Kwantologia 11.3 – informacja, czyli co.

Post on 21-Jan-2017

122 views 0 download

Transcript of Kwantologia 11.3 – informacja, czyli co.

Kwantologia stosowana - kto ma rację?Czyli o wyższości filozofii nad fizyką (lub odwrotnie).

Część 11.3 - Informacja, czyli co?

Przesąd, koledzy, to groźna rzecz.Tak, mówię prawdę, to może do fałszu prowadzić, do złego światowego widoku.

Nie, ja nie mówię o jakim tam czarnym kotku, drogę nieszczęśnikowi prostopadle przebiegającemu, to pospolitość dowodliwa - żadna jaka znaczeniowo. Co najwyżej można się uśmiechnąć dyskretnie, jak taki sobie kilometrów nadkłada, co by tej prostej prostopadłej w żadnym punkcie nie przeciąć.Tu o poważniejsze przesądy chodzi, nawet i naukowe, niestety.

Nie wierzycie, koledzy, żadnego przesądnego dogmatu w nauce wy nic a nic nie dostrzegacie - ech, koledzy, ale z was krótkowzroczni, na detale obserwacyjne ślepi. Przecież tego w tym zakresie dużo. Może nie ogromnie dużo, rację wam przyznam, wszak rygory i regulamin jaki obowiązują - ale są. Bo to się jakaś myśl ciągnie, pozornie głęboka, i tak od wieków otoczenie znakuje - no i ona się już w końcówce (po zgłębionej analizie) okazuje być błędnym przesądem. Tylko ile trzeba się było wcześniej napocić, natrudzić, umysłowo nagimnastykować, co by ten beton abstrakcyjny skruszyć - ech.

Dalej nie wierzycie, błędne pojęcia naukowe dostrzegacie, jednak wam to żadna nowość; tak się ewolucja tego odcinka człowieczego toczy, raz hipotezą, a raz eksperymentem - i dobrze, powiadacie. Przecież na ostatnim okrążeniu i tak prawda wypłynie wzorem czy ustaleniem. I jest dobrze, nic nie macie przeciw.

I ja, koledzy, zasadniczo nawet rację wam oddam - generalnie to się potwierdza i obfituje w dobra doczesne. Tylko to ma granice, sobie to zanotujcie, nie zawsze to się może sprawdzić.Tak, koledzy, są granice poprawiania takiego przesądnego poglądu i oglądu, są fundamentalne ograniczenia. I ich samodzielnie naukowy fizyk nie pokona - nie może.

Dajmy na to takie coś, co się naukami jako "informację" definiuje, albo też podobnie sygnałem przesyłanym z treścią. Niby proste, niby znane, niby nic tu dodać.A nie, koledzy, to głęboko w sobie przesąd ciągnie, taki już latami i tysiącleciami nawet przesąd. Jaki, pytacie, informacja to żaden przesąd, to zapisane w gazecie, to telewizyjnie co dnia podawane o stałej godzinie, to też naukami wszelkimi w bibliotekach zgromadzone - o jakim tu przesądzie naukowo zbędnym mowa?

A takim, koledzy, że to się za wartość samoistną bierze, że jak się gdzie już pokaże, to trwa i trwa. Oraz że taka informacja to stan w

sobie idealny, tak matematycznie bezcieleśnie istniejący.Że, mówiąc inaczej, koledzy - jak to się w jaki tam dół ciemnością wypełniony wrzuci, to ta informacja przez ten dół się przedostanie w inny już fizycznie lokalny świat. Dla takich w podobny przesąd a szkodliwy zaopatrzonych, dla nich informacja to wieczna zawartość w kosmosie, co to nigdy nie ginie, ponieważ dwa plus dwa zawsze i tak niezależnie od osobnika to ustalającego daje poprawne cztery. Ech. I jeszcze raz ech.Tak to oni, przesądni, w nieskończoności kilometry nadrabiają, żeby to i podobnie niemądre uzasadnić.

