ale to wciąż ozna-cza, że ubiegając się o kredyt na mieszkanie, musimy posiadać dodatkowe środki. Należy też pamiętać, że po zakupieniu lo-cum będziemy potrzebowali pieniędzy na jego wykończenie.

Podobnie jak w przypadku analizy swojej comiesięcznej zdolności do spłacania rat, na-leży obliczyć, czy wkład własny nas nie przerośnie. Skutecznym sposobem na zdobycie tych

pieniędzy jest odkładanie sta-łej, miesięcznej kwoty jakiś czas przed planowanym zakupem nieruchomości, a to wymaga planowania zakrojonego wiele dalej niż kilka tygodni na przód.

Tylko nieliczne banki oferu-ją kredyty w wysokości 100 proc. wartości kupowanej nierucho-mości, a i w tych przypadkach należy spełnić specjalne warun-

ki i mieć nadzwyczajnie „mocną” zdolność kredytową.

Przygotujmy dokumentyNie jest zaskoczeniem, że nale-ży przedstawić bankowi mnó-stwo dokumentów związanych nie tylko z kupowaną nierucho-mością, ale również z własną sy-tuacją finansową. Najlepiej bę-dzie, jeśli w „skolekcjonowaniu” ich wszystkich pomoże nam do-świadczony doradca finansowy,

choć bankowi również zależy na tym, żeby nie blokować pro-cesu kredytowego, więc z pew-nością otrzymamy odpowiednie wytyczne. Oprócz dokumentów tożsamości czy zaświadczenia o zatrudnieniu może być rów-nież wymagane np. nasze rocz-ne zeznanie podatkowe.

Drugą grupą wymaga-nych dokumentów są te, któ-

re dotyczą samej nierucho-mości. Zwykle są to: wypis z księgi wieczystej, zaświad-czenie ze spółdzielni (w przy-padku zakupu mieszkania z rynku wtórnego) oraz akt no-tarialny od obecnego właści-ciela. W przypadku kupowania ziemi jest to wypis albo wyrys z ewidencji gruntów.

Rozpatrywanie naszego wniosku o kredyt może trwać na-wet kilka miesięcy. Przy komple-towaniu niezbędnych dokumen-tów powinniśmy więc koniecznie wziąć pod uwagę również okres ich ważności. Niektóre są wyma-gane w wersji nie starszej niż 3 miesiące (np. wypis z księgi wie-czystej), a niedopatrzenie w tej kwestii może wydłużyć i tak już długi proces przyznawania kre-dytu hipotecznego.

Jedna z najważniejszych decyzjiWszystkie te kroki prowadzące do kredytu hipotecznego ma-ją jednak źródło w realistycznej, solidnej analizie własnej sytuacji finansowej. To, na jakich warun-kach zostanie nam udzielony, zależy od czynników, które bie-rze pod uwagę bank. W całym tym procesie nie możemy zapo-mnieć, że to jedna z najważniej-szych decyzji finansowych w na-szym życiu, a sam fakt, że środki na zakup mieszkania zostaną nam udzielone, to dopiero po-czątek procesu modyfikowania naszego budżetu.

Jakub Koisz

Tekst powstał dzięki współpracy z portalem www.finai.pl

Istnieją w życiu decyzje mniej i bardziej ważne, a ta o wzięciu kre-dytu hipotecznego zdecydowanie zalicza się do tych ważniejszych. I – jak wiele tego rodzaju wyborów – musi być podjęta w oparciu o analizę naszej kondycji dzisiaj oraz tego, co może przydarzyć się w przyszłości. Kredyt to towarzysz dorosłego życia, któremu nie mo-żemy dać się zaskoczyć.

Page 9: [27] - glosmordoru.plglosmordoru.pl/wp-content/uploads/2018/05/GM_27.pdf · cymi językami są niemiecki (19 proc.) oraz rosyjski ... Dlatego moje kolejne filmy też ... wet nie mam

www.glosmordoru.pl 9GŁOS MORDORU#2 [27]

Nazwa inwestycji: Osiedle Rezydencje RuczajDostępne metraże: 240m2

Cena za m2: 5600 PLNAdres www: www.rezydencjeruczaj.pl

Nazwa inwestycji: Bluszczańska Ogrody 2Dostępne metraże: od 51,18m2 do 108,38m2.Cena za m2: od 7,500 PLN. Miejsce postojowe: 29,000 PLN.Adres www: www.bluszczanskaogrody.pl

Nazwa inwestycji: Nowe ZamienieDostępne metraże: 36 - 94 m2

Cena za m2: od 5150 - 6600 PLNAdres www: www.nowezamienie.pl

vz

Nazwa inwestycji: „Wesoła Residence”Dostępne metraże: 55m2 - 64m2 (2-3 pokojowe)Cena za m2: od 5999 PLNAdres www: www.miglack.pl

INWESTYCJE DEWELOPERSKIE

Page 10: [27] - glosmordoru.plglosmordoru.pl/wp-content/uploads/2018/05/GM_27.pdf · cymi językami są niemiecki (19 proc.) oraz rosyjski ... Dlatego moje kolejne filmy też ... wet nie mam

www.glosmordoru.pl10 GŁOS MORDORU #2 [27]

KORPOMAMA

Je i śpi, je i śpi...Z wykształcenia jestem socjo-lożką. Pamiętam jak na począt-ku studiów profesor powiedział nam, że socjolog to taki czło-wiek, który nie tylko patrzy na dom, ale zagląda do niego przez okna. Wzięłam to sobie głęboko do serca – a że zawsze uwiel-białam podsłuchiwać i obser-wować ludzi, to stwierdziłam, że jestem w idealnym miejscu. I wcale nie znaczy to, że podglą-danie ludzi to moje zboczenie – przecież to mój wyuczony za-wód, więc mogę...

A w korpo kuchni to dopiero można podsłuchiwać i podglą-dać do woli! Szczególnie lubię być świadkiem wynurzeń osób, które mają ugruntowane opinie w sprawach, które ich osobiście ich nie dotknęły.

Ostatnio na przykład dowie-działam się że dziecko (takie no-wonarodzone) je i śpi, śpi i je, je i śpi... no, sielanka. Och!, jakie to piękne i idealne, i takie pachną-ce, i milutkie... Oczywiście głoś-

no dyskutowały młode dziew-czyny, które nie spędziły jednej nocy z noworodkiem.

W takich chwilach zawsze się biję z myślami: O losie! Daj mi znak – uświadamiać, czy zostawić w tej błogiej nieświadomości?

Wersja pierwsza: tak, tak, dzie-cko je i śpi. Jaki to piękny okres w życiu! Możesz robić wszyst-ko, w końcu dziecko cały czas śpi! Wstajesz rano i nic nie mu-sisz. Nie masz szefa, który ustalił deadline na wczoraj w związku z tym ASAP potrzebuje rapor-tu... Pijesz kawę, idziesz na spa-cer, grzejesz buzię na słonecz-ku... A dziecko cały czas śpi, bo co innego może robić? Wracasz do domu przygotowujesz sobie pyszny obiad i leżycie na dywa-

nie wspólnie oglądając książecz-ki. Ach!

Wersja druga, czyli uświa-damianie: wiecie dziewczyny, w sumie to faktycznie dziecko je i śpi, śpi i je. Tylko tak nie do końca, bo najpierw przez parę godzin (w lepszej wersji) lub kil-kanaście (w wersji gorszej) bie-rzesz udział w maratonie – czyli, mówiąc wprost, rodzisz. Potem wracasz do domu i... nie, nie! wcale nie idziesz spać! No, może

na jakieś dwie godziny. Po czym wstajesz i zaczynasz ogarniać małego ssaka: jedzenie, przewi-janie... No, w końcu idzie spać – a tutaj gotowanie i sprzątanie. O, wstaje! Więc znowu jedze-nie, a potem idzie spać, więc ty też możesz... Taka akcja powta-rza się średnio co dwie godziny, bez znaczenia czy to jest dzień czy noc. I tak przez trzy miesią-ce – średnia długość twojego snu w jednym ciągu to właśnie te dwie godziny. Hmm, czy ktoś tutaj mówi, że powinno się spać minimum 1/3 doby? Do tego dodajmy burzę hormonów, któ-ra doprowadza do szału ale po-zwala też przetrwać. No i ta huś-tawka: od „nigdy w życiu już nie będę uprawiać seksu, jeśli to ma się tak skończyć!”, po „o jeju! ja-kie to moje dziecko jest cudne, w życiu takiego ładnego dziecka nie widziałam!”.

