Kwantologia 2.5 materialna głębia.

Post on 20-Feb-2017

234 views 1 download

Transcript of Kwantologia 2.5 materialna głębia.

Kwantologia stosowana – kto ma rację?Czyli o wyższości filozofii nad fizyką (lub odwrotnie).

Część 2.5 – Materialna głębia.

Prawda, wysoki sądzie, potwierdzam, mam życiową słabość do materii i ją zbieram. Tak, wysoki sądzie, pan prokurator zebrał i zestawił wszystko, w ogólności prawdę opisał. Nie zaprzeczam, tam a tam i w czasie opisanym byłem, próbki pobrałem. Wszystko prawda i szczera w szczegółach prawda. Ale, wysoki sądzie, choć to prawda jest, to w swojej głębinie zafałszowana, czyli rozmijająca się ze stanem i faktycznością. Wnioski, które prokuratorsko padły, zupełnie się z rzeczywistą prawdą nie mają, to w innym kierunku idzie. Prawda, wysoki sądzie, zbierałem, ale w celu naukowym, ku ogólnemu pożytkowi. I sprzeciwiam się, żeby to znieważać, to praca dziejowa była, z perspektywami.Tak, wysoki sądzie, z perspektywami. Raz nawet udało mi się bliską przygranicę w celu naukowym zwiedzić, pan prokurator tego w swojej mowie nie zaakcentował, ale tak było. Działanie się rozwijało, już strefy granicznej sięgało, ale organa się wtrąciły, niestety. Tak bym już daleko w badaniu materii zaszedł, a tak jestem tutaj. I to w zupełnie niezrozumiałym charakterze.Tak, wysoki sądzie, to badania były - wielkie, przekrojowe, naukowe i wszelakie. Tak, wysoki sądzie, ważne były, podstaw i fundamentów sięgały. Owszem, ma wysoki sąd rację, ale próbki brałem do badań, to życiowa konieczność była, naukowa konieczność. Bo czy sąd wie, jak się teraz naukowo dzieje, ma pojęcie sąd, jak badania się dla dobra ludzkości prowadzi? Sąd nie wie. No i lepiej żeby sąd musieć tego nie musiał wiedzieć. Żałość, można powiedzieć, wszędzie taka marność ponad marnościami. Co sobie człowiek naukowy, choćby taki jak ja, temat nośny badawczo wymyśli, co sobie jakieś wiekopomne i nośne zagadnienie w trudzie ustali, to mu zwierzchność momentalnie i od razu, wysoki sądzie, już od drzwi mówi, że nie ma, że środków brak, że trzeba się dzielić i ograniczać. Że, słowem, wszystko się będzie dobrze i pięknie działo, jak opętany naukowo sobie finanse sam najlepiej sprawi. - I ja sobie środki sprawiłem, wysoki sądzie, ja na garnuszku społeczeństwa nie chcę być. Ja środki budżetowe i i trud podatnika szanuję głęboko i podziwiam, ministerialny zawrót głowy z przydzielaniem oraz dotowaniem nie chcę pogłębiać, to dla mnie niegodne, bo ja osobowość naukową posiadam. Bo ja szlachetnej materii produktem jestem, wysoki sądzie. Owszem, wysoki sądzie, to jest sztabka, wszystko prawda. Ale taka właśnie była do badania zawartości materii w materii niezbędna, po prostu to konieczność była. Sąd wysoki powie, że to sztabka złota, i sąd będzie miał rację, sąd powie, że to obrączki ślubne, też to pełna prawda, sąd powie, że biżuteria jubilerska, i trudno takiej przenikliwej uwadze zaprzeczyć. To wszystko prawda prawdą głęboką przesiąknięta. Ale, wysoki sądzie, to tylko sądowa prawda. Bo jest jeszcze naukowa prawda, sąd wybaczy, ośmielam się powiedzieć, że i ważniejsza w naszej rzeczywistości. Bo gdzie byśmy dziś byli, jak by nasz świat wyglądał, jakby przeszłe pokolenia badań naukowych w realności nie prowadziły, jakby sądy zakazywały i cenzurę badawczą