Weźmy, koledzy, na warsztat badawczy tę wzmiankowaną czarną dziurę i jej nieskończone w siebie zapadlisko - tak przykładowo rzucam, co by informację informacyjnie przenicować. Czyli jest osobnik, taki w sobie naukowy nawet, ale to niekoniecznie tak musi być, no i tenże osobniczy obserwator coś sobie na karteczce notuje, tak mu zeszło w działaniu, że notuje - może notować, to notuje.I ten on, koledzy, pisze, że "kocha zosię" - albo i podobnie wielki mądrością zawartą znak stawia, że e=mc2; treść zapisu nie ma sobie żadnego znaczenia w tym przykładzie.I ten osobniczy byt tę tak zabazgraną pracowicie karteluszkę wrzuca do czarnego dołu osobliwie osobliwego.

I jest teraz pytanie, koledzy: co się z tymi bazgrołami dzieje, czy wzmiankowana informacyjna treść zniknie, czy przeniknie? Czy jest w kolejnym etapie zmian energetycznych obecna - czy nie?Nie, koledzy, to nie pytanie takie a sobie, to ważną informację ze sobą ciągnie, już bez naleciałości przesądami przesiąkniętej, więc dlatego życiowo istotną i potrzebną.

Popatrzmy oczami zmysłowymi i myślowym eksperymentem, co się w tej ciemnej jamie rzeczywistości dzieje. A się dzieje, to wiadomo. Tak się długo dzieje - jak się długo dziać może. Już to znacie, już to akceptujecie rozumnie. Tylko co z tego wynika?A to, koledzy - że zapadanie w osobliwość trwa tak długo, jak może trwać. Czyli do punktu. A to dalej oznacza, że w tak zbudowanym i osobliwie osobliwym punkcie nie ma składowych - nic i żadnego jakoś w sobie wyróżnialnego. Jest nawet i obiektywnie zamocowana dla fizyka w świecie osobliwość, on ją pośrednimi efektami obserwuje, ale ona w sobie żadnych, żadnych już elementów składowych nie posiada. Że to dochodzenie do punktu trwa, że rozciąga się na etapy - fakt, ale to nie o tym teraz mowa. W takim opisaniu centrum procesu jest taka w sobie "dziura" - skrajna w logicznym pojmowaniu osobliwa dziura. Co to żadną dziurą przecież nie jest, a tylko punktem. Tylko jedynką i jednostką bez składowych. Może się takie rozciągać na wielkim zakresie, może być ogromne, ale to punkt.Że "za moment" to się zacznie rozprzestrzeniać, że zacznie zasilać podprogowo rzeczywistość laboranta, co go w takie pomieszanie mocne wpędzi, że zacznie o "ciśnieniu ujemnym" gadać - to nie ma żadnego znaczenia, to pobocze tutejszego dowodzenia.

Co tu jest sednem? Koledzy, ten punkt. Ta jedność bez składowych. W tym zawiera się informacja o "informacji".

Bo co oznacza, że w osobliwości wszystko staje się jednością? Że w dalszy etap zmiany nie może - nie ma prawa przejść żadna nadpisana na fizycznym nośniku informacja. I nie ma znaczenia, co poddawane jest analizie, który to poziom świata. Zmiana, wyróżniona lub badana w dowolny sposób zmiana energetyczna, każdy i też dowolny proces w stanie-punkcie jego osobliwości (a tym bardziej w maksymalnej już osobliwości, w "czarnej dziurze") - to w tym-takim punkcie staje się jednością tego punktu, jest tym punktem; ginie jako wcześniejsza odrębność, a z nią wszelkie dane.

W osobliwości brzegowej znika wszystko, co się wcześniej składało na postrzegany fakt. Nie znika nośnik, to oczywiste, ale znika - scala się lub rozprasza (zależnie od formy osobliwej brzegu) oznaczająca konkret struktura, czasoprzestrzenne rozłożenie elementów tworzących - ginie w zmianie zawarta wcześniej (i nadmiarowo) "treść", jednak pozostaje fizyczny fundament.