Więc, niebiosa, dajcie mi znać, czy wybrać wersję pierw-szą mojej wypowiedzi, czy jed-nak drugą – i wtedy nigdy żadna z tych dziewczyn nie zdecydu-je się na dziecko, a co się z tym wiąże, na bank żadnej emery-tury nie dostanę... Decyduję się więc na wariant pierwszy, bo tu-taj, jako się rzekło, chodzi o mo-ją emeryturę, a ja już mam jej wizję: kupimy siebie kampera i będziemy podróżować po Eu-ropie. Nic nie będę musiała, nie będzie ASAPów i deadline’ów, będziemy z moim siwiutkim mężem powolutku popijać ka-wę, czytać gazetę i spacerować bez presji czasu.

Tylko moja babcia kiwa gło-wą gdy to słyszy i myśli: O losie! Daj mi znak, czy ją uświadamiać, czy zostawić w tej błogiej nie-świadomości...

Dorota #MamaPolki

KORPOTATA

Synu, bądź sobą!Ostatnio w Polsce źle się dzieje. W zastraszającym tempie rośnie fala ataków na obcokrajowców, a kwitnąca ksenofobia zysku-je szerokie przyzwolenie spo-łeczne. Odnotowuje się nawet sto napaści na obcokrajowców dziennie – można było przeczy-tać na łamach czerwcowego ty-godnika „Polityka”.

Za każdym razem, gdy czy-tam kolejne doniesienia pra-sowe o tym, że w polskim mie-ście, w biały dzień, pobito kogoś z powodu innego koloru skóry, ciemniejszych włosów lub ob-cego języka, którym się posłu-giwał, jest mi po prostu wstyd za moich rodaków. Nie jesteśmy już przecież tymi zakomplek-sionymi „polaczkami”, którzy w latach 90. jeździli w ortalio-nach zagranicę, by oglądać bo-gate życie w Niemczech, Francji, Włoszech czy Wielkiej Brytanii. Niemal każdy z młodego poko-lenia był już na „Wyspach”, żeby odwiedzić rodzinę na emigracji, grzał się na tureckiej plaży lub gościł w innych europejskich stolicach. A mimo to w dalszym ciągu wychodzi z nas barbarzyń-ska zaściankowość, która nie to-leruje inności na ulicach „na-szych" miast.

Przypomniała mi się przy tej okazji kultowa książka Jerzego Kosińskiego „Malowany ptak”,

która w wyraźny sposób doty-ka problemu „inności”. Aspekt odmienności i odrzucenia do-minuje w niej nawet nad mo-tywem przewodnim, jakim jest wojna. To, co się dzieje obec-nie w Polsce, może obrazować znamienna scena z tej powieści, w której autor opisał chłopa ba-wiącego się losem ptaków. Otóż łapie on i maluje ptaki, a potem wypuszcza je na wolność, a sta-do zadziobuje kolorowych od-mieńców...

Po co właściwie to wszystko piszę? Ze względu na mojego syna, który niemal od początku swojej bytności na tym padole stara się akcentować swoją osobowość i podkreślać swoje „ja”, nierzadko w ekscentryczny sposób.

Wielokrotnie zdarzały nam się spacery pod bezchmurnym nie-bem z rozłożonymi parasolka-mi, bo przecież tak jest fajnie. W okresie wakacyjnym już nie-mal tradycją stało się robienie zakupów w osiedlowym sklepie w gąbczastym stroju człowieka pająka i wielkiej plastikowej ma-sce. Tak samo zresztą jak nosze-nie na plac zabaw opasek, bran-soletek i pierścionków mojej żony, które dla Jaśka są przecież

niczym innym jak atrybutami superbohatera. Do tego można dodać jeszcze świecące kalosze (oczywiście Spidermana), które trzeba nosić w największe upały oraz reklamówki narzucane na plecy, pełniące rolę peleryny na-dającej supermoc latania. A zi-mą jest trend na noszenie krót-kich spodenek zakładanych na długie spodnie, bo przecież tak noszą się piłkarze („Lewy”, patrz i ucz się mody).

Za każdym razem widzia-łem te dziwne spojrzenia ludzi i ich lekkie uśmiechy, kiedy mi-jali nas na ulicy. Dreptałem za Jaśkiem i byłem z niego bardzo dumny. Szczególnie kiedy tłu-maczył swoim rówieśnikom na placach zabaw, dlaczego mu-si nosić pierścionki (mocy) i był zdziwiony, że oni nie rozumie-ją, o co mu chodzi. A to prze-

cież to jest takie proste i logicz-ne, prawda?

Mam tylko nadzieję, że kie-dy dojrzeje nadal będzie miał tę odwagę do manifestowania swo-jej inności, której mi kiedyś zabra-kło. Przy każdej okazji staram się w rozmowach z nim podkreślać, że inność to zawsze zaleta, a nigdy wada. Szkoda tylko, że moi rodacy tego zupełnie nie rozumieją...

Piotr Krupa

Page 11: [27] - glosmordoru.plglosmordoru.pl/wp-content/uploads/2018/05/GM_27.pdf · cymi językami są niemiecki (19 proc.) oraz rosyjski ... Dlatego moje kolejne filmy też ... wet nie mam
Page 12: [27] - glosmordoru.plglosmordoru.pl/wp-content/uploads/2018/05/GM_27.pdf · cymi językami są niemiecki (19 proc.) oraz rosyjski ... Dlatego moje kolejne filmy też ... wet nie mam

www.glosmordoru.pl12 GŁOS MORDORU #2 [27]

REKLAMA

Twój idealny poranek to:

Spanie do południa, śnia-danie, kawa, książka.

Wczesna podbudka, szyb-ki przegląd prasy, siłownia.

Pobudka o 7:30, dojazd do pracy, maile.

14 lutego to dla Ciebie

Dzień na który czekasz ca-ły rok.

Komercyjna zmora.

Dzień jak każdy inny.

W Walentynki najchętniej:

Pójdziesz do kina, a potem na kolację. Bukiet róż obo-wiązkowy!

Zostaniesz w domu, bo przecież wszędzie będą obściskujące się pary „bo tak trzeba”.

Zostaniesz dłużej w pra-cy, żeby w ciszy i spokoju nadrobić zaległości.

Ideał mężczyzny to

Ryan Gosling. Zwłaszcza bez podkoszulka!

George Clooney – doj-rzałość i męskość jest ta-ka sexy!

Szczepan Twardoch. Ech, jak on pisze!

Ideał kobiety to

Margot Robbie – ta twarz!!

Monika Bellucci – ponęt-na, mądra, piękna.

Brigitte Macron – najważ-niejsza jest inteligencja i gracja.

Do nowych związków podcho-dzisz

Z entuzjazmem. Lubisz poznawać ludzi i kiedy w życiu sercowym dużo się dzieje.

Z dystansem. Nie wiado-mo, co przyniosą.

Niechętnie. Po co coś zmieniać, skoro jest sta-bilnie?

Twoim noworocznym posta-nowieniem jest:

Schudnąć, nauczyć się włoskiego i zjechać Wiet-nam na skuterach.

Ustabilizować swoje życie. Może zmiana pracy? Nowe mieszkanie?

Zainwestować więcej cza-su i pieniędzy w swój roz-wój zawodowy.