stosowały? Sąd przyzna, że w innym miejscu. Może i w mało ciekawym miejscu. Tak, wysoki sądzie, te wszystkie przedmioty, co to leżą zupełnie w bezładzie przed sądem, to naukowo zebrane próbki badawcze, do celu i ogólnie. Tak, potwierdzam, to próbki w celu naukowym pozyskane. Bo ja, wysoki sądzie, metodologię badawczą ściśle przestrzegałem, dwa razy w to samo miejsce, dwa razy do tej samej skrytki sejfowej nie sięgałem, uchowaj. Wiarygodność badawcza przede wszystko, dla mnie czystość próbki najważniejsza. Owszem, w granicach generalnie się mieściłem, raz, jak wspomniałem, bliskiej zagranicy poznaniem sięgnąłem, ale organa się wtrąciły. Bo plany oczywiście miałem, to zrozumiałe, chciałem eksplorację poprowadzić daleko i dalej, tylko że organy się wtrąciły. Szkoda, perspektywy były.Tak, wysoki sądzie, próbki tylko pierwszej klasy brałem, przecież żadnego materialnego fałszowania nie miałem w planach, do badań i zestawienia wyników tylko czysta materia się nadaje, mieszaniny to nie ja. Po co to było, sąd pyta. Mówiłem, do badania. Jakiego? No, głębokiego. Ot, widzi sąd tę sztabkę i kolejną, dla sądu to żadnej różnicy nie przedstawia. A to błąd, wysoki sądzie, wielki błąd, co prawdę deformuje. Prawda, złoto jak złoto, takie a takie, świeci i kosztuje odpowiednio. Tylko że to powierzchnia obserwacyjna, taka zupełnie bez znaczenia, to złudzenie dla mało wyrobionego umysłu. Tak, wysoki sądzie, złudzenie. Niech sąd sobie wyobrazi, że ta mała sztabka - fakt, nie taka mała - to dziejowo zawieruszona w tym miejscu pozostałość po kiedyś dawno tam zapadłym słońcu. Tak, wysoki sądzie, to już naukowo zbadane, to pozostałość. Była sobie gdzieś tam gwiazda, dawno to było, no ona się zapaliła, zgasła, a później wybuchając rozniosła. I teraz jej szczątkowy kawałek leży przed sądem. Po prawdzie, wysoki sądzie, w tym sądowym budynku i w ogóle wszędzie, tu tylko i wyłącznie takie popielisko i odpadki gwiezdne, niczego innego. Owszem, można takie też badać, naukowo obrabiać, ale to nie dla mnie, ja szlachetną i dostojną materię poznaję, byle czym się nie zajmuję. Atom żelastwa to niby podobne, ale przecież też pospolite. To leży na ulicy, się starzeje rdzewiejąc, zamienia w pył i unosi. A atomowa konstrukcja złotonośna z samej swojej szlachetności aż po oczach bije, to się rzuca mocno w rozum, to wyobraźnię podnieca. Sam sąd powie, że tak jest. Fakt, sąd nie może.Tak, wysoki sądzie, prawda jest taka, że każda z tych próbek to w badaniu inny już element świata, z innej epoki dziejowej. Dla sądu to kawałek żółtego metalu, z takiego a takiego sejfu, i tak dalej. A to najmniej ważne, to zupełnie nieważne. Przecież, wysoki sądzie i szanowni państwo, to naukowe dowody na przeszłość świata, w nich zawarta jest nasza historia. Wysoki sądzie, sąd przyzna, że to nie może tak być, żeby ktoś jeden tyle naszego wspólnego dobra sobie w skrytce trzymał, badanie utrudniał, prawdę skrywał, tak nie może w świecie się to dziać. - Wiem, wysoki sądzie, prawo znam i szanuję w detalach. Ale jest jeszcze prawo nadrzędne, prawo prawdy wiecznej i naukowej, ono najwyższe.No i ja, wysoki sądzie, nim się kierowałem, zawsze i wszędzie jeno prawdę naukową zbieram. Bo dla mnie, wysoki sądzie, każdy zebrany i zbadany kawałeczek materii to przyczynek, to kroczek w stronę i dla dobra prawdy, nie inaczej. Dla sądu to tylko złota błyskotka,