Przejście procesu przez osobliwość jest proste, oczywiste, szybkie - i konieczne. Ale kończy etap wcześniejszy "wyzerowaniem" danych, a nowy rozpoczyna od stanu "czystej karty" - żadne bazgroły, mądre czy głupie, jej nie znakują. Zmiana toczy się w logicznym ujęciu krok po korku, i toczy się - co tu istotne - bez żadnego momentu zatrzymania, sprawnie; jeden etap przechodzi w kolejny płynnie, fizycznie to jedność funkcjonalna. I dlatego też całość tak definiowanej zmiany w postrzeganiu z zewnątrz nie ma ani chwili znieruchomienia. A struktury kolejnych jednostek nadprogowych w ramach (wszech)świata i dostępnych w pomiarze - one budują się bezproblemowo i według reguły.Jednak to nigdy nie jest informacyjnie powiązane z wcześniejszym.

Zgoda, koledzy - etap poprzedni wpływa na kolejny, to zasada ważna i nadrzędna. Ale nie dzieje się to tak, że przeniesiona zostaje do kolejnego odcinka nadpisana na nośniku informacja o minionym - to w przejściu przez stan osobliwości jest niemożliwe. Jak nie ma żadnych elementów do wyróżnienia w punkcie lub, z drugiej strony, nie ma niczego więcej jak jednostki jednorodnej płaszczyzny - to nie ma sygnału; jak wszystko wokół tak samo zbudowane, to nie ma treści, a tym bardziej jej odczytu. Tylko sam fakt budowania się konkretów podlega zawsze oraz wszędzie jednej, ze zmiany wynikającej reguły - jednak nie ich ułożenie, nie ich czasoprzestrzenna konstrukcja. Postać (kształt) to stan zawsze chwilowy i jednostkowy - unikalny w bezkresie.Przecież zmiana biegnie według reguły, ale reguła istnieje dlatego, że jest ta zmiana.I niczego więcej w takim nieskończonym-wiecznym toku zmian nie ma. I niczego więcej nie potrzeba.

Czyli, koledzy, jak ten obserwator swoje karteczki wrzuca w czerń,

to może sobie mędrkować o przejściu w inny świat, o przesłaniu tej nadmiarowej w stosunku do nośnika informacji - ale to złudzenie, to przesąd, który prowadzi do nieporozumień lub fałszu badawczego. W osobliwości jego wszystkie dane znikają, a odświeżona i oczyszczona tak energia w kolejnym bycie (czy świecie) tryska sobie podprogowo ze źródła (niepoznawalnie dla fizyka) i wszystko zasila. Pozostając zawsze tym samym, kwantem energii, na nowo i od nowa zasila kolejne, nieskończone realizacje reguły.

We wszechświecie, z jednego etapu do kolejnego, jednostki składowe przechodzą bezproblemowo - jednak przez stan osobliwy zmiany żadna skomplikowana i rozbudowana (w czasie-i-przestrzeni) konstrukcja się nie przeciśnie, nie może. Można tego w fizycznym definiowaniu procesu nie dostrzegać, i tego się rzeczywiście nie dostrzega, ponieważ to zakres podprogowy - ale nie można tego pomijać, kiedy analiza biegnie logicznie, czyli już z brzegiem zmiany. Czyli z osobliwością jako faktem-stanem-etapem koniecznym. Kiedy zmiana osiąga stan osobliwości, czyli w punkt się zbiega - lub kiedy zmiana dociera do brzegu "chmury kwantów" - to jedynie poprawne ustalenie jest takie (i musi być takie), że nie ma w tym złożoności, żadnej złożoności, to są jednostki logiczne i proste. Nic więcej.

Informacja - tak po prawdzie, koledzy - to tylko sam nośnik. To, co dla was jest informacją, jakoś pojętą treścią, to zbiór fizycznych elementów i ich ułożenie - nic więcej. Informacja to tylko-wyłącznie stan materialny.Informacja to te przestrzenie oraz czasowo rozłożone punkciki czegoś w odniesieniu do nic (próżni) - tylko to. Tak, koledzy, to stan materialny. Niby to żadna nowość dla was, to znane, ustalane, obliczane - ale dziwnym trafem nie może przebić się przez osobliwość brzegową zmiany (rozumowania). A powinno.