Na Instagramie obserwujesz profile:

Celebrytów, atrakcyjnych kobiet i blogerek.

Fotografów i podróżni-ków.

Nie masz konta na Insta-gramie, to dobre dla dzie-ciaków.

Kolor miłości to

Oczywiście czerwony i ró-żowy! Jak serduszka!

Czarny, głęboka czerń jest niesamowicie ponętna.

Klasyczna czerwień.

Najlepszy film o miłości to

„Bezsenność w Seatlle” i „To właśnie miłość” – ni-gdy się nie znudzą.

„Sabrina” i „Rzymskie wa-kacje” – wspaniała klasyka!

Hmm... czy możemy uznać, że w „Szklanej Pułapce” jest wątek miłosny?

WYNIKI

Najwięcej odpowiedzi A:Walentynki planujesz już od dawna. Masz swój wymarzony scenariusz: spacer, kino, roman-tyczna kolacja pełna zalotnych

spojrzeń, a w prezencie łańcu-szek z serduszkiem. Naprzeciw-ko ciebie będzie siedziała przy Tobie miłość Twojego życia lub ktoś z szansą na takie miano!

Najwięcej odpowiedzi B:Walentynki spędzisz kameralnie. Razem ze swoją drugą połówką otworzycie wino, ugotujecie ko-lację i odrobinkę wstawieni bę-dziecie się śmiać z tysiąca bied-nych mężczyzn zmuszonych do oglądania kolejnej części „50 twarzy Greya”.

Najwięcej odpowiedzi C:Gdybyś miał spędzić z kimś wa-lentynkowy wieczór, byłby to zapewne jeden z aktorów fil-mów akcji. Nie dla ciebie balo-niki w kształcie serduszek, ro-mantyczne westchnienia czy wypchane ludźmi knajpy. Wie-czór na kanapie z dala od kiczu i różu będzie dla Ciebie najlep-szym pomysłem.

KORPO QUIZ

Kto będzie Twoją Walentynką?A

A

A A

B

C

A

B

CC

A

A

A

B

B

B

B

A

B

C

A

B

C

C

C

C

B

C

B

C

Page 13: [27] - glosmordoru.plglosmordoru.pl/wp-content/uploads/2018/05/GM_27.pdf · cymi językami są niemiecki (19 proc.) oraz rosyjski ... Dlatego moje kolejne filmy też ... wet nie mam

www.glosmordoru.pl 13GŁOS MORDORU#2 [27] 13

REKLAMA

Wszystko (jak zwykle) zaczęło się przez Ulkę. Ulka to moja kumpe-la od czasów podstawówki, kie-dy to obie zapałałyśmy nagłym i gwałtownym uczuciem do Ni-cka Cartera z Backstreet Boys. Ta sympatia do urodziwego blon-daska przerodziła się w przyjaźń pełną szalonych imprez, godzin przegadanych przez telefon, za-kuwania do matury, opróżnio-nych butelek wina... Ulka jest, była i będzie.

Kilka tygodni temu Ulka po-stanowiła mnie zeswatać. Jak postanowiła, tak zrobiła. Za-dzwoniła do mnie pewnego dnia i obwieściła:

– Mam dla Ciebie faceta! Po-dobno niegłupi, niebrzydki. To kuzyn Gośki z marketingu, ale daleki. Poznali się na jakimś we-selu. Zaraz Ci wyślę zdjęcie.

Po chwili na moim smart-fonie wyświetliła się twarz bru-neta. Lekko pucołowaty, ale rze-czywiście, niebrzydki!

– Dam mu Twojego skypa. Popiszcie sobie, zobaczcie co z tego będzie.

I tak poznałam Pawła. Szcze-rze? Pisało nam się bardzo do-brze! „Czas kuć żelazo póki gorą-ce!” pomyślałam i umówiłam się z nim na niedzielę. W Walentyn-ki. A co! Będzie co wnukom opo-wiadać.

W walentynkowy poranek z łóżka jak z procy. Wbiłam się w pozornie grzeczną, ale dosko-nale opinającą mój tyłek spód-nicę ołówkową i bluzkę „tyl-ko trochę” odsłaniającą dekolt. Wiedziałam, że wyglądam do-brze. Zamówiłam ubera i kilka-naście minut przed czasem sta-

w i ł a m s i ę w umówionym miejscu.

Na Starówce „de-likatnie” się schowałam. Chciałam jako pierwsza zo-baczyć Pawła i zaplanować dal-szy scenariusz. A jak się okaże że tak naprawdę ma 55 lat? Al-bo, co gorsza, 17? Przecież zna-łam go właściwie tylko z kilku skypowych konwersacji i jedne-go zdjęcia od Gośki.

Kilka minut po 13 wciąż go nie było. Zaczęłam się niepew-nie rozglądać i obawiać, że... hm-mm... on też przyjechał wcześ-niej, zobaczył mnie i cóż. Uciekł.

Wtedy usłyszałam z lewej strony pytanie: – Cześć, czy to ty jesteś Zuza?

I popełniłam największy te-go dnia błąd. Najpierw odpo-

wiedziałam, potem spoj-

rzałam.– Taak... – odwróciłam

głowę. Przede mną stał osobnik rodzaju męskiego.

Pulchniutki. Niziutki. Odziany w przykrótkie spodnie, chyba sztruksy, niebezpiecznie wyso-ko podciągnięte pod pachy. Bu-ty w kształcie mrówkojada, ta-kie z wąskimi, wywiniętymi do góry czubkami. Kurtkę, jakiej nie powstydziłby się Krzysztof Cugowski w 1974 roku. Długą, do pół uda, z szerokimi klapa-mi. Chodzący, żyjący relikt so-cjalizmu!

– Miło mi Cię wreszcie zoba-czyć. Paweł.

Wpadłam w lekką pani-kę. Jak to? Przecież... na zdję-ciach wyglądał inaczej! To nie

może być prawda! Zaraz, zaraz! Zuz, nie bądź suką. Dobrze wam się gadało, a to że wygląda jak wygląda... Daj gościowi szan-sę! Przecież możecie się przejść i porozmawiać!

Dałam. Poszliśmy na spacer uliczkami Starego Miasta. I był to najbardziej męczący spacer w moim życiu, nie tylko z uwa-gi na konieczność paradowa-nia w szpilkach po brukowa-nych chodnikach. Czego bym o sobie nie powiedziała, z ust mojego towarzysza wyskaki-wały wciąż słowa „Ja mam tak samo!”, „O rany! Ja też!”, „To nie-możliwe, że tacy jesteśmy po-dobni!”.

Zaklinałam wszystkie nad-przyrodzone siły aby stało się coś, co natychmiast wymusi na-sze rozstanie.

– A może wejdziemy na ka-wę? Tak dobrze się rozmawia...

Kawę? Dobrze się rozma-wia? Matko i córko! Ja chcę do domu! Ratunku!

– Wiesz, słabo się czuję. Chyba postaram się złapać tak-sówkę.

Nie był zachwycony, ale kiw-nął głową. Szliśmy w stronę uli-cy, kiedy minęło nas dwóch

biegnących chłopaków. I wtedy Paweł podjął ostatnią próbę za-imponowania mi: – A ja kiedyś przebiegłem maraton!

Spojrzałam na niego, i jako że przypominał posturą ludzi-ka Michelina, zapytałam ostroż-nie: – Tak? Przebiegłeś ponad 40 km? Przecież taki dystans się biegnie kilka godzin!

– Nie pamiętam dokładnie, ale biegłem chyba niecałe 3 go-dziny.

– Hmm... a nie sześć? Bo wiesz, rekord świata to są chyba dwie godziny w wykonaniu ja-kiegoś Kenijczyka...

Pawłowi zrzedła mina. Za-czął tłumaczyć, że był wtedy w świetnej formie, mniej ważył, jakoś tak poszło. Na szczęście byliśmy już przy postoju taksó-wek. Byłam uratowana!