a to przecież kolejny atom i świadek dalekiej epoki. Tak, wysoki i godny sądzie, każdy atom to posłaniec z przeszłości, co to się tu znalazł i nam zaświadcza, jak to było. Więcej, wysoki sądzie oraz szanowni państwo, każdy atom w tej sztabce to inna dziejowa epoka i warstwa, to inny czas i przestrzeń. Tu, wokół nas i w nas, tylko atomy i ich zbiorowe dopełnienie pierwiastkowe, ale to zawsze się tylko z jednego miejsca poczynający fakt materialny. Wysoki sąd na tę lampę migającą spojrzy, banał świetlny, prawda? A nie, wysoki i szlachetny sądzie, błędna interpretacja. To nie lampa błyska, ale z odległej przeszłości naszej i głębiny materialnej sygnały do nas wysyła kiedyś tam zaistniała ewolucja. Niech wysokie zebranie tak to sobie przedstawi, że każdy jednostkowy czy to atom, czy dowolna materialna jednostka, że coś takiego na własnej i tylko dla niej w historii przynależnej orbicie kołuje, no i że z niej, jak czymś w taki stan szturchnąć, do nas błyska. Im dalej, tym bardziej to się czerwone robi, tak samo, jak to astronomiczne badanie wykrywa. Bo to nie ma znaczenia, wysoki sądzie, czy to się w dalekość naukową zapatrzyć, czy w głębinę materialną badaniem nakierować. To zawsze to samo, choć ilość próbek do zbadania różniasta.Tak, wysoki sądzie - każdy atomowy stan do nas z daleka i głębokiej czasowej pozycji sygnały przesyła. Fakt i owszem, to prawda sądzie i szanowna publiczności, to, co tu przed nami leży i co odnotowane w aktach zostało jako złoty bibelot, to światło realnie i zgodnie z prawami fizyki odbija, czyli jest jako jest. Ale też prawdą jest poważną, że to się z owej wielkiej przestrzeni czasowej tak tutaj objawia. Że tam i kiedyś to powstało, ale tutaj i teraz pokazuje, że jest i jakie jest. Tak, wysoki sądzie, to zawsze inna atomowa próbka, zawsze jednostka i unikalność. - Tak, wysoki sądzie, zmieszanie może do nieporozumień doprowadzić, fałszerstw laboratoryjnych zamierzonych lub nie można się po takiej niepoprawnej metodologii badawczej spodziewać. A to przecież groźne jest, wysoki sądzie. Tak, groźne. Bo to zasadnicze znaczenie ma, to fundamentalnie ważne jest, wysoki sądzie. - Jak się to objawia? A tak, że na ten przykład zmierzy ktoś sygnał atomowy, co to do niego z daleka dociera. Niby atom od atomu się nie różni i niby wszystko się zgadza. A nieprawda, a błąd, a problem wielki z tego może wyniknąć. Tak, wysoki sądzie, problem. No bo przecież każdy atomowy sygnał, jak mówiłem, z innej epoki, wcześniej albo i później powstały. Pięknie laborant to znakuje, światło takie albo takie wykrywa, niby wszystko w detalach poznaje. Tylko jest ważne pytanie: z jakiej epoki to światło, ono stare czy młode, od ciągu atomowego głównego, czy izotopowe? A może z jeszcze innego? - No i jest dylemat, wysoki sądzie, zasadniczy. No bo jeżeli człowiek ma swoją datę życiową podać, to poda, wszystko pięknie. Ale jeżeli w badaniu naukowym dokładnego zlokalizowania w czasie nie podam, to może z tego coś złego wyniknąć, może się obserwacja zagrożenia do faktu nie zbliżyć. I problem, wysoki sądzie. Bo nagle coś się mało przyjemnie pokaże i uszkodzi ciągłość świata, czy tylko cielesną. I jest nieprzyjemnie. Sąd to wie, sąd to często bada.Zdatowanie w naukowym badaniu, wysoki sądzie, to podstawa, to być i nie być naukowego czynienia, to fundament wszystkiego. Można to na przeróżne sposoby robić, metody są. Na ten przykład prokurator swoje badanie wstępne prowadził poprzez odpytywanie, a to kiepska

