Kwantologia 12.7 – pole energii.

Post on 14-Apr-2017

154 views 1 download

Transcript of Kwantologia 12.7 – pole energii.

Kwantologia stosowana - kto ma rację?Czyli o wyższości filozofii nad fizyką (lub odwrotnie).

Część 12.7 - Pole energii.

Wniosek: dla fizyka abstrakcja "pole energii", na skutek ograniczonego zakresu jego obserwacji, prezentuje się jako jedność-jedyność - maksymalnie jako nieskończoność, niekiedy lokalnie dynamiczna. I jest to pełne, poprawne, ostateczne dla niego ujęcie. Ale to błąd.

A raczej uproszczenie, formułując to odpowiednio. Konieczne, inaczej nie sposób tego zdefiniować pozostając wewnątrz wszechświata - jednak to spore uproszczenie, które rzutuje na dalsze ustalenia. Dlatego musi być opisane w innym układzie odniesienia i powiązane z szerszym tłem. To krok niezbędny - żeby można było tutejszy kawałek rzeczywistości opisać i nadać mu znaczenie.

"Pole"? Po pierwsze - trzeba powiedzieć, że w pewnym sensie tradycyjne, tak sprawdzające się przez wieki rozumienie "eteru" - to doskonale się wpasowuje w pojęcie pola. Można nawet powiedzieć, że "pole" spełnia rolę rozwinięcia tego na dziś już historycznego terminu, który musiał zostać w obecnej chwili odrzucony. Ponieważ brak jednoznacznego składnika, do którego można by go w świecie odnieść.Po drugie - nie ma znaczenia, o jakim polu mowa, chodzi o abstrakcję jako taką. Czyli że jest podprogowy wobec wyróżnionego faktu stan, który wpływa na niego. Jak wpływa, co z tego wynika, to również nie ma aktualnie znaczenia, chodzi o generalia. Po trzecie - wszystkie tak różnie wypracowane pola są logicznie tym samym: dopełnieniem do zakresu obserwowanego (jakoś rejestrowanego). - Dla fizyka to stan konieczny dla wyjaśnienia postrzeganej zmiany, jednak poza badaną "cząstką".Po czwarte - wszelkie ustalenia dotyczące takich czy innych pól, te rozliczne wzory, które się sprawdzają, to również na tym etapie nie ma znaczenia; poprawnie opisują rzeczywistość - i dobrze. Chodzi o samo rozumienie treści pojęcia "pole". I to w fizycznym, i logicznym sensie.Po piąte - mimo wprowadzenia do fizyki rozlicznych pól, które mają odniesienie do poszczególnych obszarów, one logicznie są tym samym - tu w rozumieniu jako "tło". Czyli że to podział tymczasowy, że to pochodna możliwości ustalania i wyróżnienia w tle powiązań, że generalnie chodzi o jedno "pole" - tego podkreślać tu nie trzeba. Wszystkie zabiegi, które mają za cel ujednolicenie pól, ten fakt uwypuklają.

Dlaczego zaszła konieczność wprowadzenia pojęcia pola, a kiedyś na

tej samej zasadzie eteru? Żeby wytłumaczyć postrzegane. I nie jest to, wbrew pozorom, banalne opisanie stanu rzeczy.

Bo co widzi fizyk, kiedy zerka w dal czy w głąb? Wychodzi od stanu tu oraz teraz, czyli od wielkiego elementu świata (który jawi mu się jako jedność), a na kolejnym okrążeniu poznawczym, żeby to widziane w jego zmianie i zachowaniu wytłumaczyć, musi taki fakt-stan odnieść do tła - do zakresu poniżej. I zawsze tak. Niezbędnym w opisie dopełnieniem okazuje się tło, co by tym tłem nie było. Na początku znajduje się to blisko - czyli w elementach tworzących wspomniany kamień. A później ma przedłużenie w głębszym i dalszym, na przykład w atomach. Czy też i kolejnych poziomach składowych. Nie ma znaczenia stan skupienia tła, jego rozłożenie i z czego jest budowane - w tym ujęciu liczy się sam fakt, że tło musi się pojawić jako niezbędne. Żeby widziane w szczegółach można było wyjaśnić.