– To cześć, naprawdę miło spędziłem z Tobą czas. Dobrze mi się z tobą rozmawiało, i... czy mogę cię pocałować?

Wierzcie mi, gdyby on mnie wtedy zaczął gonić, przebiegła-bym maraton w trzy godziny. Nawet w tych cholernych szpil-kach.

Marta Kowalska

KORPO ZOŁZA

Moje słodkieWalentynki

Page 14: [27] - glosmordoru.plglosmordoru.pl/wp-content/uploads/2018/05/GM_27.pdf · cymi językami są niemiecki (19 proc.) oraz rosyjski ... Dlatego moje kolejne filmy też ... wet nie mam

www.glosmordoru.pl14 GŁOS MORDORU #2 [27]

Twój wizerunek w sieciO tym, że zawsze warto zastanowić się dwa razy, zanim opublikujemy coś w sieci, wiemy z różnych przekazów medialnych i zasłyszanych na mieście historii. Nie za-wsze jednak bierzemy sobie te uwagi do serca, myśląc, że przecież nie taki diabeł straszny, a te miejskie legendy na pewno są delikatnie podkręcone. Postanowili-śmy sprawdzić u źródła, jak bardzo media społecznościowe mogą namieszać na naszej ścieżce zawodowej.

Dotarliśmy zarówno do rekrute-rów, którzy wspomagają się me-diami społecznościowymi przy wyborze kandydata idealnego, jak i do osób poszkodowanych, które za swoją nieostrożność za-płaciły wysoką cenę.

Uważaj co publikujesz na FacebookuKlasyczna sytuacja. To mia-ła być wymarzona praca, któ-ra niestety okazała się toksycz-na. Ewelina, nie mogąc dłużej znieść sytuacji w firmie, udała się na wizytę do lekarza psy-chiatrii. Dziewczyna otrzyma-ła dwutygodniowe zwolnienie lekarskie, żeby mogła odpo-cząć od stresującej atmosfe-ry. Nie przewidziała jednak, że ta chwilowa niedyspozycja przyczyni się do zwolnienia jej z pracy. Wszystko przez media społecznościowe.

– Uwielbiam biegać, więc nie widziałam przeszkód, aby

uprawiać ten sport również podczas zwolnienia. Zupełnie nieświadomie używałam aplika-cji, która publikowała trasy bie-gowe na mojej tablicy Faceboo-ka. Gdy wróciłam, szef przekazał mi wydruki z mojego profilu. Da-no mi wybór pomiędzy rozwią-zaniem umowy za porozumie-niem stron, a dyscyplinarnym zwolnieniem oraz godzinę, aby się spakować i opuścić firmę – mówi Ewelina.

W całej sytuacji najsmut-niejszy jest fakt, że informację do szefostwa musiał dostarczyć ktoś „życzliwy”, ponieważ profil Eweliny był dostępny wyłącznie dla jej znajomych.

– Wyciągnęłam wnioski z tej sytuacji. Dzisiaj prowadzę pro-fil na Facebooku pod pseudo-nimem i bardzo uważam na to, co publikuję. Myślę, że nie ma sensu upowszechniać nadmiaru rzeczy w mediach społecznoś-

ciowych, bo nigdy nie wiemy, kiedy wszystko może obrócić się przeciwko nam – podsumo-wuje Ewelina.

Zadbaj o profile na LinkedIn i GoldenlineNatomiast Magda, która pracu-je w międzynarodowej firmie z branży finansowej, chociaż ni-gdy nie miała nieprzyjemności z powodu korzystania z mediów społecznościowych, zawsze była dużo bardziej ostrożna.

– Mój profil na Faceboo-ku jest zamknięty dla osób po-stronnych. Nie używam swoje-go imienia i nazwiska, nie mam również zdjęcia profilowego. Nie chcę, aby ludzie z firmy dodawa-li mnie do znajomych. Bardzo mocno oddzielam życie prywat-ne od zawodowego. Zabloko-wałam możliwość oznaczania mnie na zdjęciach oraz ukryłam wszystkie stare fotografie z im-prez. Zależy mi na tym, aby lu-

dzie traktowali mnie profesjo-nalnie. Jeżeli chcą dodać mnie do znajomych, proponuję im np. LinkedIn. To moja wizytówka za-wodowa – mówi Magda.

I ma rację, bo pracodawcy coraz częściej rekrutują dzięki pomocy LinkedIn czy Goldenli-ne. Zdarza się to nie tylko w du-żych korporacjach, ale również w małych, rodzinnych firmach. Nawet jeżeli uważamy, że ta-ki profil do niczego nam się nie przyda, warto go założyć. Re-kruterzy w ten sposób poszuku-ją pracowników wśród konku-rencji, więc nigdy nie wiadomo, kiedy odezwie się do nas nowa firma z intratną propozycją.

– Oczywiście, że zdarza mi się zapraszać kandydatów na roz-mowę o pracę tylko na podsta-wie informacji umieszczonych na ich zawodowych profilach w me-diach społecznościowych – mó-wi Agnieszka, rekruterka w fir-mie z branży medialnej.

Wpisz swoje nazwisko w wyszukiwarkęCzasem samo blokowanie pry-watnej tablicy na Facebooku nie wystarczy. Zdarza się, że dysku-tujemy na publicznych forach in-ternetowych albo komentujemy w różnych miejscach w sieci – te wypowiedzi pozostają jako nasz osobisty ślad. Można się o tym przekonać wyszukując własne nazwisko np. przez Google. To, co zobaczymy, wyświetli się rów-nież naszemu pracodawcy.

– Zawsze wyszukuję w Inter-necie imię i nazwisko każdego kandydata, którego chcę zatrud-nić. Zdarza się, że to, co zobaczę ma wpływ na moją decyzję. Lu-dzie nie są do końca świado-mi, co publikują na swój temat w sieci. Kiedy widzę, że kandy-dat ma skrajne poglądy z któ-rymi nieelegancko się obnosi, nie zatrudnię go. Trzeba kontro-lować, co mówi o nas nasz pry-watny profil na Facebooku, ale nie tylko. Zdarza się, że przy na-szym nazwisku widnieje ostrze-żenie, że np. kogoś oszukaliśmy. Warto to regularnie sprawdzać, wpisując swoje nazwisko w któ-rąkolwiek wyszukiwarkę – mówi Sebastian, który rekrutuje dla fir-my z branży deweloperskiej.

Justyna Michalkiewicz

„Jak opuścić korporację i rozwinąć włas-ny biznes?” lub „Wynieśli się z korporacji, żeby otworzyć knajpę z kanapkami” – to niektóre tytuły artykułów, które opisu-ją takie same, lub zbliżone życiowe sce-nariusze. Typowy bohater takich opo-wieści to młody człowiek, który marzy o pracy w międzynarodowej korporacji, podróżach oraz wysokiej pensji. Dlate-go – zazwyczaj od razu po studiach – rozpoczyna pracę w korporacji, w któ-rej przez kilka lat pnie się po szczeblach kariery. Po trzydziestym roku życia do-pada go wypalenie zawodowe i uznaje, że to nie ma sensu. Ewakuuje sie więc z Mordoru i startuje z własnym bizne-sem – hipsterską kawiarnią, firmą sprzą-tającą lub start-upem oferującym kolej-ną wyszukaną aplikację... Mimo pewnej schematyczności, takie historie brzmią atrakcyjnie – a szczególnie pociąga to, że kończą się założeniem własnej firmy.

Ale to przecież to niejedyna dro-ga do osobistego sukcesu zawodowe-go. Jest mnóstwo osób, które wyłamują się z tych scenariuszy, pomijając ich po-

czątkowe sceny – po prostu ruszają na podbój świata z własnym biznesem od razu po studiach. Bez grzęźnięcia przez kilka lat w korporacji. I co najważniej-sze: ludzie ci często udowadniają, że – wbrew powszechnej opinii – nowa-torski i dochodowy biznes można pro-wadzić również w mniejszym mieście.