w ścisłości metoda. Stąd, wysoki sądzie, błędy w materiale sądowym występują, sąd to zauważył. Można naukowo węglowe szczątki badać, ale i to metoda przybliżeniem mało szczegółowa. Tak po prawdzie i do bólu po prawdzie, żadne dzisiejsze datowanie momentu sięgać nie sięga, to zawsze, wysoki sądzie i szanowna publiko, to zawsze jeno przybliżenie, plus minus ileś tam, milion latek w tę lub drugą ze stron, to norma w tym zliczaniu. Więc jak tu się rozeznać, jak to wszystko ponumerować i przypisać do konkretu dziejowego? Nie można i się nie da, wysoki sądzie. Tak, wysoki sądzie, ma sąd trafną intuicyjnie uwagę, to wszystko w tej naszej materialnej głębi, tak się kotłujące, to identycznie w obserwacji dogłębnej się prezentuje jak na niebie. Jak to sobie w teleskopach astronomowie pokazują, te galaktyki, skrętna tak albo owak, te gwiazdy i planety krążące po orbitach, pyły wszelkie oraz wybuchy. Tak, wysoki sądzie, tak samo to się w materialnym naszym jestestwie prezentuje. Fakt, trudno się do tego badaniem dostać i odpowiednie wnioski wyciągnąć, ale to tak samo idzie. To zawsze i w każdym przypadku tak samo jest, tyle że w górę olbrzymie kawałki się bada, a w głąb szczypta próbkowa wystarczy. No, czasem więcej, sztabka się przyda, to prawda, ale to przy szeroko rozciągniętych w czasie badaniach konieczność. Tak, wysoki sądzie, można to sobie tak właśnie prezentować, że do nas z tej wielkiej czasoprzestrzeni jakaś bytność sygnał kieruje, że rozum czy tylko gwiezdna i naturalna konstrukcja informacją na swój temat miga. I każdy kolor w tym sygnale to inny poziom, inny czas zaistnienia takiego sygnalisty. Zawsze inny, wysoki sądzie. I nigdy to się nie powtarza. Każdy z nas, wysoki sądzie, na takiej z przeszłości w przyszłość przepływającej energetycznej prostej, to, wysoki sądzie, tylko jednostkowe zaistnienie. Niczego takiego nie było, nie ma i nie będzie – każdy z nas tutaj tylko na chwilę. To takie prawo jest, ponad dziejowe.Tak, wysoki sądzie, tylko prawdę mówię, żadnego zagmatwania się w słowie nie dopuszczam. Badanie naukowe prowadziłem, a jak wysoki i łaskawy sąd pozwoli, to dalej będę prowadził. Ja, wysoki sądzie, w naukę wierzę, w poznanie wierzę, w prawdę wierzę. Ja wiem, że dużo pracy jeszcze przede mną, że materię zbadać dogłębnie to wysiłek i szukanie w stogu, ale nie ustanę, nie potrafię. Wysoki sąd wie, że w świecie tyle jeszcze miejsc do przebadania, tyle próbek wydobyć z ukrycia trzeba, dla nauki pobrać i porównać. Że to poraża umysł, gdy bezużyteczność takiego zakrycia przed światem się stwierdzi, że to trzeba wydobyć i oświetlić potencjalnie nośną naukową wartością? - Sąd to wie, ja to wiem, i wszyscy to wiemy.

I dlatego warto sięgnąć w materialne głębiny.

cdn.

Janusz Łozowski