Można oczywiście tło w analizach pomijać i ograniczać się do stanu wyróżnionego, ale w pewnej chwili - żeby uzgodnić fakty z wiedzą o nich, z regułą opisującą ich istnienie w zmianie - wówczas pojawia się konieczność dodania kolejnego poziomu świata. Poziomu, w którym lokuje się uzasadnienie zarejestrowanego.I tym dopełnieniem jest tło, jednolite tło. Jednolite znów do pewnego momentu, aż okaże się złożeniem, które jest konieczne do wyjaśnienia postrzeganego. I biegnie to tak przez wieki i tysiąclecia.

Co więcej, co tu ma zasadnicze znaczenie - tło, czy wcześniej eter, to w tym spojrzeniu od wnętrza, w odniesieniu do elementu jakoś w otoczeniu wyróżnionego - to dopełniające tło jawi się jako zakres jednorodny, stabilny, nieskończony. Dlatego nieskończony, że logicznie nie ma granicy dla tła. Można w tło wprowadzać ograniczenia, wyróżniać zależności i zbiory, ustalać kategorie i kreślić strzałki powiązań (czy podobne kwantyfikatory) - jednak na poziomie logicznym i maksymalnym tło jest bezkresne.

Co więcej - w jednorodność tła nie sposób wprowadzić podziału przy oglądzie od środka. Dlaczego? Ponieważ analiza tła bierze do badania elementy o takiej samej budowie. A skoro to jednakie w sobie składowe, to nie ma jak, nie ma możliwości ich podziału oraz rozróżnienia - logicznie jest to niemożliwe. I widać po całości jedność i bezkres. Że to przy poszerzeniu możliwości i technicznej rozbudowy przyrządu okaże się złożeniem, to już nie ma znaczenia, chodzi o podkreślenie generalnego toku działania, gdzie tło musi się pokazać jako jedyne i jednorodne.

Tło, "eter", "pole" z samego faktu składania się z jednostek, już do niczego redukowalnych jednostek logicznych, to wnosi w pojmowanie i w analizę jedność i jednorodność - i to nieskończoną. Brak możliwości rozróżnienia wyklucza dalsze poznanie, na konkretnym

etapie - lub w ogóle.

Ograniczenia "fizyka", kim by taki obserwator nie był - w działaniu od wnętrza procesu są oczywiste ograniczenia, których nigdy ominąć nie można - nie ma metody. Spojrzenie prowadzone z wnętrza zmiany (zawierając się w niej), musi dojść do "ściany" w postaci jednostek najmniejszych z najmniejszych, jednak co na danym etapie jest jednostką elementarną, to wynika ze zdolności analizy złożoności świata.

A jeżeli fizyk czy inny osobnik próbuje zakres graniczy przebić, to się o "ścianę" elementów czy ścianę abstrakcji rozbije. W najlepszym przypadku postrzega mgłę, w której się szamoce bez szansy na wyjście z kręgu pojęć; w takim działaniu to konieczność.Przy tym oczywistym dopełnieniu, że logicznie i tak musi dojść kresu - gdzie by ten kres nie był. Podziału nieskończonego nie ma. Nawet jeżeli dla "fizyka" wydaje się od środka inaczej z powodu mnogości wydobywanych z tła "cząstek" - ten podział jest skończony.

I musi się ostatecznie oprzeć na wielkościach logicznych - więc na tle absolutnym. Jak najbardziej Fizycznym, jednak niedostępnym w badaniu - właśnie dlatego, że te wielkości należą do tła. Fizycznie nigdy jednostki dopracować się nie można, to zawsze i na zawsze domena obserwacji zewnętrznej - namysłu i analizy logicznej.

I teraz, w takim odniesieniu, istotne: tło, eter czy pole, takie na przestrzeni dziejów wypracowane abstrakcje - to konieczność procesu poznawczego. Ale każdorazowo musi tak logicznie pozyskane ze świata ustalenie zostać dopełnione o tłumaczenie fizyczne - musi zostać do otoczenia odniesione. Ponieważ bez tego wprowadza w błąd i utrudnia zrozumienie. - Albo je uniemożliwia (jeżeli renormalizacja nie zostanie przeprowadzona).

To właśnie dlatego "eter" został odrzucony w fizyce, ale i dlatego w poszerzonym ujęciu można go potraktować za tło - z dodatkiem, że inaczej to się objawia. Nie że to nośnik fal, ale że zakres brzegowy, w którym postrzegane fizycznie elementy się budują. Tło-brzeg to przedział skupiania się elementów w jednostkę - i jej następnie "wypychania-wciskanie" w zakres widoczny fizycznie. - Tło warunkuje fizykę, ale całość możliwych do poznania faktów lokuje się powyżej, w przedziale nadprogowym.