Jedną z takich osób jest 28-letni Sta-nisław Lohman, który od roku zarządza w Bielsku-Białej software house’em Kuź-nia IT, specjalizującym się w tworzeniu i wdrażaniu rozwiązań informatycznych wspierających procesy zarządzania i op-tymalizacji procesów logistycznych firm.

CV idealne do „korpo”Może się wydawać, że w historii Sta-nisława nie ma nic nadzwyczajne-go. Jeśli wychował się w Bielsku-Bia-łej, to nic dziwnego, że właśnie tam rozwija swoją firmę – bo jakie inne miał możliwości? Nic bardziej mylne-go! Nawet zwykły stażysta działu HR po zapoznaniu się z jego życiorysem, uznałby, że Lohman bez problemu

dostałby etat niemal w każdym war-szawskim „korpo”.

Stanisław Lohman studiował eko-nomię na Uniwersytecie Ekonomicznym w Wiedniu a potem informatykę medial-ną na Politechnice Wiedeńskiej. Do Biel-ska-Białej wrócił na stałe 2 lata temu i od razu zabrał się za usprawnianie rodzin-nej firmy produkującej czapki.

– Wprowadziliśmy kilka elektro-nicznych udogodnień w fabryce w Wa-pienicy, choć to wciąż wygląda jak jed-no wielkie laboratorium i plac testowy. Pracujemy nad mierzeniem czasu pra-cy maszyn i wizualizacją wszystkiego w bardzo przystępnej formie na smart-fonach oraz innych urządzeniach. – wy-jaśnia Stanisław i dodaje: – Założyłem własną firmę, bo pracowałem nad tymi rozwiązaniami samodzielnie, ale żeby pójść dalej musiałem zatrudnić więcej informatyków.

Początki nigdy nie są łatweKuźnia IT – jak sama nazwa wskazuje – działa w branży informatycznej, a za-

tem łatwo zgadnąć jakie były najwięk-sze wyzwania początkującego przed-siębiorcy.

– Nie ukrywam, że na początku by-ło bardzo trudno znaleźć odpowiednich ludzi. Moje propozycje – jako start-upu – nie wyglądały zbyt atrakcyjnie wśród in-nych ofert pracy, a na bardzo doświad-czonych specjalistów nie było mnie po prostu stać. Zacząłem szukać zatem wśród osób rozpoczynających swoją przygodę z informatyką, które kusiłem możliwością bezstresowej nauki w trak-cie tworzenia oraz dość dużą fabryką ja-ko polem działań. – tłumaczy Stanisław.

Kolejną przeszkodą do pokona-nia okazała się organizacja pracy. Infor-matycy są rozliczani za godziny, a mło-dy przedsiębiorca nie od razu wiedział, ile czasu zajmie każdemu z nich realiza-cja przydzielonych zadań. Wystarczyło jednak trochę lepiej się poznać i nabrać menadżerskiego doświadczenia, aby problem stał niemal niezauważalny.

– Natomiast niekończącym się wy-zwaniem jest robota papierkowa, taka

jak fakturowanie, rozliczanie się z pra-cownikami i ZUS-em. Konieczność pa-miętania o czynszach i podatkach – do-daje z uśmiechem Lohman.

Obecnie firmę tworzą trzy osoby. Stanisław Lohman jest odpowiedzial-ny za sprawy administracyjne oraz peł-ni funkcję project managera. Przyznaje jednak, że zdarza mu się także progra-mować, ale – niestety – ma na to coraz mniej czasu.

Na pokładzie Kuźni IT jest jeszcze front endowiec, czyli grafik/informa-tyk, a także back endowiec, czyli har-dcorowy informatyk. Obaj znają się też na elektronice, która w Kuźni IT jest klu-czowa.

Młody przedsiębiorca ma ambit-ne plany i kolejnych klientów planu-je szukać za naszą wschodnią granicą, bo – jak twierdzi – już za parę lat po-wstanie tam najbardziej chłonny ry-nek na rozwiązania oferowane przez jego Kuźnię.

Piotr Krupa

BEZ KORPO W TLE

Własny sukces w małym mieścieNie twierdzę, że lepiej jest mieć własną firmę niż pracować w korpo, ale dla mnie była to zawsze jedyna droga – mówi Stanisław Lohman z Kuźni IT.

Zespół Kuźni IT w komplecie. Od lewej: Stanisław Lohman – project manager; Woj-ciech Kluz – back end; Michał Czapliński – front end.

Page 16: [27] - glosmordoru.plglosmordoru.pl/wp-content/uploads/2018/05/GM_27.pdf · cymi językami są niemiecki (19 proc.) oraz rosyjski ... Dlatego moje kolejne filmy też ... wet nie mam

www.glosmordoru.pl16 GŁOS MORDORU #2 [27]

Food Track WorldSłońce chyliło się ku zachodo-wi. Zmęczeni ludzie o wzro-ku poszarzałym od ekranów komputerów sunęli w stronę przystanku.

Marząc o zrzuceniu niewygod-nych szpilek i uwierających kołnie-rzyków próbowali, niczym szprotki w puszce, zmieścić się w tramwaju.

W swych głowach dawno już siedzieli z rodzinami na kana-pie, pili ze znajomymi w barze, albo biegli po bieżni na siłowni. Nie zdawali sobie sprawy, że gdy oddalają się do krainy sielskiego odpoczynku, ukryci za monito-rami swoich komputerów pro-gramiści ratują ich korpo świat. Cisi bohaterowie, wsparci pasją, wiedzą i doświadczeniem, myślą nad kolejną wirtualną formą po-mocy dla swoich pobratymców. Między taskami i asapami two-rzą nową rzeczywistość szkla-nych wieżowców...

Korpo życie, jak każde inne, pisze swoje scenariusze. W Eg-de One Innovations na war-szawskim Mokotowie właśnie napisało kolejny. W zaciszu in-formatycznego świata, gdzie

słowem jest znak, zdaniem kod, powstała aplikacja uroz-maicająca kulinarne dozna-nia pracownikom korporacji, a właścicielom food trucków ułatwiająca dotarcie do nich.

Food Track World to lokalizator jedzenia na kółkach, który au-tomatycznie informuje o poja-wieniu się trucka w okolicy 500 metrów. Stanowi duże ułatwie-nie w poszukiwaniu alternaty-

wy dla stacjonarnego jedze-nia. Wyznacza trasę, pokazuje rodzaj kuchni oraz godziny ot-warcia. Wprost z ekranów te-lefonów kieruje do kulinar-nego celu podróży. W domu, w pracy, u teściowej, na dział-ce czy u sąsiada w ogródku. Po ustawieniu ulubionych lo-kalizacji wysyła powiadomie-nia o aktywnych food truckach w okolicy. Dla właścicieli food trucków stanowi dodatkowy kanał sprzedaży i umożliwia pracę poza sezonem.

Food Track World to bezpłat-na aplikacja, dzięki której upolu-jesz swój talerz. Odwiedź nas na naszej stronie https://www.fa-cebook.com/FoodTrackWorld/.

§ądowe batalie z pracodawcą– CZY WARTO?Walka z wielką korporacją o sprawiedliwość nie jest z założenia przegrana i powinniśmy prowadzić ją do końca. Poniżej znajdziecie kilka praktycznych wskazówek co robić, gdy korporacja nie chce wypłacić wam zaległych pieniędzy.

Gdy zaczynamy przygodę w biu-rze, wydaje się nam, że korpora-cja to takie obrotne przedsię-biorstwo, które nie rozmienia się na drobne, a dla jego kierow-nictwa „rzucenie” kilku tysięcy tu czy tam nie stanowi żadnego problemu. Niestety, rzeczywi-stość wygląda inaczej i czasem dowiadujemy się o tym w naj-gorszy możliwy sposób – czy-li wtedy, gdy zostaliśmy sami oszukani „na kasę” przez nasze-go pracodawcę. Jeśli tak się zda-rzy, powinniśmy bezwzględnie się upomnieć o nasze pienią-dze – wbrew popularnej w Pol-sce, a niedopuszczalnej na Za-chodzie, praktyce odpuszczania sprawy.