Informacja, koledzy, czy to w postaci ułożonych na karteczce znaków materialnych, czy w każdym już dowolnie procesie - to na najgłębszym zakresie rozumienia abstrakcji i informacji (co potocznie traktuje się wszak jako jedność) - tu znajduje się wyłącznie "coś", fizyczny ślad. Przecież w głowie osobnika to ślad fizyczny i zewnętrznie do niego i w każdym rejestrowanym fakcie to ślad fizyczny. Każdorazowo jest w obrabianiu realny stan fizyczny - nigdy żadna bezmaterialna konstrukcja. I nie ma znaczenia, jak pojmować "zapis", to mogą być bazgroły, może być i kod genetyczny, i kształt elektronu, itd. - w każdym przypadku oznacza to nadmiarową informację o zmianie oraz wyróżnionym stanie chwilowym (po prostu rozkładzie w czasie i przestrzeni elementów, co ten fakt-punkt fizyczny tworzą i oznaczają). A świadomość, że jest to informacja - to znajduje się w obserwatorze.Nie ma informacji jako takiej, ona jest w bycie, który postrzega ten stan - informacja jest w obserwatorze.

Na fizycznym poziomie wszystko jest tylko momentem, punktem zmiany

w toku zachodzenia - a informacja to przypisanie przez obserwatora znaczenia wyodrębnionemu z tła "faktowi". Faktowi, który dla niego i tylko dla niego jest tym faktem. Zmiana zachodzi, jednak co z tego w postrzeganiu i kiedy stanie się dla ustalającego "znakiem", kiedy zauważy, że "elektron" zaistniał i jak się zmienia - to związane jest integralnie z obserwatorem, to jego decyzja, jego akt pomiaru-obserwacji ustala ten znak i go wobec innych znaków definiuje. Informacja, abstrakcja bez obserwatora nie istnieje.

Tak, koledzy, nie ma informacji jako takiej. Jak nie ma kto rzec, że to jest sygnał, że zawiera w sobie treść - to tej treści nie ma.

Przekaz, dowolny przekaz to fakt - czyli zaistniałe w jednorodnym tle i przez to wyróżnione chwilowe zdarzenie - to także tło, które ma w sobie nośnik (coś) i to coś przenosi w sobie czy na sobie (np. w postaci nacisku i ruchu) stan zaburzenia, którego przyczyną jest zaistniały fakt - oraz obserwator i odbiorca tego sygnału-nacisku, byt. Z tym rozróżnieniem, że nacisk sygnału odczuwa każdy byt, nie ma znaczenia co pod ten termin podstawić. Odczuwa i reaguje, czyli się odkształca. - Ale poznać, zrozumieć, ustalić, że to sygnał, że zawiera informację o zaistniałym fakcie - to może przeprowadzić byt świadomy, świadomy istnienia otoczenia. I swojego w nim istnienia. A to jest możliwe dlatego, że wytworzony nacisk faktu spotyka się w takim obserwatorze z wcześniejszym zapisem o czymś podobnym - i na tej bazie może zostać porównany, odniesiony do zbioru danych i pomierzony (odczytany).I w efekcie staje się informacją, wiedzą o zdarzeniu.

Ze świata, koledzy, zawsze i tylko dociera sygnał-nacisk faktu, a to, czym ten sygnał się okaże dla obserwatora, to zależy od zasobu posiadanych wcześniejszych ustaleń. To może poruszyć emocje, może wzbudzić czynności poznawcze - to może się okazać ważną informacją o tym, że laborant "kocha zosię" i ona się uraduje - to może być i wiedzą o zamianie energii w materię (lub odwrotnie), nie ma już w tym działaniu znaczenia konkretna treść. Natomiast znaczenie ma to, że wszystkie te elementy składowe muszą istnieć, żeby sygnał-nacisk mógł zostać przeniesiony i żeby zaistniała informacja. Brak czegoś z tego zbioru przekaz wyklucza.

Informacja to energia w przepływie - treść jest w obserwatorze.

cdn.

Janusz Łozowski