Ale z tego opisu, tak ogólnie poprowadzonego, również pojęcie pola się nie wyłamuje, doskonale sprawdza się jako zakres podprogowy, w którym następuje kondensacja elementów logicznych do jednostki i w konsekwencji ich przeniesienie w obszar postrzegany. Wraz z całą w tym obrazie zawartą podprogową złożonością.Bo że pole, że tło zawiera w sobie wiele kolejnych (i podprogowych) dla obserwatora etapów, że składa się z wielu zakresów pośrednich - to oczywistość.

Dlatego, w sensie ogólnym, tło (abstrakcja zdefiniowana i zapisana w taki sposób) - to prezentuje się maksymalnie generalnie. A przez to i funkcjonalnie. Bo nie ma znaczenia, że są w tak zdefiniowanej zmianie punkty oraz zakresy przejściowe - istotne jest to, że w tle dzieje się dużo i że ten zakres warunkuje widzialne. Nie ma znaczenia, że są liczne stany skupienia, że jest dociskanie i wciskanie elementów do siebie lub ich rozpadanie i oddalanie się, czy inne zależności (np. definiowane wzorami) - ważne jest, że tak to można opisać. I to aż w nieskończoność. Bo o tę nieskończoność i wieczność na końcu tu chodzi.

Tak, na końcu analizy pojęcia tła, czy fizycznego pola, na końcu w działaniu logicznym musi się pojawić jedność - jedność tworząca i jedność maksymalna. Jedność w postaci "cegiełki" budującej cały zakres w formule tła - ale i jedność w formule nadrzędnej: że "w górę" niczego bardziej już rozbudowanego nie ma. Maksymalnym tłem dla rozumu (dla pojmowania) jest nieskończoność i wieczność. Z zawartymi w Kosmosie, na zasadzie koniecznej (jako do niczego już redukowalnymi) składnikami w postaci "czegoś", "pustki" - i zmiany.

Kiedy więc fizyk, a szczególnie kosmolog, w oparciu o badanie tego dostępnego kręgu świata - kiedy ktoś taki ustala, że jest jeden i nieskończony "obiekt" - że skoro logika podpowiada, że jest "fakt", który w analizie nigdy się nie kończy - to w efekcie tego, że taki ktoś się w tym ustaleniu zawiera - ten obserwator musi przenieść na ten postrzegany obiekt logiczny i maksymalnie skrajny wniosek: widać wszystko.I tym samym musi nadać mu postać bezkresną i wieczną.

Logika w jego zakres postrzegania wprowadza bezkres - on ma jeden i jedyny obiekt badawczy do dyspozycji, dlatego musi na niego nanieść, przypisać mu takie logicznie ustalone cechy.

I popełnia w tym działaniu oczywisty błąd, który przecież dla niego błędem nie jest - bowiem niczego innego się nie dopracuje. To jedynie dostępny dla niego tok działania - jednak błędny. Za ten błąd nie można go obciążać, przecież niczego innego wypracować nie może. Widzi wszystko. Dociera do tła oraz brzegu - dla niego to rzeczywiście jest jedno i jedyne - a jak takie, to nieskończone i wieczne.

Skutek?Nałożenie się różnych etapów formowania-budowania się tła ("pola") w jedność - obraz składający się z mnogości etapów staje się jednym i całościowym. A przez to bardzo nieostrym i zamazanym. W zmianie, w której jest mnogość składowych, gdzie są liczne progi i gdzie istotną rolę pełni znak pustki (przerwy w procesie) - w tak zsumowanym ujęciu to wszystko staje się nieistotne i znika. I buduje obraz bez końca, początku - oraz bez sensu. Bo jak załapać w tym sens, kiedy to jednolite tło i jedność? Żadnym

sposobem nie można.

Kiedy brak podziału na Kosmos i wszechświat, kiedy w analizie nie ma ani pośrednich stanów skupienia, ani zewnętrznych wobec obiektu - to całość musi się złożyć w jednolite tło, które tak skutecznie podpowiadają wzory, jednak które dopiero uproszczone i z usuniętymi znakami nieskończoności może robić za pomocny konkret. To dopiero usuwająca bezkres renormalizacja sprawdza się w zakresie wewnętrznym wszechświata.A wynika to z takiego faktu, że w pojęcie "pole" i tło wprowadzone zostały nadmiarowe dla fizyka (w stosunku do jego potrzeb) składowe - zostały wpisane w zakres skończony elementy spoza. One są niezbędne na wyższym wobec "wszechświata" poziomie analizy - jednak nie wewnątrz. Bo kiedy kosmolog (czy fizyk) upiera się przy ich pozostawieniu, to buduje się ściana i pokonać jej nie można. A ta "ściana" to właśnie nieskończoność.