Pierwsze pytania, gdy uświa-domimy sobie, że pracodawca złamał lub łamie nasze prawa, to zazwyczaj: „Co z tym zrobić?”; a nierzadko też: „Czy jest sens cokolwiek z tym robić?”. Pod-kreślmy więc: jeśli pracodawca nie chce porozumienia, to na-wet gdy sprawa dotyczy zaległej stówki, warto udać się z tym do odpowiednich instytucji.

Państwowa Inspekcja PracyPokrzywdzony pracownik już na starcie ma dwie możliwości dzia-łań – albo złożyć skargę do Pań-stwowej Inspekcji Pracy, albo wnieść pozew do sądu.

Po skierowaniu sprawy do PIP musimy liczyć się z koniecz-nością długiego oczekiwania na wszczęcie procedury i nie-zbyt wysoką skutecznością te-

go typu interwencji. Skargę do PIP należy wysłać pocztą, mai-lem lub dostarczyć osobiście do okręgowego inspektoratu pra-cy. Wzór dokumentu wraz z for-malnymi wskazówkami można znaleźć na witrynach interneto-wych niektórych oddziałów PiP.

Sąd pracyW większości przypadków lepiej jest jednak zwrócić się do są-du pracy. Postępowania tam to-czą się zazwyczaj o wiele szyb-ciej niż np. w sądach cywilnych, a skuteczność dochodzenia praw pracowniczych jest zdecy-dowanie wyższa niż w PIP.

Gdy wartość naszych rosz-czeń majątkowych przekracza 75 tys. zł, kierujemy pozew do okręgowego sądu pracy. Nato-miast do rejonowego sądu pra-cy udamy się we wszystkich pozostałych sprawach, tj.: doty-czących ustalenia stosunku pra-cy, złamania prawa przy wrę-czaniu wypowiedzenia, żądania przywrócenia do pracy, żądania przywrócenia poprzednich wa-runków pracy lub płacy, docho-dzenia roszczeń (np. zaległej wy-płaty, wyrównania za nieodbyty urlop lub nadgodziny) i odszko-dowań (np. za mobbing), kar porządkowych oraz świadectw pracy.

Ważne terminyPrzygotowując dokumentację dla sądu musimy pamiętać o do-pilnowaniu kwestii formalnych – a przede wszystkim terminów.

Dokładnie siedem dni ma-my na złożenie pozwu, gdy pra-wo zostało złamane podczas do-starczenia nam wypowiedzenia lub świadectwa pracy.

Termin dwóch tygodni (od momentu otrzymania wypowie-dzenia lub wygaśnięcia umowy o pracę) obowiązuje dla żądań o odszkodowanie lub przywró-cenie do pracy.

Trzy lata (liczone od chwi-li, gdy nasze roszczenia stały się wymagalne) wynosi okres, w którym możemy składać więk-szość roszczeń finansowych wo-bec pracodawcy (np. zaległe pensje lub niewypłacone nad-godziny).

Natomiast całą dekadę ma-my na złożenie pozwu dotyczą-cego świadczeń okresowych, żądań naprawy szkody wyrzą-dzonej przez pracownika z winy umyślnej oraz roszczeń stwier-dzonych prawomocnym wyro-kiem sądu lub innej powołanej do tego instytucji, np. orzecze-niem sądu polubownego i za-twierdzonych przez sąd ugód. Jednak w przypadku gdy stwier-dzone w ten sposób roszczenie obejmuje świadczenia okreso-we i roszczenie takie jest należ-ne w przyszłości, sprawa ule-ga przedawnieniu po upływie trzech lat.

Co istotne, powyższe termi-ny są dotrzymane, gdy do ostat-niego dnia w wyznaczonym ter-minie pozew zostanie złożony w sądzie (przed zakończeniem jego pracy) lub nadany pocztą

(przed północą) ze stemplem potwierdzającym datę.

Osobiście czy przy wsparciu pełnomocnika?Kiedy zdecydujemy się na samo-dzielne występowanie w rozpra-wie, sąd udzieli nam wskazówek i pouczy o odpowiedzialności.

Niemniej mamy prawo rów-nież wyznaczyć swojego pełno-mocnika, którym może być by-ły współpracownik z pozywanej firmy, inspektor pracy lub przed-stawiciel związków zawodo-wych. Można również za własne pieniądze zaangażować profe-sjonalnego pełnomocnika lub złożyć wniosek (poświadcza-jący sytuację finansową rodzi-ny) o przyznanie pełnomocnika z urzędu.

Pozew, dowody, świadkowiePrzebieg procesu i jego osta-teczne rozstrzygnięcie w dużej mierze zależą od nas. Do nas bo-wiem należy sporządzenie całe-go pozwu, wybór pełnomoc-nika, skonsultowanie i obranie strategii oskarżycielskiej, a prze-de wszystkim – zgromadzenie dowodów.

Jeśli więc walczymy np. o wy-płacenie nam zaległych nadgo-dzin, powinniśmy skompletować wszystkie umowy, zaświadczenia i inne dokumenty potwierdzają-ce zobowiązania pracodawcy. Wartościowym dowodem będą tu również wiadomości wymie-niane z prezesem oraz z innymi pracownikami znającymi spra-

wę. Jednym z poświadczeń prze-pracowanych nadgodzin może być też zapis historii z biurowego komputera, wykaz zrealizowa-nych zadań, bilingi oraz ewentu-alnie zdjęcia wykonane w biurze po godzinach. Dobrze będą rów-nież wyglądały zaświadczenia i opinie potwierdzające naszą re-nomę pracowniczą.

Na koniec wypada powo-łać świadków, którzy potwier-dzą nasze twierdzenia. Jeśli ma-ją skupić się na ocenianiu nas i przedstawiciela pracodawcy, to niech dadzą się poznać jako praworządni, moralni i wzorowi obywatele.

Do tego powinniśmy zwra-cać uwagę na ruchy oskarżo-nego – być może podczas po-stępowania łamie bezwiednie prawo (takie sytuacje się zda-rzają gdy np. oskarżony źle wy-znaczy pełnomocnika do repre-zentowania przedsiębiorstwa). Pamiętajmy: to w naszej gestii znajduje się przytłoczenie oskar-żonego dowodami.

Dawid i GoliatDobrze przygotowany pozew najczęściej skutkuje wygraną. Jednak im oskarżony jest więk-szy, tym bardziej maleją szanse na zwycięstwo z nim. Jeśli więc nasze prawa złamała olbrzymia korporacja, to wygrana nie bę-dzie należeć do łatwych.

Dobr ym roz wiązaniem w takim przypadku jest podpy-tanie byłych współpracowników o ich negatywne doświadczenia

w biurze. Często bywa tak, że wielkie przedsiębiorstwa wyko-rzystują liczne grupy swoich pra-cowników w identyczny sposób. Gdy przynajmniej dziesięć osób zdecyduje się na oskarżenie da-nej korporacji z konkretnego pa-ragrafu, można wystąpić z po-zwem zbiorowym – wówczas jego siła jest większa. Ponadto w przypadku wygranej wszy-scy w grupie otrzymają należne im roszczenia bez konieczności ponownego, indywidualnego wnoszenia spraw, a koszty są-dowe, które powód zawsze mu-si pokryć, zostaną rozbite na wszystkich wnioskujących, co pozwoli znacznie zaoszczędzić na dochodzeniu sprawiedliwo-ści. Na dodatek taki pozew mo-że zyskać rozgłos w mediach, przez co będzie solidną nauczką dla pracodawcy-oszusta.

Pamiętajmy o wspólnocie interesówW tego typu przypadkach za-wsze warto pamiętać o wspól-nocie interesów jaką mamy z innymi pracownikami. Kultura pracy w USA i oczywistość do-chodzenia praw pracowniczych rzutują tam na stosunki praco-dawca-pracownik. Dzięki soli-darności zatrudnieni wygrywali już nieraz sądowe batalie z kor-poracyjnymi gigantami. Warto więc uświadomić sobie, że rea-lia naszej pracy w dużej mierze kreujemy sami.

Tomasz Rot

Page 17: [27] - glosmordoru.plglosmordoru.pl/wp-content/uploads/2018/05/GM_27.pdf · cymi językami są niemiecki (19 proc.) oraz rosyjski ... Dlatego moje kolejne filmy też ... wet nie mam

www.glosmordoru.pl 17GŁOS MORDORU#2 [27] 17

REKLAMA

JAK

PRZETRWAĆ ZIM

Ę

PosprzątajPierwszy pomysł to nadrobienie wszystkich „domowych zaległo-ści”. Możemy zacząć od... sprzą-tania. Jak większość znienawi-dzonych przez nas czynności, wcale nie musi być ono takie złe.

I doskonale wpływa na nasze sa-mopoczucie! Pozwala odzyskać kontrolę nad przestrzenią wo-kół i, tym samym, nad swoim ży-ciem. Przynajmniej pośrednio.

Zajrzyjmy więc do szu-flad, do których od lat wrzu-

ZWARIOWAĆ

I NIE

Zima w Polsce to istne piekło. Często zaczyna się już w paź-dzierniku i trwa aż do kwiet-nia. Niskie temperatury, chla-panina, deszcz i śnieg, ostry, lodowaty wiatr... Wszystko to sprawia, że nie chce nam się wychodzić z łóżka, nie wspo-minając o opuszczeniu cie-płego domu czy mieszkania. Na pół roku, z przerwami na wyjście do pracy, zakopujemy się pod kocem i wypatrujemy oczy oglądając telewizję. To nasz najczęstszy sposób na przetrwanie niskich tempera-tur i walkę z melancholią.

Jednak istniej wiele innych, bardziej kreatywnych spo-sobów na chłodne dni. Wy-starczy nieco samozaparcia i silnej woli żeby zimę spę-dzić inaczej niż wszystkie po-przednie. Aktywnie, wesoło, z pomysłem. I często bardzo pożytecznie.

Wiosną czy latem zwykle nie chcemy marnować czasu na siedzenie w czterech ścia-nach. Teraz, kiedy pogoda nie zachęca do wyjścia na ze-wnątrz, możemy robić to, na co zwykle nie mieliśmy wcześniej ochoty i czasu.

camy niepotrzebne bibeloty lub przedmioty oznaczone ja-ko „przyda się”. Gwarantuję, że odnajdziemy tam prawdziwe skarby – od zdjęć z dzieciństwa i pamiątek z kolonii, do bile-tów tramwajowych z wycieczki do Hiszpanii. Wraz z nimi wró-cą wspomnienia. I już sprząta-nie staje się melancholijną wy-cieczką w przeszłość. Uśmiech zapewniony!

Zacznij ćwiczyćTo druga, super zdrowa i super potrzebna, metoda na spędze-nie zimowych dni. Sport to gwa-rant lepszego samopoczucia i sposób na zachowanie dosko-nałej sylwetki.

Szare, deszczowe dni war-to więc spędzić w sposób, któ-ry zaowocuje w przyszłości. Kiedy nasze koleżanki będą pa-nicznie pracować nad swoimi „bikini body” my już będziemy gotowe. Zacznijmy więc od roz-ciągania, płynnie przechodźmy do bardziej skomplikowanych ćwiczeń.

Albo zacznijmy uprawiać jogę. W internecie są dziesiąt-ki filmików, które pomogą nam w nauce nowych technik.

Sport równa się dobry hu-mor – produkujmy więc endor-finy, które pozwolą nam prze-trwać zimę.

Naucz się czegoś nowego!Od dawna chcieliśmy upiec szar-lotkę z przepisu babci? Ugotować modny ramen? A może zgłębić swoją wiedzę z zakresu współ-czesnej filozofii? Teraz mamy na to czas. Baaaardzo dużo czasu.

Kiedy za oknem szaruga w naszej kuchni mogą zakwitnąć najpyszniejsze potrawy, w na-szych głowach rozwinąć się naj-ciekawsze myśli, spod naszych rąk wyjść najlepsze projekty.

Bo więcej czasu w domu, to więcej czasu dla samych sie-bie. Wsłuchajmy się więc w we-wnętrzny głos i nauczymy się czegoś, co da nam siłę do walki z zimnem.

Zadbaj o siebieMamy teraz nie tylko więcej cza-su, ale też więcej ochoty na dba-nie o własne potrzeby. Zacznijmy się zdrowo odżywiać, jeść warzy-wa i owoce, zaplanujmy badania kontrolne, poczytajmy o sposo-bach na walkę z tym wszystkim, co nam w sobie przeszkadza.

Zima to niepowtarzalna oka-zja na poznanie potrzeb własne-go organizmu. Codziennie rano szklanka przegotowanej wody z cytryną, domowej roboty ma-seczki na twarz i warzywne kok-talje przed obiadem. Wszystko to, na co dotąd nie mieliśmy cza-su ani ochoty.

ZaszalejMniej wyjść z domu to przecież także mniej wydatków! Oszczęd-ności możemy przeznaczyć na coś, co pozwoli choć na chwilę zapomnieć o szarudze za oknem.

Krótka wycieczka do sło-necznej Portugalii, city break w Izraelu? Jak najbardziej! Bo zimą jest znacznie taniej, wszę-dzie jest dużo mniej turystów i dużo więcej przestrzeni dla nas, zimowych podróżników.

Szukaj, bo wartoSposobów na walkę z zimą jest tak wiele, jak wiele jest osób walczących. Pewne jest, że każ-dy z nas musi sam wypracować własne metody i sposoby na lep-sze, pełniejsze życie. Także jesie-nią i zimą. Warto.

Katarzyna Sudoł

Page 18: [27] - glosmordoru.plglosmordoru.pl/wp-content/uploads/2018/05/GM_27.pdf · cymi językami są niemiecki (19 proc.) oraz rosyjski ... Dlatego moje kolejne filmy też ... wet nie mam

www.glosmordoru.pl18 GŁOS MORDORU #2 [27]

REKLAMA

SZAMA NA ASAPIE

KURCZAK Z PATELNI ZE SZPINAKIEM I MOZZARELLĄ

ORAZ MAKARONEMCZAS PRZYGOTOWANIA: OKOŁO 20 MINUT

http://www.alakuchniablog.starnawski.com/

PRZYGOTOWANIE:

l Gotujemy odpowiadającą czterem porcjom ilość makaronu.

l Gotujemy wodę z odrobiną soli w garnku.

l Na wrzątek wrzucamy przebrane liście szpi-naku lub jarmużu (bez zgrubiałych łodyżek).

l Blanszujemy liście ok. 3 minuty i odcedza-my. Można je potem włożyć na kilka minut do miski z wodą i kostkami lodu, wówczas pozo-stanie piękny, zielony kolor.

l Osączamy liście na sicie.

l Pomidory suszone kroimy w paski.

l Odrobinę oliwy (np. smakowej) lub oleju podgrzewamy na patelni (możemy użyć mace-ratu z suszonych pomidorów).

l Na tłuszcz wykładamy makaron, na nim układamy szpinak, paski kurczaka, pomidory i wiórki mozzarelli. Można posypać ulubionymi przyprawami, np. do dań kuchni włoskiej lub ziołami prowansalskimi.

l Całość delikatnie mieszamy i podgrzewa-my na patelni lub w mikrofalówce. Danie moż-na też zapiec – wówczas naczynie wkładamy na 10 minut do nagrzanego do 180°C piekarnika.