Z tym, że i opis "dalszego" wobec wszechświat zakresu, żeby nie wpaśćw kłopoty - opis maksymalnego już tła musi również (i szczególnie) zawierać w sobie element przerwy - pustki. To w tym obszarze warunek fundamentalny: nie ma Fizycznie bezkresnej ciągłości. Jest zawsze i na każdym poziomie skwantowana zmiana.Jak "w dół" nie ma nieskończonego ciągu drobienia i jest logicznie najmniejsze z najmniejszych - także "w górę" nie ma nieskończonego ciągu zdarzeń (wielkości możliwego połączenia jednostek w fakt). I tym maksymalnym "zbryleniem" w ramach Kosmosu jest "wszechświat".

Czyli w zakresie maksymalnym (powyżej wszechświata) nieskończone z definicji "pole jednostek logicznych", musi zawierać w sobie stany przerwy - musi zawierać wszelakie "znaki interpunkcji", jakie tylko można w zmianę wprowadzić.Przecież w tak pojmowanym polu będą najróżniejsze zagęszczenia, ta logiczna ciągłość będzie (jest) Fizycznie kawałkowana. Dlatego, żeby ją zrozumieć, trzeba tę interpunkcję wprowadzić i nią operować. Bez tego zrozumienie zjawisk nie jest możliwe.

Czyli, mówiąc inaczej, w opis "maksymalnego pola" (jakby tego teraz nie definiować) - w ten przedział, którego niezbędnymi elementami są logicznie nieskończoność-i-wieczność - w ten zakres wprowadzona musi zostać renormalizacja - i to w sposób szczególny. Nie na zasadzie, że coś się z opisu redukuje lub wyrzuca - tylko że trzeba właśnie dodać. Dodać zakres przerwy.

Logiczna interpretacja rzeczywistości, odmiennie niż ma to miejsce w przypadku fizyka, który nadmiar oddziela od badanego - tu ujęcie wypracowane przez fizykę, czyli abstrakcja pola-tła, to musi zostać podzielone na kawałki - na różne stany pośrednie. Bez takiego zabiegu nie ma żadnej szansy wyodrębnienia wszechświata z bezkresnej całości. Gdy się tego nie przeprowadzi, to nieskończone kłopoty interpretacyjne są pewne.

Dlatego - ujmując to generalnie - w jedność oraz jedyność Kosmosu, stanu logicznie maksymalnego i niezbędnego, należy wprowadzić (i to na zasadzie absolutnie koniecznej) niebywale proste oraz oczywiste ustalenie: że są rejony mniej lub bardziej zapchane elementami. I że jest lokalna ilość (gęstość) jednostek czegoś.Że są w tym przebiegu (o wiecznej i nieskończonej postaci) przerwy, które oznaczają, że można w kosmicznym tle wyodrębnić wszechświat i jego chwilowy brzeg - że jest również wieczna zmiana, która posiada maksymalnie prosty rytm (regułę) - że ta reguła jest niezmienna na każdym poziomie - że wszelkie tutaj, wewnętrznie rejestrowane jest tej reguły pochodną - i że to jest zawsze i wszędzie policzalne. Różnica jest tylko (i wyłącznie) w ilości zagęszczonych jednostek - reszta zgadza się aż do szczegółów.

Że z takiego zdefiniowania zmiany wyłania się obraz wielu podobnych do tego światów - że to ciąg nieskończony w sobie, a tylko lokalnie w wiecznym kołowaniu środkowy i przez to szczególny dla obserwatora - że to zmusza do umniejszenia zakresu wszechświata do punktu, tak praktycznie do punktu, a na pewno jednego z wielu zdarzeń (w ramach nieskończoności-wieczności wielu podobnych) - że to łączy w sobie wszelkie podejścia do rzeczywistości, które zostały wypracowane w trudzie, czasami w dramatycznym zrywie - że to jednoczy wszystkie, tak pozornie konkurencyjne ujęcia - że to kończy budowanie obrazu tego Wszystkiego? ...

Prawda.

cdn.

Janusz Łozowski