Składniki na 4 porcje:• ulubiony makaron przygoto-wany zgodnie z instrukcją na opakowaniu,• pierś z kurczaka w panierce lub saute pokrojona w paski,• mozzarella w wiórkach,• baby szpinak lub jarmuż (świe-ży albo mrożony w liściach),• suszone pomidory w zalewie (np. z pestkami dyni),• sól i ulubione przyprawy do smaku,• oliwa lub olej (mogą być smakowe).

Smacznego!

Dziś proponuję danie dla zapracowanych, którzy nie lubią powtarzalności i marnowania jedzenia... Gdy z obiadu z dnia poprzedniego zostanie nam pierś z kurczaka, w 20 minut można wyczarować z niej pyszny obiad. Spróbujcie – nie marnujmy jedzenia i urozmaicajmy sobie jadłospis. Zapraszam na kurczaka z patelni w doborowym towarzystwie!

Page 19: [27] - glosmordoru.plglosmordoru.pl/wp-content/uploads/2018/05/GM_27.pdf · cymi językami są niemiecki (19 proc.) oraz rosyjski ... Dlatego moje kolejne filmy też ... wet nie mam

www.glosmordoru.pl 19GŁOS MORDORU#2 [27]

WYDAWCA REDAKTOR NACZELNA

SISI LOHMANwydanie on -line:

WWW.GLOSMORDORU.PL

WYDAWCA: AUTO FIX BARTOSZ LAS ‑OPOLSKIAL. JEROZOLIMSKIE 24705‑816 MICHAŁOWICE

redakcja językowa i łamanie TOMASZ TUREK

skład graficzny IGOR KAŁUŻA

INFORMACJE Z GAZETY „GŁOS MORDORU” SĄ ANALIZOWANE PRZEZ

PRESS‑SERVICE MONITORING MEDIÓW.

Redakcja nie odpowiada za treść zamieszczanych ogłoszeń i reklam oraz może odmówić ich zamieszczenia, jeśli ich treść lub forma pozostają w sprzeczności

z prawem, linią programową i charakterem pisma oraz zasadami publikacji ogłoszeń i reklam.

napisz do nas : [email protected]

WARSZAWA ZA FREE

Darmowe w lutymPolecamy kilka ciekawych wydarzeń, które nie uszczuplą Waszego budżetu! :)

Burleskowe Walentynki

15 Lutego 2018, g. 21, Worek Kości

Walentynkowa propo-zycja tylko dla doro-

słych ;-)

Tour de Stand-up

Warszawa21 Lutego 2018, g. 20,

DrukarniaKomicy zaprezentują za-

równo swoje „the best of” z ostatnich lat jak i naj-

nowsze żarty

Chaplin, Keaton, Lloyd

24 Lutego 2018, 13:30, Ki-no Świt

Rodzinny przegląd filmowy, pozwalający poznać najwięk-

szych mistrzów amerykań-skiej burleski

Warsztaty rysunkowe

20 Lutego, g. 17:30, Wy-pożyczalnia dla Dorosłych

i Młodzieży nr 103Warsztaty rysunkowe

z Wioletą Braunsejs w Bibliotece Bie-

lany Więcej darmowych wydarzeń znajdziecie na waw4free

ogłoszenie

ApartamentDo sprzedaży nowy, komfortowy apartament o powierzchni 36 m2 przy ul. Kłobuckiej.

Cena 440 000 zł. Podana cena zawiera 8 proc. VAT. Może być fak-tura. UWAGA: Kupujący jest zwolniony z 2 proc. PCC!Mieszkanie z wyposażeniem. Piętro 6/6. Budynek z 2016 r.

l sypialnia z garderobą,

l salon z aneksem kuchennym,

l łazienka,

l loggia 3,5 m2.

Wejście przez lobby czynne 24 h.

Na poziomie „0” wózkarnia / rowerownia.

Garaż: 30 000 zł.

Telefon: 795 584 405.

Kameralne Studio Stylizacji Paznokci LANAprzy stacji Metro Wierzbno

Zapraszamy na:l Manicure hybrydowy, japoński, SPA.l Manicure i pedicure męski, SPA.l Przedłużenie paznokci żelem na szablonie,l Pedicure leczniczy (usuwanie odcisków, popękane pięty, re-

konstrukcja płytki paznokcia)l Henna. Trwała na rzęsy.l Depilacja męska intymna i damska woskiem i pastą cukrową.l Masaże całego ciała (leczniczy,klasyczny, bańką hińską)l Makijaż permanentny kreski,brwi usta każdą metodąl Microblading brwi.

Prosimy o wcześniejszą rezerwację terminu zabiegów.

Ceny konkurencyjne!

Telefon: 537 510 194, www.manicure -mokotow. pl

GOING. POLECA KULTURALNIE

LUTY i WWW2018

WWW2018: King Krule, piątek 16 lutego, godz. 20, ProgresjaUtalentowany Brytyjczyk o ryżych włosach wra-ca do Polski po kilkuletniej nieobecności. Świeżo po wydaniu znakomitego albumu „The Ooz”, Ar-chy Marshall wyrusza w trasę, podczas której za-prezentuje najnowszy repertuar. Wyjątkowa oka-zja do sprawdzenia, jak King Krule prezentuje się na scenie!

Koncert Muzyki Filmowej – Hans Zimmer Tribute, 11 lutego godz. 15 i 19, TorwarPolacy uwielbiają muzykę Hansa Zimmera. Chy-ba każdy widział „Gladiatora”, trylogię „Batman” czy „Incepcję”. Już niebawem w Hali Torwar od-będzie się wyjątkowy koncert, podczas którego Polska Orkiestra Radiowa oraz Chór Akademicki

Politechniki Warszawskiej pod dyrekcją Macieja Sztora wykonają najważniejsze utwory austriac-kiego kompozytora.

WWW2018: Kelela, wtorek 20 lutego, Teatr WARSawyZmysłowa wokalistka, która w ciągu ostatnich lat stała się jedną z najważniejszych postaci współcze-snego r’n’b. Kelela, jak mało kto, potrafi ująć słu-chacza wspaniałymi melodiami, mocnym woka-lem i przesiąkniętymi erotyką tekstami. To będzie pierwszy występ Brytyjki w naszym kraju, zatem obecność obowiązkowa!

Więcej wydarzeńw mobilnej aplikacji Going.

oraz na goingapp.pl

Kelela

BIKE EXPO 2018Marcowe „Bike Expo – Narodowy Test Rowerowy” to m.in. kolarski Narodowy Wyścig Niepodległości, otwarte testy setek rowerów i multimedialne muzeum Tour de Pologne!

Już 24 i 25 marca, po raz pierw-szy w historii, będzie okazja do ścigania się na rowerach na Sta-dionie Narodowym! Organiza-torem wyścigu jest Lang Team, a dyrektorem zawodów sam Mistrz, Pan Czesław Lang. Wyścig odbędzie się na zadaszonej pły-cie stadionu, podczas BIKE EXPO

– Narodowego Testu Rowerowe-go 2018. Równocześnie goście będą mogli testować setki rowe-rów dostarczonych przez produ-centów z całego świata, zwiedzić strefę BIKE EXPO w Biznes Klubie PGE Narodowego oraz spotkać największe gwiazdy kolarstwa i zawodów MTB. Gwoździem pro-

gramu będzie światowa premie-ra mobilnego, multimedialnego muzeum „90 lat Tour de Pologne” z masą niespodzianek i atrakcji.

To będzie prawdziwie rowe-rowy weekend na Narodowym! Patronem medialnym wydarzenia jest „Głos Mordoru”. Zapraszamy!

Więcej na: www.bikeexpo.pl.

24-25 marca

2018

Page 20: [27] - glosmordoru.plglosmordoru.pl/wp-content/uploads/2018/05/GM_27.pdf · cymi językami są niemiecki (19 proc.) oraz rosyjski ... Dlatego moje kolejne filmy też ... wet nie mam